Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
208 osób interesuje się tą książką
Marcus Hardy przerywa studia na uniwersytecie i wraca do rodzinnego miasteczka, by pomóc swojej rodzinie w trudnym czasie. Wynajmuje pokój w mieszkaniu Cage’a. Tam pewnego dnia poznaje piękną i sympatyczną Willow Montgomery, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Problem w tym, że Cage również czuje do niej coś więcej i w przyszłości chciałby wziąć z nią ślub…
Między mężczyznami rozpoczyna się rywalizacja o względy atrakcyjnej dziewczyny. Kogo wybierze Willow? Jak postąpi Marcus, rozdarty między gorącym uczuciem a lojalnością wobec najbliższych? Czy porywy serca okażą się silniejsze od zdrowego rozsądku?
„Wybierz mnie” to drugi tom serii zatytułowanej Sea Breeze. Abbi Glines snuje wzruszającą opowieść o miłości, poświęceniu i szukaniu własnego miejsca w świecie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 293
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Because of Low
Przekład z języka angielskiego: Agnieszka Skowron
Copyright © Abbi Glines, 2025
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2025
Projekt graficzny okładki: Marcin Słociński
Redakcja: Klaudia Tyliba
Korekta: Aleksandra Tykarska
ISBN 978-91-8076-545-9
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Mojej najlepszej przyjaciółce, Monice Tucker.
Dziękuję Ci za wysłuchanie wszystkich moich pomysłów,
i za to, że zawsze przy mnie jesteś.
Gdybym wiedział, kim jest, kiedy ją poznałem, czy wszystko potoczyło by się inaczej? Szczerze, nie jestem w stanie powiedzieć. W momencie, kiedy Willow pojawiła się w moim życiu, wszystko się zmieniło. Gdy moja rodzina rozpadła się na kawałki, ona była moim jedynym stałym punktem odniesienia. Moim filarem, moją kotwicą. Potem to, kim była, zmieniło się w mój najgorszy koszmar. Nie mogłem mieć wszystkiego. Musiałem wybrać. Willow albo moja rodzina. Nie było innego wyjścia.
Rozdział I
Marcus
Powrót do domu był naprawdę do bani. Wszystko w tym mieście przypominało mi o tym, dlaczego tak bardzo chciałem się stąd wydostać. W Tuscaloosie miałem swoje życie, to była moja ucieczka. Tutaj byłem tylko Marcusem Hardym. Nieważne, gdzie się zjawiałem, ludzie zawsze mnie rozpoznawali. Znali moją rodzinę. A teraz… plotkowali na jej temat. I właśnie dlatego musiałem wrócić. Zostawienie siostry i matki, by same stawiały temu czoła, nie wchodziło w rachubę. Skandal, który lada moment miał się rozpętać, odebrał mi wszystkie opcje. I wolność. Póki co, o sprawie wiedziało tylko kilka osób, ale to tylko kwestia czasu. Wkrótce całe Sea Breeze w Alabamie dowie się, co robił mój ojciec – a raczej kogo robił. Król dealerów Mercedesa na całym wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej był wystarczająco dobrym tytułem dla niewiele ode mnie starszej naciągaczki, żeby wskoczyć do łóżka mojego drogiego ojczulka. Kiedy jeden jedyny raz widziałem tę niszczycielkę cudzych rodzin, jak pracowała za biurkiem, zaraz obok biura mojego ojca, czułem, że coś jest nie tak. Była młoda, piekielnie seksowna i najwyraźniej głodna gotówki.
Tata nie umiał utrzymać ptaka w spodniach, a teraz mama i siostra będą musiały zmierzyć się z piętnem, jakie się z tym wiąże. Ludzie zaczną współczuć mamie. To wydarzenie było dla niej już wystarczająco druzgocące, a nie wiedziała jeszcze, że ta druga dopiero co stała się kobietą. Moja młodsza siostra, Amanda, przyłapała tę parkę na gorącym uczynku, kiedy mama wysłała ją z obiadem do biura taty. Zadzwoniła do mnie tamtej nocy, płacząc histerycznie. Wymigałem się od szkoły, spakowałem swoje rzeczy i pojechałem do domu. Nie było innej możliwości. Moja rodzina mnie potrzebowała.
Pukanie do drzwi wyrwało mnie z ponurych rozmyślań, wstałem więc i poszedłem sprawdzić, jakaż to laska szuka Cage’a tym razem. Przez życie tego gościa paraduje niekończąca się kolejka dziewczyn. Mój współlokator jest podrywaczem. Największym jakiego znam. Przy nim Preston, mój najlepszy przyjaciel, wypada zadziwiająco blado. Nacisnąłem klamkę i z całym impetem otworzyłem drzwi, nie patrząc wcześniej przez judasza.
I tu czekała mnie prawdziwa niespodzianka. Byłem przygotowany na to, by powiedzieć kolejnej wysokiej, smukłej, z wielkim-ale-sztucznym biustem, ubranej w prawie nic, czekającej za drzwiami lasce, że Cage jest zajęty z inną, podobną do niej przedstawicielką płci pięknej. Tylko że przede mną stał bardzo naturalny, prawie pulchny rudzielec. Patrzyła na mnie przekrwionymi oczami, a po policzkach płynęły jej łzy. Nie miała rozmazanego tuszu. Jej włosy nie były specjalnie ułożone, ale związane z tyłu w zwykły kucyk. Miała na sobie dżinsy i coś, co wydawało mi się oryginalną koncertową koszulką AC/DC Back in Black. Pępek przykuwał uwagę do płaskiego, opalonego brzucha. Jej ubrania nie były obcisłe. No, może spodnie były dosyć dopasowane, ale bardzo ładnie przylegały do jej bioder. Mój zachwyt jej nogami skończył się w momencie, gdy zobaczyłem walizkę, której uchwyt mocno ściskała w dłoni.
– Zastałam Cage’a? – Choć głos jej się łamał, nadal brzmiał bardzo melodyjnie. Miałem spory problem z przetrawieniem tego, że ta dziewczyna była tu dla Cage’a. Zupełnie nie była w jego typie. Całkiem naturalna, bez dodatkowych poprawek czy ulepszeń. Wszystko, począwszy od gęstych ciemnomiedzianych włosów po trampki, krzyczało: NIE JESTEM TYPEM CAGE’A. A to, że miała przy sobie walizkę, no cóż, nie wróżyło niczego dobrego.
– Hmm, nie.
Jej ramiona opadły i usłyszałem wyraźny szloch. Mała, delikatna dłoń podniosła się, żeby zakryć usta, jakby sama siebie chciała uciszyć. Nawet jej paznokcie były eleganckie. Nie za długie, z gładkimi, zaokrąglonymi końcami, pociągnięte delikatnym różowym lakierem.
– Zostawiłam telefon u mojej siostry – westchnęła wreszcie. – Muszę do niego zadzwonić. Czy mogę wejść?
Cage wyszedł gdzieś z modelką strojów kąpielowych, którą najwyraźniej pociągali bejsboliści grający dla drużyny uniwersyteckiej. Podejrzewałem, po tym, co mi opowiadał, że raczej nie wróci na noc. Nigdy nie odbierze od niej telefonu, a ja po prostu nie mogłem znieść myśli o tym, że ta dziewczyna mogłaby się jeszcze bardziej zasmucić. Okropna myśl przemknęła mi przez głowę: Oby tylko nie chodziło o wpadkę. Czy on nie widział, jak cholernie była niewinna?
– Hmm, taa, ale nie wiem, czy odbierze. On jest zajęty… dziś wieczorem.
Uśmiechnęła się cierpko i przytaknęła, wpraszając się do środka.
– Wiem, czym jest tak zajęty, ale ze mną porozmawia.
Brzmiała raczej pewnie. Cóż, ja nie byłem o tym aż tak przekonany.
– Masz może komórkę, z której mogłabym zadzwonić?
Sięgnąłem do kieszeni dżinsów i podałem jej telefon, nie chcąc się z nią sprzeczać. Przestała w końcu płakać i chciałem, żeby tak zostało.
– Dzięki. No to dzwonię.
Patrzyłem, jak podchodzi do sofy i z głośnym hukiem rzuca na podłogę walizkę, a potem usadawia się na wysłużonych poduszkach, jakby gościła tu już wielokrotnie. Jako że wprowadziłem się dopiero dwa dni temu, nie mogłem wiedzieć, czy rzeczywiście bywała tutaj wcześniej. Cage był znajomym znajomego i szukał współlokatora. Ja potrzebowałem czegoś na już, a jego mieszkanie było całkiem przyjemne. Preston i Cage grali w tej samej drużynie uniwersyteckiej. Kiedy mój kumpel usłyszał, że potrzebuję mieszkania, zadzwonił do Cage’a i umówił nas na spotkanie.
– To ja. Kiedy uciekałam, zostawiłam swój telefon. Nie ma cię tu, ale twój współlokator mnie wpuścił. Zadzwoń do mnie. – Pociągnęła nosem się rozłączyła.
Zafascynowany obserwowałem, jak zaczęła pisać do niego wiadomość. Ona naprawdę wierzyła, że ta męska dziwka oddzwoni, jak tylko odczyta jej SMS-a. Byłem zaintrygowany i z każdą minutą coraz bardziej zaniepokojony.
Skończywszy, oddała mi telefon. Na jej zapłakanej czerwonej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, ukazując dołeczki w policzkach. Cholera, to było naprawdę urocze.
– Dzięki. Masz coś przeciwko, żebym tu zaczekała, aż do mnie oddzwoni?
Pokręciłem głową.
– Nie, absolutnie. Napijesz się czegoś?
Przytaknęła i wstała z sofy.
– Tak, ale sama sobie wezmę. Moje napoje są na dolnej półce, za piwami.
Zmarszczyłem brwi i poszedłem za nią do kuchni. Otworzyła lodówkę i schyliła się, żeby wyciągnąć swój ukryty napój. W tej pozycji trudno było przeoczyć jej tyłek – zwłaszcza w tych dopasowanych, przetartych dżinsach. Był idealny, w kształcie serca, i choć nie była specjalnie wysoka, jej nogi sięgały nieba.
– Tu jest. Cage musi iść do sklepu uzupełnić zapasy. Chyba pozwala swoim jednonocnym zdobyczom pić moje Jarritos1.
Miałem dosyć zgadywanek. Musiałem wiedzieć, kim właściwie jest ta kobieta. Na pewno nie jedną z jego dziewczyn. Czyżby to była owa siostra, z którą umawiał się Preston? Miałem cholerną nadzieję, że nie. Byłem nią naprawdę zainteresowany, a nie interesowałem się nikim już od dłuższego czasu – odkąd ostatnia dziewczyna złamała mi serce. Już chciałem zapytać, skąd zna Cage’a, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Podeszła do mnie i wyciągnęła dłoń. Dziewczyna naprawdę myślała, że to Cage. Spojrzałem na wyświetlacz i okazało się, że faktycznie dzwoni mój współlokator. Chwyciła aparat.
– Hej… Ona jest takim samolubnym pajacem… Nie mogę tam zostać, Cage… Nie chciałam zostawiać tam telefonu. Byłam po prostu smutna… Tak, twój nowy współlokator to miły gość. Był bardzo pomocny… Nie, nie kończ swojej randki. Ulżyj sobie. Poczekam… Przysięgam, że tam nie wrócę. Ona jest, jaka jest, Cage… Ja po prostu jej nienawidzę. – Znów usłyszałem tłumiony szloch w jej głosie. – Nie, nie, naprawdę, wszystko okej. Potrzebuję cię zobaczyć… Nie rób tego. Odejdę… Cage… Nie… Cage… Okej, w porządku.
Podała mi telefon.
– Chce z tobą rozmawiać.
Czegoś takiego się nie spodziewałem. Dziewczyna musiała być jego siostrą.
– Hej.
– Posłuchaj, muszę mieć pewność, że Low zostanie tam, gdzie jest, dopóki nie wrócę do domu. Jest zdenerwowana i nie chcę, żeby sobie poszła. Daj jej jeden z tych meksykańskich drinków z lodówki. Są za piwami, na dolnej półce. Muszę je ukrywać przed laskami, które do mnie przychodzą. Wszystkie kobiety szaleją za tym paskudztwem. Włącz telewizor, rozerwij ją, cokolwiek. Jestem dziesięć minut drogi od domu, ale już wkładam dżinsy i wracam. Pomóż jej skupić się na czymś innym, tylko jej nie dotykaj.
– Ach, okej, jasne. To twoja siostra?
Cage zaśmiał się do telefonu.
– No coś ty, to nie jest moja siostra. Siostrze nie kupiłbym ulubionego napoju i nie przerwałbym akcji w trójkącie, żeby do niej oddzwonić. Low jest dziewczyną, z którą się ożenię.
Nie miałem na to żadnej odpowiedzi. Spojrzałem na nią – stała przy oknie, obrócona do mnie plecami. Długie i gęste miedziane loki, zakręcone na końcach, sięgały środka jej pleców. Ani trochę nie przypominała dziewczyn, z którymi zadawał się Cage. O co mu chodziło, kiedy mówił, że to dziewczyna, którą poślubi? To nie miało żadnego sensu.
– Zatrzymaj ją tam. Jestem w drodze.
Rozłączył się.
Rzuciłem telefon na stół i nadal stałem w miejscu, gapiąc się po prostu na jej plecy. Odwróciła się powoli i przez moment przyglądała mi się uważnie, aż wreszcie się uśmiechnęła.
– Powiedział ci, że mnie poślubi, prawda? – zapytała, śmiejąc się delikatnie i upiła nieco swojego napoju. – Szalony chłopak. Nie powinnam była go martwić, ale jest wszystkim, co mam.
Podeszła bliżej i usiadła na starej, wyblakłej, zielonej sofie, podkuliwszy nogi pod siebie.
– Nie martw się. Nie odejdę. Gdybym wyszła, Cage przetrząsnąłby dom mojej siostry, zapewne napędzając jej przy tym niezłego stracha. Mam już wystarczająco dużo problemów, kiedy w grę wchodzi moja siostra. Nie mam zamiaru napuszczać na nią Cage’a.
Powoli podszedłem do jedynego krzesła w pokoju i usiadłem na nim.
– Więc jesteście zaręczeni? – zapytałem, gapiąc się na jej serdeczny palec, na którym nie było żadnego pierścionka.
Ze smutnym uśmiechem pokręciła głową.
– Nigdy w życiu. Cage miewa szalone pomysły. To, że wypowiada je na głos, nie znaczy, że stają się one choćby prawdopodobne.
Uniosła brew i znów pociągnęła odrobinę napoju z butelki.
– To nie wyjdziesz za Cage’a? – Naprawdę chciałem, żeby mi to wyjaśniła, ponieważ byłem niezwykle zdezorientowany i bardziej niż trochę nią zainteresowany. Przygryzła dolną wargę i dopiero teraz zauważyłem, jak pełne były jej usta.
– Cage był moim „chłopcem z sąsiedztwa”, kiedy dorastałam. Jest moim najlepszym przyjacielem. Kocham go na zabój i naprawdę jest wszystkim, co mam. Jest jedyną osobą, na którą mogę liczyć. Nigdy nie byliśmy parą, ponieważ on wie, że nie będę się z nim kochać, a on potrzebuje seksu. Poza tym on jest zupełnie zakręcony na punkcie samej idei naszego związku i tego, że zanim się ze mną ożeni, wszystko się rozpadnie. Jest w nim jakiś irracjonalny strach, że mnie straci.
Czy ona wiedziała, że Cage posuwał więcej niż trzy różne laski w tym tygodniu i najwyraźniej zabawiał się w trójkącie, kiedy do niego zadzwoniła? Była o wiele lepsza od niego.
– Pozbądź się tej miny. Nie potrzebuję twojej litości. Wiem, jaki on jest. Wiem też, że zdajesz sobie sprawę, na jakie dziewczyny leci, i że nie wyglądam ani trochę jak one. Nie żyję w świecie fantazji. Jestem bardzo świadoma. – Przechyliła głowę i uśmiechnęła się do mnie słodko. – Nawet nie znam twojego imienia.
– Marcus Hardy.
– Więc Marcusie Hardy, jestem Willow Montgomery, ale wszyscy wołają na mnie Low. Miło mi cię poznać.
– Wzajemnie.
– Jesteś przyjacielem Prestona.
Przytaknąłem.
– Tak, ale nie miej mi tego za złe.
Zaśmiała się po raz pierwszy i zaskoczyła mnie nagła przyjemność, jaką odczułem, patrząc na ten prosty gest. Lubiłem jej śmiech.
– Nie będę. Preston nie jest aż taki zły. Lubi wykorzystywać ładną buźkę dla swoich korzyści, ale ja jestem poza jego radarem. Cage by go zabił, gdyby zaczął łypać na mnie tymi swoimi niebieskimi oczętami.
Czy to dlatego, że Preston był kobieciarzem? A może po prostu wzbudzał w Cage’u silniejszy instynkt opiekuńczy wobec Willow. Czy ten facet naprawdę myślał, że ona zaczeka, aż będzie gotowy się ustatkować i ją poślubić?
– Low! – zabrzmiał głos Cage’a, kiedy otworzyły się drzwi wejściowe do mieszkania. Rozejrzał się niespokojnie dookoła i od razu skupił wzrok na Willow.
– Boże, skarbie, tak się bałem, że uciekniesz. Chodź do mnie. – To był Cage, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Najwyraźniej ten słodki mały rudzielec trafiał do niego jak nikt inny. Objął ją jedną ręką, drugą sięgnął w dół po zapomnianą już walizkę, po czym zaprowadził ją do swojego pokoju, szepcząc coś do ucha. Gdyby nie powiedziała mi wcześniej, że odmówiła mu seksu, to teraz zapewne wpadłbym w szał, że Cage będzie dotykał kogoś tak niewinnego jak ona, choć sam dopiero co zabawiał się w łóżku z dwiema laskami. A tak zżerała mnie tylko zwyczajna zazdrość, ponieważ wiedziałem, że przyjdzie mu ją tulić i słuchać jej melodyjnego głosu, kiedy będzie wypłakiwała swoje żale. To on będzie tym, który jej pomoże, nie ja. Dopiero co ją poznałem. Dlaczego więc, do cholery, tak mnie to męczy?
1 – Meksykański napój owocowy (przyp. tłum.).
Rozdział II
Willow
Spojrzałam na Cage’a rozłożonego na podłodze koło łóżka. Po powrocie z nocnych wojaży jakimś cudem zdołał znaleźć kilka dodatkowych koców i poduszek. Śmierdział whisky i seksem. Nie pozwoliłam mu spać obok siebie, skoro chwilę wcześniej bzykał jakąś bezimienną laskę. Wariat. Powstrzymałam chęć odgarnięcia mu z czoła jego długich czarnych włosów. Musiałam wyjść, a gdybym go obudziła, próbowałby mnie zatrzymać. Moja siostra liczyła na to, że zajmę się dzisiaj swoją siostrzenicą, Larissą. Wciąż byłam na nią wściekła, ale Larissa była tylko dzieckiem, potrzebowała mnie. To nie jej wina, że jej mama jest takim samolubnym bachorem.
Wstałam, zdjęłam z łóżka narzutę i okryłam nią półnagie ciało Cage’a. W nocy rozebrał się do bokserek, żeby pozbyć się smrodu dymu, alkoholu i tanich perfum, którymi nasiąkły jego ubrania. To nie miało znaczenia, bo i tak nieprzyjemny zapach nadal się utrzymywał. Jego absurdalnie wyrzeźbiona klatka piersiowa zawsze była złociście brązowa. Jego mama była stuprocentową Indianką i to było widoczne na pierwszy rzut oka. Intensywnie niebieskie oczy Cage’a były jedyną cechą, jaką odziedziczył po ojcu. To jedna z wielu rzeczy, które nas łączą – nieobecność ojców w moim i jego życiu.
W walizce miałam tylko trzy zestawy czystych ubrań. Moje brudne ciuchy piętrzyły się w plastikowym koszu na bieliznę, który Cage trzymał w rogu pokoju. Naprawdę muszę znaleźć chwilę, żeby zrobić porządne pranie. Ze skromnego zasobu ciuchów wybrałam zwykłe dżinsy i koszulkę Hurricanes Baseball, którą dostałam od Cage’a, po czym szybko i cicho się ubrałam. Potem uczesałam włosy, zamknęłam walizkę i wrzuciłam do kosza brudne ubrania z poprzedniego dnia.
Delikatnie zamykając za sobą drzwi, żeby go nie obudzić, ruszyłam w kierunku kuchni. Potrzebowałam kawy. Chciałam też zostawić trochę przygotowanej dla Cage’a. Bóg jeden wie, jak bardzo będzie jej potrzebował po wczorajszej nocy.
– Myślałem, że wyszłaś wczoraj wieczorem.
Odwróciłam się i zobaczyłam siedzącego przy stole Marcusa Hardy’ego – popijał kawę i przeglądał gazetę. Naprawdę wolałabym, żeby nie był aż tak piekielnie przystojny. Marcus Hardy to zdecydowanie nie moja liga. Nie miałam zielonego pojęcia, jak Cage’owi udało się znaleźć takiego współlokatora. Preston musi być blisko z Marcusem, co w sumie jest dziwne, bo dorastał w takim samym środowisku jak Cage i ja.
– Hmm, nie, to był Cage.
Marcus skrzywił się i popatrzył z dezaprobatą, którą widziałam na jego twarzy już wczoraj. On naprawdę nie rozumiał naszego związku. Nie byłam pewna, czy nas ocenia, ale i tak mnie to irytowało. Nawet jeśli miał najpiękniejsze zielone oczy, jakie w życiu widziałam.
– Cage’a tu nie ma?
Pokręciłam głową.
– Jest, jest. Dostał wczoraj, hmm… telefon i musiał wyjść. Wrócił kilka godzin temu.
– Więc zostawił cię tutaj, kiedy on… wyszedł.
Westchnęłam i sięgnęłam po kubek, żeby nalać sobie kawy.
– Dokładnie.
– Właśnie miałem smażyć jajka i robić tosty. Masz ochotę?
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Myślałam, że będzie roztrząsał moje relacje z Cage’em. A on proponował mi śniadanie.
– Nie, dziękuję. Muszę zająć się dziś siostrzenicą. – Pokazałam mu swój kubek z kawą. – Wychodząc, zabieram ze sobą kawę, ale zawszę zwracam kubki.
Marcus wzruszył ramionami.
– Bez obaw. I tak nie są moje.
– Wiem. Kupiłam je Cage’owi, kiedy się tu wprowadzał.
Marcus wstał i podszedł do lodówki, by wyciągnąć z niej jajka i masło. Jeśli miałabym być wobec siebie zupełnie szczera, to musiałabym przyznać, że chciałam tam po prostu stać i patrzeć, jak gotuje. Potem zjeść z nim śniadanie i sprawdzić, czy dam radę sprawić, by się uśmiechnął. Byłam przekonana, że ma piękny uśmiech. I że te jego zielone oczy potrafią cudnie błyszczeć radością.
– Jesteś pewna, że nie możesz zostać? Moje umiejętności kulinarne są dość imponujące.
Marcus sięgnął do półki obok mnie. Poczułam zapach mydła wymieszany z wonią kawy i czymś, co przypominało mi ciepłe letnie dni. Powstrzymałam się od chwycenia go za koszulkę i zaciągnięcia się mocniej tym zapachem. Pomyślałby, że oszalałam. Zawsze uważałam, że zapach Cage’a po zwycięskim meczu był nie do przebicia. Ale pot, piwsko i papierosy to jednak żadna konkurencja dla czystego Marcusa Hardy’ego.
Okej, muszę już spadać.
– Hmm, okej, muszę już uciekać. Jeszcze raz dziękuję i może kiedyś skorzystam z tego zaproszenia na śniadanie. Muszę dostać się do mieszkania siostry, zanim ona zjawi się tu z dzieckiem na doczepkę.
Marcus spojrzał na mnie i zmarszczył delikatnie brwi. Wydawał się zmartwiony. Gdyby tylko ten facet wiedział, że to najmniejsze z moich zmartwień. Zastanawiałam się, co by pomyślał, gdyby się dowiedział, że nie mam gdzie mieszkać. Kanapa u siostry i łóżko u Cage’a to były na dzień dzisiejszy moje jedyne opcje. Podejrzewałam, że chciałby mi jakoś pomóc, i to mnie rozczulało. Potrząsnęłam głową, chcąc rozwiać tę iluzję Marcusa, którą sama sobie wymyśliłam. Minęłam jego i pyszne smakołyki, które przygotowywał, i skierowałam się do wyjścia.
– Poradzisz sobie? – zawołał, kiedy moja dłoń sięgnęła klamki. Uśmiechnęłam się. Miałam rację. Zależało mu. Ale z drugiej strony, faceci tacy jak on chcieli ratować cały świat.
– Jasne – odparłam, oglądając się za siebie i posyłając mu uśmiech, po czym wyszłam na zewnątrz, wracając do rzeczywistości.
– Gdzie ty się, do licha, podziewałaś? Nie, poczekaj, nie mówi mi. Znów wylądowałaś w łóżku Cage’a Yorka. Zdajesz sobie sprawę, że nie możesz mnie oceniać, kiedy sama sypiasz z tą męską dziwką.
Ugryzłam się w język, żeby powstrzymać się od krzyku. Moja siostra była tak niezorientowana w tym, co dzieje się w moim życiu, że nawet nie była świadoma tego, jak bardzo się myli. Tak, Cage mógł być uważany za męską dziwkę, ale wybierał zawsze naprawdę gorące, seksowne dziewczyny. Całkiem wysoko stawiał poprzeczkę. Nigdy nie przestało mnie dziwić, że ludzie brali mnie za jeden z jego podbojów. Kompletnie nie pasowałam do profilu. Po pierwsze, wciąż utrzymywał ze mną kontakt. A nie robił tego nigdy, jeśli już panienkę zaliczył. Po drugie, nie byłam wystarczająco wysoka, byłam rudzielcem, moje biodra były zbyt szerokie, a piersi zbyt naturalne. Cage lubił sztuczne cycki. Dziwne, ale prawdziwe. W każdym razie moja siostra była żywym przykładem tego, na co leciał Cage. Prawda, też miała rude włosy, ale jej były naturalnie pofalowane, była wysoka i szczupła. Rudy wyglądał na niej lepiej niż na mnie. Jej rudy był seksowny. Mój niekoniecznie.
– Jestem przecież. Więc idź już, przestań przeklinać i krzyczeć przy Larissie. Cały tydzień pracowałam nad tym, żeby przestała mówić c-h-o-l-e-r-a, kiedy coś upuszcza.
Gdybym nie musiała zamartwiać się tym, że to słowo wejdzie na stałe do jej języka, uznałabym to zapewne za coś zabawnego. Siedziała na swoim wysokim krześle i upuszczała jedną chrupkę za drugą. Kiedy ta odbijała się od podłogi, mała krzyczała: „CHOLERA!”, klaskała w rączki i… powtarzała cały proces od początku. A to wszystko dzięki mojej uroczej siostrze, która krzyczała „cholera” za każdym razem, kiedy mała upuszczała jedzenie na ziemię. I tak moja siostrzenica zdecydowała, że to będzie doskonała zabawa.
– Nieważne, to było zabawne. Muszę lecieć. Zadzwoń do Janet Hall, tej kobiety, która w swoich żółtych włosach wiecznie ma wałki. Mieszka trzy domy stąd. Zapytaj, czy może jutro zająć się Larissą. Ty masz zajęcia, prawda?
Przytaknęłam.
– Tak.
Nie znosiłam zostawiać małej z tą kociarą. Ostatnim razem, kiedy tam była, wróciła do domu cała podrapana przez tysiące kotów, które się tam kręcą, o smrodzie kocich odchodów nawet nie wspomnę. Nie mogłam jednak opuścić zajęć czy nawet dostać mniej niż 5 z któregokolwiek kursu – odebraliby mi stypendium. A bardzo go potrzebowałam. W Faulkner podjęłam dwuletnie studia i tylko na tyle było mnie stać. Kiedy skończy się moje stypendium, będę musiała odłożyć edukację na bok. Chyba że udałoby mi się zdobyć kredyt studencki, ale zważywszy na to, że w tym momencie nie miałam nawet domu, było to mało prawdopodobne.
– Okej, już mnie nie ma. Nie dzwoń na komórkę, kiedy jestem w pracy. Jak będziesz miała jakieś problemy, sama je rozwiąż.
I już jej nie było. Żadnego buziaka dla Larissy. Nienawidziłam jej za to – zresztą nie tylko za to.
Moja mama zmarła na raka, kiedy miałam dwanaście lat, zostawiając mnie i siostrę zupełnie same. Tawny miała osiemnaście lat, kiedy przejęła nade mną opiekę. Dom na szczęście udało się spłacić dzięki oszczędnościom mamy. Zarówno on, jak i skromna suma na koncie przypadły Tawny. Zdała GED1, zamiast ukończyć ostatnią klasę liceum, i zdołała zdobyć pracę, by móc płacić nasze rachunki. Kiedy już sama mogłam pracować, pomagałam z opłatami. Potem pojawiła się Larissa i jakiś rok temu wszystko się pogmatwało. Tawny stwierdziła, że nie może mnie dłużej utrzymywać i że muszę znaleźć sobie mieszkanie. Z pensji kelnerki nie było mnie stać na własny kąt. Zdecydowała więc, że jeśli będę zajmować się dzieckiem, kiedy ona jest w pracy, w zamian mogę zostać za darmo na noc. Problem w tym, że nie potrzebowała opiekunki codziennie, a „za darmo” nie pozwalała mi nocować.
Brzmi okrutnie, ale byłam przekonana, że w te noce przychodził do niej ojciec Larissy i nie chciała, żebym dowiedziała się, kim on jest. Podejrzewałam, że gdyby nie ten sekret, pozwalałaby mi zostawać. A tak, no cóż… wykopała mnie stamtąd przez jakiegoś faceta. Najpierw udałam się do kościoła metodystów, którzy prowadzili ośrodek dla bezdomnych, potem jednak dowiedział się o tym Cage, którego Tawny poinformowała, że nie pozwala mi u siebie nocować. I tak wylądowałam u niego. Próbowałam z nim dyskutować, ale tak naprawdę potrzebowałam go. Nawet kiedy momentami bywał zaborczy i nieco szalony, opiekował się mną. Wcześniej nikt nigdy tego nie robił. A on lubił świadomość, że potrafi się kimś zająć.
Kiedy zmarła jego babcia, zostawiła mu wszystko, nawet to, co miała schowane w skarpecie. Cage nigdy właściwie jej nie poznał, ponieważ jego matka jako szesnastolatka uciekła z domu i nigdy już do niego nie wróciła. To było wielkie zaskoczenie, kiedy otrzymał czek na dwieście tysięcy dolarów. Pierwszym, co zrobił, był zakup własnego mieszkania. Stwierdził, że to dobra inwestycja i chciał odrobiny bezpieczeństwa. Resztę pieniędzy ulokował w banku i brał z konta tylko tyle, ile potrzebował. Od tamtej pory nieustannie próbował mnie namówić, żebym z nim zamieszkała.
– Lowlow wyjść – zażądała Larissa, uderzając swoimi małymi piąstkami w tacę krzesła do karmienia, w którym siedziała. Ostatnio zaczęła tak na mnie wołać. Wcześniej mówiła do mnie „mama”, ale to strasznie złościło Tawny. Musiałam więc nieco popracować, żeby wyeliminować u małej ten nawyk.
– Tak, wyciągnę cię, ale najpierw umyjemy ci rączki z banana.
Marcus
– Kiedy Low wyszła? – wymamrotał Cage, wychodząc z sypialni godzinę po tym, jak Willow się ze mną pożegnała. Na odległość wyczułem zapach whisky. Jak ona mogła przy nim spać?
– Jakąś godzinę temu.
Skinął głową i wyciągnął komórkę z kieszeni spodni. W tym momencie naprawdę chciałem wyglądać na skupionego na pracy przy swoim laptopie, a nie jak ktoś, kto umiera z ciekawości, żeby usłyszeć rozmowę telefoniczną współlokatora.
– Cześć, skarbie, dlaczego wyszłaś i mnie nie obudziłaś?… Ach, no przestań. Wiesz, że dla ciebie bym wstał… Przepraszam. Nie powinienem był wychodzić… Nie, nie powinienem był. Myślałem, że śpisz… Chcę, żebyś tu dziś wieczorem wróciła i proszę, zabierz wreszcie klucz. Wciąż ci go zostawiam. Nie lubię, kiedy z nią zostajesz i lepiej, żebym się nie dowiedział, że wróciłaś do tego cholernego schroniska… Sam cię tu przyprowadzę, jeśli mnie do tego zmusisz… Mam dzisiaj mecz. Chcesz przyjść? Obiecuję, że wrócę z tobą… Okej, dobrze. Ale wróć. Jeśli musisz odpocząć przed jutrzejszymi zajęciami, to przyprowadź tu ten swój seksowny tyłek i porządnie się wyśpij. Obiecuję dzisiaj nie śmierdzieć.
Cage zaśmiał się i zakończył rozmowę.
– Oszaleję z tą dziewczyną, przysięgam.
Zerknąłem na niego. Napełniał właśnie swój kubek kawą.
– Wzięła sobie kawę, zanim wyszła?
– Taa, wzięła.
Przytaknął i oparł się o blat.
– Wyglądała na zmęczoną czy raczej zmartwioną?
Wyglądała na pokonaną, ale tego nie chciałem mu mówić. Nie dlatego, że się o niego martwiłem, ale dlatego, że ona nie chciałaby, żebym dzielił się podobnymi obserwacjami.
– Wyglądała okej.
Myślami wróciłem do ich rozmowy telefonicznej. Cage wspominał coś o jakimś schronisku. Wzdrygnąłem się na myśl o Willow śpiącej w takim miejscu.
– Co miałeś na myśli, mówiąc, żeby nie szła do schroniska?
Cage zaklął i pokręcił głową z dezaprobatą.
– Ta jej siostra jest wredna jak cholera. Generalnie wywaliła Low z domu. Na początku nie miałem o tym pojęcia. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że sypia w kościele, który prowadzi schronisko dla bezdomnych. Byłem tak kurewsko zły, że mógłbym zabić tę babę gołymi rękami.
– Więc gdzie teraz mieszka? – przeczuwałem, że odpowiedź wcale mi się nie spodoba, ale po prostu musiałem wiedzieć.
– Jeśli danego dnia pilnuje siostrzenicy, siostra pozwala jej zostać na noc. Resztę nocy spędza tutaj. Kilkakrotnie proponowałem jej pokój, który ty teraz zajmujesz, ale zawsze odmawiała. Powiedziała, że nie zniosłaby mojego stylu życia tak na co dzień. Nie naciskam na nią tylko dlatego, że nie chcę jej stracić. Zrozumiałaby w końcu, jakim jestem tchórzem, i odeszłaby. Po prostu nie mogę jej stracić.
Gość był nieźle popieprzony. Jakim cudem wierzył w to, że jest zakochany, skoro nie potrafił przestać bzykać wszystkiego, co miało długie nogi i sztuczne cycki i zaopiekować się Willow?
– Rozumiem – odparłem, tak naprawdę nie rozumiejąc tego ani trochę.
Zaśmiał się, odkładając kubek.
– Wątpię, żebyś rozumiał.
Nie odpowiedziałem, miał przecież rację.
Pukanie do drzwi mnie zaskoczyło, choć spodziewałem się go już od kilku godzin. Odkąd Cage zapowiedział, że koło siódmej mam się spodziewać Willow, byłem wyjątkowo niespokojny. Teraz miałem ją mieć tylko dla siebie. Nawet wiedząc, że jest to zupełnie nierozsądne, wyczekiwałem jej z wielką niecierpliwością. Fascynowała mnie. Dręczyła mnie również świadomość, że jej własna siostra znów wyrzuciła ją z domu. Choć dziś przecież zajmowała się jej dzieckiem.
– Hej, Marcus – uśmiechnęła się do mnie, kiedy otworzyłem jej drzwi, zapraszając ją do środka.
– Witaj.
– Mam nadzieję, że nie zakłócam ci wieczoru. Możesz mnie ignorować i kontynuować to, co robiłeś, zanim przyszłam. Mogę się nawet schować w pokoju Cage’a, jeśli potrzebujesz prywatności czy coś.
Nie ma mowy.
– Nie, hmm, tak właściwie to przyda mi się towarzystwo. Próbowałem jakoś sensownie ustawić swoje kursy internetowe. Potrzebuję przerwy i rozmowy w realu. – Uśmiechnęła się promiennie, aż na jej policzkach znów pojawiły się te urocze dołeczki.
– Świetnie! Przyniosłam film na DVD, który ostatnio wypożyczyłam i mam też jakieś składniki na pizzę domowej roboty. – W ręce trzymała wielką bawełnianą torbę na zakupy. Drugą dłonią nadal obejmowała rączkę zużytej walizki. Ścisnęło mnie w żołądku na myśl o tym, że nosi tak ze sobą wszystkie swoje rzeczy. I sam fakt, że w tak małej torbie trzyma cały swój dobytek. Nie zmieściłaby się tam nawet kolekcja strojów kąpielowych mojej siostry.
– Brzmi idealnie.
– Jak sobie radzisz z krojeniem warzyw?
Zakasałem rękawy i ostentacyjnie naprężyłem ramię.
– Prawdę mówiąc, mam w tym trochę doświadczenia.
Zaśmiała się, a ja poczułem się tak, jakbym miał przenosić góry, a nie kroić dla niej jarzyny.
Poszedłem za nią do kuchni i przez chwilę mogłem bezkarnie napawać się jej widokiem. Dziś nie kryła swoich zgrabnych nóg za dżinsami. Szorty w kolorze khaki i czerwona koszulka podkreślały kolor jej kremowobrzoskwiniowej skóry. Włosy wisiały luźno wzdłuż pleców. Te jedwabne fale zdawały się niemal nierealne.
– Okej, wiem, że w którejś z szuflad jest całkiem dobry nóż, który przyniosłam tu kilka tygodni temu. Ty poszukaj noża i deski do krojenia, a ja umyję w tym czasie warzywa.
Wyruszyłem więc na poszukiwania, starając się jednocześnie pozbyć głupawego uśmieszku z twarzy.
– Ile lat ma twoja siostrzenica? – Dziś byłem zdeterminowany, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat. Dziewczyna była dla mnie zagadką. Spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się do mnie.
– W zeszłym miesiącu skończyła roczek.
Otworzyłem szufladę i znalazłem nóż między dwiema nakładkami termoizolacyjnymi na napoje.
– Mam!
– Och, dobrze. Zacznij od krojenia grzybów – powiedziała, wskazując głową na ręcznik, na którym leżały świeżo umyte składniki naszej przyszłej pizzy.
– Tak jest, psze pani.
– Powiedz, jak mieszka ci się z Cage’em? To znaczy, z tego, co widzę, jesteście zupełnie różni.
Co właściwie miała na myśli? Nie, żebym był urażony tym, że nie uważa mnie za podrywacza, ale Cage’a ceniła przecież bardzo wysoko. A skoro jestem zupełnie inny od niego…
– To miły gość. Rzadko tu bywa. Dzięki temu łatwo mi się skupić na kursach.
– Cage nie umie zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu. Musi wychodzić do ludzi. Zawsze taki był. Kiedy byliśmy dziećmi, on zawsze był gotowy na nowe przygody. Wieczorami często wślizgiwał się do mnie przez okno, bo mama nie wpuszczała go do domu, jeśli wracał zbyt późno.
Nigdy nie mogłem zrozumieć rodziców, którzy zamykali drzwi przed własnymi dziećmi, kiedy te nie wracały do domu o czasie. Moi zawsze czatowali przy drzwiach, żeby wlepić mi karę za spóźnienie.
– Przestań się tak krzywić – zaśmiała się i trąciła mnie łokciem w bok. – Prawie widzę twoje myśli. Jesteś przyjacielem Prestona, więc wiesz, jakie miał życie. No cóż, takie jak większość dzieciaków w naszym sąsiedztwie.
Zmusiłem się do uśmiechu i próbowałem skupić na warzywach.
– Nie, taa, to znaczy, wiem.
Nie miało to żadnego sensu. Willow zaśmiała się głośno i zaczęła wyrabiać ciasto na pizzę. Pracowaliśmy w ciszy – starałem się ze wszystkich sił skoncentrować na powierzonym mi zadaniu, podczas gdy ona zajmowała się ciastem. Jej ramiona były szczupłe, ale mięśnie, które widocznie pracowały podczas ugniatania masy, robiły niesamowite wrażenie. Co jest ze mną nie tak?
– Wróciłeś do domu, bo zmęczyło cię studenckie życie, czy miała miejsce jakaś wielka zmiana, która spowodowała zmianę lokalizacji?
Nie była pierwszą osobą, która mnie o to pytała. Wszyscy przyjaciele, którzy wiedzieli, jak kochałem życie w Tuscaloosie, zasypywali mnie pytaniami. Wiedzieli też, że po moim zeszłorocznym wakacyjnym związku potrzebuję odpoczynku od dziewczyn. Ale Willow była pierwszą osobą, której chciałem powiedzieć prawdę – niestety na to było jeszcze za wcześnie.
– Przywiodły mnie tu sprawy rodzinne.
Byłem przygotowany na kolejne pytania – Preston sobie nie odpuścił – ale ona tylko przytaknęła, po czym wzięła garść pokrojonych przeze mnie grzybów i rozsypała je po pizzy.
– Rodzina jak nikt inny potrafi uprzykrzyć życie, prawda? – Ton człowieka przegranego, wyczuwalny w tych słowach, poruszył mnie do głębi. Przytulenie jej i zapewnienie, że wszystko będzie dobrze, nie było zapewne najlepszym pomysłem – tylko bym ją wystraszył. Ograniczyłem się więc do przytaknięcia i sięgnąłem po cebulę, dbając przy tym o to, by nasze ramiona się zetknęły.
– To była jedna z najlepszych pizz w moim życiu – przyznałem po tym, jak już udało nam się doprowadzić kuchnię do względnego porządku.
– Dobra z nas drużyna – odparła z uśmiechem, wkładając płytę DVD do odtwarzacza.
Usiadłem na krześle, zostawiając jej całą sofę wolną. Było na niej wystarczająco dużo miejsca dla nas obojga, nie chciałem jednak, żeby czuła się nieswojo, siedząc obok mnie. Willow odwróciła się do mnie i posłała mi krzywe spojrzenie.
– Ja nie gryzę, Marcusie. Możesz usiąść koło mnie na tej wygodnej starej kanapie. To krzesło jest piekielnie niewygodne.
Dokładnie takiego zaproszenia potrzebowałem. Usadowiłem się w rogu kanapy, wyciągając nogi przed siebie.
– Nie musisz powtarzać. Chciałem być miły.
Zaśmiała się i wzięła koc. Nie zajęła przeciwnego rogu, czym nieco mnie zaskoczyła. Usiadła obok mnie, ale zachowując bezpieczną odległość, tak by nasze ciała się nie dotykały, i zaoferowała mi koc.
– Chcesz się podzielić?
– Jasne. – Nie było mi ani trochę zimno, ale możliwość leżenia pod jednym kocem z Willow nie była czymś, co chciałbym sobie odpuścić.
– W porządku – oświadczyła, przykrywając nas oboje. – Proszę bardzo.
W ciemnym pokoju ekran telewizora był jedynym źródłem światła. Ciepło jej ciała było takie kuszące. Chciałem zbliżyć się do niej i przeczesać palcami jej włosy. Od momentu, kiedy zobaczyłem ją wczoraj zapłakaną, chciałem się przekonać, czy jej loki były takie miękkie, na jakie wyglądały. Jakby czytając mi w myślach, przysunęła się do mnie i położyła mi głowę na ramieniu.
– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale lubię się przytulać, oglądając film.
Cóż, w tym momencie prawie się zakrztusiłem.
– Hmm, nie, nie mam nic przeciwko.
Jakoś udało mi się utrzymać rękę tam, gdzie była do tej pory – czyli na oparciu sofy – i powstrzymać się od sięgnięcia do jej włosów.
– Nie martw się, to nie komedia romantyczna. Pomyślałam o tobie, wypożyczając film, a nie wyglądasz mi na kogoś, kto lubi ten rodzaj kina. Wzięłam więc science fiction.
Obejrzałbym nawet Pamiętnik – którego serdecznie nienawidzę, odkąd siostra zmuszała mnie do oglądania go na okrągło – kiedy tak tuliła się do mnie na kanapie.
– Science fiction jest okej – zapewniłem, wiedząc, że i tak nie będę w stanie skupić się na niczym oprócz zapachu jej włosów, z których unosiła się delikatna woń wiciokrzewu.
1 – GED – amerykański egzamin uznawany za odpowiednik dyplomu ukończenia szkoły średniej, w Polsce często traktowany jako ekwiwalent matury (przyp. red.).
Rozdział III
Willow
– Low – szepnął mi do ucha Marcus. Wtuliłam się mocniej w źródło tego dźwięku i wzięłam głęboki oddech. Pachniał tak dobrze, że chciałam wejść w jego ubrania. – Low, musisz się obudzić – powiedział nieco głośniej. Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy. Odczekałam chwilę, żeby przyzwyczaiły się do ciemności. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam, był bardzo wyraźnie zarysowany sześciopak na brzuchu Marcusa Hardy’ego, widoczny spod nieco podciągniętej ciemnej koszulki. Po chwili dotarło do mnie, że leżę na jego kolanach.
– Przepraszam, że musiałem cię obudzić, ale jest już po drugiej i pomyślałem, że zechcesz pójść do łóżka, zanim wróci Cage.
Ściskałam w dłoni ciepły bawełniany materiał jego koszulki. Gapiłam się na nią przez chwilę, a potem szybko zwolniłam uścisk. Co, do diaska? Chciałam go rozebrać we śnie? Boże, mam nadzieję, że nie.
Usiadłam i ziewnęłam.
– Przepraszam, że zasnęłam – powiedziałam, czując jak twarz zalewa mi rumieniec.
Uśmiechnął się do mnie szeroko. W jego oczach widać było rozbawienie.
– Nie ma za co przepraszać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak miło spędziłem wieczór.
Przygryzłam wargę, próbując powstrzymać się od uśmiechu, który i tak pojawiał się w końcu na mojej twarzy.
– Ja też. Nie licząc od momentu, kiedy zasnęłam.
Jego głośny śmiech sprawił, że zalała mnie fala gorąca, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To było coś nowego, ale sprawiło mi przyjemność. Może nawet więcej niż przyjemność. To mogło być mocno uzależniające.
– Lepiej zmykaj do łóżka. Wcześnie zaczynasz zajęcia – powiedział delikatnie.
Przytaknęłam, wstałam z sofy i ruszyłam w kierunku pokoju Cage’a. Zanim zniknęłam w środku, odwróciłam się i zawołałam:
– Dobranoc.
– Dobranoc, Low – odpowiedział mi z ciemności jego donośny głos.
– Hej, skarbie, jestem w domu, czyściutki. Wyszorowałem się pod prysznicem i zużyłem połowę butelki płynu do płukania ust – wymamrotał Cage, wdrapując się na łóżko obok mnie. Zmusiłam się do otwarcia oczu i zauważyłam, że świta. Skinęłam głową i przetoczyłam się na drugi bok, żeby pospać jeszcze godzinkę, zanim będę musiała wstać.
– Przepraszam, że nie było mnie całą noc. Nie miałem takiego zamiaru – wyszeptał, chwytając moją dłoń. Nie pozwalam mu tulić się do mnie w łóżku. To nigdy nie kończy się dobrze. On dostaje erekcji i zaczyna się do mnie dobierać. Kilka razy próbowaliśmy i zawsze kończyło się tak samo – moją złością na niego i grożeniem, że będę spała na ziemi. Nie chciałam, żeby relacja między nami tak wyglądała. Cage był dla mnie jak rodzina. I nigdy nie będzie nikim więcej.
– …kej – wymamrotałam.
– Miałaś udany wieczór? Widziałem, że robiłaś pizzę i zostawiłaś mi kilka kawałków w lodówce.
Przytaknęłam w poduszkę.
– Marcus jadł z tobą?
Ponownie przytaknęłam.
– On nie jest taki jak my, Low. Wiesz o tym, prawda?
Dobrze wiedziałam, o czym mówił Cage. Marcus był poza moim zasięgiem. Cage nie chciał, żebym myślała, że między mną a jego współlokatorem może kiedykolwiek coś zaiskrzyć. Ja byłam z niższych sfer. Marcus był bogatym dzieciakiem.
– Nie jestem głupia, Cage.
– Nie, jesteś cholernie bystra. Gość taki jak Marcus nigdy nie zrozumie, jak idealna i mądra jesteś. Nigdy tego nie dostrzeże, zważywszy na całą resztę.
Chciałam być na niego zła, ale wiedziałam, że ma rację. Gdyby Marcus kiedykolwiek dowiedział się, skąd jestem i kim jestem, nie poświęciłby mi ani sekundy swojego czasu.
– Wiem – szepnęłam w ciemności.
– Kocham cię, Low.
– Też cię kocham.
– Więc weź to – powiedział, wkładając mi w dłoń klucz i zaciskając na nim moje palce. – Będę spokojny, wiedząc, że go masz. Proszę, weź go.
Nie odpowiedziałam. Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć. Prawda była taka, że chciałam wziąć ten klucz. On dawał mi pewność, że od teraz będę częściej widywała Marcusa.
Po kilku sekundach Cage już delikatnie chrapał mi do ucha. Leżałam, gapiąc się w sufit. Los nie był sprawiedliwy. Lubił sobie ze mnie drwić, i to okrutnie. A Marcus Hardy był jego najnowszym żartem. Wychodząc z sypialni Cage’a o siódmej rano, nie spodziewałam się zastać Marcusa w kuchni, zwłaszcza smażącego bekon i jajka.
– Dzień dobry. – Wyglądał tak uroczo, gotując w zwykłym dresie i koszulce ukrywającej jego apetyczny brzuch, który udało mi się wczoraj podejrzeć, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Nie chciałem, żebyś wyszła głodna. Pomyślałem, że skoro już jestem na nogach, to przygotuję ci coś do jedzenia.
Chwycił mnie tym za serce. Nikt nigdy nie przygotował dla mnie śniadania. Nawet moja własna matka. Świat bywa naprawdę do bani. Dlaczego ten niezwykły, cudowny, seksowny facet musi być cholernym Hardym? Dlaczego nie może być kimś z sąsiedztwa? Kimś, kto zrozumiałby życie, jakie przyszło mi prowadzić i kto nie oceniałby mnie ani nie traktował przez to inaczej.
– To naprawdę urocze.
Uśmiechnął się szeroko i sięgnął po talerz.
– W takim razie moja misja zakończyła się sukcesem.
Śmiejąc się cichutko, żeby nie obudzić Cage’a, podeszłam do niego i zabrałam talerz, który mi podał.
– Jest też kawa. Jaką pijesz?
To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Odwróciłam się i spojrzałam na drzwi sypialni, zastanawiając się, czy nadal śpię, bo to, co właśnie się działo, przypominało bardziej sen niż rzeczywistość.
– Cukru? Śmietanki? – jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, odwróciłam się więc do niego i uśmiechnęłam szeroko.
– I to, i to, poproszę. Dwie łyżeczki cukru. I dziękuję. Naprawdę. Nigdy nikt nie przygotował mi śniadania. Trochę brakuje mi słów.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a w jego oczach pojawiło się coś, co miałam nadzieję, nie było tylko moim wyobrażeniem. Było w nich zainteresowanie. Widziałam je. Czy to dlatego, że myślał, że jestem łatwa?
– Nie ma za co, jeśli będziesz tak na mnie patrzeć, to zostanę twoim osobistym szefem kuchni.
Zakryłam usta, z których wyrwał mi się niekontrolowany chichot. On był prawdopodobnie najbardziej czarującym facetem, jakiego w życiu spotkałam. Jego oczy na moment spoważniały. Obserwowałam, jak w skupieniu dotyka dłonią mojego policzka.
– Naprawdę lubię twoje dołeczki – szepnął.
Momentalnie oblałam się rumieńcem. Wiedziałam, że wyglądam jak burak. Nienawidziłam swojej cery.
– Teraz siadaj i wcinaj, Low. Proszę.
Bez dyskusji zastosowałam się do jego prośby.
Byłam przy drugim kęsie, kiedy usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
– Jakie masz dzisiaj zajęcia?
Przełknęłam jajka i popiłam kawą, zanim wreszcie odpowiedziałam.
– Analizę matematyczną.
Uśmiechnął się szeroko.
– Gdybyś potrzebowała pomocy, matematyka to mój konik.
Zdecydowanie potrzebowałam pomocy, ale szczerze wątpiłam, czy udałoby mi się powstrzymać od wąchania go i gapienia się na niego wystarczająco długo, żeby skupić się na nauce.
– Dzięki.
Skinął głową i napił się kawy.
– Wracasz tu dzisiaj? – zapytał po chwili. Miałam nadzieję, że pytał o to, bo chce mnie jeszcze zobaczyć. Jednocześnie wiedziałam, że muszę kontrolować podobne myśli, inaczej zostanę zraniona.
– Nie jestem pewna, ale wątpię. Pewnie zostanę dziś u siostry. – Nie chciałam wchodzić w szczegóły, ale należała mi się u niej jedna noc za wczorajszą opiekę nad Larissą. No i nie mogłam przecież wprowadzić się na stałe do łóżka Cage’a.
Zmarszczył brwi i zdawał się myśleć o czymś, co go gnębi.
– Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, że tu jesteś. Jeśli potrzebujesz tutaj zostać, dla mnie w porządku. To i tak mieszkanie Cage’a.
Uśmiechnęłam i przełknęłam ostatni kawałek bekonu.
– Dziękuję, ale to nie dlatego. Nie mogę tak po prostu się do was wprowadzić. To zaburzyłoby życie Cage’a, w końcu zaczęłabym go irytować. On na razie tak tego nie widzi, ale nie chcę nadużywać jego gościnności.
Marcus pokręcił głową.
– Nie nadużyjesz jego gościnności. Jestem pewien, że Cage nie chciałby, byś nocowała gdzie indziej. Jest wobec ciebie bardzo opiekuńczy.
Uśmiechnęłam się i wstałam, żeby wstawić talerz do zlewozmywaka.
– Czy jest tego świadom czy nie, potrzebuje wolności i przestrzeni do życia.
Marcus skrzywił się, ale nie powiedział nic więcej.
– Jeszcze raz dzięki za śniadanie. To była najbardziej urocza rzecz, jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. Doceniam to. – Po moich słowach jego grymas nieco złagodniał i uśmiechnął się do mnie, ale wciąż widziałam zmartwienie w jego oczach. Boże, on zaraz przebije się przez mur, który wokół siebie wzniosłam. Musiałam zachować między nami bezpieczny dystans.
– Spadam. Do zobaczenia później – zawołałam, wychodząc i nie oglądając za siebie.
– Do widzenia, Willow.
Marcus
Chwilę po tym jak wyszła Willow, zadzwoniła do mnie zasmucona Amanda. Wyglądało na to, że ojciec nie wrócił na noc do domu, a mama zamknęła się zapłakana w sypialni, z której nie chciała wyjść. Pojechałem sprawdzić, co u niej, ale udawała, że wszystko w porządku, choć cienie pod oczami i tak zdradzały prawdę. Nadszedł czas rozmowy z ojcem.
Kiedy zatrzymałem się na parkingu liceum w Sea Breeze, zauważyłem Amandę siedzącą przy piknikowym stole wystawionym przed stołówką. Była przy niej Sadie White. Przytulała i pocieszała Amandę, kiedy ta wypłakiwała się na jej ramieniu. Zastanawiałem się, jak wieloma informacjami moja siostra podzieliła się z Sadie, z którą ja sam nie widziałem się i nie rozmawiałem już ponad dwa miesiące. Tęskniłem wprawdzie za jej towarzystwem, ale było mi dużo łatwiej, zachowując dystans. Sadie była tą, która mi się wymknęła. Choć brzmi to jak szaleństwo, zwinęła mi ją sprzed nosa cholerna gwiazda rocka. Jax Stone, najgorętszy nastoletni gwiazdor naszych czasów, ostatniego lata był naszym, moim i Sadie, pracodawcą. Pracowaliśmy wtedy jako obsługa w jego letnim domu na wyspie połączonej z Sea Breeze. Jedno spojrzenie na Sadie i przepadł. Niestety dla mnie, ona odwzajemniła jego uczucie.
Zaparkowałem wóz i poszedłem do siostry. Zbliżając się, dostrzegłem utkwiony we mnie zmartwiony wzrok Sadie. Byłem już pewny, że ona wie.
– Cześć, Sadie, dzięki, że z nią jesteś – powiedziałem i wyciągnąłem dłoń do mojej młodszej siostry. Rzuciła mi się w ramiona, a jej płacz przybrał na sile. Widząc jej rozpacz, miałem ochotę zabić ojca gołymi rękami. A niech go szlag.
– Powiedziała mi, Marcusie – szepnęła cicho Sadie. – Przykro mi.
Skinąłem głową.
– Taa, mnie też. Jest dupkiem. Samolubnym draniem.
Sadie nawet się nie drgnęła. Doskonale rozumiała, co to znaczy być wściekłym na rodzica. Zanim pojawił się Jax i pomógł jej rozwiązać wszystkie problemy, Sadie musiała zajmować się matką. Ta rozpuszczona, samolubna kobieta, Jessica, była właśnie jednym z problemów, którym zajął się Jax.
– Chcę tylko uciec od tego wszystkiego. Mogę przenieść się do ciebie? – zapytała, czkając, Amanda.
– Oczywiście. Sadie, daj znać w sekretariacie, że jest ze mną, okej?
Przytaknęła i wstała.
– Jasne. I Marcusie, jeśli będzie coś, co mogłabym zrobić, proszę, nie wahaj się do mnie zadzwonić.
– Dzięki, Sadie.
Przyciągnąłem siostrę do siebie i poprowadziłem ją do mojego samochodu. Najpierw postaram się ją uspokoić, potem porozmawiam sobie z ojczulkiem.
Rozdział IV
Willow
Moja siostra nie pozwoliła mi zostać na noc. Wcisnęłam dłoń do kieszeni dżinsów i ścisnęłam mocno klucz, który dostałam od Cage. Choć bałam się, że nadużyję jego dobroci, musiałam się gdzieś zatrzymać. Poza tym zostawiłam tam dziś rano swoją walizkę. Żeby odwdzięczyć mu się za kolejną noc w tym tygodniu, dziś po południu zajmę się naszym praniem. Z tym postanowieniem, czując się już nieco lepiej w roli nieszczęsnej sierotki, ruszyłam w stronę schodów.
– Low, hej piękna, tak dawno cię nie widziałem. – Preston rzucił mi ten swój zabójczy uśmieszek i zaczesał sobie blond kosmyk za ucho. Ten chłopak doskonale wiedział, jak działa na kobiety, i najwyraźniej nie wyczuwał braku zainteresowania z mojej strony.
– Witaj, Prestonie, tak, minęła chwila od naszego ostatniego spotkania. Jestem zaskoczona, że nie bywasz tu częściej, skoro teraz mieszka tutaj twój przyjaciel.
Na jego twarzy pojawił się ledwie dostrzegalny grymas. Zerknął za siebie, na schody prowadzące do mieszkania.
– Hmm, taa, no cóż, à propos Marcusa. Ma dzisiaj zły dzień. Jest z nim jego siostra, bardzo zdenerwowana ich sytuacją rodzinną. Może pójdziemy coś zjeść, a potem na koncert Jackdown, grają dziś wieczorem w Live Bay. Oczywiście jeśli masz dzisiaj wolne. Dawno nie widziałem się z Dewayne’em i Rockiem. Jestem pewien, że Dewayne ucieszy się na twój widok.
Wycieczka na koncert Jackdown nie znajdowała się na mojej dzisiejszej liście. Miałam masę zadań domowych do odrobienia, a jutro podwójną zmianę w restauracji obok Live Bay. Nie chciałam jednak mieszać się w rodzinne sprawy Hardych. Sporo wiedziałam o problemach tego rodzaju, dlatego byłam pewna, że Marcusowi przyda się odrobina prywatności.
– Hmm, okej, brzmi nieźle… – Zerknęłam na schody. – Myślisz, że mogłabym tam wejść i szybko się przebrać? Pójdę prosto do pokoju Cage’a i zaraz wrócę.
– Tak, jasne. Chodziło mi tylko o to, że potrzebują teraz trochę czasu dla siebie. Pewnie i tak siedzą w sypialni Marcusa i wątpię, żeby cię w ogóle usłyszeli. Chodź, pójdę z tobą i napiję się czegoś, kiedy będziesz się przebierać.
Znów wsunęłam dłoń do kieszeni i wyciągnęłam klucz, czując w sercu nieopisane ciepło na jego widok. Dziwne, że coś tak małego potrafi wzbudzić w człowieku poczucie bezpieczeństwa.
Kiedy byliśmy już w środku, zostawiłam Prestona w kuchni i poszłam do pokoju Cage’a. Słyszałam głosy dobiegające zza zamkniętych drzwi sypialni Marcusa, ale nie zatrzymywałam się. Może uda mi się stąd wyjść, zanim zorientują się, że ktoś w ogóle jest w domu. Do tej pory Marcusowi nie przeszkadzało, że tak często tu bywam i wolałabym, żeby to się nie zmieniło.
Ubrałam krótką dżinsową spódniczkę i szmaragdowozieloną bluzeczkę. Sięgnęłam też po skórzaną kurtkę, którą dwa lata temu dostałam od Cage’a na Gwiazdkę. Moje kowbojki stały w szafie obok jego butów. Zaśmiałam się na tę delikatną aluzję. On naprawdę mnie tutaj chciał. To było oczywiste. Chłopak nie miał pojęcia, jak bardzo utrudniał mi podjęcie pewnych decyzji.
Wychodząc z sypialni, zorientowałam się, że Marcus i Preston stoją w pokoju i cicho o czymś dyskutują. Zatrzymałam się, nie chcąc przeszkadzać. I wtedy Marcus mnie zauważył – przez chwilę patrzył mi prosto w oczy. Jego wzrok powoli powędrował po moim ciele, a bicie mojego serca gwałotwnie przyspieszyło. Stałam nieruchomo jak posąg, aż w końcu jego wzrok znów zatrzymał się na moich oczach.
– Cholera jasna, dziewczyno, zabierajmy stąd twój seksowny tyłek, zanim zjawi się Cage – zażartował Preston. – Powiesi mnie za jaja i każe ci się przebrać, trzymając wartę przy twoich drzwiach. – Chciał tylko przerwać ciszę, a udało mu się spowodować, że oczy Marcusa zapłonęły.
– Hmm, okej, dobry pomysł. – Zmusiłam swoje usta do uśmiechu, a nogi do ruchu, by po chwili znaleźć się obok Prestona, który objął mnie ramieniem i dosyć bezceremonialnie powąchał.
– Mmmm… nawet pachniesz bosko.
Marcus odchrząknął głośno, wywołując tym samym śmiech przyjaciela.
– Idź, zajmij się Mandą, chłopie. Ja tylko zapewniam tak potrzebną wam teraz prywatność. Cage ma randkę z jakąś laską z Monroeville, która przyjechała tu na wiosenną przerwę. A ja zamierzam przyprowadzić obecną tutaj dziewczynę z powrotem, bardzo późno.
Moja twarz zapłonęła, kiedy usłyszałam wyraźną sugestię w jego głosie. Marcus na pewno wiedział, że nie będziemy robić tego, o czym mówił Preston. Co właściwie mu odbiło? Nigdy nie flirtował tak ostro.
– Dobranoc, Marcusie. Mam nadzieją, że wszystko się jakoś ułoży – zdołałam wydukać w miarę spokojnym głosem, co nie było łatwe, bo uwaga, jaką mi poświęcał, mocno podnosiła mi ciśnienie.
Przytaknął i odwrócił się bez słowa.
Marcus
Kowbojki. Czy naprawdę musiała założyć kowbojki do tej malusieńkiej spódniczki? Trzasnąłem drzwiczkami od lodówki, nawet nie wyciągając z niej napoju. Piwo wydawało się doskonałym pomysłem, kiedy obserwowałem Prestona wychodzącego z Willow u boku. Ale Amanda mnie potrzebowała. Nie mogłem teraz pić alkoholu, choć tak naprawdę marzyłem o tym, żeby się upić i zapomnieć o całym szaleństwie, jakie sprezentował nam ojciec.
– Co tak trzaskasz? – zapytała Amanda, wychodząc z pokoju.
Wzruszyłem ramionami – nie chciałem przyznać się siostrze, że odbija mi z powodu dziewczyny, w końcu mieliśmy teraz większe problemy.
– Czy ma to jakikolwiek związek z dziewczyną, której głos słyszałam?
Osunąłem się na krzesło, spojrzałem na nią z zamiarem zaprzeczenia, ale zamiast tego przytaknąłem.
– Taa.
Amanda skrzywiła się lekko i przyciągnęła sobie krzesło, żeby usiąść.
– Preston z nią chodzi?
– Nie, nie jeśli chce żyć.
Zaskoczona uniosła brwi.
– Mówisz więc, że lubisz ją wystarczająco, żeby walczyć o nią z Prestonem?
– Nie ja. Cage. On myśli, że ją poślubi.
Amanda zaśmiała się głośno.
– Cage żonaty? Czy ostatnio nie przerzucił się przypadkiem z trawy na crack?
Dla mnie też brzmiało to absurdalnie, ale ona nie widziała go z Low. Przy niej to był zupełnie inny człowiek. Naprawdę się nią przejmował.
– To skomplikowane.
Amanda zaczęła się bawić frędzlami przy podkładce pod talerze. Kolejny drobiazg wprowadzony przez Willow.
Preston był równie beznadziejny jak Cage, jeśli chodziło o kontakty z kobietami. Nie podobała mi się myśl, że wyszedł z Willow.
– Muszę wracać do mamy. Chciałam cię poprosić, żebyś poszedł ze mną, ale ten grymas na twojej twarzy tylko by ją przeraził. Przebierz się w coś zabójczego i idź za nią. Preston nigdy by jej nie zaprosił, gdyby wiedział, jak bardzo ci się podoba. Cholera, pewnie zabrał ją stąd z naszego powodu.
Miała rację. A przynajmniej taką miałem nadzieję. Wstałem i spojrzałem na swoje stare dżinsy i koszulkę drużyny futbolowej Alabamy.
– Co jest nie tak z moim strojem?
Amanda westchnęła i wstała.
– Chodź ze mną, mój niezorientowany w sprawach mody bracie. Dzięki mnie będziesz wyglądał niewiarygodnie. Zaufaj mi, okej? Ostatnią dziewczynę, którą polubiłeś, pozwoliłeś sprzątnąć sobie sprzed nosa. Powiem tak: potrzebujesz mojej pomocy.
– Manda, moim konkurentem była gwiazda rocka. To nie była wyrównana walka.
Wzruszyła ramionami.
– Możliwe, ale Preston i Cage nie są Jaxem Stone’em. Tym razem jesteś zdecydowanie najgorętszym ciachem z całej grupy.
– Czy ty właśnie nazwałaś mnie ciachem? I Jax wcale nie wygląda lepiej ode mnie. Po prostu jest sławny.
Amanda zaśmiała się głośno.
– Nie, bracie mój. Jax Stone jest ucieleśnieniem piękna, zarówno z gitarą, jak i bez niej, nawet bez tego seksownego wokalu. Nie miałeś najmniejszej szansy. Jakbyś konkurował z bóstwem. Tym razem to twoja liga.
– Jak tam sobie chcesz. Powiedz mi tylko, co mam na siebie włożyć i spadaj stąd. Zaczynasz mnie denerwować.
Willow
– Napijesz się piwa? – zapytał Preston, przepychając się w stronę stolika, przy którym dostrzegłam już znajome twarze.
– Nie, dzięki. Ale poproszę o colę – odparłam głośno, żeby przekrzyczeć muzykę. Jackdown jeszcze nie pojawili się na scenie, ale zespół, który grał przed nimi, zawładnął tłumem. Wsłuchując się nieco uważniej w muzykę, zaczęłam przypuszczać, że to raczej alkohol był powodem tych tańców i krzyków. Zespół nie był aż tak dobry. To dla Jackdown zjawili się tutaj ci wszyscy ludzie. Oni zawsze przyciągali tłumy lokalnych dzieciaków.
– Okej, idź tam i usiądź z Rockiem, Trishą i Dewayne’em. Ja skoczę po nasze drinki.
– Okej.
Rock i Dewayne byli przyjaciółmi Prestona, których poznałam w ciągu ostatniego roku dzięki Cage’owi. Trisha była żoną Rocka. Przypominali mi łysego Kida Rocka i Pamelę Anderson. Trisha nie była zbyt naturalna, za to z pewnością mogłaby pojawić się na jakiejś rozkładówce, gdyby tylko zechciała. Albo mogłaby być tancerką erotyczną. Zdecydowanie pasowała do takich ról. Dewayne zauważył mnie pierwszy i na jego twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech. Długie dredy związał w kucyk, a koszulka, którą miał na sobie, była wystarczająco obcisła, by zademonstrować jego imponująco wyrzeźbione ciało.
– Low! – zawołał, kiedy zbliżyłam się do stolika. Trisha uśmiechnęła się pogodnie i delikatnie pomachała do mnie samymi palcami.
– Hej, dziewczyno. Nie wiedziałam, że dzisiaj przychodzisz. Kiedy rozmawialiśmy z Cage’em, wspominał, że ma dzisiaj randkę i wątpił, czy w ogóle wyjdą z pokoju.
Rock trącił ją łokciem, a ta skrzywiła się zdziwiona.
– No co? Low nie jest idiotką. Wie, że Cage jest męską dziwką.
– Boże, skarbie, odpuść sobie – rzucił błagalnie.
Pokręciłam głową i zaśmiałam się, zajmując miejsce obok Dewayne’a.
– Ona ma rację, Rock. Wiem, gdzie jest i co robi Cage. To, że wmawia całemu światu, że się ze mną ożeni, nie oznacza jeszcze, że ja też się na to piszę. Ten chłopak oszalał. Nie przeszkadza mi to, z kim chodzi i co robi.
Rock przytaknął, ale zauważyłam grymas na jego twarzy.
– Więc przyszłaś sama?
– Nie, dziś jest ze mną – oświadczył Preston, stawiając przede mną szklankę z colą, po czym usadowił się obok mnie.
– Ech, cholera, człowieku – jęknął Rock, a Dewayne natychmiast mu zawtórował niezadowolonym westchnieniem.
– No co? Marcus i Manda mają jakieś rodzinne problemy, są teraz w naszym mieszkaniu. Pomyślałem więc, że Low i ja przyjdziemy tu do was i posłuchamy sobie Krita.
– Zły pomysł – wymamrotał Dewayne, po czym zajął się piciem swojego piwa.
– Nieważne. Cage’a nie będzie to obchodziło. Poza tym on dziś bzyka jakaś dziewczynę z Monroeville.
– Co za fascynująca rozmowa – wtrąciła Trisha. – Myślę, że to do Low należy decyzja, co robi i z kim. Cage nie jest jej ojcem. Przestańcie zachowywać się tak, jakby do niego należała i dajcie jej żyć. – To wreszcie zamknęło im usta. Byłam jej naprawdę wdzięczna.
Wstała i wyciągnęła do mnie dłoń.
– Chodź. Wytańczymy to wszystko i zrobimy nieco zamieszania na parkiecie, żeby chłopaki mieli się czym zajmować.
Skrzywiłam się.
– Co zrobią?
Chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie.
– Będą grozić, krzywić się i prawdopodobnie sponiewierają wszystkich gości, którzy zaślinią się na nasz widok.
Kiedy przedzierałyśmy się przez tłum, byłam pewna, że usłyszałam, jak Rock warczy.
– Nie masz dosyć tego, że wszyscy traktują cię, jak własność Cage’a? – zapytała Trisha, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Wiedziałam, że prowadzi nas pod samą scenę, żebyśmy mogły zobaczyć Jackdown, kiedy za kilka minut zespół zacznie występ.
I żeby Krit mógł zobaczyć mnie. Od miesięcy próbowała spiknąć mnie ze swoim bratem. Cage zawsze skutecznie studził jej zapędy, ale dziś go tutaj nie było.
– Cage jest wszystkim, co mam. Jest moim najlepszym przyjacielem, a ja przymykam oczy na jego problemy. Jeśli pojawi się ktoś, o kogo warto będzie zawalczyć, nie pozwolę, żeby Cage stanął mi na drodze. Ale na razie, nikt taki się jeszcze nie zjawił.
Trisha przez moment przypatrywała mi się badawczo. Nie spodobała jej się moja odpowiedź. Miała to wymalowane na twarzy.
– Skoro z nikim się nie umawiasz, skąd możesz wiedzieć, czy pojawił się ktoś godny uwagi?
Wzruszyłam ramionami. Pomyślałam o Marcusie, ale natychmiast wyrzuciłam tę niebezpieczną myśl z głowy. On był dla mnie za dobry. Podobne fantazje nie miały najmniejszego sensu.
– Po prostu będę wiedziała.
Już otwierała usta, ale w tym momencie zgasły światła i dobiegły nas dźwięki elektrycznej gitary Krita, momentalnie wywołując istne szaleństwo wśród widowni.
– No to zaczynamy – rzuciła tylko z uśmiechem.
Scenę całkowicie przysłonił dym. Z niego wyłonił się Krit, który stanął w jedynym oświetlonym miejscu i zaczął grać. Jego długie jasne włosy kolorem przypominały włosy Trishy, przez co pomyślałam, że może jej odcień wcale nie pochodzi z tubki. Krit pozwolił włosom swobodnie opaść na swoje nagie ramiona. To był taki jego znak rozpoznawczy. Na scenie nigdy nie nosił koszulki. Dżinsy wisiały mu na smukłych biodrach, dając kobietom – i pewnie kilku mężczyznom – niezłą podnietę za każdym razem, kiedy można było zobaczyć jego kość biodrową. Klaty nie miał aż tak umięśnionej jak Dewayne’a czy Rock. Był raczej smukły, z widocznie zarysowanym sześciopakiem i tatuażem węża ułożonego w kształt spirali na prawym boku.
Wreszcie i reszta zespołu wyłoniła się z dymu, a po chwili głos Greena dołączył do dźwięków gitary elektrycznej. Green był najlepszym przyjacielem Krita oraz drugim głosem i basistą zespołu. To Krit był liderem, ale Green również wykonywał utwory samodzielnie. Wyglądali prawie jak bracia bliźniacy. Mieli tak samo długie włosy, z tym że jeden w ciemniejszym odcieniu. Green był jednak cały pokryty tatuażami. Na jego klatce piersiowej i rękach trudno było znaleźć skrawek czystej skóry. Patrząc na niego, mało kto przypuszczał, że facet jest na drugim roku prawa. Dziewczyna po mojej prawej zaczęła wykrzykiwać jego imię oraz bardzo barwne i soczyste określenia dotyczące głównie tego, co chciałaby, żeby jej zrobił po występie. Potrząsając głową, żeby pozbyć się z niej tego niechcianego obrazu, spojrzałam w głąb sceny, w kierunku perkusisty Matty’ego. Jego jasnopomarańczowe włosy sterczały całkowicie pionowo. Choć przecież wcale nie były krótkie. Gość musiał używać całej masy produktów, żeby uzyskać taki efekt. Miał na sobie czarną, mocno dopasowaną koszulkę i choć siedział za perkusją, wiedziałam, że jego spodnie są równie ciasne. Chłopak uwielbiał obcisłe ciuchy.
– Nie mogę się doczekać, kiedy zauważy, że tu jesteś – z entuzjazmem pisnęła mi do ucha Trisha.
Ja chciałam tylko potańczyć. Zwrócenie na siebie uwagi Krita było ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślała. Skupiłam się na klawiszowcu – wołali na niego Legenda. Ten to był dopiero owłosiony. Miał pełną brodę, co było dosyć dziwne jak na dwudziestoczterolatka, i był z niej naprawdę dumny. Jego potargane, brązowe włosy były dość długie, żeby założyć je za ucho. Dżinsy miał wystarczająco opuszczone, żeby można było dostrzec – wystający zza koszulki Aerosmith, tak małej, że mogłaby być moja – płaski brzuch.
Wreszcie Krit i Green połączyli siły, rozpoczynając koncert swoim największym hitem, Asami.
Niebieskie oczy Krita napotkały mój wzrok. Kiedyś myślałam, że ten kolor jest zasługą szkieł kontaktowych – to było wręcz niemożliwe, żeby ktokolwiek miał tak przejmująco niebieskie oczy. Potem poznałam Trishę i jej były dokładnie tego samego koloru. Krit puścił mi oczko i oblizał sugestywnie usta. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Gość był niemożliwy. W ogóle nie mój typ, ale bardzo rozrywkowy. No i było na czym zawiesić oko.
– Wiedziałam, że będzie zadowolony, mając cię blisko – przekrzykiwała muzykę Trisha. Uśmiechając się szeroko, pozwoliłam, by porwał mnie rytm.
Po kilku piosenkach i partnerach do tańca wróciłam do naszego stolika. W gardle zupełnie mi zaschło. Potrzebowałam swojej coli, nawet jeśli była już całkowicie bez smaku. Preston rozmawiał z jakąś dziewczyną z kręconymi brązowymi włosami. Uśmiechnęłam się pod nosem, myśląc, że będę musiała poprosić Rocka i Trishę o podwiezienie mnie do domu.
Czując na sobie czyjś wzrok, spojrzałam uważniej na ludzi siedzących przy stoliku. Miejsce Trishy zajmował teraz Marcus. Tego się nie spodziewałam.
– Hej – powiedziałam, podchodząc bliżej, niepewna tego, gdzie właściwie mam usiąść, skoro brunetka Prestona okupuje moje miejsce.
– Low, już wróciłaś – Preston wstał na mój widok. – Proszę, usiądź. Spragniona? Lód w twojej coli już całkiem się rozpuścił. Przyniosę ci następną.
– Nie, Preston, siadaj. Jest okej. Nie przerywaj rozmowy. Sama zamówię sobie drinka. – Nie usiadł, jednak wyraźnie widziałam, że nie jest pewny, co powinien zrobić. Śmiejąc się z jego ewidentnego zmieszania, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku baru. Preston bywał czasami naprawdę głupiutki.
– Zdaje się, że nie jest w tym aż tak doświadczony, jak myślałem. Przepraszam za to.
Głos Marcusa zabrzmiał tuż przy moim uchu. Ciepło jego oddechu przyjemnie gilgotało mnie w kark. Poczułam dreszcze na całym ciele. Poszedł za mną. Nie mogłam pozbyć się głupkowatego uśmiechu ze swojej twarzy.
– Preston jest uroczy. Przymknę na to oko. Poza tym nie jestem z nim na randce.
– Nie jesteś?
Odwróciłam nieco głowę, by spojrzeć Marcusowi w oczy.
– Oczywiście, że nie. To Preston. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Kąciki jego ust podniosły się w uśmieszku, a mnie, no cóż, coraz trudniej było odwrócić od niego wzrok. Chłopak był niesamowicie seksowny.
– Często wychodzisz z nim jako przyjaciółka?
– Nie. Niezupełnie. To znaczy, jeśli tak, to zwykle jest z nami Cage. Ale dzisiaj Preston zdecydował, że potrzebujesz spędzić trochę czasu z siostrą.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, a zamiast niego pojawił się grymas. Przytaknął w odpowiedzi.
Podeszliśmy do baru. Marcus stanął za mną i zamknął mnie w potrzasku, kładąc obie dłonie na barze. Delikatny dreszcz emocji spowodowany bliskością jego ciepłego ciała sprawił, że musiałam walczyć ze sobą, by nie wtulić się w niego bardziej. Uzmysłowiłam sobie, że w ten sposób chce ochronić mnie przed zgnieceniem przez tłum kotłujący się przy barze. To był gest czysto opiekuńczy. Nic więcej. Podobało mi się to.
– Ricky! Dwie cole, jedną mocniejszą.
Barman spojrzał na nas i przytaknął, po czym zajął się przygotowywaniem drinków. To się nazywa szybka obsługa. Bycie miejscowym zdecydowanie pomagało.
– Kiedy przyszedłeś? – zapytałam, kiedy czekaliśmy na napoje.
– Jakieś dwie minuty przed twoim powrotem do stolika. Już miałem zamiar cię odszukać i przekonać, żebyś ze mną zatańczyła.
W tej właśnie chwili poczułam gorycz przegranej. Przytulanie się do Marcusa, kiedy ten kołysałby naszymi ciałami w rytm muzyki, z pewnością znalazłoby się bardzo wysoko na mojej liście ulubionych momentów w życiu.
– Och – tylko tyle byłam w stanie wydukać. Serce biło mi gwałtownie pod wpływem obrazów, jakie właśnie rozgrywały się w mojej głowie. To, że byłam otoczona jego czystym, męskim zapachem, wcale nie pomagało. Kiedy na ladzie wylądowały nasze drinki, fantazjowałam akurat o tym, żeby wślizgnąć się pod jego koszulkę i polizać jego tors. Marcus położył na barze pieniądze i zabrał nasze napoje. Kiwnął głową w stronę stolika, a ja momentalnie zatęskniłam za jego dotykiem. Powstrzymując się od żałosnego westchnienia, poprowadziłam nas z powrotem do przyjaciół.
Preston przetransportował szatynkę na swoje kolana, zostawiając wolne miejsce między sobą a Marcusem. Wspaniale.