W greckiej rezydencji - Jane Porter - ebook

W greckiej rezydencji ebook

Jane Porter

3,8
9,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Morgan Copeland przed laty opuściła swojego męża Drakona Ksantisa. Teraz on jest on jedyną osobą, która może zapłacić okup i uratować jej ojca z rąk somalijskich piratów. Morgan chowa dumę do kieszeni i prosi go o pomoc. Reakcja Drakona jest zaskakująca…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 151

Oceny
3,8 (49 ocen)
16
13
14
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jane Porter

W greckiej rezydencji

Tłumaczenie: Janusz Maćczak

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Witaj w domu, żono.

Morgan zamarła bez ruchu w przestronnym, wyłożonym marmurem salonie rezydencji Villa Angelica. Za szklaną ścianą widniały błękitne niebo, strome urwiska i przepiękne lazurowe morze, lecz ona patrzyła tylko na Drakona Ksantisa.

Minęło pięć lat, odkąd ostatnio go widziała, a pięć i pół od wystawnego, kosztującego dwa miliony dolarów ślubu zapoczątkowującego ich małżeństwo, które przetrwało zaledwie sześć miesięcy.

Bała się tego ponownego spotkania po latach, ale Drakon wydawał się taki swobodny i miły, jakby wcale go nie porzuciła, a jedynie wróciła z krótkich wakacji.

– Nie jestem twoją żoną – powiedziała cicho.

Nie kontaktowała się z nim po wystąpieniu o rozwód. Lecz Drakon się na niego nie zgodził. Wydała majątek na proces rozwodowy, jednak nic nie zdołało go przekonać, by zwrócił jej wolność. Utrzymywał, że więzy małżeńskie są święte i nierozerwalne i że ona wciąż należy do niego. A sędziowie greccy podzielili jego pogląd lub, co bardziej prawdopodobne, zostali przez niego przekupieni.

– Owszem, nadal nią jesteś – zaoponował. – Ale nie rozmawiajmy o tym przez całą szerokość salonu. Podejdź do mnie. Napijesz się czegoś?

Morgan się nie poruszyła. Unikając jego wzroku, wyjrzała przez szklaną taflę okna na przepiękny wiosenny dzień na wybrzeżu Amalfi.

– Niczego nie chcę – odparła.

Przeniosła spojrzenie z powrotem na niego. Serce biło jej mocno. Zszokowała ją zmiana, jaka w ciągu tych lat zaszła w wyglądzie Drakona. Dawniej był szczupły, zawsze elegancko ostrzyżony i gładko ogolony. Teraz wydawał się o wiele bardziej barczysty, potargane, gęste ciemnokasztanowe włosy sięgały mu niemal do ramion, a twarz okalała czarna broda uwypuklająca brązową cerę, prosty nos, stanowczy wykrój ust i bursztynowozłote oczy o przenikliwym spojrzeniu.

Włosy miał wilgotne, a skórę lśniącą od wody, jakby przed chwilą wyłonił się z morza niczym grecki bóg Posejdon.

– Jesteś blada i sprawiasz wrażenie zmęczonej – powiedział.

– Mam za sobą długą podroż.

– Tym bardziej powinnaś usiąść.

Zacisnęła pięści. Nie chciała przyjeżdżać do tej rezydencji, w której po ślubie spędzili miesiąc miodowy – najszczęśliwszy okres w jej życiu. Później polecieli do Grecji i wszystko między nimi zaczęło się psuć.

– Postoję – odparła.

– Nie skrzywdzę cię – rzekł miękko.

Wbiła paznokcie w dłonie. Najchętniej by stąd uciekła. Gdyby tylko miała kogoś innego, kto mógłby jej pomóc. Ale nie było nikogo takiego oprócz Drakona – człowieka, który ją zniszczył, niemal doprowadził do załamania nerwowego.

– Już to zrobiłeś – odrzekła.

– Nigdy mi nie powiedziałaś, czym cię skrzywdziłem.

– Nie przyjechałam tu dyskutować o nas i ożywiać upiory przeszłości, tylko po pożyczkę finansową. Wiesz, ile mi potrzeba. Pomożesz mi?

– Sześć milionów dolarów to bardzo dużo.

– Nie dla ciebie.

– Sytuacja się zmieniła. Twój ojciec stracił ponad czterysta milionów dolarów, które mu powierzyłem.

– To nie była jego wina.

Spojrzała Drakonowi w oczy. Wiedziała, że jeśli mu się nie przeciwstawi, on ją złamie, jak przed pięcioma laty. Drakon Sebastian Ksantis, podobnie jak jej ojciec, grał tylko według własnych reguł.

Był potentatem transportu morskiego, opętanym obsesją władzy, panowania, gromadzenia bogactwa i powiększania swojego biznesowego imperium. Opętała go też Bronwyn, oszałamiająco piękna Australijka prowadząca jego interesy w południowo-wschodniej Azji.

Łzy napłynęły do oczu Morgan, lecz się opanowała. Nie, nie będzie myślała o Bronwyn ani zastanawiała się, czy ta smukła blondynka wciąż jest wiceprezeską jego firmy.

– Naprawdę uważasz swojego ojca za niewinnego? – zapytał Drakon.

– Oczywiście. Wprowadzono go w błąd…

– Nie bądź śmieszna. Brał udział w jednej z największych w historii oszukańczych piramid finansowych, w której zniknęło dwadzieścia pięć miliardów dolarów. Twój ojciec przekazał Michaelowi Amery’emu pięć miliardów i zgarnął dziesięć procent prowizji.

– Nigdy nie dostał takich pieniędzy…

– Na litość boską, Morgan, znam twojego ojca i wiem, do czego jest zdolny. Nie rób ze mnie idioty!

Morgan pohamowała łzy, gniew i wstyd. Jej ojciec nie jest aferzystą. Nie okradł swoich klientów. Został oszukany tak samo jak oni i nie dano mu szansy wytłumaczenia się ani obrony. Media osądziły go i potępiły, a im wszyscy wierzą.

– On jest niewinny – powtórzyła. – Nie miał pojęcia, że Michael Amery tworzy piramidę finansową, a wszystkie te obiecywane zyski to kłamstwo.

– To dlaczego uciekł z kraju? Dlaczego nie został i nie walczył, jak synowie i kuzyni Amery’ego, tylko zwiał, żeby uniknąć procesu sądowego?

– Bał się, wpadł w panikę…

– Bzdura.

Morgan potrząsnęła głową w milczącym proteście, spoglądając Drakonowi w oczy. Chociaż tak bardzo się zmienił, wciąż je pamiętała. To właśnie w jego oczach najpierw się zakochała, kiedy poznała go w Wiedniu na dorocznym balu dobroczynnym na rzecz ofiar AIDS. Drakon nie tańczył, ale przyglądał jej się przez cały wieczór. Z początku wprawiało ją to w zakłopotanie, lecz potem jej się spodobało.

W tamtych pierwszych tygodniach i miesiącach, kiedy Drakon o nią zabiegał, uwodził ją i czarował właśnie spojrzeniami swoich pięknych oczu.

Minionych pięć lat po ich rozstaniu było dla niej koszmarem. A gdy odzyskała równowagę i znów z nadzieją patrzyła w przyszłość, jej świat ponownie runął w gruzy. Dowiedziała się, że jej ukochany ojciec Daniel Copeland uczestniczył w aferze finansowej uknutej przez Michaela Amery’ego. A potem ojciec zamiast ze zwykłą pewnością siebie stawić czoło tej kryzysowej sytuacji, załamał się i uciekł, wywołując tym jeszcze większy międzynarodowy skandal.

Odetchnęła drżąco.

– Nie mogę pozwolić, żeby zginął. Ci somalijscy piraci zabiją go, jeśli nie dostaną okupu.

– Zasłużył sobie na to.

– To mój ojciec!

– Chcesz wpaść w długi do końca życia, żeby kupić mu wolność?

– Tak.

– Chociaż wiesz, że nie będzie się nią długo cieszył? Zdajesz sobie sprawę, że zostanie aresztowany w momencie, gdy wjedzie do jakiegokolwiek kraju w Ameryce Północnej lub Europie?

– Tak.

– A wtedy resztę życia spędzi w więzieniu, jak Michael Amery.

– Wiem. Ale stokroć bardziej wolę, żeby trafił do amerykańskiego więzienia, niż przebywał w niewoli u piratów w Somalii. W Stanach Zjednoczonych będzie miał przynajmniej zapewnioną opiekę medyczną w razie choroby, lekarstwa na nadciśnienie.

– Rozumiem. Ale dlaczego miałby go wspierać amerykański podatnik? Niech zostanie tam, gdzie jest. Zasłużył sobie na taki los.

– Mówisz to, żeby mnie zranić, czy dlatego, że straciłeś przez niego tyle pieniędzy?

– Jestem biznesmenem. Nie lubię tracić. Ale ja wniosłem tylko czterysta milionów dolarów z pięciu miliardów, które przekazał Amery’emu. A co z resztą? Większość wpłacili zwykli ludzie, którzy powierzyli twojemu ojcu pieniądze odłożone na emerytury, oszczędności całego życia. A on ich ograbił, zostawił bez grosza, teraz, gdy są starsi i bardziej bezradni.

Morgan zamrugała, by powstrzymać łzy.

– Michael Amery był najlepszym przyjacielem mojego ojca. Tata traktował go jak członka rodziny, bezwarunkowo mu ufał. – Głos jej się załamał. Opanowała się z wysiłkiem. – Kiedy dorastałam, nazywałam go wujkiem Michaelem.

– Tak, mówiłaś mi to, tuż przed tym, zanim dałem twojemu ojcu czterysta milionów dolarów, żeby je dla mnie zainwestował. Proponował jeszcze większą sumę. Prawdę mówiąc, dwa razy tyle.

