To skomplikowane - K.N. Haner - ebook + audiobook + książka

To skomplikowane ebook

Haner K.N.

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Meg jest mistrzynią w komplikowaniu życia sobie i innym. Panna Donell nadal bez pamięci kocha Ericka i choć już nie ukrywa swojego pobytu w Londynie, wciąż nie ma odwagi powiedzieć ukochanemu, dlaczego od niego odeszła. Kiedy zrozpaczony Erick rzuca się w wir pracy, by jak najszybciej odzyskać majątek, ona wije sobie urocze gniazdko z Tomem i Brayanem.Z kim? No właśnie… los postawił na drodze panny Donell kolejnego ciekawego mężczyznę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 148

Oceny
4,5 (185 ocen)
128
36
12
7
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Edyta1989

Nie oderwiesz się od lektury

👍
10
HERMIONA88

Nie polecam

Główna bohaterka jest straszna.
00
Karooolinka92

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
Anka19799

Dobrze spędzony czas

Ciekawa historia
00
Fiba1

Nie oderwiesz się od lektury

ok
00

Popularność




PRO­LOG

Londyn przy­wi­tał nas mgłą i desz­czem. Pogoda ide­al­nie paso­wała do mojego nastroju. Byłam przy­gnę­biona i prze­ra­żona. Cały lot prze­pła­ka­łam. Tom, widząc, w jakim jestem sta­nie, nawet nie pró­bo­wał mnie pocie­szać. Dzień wcze­śniej obie­ca­łam sobie, że wyznam Eric­kowi prawdę. Ale jak to ostat­nio u mnie bywa, kiedy już bra­łam tele­fon do ręki, żeby zadzwo­nić do niego i poroz­ma­wiać, stchó­rzy­łam. Wola­łam zacho­wy­wać się jak skoń­czona idiotka i wszyst­kich iry­to­wać swoim zacho­wa­niem, niż przy­znać się do tego, że prze­spa­łam się z Fili­pem. Rano przed wylo­tem do Lon­dynu roz­ma­wia­łam jesz­cze chwilę z Gor­do­nem. Obie­cał mi po raz kolejny, że zaj­mie się Eric­kiem. Zdra­dził mi też, że mój uko­chany jest w trak­cie pod­pi­sy­wa­nia jakie­goś lukra­tyw­nego kon­traktu. Ist­niała szansa, że to przed­się­wzię­cie nie tylko zaj­mie jego myśli przez naj­bliż­sze kilka mie­sięcy, lecz także pomoże mu odzy­skać mają­tek. Mia­łam nadzieję, że powrót do daw­nej pozy­cji spo­łecz­nej wpły­nie na jego samo­po­czu­cie i dzięki temu będzie mu łatwiej pogo­dzić się z fak­tem, że stra­cił mnie na zawsze. W dodatku przeze mnie. Przez to, że jestem ego­istką, która ostat­nio potrafi tylko krzyw­dzić ludzi.

– Halo! Zie­mia do Meg, zie­mia do Meg! – Głos Toma wyrwał mnie z roz­my­ślań.

Mój przy­ja­ciel sie­dział przy stole w kuchni swo­ich rodzi­ców, ja tym­cza­sem stra­ci­łam poczu­cie real­no­ści, sto­jąc przy toste­rze.

– Cho­lera! – krzyk­nę­łam, pró­bu­jąc ura­to­wać nasze grzanki.

Gdy skoń­czy­li­śmy śnia­da­nie, wsta­wi­łam naczy­nia do zmy­warki. Zasta­na­wia­łam się, co będziemy robić przez kolejne dni. Tom na pewno wróci do pracy, a ja chyba zanu­dzę się sama w domu. Do połu­dnia sie­dzie­li­śmy w kuchni, roz­ma­wia­jąc o minio­nym week­en­dzie. Tom na szczę­ście nie pra­wił mi kazań i sta­rał się nie wspo­mi­nać Ericka. Za to na całego kry­ty­ko­wał Filipa, nie zosta­wia­jąc na nim suchej nitki.

– No mówię ci, myśla­łem, że go tam zabiję! – wyznał pod­eks­cy­to­wany.

– Wiem, Tom… – przy­tak­nę­łam, nie mia­łam ochoty o tym roz­ma­wiać.

– Prze­pra­szam, roz­ga­da­łem się – powie­dział, dostrze­ga­jąc mój brak zain­te­re­so­wa­nia. – Chyba zadzwo­nię dziś do Lily – stwier­dził, nie­spo­dzie­wa­nie zmie­nia­jąc temat.

– Jesteś tego pewny? – Spoj­rza­łam na niego zatro­skana. Nie chcia­łam, by cier­piał. Wie­dzia­łam, że bar­dzo go skrzyw­dziła.

– Chcę wie­dzieć, czego chciała. Może coś się stało. – Gdy wypo­wia­dał te słowa, posmut­niał.

– Zadzwoń teraz, będziesz miał to z głowy. – Poda­łam mu tele­fon, który zosta­wił w kuchni.

Tom wziął go nie­pew­nie i długo mu się przy­glą­dał. Wyglą­dało to tak, jakby widział ten apa­rat po raz pierw­szy.

– No już, dzwoń, potem ja zadzwo­nię do rodzi­ców – doda­łam.

Jesz­cze przez chwilę nie mógł się zde­cy­do­wać, ale w końcu wybrał z listy numer Lily. Zauwa­ży­łam, że ma ją zapi­saną jako „Sło­neczko”.

Przez cały czas przy­glą­da­łam mu się uważ­nie. Widzia­łam w jego oczach strach. Wzru­szy­łam się, gdy zoba­czy­łam jego drżące dło­nie. Byłam pewna, że ta roz­mowa jest dla niego nie­zwy­kle trudna. Ku mojemu zdzi­wie­niu nie wyszedł z pokoju, tylko usiadł przy mnie i naci­snął przy­cisk słu­chawki. Lily ode­brała po kilku sygna­łach, wtedy Tom włą­czył tryb gło­śno­mó­wiący – chciał, bym sły­szała całą roz­mowę.

– Halo!?

Kiedy po dru­giej stro­nie słu­chawki roz­legł się piskliwy głos, zachciało mi się śmiać.

– Cześć, Lil. Tu Tho­mas. Dzwo­ni­łaś – powie­dział mój przy­ja­ciel, nie­śmiało na mnie spo­glą­da­jąc.

– Cześć, Tom. Mama ci prze­ka­zała?

– Tak. Dzwo­nię dopiero teraz, bo wró­ci­łem wczo­raj wie­czo­rem.

– Byłeś w Nowym Jorku? – zapy­tała nie­pew­nie Lily.

– Tak. Czemu pytasz? – Zer­k­nął na mnie zdzi­wiony, wzru­sza­jąc przy tym ramio­nami.

Oboje nie wie­dzie­li­śmy, o co jej cho­dzi.

– A nic, tak pytam.

– Skąd wiesz, że tam byłem?

– Zadzwo­niła do mnie Ana i powie­działa, że widziała twoje zdję­cia na por­talu plot­kar­skim!

Tom zro­bił wiel­kie oczy, a ja już wie­dzia­łam, że będzie zły, zwłasz­cza że to była moja wina.

– Zosta­łeś cele­brytą – dodała Lily i roze­śmiała się gło­śno.

– O co ci cho­dzi? Dzwo­ni­łaś tylko po to, by powie­dzieć, że widzia­łaś mnie na jakimś dur­nym por­talu? – powie­dział zde­ner­wo­wany Tom.

– Od kiedy jesteś taki poważny? Czy to nowa dziew­czyna tak cię zmie­niła?

W jej gło­sie wyczu­łam zło­śliwy ton. Zachciało mi się śmiać, bo zro­zu­mia­łam, że ona jest zazdro­sna. Na pewno myśli, że jeste­śmy razem i pró­buje go wyba­dać.

– Nie sądzi­łam, że tak szybko sobie kogoś znaj­dziesz, chude blon­dynki ni­gdy nie były w twoim typie – dodała z sar­ka­zmem.

– Naj­wi­docz­niej obrzy­dzi­łaś mi pulchne, wyso­kie bru­netki! – odciął się.

Sły­sząc to, pra­wie spa­dłam z kanapy. Klep­nę­łam go w ramię i gestem dałam do zro­zu­mie­nia, żeby odpu­ścił.

– Widzę, że cham­stwa też cię nauczyła! – Lily wyraź­niej była obra­żona. – Macie jakiś układ z tym milio­ne­rem? Raz ty, a raz on ją bzy­ka­cie? – Pluła jadem, chyba Tom tra­fił w jej czuły punkt.

– Nie twój inte­res! – wark­nął.

– Dobrze wiesz, że nikt nie będzie dla cie­bie lep­szy ode mnie – kon­ty­nu­owała.

– Ty tak uwa­żasz, naj­bar­dziej zapa­trzona w sie­bie i samo­lubna osoba, jaką znam. Jeśli masz zamiar gadać takie głu­poty, to lepiej się roz­łącz. Naj­wi­docz­niej w ogóle mnie nie znasz.

– Znam bar­dzo dobrze, byli­śmy z sobą dwa lata.

– I to ty zakoń­czy­łaś zwią­zek – powie­dział smutno Tho­mas.

– Wiem… – szep­nęła. – Chcia­ła­bym się spo­tkać, będę w Lon­dy­nie pod koniec tygo­dnia.

Tom spoj­rzał na mnie wycze­ku­jąco, jakby chciał, bym pomo­gła mu pod­jąć decy­zję. Ja jed­nak wzru­szy­łam ramio­nami.

– Nie wiem, czy będę mógł. Dam ci znać do piątku – odrzekł.

– Znajdź dla mnie chwilę, pro­szę…

W gło­sie Lily wyczu­wa­łam fał­szywą sło­dycz. Dziew­czyna praw­do­po­dob­nie liczyła na to, że Tom da się nabrać na piękne słówka.

– Posta­ram się.

– Trzy­mam cię za słowo! – zapisz­czała.

– Ode­zwę się.

– Buziaki, Tom! – rzu­ciła na poże­gna­nie i się roz­łą­czyła.

Tom sie­dział przez chwilę i nic nie mówił, tylko uśmie­chał się głup­ko­wato.

– Ale z cie­bie palant! – powie­dzia­łam i dałam mu kuk­sańca w bok.

– Dla­czego?! – Spoj­rzał na mnie zasko­czony.

– Nie mówi się dziew­czy­nom, że są grube czy pulchne! – pouczy­łam go.

– Uważa, że jesteś moją dziew­czyną, chcia­łem jej dogryźć za to, co powie­działa.

– Jest zazdro­sna – pró­bo­wa­łam ją tłu­ma­czyć.

– I dobrze! Niech nie myśli, że nie jestem w sta­nie nikogo sobie zna­leźć. Wszy­scy zna­jomi mi mówili, że nie jest dziew­czyną dla mnie, że mnie wyko­rzy­stuje i okła­muje, a ja tego nie widzia­łem.

– Ale kochasz ją? – powie­dzia­łam nie­pew­nie.

– Nie wiem, teraz już sam nie wiem. Byli­śmy razem długo, to był mój pierw­szy poważny zwią­zek. – Wstał i podał mi dłoń. – Nie chce mi się o niej gadać. Chodź, pojedźmy zro­bić zakupy z myślą o obie­dzie.

– Spo­tkasz się z nią?

– Może? – Zamy­ślił się. – No już, ruszaj się! – Pocią­gnął mnie za zdrową rękę i pomógł wstać. – Ubie­ramy się i wycho­dzimy.

W cen­trum han­dlo­wym zro­bi­li­śmy zakupy na obiad, pań­stwo Hooko­wie poje­chali na cały dzień na jakieś targi i mieli wró­cić dopiero póź­nym wie­czo­rem. Po wyj­ściu z cen­trum szli­śmy powoli chod­ni­kiem. Gdy prze­cho­dzi­li­śmy obok sklepu z tele­fo­nami, Tom zatrzy­mał się i wszedł do środka. Chciał kupić kabel, dzięki któ­remu będzie mógł zrzu­cić zdję­cia z apa­ratu na kom­pu­ter. Nie­chęt­nie podą­ży­łam za nim. Tom od wej­ścia przy­wi­tał się z jakimś face­tem.

– Cześć, Brayan! – Tom pod­szedł do niego i objęli się jak sta­rzy dobrzy przy­ja­ciele. – Poznaj, to jest Megan, mieszka u nas od nie­dawna! – przed­sta­wił mnie, a ja uśmiech­nę­łam się nie­wy­raź­nie.

– Miło cię widzieć, Megan – powie­dział Brayan.

– Wpad­nij do nas, dawno nie gada­li­śmy. Lily do mnie dziś dzwo­niła – rzekł Tom.

– O Chry­ste! Czego chciała ta pijawka? Któ­raś z jej wspa­nia­łych kole­ża­nek donio­sła jej o two­jej nowej dziew­czy­nie? – powie­dział, prze­wra­ca­jąc oczami, chyba za nią nie prze­pa­dał.

– My się tylko przy­jaź­nimy… – poin­for­mo­wa­łam go szybko i dys­kret­nie uszczyp­nę­łam Toma w bok.

– Jasne! – odrzekł roz­ba­wiony Brayan i puścił oczko do Toma. Widać było, że nam nie wie­rzy.

– Naprawdę, Meg jest jak sio­stra! – Na te słowa Tom objął mnie ramie­niem i się uśmiech­nął.

Poczu­łam się nie­zręcz­nie.

– Dziś nie mogę się z tobą spo­tkać, ale możemy się umó­wić na pią­tek. Jak za daw­nych cza­sów.

– Nie masz w sobotę Vin­centa na gło­wie? – zapy­tał Tom.

– Nie, wyje­chał z Polą do Włoch, do jej rodzi­ców, na razie nie będę go widy­wał – odrzekł Brayan, a na jego twa­rzy poja­wił się smu­tek.

– Przy­kro mi, stary. Myśla­łem, że lepiej mię­dzy wami się układa! – oznaj­mił Tom, pokle­pu­jąc go po ramie­niu.

– Nie ma o czym gadać, już się z tym pogo­dzi­łem. To co? Pią­tek? – Brayan szybko zmie­nił temat.

Tom spoj­rzał na mnie pyta­jąco.

– Ja nie mam pla­nów – odpar­łam szybko.

– Świet­nie. W takim razie do zoba­cze­nia! – Brayan uśmiech­nął się i uści­skał ponow­nie Toma, a potem pod­szedł do mnie i poca­ło­wał w poli­czek.

Ten gest nieco mnie zdzi­wił, ale nie dałam tego po sobie poznać.

– Nie zaczy­naj! – pró­bo­wał powstrzy­mać go Tom, śmie­jąc się i odpy­cha­jąc deli­kat­nie ode mnie.

– Żar­tuję, stary! – tłu­ma­czył się Brayan.

– Zga­damy się jesz­cze – rzu­cił na odchod­nym Tom, po czym wyszli­śmy ze sklepu.

Byłam wście­kła na sie­bie, że w ogóle tam z nim weszłam. Szli­śmy w mil­cze­niu, nie mia­łam ochoty na roz­mowę. Nastrój mi się pogor­szył.

– Skąd się zna­cie? – zapy­ta­łam w końcu, gdy jecha­li­śmy samo­cho­dem.

– Jesz­cze ze szkoły, Brayan przy­le­ciał tu z Flo­rydy, gdy miał dzie­sięć lat. Jego rodzice się roz­wie­dli, matka wyszła ponow­nie za mąż za Anglika.

– Aha. Kim jest Vin­cent? – docie­ka­łam.

– To jego syn, ma nie­całe dwa lata – powie­dział Tom, włą­cza­jąc się do ruchu.

„Cho­lera! On ma syna?” – pomy­śla­łam, Brayan nie paso­wał mi na ojca.

– Nie są razem z matką małego, tak? – zapy­ta­łam, a wła­ści­wie stwier­dzi­łam gło­śno.

– Nie. Pola miała dość. Brayan nie nale­żał do odpo­wie­dzial­nych i wier­nych chło­pa­ków. Gdy była w ciąży, zosta­wił ją. Potem pró­bo­wali być razem, ale nie wyszło… – Nagle Tom zaha­mo­wał ostro, jed­no­cze­śnie naci­ska­jąc klak­son. – Kurwa, co za idiota! – krzy­czał, poka­zu­jąc kie­rowcy w sąsied­nim samo­cho­dzie środ­kowy palec. Nie dzi­wi­łam mu się, ten drań pra­wie by w nas wje­chał. – Zapnij pas – rzu­cił ostro.

– Dobrze, tato! – powie­dzia­łam potul­nie, pró­bu­jąc roz­ła­do­wać atmos­ferę. Widzia­łam, że pró­bo­wał powstrzy­mać uśmiech.

Po powro­cie do domu roz­pa­ko­wa­li­śmy zakupy. W mię­dzy­cza­sie zadzwo­nili rodzice Toma, infor­mu­jąc nas, że będą póź­niej, niż się spo­dzie­wali. Pro­sili, byśmy nie cze­kali na nich z kola­cją. Wobec tego zgod­nie uzna­li­śmy, że nie gotu­jemy, pro­dukty zostaną na jutro. Byłam pewna, że Tom zamówi pizzę albo coś innego, bo teraz nie będzie mu się chciało goto­wać. Ja sama jedną ręką za wiele bym nie zro­biła.

Pod wie­czór zadzwo­ni­łam do rodzi­ców z nowego numeru. Byli już spo­koj­niejsi. Wie­dzieli, że teraz będą mogli skon­tak­to­wać się ze mną w każ­dej chwili. Nie potra­fi­łam wyja­śnić dla­czego, ale wysła­łam także wia­do­mość do Ericka.

To mój nowy numer. Dzię­kuję za wszystko.

Nie musia­łam długo cze­kać na odpo­wiedź.

Nie ma za co. Dla cie­bie wszystko.

Odczy­taw­szy wia­do­mość, przy­ci­snę­łam tele­fon do piersi, tuli­łam go, jak­bym tuliła mego uko­cha­nego. Poczu­łam spo­kój, mając świa­do­mość, że Erick wie, gdzie jestem. Zresztą już wcze­śniej ode­tchnę­łam z ulgą, gdy pozwo­lił mi lecieć, bo to jego sprze­ciwu oba­wia­łam się naj­bar­dziej. Może za jakiś czas odważę się powie­dzieć mu prawdę, na razie jed­nak musi być tak, jak jest. Erick na pewno też był spo­koj­niej­szy, wie­dząc, gdzie prze­by­wam, zresztą na pewno mnie kon­tro­luje. Mimo wszystko sta­ra­łam się o tym nie myśleć.

Przy pizzy Tom opo­wia­dał mi o Bray­anie. Kie­dyś byli przy­ja­ciółmi, jed­nak Brayan zaczął brać nar­ko­tyki i bar­dzo się zmie­nił. Teraz było lepiej, ale na­dal miał pro­blemy, dla­tego też pra­wie nie ma kon­taktu z synem. Miesz­kał nie­da­leko kawiarni. Tom twier­dził, że dobry z niego chło­pak, ale brak ojca spra­wił, że się pogu­bił i zawa­lił wiele spraw. Teraz wyszedł na pro­stą, jest czy­sty i nie pije alko­holu od dłuż­szego czasu. Tom poka­zał mi zdję­cia z liceum i stu­diów. Na wielu z nich była Lily, wysoka bru­netka, troszkę zaokrą­glona, ale ładna. Zauwa­ży­łam, że przy­gląda się zdję­ciom nie­zwy­kle uważ­nie.

– Masz ochotę wyjść w pią­tek? – zapy­tał.

– Nie wiem, ten Brayan jest jakiś dziwny. – Wzru­szy­łam nie­pew­nie ramio­nami.

Uśmiech­nął się w odpo­wie­dzi.

– On zarywa do wszyst­kich dziew­czyn, taki już jest. Myślę, że teraz da ci spo­kój!

– A ty chcesz iść?

– Szcze­rze, to z chę­cią bym poszedł.

– To ja też. – Puści­łam do niego oczko.

– Pokażę ci, co to jest lon­dyń­ski club­bing! – Mówiąc te słowa, wstał i zaczął tań­czyć.

Nie­spo­dzie­wa­nie pocią­gnął mnie za zdrową rękę, potem wziął w ramiona i zaczę­li­śmy tań­czyć do wymy­ślo­nej muzyki. Śmia­li­śmy się przy tym bez­tro­sko. Nie­ba­wem Tom włą­czył radio i sunę­li­śmy po pokoju w rytm pio­senki Deana Mar­tina Dream a Lit­tle Dream of Me, lubi­łam ten kawa­łek. Tom oka­zał się dobrym tan­ce­rzem, pra­wie tak dobrym jak Erick. Śmia­li­śmy się w głos.

Przez resztę wie­czoru sie­dzie­li­śmy w salo­nie, oglą­da­jąc powtórki jed­nego z sezo­nów Przy­ja­ciół, zaja­da­jąc się pizzą i popi­ja­jąc pepsi. Żołą­dek powoli mi się uspo­ka­jał, nie dener­wo­wa­łam się już tak jak wcze­śniej, więc była szansa, że uda mi się przy­tyć i wró­cić do formy.

Chyba oboje zasnę­li­śmy przed tele­wi­zo­rem, bo koło pół­nocy obu­dziła nas pani Hook. Rodzice Toma wró­cili bar­dzo późno z tar­gów. Byłam cał­kiem nie­przy­tomna. Poszłam do swo­jego pokoju, ale nie mia­łam siły prze­brać się w piżamę. Wsko­czy­łam do łóżka w domo­wym dre­sie i po chwili znowu zasnę­łam.

ROZ­DZIAŁ 1

Obudził mnie Tom. Nie mia­łam poję­cia, która jest godzina.

– Spa­daj! – Zakry­łam głowę koł­drą, bluź­niąc w myślach.

– Meg, ktoś pod­sta­wia pod nasz dom białe volvo i mówi, że musisz potwier­dzić odbiór – oznaj­mił.

Sły­sząc te słowa, od razu otrzeź­wia­łam. Cho­lera! Wsta­łam szybko, narzu­ci­łam na sie­bie bluzę i boso zbie­głam na dół. Przed domem stał męż­czy­zna z firmy kurier­skiej i pan Hook, który z nim roz­ma­wiał.

– To naprawdę musi być pomyłka – usły­sza­łam jego słowa.

– Dzień dobry! – powie­dzia­łam, gdy zna­la­złam się w zasięgu ich wzroku. Odru­chowo zapię­łam suwak w blu­zie.

– Pani Megan Donell? – zapy­tał kurier, a pan Hook patrzył na mnie, nic nie rozu­mie­jąc.

– Tak… – odpo­wie­dzia­łam cicho. Cho­lera, było mi strasz­nie głu­pio. Prze­cież mówi­łam im, że nazy­wam się Wil­liams.

– Pro­szę pokwi­to­wać odbiór auta. Przy­le­ciało dziś z Nowego Jorku. – Kurier podał mi papiery do pod­pisu.

– Erick Evans je przy­słał? – zapy­ta­łam, skła­da­jąc pod­pis. Wła­ści­wie nie wiem czemu, prze­cież to było oczy­wi­ste. Byłam tak zaże­no­wana, że mia­łam ochotę zapaść się pod zie­mię.

– Tak, pro­szę pani. – Uśmiech­nął się życz­li­wie kurier i zabrał ode mnie doku­menty. – Tu są klu­czyki i wszyst­kie doku­menty samo­chodu. Auto jest ubez­pie­czone i zatan­ko­wane – dodał.

– Dzię­kuję – bąk­nę­łam i potul­nie wzię­łam teczkę oraz klu­czyki.

Tom obser­wo­wał nas, sto­jąc na progu domu, a pan Hook mil­czał.

Po chwili kurier odje­chał.

– Możesz mi to wyja­śnić, Megan? – popro­sił tata Toma.

Zro­biło mi się gorąco. Czu­łam się jak małe dziecko przy­ła­pane na złym uczynku.

– Panie Hook, bar­dzo pana prze­pra­szam – powie­dzia­łam, spusz­cza­jąc wzrok.

– Nie prze­pra­szaj, tylko wyja­śnij. Donell? A nie Wil­liams? – Patrzył na mnie łagod­nie.

– Tak. Nazy­wam się Donell, a nie Wil­liams. Poda­łam pań­stwu fał­szywe nazwi­sko, bo… – jąka­łam się, wbi­ja­jąc wzrok w chod­nik. „Jak mam to wszystko wyja­śnić?” – zasta­na­wia­łam się, w gło­wie mia­łam chaos.

– Jesteś szpie­giem albo świad­kiem koron­nym? – zapy­tał i wyglą­dało na to, że mówi cał­kiem poważ­nie.

– Co? Nie! – zapro­te­sto­wa­łam i zaczę­łam ner­wowo się śmiać. – Po pro­stu przed kimś się ukry­wa­łam, ale teraz już nie muszę. Wszystko jest w porządku – wyja­śni­łam zdaw­kowo. Uzna­łam, że lepiej będzie, gdy nie będę wcho­dzić w szcze­góły.

– Co mi na sta­rość przy­szło! – Uśmiech­nął się. – Na pewno już wszystko dobrze? – dopy­ty­wał, a w jego gło­sie wyczu­łam tro­skę.

– Tak, panie Hook, to wła­śnie dla­tego pole­cie­li­śmy z Tomem do Nowego Jorku, by to wszystko wyja­śnić – wyzna­łam.

– Wiem, że nie wyja­wisz mi całej prawdy, ale jeśli będziesz potrze­bo­wała pomocy, masz się do mnie zgło­sić. Rozu­miesz? Zawsze ci pomo­żemy. – Wypo­wia­da­jąc te słowa, objął mnie ramie­niem. – Chodź do środka, bo zmar­z­niesz! – powie­dział, a ja w tym momen­cie poczu­łam się tak, jak­by­śmy byli rodziną.

– Dzię­kuję, panie Hook!

Weszli­śmy do kuchni, usia­dłam przy stole i wpa­try­wa­łam się w klu­czyki od volvo. Pan Hook poszedł do kawiarni pomóc żonie, a Tom cze­kał, aż coś powiem.

– No co? – zapy­ta­łam pro­wo­ka­cyj­nie, patrząc na niego groź­nie.

– Jak to co? – Wstał i pod­szedł do okna. – To! – Poka­zał na sto­jący przed domem samo­chód.

– To volvo. – Uśmiech­nę­łam się pro­wo­ka­cyj­nie.

– To aku­rat wiem! Znam się na samo­cho­dach! To od niego, tak?

– A od kogo innego?

– Kupił ci samo­chód i przy­słał do Lon­dynu! – stwier­dził Tom i usiadł naprze­ciwko mnie. Widzia­łam, że jest wście­kły.

– Tak, chyba roz­ma­wiał z moim tatą i wie, że nie chcę brać od niego pie­nię­dzy – powie­dzia­łam zamy­ślona.

– Aha. No, fak­tycz­nie, to wiele zmie­nia! Czemu je przy­ję­łaś?

– A co mia­łam zro­bić? Twój tata stał i patrzył na mnie zdez­o­rien­to­wany, szcze­gól­nie kiedy kurier zapy­tał, czy jestem Megan Donell.

– Zapo­mnia­łem o tym kom­plet­nie! Powie­dzia­łaś mu prawdę?

– Tak, ale powie­dzia­łam mu też, że już jest dobrze.

– Chyba się nie wku­rzył?

– Chyba nie – powie­dzia­łam, choć nie byłam pewna, czy mam rację. – Twój tata powie­dział tylko, że mam ich nie okła­my­wać, a jeśli będę potrze­bo­wała pomocy, mam się do nich zwró­cić.

– Cho­lera! Mnie by pew­nie tak zje­chał, że w pięty by mi poszło, a na cie­bie nawet nie nawrzesz­czał! I to ma być spra­wie­dli­wość! – stwier­dził poważ­nie, a po chwili zaczął się śmiać. – Masz zamiar zatrzy­mać to auto?

– Nie wiem, chyba teraz i tak nie mogę pro­wa­dzić, prawda? – odpar­łam i pod­nio­słam zagip­so­waną rękę.

– Fakt. A w ogóle będziesz potra­fiła jeź­dzić nim tutaj?

– Wła­śnie się nad tym zasta­na­wiam. Chyba nie powin­nam w ogóle przyj­mo­wać tego samo­chodu.

– Dla­czego?

– Myślę, że Erick nie zro­bił tego bez powodu.

– A ja myślę, że Evans przy­słał ci to auto, bo cho­ler­nie cię kocha, i nie może znieść myśli, że tutaj bez pie­nię­dzy tatu­sia będziesz jeź­dziła komu­ni­ka­cją miej­ską.

– On wie, że mnie nie da się prze­ku­pić pre­zen­tami.

– No wła­śnie. Daj spo­kój, przyda ci się! – Tom objął mnie czule. – Dasz się prze­je­chać? – zapy­tał, uśmie­cha­jąc się zawa­diacko.

– Możesz nim jeź­dzić, jeśli chcesz i umiesz! – powie­dzia­łam, poda­jąc mu klu­czyki.

– Faj­nie, dzięki! – Wziął je zado­wo­lony, po czym zaj­rzał do lodówki. – Głodna? – zapy­tał.

W tej chwili uświa­do­mi­łam sobie, że jestem bar­dzo głodna. Na doda­tek dopiero teraz zda­łam sobie sprawę z tego, że dzi­siaj też nie mia­łam mdło­ści i ogól­nie czu­łam się znacz­nie lepiej. Posta­no­wi­łam więc korzy­stać z oka­zji. Zja­dłam duże śnia­da­nie, a potem uzna­łam, że zadzwo­nię do Ericka, oczy­wi­ście w tajem­nicy przed Tomem. Wie­dzia­łam, że gdy Tho­mas dowie się, że roz­ma­wia­łam ze swoim face­tem, będzie pra­wił mi morały, a ja mia­łam już tego dosyć. Pod pre­tek­stem koniecz­no­ści ubra­nia się pobie­głam do pokoju. Spoj­rza­łam na zega­rek, była dzie­wiąta. Szybko wykrę­ci­łam numer Ericka. Ode­brał po kilku sygna­łach.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki