Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz. 3 - Rzewuski Pawel - ebook

Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz. 3 ebook

Rzewuski Pawel

4,0

Opis

 

Naukowcy, twórcy, politycy – ich sława przemija szybciej niż może się to wydawać. Już po raz trzeci zapraszamy na spotkanie z zapomnianymi, a ważnymi postaciami z dziejów II Rzeczpospolitej. Paweł Rzewuski przedstawia postaci, bez których dwudziestolecie wyglądałoby zupełnie inaczej.

 

 

Dwudziestolecie międzywojenne to okres, na którym III Rzeczpospolita chętnie się wzoruje. Gorące spory polityczne, magia rozbudowującej się Gdyni, heroiczna walka o scalenie ziem trzech rozbiorów – to wszystko silnie oddziałuje na wyobraźnię. Trudno się dziwić bo II RP to, pomimo wszystkich swoich słabości końca, kraj sukcesu.

 

 

Niektórych bohaterów tych wydarzeń doskonale pamiętamy. Demiurdzy polityki – Piłsudski, Dmowski, Witos. Pisarze, o których do dziś uczy się w szkołach: Żeromski, Reymont, Nałkowska. Ale nie tylko oni tworzyli polskie dwudziestolecie. Wielcy politycy mieli swoich współpracowników od nie zawsze czystej roboty. Klasycy literatury mieli groźnych konkurentów, którzy sprzedawali znacznie większe nakłady książek…

 

 

Czy wiedzą Państwo z kim w czasie studiów mieszkał na stancji Witkacy? Który polski matematyk mógł zapłacić karierą za udział w antycarskich demonstracjach? Który z wielkich pisarzy do ostatka bronił Polski choć bez trudu mógł ją opuścić, idąc w ślady większości kolegów po piórze? Nie zwlekajcie, tego wszystkiego i wiele więcej dowiecie się z książki Pawła Rzewuskiego!

 

 

 

Książka zawiera sylwetki następujących postaci:

 

 

Stanisław Car – władca paragrafów

 

Juliusz Kaden-Bandrowski – zapomniany następca Żeromskiego

 

Tadeusz Dołęga-Mostowicz - heros literatury popularnej

 

Stefan Maciejewski – pierwszy kat II Rzeczpospolitej

 

Eligiusz Niewiadomski – malarz zapomniany

 

Leon Chwistek − baron Brummel de Buffadero Bluff

 

Kazimierz Twardowski – nauczyciel nauczycieli

 

Tadeusz Kotarbiński – człowiek dobrej roboty

 

Lucjan Emil Böttcher – między matematyką a lewitującymi stolikami

 

 

 

Paweł Rzewuski – redaktor portalu Histmag.org, filozof i historyk. Autor hitowych publikacji z serii „Wielcy zapomniani dwudziestolecia” oraz książki „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (4 oceny)
2
0
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Stanisław Car – władca paragrafów

 

Nazywano go pierwszym prawnikiem sanacji. Dla wielu ludzi, podobnie jak siedemdziesiąt lat później Lech Falandysz, stał się synonimem naginania prawa do potrzeb zaistniałej sytuacji politycznej.

 

Stanisław Car urodził się 26 kwietnia 1882 roku. Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie poza tym, że wychowywał się w inteligenckiej rodzinie w Warszawie. W rodzinnym mieście ukończył najpierw gimnazjum, a następnie do 1905 roku studiował prawo na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim. Już w czasie studiów zaczął angażować się w politykę, a w wyniku udziału w jednym ze studenckich protestów został zmuszony do opuszczenia szkoły i kontynuowania nauki w odległej Odessie. W czarnomorskim porcie przebywał przez kolejne dwa lata, a do Warszawy powrócił, by starać się o aplikację prawniczą. W 1911 roku udało mu się ją skończyć i został wpisany na listę adwokatów. Dzięki temu mógł otworzyć własną kancelarię.

 

Stanisław Car

 

Car praktykował aż do wybuchu I wojny światowej, gdy otrzymał nominację na sędziego pokoju, tj. sędziego mogącego orzekać w drobnych sprawach w XI okręgu miasta Warszawy. Kiedy w 1916 roku Warszawa przeszła w ręce niemieckie, Stanisław Car poznał Józefa Piłsudskiego. Niezwykła osobowość przyszłego marszałka oczarowała zdolnego adwokata, który do końca życia został mu wierny i służył jako jeden z bardziej znaczących współpracowników.

Piłsudski szybko zauważył potencjał Cara i w 1917 roku powierzył mu tworzenie zrębów wymiaru sprawiedliwości dla jeszcze nieodrodzonego państwa. Adwokat z entuzjazmem podjął to wyzwanie i rozpoczął pracę w Departamencie Sprawiedliwości Tymczasowej Rady Stanu, będącego zalążkiem przyszłego Ministerstwa Sprawiedliwości.

 

Lucjan Żeligowski

 

Kolejna karta jego życia otworzyła się wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. 13 grudnia 1918 roku Stanisław Car został przez Piłsudskiego mianowany Szefem Kancelarii Cywilnej Naczelnika Państwa, którą to funkcję pełnił do momentu wybuchu wojny polsko-bolszewickiej. Wtedy to właśnie wziął udział w walkach, służąc w 7. pułku ułanów 10. dywizji, pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego. Walczył pod Radzyminem, Sokalem, Ciechanowem, a także brał udział w obronie Zamościa obleganego przez Konarmię Siemiona Budionnego. Za zasługi wojenne otrzymał awans do stopnia podporucznika oraz został odznaczony Krzyżem Walecznych. Podczas bitwy warszawskiej nie znajdował się już na pierwszej linii, gdyż na polecenie Piłsudskiego powrócił na swoje stanowisko w Kancelarii. Przestał je piastować dopiero z chwilą objęcia prezydentury przez Gabriela Narutowicza w grudniu 1922 roku.

Po odejściu ze służby państwowej powrócił do praktyki adwokackiej. Równocześnie znalazł się w gronie założycieli, ukazującego się do dzisiaj, miesięcznika Rady Adwokackiej w Warszawie „Palestra”. W tym okresie wydał również obszerną broszurę pt. Zarys historii adwokatury w Polsce, w której starał się przekonać, że instytucja obrońcy jest integralną częścią państwa, a jej korzenie sięgają początków jego istnienia.

 

Kazimierz Świtalski

 

W roku 1925 został mianowany Prokuratorem Sądu Najwyższego. Stanowiska tego nie przyszło mu jednak piastować przez zbyt długi czas. Po zamachu majowym, dokonanym przez Piłsudskiego, na nowo został szefem Kancelarii Cywilnej, tym razem Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Jednak i to stanowisko zajmował bardzo krótko, ponieważ rychło przyjął nominację na podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości w gabinecie Józefa Piłsudskiego, jednocześnie jako jego doradca. Kiedy funkcję premiera przejął z rąk Piłsudskiego Kazimierz Bartel, pierwszy prawnik sanacji otrzymał w nowym gabinecie tekę ministra sprawiedliwości. Był nim przez wiele lat, zarówno w rządzie Kazimierza Świtalskiego, jak i Walerego Sławka, a także w okresie ponownych rządów Piłsudskiego.

Tak oto nadszedł rok 1930, a wraz z nim brutalna rozprawa z przeciwnikami politycznymi. Sanacja zdecydowała się na uwięzienie liderów centrolewicowej opozycji, wysyłając ich do owianej złą sławą twierdzy-więzienia w Brześciu nad Bugiem. W wyborach, które odbyły się jesienią tego samego roku, Stanisław Car został wybrany posłem na sejm III kadencji, z list Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Co ciekawe, nie znalazł się na listach wyborczych z własnej woli, lecz z wyraźnego polecenia Piłsudskiego. Na tym jednak nie kończył się plan marszałka wobec zdolnego prawnika. 10 grudnia 1930 roku Car został zaprzysiężony na jednego z wicemarszałków sejmu, zostając równocześnie kierownikiem Komisji Prawniczej. W tym czasie absorbowała go przede wszystkim sprawa wprowadzenia zmian do konstytucji.

Swoistym ukoronowaniem bogatej kariery Cara było objęcie przez niego funkcji marszałka sejmu. Ponieważ w tym czasie Józef Piłsudski już nie żył, Car zdecydował się na nawiązanie ścisłej współpracy z Edwardem Rydzem-Śmigłym. Późną wiosną 1938 roku zachorował na zapalenie płuc, i − w wyniku powikłań − zmarł 18 czerwca 1938 roku.

Bez wątpienia Stanisław Car był jedną z najbarwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej sceny politycznej z okresu przed II wojną światową. Piłsudski bardzo szybko zorientował się, że jego obóz potrzebuje uzdolnionego prawnika, który pozwoliłby na zaprowadzenie rządów silnej ręki przy jednoczesnym minimalnym ingerowaniu w istniejący stan prawny. Wybór padł na Cara – zdolnego adwokata oddanego idei sanacyjnej. Nie dziwi zatem, że po 1926 roku stał się on głównym architektem rozwiązań prawnych sanacji. Wiele spośród jego działań wzbudzało kontrowersje, a największe – rola, którą odegrał w trakcie przygotowywania konstytucji kwietniowej z 1935 roku.

Większość badaczy zgodnie przyznaje, że znaczna część życia upłynęła Carowi na ideologicznej walce z treścią konstytucji marcowej. Uważał, że uchwalona w marcu 1921 roku ustawa nie jest dostosowana do aktualnego stanu Rzeczpospolitej, a jej postanowienia mogą wręcz zagrozić istnieniu niepodległej Polski. W tekście Konstytucja 17 marca a polska rzeczywistość pisał:

 

W rzeczy samej nowa konstytucja nikogo nie zadowoliła i zadowolić nie mogła, gdyż nie była ona produktem głębokiej analizy rzeczywistych potrzeb kraju, który dźwigał się z mozołem z półtorawiekowej niewoli w warunkach zachwianej przez wielką wojnę równowagi świata, lecz dojrzewała w atmosferze walk i przetargów partyjnych, zasilanych niechętnym stosunkiem do osoby ówczesnego Naczelnika Państwa.

 

Nie dziwi, że wierny prawnik Piłsudskiego nie mógł znieść marcowych postanowień. Prace nad zmianą polskiego ustroju podjął jeszcze przed wydarzeniami majowymi. Wielu badaczy uważa, że inspirował się wypowiadanym przez marszałka nakazem „zawrócenia Polski z drogi wiodącej do nieuniknionej przepaści”. Tym samym, kiedy po przewrocie majowym sanacja objęła rządy, wprowadzona została tzw. nowela sierpniowa rozszerzająca prerogatywy prezydenta. Była ona jednak zaledwie pierwszym etapem działań na rzecz zmiany ustroju w Rzeczpospolitej.

Historycy po dziś dzień spierają się, na ile koncepcje Cara były jego własnymi pomysłami, a na ile tłumaczyły na język prawniczy myśli Piłsudskiego. Tak czy inaczej, począwszy od 1931 roku prace nad zmianą konstytucji bardzo przyspieszyły. O nowym dokumencie, podpisanym przez Ignacego Mościckiego 23 kwietnia 1935 roku, można z czystym sercem powiedzieć, że jego zapisy były w równym stopniu oryginalne, co kontrowersyjne.

 

Podpisanie konstytucji kwietniowej przez Prezydenta Ignacego Mościckiego, 23 kwietnia 1935

 

Główną osią teorii Cara była zmiana roli parlamentu i prezydenta. Do zamachu majowego prezydent miał mniejsze kompetencje polityczne niż Sejm, któremu przysługiwały szerokie prerogatywy. Chodziło o odwrócenie tej relacji i zwiększenie roli prezydenta. Parlament miał stać się organem odzwierciedlającym opinie i poglądy społeczeństwa, a nie, jak przed zamachem, ciałem ustawodawczym. W zamyśle Cara kierowniczą rolę w państwie miał przejąć prezydent. Widział go jako głowę i reprezentanta kraju, do którego należy również arbitraż między organami władzy państwowej.

Car wielokrotnie starał się bronić swojego protektora przed oskarżeniami o dyktaturę, w tym także w przemówieniach sejmowych:

 

Kiedy już mówimy o dyktaturach, to nie chcę przykrywać listkiem figowym tego, co się dzieje w Polsce. Stawiam otwarcie zapytanie: czy w Polsce jest dyktatura? Na pytanie to odpowiem Panom szczerze: według mego najgłębszego przekonania w Polsce dyktatury nie ma i nigdy jej nie było. (Wesołość na ławach socjalistycznych). Proszę Panów, śmiech nie jest odparciem argumentu i zaraz Panom powiem, dlaczego tak sądzę. Bo uważam, że nie może być dyktatury tam, gdzie nie ma dyktatora. W Polsce nie ma dyktatora! Józef Piłsudski nigdy nie był dyktatorem! Jeżeli Panowie wezmą pod uwagę to, że Józef Piłsudski, który skupił w swoich rękach pełnię władzy państwowej, odszedł dobrowolnie w roku 1922 do swego zacisza w Sulejówku, jeżeli Panowie wezmą pod uwagę również i to, że Józef Piłsudski, skupiwszy po raz drugi pełnię władzy w Polsce w roku 1926, ograniczył się jednak do skromnej roli ministra spraw wojskowych i jeżeli Józef Piłsudski nie wykonywa władzy sam, zazdrośnie, lecz stara się do życia państwowego pociągnąć zdrowe siły, tkwiące w społeczeństwie, to ja mam prawo twierdzić, że Józef Piłsudski nie jest dyktatorem. (Oklaski na ławach BBWR). A jeżeli Józef Piłsudski nie jest dyktatorem, to nie może być mowy o dyktaturze w Polsce.

 

Gdy w końcu przedstawione zostały tezy konstytucyjne, spowodowały one wiele zamieszania. Wszyscy parlamentarzyści wiedzieli, że zostały „skrojone” dla Piłsudskiego, a ich wprowadzenie będzie stanowiło faktyczną zmianę ustroju w Polsce na autorytarny, teoretycznie bowiem w Rzeczpospolitej cały czas panował ustrój demokratyczny.

Nic też dziwnego, że sama postać Cara wzbudzała wiele kontrowersji. Część badaczy i historyków ocenia go pozytywnie. Uważają, że konstytucja kwietniowa, która wyszła spod jego pióra, stanowiła próbę wyjścia z parlamentarnego impasu. W takiej sytuacji zwiększenie roli prezydenta byli skłonni odczytywać nie jako krok ku rządom autorytarnym, lecz jedynie konieczność wynikającą ze stanu, w jakim znajdował się kraj. Zwolennicy podkreślali też, że zapisy konstytucji kwietniowej można odczytywać liberalnie, co w znacznej mierze jest możliwe dzięki zachowaniu autonomii obywateli.

Oponenci oceniali działalność Cara jako wyjątkowo szkodliwą. W ich oczach ostatecznie rozprawił się on z demokracją w Polsce i stworzył faktyczną podstawę dla rządów autorytarnych. Zwracają uwagę, że Rzeczpospolita upodobniła się do krajów faszystowskich, w których cała władza spoczęła w rękach jednego człowieka. Tym, co częstokroć bulwersowało najbardziej, był sposób dokonanych zmian. Nowa konstytucja dała możliwość manipulacji prawem w takim stopniu, że bez kolejnego zamachu, „z zachowaniem pozorów demokracji”, nie można było zmienić ustroju.

Juliusz Kaden-Bandrowski – zapomniany następca Żeromskiego

 

Mało kto dziś pamięta o autorze Generała Barcza, lecz przed wojną jego nazwisko wymieniano w tak doborowym towarzystwie, jak: Tadeusz Boy-Żeleński, Julian Tuwim czy Jarosław Iwaszkiewicz. Dla wielu ludzi zdawało się oczywiste, że zostanie spadkobiercą Stefana Żeromskiego.

 

24 lutego 1885 roku w rodzinie lekarza, publicysty i dyrektora teatru Juliana Mariana Bandrowskiego oraz śpiewaczki i pianistki Heleny Kaden przyszedł na świat syn. Rodzice postanowili nadać mu imię Juliusz. Prawdopodobnie mało kto mógł wtedy przypuszczać, że stanie się on jednym z najgłośniejszych pisarzy dwudziestolecia międzywojennego. Nikt nie mógł też wiedzieć, że aby odróżnić się od swojego brata Jerzego, publicysty, przyjmie nazwisko Kaden-Bandrowski.

 

Juliusz Kaden-Bandrowski

 

Niezguła

Przyszły skandalista ukończył gimnazjum w Krakowie. Ponieważ jego życiową pasją była muzyka, wyjechał do Lwowa, a następnie do Warszawy, gdzie uczył się w konserwatoriach. Po ukończeniu studiów wyruszył na Kaukaz jako nauczyciel muzyki, gdzie był świadkiem rewolucji w 1905 roku. Po powrocie postanowił kontynuować edukację i w tym celu wyjechał na studia pianistyczne do Lipska i Brukseli. Niestety, jego marzenie o byciu muzykiem zostało zniweczone przez złamanie ręki z okresu dzieciństwa, którego skutki z biegiem lat stawały się coraz dotkliwsze.

Już w czasie studiów rozpoczął działalność publicystyczną. Kiedy przebywał na Zachodzie, pisał do takich pism jak: „Naprzód”, „Tygodnik Ilustrowany” oraz „Scena i Sztuka”. W przeciągu kilku lat udało mu się również opublikować niemal setkę różnych artykułów traktujących nie tylko o sztuce, ale i o sprawach krajowych. Warto podkreślić, że środowisko, w którym obracał się podczas pobytu na Zachodzie, było wyraźnie lewicujące. Na tożsamość intelektualną młodego człowieka wpłynął niewątpliwie Edward Abramowski, mieszkający wówczas w Brukseli. W tym samym czasie Kaden rozpoczął studia filozoficzne oraz aktywną działalność w kółkach patriotycznych.

Podobnie jak wielu ludzi, którym los Polski leżał na sercu, Kaden zaangażował się politycznie, wstępując do organizacji PPS-Frakcja Rewolucyjna oraz związanego z nią Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej im. Joachima Lelewela. W wieku dwudziestu pięciu lat zadebiutował powieścią Niezguła. Jednak to dopiero wydany rok później tom nowel pt. Zawody przyniósł pierwsze naprawdę przychylne opinie. Jego pozycja w świecie artystycznym umocniła się, gdy w 1913 roku napisał powieść Proch, dla której podstawę stanowiły jego własne przeżycia po roku 1905, konflikt pokoleń oraz życie Polaków na emigracji.

 

Piłsudczycy

W chwili wybuchu I wojny światowej zdecydował się zaangażować w działalność Legionów Polskich. 2 sierpnia 1914 roku pomagał w mobilizacji, drukując w gazecie „Naprzód” prozę poetycką pt. Rzuć wszystko, co by nie było szczerą prostotą Szeregu!. Co więcej, razem z Wacławem Sieroszewskim i Gustawem Daniłowskim napisał odezwę do ludności Królestwa Kongresowego, a wkrótce potem został kronikarzem i oficerem werbunkowym Pierwszej Brygady.

Z okresu legionowego pochodzą liczne wspomnienia, które w II Rzeczpospolitej przyniosły mu znaczącą sławę. W nowelach starał się przedstawić różne aspekty Legionów. W Piłsudczykach zaprezentował sylwetki ludzi z Pierwszej Brygady Piłsudskiego, w Bitwie pod Komarowem ujawnił się jako sprawny reporter wojenny, w Spotkaniu opisał kontakty ludności cywilnej z żołnierzami, zaś w Mogiłach − nekrologi zmarłych towarzyszy. Dzięki tym pozycjom zyskał miano pierwszego literata Legionów, którego dzieła chętnie wznawiano w okresie II Rzeczpospolitej. Nie jest przesadne stwierdzenie, że miał on duży wpływ na stworzenie mitu Legionów.

 

Wacław Sieroszewski

 

Łuk

Po zakończeniu I wojny światowej działał czynnie w Polskiej Organizacji Wojskowej w Krakowie, a następnie, kiedy w Galicji wybuchł konflikt z Zachodnioukraińską Republiką Ludową, relacjonował prowadzone tam działania wojenne. Już tylko jako korespondent wojenny brał udział w walkach zarówno o Lwów, jak i o Galicję Wschodnią.

Niedługo przedtem oddał do wydawnictwa powieść Łuk. Znacznie bardziej niż w przypadku poprzednich książek dał się w niej poznać jako wyjątkowo przenikliwy i bezlitosny twórca. Chciał, aby jego powieść była ostrzem wymierzonym w ludzką małość i założenie to zrealizował. Książka, której akcja została osadzona w realiach krakowskiego środowiska uniwersyteckiego, demaskowała jego przedstawicieli jako oportunistów. Kaden zyskał w związku z jej publikacją nowych wrogów, ale również jednego niezwykle silnego sprzymierzeńca – Stefana Żeromskiego, który wyjątkowo przychylnie odnosił się do jego twórczości.

 

Generał Barcz

Wkrótce Juliusz Kaden-Bandrowski zamienił wojnę z krytykami na wojnę z bolszewikami. Z notesem w ręku wybrał się na wyprawę kijowską, aby na bieżąco informować czytelników o postępach na froncie. Ze swojego reporterskiego posterunku nie zszedł również podczas nawały sił bolszewickich, do jakiej doszło po przełamaniu frontu. Kiedy po wiktorii warszawskiej konflikt zaczął wygasać, na początku 1921 roku Kaden pojechał do Stanów Zjednoczonych, aby prowadzić tam działalność propagandową. Jego celem było informowanie jak największej liczby osób o sytuacji nad Wisłą, nawiązywanie kontaktu z Polonią amerykańską i jednoczesne organizowanie zbiórek pieniężnych. Warto również wspomnieć, że w tym okresie borykał się z oskarżeniami o malwersacje w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa, w którym przez pewien czas pracował. Zarzuty te zostały ostatecznie oddalone.

Gdy powrócił do kraju, zajął się działalnością publicystyczną i pisarską. Niezwykle często można go było spotkać w towarzystwie m.in. Słonimskiego, Irzykowskiego czy Tuwima, bowiem zdarzało mu się drukować w legendarnym „Skamandrze”, choć nie wszedł w skład słynnej grupy literackiej pod tą samą nazwą. Poza życiem towarzysko-intelektualnym przewodniczył Związkowi Zawodowemu Literatów Polskich, a później został sekretarzem generalnym Polskiej Akademii Literatury. Powszechnie był uważany za skandalistę, gdyż jego książki nie tylko demaskowały ludzkie postawy poprzez ujawnienie ich prawdziwych (nierzadko niskich) pobudek, ale były też silnie nasycone erotyzmem. Przez to zresztą często wymieniano go w pierwszym szeregu gorszycieli, m.in. razem z Boyem-Żeleńskim.\

 

Inauguracyjne posiedzenie Polskiej Akademii Literatury, 1933

 

Wówczas też przyszedł okres największej sławy. Miało to związek z trzema głośnymi powieściami: Generałem Barczem, Czarnymi skrzydłami oraz Mateuszem Bigdą. Wszystkie przyniosły pisarzowi rozgłos i spowodowały niemałe zamieszanie nie tylko wśród literatów, lecz także w kręgach polityków.