Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Świat BDSM potrafi być kuszący...
Magda jest atrakcyjną kobietą, świadomą tego, jakie wrażenie wywołuje na mężczyznach. Na co dzień zajmuje się fotografią, a od czasu do czasu jest też modelką i twarzą różnych kampanii. Pewnego dnia jej kuzynka dzwoni do niej z płaczem, że jej – były już – chłopak okrutnie ją potraktował: dosłownie zrobił jej fizyczną krzywdę. Wspólnie wymyślają plan, jak ukarać mężczyznę i sprawić, że nie skrzywdzi już żadnej kobiety.
Problem jednak w tym, że okazuje się, iż Filip nie jest do końca tym, za kogo na początku brała go Magda, szczególnie że opierała ona swój osąd tylko na opowieściach kuzynki. Dziewczyna, realizując plan zemsty, wkracza więc do świata, którego nie rozumie, ale który zaczyna ją bardzo fascynować – do świata pełnego BDSM.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 242
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Dominika Smoleń, 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022 All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Marta Lisowska i Adam Buzek
Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-8290-112-2
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Z dedykacją dla tych, którzy codziennie zakładają maski, żeby udawać innych, niż są wrzeczywistości…
Jeśli człowiek odpowiednio się postara, aby wyglądać na normalnego, zaoszczędzi sporo czasu, w którym spokojnie będzie taki, jaki chcebyć.
Fizyka smutku, Georgi Gospodinow
Rozdział 1
Mój telefon wibrował uparcie od dobrych kilku minut. Jego zaciekłość – a raczej zaciekłość dzwoniącego – była niesamowita. Byłam zajęta obróbką cyfrową zdjęć, bo moi klienci byli na tyle niecierpliwi, że dzwonili i wypisywali do mnie trzy razy dziennie, aby zapytać, czy realizacja projektu zmierza do finalizacji. No cóż, zmierzał – powoli i w bólach, ale zawsze mówiłam, że niebawem skończę. Dziś miało nastąpić to „niebawem”, a ktoś ewidentnie próbował miprzeszkodzić.
Westchnęłam i sięgnęłam po urządzenie, aby spojrzeć na wyświetlacz i upewnić się, że to nikt ważny, abym mogła ponownie skupić się na pracy. Na ekranie widniało jednak „Zosia”, co świadczyło o tym, że dzwoniła do mnie moja kuzynka, która nie dawała znaku życia od dobrych kilku miesięcy. Mimo że żyłyśmy na dwóch różnych końcach Polski – bo ja byłam z Katowic, a ona z jednej z nadmorskich, małych, malowniczych miejscowości – to zwykle nasz kontakt był częstszy i dużo lepszy niżteraz.
Stwierdziłam, że z ciekawości odbiorę, więc nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk urwanego szlochu, ale bez wątpienia osobą płaczącą była moja kuzynka, Zosia.
– Zośka? Wszystko okej? – odezwałam się, chociaż byłam pewna, że odpowiedź była przecząca. Z jakiegoś powodu przecież musiała wypłakiwać sobieoczy.
Kurwa – przeklęłam w duchu, bo mogłam odebrać wcześniej. Może faktycznie stało się jej coś niedobrego, a ja – zamiast okazać odpowiednie wsparcie i troskę – byłam zajęta nakładaniem filtrów na zdjęcia jakiejś pary, która tą sesją zdjęciową chciała uczcić swoją dziesiątą rocznicę zawarcia związkumałżeńskiego.
– On… ten debil… próbował mnie udusić! – rzuciła mojakuzynka.
– Ktoś próbował cię udusić? – powtórzyłam, bo niby rozumiałam znaczenie jej słów, ale sens jakoś miumykał.
Ktoś próbował udusić Zośkę? To czemu ona nie zgłosiła tego na policję, tylko dzwoniła do mnie? Jeszcze jakbym była trzy minuty drogi od niej, a nie blisko dziesięć godzin jazdypociągiem…
– Nie ktoś, Magda, ale ten debil, Filip – wyjaśniła, dalejłkając.
– Filip? – powtórzyłam po razkolejny.
To imię nic mi niemówiło.
Zosia głośno wypuściłapowietrze.
– To mój chłopak. To znaczy teraz bardziej były chłopak. Gnój, mówiąc w skrócie, totalny gnój. To była nowa znajomość, byliśmy na kilku randkach, ale postanowiliśmy spróbować być ze sobą na wyłączność. Aż tu nagle podczas namiętnego pocałunku zaczął zaciskać dłonie na mojej szyi! Wyobrażasz to sobie?! Typ chyba powinien iść do psychiatryka, to totalny popapraniec! – wyjaśniładziewczyna.
Wzięłam kilka głębszych oddechów, starając się przetworzyć wszystkie informacje, które dostałam od Zosi. Jednocześnie przyglądałam się zdjęciu w programie graficznym, ale szczęście, które z niego wręcz biło, całkowicie nie pasowało do tej rozmowy, więc zminimalizowałam okno, a na ekranie widać było teraz tylko pulpit i wiele ikon różnychfolderów.
– I ten Filip naprawdę próbował cię udusić? Nie mogłaś nabrać oddechu? Zgłosiłaś to już na policję? Może postawią mu za to jakieś zarzuty i spędzi trochę czasu za kratami… Ale do tego potrzebna będzie chyba obdukcja – powiedziałam bardzo ogólnikowo, bo na prawie totalnie się nieznałam.
Wiedziałam tylko, że im szybciej policjanci doradzą jej, jak powinna postępować, tym większa szansa na to, że ten chłopak odpowie za to przedsądem.
– Magda, ja pierdolę, nie mam żadnego śladu. Szyja już mnie nawet tak nie boli. Nie mam żadnego dowodu, że to się wydarzyło. To byłoby słowo przeciwko słowu, rozumiesz? – zapytała.
– Rozumiem – przyznałam.
Takie rzeczy pewnie trudno byłoby udowodnić. Szczególnie że ten cały Filip nie mógł dusić zbyt mocno, bo w każdym filmie i serialu kryminalnym, gdy znajdowano uduszonego, dosłownie widać było siniaki spowodowane naciskiem dłoni. Chyba nawet można było po nich poznać mniej więcej rozmiar dłoninapastnika…
– Więc co zamierzasz z tymzrobić?
– Nie wiem, ale chciałabym się na nim zemścić. Wiesz, udowodnić mu, że nie można tak pogrywać z dziewczynami. Zwłaszcza że on ma to, kurwa, wszystko nagrane. Mieliśmy sobie zrobić krótkie nagranie z naszych igraszek, wyłącznie na nasz użytek… A wyszło, jak wyszło. Gdyby to przedostało się do Internetu, gdyby zobaczył to ktoś z moich bliskich… Matka z ojcem zeszliby nazawał!
– Więc masz dowód. Wystarczyłoby zdobyć nagranie! – zauważyłam.
– Które ma Filip, a do ja nie zamierzam się już do niego zbliżać. Na tej taśmie… On nagrywał to kamerą. Byłam naga, a on w międzyczasie nie tylko mnie całował idusił…
Przewróciłam oczami i westchnęłam cicho. No tak, Zośka to Zośka. Z nią nic nie mogło być normalne i takie, jak powinno było. Zawsze musiała się w cośwplątać…
A później ktoś musiał sprzątać jej bałagan i pomagać jej w rozwiązywaniuproblemów.
– Czyli to de facto nie był tylko pocałunek, Zośka, chociaż na początku starałaś się wmówić mi coś innego – burknęłam.
– No ale mam już pomysł, jak odzyskać to nagranie, zniszczyć je, a w przy okazji sprawić, żeby Filip miał złamane serce! – stwierdziła moja kuzynka, a w jej głosie po raz pierwszy dzisiaj dało się wyczuć entuzjazm i coś, co przypominało radość orazekscytację.
– Ty masz pomysł? – zapytałam zpowątpiewaniem.
Z góry wiedziałam jednak, że nawet jeśli moja kuzyneczka na coś wpadła, to był to totalny niewypał, którego nie da sięzrealizować.
– Tylko… – oznajmiła Zośka, a słysząc ton jej głosu, wyobraziłam sobie, że właśnie bawi się swoimi włosami i przygryza dolną wargę – musiałabyś tuprzyjechać.
– Ja?! – zdziwiłam się. – Co ja mam dotego?
– Jesteś główną częścią mojego planu, Magda. Jesteś śliczna, a do tego masz to, czego brakuje większości moich koleżanek, które mogłabym o to poprosić. Masz mózg i umiesz go używać, co udowodniłaś kilka razy, gdy pomagałaś mi już wykaraskać się z kłopotów. Dobrze wiesz, że bez ciebie ten plan nie ma szans siępowieść!
– Dalej nie znam tego planu – zauważyłam.
– Przyjedziesz do nas na wakacje. I tak jest już lipiec, a zwykle wtedy bierzesz mniej zleceń i wyjeżdżasz gdzieś na kilkanaście dni. W tym roku proponuję moje piękne okolice, w których też będziesz mogła pracować nad opalenizną, chociaż Bałtyk dalej jest okropnie zimny. No, mniejsza. Poznasz Filipa, jakoś to zaaranżuję, a później zdobędziesz nagranie i jezniszczysz.
– A ta część o tym, że on ma cierpieć z powodu złamanego serca? – dopytywałamsię.
– To będzie przy okazji, nie martw się. Jesteś w jego typie, bo pod tym względem jesteśmy podobne. Obie mamy długie, ciemne włosy, niebieskie oczy i jasną karnację. Wystarczy, że odpowiednio to rozegrasz, a Filip będzie jadł ci z ręki. Nim skończy się twój czas nad morzem, on będzie w tobie zakochany, a ty będziesz mogła chwalić się tym, że pomogłaś swojej ulubionej kuzynce… A może także po prostu będziesz cieszyła się tym, że trochę się rozerwiesz? W tych Katowicach na pewno jest strasznie nudno – stwierdziłaZośka.
– Zgłupiałaś – powiedziałam doniej.
– Nie mam lepszego planu – odparła.
Co najgorsze – ja również niemiałam.
Niestety. Prawda była taka, że jej pomysł był dość sensowny. Faceci zwykle przy mnie głupieli i spełniali wszystkie moje zachcianki. To był plus i minus tego, że byłam naprawdę atrakcyjna. Zdawałam sobie z tego sprawę, bo oprócz tego, że stałam za aparatem, czasem stawałam także przed obiektywem i byłam twarzą niejednejkampanii.
Mogłam spróbować oczarować Filipa i bez żadnego problemu udałoby mi się zdobyć te taśmę. Skoro to było krótkie nagranie, wystarczyło, żeby zaprosił mnie do swojego pokoju i na chwilę wyszedł. Pewnie – tak jak ja zresztą – używał tylko jednej karty pamięci lub jednej kasety, w zależności od tego, jak bardzo ta kamera była wiekowa. To zadanie było więcwykonalne.
Tyle że nie uśmiechało mi się jechać na drugi koniec Polski i podrywać faceta, który skrzywdził fizycznie moją kuzynkę. W końcu mógł coś takiego zrobić także mnie. A ja… nie byłam zbyt chętna do tego, żeby ryzykować własnym zdrowiem i życiem. Niby Zośce nic poważnego się nie stało, dała radę uciec, ale kto wie jak to wszystko potoczyłoby się w moimprzypadku.
Patrząc jednak na to z innej perspektywy – Zośka spotykała się z tym całym Filipem już jakiś czas, a dopiero wtedy, kiedy była naga i się zabawiali, on postanowił zacisnąć dłonie na jej szyi. Może to był impuls, a może poprzestawiały mu się klepki w głowie, ale w sumie domyślałam się, że pewnie nie próbowałby czegoś takiego, gdybyśmy randkowali w miejscach publicznych. Jedyne ryzyko podjęłabym tylko wtedy, kiedy musiałabym być z nim sam na sam, na przykład w momencie próby odbicia nagrania i zniszczeniago.
– Jesteś tam, Magda? – zapytała mojakuzynka.
– Jestem – potwierdziłam.
– I co? Skusisz się na przyjazd nad Bałtyk? – dociekała.
– Będziesz mi codziennie robić śniadanie, Zośka. Przyjadę. Skończę zlecenie i zacznę się pakować, bo najbliższe dwa tygodnie mam wolne. Planowałam co prawda jechać na last minute do Hiszpanii lub Francji, ale niech ci będzie. Czego się nie robi dlarodziny…
– Jesteś najlepsza! – pisnęłaZośka.
– Wiem. Ale jak ten psychopata jednak mnie skrzywdzi i zostanę uduszona z powodu własnej głupoty, bo się na to zgodziłam, to poproś moich rodziców, żeby wybrali mi jakąś gustowną urnę – wymamrotałam.
Moja kuzynka roześmiała się i rozłączyła. Cóż, kilka minut rozmowy, a ona z łkania i płakania przeszła do śmiechu i szczęścia. Chyba zrobiła to specjalnie, żeby mną manipulować, ale gdyby jednak była to prawda… No nic, ktoś musiał jej pomóc. Mogłam to być i ja. Faktycznie, gdyby to nagranie wyciekło, mogłoby zabić ciotkę i wujka, którzy byli całkowicie wpatrzeni w swoją jedyną ukochaną córeczkę, a ona niestety była szalona i impulsywna. Jej rodzice zdawali się nie dostrzegać jej wad… A już tym bardziej nie powinni oglądać jej nagichcycków.
Ponownie powiększyłam okno programu graficznego i znowu spróbowałam skupić się na tym, żeby jak najlepiej obrobić zdjęcia, które musiałam jeszcze dzisiaj dokończyć. Zanotowałam sobie także w pamięci, że muszę pilnie kupić bilet nad morze, co pewnie wiązało się z tym, że będę musiała udać się na dworzec bardzo, bardzo wczesnymrankiem…
Czego się jednak nie robiło dla rodziny?! Nikt nie mógł zaprzeczyć, że ja naprawdę się w tej kwestii poświęcałam. Może dlatego, że zawsze miałam lepszy kontakt z Zośką i jej rodzicami niż z matką i ojcem, którym nie do końca pasowało to, jakie mam wykształcenie, i to, czym zajmuję się na codzień.
No cóż, ważne, że ja lubiłam swoje życie. Dlatego też planowałam zrobić wszystko, żeby jak najszybciej zakończyć sprawę Filipa – a raczej odbicia tego nagrania – bo niekoniecznie chciałam go zwodzić na tyle, żeby miał okazję się we mnie zakochać. W międzyczasie nie planowałam umierać i miałam nadzieję, że uda mi się trzymać tegoplanu…
Rozdział 2
Następnego dnia wczesnym rankiem siedziałam już w pociągu, mając przy sobie walizkę pełną ubrań, butów i kosmetyków, torebkę z dokumentami i pieniędzmi oraz torbę z laptopem, którego nie mogłam przecież zostawić w Katowicach, skoro planowałam spędzić u Zośki jakieś dwa tygodnie. Lubiłam mieć kontakt ze światem, a sporo zleceń dostawałam po castingach online – bo niektórzy wiedzieli już, jak się ze mną współpracuje – musiałam więc przynajmniej kilka razy w ciągu dnia sprawdzać wiadomości w mediachspołecznościowych.
Dopiero późnym popołudniem dotarłam do Kołobrzegu, gdzie miałam przesiadkę. Na miejscu czekała już na mnie Zośka, która, gdy tylko mnie zobaczyła, rzuciła się w moim kierunku, aby mnie wycałować i wyściskać. Jasne, nie widziałyśmy się kilka miesięcy, ale obstawiałam, że sporo z tych pozytywnych emocji mojej kuzynki wynika jednak z tego, po co tu przyjechałam, a konkretniej: że znowu zdecydowałam się wyciągnąć do niej pomocnądłoń.
– Pomóc ci z wnoszeniem bagażów? – spytałaZosia.
– Jeśli zaparkowałaś gdzieś niedaleko, to sama dam sobie radę – stwierdziłam.
– Zaparkowałam bardzo blisko – powiedziała moja kuzynka. – Ale do ostatniej minuty walczyłam z moim ojcem, żeby pozwolił mi wziąć swojeauto.
– Przecież masz własne – zauważyłam.
– No mam – potwierdziła dziewczyna. – Ale nie wiedziałam, ile walizek przywieziesz ze sobą, żeby jak najlepiej zrealizować misję uwodzeniaFilipa.
Dosłownie zakrztusiłam się własną śliną i musiałam kilka razy odkaszlnąć. Zośka naprawdę sądziła, że wezmę pół swojej szafy i pół swojej kolekcji butów tylko po to, by poderwać jakiegoś faceta, który pewnie będzie myślał wyłącznie o tym, co mam podubraniem?
– Mam trzy stroje kąpielowe, to powinno wystarczyć – odpowiedziałam.
Kuzynka uśmiechnęła się do mnie szeroko i klasnęła, dając upust swojemu entuzjazmowi, który najwidoczniej towarzyszył jej, odkąd tylko mnie zobaczyła. I odkąd się upewniła, że nie zmieniłam zdania i nie wykupiłam jednak tych zagranicznych biletów na lastminute…
– Filip jest raczej fanem nadmorskich barów niż nadmorskich plaż – dodała dziewczyna, gdy zbliżałyśmy się dosamochodu.
Na te słowa zacisnęłam usta w wąską kreskę. Nie była to sytuacja idealna, bo ja lubiłam leżeć plackiem na ręczniku i rozkoszować się promieniami słońca. Picie rozwodnionych piw lub soków, które niekoniecznie były świeżo wyciskane, za to kosztowały dwa razy więcej niż powinny były, nie kusiło mnie wcale a wcale. Niemniej pewnie dałoby się to jakoś połączyć – może zerknę tam ze dwa razy, kiedy dostanę informację od Zośki, że Filip już tam jest, po czym kupię wodę i zaproszę chłopaka, żeby dołączył do mnie na plaży i posmarował mi plecy kremem zfiltrem.
– Pokażesz mi w ogóle, jak on wygląda? – spytałam kuzynkę tuż po tym, jak ulokowałyśmy moje bagaże na tylnych siedzeniachsamochodu.
– Czekaj – odparła dziewczyna, po czym wzięła telefon i zaczęła grzebać wgalerii.
Po jakichś trzydziestu sekundach podsunęła mi urządzenie pod nos, a ja mogłam dokładnie przyjrzeć się fotografii uśmiechającego się blondyna o wyjątkowo głębokim, przeszywającym spojrzeniu. Widać było, że jest wysoki, bo nawet zdjęcie to odzwierciedlało. Chłopak musiał dbać o kondycję fizyczną i ogólnie po prostu był klasycznym typemprzystojniaka.
Nie powiem, może sama bym do niego zagadała, gdybym na niego wpadła, ale teraz wiedziałam, że to mogłoby się dla mnie źle skończyć. Byłam osobą, która nie miała problemu z podrywaniem chłopaków i z przygodnymi, jednorazowymi numerkami. Teraz jednak miałam świadomość, że Filip był poza sferą mojego zainteresowania. Musiał być – bo chociaż był naprawdę przystojnym facetem, to jego zachowania nie do końca wpisywały się w jakiekolwieknormy.
Kurwa, on próbował udusić moją kuzynkę, kiedy siępieprzyli!
Kto takrobił?
– I co, dobra dupeczka, prawda? – spytała Zośka, zabierająctelefon.
Schowała komórkę do kieszeni spodenek dżinsowych, po czym odpaliła silnik samochodu, który wydał przyjemny, bardzo charakterystycznydźwięk.
– Nie jest brzydki, jeśli o to ci chodzi. Ale z twoich opowieści wnioskuję, że musi być paskudnym człowiekiem – stwierdziłam.
– Masz rację, to potwór. Sama się pewnie przekonasz, ale przynajmniej nie będziesz czuła obrzydzenia, kiedy będziesz musiała go dotykać. Bo jego ciało, Magda, jest prze-za-je-bi-ste!
– Specjalnie musiałaś akcentować ostatnie słowo? – spytałam.
Dziewczyna skinęła głową, dalej bacznie obserwującdrogę.
– Magda, człowieku, on ma ośmiopak. Żaden facet, z którym spałam, nie miał ośmiopaku na brzuchu. Zwykle mają lekko zarysowanysześciopak…
Spojrzałam na Zośkę zpolitowaniem.
Naprawdę? Słuchając jej wypowiedzi, odnosiłam wrażenie, że po raz kolejny chętnie by się z nim zabawiła, gdyby tylko nie miał tego cholernego nagrania. Zresztą, może można ubóstwiać czyjeś ciało i nienawidzić całejreszty?
Wydawało mi się jednak, że Zośka najchętniej uprawiałaby seks z podobnym, umięśnionym mężczyzną, a nie z Filipem, który w końcu próbował ją udusić. Tak szybko nie mogła o tym zapomnieć, szczególnie że chyba dalej planowała zemstę nanim.
– To może się dogadacie, a ja będę miała dwa tygodnie świętego spokoju? – zapytałam.
– Zwariowałaś?! – krzyknęła Zośka. – To, że podoba mi się jego wygląd, wcale nie oznacza, że chcę czegoś więcej. Gdyby to ode mnie zależało, dostałby sądowy zakazzbliżania.
– Apróbował?
– Dzwonił do mnie kilka razy – przyznała moja kuzynka. – Ale nigdy nie odebrałam. I od razu usuwałam wiadomości głosowe. SMS-ów niestety nieprzysłał.
Przewróciłamoczami.
– Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju… – wymamrotałam.
– Wiem, kuzyneczko – odpowiedziała. – I za to mnie kochasz, prawda?
