Vincent Brothers. Tom 2 - Abbi Glines - ebook

Vincent Brothers. Tom 2 ebook

Abbi Glines

4,4

Opis

Jak ściągnąć na siebie uwagę tego jedynego? Zwłaszcza, gdy jest chłopakiem twojej ciotecznej siostry?

Lana odkąd pamięta, żyje w cieniu swojej kuzynki. Ash zawsze była tą ładniejszą, mądrzejszą – prawdziwą duszą towarzystwa i chodzącym ideałem. Do tego jej chłopakiem jest boski Sawyer Vincent, jedyny chłopak, którego Lana pragnie.

Kiedy jednak Ash i Sawyer zrywająze sobą, Lana wreszcie może odmienić swój los brzydkiego kaczątka. Sawyer ma złamane serce, a ona wystarczająco dużo miłości, aby je wyleczyć. Czas wejść do gry i zawalczyć o uczucie, które może zaskoczyć wszystkich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 241

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (314 oceny)
189
79
40
6
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Exex92

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam książki tej autorki, przyjemnie się czyta. Polecam
10
Gosia243

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna pełna silnych emocji. Polecam pierwsza i druga czesc
10
ewabed13

Nie oderwiesz się od lektury

super❤️
00
efunia1978

Nie oderwiesz się od lektury

Słodka i wzruszająca.
00
Weronika8608

Dobrze spędzony czas

idealna dla młodzieży
00

Popularność




Mojej córce Avie. Twój uśmiech sprawia, że wszystko staje się lepsze. Przepełnia mnie wdzięczność, że jesteś moja. Nie bój się marzyć, skarbie,

Prolog

Ashton wciągnęła się na gałąź i usiadła. Kiedyś musiałem ją podsadzać. Dziś nie byłem jej do niczego potrzebny. Zawiodłem ją i to nie raz. Słyszałem o złamanym sercu, ale nie rozumiałem, o co w tym chodzi. Ale to się zmieniło. Patrzyłem na nią i czułem w piersi ból. Od dnia, gdy wyszedłem z kościoła i zobaczyłem ją z Beau, nie mogłem głęboko oddychać. Wiedziałem. Chciałem, żeby zaprzeczyła, ale w głębi duszy nie miałem wątpliwości. Ashton nie była już moja.

– Nieźle! Całkiem bez wysiłku – powiedziałem na tyle głośno, żeby mnie usłyszała. Przysłała mi esemes, że przyjdzie. Siedziałem tu już od kilku godzin. Chciałem pomyśleć. Tu się wszystko zaczęło, więc równie dobrze tu mogło się skończyć.

Wydawała się trochę zdziwiona. Uwielbiałem tę jej minę. Wyglądała uroczo.

– Byłem tu już, gdy napisałaś – wyjaśniłem, a ona się lekko uśmiechnęła.

– Aha.

– Czemu zawdzięczam wizytę? – spytałem, choć się domyślałem, po co przyszła. Pragnąłem jednak, żeby powiedziała to głośno. Czas oczyścić atmosferę. Wstałem, żeby podejść do gałęzi, na której siedziała, ale zdążyłem dostrzec kogoś między drzewami. Czyli Beau też mnie szukał. Albo przyjechał za nią.

– Chciałam sprawdzić, jak się czujesz. Beau mówił, że masz wstrząs mózgu.

Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Tak, miałem, całkiem wstrząsający. Wrzuciłem kamień do wody.

– A powiedział ci, z jakiego powodu?

– Tak. – Słyszałem po głosie, że czuje wyrzuty sumienia. Musiał jej wyjaśnić, co zrobił z moją głową. Ale to przecież nie była jej wina.

– Należało mi się. Przez ten tydzień zachowywałem się wobec ciebie okropnie. – Ból w piersi się nasilił. Wiedziałem, że wspomnienie tego, jacy wszyscy byli dla niej okrutni, a ja nie kiwnąłem palcem, by to zmienić, będzie mnie dręczyć jeszcze długo.

– No… – Chyba nie wiedziała, jak zareagować. Zawiodłem ją. Zawiodłem siebie. To, jak się zachowałem, jaki byłem… Nie poznawałem się.

– Nie powinienem był pozwolić, żeby cię tak traktowali. Wpierdol od Beau dobrze mi zrobił. Już i tak sam siebie katowałem. On zrobił to fizycznie i naprawdę mi ulżyło.

– Co?

Zaskoczyło ją, że źle się czułem z tym, na co pozwoliłem. Szlag, to tylko pogarszało sytuację. Oddychanie stało się jeszcze trudniejsze.

– Ash, byłaś moją dziewczyną od lat. A wcześniej się przyjaźniliśmy. Bardzo. Jak mogłem dopuścić, żeby jedna wpadka wszystko przekreśliła? Źle zrobiłem. Wzięłaś na siebie całą winę za coś, co nie było wyłącznie twoją winą. Beau też zawinił, i ja także.

– Ty? Jak…?

– Wiedziałem, że on cię kocha. Widziałem, jak na ciebie patrzył. I wiedziałem też, że ty go kochasz. Bardziej niż mnie. Łączyła was więź, do której nie miałem dostępu. Zazdrościłem wam. Beau był moim kuzynem, a ty najładniejszą dziewczyna, jaką widziałem w życiu. Chciałem cię mieć dla siebie. Zaprosiłem na randkę. Nie gadałem z Beau, nie spytałem, co on na to. Ty się zgodziłaś i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przerwałem waszą więź. Już ze sobą nie gadaliście. Nie było nocnych spotkań na dachu ani wyciągania was z kolejnych tarapatów. Beau był moim kuzynem, ty moją dziewczyną, a wasza przyjaźń jakby się nigdy nie wydarzyła. Zachowywałem się jak egoista i tak długo ignorowałem poczucie winy, aż zniknęło. Odżywało tylko czasem, kiedy widziałem, jak na ciebie patrzył. W oczach miał ból i tęsknotę. Ale wstyd mieszał się ze strachem, że się dowiesz, co zrobiłem, i odejdziesz do niego. Bałem się, że cię stracę.

Po raz pierwszy ubrałem prawdę w słowa. Przez lata nosiłem to w sobie i odpychałem, gdy zaczynało mnie gryźć sumienie. Widziałem, że Ashton się do mnie dostosowuje, ale nie powiedziałem ani słowa, żeby ją powstrzymać. To wszystko... To wszystko to moja wina.

Dotknęła moich włosów, a ja miałem ochotę zamknąć oczy i westchnąć, takie wrażenie na mnie zrobił ten niewinny gest. Czy zawsze będę ją tak kochał? Całe życie poświęcę pokucie za mój grzech? Nieustanny ból w piersi nie minie?

– Ja ciebie też kochałam. Chciałam na ciebie zasłużyć. Stać się dziewczyną, która byłaby ciebie warta.

Kiedy mówiła, że chciała być dla mnie dość dobra, po raz kolejny sobie uświadomiłem, dlaczego nam nie wyszło. Była idealna od pierwszej chwili, ale pozwoliłem jej myśleć, że oczekuję więcej.

– Ash, ty byłaś doskonała! To ja pozwoliłem ci się zmienić. Bo podobała mi się ta zmiana. Także z tego powodu się bałem, że cię stracę. W głębi duszy wiedziałem, że pewnego dnia twój duch wyrwie się na wolność. I stało się. A to, że akurat z Beau, ani trochę mnie nie zaskoczyło.

– Przepraszam cię. Nie chciałam cię zranić. Narobiłam zamieszania. Ale nie będziesz musiał na nas patrzeć. Ja się wycofuję. Możecie odzyskać to, co straciliście.

Beau nie wypadł z lasu, klnąc jak szewc, więc wiedziałem, że jest za daleko, żeby nas słyszeć. Złapałem Ashton za rękę. Tylko ja mogłem ją przekonać, że nie musi tego robić. Czas pozwolić jej odejść.

– Nie rób tego, Ash. On cię potrzebuje.

Pokręciła głowa i uśmiechnęła się smutno.

– Nie, on też tego chce. Dzisiaj prawie mnie nie zauważał. Odezwał się tylko raz, kiedy mówił wszystkim, że mają mi dać spokój.

Nic nie rozumiała.

– Długo nie wytrzyma. Nigdy nie potrafił cię lekceważyć. Nawet kiedy wiedział, że patrzę. Teraz dużo się na niego zwaliło. I radzi sobie sam. Nie odpychaj go.

Zeskoczyła z gałęzi, wspięła się na palce i objęła mnie. Wiedziałem, że to ostatni raz.

– Dziękuję. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne, że się zgadzasz. Ale teraz on potrzebuje ciebie. Jesteś jego bratem. Ja byłabym tylko przeszkodą.

Z trudem znosiłem ból. Wyciągnąłem rękę i chwilę się bawiłem pasemkiem jej włosów. Ich złoty kolor fascynował mnie już wtedy, gdy mieliśmy po pięć lat. Zawsze przypominała mi księżniczkę z baśni, nawet gdy nabijała na haczyk kurzą wątróbkę. Straciłem moją księżniczkę, ale wspomnienia warte były każdego szarpnięcia bólu w sercu.

– Źle zrobiłem, że nie zważałem na uczucia Beau, ale nie żałuję. Spędziłem z tobą trzy niesamowite lata.

To było moje pożegnanie. Wśród drzew stał Beau i czekał, aż sobie pójdę. To jego czas. Ja swój koncertowo schrzaniłem. Wypuściłem z palców jej włosy, cofnąłem się, a potem się odwróciłem i poszedłem pomiędzy drzewa, tam, gdzie stał mój brat.

Rozdział 1

Sześć miesięcy później…

Wiedziałem, że nie powinienem tu przychodzić, ale nie mogłem wiecznie unikać imprez na polu. Czas zacząć się zachowywać, jakby Beau i Ash nie robili na mnie wrażenia.

– Masz, stary. – Ethan wcisnął mi do ręki czerwony plastikowy kubek z piwem. Zmarszczyłem czoło i chciałem mu go oddać, ale zaprotestował. – Wypij. Przyda ci się. Kurde, mnie się przyda, żeby znieść widok waszej trójki.

Cieszyłem się, że mówił cicho i nikt go nie słyszał, ale i tak wiedziałem, że wszyscy na mnie zerkają. Czekali na moją reakcję. Minęło sześć miesięcy, odkąd Ash odeszła do mojego brata. Łatwiej znosiłem ich widok, ale jeśli mogłem, trzymałem się na dystans. Teraz po raz pierwszy widziałem, jak mój napalony brat całuje ją po szyi, rękach, głowie i wszystkim, do czego sięgał, prowadząc jednocześnie normalną rozmowę. Ashton siedziała między jego nogami.

Ethan miał rację, musiałem się napić. Podniosłem kubek do ust, odchyliłem głowę i upiłem potężny łyk. Wszystko, co pozwoli mi się odizolować od gry wstępnej odbywającej się na moich oczach, było mile widziane.

– Ciągle nie mogę uwierzyć, że nie idziecie na tę samą uczelnię. Zawsze myślałem, że was wezmą w ramach transakcji wiązanej.

Toby Horn wydawał się niemal rozczarowany, że wybrałem Uniwersytet Florydy, a nie w Alabamie, jak się wszyscy spodziewali. Beau i ja zamierzaliśmy grać dla Crimson Tide, już kiedy mieliśmy po pięć lat. Ale gdy Floryda zaproponowała mi pełne stypendium, zgodziłem się. Musiałem się zdystansować. Ashton jechała z Beau do Alabamy. Nie mogłem do nich dołączyć.

– Floryda złożyła mu świetną ofertę, nie dziwię się, że ją przyjął – wyjaśnił Beau.

On rozumiał. Nigdy o tym nie mówił, ale wiedział, czemu postanowiłem tam jechać. Bardzo długo się pilnował, żeby się przede mną nie obnosić ze swoim uczuciem do Ash, jednak od czasu zakończenia szkoły darował sobie pozory. Ilekroć ich ostatnio widywałem, ona wisiała mu na szyi, a on się w nią wpatrywał z tym idiotycznym uwielbieniem, które rezerwował tylko dla niej.

– Alabama by nie udźwignęła dwóch Vincentów. Zrobiłem przysługę Florydzie – powiedziałem do Toby’ego, a potem upiłem kolejny łyk.

– Jednak dziwnie będzie bez was obu – rzuciła Ash.

Szlag. Po co się w ogóle odzywała? Nie mogła siedzieć cicho i pozwolić Beau się obmacywać? Na dźwięk jej głosu nie potrafiłem nie podnieść oczu i nie popatrzeć prosto na nią.

Smutek wyrażający się skrzywieniem jej pełnych ust obudził znajomy ból w piersi. Tylko ona tak na mnie działała.

– Przeżyjesz. Poza tym ostatnio rzadko się wynurzacie na powierzchnię, żeby nabrać tchu, więc na pewno nie zauważycie różnicy. – Dupek ze mnie. Skrzywiła się, gdy rzuciłem ten idiotyczny komentarz i to zabolało jeszcze bardziej.

– Uważaj! – W głosie Beau usłyszałem groźbę. Zapadła cisza. Wszyscy na nas patrzyli. Wściekłość, którą dostrzegłem w jego oczach, mnie wkurzyła. O co mu chodziło? Przecież dostał dziewczynę.

– Wyluzuj. Odpowiedziałem na jej uwagę. Nie wolno mi z nią rozmawiać?

Beau złapał Ashton w talii, a potem odsunął i wstał.

– Masz jakiś problem, Sawyer?

Ashton też wstała, zarzuciła mu ramiona na szyję i zaczęła błagać, żeby dał spokój, bo przecież nie miałem nic złego na myśli, chociaż oboje świetnie wiedzieliśmy, że miałem. Beau nie spuszczał ze mnie wzroku, gdy sięgał do karku, żeby rozplątać jej palce.

Odstawiłem kubek z piwem na pakę mojego pikapa i zrobiłem krok w stronę Beau. Potrzebowałem pyskówki. Tłumienie agresji było naprawdę trudne. Ale Ashton nie zamierzała na to pozwolić. Chwyciła Beau za ramiona, podskoczyła i oplotła go nogami w pasie. Gdyby ten widok tak mnie nie rozjuszył, to bym się roześmiał z jej determinacji. Użerała się z nami od dzieciństwa i dobrze wiedziała, jak nas powstrzymać przed rozdawaniem ciosów. Jedynym sposobem było stanięcie na linii ognia.

W oczach Beau też pojawiło się rozbawienie, a wściekłe skrzywienie ustąpiło miejsca uśmiechowi zadowolenia. Oderwał ode mnie wzrok i spojrzał na Ashton

– Co robisz, kochanie? – spytał niskim głosem, rozwlekając samogłoski. Nienawidziłem tego. Mówił tak do dziewczyn, odkąd osiągnęliśmy wiek dojrzewania.

– Brawo, Ash! – zapiszczała Kayla Jenkins z kolan Toby’ego.

Rozległy się gwizdy i wiwaty. Beau się do niej uśmiechał, jakby była najbardziej fascynującą istotą na świecie. Miałem dość. Musiałem spadać.

– Chodźmy coś zjeść. Umieram z głodu – zasugerował Ethan, a Jake North podchwycił.

– Ty prowadzisz! – zawołał Ethan i wpakował się na siedzenie pasażera w moim pikapie. Nie spojrzałem już na Ash i Beau, tylko okrążyłem auto i wsiadłem za kierownicę. Gdybym musiał patrzeć, jak ciągnie ją do swojej ciężarówki, mógłbym nie wytrzymać. Ewakuacja była najlepszym wyjściem.

Jewel ostentacyjnie flirtowała z barmanem. Doskonale wiedziałam, co robi, i założę się, że on też. Świecenie dekoltem i trzepotanie rzęsami plus chichot – to nie był najbardziej oryginalny zestaw świata. Nie pojmowałam, dlaczego nie może się po prostu napić napoju gazowanego i poczekać spokojnie na stolik. Dziesięciogodzinna podróż z Alpharetty w Georgii do południowej Alabamy wyczerpała moją wytrzymałość na towarzystwo przyjaciółki z dzieciństwa oraz sąsiadki w jednym. Dorosłyśmy i poszłyśmy w dwie różne strony, ale jakimś cudem więź trzymała nas razem. Co nie zmieniało faktu, że Jewel była najstrawniejsza w małych dawkach.

– Lana, no weź, pokaż mu te cudowne cycki, które wreszcie postanowiłaś odsłonić przed światem! – szepnęła, nie odrywając wzroku od młodego chłopaka mieszającego drinka dla innego klienta.

Prośba była idiotyczna. Pokręciłam głową i sięgnęłam po szklankę. Nie przeszkadzało mi, że to zwykły napój gazowany. Jeśli chciała z siebie robić idiotkę w nadziei, że dostanie alkoholowego drinka, to śmiało, ale ja nie zamierzałam się przyłączać. Ostatnie, czego mi było trzeba, to zostać przyłapaną z alkoholem zaledwie pół godziny od domu cioci i wujka. Wujek był pastorem baptystów i gdyby się dowiedział, że piłam, na pewno nie pozwoliłby mi spędzić lata u nich.

– Wszystko psujesz! – jęknęła Jewel i łypnęła na moją szklankę z taką niechęcią, jakby jej zrobiła jakąś krzywdę.

Na tym etapie zupełnie mnie nie interesowało, czy się obrazi. Chciałam tylko coś zjeść i jechać do cioci i wujka. Z przyjemnością zobaczę tył samochodu Jewel znikający w oddali.

– Nie rozumiem cię, naprawdę. Nagle zmieniasz się z Kopciuszka w księżniczkę i postanawiasz w końcu pokazać, co ci mamusia przekazała w genach… Chociaż nie, nie ona, nie jest atrakcyjna. No więc pokazać w końcu, co ci się trafiło ślepym fartem. I co z tego masz? Nic! Taka prawda! Kupujesz seksowne ciuchy, zmieniasz fryzurę, ale nie flirtujesz, nigdy! Tak jakbyś robiła to dla siebie, a przecież to idiotyzm! Faceci zwracają na ciebie uwagę. Odwracają się za tobą, a ty ich ignorujesz.

Słyszałam to już milion razy. Doprowadzało ją do furii, że nie rzucam się na każdego chłopaka, który na mnie spojrzy. Nie zamierzałam jej mówić dlaczego. Gdyby wiedziała, zrobiłaby się niebezpieczna. Znalazłaby sposób, żeby wszystko zepsuć. Oczywiście nie specjalnie, ale i tak by to zrobiła. Jej długi jęzor zawsze doprowadzał do jakiejś katastrofy.

– Mówiłam ci, że nie jestem teraz zainteresowana randkami. Dopiero co skończyłyśmy szkołę. Tego lata zamierzam się przygotować do wyjazdu na studia, rozkoszować byciem z dala od mojej szalonej matki i po prostu odpocząć.

Jewel westchnęła i schyliła głowę, żeby się napić przez słomkę, a przy tym cały czas się wgapiała w nieszczęsnego barmana, który pewnie marzył już, żebyśmy się znalazły przy stoliku.

– Możesz jeszcze ze mną jechać. Olej wakacje u pastora i imprezuj całe lato na plaży. Corey się ucieszy. Z mieszkania jej ojczyma, które ma trzy sypialnie, jest zabójczy widok na ocean.

Wakacje w towarzystwie pijanej Jewel i jej przyjaciółek ani trochę mnie nie kusiły. Miałam plany i jak na razie wszystko toczyło się gładko, ale następny krok mocno mnie stresował. Od niego wszystko zależało.

Zaczęłam od ufarbowania rudych włosów na ciemniejszy odcień miedzi i przestałam je czesać w nudny warkocz czy kucyk. Nowy kolor sprawił, że moja blada skóra wydawała się niemal alabastrowa. Następnym krokiem była rewolucja w szafie. Spakowałam ciuchy i oddałam potrzebującym. Mama była przerażona, ale gdy zobaczyła, jak postanowiłam się teraz ubierać, zaangażowała się. W przeciwieństwie do większości matek chętnie widziała mnie w szortach odsłaniających prawie całe nogi i w obcisłych topach podkreślających piersi w rozmiarze C.

Jewel chciała nauczyć mnie, jak się malować, ale uprzejmie odmówiłam i poszłam do stoiska Clinique w Macy’s, żeby tam mnie nauczyli. Następnie kupiłam wszystko, czego użyli. Nigdy nie byłam fanką makijażu, ale musiałam przyznać, że moje oczy wyglądały obłędnie. Po powrocie zamknęłam się w pokoju i godzinami przyglądałam swojemu odbiciu.

Nieco trudniejsze okazało się przekonanie mamy, żeby pozwoliła mi spędzić całe lato u cioci i wujka. Tutaj pomogła Ashton, moja kuzynka. Rozmawiała ze swoją mamą, która z kolei namówiła moją. Są siostrami i kiedy ciocia przekonała mamę, że Ashton naprawdę chce ze mną spędzić ostatnie wakacje przed wyjazdem na studia, tak się ucieszyłam, że na chwilę zapomniałam o ostatnim punkcie planu. A przecież dlatego przeszłam metamorfozę i zaczęłam wyglądać nieco lepiej, a potem wybłagałam lato u kuzynki. Teoretycznie wszystko wydawało się proste, ale gdy zaczęłam to rozważać, byłam przerażona. Niełatwo sprawić, żeby konkretny chłopak zakochał się w tobie po uszy. A już na pewno nie taki, który odkąd pamiętasz, kochał twoją kuzynkę.

Rozdział 2

– Stary, musisz się ogarnąć. Jeśli ktokolwiek mógłby wtłuc Beau, to ty, ale i tak byś nieźle oberwał – oznajmił Ethan, gdy wyjechałem z dróżki prowadzącej do ogniska i skręciłem na szosę.

– Minęło pół roku. Ile jeszcze będziesz się wściekał? – dodał Jake z tylnego siedzenia.

Co ich to obchodziło? Żaden nie miał pojęcia, czym jest związek. Przez cztery lata liceum zaliczyli tyle dziewczyn, że nie umiałbym wymienić ich imion. Jak miałem im wyjaśnić, że odkąd skończyłem dwanaście lat, planowałem przyszłość z Ashton? Postanowiłem nie wyjaśniać, tylko się wychyliłem i pogłośniłem radio, żeby utrudnić im udzielanie mi rad.

– Możesz nas nie słuchać, ale fakty pozostają faktami: musisz odpuścić. – Ethan się nie zrażał. – On jest twoim kuzynem i najlepszym kumplem. Nie pozwól, żeby jakaś laska stanęła między wami.

Przyglądał mi się z siedzenia obok. Wiedziałem, że czeka na odpowiedź, ale nie zamierzałem się odzywać. Jego tekst, że Beau jest moim kuzynem, przypomniał mi o tym, o czym wiedzieliśmy tylko ja, on i Ashton. Nie był moim kuzynem, tylko bratem. Kiedy się o tym dowiedział od swojej mamy, postanowił nic z tym nie robić. Nie chciał uznać mojego ojca za swojego, a ja się nie dziwiłem. Tata nie zrobił nic, żeby pomóc Beau, kiedy byliśmy mali, choćby w kwestii warunków życia. Beau gardził moim ojcem – naszym ojcem – i nic do niego nie czuł. Zamierzał nadal uważać za tatę jego brata – to jedyny ojciec, jakiego Beau znał. Zmarł, gdy byliśmy w pierwszej klasie, ale Beau wspominał go z czułością.

– Ej! Minąłeś Hanka! – krzyknął Ethan i wskazał na burgerownię, w której zwykle jadaliśmy.

– Nie jedziemy do Hanka – odparłem. Sami się wpakowali do mojego pikapa. Jeśli im nie pasowało, że musiałem się wydostać z Grove, mogą wrócić na piechotę, gdy już dojedziemy.

– Wyjeżdżasz z miasta? – upewnił się Jake.

– Tak.

Ethan westchnął i rozwalił się na siedzeniu.

– Równie dobrze możemy wylądować na Florydzie, zanim zdecyduje się zatrzymać.

– Na Florydzie? Umieram z głodu! Chciałem zjeść cheeseburgera u Hanka! – jęknął Jake.

Zwolniłem i zjechałem na pobocze, a potem na niego zerknąłem.

– Proszę bardzo, możesz wysiąść.

Wybałuszył oczy i pokręcił głową.

– Dzięki, stary, spoko. Nie trzeba.

Włączyłem się z powrotem do ruchu i zignorowałem spojrzenie, które wymienili. Obaj uważali, że cackam się ze swoim złamanym sercem. Mieli rację.

Milczeliśmy całą drogę. W końcu zjechałem na parking przed Wings. Zrobiłem trzydzieści kilometrów na południe aż do następnego miasta, które było na tyle duże, żeby mieć porządne restauracje.

– Mogłeś powiedzieć, że jedziemy do Wings! Zamknąłbym się. – Jake się poderwał, otworzył drzwiczki i wyskoczył.

Tutaj nigdy nie przyjechałem z Ash. Miejsc, z którymi nie łączyłoby się jakieś wspomnienie, było niewiele, więc miałem ograniczony wybór. Przynajmniej uszczęśliwiłem chłopaków. Choć nic to dla mnie nie znaczyło.

Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i zatrzymałem się przed stanowiskiem kierowniczki sali. Była wysoka i miała długie, jasne włosy związane w kucyk. Uśmiechnęła się z błyskiem w oku, do którego byłem przyzwyczajony. Dawno się nauczyłem ignorować takie spojrzenia, więc odruchowo chciałem ją zlekceważyć, ale zdecydowałem, że dzisiaj tego nie zrobię. Czas wrócić do flirtowania.

Poczęstowałem ją uśmiechem, który zawsze robił wrażenie. Wiedziałem to od Ashton.

– Stolik dla trzech osób – poprosiłem i patrzyłem, jak jej brązowe oczy robią się coraz większe. Kilka razy zamrugała. Nie była może wyjątkowo ładna, ale jej zakłopotanie przyjemnie połechtało moje ego.

– Tak… Dobrze. No więc… – wyjąkała i sięgnęła po menu, a przy okazji zrzuciła na podłogę cały stosik.

Schyliłem się, żeby jej pomóc.

– Przepraszam, zwykle nie jestem taka nieogarnięta – wyjaśniła, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.

– Czyli to przeze mnie? – postanowiłem się z nią podroczyć.

Zachichotała i zdałem sobie sprawę, że nic z tego nie będzie. Nie lubiłem chichotów. Ashton nigdy nie chichotała.

Oddałem jej karty, wstałem i znacząco spojrzałem w inną stronę. Nie zamierzałem z nią dłużej flirtować. Jeszcze coś sobie pomyśli.

– No dobrze, proszę tędy – usłyszałem.

Ethan i Jake szybko poszli za nią. Już miałem dołączyć, gdy mój wzrok, którym bezmyślnie omiatałem bar, zatrzymał się na dziewczynie – ona mogłaby sobie chichotać do woli.

Kasztanowe włosy spływały jej po plecach i kręciły się na końcach. Miała długie gołe nogi i na palcu zgrabnej stopy kołysała srebrny sandałek na wysokim obcasie. Jeszcze nie widziałem jej twarzy, ale już mogłem stwierdzić, że robi wrażenie. Miała wielki potencjał.

– Idziesz czy nie? – krzyknął Jake.

Nie odwróciłem głowy, żeby zobaczyć, gdzie siadają. Stałem jak wmurowany i wpatrywałem się w dziewczynę. Krzyk Jake’a zwrócił jej uwagę i zerknęła przez ramię. Miała jasną, gładką skórę upstrzoną piegami. Nie byłem wielkim fanem piegów, ale w komplecie z zielonymi, rozmarzonymi oczami i pełnymi ustami w niemal nierzeczywiście doskonałym kształcie, wyglądały zabójczo. Już się miała odwrócić z powrotem, kiedy jej wzrok spoczął na mnie.

Zaskoczenie, radość i niepokój, tyle wyczytałem z jej twarzy, gdy mi się przyglądała. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Kiedy podszedł do niej barman i coś powiedział, spojrzała na niego.

– Sawyer! Chodź! – krzyknął tym razem Ethan. Oderwałem wzrok od rudzielca i już miałem iść do stolika, przy którym stała hostessa z naszymi kartami.

– Sawyer! Czekaj! – Na dźwięk znajomego głosu stanąłem jak wryty.

Z niedowierzaniem się odwróciłem i zobaczyłem, że dziewczyna idzie w moją stronę. Przyjrzałem się jej ciału i zauważyłem krótką dżinsową spódniczkę sięgającą sporo nad kolano. Białą bluzkę związała na brzuchu i było widać spod niej gładką skórę. W końcu oderwałem wzrok od imponującego dekoltu i popatrzyłem na twarz. Na nieznośnie pełnych ustach pojawił się uśmieszek i nagle coś mnie tknęło.

Jezu, niemożliwe!

– Lana? – Niedowierzanie w moim głosie było ewidentne. Ostatnią osobą, którą spodziewałem się tu zobaczyć, była kuzynka Ashton. Mało tego, przed chwilą łakomie się w nią wgapiałem, co było jeszcze bardziej szokujące.

– Cześć – odpowiedziała i szeroko się uśmiechnęła.

– Co tu robisz? – spytałem, chociaż na końcu języka miałem: „Co się z tobą stało?!”. W niczym nie przypominała dziewczyny, którą widziałem jakieś siedem miesięcy temu. Tamta była słodka, grzeczna i skromna. Ta stojąca przede mną wyglądała jak chodząca fantazja seksualna.

– Jem – zażartowała i zdałem sobie sprawę, że się uśmiecham. Tak naprawdę, nie wymuszonym uśmiechem, który pojawiał się na mojej twarzy od miesięcy.

– No tak, domyślam się. Chodziło mi o to, co robisz w Alabamie.

Zacisnęła usta, a potem wysunęła koniuszek języka i nerwowo oblizała wargi.

Hmm… Ja też nie miałbym nic przeciwko temu, żeby je oblizać.

– Przyjechałam na lato do Ashton. Moja przyjaciółka jedzie nad morze, więc po kolacji wyrzuci mnie u Ash.

Ash. Szlag. Po co o niej wspomniała? Mój dobry nastrój się ulotnił i znów musiałem się silić na uśmiech. Zerknęła ponad moim ramieniem na stolik, przy którym usiedli chłopacy, i zmarszczyła czoło.

– Już was posadzili? – spytała i ze złością spojrzała na kierowniczkę sali. – No jasne… – mruknęła. Też na nią popatrzyłem. Jasnowłosa hostessa przygląda się nam z irytacją.

– A co? – spytałem.

Lana westchnęła.

– My czekamy już z piętnaście minut.

Ach! Kelnerka dała nam ich stolik. Ten problem mogłem rozwiązać.

– Zawołaj przyjaciółkę i dosiądźcie się do nas.

Uśmiechnęła się szeroko.

– Super, dzięki! Zaraz wrócę!

Patrzyłem, jak się obraca na pięcie i wraca do baru. Nie można było nie spoglądać na jej rozkołysane biodra. Niech mnie szlag. Lana naprawdę wyglądała dobrze.

– Jezu Chryste, czy ty naprawdę flirtowałaś z tym ciachem? Kurde, jak już się zabierasz do rzeczy, to z grubej rury! – Jewel mówiła z takim podziwem, że chciało mi się śmiać. Nie roześmiałam się jednak, bo obawiałam się, że zwymiotuję. Sawyer na mnie patrzył. Powoli przesunął wzrokiem po całym moim ciele. Zatrzymał się na cyckach. Miałam ochotę się powachlować podkładką pod szklankę.

– Ja go znam. Usiądziemy z nim i jego przyjaciółmi – ogłosiłam i sięgnęłam po torebkę i szklankę.

– Serio? – pisnęła radośnie Jewel, zgarnęła torebkę ze stołka obok i się poderwała.

Szalik, który nazywała bluzką, odsłaniał jej płaski, opalony brzuch. Kolczyk w pępku pobłyskiwał dwiema małymi cyrkoniami i sprawiał, że oczy wszystkich kierowały się natychmiast na jej obnażone ciało. Przy jej krótkich spodenkach, spod których widać było pośladki, moja mini wyglądała niemal nobliwie. Wszyscy się za nią oglądali, choćby po to, żeby sprawdzić, czy faktycznie jest prawie goła.

– Chodź – rzuciłam i skierowałam się do Sawyera, który czekał tam, gdzie go zostawiłam.

Spojrzał na Jewel i zaczął ją pożerać wzrokiem tak samo jak mnie. Zrobiło mi się niedobrze i musiałam opanować odruch przepchnięcia się przed nią. Nie chciałam, żeby odbył po jej ciele wzrokiem tę samą powolną, zmysłową wycieczkę.

– Jest cholernie seksowny – syknęła Jewel. Wypięła pierś i przerzuciła przez ramię długie jasne włosy, jak to miała w zwyczaju. Szykowała się do obdarzenia Sawyera swoimi wdziękami.

– Tylko nie on. Wybierz sobie któregoś z tamtych. Byle nie jego. – Starałam się nie brzmieć błagalnie, ale nie potrafiłam ukryć desperacji w głosie.

Usłyszałam ciche westchnienie.

– Czyli to on… – Zamilkła, bo dotarło do niej, co się dzieje. – O rany. Dobra, czaję. Nie ruszę go.

Może i nie, ale to nie zmieniało faktu, że była opaloną blondynką bez piegów świetnie odnajdującą się w świecie mężczyzn. A Sawyer to lubił.

Dotarłyśmy do niego i chociaż nie chciałam, wiedziałam, że muszę ich sobie przedstawić. Czemu nie zostawiłam jej przy barze, żeby sobie flirtowała z barmanem, i nie udawałam, że nie istnieje? Sawyer patrzył na nią z uznaniem, a chociaż obiecała, że nie będzie flirtować, to było silniejsze od niej. Nie umiała nic na to poradzić.

– Cześć, jestem Jewel – powiedziała, seksownie rozwlekając słowa, za co miałam ochotę ją walnąć.

– Miło cię poznać – odparł i sięgnął po jej dłoń, a potem… Uścisnął?! – Ja jestem Sawyer, stary przyjaciel Lany.

Nie uszło mojej uwadze, że sami się sobie przedstawili, bez mojego udziału. Nie mogłam otworzyć ust, za bardzo się bałam, że wypuszczę z gardła wściekły warkot, który we mnie narastał. Przez chwilę naprawdę nienawidziłam Jewel. Miała spędzić lato z gościem, który niby był jej chłopakiem, a prężyła się do Sawyera. Po co? Dla jednorazowego numerka? Aż się zatrzęsłam na tę myśl. Zabiłabym ją chyba, gdyby się ośmieliła.

– Lana? – Z potoku wściekłych myśli wyrwał mnie głos Sawyera. Kilka razy zamrugałam, żeby się skupić.

– Tak, przepraszam.

– Jest zmęczona po podróży – wyjaśniła Jewel. Kryła mnie, choć na pewno świetnie wiedziała, co jest nie tak.

– Spytałem, czy chcesz, żebym cię po kolacji odwiózł do Ashton. Jewel nie musiałaby nadkładać drogi.

Ha! Chce mnie podwieźć! Pozbędę się Jewel! Bardzo chętnie!

– Byłoby super, dzięki. – Chyba mi się udało nie popiskiwać z radości.

Uśmiechnął się, a ja miałam ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć jego ust, żeby sprawdzić, czy są tak miękkie, na jakie wyglądają. Coś było ze mną nie tak?

Zaprowadził nas do boksu, z którego uśmiechało się dwóch chłopaków. Widziałam w ich oczach zaskoczenie, ale i ciekawość.

– Słuchajcie, to jest Lana, kuzynka Ash. A to jej przyjaciółka Jewel. Czekały już długo na stolik, więc zaproponowałem, żeby się dosiadły. – Następnie zwrócił się do nas. – Ten po lewej to Ethan, a z prawej siedzi Jake.

Ethan miał przyjemny uśmiech i ciemne, krótkie włosy. Z trudem można je było lekko nastroszyć z przodu. Ciemnobrązowe oczy wydawały się ciepłe i roześmiane. Od razu go polubiłam. Musiałam gdzieś usiąść, a on wydawał się bezpieczniejszy. Szybko zerknęłam na Jake’a, który wgapiał się w nagi brzuch Jewel. Miał rozkoszne jasne loczki wystające spod czapki z daszkiem, ale seksualny błysk w oku trochę mnie peszył.

– Jewel? – zaproponował Sawyer i wskazał jej miejsce koło Jake’a. Byłam mu bardzo wdzięczna, że nie muszę tam siadać.

Ale potem on usadowił się obok niej. Ścisnęło mnie w żołądku. Mógł wybrać miejsce, ale bez namysłu usiadł koło Jewel. To, że zaproponował mi podwózkę, nie miało teraz znaczenia. Zrobił to, bo jest dobrze wychowany. Nie dlatego, że mu się spodobałam albo był mną choć w mikroskopijnym stopniu zainteresowany. Kretynka ze mnie!

– Nie wiedziałem, że Ash ma kuzynkę – powiedział Ethan. Oderwałam wzrok od Sawyera, który przysuwał się właśnie do Jewel, i skupiłam się na Ethanie. On przynajmniej nie wyglądał na rozczarowanego, że to ja wylądowałam obok niego, a nie moja przyjaciółka.

– No tak. Jestem jej jedyną kuzynką. Mieszkam w Georgii i przyjeżdżam z wizytą raz do roku, może rzadziej.

Ethan swobodnie się uśmiechnął i odsłonił białe zęby. Lubiłam, gdy chłopak ma ładne zęby. Ethan w ogóle wyglądał nieźle. Jego ciemne oczy okalały dwa rzędy naprawdę długich rzęs.

– Długo zostajesz?

– Całe lato.

Jego uśmiech wyrażał zadowolenie i nawet pokiwał głową.

– Nieźle – stwierdził, po czym przeniósł wzrok na kelnerkę, która właśnie podeszła.

– Podać coś do picia? – spytała, a potem włożyła za ucho pasmo brązowych włosów i uśmiechnęła się sztucznie.

– Colę – powiedział od razu Ethan, a następnie zerknął na moją prawie pustą szklankę i dodał: – Dwie.

Zamówił dla nas obojga. Podobało mi się to. Jeszcze nigdy chłopak nic dla mnie nie zamówił. Poczułam się jakoś tak wyjątkowo.

– Dla mnie screwdriver – rzuciła Jewel takim tonem, jakby myślała, że jej się uda.

– Dowód – poprosiła kelnerka i tym razem to ja się prawie zaśmiałam, bo Jewel zrzedła mina i nie wyglądała już na pewną siebie, tylko na poirytowaną.

– Nie mam przy sobie – odparła lekko wkurzona.

– Co ty powiesz?

– Twierdzi pani, że nie wyglądam na dwadzieścia jeden lat? – spytała Jewel, jakby była zszokowana, że ktokolwiek śmie kwestionować jej pełnoletność. Bo przecież każda osiemnastolatka wyglądała na dwadzieścia jeden lat, prawda? Zresztą nic mnie to nie obchodziło.

– Tak, właśnie tak twierdzę – odparła niewzruszona kelnerka.

Jewel już otwierała usta, żeby się dalej kłócić, więc musiałam wkroczyć do akcji, zanim rozpęta się piekło.

– Proszę jej podać colę bez cukru – zwróciłam się do kelnerki i uśmiechnęłam przepraszająco. Potem posłałam Jewel ostrzegawcze spojrzenie.

Zabulgotała coś pod nosem i skrzyżowała ramiona na piersi. Na szczęście miała mały biust, więc Sawyera nie kusiło, żeby zaglądać jej w dekolt, gdy zrobiła sobie push-up z własnych rąk.

Kiedy zamówiliśmy napoje, Sawyer nachylił się do Jewel i coś szepnął, a ona zachichotała. Uznałam, że muszę się skupić na menu i po prostu dobrnąć do końca. Nie wiem, dlaczego się łudziłam, że będzie inaczej.

– Nieźle ją załatwiłaś – szepnął Ethan i też otworzył kartę.

Zerknęłam na niego i się uśmiechnęłam.

– Dzięki. Mam praktykę.

Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zaczął czytać menu. Ja zrobiłam to samo.

Rozdział 3

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19

TYTUŁ ORYGINAŁU:

The Vincent Brothers

(Title #2)

Redaktor prowadząca: Marta Budnik

Wydawca: Agata Garbowska

Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan

Korekta: Marta Akuszewska

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © dekazigzag (Shutterstock.com)

Copyright © 2011 by Abbi Glines

Copyright © 2020 for the Polish edition by Young

an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Julia Wolin, 2020

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2020

ISBN 978-83-66520-24-0

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek