Zgromadźcie się w imię moje - Maya Angelou - ebook + książka

Zgromadźcie się w imię moje ebook

Angelou Maya

0,0

Opis

Zmienia prace, zmienia mężczyzn, w końcu próbuje wrócić do rodzinnego domu. Okazuje się jednak, że Stamps w stanie Arkansas przestało być jej bezpiecznym schronieniem, Angelou nie jest już jego częścią. Życie Mai przybiera dramatyczny obrót, a ona sama staje przed nowymi wyzwaniami i pokusami.
W „Zgromadźcie się w imię moje” Angelou kontynuuje opowieść o swoich losach, rozpoczętą w pierwszej części cyklu („Wiem, dlaczego w klatce śpiewa ptak”). To przejmująca seria autobiograficzna, w której Maya Angelou oddaje zmagania i triumfy swojego pełnego pasji życia. Niezłomna godność, mądrość, humor i głębokie człowieczeństwo charakteryzują zarówno jej życiową drogę, jak i pisarstwo.

„Postać Angelou jako pisarki, kobiety, czarnej obywatelki wzmacnia się i pnie w górę”.
Kirkus Reviews

„Ta książka to klejnot. Obraz życia wielu czarnych Amerykanów pod koniec lat czterdziestych. Wnikliwa i słodko-gorzka”.
Chicago Tribune

„Bogata i wciągająca. Angelou opowiada historię tej nieustraszonej, lekkomyślnej, głupiutkiej dziewczyny bez ozdobników – nie potrzebuje ich”.
The New Yorker

Maya Angelou (1928–2014) – afroamerykańska poetka, pisarka i reżyserka odznaczona Narodowym Medalem Sztuk oraz Prezydenckim Medalem Wolności, aktywistka na rzecz praw obywatelskich dla czarnoskórej ludności w Stanach Zjednoczonych.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 255

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maya Angelou

Zgromadźcie się w imię moje

Tytuł oryginału: Gather Together in My Name

Przekład: Elżbieta Janota

Copyright © 1974 by Maya Angelou

All rights reserved.

Copyright for the Polish edition © 2022 by Grupa Wydawnicza Relacja sp. z o.o.

This translation is published by arrangement with Random House, an imprint and division of Penguin Random House LLC

Piosenka na s. 134, tytuł oryginału If You’re a Viper: Rosetta Howard, Horace Malcolm i Herbert Moran, przełożyła Elżbieta Janota

Copyright © 1938 MCA Music, a Division of MCA, Inc. Copyright renewed and assigned MCA Music, a Division of MCA, Inc. Used by permission. All rights reserved.

Projekt okładki: Hanna Cieślak

Redakcja: Kamila Wrzesińska

Korekta: Ewelina Sobol

ISBN 978-83-67555-17-3

Grupa Wydawnicza Relacja

ul. Marszałkowska 4 lok. 5

00-590 Warszawa

www.relacja.net

1

Byłam przerażona. Głupiutka biała kobieta, która prawdopodobnie liczyła na palcach u stóp, spojrzała mi w twarz i oznajmiła, że nie zdałam. Egzamin skonstruowany został przez kretynów dla idiotów. Oczywiście prześmignęłam przez niego bez większego namysłu.

ułóż litery w innej kolejności: TOK–KOR–PRO

Dobra. KOT. ROK. POR.

Co dalej?

Teraz ta kobieta chowała się za swoimi makijażem, wyfiokowanymi włosami i wypielęgnowanymi paznokciami, za szufladami pełnymi pachnących swetrów z angory i latami białej ignorancji, twierdząc, że nie zdałam.

– Firma telefoniczna wydaje na szkolenie operatorek tysiące dolarów. Po prostu nie możemy ryzykować, zatrudniając kogoś, kto osiągnął takie wyniki jak ty. Przykro mi.

Było jej przykro? Zamurowało mnie. W oszołomieniu dumałam, że być może moja nadmierna intelektualna pycha kazała mi z góry założyć, że zdam test. I może zasłużyłam sobie na uwagi tej despotycznej wiedźmy.

– Czy mogę przystąpić do testu jeszcze raz? – Pytanie zabolało.

– Nie, przykro mi. – Jeśli jeszcze raz powie, że jej przykro, złapię ją za te uprzykrzone ramiona i wytrząsnę z niej jakąś pracę. – Ale zwolniło się stanowisko – całkiem możliwe, że wyczuła moją niewypowiedzianą groźbę – porządkowej w kafeterii.

– Czym się zajmuje porządkowa? – Nie byłam pewna, czy się nadaję.

