Szept mroku - Kinga Litkowiec - ebook + książka

Szept mroku ebook

Litkowiec Kinga

0,0
34,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Mia otrzymuje niepokojące wiadomości od tajemniczego prześladowcy. Ktoś ją obserwuje, śledzi każdy jej krok i wciąga w niebezpieczną grę. Ostatnie dni szkoły średniej zapowiadają upragnione wakacje i ucieczkę od rodzinnych problemów oraz nieobliczalnego stalkera. Jednak to, co wydaje się tylko głupią zabawą, przeradza się w prawdziwy koszmar. Czy to możliwe, że szalonym mężczyzną jest ktoś z otoczenia Mii, kto wie o niej więcej niż wszyscy? I kto nie zawaha się wykorzystać tej wiedzy, kiedy tylko Mia przestanie być mu posłuszna?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 304

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kinga Litkowiec

Szept mroku

Copyright © by Kinga Litkowiec, MMXXII

Wydanie I

Warszawa MMXXII

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Część pierwsza. Początek końca. Mia

Rozdział pierwszy

Na dźwięk przychodzącej wiadomości przystanęłam w holu. Ciekawa, kto napisał do mnie o tej porze, wyciągnęłam telefon z torebki i skrzywiłam się na widok nadawcy.

[Numer nieznany]

Pamiętaj, że Cię obserwuję.

– Pieprzony żartowniś – przeklęłam pod nosem.

– Mówiłaś coś? – zapytała wychodząca z kuchni mama.

– Nie. Nie mogłam znaleźć pieniędzy. Zapomniałam, że schowałam je do kieszeni.

– To dobrze. Idź już, twój brat wyszedł piętnaście minut temu, a ty wciąż jesteś w domu.

Byłam zła na Brody’ego. Obiecałam sobie, że dostanie za swoje, gdy okaże się, że te wiadomości wysyłał któryś z jego głupich kumpli. Jeśli ktoś z nich miał mój numer, to tylko od niego. Nie miałam jednak pewności, czy moje podejrzenia są słuszne.

Przed domem czekały już na mnie Betty i Aliza. Podeszłam do nich, a wtedy dostałam kolejną wiadomość. Zobaczyłam znów nieznanego nadawcę, więc postanowiłam nawet jej nie otwierać.

– Twój cichy wielbiciel wydaje się coraz bardziej nachalny – zażartowała Aliza.

– To nie żaden cichy wielbiciel, a któryś z kolegów mojego brata, albo ktoś z naszej szkoły.

– Jesteś pewna? – zapytała Betty. – To trwa już od tygodni. Komu chciałoby się ciągnąć to tak długo?

– Nie mam pojęcia, ale powoli mam tego dosyć.

– Zmień numer, albo zgłoś to na policję.

– Nie będę tego zgłaszać! Dowiem się, kto to, i będę lecieć, żeby wycofać zeznania i nie robić nikomu problemów. A na koniec okaże się, że to ja jestem winna. Nie, dziękuję.

Niestety posiadanie młodszego rodzeństwa nauczyło mnie właśnie tego. Jeśli mój brat narozrabiał, wina spadała na mnie. Bo byłam starsza, bo dawałam mu zły przykład, bo był pod moją opieką. Właśnie dlatego cieszyłam się, że już niedługo nie będę miała tego problemu. Kończyłam ostatnią klasę w szkole średniej, a później miałam w planie wyjechać na obóz, na który dostałam się z trudem. Cały miesiąc z dala od domu wydawał się wspaniałą wizją. W końcu mogłam odpocząć od codzienności, która wcale nie była tak kolorowa, jak mogło wydawać się z zewnątrz. Miałam wielu przyjaciół i tak naprawdę byłam szczęśliwa, ale w moim domu bywało różnie. Niejednokrotnie dochodziłam do wniosku, że tam nigdy nie będzie dobrze. Wychowywałam się bez ojca, który zostawił nas, kiedy urodził się Brody. Miałam wtedy cztery lata, więc niewiele pamiętałam z tego, jakim był człowiekiem. Moja matka kilkukrotnie próbowała ułożyć sobie życie, ale za każdym razem kończyło się to jedną wielką klapą. Może nie powinnam tak myśleć, jednak po każdym jej rozstaniu miałam nadzieję, że nie będzie więcej nikogo szukać.

Doszłyśmy do szkoły, przed schodami do której czekała na nas moja najlepsza przyjaciółka – River. Uściskałam ją i dałam znak spojrzeniem, że musimy porozmawiać. Znałyśmy się od piaskownicy i rozumiałyśmy bez słów. Ledwo zauważalnie kiwnęła głową w geście zgody, po czym we cztery weszłyśmy do środka.

– Mia, pójdziesz ze mną do łazienki? – zapytała River.

– Jasne. – Odwróciłam się do dziewczyn i machnęłam do nich. – Spotkamy się w sali.

– Coś się stało? – odezwała się, gdy tylko weszłyśmy do toalety.

Zanim odpowiedziałam, upewniłam się, że jesteśmy same.

– Moja matka chyba znowu się z kimś spotyka.

– Żartujesz? Myślałam, że po ostatnim da sobie spokój na dłużej.

– Jak widać, depresja szybko jej przeszła – odparłam zawiedziona.

– Mogę coś dla ciebie zrobić?

– Nic nie możesz zrobić. Chyba że masz ochotę uwieść jej nowego faceta, zanim znów się zakocha.

– Gdyby nie Jaxon, mogłabym to przemyśleć.

– Żartowałam. Może coś wykombinuję.

Po szkole rozniósł się dźwięk dzwonka informującego, że zaczynają się lekcje. Westchnęłam cicho. Ten rok był wyjątkowo męczący. Stawałam na rzęsach, by skończyć szkołę z dobrymi wynikami i dostać się na wymarzone studia. Do jej końca zostało już niewiele czasu, a ja czułam, że mój wymarzony college jest już na wyciągnięcie ręki.

Naszą pierwszą lekcją była matematyka, której nie sposób było nie lubić, chociaż ze względu na świetnego nauczyciela, w którym podkochiwała się co druga dziewczyna w klasie. Chyba dzięki temu matematyka szła nam tak dobrze. Andrew Hunter potrafił wyjaśnić dosłownie wszystko. Nawet za jego uśmiech w ramach pochwały warto było zasnąć nad podręcznikiem.

W trakcie lekcji przypomniałam sobie o wiadomości, którą dostałam wcześniej. Korzystając z chwili, w której nauczyciel zajęty był przepisywaniem równania na tablicy, zajrzałam do telefonu.

[Numer nieznany]

Podoba mi się, gdy czeszesz się w kucyka.

– Kurwa mać – wyszeptałam.

– Co jest? – zapytała zaintrygowana River.

Podsunęłam do niej telefon, a kiedy odczytała wiadomość, spojrzała na mnie wielkimi oczami.

– Musimy się dowiedzieć, kto to pisze.

– Mam coraz większą pewność, że to jeden z kolegów mojego brata. Dziś kilku z nich było w moim domu. Przechodziłam przez salon, gdy czekali na Brody’ego.

– No to dowiedz się, który z nich jest takim chojrakiem i to zakończ.

– Przeszkadzam wam? – zapytał ostrym tonem pan Hunter.

Wyprostowałyśmy się i od razu skupiłyśmy na lekcji. Do końca zajęć nie myślałam już nawet o tych wiadomościach, ale na przerwie przyszła kolejna. Bardzo podobna do pierwszej tego dnia. Niektóre często się powtarzały. Obserwuję cię, widzę cię, jestem tuż obok, mam cię na oku, jesteś na wyciągnięcie moich rąk. Nie usuwałam żadnej z nich, by mieć dowód, gdyby zaszła taka potrzeba. Na żadną nie odpowiedziałam, ale z każdym kolejnym dniem miałam coraz większą ochotę wejść w konwersację z tym popaprańcem.

Ostatnią lekcją były zajęcia z wychowania fizycznego. Rzadko kiedy cieszyłam się z nich tak jak tamtego dnia. Potrzebowałam porządnego zmęczenia, by nie myśleć o wszystkich problemach, jakie siedziały w mojej głowie. Miałam szczęście, bo nasza nauczycielka postanowiła dać nam wycisk. Cała godzina lekcyjna spędzona na gimnastyce, po której czułam się cholernie zmęczona, dała efekt, na jakim mi zależało. Zmęczona, ale z uśmiechem na twarzy, weszłam do szatni, gdzie odruchowo sprawdziłam swój telefon. Po raz pierwszy, zamiast wiadomości tekstowej, dostałam zdjęcie. Byłam na nim. Musiało być zrobione kilka minut wcześniej, bo przedstawiało mnie podczas rozciągania. A więc szansa na to, że to jeden z kolegów mojego brata, stała się nagle bardzo mało prawdopodobna. Chyba że zrobili sobie wagary, co nie było nawet wykluczone.

Schowałam telefon do torebki i szybko się przebrałam. Chciałam znaleźć się w domu. Zamknąć w swoim pokoju i odpocząć.

– Jaxon pyta, czy chcesz iść wieczorem się trochę zabawić. Jeśli tak, zabierze ze sobą jakiegoś kolegę.

Spojrzałam na River, która nagle pojawiła się za moimi plecami. Lubiłam Jaxona, ale każdy z jego kolegów miał coś z głową. Na samą myśl o spędzaniu z nimi czasu robiło mi się niedobrze.

– Nie, dziś odpuszczam.

– Jesteś pewna? Powinnaś się trochę rozerwać.

Moje rozrywki zwykle kończyły się bardzo źle. Raz skończyłam z tatuażem, innym razem nie pamiętałam, co w ogóle robiłam, a jeszcze innym weszłam do klubu na lewym dowodzie. Wiedziałam, że przesadzam, ale często zapominałam się i robiłam rzeczy, których się wstydziłam.

– Nie dziś. Jestem wykończona, chcę się wykąpać i położyć do łóżka.

– Wszystko w porządku? Dziwnie wyglądasz.

Już miałam pokazać jej ostatnią wiadomość, ale dotarło do mnie, że kiedy ją zobaczy, zacznie myśleć o tym niemal tak intensywnie jak ja. Byłyśmy jak siostry, naprawdę darzyłyśmy się tego rodzaju miłością i przeżywałyśmy za każdym razem, gdy tej drugiej działo się coś złego.

– To tylko zmęczenie. Chyba narzuciłam sobie zbyt wysokie tempo na zajęciach.

– W takim razie widzimy się jutro?

– Oczywiście.

Pożegnałyśmy się na schodach szkoły i rozeszłyśmy w swoje strony. Kiedyś mieszkałyśmy na jednej ulicy, ale rodzice River trzy lata wcześniej postanowili kupić dom bliżej pracy jej ojca. Wciąż widywałyśmy się często, ale musiałyśmy zrezygnować ze wspólnych spacerów do szkoły i z niej.

Przez całą drogę do domu zastanawiałam się, jak mogę znaleźć tego, kto wysyła mi te wiadomości. Nawet jeśli to jeden z kolegów brata, musiał to robić z innego numeru. Po wpisaniu tego, który do mnie pisze, w telefon Brody’ego nie znalazłam nic w jego książce telefonicznej. Brody zapewniał mnie, że nie wie, o czym mówię, ale kłamcą był akurat bardzo dobrym, więc nie do końca mu uwierzyłam. Tak naprawdę mógł być to każdy chłopak z mojej szkoły, więc liczba podejrzanych była na tyle duża, że traciłam nadzieję, że kiedykolwiek dowiem się, kto ma takie spaczone poczucie humoru.

Kiedy weszłam do domu, poczułam zapach popisowej zapiekanki mojej mamy i poszłam prosto do kuchni. Akurat wyciągała ją z piekarnika, więc zamiast pójść pod prysznic, usiadłam przy stole.

– Głodna? – zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Zapiekanki nigdy nie odmówię.

Mama zaśmiała się i ukroiła mi duży kawałek. Zwykle nie jadłam zbyt wiele, jednak to był wyjątek. Tak naprawdę mogłabym zjeść całą blachę i umierać z przejedzenia przez koleje godziny.

– Jak było w szkole? – zapytała, siadając naprzeciwko mnie.

– Dobrze.

– Tylko dobrze?

– Normalnie. Nie wiem, jakiej odpowiedzi ode mnie oczekujesz. Byłam na wszystkich lekcjach, wciąż przerabiamy materiał, choć moim zdaniem to trochę bez sensu, ale nie mnie to oceniać. Na zajęciach fizycznych pani Walsh dała nam porządny wycisk, dlatego chcę szybko zjeść i wziąć prysznic.

– Nie można było tak od razu? – zapytała jakby rozbawiona.

– Pytasz o to praktycznie każdego dnia, a żaden dzień w szkole nie różni się na tyle, bym mogła odpowiadać ci wieloma zdaniami. Było dobrze, po prostu.

Mama szybko odpuściła, więc zajęłam się posiłkiem, od czasu do czasu zerkając na nią ukradkiem. Niedługo później przyszedł mój brat, na szczęście był sam, co rzadko się zdarzało. Czasami miałam wrażenie, że nasz dom traktowany jest przez jego kolegów jak coś w rodzaju hotelu. Przesiadywali u nas od rana do wieczora, jakby byli u siebie. Drażniło mnie to, bo o ciszy we własnym domu mogłam zapomnieć.

Brody usiadł przy stole, a wtedy ja wstałam od niego. Odłożyłam pusty talerz i poszłam prosto na górę do swojego pokoju. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic, ale zanim odkręciłam wodę, usłyszałam dochodzący za drzwi dźwięk wiadomości. Westchnęłam cicho. Chciałam to zakończyć. Nieważne kim był człowiek, który postanowił uprzykrzać mi życie, ale te chore wiadomości coraz bardziej dawały mi w kość.

Kiedy wróciłam do pokoju, sięgnęłam od razu po telefon i odczytałam wiadomość od nieznajomego.

[Numer nieznany]

Mam coś dla Ciebie.

To była pierwsza taka wiadomość i sprawiła, że podjęłam decyzję o odpisaniu. Wzięłam głęboki wdech, zastanawiając się kilkakrotnie, co takiego powinnam w ogóle mu napisać.

[Mia]

Przestań do mnie pisać, bo zawiadomię policję!

Wiedziałam, że jeśli to jeden z kolegów brata, odpuści od razu. Jednak on odpisał.

[Numer nieznany]

Zabawa się rozpoczęła. Weszłaś w nią, a teraz próbuj przetrwać.

Patrzyłam na tę wiadomość szeroko otwartymi oczami. Jaka zabawa? Zdanie o moim przetrwaniu sprawiło, że naprawdę zaczęłam się bać. Po raz pierwszy nie wzięłam tego za żart, ale groźbę. Nie wiedziałam, czy robię dobrze, gdy znów mu odpisałam, ale miałam nadzieję, że da sobie spokój.

[Mia]

Nie żartuję. Jeśli dalej będziesz pisał, zawiadomię policję.

[Numer nieznany]

A wtedy wszystkie Twoje sekrety ujrzą światło dzienne. Jak na osiemnastolatkę masz ich zaskakująco dużo.

Wtedy doszłam do wniosku, że dalsza konwersacja nie ma sensu. Naprawdę zastanawiałam się nad zawiadomieniem policji. Postanowiłam jednak dać mu ostatnią szansę na wycofanie się. Uznałam, że jeden dzień nic nie zamieni. A jeśli wciąż będzie tak samo, przestanę udawać, że nic się nie dzieje.

Rozdział drugi

Kolejnego dnia obudziłam się z pozytywnym nastawieniem i miałam nadzieję, że dobry humor mnie nie opuści. Zjadłam śniadanie, ubrałam się i wyszłam z domu. Jak każdego dnia, Betty i Aliza czekały na mnie na podjeździe i wspólnie poszłyśmy do szkoły.

– Jak sytuacja z tym psycholem? Pisał coś? – dopytywała Aliza.

Podchodziła do tego zdecydowanie, poważniej nie tylko od reszty dziewczyn, które wiedziały o tych wiadomościach, ale nawet poważniej ode mnie. Niska i wyjątkowo szczupła blondynka nie tylko była delikatna z zewnątrz, ale także w środku. Uwielbiałam ją, ale jej przeżywanie każdego, nawet najmniejszego problemu, potrafiło doprowadzić człowieka do depresji. Jej najlepszą przyjaciółką była Betty, która znów podchodziła do życia bardzo lekko. Nie miałam pojęcia, jakim cudem udało im się dogadać.

– Jest cisza. Wczoraj napisałam do niego, że pójdę na policję. Od tamtej pory milczy.

Na twarzach obu dziewczyn zauważyłam ulgę. Też ją czułam. Pomyślałam, że mogłam pogrozić policją od razu, a wtedy te wszystkie chore wiadomości skończyłyby się dużo szybciej.

– I o czym my teraz będziemy rozmawiać? – zaśmiała się Betty, związując długie czarne włosy w kucyk. – A tak poważnie, masz zamiar dowiedzieć się, kto to pisał?

– Nie. Pewnie zdążył zniszczyć kartę. Wątpię, że udałoby mi się ustalić cokolwiek.

– Pewnie masz rację.

– Na szczęście wszystko dobrze się skończyło – podsumowała Aliza.

Pod szkołą dołączyła do nas River, która nie wyglądała zbyt dobrze. Tym bardziej cieszyłam się, że wczoraj postanowiłam zostać w domu. Ewidentnie miała ogromnego kaca i marzyła o tym, by zostać w łóżku. Jej rodzice byli jednak surowi w kwestii szkoły. Mogła wychodzić, spotykać się ze znajomymi, ale nie mogła opuszczać zajęć. Oczywiście z wyjątkiem dni, w których była chora. Kac jednak chorobą nie był, a ona z pewnością wolała nie przyznawać się do picia alkoholu.

– Pilnuj mnie, żebym nie zasnęła – szepnęła do mnie, gdy zajęłyśmy miejsca w klasie.

– Żartujesz? Pierwszą lekcją jest angielski. Jak tylko Gabriel wejdzie do środka, poczujesz się jak nowo narodzona.