– Przykro mi.

– Zaufałem twojemu ojcu. – Spojrzał Morgan w oczy. – Zaufałem tobie. Teraz wiem, że się pomyliłem.

Powoli wypuściła powietrze z płuc.

– Czy to znaczy, że mi nie pomożesz?

Przyjrzał jej się uważnie.

– Prawdopodobnie nie.

– Prawdopodobnie? – powtórzyła drżącym głosem.

Wiedziała, że na nikogo innego nie może liczyć. Świat nienawidzi jej ojca. Wszyscy chcieliby, żeby umarł, i to w mękach.

– Zdajesz sobie sprawę, glykia mou, że nie przepadam za twoim ojcem.

– Nie musisz go lubić, żeby pożyczyć mi pieniądze. Podpiszemy umowę i będę ci spłacać dług w regularnych ratach. To potrwa, ale poradzę sobie. Moja firma się rozwija. Otrzymuję zamówienia warte setki tysięcy dolarów. Przyrzekam, że…

– Tak jak przyrzekłaś kochać mnie i szanować? Pozostać ze mną na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie?

Skrzywiła się na ten wyrzut. W istocie kochała go bezgranicznie i właśnie to ją zgubiło.

– Skoro tak bardzo mną pogardzasz, to dlaczego nie rozwiodłeś się ze mną i nie zwróciłeś mi wolności?

– Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie dotrzymuję swoich zobowiązań. Pięć i pół roku temu przyrzekłem być wobec ciebie lojalny i jestem.

– To tylko słowa, Drakonie. Twoje czyny mówią co innego. Robisz tylko to, co przynosi ci korzyść. Poślubiłeś mnie, bo uznałeś to za przydatne. A potem, gdy sytuacja się skomplikowała, zniknąłeś. Nie chciałeś dać mi rozwodu, ale nie walczyłeś o mnie. Później zaś, kiedy świat zwrócił się przeciwko mojemu ojcu, nie było cię przy mnie. Nie chciałeś kalać swojego nazwiska związkiem z rodziną Copelandów!

Zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem.

– Widzę, że odziedziczyłaś po matce skłonność do dramatyzowania.

– Nienawidzę cię! – wybuchnęła bliska płaczu. – Wiedziałam, że będziesz ze mnie szydził, poniżał mnie, lecz mimo to przyjechałam tu, bo pragnę za wszelką cenę pomóc ojcu. Zmuszasz mnie, żebym cię prosiła, błagało o…

– Wybacz, że przerywam ci tę namiętną tyradę, ale chciałbym coś sprecyzować. Wcale mnie nie błagasz. Po prostu zwracasz się do mnie o pożyczkę, wręcz żądasz pieniędzy.

– Zatem chodzi ci o to, żebym zaczęła cię błagać?

Nie odpowiedział, tylko się jej przyglądał. Przypomniała sobie ich miesiąc miodowy. Poślubiła Drakona, będąc jeszcze dziewicą. To właśnie tutaj poznała miłość, pożądanie, zmysłową rozkosz. Ich seks był gorący, namiętny, nieprzewidywalny, ostry, gwałtowny, niekiedy niemal brutalny. Mąż nawet w tej sferze chciał ją sobie podporządkować.

Nie zawsze było to miłe. Czasami żądał od niej różnych dziwnych rzeczy. Na przykład, żeby się rozebrała i paradowała przed nim tylko w szpilkach lub całkiem naga czołgała się do niego po podłodze. Albo mówił jej, gdzie ma siebie dotykać, i przyglądał się temu.

Nie cierpiała tej jego dominacji, lecz wiedziała, że to stanowi element wstępnej gry, w której się zatracała. A gdy się kochali, przeżywała orgazmy tak intensywne, że zdawały się trwać wieczność. Później, gdy mijały, czuła się wyczerpana, ale też spokojna i uległa.

Drakon kochał ją, lecz tylko fizycznie, dopóki nie stawiała mu żadnych emocjonalnych wymagań, nie domagała się rozmów, jego czasu, energii, cierpliwości czy uwagi.

Na to wspomnienie ból przeszył jej serce. Była wtedy taka młoda, ufna i naiwna. Nade wszystko pragnęła zadowolić swojego przystojnego, zmysłowego greckiego męża. Tamten miodowy miesiąc zmienił ją na zawsze. Widok wnętrza tej rezydencji przypomniał jej, jak Drakon kochał się z nią tutaj wszędzie, na wszelkie sposoby. Brał ją na krzesłach, w łóżkach, na parapetach okiennych, na schodach.

Ogarnęły ją mdłości. On nie tylko ją posiadł, lecz także złamał.

– Pomóż mi – rzekła napiętym głosem. – Nie jestem pewna, czy cię rozumiem, i nie wiem, czy to kwestia odmienności kultur, charakterów czy języka. Chcesz, żebym cię błagała? Mam przed tobą uklęknąć?

– Istotnie chciałbym, żebyś uklękła – odrzekł spokojnie.

Oboje wiedzieli, że to pozycja, w której mógłby ją wziąć od tyłu.

Odetchnęła urywanie.

– Nie zapomniałam – powiedziała, świadoma tego, że znalazła się w tarapatach i powinna natychmiast stąd wyjść, póki jeszcze może. – Chociaż bardzo się starałam.

– Dlaczego miałabyś chcieć zapomnieć? Nasz seks był fantastyczny.

Owszem, ale ich małżeństwo było puste i płytkie. Oczywiście, on się tym nie martwił. Nie przychodziło mu do głowy, że jego żona ma uczucia. On miał znacznie prostsze potrzeby. Chciał ją mieć na każde zawołanie, jakby była wynajętą przez niego amerykańską gwiazdką filmów porno.

– A więc uklęknę – rzekła kpiąco, podciągając spódnicę.

– Wstań – rzucił ostro.

– Czyż nie tego chcesz?

– Nie, nie w ten sposób. Nie wtedy, gdy czegoś ode mnie potrzebujesz. Co innego erotyczne gry, a co innego widok ciebie błagającej mnie na kolanach. Sama myśl o tym napawa mnie odrazą.

Zapadła cisza. Morgan mdliło, czuła się oszołomiona i wytrącona z równowagi własną desperacją. On musi jej pomóc. W przeciwnym razie ojciec zginie.

– Wcale nie pragnę patrzeć, jak moja żona się poniża – dodał cicho. – Zwłaszcza dla ojca. On cię zawiódł. Uciekł, zostawiając na pastwę losu ciebie, twoje siostry i matkę. Mężczyzna powinien chronić swoją rodzinę.

– Jakże miło musi ci się żyć w poczuciu moralnej wyższości. Ale ja nie mam takiego luksusu. Nie mam już zresztą żadnych luksusów. Moja rodzina straciła wszystko: pieniądze, domy, samochody, reputację. Mogę zrezygnować z wygodnego trybu życia. Ale utraciłam o wiele więcej. Moi bliscy są wstrząśnięci, załamani. Żyjemy w chaosie…

Urwała i odetchnęła drżąco, by się uspokoić. Wiedziała, że utrata opanowania w niczym jej nie pomoże. Drakon nie lubi objawów gwałtownych emocji, wycofuje się przed nimi. Woli chłodny, racjonalny dyskurs.

Uświadomiła sobie z goryczą, że znowu myśli o tym, co on lubi, czego chce. A co z jej potrzebami, pragnieniami, emocjami?

– Wybacz ten wybuch, ale jestem zrozpaczona i gotowa na wszystko, by pomóc rodzinie. Nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Każde z nas jest zranione, przepełnione bólem i poczuciem winy. Nie potrafimy pojąć, jak mój ojciec mógł tak postąpić. Niczego się nie domyślał, nie ochronił swoich klientów, przyjaciół, bliskich. Nawet nie rozmawiamy ze sobą. Nie potrafimy uporać się ze wstydem. Czujemy się wyrzutkami, pijawkami. Tak więc proszę bardzo, drwij ze mnie z piedestału swoich wzniosłych zasad. Ja po prostu usiłuję uratować, co mogę, a przede wszystkim życie mojego ojca.

– On nie jest tego wart. Przestań się martwić o niego i ratuj siebie.

– Niby jak?

– Wróć do domu, do mnie.

– Ty nie jesteś dla mnie domem. Nigdy nie byłeś.

Zobaczyła, że drgnął na te słowa, ale najwyższa pora, by usłyszał prawdę.

– Zapytałeś mnie, chociaż trochę za późno, dlaczego chciałabym zapomnieć o naszym życiu erotycznym. Otóż dlatego, że nie chcę go pamiętać. Te wspomnienia mnie ranią.

– Ale dlaczego? Przecież było nam ze sobą wspaniale.

– Tak, tak, seks był świetny. Jesteś nadzwyczaj wprawnym kochankiem. Potrafiłeś kilka razy dziennie doprowadzać mnie do wielu kolejnych orgazmów. Ale dałeś mi tylko tyle. Swoje nazwisko, pierścionek ślubny z brylantem wartym milion dolarów i orgazmy. Nie poślubiłam cię wyłącznie dla seksu. Chciałam dzielić z tobą życie, dom, szczęście. Ale po sześciu miesiącach małżeństwa z tobą czułam się pusta, samotna i głęboko nieszczęśliwa.

Wytrzymała jego spojrzenie, zadowolona, że wreszcie wygarnęła mu to, co chciała powiedzieć przez wszystkie te lata. Zarazem jednak wiedziała, że to niczego nie zmieni. To tylko kolejny gwóźdź do jej trumny. Mimo to dorzuciła jeszcze:

– Byłam nieszczęśliwa, a ty chciałeś tylko seksu. Po orgazmach płakałam, ponieważ potrafiłeś kochać tylko moje ciało, ale nie mnie.

– Kochałem cię.

– Nie.

– Możesz zarzucać mi chłód, niewrażliwość, to, że byłem złym mężem, ale nie mów mi, co czułem. Naprawdę cię kochałem. Może nie mówiłem tego często…

– Raczej nigdy.

– Ale sądziłem, że o tym wiesz.

– Jak widzisz, nie wiedziałam.

– To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?

– Ponieważ nigdy nie chciałeś ze mną rozmawiać. Być może wychowałeś się w kulturze, w której kobieta powinna się zadowolić tym, że patrzy się na nią z podziwem, lecz się jej nie słucha. Ale ja jestem Amerykanką. I dorastałam w dużej rodzinie. Mam trzy siostry i brata i przywykłam do rozmów, śmiechów, wspólnych działań. A ciebie interesował tylko seks i nawet w tym nie było między nami równości. Ty rządziłeś, mówiłeś mi, co mam robić. „Rozbierz się, czołgaj, chodź tutaj…” – urwała, odetchnęła głęboko i drżącą dłonią otarła łzy. -Nie bądź zszokowany tym, że błagam cię o pomoc w uratowaniu mojego ojca. Nie mów, że to mnie poniża. Przy tobie wystarczająco poznałam poniżenie.

Powiedziawszy to, wybiegła za drzwi. Po drodze chwyciła swoją torebkę leżącą na zabytkowej komódce w wielkim marmurowym holu. Torbę podróżną miała wciąż w bagażniku wynajętego samochodu. Wczoraj przyleciała z Los Angeles do Londynu, a dziś stamtąd do Neapolu. Była wykończona tą długą podróżą i przygnębiona, ale nie złamana.

Uznaj to za sukces, powiedziała sobie, wychodząc na dwór w oślepiający blask słońca. Przybyłaś tu, zobaczyłaś go i uszłaś cało. Dokonałaś tego. Stawiłaś czoło smokowi i przeżyłaś.

ROZDZIAŁ DRUGI

Drakon patrzył za nią, gdy wybiegła z salonu. Usłyszał stukot jej obcasów na lśniącej marmurowej posadzce, a potem trzaśnięcie frontowych drzwi.

Odetchnął powoli, by się uspokoić. Odzyskać opanowanie, którym zawsze się szczycił. Za chwilę pójdzie za Morgan, ale najpierw zbierze myśli. Nie chciał podążyć za nią wściekły, a czuł wściekłość. I to jeszcze jaką!

Mógł dać Morgan jeszcze kilka minut. I tak nie miała dokąd pójść. Zapłacił jej szoferowi, który już odjechał wynajętym przez nią samochodem. A rezydencja Drakona leżała na uboczu, z dala od głównej szosy. Morgan nie złapie też żadnej taksówki.

Zastanowił się nad tym, co powiedziała. Wiele z tego zszokowało go i zirytowało. Czuła się w ich małżeństwie poniżona? To kompletna bzdura! Nie był porywczy, nigdy nie tracił opanowania. Kochał ją i rozpieszczał. Wielbił jej ciało. Co w tym poniżającego? I jak śmiała go oskarżać o bycie złym mężem? Dał jej wszystko, pragnął ją uszczęśliwić. Pamiętał o swoim smutnym dzieciństwie w otoczeniu gwałtownych, gniewnych ludzi – choćby matki – i za nic nie skazałby żony na coś podobnego.

Maria, jego matka, była uczciwa i pobożna, ale brakowało jej czułości, delikatności. Owdowiała w wieku trzydziestu pięciu lat, gdy ojciec Drakona zmarł na atak serca, i odtąd musiała samotnie wychowywać piątkę dzieci. Nie martwiła się o pieniądze, gdyż rodzina Ksantisów była bogata. Ale nieustannie zżerał ją gniew na męża, Sebastiana, za to, że umarł i zostawił ją z gromadą dzieci, których w gruncie rzeczy nigdy nie chciała. Zaakceptowałaby jedno dziecko, ale pięcioro to o wiele za dużo.

Drakon, drugie z kolei dziecko, a zarazem najstarszy syn, nauczył się znosić jej wybuchy gniewu i goryczy. Zauważył też, że stosunkowo najlepiej tolerowała swoje dzieci, jeśli o nic jej nie prosiły, nie ujawniały żadnych emocji ani potrzeb. Toteż już w wieku trzynastu lat wykształcił w sobie chłód i powściągliwość.

Ale to nie znaczyło, że nie lubił sprawiać przyjemności innym. Już jako dwudziestolatek obsypywał swoje piękne, wytworne dziewczyny drogimi prezentami i zabierał je do eleganckich nocnych lokali. Kobiety w jego życiu szybko pojęły, że Drakon nie okazuje uczuć ani nie oczekuje tego od nich. To nie znaczy, że niczego nie czuł, jednak niełatwo przychodziło mu to uzewnętrzniać.

Tak więc kupował swoim partnerkom prezenty i stał się wprawnym, cierpliwym kochankiem rozumiejącym znaczenie gry wstępnej. Wiedział, że kobiety pragną być pobudzone najpierw psychicznie, a dopiero potem fizycznie. Ich umysł jest najwrażliwszą strefą erogenną. Dlatego uwodził je powoli, rozbudzając w nich zmysłowe oczekiwanie. Ponieważ seks był jedyną znaną mu więzią, w ten sposób zbliżał się do swoich partnerek i bezpiecznie wyrażał siebie.

A jednak Morgan nie czuła się przy nim bezpieczna. Nawet ich seks nie sprawiał jej przyjemności. Przeciwnie, budził w niej wstręt. On, jej mąż, budził w niej wstręt!

Jakże był głupi. Nic dziwnego, że go porzuciła. Zaczekała, aż on wybierze się na jeden dzień do Londynu. Wyleciał rano i wrócił na późną kolację do ich domu w Ekali, na północnym przedmieściu Aten. Lecz nie zastał tam kolacji. Ani żony.

Pamiętał, jak zaskoczony i oszołomiony poczuł się tamtej nocy. Jak pomyślał, że potrafi obejść się bez kolacji, ale nie bez Morgan.

Zadzwonił do niej wtedy, lecz nie odebrała. Zostawił wiadomość, potem następną. Próbował jej szukać, lecz nadaremnie.

Znowu zatelefonował i nagrał prośbę, żeby wróciła do domu. Nie zrobiła tego. Nie chciała z nim nawet rozmawiać. Jej adwokaci oznajmili mu, że ich klientka złożyła pozew o rozwód i zamierza rozpocząć nowe życie, już bez niego.

Zaskoczenie Drakona ustąpiło miejsca frustracji i furii, ale starał się zachować spokój i cierpliwość. Oświadczył, że nie da Morgan rozwodu, dopóki się z nim nie spotka i nie porozmawia w cztery oczy.

Odmówiła. Tak więc przez następne dwa lata prowadził wojnę z jej prawnikami. Nie chciał pozwolić, by odeszła bez podania mu powodu. I przez cały czas bezskutecznie próbował się z nią zobaczyć. Jej komórka nie działała. Nie miał pojęcia, gdzie mieszka Morgan. Wynajął nawet prywatnych detektywów, lecz im też nie udało się jej odnaleźć.

A potem nagle po dwóch i pół latach pojawiła się ponownie w nowojorskich kręgach towarzyskich. Prywatni detektywi przysłali Drakonowi jej adres. Zamieszkała w wynajętym apartamencie w SoHo opłacanym przez ojca. Założyła własną firmę jako projektantka biżuterii i otworzyła niewielki sklep na tej samej ulicy.

Natychmiast poleciał do Nowego Jorku i prosto z lotniska pojechał do jej butiku. Gdy wysiadał z limuzyny, akurat wychodziła stamtąd ze swoją najmłodszą siostrą Jemmą. Na pierwszy rzut oka wydała mu się efektowna i elegancka, lecz gdy przyjrzał się jej uważniej, spostrzegł, że straszliwie wychudła, wygląda jak szkielet.

Nie wiedział, co się z nią stało, i nie był pewien, czy chce się dowiedzieć. Nie podszedł do niej, tylko kazał szoferowi zawieźć się do biura jej ojca. Daniela Copelanda zaskoczyła ta wizyta, ale przywitał go serdecznie. Ostatecznie przecież zajmował się inwestowaniem jego pieniędzy.

– Widziałem dziś Morgan – oznajmił Drakon bez żadnego wstępu. – Bardzo źle wygląda. Co się z nią dzieje?

– To jej sprawa – odparł Daniel.

– Jestem jej mężem.

– Tylko dlatego, że nie zgodziłeś się na rozwód. Nie była z tobą szczęśliwa. Powinieneś zwrócić jej wolność.

– Niech sama mi to powie – rzucił Drakon i wyszedł.

Przez kilka następnych tygodni czekał na jakiś sygnał od Morgan, że jest gotowa się z nim spotkać. Ale się nie odezwała.

On też nie próbował się z nią skontaktować. Ten impas trwał aż do momentu, gdy przed trzema dniami zadzwoniła i poprosiła o spotkanie. Wyjaśniła od razu, że to nie ma żadnego związku z nimi ani ich małżeństwem, lecz chodzi jej o pożyczkę i zwraca się do niego tylko dlatego, że nikt inny jej nie pomoże.

Zgodził się z nią zobaczyć i powiedział, żeby przyjechała do jego rezydencji Villa Angelica. Liczył, że może uda mu się namówić Morgan, by naprawili ich małżeństwo. Pragnął mieć z nią dzieci, założyć rodzinę.

Teraz zorientował się, że nie ma na to żadnych szans. Ogarnęła go wściekłość, a co gorsza poczuł się zdradzony przez kobietę, której przysiągł miłość i opiekę i którą nadal kochał przez minionych pięć lat. Lecz ona zlekceważyła ślubną przysięgę i małżeńskie więzy.

Postanowił więc dać jej rozwód. Nadeszła pora, by oboje odzyskali wolność.

Przesunął dłonią po swojej gęstej brodzie. Zaczął ją zapuszczać tamtego dnia, gdy Morgan odeszła od niego bez słowa wyjaśnienia. I poprzysiągł sobie, że zgoli ją dopiero, gdy żona do niego wróci albo on zrozumie, co między nimi zaszło.

Dotąd żywił nadzieję na odzyskanie Morgan. Ale przyjechała jedynie po to, by mu powiedzieć, jak bardzo go nienawidzi, gardzi nim i jak poniżona się czuła w ich związku.

Odetchnął powoli, by się opanować. Nie przywykł do takich silnych emocji, jakich teraz doznawał.

Wszedł do gabinetu sąsiadującego z salonem, wyjął z aktówki książeczkę czekową i wypisał czek dla Morgan na żądaną przez nią sumę.

To ona zawiodła w tym związku, nie ja, pomyślał, usiłując stłumić gniew. On walczył o ich małżeństwo, pozostał wierny ślubnej przysiędze i przez wszystkie te lata nie pragnął żadnej innej kobiety oprócz swojej żony.

Teraz jednak skończył z Morgan. Da jej te pieniądze, a potem na zawsze o niej zapomni. Chciała wolności, więc ją dostanie.

Zdezorientowana Morgan stała na frontowych schodach rezydencji i wpatrywała się w pusty podjazd. W pewnym momencie usłyszała za plecami trzaśnięcie drzwi i poczuła na sobie wzrok Drakona.

Ten mężczyzna zawsze wywierał na nią magnetyczny wpływ. Teraz jednak nie chciała, by wciągnął ją ponownie w swoje życie i odzyskał nad nią władzę.

Zeszła szybko po schodach, nie oglądając się na niego, pełna gniewu i nienawiści.

– Nie miałeś prawa odesłać mojego samochodu – rzuciła chłodno.

Utkwiła spojrzenie w ciemnozielonych zboczach opadających stromo ku szafirowemu morzu, lecz nie była w stanie docenić piękna tego widoku. Czuła, że Drakon stoi tuż za nią, i ogarnęła ją taka panika, że ledwie mogła oddychać, a co dopiero myśleć.

– Nie sądziłem, że będziesz go potrzebować – odrzekł.

Popatrzyła na niego ostro, zaskoczona jego arogancją.

– Wyobrażałeś sobie, że tu zostanę?

– Miałem taką nadzieję – przyznał.

– Naprawdę myślałeś, że wystarczy, bym na ciebie spojrzała, a zapomnę, jak bardzo byłam z tobą nieszczęśliwa i dlaczego chcę rozwodu?

– Myślałem, że przynajmniej usiądziesz i porozmawiamy.

– Nie lubisz rozmów. Potrzebujesz jedynie krótkich, zwięzłych raportów.

Milczał przez chwilę, po czym skinął głową, jakby podjął decyzję.

– W takim razie powiem krótko: helikopter już tu leci i niebawem cię stąd zabierze. A to dla ciebie – dodał, podając jej złożoną kartkę.

Rozwinęła ją. Był to czek na siedem milionów dolarów. Zaskoczona, podniosła wzrok na męża.

– Co to jest?

– Pieniądze, o które prosiłaś.

– Piraci żądają tylko sześciu milionów.

– Będziesz miała także na inne wydatki. Podróż i zorganizowanie akcji ratowniczej. Nie próbuj działać na własną rękę. Musisz wynająć dobrego specjalistę od negocjacji, a to nie będzie tanie. Jest kilka firm zajmujących się takimi sprawami. Na przykład Dunamas Maritime Intelligence. Pomogą ci uniknąć pułapki. Piraci somalijscy sprawiają wrażenie rozwydrzonej bandy, lecz w rzeczywistości są finansowani przez kilku spośród najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi na świecie.

Tylko kiwnęła głową, bo nie potrafiła wydobyć głosu ze ściśniętego gardła. Po raz pierwszy od bardzo dawna była wdzięczna Drakonowi Ksantisowi. Nie tylko za jego pieniądze, lecz także za rozsądek i wiedzę. Niewielu jest takich ludzi jak on. Nagle poczuła się szczęśliwa, że go zna.

– To, co ci zostanie, powinno wystarczyć na opłacenie kosztów powrotu ojca do domu – dodał. – Jeśli zabraknie pieniędzy, niezwłocznie mnie zawiadom.

– Dziękuję ci – zdołała wyszeptać.

Zacisnął szczęki.

– Zanim wrócisz do Nowego Jorku, poleć do Londynu i zrealizuj czek w tamtejszym oddziale mojego banku. Wypłacą ci sześć milionów w gotówce na okup. Pamiętaj, te pieniądze muszą być w używanych banknotach. Ale przedstawiciel piratów, który się z tobą skontaktował, z pewnością ci o tym powiedział.

– Tak.

– Stosuj się ściśle do jego instrukcji, agapi mou, bo w przeciwnym razie sprawy mogą przybrać niemiły obrót.

– Sztorm, na który natrafił jacht mojego ojca w okolicach Przylądka Dobrej Nadziei, i zamordowanie kapitana przez piratów były wystarczająco okropne i… – urwała, usłyszawszy odległy warkot helikoptera.

Przez chwilę oboje milczeli.

– Dlaczego zataiłaś wiadomość o porwaniu twojego ojca? – zapytał Drakon. – Sądziłbym, że to ujawnisz, by zyskać dla niego współczucie świata.

– Ponieważ to wcale nie zjednałoby mu współczucia – odpowiedziała. – Opinia publiczna w Ameryce żywi do niego nienawiść i pogardę. Ludzie ucieszyliby się na wieść, że został porwany przez somalijskich piratów, i życzyliby mu śmierci.

– Czyżby?

Zignorowała to pytanie i mówiła dalej:

– Ale jest moim ojcem. I nie wydam pieniędzy podatników. Nie zwróciliśmy się o pomoc do policji ani FBI. Sami sobie z tym radzimy. Ponieważ moje rodzeństwo nie ma środków finansowych, użyję moich pieniędzy…

– To znaczy moich – przerwał jej.

Zaczerwieniła się z zakłopotania. Miał rację. W gruncie rzeczy nie byli już małżeństwem i nie miała prawa wydawać jego pieniędzy, nawet w takiej dramatycznej sytuacji.

– Tak, twoich – wyszeptała. – Ale zwrócę ci je co do grosza, nawet jeśli będę musiała płacić przez resztę życia.

Na jego policzku zadrgał nerw.

– Nie ma takiej potrzeby… – Drakon urwał i spojrzał w górę na nadlatujący helikopter. – Nie musisz mi ich zwracać – podjął – ponieważ dziś po południu zadzwonię do mojego prawnika i polecę, żeby przygotował dokumenty rozwodowe. Do końca miesiąca sprawa będzie zakończona.

Chwilę trwało, zanim do Morgan dotarło, że Drakon w końcu zgodził się na rozwód. Daje jej pieniądze i zwraca wolność?

Spojrzała na niego, zbyt zaskoczona, by móc cokolwiek powiedzieć.

Nachylił się ku niej i podniósł głos, by usłyszała go pomimo narastającego warkotu helikoptera, który zniżał się nad prywatnym lądowiskiem.

– Zaraz potem przyślę ci propozycję finansowych warunków ugody rozwodowej. W obecnej sytuacji sugeruję, żebyś pozwoliła mi utworzyć dla ciebie prywatne konto bankowe w Londynie lub w Genewie, na które wpłacę całą sumę. Dzięki temu twój rząd nie będzie mógł jej zamrozić. Wiem, że wszystkie konta twojej rodziny w Stanach Zjednoczonych zostały zablokowane…

– Nie chcę twoich pieniędzy.

– Owszem, chcesz. Przyjechałaś po nie, więc je weź.

– Przyjechałam tylko ze względu na ojca.

– Tak, oznajmiłaś mi to jasno i wyraźnie – uśmiechnął się do niej, lecz jego bursztynowe oczy spoglądały zimno. – Daję ci zatem to, czego chciałaś: wolność i zabezpieczenie finansowe. To wyczerpuje moje zobowiązania wobec ciebie.

Wzdrygnęła się na te twarde słowa. Nigdy dotąd nie mówił do niej z taką lodowatą wzgardą. Przygnębiło ją, że rozstają się w gniewie.

– Przepraszam – szepnęła.

Nic nie odpowiedział. Wzrok miał utkwiony w lądujący helikopter. Morgan patrzyła na Drakona, świadoma tego, że być może widzi go po raz ostatni. Starała się zapamiętać na zawsze jego rysy i tę chwilę.

– Dziękuję ci – dodała, pragnąc, by na nią spojrzał.

Ale on tego nie zrobił. Nie chciał.

– Odprowadzę cię do lądowiska – rzekł i nie patrząc na nią, wskazał ręką kierunek.

Może tak jest lepiej, pomyślała, i zmusiła się, by pójść za nim. Wystarczająco trudne było dla niej powstrzymanie pragnienia, by się do niego przytulić. Lekarze powiedzieli jej, że chorobliwie się od niego uzależniła. Wyjaśnili, że Drakon nie jest słońcem, które ją ogrzeje, i pomimo jego erotycznego uroku nie da jej siły. Ona musi znaleźć siłę w sobie, a może tego dokonać, tylko porzucając tego mężczyznę.

Zatem teraz znowu go porzuca.

Bądź silna, rzekła sobie w duchu. Pokaż, że potrafisz.

Zamrugała, by powstrzymać łzy. Oboje okrążyli dom i przeszli przez trawnik na lądowisko pokryte warstwą tytanu. Ryk silnika helikoptera uniemożliwiał rozmowę. Zresztą Drakon nie miał ochoty się do niej odezwać.