– Chłopak z kuchni ci wyjaśni.

Po tym, jak wypełniłam formularze, a lekarz oznajmił, że nie mam infekcji, zgłosiłam się do kafeterii. Tam chłopak, który okazał się dziadkiem, poinformował mnie:

– Będziesz zbierać brudne naczynia, wycierać stoły i pilnować, żeby solniczki i pieprzniczki były czyste. A to twój uniform.

Szorstką białą sukienkę i fartuch wykrochmalono betonem, na dodatek obie sztuki odzieży były za długie. Stałam z boku sali, a rąbek sukienki drapał mnie w łydki, podczas gdy czekałam, by móc posprzątać ze stołów. Wiele kobiet szkolących się na operatorki było wcześniej moimi koleżankami z klasy. Teraz stały nad zastawionymi stołami, czekając, aż ja lub inna durna porządkowa usuniemy brudne naczynia, by mogły odstawić swoje tace.

Wytrzymałam w tej pracy tydzień, a wypłata była mi tak obmierzła, że wydałam ją całą w dniu, w którym odeszłam.

2

– Umiesz gotować po kreolsku?

Spojrzałam na kobietę i zaserwowałam jej kłamstwo miękkie niczym topniejące masło:

– Tak, oczywiście. Nie umiem gotować inaczej.

W oknie wystawowym Kafejki Kreolskiej wisiała kartonowa tabliczka głosząca dumnie: „POTRZEBNYKUCHARZ. Siedemdziesiąt pięć dolarów tygodniowo”. Gdy tylko to zobaczyłam, wiedziałam, że potrafię gotować po kreolsku, cokolwiek to znaczyło.

Desperacja, z jaką właścicielka szukała pomocy, uczyniła ją ślepą na mój młody wiek. Może przyczynił się do tego także fakt, że mierzyłam prawie sześć stóp i prezentowałam postawę, której nikt nie spodziewałby się po siedemnastolatce. Nie wypytywała mnie o przepisy ani jadłospisy, choć po jej pociągłej brązowej twarzy rozpełzły się zmarszczki, a z krawędzi jej pytań zwisały wątpliwości.

– Możesz zacząć w poniedziałek?

– Z przyjemnością.

– Wiesz, że pracujemy sześć dni w tygodniu? W niedzielę mamy zamknięte.

– To mi odpowiada. W niedzielę lubię chodzić do kościoła.

Okropnie jest pomyśleć, że sam diabeł podsunął mi to kłamstwo, a jednak zjawiło się niespodziewanie i zadziałało jak plik banknotów.

Podejrzliwość i powątpiewanie błyskawicznie umknęły z jej twarzy, na której zagościł uśmiech. Wszystkie zęby miała tej samej wielkości, niski płotek z białych sztachetek tworzący w jej ustach półkole.

– Cóż, w takim razie na pewno się dogadamy. Jesteś dobra chrześcijanka. To mi się podoba. O tak, proszę pani, bardzo mi się to podoba.

Potrzeba pracy złapała mój sprzeciw w locie i go powstrzymała.

– O której w poniedziałek? – Chwalić Pana!

– Bądź tu o piątej.

O piątej rano.

Te paskudne ulice, zanim bandziory ułożą się do snu na poduszce z cudzych marzeń. Zanim zaczną dudnić tramwaje, których oświetlone wnętrza wyglądają jak ekskluzywne domy we mgle. O piątej!

– W porządku, przyjdę o piątej w poniedziałek.

– Będziesz gotować obiady i stawiać je na podgrzewaczu. Nie musisz szykować szybkich dań. Tym zajmuję się ja.

Pani Dupree była niską, pulchną kobietą około pięćdziesiątki. Włosy miała naturalnie proste i ciężkie. W jej żyłach płynęła prawdopodobnie krew cajuńska i indiańska, afrykańska i biała, no i naturalnie – murzyńska.

– A jak masz na imię?

– Rita. – Marguerite brzmiało zbyt poważnie, a Maya – zbyt zamożnie. „Rita” natomiast brzmiała jak ciemne błyskające oczy, ostre papryczki i kreolskie wieczory z brzdąkaniem na gitarze. – Rita Johnson.

– To dopiero ładne imię. – Po czym, zwyczajem niektórych ludzi pragnących okazać swoją gotowość do zażyłości, natychmiast je zwęziła. – Będę cię nazywać Reet. Dobrze?

Pewnie, że dobrze. Miałam pracę. Siedemdziesiąt pięć dolarów tygodniowo. Zostałam więc Reet. Reet Petite, już w ruchu. Reet w drodze na szczyt. Teraz musiałam tylko nauczyć się gotować.

3

Poprosiłam starego Papę Forda, żeby nauczył mnie gotować. Kiedy rodził się dwudziesty wiek, on był już dorosłym mężczyzną i zostawił dużą rodzinę złożoną z braci i sióstr w Terre Haute w Indianie (którą zawsze nazywano Wschodnim Wybrzeżem), by przekonać się, co świat ma do zaoferowania „przystojnemu kolorowemu chłopakowi bez żadnego wykształcenia w głowie, za to z licznymi kradzieżami w sercu”. Podróżował z cyrkami, „szuflując słoniowe gówno”. Później grał w kości w pociągach towarowych, a także w kotcha na najróżniejszych zapleczach i w budach rozsianych po północnych stanach.

– Nigdym nie pojechał do Hang ‘Em High1. Białasy by mnie zabiły. Takim był ładniutki, że białe kobity wszędzie za mną łaziły. Białe chłopaki nigdy nie mogły znieść ładnego czarnucha.

W 1943 roku, kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam, jego uroda stała się równie delikatna jak starcza pamięć, a rozczarowanie na oklep ujeżdżało jego oblicze. Dłonie miał już do niczego. Palce hazardzisty pogrubiały podczas wielkiego kryzysu, a jego jedyne uczciwe zajęcie, stolarstwo, dodatkowo przydało jego „zarabiaczom” twardości. Matka uratowała go z posady zamiatacza w salonie gry w pinochle i sprowadziła do domu, by z nami zamieszkał.

Kiedy ciężarówka z pralni odbierała lub przywoziła swój ładunek, sortował i przeliczał prześcieradła, po czym niechętnie rozdawał czystą pościel lokatorom. Gdy matka była zajęta, gotował obfite i przepyszne kolacje i przesiadywał w wysoko sklepionej kuchni, pijąc kawę całymi dzbankami.

Papa Ford kochał moją matkę (jak prawie wszyscy) z dziecięcym oddaniem. Dochodziło wręcz do tego, że w jej obecności powściągał język, wiedząc, że przekleństwa toleruje tylko wtedy, gdy sama jest ich autorką.

– Kurdemol, po kiego chcesz pracować w cholernej kuchni?

– Papo, można zarobić siedemdziesiąt pięć dolarów tygodniowo.

– Myjąc cholerne gary. – Odraza zmarszczyła mu twarz.

– Papo, będę gotować, nie zmywać.

– Kolorowe kobity gotują od tak dawna, myślałby człek, że już wam to zbrzydło.

– Gdybyś mi tylko powiedział…

– Masz tę całą edukację. Jak to możliwe, że nie możesz znaleźć cholernej roboty, do której pójdziesz, wyglądając jak osoba na poziomie?

Próbowałam innego podejścia.

– Pewnie i tak nie zdołam opanować gotowania po kreolsku. To zbyt skomplikowane.

– Kurdemol. Toć to tylko cebula, zielona papryka i czosnek. Dodawaj tego do wszystkiego, a wyjdzie ci kreolskie żarcie. Wiesz, jak się gotuje ryż, prawda?

– Tak. – Umiałam gotować go aż do momentu, gdy każde ziarnko stało o własnych siłach.

– No to to już szysko. Ci Murzyni z Południa nie wyżyją bez ryżyku. – Zarechotał z własnego dowcipu, po czym znów zmarszczył czoło. – Nadal nie podoba mi się, że bydziesz pracować jako cholerna kucharka. Wyjdź za mąż, wtedy nie bydziesz musiała gotować dla nikogo, ino dla własnej rodziny. Kurdemol.

1 Hang ‘Em High – nazwa miasta o silnym wydźwięku rasistowskim znacząca dosłownie: „Powieście ich wysoko” (przyp. tłum.).

Pierwszy tom epokowej autobiografii

„Miałam osiem lat i byłam dorosła” – pisze Maya Angelou. Wychowywała się w miasteczku na południu Stanów, w dzielnicy zamieszkałej przez czarnoskórych. Trudne lata dorastania spędziła u matki w Kalifornii. To tam spotkały ją traumatyczne doświadczenia, które odcisnęły się bolesnym piętnem na jej życiu i sprawiły, że na pięć lat przestała mówić.

Została mamą w wieku siedemnastu lat i dopiero w 1959 roku zdecydowała się skupić na pisaniu. „Wiem, dlaczego w klatce śpiewa ptak”, pierwsza autobiograficzna książka Angelou, przyniosła jej międzynarodową sławę i przez dwa lata nie schodziła z listy bestsellerów „New York Timesa”.