Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Każda chciałaby być z NIM. Wszystkie marzą, by być jak ONA. Szczupła, wysportowana, piękna, zadbana. Z kartą kredytową bez limitu. Z najdroższą torebką, w najbardziej ekskluzywnych ubraniach, z wyrzeźbionym brzuchem, tysiącami followersów w sieci i... wielkim lękiem. W każdej chwili ta śliczna bajka może zmienić się w horror. WAGs – wifes and girlfriends – żony i dziewczyny piłkarzy. Ich mężczyźni są dla fanów piłki bogami. One na co dzień żyją z tymi bóstwami. A ich życie to też gra, choć nie toczy się na boisku. Albo umiesz przestrzegać zasad, albo dostajesz czerwoną kartkę. I już zawsze będziesz gorsza. Dlatego zaraz po porodzie ruszysz na siłownię, żeby znowu mieć idealną figurę. I nikomu się nie poskarżysz, kiedy on prześpi się z inną. Byle cię dla niej nie zostawił. Książka dobrze znanej z rubryk plotkarskich dziewczyny zawodnika największych klubów na świecie. Byłej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 208
Od autorki
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że nic nie dzieje się bez przyczyny? Na niewiele rzeczy mamy wpływ, nie wszystko układa się tak, jak byśmy pragnęli. Mimo to wciąż możemy pomóc szczęściu, nadać życiu właściwy kierunek. Jesteśmy kowalami własnego losu, ponieważ ponosimy odpowiedzialność za nasze decyzje i wybory. To od nas zależy, jak wykorzystamy daną nam szansę czy talent. Możemy wpływać na jakość związków, w których jesteśmy, pielęgnując siebie i partnera, dbać o samorozwój i dobrostan. Możemy też czerpać radość z wytyczania sobie celów i dążenia do spełniania marzeń. Lecz nic nie wydarzy się samo. Ciężka praca, upór i wiara w siebie to środki do osiągnięcia celu.
Moja historia jako WAG zaczęła się bardzo dawno temu. Wtedy nikt jeszcze nie doradzał mi, co mam robić, jak przetrwać w świecie, którego częścią się stałam. Ja i mój ówczesny partner poznaliśmy się przypadkiem. W chwili, gdy nasze spojrzenia się spotkały… przepadłam. Od razu poczułam, że to nie będzie epizod, przelotny romans, o którym szybko zapomnę. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Zaczęliśmy się spotykać, chociaż trochę się tego bałam. Wiedziałam, czym mój chłopak się zajmuje i kim jest – piłkarzem. A wiadomo, jaką piłkarze mają opinię: żyją ponad stan i zmieniają dziewczyny jak rękawiczki. Zdawałam sobie sprawę, że mogę być zbyt słaba i zdecydowanie za mało przygotowana na to, by przetrwać w tym środowisku. Niejednokrotnie powtarzałam sobie, że nie pasuję do roli WAG, że wolałabym wieść proste życie, byle tylko już zawsze patrzył na mnie z taką czułością jak wtedy.
Na początku byliśmy zwyczajną parą… Taką, która chodzi na randki do kina czy kawiarni. Nie było nas stać na luksusowe zakupy i drogie wakacje. W końcu udało nam się wspólnie zamieszkać. Na śniadanie jedliśmy tosty albo płatki na mleku. Nie kupowaliśmy kawioru, ostryg, szampana. Pierwsza torebka, jaką od niego dostałam, nie była Prady, tylko z Bershki i kosztowała siedemdziesiąt dziewięć złotych. Nie byliśmy bogaci, ale to wcale nas nie martwiło. On chciał po prostu dobrze grać, a ja pragnęłam być z nim. I nagle ruszyła lawina. Stawał się coraz lepszym zawodnikiem, podpisywał pierwsze kontrakty, dostał propozycję transferu, a to wiązało się z koniecznością przeprowadzki.
Natomiast ja miałam w Polsce swoje życie, szkołę, rodzinę, przyjaciół. Wydawało mi się wtedy, że nie dam rady z nim wyjechać. Z drugiej strony nie mogłam stanąć mu na drodze do kariery, to był jego czas, jego niepowtarzalna szansa. Czy myślałam o związku na odległość? Nie. Nie wierzyłam, że to mogłoby się udać.
Mimo to pragnęliśmy być razem i tylko to się liczyło.
Moi rodzice nie chcieli słyszeć o wyjeździe do innego kraju. Chodziłam wtedy do drugiej klasy liceum, mama uważała, że powinnam skończyć szkołę. Przekonywała mnie, że miłość zaczeka. Rozpaczałam, wciąż rozważałam wszystkie za i przeciw. Ostatecznie musiałam zostać. Czekała nas rozłąka. On wyjechał zagranicę. Pół roku żyliśmy na odległość. Codziennie po lekcjach biegłam do komputera, by się z nim połączyć, ale często przebywał wtedy na treningu. Jednak nie poddawaliśmy się. Dzwoniliśmy do siebie regularnie, rozmawialiśmy przez Skype’a, mówiliśmy sobie o wszystkim, każdy wolny weekend spędzaliśmy razem. Coraz bardziej utwierdzaliśmy się w naszej miłości. Podczas gdy moje koleżanki chodziły do kina, na dyskoteki, organizowały wspólne wypady, ja wolałam zostawać w domu, by spędzać z nim czas na rozmowie. Zawsze powtarzaliśmy sobie, że nieważne, jak daleko od siebie jesteśmy, i tak patrzymy w to samo niebo… „Spójrz… jestem obok…”.
Do mojej mamy po jakimś czasie dotarło, że ta miłość jest dla mnie najważniejsza. Jej upór w zatrzymaniu mnie w domu może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Dostałam od rodziców zielone światło, kiedy obiecałam, że skończę szkołę. Odebrałam świadectwo ukończenia drugiej klasy liceum i mogłam w końcu do niego pojechać.
Przyjechałam do mojego chłopaka w dobrym momencie. Potrzebował mojego wsparcia, nie był w najlepszej formie psychicznej. Niewiele wtedy grał, a żaden piłkarz nie jest szczęśliwy, gdy grzeje ławkę. Żaden. W grze bierze udział jedenastu zawodników z jednej drużyny, a reszta chłopaków marzy, by wziąć udział w meczu. Dlatego każdego dnia dodawałam mu wiary w siebie. Powtarzałam, by się nie poddawał.
To był wspaniały czas, ale zdarzały się też trudne chwile. Nasze nastroje, a zwłaszcza mojego partnera, uzależnione były od tego, czy dobrze poszło mu na boisku. Często szaleliśmy z radości i rozpierała nas duma, ale nieraz też połykaliśmy łzy. Musieliśmy też zacząć radzić sobie z życiem na świeczniku. Z ciemną stroną bycia osobami publicznymi. Z nienawiścią, zazdrością, hejtem.
Trudno to udźwignąć. Zwłaszcza wrażliwcom. Jedni są odporniejsi na krytykę i potrafią przejść obok negatywnych komentarzy niemal obojętnie, inni przeżywają szok i mogą się załamać. Plus, jak wiadomo, sportowcy ulegają kontuzjom, a wtedy muszą na pewien czas zawiesić udział w meczach i treningach, i skupić się na rehabilitacji. To dla nich olbrzymi stres, a kiedy dodatkowo dowiadują się z mediów, że ktoś zastąpi ich w drużynie, przeżywają ogromny lęk o swoją karierę.
Dlatego rodzina jest ostoją piłkarza, a dom miejscem, gdzie odzyskuje spokój i równowagę psychiczną. Twierdzą, w której czeka na niego ta druga kochająca osoba. Przytuli, pocieszy, zrozumie. Dom dla wielu piłkarzy jest azylem i ucieczką od zawodowej rzeczywistości, miejscem, gdzie mogą prowadzić zwykłe, normalne życie z dala od fleszy. Gdzie nie muszą być na pokaz i grać show jak na boisku… W domu jest miłość.
Co działo się ze mną, gdy robiłam wszystko, by on był szczęśliwy? Prawda jest taka, że utonęłam w jego świecie. Całkowicie straciłam poczucie własnej wartości. Byłam tylko trybikiem w maszynie powołanej do obsługi gwiazdy futbolu. Przestałam myśleć o swoich potrzebach, widziałam tylko JEGO.
Dużo musiało się stać, żebym zrozumiała, jak wielki był to błąd. Nawet dziś wciąż ktoś mnie pyta, dlaczego nie jesteśmy już razem. Powiem tylko tyle: każda rozsądna kobieta w mojej sytuacji podjęłaby pewnie takie same decyzje… Pamiętam, jak siedziałam w Gdańsku na plaży… patrzyłam na morze, wsłuchiwałam się w szum fal. Była szósta rano, wokół panowała cisza… tylko ja i moje myśli. Obok mnie leżał mój najlepszy czworonożny przyjaciel. Mocno go przytuliłam i powiedziałam: „Przepraszam siebie za to, że nigdy o siebie nie zawalczyłam. Nadszedł czas, by odejść, uwolnić się i zacząć od nowa. Nic nie dzieje się bez powodu.”.
Chciałabym zabrać Was dziś do świata WAGs – żon i partnerek piłkarzy. Pokazać Wam, z czym na co dzień się mierzą, jak naprawdę wygląda ich życie? Czy są tak szczęśliwe, jak ludziom się wydaje? Czy ich czas wolny wypełniają jedynie zakupy, podróże i imprezy na jachtach? Chciałabym opisać, jak wygląda to życie z mojej perspektywy, z perspektywy WAG. Nie jestem główną bohaterką tej książki, podobnie jak jej mąż. Bohaterowie tej książki są zlepkiem różnych osób, wydarzeń i sytuacji. Ich imiona zostały wymyślone, a historia jest fikcyjna, chociaż większość opisanych sytuacji ma odbicie w rzeczywistości. Chciałabym żebyście dzięki tej książce mogły poczuć prawdziwe emocje i wyobrazić sobie, jak to jest być WAG. Jakie one są? Czy są szczęśliwe? Jak wygląda ich dzień? Czy te obrazki w social mediach są prawdziwe? A może za fasadą nieskazitelnego makijażu kryją się smutek i łzy…?
