10,99 zł
Tanja Melha zawsze marzyła o wspólniku swojego brata, Leonie Petrakisie. Uwiodła go, lecz nie spodziewała się, że ten przystojny żeglarz, milioner, zechce się z nią ożenić. Ich małżeńskie szczęście nie trwało jednak długo, bo Leon wypłynął w rejs. Kiedy spotykają się po kilku latach, Leon pomaga jej wydostać się z tajskiej wyspy. Tanja, rozżalona, że ją porzucił, chce się z nim rozwieść, lecz Leon nadal kocha żonę…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Dani Collins
Serce żeglarza
Tłumaczenie: Izabela Siwek
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022
Tytuł oryginału: What the Greek’s Wife Needs
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2021 by Dani Collins
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-7988-8
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Pięć lat wcześniej…
Tanja Melha była nowoczesną kobietą, zdecydowaną zdobyć to, czego pragnie.
Tak się złożyło, że chodziło akurat o mężczyznę, co umacniało ją w przekonaniu o tym, jaka jest postępowa, ale była też pełna ludzkich uczuć. Przystojny Leon Petrakis nie miał dziewczyny, a Tanja zamierzała wrócić na uniwersytet za kilka tygodni. To była więc jej jedyna okazja na krótką letnią przygodę i nadzieja na wyleczenie się z zadurzenia, z którego nie potrafiła się dotąd otrząsnąć.
Szła wzdłuż nabrzeża, ostrożnie omijając zwoje lin oraz inne przeszkody, żeby się nie potknąć. Sierpniowy wieczór wydawał się tutaj, nad wodą, nieco chłodniejszy, przesycony zapachem wodorostów z terenu zalewanego w czasie przypływu. Ta woń kojarzyła jej się z domem.
Przyjaciele z dzieciństwa nie zdołali dostatecznie szybko opuścić wyspy i wyjechać do Vancouveru, Calgary lub Toronto. Tanja dostała się na Uniwersytet Wiktorii i nawet to miejsce wydawało jej się dalekie od Tofino, niewielkiego miasteczka na zachodnim wybrzeżu Wyspy Vancouver, gdzie się wychowała.
Był to kolejny powód, dla którego musiała zdobyć tego mężczyznę i to właśnie teraz, kierując się maksymą carpe diem, nakazującą chwytać dzień i cieszyć się chwilą obecną. Leon był Grekiem, a także obywatelem świata, żyjącym ze swojej żaglówki. Zmierzał zostać tu przez resztę lata, pomagając jej bratu rozbudować przystań ojca. Był jednak typem kawalera bez stałego miejsca zamieszkania, który mógłby w każdej chwili zniknąć z horyzontu.
Gdy doszła do jego rampy, zobaczyła, jak Leon układa coś w luku kokpitu na rufie. Miał na sobie tylko postrzępione dżinsowe szorty i nic więcej poza opalenizną. Wyglądał doskonale. Przyglądała się z lubością jego szerokim ramionom i muskularnym udom, podziwiając, jak stoi pewnie na jachcie, rozkołysanym przez fale.
– Cześć, żeglarzu – powiedziała. Powitanie miało zabrzmieć swobodnie, ale zdradzało podniecenie, jakie ją ogarnęło.
Odwrócił się powoli z uśmiechem na twarzy.
– Cześć, Buchalterko.
Miała wrażenie, że umyślnie posłużył się przezwiskiem wymyślonym przez jej brata, by zakwalifikować ją jako młodszą siostrą najlepszego przyjaciela. Jego czarne, przydługie włosy skręcały się naturalnie, a ciemne oczy wpatrywały się z uznaniem w niebieską sukienkę na cienkich ramiączkach. Tanja spoglądała na niego z podobnym wyrazem twarzy, nie mogąc się powstrzymać od zerkania na mosiężny guzik, utrzymujący jego szorty nisko na biodrach.
– Opłaciłem już wszystkie należności za cumowanie. Czemu więc zawdzięczam tę wizytę?
Spojrzała ponownie na jego uśmiechniętą twarz. Dobrze wiedział, co przyciągało jej uwagę, i bardzo mu się to spodobało.
– Zastanawiałam się, czy nie potrzebujesz przypadkiem towarzystwa na wieczór. – Uniosła butelkę białego wina pokrytą kropelkami rosy, która zebrała się podczas krótkiego przejścia od samochodu na przystań.
– Jak mógłbym odmówić takiej propozycji. Wejdź na pokład.
Wziął od niej butelkę i podał rękę, pomagając przejść. Nie odsunął się jednak, by zrobić jej miejsce, gdy zeszła do kokpitu, i stanęli tuż obok siebie, niemal się dotykając.
– Wiesz, że jestem dla ciebie za stary.
– Och, przestań. Masz przecież dwadzieścia dziewięć lat, a ja dwadzieścia dwa. Poza tym nie przyszłam tutaj stracić dziewictwo.
Ale przyszła, żeby się kochać i nie zamierzała tego ukrywać. Kąciki jego ust uniosły się powoli.
– Otworzyć to wino teraz czy później? – spytał, wskazując na butelkę.
Był gładki w obyciu, co bardzo się jej podobało. Chciała zobaczyć, jak to jest być z mężczyzną, który zna się na uwodzeniu i dobrze się rozeznaje w zakamarkach kobiecego ciała.
– Później – odparła, nie mogąc oderwać wzroku od jego ust.
– W takim razie zejdźmy do kabiny – zaproponował.
Powinna się denerwować i w pewnym sensie czuła się niespokojna. Dotąd nie nawiązywała przelotnych znajomości. Miała wcześniej kilku chłopaków i umawiała się na randki od czasu rozpoczęcia studiów na uniwersytecie. Ale jej dwa związki, na tyle poważne, by doprowadzić do seksu, okazały się trudnymi przypadkami szczenięcej miłości i przysporzyły jej wiele bólu, kiedy się rozpadły. Seks z pierwszym z tych mężczyzn był mocno frustrujący, a z drugim nieco lepszy, ale i tak ostatecznie doszło do rozstania. Tak czy siak, nie była ekspertem w sztuce uwodzenia.
– Miło tutaj – powiedziała, rozglądając się po wnętrzu. W kabinie panował większy porządek, niż się spodziewała. Przez zaskakująco duże okna wpadało jasne światło, podkreślające blask wypolerowanego drewna i stali. Tapicerka w kolorze kasztanowym, szare zasłony oraz zielone i rdzawe poduszki stanowiły kolorowe akcenty.
– Dzięki. – Wstawił wino do lodówki i umył ręce, a potem osuszył je papierowym ręcznikiem, opierając się biodrami o zlew. – Nie spodziewałem się gości.
– Naprawdę?
Flirtowała z nim bezwstydnie od czasu powrotu do domu w czerwcu. Wreszcie tego ranka gwizdnął cicho na jej widok i zawołał: „Świetnie wyglądasz, Buchalterko”. Teraz wcale nie udawał nieśmiałego.
– Uwielbiam minisukienki – oznajmił, po czym zerknął na jej sandały. – Długie nogi i piegi. Podobają mi się też rude włosy.
– Czemu nie powiedziałeś? Przyszłabym tu wcześniej.
– Wiesz dlaczego. – Rozstawił nieco stopy, zapraszając ją gestem, by podeszła bliżej.
– Nie mam pojęcia – odparła, podchodząc do niego z udawaną nonszalancją. – Jesteśmy dorośli i wiemy, co robimy.
Dreszcz oczekiwania, jaki poczuła, zaprzeczał dojrzałości, którą miała na myśli. Zawahała się lekko, czując ciepło jego ciała, po czym delikatnie oparła dłonie o jego muskularną pierś. Objął ją w pasie. Nie pocałował jej od razu, tylko spojrzał głęboko w oczy.
– Łączenie pracy z przyjemnościami często przynosi kłopoty i wprowadza bałagan. A, jak widzisz, lubię porządek.
– Pracujesz z moim bratem, a nie ze mną.
– Hm… – Ściągnął usta, nie do końca przekonany. Zacisnął mocniej palce na jej biodrach, jakby toczył walkę z samym sobą. – A więc przyszłaś tutaj dla przyjemności.
– Tak, ale, jak widać, chyba masz ochotę zagadać mnie na śmierć – odparła kokieteryjnie.
– Wcale nie o to mi chodzi. – Musnął wargami jej usta, jakby chciał sprawdzić, czy jest pewna tego, czego chce, a potem pocałował ją niespiesznie.
Poczuła, że z nim będzie inaczej. Mocniej. Bardziej ekscytująco. Objęła go, napawając się jego męskością i siłą. Przyciągnął ją do siebie, a wtedy poczuła zapach słonego powietrza i kremu do opalania.
Zaczęła odwzajemniać jego pocałunki, podniecając się coraz bardziej. Wsunął dłonie pod sukienkę i objął jej pośladki. Naparł na nią biodrami i wyczuła twardą wypukłość za jego rozporkiem. Spleceni ze sobą całowali się jak szaleni. Nagle oderwał się od niej i powiedział coś cicho po grecku, jakby zaklął.
– Naprawdę się tego nie spodziewałem – wyszeptał z ustami przy jej szyi. – Jesteś pewna, że tego chcesz?
Skinęła głową. Opuścił zasłony. Tanja zsunęła ramiączka i minisukienka opadła na podłogę. Pozostała w jasnoniebieskich stringach, które założyła w nadziei, że Leon je zobaczy i mu się spodobają.
Patrzył na nią, przytrzymując się jedną ręką sufitu, gdy jacht nagle się zakołysał. Drugą dłonią rozpiął guzik przy szortach i suwak, a potem je zdjął. Był teraz zupełnie nagi i bardzo podniecony… Położył się na szerokim materacu, zajmującym całą przestrzeń między ścianami kabiny.
– Chodź do mnie – powiedział.
Podeszła do koi i usiadła na nim okrakiem. Pogładził ją pieszczotliwie po plecach.
– Chcę całować twoje piersi.
Podsunęła się wyżej, siadając mu na brzuchu i opierając dłonie na materacu ponad jego głową tak, że jej piersi zakołysały nad jego rozchylonymi ustami. Zaczął je ssać. Wyprężyła się. Nie czuła zawstydzenia, gdy gładził jej pośladki i uda, a potem dotknął wilgotnego miejsca pod stringami.
Marzyła o tym od tygodni, a nawet od miesięcy, przez całe dnie. Nic dziwnego, że poczuła się teraz taka podniecona. Zaczęła dyszeć, wyginając się w jego ramionach. W ciągu kilku chwil doprowadził ją do orgazmu, zamieniając w drżącą masę płomieni. Wtedy, wypuszczając z ust jej sutek, spojrzał na nią z niekłamanym zachwytem i taką zmysłowością, że znowu poczuła ogień w brzuchu.
– Chcę to poczuć, kiedy będę w tobie – szepnął.
– Ja też.
Zmienili pozycję. Kiedy zakładał prezerwatywę, Tanja szybko ściągnęła stringi. Położył się z powrotem na plecach, a ona usiadła na nim okrakiem, by mógł w nią wejść. Dawno nie czuł się tak bardzo podniecony.
– Też na to czekałeś – zauważyła.
– Tak.
– Czemu więc…?
– Jesteśmy teraz razem – odezwał się gardłowym głosem, unosząc biodra wraz z nią. – Daj znać, jeśli coś będzie nie tak.
– Jest wspaniale – wydusiła. Przyciskając dłonie do niskiego sufitu ponad głową, zaczęła kołysać biodrami w rytmie falowania łodzi.
Gładził jej piersi, a potem znowu objął ją za biodra, przytrzymując mocno, kiedy zaczął wykonywać mocniejsze pchnięcia. Nigdy w życiu się tak nie czuła. Jak prawdziwa kobieta, stworzona właśnie dla niego. Miała wrażenie, jakby byli jedynymi istotami na ziemi, ale nie z tego świata: bogiem i boginią, stwarzającymi wszechświat na nowo dzięki zjednoczeniu swoich ciał.
Wsunął dłoń między jej uda i zaczął ją pieścić kciukiem.
– Jesteś piękna. – Jego głos ledwie do niej docierał. – Powiedz mi, kiedy…
– Nigdy. Zostańmy w takim stanie na zawsze… Och…
Przytrzymał ją za biodra, nieruchomiejąc na chwilę.
– A więc prawie już – odparł z wyraźnym zadowoleniem. – Poczekaj jeszcze chwilę, aż ci powiem…
Zatoczył palcem kolejne kółeczko, stając się całym jej światem. Znowu zaczął wsuwać się w nią rytmicznie. Gdy rozkosz stała się nie do wytrzymania, Tanja odchyliła do tyłu głowę, nie potrafiąc znaleźć słów na opisanie tego, co czuje. A potem znieruchomiała, czekając na jego następne pchnięcie, kolejną pieszczotę… na rozkaz.
– Teraz… – nakazał i po chwili rozpadli się oboje na milion kawałków.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej