9,99 zł
Małżeństwo Sofii Rossi z Leandrem Contim miało być przypieczętowaniem fuzji rodzinnych firm, jednak Leandro tuż przed ślubem wycofał się z tego układu. Sofii zaproponowano więc poślubienie drugiego z braci – Lukę Contiego. Kiedyś Luka bardzo się jej podobał i miała z nim romans, lecz potem dowiedziała się, że była jedynie przedmiotem zakładu. Sofia ma do niego wielki żal, lecz mimo to Luka wciąż jest w stanie ją zauroczyć. Chciałaby, by ich małżeństwo było prawdziwe…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 148
Tłumaczenie: Nina Lubiejewska
Tego wieczoru Sofia Rossi uznała, że jej duchowym zwierzęciem musi być skunks. Desperacja ma bowiem wyjątkowo odrażający odór. Zapewne nietrudno było wyczuć go litującym się nad nią, ciekawskim gapiom.
Obrzydliwie bogata śmietanka towarzyska Mediolanu, wśród której obracali się jej ojczym i matka, zawsze była jej obca. Sofia stała się członkiem rodu Rossich tylko dlatego, że Salwator adoptował ją, gdy miała trzynaście lat, żeniąc się z jej matką.
W niejasny sposób przeczuwała, że jej zaręczyny z Leandrem Contim nie przetrwają.
Najświeższa plotka – rzekomy romans z jej jedynym przyjacielem, Kairosem Constantinou, nowym mężem siostry Leandra – sprawiła, że zaczęto patrzeć na nią z dezaprobatą. Gdyby wiedziała, że będzie na ustach wszystkich, za nic nie przyjęłaby zaproszenia na urodziny brata Leandra, Luki, które otrzymała wyłącznie ze względy na wyrzuty sumienia Leandra po zerwaniu zaręczyn.
Jakimś cudem zrobili z niej charakterną zołzę, rozbijającą małżeństwa rozpustnicę, która powoli stawała się ciężarem dla własnej rodziny. Jak to możliwe, że pomimo ciężkiej pracy naraziła na szwank swój najważniejszy cel – by wspierać ojczyma i odbudować Rossi Leather, tak by jej przyrodni bracia mogli przejąć firmę, gdy osiągną pełnoletniość?
Antonio Conti podszedł do niej akurat, gdy usiłowała zignorować kolejny docinek na swój temat. Przypominał jej wilka – przebiegłego, chytrego i pożerającego niepodejrzewające niczego ofiary w okamgnieniu.
– Powiedz, Sofio – zagadnął, odcinając jej drogę ucieczki. – Czyim pomysłem było zaaranżowanie twojego małżeństwa z moim wnukiem?
Sofia była w szoku. Nikt nie powinien był się domyślić.
– Leandro wziął ślub z kimś innym, a nasze zaręczyny są już bez znaczenia.
– Twój ojczym jest ambitny, ale nie na tyle sprytny – kontynuował Antonio, ignorując jej wypowiedź. – Mimo że wiedział, jak bardzo zależy mi na ożenku moich synów, nigdy nie wpadłby na to, by zaproponować twoją kandydaturę. Kobiety są dla niego bezużyteczne.
Jego słowa były brutalne, ale prawdziwe. Sofia od dziesięciu lat starała się, by Salwator zauważył, jak wiele mogłaby wnieść do firmy, nie przyniosło to jednak żadnych skutków. Sal powierzał jej drobne projekty i nie chciał wysłuchać jej pomysłów.
– To był mój pomysł – przyznała. – Zarówno twoja, jak i moja rodzina mogła na tym skorzystać.
Bez wsparcia Contich firma Rossi Leather nie miała szans wyjść z problemów finansowych. Antonio nadal miał ogromny wpływ na starszą generację klientów branży wyrobów ze skóry. Natomiast Leandro Conti, jego najstarszy wnuk i dyrektor generalny Conti Luxury Goods, przyciągał młodszych, odważniejszych konsumentów.
Z kolei drugi wnuk Antonia, Luka Conti… nie miał poklasku ani kodeksu moralnego. Wszystko wskazywało na to, że brakowało mu talentu. Jego postać była mieszanką uroku, seksualności i kompletnego braku umiaru.
Na samą myśl o Luce Sofia robiła się nerwowa.
Kiedy wpadła na pomysł poślubienia Leandra, ogarnęła ją panika. Przeszłość i teraźniejszość splatały się ze sobą, stwarzając niesmaczną, dręczącą przyszłość. Dobrobyt rodziny był jednak ważniejszy niż jej naiwne mrzonki sprzed dekady.
Antonio nie wyglądał na zaskoczonego.
– Jesteś zaradną młodą kobietą – powiedział.
– Jak na bękarta, którego porzucił narzeczony?
Antonio wpatrywał się w nią w milczeniu. Gdyby dawno temu nie zdusiła wrażliwości w zarodku, byłaby urażona zachowaniem starszego człowieka, który badawczo przyglądał się każdej części jej ciała, od czubka głowy po czarne szpilki Conti, jej jedyny ukłon w stronę mody.
– Nie jestem krową, której wartość możesz ocenić – wypaliła. – Nie interesuje mnie też sojusz – dodała, nie będąc w stanie przełknąć tej interakcji, nawet dla dobra własnej rodziny.
Rozbawienie złagodziło surowe rysy twarzy Antonia.
– Nie tylko troszczysz się o rodzinę, ale jesteś też cięta i nieustraszona. Lubię cię, Sofio.
Z wyjątkiem jej dziesięcioletnich braci, płeć przeciwna rzadko raczyła ją słowami, które nie byłyby protekcjonalne lub obraźliwe.
– Chciałabym móc powiedzieć o tobie to samo. Widziałam jednak, jak wykorzystujesz słabości innych, by samemu odnieść korzyści. To samo robisz z Salem.
Uśmiech nie znikał z ust Antonia.
– Zatem dlaczego mu nie doradzisz?
Umilkła, czując nagły przypływ frustracji. Sal nigdy jej nie słuchał. Kochał ją, ale nie na tyle, by zaufać jej osądowi, gdy w grę wchodziło Rossi Leather. Wiedziała, że przebiegły Antonio był tego świadomy.
– Mogę ci podpowiedzieć, jak pomóc Salwatorowi. Nie będziesz musiała rzucać się w tym celu na żonatych mężczyzn.
Przepełniał ją gniew, jednak zachowała spokój. Miała ochotę udusić osobę, która rozpętała te niesmaczne plotki.
– Zainwestuję w firmę Salwatora – kontynuował Antonio. – Zdobędę dla niego nowe kontrakty, przywrócę jego pozycję na rynku. Po tylu nieprzemyślanych decyzjach przyda mu się pomoc.
– Nie jestem na sprzedaż – odparowała Sofia. – Zaproponowałam twojemu wnukowi małżeństwo, by pomóc Salowi, ale przestrzegałabym każdej przysięgi. Byłabym dobrą żoną.
– Myślisz, że tego nie wiem? Właśnie dlatego składam ci tę propozycję.
Jej tętno przyspieszyło.
– Co to za propozycja? – wydusiła.
– Mam jeszcze jednego wnuka, si? Zaciągnij Lukę do ołtarza, a ja zajmę się finansami Rossi. Przyszłość twojej rodziny będzie zabezpieczona.
– Nie! – jej gwałtowna odpowiedź przykuła uwagę gapiów.
Miałaby poślubić Lukę, Diabła Conti? Równie dobrze mogła stąpać po odłamkach szkła przez resztę swojego życia.
– Trudno byłoby mi spędzić jeden wieczór w towarzystwie Diabła Conti, a co dopiero za niego wyjść.
Ich dyskusja najwyraźniej wywołała wilka z lasu, gdyż w tej samej chwili ich oczom ukazał się Luka Conti we własnej osobie, w towarzystwie wysokiej, pięknej blondynki, która nie opuszczała go na krok.
Na jego ramieniu zawsze uwieszona była kobieta.
Sofię prześladował gniew, który dostrzegła w jego mglistym spojrzeniu tej nocy, gdy Leandro ogłosił ich zaręczyny. Mimo to unikał jej, podobnie jak ona przez ostatnie dziesięć lat. Jego ciemne włosy były stylowo przystrzyżone. Otaczała go aura gracji i elegancji. Szerokie ramiona odznaczały się pod szarym jedwabiem, a muskularne uda przypominały czystą stal. Wił się między gośćmi, a wysoka blondynka zdawała się zaledwie dodatkiem do jego spektakularnego ciała.
Jednak nawet przelotne spojrzenie na jego twarz sprawiało, że łatwo było zapomnieć pozostałe detale. Szeroko rozstawione ciemne oczy, pod którymi zawsze malowały się sińce, jakby nigdy nie sypiał, prosty, szlachetny nos i pełne usta, które przykuwały setki spojrzeń… Miał wyraźnie zarysowane kości policzkowe i wysokie czoło. Jego twarz zapierała dech w piersi.
Takie rysy powinny się wydawać zbyt kobiece, zbyt piękne, jednak coś w jego oczach sprawiało, że był niezaprzeczalnie męski, jak gdyby jednym spojrzeniem mógł zawłaszczyć sobie całe otoczenie. Diabeł był świadomy swojej urody i sposobu, w jaki działała ona na kobiety, niezależnie od tego, czy miały siedemnaście czy siedemdziesiąt lat.
Już z daleka można było zauważyć, że Luka był wstawiony, a może nawet pijany, podobnie jak ciesząca się złą sławą piękność, którą okazała się niemal była żona włoskiego ministra finansów, Mariana.
Czy porzuciła męża dla Luki?
Czy zdawała sobie sprawę, że Luka pozbędzie się jej jak dziecko znudzone nową zabawką?
Sofii prawie zrobiło się jej żal.
Ciche przekleństwo dobiegające z ust Antonia przerwało jej refleksje.
Luka jak zwykle wywołał zamieszanie. Leandro wyciągnął dłoń, by go zatrzymać, jednak jego młodszy brat bez namysłu go odepchnął.
Choć rodzina pobłażliwie podchodziła do jego wyskoków, wyglądało na to, że publiczna kłótnia z kochanką, która była żoną innego mężczyzny, nawet dla nich była zbyt skandaliczna.
– Naprawdę oczekujesz, że wyjdę za człowieka bezwstydnie obnoszącego się z romansem z mężatką? Który kobiety traktuje w kategoriach zakładu, który chce wygrać? – Wspomnienie jej własnego upokorzenia nie dawało jej spokoju. – Który z premedytacją łamie serca? Nie tknęłabym Luki, nawet gdyby był jedynym mężczyzną na tej ziemi.
Antonio powoli odwrócił się w jej stronę. Jedno spojrzenie wystarczyło, by zrozumiała, że jest na przegranej pozycji.
– Czy zdajesz sobie sprawę, że bank jest gotów cofnąć pożyczkę Salwatora? Oraz że nie ma szans, by wyprodukował kolejną partię na czas?
– To nieprawda. Złożył podanie o przedłużenie…
– I mu odmówiono.
Miała pewność, że on za tym stał. Jego bezwzględny wzrok przyprawiał ją o dreszcze. Owszem, Salwator sam doprowadził firmę na skraj bankructwa, jednak to Antonio zadał mu ostateczny cios, sprawiając, że bank nie przyjął jego wniosku. Najwyraźniej Antonio był tak samo zdesperowany jak ona.
– Nawet gdybym miała przystać na twoją skandaliczną propozycję – powiedziała, przerażona myślą o spędzeniu życia w towarzystwie bezmyślnego playboya, który tak ją niegdyś zranił – niby jak miałabym to osiągnąć? Mimo mojej fatalnej sytuacji, nie jestem w stanie zaciągnąć mężczyzny do ołtarza. Tym bardziej Diabła Conti, który myśli wyłącznie o sobie.
Choć Luce daleko było do trzeźwości, jakoś udało mu się wyprowadzić uwieszoną na nim kobietę z tłumu. Nadal było jednak słychać jej chrapliwy śmiech i rozpaczliwe prośby.
Sofia zarumieniła się, gdy dotarł do niej sens włoskiego biadolenia. Zamiast niesmaku poczuła litość. Ta kobieta była zakochana w Luce.
Antonio przeniósł wzrok z Luki. Przepełniała go złość i, ku zdziwieniu Sofii, smutek. Antonio Conti był zdruzgotany zachowaniem wnuka. Dlaczego?
Wziął głęboki oddech, jak gdyby pragnął odsunąć od siebie te emocje.
– To prawda, mojego wnuka niewiele obchodzi. Jego rodzice od dawna nie żyją, a Leandro też przestał zawracać sobie nim głowę. Luka zrobiłby jednak wszystko, by chronić Walentinę. Jest gotów dobić targu z każdym, byle tylko prawda na jej temat nie wyszła na jaw.
Sofia nie wierzyła własnym uszom.
– Prawda na jej temat? To nie w porządku. Nie chcę się w to mieszać.
– Walentina nie jest córką mojego syna. Jest owocem romansu jej matki z kierowcą. Jeśli ktoś się o tym dowie, jej pozycja, a nawet jej małżeństwo z twoim przyjacielem Kairosem legnie w gruzach. Użyj tej wiedzy, by przyszpilić Lukę. Nigdy nie pozwoliłby jej skrzywdzić.
Sofia nie mogła nic z siebie wydusić. Być może byłaby skłonna zaszantażować Diabła Conti, nie chciała jednak wykorzystywać do tego sekretu Walentiny.
– Zbyt dużo niewinnych ludzi jest w to wplątanych. Nie zamierzam krzywdzić kogoś tylko po to, by…
– Ocalić firmę Salwatora? Uchronić matkę i braci przed eksmisją, utratą drogich samochodów i reputacji? A co ty zrobisz w takiej sytuacji? Będziesz się bez słowa przyglądać, jak Salwator wszystko traci?
– Dlaczego ja? Dlaczego nie znajdziesz chętnej kobiety i nie zmusisz go, by ją poślubił?
– Bo twardo stąpasz po ziemi i podejmujesz racjonalne decyzje. Jesteś pozbawiona głupich mrzonek o miłości. Tylko ty pasujesz do Diabła Conti.
Słowa Antonia rozbrzmiewały w myślach Sofii. Tak bardzo żałowała, że tu przyszła. Teraz miała możliwość, by wyciągnąć rodzinę z finansowych tarapatów, jednak wymagało to zaprzedania duszy diabłu…
Antonio z pewnością się mylił, wierząc, że jego arogancki wnuk mógłby przejąć się losem siostry. Mimo to musiała spróbować. Musiała się przekonać, czy istnieje szansa na uniknięcie bankructwa, skoro pojawił się cień nadziei, że jej rodzina nie wyląduje na bruku.
Dotarła do werandy na tyłach willi. Luka stał oparty o ścianę. Miał zamknięte oczy i twarz skierowaną w stronę nieba. Światło księżyca podkreślało imponującą symetrię jego rysów. Wydawał się w nim nieco mniej złowieszczy. Sprawiał wrażenie niemal bezbronnego… i dziwnie samotnego.
Sofia zaczęła zdawać sobie sprawę z reakcji swojego ciała. Wilgotne dłonie. Przyspieszone tętno. Ucisk w brzuchu. Nawet po dziesięciu latach nie potrafiła się przy nim kontrolować.
Musiał ją usłyszeć, bo powoli otworzył oczy. Gdy ją dostrzegł, przez chwilę wyglądał na zdumionego, po czym przybrał swój nonszalancki, do bólu irytujący wyraz twarzy.
– Sofia Rossi, królowa śniegu. – Mimo spożywanego tej nocy alkoholu wymówił te słowa bez zająknięcia. – Zgubiłaś się, cara?
– Nie nazywaj mnie… – Nie, to było zbyt osobiste. Jeśli miała to zrobić, musiała trzymać nerwy na wodzy. Nie zamierzała stać się pośmiewiskiem. Nie tym razem.
Oderwał się od ściany, gdy układała sobie w głowie słowa. Gdy ponownie na niego spojrzała, był już tak blisko, że poczuła jego męski zapach.
– Powiedz, jakim cudem zawędrowałaś do najdalszego zakątka domu? Czyżby biedna owieczka pomyliła kierunki i trafiła prosto w paszczę lwa?
– Niezły z ciebie bajkopisarz.
– Czego chcesz, Sofio? – zapytał niecierpliwie, przecierając dłonią zmęczone oczy.
– Po przedstawieniu na przyjęciu uznałam, że przyda ci się pomoc.
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
– A więc to tak… Prawa Sofia Rossi postanowiła mnie uratować.
– Gdzie twoja kochanka? Mogę poprosić jednego z szoferów, by ją odwiózł.
– Jest w moim łóżku, kompletnie oszołomiona – odparł, nie spuszczając z niej wzroku. – Zdaje się, że ją wykończyłem.
Sofia wyobraziła sobie zlaną potem, długonogą blondynkę w jego pościeli, i zrobiło jej się niedobrze.
Sypialnia Luki – śnieżnobiała pościel, lśniący czarny marmur, czarno-białe obrazy na ścianach… Największy koszmar i najmroczniejsza fantazja w jednym.
– Nie sądzisz, że to za dużo nawet jak na ciebie? Nie mają jeszcze rozwodu, a ty obnosisz się z tą relacją.
– Na tym polega cała frajda, si? Na igraniu z ogniem. Zabawnie jest wpędzać jej męża w jego humorki.
– A po wszystkim po prostu ją zostawisz? – zapytała, przypominając sobie własne odrzucenie. – Jej życie towarzyskie legnie w gruzach, a ty po prostu znajdziesz sobie kolejną of…
Prychnął i zasłonił dłonią jej usta.
– To właśnie sobie powtarzasz, cara? Że byłaś ofiarą? Zdołałaś sobie wmówić, że cię do tego zmusiłem?
Odepchnęła jego dłoń i spojrzała na niego, udając, że jego dotyk nie zrobił na niej wrażenia.
– Nie miałam na myśli, że wykorzystujesz je bez ich… Do cholery, Luka, oboje wiemy, że ją to zniszczy.
– Może Mariana właśnie tego potrzebuje. Może chce, żebym sprowadził ją na złą drogę, bo to jej jedyny ratunek – wymawiał te słowa niemal beztrosko, a mimo to po raz pierwszy w życiu Sofia dostrzegła w nim coś więcej niż tylko urodę. – Nie zrozumiałabyś jej.
– Myślę po prostu…
– Nie obchodzą mnie twoje opinie, więc, per carita, przestań je wyrażać. – Pochylił się w jej stronę. – Dlaczego nagle zaczęłaś tak się mną interesować? Wreszcie zrozumiałaś, że przyda ci się orgazm, który zaspokoi cię na kolejną dekadę?
Czuła się, jakby płomienie trawiły jej skórę. „Tak”, miała ochotę powiedzieć, jakby każda komórka jej ciała składała się na to słowo.
– W życiu nie zawsze chodzi o seks.
– Mówi to kobieta, której najbardziej potrzeba porządnego…
Tym razem ona zasłoniła mu usta. Długie, zwinne palce chwyciły jej delikatny nadgarstek, zostawiając ślad na wrażliwej skórze. Powoli odsunął jej dłoń, jak gdyby rozkoszował się każdą sekundą dotyku.
– Co według ciebie chciałem powiedzieć?
Zacisnęła wargi i wzięła głęboki oddech.
– Chciałabym złożyć ci propozycję korzystną dla obu stron.
– Wszystko, co masz mi do zaoferowania, mogę równie dobrze dostać od innej.
– Nawet mnie nie wysłuchałeś.
– Nie jestem zainteresowany.
– Chcę wziąć z tobą ślub.
Tytuł oryginału: The Unwanted Conti Bride
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Anna Jabłońska
© 2016 by Tara Pammi
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-3561-7
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.