Star Wars. Wielka Republika. Bitwa o Jedhę - Mann George - ebook + książka

Star Wars. Wielka Republika. Bitwa o Jedhę ebook

Mann George

0,0

Opis

PO WYDARZENIACH PRZEDSTAWIONYCH W POWIEŚCI WIELKA REPUBLIKA. KONWERGENCJA, JEDI UDAJĄ SIĘ DO ŚWIĘTEGO MIASTA W SCENARIUSZU SŁUCHOWISKA BITWA O JEDHĘ.

Jedha. Przedwieczne uliczki tego starożytnego świata – odwiedzanego przez wszystkich, ale nienależącego do nikogo – to miejsce, w którym zbiegają się liczne galaktyczne szlaki. Jedi są tu zaledwie jedną z wielu grup czczących Moc i zgłębiających jej tajniki. Od Strażników Whillów, aż po członków Ścieżki Otwartej Dłoni, niezliczone istoty przybywają do Świętego Miasta, aby uczyć się i dzielić w pokoju swoją wiedzą.

Podczas gdy cała Jedha przygotowuje się do Festiwalu Równowagi, galaktyka wciąż boryka się z konfliktem, w który uwikłane są bliźniacze światy Eiram i E’ronoh. Kiedy jednak udaje się udaremnić spisek obliczony na jego rozjątrzenie, Jedi zaczynają żywić nieśmiałą nadzieję na zaprowadzenie trwałego pokoju między planetami. Mistrz Jedi Creighton Sun i rycerka Aida Forte przybywają na Jedhę wraz z delegacjami zwaśnionych stron, aby formalnie zakończyć „wieczną wojnę”. Jedi liczą na to, że atmosfera harmonii, w jakiej współistnieją tu ze sobą liczne odłamy religijne, pozwoli na podpisanie traktatu, będącego dla reszty galaktyki symbolem tego, co można osiągnąć dzięki jedności.

Ale nie wszyscy są zadowoleni z zaangażowania zakonu w tę sprawę, a co więcej – są i tacy, którzy zdecydowanie woleliby, aby do zawarcia pokoju nie doszło. Zaczynają krążyć plotki, że obecność Jedi zwiastuje kłopoty. Nieufność i gniew, tak długo podsycające wieczną wojnę, teraz grożą zakłóceniem harmonii na Jedzie. Kiedy na świętym księżycu dochodzi do zamieszek, wszystko wskazuje na to, że chociaż miał tu nastąpić kres waśni, może stać się wręcz przeciwnie – ten pokojowy świat zostanie w nią uwikłany...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 257

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



CHRONOLOGIA STAR WARS

Dawno, dawno temu w odle­głej galak­tyce….

DRAMATIS PERSONAE

JEDI

Cre­igh­ton Sun: Męż­czy­zna, mistrz Jedi przy­by­wa­jący na Jedhę z misją dyplo­ma­tyczną.

Aida Forte: Kadas’sa’Nikto, rycerka Jedi przy­by­wa­jąca na Jedhę z misją dyplo­ma­tyczną.

Silan­dra Sho: Kobieta, mistrzyni Jedi przy­by­wa­jąca na Jedhę z piel­grzymką.

Gella Nat­tai: Kobieta, rycerka Jedi.

Xinith Tarl: Bithanka, mistrzyni i człon­kini Rady Jedi.

Har’kin: Gran, mistrz Jedi.

Voh­lan: Męż­czy­zna, mistrz Jedi.

B-9H0: Droid pro­to­ko­larny Cre­igh­tona i Aidy.

GT-68: Droid astro­me­cha­niczny Cre­igh­tona i Aidy.

KOŚCIÓŁ MOCY

Keth Cera­path: Męż­czy­zna, adiunkt Kościoła Mocy.

P3-7A: Mający skłon­ność do sar­ka­zmu droid Ketha.

Pre­fekt Saous: Męż­czy­zna, pre­fekt Kościoła Mocy.

STRAŻ­NICY WHIL­LÓW

Mesook: Męż­czy­zna, Straż­nik Whil­lów.

Selik: Iri­doń­ski Zabrak, Straż­nik Whil­lów.

ŚCIEŻKA OTWAR­TEJ DŁONI

Matka: Kobieta, znana rów­nież jako Ele­cia, przy­wód­czyni Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Marda Ro: Eve­renka, Prze­wod­niczka Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Herold: Nauto­la­nin, Herold Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Nad­die: Dziew­czynka, skora do psot Maluczka ze Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Tro­mak: Gran, nie­śmiały Maluczki ze Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Mylas: Duros, docie­kliwy Maluczki ze Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Pela: Togru­tanka, uczen­nica Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Qwerb: Męż­czy­zna, ochro­niarz Matki.

Juk­kyuk: Wookiee, ochro­niarz Matki.

Star­szy Del­win: Weequay, Star­szy Ścieżki Otwar­tej Dłoni.

Ucznio­wie Ścieżki

BAR OŚWIE­CE­NIE

Kra­don: Vil­la­ran­dia­nin, wła­ści­ciel i mena­dżer baru Oświe­ce­nie.

Piralli: Sul­lu­sta­nin, robot­nik por­towy.

Moona: Twi’lekanka, stała bywal­czyni Oświe­ce­nia.

Camille: Glo­ovanka, mało­mówna ochro­niarka Oświe­ce­nia, sio­stra bliź­niaczka Del­phine.

Del­phine: Glo­ovanka, mało­mówna ochro­niarka Oświe­ce­nia, sio­stra bliź­niaczka Camille.

EIRAM

Amba­sa­dorka Cerox: Kobieta, amba­sa­dorka uczest­ni­cząca w kon­fe­ren­cji poko­jo­wej.

Eiram­ska straż: Oso­bi­sta gwar­dia amba­sa­dorki Cerox.

Eiram­ski sier­żant

Eiram­scy żoł­nie­rze

Dro­idy ochro­nia­rze

E’RONOH

Amba­sa­dor Tin­tak: Męż­czy­zna, amba­sa­dor uczest­ni­czący w kon­fe­ren­cji poko­jo­wej.

Młod­szy doradca Linth: Męż­czy­zna, słu­żal­czy asy­stent amba­sa­dora Tin­taka.

E’roniań­ska straż: Oso­bi­sta gwar­dia amba­sa­dora Tin­taka.

E’roniań­ski sier­żant

E’roniań­scy żoł­nie­rze

Piloci stat­ków gór­ni­czych

JEDHA

Mytion: Męż­czy­zna, jeden z Braci Dzie­wią­tych Drzwi.

Inoke: Kel Dor, jeden z Braci Dzie­wią­tych Drzwi.

Baarla: Mour­nish, jeden z Braci Dzie­wią­tych Drzwi.

Tarna Miak: Męż­czy­zna, Czar­no­księż­nik z Tund.

Uliczni han­dla­rze, cywile, uczest­nicy zamie­szek, piel­grzymi, tury­ści, dro­idy

INNI

Mor­ton San Tekka: Męż­czy­zna, media­tor uczest­ni­czący w kon­fe­ren­cji poko­jo­wej, przed­sta­wi­ciel słyn­nego rodu poszu­ki­wa­czy nad­prze­strzen­nych.

Til­son Graf: Męż­czy­zna, podróż­nik, przed­sta­wi­ciel słyn­nego rodu poszu­ki­wa­czy nad­prze­strzen­nych.

Prze­wod­ni­cząca Mel­dan: Pan­to­ranka, przed­sta­wi­cielka Repu­bliki na Jedzie.

WSTĘP

NAR­RA­TOR

Dawno, dawno temu, w odle­głej galak­tyce….

POCZĄ­TEK TEMATU MUZYCZ­NEGO

NAR­RA­TOR

Star Wars. Wielka Repu­blika

Bitwa o Jedhę

Geo­rge Mann

SCENA 1. WN. JEDHA. DRUGA IGLICA. KOMNATA SPOTKAŃ.

NAR­RA­TOR

Czas do roz­po­czę­cia bitwy: zero godzin.

Tło dźwię­kowe: Jeste­śmy w Dru­giej Iglicy na Jedzie – w sta­rej, opusz­czo­nej uprzed­nio świą­tyni, która została nie­dawno prze­bu­do­wana na potrzeby szczytu poko­jo­wego.

Znaj­du­jemy się w dużej sali kon­fe­ren­cyj­nej na niż­szym pozio­mie budynku. W środku obecna jest nie­wielka grupa przed­sta­wi­cieli róż­nych ras, cier­pli­wie cze­ka­ją­cych na roz­po­czę­cie spo­tka­nia.

Z zewnątrz dobie­gają przy­tłu­mione szmery roz­mów, które w miarę roz­woju sytu­acji przy­bie­rają na sile, zwia­stu­jąc rychłe zamieszki…

Ef. dźw.: Til­son Graf, peł­niący funk­cję media­tora, ner­wowo bębni opusz­kami pal­ców w blat pul­pitu.

TIL­SON GRAF

(NER­WOWO) W porządku.

Powin­ni­śmy wkrótce zaczy­nać…

AMBA­SA­DOR TIN­TAK

W rze­czy samej. Miejmy to już za sobą. Z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam na powrót na E’ronoh, aby pomóc w odbu­do­wie – i jestem pewien, że amba­sa­dorka Cerox rów­nież pra­gnie jak naj­szyb­ciej wró­cić do swo­ich ludzi na Eiram…

TIL­SON GRAF

(Z WAHA­NIEM) Hm, tak, amba­sa­do­rze Tin­tak. Gdyby mógł mi pan dać jesz­cze chwilkę…

CRE­IGH­TON SUN

Czy wszystko w porządku, media­to­rze Graf?

TIL­SON GRAF

(Z ROZ­TAR­GNIE­NIEM) Słu­cham? Ach, tak, jasne. Oczy­wi­ście, mistrzu Sun.

(ZBIE­RA­JĄC SIĘ W SOBIE) Wszystko w jak naj­lep­szym porządku. Potrze­buję tylko kilku minut, żeby zebrać myśli. To w końcu donio­sła chwila. Pod­pi­sa­nie tego trak­tatu poko­jo­wego to prze­ło­mowy moment w histo­rii galak­tyki. Eiram i E’ronoh są w sta­nie wojny od ponad pię­ciu lat. A teraz, po zaślu­bi­nach następ­ców tro­nów, oba światy wresz­cie połą­czy pokój. Zebra­li­śmy się tutaj, w Dru­giej Iglicy na histo­rycz­nej pla­ne­cie Jedha, aby…

AMBA­SA­DORKA CEROX

(WCHO­DZĄC MU W SŁOWO) Media­to­rze Graf?

TIL­SON GRAF

(POTUL­NIE) Tak, amba­sa­dorko Cerox?

AMBA­SA­DORKA CEROX

(ZNIE­CIER­PLI­WIONA) Z całym należ­nym sza­cun­kiem, wszy­scy jeste­śmy świa­domi powo­dów, dla któ­rych tu przy­by­li­śmy. Gdy­byś mógł przejść do sedna, zanim…

Ef. dźw.: Głos amba­sa­dorki Cerox zostaje zagłu­szony przez nagłe, gwał­towne odgłosy zamie­szek dobie­ga­jące z zewnątrz.

AMBA­SA­DOR TIN­TAK

(GNIEW­NIE, SFRU­STRO­WANY) Co znowu?

TIL­SON GRAF

Eee…

CRE­IGH­TON

Aido? Co się dzieje na zewnątrz?

AIDA FORTE

Do Iglicy zbliża się tłum, Cre­igh­ton. Oni…

Ef. dźw.: Odgłos roz­bi­ja­nego szkła, gdy do środka wpada rzu­cony przez kogoś kamień. Dobie­ga­jące z zewnątrz okrzyki przy­bie­rają na sile. Tłum jest roz­wście­czony.

AIDA

(WSTRZĄ­ŚNIĘTA) To zamieszki!

CRE­IGH­TON

(ZANIE­PO­KO­JONY) Cof­nąć się, wszy­scy! Z dala od okien!

Ef. dźw.: Gdzieś z głębi budynku dobiega odgłos wystrzału z łuku ener­ge­tycz­nego.

STŁU­MIONY KRZYK (Z OFFU)

Cof­nąć się! Wszy­scy!

Ef. dźw.: Wię­cej huków i szczęku. Zamieszki prze­no­szą się do budynku, ich uczest­nicy są coraz bli­żej. Drzwi do kom­naty spo­tkań się otwie­rają; do środka wpada Mesook, Straż­nik Whil­lów.

MESOOK

(ZROZ­PA­CZONY) To cywile! Wsz­częli zamieszki. Wdzie­rają się do budynku… Nie zdo­łamy ich powstrzy­mać, nie ucie­ka­jąc się do prze­mocy…

Ef. dźw.: Zza jego ple­ców dobie­gają odgłosy bru­tal­nej walki w zwar­ciu. Straż­nicy nie strze­lają do cywi­lów, chyba że są do tego zmu­szeni.

TIL­SON GRAF

(PO CICHU, WYCO­FU­JĄC SIĘ POŚPIESZ­NIE) Ja… eee… myślę, że lepiej będzie, jeśli poszu­kamy jakie­goś bez­piecz­nego schro­nie­nia…

CRE­IGH­TON

(STA­NOW­CZO) Amba­sa­do­ro­wie? Do mnie.

Ef. dźw.: Roz­lega się potężny huk, gdy do środka przez prze­szkloną ścianę pośród desz­czu odłam­ków wpada pojazd repul­so­rowy. Ktoś krzy­czy z bólu, gdy kawa­łek szkła wbija mu się w ciało; po chwili ofiara umiera.

CRE­IGH­TON

Pad­nij!

PRZEJ­ŚCIE DO:

CZĘŚĆ PIERWSZA

PIEL­GRZYM

NAR­RA­TOR

Po latach zacie­kłego kon­fliktu pla­nety Eiram i E’ronoh w końcu, z pomocą Jedi i współ­kanc­le­rza Repu­bliki Orlena Molla, zawarły wstępny pokój. Pod­czas gdy reper­ku­sje ich wojny wciąż odbi­jają się echem po Zewnętrz­nych Rubie­żach – pro­wa­dząc do nie­do­bo­rów żyw­no­ści i paliwa – dele­gaci z obu świa­tów zgo­dzili się ponow­nie spo­tkać na neu­tral­nym tery­to­rium, aby sfi­na­li­zo­wać trak­tat, który zakoń­czy walkę.

Teraz mistrz Jedi CRE­IGH­TON SUN i rycerka AIDA FORTE towa­rzy­szą dele­ga­cjom obu poróż­nio­nych pla­net w podróży na święty księ­życ JEDHA, gdzie zamie­rzają nad­zo­ro­wać pod­pi­sa­nie trak­tatu pod­czas przy­go­to­wań do wiel­kiego Festi­walu Rów­no­wagi, orga­ni­zo­wa­nego w mie­ście przez nowo utwo­rzone Zgro­ma­dze­nie Mocy.

Ale nie wszy­scy na Jedzie są gotowi powi­tać Jedi i ich towa­rzy­szy z otwar­tymi ramio­nami – podob­nie jak nie wszy­scy są sko­rzy do zawar­cia pokoju…

SCENA 2. WN. DRUGA IGLICA. PRZEDPOKÓJ. DZIEŃ.

NAR­RA­TOR

Czas do roz­po­czę­cia bitwy: sie­dem­dzie­siąt dwie godziny.

Tło dźwię­kowe: Znaj­du­jemy się w przed­po­koju Dru­giej Iglicy, w pobliżu miej­sca, w któ­rym prze­by­wają Jedi. Z zewnątrz dobie­gają nikłe odgłosy mia­sta; w oddali sły­chać przy­tłu­mione bicie dzwo­nów.

CRE­IGH­TON

Ni­gdy nie sądzi­łem, że docze­kam dnia, w któ­rym w prze­strzeni powietrz­nej nad Jedhą zawi­sną woj­skowe trans­por­towce. To wydaje się…

(WZDY­CHA) Cóż, nie­wła­ściwe.

Cała nasza praca… Wszyst­kie wysiłki księż­niczki Xiri i księ­cia Phan-tu na rzecz pokoju… a ich światy wciąż wysy­łają statki woj­skowe, mimo iż przy­by­li­śmy tu, aby pod­pi­sać trak­tat poko­jowy.

Ef. dźw.: Odpo­wiedź nie nad­cho­dzi. Przez dłuż­szą chwilę panuje cisza, po któ­rej sły­chać:

CRE­IGH­TON

Aido?

Ef. dźw.: Rycerka Jedi Aida Forte dołą­cza do niego pod oknem. Przy­staje i przez moment w mil­cze­niu kon­tem­pluje widok.

AIDA

Wojna rzuca dłu­gie cie­nie, mistrzu Sun. Być może po wszyst­kich tych latach miesz­kańcy Eirama i E’ronoh mają trud­no­ści z ufa­niem sobie nawza­jem.

CRE­IGH­TON

Przy­pusz­czam, że można się było tego spo­dzie­wać. Starsi człon­ko­wie ary­sto­kra­cji nie­na­wi­dzili się przed wojną przez tyle lat, że ich wza­jemne zaufa­nie… Cóż, w naj­lep­szym razie zostało poważ­nie nad­wą­tlone.

AIDA

Zwłasz­cza że kró­lowa Adrialla pro­du­ko­wała broń bio­lo­giczną nawet po zawie­sze­niu broni.

CRE­IGH­TON

A pomimo faktu, że broń ta została znisz­czona, zaś wojna ofi­cjal­nie dobie­gła końca, na­dal nale­gają na wysła­nie eskorty woj­sko­wej na Jedhę. W ich umy­słach i ser­cach wciąż tlą się strach i żal.

Dzięki niech będą Świa­tłu za nowe poko­le­nie i nadzieję, jaką ze sobą nie­sie.

AIDA

Następcy tro­nów są przy­szło­ścią, Cre­igh­to­nie. Xiri i Phan-tu zjed­no­czą swoje ludy, musimy tylko dać im wię­cej czasu. Kosz­mary prze­szło­ści zostaną wyba­czone – jeśli nie zapo­mniane. A ludzie będą postrze­gać ich zwią­zek jako punkt zwrotny. Moment, w któ­rym pokój osta­tecz­nie zwy­cię­żył nad wojną.

CRE­IGH­TON

(W ZAMY­ŚLE­NIU) Masz rację. Jeste­śmy tak bli­sko…

Koniec z nie­po­trzebną śmier­cią. Koniec z nie­na­wi­ścią. Nowe poko­le­nie popro­wa­dzi stare ku lep­szej przy­szło­ści. Naprawdę w to wie­rzę.

Ef. dźw.: Gdzieś z zewnątrz dobie­gają odgłosy zamie­sza­nia – odle­gły dźwięk pod­nie­sio­nych gło­sów, zbyt daleko, aby zro­zu­mieć poszcze­gólne słowa, ale brzmi to jak zacie­kła kłót­nia mię­dzy kil­koma oso­bami – lub gru­pami osób.

CRE­IGH­TON

Ale widok tych stat­ków nad naszymi gło­wami… Mar­twię się, jak to może zostać ode­brane.

AIDA

Przez kogo?

CRE­IGH­TON

Przez miej­sco­wych. Piel­grzy­mów. Całe to nowe „Zgro­ma­dze­nie Mocy”. Co, jeśli pomy­ślą, że spro­wa­dzi­li­śmy kon­flikt na ich świat?

AIDA

Kon­flikt się skoń­czył. Wszy­scy o tym wie­dzą. Zawie­sze­nie broni trwa od ponad mie­siąca. To święto pokoju.

A obec­ność stat­ków jest tylko na pokaz. Ostat­nia demon­stra­cja siły, zanim trak­tat zosta­nie sfi­na­li­zo­wany i wszy­scy ci woj­skowi stracą posady.

CRE­IGH­TON

Hm, tak, pew­nie masz rację.

AIDA

Wkrótce przy­będą kanc­le­rze i trak­tat nabie­rze mocy praw­nej.

CRE­IGH­TON

Och, a skoro już o tym mowa. Tuż przed naszym przy­by­ciem otrzy­ma­łem wia­do­mość od kanc­le­rza Molla. Wygląda na to, że pomimo nale­gań zarówno jego, jak i kanc­lerz Grey­lark, służby bez­pie­czeń­stwa Repu­bliki posta­wiły na swoim. Kanc­lerz Mollo ma pozo­stać z Xiri i Phan-tu, aby pomóc w odbu­do­wie ich świa­tów, pod­czas gdy kanc­lerz Grey­lark wróci na Coru­scant.

AIDA

Kto więc będzie media­to­rem nad­zo­ru­ją­cym pod­pi­sa­nie trak­tatu?

CRE­IGH­TON

Mor­ton San Tekka.

AIDA

(ZASKO­CZONA) San Tekka?

CRE­IGH­TON

Znasz kanc­le­rza Molla. To poli­tyk z krwi i kości. Kanc­lerz ludu. Uznał, że zamiast ofi­cjela, naj­le­piej wyzna­czyć do tego zada­nia kogoś, kto ma powią­za­nia z pogra­ni­czem. Ponie­waż Eiram i E’ronoh nie są czę­ścią Repu­bliki, chce zacho­wać ostroż­ność, aby nie wyglą­dało na to, że Repu­blika wykra­cza poza swoją rolę neu­tral­nego doradcy. Wnio­skuję, że prze­wod­ni­cząca Mel­dan, sze­fowa komi­tetu nad­zo­ru­ją­cego sprawy Repu­bliki na Jedzie, jest nieco zde­ner­wo­wana tym, że została pomi­nięta, ale decy­zja kanc­le­rza Molla ma sens. W ten spo­sób Repu­blika nie będzie postrze­gana jako nad­mier­nie inge­ru­jąca w sprawy świa­tów nie­bę­dą­cych jej człon­kami.

AIDA

Rozu­miem…

CRE­IGH­TON

Poza tym, to co naj­wy­żej hono­rowa rola. Media­cje nie są tak naprawdę konieczne. Amba­sa­do­ro­wie zostali popro­szeni o zło­że­nie pod­pi­sów w imie­niu następ­ców tro­nów.

Spo­tkamy się z Mor­to­nem San Tekką na wie­czor­nym ban­kie­cie.

AIDA

Jestem pewna, że to słuszna decy­zja. Ale na­dal uwa­żam, że to wielka szkoda, iż Phan-tu i Xiri nie mogli przy­być tu oso­bi­ście.

CRE­IGH­TON

Oboje mają ręce pełne roboty przy nad­zo­ro­wa­niu prac, począw­szy od budowy nowych boi komu­ni­ka­cyj­nych. Tak wiele z nich zostało znisz­czo­nych pod­czas wojny, że łącz­ność z Eira­mem i E’ronoh jest obec­nie nie­mal nie­moż­liwa – i to jesz­cze zanim zaczęła szwan­ko­wać lokalna sieć łącz­no­ści na Jedzie.

(Pauza)

Poza tym, jako nowo­żeńcy zasłu­gują na to, aby móc spę­dzić razem nieco czasu po tym wszyst­kim, przez co prze­szli.

AIDA

(ŚMIEJE SIĘ CIE­PŁO) Nie sądzi­łam, że jesteś roman­ty­kiem, Cre­igh­ton!

CRE­IGH­TON

(ŻAR­TO­BLI­WIE) Każdy z nas ma jakieś ukryte strony, Aido. Nawet taki znu­żony życiem sta­rzec jak ja.

AIDA

Sta­rzec!

CRE­IGH­TON

Cóż, w takim razie po pro­stu znu­żony życiem czło­wiek.

AIDA

Droga była długa, a podróż męcząca. Czy mia­łeś w ogóle nieco czasu dla sie­bie? Aby nacie­szyć się mia­stem, skoro już tu jeste­śmy?

CRE­IGH­TON

Wiesz, że nie. Przy­go­to­wa­nia…

AIDA

(WCHO­DZĄC MU W SŁOWO) …pochło­nęły cię bez reszty. Tak, tak, wiem. Ale jeste­śmy na Jedzie! Powi­nie­neś przy­naj­mniej roz­wa­żyć wizytę w Kybe­ro­wych Lustrach, tro­chę odsap­nąć i poświę­cić kilka chwil na…

Ef. dźw.: Drzwi się otwie­rają i wcho­dzi droid pro­to­ko­larny, prze­ry­wa­jąc Aidzie. To B-9H0.

B-9H0

Tysiąc­krot­nie prze­pra­szam, sza­cowni mistrzo­wie, ale pomy­śla­łem, że chcie­li­by­ście wie­dzieć natych­miast – rycerka Jedi Gella Nat­tai na łączu.

CRE­IGH­TON

(Z ULGĄ) W samą porę. Czy usta­li­li­śmy już, z jakiego powodu szwan­kuje komu­ni­ka­cja w mie­ście?

B-9H0

To naj­praw­do­po­dob­niej efekt burz pia­sko­wych, mistrzu Sun. Ogromne chmury zia­ren pia­sku dostały się do gór­nych warstw atmos­fery i zakłó­cają miej­scowe trans­mi­sje. Nawią­za­nie łącz­no­ści dale­kiego zasięgu jest moż­liwe, ale mimo to pozo­staje utrud­nione…

CRE­IGH­TON

(WCHO­DZĄC MU W SŁOWO) Tak, B-9, oczy­wi­ście. Rozu­miem.

B-9H0

Dosko­nale, sir. W takim razie, gdy­by­ście zechcieli pójść ze mną…

Ef. dźw.: Cre­igh­ton i Aida wycho­dzą za dro­idem z pomiesz­cze­nia.

AIDA

(CICHO, DO CRE­IGH­TONA) Chcę tylko powie­dzieć, żebyś to prze­my­ślał. Dobrze by ci to zro­biło.

CRE­IGH­TON

(CICHO, DO AIDY) Tak zro­bię. Obie­cuję. Tylko… po odpra­wie, dobrze?

PRZEJ­ŚCIE DO:

SCENA 3. WN. DRUGA IGLICA. SALA ODPRAW. CHWILĘ PÓŹNIEJ.

Tło dźwię­kowe: Cichy szum kom­pu­te­rów, prze­ry­wany oka­zjo­nal­nym sygna­łem dźwię­ko­wym.

GT-68

(Z NIE­PO­KO­JEM) Bee-da-doo-waah!

B-9H0

Tak, dzię­kuję, GT-68. Mistrz Sun wie, że sygnał jest słaby.

CRE­IGH­TON

Gdzie…

Ef. dźw.: Holo­pro­jek­tor budzi się do życia pośród szu­mów i trza­sków. Sygnał jest rze­czy­wi­ście słaby, więc słowa Gelli są prze­ry­wane zakłó­ce­niami.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Ach! Jeste­ście.

CRE­IGH­TON

Witaj, Gello. Dobrze cię widzieć.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

I was rów­nież – mistrzu Cre­igh­ton, Aido. To zna­czy, na tyle, na ile pozwala ten kosz­marny sygnał.

CRE­IGH­TON

Cie­szę się, że Rada Jedi zatwier­dziła twoją pety­cję o zosta­nie Poszu­ki­waczką. Jak się z tym czu­jesz?

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Czuję się…

(Pauza, po któ­rej podej­muje, NIECO PEW­NIEJ)

Czuję się dobrze. Po raz pierw­szy czuję się tak, jak­bym naprawdę rozu­miała swoje powo­ła­nie. Idę tam, gdzie pro­wa­dzi mnie Moc. A moja podróż dopiero się zaczyna.

CRE­IGH­TON

Cie­szę się razem z tobą. Naprawdę.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Dzię­kuję, mistrzu Sun.

Ale do rze­czy. Jak tam na Jedzie?

CRE­IGH­TON

Zimno. I piasz­czy­ście.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

(ŚMIEJE SIĘ)

AIDA

Atmos­fera jest dość… napięta, Gello. Zgro­ma­dze­nie przy­go­to­wuje się do Festi­walu Rów­no­wagi i oka­zuje się, że to nieco… kon­tro­wer­syjny pomysł.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Zgro­ma­dze­nie?

CRE­IGH­TON

Nowa, neu­tralna orga­ni­za­cja, powo­łana do życia na Jedzie, mająca zjed­no­czyć wszyst­kie sekty i reli­gie. Wyko­rzy­stują Porę Świa­tła, aby przed­sta­wić swoje zało­że­nia.

AIDA

(PAR­SKA) Bzdura.

To zna­czy, może teo­re­tycz­nie taki mają plan, ale uro­czy­sto­ści o tej porze roku obcho­dzi wiele róż­nych grup, nie tylko Jedi. W sumie to ma sens. Orga­ni­zują imprezę.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Myślę, że wszy­scy będziemy mieli powód do świę­to­wa­nia, kiedy trak­tat poko­jowy zosta­nie w końcu pod­pi­sany.

AIDA

W rze­czy samej. Dziś wie­czo­rem spo­ty­kamy się z amba­sa­do­rami. I Mor­to­nem San Tekką, media­to­rem wyzna­czo­nym przez kanc­le­rza Molla do nad­zo­ro­wa­nia cere­mo­nii.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Pamię­tajmy, że ostat­nim razem, gdy pró­bo­wa­li­śmy czu­wać nad zawar­ciem poro­zu­mie­nia mię­dzy Eira­mem a E’ronoh…

CRE­IGH­TON

…nie poszło zbyt dobrze. Poin­for­mo­wa­łem Aidę pokrótce o tym, co się wyda­rzyło.

AIDA

Wie­lo­krotne próby zama­chów. Tak.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

(ODRO­BINĘ ROZ­GO­RY­CZONA) I zdrada Axela Grey­larka oraz Fer­ro­lów. Jej skutki nie­mal zni­we­czyły wszyst­kie nasze wysiłki.

CRE­IGH­TON

Fer­ro­lów jestem w sta­nie nie­mal zro­zu­mieć. Stary ród z E’ronoh, zbyt ura­żony i zacie­trze­wiony, aby iść na kom­pro­mis i zawrzeć pokój. Ale… Axel Grey­lark? Syn samej kanc­lerz! Nawet teraz trudno w to uwie­rzyć.

(Pauza)

Jak sobie radzisz, Gello? Wiem, że łączyła was więź…

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

To… skom­pli­ko­wane. Myśla­łam, że jest naszym sojusz­ni­kiem, przy­ja­cie­lem.

(Pauza)

Jego zdrada… Ode­bra­łam to bar­dzo oso­bi­ście.

Na­dal nie wiem, dla­czego zro­bił to, co zro­bił.

CRE­IGH­TON

Więc na­dal nie jeste­śmy ani o krok bli­żej zro­zu­mie­nia jego moty­wów?

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Nie. Nie jeste­śmy bli­żej zro­zu­mie­nia cze­go­kol­wiek. Odwie­dzi­łam Axela, zanim został zabrany na pokład trans­por­towca wię­zien­nego, ale upar­cie odma­wiał roz­mowy.

Nie wiem… Pomimo tego, że on i Fer­ro­lo­wie byli odpo­wie­dzialni za sabo­taż i próby zama­chów, na­dal coś mi w tym wszyst­kim nie pasuje. Jak­by­śmy prze­ga­pili coś waż­nego. Wiemy, że była w to zamie­szana jesz­cze jedna osoba, ale jak dotąd nie udało nam się usta­lić, kto dokład­nie. I nie sądzę, żeby­śmy mogli zro­zu­mieć praw­dziwe powody, któ­rymi kie­ro­wał się Axel, dopóki nam się to nie uda.

CRE­IGH­TON

A ty nie masz żad­nych podej­rzeń?

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Mogę wam radzić jedy­nie, żeby­ście byli czujni oraz mieli oczy i uszy otwarte. To smutne, że są istoty, które wola­łyby, aby Eiram i E’ronoh wciąż trwały w sta­nie wojny, ale taka jest prawda. Ist­nieją całe frak­cje, które aktyw­nie dążą do wzno­wie­nia kon­fliktu, pomimo woli następ­ców tronu. Ludzie, któ­rym nie podoba się to, co robią Xiri i Phan-tu, i któ­rzy chcą stor­pe­do­wać ich sta­ra­nia. Podej­rze­wam, że to wła­śnie praw­dziwy powód tego, iż nie ma ich z wami na Jedzie. Ow­szem, odbu­dowa jest konieczna, ale co waż­niej­sze, muszą gasić w zarze­wiu sprze­ciwy frak­cji, pra­gną­cych zni­we­czyć ich wysiłki.

CRE­IGH­TON

Na kon­flik­cie zawsze można się doro­bić, a wielu pozba­wio­nych skru­pu­łów poli­ty­ków chęt­nie nabi­łoby sobie kabzy. Podej­rze­wam, że głosy sprze­ciwu znajdą popar­cie wśród klas rzą­dzą­cych obu świa­tów. Fer­ro­lo­wie nie będą osa­mot­nieni.

AIDA

Tak, ale to jest Jedha. A skoro nowo poślu­bieni dzie­dzice są tak oddani dąże­niom do pokoju, to z pew­no­ścią aku­rat ta sprawa nie powinna nam spę­dzać snu z powiek. Gdy trak­tat zosta­nie pod­pi­sany, wszel­kie pro­te­sty stracą rację bytu.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

Mimo wszystko… bądź­cie ostrożni.

I wiedz­cie, że w razie czego zawsze może­cie na mnie liczyć.

AIDA

Damy ci znać, jak poszło – tak szybko, jak to moż­liwe.

GELLA NAT­TAI (HOLO­GRAM)

W porządku. Dzię­kuję, Aido. I… powo­dze­nia – dla was obojga.

Niech Moc będzie z wami.

Ef. dźw.: Połą­cze­nie dobiega końca.

PRZEJ­ŚCIE DO:

SCENA 4. WN. PROM TRANSPORTOWY. ATMOSFERA JEDHY.

Tło dźwię­kowe: Sły­chać szum sys­temu uzdat­nia­nia powie­trza promu i odgłosy tur­bu­len­cji, gdy jed­nostka wcho­dzi w atmos­ferę Jedhy. Pomruki innych pasa­że­rów.

Ef. dźw.: Gło­śny elek­tro­niczny kurant, poprze­dza­jący komu­ni­kat:

DROID PILOT (PRZEZ GŁO­ŚNIK)

Wcho­dzimy w atmos­ferę Jedhy. Pro­szę przy­go­to­wać się na moż­liwe tur­bu­len­cje.

Powta­rzam: wcho­dzimy w atmos­ferę Jedhy. Pro­szę przy­go­to­wać się na moż­liwe tur­bu­len­cje.

Ef. dźw.: Wstrząsy się nasi­lają. Jeden z pasa­że­rów, męż­czy­zna nazwi­skiem TIL­SON GRAF, wpada na kobietę, SILAN­DRĘ SHO.

SILAN­DRA

(ODCHRZĄ­KUJE LEKKO, ALE BEZ URAZY)

TIL­SON GRAF

Och, naj­moc­niej prze­pra­szam. Nie spo­dzie­wa­łem się…

To zna­czy, nie przy­pusz­cza­łem, że…

(WZDY­CHA) Pro­szę o wyba­cze­nie.

SILAN­DRA

Pro­szę. Tu jest zapa­sowy uchwyt. Mówiono mi, że podej­ście do lądo­wa­nia może być tro­chę… nie­spo­kojne. Zwłasz­cza zwa­żyw­szy na ostat­nie burze pia­skowe. Warto posłu­chać rady dro­ida i mocno się trzy­mać.

TIL­SON GRAF

Dzię­kuję.

Ef. dźw.: Stoją przez chwilę w peł­nej życz­li­wo­ści ciszy, pod­czas gdy sta­tek opada w niż­sze war­stwy atmos­fery – z zewnątrz dobie­gają towa­rzy­szące temu odgłosy. Dud­nie­nie zaczyna się nasi­lać.

TIL­SON GRAF

No to… to twój pierw­szy raz?

Na Jedzie, mam na myśli.

SILAN­DRA

(ROZ­BA­WIONA) Skąd ten pomysł?

TIL­SON GRAF

(ŚMIEJE SIĘ) Wspo­mnia­łaś, że „mówiono ci” o podej­ściu do lądo­wa­nia…

SILAN­DRA

Ach, tak. Fak­tycz­nie tak powie­dzia­łam.

Cóż, tak czy ina­czej – nie, to nie jest moja pierw­sza wizyta w tym miej­scu.

Ale pierw­sza od wielu lat.

TIL­SON GRAF

I… jesteś Jedi? Jak sądzę, przy­by­wa­jącą tu z piel­grzymką pod­czas Pory Świa­tła?

SILAN­DRA

Trafne przy­pusz­cze­nie.

(ŚMIEJE SIĘ) Pew­nie zdra­dziły mnie szaty?

TIL­SON GRAF

No i miecz świetlny u pasa… Cho­ciaż ni­gdy wcze­śniej nie widzia­łem Jedi z tar­czą na ple­cach…

SILAN­DRA

(NON­SZA­LANCKO) Nie. Pew­nie nie.

Jestem Silan­dra. Silan­dra Sho.

TIL­SON GRAF

Til­son Graf.

SILAN­DRA

(ZASKO­CZONA) Graf? Jak ci słynni poszu­ki­wa­cze nad­prze­strzenni?

TIL­SON GRAF

Och. Widzę, że repu­ta­cja mojej rodziny mnie wyprze­dza.

Szkoda.

Tak. Tak, pocho­dzę z tych Gra­fów.

Ef. dźw.: W tle sły­chać coraz bar­dziej nasi­la­jące się odgłosy tur­bu­len­cji i ude­rze­nia tuma­nów pia­sku o kadłub statku.

SILAN­DRA

Wybacz, że zapy­tam, ale dla­czego w takim razie podró­żu­jesz w taki spo­sób, w trze­ciej kla­sie trans­portu publicz­nego? Z pew­no­ścią jedna z naj­bo­gat­szych rodzin poszu­ki­wa­czy w galak­tyce ma mnó­stwo wła­snych stat­ków. Pew­nie całą ich flotę…

TIL­SON GRAF

Och, ależ ow­szem. Ma.

Ale ja, nie­stety, jestem kimś w rodzaju ubo­giego krew­nego, czar­nej owcy, wyklu­czo­nej z klanu za godną poża­ło­wa­nia serię mło­dzień­czych wybry­ków.

SILAN­DRA

Przy­kro mi…

TIL­SON GRAF

Nie­po­trzeb­nie. A w każ­dym razie mi wcale nie jest z tego powodu przy­kro. Bo dzięki temu mogłem uciec od tych wszyst­kich męczą­cych rodzin­nych spo­tkań i obo­wiąz­ków. A poza tym zyska­łem coś w rodzaju nowego początku, mogłem zacząć inne życie.

SILAN­DRA

A więc ty też odby­wasz piel­grzymkę?

TIL­SON GRAF

(ROZ­BA­WIONY) W pew­nym sen­sie. Jestem tu, aby być świad­kiem pod­pi­sa­nia trak­tatu poko­jo­wego mię­dzy Eira­mem a E’ronoh. Można powie­dzieć, że jestem kimś w rodzaju „kolek­cjo­nera” histo­rycz­nych wyda­rzeń. I mam prze­czu­cie, że to będzie naprawdę donio­słe.

SILAN­DRA

Obyś miał rację.

TIL­SON GRAF

(USPO­KA­JA­JĄ­CYM TONEM) Jestem tego pewien.

Ef. dźw.: W tle sły­chać, jak ton sil­ni­ków statku prze­cho­dzi w wysoki wizg. Jeden z nich zaczyna się krztu­sić i dła­wić. Sły­szymy teraz z pełną mocą odgłosy burzy pia­sko­wej, ata­ku­ją­cej wście­kle kadłub jed­nostki. Głosy pozo­sta­łych pasa­że­rów nara­stają wraz z ich pode­ner­wo­wa­niem.

Ef. dźw.: Kolejny elek­tro­niczny kurant.

DROID PILOT (PRZEZ GŁO­ŚNIK)

Pro­szę zacho­wać spo­kój. Obec­nie doświad­czamy eks­tre­mal­nych tur­bu­len­cji, ponie­waż prze­cho­dzimy przez obszar wystę­po­wa­nia tym­cza­so­wych zakłó­ceń atmos­fe­rycz­nych…

TIL­SON GRAF

(NIE­PEW­NIE) To nie brzmi zbyt dobrze…

SILAN­DRA

Jestem pewna, że to nic takiego.

Ef. dźw.: Jeden z sil­ni­ków promu krztusi się moc­niej, zacina i eks­plo­duje, zagłu­sza­jąc słowa Silan­dry. Sta­tek prze­chyla się gwał­tow­nie na bok. Pasa­że­ro­wie zaczy­nają krzy­czeć.

PRZE­RA­ŻENI PASA­ŻE­RO­WIE

(KRZY­CZĄ)

TIL­SON GRAF

(ZANIE­PO­KO­JONY) Prawy sil­nik! Prze­stał dzia­łać!

Ef. dźw.: Prom koły­sze się w podmu­chach nio­są­cego piach wia­tru. Teraz działa już tylko jeden sil­nik.

SILAN­DRA

(KRZY­CZY) Wszy­scy – zacho­wać spo­kój!

Ef. dźw.: Drugi sil­nik zaczyna rzę­zić i potę­pień­czo wyć, gdy i on zapy­cha się pia­skiem.

PRZE­RA­ŻENI PASA­ŻE­RO­WIE

(KRZY­CZĄ)

TIL­SON GRAF

(CORAZ BAR­DZIEJ ZANIE­PO­KO­JONY) A teraz lewy sil­nik…

Ef. dźw.: Kolejny elek­tro­niczny kurant.

DROID PILOT (PRZEZ GŁO­ŚNIK)

Pro­szę zacho­wać spo­kój i przy­trzy­mać się cze­goś.

Powta­rzam: pro­szę zacho­wać spo­kój i przy­trzy­mać się cze­goś.

Ef. dźw.: Drugi sil­nik eks­plo­duje. Prom zaczyna opa­dać ku pla­ne­cie.

PRZE­RA­ŻENI PASA­ŻE­RO­WIE

(WIĘ­CEJ KRZY­KÓW)

TIL­SON GRAF

(SPA­NI­KO­WANY) Roz­bi­jemy się!

SILAN­DRA

(SPO­KOJNA, ZDE­TER­MI­NO­WANA) Nie. Nie, nie roz­bi­jemy się.

(Pauza, po któ­rej podej­muje Z WYSIŁ­KIEM)

Po pro­stu… daj mi… minutę…

Ef. dźw.: Prom zaczyna powoli wyrów­ny­wać lot. Burza na­dal sza­leje, ale sta­tek utrzy­muje sta­bilną pozy­cję, sunąc płyn­nie przez tumany pia­chu.

TIL­SON GRAF

(Z ULGĄ, WYRAŹ­NIE POD WRA­ŻE­NIEM) Co się… Czy to twoja sprawka?

Robisz jedną z tych waszych sztu­czek Jedi, prawda? Powstrzy­mu­jesz prom przed roz­bi­ciem się na powierzchni!

SILAN­DRA

(PRZEZ ZACI­ŚNIĘTE ZĘBY) Wybacz… ale wła­śnie… pró­buję się… sku­pić…

Ef. dźw.: Prom opada niżej, poza zasięg burzy. Pia­sek prze­staje wście­kle bom­bar­do­wać kadłub. Pozo­stali pasa­że­ro­wie powoli zaczy­nają się uspo­ka­jać. Głosy są cich­sze, bar­dziej przy­tłu­mione.

Ef. dźw.: Elek­tro­niczny kurant.

DROID PILOT (PRZEZ GŁO­ŚNIK)

Roz­kła­da­nie pod­wo­zia.

Ef. dźw.: Pod­wo­zie jęczy pod­czas roz­kła­da­nia. Po chwili prom ląduje.

SILAN­DRA

(ODDY­CHA Z ULGĄ) I już.

Ef. dźw.: Wśród pasa­że­rów roz­le­gają się okla­ski i wiwaty.

PASA­ŻE­RO­WIE

(WIWA­TUJĄ)

Ef. dźw.: Elek­tro­niczny kurant.

DROID PILOT (PRZEZ GŁO­ŚNIK)

Witamy na Jedzie.

Ef. dźw.: Właz promu otwiera się z sykiem i pasa­że­ro­wie zaczy­nają prze­ci­skać się do wyj­ścia.

TIL­SON GRAF

To było naprawdę impo­nu­jące.

SILAN­DRA

(ZDY­SZANA) Zacznijmy od tego, że w ogóle nie powinno dojść do sytu­acji, w któ­rej byłoby to konieczne.

TIL­SON GRAF

Dokład­nie tak, jak powie­dzia­łaś: ostat­nio czę­sto docho­dzi tu do burz pia­sko­wych. Mamy wiel­kie szczę­ście, że byłaś na pokła­dzie.

(Pauza, a potem Z NIE­PO­KO­JEM)

Czy wszystko w porządku? Mógł­bym jakoś pomóc?

SILAN­DRA

Nie. Nie, dzięki. Nic mi nie jest. Mam się tu spo­tkać z przy­ja­cie­lem.

TIL­SON GRAF

To był praw­dziwy zaszczyt, móc cię poznać, Silan­dro Sho.

I… dzię­kuję.

SILAN­DRA

Niech Moc będzie z panem, panie Graf.

Ef. dźw.: Oboje wycho­dzą z promu, szybko zni­ka­jąc w gwar­nym tłu­mie, kłę­bią­cym się na lądo­wi­sku.

PRZEJ­ŚCIE DO:

SCENA 5. ZEWN. JEDHA. LĄDOWISKO PROMÓW.

Tło dźwię­kowe: Gwar prze­peł­nio­nego lądo­wi­ska. Odle­głe bicie dzwo­nów. Odgłos kolej­nego promu, który prze­dziera się przez burzę, aby wylą­do­wać.

SILAN­DRA

Mesook!

Czy to naprawdę ty?

Ef. dźw.: Silan­dra idzie śpiesz­nym kro­kiem na spo­tka­nie z Meso­okiem, sta­rym przy­ja­cie­lem i Straż­ni­kiem Whil­lów.

MESOOK

(URA­DO­WANY) Silan­dra Sho!

Ef. dźw.: Padają sobie w obję­cia.

SILAN­DRA

Dobrze cię widzieć! A to…?

MESOOK

Selik – on rów­nież jest Straż­ni­kiem.

SELIK

(CIE­PŁO) Miło mi cię poznać, mistrzyni Sho.

SILAN­DRA

Cie­bie rów­nież, Selik.

MESOOK

A co z tą pada­wanką, o któ­rej tyle sły­sza­łem? Gdzie Rooper?

SILAN­DRA

Wró­ciła na Batuu. Po naszych ostat­nich przy­go­dach na pogra­ni­czu pomy­śla­łam, że nieco spo­koj­nej medy­ta­cji w świą­tyni dobrze jej zrobi.

MESOOK

Wszyst­kim nam by się to przy­dało. Zwłasz­cza po tym lądo­wa­niu.

(POWAŻ­NIE­JĄC) Przez chwilę nie byłem pewien, czy wam się uda…

SILAN­DRA

Mało bra­ko­wało. Burza znisz­czyła sil­niki pod koniec podej­ścia.

SELIK

Naj­wyż­szy czas, żeby zmo­der­ni­zo­wali te rupie­cie, któ­rymi przy­wożą tu piel­grzy­mów. Liczą sobie za trans­port dość, żeby było ich stać na lep­szy sprzęt.

SILAN­DRA

Hmm.

Cóż, naj­waż­niej­sze, że nikomu nic się nie stało, a ja dotar­łam tu w jed­nym kawałku.

Ile to już czasu, Mesook?

MESOOK

(ROZ­BA­WIONY) Sta­now­czo za długo. Tak długo, że stra­ci­łem już rachubę.

SILAN­DRA

Zde­cy­do­wa­nie masz rację. Ale świet­nie wyglą­dasz! A ten łuk ener­ge­tyczny bar­dzo ci pasuje.

MESOOK

(MILE POŁECH­TANY) Prawda?

Nie żebym kie­dy­kol­wiek miał powód, by go użyć. Świą­ty­nia to przy­by­tek pokoju, a Straż­nicy Whil­lów nie mają zbyt wiel­kiej wła­dzy na uli­cach Świę­tego Mia­sta.

SILAN­DRA

(Z NIE­DO­WIE­RZA­NIEM) A więc bywa tu nie­bez­piecz­nie?

MESOOK

(ZE ŚMIE­CHEM) Zdzi­wi­ła­byś się.

SELIK

Musie­li­śmy nawet uzy­skać spe­cjalną dys­pensę, aby dbać o bez­pie­czeń­stwo na kon­fe­ren­cji poko­jo­wej. Kapi­tan wcale nie jest z tego zado­wo­lony.

SILAN­DRA

A wy?

MESOOK

Zmiany są rów­nie potrzebne, co odpo­czy­nek. A przy­naj­mniej tak nam powta­rzają.

I, jak się domy­ślam, wcze­śniej mieli pewne… pro­blemy z ochroną. Cie­szymy się, że możemy ode­grać naszą rolę, choćby naj­mniej­szą, w zapro­wa­dza­niu pokoju w galak­tyce. Prawda, Selik?

SELIK

(ZE ŚMIE­CHEM) W kółko to powta­rzasz.

MESOOK

(CHI­CHO­CZĄC) Mamy się póź­niej spo­tkać z mistrzem Cre­igh­to­nem Sunem, żeby jesz­cze raz omó­wić usta­le­nia.

SILAN­DRA

Z Cre­igh­to­nem? Jest tutaj?

MESOOK

Tak. On i rycerka Jedi Aida Forte są czę­ścią dele­ga­cji wyzna­czo­nej do nad­zo­ro­wa­nia pod­pi­sa­nia trak­tatu.

SILAN­DRA

A już myśla­łam, że to będzie spo­kojna podróż, wypeł­niona cichą kon­tem­pla­cją…

MESOOK

(ZE ŚMIE­CHEM) Będzie na to mnó­stwo czasu. Naj­pierw zabiorę cię na spa­cer.

SELIK

Będę was kryć. Do zoba­cze­nia póź­niej, w świą­tyni.

MESOOK

Dzięki, Selik, dobry z cie­bie chło­pak.

SELIK

Lepiej, żebyś o tym pamię­tał!

Niech Moc będzie z tobą, mistrzyni Sho.

SILAN­DRA

I z tobą rów­nież, Selik.

Ef. dźw.: Selik odcho­dzi. Mesook klasz­cze.

MESOOK

W porządku! Ruszajmy. Chciał­bym ci poka­zać sta­ro­żytny posąg, który stoi na straży mia­sta.

SILAN­DRA

Obrońca! Nie mogę się docze­kać.

Ef. dźw.: Zaczy­nają iść przez tłum, pro­wa­dząc poniż­szą roz­mowę:

MESOOK

Posąg jest jed­nym z naj­star­szych wize­run­ków Jedi w całej galak­tyce. O ile nie naj­star­szym. Wygląda naprawdę impo­nu­jąco. To dla miesz­kań­ców Jedhy sym­bol: straż­nik, zawsze czujny. Przy­po­mnie­nie, że są bez­u­stan­nie chro­nieni.

SILAN­DRA

A czy fak­tycz­nie tak jest? Czy rze­czy­wi­ście zawsze ktoś nad nimi czuwa?

Ef. dźw.: Ich głosy stop­niowo cichną, gdy odcho­dzą.

MESOOK

(ZE ŚMIE­CHEM) Oczy­wi­ście! Mają mnie! I Selika.

SILAN­DRA

(ZE ŚMIE­CHEM) A więc wszystko w porządku. Nic nie może pójść źle tam, gdzie jesteś ty…

PRZEJ­ŚCIE DO:

SCENA 6. ZEWN. ULICE JEDHY. PRZED BAREM OŚWIECENIE.

Tło dźwię­kowe: Gwar zatło­czo­nych ulic. Odle­głe bicie dzwo­nów. Od czasu do czasu nawo­ły­wa­nia sprze­daw­ców zachwa­la­ją­cych swoje towary.

Ef. dźw.: Odgłos zbli­ża­ją­cych się kro­ków. Idą­cemu towa­rzy­szy droid – sły­szymy brzę­cze­nie jego ser­wo­mo­to­rów. Dźwięki cichną, gdy obaj się zatrzy­mują.

KETH

Lepiej tu zacze­kaj, P3. Wiesz, jak nie­któ­rzy bywalcy Oświe­ce­nia reagują, gdy sądzą, że wygła­szasz kaza­nia.

P3-7A

(BRZĘ­CZY Z IRY­TA­CJĄ)

(Krótka pauza, A POTEM)

KETH

(WZDY­CHA) Och, daj spo­kój. Wiesz, co mam na myśli.

P3-7A

Ci, któ­rych wiara jest słaba, zawsze będą pró­bo­wali uspra­wie­dli­wić swoje dzia­ła­nia. Tylko praw­dzi­wie pobożni znają świętą war­tość mil­cze­nia.

KETH

Widzisz? Dokład­nie o tym mówię!

To zaj­mie tylko kilka minut. Tylko… szybki drink na uspo­ko­je­nie ner­wów, dobrze?

P3-7A

Tylko Moc może oce­niać naszą war­tość. Wobec jej chwały wszy­scy jeste­śmy nędz­ni­kami.

Ef. dźw.: Keth zaczyna odcho­dzić, woła­jąc do dro­ida przez ramię.

KETH

(PRZEZ RAMIĘ) To, że pra­cuję dla Kościoła Mocy, nie ozna­cza, że muszę być wzo­rem cnót!

(DRWIĄCO) „Święty Keth Cera­path”!

P3-7A

Musimy ujrzeć samych sie­bie w świe­tle Mocy, aby dowie­dzieć się, kim naprawdę jeste­śmy.

KETH

(ZACZYNA MÓWIĆ, PO CZYM URYWA W PÓŁ SŁOWA) Zaczy­nam żało­wać, że zapła­ci­łem tym Bon­bra­kom, żeby cię napra­wili. Wiesz, że mogę cię oddać w każ­dej chwili, prawda…?

PRZEJ­ŚCIE DO:

SCENA 7. WN. JEDHA. BAR OŚWIECENIE. KONTYNUACJA.

Tło dźwię­kowe: Ogólny gwar baro­wych roz­mów – o tej porze lokal jest zapeł­niony tylko w poło­wie. Sły­chać dźwięki elek­tro­harfy, wygry­wa­ją­cej melo­dię.

Ef. dźw.: Drzwi się otwie­rają i do środka wcho­dzi Keth. Drzwi zamy­kają się za nim.

KRA­DON

Keth! Jak się mie­wasz, mój chłop­cze?

Ef. dźw.: Keth pod­cho­dzi do baru. Sły­chać brzęk szkla­nek, sta­wia­nych na poobi­ja­nej meta­lo­wej powierzchni.

KETH

Cześć, Kra­don. Nalej mi, pro­szę, szkla­neczkę retsy.

KRA­DON

Mmm. O tej porze? Kra­don mar­twi się o cie­bie, Keth.

Ef. dźw.: Szczęk bute­lek, a następ­nie chlu­pot płynu wle­wa­nego do szklanki. Keth pod­nosi ją i wypija łyk.

KETH

(RETSA PALI JAK WHI­SKY) Ciężki dzień, to wszystko.

KRA­DON

Na to wygląda. Jesz­cze raz to samo?

Ef. dźw.: Keth odsta­wia pustą szklankę na bar.

KETH

Dla­czego nie?

Ef. dźw.: Kra­don ponow­nie napeł­nia szklankę.

MOONA

Co cię trapi, młody?

KETH

Cześć, Moona.

To… nic takiego. Wszystko gra. Tak jak mówi­łem, po pro­stu dużo roboty.

Ef. dźw.: W tle sły­chać otwie­ra­jące się ponow­nie drzwi; do środka wcho­dzi kolejny klient.

MOONA

Cóż, pamię­taj tylko – to Oświe­ce­nie. Jedyny bar na Jedzie, gdzie warun­kiem wstępu jest pozo­sta­wie­nie wszyst­kich swo­ich pro­ble­mów za drzwiami.

PIRALLI

I naj­wy­raź­niej swo­ich dro­idów.

Gdyby ta twoja lewi­tu­jąca puszka nie była tak cho­ler­nie świą­to­bliwa, przy­siągł­bym, że ma nie­zdrową skłon­ność do sar­ka­zmu.

Ef. dźw.: Keth nie­mal krztusi się swoim drin­kiem.

KETH

(KASZ­LĄC) Przy­kro mi, Piralli. Daję słowo, że pew­nego dnia ten bla­szak wpę­dzi mnie do grobu.

PIRALLI

Ha! Święte słowa.

Kra­don? Nalej mi nie­bie­skiej mappy.

KRA­DON

Już się robi.

Ef. dźw.: Piralli siada na stołku przy barze.

PIRALLI

No to… co tam sły­chać?

MOONA

Keth ma zły dzień.

PIRALLI

(ODCHRZĄ­KUJE) A my to nie? Kosz­marny dziś ruch, a te wszyst­kie woj­skowe trans­por­towce wiszą tam, jakby nało­żyli na nas jakąś cho­lerną blo­kadę. Tuż nad samą Jedhą.

Im szyb­ciej pod­pi­szą ten trak­tat poko­jowy, tym lepiej.

MOONA

Tak. I ten cały tak zwany Festi­wal Rów­no­wagi, do któ­rego wszy­scy się przy­go­to­wują. Jeśli chce­cie znać moje zda­nie, to zamiast ją cele­bro­wać, tylko ją zabu­rza. A nawet się jesz­cze nie zaczął!

Uli­cami bez­u­stan­nie cią­gną parady i demon­stra­cje reli­gijne – osza­leć od tego można…

Ef. dźw.: Keth odsta­wia szklankę na bar.

KETH

Dzięki, moi mili. Naprawdę pod­nie­śli­ście mnie na duchu.

Ef. dźw.: Wszy­scy na moment milkną. Nie sły­chać nawet brzdą­ka­nia na har­fie. Po chwili wybu­chają śmie­chem.

WSZY­SCY

(ŚMIEJĄ SIĘ)

Ef. dźw.: Piralli kle­pie Ketha po ple­cach. Harfa znów zaczyna grać.

PIRALLI

(WCIĄŻ CHI­CHO­CZĄC) Nie­źle, Keth.

MOONA

Co cię tak wku­rzyło?

KETH

To nic takiego. Po pro­stu… zosta­łem przy­dzie­lony do niań­cze­nia człon­ków kon­fe­ren­cji poko­jo­wej.

KRA­DON

Niań­cze­nia? Masz na myśli coś jak opiekę nad mło­dzi­kami?

KETH

Gorzej.

Jestem głów­nym łącz­ni­kiem mię­dzy Kościo­łem a wyzna­czo­nym przez Repu­blikę media­to­rem, Mor­to­nem San Tekką.

PIRALLI

(SKON­STER­NO­WANY) Ale… to źle?

KETH

Tak!

To zna­czy… nie. Chyba. Ale to… duża odpo­wie­dzial­ność. San Tek­ko­wie…

KRA­DON

…dają sute napiwki. Musisz zabrać go do Oświe­ce­nia na wie­czór roz­rywki i dobrej zabawy!

KETH

Nie jestem pewien, czy przy­był tu głów­nie dla roz­rywki, Kra­don.

Ale być może nie jest to taki zły pomysł…

MOONA

Tak czy ina­czej, myśla­łam, że to Jedi zaj­mują się niań­cze­niem innych? Uwiel­biają tę całą pom­pa­tycz­ność i cere­mo­nie, prawda? Ni­gdy nie sły­sza­łam, żeby z roz­my­słem uni­kali świa­teł jupi­te­rów.

KETH

Jedi nad­zo­rują pod­pi­sa­nie trak­tatu i eskor­tują amba­sa­do­rów z Eirama i E’ronoh, ale to San Tek­ków popro­szono o wyzna­cze­nie spo­śród sie­bie bez­stron­nego media­tora. Kogoś nie­zwią­za­nego z żadną ze stron kon­fliktu.

MOONA

Ale… co to ma wspól­nego z tobą?

KETH

San Tek­ko­wie mają bli­skie powią­za­nia z Kościo­łem Mocy.

PIRALLI

I wła­śnie dla­tego aku­rat ty…

KETH

…mam być na każde jego ski­nie­nie. Od dzi­siej­szego wie­czoru począw­szy.

MOONA

Hm, roz­wią­za­nie masz w zasięgu ręki, nie­praw­daż?

KETH

Czyżby?

MOONA

Pew­nie!

Po pro­stu zostaw go sam na sam na kilka minut z tym twoim dro­idem, a nie będzie chciał mieć z tobą wię­cej nic wspól­nego.

Ef. dźw.: Moona, Piralli i Kra­don śmieją się ser­decz­nie.

KETH

(JĘCZY) Prze­stań­cie. P3 to przed­sta­wi­ciel Kościoła!

MOONA

Ale zda­jesz sobie sprawę z tego, jaki jest straszny, prawda?

KETH

(ZDZI­WIONY) Straszny?

MOONA

Tak, z tymi wszyst­kimi dziw­nymi zło­ce­niami na jego opa­słym lewi­tu­ją­cym kor­pu­sie…

KETH

Wiesz, że daw­niej peł­nił funk­cję dro­ida cere­mo­nial­nego, tak?

MOONA

I te wszyst­kie drga­jące odnóża, jak jakieś kła­piące szczypce…

KETH

Pocho­dzą z sondy zwia­dow­czej i są mu nie­zbędne, żeby mógł poma­gać.

MOONA

Nie wspo­mi­na­jąc o tym upior­nym cze­re­pie, który mu zamon­to­wa­łeś. Wygląda jak czaszka z oczami robala. I tą okropną kratką w miej­scu ust…

KETH

(POIRY­TO­WANY) Dobra już, dobra! Tak, jasne! Łapię. Może fak­tycz­nie wygląda… odro­binę nie­ty­powo. Ale to wszystko, co mieli Bon­bra­ko­wie. A przy­naj­mniej wszystko, na co było mnie stać.

(WZDY­CHA) Ta głowa była kie­dyś czę­ścią dro­ida pro­ce­syj­nego. Bar­dzo cenio­nego modelu pro­to­ko­lar­nego. Wie­cie w ogóle, jak trudno tu o czę­ści, które nie pocho­dzą z kościoła lub któ­rejś ze świą­tyń?

MOONA

Hmm.

PIRALLI

Spójrz praw­dzie w oczy, Keth. Byłoby lepiej, gdy­byś go wyrzu­cił, tak jak zro­biłby to każdy roz­sądny czło­wiek. I tak był prze­zna­czony na złom, zanim go oca­li­łeś.

KETH

Piralli, P3 jest moim przy­ja­cie­lem. A przy­ja­ciel to wciąż przy­ja­ciel, nawet jeśli ma… trudny cha­rak­ter, prawda?

Ef. dźw.: Piralli dopija resztę swo­jego drinka.

KETH

(POIRY­TO­WANY) Prawda?

PIRALLI

Chcę przez to jedy­nie powie­dzieć, że jesteś lep­szym czło­wie­kiem ode mnie.

MOONA

Plus, Piralli nie jest nawet czło­wie­kiem.

Ef. dźw.: Ponow­nie wybu­chają śmie­chem – tym razem śmieje się rów­nież sam Keth.

KETH

Rzecz w tym, że myśla­łem, iż ta kon­fe­ren­cja poko­jowa może być moją szansą…

MOONA

Szansą na co?

KETH

Na zro­bie­nie w końcu cze­goś waż­nego.

To zna­czy – tutaj ni­gdy nic się nie dzieje, tak? A przy­naj­mniej nic, w czym mógł­bym wziąć udział. Chcę tylko odro­biny pod­niety. Cze­goś nowego i… innego – poza zamia­ta­niem pod­łóg i zapa­la­niem świec. Wła­snej histo­rii. Cze­goś, o czym mógł­bym opo­wie­dzieć w miej­scu takim jak to, racząc przy­ja­ciół kil­koma drin­kami.

A zamiast tego…

Cóż, niań­cze­nie ofi­cjeli i zała­twia­nie spraw, pod­czas gdy to innym będą się przy­tra­fiały wszyst­kie te eks­cy­tu­jące rze­czy…

MOONA

(CMOKA) Za bar­dzo się przej­mu­jesz, dzie­ciaku. Komu potrzeba eks­cy­ta­cji? Albo opo­wie­ści?

PIRALLI

(Z PRZE­KĄ­SEM) Tak! Masz nas! I dziw­nego dro­ida! Czego chcieć wię­cej?

MOONA

(ŚMIEJE SIĘ)

KETH

Tak. Tak, chyba macie rację.

Ef. dźw.: Sto­łek Ketha szura o pod­łogę, gdy męż­czy­zna wstaje ze swo­jego miej­sca przy barze.

KETH

Cóż, chyba lepiej już pójdę.

KRA­DON

(POWAŻ­NIE­JĄC) Kra­don wie­rzy, że wszystko będzie dobrze, chłop­cze.

KETH

Dzięki, Kra­don.

KRA­DON

A za drinki należy się osiem­na­ście zuk­keli.

KETH

(ZE ŚMIE­CHEM) Któ­re­goś dnia zapo­mnisz i mi się upie­cze.

Ef. dźw.: Keth rzuca kilka zuk­keli na bar.

KRA­DON

A wów­czas, nie­stety, będziesz miał do czy­nie­nia z sio­strami Twin­kle.

A teraz idź już. Zmy­kaj!

KETH

Idę już, idę!

KRA­DON

(WOŁA W ŚLAD ZA NIM, ROZ­BA­WIONY) I nie zapo­mnij przy­pro­wa­dzić tu San Tekki ze wszyst­kimi jego licz­nymi zuk­ke­lami!

PRZEJ­ŚCIE DO:

SCENA 8. ZEWN. JEDHAŃSKIE TARGOWISKO. ULICA.

Tło dźwię­kowe: Gwarny rynek. Han­dla­rze zachwa­lają swoje towary. Sły­chać odgłosy licz­nych zwie­rząt – szczek­nię­cia, pohu­ki­wa­nia i ćwier­ka­nia. Ogólny zgiełk roz­mów pro­wa­dzo­nych w róż­nych języ­kach, odle­głe dźwięki muzyki. War­kot pojaz­dów.

ZNU­ŻONY HAN­DLARZ (W TLE)

Pie­czone w cało­ści tip-yipy!

Pie­czone tip-yipy!

NATRĘTNY HAN­DLARZ (W TLE)

Przy­pra­wiona ranga! Naj­le­piej przy­pra­wiona ranga na Jedzie!

MESOOK

I oto jeste­śmy. Znowu na jedhań­skim tar­go­wi­sku, po tylu latach!

SILAN­DRA

To… Wszystko wygląda tu ina­czej, niż zapa­mię­ta­łam.

MESOOK

(NIE­PEWNY) Jesteś… roz­cza­ro­wana?

SILAN­DRA

Nie. Wręcz prze­ciw­nie. Jest świet­nie.

Ale wiele się zmie­niło. To cał­kiem, jakby zoba­czyć wszystko nowymi oczami.

MESOOK

Nic nie trwa wiecz­nie. Nawet pustynne pia­ski zmie­niają się, two­rząc kra­jo­braz na nowo.

SILAN­DRA

Tak, i przy­pusz­czam, że doty­czy to rów­nież nas wszyst­kich. Cho­ciaż nie­które rze­czy się nie zmie­niają.

(Pauza, a po chwili ŻAR­TO­BLI­WIE)

Na przy­kład – wciąż masz impo­nu­jącą brodę.

MESOOK

(ZE ŚMIE­CHEM) A ty na­dal nosisz tę starą tar­czę na ple­cach jak jakiś tali­zman.

SILAN­DRA

(ZE ŚMIE­CHEM) Być może wła­śnie tym jest – tali­zma­nem.

Ale kilka razy naprawdę oca­liła mi życie.

MESOOK

I wielu innym, jeśli wie­rzyć opo­wie­ściom.

SILAN­DRA

Opo­wie­ściom! Wie­dzia­łam, że tylko się ze mną dro­czysz.

MESOOK

(ZE ŚMIE­CHEM) Nic podob­nego! Pamię­taj – my, Straż­nicy Whil­lów, jeste­śmy wszech­wie­dzący!

SILAN­DRA

(ZE ŚMIE­CHEM) Dobrze cię znowu widzieć, Mesook.

MESOOK

(Z UDA­WANĄ POWAGĄ) Widzisz? Wie­dzia­łem, że to powiesz!

Ef. dźw.: W tle sły­chać przy­bie­ra­jące na sile odgłosy pro­ce­sji cią­gną­cej przez tar­go­wi­sko i skan­du­ją­cej:

UCZNIO­WIE ŚCIEŻKI (W TLE)

Moc będzie wolna! Moc będzie wolna!

STAR­SZY DEL­WIN (W TLE)

Moc będzie wolna! Wolna od wszel­kich mani­pu­la­cji! Wolna od kaj­dan tych, któ­rzy nagi­nają ją do swo­jej woli!

Moc musi zna­leźć rów­no­wagę. Tylko wtedy będziemy mogli naprawdę zaznać pokoju. Tylko wtedy wszy­scy będziemy wolni!

SILAN­DRA

O, to coś nowego.

Pro­te­stu­jący?

MESOOK

Zacho­waj ostroż­ność, Silan­dro.

SILAN­DRA

(ZDEZ­O­RIEN­TO­WANA) Ostroż­ność…?

Ef. dźw.: Pro­ce­sja jest coraz bli­żej, skan­do­wa­nie przy­biera na sile.

UCZNIO­WIE ŚCIEŻKI

Moc będzie wolna! Moc będzie wolna!

MESOOK

Na Jedzie są istoty, które mają… ambi­wa­lentne uczu­cia wobec Jedi. W naj­lep­szym razie.

SILAN­DRA

Zawsze znajdą się tacy, któ­rzy będą mieli ambi­wa­lentny sto­su­nek do Jedi. To pomaga nam zacho­wać pokorę.

Ef. dźw.: Do Silan­dry i Meso­oka pod­biega dziew­czynka.

NAD­DIE

Pro­szę! Dar dobrej woli!

SILAN­DRA

Dar? Dla mnie? Och, jaki śliczny kwia­tek!

Dzię­kuję! Cudow­nie pach­nie.

NAD­DIE

(CHI­CHO­CZE)

SILAN­DRA

Jak ci na imię, mała?

NAD­DIE

Jestem Nad­die…

Ef. dźw.: Pod­biega star­sza adeptka Ścieżki. To Marda.

MARDA

Nad­die, nie!

Do mnie, natych­miast!

NAD­DIE

(ZDEZ­O­RIEN­TO­WANA) Ale Mardo, ja tylko roz­da­wa­łam kwiaty, tak jak pro­si­łaś…

MARDA

Tak, Nad­die. Wiem. Ale musisz pamię­tać o tym, co ci mówi­łam. Na Jedzie są nie­bez­pieczni ludzie.

Ef. dźw.: Nad­die pociąga nosem. Jest zde­ner­wo­wana i nie bar­dzo wie, co zro­biła źle.

SILAN­DRA

Wszystko w porządku. Ona nie miała złych zamia­rów.

MARDA

(NAPIĘ­TYM GŁO­SEM) Nie, nic nie jest w porządku.

Nad­die, ta kobieta to Jedi!

NAD­DIE

(PŁACZ­LI­WIE) Prze­pra­szam, Mardo!

SILAN­DRA

Myślę, że zaszło jakieś nie­po­ro­zu­mie­nie. Nad­die – dzię­kuję ci za twój dar.

NAD­DIE

(SZLO­CHA)

MARDA

Dosyć tego.

(ŁAGOD­NIEJ, DO NAD­DIE) Chodź, Nad­die. Wra­caj do Star­szego Del­wina i pozo­sta­łych. Wszystko będzie dobrze. Wszystko jest tak, jak chce tego Moc.

Ef. dźw.: Marda i Nad­die zaczy­nają odcho­dzić.

SILAN­DRA

Chwi­leczkę. Gdy­bym mogła z nią poroz­ma­wiać…

MARDA

Powie­dzia­łaś już dość. Nie pozwolę, aby psuł ją ktoś, kto nagina Moc do wła­snej woli.

SILAN­DRA

Ale…

MESOOK

Silan­dro – myślę, że powin­naś pozwo­lić im odejść.

SILAN­DRA

(WZDY­CHA)

Ef. dźw.: Kroki Mardy i Nad­die cichną, gdy obie zni­kają w tłu­mie. W tle znów sły­chać skan­do­wa­nie:

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki