Świat Przeistoczonych. Tom 2: Perła południa - Wasilij Machanienko - ebook + audiobook + książka

Świat Przeistoczonych. Tom 2: Perła południa ebook

Wasilij Machanienko

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Świat Przeistoczonych odmienił Ziemię na zawsze. Ludzkość została podzielona na dwa obozy: na graczy, którzy robią wszystko, by przetrwać, i na żądne zabijania potwory. Wszelkie ziemskie konflikty z przeszłości odeszły w niepamięć – w nowym świecie nie ma już dla nich miejsca. Jeśli chcesz dożyć jutra, musisz współpracować z innymi graczami i wykorzystywać wszystko, co oferuje ci gra.

Mark Dervine, najbardziej wylewelowany gracz z początku rozgrywki, zdaje sobie sprawę, że jego poziom zaawansowania wcale nie jest zaletą. Przeciwnie, to spory problem – Twórcy gry nie po drodze jest z tymi, którzy są za bardzo do przodu. On pragnie tylko jednego – by Ziemianie zniknęli bez śladu i nie przeszkadzali mu w drenowaniu zasobów planety. Któż jednak chciałby poddać się rządom obcej inteligencji? Ludzie zaczęli walczyć. I zwracać się przeciwko grze.

***

Wejdź do niezwykłego hybrydowego świata literatury LitRPG, łączącego to, co najlepsze w książkach i grach. Wasilij Machanienko, autor bestsellerowej serii Droga Szamana, powraca z nowym trójtomowym cyklem Świat Przeistoczonych. „Perła południa” to jego druga część, kontynuacja powieści „Bez prawa do błędu”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 379

Oceny
4,6 (424 oceny)
295
88
28
13
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Zakath

Całkiem niezła

Taki odgrzewany kotlet po drodze szamana, pełen szczęśliwych zbiegów okoliczności. Zero napięcia bo i tak wiadomo, że bohaterowi się „przypadkiem” wszystko uda.
20
erture

Dobrze spędzony czas

Trochę jest tak, że jeśli przeczytałeś jedną książkę tego autora, to przeczytałeś wszystko. Dobre, choć dość przewidywalne czytadło. Mimo pewnej hm, mechaniczności fabuły, bardzo wciąga i słucha się świetnie. Świetnie czytane.
20
legimistrz

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam tą książkę
10
Ruda12321

Dobrze spędzony czas

Interesujące. Sporo momentów których się nie spodziewałem, więc na plus. Przykuwa mnie rozwój bohatera. Natomiast sytuacja z wojskowymi była dość mało opisana jak i rozwinięta. Możliwe że będzie to plus bądź minus zależnie jak autor połączy wątki w przyszłości.
10
HubertZal

Nie oderwiesz się od lektury

Szaman Majdan lepszy ... ale jak się nie ma co się lubi... to się lubi to co się nie lubi :)
10

Popularność




Tytuł oryginału Мир измененных. Книга 2: Жемчужина юга

Copyright © Wasilij Machanienko 2019–2023

This book is published in collaboration with Magic Dome Books

PrzekładMichał Bajorek

Redakcja i korekta Marek Stankiewicz, Magdalena Pazura, Joanna Rozmus

OkładkaPiotr Sokołowski

Liternictwo, skład Tomasz Brzozowski

Konwersja do wersji elektronicznej Aleksandra Pieńkosz

Copyright © for this editionInsignis Media, Kraków 2024Wszelkie prawa zastrzeżone

ISBN pełnej wersji 978-83-68053-43-2

Insignis Media ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 (12) 636 01 [email protected], insignis.pl

facebook.com/Wydawnictwo.Insignis

x.com/insignis_media (@insignis_media)

instagram.com/insignis_media (@insignis_media)

tiktok.com/insignis_media (@insignis_media)

Rozdział 1

Połączenie przychodzące od Wiewiórka Dervine

– No i co, wszystko pojąłeś? W takim razie posłuchaj. Jeśli będziesz grzeczny, to zgodzę się na wymianę twojej dziewczynki na tęczową perłę. I nikt nie ucierpi.

– A nie chcesz jednorożca? Takiego z latającymi w brzuszku motylami i srającego karmelkami? – odpowiedziałem ze złością. Vort zadzwonił do mnie zaledwie dziesięć minut po pierwszym telefonie. Ten czas ciągnął się w nieskończoność.

– Zamknij się! Jeśli chcesz odzyskać siostrę, to przyniesiesz perłę. W wersji przedpremierowej była jedna, więc i tutaj ją znajdziesz. Masz dziewięć dni i dwadzieścia trzy godziny. Jak zdążysz, to Wiewiórka będzie żyć. Jak nie, to zdechnie.

– Wtedy ty też zdechniesz – wycedziłem nienawistnie, po czym z bezsilności wściekle uderzyłem pięścią w ścianę.

– Gówno mnie to obchodzi. Bez perły nie przeżyję dziesięciu dni. A nie zamierzam zdechnąć samotnie. Lepiej żebyś nie wiedział, co zrobię z twoją małą przed śmiercią. Zrozumiałeś, czy potrzebujesz dodatkowej motywacji?

Rozległ się szloch Wiewiórki. Widocznie Vort odwrócił się w jej stronę.

– Kupiłem sobie skaner. Jeśli zaryzykujesz i będziesz próbował mnie znaleźć, Wiewiórka umrze. Jeśli nie znajdziesz perły, Wiewiórka umrze. Jeśli spróbujesz mi jakoś zaszkodzić, Wiewiórka umrze.

– Umieść ją z powrotem w kapsule – zażądałem. – Zniszczona psychika mojej siostry to ostatnia rzecz, której teraz potrzebuję.

– Kapsuła nie działa. Rozwaliłem ją przy otwieraniu.

– To kup nową! Zaraz ci prześlę pieniądze.

– Wreszcie mówisz z sensem! Potrzebuję kilku milionów.

– Kapsuła, Vort. Bez kapsuły nie będzie pieniędzy. Zdobędę dla ciebie Monety, daj mi kilka dni. Ale kapsułę kup od razu.

– To ja decyduję, kto i co będzie robił, jasne? Czekam na Monety i perłę! Inaczej twoja siostra będzie błagała o śmierć.

Na tym „radosnym akcencie” rozmowa się zakończyła. Jeszcze raz walnąłem w ścianę, ale bardziej z bezsilności niż ze złości. Nadal siedziałem pod ziemią, kombinując, jak się stąd wydostać. Nade mną znajdowała się zburzona stacja koncentracji noa – materiału, przez który pewien Władca Gry zaatakował Ziemię. Chcąc zatuszować swoją zbrodnię, rozpylił na naszej planecie nanocząsteczki zmieniające ludzi w przerażających mutantów. Niektórzy oszaleli i przeistoczyli się w potwory, inni zaś zachowali zdrowy umysł i zostali graczami. Mutacja dotknęła jednak wszystkich. Przed chwilą grupa ludzi, których przeszkolenie i sprawność operacyjna przypominały te wojskowych, wysadziła stację, a wraz z nią mojego partnera. Jednak najmniej przyjemną wiadomością był telefon od Vorta, który dostał się do kapsuły mojej siostry i teraz żądał czegoś naprawdę niemożliwego. Jakiejś tęczowej perły. Nie tylko nie miałem pojęcia, gdzie jej szukać, ale nawet nie wiedziałem, co to jest! Mało tego, na wszystko gnojek dał mi tylko dziesięć dni.

Ciesząc się, że w nawyk weszło mi zbieranie wszystkiego do ekwipunku, zacząłem materializować przedmiot za przedmiotem i od razu sprzedawać każdy z nich. Tak się stało z dwiema platformami lewitującymi oraz częściami czwartego poziomu do Transportowca. À propos, trzeba się udać do lokacji, gdzie zniszczyliśmy fermę, bo tam można się zaopatrzyć w części. Średnia cena przedmiotu czwartego poziomu zaczynała się od trzystu tysięcy Monet, platformy zaś schodziły za dwa miliony, dlatego też mimo pięćdziesięcioprocentowej prowizji udało mi się uzyskać cztery i pół miliona. Od razu wysłałem trzysta tysięcy na telefon Wiewiórki. Niech Vort myśli, że więcej nie mam.

Nie zamierzałem się uganiać za żadną tajemniczą perłą. Vort nie mógł kupić skanera, który byłby w stanie mnie wykryć. Sporo wiedział o grze w telefonie, ale nie miał najmniejszego pojęcia, co tu się dzieje naprawdę i jak szybko wszystko się zmienia. Tak więc od razu po tym, jak Olsen przyjął wykonane zadanie i wypłacił mi nagrodę, ruszyłem do miasta. Nadszedł czas, by uratować Wiewiórkę przed tym gnojkiem.

Zacząłem torować drogę do góry, pomagając sobie rękoma i nogami. Na początku nie miałem z tym problemów, ale im byłem bliżej powierzchni, tym ziemia robiła się twardsza. Doszło do tego, że musiałem przebijać się przez warstwy czegoś, co przypominało ceramikę – temperatura wybuchu była tak wysoka, że czarnoziem się stopił. Nie kombinowałem i po prostu przebiłem dziurę na wylot, aktywnie wykorzystując do tego Kieł. Dla tego noża nie istnieją chyba żadne przeszkody.

Trochę stopionego żelastwa i ogromny lej – to wszystko, co zostało ze stacji noa. Ocalała jedynie płyta, która zakrywała szyb, czym uratowała mi życie. Gdyby nie ona, spłonąłbym. I żaden Ulbaron by mi nie pomógł. Nakierowałem Raptora na okolicę, by zrobić zdjęcie, i westchnąłem. Pusto. Wokół kopuły siłowej kiedyś znajdowała się ogromna grupa potworów, ale po nalocie został z nich tylko popiół. A popiołu gra nie wymieniała na Monety.

Nigdy nie lubiłem biegać, tym razem jednak nie miałem wyboru. Zarzuciłem na plecy Jaskółkę, karabin imienny Grusta, i utrzymując dobre tempo, udałem się do sąsiedniej lokacji. To w niej znajdował się łup, a ja nie zamierzałem go nikomu oddawać. Wystarczyło, że odbiegłem na pewną odległość od stacji, a zacząłem natrafiać na trupy potworów. Mnóstwo trupów. Zanim Grust ukrył się pod kopułą ochronną stacji, udało mu się mocno przerzedzić ich szeregi. Ustawiłem w Raptorze tryb automatycznego fotografowania i biegłem dalej, co jakiś czas zatrzymując się, by zebrać łup. Raptor podświetlał przedmioty z gry i uporczywie migał, namawiając, bym się pochylił i podniósł kolejny. Mimo wszystko zabijanie Czempionów przynosiło jakieś korzyści. Straciłem wiele czasu na tę przebieżkę, ale było warto.

Zrobiłeś pierwsze zdjęcie 368 martwych zaawansowanych potworów. Otrzymujesz 11 040 Monet. Zrobiłeś pierwsze zdjęcie 325 martwych Czempionów. Otrzymujesz 585 000 Monet. Zrobiłeś pierwsze zdjęcie martwej istoty z poziomu Larwy. Otrzymujesz 120 000 Monet.

Potworów podstawowych nie widziałem, znalazło się za to mnóstwo Czempionów. Myślę, że Grust celowo polował właśnie na nie, nie zwracając zbytniej uwagi na całą resztę. Średnio z co piątego Czempiona udawało się zdjąć jakiś przedmiot z gry, na przykład modyfikator czwartego poziomu do broni lub pancerza w cenie zaczynającej się od trzystu tysięcy za sztukę. Po tym, jak rozmontowałem Transportowiec i sprzedałem wszystkie zdobycze, gra przelała na moje konto jedenaście i pół miliona Monet. Uwzględniając moje saldo, znajdowało się na nim teraz łącznie szesnaście milionów czterysta tysięcy. Nigdy jeszcze nie miałem tyle pieniędzy. To musiała być naprawdę niezła bitwa. W dodatku zyskowna. Grust jakby przeczuwał, że nie wolno dopuścić Czempionów do kopuły. Kiedy uda mi się go przywrócić, podziękuję mu.

Olchówka była oddalona od tego miejsca o jakieś trzydzieści kilometrów, zacząłem więc rozglądać się za samochodem. Na drogach pozostało ich pełno – kiedy rozpoczęło się przeistaczanie, wiele osób przebywało poza domem. Trzy tygodnie przestoju w żaden sposób nie wpłynęły na te pojazdy. Szabrowników nie było, bo albo sami stali się potworami, albo zostali pożarci. Przeistoczonych nasze środki transportu interesowały w niewielkim stopniu, co najwyżej jako konserwy wypełnione odżywczą materią, czyli schowanymi w nich ludźmi. Widziałem już kilka rozmontowanych samochodów. W Świecie Przeistoczonych, tej cholernej grze, ukrywanie się jest kategorycznie zabronione. Walcz albo uciekaj. Nie ma innej opcji.

Silnik ciężarówki ryknął jak jeleń szukający samicy, ale nie przeszkadzało mi to. W naszej strefie nie było już potworów. Minimalna jednostka obszaru gry nazywała się „lokacją” – to niewielki kwadrat o boku pięćdziesięciu kilometrów. Każda lokacja miała swoją Larwę, czyli najbardziej zaawansowanego bossa, który odpowiadał za zaopatrywanie Generała w pożywienie. Generał zarządzał heksagonem – ogromnym sześciokątem szerokim na tysiąc kilometrów. Na Ziemi znajdowało się łącznie sto czterdzieści dziewięć heksagonów i jedynie w dziesięciu z nich byli jeszcze ludzie. W pozostałych panowały potwory i pół miliarda graczy, którzy trafili na Ziemię wraz z grą. Tak wyglądała nieskomplikowana hierarchia w narzuconej Ziemianom rozgrywce. Nikt nas specjalnie nie pytał, czy tego chcemy, czy nie. Po prostu postawiono nas przed faktem dokonanym. A teraz ja, niegdyś zwykły student, byłem najbardziej zaawansowanym graczem na planecie. Trzysta piętnasty poziom brzmiał oczywiście imponująco, ale nie dawał żadnych korzyści, z wyjątkiem zbędnej popularności. Wręcz przeciwnie – gra mogła wysłać za mną swoje „potomstwo”, żeby utemperować moją nadgorliwość.

Przede mną rozpościerała się Olchówka. Aż przystanąłem, ze zdziwieniem patrząc na miasto. Całkiem niedawno przypominało prawdziwą twierdzę z wysokimi kamiennymi murami, kamiennymi domostwami, wieżami obronnymi i strażą. Wszystko na najwyższym poziomie, by zapewniać długotrwałą obronę. Teraz moim oczom ukazało się miasteczko przypominające ogród. Żadnych murów, szerokie ulice z wysokimi, zielonymi drzewami. Piękne domy, a każdy zbudowany według unikatowego projektu. Wszystko było jasne i czyste, jakby dopiero co zrobiono tu generalne porządki. Uznałem, że nie wypada psuć tego obrazka, wjeżdżając w to miejsce brudną ciężarówką, więc wysiadłem z pojazdu i końcówkę drogi pokonałem na piechotę, rozkoszując się widokiem stawów z idealnie błękitną wodą i karłowatych, srebrnych świerków rozmieszczonych w dziwacznej kaskadowej kompozycji.

– Witam w Olchówce, graczu Marku Dervine. – Przy wejściu do wsi powitał mnie osobiście Olsen, sołtys tego pięknego miejsca. Nie był on graczem w dosłownym rozumieniu tego słowa, ale NPC-em z określoną funkcją, częścią gry, kimś, kto miał zapewnić działanie Strefy Bezpiecznej. O ile wcześniej jego ubranie wyglądało oficjalnie i surowo, o tyle teraz był on odziany w całkiem zwyczajne spodnie i kolorową koszulę. Jedynie śnieżnobiały uśmiech na kudłatej twarzy przypominał, że to stary Olsen. Należał do rasy Szurwanów – włochatych istot podobnych do ludzi.

– Wywiązałeś się w całości ze swojej części umowy. Mogę powiedzieć, że zrobiłeś nawet więcej: cztery jednocześnie oczyszczone z potworów lokacje pozwoliły mi awansować na kolejny poziom. Wygląda na to, że zasłużyłeś na nagrodę.

Kilku służących przytaszczyło ogromny drewniany kufer okuty metalowymi płytami. Z takich skrzyń niegdyś korzystali piraci.

– Zdaję sobie sprawę z twoich ograniczeń. Nie możesz używać niczego poza przedmiotami imiennymi. Mało kto potrafi przetrwać w takich warunkach, a ty nie dość, że robisz to z powodzeniem, to jeszcze potrafisz zaatakować. Ciekawe i dość intrygujące, ale mimo to nie jesteś mobilny. Chcę ci pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Możliwe, że to właśnie tego ci teraz brakuje. Ten przedmiot należał do Dziewiątego, weź go. Kiepski był z niego rzemieślnik, ale przecież ty stworzyłeś sobie Kieł. Pewnie z tym też sobie poradzisz.

Słudzy otworzyli wieko kufra i ujrzałem szczątki plecaka odrzutowego. Posiadał kilka dysz do bocznego i pionowego sterowania oraz parę nakładek na ręce i nogi. Właściwie był to jakby prototyp kostiumu Iron Mana z komiksów, odtworzony w tym dość dziwacznym projekcie. Nakierowałem na niego Raptora, który wyświetlił standardowy komunikat: „Urządzenie zepsute. Wymaga naprawy”. Tym razem jednak komunikat zawierał coś więcej:

Wymagany poziom Umiejętności Naprawa mechanizmów: 60.

Cokolwiek to było, wyglądało ciekawie, dlatego też wyciągnąłem sprzęt ze skrzyni. Tak, koniecznie należało się tym zająć.

– Świetnie. Cieszę się, że wynagrodzenie przypadło ci do gustu. – Olsen z zadowoleniem zatarł ręce i odprawił służących. – Co powiesz na to, żeby wykonać dla mnie jeszcze kilka zleceń?

– Nie teraz. Muszę jechać do miasta.

– Rozumiem, że chodzi o twoją siostrę? – spytał sołtys Olchówki, nie ustępując.

– Wiesz coś o niej?

– Nie mam zbyt wielu informacji. Brakło jej szczęścia. Gracz Vort przeżył i udało mu się włamać do modułu bezpieczeństwa. Co prawda teraz Wiewiórka Dervine znowu jest w module, ale właściwie niczego to nie zmienia, bo i tak steruje nim Vort.

Zrobiło mi się nieco lżej na duszy. Moje żądanie zostało spełnione i Wiewiórka nie znajdowała się już bezpośrednio przy tym gnojku.

– Wiadomo, że głębokość, na której przebywają, wynosi pięćdziesiąt metrów. Nie znam jednak dokładnych współrzędnych. Jeśli udasz się do miasta, będziesz musiał obejść je wzdłuż i wszerz, żeby odnaleźć siostrę.

– Nie widzę problemu. – Wzruszyłem ramionami. – Zajmie mi to jakieś trzy dni, może cztery, nie więcej.

– O ile nikt nie będzie przeszkadzać. Radioaktywne ruiny, w które zamieniło się miasto, stały się domeną Trzeciego i Drugiego, kolejnych potomków Generała. Gdy tylko wejdziesz do tej lokacji, rozpocznie się polowanie i nie mogę zagwarantować, że będziesz w stanie uciec. Szanse są nawet mniejsze niż podczas spotkania z Dziewiątym.

– Więc co, proponujesz, żebym się poddał i nic nie robił? Mam czekać, aż ten gnój zabije moją siostrę?

– Cieszę się, że sam doszedłeś do tego wniosku. Siostra czyni cię słabym, Marku Dervine. To ona hamuje twój rozwój, a Vort będzie ciągle wyciskał z ciebie Monety. Zapomnij o niej, pracuj dla mnie, a staniesz się silniejszy. Wtedy uda ci się przetrwać.

– Pozwól, że sam zadecyduję, co mam robić – odpowiedziałem ze złością. Bezduszny przedstawiciel gry posługiwał się obcą ludziom logiką.

– Vort umrze za mniej niż dziesięć dni. Twoja siostra pozostanie w module bezpieczeństwa i jeszcze długo nic jej nie zagrozi – przekonywał Olsen.

– Na co umrze?

– Przeżył dzięki zestawom regeneracyjnym, które kupował za pieniądze twojej siostry. Jednak pod ziemią poziom promieniowania jest zbyt wysoki. Nadużywając regeneracji ze strzykawek, Vort wyzwolił niekontrolowaną mutację. Gra nie radzi już sobie z jego regeneracją i postanowiła go zlikwidować. Vort został o tym ostrzeżony i ma zamknąć wszystkie swoje sprawy. Nie może zatrzymać mutacji, ten proces już się rozpoczął. Nie da się go odwrócić.

– Zabije Wiewiórkę, nim sam umrze. Chuj z potomkami generała, muszę go powstrzymać. Co to jest tęczowa perła?

Olsen zamarł. Odniosłem wręcz wrażenie, że się zawiesił, tak puste stało się jego spojrzenie. Ale nie, kontaktował się z grą i jednocześnie był ze mną.

– To przedmiot, który może pomóc Vortowi. – NPC w końcu wrócił do rozmowy. – Tak, zdecydowanie może mu pomóc. Perła resetuje gracza, przywraca go do takiego stanu, w jakim wchodził do gry. Przynieś ją, Marku Dervine, a cię wynagrodzę.

– Ty też? – odparłem, wzdychając ciężko. – A na co ci ona? Nie jesteś przecież graczem.

– Perła resetuje nie tylko graczy, ale też NPC-ów. Powiem inaczej: nie resetuje, a zamienia bieżące Atrybuty w darmowe punkty. Możesz skorygować wszystkie swoje parametry, usuwając te niepotrzebne i koncentrując się na niezbędnych. To bardzo cenny przedmiot. Wiele za niego otrzymasz. Dostarcz mi go.

– Nawet gdybym chciał, a nie chcę, to nie wiem, gdzie jest perła, ani nawet jak ona wygląda!

– Pomogę ci, jeśli się zgodzisz dla mnie pracować. Wiem, gdzie można jej szukać. Będziesz musiał wyruszyć na południe. Do samego morza, na granicę heksagonu. Perła jest właśnie tam, niedaleko stacji koncentracji noa.

– Brzmi kusząco, ale teraz mało mnie to obchodzi. Muszę wyciągnąć siostrę. Żegnaj, Olsenie. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.

– Nie pozostawiasz mi wyboru, Marku Dervine. Jeśli masz problem z siostrą, to znaczy, że ten problem trzeba usunąć. Poinformuję Trzeciego i Drugiego, że jest gdzieś w mieście, nie będziesz musiał już się o nią martwić. Żadnej niepotrzebnej dekoncentracji. Nie ma siostry, nie ma problemu, a ty zajmiesz się przyszłością.

Walkiria wsunęła się w moją dłoń, ale nie strzeliłem. Nie dlatego, że się rozmyśliłem albo polubiłem Olsena, o nie. Zero procent obrażeń dobitnie wskazywało, że pistolet dwunastego poziomu nie jest w stanie uszkodzić tego drania! To jednak nie powstrzymało mnie przed wbiciem Kła w jego klatkę piersiową. Oczywiście bez rezultatu…

– Nie zrobisz tego, Olsen! – ryknąłem.

– Zajmij się więc tym, czego się od ciebie wymaga – odpowiedział, jakby nic się nie stało. – Drugi i Trzeci potrzebują kilku godzin, żeby znaleźć ukrywających się graczy. Z ich możliwościami to nie jest trudne. Vort dał ci dziesięć dni, ja zaś daję ci siedem. Jeśli w tym czasie nie przyniesiesz mi perły albo zaczniesz węszyć w mieście, poinformuję potomków Generała o twojej siostrze. Współpracuję tylko z silnymi, Marku Dervine, ale dopóki twoja siostra tkwi pod ziemią, ty taki nie będziesz. Jesteś słaby. A mnie to nie urządza. Musisz zadecydować o swoim losie.

– Nie możesz mi pomóc na odległość? Zablokować Vorta?

– Gra nie daje takiej możliwości. Mogłem wpływać na Wiewiórkę dzięki waszemu pokrewieństwu i ze względu na stan, w jakim się znajdowała. O ile wiem, nie jesteś krewnym Vorta. Muszę wiedzieć, co postanowiłeś. Wyruszysz po perłę czy po siostrę?

– Wiesz, Olsen, znajdę sposób, żeby cię zniszczyć. – Gniew zniknął, została jedynie chłodna determinacja. – Zrobię wszystko, żebyś nie zobaczył kolejnej wersji gry. Żebyś już w ogóle nie zobaczył gry!

– Przemawiają przez ciebie emocje. Zwykle sprawiają, że ludzie stają się silniejsi, ale tobie jedynie przyćmiewają zdrowy rozsądek. To jest nie do zaakceptowania, Marku Dervine. Jak brzmi twoja odpowiedź?

– Znajdę tę cholerną perłę.

– Nie oczekiwałem niczego innego. Rozwiąż problem transportu. Do stacji koncentracji noa jest jakieś osiemset kilometrów. Nie zdążysz.

– A ty mi, oczywiście, nie pomożesz? – zapytałem, nie kryjąc drwiny. Olsen nie potrafił jednak rozpoznać sarkazmu.

– I tak otrzymałeś już więcej pomocy, niż powinieneś. Masz przedmiot, więc zajmij się nim. Muszę cię ostrzec. Gdy tylko przyjmiesz zadanie, Władca dowie się o tym. Takich rzeczy nie da się przed nim ukryć. Wyda polecenie odnalezienia perły Generałowi, a ten wyśle za tobą Ósmego, a może nawet Ósmego z Siódmym. Moim zdaniem nie wyznaczy całej trójki, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Trzeci i Drugi są w mieście częstymi gośćmi. Zaplanuj swoje działania zgodnie z tymi informacjami. Przypuszczam, że musisz się przygotować. Olchówka jest do twojej dyspozycji. Doprowadź się do porządku przed drogą. Śmierdzisz. To może cię zdemaskować. Przyjdź do mnie, gdy już będziesz gotów. Powiem ci, gdzie szukać perły.

Rada sołtysa Olchówki była naprawdę sensowna. Po kąpieli i zmianie bielizny poczułem się jak nowo narodzony. Rozsiadłem się w jednym z laboratoriów i zająłem własnym rozwojem. Doprowadzenie Naprawy mechanizmów do sześćdziesiątego poziomu kosztowało mnie osiemdziesiąt strzykawek, i to tylko dlatego, że wcześniejszy poziom Umiejętności wynosił czterdzieści. Nieprzyjemna sprawa z tym podnoszeniem statystyk. Do czterdziestego poziomu wszystko idzie pięknie i równo, jeden za jeden, ale potem zaczyna się jakieś szaleństwo. Od poziomu czterdziestego do pięćdziesiątego proporcje wynoszą trzy do jednego – trzy punkty na jeden poziom parametru. Od pięćdziesiątego do sześćdziesiątego już pięć do jednego, a od sześćdziesiątego do siedemdziesiątego – siedem do jednego. Specjalnie to sprawdziłem: żeby podnieść poziom z siedemdziesiątego na osiemdziesiąty, potrzebowałem dziewięćdziesięciu zastrzyków. To naprawdę dużo, ale nic się nie da z tym zrobić. Poczekałem, aż aktualizacja zostanie przetrawiona, położyłem rękę na uszkodzonym ekwipunku i…

Niezbędny jest przedmiot do integracji.

O, proszę! Zerknąłem na Raptora – na jego ekranie zaczęły się pojawiać różne warianty proponowane przez system. Wszystkie jednak były oznaczone jako „zablokowane”. Ustawiłem filtr „dostępne do użytku” i zobaczyłem tylko jeden wynik: Ulbarona. Wbrew mojej woli na twarzy pojawił mi się lekki uśmiech. Oczywiście! Jeśli miałem się zmienić w Iron Mana, musiałem mieć zmodernizowany kombinezon…

Nadaj nazwę.

– Ulbaron. – Po co zmieniać coś, co działa.

Nazwa zaakceptowana.Naprawa, modernizacja i integracja przedmiotu zakończone powodzeniem. Jesteś pierwszym graczem Ziemi, któremu udało się zmodyfikować przedmiot imienny. Poziom +5 (320). Otrzymujesz 5 punktów Atrybutów do wykorzystania.

Z zainteresowaniem popatrzyłem na swój nowy pancerz. Był grubszy, szczelniejszy i jakby bardziej wyrafinowany. Nie miał dysz. Za start i lądowanie odpowiadały, podobnie jak w Marku-2, niewielkie pierścienie siłowe pełniące funkcję elektromagnesów. Nie było też plecaka, chociaż z tyłu pojawiło się zgrubienie. Najwyraźniej znajdował się tam blok energetyczny.

Cieszyłem się, że nie musiałem stać przez kilka dni bez przerwy przy jakiejś maszynie, pompując swoje Umiejętności, żeby stworzyć takie arcydzieło. Wystarczyło zdobyć niezbędny przedmiot i część do niego oraz posiadać odpowiednią liczbę Atrybutów. Crafting w Świecie Przeistoczonych przypadł mi do gustu. Nacisnąłem kilka klawiszy na Raptorze i zacząłem czytać opis swojego nowego sprzętu. Uśmiech szybko spełzł z mojej twarzy. No dalej, poważnie?

Ulbaron. Opis: uniwersalny adaptujący się kombinezon taktyczny z możliwością wykonywania manewrów powietrznych przypisany do gracza Marka Dervine’a. Bieżący poziom Ulbarona: 12. Wbudowane uniwersalne pole ochronne zdolne wytrzymać 600 trafień z dowolnej broni do 12 poziomu. Możliwość regeneracji przy obrażeniach nieprzekraczających 50% powierzchni. Po aktywacji zapewnia szczelność przez 120 minut. Chroni przed upałem i mrozem. Wbudowany system oczyszczania. Maksymalna wysokość lotu: 60 metrów. Maksymalna szybkość lotu: 150 km/h. Maksymalna dopuszczalna masa startowa: 1200 kilogramów. Kompatybilny z telefonem. Nie podlega blokadzie w ramach świata gry. Wymagania: Siła (70), Zręczność (70), Wytrzymałość (70), Budowa ciała (60), Odporność (60), Koordynacja (70), Szybowanie (70), Orientacja przestrzenna (60), Obrona przed hakowaniem (60), Obrona przed impulsem elektromagnetycznym (60). Koszt: 30 milionów Monet.

No tak… System potrafi jednak podłożyć świnię i robi to naprawdę nieźle! Przyznaję, spodobał mi się wygląd Ulbarona, ale szalona liczba wymagań koniecznych do spełnienia była irytująca. Żeby skorzystać z pancerza, musiałbym zaaplikować sobie tysiąc sto siedemdziesiąt zastrzyków! Nawet jeśli robiłbym jeden zastrzyk co dziesięć sekund, zajęłoby mi to niemal trzy godziny! Ile czasu potrzebowałbym na upgrade jakiejś Umiejętności od zera do, załóżmy, setnego poziomu? Tydzień?

– Nieźle – powiedział Olsen, pojawiając się akurat, gdy kończyłem. – Wiedziałem, że sobie poradzisz.

– Trudno sobie nie poradzić – prychnąłem. – Zwiększyłem Naprawę mechanizmów i sprawa załatwiona.

– Obawiam się, że cię rozczaruję, ale nie wszystko jest tak proste. Strzykawki Atrybutów zwiększają tylko te Umiejętności, które już posiadasz. Można sobie zupgradować Siłę, Zręczność czy Strzelanie. Jednak nie da się zwiększyć w ten sposób swojej kreatywności. Jeśli gracz nie potrafił sklecić kilku słów, żeby stworzyć rymowankę, to niezależnie od tego, ile punktów włoży w Układanie słów, nie osiągnie żadnego rezultatu. Dokładnie tak samo jest z tworzeniem przedmiotów. Jeśli nie umiesz, a co najważniejsze nie lubisz tego robić, nie uda się. Gra skrupulatnie przestrzega stopnia ingerencji. Jej Twórca zadbał o balans.

– Nie chce mi się nawet komentować tych bzdur. Jaki balans? Pieprzyć Monety, ale żeby nauczyć się korzystania z ulepszonego kombinezonu, muszę się kłuć przez trzy godziny. Dobra, teraz to żaden problem, ale gdyby coś takiego stało się podczas walki? Powiedzmy, że rozwalę Larwę, przedmioty imienne wejdą na kolejny poziom i co, wszystkie staną się niedostępne? A kiedy będę się wygrzebywał z bezużytecznego kombinezonu, zagryzie mnie byle podstawowy potwór. Doskonały balans!

Odblokowano dział Sklepu „Przedmiot skonsolidowany”.

– Twoja prośba została zaakceptowana i spełniona – powiedział Olsen jak gdyby nigdy nic. – Teraz możesz scalić w jeden blok tyle strzykawek, ile potrzebujesz.

– Nie można było tego zrobić od razu? – wściekłem się. – Po co to wszystko?

– Gracz musi być aktywny i rozumieć, czego chce od gry. Nie zapominaj, że gra nie pojawiła się po to, by uczynić ludzi szczęśliwymi. Pojawiła się, by wypompować noa. Sami musicie poznać jej wszystkie zasady i możliwości. Kombinujcie, eksperymentujcie, wymieniajcie się informacjami. Tylko dzięki temu staniecie się silniejsi i użyteczniejsi.

– A co z kupnem FAQ-u?

– Nie ma żadnego FAQ-u. Możesz kupować informacje, ale one są mocno ograniczone. W każdym razie NPC-e, o ile wiem, nie mają takich problemów z graczami. Jeśli zaś chodzi o przedmioty imienne, mylisz się, Marku Dervine. Ulepszają się tak szybko tylko do piętnastego poziomu. Później zaś, by dobić do czterdziestego poziomu, konieczne jest całkowite oczyszczenie lokacji. Larwy i im podobne istoty nie będą już wpływały na statystyki. Natomiast po czterdziestym poziomie…

– Generałowie?

– Tak. Jedynym sposobem na awans będą Generałowie. Jeśli chodzi o zwiększanie parametrów, to skaczą one w górę co dziesięć poziomów, nic ci zatem nie grozi, o ile przygotujesz się z wyprzedzeniem. Zwiększenie kosztuje zazwyczaj trzydzieści punktów. Jesteś gotów usłyszeć, dokąd musisz się teraz udać?

Zignorowałem pytanie i demonstracyjnie wszedłem do Sklepu. Rzeczywiście, obok nazwy każdego przedmiotu pojawiła się kolumna: „Liczba”, a towary takie jak strzykawka Atrybutów otrzymały status „skonsolidowany”. Po zakupie niezbędnego ulepszenia stałem się biedniejszy o dwa miliony, a w mojej dłoni zmaterializowała się zwykła strzykawka. Wyglądała dokładnie jak poprzednie, lecz płyn, który się w niej znajdował, mienił się wszystkimi odcieniami zieleni.

– Mów. – Rozsiadłem się na podłodze i zrobiłem sobie zastrzyk. Przez najbliższe trzy godziny na nic się nie przydam, dlaczego więc nie miałbym posłuchać „bajki na dobranoc”, jak mawiał Grust?

Słowa Olsena rzeczywiście brzmiały jak bajka – za siedmioma górami, za siedmioma rzekami… Tęczowa perła pojawia się w Podziemiach o poziomach od piątego wzwyż. Im wyższy ich poziom, tym większe prawdopodobieństwo zdobycia perły. Musiałem jeszcze pojąć, o co chodzi w tych poziomach Podziemi, ale sołtys Olchówki zaczął kręcić, brakowało mu informacji. Poziomy Podziemi były statyczne. Żeby je zwiększyć, trzeba podarować Podziemiom coś przy samym wejściu. Lecz co? Tego Olsen nie wiedział, ale mógł zgadywać: noa, oczywiście! Tak czy inaczej, przed podjęciem jakichkolwiek działań musiałem znaleźć kogoś, kto zna odpowiedzi na moje pytania. Tym kimś byli Kopacze, NPC-e odpowiedzialni za poszukiwanie potrzebnych Władcy zasobów. Grze nie wystarczało, że zagrabiała życiodajne noa. Ona chciała wyssać Ziemię do cna, wyciągnąć z niej najrzadsze minerały. Właśnie! Trzeba wypróbować na NPC-ach zwykłą, ziemską broń. Na przykład M2. Zobaczymy, jak sobie z nim poradzą.

– Kopacz znajduje się przy szczelinach, tak jest mu prościej przenikać w głąb planety. Znajdź go, Marku Dervine, i nie zapominaj: masz siedem dni, żeby wykonać moje zadanie.

Otrzymujesz zadanie „Poszukiwanie tęczowej perły”. Opis: dostarcz Olsenowi, sołtysowi Olchówki, tęczową perłę. Można ją znaleźć w Podziemiach 5+ poziomu. Odszukaj Kopacza i dowiedz się, w jaki sposób można zwiększyć poziom Podziemi.Czas na wykonanie zadania: 7 dni.

Twoim tropem podążają najemnicy: grupa Carter (5 graczy).

– Tak jak mówiłem, Władca zareagował błyskawicznie. – Olsen nie potrzebował telefonu, żeby widzieć wiadomości z gry. – Powinieneś być z siebie dumny, Marku Dervine. Nie ma wielu, po których wysyłano by tak silną grupę.

– Sądząc po tym, że gra nie zauważyła w tym niczego niezwykłego, grupę Carter już wcześniej po kogoś wysyłano. Po kogo?

Olsen patrzył na mnie długo, rozważając, czy się odezwać. Zacząłem już podejrzewać, że nie doczekam się odpowiedzi, ale wtedy sołtys Olchówki przemówił:

– Tak, masz rację. Ta grupa nie jest przywiązana do konkretnej lokacji. W sąsiednim heksagonie Ziemianom udało się zorganizować i stawić opór. Co więcej, zaczęli wypierać przeistoczonych. Władca podjął wówczas decyzję o wyeliminowaniu ich dowództwa. To było trzy dni temu. Prognozy są takie, że za dwa tygodnie w tamtym heksagonie nie będzie już ziemskich graczy. Carter działa skutecznie. Jeśli sobie z nimi poradzisz, wzbudzisz zainteresowanie nie tylko moje, ale też całej gry. Pozostaniesz wewnątrz niej, nawet jeśli Władca nie będzie tego chciał. Staniesz się siłą równoważącą.

– Ile takich sił jest teraz w grze? – zapytałem z nadzieją na pozyskanie sprzymierzeńców.

– Siódemka graczy, ale żaden z nich nie przebywa w naszym heksagonie. Są przywiązani do lokacji, dlatego jeśli chcesz ich znaleźć, musisz wyruszyć do nich samodzielnie. Przynieś mi perłę, a podam ci współrzędne jednego z nich. Przypuszczam, że czas ruszać, Marku Dervine. Grupa Carter dotrze do Olchówki za sześć godzin. Pamiętaj, że nie tylko ty próbujesz odnaleźć perłę.

– Poczekaj, ale tych pięciu chyba nie zalicza się do jej poszukiwaczy? – Byłem wstrząśnięty.

– Carter został wysłany po ciebie, nie po perłę. Nie daj się zmylić. Ósmy i najprawdopodobniej Siódmy dotrzymają ci towarzystwa. Oni też będą szukać Kopacza. Pamiętaj, że masz niewiele czasu.

Ciąg dalszy książki dostępny w pełnej wersji.