Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poznaj Tygryska – bohatera serii „Zaopiekuj się mną”.
Kotek Oli być może jest malutki, ale ma za to wielką osobowość i zew do przygody. Tygrysek co i rusz wpada w jakieś tarapaty, a Ola go z nich wyciąga. Jednak pewnego dnia kociak znika, a dziewczynka zupełnie nie wie, gdzie ma go szukać. Czy i tym razem uda się jej uratować małego przyjaciela, który czeka gdzieś, samotny i zmarznięty?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 55
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Angel i Poppy – dwóch odważnych kotków!
– Olu, szybko, obudź się. Popatrz na to! – Mama zbliżyła telefon do twarzy córki, a zaspana dziewczynka wytężyła wzrok i przyjrzała się zdjęciu na ekranie.
Od kiedy rodzice zgodzili się na przygarnięcie kotka, regularnie sprawdzała stronę okolicznego schroniska oraz tablicę ogłoszeń w supermarkecie. Jednak wyglądało na to, że akurat nie było bezdomnych kotów – aż do dzisiaj.
– Ojej, mamo! Ale cudowne! Naprawdę są na sprzedaż? Możemy pojechać je obejrzeć?
Zdjęcie przedstawiało kilka kociąt wtulonych w siebie wewnątrz kartonowego pudełka. Nie miały tam wiele miejsca, ale wszystkie zwierzaki niewątpliwie uważały pudełko za najlepszy dom z możliwych. Ola była niemal pewna, że są cztery kocięta, ale policzenie ich nie było łatwe.
– Tak, naprawdę, możemy je obejrzeć. Pani Róża, ich właścicielka, umieściła to zdjęcie na Facebooku i napisała, że jeśli ktoś ma ochotę ją odwiedzić, będzie miała czas w ten weekend. Wysłałam jej wiadomość z pytaniem, czy możemy przyjechać dzisiaj. Zdjęcie przysłała mi twoja ciocia Jania. Pani Róża jest jej koleżanką. Ciocia powiedziała, że gdy tylko zobaczyła te kotki, pomyślała o tobie!
– Są takie małe i puszyste... – zachwycała się Ola, przesuwając palcem po ekranie. Po chwili zdjęcie zniknęło, a dziewczynka westchnęła. – Ups, przepraszam, mamo, jeszcze nie do końca się obudziłam. Chciałam po prostu je pogłaskać!
Mama uśmiechnęła się, biorąc telefon od dziewczynki.
– Mnie najbardziej podoba się ten rudo-biały, ale ten w paski też jest śliczny. Obawiam się, że czeka nas trudny wybór. Ojej, spójrz! Pani Róża odpisała i zaprosiła nas na godzinę dziesiątą. Zieeew. Sama nie wiem... Olu, co ty o tym sądzisz? Jest trochę wcześnie jak na sobotę, prawda?
Po chwili mama roześmiała się, widząc, jak Ola wyskakuje z łóżka, zrzucając z siebie kołdrę.
– Czyli jednak uważasz, że możemy jechać? Musimy tylko obudzić Laurę i Basię. Tata też jeszcze śpi.
– Mamy tylko dwie godziny! – pisnęła Ola. – Obudź go natychmiast, mamo! I powiedz Laurze i Basi, że jedziemy obejrzeć kotki. Jestem pewna, że wyskoczą z łóżek w rekordowym tempie!
– Pospieszcie się – jęknęła Ola. – Zobaczcie, to jest ten dom, numer dwadzieścia dwa. Lauro, nie musisz brać ze sobą pluszowego kotka, skoro jedziemy obejrzeć prawdziwe...
– Mój kotek im się spodoba – oznajmiła stanowczo Laura, szykując zabawkę, torebkę i wszystkie kocie ubranka, po czym zaczęła wysiadać z samochodu.
Miała tylko trzy lata, a rodzice postanowili, że zastanowią się nad zwierzakiem dopiero wtedy, gdy mała będzie w odpowiednim wieku, żeby zrozumieć, że żywy kotek to nie kolejna zabawka. Dlatego Ola nie mogła się doczekać urodzin siostrzyczki bardziej niż swoich.
Druga siostra Oli, pięcioletnia Basia, pobiegła szybko do przodu i sama próbowała otworzyć zasuwę ogrodowej bramy. Była równie podekscytowana jak jej starsza siostra. Żadna z nich nie była w stanie zjeść śniadania i z niedowierzaniem patrzyły na tatę i Laurę pałaszujących płatki.
– No dobrze... – Tata zamknął samochód i zaprowadził Laurę do bramy. – Chodźmy!
Basia zdołała w końcu się uporać z bramą i gdy po chwili szli ścieżką w stronę domu, otworzyły się przed nimi frontowe drzwi. Stała w nich kobieta ubrana w koszulkę w paski i machała do nich.
– Widziałam, że nadjeżdżacie. Jestem Róża – powiedziała, podnosząc srebrzystą kocicę, która próbowała wymknąć się między jej nogami. – A to Milka, mama kociąt.
– Jest śliczna – stwierdziła mama Oli.
– To prawda – przyznała pani Róża. – Wejdźcie do środka. Szczerze mówiąc, Milka jest za młoda na własne dzieci. Była przybłędą. Ciągle przychodziła na mój balkon i wreszcie ją przygarnęłam. Nie wiedziałam wtedy, że to oznacza dla mnie opiekę nad pięcioma kotami, a nie jednym!
– O rany! – westchnęła Ola.
Spotkanie takiego stadka było spełnieniem jej marzeń.
– W każdym razie możecie obejrzeć kotki. Są w kuchni.
Wchodząc do przedpokoju, Ola poczuła, jak mocno bije jej serce. Kuchenne drzwi były zamknięte i pani Róża musiała je ostrożnie otworzyć, żeby nie uderzyć żadnego kotka buszującego po drugiej stronie.
– Ach! Kotek! – zawołała Basia na widok wyłaniającego się zza drzwi kociego pyszczka.
Zwierzątko natychmiast zniknęło i mama delikatnie skarciła Basię:
– Kochanie, pamiętaj, o czym rozmawiałyśmy. Musicie być cicho przy kotkach. Krzyki mogą je wystraszyć.
Basia pokiwała głową, ale Ola widziała, że jej siostra jest tak podekscytowana, że niczego nie słyszy. Przełknęła głośno ślinę, a pani Róża otworzyła kuchenne drzwi na oścież. Dziewczynka czuła się tak, jakby ze zdenerwowania zaschło jej w gardle. Od dawna marzyła o tej chwili!
Kuchnia pani Róży wyglądała, jakby została opanowana przez kociaki. Wszędzie leżały porozrzucane kocie zabawki, przy kaloryferze stał koszyk, a przy kuchennym stole ustawiono ogromną konstrukcję do wspinania, ze słupkami do drapania i z dziuplami, w których leżały koce. Kiedy wszyscy weszli do środka, mały rudy kotek przestał zlizywać masło z tosta i podniósł na nich wzrok.
Pani Róża postawiła na podłodze Milkę i westchnęła.
– To było moje śniadanie – powiedziała do kotka, zdejmując go ze stołu. – Swoje już zjadłeś. – Następnie zwróciła się do Oli i jej rodziny: – Są słodkie, ale wszędzie ich pełno. – Skrzywiła się. – Zaraz, zaraz. Ile kociąt widzicie?
Ola się zaśmiała. Kiedy już zobaczyła kociaki, to dziwne uczucie zniknęło.
– Trzy – odpowiedziała. – Ten, który lizał pani tosta...
– I jeszcze jeden rudy, na ściance wspinaczkowej – zauważyła Basia.
– I mała kotka przy drzwiach – dodała Ola, wyglądając zza stołu.
Kotka bawiła się pluszowym króliczkiem, który był prawie takiej samej wielkości jak ona, tarzając się bez końca po podłodze.
– A powinny być cztery – wyjaśniła kobieta, rozglądając się po kuchni. – Jednego brakuje. Jest jeszcze jeden kotek i uwierzcie mi, on zawsze płata figle!
Ola przykucnęła, żeby sprawdzić pod stołem, ale był tam tylko ten rudy, który nadal oblizywał umorusane masłem wąsiki. Nagle podnosząc się, dziewczynka dostrzegła na szczycie regału z książkami końcówkę ogona w paski.
– Czy to on? – spytała, wskazując go palcem. – Za tymi zdjęciami?
– Jak on tam wszedł? – roześmiał się tata. – To gigantyczny skok dla takiego malca.
Pani Róża pokręciła głową z uśmiechem.
– Nie sądziłam, że któreś z nich się tam dostanie. Zgaduję, że wskoczył na stół z drapaka, stamtąd na zlew, a potem wspiął się po zasłonie... Ta kuchnia jest jak wielki koci plac zabaw. Ale zdecydowanie ten jest najbardziej żądny przygód!
– Witaj – wyszeptała Ola do kotka, który przyglądał jej się zza ramki ze zdjęciem. – Utknąłeś tam? – Kotek wyglądał tak śmiesznie z głową po jednej stronie ramki i ogonem po drugiej. Miał tam niewiele miejsca, dlatego potrącił stojący za nim wazon, a ten niebezpiecznie się zachwiał.
– Och! – zawołała z przejęciem Ola. – Zaraz zrobisz sobie krzywdę. – Wyciągnęła ręce, żeby zdjąć go z regału, a następnie zerknęła niepewnie na panią Różę. Czy mogła wziąć kotka na ręce?
Kobieta pokiwała głową.
– Dosięgniesz go? – spytała. – Po prostu go zdejmij.
Ola delikatnie wsunęła dłonie pod brzuszek kotka. Miała nadzieję, że malec się nie wystraszy. Uznała jednak, że zwierzątko się ucieszy, kiedy dziewczynka pospieszy mu z pomocą.
Wcale się nie wiercił, kiedy przytuliła go do swojego sweterka. Dotyk jego ciepłej sierści i mięciutkiego brzuszka był niezwykle przyjemny.
– No, no, przystojniak z niego! – stwierdziła mama, podchodząc bliżej. – Jakie ma paski!
– Nigdy w życiu nie widziałam u kota tylu pasków – potwierdziła Ola, zerkając na kotka.
Miał piękną złotobrązową sierść z czarnymi paskami biegnącymi po obu stronach grzbietu oraz czarnymi kręgami na ogonie. Widziała już wcześniej pasiaste koty, ale nigdy nie spotkała tak doskonałego wzoru.
– Takie pręgi nazywamy makrelowymi – wyjaśniła pani Róża. – Przypominają wzory na skórze tej ryby.
– Dla mnie wygląda bardziej jak tygrys – wtrąciła mama. – Zauważcie, że po obu stronach ma takie same pasy.
Ola zachichotała, gdy kotek wdrapał się po jej sweterku na ramię. Wiedziała, że malec próbuje wejść wyżej, żeby lepiej widzieć nieznajomych, którzy zjawili się w jego kuchni. Czuła, że są sobie pisani.
– Mamo – wyszeptała. – Myślisz, że... możemy wziąć właśnie tego?
Laura wstała, żeby mu się przyjrzeć. Próbowała zachęcić rude kotki, aby zainteresowały się jej maskotką, ale ta nie robiła na nich wrażenia.
– Jak się nazywa? – Dziewczynka zwróciła się do pani Róży.
– Nie chciałam nadawać im jeszcze imion, ponieważ wiedziałam, że będą miały nowych właścicieli – wyjaśniła kobieta. – Ale w głowie nazywałam go Poszukiwaczem Przygód.
– To brzmi jak imię jakiegoś superbohatera! – zawołała Ola.
– Możemy go nazwać Tygryskiem – oznajmiła Laura, kiwając głową. – Zabierzmy go do domu.
– Lauro, jeszcze nie podjęliśmy decyzji – odparła mama z uśmiechem. – Pamiętaj, że musimy najpierw pojechać po nosidełko, koszyk i wiele innych rzeczy! Chociaż muszę przyznać, że jest uroczy...
– A imię Tygrysek bardzo do niego pasuje – przyznał tata. – Basiu? Olu? Co sądzicie?
Basia wyciągnęła rękę, żeby pogłaskać maleńkie łapki kotka, i uśmiechnęła się przy tym.
– Spójrzcie, nawet łapki ma w paski – powiedziała.
Ola pokiwała lekko głową, uważając, żeby nie potrząsnąć za mocno maluszkiem.
– Super! Nie tylko wygląda jak mały tygrys, ale jest też odważny.