Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kiedy Klara spotyka w zaułku bezdomnego psiaka, czuje że musi mu pomóc. Zabiera Juniora do swojego domu, a piesek w końcu wydaję się szczęśliwy. Jest tylko jeden mały problem. Kiedy zapada zmrok, świat przestaje być bezpiecznym miejscem dla Juniora. Jego smutne szczekanie budzi ze snu Klarę i całą jej rodzinę.
Kto będzie potrafił utulić Juniora?
„Zaopiekuj się mną” to bestsellerowe książki autorstwa Holly Webb, które pokochały dzieci na całym świecie! Znajdziecie w nich wzruszające opowieści o przyjaźni między dziećmi a zwierzętami. To nie tylko przyjemność z czytania, ale również nauka empatii, wrażliwości i odpowiedzialności za zwierzę.
Seria książek „Zaopiekuj się mną” to dobry pomysł na pierwsze samodzielne czytanie. Tytuły skierowane są do dzieci w wieku 6-8 lat i charakteryzują się prostym tekst i dużą czcionką. W środku znajdują się czarno-białe ilustracje, które z pewnością uatrakcyjnią lekturę każdemu dziecku.
To seria obowiązkowa dla każdego małego fana czworonogów!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 56
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla George’a
– Czyli jesteś pewna, że odrobiłaś już wszystkie zadania domowe na jutro? – Tata Klary spojrzał na córkę, kiedy skręcali w uliczkę prowadzącą do ich domu. – Muszę pamiętać o podpisaniu tej zgody na waszą wycieczkę do muzeum.
Klara westchnęła.
– Tak, tato. Przypomniałam sobie nawet ortografię, ale czy naprawdę musiałeś wspominać o tej pracy domowej? Przez ciebie czuję znowu niedzielną chandrę...
– Przepraszam. – Tata objął Klarę ramieniem. – Wydaje mi się, że Oli ma to samo. Uwielbia weekendy i nasze długie wspólne spacery.
Wielki mieszaniec charta podniósł wzrok na dźwięk swego imienia. Pewnie się zastanawiał, dlaczego Klara i jej tata o nim rozmawiają. Machnął tylko swoim długim jasnym ogonem. Przed chwilą ganiał za Klarą jak szalony i teraz był wykończony. Myślał tylko o powrocie do domu i położeniu się w swoim koszu.
– Mogę później zrobić sobie smoothie? – powiedziała po jakimś czasie z nadzieją w głosie Klara do taty. Pamiętała, że w misce z owocami leżało kilka bananów. Problem w tym, że jej ostatnia próba wykonania podobnego deseru skończyła się eksplozją miksera.
– Hmm... – zamyślił się tata. – Hej, Oli! Tędy! – To mówiąc, szarpnął lekko za smycz. Pies zastygł w bezruchu i wpatrywał się w głąb wąskiej alejki, kilka budynków za ich domem. Oli popatrzył na tatę po tym, jak poczuł pociągnięcie smyczy, jednak ani drgnął.
– Czujesz tam coś ciekawego? – spytała Klara, pociągając nosem.
Oli był przeważnie niezwykle posłusznym psiakiem, ale tak bardzo uwielbiał jeść, że nie pogardziłby nawet przysmakiem znalezionym w koszu na śmieci...
– Ktoś znowu wyrzucił frytki? Mam rację, Oli?
– Nie zachęcaj go! – ostrzegł tata, przewracając oczami.
Frytki były jednym z ulubionych smakołyków Oliego, który doskonale znał to słowo. Zwykle na sam jego dźwięk zaczynał podskakiwać i machać ogonem tak mocno, jakby chciał go oderwać. Taką już miał słabość do smażonych ziemniaków.
Jednak tym razem Oli nadal wpatrywał się w alejkę i ciągnął mocniej za smycz.
– Chodź, Oli! – zawołała psiaka melodyjnym tonem Klara. – Oli! Czas wracać do domu.
– Ciekawe, czy za tymi koszami chowa się lis albo coś podobnego – zamyślił się tata. – Bardzo się nimi zainteresował. Chociaż dotąd nigdy lisy go tak nie fascynowały.
Oli był na tyle dużym psem, że gdyby chciał, mógłby, stojąc na tylnych łapach, przednie oprzeć na ramionach taty. Kiedy nie miał ochoty się poruszyć, trudno było go do tego zmusić.
– Chodź, kolego – rzekł tata. – Nie mam zamiaru ciągnąć cię do domu. O co chodzi?
Oli ponownie szarpnął za smycz i tym razem tata pozwolił mu powoli ruszyć w kierunku uszkodzonego ogrodzenia na końcu alejki. Wzdłuż niej mieściło się kilka kiosków, a za nimi rząd sklepów. Na końcu ulicy stały kosze na śmieci. Wyładowywano tam towary z ciężarówek. W tym miejscu zawsze panował bałagan.
Klara się skrzywiła, poczuwszy zapach dolatujący z koszy. Miała nadzieję, że nie ujrzy żadnego szczura. Jej koleżanka Amelka miała w domu dwa szczury o imionach Kłębek i Kłopotek i Klara uwielbiała się z nimi bawić. Jednak szczury zamieszkujące okolice śmietnika w niczym ich nie przypominały. Może to właśnie ich zapach wyczuł teraz Oli?
Coś poruszyło się za koszami i wystraszona Klara przełknęła ślinę.
– Klaro, cofnij się – rzekł tata. – Jeśli to lis, może zaatakować. Nie chcę, żebyś się do niego zbliżała.
– To nie lis, tato – odrzekła dziewczynka, wskazując palcem. – Spójrz.
Zza wielkiego kontenera na kółkach wystawał mały czarny nosek, a tuż za nim wyłoniła się reszta wychudzonego czarnego pieska.
– To pies! – zawołał zaskoczony tata. – Hej, maluszku, skąd się tu wziąłeś?
Psina, gdy tylko usłyszała jego głos, schowała się z powrotem za kontenerem. Tata rzekł pod nosem:
– Wystraszyłem go. Biedactwo.
– Czyżby Oli wyczuł jego zapach z takiej odległości? – szepnęła Klara.
– Na to wygląda. Mądrala z ciebie, prawda, Oli? – Tata poklepał psa po głowie. – Zauważyłaś może, Klaro, czy tamten miał obrożę? Musiał się zgubić. Chyba że to bezpański pies.
– Nie sądzę. – Klara przyglądała się, jak drobna główka znowu pojawia się przy koszu. – I co zrobimy?
Piesek na pewno był przerażony. Siedział skulony z położonymi uszami. Cały drżał. Klara nie potrafiła odgadnąć, czy malec bał się jej psa, czy jej i taty. Oli wcale nie szczerzył kłów ani nie warczał, po prostu się przyglądał.
– Myślę, że powinniśmy go zabrać do schroniska – stwierdził tata, ale nie brzmiał przekonująco. – Albo do weterynarza, żeby sprawdzić, czy jest zaczipowany. Problem w tym, że w niedzielę żaden gabinet może nie być otwarty.
– Czyli... mamy go złapać? – spytała Klara cichym głosem.
– Aha. – Tata podrapał się po brodzie. – Tylko nie jestem pewien, jak mamy to zrobić. Przecież stoimy jakieś pięć metrów od niego, a on już teraz jest zestresowany. Dlatego wydaje mi się, że to bezpański pies, nieprzyzwyczajony do ludzi.
Czarny szczeniaczek siedział wciśnięty w ścianę kontenera i bał się wykonać najmniejszy ruch. Klara poczuła wyrzuty sumienia z powodu stresu maluszka. Ale przecież byłoby jeszcze gorzej, gdyby zostawili go tu samego.
Tata przysunął się bliżej, wraz z Olim, który ugiął przednie łapki i przechylił głowę na bok, zapewniając o przyjacielskich zamiarach. Jednak szczeniaczek musiał tego nie zrozumieć. Jeszcze mocniej wtulił się w kosz na śmieci, pisnął, a po chwili nagle uciekł. Pobiegł wzdłuż ogrodzenia, aż do niewielkiego otworu w zbutwiałych deskach płotu.
– O nie! – zawołał tata. – Obawiam się, że teraz już go nie odnajdziemy.
Klara zmarszczyła brwi, stanęła na palcach i spróbowała zajrzeć ponad ogrodzeniem.
– Co jest po drugiej stronie? Nic nie widzę.
– Jakiś zakład przemysłowy. Kojarzysz te budynki, które mijamy w drodze do szkoły, obok siłowni? Tuż za płotem jest pełno krzaków i chaszczy. Założę się, że właśnie między nimi się ukrył.
Klara wiedziała, że jej tata ma rację. Nigdy nie odnajdą szczeniaczka, chyba że on sam będzie tego chciał.
– Chodź, Oli. – Tata odwrócił się w kierunku domu, a mieszaniec charta podążył niechętnie za nim, ciągle wpatrując się w ogrodzenie, jakby miał nadzieję, że szczeniaczek jeszcze wróci.
– I co teraz zrobimy, tato? – zaniepokoiła się Klara. – Nie możemy go tu zostawić.
– Tak, wiem, to niełatwa decyzja – przyznał tata. – Coś wymyślimy, nie martw się. – To mówiąc, objął córkę i wspólnie ruszyli alejką w stronę głównej ulicy.
Czarny szczeniaczek podreptał z powrotem do płotu i odprowadził ich wzrokiem, niepewnie machając ogonem na boki. Duży pies nadal na niego patrzył i malec zrobił kolejny krok w kierunku otworu w płocie. Zastanawiał się, czy powinien podążyć za nimi.
Jednak dziewczynka z mężczyzną zniknęli za rogiem. Szczeniaczek wpatrywał się jeszcze przez chwilę w koniec alejki, machając ogonkiem. Następnie przeszedł przez otwór i wrócił do sterty starych kartonów, które ktoś wyrzucił obok kontenerów. Wsunął się do wnętrza pogniecionego pudła i zwinął się w mały kłębek.