14,90 zł
Szanowni Państwo,
oto mój najnowszy wybór dawnych i nowych wierszy. Ich liczba nie jest przypadkowa. Składając ten tom na okoliczność moich urodzin, nie mogłem przystać na inną cyfrę. Przychylam się też do opinii, że w tej sytuacji jest to mój wybór nie tylko najbardziej aktualny, ale i reprezentacyjny. Sama okoliczność – rocznica 75 urodzin – uchodzić może za fakt zdumiewający (zwłaszcza dla mnie), wypada mi jednak potwierdzić jego prawdziwość.
W sumie, tak właśnie dzisiaj, poprzez te wiersze, chciałbym się przedstawić, a pytany o marzenia... tak odpowiedzieć. Dobrych chwil życzę przy tej lekturze. Gdyby się okazało, że tak jest, „ale niekoniecznie”... z góry proszę o ekskuzę. Mimo upływu lat nieposkromione nadzieje to skłonności, których wciąż nie udaje mi się powściągnąć.
Leszek Długosz
Kraków w 2016 roku
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 71
Wyjechałem i mnie nie ma
I na Rynku, i na Brackiej.
To się może przedłużyć
Może nawet na zawsze?
Ani głos mój się odzywa
Tu, wprost brzmiący.
Nic nie spieszno moim krokom
Na Gołębiej i na Brackiej
Cień się zabrał razem ze mną
Nie ma nas tu przykładnie.
Wyjechałem.
Mała próba generalna
Większej tu nieobecności.
Kiedyś do cna…
Wyjechałem, nie zalegam
Nie zagrażam, nie zabiegam
Ale gdyby tak ciekawość
Ktoś zatęsknił gdyby?
(Bez przesady, lecz przez chwilę
To się może zdarzyć)
Ach, zakręćcie kółkiem płyty
Tak jak dawniej — w kółko wam się powtórzę
Pobiegnijcie śladem wiersza
Może co tam zaszeleści
Ze mnie, po mnie?
Dno szuflady komuś prześle esemesik?
Wyjechałem
Ot, na razie próbka
Po sąsiedzku z humorem traktowana przeróbka
Kantorowskiej tej sztuczki:
„Nigdy tu już nie powrócę”.
Wyjechałem i mnie nie ma
Ach, na razie, na razie
Płochy żarcik
Mała wprawka prawdziwego zniknięcia
Ale kiedyś dokładnie — już tu więcej nie zajrzę?
Na Gołębią, na Bracką?
W świat nie ruszę gdzieś dalej
Na Sławkowską, na Sienną nie skoczę?
Cień w „Prowincji” mój za szybą
Nie pochyli się naprawdę?
Kiedyś?, ktoś zapyta, to jest — kiedy?
Co to znaczy?
A ja powiem: Szanowni państwo…
Zgodnie z duchem czasu — k i e d y ś…
To jest dziś istniejące inaczej.
To nie jest sztuka wędrować do Betlejem
Kiedy zapłonie gwiazda nocą
I drogi jasny łuk wyznacza.
Nie sztuka, w ślepym tkwiąc zaułku
Iść do Canossy
Gdy umie cesarz pojąć
Że wyjściem — tylko pokutnicza szata.
I nie jest kwestią na świat powracać rano
Kiedy powieki światłem tknięte
Same się unoszą.
Ale jest trudniej, trudniej na pewno
Nocy jak beton szczelnej
Otwarte przeciwstawiać oczy
I trwać z pytaniem: Po co?…
Za szklankę herbaty na pustyni
Za kubeł zimnej wody
Gdy zasłuży głowa, to oczywiste
W ogóle o czym mowa?
Ale najbardziej
Czego się pewnie nie domyślają
Że z ich powodu
Że to przez wzgląd na nich: nie
Jednak nie
Nie powinienem
Nie mogę
Hamulec i kaganiec.
Że zła nie przysparzam więcej
Niż mógłbym. Wyznajmy szczerze
Niż miałbym (mam) na to ochotę.
Że powściągliwość przez nich ćwiczę.
Nie wiem, czy bardziej powstrzymuje mnie
Ludzkość, Prawo, Przykazanie z Góry
Czy: co ja powiem?
Jak ja im jutro spojrzę w oczy?
Świat aniby odgadł, jak dla ich starań
Pręgierz bywał mi oszczędzany.
Milczenie ich — lecz jak wymowne
Jak ostrzegało mnie
Przede mną samym.
Błogosławcie, konfesjonały
Sprzymierzeńcom owym.
Aniby wam do uszu przyszło
Ile mniej (dzięki komu)
Słuchałyście zawstydzających wyznań.
Przyjaciołom — wdzięczność
Za wszystkie pożytki, jakie mam
Z ich istnienia
Jawne
I których się pewnie nigdy nie domyślą.
Ach, za te zwłaszcza — może nawet
O wiele bardziej…