Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dwóch braci, jedna kobieta. Czy z trójkąta może wyjść tylko para zwycięzców? Czy można kochać tak samo dwie osoby i nigdy nie wyrzec się miłości do żadnej z nich?
Valentina od dziecka kochała ich obu, sąsiadów z domu naprzeciwko. Jeden mroczny, drugi niczym rycerz w srebrnej zbroi zjawiał się zawsze, gdy go potrzebowała. Tyson i Tyler McKanzie to zupełne przeciwieństwa, ale czy na pewno? W końcu są bliźniakami, których tak trudno odróżnić. Czy Valentina będzie w stanie dokonać wyboru? Czy uczucie do któregoś z nich przeważy?
„Wejdźcie do świata pełnego pożądania, niedozwolonych pragnień i uczuć, przy których mocniej zabije Wam serce. Dajcie się wciągnąć Zakazanej namiętności zupełnie jak ja. Gorąco polecam!” - Nana Bekher, autorka
„Ona i oni dwaj. AT. Michalak w „Zakazanej namiętności” zabiera nas do niesamowicie wciągającego świata, gdzie trzy serca płoną pożądaniem. Ta powieść to gorące chwile i trudne wybory. Czy z takiego starcia można wyjść cało? Przekonaj się… Ja polecam!” - Iwona Feldmann, autorka
„Uwielbiam historie pełne emocji i elektryzującego napięcia między bohaterami, a ta książka mi to zapewniła. Polecam z całego serca – ta powieść to ogień, a czyta się ją jednym tchem! Zdradzę Wam, że uwielbiam Tysona, choć Tyler robi mu dużą konkurencję. Ale o tym, jak zakończy się ten pełen pożądania trójkąt miłosny, musicie się przekonać sami!” - K.G.Lewis, autorka
„AT. Michalak, po raz drugi wkracza na rynek wydawniczy z niegrzeczną książką! Jedna dziewczyna i dwóch braci to mieszanka iście wybuchowa. Kogo wybierze Val? Tysona czy Tylera? Dajcie się porwać na ostrą jazdę bez trzymanki, która nieraz przyprawi Was o szybsze bicie serca. „Zakazana namiętność” to pozycja obowiązkowa dla czytelniczek uwielbiających niegrzecznych chłopców. Polecam!” - K.A. Zysk, autorka
„Zakazana namiętność” to historia, która wzbudza tyle samo emocji, co znalezienie się pośrodku szalejącego tornada. Trudne uczucie i narastające pożądanie między bohaterami sprawiają, że ich droga ku szczęściu jest nie lada wyzwaniem. To opowieść, która wywoła u Was salwy śmiechu oraz irytację, ale także łzy wzruszenia i smutku! Gorąco polecam!” - Paula, girlsbookslovers.blogspot.com
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 205
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by AT. Michalak, 2020Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autora orazWydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek
Korekta II: Aneta Krajewska
Zdjęcia na okładce: © by Svyatoslava Vladzimirska/Shuttersock
Projekt okładki: Justyna Sieprawska
Skład, łamanie i wersja elektroniczna: Adam Buzek
Ilustracje wewnątrz książki: Justyna Sieprawska
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-66754-55-3
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Bo miłość potrafi uleczyć każdąduszę…
Moim oddanym Czytelnikom
Tyson
Siedziałem właśnie na werandzie, paląc fajkę. Dym przyjemnie łechtał moje płuca. Zaciągnąłem się nią głęboko, rzuciłem niedopałek i zdeptałem go czubkiembuta.
Spojrzałem na komedię, która rozgrywała się przede mną. Valentina kosiła trawnik w domu naprzeciwko, a raczej próbowała kosić – to idealne określenie. Dziewczyna była już wyraźnie poirytowana i to raczej kosiarka prowadziła ją niż ona kosiarkę. Uśmiechnąłem się pod nosem i powoli ruszyłem w jej kierunku. Jej rozwiane włosy latały na wietrze, co wyglądało zabawnie. Może byłem dupkiem, ale damie w potrzebie chyba nie wypadało nie pomóc, prawda?
– Cześć! – odezwałem się głośno, stając tuż za jej plecami, na co Valentina niemal wyskoczyła ztrampek.
Zgasiła silnik i odwróciła się w moją stronę. Miała spoconą twarz i kosmyki kleiły jej się teraz do czoła, ale dla mnie i tak prezentowała się seksownie. Najchętniej położyłbym ją na tej trawie i zanurkował między jej udami, by doszła, krzycząc mojeimię.
Niestety moje spodnie były coraz ciaśniejsze, więc resztką samokontroli wyrzuciłem z łba te sprośne myśli, bo przez jej długie nogi zupełnie zapomniałem, po jaką cholerę się tutaj znalazłem. Valentina w końcu przestała się na mnie gapić jak na ducha iwykrztusiła:
– Hej, Tyson, co turobisz?
– Przyszedłem pomóc ci skosić trawnik, bo jak tak dalej pójdzie, twoja matka będzie musiała cię z niego zeskrobywać. Nie mogę patrzeć, jak wielką jesteś niezdarą – szydziłem, by nie wyobrażała sobie czasem jakichś babskichpierdół.
Spuściła głowę i wbiła wzrok w swoje brudne trampki. Kurwa, jeszcze mi tego trzeba, by się rozkleiła. Podszedłem do niej i niemal siłą wyrwałem jej kosiarkę z rąk. Ściągnąłem T-shirt i rzuciłem go pod stojącą nieopodal czereśnię. Valentina zerknęła na mnie, a jej oczy momentalnie zrobiły się wielkie jak spodki. Chyba, kurwa, żartuje, że nie widziała chłopaka bez koszulki. Odpaliłem silnik i powoli ruszyłem przed siebie, kosząc nierówności pozostawione przez mojąsąsiadeczkę.
– Dziękuję! – krzyknęła w moją stronę. – To ja… ja pójdę po coś do picia – rzuciła i zniknęła naganku.
Upał panował niemiłosierny, słońce smagało moją skórę, plecy już zaczynały mnie szczypać, ale nie chciałem wkładać koszulki. Wolałem zostać z gołym torsem, widok Valentiny, która śliniła się, udając, że czyta książkę, siedząc w cieniu drzewa, był zabawny. Lubiłem się podobać dziewczynom; no tak, kto nie pragnie się podobać płci przeciwnej. Laski na ogół same wskakiwały mi do łóżka. Łatka tego złego działała na nie jak najlepszy afrodyzjak. Przy moim słodkim braciszku, ucieleśnieniu niewinności i dobroci, prędzej by się zestarzały, niż zaliczyły. Dawałem im więc to, czego nie dostawały od mojego świątobliwego bliźniaka, czyli niezłe bzykanko i gwarantowany orgazm. Teraz miałem na celowniku tę niepozorną panienkę z sąsiedztwa; nim wakacje się skończą, ona skończy pode mną, chętna, by zostać tam nazawsze.
Valentina
Minął tydzień, odkąd Tyson kosił trawę przed moim domem; tydzień, a jednak ja dalej nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu jego torsu i wyraźnie wyrzeźbionych mięśni brzucha. Nawiedzał mnie w snach, chociaż wiedziałam, że przecież on to nie moja liga. Nie, żebym była aż tak brzydka, po prostu znałam swoje miejsce wszeregu.
W szkole nigdy nie zwracał na mnie uwagi, otoczony swoimi znajomymi i chętnymi spełnić jego zachcianki dziewczynami. Nie wiem, jak to możliwe, że w ogóle przyszedł tamtej soboty. Zapewne wyglądałam jak siedem nieszczęść, skoro siępofatygował.
Nie powiedziałam o tym nikomu; nawet Megan, moja przyjaciółka, nie miała o tym pojęcia, i tak by mi nie uwierzyła. Tyson nie był chłopakiem, który ot tak rwie się z pomocą. Zresztą on też wolałby, aby to nie wyszło na światło dzienne, by nie musiał się tłumaczyć, dlaczego pomagał takiemu pechowcowi jak ja. Pomimo licznych znajomych wydawało mi się, że on jest jakby poza nimi. Otaczał go tłum, ale był samotny. Nie no, może mnie ponosiło, może wyobraźnia płatała mi figle i pragnęła dostrzec coś, czego tam w ogóle niema.
Zastanawiałam się, jaki kierunek studiów wybrał, bo mimo iż mieszkał po sąsiedzku, praktycznie nic o nim nie wiedziałam. Tyler, jego brat, był bardziej dostępny, miły, pomocny, zawsze z uśmiechem przyczepionym do swojej słodkiej twarzy. Każdy, kto go znał, z miejsca zakochiwał się w nim bez pamięci. Czy ja również? Nie, ja nie, choć, powiem szczerze, miałam na niego fazę w czwartej klasie podstawówki. Wydawało mi się wtedy, że Tyler to moja bratnia dusza. Gdy razem odrabialiśmy lekcje, nie mogłam się skupić, patrząc na jego ciemne oczy okalane długimirzęsami.
Tak naprawdę prawie wcale się nie różnili, odkąd byli mali, każdy z trudem ich odróżniał. Tyson miał za to w spojrzeniu coś, co sprawiało, że włosy na całym ciele stawały dęba, czaił się tam jakiś mrok. Nie potrafiłam do końca określić, co to takiego, ale Tyler tego nie miał. Jego spojrzenie z kolei było jak słońce, mogłoby rozchmurzyć każdy dzień. Chociaż znałam ich od dziecka, to cały czas łapałam się na tym, że dało się ich pomylić. W szkole oczywiście to wykorzystywali. Obiło mi się o uszy, że idą na inne uczelnie, więc ciąg intryg zostanie przerwany; nie miałam pojęcia jednak, na jakie uniwersytety się udają. Nie obracaliśmy się w tych samychkręgach.
Byłam dziś bardzo podekscytowana przyjazdem mojej starszej o dwa lata siostry. Studiowała na uniwersytecie w Nowym Jorku. Tęskniłam za nią ogromnie, ale odnalazła tam siebie i byłam z niej dumna. Przez chwilę rozmyślałam, siedząc na dużym zielonym łożu w mojej sypialni. Tak, wiedziałam, że zielony nie jest prawdopodobnie idealnym kolorem do wnętrz, ale uwielbiałam go od dziecka. W końcu oddaliłam od siebie tę gonitwę myśli w mojej głowie i wstałam, po czym ruszyłam nadół.
Pora była jeszcze młoda, więc postanowiłam pojeździć na rowerze. Wreszcie musiałam zacząć dbać o siebie, przydałoby się spalić trochę kalorii. Może nie byłam jakaś megagruba, ale do figury modelki Victoria’s Secret też mibrakowało.
– Mamo – rzuciłam, będąc na dole – idę pojeździć przedkolacją.
Mama wychyliła się z kuchni, uśmiechając się do mniesłodko.
Jak ja kochałam tę osobę, na którą terazpatrzyłam.
– Córeczko, nie wracaj za późno! – krzyknęła, gdy widziała, jak zamykam za sobądrzwi.
O tak, rześkie powietrze napełniło moje płuca. Pogoda była fantastyczna wprost stworzona do jazdy na rowerze bądźjoggingu.
Wsiadłam na mój różowy pojazd rodem z lat siedemdziesiątych i ruszyłam w stronę, którą tak dobrze znałam. Jechałam do Dylana, to jeden z niewielu facetów, którzy myśleli głową, a nie główką. Mogłam się przy nim odprężyć i porozmawiać z nim na inne tematy niż imprezy i piwo. Nie, nie był gejem, jak wielu z was teraz pomyślało. To po prostu gość, który był rozwinięty intelektualnie adekwatnie do swojego wieku. A do tego jego mama Mirabel to kobieta tak ciepła i kochana, że ich dom stanowił dla mnie przedłużeniemojego.
Moje życie nie było tak ekscytujące jak zapewne osiemdziesięciu procent amerykańskich nastolatków, jednak chybabym nie zamieniła go na inne. Kochałam moją rodzinę, moją siostrę, choć czasem zachowywała się jak zołza; moi rodzice kochali mnie i nie wyjeżdżali co chwila na delegację, naprawdę się mną zajmowali, więc nie miałam co narzekać. Moja siostra i ja zawsze mieściłyśmy się w centrum ichwszechświata.
Postawiłam rower pod płotem posiadłości Dylana. Równo przycięty żywopłot dodawał uroku domkowi z żółtymi ścianami. Chłopak był jedynakiem, więc jego rodzina nie potrzebowała wielkiej rezydencji. Ich gniazdko było za to tak przytulne, że nie chciało się stamtąd wychodzić. Nacisnęłam dzwonek, po czym w drzwiach pojawił się mój przyjaciel. Przywitał się ze mną krótkim uściskiem i gestem zaprosił mnie do środka. Tam jak zwykle pachniało wypiekami Mirabel. Dylan ściągnął z wieszaka bluzę z kapturem i krzyknął do mamy na pożegnanie. Skierowaliśmy się do naszego miejsca; mieliśmy świadomość, że ponownie odwiedzimy je dopiero w następne wakacje. Planowaliśmy pożegnać się w typowy dla nas sposób, kąpiąc się nago w naszym jeziorku. Tylko Dylan i Megan znali mnie naprawdę i wiedzieli, że nie do końca jestem grzecznądziewczynką.
Jechaliśmy główną ulicą, wspominając rozdanie dyplomów. Dylan tak jak ja był wzorowym uczniem i dostał się na Uniwersytet Massachusetts. Bardzo mnie to cieszyło, że będę miała tam kogoś bliskiego, kto wesprze mnie w trudnych momentach, a także pomoże mi się zaaklimatyzować. Skręciłam w wąską uliczkę prowadzącą na drogę wyjazdową z miasteczka, gdy nagle przed moimi oczami ukazało się auto, zmierzające wprost na mnie. Nie mając pola manewru, zderzyłam się z niebieskim fordem, a po chwili stoczyłam się z jego maski. Ból rozprzestrzenił się po całym moimciele.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i męskigłos.
– Kurwa, jak jeździsz? – do moich uszu dotarł wrzask osoby, której na pewno nie chciałamspotkać.
Wkurzony Tyson stał już przy moim boku i zaciskał nerwowopięści.
– Tyson, nie widziałam cię – powiedziałam, zerkając w jego niemal czarne od gniewuoczy.
– Ty mnie, kurwa, nie widziałaś?! To gdzie patrzyłaś? Na jednorożce czy tęczę? Ja pierdolę, dobrze, że dopiero wyjeżdżałem, więc nie potrąciłem cię mocno. Byłabyś, kurwa, plamą naasfalcie.
Tego było za wiele, nawet jak na mnie. Co on sobie wyobrażał, mówiąc do mnie takim tonem? Łzy zaczęły ściekać po moim policzku, ale pomimo bólu podniosłam się i otrzepałam ubranie. Dylan wyciągnął rękę w moją stronę, dalej stojąc jak jakiś ciołek z rozdziawioną buzią, ale odtrąciłam ją i gniewnie zmierzyłam chłopaka naprzeciwmnie.
– Przepraszam bardzo szanownego pana, że traci pan przeze mnie czas, ale nie daje ci to prawa, by na mnie krzyczeć. – Dźgnęłam go palcem w pierś. – Nie myślałam o jednorożcach, matole, tylko zagadałam się z przyjacielem, a teraz zejdź mi z drogi i wracaj do swojej wypasionejfury.
Tyson patrzył na mnie krzywo, ale widziałam, że cień uśmiechu błąkał mu się w okolicach ust. Mierzył mnie wzrokiem, od którego momentalnie zrobiło mi się tak gorąco, że czułam, iż moja noga również mnie paliła, ale to chyba niemożliwe, że przez niego, prawda? Zerknęłam w dół i zebrało mi się na wymioty, wcześniej pod wpływem emocji nawet tego nie zauważyłam, ale moje kolana przypominały tarkę, a z jednego ściekała gęsta strużka krwi. Tyson powędrował za moim spojrzeniem, a z jego ust wydobyło sięwestchnienie.
– No nieźle – powiedział – jeszcze tego brakowało. Chodź, zawiozę cię do domu, a ty – zwrócił się do Dylana – możesz jechać, i tak nie pomagasz, zachowujesz się, kurwa, jak jakiś statysta, a nieprzyjaciel.
Dylan popatrzył na nas i już chciał się odezwać, jednak ja pokręciłam głową, na znak, by nie próbował się przeciwstawiać Tysonowi. W szkole krążyły różne pogłoski o jego wybuchowym charakterze, więc wolałam nie sprawdzać, na co gostać.
– Dylan, będzie dobrze. Tyson mieszka naprzeciwko mnie, zadzwonię do ciebie, jak dotrę namiejsce.
Na te słowa chłopak wsiadł na swój rower, rzucił okiem w moją stronę, jakby pragnął upewnić się, czy wszystko OK, po czymodjechał.
– No, niezłego masz przyjaciela – zakpiłTyson.
– Nawet go nie znasz – odparłam hardo – więc nie wypowiadaj się, proszę, na jegotemat.
– I nie chcę go znać. Słowem się nie zająknął, by stanąć w twojej obronie, to zwykły tchórz, wsiadaj, ja zapakuję rower do bagażnika. – Otworzył przede mną drzwi odsamochodu.
Nie zamierzałam się kłócić, w końcu wypadek był z mojej winy. By nie zdenerwować go bardziej, wsiadłam bez słowa do auta. Droga szybko minęła. Nie odzywałam się do Tysona, ale widziałam, jak co chwilę patrzył w moją stronę. Przez moment nawet zdawało mi się, że zatrzymał się na moich nogach, na których miałam jedynie krótkie spodenki. Uniósł wyżej brew, ale jak tylko zorientował się, że go przyłapałam, odwrócił głowę i nie spojrzał już na mnie ani razu, aż nie podjechaliśmy pod mójdom.
Tyler
Co to, do cholery, maznaczyć?
Wyglądałem przez okno w kuchni i co zobaczyłem? Jak mój braciszek niańczył naszą sąsiadeczkę z naprzeciwka. Pomagał jej wysiąść z auta, a ja przyglądałem się temu z rozbawieniem, bo kto jak kto, ale Tyson niczego nie robił bezinteresownie. Musiałem się dowiedzieć, co chodziło mu po głowie, nie wierzyłem, że czynił to z dobroci serca, bo on zawsze chciał czegoś wzamian.
Przetarłem twarz w geście irytacji. Nie wiem, czemu ta sytuacja zadziałała na mnie trochę dziwnie. Jakby obudziła uśpione instynkty. Od wieków lubiliśmy rywalizować, a coś mi się zdaje, że tutaj też mamy chyba pole manewru, sądząc po spojrzeniach, jakie Valentina posyłała w stronę mojego bliźniaka. Stałem ukryty za grubą firaną wiszącą w kuchni, gdy za moimi plecami pojawił sięojciec.
Jak zwykle wiedział, w jakim momencie miprzerwać.
– Tyler, trzeba nakryć do stołu, za chwilę powinien być twój brat i ktoś z restauracji, by dostarczyć kolację – odezwał się, patrząc na mnie znad drucianych oprawekokularów.
Nie znoszę w nim tegonawyku.
Cholera, jak ktoś ma wyleczyć wadę wzroku, robiąc coś takiego? Wiele razy mu to powtarzałem, ale to, co mówiliśmy Tyson lub ja, on jak zwykle puszczał mimo uszu. Zawsze myślał wyłącznie o tej pieprzonej restauracji i o Grecie, która krążyła wokół niego jak sęp wokół padliny. Ciekawe, kiedy nasz tatuś sprowadzi do domu macochę niewiele starszą ode mnie. Dobrze, że niedługo wyjeżdżamy na uczelnie i nie będziemy musieli oglądać tego gówna. Zebrałem w sobie resztkę pokładów samokontroli i z uśmiechem na ustach przytaknąłem, by po chwili wyciągnąć z szafki talerze i sztućce. Zaniosłem wszystko do jadalni i zostawiłem go samego. Widziałem, jak trudno mu uwierzyć w to, że nie wywołałem kolejnej kłótni. Lubiłem, gdy nie spodziewał się tego, co zamierzałem; chciałem, by był niepewny. Sprawiało mi to chorą satysfakcję, nawet jeśli miało być to pierdolone nakryciestołu.
Kiedyś uwielbiałem go prowokować, patrzeć, jak daleko jest w stanie się posunąć, by bronić swoich racji. Niestety odkryłem później, że Tyson obrywał za mnie i moje zachowanie, bo ojciec wymagał od niego, by na mnie wpłynął. Od tamtego czasu stałem się inny. Byłem na pozór grzeczny, uczynny, miły i frajerowaty do granic możliwości. Tylko Tyson wiedział, że w środku skrywam drzemiące emocje. Pod maską pozornej uprzejmości czaiły się fałsz i mrok, które umiałem zachować dla siebie jak profesjonalista. Uważałem, że dzięki temu jestem bardziej niebezpieczny niż Tyson, po nim każdy widział od razu, jaki jest, ale ja zmieniałem się niczymkameleon.
***
Musiałem pogadać z Tysonem. Po wczorajszej kolacji bez słowa zniknął w swoim pokoju, nie dając mi możliwości na rozmowę. Już dawno nauczyłem się, że w takich momentach trzeba zostawić go samego. Prośbami niczego się nie wskóra. Tyson to kawał zatwardziałego skurczybyka zawziętego do granic możliwości. Pragnąłem zobaczyć się z nim, zanimwyjadę.
Nie zdążyłem mu powiedzieć, że dzwoniła matka z prośbą oodwiedziny.
Wiedziałem, że zostawiła nas z ojcem i w sumie nie chciała mieć z nami do czynienia przez całe nasze dzieciństwo, ja jednak nie potrafiłem jej odmówić. Czy to chore, że potrzebowałem mieć matkę chociaż na te krótkie chwile? Dla Tysona to było złe, nie pogodził się z tym, że ją odwiedzam. Od rozwodu on uparcie twierdził, że nienawidzi jej całym sercem i nie zamierza mieć z nią nicwspólnego.
Bez pukania wszedłem do jego sypialni, kurwa, kiedy ja się nauczę? – pomyślałem, gdy znowu zastałem go w krępującejsytuacji.
Blondynka klękała między jego nogami, a Tyson siedział na łóżku z odchyloną głową. Jedną ręką trzymał laskę za włosy, by brała jego kutasa najgłębiej, jak się da. Ten widok spowodował, że mnie również zachciało się pieprzyć. Nieraz dzieliliśmy się dziewczynami, ale niestety dziś już nie miałem za dużoczasu.
– Nie przeszkadzajcie sobie – rzuciłem w progu, wchodząc do środka i zamykając za sobądrzwi.
Wystraszona dziewczyna próbowała się odsunąć, ale Tyson jej na to nie pozwolił, ostro ciągnąc ją wdół.
– Nie przejmuj się moim bratem, nieprzestawaj.
Panienka usłużnie zajęła się jego fiutem, a ja w końcu wydusiłem, po coprzyszedłem.
– Tyson, muszę jechać do matki – powiedziałemsucho.
– Wiesz, że mnie to nie obchodzi – oznajmił. – O tak, mała, tak jest głębiej – sapał międzyzdaniami.
– Daj spokój, stary, nie chcesz do końca życia się na nią gniewać, uwierzmi.
– Kurwa, Tyler, spierdalaj stąd albo chodź się przyłączyć – wyrzucił.
Zauważyłem, że jego biodra zwiększyły tempo, a laska zaczęła siękrztusić.
Spojrzałem na nich raz jeszcze i… a niech to szlag trafi! Miałem ochotę się zabawiać. Wolno skierowałem się w ich stronę, rozpinającspodnie.
Dziewczyna zerknęła na mnie, chyba na początku nie wierzyła, że to się dziejenaprawdę.
– Nie martw się – zapewniłem – spodoba ci się. – Uśmiechnąłem się do niejzachęcająco.
Mój sztywny fiut prosił się o uwolnienie. Tyson wyjął z jej ust swojegopenisa.
– Zajmij się nim – powiedział, gestem sprawiając, że ustawiła się na czworaka. – Obciągnij mu – poinstruował.
Sam zajął miejsce za nią i włożył prezerwatywę. Nakierował kutasa na jej cipkę i wszedł w niągładko.
Blondynka w tym czasie lizała ochoczo mojego fiuta. Tyson wbijał się w nią raz za razem, głośno przy tym sapiąc. Ona nie pozostawała obojętna na jego ruchy, bo krzyk rozkoszy wydobywał się z jej gardła i sama zaczęła się na niego nadziewać. Trzymałem swojego penisa, masturbując się przy każdym jej ruchu, gdy mój sprzęt znikał między jej wargami i ponownie się pojawiał. Brała go prawie całego. Była w tym kurewsko dobra. Wiedziała, kiedy zassać, a kiedy przyspieszyć swoje ruchy. Biodrami pompowałem w jej chętneusta.
– Tak, kurwa – wysyczałem, przytrzymując jej głowę w miejscu, gdy z moich jaj uwolniło sięspełnienie.
Moja sperma zalała jej gardło, resztki wypływały z kącików jej ust. Blondynka starała się przyjąć wszystko w całości. Skutecznie blokowałem jej głowę, by nie mogła się odsunąć. Widziałem, że nawet nie zamierzała. Odsunęła się dopiero, gdy wydobyła się ze mnie ostatnia kroplanasienia.
Tyson wykonał jeszcze kilka ruchów i głośno uderzył w jej pośladek w momencie, gdy sam doszedł, wyciągając swojego kutasa i tryskając na jejpośladki.
Po dwugodzinnych igraszkach wyszedłem z pokoju, zostawiając ich samych. Jessica, bo tak miała na imię, była całkiem niezła w te klocki. Usta miała stworzone do obciągania i robiła to chętnie. Cofnąłem się do swojej sypialni, by wziąć torbę podróżną i nie pożegnawszy się z ojcem, wyszedłem. Bagaż wrzuciłem na tylne siedzenie i skierowałem się w stronę, którą pokazywał GPS. Miałem przed sobą długą drogę, włączyłem radio i uchyliłem okno, by odpalić papierosa. Zapowiadało się wspaniale lato. Planowałem jak najlepiej wykorzystać ostatnie chwile przed studiami, a później chciałem skupić się na nauce. Na uniwersytecie Rhode Island zamierzałem pokazać, jaki naprawdę jestem. Na studiach będziemy osobno, niepostrzegani ciągle jako jedność, tylko jako samodzielnie egzystujące jednostki. I dobrze, bo czasem ciążyło mi to, że byliśmynierozłączni.
Po dwóch godzinach jazdy burczenie w brzuchu stało się już tak donośne i uciążliwe, że zdecydowałem się zatrzymać na stacji benzynowej na jakiś małyposiłek.
Zapomniałem, że rano byłem zajęty innymi atrakcjami i totalnie wyleciało mi z głowy, by przed wyjazdem coś przekąsić. Na CPN-ie znajdował się mały bar, więc zamknąłem auto i ruszyłem w jegostronę.
Gdy wszedłem do środka, uderzył we mnie przyjemny chłód klimatyzacji, w powietrzu unosił się zapach kawy, a czerwone skórzane kanapy zapraszały, by usiąść na nich i odpocząć po podróży. Panował tam styl z lat sześćdziesiątych, a i obsługa chyba była z tamtych czasów. Gdy zająłem miejsce, przy moim boku pojawiła się starsza kobieta z wysoko upiętym kokiem. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Postawiła przede mną dzbanek z kawą i kubek. Wyjęła z kieszeni mały notesik w czerwoną kratkę, gotowa, by zapisaćzamówienie.
– Co podać? – odezwała się skrzekliwymgłosem.
– Macie jakąś specjalność dnia? Lub coś podobnego? – zapytałem, bo zupełnie nie wiedziałem, co mogłem tutajzjeść.
– Kochanieńki, mamy soczyste hamburgery i grube frytki. Możebyć?
– Tak, może być, ale poproszę o podwójną porcjęmięsa.
– Się robi, złociutki – posłała mi ostatni uśmiech i zniknęła za ladą, zostawiając za sobą ciężką woń perfum unoszących się wpowietrzu.
Po piętnastu minutach otrzymałem zamówienie i szybko zabrałem się do jedzenia. Kobieta się nie myliła, to było przepyszne. Mięso dosłownie rozpływało się w ustach, a sos smakował jak połączenie barbecue z miodowym, ale idealnie komponował się z daniem. Wytarłem brudną twarz serwetką i położyłem banknot na stole. Jeszcze wizyta w toalecie i byłem gotowy do dalszej drogi. Przede mną blisko czterysta mil, sporo. Miałem nadzieję jednak, że do matki dotrę przed północą. Wiem, że będę musiał zadzwonić do ojca, ale zamierzałem zwlekać z tym jaknajdłużej.
Nie lubiłem się tłumaczyć i nie lubiłem słuchać jego wyrzutów, a właśnie na nie się zapowiadało, bo wyjechałem z domu bez pozwolenia. Liczyłem, że tym razem nie odbije się to na Tysonie. W końcu teraz on mógł mu oddać i potrafiłem przewidzieć, jak to sięskończy.
Tyson
Głowa mi dymiła. Schlanie się do nieprzytomności było beznadziejnym pomysłem. Wszystko, kurwa, przez Tylera. Wiedział, jak nienawidziłem, gdy jeździł do niej. Zostawiła nas, więc ja nie potrzebowałem jej. On jak szczeniak z podkulonym ogonem biegł zawsze na każdą jejkomendę.
Jebało mnie to, co ona ze sobą robi, ale nie jebało mnie to, czego chciała ode mnie. Bałem się, że go zabierze, że on odejdzie od nas, tak jak zrobiła tomatka.
Ciągle w mojej głowie pozostawała wizja, że ten dzień nadejdzie. Musiałem uczynić coś, by do tego nie dopuścić. Był mi najbliższą osobą, nikogo nie kochałem tak jak jego. Wskoczyłbym za nim wogień.
Zszedłem na dół, wyjąłem z szafki aspirynę i nalałem do szklanki wody z kranu. Jednym haustem wypiłem całą zawartość, połykając tabletki, i z głośnym dźwiękiem odstawiłem naczynie na stół. Luźne spodnie od dresu zwisały na moich biodrach. Wyszedłem przed dom, wkładając papierosa do ust, i wystawiłem prawie nagie ciało na promienie słoneczne. Pogoda była piękna. Usiadłem, jak miałem to w zwyczaju, na schodach i zerknąłem na posesję naprzeciwko, a konkretnie na okno pokoju Val. Wiedziałem dobrze, gdzie się znajduje, bo jako dziecko nieraz się wspólnie bawiliśmy. Nasze matki bardzo sięprzyjaźniły.
Ruch w oknie sąsiadów sprawił, że momentalnie się spiąłem. Ta dziewczyna, ta mała słodka i naiwna dziewczynka, stanowiła coś zakazanego i dobrego. Ja już planowałem się nią pobawić, nie mogłem patrzeć, jak ktoś mógł być taki jak ona. Dostrzegłem w oknie jej sylwetkę. Szła w samym ręczniku przez pokój, zatrzymała się na chwilę na środku, jakby oglądała się w lustrze, po czym zaczęła się obracać. Kurwa, pomimo że nie widziałem jej całej, mój fiut zasalutował jej na odległość. Byłem tylko młodym chłopakiem, ciągle głodnym kobiecego ciała. Wróciłem do domu i zadzwoniłem po pomoc, by uporać się ze sterczącym problemem. Długo nie musiałem szukać, w kontaktach miałem zapisane chętne laski, które zawsze były gotowe na szybki numerek. Nie oczekiwały niczego w zamian. Kochały dobry seks, a mnie właśnie o to chodziło. To byłem w stanie imdać.
***
– Hej, Rob. – W końcu odebrałem, bo telefon brzęczał chyba piąty raz. – Tak, jestem, nie mam za wiele czasu, streszczaj się, Nicole właśnie ujeżdża mojegokutasa.
Ta spojrzała na mnie jakby urażona i zatrzymała sweruchy.
– Nancy, ty dupku, nieNicole.
A więc to rozwiązywało zagadkę jej irytacji, nieraz mi się zdarzało pomylić imiona lasek, które pieprzę, więc nie wiem, czemu robiłaaferę.
– Dobra, Nancy, nie przestawaj. – Poruszyłem zachęcającobiodrami.
– No, mów, tak, pamiętam. W starym tartaku o jedenastej. Będę napewno.
Rozłączyłem się i niedbale odłożyłem telefon na blat przy łóżku. Zacisnąłem palce na biodrach dziewczyny i gwałtownie wbiłem się w jej mokrą cipkę. Stanowczym ruchem przełożyłem ją pod siebie i, trzymając jej jedną nogę w górze, pieprzyłem ją ostro. Nie musiałem się hamować. Widać, że lubiła taką jazdę, a ja zamierzałem jej ją dać. Szybkimi pchnięciami chciałem wyrzucić z siebie wściekłość na brata, na kobietę, która nazywała siebie moją matką, a nawet na Valentinę za to, że była tak kusząca i niewinna zarazem, że powinienem się jej bać. Energicznie posuwałem Nancy. Odgłosy naszych ciał obijających się o siebie wypełniły pokój. Czułem, jak mój fiut robi się coraz większy, a jej szparka ciasno gootula.
Laska jęczała głośno, co niezbyt mi się podobało. Wziąłem więc leżące obok majtki i wsadziłem jej do ust, tłumiąc jej jęki. Jej oczy rozszerzyły się na moment w przerażeniu, ale po chwili przymknęła powieki pogodzona z sytuacją, a jej cipka zaczęła mocniej ociekać sokami na znak, że jej się to podoba. Złapałem jej różowe sutki i pociągnąłem za nie, na co zareagowała natychmiast, orgazm przetoczył się przez jej ciało, a ja wyjąłem z niej swojego fiuta i zalałem jej brzuch gorącąspermą.
Od razu wstałem i włożyłem bokserki. Chciałem iść pod prysznic, a później do ojca do restauracji. Musiałem mu powiedzieć, że nie wrócę na noc i może sobie sprowadzić Gretę, by ją zerżnąć, o ile jeszcze jest w stanie. Najpierw jednak miałem trudne zadanie: pozbyć się z pokoju niepotrzebnej mi do niczegodziewczyny.
– Dobra, Nancy zbieraj się już. – Podniosłem z podłogi sukienkę i rzuciłem w jejstronę.
Zaskoczona usiadła na łóżku, była widocznie wkurwiona. Trudno, nie ona pierwsza i na pewno nieostatnia.
– Tyson, wiesz, że jesteś kutasem? – zapytała wyraźnie wzburzona, gdy trzęsącymi się rękoma zaczęła naciągać na siebie wygniecionąsukienkę.
– Ale tak się składa, że zajebiście dużym kutasem, skarbie, i nie ty jedna mi to mówisz – odpowiedziałem, kierując swoje kroki do łazienki. – Wiesz, gdzie jest wyjście. Ja idę wziąć prysznic, lepiej będzie, gdy nie zastanę cię tu popowrocie.
– Pożałujesz tego, Tyson.
– Tak, tak, to też kiedyśsłyszałem.
Zamknąłem za sobą drzwi od łazienki. Odkręciłem kran i wszedłem pod chłodny strumień. Szybkimi ruchami namydliłem ciało ulubionym żelem. Umyłem włosy i po chwili wyszedłem z kabiny, przetarłem zaparowane lustro i spojrzałem w swoje odbicie. Wyglądałem jakgówno.
Podkrążone oczy i cienie wyraźne sugerowały, co robiłem w nocy. Jeśli chciałem jakoś przekonać tatuśka, by pozwolił mi zostać u Roba, musiałem doprowadzić się trochę do porządku. Byłem dorosły, fakt, ale gdy na każdym kroku słyszałem, że jego dom, jego zasady, nie pozostawało mi nic innego jak się podporządkować na tyle, na ile potrafiłem; dopóki nie wyjadę na studia, muszę go jakoś znosić. Już nie mogłem się doczekać, kiedy mój parszywy tyłek zawita na UniwersytecieMassachusetts.
Po godzinie podjechałem pod naszą restaurację. Lekko zgłodniałem, więc najpierw poszedłem przywitać się z ojcem, a później poprosiłem Luciana o makaron z krewetkami. Usiadłem w kącie sali i obserwowałem gości. Jako dziecko uwielbiałem to robić. Kiedyś myślałem nawet, że przejmę ten interes, a teraz miałem to głęboko w dupie. Odkąd matka odeszła, pomiatał mną na każdym kroku, zresztą Tylerem też niejednokrotnie; nie wiem, czy czasem nie obwiniał nas za tęsytuację.
Poprawił się dopiero, gdy poznał Gretę i gdy podrośliśmy na tyle, że sami moglibyśmy mudokopać.
Nie umiałem sobie z tym radzić, dlatego byłem ciągle zły i agresywny; wtedy Rob pokazał mi, jak mogłem wyrzucić z siebie negatywne emocje. Zacząłem się bić zapieniądze.
Najpierw odstraszałem dupków, którzy dokuczali słabszym, a skończyłem na walkach na gołe pięści. Gwarantowało to niezłą kasę. Wszystko odkładałem na to, by móc być w końcu niezależnym od ojca. Niczego od niego nie chciałem, a im prędzej się uwolnię z jego macek, tym lepiej. Brałem więc tyle walk, na ile pozwalało mi moje ciało. Było to uzależnione również od odniesionych obrażeń. Zazwyczaj biłem się dwa razy w tygodniu. Dziś właśnie był tendzień.
W starym tartaku odbywały się dziś dwie walki, zwycięzca każdej dostaje pięćset baksów. Musiałem uważać, bo skurwiel, z którym walczę, zawsze miał nieczyste zagrywki, liczyłem jednak – nie, co ja pierdolę – wiedziałem, że dam mu wycisk, jakiego jeszcze nie dostał od nikogo. Po walce znowu utopię smutki w alkoholu i wezmę do domu przypadkową laskę. Tak wyglądało moje życie, a przynajmniej czas do rozpoczęciastudiów.
Valentina
– Mamo! – krzyknęłam, schodząc po schodach. – Mamuś, jadę z Megan na zakupy, a później na obiad, więc dziś na mnie nieczekajcie.
– Dobrze, córeczko. – Mama podeszła i ucałowała mnie w czubek głowy, jak miała w zwyczaju. – Pozdrów Megan ode mnie i jak chcesz, zaproś ją naweekend.
– O tak, mamuś, dziękuję, to świetny pomysł – rzuciłam, zamykając za sobądrzwi.
W mgnieniu oka pokonałam dystans do furtki, gdy moje spojrzenie wylądowało na scenie, która rozgrywała sięnaprzeciwko.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Potok obelg skierowanych w stronę Tysona dotarł do moich uszu, a został zwieńczony ciosem wymierzonym w jego szczękę. Patrzyłam na to przerażona i niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Chłopak zachwiał się na nogach, po czym rzekł doojca:
– Zrobiłeś to ostatni raz, pamiętaj, że gdy jeszcze raz mnie uderzysz, to ci oddam. – Splunął w jego stronę i odszedł do auta, zostawiając mężczyznę stojącego w osłupieniu i nerwowo zaciskającegopięści.
Gdy otwierał drzwi samochodu, nasze spojrzenia się spotkały. Zaskoczony, przystanął z ręką na klamce, ale po chwilowym szoku wsiadł i z piskiem opon ruszył z podjazdu. Co tam się, do cholery, stało?
Otrząsnęłam się z osłupienia i skierowałam do domu Megan. Szłam zamyślona, nie pojmując, jak pan McKanzie mógł uderzyć Tysona. Nie przypuszczałam, że może być do tego zdolny. Nigdy nie słyszałam, by używał wobec nichprzemocy.
Rozumiałam jednak, że niektórzy potrafią się kamuflować, a on należał do takich osób. Są takie momenty, że człowiek zastawiania się, co tak naprawdę wie o otaczających go ludziach. Jak dobrze ich zna? Niemal każdy skrywa jakiś sekret, a ojciec bliźniaków z naprzeciwka doskonale maskował swoje prawdziwe oblicze. Czułam to. Nie był tym, za kogo kiedyś go miałam. Musiałam dowiedzieć się, dlaczego tak traktował syna. Przecież powinien być dla niego oparciem, tym bardziej że ich matka nie była obecna w ichżyciu.
Zainteresowało mnie to i nie spocznę, nim nie dowiem się wszystkiego. Zrobiło mi się żal Tysona. Odruchowo pragnęłam się do niego zbliżyć. Widziałam ten ból w jego oczach. Nie spowodował tego cios, tylko zawód, jaki sprawia nam osoba, którą kochamy. Miałam cel: ukoić ten ból oraz by Tyson znów uśmiechnął się jak małychłopiec.
Ciekawska strona mojej natury uruchomiła się w mgnieniu oka i nie było już odwrotu. Ciekawił mnie Tyson. Nie, ciekawił to złe określenie; myślę, że śmiało, można powiedzieć, że mnie fascynował. Źli chłopcy mieli w sobie coś takiego, co my, grzeczne dziewczynki, odbierałyśmy jako magnes. Każda z nas chciałaby uratować złego i stać się jego całym światem, ukoić jego smutki; każda z nas oczywiście marzyła również, by to przy niej stał się dobry. Ja nie stanowiłamwyjątku.
Musiałam zrobić wszystko, by mnie zauważył, pragnęłam tego. Jakaś cząstka mnie wierzyła wtedy, że potrafię go uratować. Otrząsnęłam się i, niezauważona przez pana McKanziego, ruszyłamdalej.
Przeszłam ze dwie przecznice, gdy zatrzymał się przede mną Tyson. Był wyraźnie zły i wcale tego nie ukrywał. Ze złością wyszedł z auta, trzaskając drzwiami. Spojrzał na mnie pochmurnie. Lekko mnie to wystraszyło, nie wiedziałam, że może go tak rozgniewać to, że byłam świadkiem jego kłótni zojcem.
– Masz chwilę? – rzucił w moim kierunku i nie czekając nawet na moją odpowiedź, otworzył przede mną drzwi odsamochodu.
Pomyślałam, że to dobry sposób, by móc się do niego zbliżyć, więc bez zbędnych komentarzy wsiadłam dośrodka.
Zamknął za mną i zajął miejsce zakierownicą.
– Musimy pogadać. – Usłyszałam, jednak nie bardzo mogłam skupić się na tym, co miał mi dopowiedzenia.
Podziwiałam jego profil. Był naprawdę przystojny, lekki zarost i przydługie włosy w nieładzie sprawiały, że chciało się w nich zanurzyć palce. Złota opalenizna podkreślała jego niebieskie oczy. Mimowolnie mój wzrok powędrował na jego rękę, gdy chłopak zmieniał biegi. Długie palce przywodziły mi fantazje, z których nie byłam zbyt zadowolona. Wyrwał mnie zirytowany głos Tysona. Chyba nie wiedziałam, co do mniemówił.
– Valentina, śpisz? Zadałem cipytanie!
– Tak, to znaczy zamyśliłam się, mógłbyś powtórzyć? – starałam się ukryć fakt, że tak perfidnie mu sięprzyglądałam.
– Pytałem, czy spieszysz się dokądś? Chciałem ci pokazać miejsce zamiastem.
– O nie, nie spieszę się, z chęciązobaczę.
Skierował auto na obrzeża, a ja głupia sądziłam, że on naprawdę zamierza mi cośpokazać.
Po kilkunastu minutach spędzonych w ciszy Tyson zaparkował przy starej bramie prowadzącej do opuszczonej posiadłości na krańcu Norfolk. Popatrzył na mnie tak, że moja twarz momentalnie sięzarumieniła.
– Valentina, podaj mi, proszę, swój telefon, wpiszę ci mój numer – odezwał się, nie spuszczając ze mniespojrzenia.
Drżącymi rękoma, boleśnie świadoma jego wzroku, zaczęłam szukać aparatu w torebce. Podałam go Tysonowi, który przyjął go z uśmiechem natwarzy.
– Chodź – powiedział, otwierając drzwi – wyjdźmy na zewnątrz, jest taka ładnapogoda.
Zrobiłam, jak prosił, i wysiadłam. Zerknęłam na Tysona, pragnąc odgadnąć, o czym myślał. Chłopak zupełnie mnie zaskoczył, nie tego się spodziewałam. Wsunął moją komórkę do kieszeni swoich spodni i wsiadł szybko, zamykając przede mną drzwi. Uchylił okno irzucił:
– Za wścibstwo masz zagwarantowany spacerek. Jak chcesz odzyskać telefon, to przyjdź dzisiaj o dziesiątej do staregotartaku.
– Tyson, nie żartuj, nie możesz mnie tutaj tak zostawić! – krzyknęłam.
Na próżno, chłopak odjechał z piskiem opon, zostawiając mnie samą. Cholera, na to nie byłam przygotowana. Okazało się, że jestem naiwną idiotką, a on zawistnym dupkiem. Dałam się zrobić jak dziecko w piaskownicy, nie wierzyłam, że potrafił zostawić mnie tu samą sześć mil od domu. Czekałam naiwnie, aż wróci, chyba koło godziny. Jak zrozumiałam, że jednak nic takiego się nie wydarzy, zrezygnowana wróciłam na drogę prowadzącą w stronęmiasteczka.
Byłam zła i rozczarowana. Jak mógł tak postąpić? Wsiadając do jego auta, wyobrażałam sobie słodkie migdalenie na tylnym siedzeniu samochodu, ale nigdy w życiu nie przeszło mi przez myśl, że ośmieli się na cośtakiego.
To wszystko przez jego urodę, człowiek robi się mniej czujny, gdy on popatrzy tymi wielkimi oczami okalanymi milionem rzęs. O nie! Te jego chore gierki już na mnie nie podziałają – tak postanowiłam. Musiałam zająć czymś głowę, bo czekała mnie długa drogapowrotna.
Tyler
Gdy mijałem ją swoim autem, szła poboczem z pochyloną głową i wzrokiem utkwionym w ziemię. Dopiero kiedy przejechałem obok, zdałem sobie sprawę, kim jest ta dziewczyna. Zatrzymałem się więc i cofnąłem, opuszczając szybę, by zapytać, co takiego się stało. Taki widok i tyle mil od domu to nie jest cośnormalnego.
Gdy stanąłem obok, spojrzała na mnie z irytacją. No ładnie, jeszcze się nie odezwałem ani słowem, a ona już była na mnie zła, chociaż niczym przecież niezawiniłem.
– Valentina, co się dzieje? Co robisz tyle mil od domu? Czemu idziesz napiechotę?
Przyjrzała mi sięuważnie.
– Tyler? – Zawahanie w jej głosie zdradziło, że zastanawiała się, czy nie ma czasem do czynienia zTysonem.
– A spodziewałaś się mojego brata? – Uniosłembrew.
Planowałem odrobinę się z nią podroczyć, ale jej mina świadczyła o tym, że wolałabyTya.
– Nie żartuj, nie zamierzam mieć z tym dupkiem nic wspólnego, a tak przy okazji Tyson to totalny palant – rzuciłagniewnie.
– O, czyżby mój braciszek zalazł ci za skórę? Co takiego zrobił tym razem? – zapytałem z czystejciekawości.
– Nie chcę na ten temat rozmawiać, jeśli pozwolisz. Możesz zawieźć mnie dodomu?
– Jasne, księżniczko, wskakuj. – Otworzyłem drzwi od strony pasażera, pozwalając jejwsiąść.
Nie odzywała się całą drogę do miasta. Jak zatrzymałem się obok jej posesji, wyskoczyła z samochodu, jakby się za nią paliło i pobiegła w przeciwnym kierunku. Zmarszczyłem brwi w zamyśleniu, jednak po chwili wjechałem na nasz podjazd. Nie widziałem ojca auta, więc, jak mniemałem, nie wrócił z restauracji, to mi pasowało, nie chciałem go terazspotkać.
Co takiego się stało, że ta mała wylądowała na obrzeżach sama i dlaczego była taka zła na Tysona? Musiałem przepytać braciszka. Nim wszedłem do środka, odpaliłem papierosa, w głowie mając Valentinę. Usiadłem na schodach, zaciągając sięfajką.
Valentina była całkiem niezła. Nie sądziłem, że ma w sobie ogień, dziś to zauważyłem, widziałem wyraźnie ten płomień, który się w niej rozpalił, gdy mówiła o Tysonie. Zastanawiałem się, czy tylko on jest w stanie go rozniecić. Zdaje się, że nie jest taka nudna, jak wcześniej sądziłem. Udało jej się zdobyć moją uwagę. Tym razem może dam się skusić. Dobrze wiedziałem, że podkochiwała się we mnie w podstawówce. Wtedy nie byłem zainteresowany, ale co, jeśli właśnie terazjestem?
Wyobrażałem sobie, co mógłbym z nią robić. Jej drobne piersi w moich dłoniach wyglądałaby idealnie. Taka dziewczyna jak ona i taki chłopak jak ja to mogłoby być całkiem dobre połączenie. Ciekawiło mnie, czy jest dziewicą. Sięgnąłem myślami wstecz, ale nie przypominałem sobie, by się z kimś prowadzała. No, z wyjątkiem tego jej przydupasa. Wlepiał w nią to maślane spojrzenie, frajer. Wydawało się jednak, że Valentina tego nie dostrzegała lub udawała, to również brałem pod uwagę. Co on mógł z nią robić? Roześmiałem się sam do siebie, przecież takie ciepłe kluchy jak on pewnie nawet nie mają pojęcia, do czego służy to, co wisi im międzynogami.
Zgasiłem papierosa i ruszyłem do środka. Ściemniło się, a mojego braciszka nie było. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnąłem telefon, by wybrać numer bliźniaka. Powoli wchodziłem po schodach, czekając, ażodbierze.
Wychodząc spod prysznica, myślałem o Valentinie, skutecznie zagnieździła się w mojej wyobraźni. Tyson wszystko mi opowiedział, więc miałem już jako takie pojęcie o tym, dlaczego była sama tak daleko od domu. Nie ukrywam, że jak się dowiedziałem, to musiałem mu przyznać, że nawet ja nie wpadłbym na taki pomysł. Zapewne nieźle się wkurwił, skoro zostawił ją tam samą i to bez komórki. Znałem mojego brata, ale nie spodziewałem się po nim takiegozachowania.