Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Niesamowita przygoda Dmitrija Machana w Barlionie dobiega końca! W wirtualnym świecie gry, który przez tyle miesięcy zastępował mu prawdziwe życie, jego postać – Szaman – przeżywała upadki i wzloty (dosłownie i w przenośni). Czy Barliona – ziemia obiecana graczy RPG, raj amatorów fantastycznych przygód, źródło godziwego zarobku dla zaradnych i rzutkich, ale także piekło dla niedolevelowanych i… więźniów – jest jeszcze w stanie czymś zaskoczyć Machana? Przeczytajcie wielki finał siedmiotomowej, bestsellerowej sagi LitRPG, która zawładnęła wyobraźnią polskich czytelników.
Jeszcze niedawno Machanowi wydawało się, że szósty etap gry jest zarazem ostatnim i że już nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Jednak życie – to wirtualne i to prawdziwe – niespodziewanie dokonało korekty kursu. Oto korporacja, której świat zawdzięcza Barlionę, postanowiła ożywić Pana Ciemności i całą jego armię. Iwanow, szef przedsiębiorstwa, osobiście wcisnął przycisk reaktywacji. Odrodził się Gieranika wraz ze swym Smokiem Ciemności. Tymczasem Szaman otrzymał od korporacyjnej wierchuszki propozycję nie do odrzucenia…
W środku dodatek specjalny: opowiadanie uzupełniające „Godzina bólu”.
Wejdź do niezwykłego, pasjonującego, hybrydowego świata literatury LitRPG, łączącego to, co najlepsze w książkach i grach
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 460
Tytuł oryginału Путь Шамана. Шаг 7: Поиск создателя
Tytuł oryginału opowiadaniaЧас боли
Copyright © W. Machanienko 2016–2022
This book is published in collaboration with Magic Dome Books
PrzekładJoanna Darda-Gramatyka
Przekład opowiadania Godzina bóluGabriela Sitkiewicz
Redaktor prowadzący książki i seriiDominika Rychel
RedakcjaGabriela Sitkiewicz
Redakcja i korekta Pracownia 12a
OkładkaPiotr Sokołowski
Skład Tomasz Brzozowski
Konwersja do wersji elektronicznej Aleksandra Pieńkosz
Copyright © for this editionInsignis Media, Kraków 2022Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN pełnej wersji 978-83-67323-09-3
Insignis Media ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 (12) 636 01 [email protected], www.insignis.pl
facebook.com/Wydawnictwo.Insignis
twitter.com/insignis_media (@insignis_media)
instagram.com/insignis_media (@insignis_media)
tiktok.com/insignis_media (@insignis_media)
POWRÓT DO BARLIONY
Witamy w grze Barliona. Trwa konfigurowanie kapsuły. Prosimy o zapoznanie się z aktualizacjami…
Przyjemny kobiecy głos zaczął wymieniać zaktualizowane funkcje i ich właściwości – ja jednak zdążyłem się już z nimi zapoznać w realu. Nastja pokrótce opowiedziała mi o głównych zmianach. Poziom NPC-ów klasy Imperator został podwyższony z pięciuset do tysiąca, więc teraz nawet dziesięć Armageddonów nie było im straszne. Zwiększono także poziomy Radców i Zwiastunów, odpowiednio do dziewięćsetnego i osiemsetnego. W bardzo zabawny sposób postąpiono z graczami. Górna granica statystyk, która przed aktualizacją wynosiła pięćset jednostek, została zlikwidowana i teraz najbardziej wytrwali mogą podwyższać swoje statystyki choćby do nieskończoności. Dodatkowo graczom usunięto punkty do statystyk, które otrzymywali z każdym kolejnym poziomem. Na forach dotyczących gry natychmiast zawrzało z powodu oburzenia graczy wysokopoziomowych, którzy już dawno doszli do maksimum i dlatego przez kilka ostatnich lat nie otrzymywali bonusu za levelowanie. Jednak polityka korporacji była konsekwentna – nikt nie otrzymał dodatkowych bonusów. Wręcz przeciwnie – pozwolono na ponowny podział wolnych punktów do statystyk, tylko teraz w bardziej przemyślany sposób. Cieszmy się, że chociaż tyle.
Innych poważnych zmian w funkcjonalności nie było, nie licząc kilku dodatkowych klas i ras w nowych lokalizacjach oraz powiększenia terytorium kontynentu kosztem jakiegoś trzęsienia ziemi i przyłączonej w jego wyniku wyspy. Wydaje mi się, że właśnie na niej pojawiły się nowe rasy, ale 0 tej aktualizacji słuchałem już tylko jednym uchem. Mój wzrok był skoncentrowany na trójwymiarowym obrazie postaci ubranej w eleganckie szamańskie ciuchy. Zanim wysadziłem Gieranikę, wyglądałem inaczej. Jednak nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby protestować. Specyficzna fioletowa poświata przedmiotów legendarnych, którą emanował zaktualizowany strój, świadczyła o tym, że mi się spodoba.
Wszak w Barlionie na trzechsetnym poziomie ubiór od Trójlistnika tracił swoją ważność.
Korporacja podjęła decyzję o odrodzeniu Gieraniki i całej jego armii. Okazało się, że pięcioma zwojami Armageddonu unicestwiłem nie tylko Pana Ciemności i jego popleczników, ale także nowego Smoka Ciemności, w którym deweloperzy pokładali szczególne nadzieje. Tym razem Igor i jego grupa nie zaczęli wymyślać koła na nowo i od razu zwrócili się do Iwanowa, szefa korporacji, z prośbą o przywrócenie takiego stanu Barliony, jaki był godzinę przed jej wyłączeniem. Napisano góry usprawiedliwień, określono poziom rekompensaty dla graczy za utratę godziny levelowania i handlu, po czym Iwanow osobiście wcisnął przycisk reaktywacji. Gieranika i jego Smok Ciemności wrócili do życia, gracze dostali proporcjonalną rekompensatę, jednak moją postać korporacja zostawiła w spokoju. Machanowi pozostawiono całe zdobyte Doświadczenie. Mało tego, mojego Szamana obdarzono takimi bonusami, że na wszystkich spotkaniach przedstawiciele korporacji tylko uśmiechali się wymownie i proponowali powrót do gry, żebym osobiście sprawdził ich hojność.
Ogólnie mówiąc, gdy wyszedłem z kapsuły, moja rzeczywistość stała się jedną wielką bajką. Trzy dni w centrum rehabilitacji, w którym stawiano mnie na nogi. Tydzień w sądzie, gdzie występowałem w charakterze świadka, a nie podejrzanego. Unikalne porozumienia z korporacją w kwestii mojej postaci. Wizyta Anastariji i jej wyczerpujący monolog. Nasze półgodzinne milczenie, kiedy siedzieliśmy i zwyczajnie patrzyliśmy sobie w oczy, nie mówiąc ani jednego słowa. Burzliwy, namiętny seks. Szalone i głupie słowa o wybaczeniu, wyznanie miłości. Oderwanie się od rzeczywistości. Łzy. Radość. Miłość.
Gdyby nie ojciec Nastji, który nalegał na nasz powrót do Barliony, bajka mogłaby trwać w nieskończoność. Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, dlatego…
WEJŚCIE!
Lista zadań została zaktualizowana. Prosimy o zapoznanie się ze zmianami.
Pierwszym, co pojawiło się przed moimi oczami, ledwie Barliona zastąpiła rzeczywistość, była informacja o zaktualizowanej liście zadań. Ogromne, błyszczące i niedające się odsunąć na bok słowa stwierdzały prosty fakt – dopóki nie otworzę spisu zadań i się z nim nie zapoznam, komunikat nie zniknie. Na wszelki wypadek sprawdziłem, że zostałem wprowadzony do gry w stosunkowo bezpiecznym miejscu – głównej sali Altamedy – po czym usiadłem w ulubionym fotelu bujanym i zacząłem rewizję. Coś mi podpowiadało, że dopóki nie zapoznam się ze wszystkimi zmianami Szamana, nie będę mógł nawet wyjść z Altamedy.