– Powiedzmy – przytaknęłam, chociaż tak naprawdę w tym momencie Zośka wydawała mi się jedną z najbardziej popierdolonych osób naświecie.
W ciągu kilku kolejnych minut, jadąc w milczeniu – bo w aucie wujka było zepsute radio – dotarłyśmy do domu jednorodzinnego, a Zosia sprawnie zaparkowała na kostce brukowej, którą mieli przedbudynkiem.
– Miło w końcu tu być – oznajmiłam, kiedy wysiadłam z auta i poczułam, jak bardzo powietrze w tym miejscu różni się od powietrza wKatowicach.
Niestety, na Śląsku ciągle było tak dużo smogu, że czasem dosłownie bolała mnie od tego głowa i szczypałyoczy.
– No, fajnie, że znalazłaś chociaż kilka dni, żeby nas odwiedzić – odparła dziewczyna, która po zgaszeniu silnika i wyjściu z samochodu, stanęła tuż przy mnie. – Przyjechałabyś, gdybym cię o to niepoprosiła?
Wzruszyłamramionami.
– Nie wiem, naprawdę. Miałam ochotę na jakąś fajną wycieczkę, podczas której musiałabym mówić po angielsku, żeby mi do reszty wszystkie słówka nie wypadły z głowy, ale… Jak już tu jestem, to mam wrażenie, że jestem w odpowiednim miejscu – wyjaśniłam.
– Moi rodzice też nie mogą się już doczekać, aż cię zobaczą – dodała Zośka. – Wiesz, dawno cię nie widzieli, a traktują cię jak własną córkę. Są bardzo ciekawi, co tam u ciebie i czy ci siępowodzi.
Kąciki moich ust uniosły sięodrobinę.
– Przecież z ciocią rozmawiam kilka razy w miesiącu! Częściej niż z własnymirodzicami!
– No cóż, ja z twoją mamą też nie mam jakiegoś stałego kontaktu, chociaż niby nasze matki są siostrami. Ale myślę, że również one nie rozmawiają zbyt regularnie, odkąd twoi rodzice wyjechali do Niemiec, żeby tam pracować. Mama wspomina, że twoja matka jest czasem zbyt zajęta, żeby nawet do niejoddzwonić…
– Do mnie rzadko oddzwania. Bywa, że zapomina o tym, by odpisać mi na SMS. No ale w końcu, kiedy prowadzi się jedną z najlepszych restauracji z polskimi daniami w Berlinie, to chyba faktycznie ma się mało wolnego – wymamrotałam.
– Może – potwierdziła Zosia, poklepując mnie przy okazji poramieniu.
Nie było mi jednak żal samej siebie, chociaż odnosiłam wrażenie, że moja kuzynka w pewien sposób pod tym względem miwspółczuła.
Nauczyłam się już, że moi rodzice mają mnie gdzieś. Wychowali mnie, dopóki nie ukończyłam osiemnastu lat, a później, gdy miałam już wyprowadzić się na studia, stwierdzili, że wyjadą, żeby coś jeszcze w życiu osiągnąć. Udało im się, więc w pewien sposób byłam z nich dumna. Chociaż czasem było mi przykro, że zapomnieli w międzyczasie o tym, że mają córkę, która też może potrzebować ich w swojejcodzienności.
Zresztą, moim rodzicom również nie do końca podobało się to, czym się zajmowałam. Woleliby, żebym miała bardziej stabilną pracę. Bo – jak twierdzili – uroda kiedyś się skończy, a z samej fotografii mogę nie wyżyć. Tak, jakby oni nie ryzykowali, gdy otwierali restaurację w całkiem obcym państwie, a na dodatek w mieście, w którym pełno jest podobnychknajp…
– Chodź, musimy w końcu wejść do domu, bo mnie rozszarpią, że tak długo cię tu trzymam! – rzuciłaZosia.
Policzyłam w głowie od jednego do dziesięciu. Trochę się uspokoiłam, bo myślenie o moich rodzicach zwykle nieco mnie rozstrajało, po czym znowu przywołałam uśmiech. Prawda była taka, że chętnie przywitam się z ciocią i wujkiem. Byłam pewna, że oni otoczą mnie miłością, której zwykle w moim życiu nie było zbytwiele.
Rozdział 3
Ledwo przekroczyłam próg domu i od razu wpadłam na wujka i ciotkę, którzy najwidoczniej faktycznie mnie wyczekiwali. Od razu wyściskali mnie z całych sił i wycałowali kilkukrotnie w oba policzki. Byłam pewna, że ciocia zostawiła na mojej skórze nawet parę śladów czerwonej szminki. No nic – szybko sobie z tym poradzę, kiedy dotrę już dołazienki…
– Magda, kochanie, jak miło, że w końcu do nas zawitałaś! – szczebiotała mamaZośki.
– Ja też się cieszę, że wreszcie tu dotarłam. Tęskniłam – wyznałam.
– Oj, my także – stwierdziłaciotka.
Wujek tylko wpatrywał się we mnie, w swoją żonę i córkę z nieskrywaną miłością iczułością.
– Może głodna jesteś? Co ja gadam, na pewno umierasz z głodu po tej całej podróży! Idź, umyj ręce, a ja odgrzeję obiad. Kolacja będzie dopiero za jakieś dwie godziny, ale nałożę ci chociaż trochę zupy pomidorowej, żebyś mi tu z głodu nie padła. Co by powiedzieli rodzice, gdybym cię zagłodziła tuż po twoimprzyjeździe?!
Mój uśmiech się poszerzył. Naprawdę, wśród tych ludzi czułam się jak w domu, ale obecnie moje życie związane było z Katowicami, gdzie wyjechałam na studia. Może kiedyś, gdy będę już starsza, przeprowadzę się bliżejZośki?
Mój dom rodzinny dawno został już sprzedany, bo rodzice potrzebowali funduszy na ten ich „nowy start”. Najwidoczniej nie planowali wracać do Polski – ani do mnie. Może liczyli, że kiedyś przyjadę do nich, do Berlina. Albo że zajmę się gotowaniem i przejmę po nich restaurację, zwłaszcza że w kuchni czułam się całkiem dobrze i swobodnie. Nie planowałam jednak opuszczać Polski – może nie było w niej idealnie, ale kochałam wszystkie jej wady i zalety. A już szczególnie nie byłabym w stanie opuścić najbliższych mi osób tylko po to, żeby przenieść się do miejsca, w którym nie znałam nikogo, oprócz mojej matki i mojegoojca.
– To ja pójdę do łazienki… – wymamrotałam.
Włączyłam światło i wkroczyłam do pomieszczenia. Skorzystałam z toalety, po czym dokładnie umyłam dłonie oraz ochlapałam twarz i dekolt zimną wodą. Przy okazji zmyłam też ślady szminki, które oczywiście jednak znajdowały się na moichpoliczkach.
Popatrzyłam w lustro i przez chwilę przyglądałam się uśmiechniętej, zarumienionej dziewczynie. Wydawało mi się, że ten przyjazd sprawił, że wręcz promieniałam radością – bo chociaż przez kilka dni będę w stanie odgonić samotność, która zwykle midoskwierała.
Jasne, miałam wielu „jednorazowych facetów”, z którymi spędzałam namiętną noc, czasem nawet niecałą, po czym oboje o sobie zapominaliśmy. Na moment zapełniało to pustkę w moim wnętrzu, ale z nikim nigdy nie połączyła mnie żadna wyjątkowa chemia. Miałam dwadzieścia pięć lat i czułam, że powoli muszę szukać sobie kogoś na stałe – kogoś, kto mnie pokocha, i kogoś, komu oddam swoje serce. Ale nie było to łatwe, skoro zwykle na mojej drodze nie było nikogo godnego uwagi. A ci, którzy w jakiś sposób mnie zainteresowali, zwykle byli skupieni tylko na mojej urodzie i na tym, aby zaciągnąć mnie do łóżka, po czym okrutnie mnie porzucali. Widzieli we mnie wyłącznie ładną buźkę i piękne ciało, ale nie widzieli tego, co kryło się w środku. Niektórzy kojarzyli moją twarz z różnych plakatów, bilbordów i reklam i sądzili, że jestem modelką z wypchanym portfelem, która chce się zabawić. I tak – zwykle nie miałam nic przeciwko zabawie. Ale czasem, szczególnie gdy leżałam owinięta swoją ulubioną pościelą, żałowałam, że nie ma przy mnie kogoś, kto mógłby towarzyszyć mi we wzlotach iupadkach.
Potrząsnęłam głową, starając się odgonić obrazy, które nawiedziły moją głowę. Nie chciałam teraz o tym myśleć. Zwłaszcza że w końcu znalazłam się przy odpowiednich osobach, w odpowiednim miejscu – chociaż trochę w nieodpowiednim celu, bo naprawdę w tym momencie byłabym w Hiszpanii lub zwiedzałabym Paryż, gdyby nie to, że Zosia poprosiła mnie o pomoc w zniszczeniu tegonagrania.
Wyszłam z łazienki i ruszyłam do kuchni, która połączona była z jadalnią. Bo dom mojego wujostwa – chociaż był domem jednorodzinnym – nie był wbrew pozorom taki duży. Mama Zosi pracowała w jednym z pobliskich hoteli w recepcji, a wujek był mechanikiem samochodowym. Ot, po prostu nie było ich stać, żeby zbudować i utrzymać coś dużego. Dom był ciut większy niż mieszkanie, miał około stu metrów kwadratowych, co znaczyło, że będę spała w jednym łóżku ze swoją ukochaną zwariowaną kuzyneczką lub na materacu, który też zostałby rozłożony w pokojuZośki.
Nie chodziło mi o żadne luksusy, bo sama potrafiłam docenić wartość pieniądza i ciężką pracę. Gdybym była inna – pewnie całkowicie poświęciłabym się modelingowi i starałabym się jak najbardziej wzbogacić. Czasami jednak myślałam, że gdybym faktycznie miała zaprzedać duszę diabłu, by spróbować utrzymać się w tym biznesie, to większość zarobionej kasy przekazywałabym swoim najbliższym lub oddawałabym na organizacje charytatywne wspierające zwierzęta. Zawsze chciałam mieć kota, ale moje życie zwykle było zbyt skomplikowane, abym mogła sobie na to pozwolić – więc czemu nie miałabym chociaż pomagać finansowoschroniskom?
Byłam ładna, ale miałam zbyt miękkie serce, by na co dzień walczyć w świecie modelek. Tak więc zwykle stałam po drugiej stronie obiektywu. No cóż, przynajmniej było stać mnie na wynajmowanie swojego malutkiego mieszkanka i na zapłacenie za wszystkie moje zachcianki, których wbrew pozorom nie było zbytdużo.
Usiadłam przy stole, na którym stał już talerz z ciepłą, parującą jeszcze zupą. Tuż przy nim leżała łyżka z ulubionej srebrnej zastawy mojejciotki.
– Jedz, jedz, Magdusia. Bo naprawdę wyglądasz mizernie. Chyba w tych Katowicach to ty nic nie jesz, co? – biadoliłagospodyni.
– Jem, ciociu, jem. Nie martw się. Niczego sobie nie odmawiam i nie mam żadnej anoreksji. Ot, po prostu mam taką figurę, że cokolwiek zjem, to zwykle nie przybieram na wadze – wytłumaczyłam.
– Jak moja siostra. Niedaleko pada jabłko od jabłoni – powiedziałaciotka.
Skrzywiłam się, ale od razu starałam się przybrać neutralny wyraz twarzy. Daleko mi było do matki, z którą przez całe życie średnio się dogadywałam i która koniec końców wybrała marzenia zamiast rodziny. Z ojcem zaś miałam kiedyś dużo lepszy kontakt, z tym że on wybrał swoją żonkę i wyjechał z nią, zapominając o moim istnieniu. No może nie zapominając – pisał do mnie z jedną wiadomość w tygodniu, zwykle z pytaniem: „Wszystko u ciebieokej?”.
Ja natomiast byłam osobą bardzo rodzinną i lojalną. Nie dosyć, że przybyłam Zośce na ratunek, to jeszcze dwie moje najlepsze przyjaciółki – Jagoda i Marta, z którymi znałam się ze szkoły fotograficznej i które pracowały ze mną w studio fotograficznym – mogły potwierdzić, że niejednokrotnie rzucałam wszystko, żeby je wesprzeć. Przynajmniej na tym polu zawsze miałam na kogo liczyć – i te osoby mogły oczekiwać, że stanę przy ich boku, gdy będą tegopotrzebować.
Wzięłam łyżkę i nabrałam trochę zupy, by spróbować, jak smakuje. Była pyszna – domowa, tak jak lubiłam. Tego mi najbardziej brakowało, bo moja mama naprawdę świetnie gotowała i jej obiady byłynieziemskie.
Sama jednak nie potrafiłam odtworzyć tych smaków, chociaż się starałam. Zupa mojej ciotki była dobra, trochę zbyt pikantna i słodka zarazem, a na dodatek gorąca jak diabli. Mimo wszystko wręcz zamruczałam zzadowolenia.
– Smakuje ci? – zapytałakobieta.
– Bardzo – potwierdziłam, po czym w przeciągu kolejnych kilku minut zjadłam cały talerz i odstawiłam go dozmywarki.
Spojrzałam na ciocię, która właśnie wstawiaławodę.
Pewnie po to, by zaparzyć swoją ulubioną miętę, którą z namiętnością hodowała od kilku dobrych lat, i to w wieluodmianach.
– To może ja pójdę do Zosi i trochę się rozpakuję, a później pomogę cioci przy szykowaniu kolacji? – zaproponowałam.
Ciotka machnęłaręką.
– Posiedź z Zośką. Co będziesz siedzieć z takim starym próchnem, jak ja? Moja córka naprawdę nie mogła się doczekać, kiedy już się tu zjawisz. Chyba tęskniła za tobą bardziej niż ja. A ze mną i z wujkiem jeszcze się nagadasz! Przyjechałaś tu na ile? Dwatygodnie?
Skinęłamgłową.
– Wcale się nie dziwię, że Zośka nie mogła się mnie doczekać… – dodałam, po czym faktycznie skierowałam się w kierunku sypialni mojejkuzynki.
Weszłam bez pukania – w końcu miałam tu spędzić najbliższe dni. Moje bagaże już na mnie czekały, najwidoczniej ojciec Zośki był tak miły, że jeprzyniósł.
Ja porzuciłam walizki przy drzwiach wejściowych, bo zostałamoblężona.
Zośka leżała na łóżku i przeglądała jakieś czasopismo modowe. Od razu rzuciły mi się w oczy jaskrawe sukienki, którym dziewczyna ewidentnie się przyglądała. Dla mnie były zbyt jasne i krzykliwe – ale moja kuzynka lubiła takie rzeczy, aż zabardzo.
– To co, Magda? Jutro idziemy na plażę? – zaproponowała.
– Z chęcią – odpowiedziałam.
– To dobrze, bo właśnie dostałam informację, że Filip ma być jutro w jednym z barów, w którym pracuje jego kolega – rzuciłaZośka.
– Skąd ty to wiesz? – zapytałam.
– Łatwiej byłoby mi powiedzieć, czego ja jeszcze o tym facecie nie wiem… Dalej śledzę wszystkie jego konta w mediach społecznościowych, chociaż już usunęłam go ze znajomych. Do tego mam dostęp do profili jego najlepszego przyjaciela, Kacpra…
– Może to on powinien się bać ciebie, co? – wymamrotałam.
– No pewnie, Magda. Co prawda to on próbował mnie udusić, ale w ostateczności przekona się, że nie powinien był ze mną zadzierać. Dobierzesz się do niego, zniszczysz nagranie, a później złamiesz mu serce. W moich najlepszych wizjach łamię mu jeszcze jakieś kości i uszkadzam jegopenisa…
Nie potrafiłam tego w żaden sposób skomentować, a naprawdę myślałam nad tym, co mogłabympowiedzieć.
Rozdział 4
Zośka obudziła mnie bladym świtem. No może nie było tak wcześnie, bo zegarek elektroniczny na szafce nocnej pokazywał trzydzieści minut po ósmej. Patrząc jednak na to, że wczoraj dosyć długo siedziałam z wujostwem, wymieniając plotki z ostatniego roku, to w momencie gdy moja kuzynka szturchała mnie w ramię, czułam, że mogłabym pospać co najmniej dodziesiątej.
– Czego ty ode mnie chcesz, wariatko? – spytałam, znowu zamykając oczy, bo raziły mnie promieniesłońca.
– Wstawaj, Magda, bo mamy robotę do odhaczenia! – zarządziłaZosia.
– Chyba ja mam robotę – zauważyłam.
– Ale ja muszę wszystko nadzorować, kontrolować i w ogóle… Przecież ty nawet nie wiesz, do którego baru powinnaś iść, żeby spotkać się z Filipem – zauważyła.
Westchnęłam.
– A ty wiesz, że on tam będzie jeszcze przed południem, ta? – mruknęłam.
– Owszem, owszem – potwierdziła. – Z tego, co napisał Kacper na jednym z profili, planują się spotkać koło dziesiątej, bo o jedenastej mają jakiś szybki sparing piłki plażowej – oznajmiła.
– Nie licz na to, że ja też zapiszę się na te rozgrywki. Sport nigdy nie był mi bliski, a raz prawie zwichnęłam sobie nadgarstek, gdy odbijałam piłkę… – wymamrotałam.
– Wystarczy, że włożysz jakieś skąpe bikini i będziesz odpowiednio blisko, aby móc mu kibicować – powiedziaładziewczyna.
– I wcale nie wyda mu się to dziwne? – spytałam.
– Myślę, że nie. Kiedy ja się z nim spotykałam, wiele kobiet zwracało na niego uwagę i próbowało go poderwać. Niby był wierny, bo na żadną inną nawet nie patrzył, gdy ze mną był, ale ostatecznie… Sama wiesz, jak brutalnie się to zakończyło. Filip naprawdę jest chorym psycholem, a ja muszę zrobić wszystko, żeby to nagranie zostało zniszczone. Serio, Magda, wyobrażasz sobie dramę, jaka by była, gdyby to jakimś cudem wyciekło doInternetu?
Westchnęłam po raz kolejny. Wyobrażałam sobie, ale to był ten negatywny scenariusz. Szczególnie dla Zosi, ale także dla naszej rodziny, bo w tym małym, nadmorskim miasteczku liczyły się reputacja i poziom zaufania społecznego. A rodzice Zośki pracowali akurat w takich zawodach, że mogłoby się to na nich okrutnie odbić i sprawić, że klienci przestaliby ich szanować. Bardziej w tej kwestii martwiłam się o wujka, bo on prowadził swoją działalność sam i musiał dbać o nieposzlakowaną opinię. Ciotka, pracująca w recepcji w jednym z pobliskich hoteli, może by to przetrwała. Jakoś.
– No dobra, kuzynko. Załatwię to. Zaraz wskoczę w niebieskie bikini, które pewnie nawet tobie by się spodobało. A później… no cóż, spakuję ręcznik, okulary przeciwsłoneczne, krem z filtrem, książkę i coś do picia, po czym zaprowadzisz mnie w odpowiednie miejsce, tak? – zapytałam.
– Oj, tak, Magda. Mam ogromną nadzieję, że wszystko potoczy się po mojej myśli. Im szybciej spotkasz się z Filipem, a on się tobą zainteresuje, tym lepiej. Nie ma po cozwlekać.
Uśmiechnęłam sięlekko.
– Rozwiążemy ten problem i znowu wyciągnę cię z gówna, w które wpadłaś po uszy – obiecałam. – Tymczasem przygotuj mi coś do jedzenia, a ja się przebiorę, okej? Bo im dłużej jestem w tej piżamie, tym mniej czasu mamy, aby dotrzeć do tego baru, zanim zaczną grać w siatkówkęplażową.
Zosia zasalutowała, a ja powoli zwlekłam się z łóżka i sięgnęłam do walizki, która stała tuż przy drzwiach. Wyciągnęłam najbardziej skąpie bikini, jakie miałam; mocniej odsłoniłabym się chyba tylko wtedy, gdybym była naga. Niestety, przynajmniej dzisiaj nie planowałam tego robić, bo może po całej tej akcji z Filipem – jeśli sprawnie to załatwię – zdążę jeszcze poznać kogoś na przelotną, wakacyjną przygodę. Szybko wskoczyłam w strój i spakowałam się do luźnej, bawełnianej torby, żeby praktycznie od razu po śniadaniu iść na plażę. Narzuciłam na siebie letnią sukienkę i sięgnęłam po telefon, żeby przewertować media społecznościowe – tak w razie czego, gdyby coś ważnego wydarzyło się wnocy.
Marta z Jagodą wstawiły zdjęcie z jakiejś imprezy, co świadczyło o tym, że będę mogła skontaktować się z nimi dopiero po południu – bo teraz pewnie odsypiały, mając ciężkiego kaca. Niestety, wszystkie trzy zwykle prędko sięupijałyśmy.
W razie czego weszłam w konwersację naszej trójki i napisałam krótką, zwięzłą wiadomość, że jestem u kuzynki oraz że zaraz idę na plażę. Wręcz nakazałam im, żeby zadzwoniły do mnie, kiedy już się obudzą, i dodałam, że na zdjęciu wrzuconym na jeden z ich profili, widać, że wczoraj nieźlezabalowały.
Nie spodziewałam się, że Marta lub Jagoda przeczytają to w ciągu najbliższych kilku godzin, dlatego wrzuciłam komórkę do torby, włożywszy ją do przezroczystej saszetki, żeby nie dostał się piasek. Mój poprzedni telefon zginął właśnie w taki sposób, więc miałamnauczkę.
Na stole w kuchni czekało na mnie śniadanie, a z racji tego, że był piątek, zarówno ciocia, jak i wujek byli już w pracy, którą zwykle zaczynali przedósmą.
– Wygląda pysznie – pochwaliłam.
– Na nic więcej nie licz, kanapki z serem i warzywami to szczyt moich umiejętności – wymamrotałaZosia.
Roześmiałam się, bo moja kuzynka chyba jako jedyna kobieta w rodzinie nie odziedziczyła zdolności do gotowania. Mój ojciec zwykł mawiać, że ktoś będzie dobrą kurą domową. Oczywiście przeważnie zwracał się tak do mamy, i to typowo żartobliwie. Chyba coś w tym było, bo ona ostatecznie założyła własną restaurację. Sprzedała w tym celu jedyny dom, który w życiu miała. Nawet nie wiedziałam, czy teraz udało im się już kupić jakieś mieszkanie, czy dalej coś wynajmowali. Nie miałam zielonego pojęcia, czy powodzi im się na takim poziomie, żeby stać ich było na kupno nieruchomości. Choć co jakiś czas pokazywały mi się rankingi, w których wysoką pozycję zajmował lokal moich rodziców, głównie mojejmatki.
Piętnaście minut później posmarowałam twarz i dekolt kremem z najwyższym możliwym filtrem, takim dla dzieci. Założyłam słomiany kapelusz, bo kilka razy zdarzyło mi się opalić skórę na głowie, przez co potem łuszczyła się, a przy ewentualnych zleceniach nie byłoby to mile widziane. Zwykle pracowałam jednak tylko swoją buźką, czasami reprezentowałam jakąś markę obuwia, rzadko zdarzały się inne sesje. Stwierdziłam więc, że odrobinę mogę się opalić. Na tyle „odrobinę”, że planowałam co chwilę smarować resztę swojego ciała kremem z wysokim filtrem, ciut niższym niż ten, którego użyłam dotwarzy.
Nie planowałam się spalić, nie planowałam cierpieć i nie planowałam mieć wyraźnie odznaczającego się zarysu bikini. Niemniej lubiłam leżeć plackiem na ręczniku, czując promienie słońca. Było to dla mnie wręcz relaksujące. Nie zamierzałam pozbawiać się tej przyjemności, ale też nie chciałam zmieniać koloru skóry na ciemniejszy. Chociaż, na moje szczęście, opalałam się nabrąz.
I tak – skończywszy wszystko, co miałam do zrobienia – udałam się w końcu na plażę. Zosia zaprowadziła mnie pod odpowiednie zejście – ku mojemu zadowoleniu niezbyt oddalone od jej domu. Upewniała się po drodze, że nikt nas razem nie widzi, bo to popsułoby całyplan.
Około dziesiątej nie było tu praktycznie nikogo znajomego. Za to pełno turystów, którzy chcieli zająć idealne miejsce. Najlepiej tuż przy morzu, ale jednocześnie odpowiedniodaleko.
Dla miejscowych najwidoczniej nie stanowiło to takiej rozrywki. Patrząc na Zośkę i na jej zachowanie, miałam wrażenie, że plaża służy jej tylko do okazjonalnego randkowania czy do uprawiania seksu. Od czasu do czasu co prawda moja kuzynka chodziła tam z koleżankami, żeby popracować nad opalenizną, ale jednak łatwiej było jej to robić we własnym ogródku, gdzie mogła pozbyć się bikini. Wujek z ciotką byli w pracy, a płot szczelnie odgradzał potencjalnych gapiów i dzięki temu Zosia mogła się równoopalić.
– To ten bar – powiedziała, wskazując palcem na lokal, który dawno powinien przejść generalny remont, bo nawet szyld wyglądał, jakby miał zarazodpaść.
– I jesteś pewna, że Filip tam będzie? – dopytywałamsię.
– Bardziej niż pewna – stwierdziładziewczyna.
Skinęłam głową. Skoro była przekonana, to cóż – trzeba było tam iść i działać. Byłam ciekawa, czy ten cały Filip sam zwróci na mnie uwagę, czy raczej będę musiała jakoś pokombinować, aby przyciągnąć jego wzrok. Lubiłam wyzwania, więc teraz czułam, że serce zaczyna mi szybciej bić z powodu adrenaliny krążącej wżyłach.
Niech się dzieje – pomyślałam.
Niemniej nadal stałam na stanowisku, że nie planuję być uduszona przez jakiegoś psychopatę… Trzeba będzie więc działać z zachowaniem odpowiednich środkówostrożności.
– To ja już idę – wymamrotałam doZośki.
– Idź – poparłamnie.
– Gdybym nie wróciła przed obiadem, dzwoń na policję – dodałam.
Kuzynka zachichotała, jakby to był żart. Problem był jednak w tym, że mówiłam totalnie napoważnie…
No nic. Raz się żyje – pomyślałam, oddalając się od mojej towarzyszki w kierunkubaru.
Zajęłam miejsce przy stoliku i czekałam, aż ktokolwiek do mnie podejdzie, żeby przyjąć zamówienie. W sumie nie do końca wiedziałam, czy nie powinnam zamówić przy ladzie, ale stwierdziłam, że lepiej będzie wyglądać, jak będę siedziała sama w bardziej oddalonej częścilokalu.
Wyczekując Filipa, rozglądałam się po wnętrzu. Robiłam to powoli, wręcz leniwie, w myślach wyliczając, co powinno zostać naprawione lub poprawione, żeby ten bar przyciągał więcej porządnejklienteli.
Aż w pewnym momencie go zobaczyłam, a moje serce zamarło na kilka sekund. Nie wiedziałam tylko, czy to ze względu na efekt wow – bo zdjęcie nawet w jednej setnej nie oddawało tego, jaki Filip był przystojny – czy raczej dlatego, że po prostu jego pojawienie się oznaczało, że w końcu czas wziąć się doroboty…
Rozdział 5
Wpatrywałam się dyskretnie w obiekt moich zainteresowań, który witał się ze swoim kolegą. Pewnie z Kacprem, o którym wspominała moja kuzynka. On też był całkiem niezły – wysoki, dobrze zbudowany, z mocno zarysowaną szczęką i z widocznym, kilkudniowym zarostem. Na obu zwróciłabym uwagę, gdybym planowała akurat kogoś poderwać. Niestety, od byłego chłopaka Zośki zamierzałam uciec najdalej, jak się tylko da, lecz jego przyjaciel… Był interesujący, dobrze się na niego patrzyło, ale zadawał się z Filipem, więc być może był równie popieprzony, jak on. Obu wolałam unikać jak ognia – no, już po tym, jak zdobędę i zniszczę nagranie zkamery.
Siedziałam kilka minut sama przy stoliku, ciągle przypatrując się temu, jak faceci swobodnie ze sobą rozmawiają. Postanowiłam, że raz kozie śmierć, i ruszyłam w kierunku lady, przy której stał barman kołyszący biodrami w rytmmuzyki.
– Proszę o szklankę dietetycznej coli z lodem – zwróciłam się do niego, wyciągającpieniądze.
Nie mogłam się odwrócić, ale byłam ciekawa, czy Filip zaczął się we mnie wpatrywać, czy jednak nie zwrócił na mnie uwagi, bo był zbyt zajęty. Podobno byłam w jego typie, ale i tak nie do końca wiedziałam, czy dzisiaj uda nam się nawiązać kontakt, czy będę musiała polować na niego w kolejnedni.
Minutę później stała przede mną szklanka coli. Zapłaciłam, a barman wydał miresztę.
Pływający w napoju lód sprawiał, że krople wody osadzały się na ściankach. Od razu upiłam więc kilka łyków. Mimo że była dopiero dziesiąta, było już blisko trzydzieści stopni, więc ochłoda naprawdę mi sięprzydała.
Wzięłam szklankę w dłoń i odwróciłam się. Szybko jednak okazało się, że na kogoś wpadłam i oblałam go moją colą. Przeklęłam siarczyście, po czym zaczęłam przepraszać. Chciałam sięgnąć nawet po chusteczki, ale usłyszałam tylko niski męskigłos.
– Nic się nie stało, kwiatuszku.
Dopiero wtedy podniosłam wzrok i od razu przeklęłam po raz kolejny – to byłFilip.
Ja pierdolę, teraz zagadanie do niego mogło być łatwiejsze, niż mi się kiedykolwiekwydawało…
– Przepraszam, cholernie mi głupio. Zwykle patrzę, gdzie idę, albo chociaż upewniam się, że nikogo nie potrącę, kiedy akurat coś niosę. Kelnerką dobrą bym nie była, ale no… głupio mi – mamrotałam bez ładu iskładu.
– Mówiłem ci już, kwiatuszku, że nic się nie stało – odpowiedziałmi.
– Masz teraz mokrą koszulkę, więc nie wiem, czy to takie nic – zauważyłam.
– I tak planowałem ją zdjąć – stwierdził.
– Tak? – zapytałam.
– O, tak – potwierdził, po czym ściągnął ją jednym zamaszystym ruchem i odsłoniłmięśnie.
Kurwa, faktycznie miał ośmiopak – idealnie wyrzeźbiony, cudownie zarysowany, nawet bez napinania odpowiedniejpartii.
Głośno przełknęłam ślinę, bo nie chciałam tracić rezonu. W końcu, mimo że był przystojny, mógł być seryjnym mordercą. Przywołałam sobie w myślach, jak Zośka mówiła, że próbował ją udusić, i w jakiej sytuacji. Zabawianie się z Filipem nie byłoby więc zbyt rozsądnym posunięciem. Niestety.
– Nie musiałeś tego robić – rzekłam.
– Musiałem, byłem przecież cały mokry, z twojej winy – oznajmił.
– I tak jest ciepło. Zaraz by to wyschło – powiedziałam.
– Wolę, by nie wysychało na mnie, a na ręczniku, który rozłożę napiasku.
– Więc planujesz iść się teraz opalać? – spytałam.
Nie mogłam jednak dać po sobie poznać, że wiedziałam, co Filip ma zamiar robić. Pilnowałam się również, by przez przypadek nie palnąć jegoimienia.
– Mam sparing siatkówki plażowej. Będziesz chciała dołączyć do widowni i trochę mi pokibicować? – zaproponował.
– Moja książka może być dużo ciekawsza – odpowiedziałam, bo czułam, że zaczyna się mną interesować, a nie chciałam wyjść na pierwszą lepsząnaiwniaczkę.
Chociaż może powinnam była? Gdyby zaprosił mnie do swojej sypialni na wieczór, to mogłabym od razu zrealizować plan. Ale że nie byłam tego pewna, wolałam utrzymać jego zainteresowanie zagrywkami, które miałam opanowane doperfekcji.
– Może – przyznał. – Ale to, jak wraz ze swoim przyjacielem zmiażdżę konkurencję, też może byćinteresujące.
Uśmiechnęłam się lekko. Był pewny siebie, a ja bardzo to u mężczyzn ceniłam. Nie lubiłam, gdy byli nieśmiali lub niezdecydowani. Musieli mieć jaja, jak to sięmówiło.
– Jeszcze zobaczymy. Nie wiem, czy w ogóle potrafisz odbić piłkę, a ty mi opowiadasz, jak to rozniesieszprzeciwników…
– Tak będzie – potwierdził Filip. – Jak nie wierzysz, to tym bardziej musisz na topopatrzeć.
Wyciągnęłam rękę w jego kierunku. Nie było sensu ukrywać swojego imienia, a chciałam jak najszybciej oficjalnie poznać jego, żeby w razie czego nie zaliczyć żadnejwpadki.
– Magda jestem – przedstawiłamsię.
Chłopak ujął moją dłoń i lekko ją ścisnął. Jego skóra była ciepła imiękka.
Gdyby nie to, że co nieco o nim wiedziałam, w tym momencie naprawdę byłabym zainteresowana porządnym poderwaniem go, a później – porządnym i mocnymorgazmem.
– Filip – odparł.
– Miło mi cię poznać – wymamrotałam.
– Będzie ci jeszcze miej, jak zgodzisz się kibicować mnie i Kacprowi podczas tego sparingu – stwierdził.
– Kacper to ten twój przyjaciel? – zapytałam, patrząc w kierunku jedynego faceta w tymbarze.
Gdy tak sobie gawędziłam z byłym chłopakiem Zośki, kilka osób zdążyło opuścićlokal.
– Tak, to on – przyznałFilip.
– No dobra – przystałam na jego propozycję. – Dołeczki w policzkach tego Kacpra przekonały mnie, żebym jednak gdzieś z oddali przyglądała się tejrozgrywce.
– Dołeczki w policzkach Kacpra? – powtórzył Filip, wyraźnie akcentując każdesłowo.
– Mhm – potwierdziłam. – Piękne są, prawda?
– Wolałbym, żebyś dostrzegła to, jak piękne mam mięśnie, czy coś… – wymamrotałchłopak.
Roześmiałamsię.
– Więc jesteśnarcyzem?
– Zwykle nie, ale przy tobie chyba się nim staję – wytłumaczył.
Roześmiałam się po razkolejny.
– Tak czy siak będę obserwować. Cel osiągnięty, prawda? Chyba na to liczyłeś – oznajmiłam.
– Myślałem, że zgodzisz się na to z ciut innychpowodów.
Wzruszyłamramionami.
– Powód w tym momencie nie do końca powinien się liczyć. Ważny jestrezultat.
Filip wziął głębszyoddech.
– Może postawię ci jeszcze jedną colę, zanim będziemy musieli przenieść się naplażę?
– Nie musisz, stać mnie – rzekłam, odrzucając jegopropozycję.
Najwidoczniej go to zdziwiło, bo przez chwilę przyglądał mi się bezsłowa.
– Noto…
– Do zobaczenia. Znajdę was. Chyba trudno byłoby nie zwrócić uwagi na tłum kolesi, siatkę i jeszcze większy tłum napalonychfanek.
– Ty się nie zaliczasz do tych napalonych fanek, co? – wymamrotałFilip.
– Nie – przyznałam. – Nie zaliczam się do fanek jakiegokolwiek sportu, więc chyba nie masz na coliczyć.
Z ust Filipa wydarł się cichy gardłowyrechot.
– Oj, Magda, mam wrażenie, że moglibyśmy się bliżej poznać, a może nawetpolubić…
– Jestem w tej kwestii wybredna, więc nie sądzę. Ale no, możesz próbować mniezaskoczyć.
– Spróbuję – obiecał.
– Więc próbuj – skwitowałam.