Zacznę od nowa - Dominika Smoleń - ebook + książka

Zacznę od nowa ebook

Dominika Smoleń

3,9

Opis

Jedno wydarzenie może zmienić wszystko.

Jedna sytuacja jest w stanie zmienić świat – a już na pewno świat Grace, która zostaje postawiona z dnia na dzień przez dwójkę najbliższych jej osób, którzy mieli tragiczny wypadek.

Grace – młoda alkoholiczka, która od dłuższego czasu była trzeźwa, nie wie, czy da sobie radę, gdy obok niej nie będzie ludzi, których kocha...

Ale przecież wsparcie i miłość mogą przyjść nawet od człowieka, po którym całkowicie by się tego nie spodziewano...

Poznaj Grace i jej historię, w której dziewczyna próbuje zacząć od nowa! 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 204

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (10 ocen)
5
2
1
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ewagestwa

Nie polecam

Dawno nie czytałam czegoś tak dennego, dobrnęłam tylko do połowy tych wypocin.
20
iwonka643

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna
00
jezabel

Dobrze spędzony czas

Książka porusza wątek uzależnienia od alkoholu. Pokazuje jak główna bohaterka po tragicznych wydarzeniach wpada w ponowne w uzależnienie i jak się z nim zmaga. Bohaterce w ostateczności udaje się pokonać uzależnienie znajdując przy tym miłość swojego życia. Mnie się książka podobał i polecam przeczytać :)
00
legimidoczytania123

Nie oderwiesz się od lektury

Przeczytana na jednym wdechu! Porusza bardzo ważne kwestie, takie jak lęk przed odrzuceniem, poradzenie sobie ze stratą ale również walkę o samą siebie. Osobiście uważam, że jest to najlepsza książka Dominiki! 🔥
00

Popularność




Książkę w wersji papierowej i w audiobooku możnazakupić w Wydawnictwie Replika.

Copyright © 2022 by Dominika Smoleń

Redakcja:

Magdalena Kawka

Skład:

Patrycja Kubas

Okładka:

Katarzyna Pieczykolan

Zdjęcie:

Pixabay.com

Przekręciłam klucz w zamku, jednocześnie poprawiając torebkę, która delikatnie zsunęła się z ramienia.

Nacisnęłam na klamkę, a do moich uszu od razu dotarły odgłosy jęków. Westchnęłam cicho. To naprawdę nie może się znowu dziać. Zrobiłam kolejny krok, ciągnąc za sobą małą walizkę na kółkach. Najchętniej uciekłabym stąd, ale bieganie po mieście z bagażem było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Wzięłam głęboki oddech, zrobiłam kolejny krok i weszłam do kuchni.

Widok mojego nagiego współlokatora uprawiającego seks ze swoją dziewczyną na naszym blacie kuchennym nie był niczym nowym – przynajmniej dla mnie. Wpadałam na nich w takiej sytuacji średnio trzy razy w tygodniu. Nie zawsze była to kuchnia, czasem nakrywałam ich w łazience.

Nie byłam w stanie nawet powiedzieć, ile razy słyszałam

odgłosy jęków, które naprawdę nie pozwalały mi zasnąć w nocy.

– Grace, ty już tutaj? – rzucił Lucas, a jego głos brzmiał nisko i chrapliwie. – Daj nam jeszcze kilka chwil, a później…

Machnęłam ręką i zanim poszłam do swojej sypialni, rzuciłam:

– Nie chcę wiedzieć, co będzie później. Wiem, że się przyjaźnimy, ale jak usłyszę jakikolwiek jęk po upływie trzech minut, to wywalę cię z tego mieszkania. Zrozumiano?

– Mhm – mruknął.

Weszłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi.

Nawet to nie pomagało w uniknięciu ich odgłosów przyjemności. Sięgnęłam po odtwarzać mp3, położyłam się na łóżku i włączyłam muzykę najgłośniej, jak tylko mogłam.

Przymknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać, jak pokręcone jest moje życie. Zastanawiałam się, jak wiele dziewczyn, które mieszkają ze współlokatorem, musi znosić dokładnie to samo co ja.

Cholera – zamiast błagać wszechświat o współlokatora, który sprowadza sobie panienki tylko na weekend, ja błagałam o kogoś, z kim będę się dogadywać w

kwestii podziału obowiązków co do gotowania, sprzątania i korzystania z łazienki. Jaka ja byłam głupia…

Mimo wszystko nie byłam pewna, czy chciałabym wyrzucić Lucasa z domu. Nasza relacja była naprawdę ciekawa, a ja często świetnie się z nim bawiłam, pozwalając sobie zapomnieć o złym nastroju albo osobach, które mnie zirytowały. Spędzanie czasu z nim było takie… proste. Nie trzeba było myśleć, nie trzeba się było starać, a wszystko i tak się jakoś układało. Niezbyt często mi się to zdarzało.

Nawet wśród najbliższych przyjaciółek czułam się czasem odrzucona i wyobcowana. Z Lucasem było inaczej, dzieliliśmy się dosłownie wszystkimi przemyśleniami i spostrzeżeniami – nawet tymi bezsensownymi.

Drzwi się otworzyły, a Lucas – obiekt moich przemyśleń – wślizgnął się do środka. Miał na sobie tylko bokserki. Cieszyłam się, że w ogóle pomyślał o tym, aby coś na siebie założyć.

Wyjęłam słuchawki z uszu.

– Czy ty w ogóle pukałeś? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

Uśmiechnął się szeroko.

– Tak, nawet byłaś świadkiem.

Przewróciłam oczami.

– W drzwi. Chodziło mi o pukanie w drzwi, idioto.

Wiesz, zanim tu wparowałeś, jakbyś miał do tego prawo –

westchnęłam.

Pokręcił głową.

– Savannah przygotowuje kolacje. Chcesz do nas dołączyć?

Zrobiłam minę, która jednoznacznie miała wyrażać, że zastanawiam się nad propozycją. Dobrze znałam Sav i wiedziałam, że jej zdolności kulinarne ograniczają się do zrobienia tostów, jajecznicy i herbaty z miodem i cytryną.

Może nie był to szczyt talentu, ale podróż do domu rodzinnego mnie wykończyła i sprawiła, że byłam naprawdę głodna. Przytaknęłam więc energicznie, a Lucas roześmiał się cicho.

– Wiedziałem, że tej propozycji nie będziesz się w stanie oprzeć.

Sięgnęłam po poduszkę i rzuciłam w niego. Złapał ją zaledwie kilka centymetrów od swojej twarzy.

Wymamrotałam pod nosem ciche przekleństwo.

– Czy ona planuje zostać dziś na noc? – zapytałam jeszcze Lucasa, który chwycił już klamkę w drzwiach.

Wzruszył ramionami.

– Nie wiem, naprawdę. Nie rozmawialiśmy o tym. Nic mi nie mówiła, ale znasz ją, równie dobrze może zostać tu jeszcze z dobre dwa dni.

Zrzedła mi mina, ale po chwili zdobyłam się na wymuszony uśmiech.

– Tak, tak. To bardzo w jej stylu.

Lucas wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

Odwróciłam się i przycisnęłam do siebie ulubionego pluszaka, z którym spędzałam większość nocy i który przypominał mi, że kiedyś byłam beztroskim dzieckiem.

Byłam zmęczona, zmęczona tą całą okropną sytuacją.

Wszyscy wokół pławili się w szczęściu, a mnie to uczucie wydawało się nieuchwytne.

***

Usiadłam na jednym z wolnych krzeseł i nałożyłam sobie na talerz odrobinę jajecznicy z patelni, która stała na środku stołu. Zerknęłam na parę zakochanych; z czułością patrzyli sobie w oczy nawet przy przeżuwaniu pokarmu.

Zmusiłam się, aby wziąć do ust chociaż kilka kęsów.

Pomimo głodu gardło zaciskało mi się w supełek i nie byłam w stanie nic przełknąć. Nie byłam zazdrosna ani o Lucasa, ani o Savannah. Byłam zazdrosna raczej o ich miłość i o to, że ja nigdy nie spotkałam kogoś, kto spoglądałby na mnie w taki sposób.

Weszłam pod prysznic, pozwalając, aby gorąca woda zmyła ze mnie całe zmęczenie dnia. Para unosząca się wokół

mnie niczym mgła sprawiała, że praktycznie nic nie widziałam. Odchyliłam głowę, pozwalając spływać strumieniowi wody. Zamknęłam oczy. Powoli uchodziły ze mnie wszystkie negatywne emocje.

Sięgnęłam po ulubiony szampon i wycisnęłam odrobinę na dłoń, by po kilku sekundach rozprowadzać go po włosach. W powietrzu zaczął unosić się zapach malin –

jednych z moich ulubionych owoców. Westchnęłam cicho z zadowolenia.

Po kilku minutach wyszłam z łazienki ubrana w długą, męską koszulkę, którą kiedyś pożyczyłam od Lucasa i której do dzisiaj mu nie oddałam. Idealnie spełniała swoje zadanie, zakrywając wszystko, co powinna, a jednocześnie

wyglądałam w niej na tyle dobrze, że mój współlokator nawet nie żądał już zwrotu.

Lukas stał przy mojej biblioteczce, uważnie wpatrując się w tytuły powieści. Prychnęłam, a on od razu się odwrócił.

– To już nawet we własnym pokoju nie mogę mieć odrobiny prywatności? – rzuciłam. – Sav już się wyniosła, skoro raczyłeś przywlec swoje cztery litery na teren mojej sypialni?

– Przywlókłbym je pewnie i bez tego – odpowiedział.

Spojrzałam na niego wymownie.

– Czyli już sobie poszła – stwierdziłam, a on nie musiał nic dodawać. Usiadłam na brzegu łóżka, zakładając nogę na nogę. – Co konkretnie cię tu sprowadza?

– Cedric – wyrzucił w końcu. To słowo zawisło między nami, sprawiając, że cisza i zakłopotanie stały się wręcz namacalne.

– Miałeś nigdy nie wymawiać tego imienia –

powiedziałam cicho, przygryzając wargę. Delikatny ból sprawił, że powstrzymałam się od krzyku.

Cedric – chłopak, którego kochałam.

Cedric – chłopak, który mnie zniszczył.

Cedric – chłopak, z którym nigdy więcej nie chciałam mieć do czynienia.

– Wiem, że miałem nic nie mówić, Grace, ale zrozum, że przyjaźnię się z nim mniej więcej tak długo, jak z tobą.

Czasem dowiaduje się pewnych rzeczy, o których nie wie nikt inny. To jest właśnie taka sytuacja. Chciałem ci to jakoś delikatnie powiedzieć, zanim się wszyscy dowiedzą i zanim znowu się załamiesz.

Skinęłam głową. Nie byłam w stanie zrobić nic innego, nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa.

– Spotyka się z kimś. Wydaje mi się, że to dosyć poważny związek. On… – Lucas przerwał, zastanawiając się, jak najlepiej ubrać w słowa to, co zamierzał powiedzieć.

– On chyba jest w niej zakochany.

Poczułam ucisk w sercu. Zgięłam się w pół, krzyżując ręce na talii. Pojedyncza łza spłynęła po policzku.

Lucas w kilka chwil znalazł się przy mnie i przycisnął

moją głowę do swojego ramienia. Mokre włosy zostawiały ślady wody na jego ubraniu, on jednak zdawał się tym nie przejmować. Trzymał mnie mocno, pozwalając, abym przetworzyła tę informację po swojemu. Był moją siłą, moim oparciem. Moim najlepszym przyjacielem, którego

traktowałam niczym brata. Wiedziałam, że nie pozwoli mi spaść na samo dno, a on wiedział, że tak się właśnie może stać.

Część mnie nienawidziła Cedrica za to, w jaki sposób mnie potraktował – zabawiając się moimi uczuciami tylko dla własnych korzyści. Część mnie kochała go za to, iż sprawił, że przy nim po raz pierwszy poczułam się piękna.

Byłam rozdarta, ale silniejsza niż cztery lata wcześniej. Teraz miałam też Lucasa, z którym byłam bliżej niż kiedykolwiek.

Wiedziałam, że jakoś dam sobie z tym radę.

***

Zamrugałam, starając się przyzwyczaić do światła.

Ktoś rozsunął zasłony; promienie słoneczne padały wprost na moją twarz. Lucas leżał tuż obok, stukając coś na swoim telefonie. Wyglądał na całkowicie pochłoniętego tym zajęciem. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok. Był przy mnie całą cholerną noc. Prawdziwy przyjaciel, który przeczy stereotypowi, że osoby przeciwnej płci nie mogą być wyłącznie przyjaciółmi.

– Cześć – wyszeptałam zachrypniętym od spania głosem.

– Czujesz się już lepiej niż wczoraj? – zapytał, nie odrywając wzroku od telefonu.

– Mhm – wymruczałam.

Lucas odetchnął z wyraźną z ulgą.

– To dobrze, bo nie wiedziałbym, co jeszcze zrobić, aby poprawić ci humor. Cholera, nigdy nie byłem w takiej sytuacji. No i oczywiście nie jestem babą, żeby się tak rozklejać.

Spiorunowałam go wzrokiem.

– Jeszcze raz powiesz coś takiego, a dopilnuję, że nawet Savannah cię rzuci, chociaż nie widzi świata poza tobą.

Wyraźnie się rozpromienił, słysząc te słowa.

– Tak po prostu działam na kobiety.

Westchnęłam.

– Ty nigdy się nie zmienisz, co?

Lucas podrapał się po głowie, rozmyślając nad czymś przez chwilę. Kilka sekund później po prostu wstał z łóżka i wyszedł z mojej sypialni. Nie miałam pojęcia, dlaczego. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Mężczyzna wybiegający w

środku dyskusji? Było to co najmniej dziwnie. Musiał coś kombinować. Wszystkie jego irracjonalne zachowania, zazwyczaj głupie i nie do ogarnięcia dla zwykłego śmiertelnika, dla niego miały jakiś sens. Czy chciałam wiedzieć, co tym razem wymyślił? Definitywnie nie. Czy prawdopodobnie i tak się dowiem? Odpowiedź była twierdząca, chociaż bardziej niż powietrza pragnęłam, aby było inaczej.

***

Poszłam szukać Lucasa i znalazłam go leżącego na podłodze w korytarzu. Zwijał się ze śmiechu.

– Myślałam, że wymyślisz coś ciekawszego, niż prezentowanie światu, że nie masz mózgu.

– Ja… – rzucił, próbując zaczerpnąć powietrza, pomimo kolejnej fali głupawki, jaka go dopadła. – Ja… tylko chciałem ci pokazać, jak twoja płeć by zareagowała na niewygodne pytanie.

– Głupek. Ty naprawdę jesteś ostro porąbany –

stwierdziłam po prostu. Lucas wstał z podłogi, dalej się do mnie szczerząc.

Wszystkie te wyzwiska, którymi go raczyłam, w gruncie rzeczy nie miały być złośliwe. Robiłam to po przyjacielsku. Czasem jednak, na przykład w takich sytuacjach, jak ta, te negatywne określenia idealnie pasowały do mojego współlokatora. Co więcej – on sam nawet się nie wypierał i nie próbował protestować, że jest inaczej.

Weszłam do kawiarni i zamówiłam kubek gorącej czekolady. Chociaż zdawałam sobie sprawę, że płacę bardziej za markę tego miejsca niż za jakość napoju, potrzebowałam czegoś, aby się rozgrzać, a co nie miałoby nic wspólnego z alkoholem, którego starałam się unikać od ponad trzech lat, czyli dokładnie od momentu, kiedy wreszcie otrząsnęłam się po swojej wielkiej, nieudanej, nieszczęśliwej miłości.

Dziewczyna za ladą wyglądała na osobę w moim wieku. Różnica między nami polegała na tym, że ja – chcąc kontynuować studia, nie musiałam pracować w wakacje, mogąc liczyć na hojność rodziców. Mimo wszystko zatrudniłam się w kancelarii notarialnej, chcąc zdobyć jak najwięcej doświadczenia, by później jak najszybciej dostać dobrze płatną pracę i wyjechać gdzieś na drugi koniec świata, z dala od osób, które wywierały na mnie toksyczny wpływ.

Hojność moich rodziców nie miała nic wspólnego z tym, że mnie kochali i chcieli mi zapewnić jak najlepsze wykształcenie oraz przyszłość. Ich zachowanie było umotywowane tylko opinią społeczną, a hojne datki na moje utrzymanie zawsze tłumaczono w ten sam sposób: „Jak nie damy jej pieniędzy, co ludzie o nas pomyślą?”.

Tak, opinia innych bardzo się dla nich liczyła. Bardziej niż ja. Nic więc dziwnego, że właściwie od zawsze byłam niezależna i zdana tylko na siebie. Czasem – w trudnych chwilach, w mojej obronie stawali dziadek i babcia, pozwalając mi spędzić u nich kilka dobrych dni, podczas których czułam się bezpieczna i spokojna, a koszmary nie dręczyły mnie po nocach, sprawiając, że rano wyglądałam niczym żywy trup. Czasem taką opokę stanowili też brat mojej matki i jego żona; naprawdę ich uwielbiałam. Nie pojawiali się jednak zbyt często w mojej okolicy; co rusz wyjeżdżali do pracy za granicę. Zazwyczaj więc zostawałam sama ze swoimi myślami i uczuciem pustki w sercu.

Wtedy też zaczęłam doceniać przyjaciół i chociaż miałam ich niewielu, traktowałam niczym prawdziwą rodzinę. Swoje serce oddałam natomiast jedynemu chłopakowi, który od samego początku na to uczucie nie

zasługiwał. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, kiedy było już za późno, by można było to naprawić.

Ktoś chrząknął, wyrywając mnie z zamyślenia.

Zauważyłam na barze kubek z parującym napojem. Wzięłam go i syknęłam, czując dyskomfort – szklanka była za gorąca.

Usiadłam przy jednym ze stolików tuż obok okna i wpatrywałam się w ludzi pośpiesznie zmierzających do celu.

Widziałam zakochane pary, które trzymały się za ręce, matki z małymi dziećmi i zwarte grupki nastolatków włóczących się nie wiadomo po co.

Powoli upiłam łyk gorącej czekolady. Przymknęłam oczy z zadowolenia, delektując się niezwykle delikatnym smakiem, pobudzającym podniebienie. Było to lepsze rozwiązanie niż alkohol, który miał to do siebie, że raczej nie smakował, ale w pewnym momencie sprawiał, że człowieka już nie obchodziło, co spożywa, byle to odrętwienie i szum w głowie działały dalej. Kiedy piło się coś z procentami, miało się pewność, że wszystkie problemy chociaż na chwilę zejdą na dalszy plan. Dlatego po świecie chodziło coraz więcej alkoholików.

Wyciągnęłam komórkę i wystukałam do Amelii, swojej najlepszej – a zarazem jedynej – przyjaciółki:

Coffe&Tea. Chcesz wpaść?

Odpowiedź przyszła w kilka sekund.

Jestem w pobliżu. Daj mi pięć minut.

Uśmiechnęłam się lekko. Co jak co, ale Amelia i ja miałyśmy naprawdę wiele do obgadania. Zaczynając od tego, że Cedric był jej kuzynem i ja – masochistka – mogłam wyciągnąć z niej kilka informacji na temat jego najnowszego związku, o którym Lucas nie chciał mi zbyt dużo opowiadać, poprzestawszy na wymianie plotek dotyczących nas samych i naszych wspólnych znajomych.

***

Wstałam i z piskiem radości przytuliłam do siebie drobną blondynkę, której nie widziałam od ponad tygodnia.

Chociaż różniłyśmy się jak dzień i noc nawet z wyglądu – ja miałam bowiem rude włosy – to razem idealnie się uzupełniałyśmy.

– Wypiękniałaś – rzuciłam, a ona się roześmiała.

– Mówisz jak moja ciotka, a ja tam swoje wiem –

odpowiedziała, siadając w fotelu naprzeciwko mnie.

– Wiesz, że od zawsze byłaś taka śliczna?

Amelia teatralnie westchnęła. Zdawała sobie sprawę z własnej urody i z tego, że wpatrują się w nią wszyscy faceci w pobliżu, fantazjując na jej temat. Jednak od dobrych kilku lat nie pociągała jej płeć przeciwna, więc ci biedni mężczyźni nie mieli niestety na co liczyć. Zresztą obecnie Amelia pasjonowała się tylko jedną osobą – młodą, dosyć sławną wokalistką, której plakaty poprzyklejała na ścianach w całym swoim pokoju. Natalie Nathingale była naprawdę utalentowana, ale nie miałam pojęcia, dlaczego aż tak bardzo przyciągnęła do siebie moją przyjaciółkę. Co więcej – mój współlokator też uwielbiał Natalie…

– Działo się ostatnio coś ciekawego? – zapytałam, spoglądając jej wyczekująco w oczy.

– Więc już wiesz? – Amelia ostrożnie dobierała słowa, wiedząc, że jeśli zaprzeczę, w każdej chwili będzie mogła rzucić jakąś inną historię. Byłam pewna, że choć często dramatyzuje, w tym momencie ma na myśli wyłącznie swojego kuzyna. Skinęłam głową.

– Jesteś zła, że nic ci nie powiedziałam? – rzuciła.

Zaprzeczyłam. Nie byłam zła. Nie mogłam być zła. Moja odpowiedź wyglądałaby jednak inaczej, gdybym dowiedziała się o tym dużo później i to z plotek osób, które nie powinny

wiedzieć tego wcześniej ode mnie. Lucas sprawił, że obecnie ta sytuacja wydawała mi się wręcz zabawna.

Amelia odetchnęła z ulgą.

– A więc… – rozpoczęła cicho, specjalnie przedłużając samogłoski. – Co chcesz wiedzieć?

Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się. Upiłam kolejny łyk gorącej czekolady.

– Głupie pytanie. Oczywiście, że wszystko.

Więc Amelia wszystko mi opowiedziała. Od kiedy się spotykają, że przedstawił ją nawet rodzicom i że niedawno pojechał z nią na długą wycieczkę do Pragi.

Słuchałam tego, a moje serce rozpadało się na milion kawałków. Cedric nigdy w życiu nie traktował mnie w taki sposób. Skrzywdził mnie psychicznie i porzucił, chociaż myślałam, że mnie kocha. A ta jego nowa dziunia?

Najwidoczniej była dla niego bardzo, ale to bardzo ważna.

Byłam bardzo ciekawa, jaka ona jest. Czy chociaż odrobinę podobna do mnie? Amelia jeszcze jej jednak nie spotkała, więc nie była w stanie mi na to odpowiedzieć.

Trochę żałowałam, ale wiedziałam, że prawda po raz kolejny wbiłaby mi nóż w serce.

***

Nie wiem dokładnie, ile czasu siedziałam z Amelią w kawiarni. Wiem za to, że zajęło mi to dwa kubki gorącej czekolady, jedną filiżankę kawy i stertę naleśników, które zjadłyśmy wspólnie, dzieląc je na pół, jak za dawnych czasów – w dzieciństwie, które spędzałyśmy w sąsiednich domach.

Musiałam przyznać, że doskonale się bawiłam –

wyrzucenie z siebie kilku negatywnych opinii na temat Cedrica nigdy nie przerażało Amelii, wręcz przeciwnie –

przez pewien czas sama nienawidziła go za to, jak mnie potraktował i nie wyrażała się o nim najlepiej.

Żegnając się, chwyciłam ją za dłoń i dosyć mocno ścisnęłam.

– Dziękuję ci za dzisiejszą rozmowę – powiedziałam.

Amelia zamrugała.

– Doskonale wiesz, że nie masz za co dziękować.

Zawsze będę przy tobie, cokolwiek by się nie działo.

Wiedziałam o tym, ale zaczęłam się zastanawiać, czy gdyby naprawdę musiała wybrać między mną a Cedrickiem, to jaki byłby jej wybór? Po czyjej stronie stanąłby Lucas?

Mimo wielkiej zażyłości jaka nas łączyła, zdawałam sobie sprawę, że nie tylko ja jestem z nimi blisko. Wybór nie byłby więc taki oczywisty. Miałam jednak nadzieję, że nie będą musieli nigdy go dokonywać.

Wróciłam do mieszkania i położyłam na blacie kuchennym torby z zakupami na nadchodzący tydzień.

Początkowo wydawało mi się, że Lucasa nie ma; było zbyt cicho. Zaczęłam wypakowywać produkty. Kiedy otworzyłam lodówkę, usłyszałam trzask dochodzący z pokoju mojego współlokatora, a potem śmiech drażniący uszy niczym dźwięk rysowania paznokciami po tablicy. Skrzywiłam się, a moje serce zamarło na kilka sekund. Wydawało mi się, że minęła wieczność, nim w końcu wypuściłam powietrze z płuc.

Zastanawiałam się, co mam zrobić. Nie byłam przygotowana na taką sytuację. Lucas doskonale wiedział, że Cedric nie ma tu prawa wstępu. Potrząsnęłam głową, starając się jakoś zebrać myśli. Ostatnio coś za dużo było tego chłopaka w moim życiu. Nie podobało mi się to. Bardzo mi się to nie podobało.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę i wparowałam do sypialni Lucasa niczym torpeda. Byłam zdeterminowana i gotowa zrobić wszystko, aby pozbyć się nieproszonego gościa. Pierwsze co ujrzałam, to mój współlokator i jego przyjaciel, którzy z zaciętymi minami rywalizowali między sobą w jakiejś grze na PlayStation, jakby przynajmniej zależało od tego ich życie. Zauważyłam, że Cerdic w ciągu tych czterech lat stał się jeszcze bardziej przystojny.

Wpatrywałam się kilka dobrych sekund w jego brązowe, kręcone włosy, umięśnioną sylwetkę i cień sarkastycznego uśmieszku, tak dla niego charakterystyczny. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, po co tu przyszłam.

– Cedric – wycedziłam przez zęby.

Odwrócił się i spojrzał na mnie błękitnymi oczami, w których większość dziewczyn mogła się utopić. Uśmiech na jego twarzy stał się bardziej wyraźny.

Natomiast Lucas wyglądał na odrobinę przerażonego i zażenowanego.

– Tęskniłaś za mną, mała Grace? – zapytał Cedric, specjalnie obniżając ton głosu. Kiedyś przez to uginały się pode mną nogi, a kolana miałam jak z waty.

Roześmiałam się gorzko.

– Bardziej się ucieszę, jak w końcu raczysz opuścić moje mieszkanie – powiedziałam, specjalnie akcentując słowo „moje”.

Zauważyłam, że Lucas opuścił głowę i wpatruje się w dywan jak w coś niezwykle ciekawego.

Wyraz twarzy Cedrica nie zmienił się jednak.

– Chyba nie powiesz, że chcesz mnie stąd wyrzucić?

Czyżbyś już nic do mnie nie czuła?

– Wyłącznie nienawiść – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, nawet nie zastanawiając się nad doborem słów.

Tym razem to Cedric roześmiał się w głos. Miałam ochotę przyłożyć dłonie do uszu i wrzasnąć głośno, aby zagłuszyć ten śmiech, dzięki któremu kiedyś się w nim zakochałam i całkowicie zatraciłam.

– Masz dziesięć minut – rzuciłam tonem, który jasno świadczył, że nie można ze mną na ten temat dyskutować. –

Jeśli nie opuścisz mojego mieszkania, to wylecisz razem z Lucasem. Na zawsze. Czy to jasne? – Spojrzałam im w oczy.

Lucas wymamrotał pod nosem:

– Jasne jak słońce…

Ta odpowiedź mnie zadowoliła. Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopi i wymaszerowałam z sypialni, zamykając drzwi z głośnym trzaskiem.

Usiadłam na jednym z krzeseł w kuchni i zamknąwszy oczy, zaczęłam powoli odliczać od jednego do stu, starając się uspokoić i wyciszyć te emocje, które we mnie szalały.

Jednak albo nie podziałało, albo nie byłam w stanie dostrzec żadnych rezultatów. Ponownie zaczęłam odliczać – tym razem od stu do jednego.

Kiedy udało mi się wyciszyć na tyle, na ile tylko mogłam, otworzyłam oczy i zauważyłam przed sobą Cedrica, który bacznie mi się przyglądał – wręcz świdrował mnie wzrokiem, jakby chciał ze mnie wydobyć coś, co ukrywałam.

Przeklęłam cicho pod nosem. Nie słyszałam jego kroków. Nie słyszałam, kiedy podszedł. Od kiedy stałam się taka nieostrożna? Przez myśl przebiegło mi, że powinnam udać się na badania słuchu. Założyłabym nawet aparat, gdyby lekarz mnie zapewnił, że taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy.

– Mała Grace, aż tak wytrąciłem cię z równowagi? –

zapytał, a jego głos był może odrobinę głośniejszy niż szept.

Skinęłam głową, wiedząc, że w tym wypadku nie ma co zaprzeczać. Widział, że próbowałam się uspokoić. Przez chwilę myślałam, że Cedric uśmiechnie się teraz i powie, że tak naprawdę wcale się nie zmieniłam przez te wszystkie lata.

Wydawało mi się, że rzuci coś w stylu: „Dalej jesteś tak słaba i krucha psychicznie, jak cztery lata temu”. Zacisnęłam dłonie w pięści. On jednak nie powiedział ani nie zrobił

niczego, co mogłoby spowodować u mnie wybuch gniewu.

Dalej głęboko się wpatrywał w moje zielone oczy.

W ciągu kilku sekund znalazł przy mnie. Poczułam na wargach jego usta. Westchnęłam cicho, po czym odepchnęłam go z całej siły, całkowicie wymazując pamięci to, że pozwalałam mu się całować przez kilka długich uderzeń serca. Wytarłam usta dłonią, starając się mu pokazać, że jego bliskość od dawna nie stanowi czegoś, czego bym pragnęła w swoim życiu.

– Ty mnie nie nienawidzisz – stwierdził Cedric z pewnością siebie, kierując się jednocześnie w stronę drzwi wyjściowych. – Ty nienawidzisz myśli, że dalej możesz coś do mnie czuć.

Moja zszokowana mina utrzymywała się jeszcze długo po tym, jak wyszedł. Swoją drogą, czy on przypadkiem nie miał dziewczyny?

***

Nie wiem, ile czasu tak siedziałam, ale kiedy podszedł

do mnie Lucas, dalej byłam na niego zła.

– Jak mogłeś mi to zrobić? – rzuciłam cicho, lekko zachrypniętym głosem.

– Sam przyszedł. Nie mogłem go przecież wyrzucić.

Wzruszyłam ramionami. Jasne, że mógł. Ja bym tak zrobiła.

– Niech ci będzie – odpowiedziałam zamiast tego. –

Ale pamiętaj, że to ostatni raz, kiedy jestem w stanie jakoś to przeboleć.

– Aż tak cię wytrącił z równowagi?

Westchnęłam.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Lucas wyglądał, jakby dręczyło go poczucie winy. Nie wiem czemu, ale napawałam się tym, czerpiąc jakąś dziwną radość. Lucas zdawał sobie sprawę, że nienawidziłam

Cedrica – to stanowiło dowód, że mój były chłopak jednak bardzo się mylił.

Przemyłam twarz zimną wodą, próbując doprowadzić się do stanu względnej używalności. Moje szare komórki nie chciały dziś ze mną współpracować, a biorąc pod uwagę, że miałam iść dzisiaj na praktyki notarialne, nie byłam z tego powodu zbyt zadowolona.

Zrobiłam sobie dwa razy mocniejszą kawę niż zazwyczaj. Lucas, który właśnie kończył kanapkę, uniósł

brwi ze zdziwienia. Zaskoczyło mnie, że o tej porze był już na nogach. Nie zamierzałam jednak pytać o powód – jeśli umówił się z Savannah, to tym bardziej nie chciałam przez resztę dnia zastanawiać się, czy tym razem nie powinnam zostać dłużej na mieście.

– Szalejesz, Grace, ale doskonale wiesz, że kofeina na ciebie nie działa – powiedział, a ja rzuciłam w jego stronę mordercze spojrzenie. Chciałam wierzyć, że tym razem kawa

mnie trochę rozbudzi, ale jak zwykle musiał pozbawić mnie złudzeń.

– Nie spałam dziś zbyt dobrze.

Skinął głową.

– Widać. Mam nadzieję, że to nie była wina moja i Cedrica.

– Nie, to nie była wasza wina – rzuciłam. W myślach dodałam jednak: „To była tylko i wyłącznie wina Cedrica i tego, że mnie pocałował i że pomimo swoich wcześniejszych założeń oddałam mu ten pocałunek”.

– Cieszę się. – Lucas wstał z krzesła. Przelotnie spojrzałam na jego zgrabny tyłek i mruknęłam cicho z aprobatą. Co jak co, ale w pewnych kwestiach Lucas mógłby być moim ideałem. I jeśli nawet dalej mnie zastanawiało, jakim cudem Savannah może planować z nim życie, nie miałam zastrzeżeń do jego wyglądu.

***

– Czy akt sprzedaży ziemi jest już gotowy? Pamiętaj, że państwo Molter przychodzą już za niecałą godzinę! –

rzucił William, mój przystojny pracodawca o okropnym charakterze.

Zacisnęłam zęby.

– Od dwóch godzin te akta leżą na pana biurku –

powiedziałam uprzejmie, wykorzystując przy tym chyba wszystkie zasoby łagodności, jakie dziś w sobie miałam.

William bez słowa obrócił się na pięcie i wymaszerował do swojego gabinetu.

Studiowanie prawa od zawsze było moim marzeniem.

Oczywiście nie dla przepisów, które potrafiły ulec zmianie z dnia na dzień, ale dla samego faktu, że prawnicy są ludziom bardzo przydatni i potrzebni. Co więcej, wynajęcie prawnika bywa ostatnią deską ratunku. Najbardziej przekonywała mnie aplikacja notarialna i aby zapewnić sobie lepsze CV, postanowiłam popracować trochę w wakacje, ignorując zaproszenia znajomych na wyjazd nad morze, w góry, na kemping i do domków letniskowych…

Według mnie logicznym posunięciem było zatrudnienie się w kancelarii, którą miałam najbliżej swojego mieszkania. Takim oto sposobem trafiłam na niesamowitego Williama Warrena, który nie tylko utrudniał mi pracę, ale wręcz obrzydzał życie i tę ścieżkę kariery.

W głębi duszy pragnęłam, aby już rozpoczął się kolejny rok akademicki. Do tego czasu zostało jednak trochę ponad miesiąc. Musiałam jakoś przetrwać. Byłam pewna, że dam radę. Postanowiłam zabrać się za pisanie kolejnego aktu, chociaż wyrobiłam się już ze wszystkimi zadaniami na dzisiaj.

***

– Skończyłaś już? – zapytała Amelia, wchodząc do kancelarii z taką miną, jakby wchodziła co najmniej do swojego królestwa.

Rzuciłam okiem na zegar wiszący na ścianie.

– Jeszcze minuta. Nie mogę wyjść wcześniej, bo wiesz… – zaczęłam, ale mi przerwała.

– Zdaję sobie sprawę, że ten twój szef nie należy do najlepszych pracodawców świata, ale żeby był aż taki czepialski? – rzuciła odrobinę za głośno. Położyłam palec wskazujący na ustach.

– Wariatko, on to mógł usłyszeć!

– Dobrze by mu to zrobiło. Takim gnojom należy się kilka słów prawdy.

Westchnęłam.

– Może przystopujesz trochę, dopóki nie dostanę pozytywnych referencji, dobra?

Amelia skinęła głową. Ulga na mojej twarzy była widoczna gołym okiem. Kiedy zegar wybił odpowiednią godzinę, Amelia klasnęła w dłonie.

– Zbieraj się, bo inaczej będziesz musiała brać kasę za nadgodziny – obwieściła.

Taaa… – pomyślałam. – Jakby to było takie proste!

Nie sprzeciwiłam się jednak i posłusznie wykonałam jej polecenie.

***

Amelia wysadziła mnie pod moim blokiem jakąś godzinę później. Czasami uwielbiałam ją za to, że przyjeżdżała po mnie swoim nowiutkim samochodem –

chociaż tak naprawdę nowym tylko dla niej, bo miał już swoje lata – który kupiła sobie na ostatnie urodziny. Ja wolałam wszystkie zarobione pieniądze odkładać w banku, aby później zainwestować je w coś wielkiego i z tego oto powodu zazwyczaj tłukłam się do pracy tramwajem albo

autobusem, kiedy musiałam dostać się na uczelnię. Za bilet miesięczny i tak płaciłam mniej niż Amelia za benzynę.

– Kocham cię, wiesz? – powiedziałam, przesyłając jej buziaka w powietrzu.

Jej twarz od razu się rozpromieniła.

– Będziesz mnie dalej kochała, jeśli powiem, że kradnę twojego współlokatora na cały weekend?

Spojrzałam na nią podejrzliwie.

– Koncert. Koncert mojej Nathalie i to zaledwie trzy godziny drogi stąd! Oczywiście, że muszę się na nim pojawić.

– Miło, że zaprosiłaś Lucasa – rzuciłam, bo naprawdę tak myślałam. On przynajmniej pasjonował się tą muzyką.

Dla mnie słuchanie po raz miliardowy tych samych utworów byłoby istną udręką.

– Możesz mu przekazać, żeby zadzwonił do mnie wieczorem, to ustalimy szczegóły?

– Jasne – powiedziałam na odchodne, wysiadając z samochodu.