„Stwórca Świata”. Opis: Zwróć się do Pustelnika, który mieszka u stóp Elmy. Pomoże ci skierować twoją twórczość na właściwe tory.„Piracka Brać. Krok 3: Armard za nami płacze”. Opis: Wraz z piratami napadnij na stolicę Imperium Ciemności. Zniszczcie Serce Chaosu (15 dni do końca) lub splądrujcie miasto. Zadanie można wykonać tylko na własnym statku.„Trening. Poziom 2”. Opis: Zalicz plac treningowy Patriarchy Wampirów. Czas trwania treningu: sześć tygodni. Po udanym przejściu wszystkie główne statystyki wzrastają o 60 jednostek. Poziom postaci rośnie o pięć poziomów.„Spotkanie z Imperatorem”. Opis: Zdobyłeś Uwielbienie u Imperatora i Imperium Malabaru. Powinieneś udać się do Imperatora po nagrodę.„Spotkanie z Mrocznym Władcą”. Opis: Zapracowałeś na Uwielbienie u Władcy i Imperium Kartosa. Powinieneś udać się do Władcy po nagrodę.„Nagroda Imperatora”. Opis: Zdobyłeś Pierwsze Zabójstwo i otrzymujesz dwa bilety na audiencję u Imperatora. Audiencja u Imperatora odbędzie się za pięć miesięcy.„Przejście Grobowca Stwórcy”. Opis: Otrzymałeś Oryginalny Klucz do Grobowca Stwórcy. Każdy łup zdobyty w tym Podziemiu będzie mieć poziom unikalny lub wyżej. Minimalny poziom potworów Podziemia równy jest maksymalnemu poziomowi gracza twojego kontynentu. Informacja ta została przekazana wszystkim klanom Barliony.„Niezłomna Rodzina. Krok 1”. Opis: W ciągu trzech miesięcy kalendarzowych spotkajcie się z Anastariją trzydziestokrotnie, niech każde spotkanie trwa godzinę i będzie poświęcone wspólnemu wykonywaniu zadań lub rozmowie. Klasa zadania: Unikalne rodzinne. Nagroda: +2000 do Reputacji wśród Żerczyń Eluny, +1000 do Reputacji u Bogini Eluny, dostęp do kolejnego kroku łańcuszka.
Dobrze… Zobaczmy, czego się dowiedziałem, czytając starą, dobrą listę. Po pierwsze poprawiono treść zadań – w treningu Patriarchy nigdy nie było skoku o pięć poziomów. Po drugie Reputacja w Malabarze i Kartosie osiągnęła maksimum. Kierowany ciekawością, otworzyłem listę osiągnięć, jednak nie znalazłem nowego punktu z opisem bonusu za pierwsze Uwielbienie w dwóch imperiach jednocześnie. Ktoś zdobył je przede mną. Szkoda. Po trzecie na liście brakowało kilku zadań społecznych, które otrzymałem jeszcze w zamierzchłych czasach i do których albo nie udawało mi się dojść, albo nie miałem ochoty na ich wypełnienie. Najwyraźniej przedstawiciele korporacji uznali te zadania za nieistotne i usunęli jako niepotrzebne.
Postać została zaktualizowana. Prosimy o zapoznanie się ze zmianami.
Następnym krokiem w zaznajamianiu się ze zmianami postaci było zerknięcie na statystyki i ubiór. Tak naprawdę to chciałem obejrzeć je na samym początku, ale zadania wyskoczyły pierwsze. Otworzyłem zakładkę, kliknąłem pierwszy przedmiot, który mi się nasunął, i wyświetliłem jego właściwości. Zobaczymy, jakie przedmioty legendarne podarowali mi deweloperzy.
Siedemdziesiąty drugi Napierśnik Edka.Opis: Sędziwy troll Edek, jeden z twórców Szamanizmu, szczycił się starannym doborem ubrań. Albo nie podobał mu się opis, albo dawał zbyt mało do statystyk, albo przedmiot wyglądał jakoś kiepsko. Jednak przy siedemdziesiątym drugim napierśniku serce trolla się uradowało – znalazł to, czego szukał.Ulepszenia: +2500 do Wytrzymałości, +3200 do Intelektu, +600 do Siły, +900 do Zręczności, +40 do Energii. Odporność na wszystkie rodzaje obrażeń +3400.Bonus za 2 przedmioty: +5000 do Intelektu.Bonus za 6 przedmiotów: +5000 do Wytrzymałości, +10 000 do Intelektu.Bonus za pełny zestaw: Wszystkie podstawowe statystyki wrastają o 30%.Klasa przedmiotu: Zestaw Legendarny. Ograniczenie: Klasa Szaman, poziom postaci 300+.
Chomik i ropucha zszokowani przewrócili się na plecy i zaczęli konwulsyjnie poruszać łapkami. Gwałtownie przełknąłem ślinę. Takiego prezentu się nie spodziewałem – dziewięć przedmiotów legendarnych. Pełny Zestaw Edka. W osobistym worku leżały posiadane przeze mnie przedmioty Trójlistnika, które jednak po zrównaniu statystyk straciły swoją poprzednią atrakcyjność. Na poziomie trzechsetnym różnica pomiędzy statystykami Trójlistnika a podarowanym mi zestawem była monstrualna. Praktycznie dwukrotna. Jedynym przedmiotem lepszym od zaktualizowanej odzieży były buty podarowane przez Imperatora. Gdyby nie bonus za pełny zestaw, tobym je sobie zostawił.
Innych zmian w stroju nie było. Na przykład na szyi został mi dyndający Mały Miedziany Łańcuszek, dający zaledwie +12 do Intelektu i bezpośrednio przypominający, że przyszedł czas na zajęcie się tworzeniem. Zamknąłem okno z odzieżą i statystykami, zamierzając przystąpić do analizy poczty, jednak przed oczami pojawił się nowy komunikat:
Prosimy o rozdzielenie posiadanych wolnych punktów do statystyk.
Nie miałem wyboru. Chociaż próbowałem zamknąć okno, które pojawiło się zaraz po komunikacie, system uporczywie żądał wykonania działań. Nawet wyjście do realu nie pomogło – gdy tylko wracałem do gry, znów miałem przed oczami ekran ze statystykami i propozycją podziału tysiąca pięciuset wolnych punktów. Nie było wyjścia…
– Panie! – Jak tylko okno statystyk znalazło się z boku, zjawił się Wiltras, majordomus w moim zamku.
System postanowił, że wypełnił misję związaną z informowaniem o aktualizacjach Barliony, pozwolił na odrzucenie wszystkich okien na bok i zajęcie się – w końcu – grą.
– Masz, panie, jakieś instrukcje?
– Powiedz, co działo się z zamkiem w ostatnim czasie…
Wiltras skrzętnie poprawił klapę marynarki, jakby chciał sobie dać czas na zebranie myśli, po czym dumnie uniósł swoją zieloną mordkę i z emfazą, po kolei i dokładnie, zaczął opowiadać. Z trudem powstrzymywałem uśmiech, ponieważ do pełnego obrazu goblinowi brakowało jedynie niewielkiego podium. Wówczas obraz maleńkiego chłopczyka, któremu kazano powiedzieć wiersz na Nowy Rok, żeby mógł dostać prezent od Dziadka Mroza, byłby pełny.
Zmian i wydarzeń w zamku było niewiele. Biorąc pod uwagę względne oddalenie Altamedy od miejsc zamieszkania NPC-ów i sto osiemdziesiąty poziom lokalizacji, do której trafił zamek, Wiltras pozwolił sobie na swobodne wypuszczenie Szarej Śmierci i jej watahy na spacer po okolicy. Nie wiem, jak komunikował się z wilkami, ale goblin postawił warunki spaceru – przekazanie trzydziestu procent Doświadczenia zdobytego z mobów dla zamku i oddanie całego łupu do magazynów. Szara Śmierć się zgodziła i dosłownie po kilku tygodniach ogromne terytorium wokół zamku zostało w pełni oczyszczone. I mówiąc „w pełni”, dokładnie to mam na myśli – zniknęło wszystko: żaby i koniki polne, nie mówiąc o niedźwiedziach, łosiach i innej żywności. Mało tego – w watasze pojawiło się kilka nowych wilków, które Szara Śmierć znalazła w lasach otaczających zamek, a ponadto kilka samic urodziło szczenięta. Ogólny poziom watahy wzrósł do dwieście czterdziestego, sama Szara Śmierć stała się matką wilczycą dwieście osiemdziesiątego poziomu i dotarło do mnie, że dysponuję całkiem realną i potężną armią NPC-ów, która nie jest bezpośrednio powiązana z zamkiem. Naczelnik straży pałacowej Rrgord i jego wojownicy byli strażnikami zamku i wykorzystywanie ich podczas wydarzeń wyjazdowych było przyjemnością drogą i bardzo skomplikowaną.
Wiltras zaskoczył mnie także informacją, że w Altamedzie już trzeci tydzień przebywa Gniewny Gnum. Gnom pojawił się jeszcze przed kataklizmem i teraz denerwuje strażnika magazynu. Kataklizmem korporacja nazwała okres, w którym Barliona była niedostępna. Według wymyślonej legendy obok naszego świata przeleciał dziwny meteoryt, który na dwa tygodnie zatrzymał czas. Zarówno dla istot żywych, jak i dla wszystkich zjawisk i działań. Po co to zrobiono, nie wiem, przecież można było spokojnie rozpocząć grę od momentu reaktywacji, jednak meteoryt był potrzebny – najwyraźniej dla wewnętrznych celów korporacji. Tak oto Gniewny Gnum spełnił swoją obietnicę i naprawił wrota zamku, zużywając praktycznie cały zapas imperatorskiego dębu, po czym zamknął się w pracowni i nie wychodzi już stamtąd dwa tygodnie. Od czasu do czasu słychać jego stłumiony śmiech, jakieś wybuchy, przekleństwa, znowu śmiech, raz na jakiś czas z pracowni wyłania się jeden z demonów i przekazuje Wiltrasowi listę z potrzebnymi składnikami. Wysokopoziomowymi składnikami. Biorąc pod uwagę mój bezpośredni rozkaz, aby Gnumowi dostarczać wszystkiego, czego potrzebuje, kamerdyner nie mógł gnomowi odmówić – jednak goblin samym wyrazem twarzy jasno dawał do zrozumienia, że jest kategorycznie przeciwny takiemu lokatorowi.
Oddział Rrgorda pełnił służbę jak należy, w ciągu minionych trzech tygodni od mojego ostatniego pobytu na zamku nie wydarzyło się nic godnego uwagi, jedynie kilkukrotnie odwiedzał go Artiom Siergiejewicz z nieznajomymi – zwiedzali zdalne magazyny – po czym w klanie pojawiały się nowe kontrakty. Teraz zapełnienie magazynów wynosiło siedemdziesiąt procent, z których jedynie trzydzieści należało do mojego klanu. Pozostałe to cudze rzeczy, przekazane Legendom Barliony na podstawie umów o odpowiedzialnym przechowywaniu. Wiltras zakończył relację, nie spieszyło mu się jednak do pozostawienia mnie samego. Po tym jak goblin zaczął skubać klapę marynarki, zrozumiałem, że czegoś ode mnie chce.
– Powinniśmy nająć duchy domowe! – Wiltras postanowił wypowiedzieć swoje skryte myśli. – Zamek bez duchów domowych jest pusty i nie ma duszy. Ani ochrony przed istotami obdarzonymi mocami. Panie, zupełnie nie mogę się porozumieć z panią Anastariją, żeby usunęła algancetry!
Goblin spojrzał na mnie tak błagalnie, że nie mogłem mu odmówić takiego drobiazgu. Od razu połączyłem się z Nastją. Do gry wchodziliśmy we dwoje, więc powinna być gdzieś w Barlionie.
Słoneczko, muszę usunąć algancetry z Altamedy.
Żaden problem, jesteś teraz w zamku?
Tak. Przywołam cię.
Poczekaj chwilę, skończę rozmowę z ojcem. Albo jeszcze inaczej – oficjalnie daję ci dostęp do mojego pokoju i rzeczy osobistych. Sam się tym zajmij. A jak tylko skończysz z zamkiem, daj znać, wówczas cię do nas przywołam. Musimy porozmawiać.
Coś się stało?
Tak. Wypowiedziano wojnę naszemu kontynentowi. Przeglądałeś już pocztę?
Wojnę? Kto?! Nie, jeszcze nie dotarłem do poczty. Co tam?
Jeśli dobrze myślę, to masz tam kilka propozycji. Dimo, otworzyliśmy puszkę Pandory. Wszystkim potrzebny jest Grobowiec Stwórcy. I wszyscy potrzebują ciebie jako właściciela oryginalnego klucza. Postawiono nam ultimatum… W każdym razie nie będę cię teraz wtajemniczać, skończ swoje sprawy i przyleć do nas, współrzędne wysłałam ci na pocztę, tata dał dostęp do swojego zamku.
– Wiltrasie, przekazuję ci dostęp do komnaty Anastariji i jej kufra. Wyrzuć algancetry z zamku – powiedziałem automatycznie, pozostając w stanie szoku.
Czyżby Grobowiec Stwórcy był na tyle ważnym obiektem w grze, że przedstawiciele jednego kontynentu poszli na wojnę z drugim? Mało im własnych Podziemi? Nie kwestionuję, w samej Podniebnej mieszkają prawdziwe potwory gry – średni poziom ich klanu wiodącego wynosi trzysta osiemdziesiąt jednostek – poza tym przebywa tam także gracz Barliony, który osiągnął najwyższy poziom: Wojownik czterysta trzydziestego trzeciego poziomu, noszący trudne do wymówienia imię. Biorąc pod uwagę, że dwaj gracze naszego kontynentu z poziomem powyżej trzechsetnego zostali jednocześnie wysłani do kopalni – Helfajer i Bezpaniki – nasz los jest nie do pozazdroszczenia. Przeciwstawienie się takim wysokopoziomowym potworom zwiększa prawdopodobieństwo utraty przedmiotów legendarnych. Z przedmiotami drugiej klasy nawet nie ma sensu się wygłupiać – rozgniotą i nie zapytają o imię. Jedyną rzeczą, która jako tako ułatwiała nasze życie, było niskie zainteresowanie graczy Podniebnej PvP. Jeśli dobrze pamiętam słowa Plinto, wszystko, co nie przynosi punktów Doświadczenia, jest w Podniebnej uważane za głupie i bezużyteczne, dlatego gracze nastawieni na walkę z mobami mogą napotkać określone trudności z bojownikami, którzy są zorientowani na PvP. Ale, do diabła, przy różnicy stu poziomów to absolutnie obojętne, na co jest nakierowany gracz! Splunie kilka razy i wszyscy odlecą w siną dal! Czym ich przyciągnął grobowiec? Czyżby wiedzieli coś, czego my nie wiemy? Z pewnością tak.
– Panie! Panie! – Tryskający radością Wiltras pojawił się kilka kroków ode mnie, odrywając mnie od nieprzyjemnych rozmyślań. Radość emanująca od goblina była na tyle zaraźliwa, że na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. – Możemy nająć duchy opiekuńcze! Cztery! Nie, lepiej pięć! Panie, algancetry zostały wyrzucone z zamku! Już nic więcej nie przeszkadza w postawieniu ochrony odpowiedniej dla zamku na dwudziestym poziomie!
Rozumiejąc, że jeśli zaraz nie zatrudnię nowych pracowników do zamku, goblin może dostać ataku serca, wstałem z fotela i przesiadłem się na tron. Ledwie włożyłem koronę Właściciela na głowę, a przed oczami pojawił mi się skomplikowany interfejs do zarządzania zamkiem. Od razu rzucił mi się w oczy zielony status zamku i dopisek, że wytrzymałość zamku wynosi sto procent.
Przeszedłem do zakładki zatrudnianego personelu, przekląłem w duchu, widząc kwoty, jakie płacę za Rrgorda i jego armię, po czym się zamyśliłem. Owszem, potrzebuję duchów domowych, to oczywiste. Tak, mam nieliczny personel obsługujący w liczbie siedmiu NPC-ów, portalowego demona z jego portalem, dziwnego kamerdynera, który jest gotów wypełnić każde moje polecenie. Jednak zamkowi czegoś brakowało. Jakiegoś drobiazgu, jakiegoś szczególiku, który spowodowałby, że z nim to miejsce byłoby nie tylko fantastyczne, lecz wręcz genialne. Przejrzałem wszystkie zakładki, jednak niczego nadzwyczajnego już nie dało się w Altamedzie zrobić – wszystko, co można było zbudować, już zbudowano, wszystko, co można było kupić, kupiono. Dalej zamek rozwija się dzięki poprawie warunków życia i dodatkowym ozdobom, ale tego nie da się kupić w interfejsie. Takie rzeczy gracze muszą robić sami. Tak oto pomysł z rozwojem zamku utknął w zarodku, z jednym Gnumem nie dam rady, a żeby zaprosić innych wysokopoziomowych twórców, potrzebuję reklamy. Przy tym takiej, że… Eureka!
– Wiltrasie, powiedz, jakie bonusy przyniesie zamkowi i jego właścicielowi uroczysta kolacja? – wypowiedziałem swoją myśl, zgadzając się na opłacenie pięciu duchów domu.
– P-panie, powiedziałeś: „uroczysta kolacja”? – powtórzył pytanie goblin, jąkając się.
– Uroczysta kolacja. Bal. Impreza. Możesz nazwać, jak chcesz, ale sens będzie jeden: reklama zamku i klanu. Zaprosimy Imperatora, Władcę, może Pan Ciemności zgodzi się przyjść, jeśli zagwarantujemy mu nietykalność. Zbierzemy całą śmietankę naszego kontynentu i zorganizujemy turniej!
– Panie! – zapiszczał goblin i tak śmiesznie się skurczył, jakby zaczęła go przygniatać ogromna płyta ważąca szesnaście ton. – To przecież TAKIE pieniądze!
– Jakie? – zapytałem, skrzętnie podwijając rękawy.
Korporacja zwróciła mi sto milionów, dlaczego nie mogę pozwolić sobie na mały kaprys? Mam nadzieję, że Artiom Siergiejewicz mnie nie zabije, jeśli roztrwonię kilkadziesiąt milionów.
– Zaproszenie gości tego poziomu powinno być wcześniej uzgodnione. Należy zagwarantować wszystkim należyte bezpieczeństwo. Powinni być obecni przedstawiciele wyższych sfer ze wszystkich trzech imperiów. Jeśli zamierza pan zorganizować turniej, należy wystosować komunikat i pozwolić każdemu chętnemu wziąć w nim udział. Nie pamiętam, żeby wydarzenia na taką skalę odbywały się na naszym kontynencie, ponieważ to zbyt drogie. Nawet w przybliżeniu nie potrafię oszacować budżetu takiego przedsięwzięcia, ale to z pewnością nie mniej niż dwieście milionów Złotych Monet.
– CO?! – Uniosłem brwi wysoko, kiedy usłyszałem kwotę.
– Zaproszenie Imperatora i Władcy będzie kosztować nasz skarbiec po pięćdziesiąt milionów dla ich imperiów. Każdy to wie. Myślę, że Pan Ciemności też nie odmówi takiej sumy. Będziemy musieli zrobić aktualizację zamku, zbudować plac, na którym odbędą się zawody, zabezpieczyć wyżywienie, rozrywki, bezpieczeństwo, ponieważ to nie jest miasto i wolni obywatele mogą zacząć zabijać się nawzajem. Albo nie nawzajem, tylko jak popadnie. Co za tym idzie, trzeba wynająć ochronę. Wszystko to jest bardzo drogie i sam nie wiem, od czego zacząć, żeby policzyć dokładne koszty.
– Nie musisz niczego liczyć – wycofałem się. Zwariowali w tej korporacji czy co, wymyślając taki cennik na zaproszenie NPC-a poziomu Imperator? Chrzanić to! – Uspokój się, to był głupi żart. Zajmij się duchami opiekuńczymi domu; trzeba dać im zadanie i kontrolować jego wykonanie.
Zbity z tropu Wiltras rozpłynął się w powietrzu, a ja przez kilka chwil zastanawiałem się, co robić dalej – zająć się pocztą czy zaszczycić wizytą Gniewnego Gnuma? Interfejs do zarządzania zamkiem pokazywał, że gnom jest w pracowni, dlatego dobrze by było się tam wybrać i spojrzeć, co rzeźbi. Jednak zwyciężyło lenistwo – nie miałem zbytnio ochoty gdzieś skakać, a i gadać też mi się nie chciało. Jeszcze nie otrząsnąłem się po spotkaniu z majordomusem i usłyszeniu informacji o dwustu milionach Złotych Monet za turniej. Otworzyłem skrzynkę pocztową i westchnąłem – znów niewyobrażalne cyfry nieprzeczytanych wiadomości.
Żegnajcie, kilka godzin mojego życia. Nie, tak dłużej się nie da, muszę coś z tym zrobić! Opcją jest zatrudnienie sekretarza.
Cześć, Machanie, nazywany przez ludzi sknerusem! Dziesięć tysięcy za unikalną mapę to nawet nie jest śmieszne. To głupie. Zgadzam się z Twoimi argumentami – mój pierwszy list był nieco naiwny. Posłuchaj! W świetle ostatnich wydarzeń związanych z grobowcem wartość mapy wzrasta do miliona Złotych Monet i dziesięciu procent łupu, jaki zdobędziecie podczas rajdu. Idę razem z wami jako wagon i dostaję należne Doświadczenie. Celem, który wskazuje mapa, jest pewna niewielka jaskinia na Wolnych Ziemiach, ukryta za specjalną zasłoną. Żeby cię zainteresować jeszcze mocniej – właśnie w tej jaskini Karmadont zyskał swoją wielkość. Mieszkają w niej upiory 350+, dlatego nie mogę jej przejść samodzielnie, ale coś mi podpowiada, że bardzo Cię zainteresuje lokalizacja związana z Karmadontem. Przecież to właśnie Ty tworzysz jego szachy!
Z poważaniem i nadzieją, że osiągniemy porozumienie
Łowca Sabantuł
Ze zdenerwowania zaparło mi dech w piersi, dlatego zeskoczyłem z tronu i zacząłem chodzić po sali z kąta w kąt. Ergrejs! Kryształ, który Lait przyniósł z innego świata i który teraz znajduje się w Grobowcu Stwórcy! Upiory, o których pisał Sabantuł – to przecież wielcy Magowie z przeszłości, którzy umarli po aktywacji kryształu. Od nich będzie można się z pewnością dowiedzieć, czym jest Ergrejs i jak z nim walczyć. Skąd Sabantuł ma mapę? Gdzie ją dostał?! Stop! Przecież Reptil próbuje znaleźć tę jaskinię!
– Słucham – w amulecie rozległ się przeciągły głos kobolda.
– Reptilu, tu Machan. Powiedz, proszę, jak postępy w poszukiwaniu kryształu.
– Przecież wysłałem ci wiadomość z raportem. Nie dostałeś jej?
– Jeszcze nie przeglądałem poczty, dopiero wszedłem do gry po ponownym uruchomieniu.
– Nie znalazłem jaskini, o której mówiłeś. Przeszedłem cały teren u podnóża Elmy, ale nic. Machanie, obiecałeś mi wisior niezależnie od rezultatu.
– Pamiętam, jutro się do niego zabiorę. Potrzebuję twojego oficjalnego pozwolenia na wykorzystanie wizerunku twojej drugiej połowy i powiązanie jej z przedmiotem. Najlepiej na piśmie, na pocztę.
– Przygotuję. Co zrobisz z kryształami?
– Nic. Już przestały być niezbędne, dziękuję za pomoc. Napisz wiadomość, jutro zacznę robić wisiory, będziesz pierwszy w kolejności.
Włożyłem amulet z powrotem do worka i kontynuowałem przemierzanie sali. Reptilowi się nie udało, a to oznacza, że rzeczywiście nie jest łatwo znaleźć jaskinię. Miałem tak ogromną ochotę zapłacić Sabantułowi ten milion, że musiałem wziąć się w garść, otworzyć pocztę i zająć się nią ponownie, słusznie zakładając, że to ugasi moje pragnienie rozstania się z pieniędzmi. Zanim to zrobię, muszę rozważyć wszystkie za i przeciw, zebrać informacje o Łowcy Sabantule Szczęśliwym i dopiero potem podjąć jakąś decyzję. Mam dosyć problemów z Bezpanikim!
Nastjo, potrzebuję twojej pomocy. Chcę dowiedzieć się wszystkiego, czego tylko się da, o graczu, który ma na imię Sabantuł. Kto, co, dokąd, ile, jak? Włącznie z tym, kim ten człowiek jest w realu. Proponuje pewną unikalną rzecz, przy czym proponuje ją w bardzo odpowiednim momencie. Paranoja krzyczy, że trzeba to sprawdzić.
Sprawdzę. Co proponuje?
Mapę ze współrzędnymi jaskini, w której znaleziono kryształy i Ergrejs. Pamiętasz opowieść Najwyższego Maga? Sabantuł napisał do mnie wiadomość z propozycją odsprzedania jej za milion Złotych Monet i dziesięć procent z łupu. Jeszcze na nią nie odpowiedziałem, chcę zrozumieć, skąd u nieznanego mi gracza pojawił się taki przedmiot. Czy nie jest to przypadkiem fałszywka? Albo ustawka?
Mój ty mądralo! – podsumowała Anastarija. – Poproszę ojca, on dowie się o tym Sabantule wszystkiego, co będzie można. Kiedy będziesz?
Rozprawię się z pocztą i będę leciał.
Zrzuciwszy troski dotyczące Łowcy na wątłe barki Nastji, utworzyłem w skrzynce pocztowej oddzielny folder, do którego przeniosłem wszystkie prośby o stworzenie wisiora zakochanych. Ku wielkiemu zaskoczeniu pośród tych, którzy pragnęli otrzymać taką rzecz, byli nie tylko przedstawiciele naszego kontynentu, ale także kilkadziesiąt tysięcy graczy z innych lokalizacji. Skąd się dowiedzieli? Przecież nie było trzeciego filmu o Legendach i ich przygodach. Czyżby Artiom Siergiejewicz tak rozreklamował ów przedmiot, że gracze z innych kontynentów zgodzą się pracować na rzecz mojego klanu sześć godzin dziennie przez tydzień, aby go dostać? Z jednej strony – sytuacja idealna, ale z drugiej – osiemdziesiąt siedem tysięcy wniosków o stworzenie wisiorka naprawdę zniechęcało. Żeby wykonać wszystkie zamówienia – przy założeniu, że na stworzenie jednej sztuki schodzą cztery minuty – będę potrzebował trzystu czterdziestu ośmiu tysięcy minut. To daje dwieście czterdzieści jeden dni pracy dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zdechnę!
Do lidera klanu Legendy Barliony, Szamana Machana!
Witamy Cię, twórco! Pragniemy wyrazić swój zachwyt Twoją twórczością, dążeniem do nasycenia świata gry kolorami i uczuciami, głębią i niezrównanym pięknem. Wiemy, że pokazałeś temu światu Szachy Karmadonta, otworzyłeś dostęp do Grobowca Stwórcy i zdobyłeś oryginalny klucz potrzebny do przejścia. Jesteśmy zainteresowani tym, żeby nasi wojownicy jako pierwsi przeszli grobowiec i dlatego pragniemy złożyć Ci propozycję. Zapłacimy miliard Złotych Monet, jeśli przejdziesz z nami grobowiec. Otrzymasz Doświadczenie, Pierwsze Zabójstwo, tytuł jednego z najbogatszych graczy twojego kontynentu. Przemyśl to, czekam na odpowiedź przez tydzień. Nikt poza naszymi wojownikami nie przejdzie grobowca. Zostań unikalnym graczem na swoim kontynencie – przyłącz się do nas!
Lider klanu Niebiańskie Smoki
Konfucjusz Pierwszy
Przez kilka minut wpatrywałem się w ścianę, ale widziałem jedynie pustkę. Co tu się wyprawia?! Ledwie odbiłem grobowiec Feniksowi, a pojawia się trzecia siła, pragnąca położyć łapę na moim Podziemiu! Nie ma takiej opcji! Jeśli przedstawiciel innego kontynentu, noszący skromne imię Konfucjusz, naiwnie sądzi, że rzucę mu się w objęcia, zobaczywszy kwotę z dziewięcioma zerami, to się grubo myli. Trzeba było myśleć wcześniej…
– Tak się sprawy mają – zakończyłem swoją opowieść, wprowadzając w temat Anastariję i Echkilera. – Analogiczną wiadomość, tylko z innymi kwotami, dostałem od przedstawicieli wszystkich kontynentów, jakie są w grze. Pięć listów, pięć miliardów i wszystkim potrzebny jest grobowiec ze statusem „Prymarny”. Lekko mnie to stresuje.
– U nas sytuacja nie jest lepsza – powiedział w zamyśleniu Echkiler, patrząc na magiczny ogień płonący w kominku. – Podczas ostatnich zawodów międzyklanowych zajęliśmy ostatnie miejsce, dlatego z graczami Kalragonu się nie liczą. Dla całego świata gry jesteśmy słabeuszami, których można i trzeba przydusić. Feniks dostał trzy wiadomości z ultimatum: jeśli nie powiemy, jakie są współrzędne grobowca i nie zagwarantujemy bezpiecznej drogi do niego, rozpocznie się celowe polowanie na nas i nasz majątek w ramach mechaniki gry. I do tego rozpocznie się ono na naszym terytorium.
– Współrzędne? To one jeszcze nie wyciekły?! – nie mogłem powstrzymać okrzyku zdziwienia.
– Nie, ale to kwestia czasu. Zbyt wielu ludzi wie, gdzie znajduje się wejście, i trudno jest ich wszystkich kontrolować. Z pewnością znajdzie się ktoś, komu spodoba się pomysł zamiany kilku cyfr na żywą gotówkę. Dodatkowo Podniebna i Astrum milczą, więc najprawdopodobniej już mają współrzędne, dlatego proponuję założyć, że wszyscy znają położenie grobowca.
– W takim wypadku mamy pięć wysokopoziomowych rajdowych grup liczących do stu graczy – „ucieszyła się” Anastarija, dorzucając warianty rozwoju wydarzeń. – Podczas Kataklizmu portal pomiędzy kontynentami się zamknął, teraz jeszcze nie jest aktywny. Mamy tydzień, maksimum dwa, żeby przygotować się na spotkanie.
– Nie sądzę, żeby poszli przez portal. Jaki jest sens narażać graczy? – Echkiler uśmiechnął się smutno. – Co, jeśli nagle przeskoczymy samych siebie i odeprzemy atak?
– Zupełnie straciłem wątek – przyznałem się. – Co do tego ma ryzyko? Zabijemy ich i co z tego? Odrodzą się i ponownie będą przeć na grobowiec.
– Gracze z innych kontynentów nie mają punktu odrodzenia w Kalragonie – wyjaśniła Anastarija po chwili. – Gdyby przyszli do nas z powodu Podziemia, gra odradzałaby ich na najbliższym cmentarzu. Jednak oni pojawią się tutaj, aby walczyć i zabijać graczy. W tym wypadku mocy prawnej nabiera zasada przywiązania: skoro postanowiłeś zająć się PvP na cudzym kontynencie, bądź gotowy odrodzić się w punkcie odrodzenia. I stracić przy tym poziom.
– Stop! Jak to: stracić poziom? Przecież to sprzeczne z zasadami gry!
– Gdyby nie istniało ryzyko utraty poziomu, kontynenty już dawno byłyby przejęte przez Astrum lub Podniebną. To tam mieszkają najbardziej wylevelowani gracze. Z wyjątkiem scenariuszy PvP na obcym kontynencie to jedyna sytuacja, która może obniżyć poziom gracza. Jeśli nie jesteś przypisany do tego kontynentu. A to można zrobić na dwa sposoby: zbudować zamek lub sprowadzić obelisk. Sprawdziłam, wniosków o pozwolenie na budowę zamku nie dostał ani Malabar, ani Kartos. Gieranika nie rozdaje zamków, więc ten wariant odpada. Zostaje obelisk.
– Im dłużej z wami przebywam, tym bardziej rozumiem, że kompletnie nie znam Barliony. – Nie mogłem powstrzymać smutnego uśmiechu. – Czym jest obelisk?
– Nazywają go różnie: symbol klanu, przenośny punkt odrodzenia, miejsce przywiązania siły. Jeśli odrzucić epitety, to ogromny dziesięciometrowy posąg, ciężki i kompletnie nieprzenośny. Dostaje się go po osiągnięciu przez klan poziomu dwudziestego piątego. Obelisku nie przerzucisz portalem, to bardzo krucha rzecz, chociaż w pełni odporna na magię. Jego wartość waha się od trzydziestu do czterdziestu milionów Złotych Monet i w jeden klan może mieć tylko jeden obelisk. Jeśli go do nas przywleką, to przestanę cokolwiek rozumieć. Po co to wszystko? Naprawdę z powodu grobowca?
– Nie tylko, chociaż on posłużył jako wyzwalacz do aktywacji – westchnął smutno Echkiler. – Kiedy oboje odpoczywaliście, wróg ciężko pracował. W działach korporacji odpowiedzialnych za rozwój innych kontynentów nie było globalnych startów nowych Imperiów, problemów z pracownikami biorącymi łapówki, nie musieli tworzyć Wroga w postaci Gieraniki. Spokojnie i niespiesznie rozwijali swoje dawne marzenie: podbój oceanów Barliony. Mało tego, Machan nawet przebywał w jednym z takich miejsc, kiedy polował na kalmarodelfina. Pamiętacie Otchłań? Teraz ocean zmienia się w ogromną lokalizację z własnymi potworami, Podziemiami, wyspami, scenariuszami i wydarzeniami. Korporacja postanowiła, że głupio jest tracić taką fantastyczną przestrzeń do gry. Jak myślicie, dlaczego aktywowali się u nas piraci? Pięć lat nie mogliśmy znaleźć do nich dojścia, aż tu nagle ty i Machan zostaliście kapitanami. Obrońcami naszego kontynentu przed inwazją. Sprawdziłem i wiem, że aktualnie czterdziestu dwóch graczy poszło w wasze ślady, a to dopiero początek. Przed nami nie tylko bitwa o grobowiec, ale i o panowanie nad wodami. Jeśli granice pomiędzy kontynentami zostaną zatarte, to wysokopoziomowi gracze z innych lokalizacji nas zmiotą.
– Morze – powiedziała powoli Anastarija. – Przyciągną obeliski morzem, umocują się na naszym kontynencie i potem zaczną marsz do grobowca. Jednak skąd mają pewność, że grobowca nikt nie przejdzie wcześniej?
Zapanowało milczenie i z zaskoczeniem uświadomiłem sobie, że Anastarija i Echkiler spoglądają na mnie uważnie, czekając na odpowiedź.
– Nie patrzcie tak na mnie! – oburzyłem się. – Nikomu niczego nie sprzedałem i… Cholera! – krzyknąłem, gdy przypomniałem sobie zaktualizowaną listę zadań! Oczy Nastji zwęziły się, musiałem wyjaśnić swoją reakcję: – Maksymalny poziom gracza to aktualnie czterysta trzydzieści trzy, prawda? – Doczekawszy się potwierdzającego kiwnięcia głową, kontynuowałem: – Zaktualizowało mi się zadanie związane z grobowcem. Od teraz poziom tego Podziemia równy jest maksymalnemu poziomowi gracza kontynentu. Jeśli masz rację i Podniebna przyciągnie obelisk na Kalragon, to poziom grobowca poszybuje w kosmos.
– W takim wypadku finalny boss grobowca będzie na czterysta osiemdziesiątym trzecim poziomie – wymamrotała oszołomiona Nastja, gdy dotarło do niej, co właśnie powiedziałem. – Nie będziemy mieć ludzi, żeby go przejść. Trzeba zatrzymać transportowce. Obelisk formuje się raz w miesiącu. Zniszczymy statki i będziemy mieć szansę na przejście grobowca jako pierwsi.
– Zgadza się. – Echkiler znów uśmiechnął się smutno. – Tylko jak to zrobić? Gdzie ich wszystkich wyłapać? Gdzie będzie punkt wysiadkowy? Jaka flota jest potrzebna do tego, żeby zniszczyć jeden jedyny statek? I czy na pewno jeden? Akurat Podniebna może się pochwalić jednością graczy. Jednak z innych kontynentów może płynąć do nas kilka klanów ze swoimi obeliskami. Jak ich wszystkich wyłowić? Jak znaleźć miejsce ich przycumowania? Nie mam odpowiedzi. Nie zapominajcie, że dla nas morze jest nowym obszarem, dla innych kontynentów to znana i praktycznie rodzima lokalizacja.
– Potrzebujemy floty. – Anastarija zaczęła generować pomysły. – Północ jest chroniona, tam gracze już dawno są żeglarzami. Południe opanują piraci, jeśli podpiszemy z nimi dobre porozumienie. Mamy z Dimą zadanie. Pozostają zachód i wschód.
– Na zachodzie jest Gieranika ze swoją Ciemnością, tam się nie wślizgniesz. Zamknięte lokalizacje typu Skyfall lub miejsca zamieszkania sylvari też pomińmy, korporacja nie pozwoli na wtargnięcie na ich terytorium. Nawiasem mówiąc, północ jest niewygodna; nasz kontynent jest pod względem geograficznym położony tak, że można podpłynąć albo z południa, albo ze wschodu. Nastjo, potrzebujemy statków północy. Trzeba spotkać się z kapitanami i porozumieć w kwestii ochrony brzegów. Pomyśl, co możemy zaoferować, żeby zaangażowali się w bitwę morską pod naszą banderą.
– Spokojnie, żadna walka nie jest potrzeba – wtrąciłem. – Jeśli zniszczymy tylko transportowiec z posągiem, to reszta floty będzie przez miesiąc bezpieczna. Niech pływa.
– Transportowiec pójdzie w centrum potężnej armady, tak po prostu nikogo do niego nie dopuszczą. Można by, oczywiście, podpłynąć do niego pod wodą, ale statków, które by to mogły zrobić, nie ma w Barlionie. A dokładniej, już nie ma, ponieważ musiałem nakazać Nastji zniszczenie twojego kalmarodelfina.
– To był wasz pomysł? – zapytałem zaskoczony. – Dlaczego?
– Dlatego, że rozwój statku wymaga czasu, którego ty nie miałeś – wyjaśnił Echkiler. – Gdybyś nie otworzył grobowca, Bezpaniki by cię „zamknął”. Dlatego podjąłem decyzję o zniszczeniu kalmarodelfina, a Nastja wykonała moje bezpośrednie polecenie. Owszem, teraz mógłby nam się przydać, ale wtedy takie działanie było najsensowniejsze. Za późno na smutek po utraconych okazjach, kalmarodelfina nie da się przywrócić.
– Prawda… – powiedziałem, podejmując decyzję ważną politycznie: mówić czy nie mówić o zarodku gigantycznego statku? W pewnym sensie jesteśmy teraz z Feniksem po tej samej stronie. Jednak w sercu wciąż jeszcze mam świeże blizny powstałe w wyniku słów i działań wierchuszki tego klanu w przeszłości.
– Dimo? – Nastja pochyliła się do przodu, patrząc na mnie z zainteresowaniem. – Tylko nie mów, że masz jeszcze jednego małego kalmarodelfina.
– Niestety – pokręciłem głową i spojrzałem poważnym wzrokiem na momentalnie posmutniałą dziewczynę. Odchyliła się na oparcie krzesła i pogrążyła w rozmyślaniach o tym, jak dalej żyć, dlatego nie zwróciła uwagi na to, że otworzyłem skrzynkę pocztową, znalazłem potrzebną wiadomość, wyjąłem przedmiot do niej załączony i położyłem go na ogromnym drewnianym stole, któremu masywności mógłby pozazdrościć nawet imperatorski. Feniks nadal dobrze sobie radzi. – Nie mam małego kalmarodelfina. Mam zarodek ogromnego…
W sali głównego zamku Feniksa rozległ się dźwięczny śmiech Anastariji.
– To był twój prezent? – zapytała Nastja, kiedy skończyła się śmiać. – O którym mówiłeś przed otwarciem grobowca?
– Chyba tak.
– Dimo, jesteś cudowny… – powiedziała Anastarija, nadal się śmiejąc, ale nawet postronny obserwator zauważyłby w jej słowach niedopowiedzenie. A co dopiero mówić o człowieku umiejącym czytać w myślach tej dziewczyny.
– Jednak jest „ale”, prawda?
– Jeśli zasada rozwoju kalmarodelfina jest analogiczna do, powiedzmy, gryfona – zaczął wyjaśniać Echkiler – to będziemy mogli użyć go do działań bojowych nie wcześniej niż po pół roku levelowania. Przypomnij sobie swój poprzedni statek. Na poziomie pierwszym został zniszczony w ciągu sekundy. Aby ten zarodek miał szanse walczyć przeciwko armadzie, trzeba go wylevelować do poziomu dziesiątego–dwunastego. To pół roku.
– W takim razie nie bardzo rozumiem wasze słowa dotyczącego tego, że żal wam zniszczenia małego kalmarodelfina.
– Jeśliby pozostał cały, to do tego momentu mógłbyś go wyciągnąć do poziomu piątego–szóstego. W takim wypadku można by planować dywersję. Można też teraz, ale już wcześniej znam rezultat: kalmarodelfin zostanie zniszczony. Statki w Barlionie, jak wiesz, się nie odradzają. Dlatego wróćmy do planu początkowego: potrzebujemy statków północy. Nastjo, zajmiesz się tym. Ja udam się do piratów i będę…
– Powiedziałeś, że na obelisk nie działa magia – przerwałem Echkilerowi bezceremonialnie. – A jak z czystą fizyką? Jeśli wysokopoziomowy bojownik dostanie się na statek, ile czasu będzie potrzebował na zniszczenie obelisku?
– Około trzech minut – odpowiedziała Nastja, starając się nie patrzeć na ojca, który zamilkł i wbił we mnie wzrok. Komuś wyraźnie się nie spodobało, że otworzyłem usta.
– Wówczas, jako wariant, można wykorzystać gryfony…
– Wykorzystywanie form latających, mój młody przyjacielu – tym razem Echkiler nie przepuścił szansy przerwania mi – jest niemożliwe z kilku powodów. Ze strony przeciwnika wyjdą gracze sprawdzeni w niejednym boju i myślenie, że wokół armady nie zostaną rozmieszczone blokady lotów, to głupota. Wyobraź sobie ogromną armię statków, wokół której na kilkaset metrów rozciąga się obszar zakazany dla lotów. W jaki sposób planujesz wlecieć do wnętrza?
– Tato!
– Poczekaj, Nastjo!
Po raz pierwszy w ciągu długich miesięcy znajomości zobaczyłem nie dobrego wujka Echkilera, ale prawdziwego lidera czołowego klanu, i coś mnie uderzyło. Wzrok, ton, szyderstwo – nie umiem powiedzieć, co dokładnie mnie poruszyło, ale miałem ochotę spierać się i udowadniać swój punkt widzenia, nawet jeśli wiadomo, że jest z góry przegrany. To jednak moje zdanie i będę go bronił! Jakby mnie ktoś smagnął batem – propozycja latania nad morzem jest głupia? Dobrze, podejdę do pytania z innej strony:
– W postaci Smoka mogę latać nad obszarami zamkniętymi dla lotów. Mam udźwig dwóch osób. Mogę wziąć bojownika i, powiedzmy, tanka. Sam będę healerem. Trzy minuty, dopóki obelisk nie zostanie zniszczony, zabezpieczymy razem z tankiem.
– Rozumiem. Dmitriju – Echkiler przeszedł na język półoficjalny – spróbuj wzlecieć do sufitu.
– Tato! – Anastarija ponownie się oburzyła, ale Echkiler był nieugięty.
– Poczekaj, Nastjo. Dalej, Machanie! Zamień się w Smoka i wzleć do sufitu. Jeśli to zrobisz, wręczę ci koronę Właściciela tego zamku! Natychmiast, przysięgam na Imperatora!
Echkiler na chwilę zanurzył się w świetlistym obłoku, potwierdzającym jego słowa, dlatego nie pozostało mi nic innego, jak zamienić się w Smoka i wzlecieć. A dokładniej, spróbować wzlecieć, dlatego że nie udało mi się tego zrobić.
– Czyżby zamknięto loty wewnątrz pomieszczeń? – zapytałem, zmieniając się z powrotem w człowieka.
– Gdyby ktoś przeczytał uważnie aktualizację, to zobaczyłby, że loty wszystkich istot, nawet jeśli potrafią one latać bez specjalnych warunków, od teraz są zamknięte tam, gdzie jest to zakazane również wszystkim pozostałym. Nad miastem lub nad zamkami nikt już nie polata. I wszystko to zostało zapisane w podręczniku.
– Blokery powinny działać tylko na zewnętrzne obwody. – Omal mi ręce nie opadły z powodu pokazowej chłosty urządzonej przez Echkilera, jednak w ostatnim momencie przyszła mi do głowy szalona myśl. – Wewnątrz armady powinien pozostać obszar dostępny dla lotów. Przecież to gracze!
– Zgadzam się, nie dadzą rady zakazać lotów pomiędzy statkami – poparła mnie Nastja. – Graczom by się to nie spodobało. Część przestrzeni będzie otwarta, ale co nam to da? Promień zewnętrznego koła wyniesie kilkaset metrów. Nie wystarczy ci bezwładności, żeby pokonać tę odległość. Nie zapominaj, że wewnątrz strefy z zakazem lotów system zacznie aktywnie zmniejszać prędkość i będzie się starał zrzucić cię jak najprędzej. Z jakąkolwiek prędkością byś leciał, nie masz szans.
– Z jednej strony masz rację. – Skoro dostałem wsparcie, chociaż takie wątpliwe, to kontynuowałem swoją myśl: – Nie wystarczy mi ani prędkości, ani wysokości, żeby przelecieć przez obszar zamknięty. Dlatego potrzebna jest wasza pomoc. Nastjo, masz przecież szybki okręt.
– Nie bardzo… – Anastarija zmrużyła oczy. Uwielbiam to jej spojrzenie, kiedy rozumie, że czegoś nie rozumie, i ją to wkurza! – Jeśli trzeba, mogę wziąć od piratów. Tylko po co?
– Skoro wariant z lotem się nie przyda, zrodził mi się nowy pomysł: bierzemy szybki statek. Jedną sztukę. Stawiamy na nim katapultę. Także jedną sztukę. Podpływamy do wrogiej armady, najlepiej pod przykrywką, ale można też bez niej. Kontynuując: podpływamy najbliżej, jak się da, ale tak, żeby nam zbyt mocno nie dali po głowie. Wsadzamy do katapulty mnie, tanka i bojownika. Mówić dalej czy już sobie wyobrażacie?
– Hm… – odpowiedział Echkiler wieloznacznie, pochylając w zamyśleniu głowę i wreszcie przestając świdrować mnie wzrokiem.
Jesteś fantastyczny! Masz u mnie dzisiaj kolację i nie tylko! – zobaczyłem radosną myśl Anastariji, a sama dziewczyna z zadowoloną miną, która przywiodła mi na myśl kota najedzonego śmietanką, odchyliła się na oparcie fotela.
– Tamerlan Wspaniały będzie tankiem, nikt się nie spisze lepiej od niego – rzekł zamyślony Echkiler po jakimś czasie, bardziej do siebie niż do nas. – Bojownikiem może być albo Plinto, albo… Innego albo nie widzę. Tylko on poradzi sobie z posągiem w rozsądnym czasie. Postanowione! – Echkiler ożywił się, podejmując pewną decyzję, i jakoś niezauważalnie znów zmienił się w dobrego wujka.
Dosłownie jak za pstryknięciem palców – raz i przed tobą jest inny człowiek. Nie chciałbym mieć Echkilera na liście prawdziwych wrogów.
– Jutro dostanę informację o ruchach naszych przeciwników, dowiem się, jaką trasą będą do nas płynąć. Nastjo, ty zorganizujesz statek. Machanie, musisz wykonać kilka lotów testowych. Potrenować zmienianie się w Smoka podczas lotu i przechwytywanie w powietrzu pozostałych graczy. Popracuj nad tym. Co jeszcze? Chyba wszystko. W takim razie do pracy!
– Nadal mam pytanie, na które nie otrzymałem odpowiedzi. – Nie zważając na fakt, że Echkiler i Nastja wstali z foteli, chcąc jak najszybciej zająć się wprowadzaniem w życie dopiero co wymyślonego planu, wciąż siedziałem. – Dlaczego nie możemy przejść grobowca w ciągu tych dwóch tygodni? Przecież w tym czasie nikogo nie będzie, a poziom Podziemia będzie równy poziomowi Plinto. Na bank pokonamy je w ciągu tych dwóch tygodni!
– Ergrejs – odpowiedziała Anastarija. – W nim cały problem.
– Nie rozumiem. – Pokiwałem głową bez ceremonii. – Co tu ma do rzeczy kryształ z innego świata?
– W tym właśnie problem, że dopóki się tego nie dowiem, zdecydowanie nie polecam wchodzenia do grobowca. Wyobrażasz sobie, co będzie, jeśli ten kryształ działa analogicznie do Łez Harraszessa? Przecież nikt nie wie, jaki scenariusz jest wpisany w ten kryształ i dlaczego zawsze, gdy się o nim wspomina, mówi się o innym świecie? Bardzo nie chcę ryzykować. Dlatego najpierw potrzebujemy informacji. Ich zebranie wymaga czasu, którego nie będziemy mieć, jeśli natychmiast zaczniemy przechodzić grobowiec.
– O ile nasz plan z lotami wypali… – Najwyraźniej dzisiaj był mój dzień, bo pomysły sypały się ze mnie jak z rogu obfitości. – …przedstawiciele innych kontynentów nie będą czekać miesiąc i kupować nowego obelisku. Bo i po co? Łatwiej i szybciej będzie wziąć jakiś zamek. Coś mi podpowiada, że powinniśmy nastawić Imperatora i Władcę przeciwko takiemu pomysłowi.
– Przypuśćmy, że dostaniemy się na audiencję. – Echkiler ponownie usiadł w fotelu, przy tym pozostawił włączony tryb wujka. – Coś mi się wydaje, że Imperator będzie bardzo zadowolony, słysząc prośbę o niewydawanie nikomu zamku. Nie uda nam się ograniczyć u innych graczy pragnienia wydania pieniędzy na naszym kontynencie.
– Dlaczego, możemy. – Jakby mnie prąd kopnął, gdy wpadłem na kolejny pomysł. – Wszystko zależy od okoliczności, w jakich prośba zostanie wypowiedziana. Jakkolwiek by na to popatrzeć, niedługo rozpoczną się międzykontynentalne zawody klanowe. Jeśli mnie pamięć nie myli, za dwa lub trzy miesiące. Nieważne. Jeśli naprawdę chcemy się obronić przed zamkami obcokrajowców, trzeba zorganizować turniej klanów Kalragonu. Potrzebujemy przedstawiciela na zawody wyższego szczebla, dlaczego Feniks ma zawsze brać w nich udział. Niech to będzie mieszanka ze wszystkich klanów. Kiedy zorganizujemy i przeprowadzimy taki turniej, ani Imperator, ani Władca nie będą mieć podstaw, aby odmówić naszej niewielkiej prośbie, żeby dosłownie przez kilka miesięcy nie dawać nikomu zamków. Ponieważ się zjednoczyliśmy. Ponieważ jesteśmy jedną całością. Przecież korporacja lubi harmonię. Damy im ją, w zamian prosząc o drobiazg: szansę na przejście grobowca. Jeśli w ciągu trzech miesięcy niczego nie osiągniemy, to zrezygnujemy z grobowca; to już będzie dla nas za dużo.
– Turniej… – powiedział przeciągle Echkiler. – Trzeba zorganizować turniej…
– Z udziałem Kartosa i Ciemności. – Kiwnąłem głową na zgodę.
– A Ciemność tu po co?
– Dla ozdoby i jedności kontynentu. Dadzą nam potwory, które trzeba będzie zniszczyć. Jako opcję.
– Szadranie! – powiedział cicho Echkiler i kilka kroków od niego pojawił się upiór. Kamerdyner głównego zamku Feniksa był orkiem upiorem. – Wylicz szacunkowy koszt zorganizowania turnieju z udziałem trzech imperatorów. Opracuj plan turnieju analogicznie do zawodów kontynentalnych z zeszłego roku, liczbę uczestników ogranicz do dziesięciu milionów.
– Uwzględniać budowę boisk? – zapytał rzeczowo upiór. W odróżnieniu od mojego Wiltrasa ten kamerdyner precyzyjnie wypełniał polecenia, nie okazując zbędnych emocji. Może powinienem pogrzebać w ustawieniach goblina? Chociaż podoba mi się taki, jaki jest. – Ogromne znaczenie będzie miało miejsce, gdzie zostanie przeprowadzony turniej. Jeśli planujecie zaprosić wszystkich trzech imperatorów, potrzebujemy zamku na Wolnych Ziemiach. Terytorium żadnego z imperiów w tym wypadku nie wchodzi w grę.
– Altameda stoi na Wolnych Ziemiach – wtrąciłem. – Zagwarantuję portal wszystkim, którzy będą chcieli.
– Nada się – potwierdził Echkiler. – Co z oceną?
– Zgodnie z otrzymanymi danymi koszt przeprowadzenia turnieju szacuję na trzysta do czterystu dwudziestu milionów Złotych Monet. Nagrody i premie nie wliczają się w tę kwotę.
– Czego potrzebujemy do złożenia wniosku o zgodę na taki turniej? – W pewnym głosie lidera Feniksa nie było słychać, aby żałował rozstania z tak astronomiczną sumą.
– Wniosek przygotowany. Proszę o potwierdzenie.
– Co dalej? – Po wykonaniu kilku kolistych ruchów rękami Echkiler spojrzał najpierw na mnie, potem na Anastariję, która rozparła się w fotelu i z ciekawością przyglądała wydaniu takiej ogromnej sumy pieniędzy. Nastja zdążyła wzruszyć ramionami, po czym obok nas otworzył się połyskujący portal. Nawet opiekuńcze duchy domu nie dały rady ograniczyć przyjścia Zwiastuna.
– Imperator pragnie was widzieć!
NOWE NIEPRZYJEMNOŚCI
Mieszkańcy Kalragonu! Za trzy tygodnie odbędzie się turniej, w którym wyłonieni zostaną najlepsi gracze naszego kontynentu. Będą oni bronić honoru Kalragonu w trakcie zawodów międzyklanowych. Podczas przygotowań do turnieju i potem, do momentu jego zakończenia, niemożliwe będą zabójstwa wolnych obywateli! Turniej odbędzie się na Wolnych Ziemiach; transport po stronie klanów organizatorów: Feniksa i Legend Barliony. Bądź najlepszy! Przyjdź na turniej i pokaż się! Informacja o konkursach i wskazówkach zostanie umieszczona na oficjalnej stronie Barliony za cztery dni. Śledźcie wiadomości!
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
NIEBYT
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
HEROLD
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
PUSTELNIK
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
WIZYTA PRZYJAŹNI
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
ZDRADA
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
LAIT ODRODZONY
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
BARD CIEMNOŚCI
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
SZACHY KARMADONTA
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
BRZEMIĘ STWÓRCY
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
ARENA
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
KOPALNIA MIEDZI „PRYKA”
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
GROBOWIEC STWÓRCY
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
WIELKIE ZŁO
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
EPILOG
Rozdział dostępny w wersji pełnej.
GODZINA BÓLU
Rozdział dostępny w wersji pełnej.