Moja przyjaciółka uśmiechnęła się ledwo zauważalnie w odpowiedzi, ale chwilę później ten uśmiech poszerzył się. Gabriel Collins wszedł do sali i zajął miejsce przed biurkiem. To wystarczyło, by River ożyła. Parsknęłam śmiechem na widok jej idealnie prostych pleców i nienagannej pozycji pilnej uczennicy. W odpowiedzi posłała mi wrogie spojrzenie, po czym znów skupiła się na naszym nauczycielu. Sama byłam zaskoczona, że tak przystojny i świetnie zbudowany facet został belfrem, kiedy mógłby być kimś niesamowicie sławnym. Z taką urodą to nie byłoby trudne. Zresztą, w naszej szkole niejeden pedagog przypominał bardziej modela niż wykładowcę. To był jeden z nielicznych powodów, dla których mogłabym tęsknić za tą szkołą.

– Dziś miało być wypracowanie, ale mam dobry dzień, dlatego dam wam trochę więcej czasu na naukę i napiszecie je jutro – poinformował nas głębokim głosem, po czym sięgnął po podręcznik.

– Wygrał pan w loterii? – zapytał ktoś z drugiego końca sali.

Mężczyzna uśmiechnął się w odpowiedzi.

– Lepiej.

– Ciekawe co się stało – szepnęła do mnie River.

– Nie mam pojęcia, ale raczej się nie dowiemy.

– Może się zakochał?

– Może – odparłam bez emocji.

Gdy lekcja się zaczęła, skupiłam się już tylko na niej i na temacie, jaki poruszył Gabriel. Lubiłam go słuchać. Każdy wykład potrafił prowadzić tak, że trudno było się wyłączyć. Już było mi na zapas szkoda lekcji z nim.

Na przerwie podeszłam do szafki, by wymienić podręczniki. Kiedy ją otworzyłam, zauważyłam czerwoną kopertę. Nie należała do mnie, a jej pozycja wskazywała na to, że ktoś ją po prostu wsunął. Sięgnęłam po nią i wyciągnęłam list znajdujący się w jej środku. Wystarczyły pierwsze słowa, by nogi się pode mną ugięły.

Zaczynamy naszą grę, Laleczko.

Ile jesteś w stanie wytrzymać?

Mówiłem, że mam dla Ciebie niespodziankę.

Znajdziesz ją jeszcze dziś i zdecydujesz, czy grasz dalej.

Teraz zabawa rozgrywa się między nami. Piśnij choć słówko, a nie zdążysz nawet dowiedzieć się, jak wiele swoich sekretów możesz dalej utrzymać w tajemnicy.

Nie miałam zamiaru w nic z nim grać. Musiałam to przerwać, ale nie wiedziałam, jak to zrobić. Wystraszył mnie wystarczająco, bym zapomniała o policji. Nie miałam pojęcia, o jakich moich sekretach mówi, ale miałam na koncie kilka błędów, o których nikt nie wiedział. Tak musiało zostać. Zdałam sobie sprawę z tego, że jeżeli wie o czymkolwiek, będę miała ogromne problemy. Zrobiło mi się gorąco, a w głowie zaczęło szumieć od przerażających myśli. Wszystko dlatego, że zbyt wiele miałam na sumieniu. Zastanawiałam się gorączkowo, kim jest ten człowiek, jeśli nie gówniarzem z otoczenia mojego brata. To musiał być ktoś z mojej szkoły. Może chodziłam z nim na te same lekcje? A może nie zdawałam sobie sprawy z jego istnienia?

Podczas kolejnych zajęć obserwowałam każdego chłopaka, który przebywał ze mną w sali. Żaden z nich nie wyglądał na takiego, który by mnie obserwował. River szybko zauważyła moje zdenerwowanie i tuż przed ostatnią lekcją zaciągnęła mnie do łazienki. Jak to było w naszym zwyczaju, sprawdziła, czy jesteśmy same i dopiero wtedy się odezwała.

– Co się stało? Ten gość znowu napisał?

Chciałam jej powiedzieć całą prawdę, bo potrzebowałam jej wsparcia. Jednak przypomniałam sobie ostatnie zdanie z listu. „Piśnij choć słówko, a nie zdążysz nawet dowiedzieć się, jak wiele swoich sekretów możesz dalej utrzymać w tajemnicy”.

– Nie, nie odzywa się. Cały czas myślę, kto to mógł być.

– Niepotrzebnie. Ważne, że odpuścił. Myślę, że miałaś rację i to jeden z kolegów twojego brata. Gnojek przestraszył się, kiedy pogroziłaś mu policją i dlatego przestał się odzywać.

To, że to nie był żaden z tych chłopaków, było już pewne. Mimo wszystko grałam, by przypadkiem nie narazić się temu, kto być może rzeczywiście miał mnie w garści.

– Pewnie masz rację.

– Chodź już. Zaraz zaczną się lekcje.

– Idź, ja jeszcze skorzystam z toalety.

River wyszła, a po pięciu sekundach usłyszałam dźwięk wiadomości. Miał mnie na oku, cały czas mnie obserwował. Byłam o tym przekonana.

[Numer nieznany]

Otwieraj szafkę bez towarzystwa. Potraktuj to jako dobrą radę.

Łzy napłynęły do moich oczu, ale szybko je zwalczyłam. Nie mogłam wejść zapłakana na lekcję. Postanowiłam o tym nie myśleć. Mówiłam sobie, że za godzinę będę w domu i nikt nie będzie mnie obserwował.

Po zajęciach powiedziałam dziewczynom, że czekam na mamę, która postanowiła zabrać mnie na zakupy. Dzięki temu zostałam sama i tak, jak chciał nieznajomy, mogłam otworzyć szafkę bez towarzystwa. W szkole zostało już niewiele osób, więc ryzyko na to, że ktoś nadejdzie, było znikome. Otwierając szafkę, czułam się tak, jakbym próbowała rozbroić bombę. Ostrożnie uchyliłam drzwiczki i zajrzałam do środka. Była tam kolejna czerwona koperta, jednak tym razem znacznie większa od poprzedniej. Trzęsącymi się dłońmi otworzyłam ją. W środku było zdjęcie i list. Sięgnęłam najpierw po zdjęcie i zamarłam. Oparłam plecy o szafkę i zsunęłam się na ziemię. Załkałam cicho, gdy dotarło do mnie, że nie mogę się bronić. Fotografia przedstawiała mnie i Jaxona. Całowaliśmy się. To było jakieś pół roku wcześniej. Byliśmy na imprezie, napiliśmy się, a River gdzieś zniknęła. Szukaliśmy jej oboje i nie wiem, jak do tego doszło, ale pocałowaliśmy się. To trwało dosłownie sekundę. Ale na zdjęciu czas nie był widoczny. Gdyby trafiło do River, nie mogłabym się wykręcić. Doskonale wiedziałaby, kiedy zostało zrobione. Miałam na nim kilka blond pasemek, które zafarbowałam na ciemny brąz po jakimś tygodniu. Poza tym byłam ubrana w czerwoną sukienkę, którą pożyczyłam od niej na tę jedną imprezę, na którą poszliśmy razem. Przez myśl przeszło mi, że Jaxon zabawia się moim kosztem. Ale to nie mogła być prawda. Kochał River. Był wtedy pijany, ja także. Od tamtego dnia i jednego z największych błędów w moim życiu, wiele się zmieniło. Można powiedzieć, że wydoroślałam. Tak bardzo bałam się, że moja przyjaciółka dowie się o wszystkim, albo że znów zrobię coś równie głupiego, że skończyłam z wdrażaniem zasady „żyj chwilą”. Wyszło mi to na dobre, ale demony przeszłości wróciły w ciągu kilku sekund.

Dopiero po kilku minutach byłam w stanie wyciągnąć list i przeczytać zapisane na nim słowa.

Czy teraz mi wierzysz, Laleczko?

Mam nadzieję, że rozumiesz, jak wielki wpływ mam na Twoją przyszłość.

Każdy kolejny dzień zależy ode mnie.

Samotna łza spłynęła mi po policzku. Otarłam ją, po czym sięgnęłam po telefon. Musiałam do niego napisać, zanim on odezwałby się do mnie.

[Mia]

Czego ode mnie chcesz?

Czekając na jego odpowiedź, rozejrzałam się dookoła. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nikogo nie było. Nie wiedziałam, czy to urojenia, czy ten ktoś jest mistrzem maskowania się.

[Numer nieznany]

Wszystko w swoim czasie.

Nie podobała mi się ta odpowiedź. Schowałam telefon do torebki, z szafki zabrałam potrzebne mi podręczniki i wyszłam ze szkoły. Wiedziałam, że nie dowiem się niczego, jeśli on nie będzie tego chciał. Z dnia na dzień moje życie przestało należeć do mnie. Czułam, że wszystko, co mnie czeka, będzie dla mnie koszmarem. Jedno było pewne, byłam zdeterminowana, by zrobić wszystko, co tylko mi każe. W innym wypadku mogłabym zranić wielu ludzi.

Rozdział trzeci

Kolejny dzień w szkole był spokojny. Nie dostawałam żadnych wiadomości, a w mojej szafce nie pojawiły się kolejne listy. Oczywiście nie łudziłam się już, że tamten ktoś sobie odpuścił. Byłam czujna i gotowa na kolejny atak. Skoro już pokazał, że ma mnie w garści, musiał myśleć nad kolejnym krokiem. To mnie przerażało. Tak samo jak cisza z jego strony, która nie mogła wróżyć niczego dobrego.

Dwa ostatnie zajęcia zostały odwołane, na co ucieszyłam się bardziej niż kiedykolwiek. Chciałam wrócić jak najszybciej do domu, by poczuć się choć trochę bezpieczniej. W szkole towarzyszył mi jedynie niepokój i cały czas miałam wrażenie, że słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Niestety, kiedy chciałam opuścić budynek, naprawdę go usłyszałam. Były ze mną dziewczyny, dlatego pod pretekstem konieczności wzięcia czegoś zapomnianego z szafki odeszłam od nich i odczytałam wiadomość.

[Numer nieznany]

Tęskniłaś? Wyglądasz tak, jakbyś na mnie czekała. Nie ma sprawy, laleczko. Sala gimnastyczna numer trzy. Dokładnie za dziesięć minut. Nie spóźnij się.

Z trudem przełknęłam ślinę. Cały spokój w ciągu sekundy szlag trafił. Wróciłam do dziewczyn, po drodze szukając wymówki, która pozwoli zostać mi w szkole bez ich podejrzeń. Wszystko zdawało się dopiero zaczynać, a ja już nie mogłam wymyśleć sobie dobrego alibi.

– Idźcie beze mnie, muszę skoczyć jeszcze do biblioteki – powiedziałam, starając się brzmieć bardzo przekonywująco.

– Pójdziemy z tobą – zaproponowała Aliza.

Cholera. Problem polegał na tym, że zazwyczaj w takie miejsca jak biblioteka chodziłyśmy razem. Zaczęłam panikować.

– Przepraszam, ale chciałabym iść sama.

– Coś się stało? – zapytała podejrzliwie River.

– Problem z mamą, muszę pomyśleć.

Wtedy wszystkie kiwnęły głowami w geście zrozumienia. Wiedziały, że temat mojej mamy był dla mnie dość wrażliwy. Chociaż akurat wtedy miała się dobrze, wolałam udawać, że po raz kolejny pojawił się problem. Nie było szans, by dowiedziały się, jaka jest prawda. Jasne, czułam się trochę głupio, ale co miałam zrobić? Panikowałam.

Kiedy wróciłam do szkoły, spojrzałam na telefon, by sprawdzić godzinę. Zostały mi dokładnie trzy minuty. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę sal, zastanawiając się po drodze, czy w końcu dowiem się, kto postanowił mnie dręczyć. Nawet nie chciałam myśleć o tym, co się stanie. Robiło mi się słabo, gdy tylko zadałam sobie to pytanie. Miałam nadzieję, że wyjdę cało z tego spotkania. Wszystko we mnie krzyczało, czułam się jak bohaterka horroru, która idzie prosto w pułapkę bestii. Szkoda tylko, że to było moje życie.

Do sali weszłam punktualnie. Jednak nie było tam nikogo, za to panował mrok. Na środku zauważyłam krzesło, co wydało mi się dość dziwne, ale z ciekawości podeszłam do niego. Leżała na nim czarna opaska na oczy. Wzięłam ją do ręki i już wiedziałam, że jest dla mnie. Przez jedną krótką chwilę myślałam o tym, by jej nie zakładać. Odwrócić się w stronę drzwi i obserwować je, aż ten ktoś tu wejdzie. Wtedy przed oczami stanęło mi zdjęcie z Jaxonem. Nie mogłam tak ryzykować. Zasłoniłam sobie oczy i usiadłam na krześle, odwrócona plecami do wejścia. Głośno bijące serce niemal wyskakiwało mi z piersi. Jednak kiedy usłyszałam otwierające się drzwi, wstrzymałam oddech na tak długo, że niemal odpłynęłam. Wciągnęłam głośno powietrze, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Załkałam pod nosem, gdy ta dłoń przesunęła się na moją szyję. Chciałam się odezwać, ale moje gardło było zupełnie zaciśnięte. Nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet sylaby.

– Boisz się.

Męski szept odbił się echem w mojej głowie. Nie poznałam go, ale to akurat nie było dziwne, bo nigdy nie rozmawiałam z nikim szeptem. A ten facet z pewnością robił wszystko, bym go nie zdemaskowała.

– Kim jesteś? – zapytałam przez zaciśnięte gardło. – Czego ode mnie chcesz?

– Mógłbym powiedzieć, że chcę ciebie, ale to byłoby zbyt oklepane. – Poczułam, jak jego oddech owiewa moje ucho. – Powiem więc, że chcę twojej duszy. A tego, kim jestem, dowiesz się, kiedy o tym zdecyduję.

Mojej duszy? Gdyby nie sytuacja, w jakiej się znalazłam, zaśmiałabym się na te słowa. Jednak nie było mi w ogóle do śmiechu. Miałam ochotę zedrzeć z siebie tę pieprzoną opaskę i spojrzeć w oczy tego, który postanowił zabawić się moim kosztem. Nieświadomie uniosłam rękę. Doszło to do mnie, kiedy poczułam silny ucisk na nadgarstku.

– To boli! – załkałam.

– Naprawdę chcesz wiedzieć, do czego jestem zdolny, kiedy ktoś nie wykonuje moich poleceń? – warknął.

– Nie!

Wtedy mnie puścił. Zapadła zupełna cisza, którą przerywał jedynie mój głośny oddech. Siedziałam tak przez kilka dłużących się minut, aż w końcu zaczęłam zastanawiać się, czy on wciąż tu jest.

– Nie będziesz się odzywał? – Odpowiedziała mi cisza. – Jesteś tu? – Cisza. – Mogę ściągnąć opaskę?

Wciąż się nie odzywał. Odczekałam jeszcze kilka sekund, po czym bardzo wolno uniosłam dłoń. Sięgnęłam po materiał na moich oczach i jeszcze wolniej zsunęłam go niżej. Byłam sama. Miałam wrażenie, że to, co się wydarzyło, było jedynie projekcją mojej wyobraźni. Spojrzałam jednak na zaczerwieniony nadgarstek i już wiedziałam, że to działo się naprawdę.

Opuściłam salę na trzęsących się nogach. Tuż przed korytarzem prowadzącym do wyjścia spotkałam pana Collinsa, który spojrzał na mnie zaskoczony.

– Co ty tu robisz? Chyba skończyłaś już wszystkie lekcje? Szkoła nie jest miejscem na przesiadywanie w czasie wolnym.

Mówił do mnie takim tonem, jakbym popełniła jakieś przestępstwo. Co miałam mu odpowiedzieć? Że jakiś psychol mnie szantażuje i dlatego zostałam dłużej?

– Przepraszam, już wychodzę – rzuciłam szybko, po czym minęłam mężczyznę.

Nie zatrzymał mnie, nie żądał wyjaśnień. Całe szczęście, bo nie byłam mistrzynią wymyślania wymówek na poczekaniu.

Nie pamiętałam drogi do domu, byłam tak pochłonięta myślami, że wróciłam na ziemię dopiero po przekroczeniu progu. Poszłam prosto do pokoju, z torebki wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość, której nadawcą była na szczęście River. Tak, jak przeczuwałam, zaczęła wypytywać o moją mamę. Nie miałam siły wymyślać historii, w których mogłabym się szybko zaplątać, dlatego odpisałam jedynie, że mnie wkurza i nie chcę o niej rozmawiać. Moja przyjaciółka odpuściła i zaczęła dla odmiany wypytywać o weekend. Zdążyłam zapomnieć, że umówiłyśmy się na wyjście do kina. Nie chciałam odwoływać swoich planów, więc potwierdziłam moje przyjście, choć przestałam mieć ochotę na jakąkolwiek rozrywkę.

Do wieczora spędziłam czas nad książkami, by zająć czymś myśli. To nawet wychodziło. Przyszłe studia były dla mnie wystarczająco ważne, bym mogła zapomnieć o tamtym facecie choć na chwilę. Wszystko jednak wróciło, gdy przyszła do mnie kolejna wiadomość. Od razu złapałam za telefon, wiedząc już, że nie mogę ignorować tego mężczyzny.

[Numer nieznany]

Lepiej dla ciebie, żebyś ty odebrała tę paczkę.

Nie zrozumiałam sensu tej wiadomości, ale po kilku sekundach od jej odczytania zadzwonił dzwonek do drzwi. Rzuciłam telefon na łóżko i wybiegłam z pokoju. O mały włos nie przewróciłam się na schodach, ale dobiegłam do holu w ostatnim czasie. Mama właśnie sięgała po czerwone okrągłe pudełko leżące tuż przed drzwiami.

– To dla mnie! – krzyknęłam spanikowana.

Podbiegłam do niej i wyrwałam jej pakunek z dłoni, bojąc się, że go otworzy. Nie miałam pojęcia, co było w środku, ale spodziewałam się niemal wszystkiego.

– Co to? Od kogo? – dopytywała zainteresowana mama.

– Prezent.

– Od chłopaka?

Boże, gdyby tylko wiedziała, jak nie na miejscu było to pytanie. Jednak mimo wszystko podsunęła mi najlepszą wymówkę, jakiej tylko mogłam użyć.

– Tak.

Jedno krótkie słowo wywołało u mnie odruch wymiotny.

– Wiesz, jestem trochę starsza, ale czasami mam wrażenie, że między mną a dzisiejszą młodzieżą jest wiele pokoleń. Od kiedy podrzuca się prezenty pod drzwi, zamiast zapukać i wejść do środka?

Miałam nadzieję, że nie wypowiedziała tego w złą godzinę i jej słowa nigdy się nie spełnią. Wystarczy, że ten facet obserwował mnie w szkole. Gdyby wszedł do mojego domu, chyba bym oszalała.

– Nie dzieli nas wiele pokoleń, po prostu nie zamierzam przedstawiać ci kogoś, kogo sama jeszcze dobrze nie poznałam.

– No dobrze. Powiesz mi coś o nim? Jak ma na imię? Jest w twoim wieku? Starszy? Bo chyba nie młodszy? Czym się interesuje?

– Mamo, proszę cię.

Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę schodów. Sama chciałam znać odpowiedzi na jej pytania. Tymczasem nie wiedziałam nawet, jak on wygląda.

W pokoju od razu otworzyłam pudełko, chcąc dowiedzieć się, co się w nim znajduje i mieć to jak najszybciej za sobą. Najpierw był czarny papier. Ściągnęłam go i ujrzałam kartkę. Widziałam, że jest coś jeszcze, ale chciałam przeczytać to, co zapisane było na liściku.

Chcę, żebyś tym pachniała.

Skrzywiłam się i sprawdziłam pozostałą zawartość pudełka. Były tam perfumy. Flakonik drogich perfum, o których od dawna marzyłam, ale nigdy nie było mnie na nie stać. Zastanawiałam się, czy jego wybór był przypadkowy, czy wiedział o mnie tak dużo. Jeżeli to drugie, to nie miałam do czynienia ze zwykłym stalkerem. Ten człowiek musiał być psychopatą.

Długo siedziałam z flakonikiem w dłoni, zastanawiając się, co mam z tym zrobić. I czy w ogóle mogłam coś zrobić. Miałam tak po prostu używać ich każdego dnia, bo on tak chciał? Jednak gdybym mu się sprzeciwiła, co mógłby zrobić? Miałam do czynienia z niebezpiecznym człowiekiem. Nie byłam na tyle odważna, by igrać z ogniem, który parzył nawet wtedy, kiedy starałam się trzymać od niego jak najdalej. Dolanie do niego oliwy wydawało się najgorszym pomysłem.

Rozdział czwarty

Zaciskałam długopis w dłoni, próbując skupić się na lekcji pani Miller. Przez długi czas w ogóle nie czułam strachu, jednak wystarczyło niewiele, bym poczuła go cholernie mocno.

– Dorwałaś podróbkę? – zapytała River, zaciągając się zapachem na mojej bluzce.

Już miałam powiedzieć, że tak, ale wtedy chciałaby wiedzieć, gdzie taką znalazłam. Nie uwierzyłaby, że kupiłam sobie te perfumy, więc taka odpowiedź też odpadała.

– Dostałam – powiedziałam cicho.

– Od kogo?

– Od chłopaka mamy. Jest bogaty i próbuje mi się przypodobać.

Co do tego, że nowy chłopak mamy był bogaty, wcale nie skłamałam. Jednak nic mi nie dał i miałam nadzieję, że tak zostanie.

– Wkupuje się w twoje łaski i płaci kupę kasy za perfumy? Nie zrozum mnie źle, wiem co czujesz, ale i tak ci zazdroszczę.

– Tylko nie mów o nich mojej mamie. Ona nic nie wie, a ja wolę, żeby się nie dowiedziała.

– Dlaczego?

– Bo przyjęłam te perfumy. Pomyślałaby wtedy, że go polubiłam i przyprowadzałaby go do domu każdego dnia.

– Jasne, masz rację.

Odetchnęłam z ulgą. Kolejne kłamstwo na mojej liście. Pozostało mi mieć nadzieję, że nie zabrnie to za daleko. Czułam, jak pętla na moim gardle zaciska się powoli, z każdym kolejnym kłamstwem, jakie wymyślałam, by ratować siebie. To nie był egoizm. Nie wiedziałam, ile ten facet o mnie wie, ale ujawniając nawet część moich sekretów, sprawiłby, że zawiodłabym wiele osób. Nie mogłam do tego dopuścić. Już wtedy wiedziałam, że zrobię wszystko, byle tylko nic nie wyszło na jaw.

Kilka godzin później dostałam pierwszą wiadomość tego dnia. Gdy tylko usłyszałam dzwonek, obejrzałam się dookoła, sprawdzając, kto jest w pobliżu. Bardzo prawdopodobne było, że jedna z tych osób była moim stalkerem. Zauważyłam Jaxona i dwóch jego kolegów, jeden z nich spojrzał na mnie, ale szybko uciekł wzrokiem. Od razu stał się podejrzany. Zauważyłam także telefon w jego dłoni, więc byłam niemal pewna, że znalazłam tego, który mnie dręczy. Po co miałby to robić? Odczytałam wiadomość, jednocześnie zerkając na tamtego chłopaka. Wciąż mi się przyglądał, widziałam to.

[Numer nieznany]

Runda druga.

Odpisałam od razu, po czym nie spuszczałam z oczu Jaxona i jego kumpli.

[Mia]

Co to znaczy?

Nagle we trzech podeszli do mnie.

– Co jest, Mia? – zapytał Jaxon.

– Nic. – Wzruszyłam ramionami.

– Przyglądasz się nam, jakbyśmy kogoś zabili.

Zaśmiali się, a wtedy doszło do mnie, że moje przyglądanie się im ukradkiem nie było zbyt subtelne.

– Po prostu… – Przerwałam, słysząc dźwięk wiadomości. – Zamyśliłam się.

– Zamyśliłaś się?

– Daj mi spokój, Jaxon.

Na szczęście dołączyła do nas River. Kiedy tylko przytuliła się do Jaxona i tym samym przyciągnęła uwagę wszystkich, odeszłam od nich, by odczytać wiadomość, której nadawcy nie potrafiłam znaleźć.

[Numer nieznany]

Sprawdź swoją szafkę.

Nie chciałam nawet jej otwierać. Odczekałam, aż zadzwoni dzwonek i wszyscy rozejdą się do klas. Wtedy podeszłam do szafki i otworzyłam ją z bijącym sercem. Nowa czerwona koperta w dużym rozmiarze mogła oznaczać tylko jedno – kolejne zdjęcie. Wyciągnęłam fotografię, która nie wywołała u mnie żadnych emocji. Była na niej moja mama i jej były facet Harrison. Nie do końca rozumiałam, dlaczego dał mi to zdjęcie. Bardziej zastanawiało mnie to, skąd w ogóle je ma. Zajrzałam do koperty, w której znajdował się kolejny list.

Ilu mężczyzn swojej matki uwiodłaś i szantażowałaś, by doprowadzić do rozpadu ich związku? Znalazłem trzech, ale wciąż szukam kolejnych.

Pomięłam kartkę i wrzuciłam ją razem ze zdjęciem do szafki. Miałam ochotę krzyczeć i płakać. Uciec do domu i już nigdy z niego nie wychodzić. Zamiast tego cała roztrzęsiona poszłam na lekcję angielskiego.

– Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam od razu po wejściu do sali.

Pan Collins spojrzał na mnie i kiwnął jedynie głową. Chyba zauważył moje przerażenie w oczach, bo nie był facetem, który zostawia bez komentarza spóźnienia czy nieprzygotowanie do lekcji. Usiadłam obok River, a ona posłała mi pytające spojrzenie. Wyciągnęłam z torebki notes, a na nim napisałam jedno słowo „mama”, po czym podsunęłam go do przyjaciółki. Ona, tak samo jak Gabriel, kiwnęła jedynie głową w geście zrozumienia. Miałam wyrzuty sumienia, bo czułam się tak, jakbym oczerniała swoją własną matkę. W pewnym sensie tak właśnie było. Czułam się zagubiona i przerażona tym, w co się wpakowałam. Dotarło jednak do mnie, że musiałam dobrze znać tego faceta. On się za coś mścił. Może dałam mu kiedyś kosza i zbyt mocno wziął to do siebie? Kolejny podejrzany pojawił się błyskawicznie na mojej liście. Mateo Marsh. Sportowiec i kobieciarz, który myślał, że każda może być jego i nawet nie musi się o to starać. Niestety trafił na mnie, a ja, jak to często u mnie bywa, miałam gorszy okres w życiu. Może i potraktowałam go zbyt ostro, ale to chyba nie powód, by kolejne miesiące spędzać na śledzeniu mnie? Jednak to wydawało się zbyt proste.

River podsunęła mi kartkę, więc odstawiłam swoje śledztwo na bok i sprawdziłam, co napisała.

Może po kinie gdzieś pójdziemy? W końcu to sobota. Jakiś klub?

Zastanowiłam się przez chwilę. Prawda była taka, że nie miałam pojęcia, w jakim nastroju będę za godzinę, a co dopiero w sobotę.

Może. Zobaczę, czy dam radę.

Podsunęłam kartkę River, ale nie zdążyłam odczytać jej odpowiedzi. Kiedy chciała mi ją oddać, pojawił się obok nas Gabriel i wyciągnął z dłoni River liścik. Widziałam, jak w drodze do biurka czyta wszystko i cieszyłam się, że nie było tam nic głupiego.

– Przypominam, że do soboty macie jeszcze czas, a teraz trwa lekcja. Naprawdę ta rozmowa była tak ważna, że nie mogłyście poczekać do przerwy?

– Przepraszamy – odpowiedziała mu River. – To się nie powtórzy.

– Mam taką nadzieję.

Gdy lekcja tylko się skończyła, River postanowiła od razu wrócić do tematu.

– Będziemy tylko we dwie? Pytałam o to, ale wiadomość nie dotarła. – Zaśmiała się. – Zdradziłam Jaxonowi nasze plany i chciał dołączyć. Powiedziałam mu, że zapytam ciebie i dam mu znać. Mam nadzieję, że to nie problem?

Oczywiście, że to był dla mnie problem. Bardzo duży problem. Gdyby nie to wszystko, co działo się wokół mnie, pewnie nawet bym się ucieszyła. Jednak w tamtym czasie pragnęłam spokoju, a nie mogłam go dostać. Lubiłam Jaxona, nie lubiłam za to jego kolegów i miałam nadzieję, że nie zabierze żadnego z nich ze sobą.

– Jasne. Jeśli ma ochotę na komedię romantyczną, to czemu nie.

– Myślę, że nie zwróci nawet uwagi na film – stwierdziła rozbawiona.

– Tylko oszczędźcie mi wulgarnych scen.

– Masz moje słowo.

Nie byłam przekonana, czy wiedzieli coś o odpowiednim zachowaniu w kinie.

Tego dnia nie dostałam już żadnej wiadomości. Był wieczór, kiedy wpatrywałam się w telefon, leżąc na łóżku, i rozważałam odezwanie się do tego człowieka. Chciałam napisać coś, co pozwoli mi go zdemaskować. Jeśli był to Mateo, to nie mogło być trudne. Nie grzeszył inteligencją, przynajmniej nie zauważyłam u niego oznak myślenia. To znów dało mi do zrozumienia, że mężczyzna, który za tym stoi, jest wyjątkowo inteligentny. A więc szansa na to, że był to Mateo, była znikoma. Po długim namyśle postanowiłam wysłać wiadomość.

[Mia]

Dlaczego mi to robisz? Czego chcesz? Powiedz teraz i miejmy to już za sobą.

Nie musiałam długo czekać na jego odpowiedź.

[Numer nieznany]

Miałbym przerwać zabawę, która dopiero się zaczyna? Nie zepsułbym sobie rozrywki, zbyt długo ustalałem reguły.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

[Mia]

Reguły? Twoja chora gra nie ma reguł. Czego chcesz?

To było do przewidzenia, że niczego od niego nie wyciągnę. Chciałam jednak wiedzieć cokolwiek, co pozwoli mi choć trochę go zrozumieć.

[Numer nieznany]

Przyjdzie dzień, w którym zrozumiesz. Dobranoc.