Świat według reportera. Włochy - Piotr Kraśko - ebook

Świat według reportera. Włochy ebook

Piotr Kraśko

4,3

Opis

Świat Według Reportera jest serią książek z zapisem podróży znanego dziennikarza, prowadzącego i reportera Wiadomości TVP1– Piotra Kraśko. Eskimosi nauczyli mnie, jak przetrwać, gdy mróz spada do –50 stopni, przekonali, że psie zaprzęgi są wciąż lepsze od skuterów, a do połowu wielorybów potrzebna jest trampolina. W moim ulubionym barze w Teksasie na suficie wiszą setki staników, a włoska mafia znalazła na Brooklynie knajpę z najlepszym widokiem na Manhattan. Zdradzę, jak przetrwać noc na cmentarzu w Tijuanie, pijąc tequilę z grabarzami, i co ukrywają tam kartele narkotykowe. A także: co przez okno w swoim domu widzi Dalajlama, jak się jeździ na snowboardzie na Saharze i dlaczego gogle potrzebne są do kolacji w czasie burzy piaskowej. Podam adres sklepu, w którym zakupy robią zakonnice gotujące dla papieża i przepis na ulubione spaghetti Mela Gibsona.
Dlaczego Mel Gibson nakręcił „Pasję” w mieście Matera na południu Włoch, a nie w Izraelu? Jak smakuje spaghetti à la Gibson i dlaczego warto jadać tam, gdzie stołuje się mafia? Opowieść o jeździe skuterem przez Rzym i locie potężnym boeingiem nisko nad Watykanem. Poznacie krawca, który szyje dla papieży i dowiecie się, w której restauracji spotykają się kardynałowie tuż przed konklawe. Co jest w Ogrodach Watykańskich i co widać z tarasów Castel Gandolfo?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 73

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (137 ocen)
73
40
18
6
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Nigreco

Nie oderwiesz się od lektury

za krótka!
00
AniaNowotna

Dobrze spędzony czas

Reportaż bardzo przyjemny w odbiorze z kilkoma ciekawostkami o Bella Italia... jednak rozczarowuje małą ilością treści. Za krotki!
00
Cinnamon2017

Nie oderwiesz się od lektury

Spojrzenie na Włochy przez pryzmat ciekawostek, tradycji, charakterystycznych symboli. Jedyny minus, że jest taka krótka.
00
paulina-domaradzka

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
KonradJaskulski

Nie oderwiesz się od lektury

świetnie się czyta trochę za krótka?
00

Popularność




Okładka

Informacje o książce

Wydawnictwo G+J RBA Sp. z o.o. & Co.

Spółka Komandytowa

Licencjobiorca National Geographic Society

ul. Marynarska 15, 02-674 Warszawa

Tekst: Piotr Kraśko

Redakcja: Katarzyna Szczypka Korekta: Dorota Sideropulu

Projekt okładki: Piotr Grabowski, Studio Graficzne AORTA, www.aorta.com.pl

Projekt graficzny, skład i łamanie: Hanna Szeliga-Czajkowska

Redaktor prowadząca: Małgorzata Zemsta

Redaktor techniczny: Mariusz Teler

Zdjęcie Piotra Kraśko na okładce: Mariusz Martyniak / www.matys-studio.com; pozostałe zdjęcia na okładce: Corbis (2), Shutterstock.

Zdjęcia wewnątrz:

Shutterstock: I, III, IV, V (góra), VIII–XIII, XIV (góra), XVI, XXIV–XXVII, XXIX–XXXIV, XXXVI–XXXVIII, XLII (góra), XLVI, XLVII (góra), LII (dół), LIII–LV, Wikipedia: II, V (dół), VI–VII, XIV (dół), XV, XVII–XXIII, XXVIII, XXXV, XXXIX–XLI, XLII (dół), XLIII–XLV, XLVII (dół), XLVIII–LI, LII (góra), LVI–LXIV. 

Copyright Polish edition © 2011 National Geographic Society. 

All rights reserved.

National Geographic i żółta ramka są zarejestrowanymi znakami towarowymi National Geographic Society.

Text © 2011 by Piotr Kraśko. 

ISBN 978-83-7596242-0

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

Nie biegaj na włoskiej siłowni

– Może kawy?

– Ale ja biegnę.

– Ale, John, to caffè freddo. Jest zimna. Na pewno nie chcesz się napić?

– Chyba jednak dziękuję.

– Tylko uważaj, żeby maszyna się nie popsuła. Mówiłem ci już, że ona nie jest do tego, żeby na niej biegać.

Rozmawiali Stefano, właściciel małej siłowni niedaleko rzymskiego piazza Navona, i John, dziennikarz pracujący przez jakiś czas we Włoszech dla „New York Timesa". John usiłował korzystać z bieżni, która, jak nam się wydawało, służy do tego, by na niej biec. Stefano wyraźnie miał inne zdanie i od jakiegoś czasu szukał różnych sposobów, by powstrzymać Johna.

Nie mógł zrozumieć, jak można zupełnie dobrowolnie chcieć się spocić. Przecież mokra koszulka wygląda fatalnie. A do tego jeszcze ten zapach. On sam niemal się nie rozstawał ze sporym flakonem wody Dolce&Gabbana. Nie widziałem, by kiedykolwiek zmusił się do większego wysiłku niż podniesienie małego dzbanka, w którym przynosił mleko do kawy.

Gdy na jego siłowni ktoś zaczynał robić coś szybciej niż tempo wymagane do zamieszania cappuccino, starał się szybko złapać spojrzenie niesfornego klubowicza. Lekko mrużąc oczy, robił dłońmi gest sugerujący spowolnienie ruchów. Szeptem dodawał jeszcze:

– Piano, piano. Spokojnie.

Na ogół nie musiał jednak nigdy uspokajać gości. Konieczne to było tylko wobec obcokrajowców. Miałem wrażenie, że Włosi traktowali tę siłownię jak niemal cały swój kraj – jako okazję do tego, by patrzeć na innych i być widzianym. Być „dobrze widzianym". Wygląd Włochów nigdy nie jest niedbały, nawet jeśli odnosi się takie wrażenie. Szalik na pewno nie jest założony w przypadkowy sposób – chociaż przybysz z daleka będzie dostrzegał pełną nonszalancję. Mankiety od koszuli wystające spod marynarki nie są rozpięte przez nieuwagę. Gdy krawat nie jest do końca zawiązany, ten „niechlujny" węzeł jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach.

Oczywiście w centralnym miejscu siłowni, która mieściła się w dawnych stajniach należących do któregoś z mieszkających w pobliżu hrabiów, wisiała sporych rozmiarów tabliczka z napisem: „Vietato fumare" – zakaz palenia. Nikt się tym nie przejmował. Papieros i espresso w przerwie między niezbyt męczącymi ćwiczeniami albo np. w trakcie pedałowania na rowerze stacjonarnym były czymś tak naturalnym jak spora ilość biżuterii na bywających tu rzymiankach. Jeżeli ma się na sobie ważące około kilograma kolczyki i naszyjnik, trudno oczekiwać, że będzie się gwałtownie ruszać.

Opowieść o Włoszech można zacząć od rzymskiego Koloseum, miasteczka Corleone na Sycylii, spotkania z gondolierem w Wenecji, wartego dziesiątki milionów dolarów jachtu zacumowanego w Portofino, fabryki ferrari w Modenie, pizzerii w Neapolu, gdzie po raz pierwszy przyrządzono margheritę, widoku na katedrę w Mediolanie, jaki wyłania się nagle po wyjściu na plac z drugiej strony. Dlaczego więc cytuję rozmowę, której świadkiem byłem na jednej z siłowni? Oddaje bowiem to, co jest istotą Włoch. To dwa słowa wspólne dla całego kraju – „bella figura", czyli piękny wygląd, ale może właśnie lepiej – piękna figura.

Życie w słonecznej Italii polega na tym, by w każdej chwili prezentować „bella figura". Robi to piękna dziewczyna siedząca przy stoliku w kawiarni przy piazza del Popolo, powolnym gestem zakładająca słoneczne okulary, barista dolewający zamaszystym ruchem spienionego mleka do kawy, znacząc kształt serca, w Tazza d’Oro na tyłach Panteonu, policjant stojący na piazza Venezia poprawiający grzebieniem nienaganną fryzurę, Silvio Berlusconi posyłający pocałunki, gdy wysiada z rządowej limuzyny, i Fabio Capello, trener reprezentacji Anglii, siedzący w czasie meczu na ławce w szytym na miarę garniturze. Włoch może wybaczyć spóźnienie, długie godziny oczekiwania, kuriozalnie wysokie ceny w sklepach Prady, Gucciego czy Dolce&Gabbana, ale nie to, że coś nie jest piękne.

Przepraszam, czy ktoś tu mówi po włosku?

Obcokrajowiec jadący przez Włochy z północy na południe oczywiście zobaczy różnice. Najpierw są ośnieżone szczyty Alp albo Dolomitów, potem żyzna, zielona dolina Padu, przepiękna Wenecja niczym scenografia teatralna, Mediolan z legendarnymi domami mody i giełdą, potem Florencja, Siena, o wiele bardziej już hałaśliwy Rzym, wydający się bałaganem nie do ogarnięcia, potem mocno spalona słońcem ziemia i pogrążony w wiecznym chaosie Neapol z tonami śmieci na ulicach, ale i najlepszą pizzą świata, i wreszcie Sycylia, niemal państwo w państwie. Podobne, choć wyraźnie mniejsze są różnice pomiędzy różnymi regionami Francji. Jednak nawet turysta usłyszy rozmaity akcent ludzi, którzy wszyscy mówią przecież po włosku. No właśnie, to wcale nie jest takie oczywiste. We Włoszech jest 19 głównych dialektów, ale tylko sycylijski ma jeszcze 20 kolejnych. Językoznawcy kłócą się między sobą, czy sycylijski to dialekt, czy może wręcz osobny język. Po pierwsze inna jest wymowa. Sycylijczycy nie wymawiają samogłoski „i", jeśli była na początku pierwotnego łacińskiego wyrazu. Gdy coś jest „ważne", nie powiedzą „importante", tylko „mpurtantu". Oczywiście w tym wypadku można się domyślić znaczenia wyrazu, ale są słowa, które brzmią zupełnie inaczej. Np. praca, czyli „lavoro", to na Sycylii „travagghiu". Kłopot w tym, że przez wiele stuleci Sycylia miała większy związek ze światem arabskim niż z Wenecją czy Florencją. Gdy stracili nad nią kontrolę Rzymianie, znalazła się w rękach Wandalów, Ostrogotów, Bizancjum, a potem przez dwa stulecia niepodzielnie panowali tam Arabowie. Akurat osiągnęli szczyt w rozwoju nauki, więc nie był to dla Sycylii taki zły czas. Z ich rąk jednak wyspę odbili Normanowie, a na tronie zasiadł król Roger. Dynastia upadła po zaledwie 60 latach. Normanów zastąpili najpierw Andegawenowie, po nich Aragończycy, Habsburgowie i w końcu Burbonowie. Historia wyspy jest nie mniej skomplikowana jak nasza. To, czym przez stulecia żyli mieszkańcy Palermo, nie miało wiele wspólnego z problemami i sukcesami mieszkańców Turynu czy Mediolanu. Jeden z brytyjskich historyków zauważył, że w XIV wieku na terenie dzisiejszych Włoch było więcej niezależnych państw niż na całym globie tuż przed wybuchem II wojny światowej. Dante Alighieri, najsłynniejszy włoski poeta, żalił się w jednym z tekstów, że za jego czasów (na przełomie XIII i XIV wieku) na półwyspie Apenińskim używano tysiąca różnych języków. Oczywiście jest coś, co łączyło go ze wszystkimi innymi mieszkańcami tej ziemi, czyli skłonność do przesady, ale nawet jeśli się pomylił, to niewiele. Sam Dante, gdy w jego rodzinnym mieście Florencji do władzy doszło wrogie mu stronnictwo i skazano go na śmierć, musiał opuścić miasto. Od tej pory tułał się po całym kraju, aż umarł w Rawennie. Poza ziemiami władanymi przez papieży każde miasto było praktycznie oddzielnym państwem, w którym rządzono się zupełnie innymi prawami i posługiwano się innym językiem. W tym samym czasie, gdy Wenecja była republiką, na której czele stał wybierany doża dość łatwy do usunięcia, jeśli przestał się podobać najbardziej wpływowym mieszkańcom, w Turynie władzę absolutną sprawowali książęta z dynastii sabaudzkiej, a we Florencji niepodzielnie panowali Medyceusze. Polska nawet z czasów rozbicia dzielnicowego po śmierci Bolesława Krzywoustego była jednak bardziej spójna, a do zjednoczenia doszło po zaledwie 200 latach. Włochom udało się to dopiero w 1861 roku. Istnieje wiele starych tekstów, w których padają wezwania do jedności, ale nie wszyscy badacze są przekonani, że Italia kiedykolwiek wcześniej była jednym państwem.

Włoski Manhattan