9,99 zł
Agentka Clara Holt otrzymuje zlecenie zapewnienia ochrony synowi właściciela koncernu farmaceutycznego. Superprzystojny Gabriel DeMarco, lekarz i spadkobierca rodzinnej fortuny, jest jednak trudnym klientem. Na pierwszym miejscu stawia dobro pacjentów, a nie własne bezpieczeństwo. Clara musi uciekać się do różnych wybiegów, by go chronić. Jej misja staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy oboje zdają sobie sprawę, że zaczynają siebie pragnąć. Clara wie, że to zlecenie jest jej zawodową szansą, nie może więc złamać zasady zakazującej flirtów z klientami. Gabriel się jednak nie poddaje. Gdy ochrona przestaje mu być potrzebna, sprawia Clarze niespodziankę...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 156
Annie Claydon
Trudny klient
Tłumaczenie: Anna Borowiec
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: Falling for Her Italian Billionaire
Pierwsze wydanie: Harlequin Medical Romance, 2019
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2019 by Annie Claydon
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Medical są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-5565-3
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Gabriel DeMarco otworzył oczy. Uznał, że jak na jeden dzień to wystarczająco wyczerpujące zadanie, więc zamknął je ponownie.
– Jak się pan czuje? – Kobiecy głos kojarzył się z ciepłym miodem. Głos, który zwraca uwagę każdego mężczyzny.
– Chce mi się spać. – Uświadomił sobie, że kobieta, która zadała to pytanie, oczekuje czegoś dokładnie odwrotnego. – Ale mogę się obudzić.
– To proszę się obudzić. – W miodowym głosie wyczuł uśmiech. – Jest pan w szpitalu.
Powinien się zmartwić, ale czuł się zrelaksowany. Jakby bujał w chmurach. Spróbował znów otworzyć oczy.
Raziło go światło. Jeszcze przez chwilę potrzyma je zamknięte…
– W którym? – Nie miało to większego znaczenia. Ale może kobieta o słodkim głosie uzna, że skoro mówi, to stosuje się do jej poleceń?
– Royal Westminster. W prywatnym skrzydle.
To brzmi sensownie, uznał. Ktoś musi wiedzieć, że jego ojciec, Leo DeMarco, jest właścicielem największego koncernu farmaceutycznego w Europie i syna stać na pokrycie kosztów prywatnego leczenia.
Jak długo już tu jest?
Rozprostował place, podrapał się po piersi, potem poruszał nogami.
Wszystko chyba działa jak należy. Nie czuł bólu. To musi być jakaś błahostka…
– Proszę otworzyć oczy.
Nie… nie chce mu się. Może powiedział to głośno, a może ta kobieta czytała w jego myślach, bo poczuł dotknięcie jej dłoni na policzku.
– Proszę…
Temu głosowi nie sposób było nie ulec. Tym razem światło nie było tak ostre, bo zasłaniała je dłoń. Odwrócił głowę i zobaczył masę blond włosów o czerwonawym odcieniu i parę niebieskich oczu. Nieważne, co się mu przydarzyło! Kim jest ta kobieta?!
– Jak się pani nazywa? Jest pani pielęgniarką?
Phy, głupie pytanie. Kobieta ma na sobie letnią sukienkę bez rękawów. Pielęgniarki ubierają się sensownie. Ten strój jest seksowny.
– Nazywam się Clara Holt. Nie jestem pielęgniarką, choć mam wyszkolenie medyczne. Przysłał mnie pana ojciec.
Ojciec? Od kiedy to ojciec wysyła kobiety, by siedziały przy jego łóżku? Może raz w życiu dokonał słusznego wyboru?
Perfecione… molto bella… Porcelanowa karnacja i cudowne złote włosy.
Teraz miał tylko jedno w głowie: spełniać życzenia pięknej Clary.
– Grazie. – Twarz Clary rozciągnęła się w uśmiechu. Co za usta!
– Pani mówi po włosku?
– Znam tylko kilka słów…
Zaraz, zaraz… Czyżby wypowiadał swoje myśli głośno? Coś jest nie w porządku. Zazwyczaj prawił komplementy kobietom tylko wówczas, gdy miał pewność, że chcą je usłyszeć.
Potrząsnął głową, by pobudzić umysł. Spróbował usiąść, ale poczuł ostry ból w skroniach. Zaczęło mu się zbierać na wymioty.
Piękna Clara łagodnie popchnęła go z powrotem na poduszkę.
– Powoli. Za chwilę poczuje się pan lepiej.
Prawdziwy anioł. Chciałby bujać z nią w obłokach. Ale musi się skupić.
– Co się ze mną dzieje?
Tembr jego głosu wywoływał dreszcz w jej ciele. To całkiem nie na miejscu, skarciła się. Jej podopieczny odczuwa skutki preparatu. Tego należało oczekiwać. Nie kontroluje odruchów, a gdy ustąpi poczucie zadowolenia, będzie miał potwornego kaca. Najlepiej ograniczyć się do podstawowych faktów, a później podać mu szczegóły. Jeżeli zamiast martwić się o siebie, mówi jej, że jest piękna, to znaczy, że jeszcze się całkiem nie wybudził. Lepiej nie odpowiadać wprost na jego pytanie.
– Wszystko będzie dobrze.
– To znaczy…? – Zmarszczył czoło.
– Pewnie boli pana głowa i nie pamięta pan wypadków wczorajszego wieczoru?
– Boli mnie głowa. I nie mam pojęcia, jak się tu znalazłem.
– To poczucie dezorientacji minie.
– Kiedy?
– Wkrótce. Wszystko będzie dobrze. – Z torebki wyjęła butelkę wody i odkręciła zakrętkę. – Chce się pan napić?
Wodził za nią oczami.
– Tak, poproszę.
Wyciągnęła paczkę plastikowych słomek, włożyła jedną do butelki i przytknęła mu do ust. Jego place zacisnęły się wokół jej dłoni. Dotyk był równie elektryzujący co głos.
Nie przyszła tu jednak po to, by wpatrywać się w ciemne oczy Gabriela DeMarco! Jeżeli plotki o nim są prawdziwe, wiele kobiet doświadczyło podobnych wrażeń. Ma zadanie do wykonania. Kiedy szef zadzwonił do niej o pierwszej w nocy, od razu zdała sobie sprawę, że to zawodowa szansa. Klient o znanym nazwisku, delikatna sytuacja…
– Powoli… – Chciała odsunąć butelkę, ale zacisnął silniej palce.
– Jeszcze trochę…
– Dobrze, ale bez pośpiechu.
Wypił połowę wody i oddał jej butelkę.
– Pani wie, że jestem lekarzem?
– Oczywiście. – Zapoznała się szczegółowo z jego teczką.
– A zatem możemy założyć, że zrozumiem pani wyjaśnienia?
Hmm… Być może medyczne fakty, ale nie ich tło. Jest coraz bardziej pobudzony, odnotowała. Nie daje się zbyć byle czym. Musi ostrożnie przekazać mu informacje, bez wywołania paniki.
– Wczoraj przypadkiem połknął pan pewien preparat. Nie będzie żadnych długotrwałych skutków, ale przez pewien czas będzie się pan czuł oszołomiony.
– Jaki preparat?! – Widząc jej wahanie, wyciągnął dłoń w kierunku przycisku przy łóżku. – Jeżeli pani mi nie powie…
– Dobrze… – Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, był zlot lekarzy i pielęgniarek. Im mniej zaangażowanych osób, tym lepiej. – Flunitrazepam.
Rozmasowywał sobie skronie, jakby w ten sposób chciał pobudzić myśli.
– Flunitrazepamu nie można połknąć przypadkiem. Dodaje się do niego niebieski barwnik, żeby nie można było go rozpuścić w napojach bez śladu. – Machinalnie położył rękę na szyi.
– Boli pana gardło? To dlatego, że przez sondę żołądkową podano panu wczoraj aktywowany węgiel. Do momentu mojego przyjazdu opiekowali się panem pańscy przyjaciele, doktor Goodman i jego żona.
– Zaczynam sobie przypominać… Byłem zaproszony do Granta i Sary na kolację. Gdzie oni teraz są?
– Pewnie odsypiają. Ja przyjechałam o czwartej rano.
– A jaka konkretnie jest pani rola?
Oho, pomyślała, szybko wraca do przytomności. Już nie jest dla niego aniołem, ale kimś, kto musi się przed nim wylegitymować. Czuła lekki zawód, ale z zawodowego punktu widzenia tak pewnie było lepiej. Sięgnęła po torebkę i wyjęła plik dokumentów.
– Jestem zatrudniona przez Gladstone and Sullivan Securities, firmę zapewniającą ochronę osobistą. Z pewnością ta nazwa coś panu mówi.
– Oczywiście, ojciec korzysta z waszych usług od lat. – Zmarszczył czoło. – Nie zrobiłem chyba nic, co wymagałoby wyciszenia?
– Nie zrobił pan nic złego. – Uznała, że ze szczegółowym wyjaśnieniem lepiej poczekać, aż podopieczny poczuje się lepiej.
Gabriel spojrzał na jej paszport i zajął się czytaniem listu przesłanego faksem przez ojca.
– Ojciec wysłał go o drugiej w nocy – zauważył. – Najwyraźniej uważa sprawę za poważną.
– Z pewnością wszystko, co dotyczy pana dobrostanu, leży mu na sercu – próbowała wymigać się od odpowiedzi. – Dwie zasadnicze kwestie to żeby wiedział pan, kim jestem, i że wszystko mamy pod kontrolą.
– Wolałbym, żebym to ja miał wszystko pod kontrolą. A skoro wyraźnie unika pani szczegółowych wyjaśnień, to chcę się wypisać czym prędzej z tego szpitala i znaleźć kogoś, kto mi ich udzieli.
Klienci Clary dzielili się na dwie kategorie: tych, którzy woleli nic nie wiedzieć, i tych, którzy chcieli wiedzieć wszystko. Wolała tych drugich, choć byli większym wyzwaniem. Gabriel DeMarco najwyraźniej był wyzwaniem szczególnie trudnym.
– Wszystko z przyjemnością panu wyjaśnię. Zarezerwowaliśmy apartament w pobliskim hotelu…
– Jest jakiś problem z moim domem? Zawalił się ubiegłej nocy?
– Pana dom stoi tam, gdzie stał, ale radziłabym…
Rzucił jej spojrzenie, które nie pozostawiało złudzeń, co zamierza.
– Idę do domu, a jeśli pani chce udać się tam ze mną i wszystko mi wyjaśnić, to zapraszam. Potem może mi pani doradzać, a ja będę decydować, czy się do pani porad zastosuję.
Powoli usiadł na łóżku. Widać było, że wciąż jest trochę otumaniony, ale to go nie powstrzyma.
– Pan pozwoli, że pomogę.
– Dam sobie radę… – Wyraźnie czekał, aż wyjdzie z sali.
– Doktorze, jestem odpowiedzialna za pana bezpieczeństwo. Nie mam zamiaru dopuścić, żeby rozbił pan sobie głowę. – Ugryzła się w język, by nie powiedzieć, że widziała setki mężczyzn w różnych sytuacjach. Cienka szpitalna koszula tylko eksponowała muskularną sylwetkę. Ciemne włosy, brązowe oczy i wysokie kości policzkowe dopełniały obrazu. Być może na taki okaz jeszcze nie trafiła, przemknęło jej przez głowę.
Uśmiechnął się leniwie.
– Proszę się do mnie zwracać po imieniu. Myślę, że jest to uzasadnione, skoro wiesz więcej o ostatnich szesnastu godzinach mojego życia niż ja sam. I będzie się nam lepiej współpracowało, jeżeli będziesz mi udzielać szczerych odpowiedzi.
– Dobrze. – Podała mu szpitalny szlafrok. Wstał, założył go, mocno zawiązał pasek i zrobił kilka kroków.
– Jak mi idzie?
– Ciągle się chwiejesz. – Chciał szczerości, no to ma.
Przeszedł się po pokoju, starając otrząsnąć się ze skutków leku.
– Daj mi chwilę, żebym się ogarnął i poproś lekarza, żeby dał mi któryś z tych środków na ból głowy… – Wyrecytował listę.
– Może lepiej, żebyś powiedział mu, że boli cię głowa i zapytał, co może ci zalecić? – zasugerowała świadoma, że lekarze nie lubią, gdy pacjenci dyktują im, jakie chcą otrzymać leki.
– Ujmij to taktownie… – Skinął głową na znak, że chce, by wyszła z pokoju.
Chciał się jej pozbyć z obawy, że pod wpływem flunitrazepamu zaprosi ją pod prysznic, by umyła mu plecy. Nie był do końca pewien, czy oszołomienie było skutkiem leku, czy jej niebieskich oczu.
Ale była również inna przyczyna, dla której chciał zostać sam. Ból głowy stawał się nie zniesienia. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, pobiegł do toalety i ukląkł przed sedesem. Żołądek był pusty, a mimo to podchodził mu do gardła. Wstał po chwili, pokryty zimnym potem, i spuścił wodę. Umył zęby, wypłukał usta i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Dlaczego akurat dzisiaj spotyka najpiękniejszą kobietę na świecie?
Ale Clara Holt nie jest wyłącznie piękną kobietą. Zna odpowiedzi na kluczowe pytania.
Powoli, krok po kroku, powiedział do siebie. Teraz trzeba wziąć prysznic i się ubrać.
Popatrzył na ubranie schludnie ułożone na krześle. Kto te rzeczy dobierał? Ta koszula raczej nie pasuje do tego krawata. Może Grant i Sara wpadli do jego domu. Mieli zapasowe klucze. Kolejna zagadka…
Otworzył drzwi. Clara stała tuż na zewnątrz. W ręce trzymała podkładkę z dokumentami i jedno z lekarstw, o które prosił. Instynktownie odsunął się na bok. Wykorzystała to i weszła do środka, zamykając drzwi.
– Już lepiej wyglądasz. – Uśmiechnęła się łagodnie.
Gdy usiadł na łóżku, z dozownika wypchnęła na jego wyciągniętą dłoń tabletkę. Sięgnął po butelkę z resztką wody.
– Poczuję się lepiej, kiedy ten środek zacznie działać. I kiedy znajdę się we własnym domu. – Niech sobie nawet nie wyobraża, że zgodzi się, by zawiozła go gdziekolwiek indziej.
– To twoje rzeczy. – Z torebki wyjęła klucze i portfel.
– A telefon?
– Twój ojciec wyraził zgodę, żebyśmy zabrali go do laboratorium i sprawdzili, czy nie ma w nim jakichś podejrzanych plików.
Wywrócił oczami i natychmiast tego pożałował. Ostry ból przeszył mu skronie.
– I jak długo za zgodą ojca zamierzacie go trzymać?
– Dołożę wszelkich starań, żeby ci go zwrócono jutro rano.
Wyczuł w jej głosie nutę zażenowania. Przynajmniej stać ją na ludzki odruch, pomyślał. Załatwi to z ojcem, nie z nią.
– Możemy iść?
– Tak. Na zewnątrz czeka Ian Anderson. Kojarzysz go?
– Tak. – Ian był szoferem ojca, gdy ojciec przyjeżdżał do Londynu. Gabriel lubił go. Clara najwyraźniej dobrze odrobiła pracę domową.
– Przyjdzie tu lekarz, żeby mnie wypisać?
– Nie ma takiej potrzeby. Po prostu podpisz ten formularz i możemy iść. – Położyła podkładkę z dokumentami na łóżku. Zerknął na kartkę. Standard.
– I to tyle? – Nawet jak na prywatnego pacjenta, wszystko zorganizowane było wyjątkowo sprawnie.
– To wszystko. Gotowy?
Och, zdecydowanie był gotowy. Wyszedł za Clarą i pozdrowił Iana skinieniem głowy. Clara przekazała dokumenty pielęgniarce w recepcji. Na podjeździe przed wejściem do szpitala czekał SUV z przyciemnionymi szybami. Ian otworzył obojgu tylne drzwi.
Gabriel oparł głowę o fotel i przymknął oczy.
Tak, organizacyjnie wszystko przebiega bez zarzutu. Ale czy cała ta operacja była konieczna? Ojciec pewnie spanikował, jak to miał w zwyczaju.
– Mój pobyt został opłacony? – Postanowił trochę podroczyć się z opiekunką.
– Oczywiście. – W jej głosie pojawił się cień rozbawienia. – Na rachunku wszystko będzie wyszczególnione.
– A za kogo podałaś się w szpitalu? – Zatrudniani przez ojca ochroniarze na ogół roztapiali się w tłumie, widoczni stawali się tylko, gdy było to konieczne. Może ta kobieta w letniej sukience udawała jego dziewczynę? Bardzo przy tym atrakcyjną.
– Za twoją przyjaciółkę.
– Która jest niebezpieczna i uzbrojona?
Otworzył oczy, by na nią spojrzeć. Warto było, nawet jeżeli opłacił to bólem w skroniach.
– Nie noszę broni. To byłoby nielegalne. Ale potrafię być niebezpieczna. – Uśmiechnęła się szeroko.
Nie miał co do tego wątpliwości. Już sam jej uśmiech stanowi zagrożenie.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej