Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opowiadanie świąteczne
Weronika i Kacper uważani byli za idealne małżeństwo. Tańczyli w jednym rytmie. I tak było do czasu, kiedy nagle coś zaczęło się psuć.
Oboje zabiegani, starali się godzić opiekę nad dwójką małych dzieci. Praca, obowiązki, codzienność i rutyna powoli zaczęła zabijać ich miłość. Małżeństwo przechodzi kryzys, a plotki tylko dają powody do kłótni. Nad małżonkami wisi widmo rozwodu, w dodatku zbliżają się święta. Niespodziewane wydarzenie sprawi, że ponownie będą musieli zagrać w jednej drużynie.
Czy uda im się jeszcze razem zatańczyć?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 50
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Zatańcz ze mną, Weronika – usłyszałam ukochany głos i podniosłam głowę. Stał i patrzył na mnie tymi pięknymi, niebieskimi oczami. Wyciągnął rękę, a ja ją uchwyciłam. Złapałam z takim zapałem, jakby to była moja ostatnia deska ratunku. Jeszcze ten jeden, ostatni taniec i już wszystko będzie dobrze. Już wszystko się ułoży, będziemy szczęśliwi tak jak kiedyś, będziemy...
Tylko dlaczego on mnie tak szarpie?
– Weronika, nie wstajesz do pracy? – Kacper szarpał mnie coraz mocniej, a ja nie mogłam się rozbudzić. A może nie chciałam. To był tylko sen – pomyślałam ze smutkiem i siadłam na łóżku.
– Co? Dlaczego tak wcześnie?
– Wcześnie? Ja zaraz spóźnię się do pracy. Ty nie wieziesz chłopców do przedszkola?
Spojrzałam na zegar. Było po siódmej! Jak mogłam tak zaspać?
No tak, przez pół nocy chłopcy nie dawali mi spać. Jakiś katar się przyplątał, marudzili i się wiercili. Budzili, jeden drugiego. Zasnęłam dopiero nad ranem.
Pobiegłam do ich pokoju, spali smacznie. Sprawdziłam czoło, nie byli rozpaleni. Całe szczęście nie mają gorączki, jednak w takim stanie nie mogę ich zawieść do przedszkola.
– Kacper, oni są przeziębieni, mają katar – powiedziałam do męża, który śpieszył się do pracy.
– To niech zostaną w domu – stwierdził, nie przerywając szykowania się do biura. Włożył płaszcz i szukał swojej teczki.
– Ale ja muszę iść do pracy.
– Możesz zrobić sobie wolne, nic się nie stanie.
Właśnie stanie – pomyślałam. Za dużo robię sobie tego wolnego. Chłopcy w sezonie jesienno-zimowym często coś przynoszą z przedszkola. Aśka jest wyrozumiała, nie ma dzieci, ale teraz mamy gorący czas. Musimy przygotować się do świąt. Już niedługo mikołajki, ludzie wtedy chętnie kupują książki na prezent. Czas pomyśleć o ciekawych promocjach, trzeba domówić towaru i przyozdobić księgarnię.
– Nie mogę zrobić sobie wolnego – zaczynałam tracić cierpliwość – chociaż raz mógłbyś z nimi posiedzieć.
– Ja? – W końcu popatrzył na mnie jak na wariatkę.
– Zawsze tylko ja zostaję. A przecież oni też mają ojca!
– Ja muszę pracować, wiesz, jakie teraz życie jest drogie, kredyty poszły w górę, wszystko drożeje na potęgę, a ja mam ryzykować utratę pracy, bo dzieci się przeziębiły?
– Ja też pracuję! – podniosłam głos. Czułam, że kolejna kłótnia wisi w powietrzu.
– To pracuj, ja ci nie zabraniam! – krzyknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Stałam przez chwilę w przedpokoju i trzęsłam się ze złości. Moja praca się nie liczy, nigdy nie liczyła. Kacper myśli, że to takie moje hobby, a przecież też zarabiam. Nie tak dużo jak on, ale również przynoszę jakieś pieniądze do domu.