52,00 zł
Na tom "Trzy tragedie i karnawał" składają się utwory "Ambasador", "Krawiec", "Kontrakt" i "Karnawał", czyli pierwsza żona Adama. Ponadczasowy charakter pierwszych trzech sztuk i przenikający je duch historii, władzy, polityki i porządku społecznego łączy się tutaj z typową dla Mrożka przenikliwą ironią, kiedy w Karnawale nawiązuje również do stosunków damsko-męskich. "Karnawał", ostatnią sztukę Sławomira Mrożka, publikujemy tu wraz z manuskryptem Autora, gdzie dociekliwy Czytelnik może zobaczyć czarno na białym proces twórczy, poprawki i uwagi do tekstu. Całość opatrzona została wstępem Antoniego Libery.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 267
KRAWIEC
(1965)
UTWÓR SCENICZNY W TRZECH AKTACH
OSOBY
KRAWIEC
KLIENT EKSCELENCJA (KLIENT MNICH, KLIENT CZELADNIK)
CZELADNIK
KARLOS
NANA
ONUCY
BARBARZYŃCA I
BARBARZYŃCA II
AKT I
Przy proscenium barokowa, złota, ogromna i pusta rama lustra, tak ustawiona, że kto będzie się w tym niby-lustrze przeglądał, ten stanie twarzą wprost do widowni. Nad lustrem kopuła namiotu z tkanin drogich i ozdobnych, jak owe ciężkie i ozdobne tkaniny polowych kwater dla królów i wodzów w dawnych wiekach. Wszystko to na tle wielkiej zastawki przedstawiającej geometryczne ogrody wersalskie.
Obok lustra manekin z głową i kończynami, ale bez twarzy. Na nim kaftan ze złota i białe spodnie do kolan, spinane u dołu.
Przed lustrem stoi Ekscelencja, tęgawy mężczyzna w wieku zdrowych lat pięćdziesięciu, bez zarostu. Na głowie srebrna, ondulowana peruka, spadająca na ramiona. Odziany jest tylko w długą koszulę.
Obok Ekscelencji Krawiec, rówieśnik Ekscelencji, o witalnej, dyrektorskiej twarzy. Koszula, kamizelka i zwyczajne, współczesne spodnie. Przepasany płóciennym fartuszkiem z kieszenią, z której wystają wielkie krawieckie nożyce. Wnętrze namiotu silnie oświetlone. Reszta ciemna. W namiocie stolik, a na stoliku stos żurnali.
KRAWIEC (kłaniając się)
Jeszcze peruka, Wasza Dostojność.
KLIENT EKSCELENCJA(zdejmuje perukę i podaje Krawcowi, który układa ją na manekinie. Następnie Krawiec rozwija sztukę purpury i zarzuca ją Klientowi Ekscelencji na ramiona)
Więc powiada mistrz, że Barbarzyńcy są blisko?
KRAWIEC
Są tu, w przedpokoju.
KLIENT EKSCELENCJA
Od kiedyż to? Zawsze mniemałem, że dzieli nas od nich co najmniej sto lat i parę oceanów.
KRAWIEC
Czas szybko leci, z oceanami także jest krucho.
KLIENT EKSCELENCJA
Nieprzyjemna wiadomość. Jak oni wyglądają?
KRAWIEC
Strasznie. Są prawie nadzy.
KLIENT EKSCELENCJA
Jak się zachowują?
KRAWIEC
Nad podziw spokojnie. Oglądają tapety, nieufnie obwąchują krzesła. Jeden z nich zjadł bukiet róż.
KLIENT EKSCELENCJA
Razem z kolcami?
KRAWIEC
Nie, przedtem oddzielił kolce od łodygi za pomocą scyzoryka.
KLIENT EKSCELENCJA
Więc jednak nie jest zupełnym Barbarzyńcą.
KRAWIEC
Owszem. Ekscelencja ma nieścisłe wyobrażenie o barbarzyństwie.
KLIENT EKSCELENCJA
Mistrz ich broni?
KRAWIEC
Nie, skądże! Ekscelencja wie dobrze, że cywilizacja to ja.
KLIENT EKSCELENCJA
O, nie! Cywilizacja to ja i wszystko, co reprezentuję, wszystko, co mnie wydało: nauka, sztuka, humanizm...
KRAWIEC
O ile się nie mylę, Ekscelencja nie jest ani uczonym, ani artystą, ani nawet nauczycielem szkoły powszechnej. Ekscelencja jest tylko Ekscelencją, czyli samą doskonałością.
KLIENT EKSCELENCJA
Właśnie.
KRAWIEC
Tak, ale Ekscelencją odzianym. Ekscelencja nagi nie jest Ekscelencją. Tutaj, w mojej pracowni... (wskazuje na manekin) Oto doskonałość Waszej Ekscelencji.
KLIENT EKSCELENCJA
Ale moja istota...
KRAWIEC
Istota to powierzchnia, przynajmniej taka istota, którą możemy pojąć i rozróżnić. Reszta to nic albo ciemność, w najlepszym wypadku. W tej chwili istota Waszej Ekscelencji jest obok Waszej Ekscelencji.
KLIENT EKSCELENCJA
Niemniej ja sam...
KRAWIEC
Muszę przyznać, że z przykrością patrzę na ciało Waszej Ekscelencji... Ale czy wobec tego: Ekscelencji? Te łydki, ten tułów... Barbarzyństwo to właśnie nagość i obecnie Wasza Ekscelencja... ale czy obecnie Ekscelencja nie różni się od tych w przedpokoju? Gdyby nie przykra konieczność zawodowa, nie odsłaniałbym Waszej... nienawidzę nagości. Z ulgą witam uwieńczenie każdego mojego dzieła. Nagość to nicość, natura, chaos, barbarzyństwo. Kiedy już osiągnę mój cel, kto wie, czy nie zabiorę się wtedy do szycia odzieży dla zwierząt, a nawet dla roślin i minerałów. Zasłonię wszystko. Czyli nadam wszystkiemu sens.
KLIENT EKSCELENCJA
Imponujące przedsięwzięcie.
KRAWIEC
Jeszcze odległe, bardzo odległe. Najpierw cel, marzenie mojego życia...
KLIENT EKSCELENCJA
Cóż to takiego?
KRAWIEC
Czy Ekscelencja wie, co to jest kamień filozoficzny?
KLIENT EKSCELENCJA
Coś niemożliwego.
KRAWIEC
Coś, czego wszyscy szukają, ale znajdę tylko ja. Szukam wielkiego sekretu krawiectwa, czyli, inaczej mówiąc, cywilizacji.
KLIENT EKSCELENCJA
Zadziwia mnie mistrz.
KRAWIEC
Tak. Moda rządzi nami. Ale co to jest moda? Każdy chce nosić na sobie coś takiego, co noszą wszyscy, ale jednocześnie czego nie ma nikt inny. Paradoks? Tylko pozornie. Moda wyraża tęsknotę cywilizacji. Połączyć doskonałą wspólność z doskonałym wyodrębnieniem. Pierwszy, kto tego dokona, będzie wielkim krawcem.
KLIENT EKSCELENCJA
Życzę powodzenia.
Odgłos piszczałek i bębnów oraz nieartykułowana wrzawa. Wpada prowadzony światłem Czeladnik, w kamizelce jak i mistrz, ale skromniejszej, i w takim samym fartuszku. Zatrzymuje się przed namiotem.
CZELADNIK
Panie!
KRAWIEC (wychodzi przed namiot)
Co to za tumulty?
CZELADNIK
To oni, ci ludzie...
KRAWIEC
Czego chcą?
CZELADNIK
Chcą zostać wpuszczeni!
KRAWIEC
Niech poczekają.
CZELADNIK
Dobrze, panie. (wybiega na prawo)
KRAWIEC (wraca do namiotu)
Niedobre wiadomości.
KLIENT EKSCELENCJA
Kto tam?
KRAWIEC
Oni, Barbarzyńcy.
KLIENT EKSCELENCJA
Śmią hałasować, kiedy mam przymiarkę?
KRAWIEC
Gorzej, chcą tu wtargnąć.
KLIENT EKSCELENCJA
Po moją głowę!
KRAWIEC
Tego nie mówili.
KLIENT EKSCELENCJA
A po cóż by. Nie pytali o mnie?
KRAWIEC
Ani słowem.
KLIENT EKSCELENCJA
To dobrze. Nie, to źle! Jak to! Hordy barbarzyńskie z gór północnych schodzą, z lasów wypadają i ciągną od stepów jak burza, szarańcza, jak groźna lawina, i nawet do głowy dzikusom nie przyjdzie, żeby o mnie spytać? Ja w to nie wierzę.
KRAWIEC
Uwierzyć w to trudno.
KLIENT EKSCELENCJA
Na pewno chcą mnie zgładzić. Chyba że to jacyś nieprawdziwi są Barbarzyńcy.
KRAWIEC
Wyglądają całkiem barbarzyńsko.
KLIENT EKSCELENCJA
Po co więc przyszli?
KRAWIEC
Zaraz się dowiemy.
KLIENT EKSCELENCJA
Może nie wiedzą, że ja tutaj jestem...
KRAWIEC
Zaraz im powiem.
KLIENT EKSCELENCJA
Nie, stójże, człeku! Cóż to, mistrz chce mnie zgubić?
KRAWIEC
Niech Bóg uchowa!
KLIENT EKSCELENCJA
Pośpieszmy się lepiej, niech mistrz bierze miarę.
KRAWIEC
Miarę, ale na co?
KLIENT EKSCELENCJA
Na płaszcz z purpury.
KRAWIEC
Znowu? To już było.
KLIENT EKSCELENCJA
Powtórzyć nie zaszkodzi.
KRAWIEC
W kółko to samo.
KLIENT EKSCELENCJA
Więc co mistrz radzi?
KRAWIEC
Szyliśmy już wszystko.
KLIENT EKSCELENCJA
Szyjmy od początku.
KRAWIEC
Od początku bez końca, jałowa zabawa.
KLIENT EKSCELENCJA
Więc niech mistrz wymyśli jakieś nowe dzieło.
KRAWIEC
Łatwo powiedzieć. Czy mogę być szczery?
KLIENT EKSCELENCJA
Ja mistrzowi ufam, byle mistrz nie zwlekał. Chciałbym stąd odejść. Nie podoba mi się to dzikie sąsiedztwo.
KRAWIEC
Więc powiem szczerze: nic nie uszyję.
KLIENT EKSCELENCJA
Jak to nic?
KRAWIEC
Nic więcej.
KLIENT EKSCELENCJA
Co to ma znaczyć?
KRAWIEC
To znaczy, że nie da się już uszyć Waszej Ekscelencji nic takiego, co by uszyć warto.
KLIENT EKSCELENCJA
Czy dobrze słyszę?
KRAWIEC
Nic, co by mi się śmiertelnie nie znudziło...
KLIENT EKSCELENCJA
Zuchwałość czy lenistwo?
KRAWIEC
...a pewnie i waszej Ekscelencji. Siedzimy na wspólnym stołku.
KLIENT EKSCELENCJA
Jaka poufałość! Czy chcesz, żebym zawołał straż, bezczelny rzemieślniku?
KRAWIEC
Jaką straż? Niech się Ekscelencja nie ośmiesza. Straż Waszej Ekscelencji tak się styła od żarcia i bezczynności, że już od dawna nie może wyjść z koszar, bo jej się brzuchy w bramie nie mieszczą.
KLIENT EKSCELENCJA
To prawda. Jestem bezsilny. Zapomnijmy o tym.
KRAWIEC
Pozwoliłem się porównać z Waszą Ekscelencją, bo jesteśmy sprzęgnięci wspólnym losem. Jak orzeł i reszka na jednej monecie. Nie możemy się bez siebie obejść. Mój Boże, ileż to strojów uszyłem już Waszej Ekscelencji. Mundury galowe i polowe, szaty tronowe i koronacyjne, myśliwskie, stroje balowe, wszystko! Ja wyraziłem cały majestat i chwałę naszej epoki. I właśnie dlatego teraz powiadam: koniec. Nic więcej nie da się zrobić w tym zakresie. Chyba że... Mam myśl!
KLIENT EKSCELENCJA
Mistrzu, zaczynam się bać twoich myśli.
KRAWIEC
Myśl jasna jak dzień! Ekscelencjo, proszę mnie wysłuchać: budowałem symbole ludzkości na Waszej Ekscelencji jak na fundamencie, na jej brzuchu, lędźwiach i kończynach... Wzniosłem Waszą Ekscelencję wysoko, ale wciąż jeszcze nie do szczytu, a cała budowla chwieje się w posadach. Dlaczego, w czym przyczyna? Czy robota niesolidna, czy brak mi pilności? Nie, skaza jest w samych podwalinach.
KLIENT EKSCELENCJA
Jaśniej, mistrzu, jaśniej!
KRAWIEC
Od wielu lat dziełem mych rąk usiłuję wyrazić najpełniej godność urzędów, majestat władzy, szlachectwo urodzenia, głębię wiedzy, powagę prawa, uduchowienie sztuki, metafizykę kapłaństwa i chwałę oręża. A jednak coś mnie wciąż ogranicza, coś mnie pęta. A wie Ekscelencja, co to takiego?
KLIENT EKSCELENCJA
Nie.
KRAWIEC
Płeć! Płeć waszej Ekscelencji! O, gdybym nie musiał budować idei na trykach i kogutach. Sprawiedliwości wyrażać przez sędziego samca, Boga przez prałata, a historii przez capiość generała. Te spodnie mnie duszą!
KLIENT EKSCELENCJA
Jestem cielesny. Nie ma na to rady.
KRAWIEC
Jest rada! Niech Ekscelencja zatrze, złagodzi swoją męskość! Wystarczy mały zabieg.
KLIENT EKSCELENCJA (odsuwając się)
Potworze!
KRAWIEC (padając na kolana)
Ja proszę!
KLIENT EKSCELENCJA
Szalony krawcze, ty nie wiesz, co mówisz!
KRAWIEC
Szalony? Nie, tylko pełniący swoją powinność. Ekscelencja nawet nie przypuszcza, jakie możliwości we mnie drzemią, jak czystym blaskiem rozjaśniłbym nasze ideały, gdyby nie płeć wasza! Ta pozostałość zamierzchłego barbarzyństwa, sedno nagości, ostatni bastion natury w moim rzemiośle. Ekscelencjo, ja błagam w imię cywilizacji.
KLIENT EKSCELENCJA
Odmawiam.
KRAWIEC (podnosząc się z klęczek)
Spodziewałem się tego.
KLIENT EKSCELENCJA
Nie porywajmy się na prawa natury, nie bluźnijmy i nie rzucajmy się w objęcia rewolucji.
KRAWIEC
Jakiej rewolucji? Przeciwnie, chodzi o utrwalenie naszego porządku. I Ekscelencja jeszcze śmie uważać siebie za ostoję cywilizacji? A kto tu mówi o naturze, komu są drogie zwierzęce wsteczności? To Ekscelencja nie chce się zdecydować na krok ostateczny.
KLIENT EKSCELENCJA
Róbmy, co się da, ale nie przekraczajmy granic. Wierzę w mistrza. Szukajmy nowych tkanin i nowych barw, ale nie tykajmy świętości.
KRAWIEC
Świętości! Te trochę anatomii... Ekscelencjo, po co to panu?
KLIENT EKSCELENCJA
Niechże mnie mistrz zrozumie...
KRAWIEC
O, małoduszności!