9,99 zł
Amerykanka z Brooklynu Alexis Sharpe spędziła przed laty wakacje w Mediolanie, podczas których przeżyła romans z włoskim biznesmenem Leandrem Contim. Teraz samotnie wychowuje córkę. Wypadek, w którym o mało nie zginęła, uświadamia jej, że musi zapewnić dziecku opiekę, gdyby jej zabrakło. Postanawia odnaleźć ojca małej Izzie. Leandro od czasu ich wspólnej nocy nie miał kontaktu z Alexis i nawet nie wie, że ma dziecko. Alexis jedzie do Włoch. Zjawia się w domu Contich w dniu zaręczyn Leandra…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 160
Tłumaczenie:
Leandro Conti.
Nie sposób było nie usłyszeć tego nazwiska. Wypowiadało je dziesiątki osób zgromadzonych na parkiecie ekskluzywnego nocnego klubu, do którego Alexis Sharpe została wpuszczona tylko dlatego, że przyszła ze swoją nową przyjaciółką Valentiną Conti. Poznała ją podczas podróży do Włoch. Tina uratowała ją przed natarczywością kelnera i od razu się polubiły.
Valentina była zamożną, pełną życia i energii kobietą i różniła się od Alexis tak bardzo, jak Mediolan od Brooklynu. Alexis jednak nie umiała oprzeć się jej urokowi. Różnice między nimi nie stanowiły dla niej problemu, do chwili, w której poznała starszego brata Tiny.
Leandro Conti… Dyrektor generalny Conti Luxury Goods. Włoski magnat finansowy. Dla niej był kimś w rodzaju boga, osobą funkcjonującą w zupełnie innym świecie.
Ona była zwykłą dwudziestoletnią dziewczyną z Brooklynu, w swoim przekonaniu nieciekawą i bardzo przeciętną.
Fakt, że Conti pojawił się w tym klubie, był dość niezwykły. Na jego widok większość bawiących się tu dziewczyn obciągnęła sukienki, odrzuciła do tyłu włosy i wypięła piersi. Wszystkie miały nadzieję przykuć jego uwagę.
Alexis ośmieliła się spojrzeć w jego stronę. Na jego widok poczuła skurcz w okolicy żołądka. Miał na sobie zwykłe dżinsy i czarną koszulę. Stał na brzegu parkietu, wyraźnie szukając kogoś wzrokiem.
Bardzo chciała, by dostrzegł w niej kobietę. Nigdy dotąd nie miała takich myśli i bardzo ją to zaskoczyło.
Była osobą pozbawioną specjalnych talentów, a wakacje w Mediolanie stanowiły rekompensatę za niepowodzenie, jakiego doznała. Nie została przyjęta do pracy w jednej z firm na Manhattanie, do której złożyła podanie. Zdała sobie sprawę, że nie została stworzona do tego, by, jak niektóre z jej koleżanek, robić wielką karierę. Nie pozostało jej nic innego, jak prowadzenie należącego do ojca niewielkiego sklepu ze zdrową żywnością.
Jej matka, kiedy usłyszała o tym wyjeździe, westchnęła zrezygnowana. Zupełnie jakby nie spodziewała się po niej niczego innego.
Małe urozmaicenie przeciętnej, pozbawionej jakichkolwiek atrakcji egzystencji.
Jednak kiedy poznała Leandra Contiego, poczuła nieodpartą chęć, by nie cofnąć się przed wyzwaniem, jakim była znajomość z nim.
Dwa tygodnie temu przyszedł z bratem, Luką, na kolację, na którą zaprosiła ją Valentina. Siedzieli na werandzie nad jeziorem, a wieczorna bryza przyjemnie ich chłodziła. Valentina poczęstowała ich margaritą, ale Alex wypiła tylko łyk.
Leandro usiadł obok i popatrzył na nią uważnie.
– Jak się pani podobają Włochy, panno Sharpe? – spytał z lekkim uśmiechem.
Alex zaniemówiła. W milczeniu przyglądała się Leandrowi, który nie spuszczał z niej oczu. Najdłużej zatrzymał wzrok na jej ustach, co odebrała niemal jak pieszczotę.
– Mam na imię Alex. Dlaczego nie zwracasz się do mnie po imieniu?
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.
Valentina ostrzegała ją przed nim, twierdząc, że jej starszy brat nie jest osobą, którą warto zawracać sobie głowę.
– Dlaczego używasz męskiego imienia? – Omiótł wzrokiem jej szczupłe ciało, ubrane w zwykłą bawełnianą koszulkę, znoszone spodnie i ulubione tenisówki. Choć przez ostatni miesiąc obracała się w towarzystwie Valentiny i jej przyjaciółek, po raz pierwszy pożałowała, że nie jest ubrana w coś bardziej wystrzałowego.
– Wydaje ci się, że skutecznie ukrywasz wszystko, co masz do pokazania? – spytał ją cicho.
Alex nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czy rzeczywiście tak było? Czy rzeczywiście ukrywała się przed światem w obawie, że zostanie odrzucona?
Spojrzała mu w oczy ze śmiałością, o którą sama by siebie nie posądzała.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
– Proszę przyjąć życzliwą radę od brata swojej przyjaciółki, panno Sharpe. Niech pani nie patrzy na mężczyzn w ten sposób. Chyba że jest pani w pełni świadoma broni, jaką pani posiada.
Z tymi słowami wyszedł z pokoju, nie spojrzawszy na nią więcej. Pozostawił ją zakłopotaną, zawstydzoną i wściekłą. Zrozumiała, że wiedział. Domyślił się, że ją zaintrygował. Że ją pociągał.
I odrzucił ją. Stanowczo i bez żadnych wątpliwości.
Nic wtedy nie powiedziała, ponieważ gdy był blisko niej, jej umysł przestawał normalnie pracować.
Podobnie jak teraz.
Patrzyła, jak stoi na parkiecie, przyglądając się poruszającym się w takt jazzowego kawałka parom. Stał blisko niej i miała wrażenie, że przyciąga ją do niego jakaś siła.
Zupełnie, jakby był czarną dziurą, a ona krążącym wokół niej obiektem.
Siłą zmusiła się do tego, by od niego odejść. Nie zamierzała pozwolić, by jakiś arogancki Włoch zepsuł jej wakacje marzeń. Ten wyjazd do Włoch miał być dla niej czymś w rodzaju ucieczki. Chciała zapomnieć o Alex, której nic się nie udawało i która odnosiła w życiu same porażki. Uciec od Alexis będącej jedynie nędznym cieniem swojego genialnego brata Adriana. Dla swoich rodziców była jednym wielkim rozczarowaniem.
Ruszyła na swoich niebotycznych obcasach w stronę drzwi, ale zrobiła to tak gwałtownie, że się potknęła. Omal nie upadła, kiedy czyjeś muskularne ramię objęło ją w pasie.
– Grazie mille – powiedziała, odrywając się od umięśnionego torsu swojego wybawcy.
– Ledwo stoisz na nogach w tych butach. Fakt, że Valentina oferuje za darmo parę butów Contiego, nie znaczy, że powinnaś je nosić.
Dopiero kiedy usłyszała znajmy głos, podniosła głowę. Leandro Conti patrzył na nią z góry. Migające błękitne światło co chwila rozświetlało jego szczupłą twarz i wąskie usta.
– Czyżbyś sugerował, że nie jestem dostatecznie dobra, by nosić wasze designerskie buty?
– Niczego nie sugeruję.
– Straszny z pana dupek, panie Conti.
Leandro objął wzrokiem jej opiętą sukienką figurę. Choć wiedziała, że jej szczupłe ciało w niczym nie przypomina rubensowskich kształtów, pod wpływem tego spojrzenia poczuła się niezwykle kobieco.
– A ty z niezwykłym zacięciem próbujesz udawać dorosłą, co nie wychodzi ci zbyt dobrze.
– A tobie nic do tego! Tylko dzisiaj miałam trzy propozycje od mężczyzn, których tu poznałam. Twoja opinia zupełnie mnie nie interesuje…
Objął ją ciaśniej, ale wyraz jego twarzy się nie zmienił. Zastanawiała się, czy ten uścisk mówi więcej o jego uczuciach do niej niż jego spojrzenie.
– Nie sądziłem, że mierzysz tak nisko.
– Jak widzę, snobizm nie jest twoją jedyną wadą.
– A jakie są inne?
– Arogancja. Cynizm. Bezduszność.
Puścił ją tak nagle, jakby chciał ją od siebie odepchnąć. Jakby jej słowa go zraniły.
Odwróciła się, chcąc odejść, ale jego ręka ponownie ujęła ją pod ramię. Powiedział coś po włosku, czego na szczęście nie zrozumiała.
– Czy powinnaś pić, skoro jesteś pomiędzy obcymi w nieznanym kraju?
Ostry ton jego głosu przywrócił ją do rzeczywistości.
– Wypiłam kieliszek wina. – Rzeczywiście, był tylko jeden, ale ponieważ przez cały dzień prawie nic nie jadła, wino uderzyło jej do głowy. – Choć nie widzę powodu, dla którego miałabym się przed tobą z czegokolwiek tłumaczyć.
Jego ręka, którą obejmował dolną część jej pleców, parzyła jak ogień. Chłopcy, z którymi spotykała się w college’u, byli przy nim jak dzieci. Nie miała doświadczenia w postępowaniu z dorosłymi mężczyznami.
– Daj mi spokój. Nie musisz się mną zajmować jak niańka.
– Widzę właśnie, że jesteś bardzo wyzwolona. Tam w Stanach nikt się tobą nie zajmuje?
– Pytasz, jakbyśmy żyli w szesnastym wieku.
W jego szarych oczach pojawił się błysk rozbawienia.
– Nie sprawiasz na mnie wrażenia bezbronnej sierotki, mam rację?
Roześmiała się, żeby pokryć zmieszanie. Och, jak on wspaniale pachniał. W zapachu jego wody wyraźnie czuła nutę gorzkiej czekolady, którą uwielbiała.
– Naprawdę nie potrafisz powiedzieć nic, co nie byłoby obraźliwe?
– Nie usłyszy pani ode mnie słodkich słówek, panno Sharpe. Ma pani zaledwie osiemnaście lat i jest sama w obcym kraju. Równie dobrze mogłaby pani zawiesić sobie na szyi tabliczkę z napisem „Weź mnie”. Nigdy nie pozwoliłbym Valentinie…
– Mam dwadzieścia lat i nie jestem Valentiną – rzuciła przez zaciśnięte zęby.
Jak mogłaby mu powiedzieć, że od chwili, w której przestąpiła próg domu Contich, była w stanie myśleć tylko o nim? Że sama myśl o powrocie do domu, do szarej, nudnej rzeczywistości przyprawiała ją o dreszcze?
– Valentina i Luca są moimi przyjaciółmi…
– Mylisz się. Intencje mojego brata są zgoła inne. Jeśli tego nie rozumiesz, jesteś głupsza, niż myślałem. Nie powinienem był pozwolić Valentinie przyprowadzić cię do willi.
– Ach, to ze względu na moją osobę unikasz odwiedzania willi?
Nie zamierzała mu zdradzić, że to zauważyła, a on nie zaprzeczył.
– Luca i ja… doskonale się rozumiemy.
Następnego dnia po przyjeździe Luca dwa razy próbował ją objąć, a raz nawet ją pocałował. Jasno dał jej do zrozumienia, że chętnie posunąłby się dalej. Alex odniosła wrażenie, że Luca przespałby się z każdą kobietą, która pojawiłaby się w jego domu. Chodziło mu o przygodę na jedną noc. Nie łudziła się, że jest inaczej. Ona jednak nie miała ochoty na taką przygodę. Nie pociągał jej, choć bez wątpienia był niezwykle atrakcyjnym mężczyzną.
W przeciwieństwie do swojego brata. Leandro jednym spojrzeniem potrafił sprawić, że czuła się, jakby stała przed nim naga. Miała wrażenie, że potrafi czytać w jej myślach, przejrzeć ją, jakby była ze szkła. Nie miała pojęcia, dlaczego tak jest.
– Spałaś z nim już?
Gdyby była gwałtowną osobą, wymierzyłaby mu policzek. Zamiast tego wolno, ale stanowczo odsunęła jego rękę i spojrzała na niego z niesmakiem.
– Czy na tym polega twoja rola? Chodzisz za kobietami, z którymi wiąże się twój brat, i zamykasz im usta okrągłą sumką?
– Nie zamierzałem cię obrazić – powiedział i Alexis mu uwierzyła. Z tonu jego głosu wywnioskowała, że kierowała nim raczej ciekawość niż chęć osądzenia jej.
– W takim razie dlaczego to powiedziałeś?
– Nie znasz Luki tak jak ja. I jesteś…
– Kim jestem, panie Conti? Typową amerykańską panienką? Łatwą i na tyle słabą, że można mnie obrażać, nic o mnie nie wiedząc?
Miała wrażenie, że na jego twarzy przez krótki moment pojawiło się coś na kształt skruchy.
– Luca to pies na kobiety, zwłaszcza takie, jak ty.
– Czyli jakie? – Uniosła pytająco brew.
Leandro westchnął, sprawiając jej tym niemałą satysfakcję.
– Widzę, że chcesz się na mnie zemścić.
– Odkąd tu przyjechałam, traktujesz mnie, jakbym była pyłem pod waszymi ręcznie szytymi butami. Sądzę, że coś mi się należy.
– Jesteś młoda i pełna życia. Bardzo różna od kobiet takich jak Valentina. Jesteś naturalna, a przy tym naiwna i wrażliwa. To czyni cię niezwykle atrakcyjną dla mężczyzn, zwłaszcza takich jak Luca. Dla niego jesteś jak łyk świeżej wody, która, choć na chwilę, może zaspokoić jego nieustające pragnienie. To wystarcza, żeby rozbudzić w mężczyźnie głupi instynkt opiekuńczy.
Alex patrzyła na niego z niedowierzaniem. Do tej pory sądziła, że ktoś taki jak ona nie jest w stanie zwrócić na siebie uwagi mężczyzny takiego jak Leandro.
– Dlaczego głupi?
– Głupi, ponieważ powoli się przekonuję, że, choć sprawiasz wrażenie niewinnej i naiwnej, jesteś bardzo silna.
– Jeśli to mają być przeprosiny, to muszę przyznać, że są niezwykle zawiłe i pokręcone.
Obok nich przeszły dwie kobiety, szepcząc coś do siebie i spoglądając w ich stronę. Alex miała tego dosyć.
Leandro Conti nie był stałym bywalcem nocnych klubów. Był zupełnie inny od swego brata, który niemal wychodził ze skóry, by zostać zauważonym i przykuć uwagę mediów.
Ponieważ Valentina wyszła z klubu już jakiś czas temu, to mogło oznaczać tylko jedno.
– Po co tu dziś przyszedłeś? Doskonale wiem, że nie przepadasz za naszym towarzystwem.
– Widzę, że przeprowadziłaś już dogłębne studium mojej osoby.
Alex zarumieniła się. Wiedziała, że ją przejrzał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest nim zafascynowana.
Leandro ujął ją za łokieć i zaczął zręcznie przeciskać się przez tłum, prowadząc ją do wyjścia.
– Mój dziadek jest przekonany, że postanowiłaś usidlić Lukę, i wysłał mnie, żebym do tego nie dopuścił.
Jej niedowierzanie stopniowo przerodziło się we wściekłość.
– Idź do diabła! – syknęła i wyrwała łokieć z jego uścisku.
Połykając łzy, rzuciła się do najbliższych drzwi. Przeszła przez nie i w jednej chwili znalazła się w innym świecie. Cichy, wyłożony miękkim dywanem korytarz, po obu stronach którego znajdowały się liczne drzwi. Zaklęła pod nosem i odwróciła się, po to tylko, by zderzyć się z szeroką piersią mężczyzny, którego wcale nie chciała w tej chwili oglądać.
– Powiedziałam ci, żebyś mnie zostawił…
– Uspokój się. – Wsunął plastikową kartę w jedne z drzwi i po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, którego jedną ścianę stanowiło ogromne okno. Wyjście dla VIP-ów. Przez okno widzieli bar i parkiet na obu poziomach klubu. W środku znajdowały się wygodne fotele, lodówka i ogromny ekran, który teraz był wyłączony.
– Chyba nie powinniśmy tu być. To pomieszczenie…
– Jestem właścicielem tego klubu, panno Sharpe.
Alex omal nie wybuchnęła śmiechem. No tak, willa nad jeziorem Como, nocny klub w Mediolanie, kolekcja dzieł sztuki – rodzina Contich była z innej planety.
– Naturalnie. Czy twoi ludzie przez cały czas mnie obserwowali?
– Valentina zawsze ma ochronę.
– Powiedziałeś swoim ludziom, żeby przy okazji mieli na oku tę amerykańską łowczynię posagów, tak?
– Chodziło mi o to, żeby cię chronić.
– A kto mnie ochroni przed tobą?
Leandro wzdrygnął się, ale w panującym półmroku Alex tego nie zauważyła.
– Co teraz zamierzasz? Zamkniesz mnie tutaj? Czy raczej zapakujesz do jednego ze swoich samolotów, żeby odesłać na drugi brzeg Atlantyku? – Nie, na to mu nie pozwoli. Nie teraz, kiedy na jego widok miękną jej kolana. – Wiesz, że twój brat jest szybki w te klocki. A co jeśli już się pie…
– Basta! – Zakrył jej dłonią usta, drugą zaś oparł o ścianę za jej głową.
Jego wzrok sprawił, że znieruchomiała. Do tej pory sprawiał wrażenie człowieka zupełnie niewrażliwego na jej bliskość, teraz jednak coś w nim drgnęło.
Poczuła, że ogarnia ją podniecenie.
– Kiedy jestem z Luką, przynajmniej wiem, że miło spędzę czas i nikt nie będzie mnie obrażał.
Jego źrenice rozszerzyły się. W pokoju panował półmrok, byli w nim tylko oni dwoje. Zapach Leandra działał na nią jak narkotyk, a opuszki palców, które wciąż dotykały jej ust, były gorące i miękkie.
– Czy ty w ogóle masz świadomość tego, o co się prosisz? Jesteś na to przygotowana?
Jego słowa zawisły w powietrzu między nimi.
Alex nie zamierzała się teraz wycofać.
– Nie interesuje mnie, ile masz pieniędzy…
Leandro ujął ją za rękę.
– Nie zgadzam się z moim dziadkiem, bella.
– Nie?
– Nie.
– W takim razie po co tu dziś przyszedłeś?
– Luca powiedział mi, że zabrał do domu Tinę, która się wstawiła. Ciebie nie mógł namierzyć. Nie chciałem, żebyś sama plątała się nocą po Mediolanie.
– Mogłeś poprosić kogokolwiek, żeby mnie odprowadził. Nie musiałeś się fatygować osobiście… Mogłeś…
– To, na co liczysz, nigdy się nie zdarzy, Alexis.
– Powiedziałeś do mnie Alexis – zauważyła.
Przechylił głowę na bok i potarł kciukiem jej policzek.
On sam był tym zaskoczony. Jak również tym, co czuł, kiedy jej dotykał.
– Idziemy, pora na ciebie.
Zupełnie, jakby zatrzasnął jej przed nosem drzwi. Nie chodziło mu jedynie o wyjście z klubu. Miał na myśli to, że powinna wyjechać z Włoch. Poczuła, że ogarnia ją panika. Czyżby te wszystkie dni nie miały dla niego żadnego znaczenia?
– Przecież mnie pragniesz – powiedziała.
Leandro gwałtownym ruchem chwycił ją za nadgarstek. Nie pozwolił jej zbliżyć się do siebie.
– To pomyłka.
Alexis wyrwała rękę z jego uścisku i przylgnęła do niego całym ciałem.
Z jego gardła wydobył się zduszony jęk. Alex oparła dłonie na jego piersi i odchyliła głowę do tyłu. Jej twarz była jak zamrożona. Nie zamierzała pozwolić mu wygrać.
Pochyliła się i dotknęła ustami gorącej skóry w rozcięciu dekoltu koszuli.
– Pocałuj mnie tylko jeden raz. Tylko raz pokaż mi, co czujesz.
Zanurzył palce w jej włosach i odchylił głowę do tyłu. Patrzyła mu prosto w oczy i dopiero teraz była w stanie ocenić, co się kryło pod tą maską obojętności.
Znieruchomiała w oczekiwaniu na to, co miało nastąpić.
– Chyba nie wiesz, z kim igrasz.
– Aż tak bardzo jestem od ciebie gorsza?
Potrząsnął głową.
– Jesteś zbyt młoda.
– Jestem wystarczająco dorosła, żeby wiedzieć, czego chcę.
Wysunęła język i polizała go. Leandro objął ją ciaśniej.
– Naprawdę myślisz, że jeden pocałunek mnie usatysfakcjonuje? Myślisz, że jestem jednym z tych chłopców, z którymi chodziłaś na randki, i że pozwolę, żebyś mnie tak zostawiła?
To ostrzeżenie tylko zaostrzyło jej apetyt.
– Możesz się tego nie obawiać, Leandro.
Przycisnęła biodra do jego bioder i od razu poczuła na brzuchu jego podniecenie.
Przytrzymał ją za pośladki, nie pozwalając jej się ruszyć.
– Nie dotknę kobiety, z którą spał mój brat.
– Luca mnie nie interesuje. Tylko raz mnie pocałował.
– Jesteś pierwszą kobietą, z której ust słyszę coś podobnego. – W jego oczach pojawił się dziwny błysk. – Chyba dlatego tak go pociągasz.
Serce waliło jej jak oszalałe, ale postanowiła zaryzykować. Przy nim czuła się bezpieczna i pożądana. Nigdy dotąd nie doświadczyła czegoś podobnego.
– A ciebie?
Stało się tak, jakby mur, który wznosił wokół siebie latami, w jednej chwili się zawalił.
– Kiedy na ciebie patrzę, Alexis, odczuwam pożądanie. Czystą, pierwotną żądzę.
To jej wystarczyło. Uniosła głowę i pocałowała go. Choć nie miała doświadczenia w postępowaniu z mężczyznami, objęła go za szyję i przyciągnęła do siebie.
Jego usta były delikatne i silne jednocześnie. Brama do nieba i wrota do piekieł. Niespiesznie przejechała językiem po dolnej wardze Leandra.
I to wystarczyło. Poddał się. Przycisnął ją do siebie, całując mocno i zdecydowanie.
W jej głowie wybuchły fajerwerki. W tym pocałunku nie było nic z pieszczoty, z uwodzenia. To był zmasowany atak, który nie pozostawiał wątpliwości, dokąd prowadzi. Jego ręce były wszędzie – na jej piersiach, pośladkach, brzuchu. W końcu wsunęły się pod sukienkę.
Alexis drżała. Pragnęła go każdą komórką ciała, wprost umierała z niecierpliwości i pragnienia zjednoczenia. Kiedy oparł ją o ścianę i przykrył jej piersi dłońmi, jęknęła. A kiedy poczuła w sobie długie palce Leandra, popatrzyła mu głęboko w oczy.
Z jękiem oderwała się od ściany, pozwalając, by uczucie gorąca, jakie zrodziło się w dole brzucha, rozlało się po całym ciele.
Przysunął usta do jej ucha i szeptem wyznał, co zamierza z nią zrobić. Poddała się tej chwili, temu mężczyźnie i temu niewiarygodnemu uczuciu, że ktoś jej pragnie.
Tytuł oryginału: The Surprise Conti Child
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Anna Jabłońska
© 2016 by Tara Pammi
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-3547-1
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.