14,90 zł
W nowym cyklu utworów lirycznych Piotr Szewc opisuje pozornie zwyczajne zdarzenia uważnie i rzeczowo, z czułością i dyskrecją, bez artystycznej ostentacji. Nie lekceważy najmniejszego sygnału płynącego ze świata, znaku ze strony życia. Pisarz nie przestał i tu być prozaikiem – jego teksty oscylują między opowiadaniem i medytacją.
Wracam lub nie mogę odejść. Zmienił się pejzaż znajomych miejsc, odeszli ludzie, a bez nich mój prywatny świat przestał być pełnią. Piszę z poczucia wielkiego braku, utraty, wiersze mają ten stan uczynić mniej dotkliwym. Przybliżyć oddalone, zatrzymać znikające.
Piotr Szewc
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 17
Popycham furtkę
Język asfaltu wsuwa się między kocie łby
więcej sobie przypominam niż rozpoznaję
na skraju sadu konie sypały jabłkami pod gruszą
leżała krowa południową porą kury gaworzyły
popycham zardzewiałą furtkę ale za nią przepaść
i świszcze lutowy wiatr ulotnił się zapach młóta
gołębie zabrała chmura staremu Kuczyńskiemu
znudziło się stać całymi dniami przed domem
jeszcze krok a nie wyplączę się z łopianu pokrzywy
pajęczyny po drugiej stronie browaru przewraca się
rozpędzony rower smar łańcucha znaczy niezatarcie
nogawkę
2015
Gniazdo
Gdzieżbym się spodziewał na Lwowskiej przy półuschniętym konarze
skarb źdźbła patyki koszyk gniazda zaglądam a tam sztukmistrz z cylindra
wyjmuje królika chłopiec w sandałach i krótkich spodenkach wycelował
przed siebie korkowiec zaraz wystrzeli kilka kroków za nim strumyk prawie
czterdzieści lat minęło dokąd teraz ucieknę po lekcji rosyjskiego pani Szmiga
do dużej torby włożyła ławki zeszyty kredę odeszła już nie wróciła świadectwa
rozdane umilkł gwar stracił głos szkolny dzwonek nuda wakacji Łabuńka paruje
koła turkoczą bat świszcze cwałują spłoszone konie pan Stoczkowski zadziera
głowę górą miasto płynie gołębie kołują rzuca cień ciemna chmura wieczorem
światła aut wysyłają sprzeczne sygnały noc upalna szum silników zakłóca sen
2016
Dziurawa siatka
Rogale od Lewińskiej pół kostki masła słoik dżemu wiśniowego
wylatują mi z dziurawej siatki na środek Spadku a z nimi ja cały
drugo- czy trzecioklasista mam brodę umazaną żółtym kleksem
ciepłych lodów zbieram wszystko sam się podnoszę boli rozbite
kolano karmię szkłem przydrożne pokrzywy maj przekwita teraz
abym tylko zdążył do szkoły zapomniał tę poranną klęskę niech się
nie wlecze za mną dniami miesiącami latami
2015