Od dwunastu lat funkcjonuję w tym środowisku, zobaczyłam i przeżyłam niejedno. Poznałam różne kobiety i różnych piłkarzy, polskich i zagranicznych. Dowiedziałam się też, kim tak naprawdę jestem: wymyśloną przez media postacią czy może osobą, która ma szansę odmienić życie niejednej młodej dziewczyny. Znam każdą ligę i każdy stadion. Pół życia obserwowałam, jak to jest być WAG.
Nigdy nie lubiłam tego określenia. W Polsce kojarzy się z dziewczyną bez ambicji, która żyje w cieniu gwiazdy sportu, korzystając z jej bogactwa i przywilejów. Nic bardziej mylnego. Nikt nigdy nie spojrzał na życie dziewczyn piłkarzy obiektywnie. Widzimy to, co powierzchowne: luksusowe torebki, samochody, wyjazdy. Natomiast hejt, presja, strach, samotność, terror bycia perfekcyjną, zazdrość, oskarżenia, to tylko część zjawisk, z którymi muszą borykać się niemal każdego dnia.
Nie oceniaj książki po okładce. Pamiętaj, że widzisz tylko wycinki z naszego życia i nie masz pojęcia, jak naprawdę ono wygląda. Chciałabym, żeby każda z Was mogła choć przez chwilę poczuć się jak ja, osoba, która codziennie musi uważać na wszystko co robi i mówi, ponieważ każdy jej ruch zostanie odnotowany w social mediach. Każda WAG, która decyduje się na potomstwo, liczy się z tym, że nieustannie będzie oceniana. A kiedy partnerka piłkarza zapragnie studiować i uczyć się, może być pewna, że usłyszy, że udaje mądrą. Jeśli panuje założyć swój biznes – wmówią jej, że robi to za pieniądze sławnego partnera.
Zazdrość i nienawiść towarzyszą partnerkom piłkarzy praktycznie zawsze.
Natomiast ja wiem, że prawda wygląda inaczej. Poznałam wiele wspaniałych dziewczyn piłkarzy, mądrych, pięknych, mających ciekawe osobowości, pasje, ambicje i marzenia. Poznałam też wzorowe pary oraz rodziny piłkarzy zwyczajnie szczęśliwe, kochające się, nie zdradzające, nie oszukujące i nie wzbudzające sensacji.
Mimo to środowisko sportowców różni się bardzo od tego, które znacie ze „zwykłego” życia. Wszędzie można znaleźć ludzi, którym pieniądze i sława uderzają do głowy jak woda sodowa oraz takich, którzy potrafią zachować umiar. Tylko od nas zależy, jacy jesteśmy. Od tego, co mamy w głowach i sercach.
Tysiące dziewcząt pragną zostać WAG. Wydaje im się, że to najlepsza inwestycja, tak przynajmniej przedstawiają nas social media. Czy warto? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie same.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego napisałam tę książkę. Chciałam przybliżyć wam ten świat, zanim po raz kolejny kogoś niesłusznie ocenicie. Zanim wydacie werdykt. Nie wszystko co złote, jest piękne. Nie za każdym uśmiechem kryje się szczęśliwy człowiek. A cena, jaką czasem trzeba zapłacić za bycie WAG, potrafi być naprawdę wysoka.
Wierzę też w to, że mężczyźni, kiedy przeczytają tę książkę, docenią drugą osobę, tę która zawsze ich wspiera, dopinguje i czasem w samotności przełyka łzy. Nie ma większej siły niż miłość. Ale czasem nawet ona nie wystarcza…
W tej książce napisałam dużo prawdy o swoim życiu. Ale nie jest to moja biografia. Nie zamierzam się jednak tłumaczyć, co wydarzyło się rzeczywiście, a co jest fikcją literacką. Jak potoczą się losy głównej bohaterki mojej powieści? Jak wyglądało jej życie na świeczniku, w blasku fleszy? Przeczytajcie i dowiedzcie się. I odpowiedzcie sobie na pytanie, czy jesteście pewni, że chcecie wejść w jej buty i przeżyć z nią to wszystko, co ona przeżyła, czy może zrezygnujecie już po pierwszym zakręcie?
Jessica Ziółek
Wstęp
Sportowa rywalizacja toczy się na boisku do piłki nożnej pokrytym naturalną lub sztuczną trawą, na obszarze o wymiarach sto pięć na sześćdziesiąt osiem metrów. Jednak rywalizacja nie kończy się wraz z meczem. Przynajmniej nie ta sportowa.
Zawsze marzyłaś o tym, żeby zostać WAG? Żeby nosić top pasujący kolorystycznie do lśniących końcówek paznokci? Żeby chodzić po domu mającym kilkaset metrów kwadratowych, z prywatnym basenem, kinem, siłownią i garderobą, która jest większa niż przeciętne mieszkanie Kowalskiego? Mieć kolekcję najdroższych torebek, butów, ciuchów i biżuterii, których ceny przyprawiają o zawrót głowy? To wszystko jest możliwe, musisz jednak spełnić kilka warunków. Ten najważniejszy brzmi: przyklej sobie uśmiech do twarzy i nie pozwól, żeby konkurencja ci go zmyła. Bo wtedy możesz zniknąć z pola, usiąść na ławce rezerwowych i nigdy więcej nie wrócić do gry.
Ten świat ma dwie twarze, co pewnie dla nikogo nie jest tajemnicą. Bez wątpienia WAGs dobrze się bawią, z samych zakupów torebek w Paryżu mogłyby spłacić dług jakiegoś afrykańskiego państwa, podobnie jak z forsy, którą wydają na upiększanie samych siebie. Przez większość czasu uśmiechają się i chętnie pozują do zdjęć, ale kiedy nikt nie widzi, umierają z niepokoju, bo nie mają żadnej pewności, że za chwilę nie zostaną wymienione na nowszy model. Są kolorowe, pewne siebie i odbierane jako te, które również mają swoje ambicje i plany. Jednak wewnątrz rozsadza je totalna niepewność.
„Nigdy nie możesz się zwierzyć ze swoich obaw i lęków”, mówi jedna z nich. Nie chce podawać nazwiska, ale słynie z tego, że bez względu na pogodę zawsze pokazuje swoje długie, seksowne nogi. Tylko po to, aby inni na nią patrzyli, a jej mąż zdawał sobie sprawę, jak gorącą zdobycz upolował.
„Pamiętaj o jednym – inne WAGs prędzej czy później zdradzą twoje tajemnice swoim mężom, a ci z kolei wszystko powtórzą twojemu facetowi. Ten świat to brak zaufania na najwyższym poziomie. Jesteś tutaj zdana wyłącznie na siebie. Nie masz przyjaciół, nie masz nikogo, komu możesz się zwierzyć. Może z wyjątkiem swojej mamy”.
Życie WAG to wycieczki i zakupy. To również codzienność napędzana strachem przed tym, co będzie dalej, oraz brak kontroli nad tym, co dzieje się teraz. Czy będzie grał w kolejnym sezonie? A co, jeżeli dozna kontuzji? Przeniosą go czy od razu wywalą z drużyny?
Jest coś jeszcze. Młody narybek.
„Siedziałam na trybunach, podczas kiedy inne dziewczyny podchodziły do mojego męża, siadały mu na kolanach, brały jego rękę i wkładały ją pod swoje spódnice, patrząc mi przy tym wyzywająco w oczy. To one najczęściej pojawiają się w nocnych klubach tylko po to, żeby spędzić chociaż jedną noc z piłkarzem. Doskonale znają bowiem prestiż wynikający z faktu, że kogoś takiego zdobyły. Jeśli są modelkami, to związek z piłkarzem zapewni im dokładnie to, czego pragną. Sławę, popularność i uwielbienie innych. Oraz ciuchy od Balenciagi”.
„To nie jest tak, że nie ufasz swojemu mężowi, ale kiedy słyszysz te wszystkie historie, natychmiast się zastanawiasz, czy twój mąż mógłby zrobić coś podobnego. Na pewno nie, przecież jest inny…”.
Niewiele WAGs odchodzi, kiedy dowiaduje się, że ich partner jednak nie był wierny. Tłumaczą to chwilą słabości, chwilowym zauroczeniem. Kiedy wybuchła historia z Davidem Beckhamem, który rzekomo miał romans ze swoją asystentką Rebeccą Loos, jego agent piłkarski idealnie to skwitował: „Tego dnia zapewne każda WAG zapytała swojego męża: »Ty byś mi tego nigdy nie zrobił, prawda?«. A oni przytaknęli i oznajmili, że jest dla nich jedyną kobietą na świecie. Kłopot w tym, że ponad dziewięćdziesiąt procent z nich skłamało”. Niewielu piłkarzy jest wiernych, bo nie tego się od nich oczekuje. Ich żony zazwyczaj im wybaczają, i to nawet wielokrotne romanse. Zawodnikom uchodzi to na sucho, ponieważ tak długo, jak długo są dobrzy na boisku, są jednocześnie warci fortunę i wszyscy ich chronią. Żyją więc bez moralnych konsekwencji, o czym doskonale wiedzą czekające w domach WAGs.
Jednak decydując się na takie życie, kupujesz je razem z jego konsekwencjami oraz ze świadomością, że w zamian za fortunę oraz paradowanie w designerskich sukienkach będziesz stawała w obliczu wyzwań, które nie będą dla ciebie ani dobre, ani bezpieczne. WAGs zawierają faustowski pakt, wychodząc za mąż za piłkarzy, ale ostatecznie zdają sobie z tego sprawę.
Rozdział 1
Wystarczyło, że na nią spojrzał…
Amelia stanęła przed ekskluzywnym butikiem i zapatrzyła się w jego wystawę. Jej największym marzeniem była dokładnie ta biała marynarka Chanel, a do tego czarne spodnie i buty na wysokim obcasie. Mogłaby do tego dobrać prawdziwe perły, a włosy upiąć w wysoki kok. Wyglądałaby wtedy tak, jak zawsze sobie to wyobrażała. Elegancko, luksusowo i pięknie.
Amelia przyjechała do Warszawy z małej miejscowości pod Olsztynem z zamiarem podbicia wielkiego świata. I choć studiowała na pierwszym roku psychologii, to miała takie same marzenia jak tysiące dziewcząt w jej wieku. Wyrwać się ze swojej mieściny, udowodnić wszystkim, że mimo braku dobrego pochodzenia, koneksji i pieniędzy i tak można stać się kimś sławnym. Można nosić szpilki od Blahnika, jeździć do Dubaju, mieć torebkę Birkin. W głowie miała jedno pragnienie. Zakochać się w piłkarzu i zostać jego żoną. Błyszczeć na stadionach, błyszczeć w internecie, przykuwać wzrok, być kimś, o kim się mówi i pisze. Powód był prozaiczny: artykuł na jednym z plotkarskich portali w dwa tysiące szesnastym roku.
Żony i dziewczyny polskich piłkarzy stać praktycznie na wszystko. Nie mogą narzekać na brak pieniędzy, żyją w luksusach. Mimo że ich mężowie nie zdobyli tytułu mistrzów Europy, to podpisują milionowe kontrakty. Zarobki męża Sary Boruc – mimo tego, że ostatnio nie schodzi on z ławki rezerwowych – są szacowane na 5,7 mln zł rocznie. Żona Łukasza Fabiańskiego też nie może narzekać. Piłkarz zarabia rocznie 8,2 mln zł, podobnie jak Grzegorz Krychowiak. Zarobki Łukasza Piszczka są szacowane na 10,3 mln zł rocznie. Z kolei na konto gwiazdy reprezentacji Jakuba Błaszczykowskiego wpływa kwota 10,9 mln zł. Wojtek Szczęsny może się pochwalić pensją bramkarza, która wynosi ponad 13 mln. Najbardziej zamożni są Państwo Lewandowscy. Mąż Ani rocznie zarabia aż 50,4 mln zł1.
Czego więcej można chcieć?
Historie polskich WAGs i tego, w jaki sposób poznały swoich przyszłych mężów, Amelia znała na pamięć. Robert Lewandowski po raz pierwszy zobaczył Anię na obozie studentów Akademii Wychowania Fizycznego na Mazurach. Mógł nie jechać, ale udało mu się dotrzeć na jeden dzień. Urocza blondynka od razu wpadła mu w oko. Grzegorz Krychowiak i Celia Jaunat poznali się w salonie łazienek. Celia wspomniała w jednym z wywiadów, że sławny piłkarz od razu jej się spodobał. Siedziała wtedy za biurkiem, ale jakiś impuls kazał jej wstać, przejść się po salonie i zrobić wszystko, żeby przyciągnąć wzrok Krychowiaka. Udało się. Podszedł, uśmiechnął się, zagadał. Kamil Glik i Marta Glik poznali się jeszcze w podstawówce. Nie przepadali jednak wtedy za sobą. Ona była spokojną dziewczyną, on nieźle rozrabiał, a jego rodzice często byli wzywani na dywanik do dyrektora. Między Kamilem a Martą zaiskrzyło dopiero w gimnazjum. Grosicki z kolei na Dominikę musiał trochę poczekać – poznali się na jednej z imprez u znajomych, ale ona wtedy spotykała się w tym czasie z kimś innym. Kamilowi jednak od razu wpadła w oko. Początkowo przyjaźnili się i kumplowali, chociaż on skrycie się w niej podkochiwał. Kiedy wracał z meczu Jagiellonii, napisał do niej, a ona oddzwoniła i zaczęli ze sobą rozmawiać. I tak rozpoczął się ten związek. Marina Łuczenko również początkowo nie była zainteresowana Wojtkiem Szczęsnym, ale on się nie poddawał. Ostatecznie zdobył jej numer telefonu, a potem dzwonił, zagajał i był taki uparty, że w końcu uległa.
Te historie Amelia znała na pamięć i marzyła o tym, żeby stać się bohaterką podobnej. Żeby napisały o niej portale plotkarskie, kolorowe magazyny, żeby w końcu ktoś ją zauważył. Dzień, w którym siądzie na stadionie w loży VIP-ów, będzie dniem jej wielkiego zwycięstwa.
Mówi się, że im dłużej o czymś myślisz, tym większe są szanse, iż stanie się to twoją prawdą.
To był wtorek, zwykły dzień, podczas którego nie wydarzyło się absolutnie nic. Ale po południu zadzwoniła do niej Karina i namówiła na babski wypad na drinka. Karina co prawda doskonale wiedziała, że Amelia jest nieśmiała, ciężko przychodzi jej zaaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu i często wybiera książki zamiast nocnych rozrywek, ale że z drugiej strony ciągnie ją do ludzi, że chce ich poznawać, pragnie czegoś innego niż dotychczasowe życie.
– Jeżeli będziesz siedzieć zamknięta w czterech ścianach, to z pewnością nigdy nie wskoczysz w ubranka Chanel czy innego Diora – przekonywała ją Karina. – To nie jest tak, że książę na koniu wyszuka cię w Google Maps, a potem podjedzie białym mercedesem (bo koń w stolicy to jednak lekki obciach), a następnie z różą w zębach porwie cię w nieznane. Żeby coś zdobyć, trzeba to upolować. Albo inaczej – trzeba dać się upolować. Czekam na ciebie o siedemnastej – powiedziała i rozłączyła się.
Nie brzmiało to specjalnie romantycznie, ale racjonalnie na pewno.
Amelia stanęła przed szafą, ale tylko się skrzywiła. To nie były takie ciuchy, w jakich chciała chodzić, i z pewnością nie takie, w jakich powinno się pokazywać w eleganckim klubie. Jedyne, co mogła zrobić, to przyciągnąć uwagę innymi walorami swojego ciała, takimi jak długie nogi i niezwykle apetyczny dekolt, który zawsze podobał się mężczyznom. Czasem ją to trochę krępowało.
Karina faktycznie wpadła o siedemnastej, ale tylko załamała ręce.
– OK, wyglądasz całkiem zajebiście w tej bieliźnie, ale obawiam się, że w tym stroju nie wpuszczą cię do klubu. Oprócz stanika i stringów musisz coś jeszcze na siebie założyć.
Amelia wzruszyła ramionami.
– Wiem i jednocześnie nie wiem. Nie mam co na siebie włożyć. Może najpierw powiesz mi, kto tam będzie, co?
– Mam ci przedstawić listę gości? Daj spokój, to tylko wypad na drinka, naprawdę nic groźnego. No, ale ubrać się trzeba. Kto wie, może w końcu kogoś poznasz – uśmiechnęła się znacząco, ale Amelia tylko westchnęła.
– To co, czarna sukienka?
Karina zmarszczyła czoło.
– Jak najbardziej. Co prawda nie ma odpowiedniej metki, ale załóżmy, że nie wszyscy się na tym aż tak znają. Czarna sukienka jest dość neutralna i bezpieczna, zwłaszcza kiedy ma się takie ciało jak ty. Narzuć do tego luźniejszą marynarkę i buty na co najmniej pięciocentymetrowej szpilce, chociaż właściwie przydałyby się nieco wyższe.
– Na wyższych nie potrafię chodzić – przyznała Amelia.
– Nauczysz się – Karina puściła do niej oko.
Kiedy wychodziły z mieszkania, zadzwonił jej telefon.
– To Marcin. To między innymi z nim mamy się spotkać – szepnęła do Amelii.
– No i gdzie jesteście? – usłyszały.
– Może się boją albo wolą zostać w domu i oglądać seriale?
To był niski, dość przyjemny głos, choć niewątpliwie sarkastyczny. Amelia pomyślała, że jego właściciel jest wyjątkowo pewny siebie, i nagle jakoś straciła ochotę na wyjście z domu.
– Karina, to nie dla mnie. Słyszałaś ten ton? Nie wiem, ale jakoś mnie to zniechęciło. Tacy faceci myślą, że wszystko im się należy, że każda dziewczyna na ich widok mdleje z zachwytu, a majtki same jej się zsuwają z tyłka.
Przyjaciółka pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Daj spokój, to nie jest sposób na podbicie świata. Jeżeli masz takie podejście, to wracaj do tej twojej mieściny, której nazwy nawet nie pamiętam. Poza tym ten facet, którego głos słyszałaś, jest piłkarzem. Przeliterować ci? PIŁKARZEM. Dobrze wiesz, jacy oni są. Muszą być pewni siebie, bo czują się trochę lepsi od innych, ale spokojnie, zobaczymy, co z tego wyniknie. Zawsze możesz się wycofać.
– Piłkarz? – Amelia uśmiechnęła się pod nosem.
Tak, to miał być piłkarz, jednak wyobrażała to sobie jakoś inaczej. Może bardziej romantycznie, może tak jak w tych opowieściach o pierwszych spotkaniach?
– Daj mu szansę, uśmiechaj się i nie oceniaj, póki nie poznasz. Kto wie, może da się z tego ukręcić całkiem niezłe lody, a jeżeli nie, to przynajmniej dobrze się zabawisz. Widzisz w tym jakiś problem? Pułapkę? A może nadal będziesz czekać na księcia? Pamiętaj jednak, że po dwudziestym piątym roku życia może być znacznie trudniej.
Wsiadły do taksówki, a Amelia zamknęła oczy i próbowała chociaż odrobinę się wyluzować. Karina miała rację. Żeby coś osiągnąć, najpierw trzeba się było pokazać światu. Takich jak ona były tysiące, a tylko nieliczne z nich wchodziły na podium.
Kiedy jakiś czas później wspominała tamten wieczór, wydawało jej się, że faktycznie miał w sobie coś magicznego. Mimo jej złego nastawienia, mimo braku chęci poznania Grzegorza.
Ale wystarczyło, że na nią spojrzał. Amelia nagle poczuła się tak, jakby jakaś nadprzyrodzona siła szarpnęła jej sercem. Facet był nieziemsko przystojny, wysportowany i przez cały czas się uśmiechał. Biła od niego pozytywna energia, która dosłownie zwalała z nóg. Onieśmielał ją spojrzeniem. Onieśmielał tym, co mówił. Nie wiedziała, kiedy mijały kolejne godziny, nie pamiętała, ile wypiła drinków ani o czym dyskutowali. Na stole pojawiały się kolejne kieliszki z aperolem i nowe butelki whisky. A ona rozmawiała, śmiała się i po raz pierwszy od dawna czuła się po prostu dobrze. Podobało się jej, że Grzegorz nie spuszczał z niej wzroku, że przyglądał jej się tak, jakby była jedyną kobietą na świecie. I kompletnie nie miało dla niego znaczenia, że jej czarna sukienka nie ma dobrej metki.
– Muszę znikać. Jutro rano mam trening – powiedział nagle.
Amelię trochę opuściły pewność siebie i dobry humor.
– Daj spokój, jeszcze młoda godzina – namawiał go Marcin, ale Grzegorz pokręcił przecząco głową.
– Życie sportowca – bezradnie rozłożył ręce.
Nagle zrobiło jej się jakoś smutno, ale on wtedy po prostu do niej podszedł, tak blisko, że poczuła jego zapach, i dotknął jej ramienia.
– To co, mam nadzieję, że znowu się spotkamy? Poszukam cię na social mediach. Poszukam i znajdę. Co nieco już wiem, ale chciałbym więcej.
Czy na tym właśnie polegają słynne motyle w brzuchu? Czy to jest właśnie to, o czym wszyscy piszą, mówią i co tak bardzo zachwalają? Czy tak właśnie pojawia się w ciele dopamina, która powoduje, że człowiek przestaje racjonalnie myśleć? Te wszystkie pytania wyświetliły się w głowie Amelii, która przez resztę wieczoru prawie się już nie odzywała, błądząc myślami zupełnie gdzie indziej.
Czy to możliwe, że wielkie marzenie właśnie zaczyna się spełniać?
Rozdział 2
Nigdy nie wypuszczaj gołębia z ręki
To było głupie, ale niemal przez cały czas Amelia zerkała na telefon, jakby podświadomie chcąc wywołać wiadomość od Grzegorza. Nawet zasnęła z komórką w dłoni, a kiedy się obudziła, od razu spojrzała na telefon.
Bingo.
Na komunikatorze Facebooka już czekała na nią wiadomość.
Cześć, nie mogłem spać, chyba musimy powtórzyć to spotkanie. Zaraz mam trening, a myślę o tobie.
Amelia opadła na poduszkę, a potem głośno się roześmiała. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że aż tak można się ucieszyć z czyjeś wiadomości. A już tym bardziej od piłkarza, którego poznała zaledwie wczoraj, początkowo bez większych nadziei na rozwinięcie tej znajomości. Wiedziała, że powinna być ostrożna, że facet może próbować ją poderwać raptem na jedną noc, a potem zapomni i znajdzie sobie kolejną. Sporo się nasłuchała takich historii, dlatego do tego typu znajomości należało podchodzić rozsądnie i wszystko dokładnie sobie przemyśleć. Z całą pewnością nie wskoczy mu od razu do łóżka, Grzegorz będzie musiał o nią trochę zawalczyć. Nie od dzisiaj wiadomo, że pogoń za czymś, co trudno zdobyć, jest o wiele bardziej fascynująca, niż sięgnięcie po coś, co samo pcha się w ręce.
Mężczyźni lubią polować.
A kobiety potrafią świetnie grać niezdobyte.
Amelia sięgnęła po telefon i zadzwoniła do Kariny.
– Jezu, a ty nie widzisz, która jest godzina? – odezwała się jej przyjaciółka nieco zachrypniętym głosem. – Zabiję cię, jeśli to nic poważnego.
– Chce się spotkać.
– Kto? – Karina faktycznie była mocno nieprzytomna.
– No jak to kto? Grzegorz!
– Ha, no proszę. A już myślałam, że nie lubisz piłkarzy, którzy są pewni siebie i którym się wydaje, że każda laska na nich leci.
– Może niektórych jednak lubię – odpowiedziała spokojnie Amelia, uśmiechając się przy tym szeroko. – Co mu odpisać?
– Cokolwiek. Tylko pozwól mi spać.
– Błagam cię, Karina, pomóż. Ty wiesz, że to jest życiowa szansa, a ja muszę zrobić wszystko, żeby jej nie spieprzyć. Być może to jedyna okazja, która trafiła mi się w życiu. Mam dziewiętnaście lat. Sama mówiłaś, że za jakiś czas nie będę już atrakcyjna.
Karina zakasłała.
– Bo to prawda, przynajmniej w tym popieprzonym świecie. Ja sama mam dwadzieścia siedem i powoli zaczynam się czuć staro. Mimo wszystko nie wymagaj ode mnie trzeźwego myślenia, zwłaszcza po pięciu aperolach.
– Wysil się, w końcu to ty mnie namówiłaś na to wyjście.
– Dobra, odpisz mu, że chętnie się z nim spotkasz, ale podaj jakiś odleglejszy termin. Żeby nie myślał, że aż tak ci zależy. A teraz pozwól mi się w końcu wyspać. W jednym masz jednak rację – pod żadnym pozorem nie wolno ci tego spieprzyć.
Amelia odłożyła telefon i dotknęła dłonią rozpalonych policzków. Ten sen się właśnie ziszczał, teraz należało tylko idealnie rozegrać piłkę. Nomen omen. Odczekała godzinę, a następnie trzęsącymi się palcami wystukała wiadomość.
Cześć, dzięki za wczorajsze spotkanie, było naprawdę miło. Jasne, możemy to powtórzyć, tylko nie wiem kiedy. Pierwszy wolny dzień mam w czwartek.
Była dopiero niedziela. Amelia marzyła, żeby jak najszybciej spotkać Grzegorza, ale Karina miała rację. Spokojnie. Zawsze lepiej jest udawać trochę niedostępną i tym samym podkręcić atmosferę.
Na odpowiedź czekała zaledwie trzydzieści sekund, co z pewnością też było dobrym znakiem.
Niech zatem będzie czwartek. Godzina szesnasta, zapraszam Cię na obiad.
Amelia obgryzała nerwowo paznokcie i z niecierpliwością spoglądała na zegarek. Minęła minuta, dwie, w końcu osiem. Wydawało jej się to całą wiecznością, ale w tej grze trzeba było być cierpliwym.
Chętnie.
Paros? – odpisał natychmiast.
Chciała odpowiedzieć, że może być cokolwiek, byle z nim. Poza tym naprawdę lubiła greckie jedzenie. Ale musiała się zachowywać spokojnie, bez emocji.
Idealnie. Czwartek, szesnasta, Paros.
Kolejne dni ciągnęły się jak guma. Amelia nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, co chwila podchodziła do szafy i próbowała coś wybrać na czwartkowe popołudnie.
Zupełnie jakby od tego miało zależeć jej życie. A może właśnie tak było?
Sukienka czy raczej spodnie i top? A może coś luźniejszego? Sportowego? Nie miała pojęcia, jaki Grzegorz ma gust i jakie kobiety mu się podobają. Chciała myśleć o czymś innym, ale nie potrafiła. Czasem wydawało jej się, że tylko się zbłaźni, a on dojdzie do wniosku, że trafił na głupią gęś spod Olsztyna.
Może dlatego, że była nieśmiała? Nie potrafiła się zachowywać jak inne dziewczyny – pewne siebie, stanowcze, obyte z wielkim światem.
– Dobra, nauczę się. Muszę do tego podjeść zadaniowo – powiedziała na głos.
Marynarka i dopasowane spodnie? Cholera, nie miała ani jednej markowej rzeczy.
W Warszawie pracowała jako modelka, a ciągle większość kasy szła na wynajem mieszkania. To nie były takie zarobki, o jakich się słyszy. Jeszcze nie, ale Amelia wiedziała, że ten czas nadejdzie. Tylko trzeba trochę pomóc przeznaczeniu.
Chwila! A złoty top od Balenciagi, który dostała po jednym z pokazów?
Uśmiechnęła się. Oby tylko nie pomyślał, że to dla niego tak się wystroiła. Czyli top, marynarka i sportowe buty. Klasycznie, ale przynajmniej pewnie.
Włosy upięła w niedbały kok, zrobiła delikatny makijaż, a usta pociągnęła ukochanym błyszczykiem Diora.
Była gotowa.
Grzegorz na jej widok aż się rozpromienił, czym dodał Amelii pewności siebie.
– Lubisz mus z ikry dorsza? – zapytał.
Było jej wszystko jedno. Zjadła mus, a potem duszone małże w białym winie, pieczony bakłażan z musem jogurtowym, a na deser baklawę. Przez cały czas rozmawiali, śmiali się i nawet nie wiedziała, kiedy zleciały trzy kolejne godziny.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
https://jastrzabpost.pl/newsy/wiemy-ktore-polskie-wags-sa-najbogatsze-anna-lewandowska-sara-boruc-marina-luczenko_378030.html [wróć]