Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
90 osób interesuje się tą książką
Trzeci tom nowej serii autorki słynnych „Złączonych"!
Dwie rodziny mafijne, które nigdy nie będą już takie same.
Remo Falcone – capo Camorry – jest spragniony zemsty. Chce zadać cios oddziałowi z Chicago tam, gdzie zaboli najbardziej. Ma zamiar porwać pannę młodą w dniu jej ślubu. Naruszyć to, co święte i nieskalane.
Małżeństwo Serafiny było planowane od lat. Kiedy w drodze do kościoła dziewczyna zostaje uprowadzona, uświadamia sobie, że nie może liczyć na ratunek. Trafia w ręce najokrutniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek poznała.
Jednak mimo tej sytuacji, kobieta nie zamierza zrezygnować z jedynej rzeczy, jaka jej została – ze swojej dumy. A Remo wkrótce zrozumie, że kobieta, która stała się jego więźniem nie będzie taka łatwa do złamania, jak sądził.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 551
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
Twisted Pride
Copyright © 2019 by Cora Reilly
All rights reserved
Copyright © for Polish edition
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2021
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Redakcja:
Angelika Oleszczuk
Korekta:
Anna Grabowska
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-638-6
Serafina
Przez całe życie uczono mnie, że powinnam być godna szacunku. Że powinnam robić to, czego ode mnie oczekiwano. Dziś postąpiłam wbrew temu wszystkiemu.
W drzwiach pojawił się wysoki, ciemnowłosy Remo. Przyszedł odebrać swoją nagrodę. Przesunął wzrokiem po moim nagim ciele, a ja zlustrowałam jego.
Jest okrutny i chory.Nie ma w nim dobra.
Brutalna atrakcyjność, zakazana przyjemność, gwarantowany ból. Powinien był mnie obrzydzać, lecz działo się inaczej. Jego ciało nie brzydziło mnie nigdy, a usposobienie nie zawsze.
Zakręciłam wodę, co sprawiło, że przestała płynąć ze słuchawki prysznica. Obawiałam się tego, czego chciał Remo, i kompletnie przerażało mnie to, czego chciałam ja sama. To przypominało grę w szachy. Grę w szachy, której zasady ustalał capo Camorry. Byłam uwięzioną królową, którą musiał ochronić oddział z Chicago, a Remo był królem. Zostałam zapędzona przez niego w tę pozycję i teraz nadeszła pora na jego kolejny ruch: zbicie.
Szach.
Remo rozpiął koszulę, po czym zsunął ją po rękach. Podszedł bliżej i zatrzymał się tuż przede mną.
– Zawsze obserwujesz mnie jak coś, czego chciałabyś dotknąć, ale ci nie pozwolono. Kto ci zabrania, aniele? – zapytał, akcentując ostatnie słowo.
Serafina
– Nie mogę uwierzyć,żeza trzy dni wychodzisz za mąż – powiedział Samuel.
Trzymaliśmy stopy na stoliku kawowym. Mama by nas udusiła, gdyby to widziała.
– Ja też nie – przyznałam cicho.
Miałam dziewiętnaście lat, więc i tak byłam starsza od większości dziewczyn w naszym świecie, kiedy te wkraczały w święty związek małżeński. Co prawda już dawno zostałam obiecana Danilo, jednak mój narzeczony skończył dopiero dwadzieścia jeden lat, a w przypadku mężczyzn wczesne małżeństwo nie było zbyt pożądane. Cóż, ja z pewnością nie miałam pretensji, że jeszcze nie wydano mnie za mąż. Dzięki temu zyskałam czas, żeby skończyć szkołę, i jeszcze przez rok mogłam posiedzieć w domu z Samuelem. Do tej pory nasze rozłąki nie trwały zbyt długo; Samuel wyjeżdżał tylko czasem na kilka dni, gdy musiał załatwić jakąś sprawę dla oddziału z Chicago.
Danilo był zajęty przejmowaniem władzy w Indianapolis, ponieważ jego ojciec chorował. Dla mojego narzeczonego byłoby nawet lepiej, gdyby ślub odbył się później, ale ja, jako kobieta, musiałam zostać żoną przed skończeniem dwudziestego roku życia. Spojrzałam na zdobiący mój palec pierścionek zaręczynowy – miał duże, diamentowe oczko, a przez lata trzeba było go kilka razy poszerzać.
Za trzy dni Danilo włoży na mój palec także obrączkę.
Do salonu weszły moja mama i siostra Sofia. Ta druga podbiegła bliżej, kiedy nas zobaczyła, i usiadła między mną a Samuelem.
Samuel przewrócił niebieskimi oczami, lecz przyciągnął ją bliżej, gdy przytuliła się do niego, patrząc niczym szczeniak i odrzucając na bok brązową grzywkę. Przypominała tatę, nie odziedziczyła blond włosów po mamie, tak jak ja i Samuel.
– To nie fair, że wyjeżdżasz niedługo po ślubie Finy. Myślałam, że będziesz miał dla mnie więcej czasu.
Trąciłam ją łokciem.
– Hej.
Tak naprawdę nie byłam na nią zła. Rozumiałam, czemu tak mówi. Była od nas o osiem lat młodsza, więc zawsze czuła się jak piąte koło u wozu, bo ja i Samuel byliśmy bliźniakami.
Sofia uśmiechnęła się do mnie zawstydzona.
– Za tobą też będę tęskniła.
– Ja za tobą też, biedroneczko.
Mama odchrząknęła. Stała wyprostowana z dłońmi splecionymi na brzuchu. Miała na sobie dopasowaną, elegancką, zieloną sukienkę. Jej wzrok powędrował na nasze oparte o stół stopy. Starała się wyglądać na surową, ale kąciki jej ust drżały. Widocznie powstrzymywała się od uśmiechu.
Samuel i ja w tej samej chwili zdjęliśmy nogi z blatu.
– Pomyślałam, że ostrzegę cię, że dzwonił Danilo – oznajmiła mama. – Niedawno przyjechał do miasta, żeby spotkać się z twoim ojcem i wujem, więc za chwilę tu będzie.
Teraz już rozumiałam, czemu Sofia także była ubrana w ładną, letnią sukienkę. Nie miałam pojęcia, że mój ojciec zamierza się zobaczyć z moim narzeczonym. Do Indianapolis wyjeżdżałam następnego dnia.
Zerwałam się na równe nogi.
– Kiedy?
– Za dziesięć minut.
– Mamo! – Przerażona otworzyłam szerzej oczy. – Jak mam się przygotować w tak krótkim czasie?
– Wyglądasz dobrze – powiedział powoli Samuel.
On celowo nie układał swoich blond włosów. Tyle że do niego pasowały rozczochrane, a w moim przypadku nie można było powiedzieć tego samego.
Zmrużyłam powieki.
– Och, zamknij się. – Wybiegłam z pokoju i prawie wpadłam na tatę.
Zrobił krok do tyłu, po czym uśmiechnął się, patrząc na mnie skonsternowany.
– Muszę się przyszykować!
Nie miałam czasu, żeby wyjaśniać więcej. Mógł zapytać o to mamę.
Wchodząc na piętro, pokonywałam po dwa stopnie naraz. Wbiegłam do łazienki i skrzywiłam się, gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie w lustrze.
Mój Boże.
Skórę miałam zaróżowioną, a włosy wijąc się, opadały na ramiona. Z kolei zwykłe jeansy i T-shirt nie kojarzyły się z czymś, co włożyłaby zrównoważona przyszła żona.
Cholera.
Szybko umyłam twarz, następnie złapałam za prostownicę. Moje włosy były naturalnie kręcone, ale zawsze je prostowałam, kiedy przychodził do nas ktoś spoza rodziny. Tym razem miałam zaledwie kilka minut, by to zrobić. Niedługo później wpadłam do sypialni i przeczesałam szafę. Normalnie wybranie odpowiedniego stroju na taką okazję zajęłoby mi przynajmniej godzinę. Teraz mogłam poświęcić temu co najwyżej minutę, jeśli chciałam również zdążyć zrobić makijaż. Chwyciłam różową sukienkę, którą zamówiłam jakiś czas temu przez internet, a której jeszcze ani razu na sobie nie miałam, i ją włożyłam. Od razu przypomniało mi się, czemu się w niej nie pokazywałam: kończyła się parę centymetrów nad kolanami, a ja zazwyczaj nie pozwalałam sobie odsłaniać aż tyle nóg, szczególnie jeśli w pobliżu znajdowali się mężczyźni. Danilo jednak za trzy dni będzie już moim mężem. Sprawiedliwie było pokazać mu, co dostanie.
Zadrżałam z podenerwowania, ale szybko się otrząsnęłam, wsunęłam stopy w dopasowane buty na obcasie, następnie szybko podeszłam do toaletki. Nie miałam czasu, żeby przyłożyć się do makijażu. Moja cera była całkiem nieskazitelna, więc postanowiłam zrezygnować z podkładu i użyłam tylko różu oraz tuszu do rzęs, po czym wybiegłam z pomieszczenia.
Ruszyłam korytarzem w kierunku schodów. Zwolniłam, kiedy usłyszałam głosy Danilo, Samuela i taty, którzy stali w przedpokoju na dole. To nie byłoby zbyt rozsądne, gdybym pokazała, że szybko poprawiłam wygląd dla jakiegokolwiek faceta, nawet swojego narzeczonego.
Mężczyźni wymieniali uściski dłoni i uprzejmości.
Widziałam się już z Danilo kilka razy. Byłam mu obiecana, odkąd ja skończyłam czternaście, a on szesnaście lat, lecz to spotkanie zdawało mi się bardziej intymne. Za zaledwie trzy dni zostanę jego żoną i zacznę dzielić z nim łóżko. Danilo był bardzo atrakcyjny i cieszył się sporym powodzeniem u kobiet – byłbawidamkiem – ale w stosunku do mnie zawsze zachowywał się jak dżentelmen. Dzisiaj miał na sobie białą koszulę oraz czarne spodnie wyjściowe, a jego ciemne włosy zostały idealnie ułożone.
Postawiłam stopę na pierwszym stopniu, celowo w miejscu, gdzie schody skrzypiały, wyciągając ją przed siebie z wysoko podniesioną głową.
Wszyscy zwrócili się w moją stronę. Danilo od razu wbił wzrok w moje nogi, po czym szybko popatrzył mi w oczy, uśmiechając się do mnie. Tata i Samuel podążyli za jego spojrzeniem, jednak oni wydawali się bardzo niezadowoleni. Gdy byliśmy dziećmi, tata był dla nas – nawet dla Samuela – cierpliwy oraz kochający, dla mamy również, przez co łatwo było zapomnieć, że jest podszefem Minneapolis, do tego takim, który wywołuje strach. Niemniej szybko przypomniało mi się, jak straszny potrafi być.
Położył dłoń na ramieniu mojego narzeczonego i spojrzał na niego z surowym wyrazem twarzy.
– Chciałbym ci coś dać, Danilo. Chodź ze mną do biura – powiedział chłodnym głosem.
Nagła zmiana jego nastroju nie zrobiła wrażenia na Danilo; w końcu ten niedługo zostanie najmłodszym podszefem oddziału z Chicago w historii. Już i tak praktycznie rządził w Indianapolis ze względu na chorobę swojego ojca.
Skinął głową.
– Oczywiście – odpowiedział spokojnie, brzmiąc na o wiele starszego, niż był w rzeczywistości.
Zahartowany, dorosły… Bliżej mu do mężczyzny niż mi do kobiety.
Posłał mi jeszcze jeden uśmiech, zanim ruszył za moim ojcem.
Kiedy zeszłam po schodach, Samuel zaszedł mi drogę.
– Idź się przebrać.
– Co takiego?
Wskazał moje nogi.
– Są za bardzo odsłonięte.
Pokazałam swoje ręce oraz szyję.
– Szyja i ręce też. – Podniosłam nogę. – A poza tym mam ładne nogi.
Brat wbił wzrok w gołą skórę, następnie spojrzał mi w twarz, marszcząc brwi.
– Ta, ale Danilo nie musi o tym wiedzieć.
Prychnęłam, po czym szybko się rozejrzałam, martwiąc się, że narzeczony może słyszeć naszą rozmowę.
– W noc poślubną zobaczy więcej niż tylko moje nogi. – Spłonęłam niechcianym rumieńcem.
Samuel spochmurniał.
– Zejdź mi z drogi – powiedziałam, starając się go wyminąć.
Znów zablokował mi przejście.
– Idź się przebrać, Fina. Teraz – rozkazał głosem, który pewnie rezerwował na chwile, kiedy załatwiał interesy z pozostałymi mafiosami.
Nie mogłam uwierzyć, że miał czelność zwracać się do mnie w ten sposób.
Czy on myśli, że będę mu posłuszna wyłącznie dlatego, iż jest członkiem mafii?Przez ostatnie pięć lat nie udało mu się tego osiągnąć.
Wyciągnęłam rękę i mocno uszczypnęłam go w brzuch, co nie było łatwe, ponieważ składał się z samych mięśni.
Samuel podskoczył zaskoczony. Wykorzystałam moment jego nieuwagi, wyminęłam go i ruszyłam do salonu, umyślnie kręcąc biodrami.
Szybko mnie dogonił.
– Jesteś niemożliwa.
Uśmiechnęłam się do niego.
– Tak jak ty.
– Ja jestem mężczyzną. Kobiety powinny być potulne.
Przewróciłam oczami.
Brat skrzyżował ręce na piersi i oparł się o ścianę obok okna.
– Przy innych zawsze zachowujesz się jak dobrze wychowana dziewczyna, ale Danilo bardzo się zdziwi, gdy zda sobie sprawę, że nie jesteś damą, tylko Furią.
Poczułam ukłucie zmartwienia. Samuel miał rację: wszyscy spoza rodziny znali mnie jako Królową Śniegu. Słynęliśmy z tego, że jesteśmy opanowani i zawsze zachowujemy kontrolę. Jedynymi osobami, które znały mnie tak naprawdę, byli moi rodzice oraz rodzeństwo.
Czy kiedykolwiek mogłabym być sobą przy Danilo? Czy może to by go zniechęciło?
Mój narzeczony zawsze był opanowany i pewnie właśnie dlatego tata oraz wuj Dante wybrali go dla mnie na męża… I dlatego, że miał przejąć jedno z najważniejszych miast należących do oddziału z Chicago.
Odwróciłam się, bo rozbrzmiało pukanie do drzwi.
Do salonu wszedł Danilo. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Następnie popatrzył na Samuela opierającego się o ścianę za moimi plecami i jego twarz nieco się napięła.
Zerknęłam przez ramię. Mój brat wpatrywał się w mojego narzeczonego, jakby chciał go roznieść w pył. Spróbowałam spojrzeć Samuelowi w oczy, ale on zdawał się całkowicie pochłonięty przyglądaniem się Danilo tak intensywnie, jak gdyby zamierzał go zabić. Nie mogłam w to uwierzyć.
– Samuel – powiedziałam wymuszenie grzecznym głosem. – Może dałbyś mi i Danilo chwilę?
Brat przeniósł na mnie wzrok i uniósł kąciki ust.
– Właśnie daję wam chwilę.
– Na osobności.
Pokręcił szybko głową. Jego uśmiech stał się mroczniejszy, a spojrzenie powędrowało z powrotem na Danilo.
– Moim obowiązkiem jest chronienie twojej godności – oświadczył, na co się zarumieniłam.
Gdyby w pokoju nie było Danilo, rzuciłabym się na Samuela i skręciła mu kark.
Danilo podszedł bliżej i pocałował mnie w dłoń, lecz przez cały czas nie odrywał wzroku od mojego brata. Puszczając moją rękę, powiedział:
– Mogę cię zapewnić, że przy mnie godność Serafiny jest całkowicie bezpieczna. Poczekam do ślubu, zanim wezmę, co moje… A potem chronienie jej nie będzie należało już do twoich obowiązków. – Niebezpiecznie zniżył głos.
Nigdy wcześniej nie wspominał o seksie i wiedziałam, że zrobił to, by sprowokować mojego brata. Tak wyglądała walka o władzę między dwoma samcami alfa.
Samuel odepchnął się od ściany i jego ręka powędrowała w stronę noża.
Odwróciłam się, podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na piersi.
– Samuel – zaczęłam ostrzegawczym tonem, wbijając palce w jego skórę przez materiał koszuli. – Danilo to mój narzeczony. Daj nam chwilę.
Spojrzał na mnie. Tym razem jego twarz nie złagodniała.
– Nie – powiedział stanowczo. – A ty nie sprzeciwisz się mojemu rozkazowi.
Często zapominałam, kim jest Samuel. Oczywiście przede wszystkim moim bratem bliźniakiem, najlepszym przyjacielem oraz powiernikiem, jednak przez ostatnie pięć lat był też członkiem mafii, zabójcą i nie zamierzał ustępować przy innym mężczyźnie, szczególnie kimś, kto tak jak on miał w przyszłości zostać podszefem. Gdybym dalej go naciskała, zacząłby wyglądać na słabego, a przecież to on za kilka lat przejmie stanowisko po naszym ojcu.
Chociaż tego nie cierpiałam i nigdy wcześniej nie robiłam, spuściłam wzrok, jakbym poddawała się jego woli. Może Danilo był moim narzeczonym, ale we mnie i Samuelu płynęła ta sama krew i nie chciałam, aby brat przy kimkolwiek wyglądał na słabego.
– Masz rację – przyznałam posłusznie. – Przepraszam.
Samuel dotknął mojego ramienia i ścisnął delikatnie.
– Danilo – oznajmił niskim głosem. – Moja siostra teraz wyjdzie. Chcę porozmawiać z tobą w cztery oczy.
Krew się we mnie zagotowała. Posłałam Danilo przepraszające spojrzenie, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Gdy tylko opuściłam pomieszczenie, uśmiech zniknął mi z twarzy i szybkim krokiem ruszyłam przez przedpokój, pragnąc się komuś wygadać.
Gdzie jest tata?
Skręciłam w korytarz i na kogoś wpadłam.
– Ostrożnie – powiedziała powoli osoba, której głos świetnie znałam. Poczułam, jak dwie ręce łapią mnie, a potem przytrzymują.
Spojrzałam do góry.
– Wuj Dante – odparłam, unosząc kąciki ust.
Zarumieniłam się, ponieważ wpadłam na niego niczym rozhisteryzowany pięciolatek. Wygładziłam sukienkę, starając się sprawiać wrażenie opanowanej. W końcu mój wuj był kwintesencją opanowania. Jako szef oddziału z Chicago musiał taki być.
Przechylił głowę z lekkim uśmiechem.
– Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną.
Jeszcze mocniej oblałam się rumieńcem.
– Samuel zawstydził mnie przy Danilo. Są teraz sami i o czymś rozmawiają. Czy mógłbyś, proszę, sprawdzić, co tam się dzieje, zanim Samuel wszystko zniszczy?
Dante zaśmiał się, ale przytaknął.
– Twój brat chce cię chronić. Gdzie są?
– W salonie – odpowiedziałam.
Ścisnął moje ramię, po czym odszedł.
Złość nadal we mnie buzowała. Musiałam coś zrobić, żeby Samuel zapłacił za swoje zachowanie. Poszłam schodami na górę, następnie weszłam do jego pokoju.
Ściany udekorowano kilkoma nożami oraz innymi broniami, których miejsce było w muzeum, jednak pomieszczenie zostało umeblowane praktycznie. Za tydzień lub dwa brat miał przeprowadzić się do mieszkania w Chicago i przez parę lat pracować bezpośrednio dla Dantego, a potem wrócić do Minneapolis, by przejąć pozycję taty.
Usiadłam na łóżku i postanowiłam zaczekać na Samuela. Z każdą mijającą sekundą stawałam się coraz bardziej nerwowa. W końcu wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju. Kiedy usłyszałam kroki, zatrzymałam się i ukryłam za drzwiami, ostrożnie zsuwając ze stóp buty na obcasie. Drzwi się otworzyły i brat wszedł do środka, a ja skoczyłam na niego, usiłując wylądować na jego plecach i owinąć mu ręce wokół szyi, tak jak często robiłam w przeszłości.
Samuel złapał mnie i, choć bardzo się szamotałam, przewiesił sobie przez ramię, a następnie rzucił na łóżko. Przygwoździł mnie do materaca, zaczął łaskotać i mierzwić moje włosy.
– Przestań! – pisnęłam, rechocząc. – Sam, przestań!
Posłuchał i uśmiechnął się przebiegle.
– Nie wygrasz ze mną.
– Wolałam, jak byłeś chuderlakiem, bo teraz jesteś maszyną do zabijania – wymamrotałam.
W oczach Samuela pojawiło się coś mrocznego.
Dotknęłam jego klatki piersiowej i delikatnie pchnęłam, starając się w ten sposób odwrócić uwagę brata od okropieństw, o jakich z pewnością sobie przypomniał.
– Ile wstydu narobiłeś mi przed Danilo? – zapytałam.
– Przedyskutowałem z nim szczegóły dotyczące waszej nocy poślubnej.
Przerażona wbiłam w niego wzrok.
– Nie.
– Tak.
Usiadłam.
– Co mu powiedziałeś?
– Powiedziałem mu, że w waszą noc poślubną ma potraktować cię jak damę. Żadnego dominowania i innego takiego gówna.
Pacnęłam go mocno w ramię i spłonęłam rumieńcem. Czułam, jak czerwona jest moja twarz.
Zmarszczył brwi, pocierając miejsce, w które go uderzyłam.
– Co?
– Co?! Narobiłeś mi wstydu przed Danilo. Jak mogłeś rozmawiać z nim o czymś takim? Moja noc poślubna to nie twoja sprawa.
Nie mogłam w to uwierzyć. Oczywiście, zawsze był opiekuńczy, lecz teraz posunął się za daleko.
Samuel się skrzywił.
– Nie było mi łatwo. Nie lubię myśleć o tym, że moja młodsza siostra będzie uprawiała seks.
Znowu go uderzyłam.
– Jesteś tylko trzy minuty starszy. I sam uprawiasz seks już od lat. Czy ty w ogóle wiesz, z iloma kobietami spałeś?
Wzruszył ramionami.
– Jestem mężczyzną.
– Och, zamknij się – wymamrotałam. – Jak mam spojrzeć Danilo w oczy po tym, co zrobiłeś?
– Gdyby to zależało ode mnie, zostałabyś zakonnicą – powiedział i wtedy kompletnie straciłam nad sobą panowanie.
Naprawdę potrafił doprowadzić mnie do szału. Znowu się na niego rzuciłam, jednak i tym razem nic nie zdziałałam. Ostatnią szansę, żeby wygrać z Samuelem, miałam ponad pięć lat temu.
Objął mnie od tyłu i przytrzymał.
– Chyba zniosę cię tak na parter. Danilo nadal rozmawia z Dantem. Na pewno bardzo się ucieszy, widząc swoją przyszłą żonę w takim stanie. Może kiedy zobaczy, że w rzeczywistości nie jesteś posłuszną damą, jaką przy nim zgrywasz, postanowi odwołać ślub.
– Nie ośmieliłbyś się! – Zaczęłam wierzgać nogami, ale on i tak ruszył przed siebie, przyciskając mnie do piersi, jakbym była marionetką.
Do pokoju wszedł tata i przeniósł wzrok ze mnie na mojego brata bliźniaka, przez którego byłam mocno trzymana. Pokręcił głową.
– Myślałem, że jak podrośniecie, to skończycie z bójkami.
Samuel puścił mnie i zatoczyłam się do przodu. Wygładził swoje ubrania, potem wyprostował kabury na pistolety oraz noże.
– Ona zaczęła.
Popatrzyłam na niego znacząco. Odchrząknęłam, następnie przygładziłam włosy i poprawiłam sukienkę.
– Tato, on narobił mi wstydu przed Danilo.
– Powiedziałem mu tylko, że urwę mu jaja, jeśli w noc poślubną nie potraktuje mojej siostry tak, jak powinien.
Posłałam bratu mordercze spojrzenie. Wcześniej nie wspomniał mi o tym szczególe.
Tata uśmiechnął się z rozrzewnieniem i dotknął mojego policzka.
– Moja gołąbeczka. – Podszedł do Samuela i poklepał go po ramieniu. – Dobrze zrobiłeś.
Przyglądałam im się z niedowierzaniem. Tłamsząc w sobie poirytowanie i – co gorsza – wdzięczność za ich opiekuńczość, wyszłam z sypialni Samuela i poszłam do swojej. Usiadłam na łóżku nagle owładnięta smutkiem. Miałam opuścić rodzinę, własny dom i wyjechać do obcego miasta wraz z mężem, którego ledwo znałam.
Na dźwięk nieznanego mi pukania podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę.
Zdziwiłam się, kiedy ujrzałam przed sobą Danilo. Otworzyłam szerzej, ale go nie wpuściłam. To byłoby nieskromne. Zamiast tego wyszłam na korytarz.
– Nie mogę zaprosić cię do środka.
Uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Oczywiście, że nie. I żebyś się nie martwiła, powiem ci, że twój wuj wie, że tutaj jestem.
– Och – wymamrotałam przytłoczona obecnością narzeczonego i wspomnieniem tego, co zrobił Samuel.
– Chciałem się z tobą pożegnać. Wyjeżdżam za kilka minut – ciągnął.
– Przepraszam. – Starałam się zachować godność pomimo zalewającego moje policzki rumieńca.
Danilo uniósł kąciki ust.
– Za co?
– Za to, co zrobił mój brat. Nie powinien był rozmawiać z tobą o… naszej nocy poślubnej.
Zaśmiał się i podszedł bliżej; owiał mnie jego ostry zapach. Złapał moją rękę i ją pocałował, co sprawiło, że poczułam motyle w brzuchu.
– Chce cię chronić. I jest to godne szacunku. Nie winię go za to. Kobieta taka jak ty powinna być traktowana jak dama, dlatego też właśnie tak zamierzam potraktować cię w naszą noc poślubną oraz każdą następną.
Nachylił się i delikatnie pocałował mnie w policzek. Spojrzenie jego brązowych oczu jasno dawało mi do zrozumienia, że Danilo chce zrobić więcej. Odsunął się jednak i puścił moją dłoń. Przełknęłam ślinę.
– Nie mogę się doczekać ślubu z tobą, Serafina.
– Ja też – wymamrotałam.
Spojrzał na mnie po raz ostatni, po czym odwrócił się i odszedł.
Wróciłam do pokoju i z mocno bijącym sercem opadłam na łóżko. Nie kochałam Danilo, lecz potrafiłam wyobrazić sobie, jak się w nim zakochuję. A to był dobry początek. Wiele dziewczyn w moim świecie miało o wiele gorsze perspektywy na przyszłość.
Kilka minut później znów ktoś zapukał do drzwi. Tym razem rozpoznałam to swobodne łomotanie.
– Proszę – rzuciłam.
Nie musiałam podnosić głowy, aby wiedzieć, kto wszedł do mojej sypialni. Nawet z zamkniętymi oczami potrafiłam rozpoznać odgłos kroków Samuela.
Brat usiadł obok mnie.
– Dziękuję, że byłaś posłuszna przy Danilo – powiedział cicho i złapał mnie za rękę.
– Musisz wyglądać przy innych na silnego. Nie chciałam sprawić, żebyś wyszedł na słabego. – Spojrzałam na niego i do oczu napłynęły mi łzy.
Na jego twarzy zauważyłam napięcie.
– Nie podobało ci się to. Bardzo.
– Oczywiście.
Odwrócił gniewny wzrok.
– Nienawidzę myśli, że będziesz zmuszona słuchać się Danilo albo kogokolwiek innego.
– Mogłam trafić gorzej. Danilo zachowuje się przy mnie jak dżentelmen.
Samuel zaśmiał się mrocznie.
– Praktycznie jest już podszefem Indianapolis, Fina, i pomimo młodego wieku udało mu się zapanować nad ludźmi. Widziałem go w akcji. Należy do mafii, nie różni się niczym ode mnie i taty. Oczekuje posłuszeństwa.
Przyjrzałam mu się z zaciekawieniem.
– Ty nigdy nie oczekiwałeś ode mnie posłuszeństwa.
– Pragnąłem go – zażartował, po czym znowu spoważniał. – Jesteś moją siostrą, a nie żoną. To co innego.
– A od żony będziesz oczekiwał posłuszeństwa?
Zmarszczył brwi.
– Nie wiem. Może.
– Jak traktujesz kobiety, z którymi jesteś?
Nigdy żadnej z nich nie poznałam. Członkowie mafii brali przed ślubem dziewczyny spoza tych kręgów, lecz nie wpuszczano ich do naszych domów.
Wyraz twarzy Samuela szybko i niespodziewanie się zmienił. Jak gdyby brat się przede mną zamknął.
– To nie ma znaczenia. – Wstał. – Tak samo jak nie ma znaczenia to, w jaki sposób Danilo traktuje swoje dziwki. Ty jesteś księżniczką mafii, moją siostrą i przysięgam na swój honor, że jeśli nie potraktuje cię jak damy, to go dorwę.
Uniosłam kąciki ust.
– Mój obrońca.
Odwzajemnił uśmiech.
– Zawsze.
Remo
– Gotowy? Niedługo wbijamy się na wesele – powiedziałem, uśmiechając się szeroko.
Podekscytowanie buzowało pod moją skórą. Był to niewielki ogień, który z każdą przybliżającą mnie do celu sekundą płonął coraz mocniej.
Fabiano sprawdził swój pistolet, wzdychając, po czym z powrotem wepchnął go do kabury.
– Bardziej nie będę. To szaleństwo.
– Geniusz i szaleństwo często występują zamiennie. Obie te rzeczy napędzały największe wydarzenia w historii ludzkości.
– Chyba denerwujesz mnie najbardziej, kiedy brzmisz jak Nino, ale z własną dozą szaleństwa – stwierdził Fabiano. – Nie mogę uwierzyć, że znajduję się zaledwie kilka mil od ojca, a jednak nie mogę rozerwać go na strzępy.
– Dopadniesz go. Dzięki mojemu planowi kiedyś go dopadniesz.
– Nie podoba mi się to „kiedyś”. Mam przeczucie, że w tym planie chodzi o coś więcej niż zabicie mojego ojca i ukaranie oddziału z Chicago.
Odchyliłem się na siedzeniu.
– Czyli o co?
Spojrzał mi w oczy.
– O położenie łapsk na siostrzenicy Dantego z jakiegoś nieznanego mi powodu.
Moje usta rozciągnęły się w mrocznym uśmiechu.
– Dobrze wiesz, dlaczego jej chcę.
Fabiano także się odchylił. Na jego twarzy dostrzegłem napięcie.
– Chyba nawet ty do końca nie wiesz, dlaczego jej chcesz. Ale ja wiem, że ta dziewczyna zapłaci za coś, czego nie zrobiła.
– Należy do naszego świata. Została urodzona i wychowana na matkę kolejnych bydlaków z Chicago. Urodzona i wychowana, by podążać za innymi niczym bezmyślna owca. Została wychowana tak, żeby bez wahania podążać za swoim pasterzem. A on poprowadził ją w stronę zgrai wilków. I teraz to ona zostanie rozszarpana za jego błąd.
Fabiano pokręcił głową.
– Kurwa, Remo. Szalony z ciebie kutas.
Mocno chwyciłem jego przedramię, w miejscu, gdzie znajdował się tatuaż z symbolem Camorry: ostrze i oko.
– Jesteś jednym z nas. Krwawimy i umieramy razem. Okaleczamy i zabijamy razem. Nie zapominaj o swojej przysiędze.
– Nie zapomnę – odparł.
Puściłem go. Mój wzrok powędrował na hotel. Rodzice Serafiny, Ines i Pietro Mione, właśnie wychodzili z budynku, a między nimi szła ciemnowłosa dziewczynka. Ubrana w wieczorowy strój, gotowa na ślub roku, Ines bardzo przypominała swojego brata. Wysoka, blondwłosa i dumna.
Tak cholernie dumna i opanowana.
– Już niedługo – powiedziałem, zerkając w dół ulicy, gdzie stało zaparkowane auto z moimi dwoma żołnierzami.
Kiedy zobaczyliśmy, że rodzina Mione odjeżdża, Fabiano włożył kluczyk do stacyjki.
– Będzie przy niej jej brat bliźniak – poinformował. – No i jest jeszcze ochroniarz.
Moje oczy odnalazły faceta w średnim wieku siedzącego za kółkiem limuzyny bentley. Na masce znajdował się pierdolony wieniec. Chciałem go rozdeptać.
– Za bardzo ułatwili nam sprawę. Bez problemu można poznać, którym samochodem będzie jechała panna młoda – oznajmiłem ze śmiechem.
– Bo nie spodziewają się teraz ataku. Do tej pory nikt czegoś takiego nie zrobił. Pogrzeby i śluby są świętością.
– W przeszłości zdarzały się krwawe śluby. Powinni świetnie o tym wiedzieć.
– Ale te śluby stały się krwawe, ponieważ goście zaczynali walczyć między sobą. Chyba jeszcze nigdy nie zaatakowano na weselu, a już na pewno nie brano na celownik panny młodej. Honor tego zakazuje.
Zaśmiałem się.
– Jesteśmy Camorrą. Mamy swój zestawreguł, własne pojęcie na temat honoru.
– A oni chyba to dzisiaj zrozumieją – stwierdził Fabiano z napięciem w głosie.
Przesunąłem wzrokiem po fasadzie hotelu. Gdzieś za tymi oknami Serafina przygotowywała się do ślubu. Miała zostać wymuskana. Zjawa w bieli. Nie mogłem się doczekać, aż ją dorwę i ubrudzę idealnie biały materiał szkarłatną krwią.
Serafina
– Nie musisz się bać, słoneczko – powiedziała cicho mama, starając się, żeby Sofia jej nie usłyszała.
Moja młodsza siostra była zajęta ciągnięciem za wsuwki, które utrzymywały jej włosy na czubku głowy. Bardzo się przy tym krzywiła.
– Nie boję się – zapewniłam szybko, co było kłamstwem.
Nie chodziło o to, że obawiałam się spać z Danilo, ale martwiłam się i byłam zdenerwowana, że się ośmieszę. Nie lubiłam być w czymkolwiek słaba, a nie mogłam być dobra w łóżku, skoro nie miałam doświadczenia.
Mama posłała mi znaczące spojrzenie.
– Nie szkodzi, że się stresujesz. Ale Danilo to porządny facet. Dante zawsze mówi o nim w samych superlatywach. – Próbowała brzmieć beztrosko, lecz kompletnie jej to nie wychodziło.
Pogłaskała mnie po głowie. Tak samo jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem.
Obie wiedziałyśmy, że istnieje różnica między byciem porządnym facetem a lojalnym żołnierzem oddziału z Chicago. Wuj Dante prawdopodobnie opierał ocenę Danilo na tym drugim. Chociaż to i tak bez znaczenia. Danilo zawsze zachowywał się jak dżentelmen i za kilka godzin miał zostać moim mężem. Zamierzałam mu się poddać, bo właśnie taki był mój obowiązek.
Fryzjerka zajęła miejsce mojej matki i upięła moje blond włosy, wplatając w nie perły oraz sznureczki z białego złota. Mama zauważyła, że Sofia walczy ze swoją fryzurą, i szybko ruszyła w jej kierunku.
– Przestań, Sofia. Już rozplątałaś kilka pasemek.
Moja siostra z rezygnacją opuściła ręce. Kiedy spojrzała mi w oczy, uśmiechnęłam się do niej. Uciekła od mamy, podeszła bliżej i popatrzyła na mnie.
– Nie mogę się doczekać, aż sama zostanę panną młodą.
– Najpierw musisz skończyć szkołę – droczyłam się z nią.
Miała dopiero jedenaście lat i jeszcze nikomu jej nie obiecano. Dla niej ślub polegał na ładnym wyglądaniu i związaniu się z szarmanckim rycerzem. Zazdrościłam jej tej ignorancji.
– Gotowe – oznajmiła fryzjerka i się cofnęła.
– Dziękuję – powiedziałam.
Potaknęła i wyślizgnęła się z pokoju, dając nam chwilę.
Nie mogłam przestać podziwiać swojego odbicia w lustrze, odwracając się to w prawo, to w lewo. Suknia była całkowicie olśniewająca i składała się z kilku warstw najdelikatniejszego tiulu. Wszyte w nią perły oraz srebrne nici pięknie odbijały światło. Mama pokręciła głową, a jej oczy stały się wilgotne.
– Nie płacz, mamo. Zniszczysz sobie makijaż – ostrzegłam. – A jeśli ty zaczniesz płakać, to ja też i wtedy także mój makijaż będzie zniszczony.
Przytaknęła, mrugając.
– Masz rację, Fina. – Delikatnie osuszyła łzy chusteczką.
Mama zwykle nie okazywała uczuć. Przypominała swojego brata, wuja Dantego. Sofia uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Rozbrzmiało pukanie do drzwi i po chwili do środka zajrzał tata. Zamarł, po czym powoli wszedł do pokoju. Przyglądał mi się, nie mówiąc ani słowa. Jego oczy były pełne uczuć, których nigdy nie pokazałby otwarcie.
Podszedł bliżej i dwoma palcami dotknął moich policzków.
– Gołąbeczko, jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek widziałem.
Mama uniosła brwi, udając zszokowaną. Tata zaśmiał się i złapał ją za rękę, a następnie pocałował jej knykcie.
– Oczywiście ty też byłaś przepiękną panną młodą, Ines.
– A co ze mną? – zapytała Sofia. – Może ja będę jeszcze piękniejsza?
Tata podniósł palec.
– Ciebie zatrzymam przy sobie na zawsze. Nawet nie licz na ślub.
Siostra wydęła wargi, a ojciec pokręcił głową.
– Musimy już jechać do kościoła. – Pocałował mnie w policzek, po czym złapał Sofię za rękę.
Mama jeszcze raz się do mnie odwróciła i posłała mi dumny uśmiech, po czym razem z mężem skierowała się ku wyjściu z pokoju.
W drzwiach pojawił się Samuel. Miał na sobie czarny garnitur oraz niebieski krawat.
– Wyglądasz szykownie – przyznałam.
Poczułam rozrzewnienie. Miałam wprowadzić się do oddalonej o setki mil od brata willi Danilo w Indianapolis.
– A ty wyglądasz pięknie – powiedział cicho. Przyjrzał mi się uważnie, następnie odepchnął od framugi i podszedł bliżej z rękami w kieszeniach. – Dziwnie mi będzie bez ciebie.
– Powiem Sofii, żeby trzymała cię w napięciu, dopóki nie wyjedziesz. Może zorganizuje ci jakąś rozrywkę czy coś.
– To nie to samo.
– Za kilka lat sam weźmiesz ślub, a wkrótce będziesz jeszcze bardziej zajęty sprawami mafii. Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.
Samuel westchnął i zerknął na swojego roleksa, którego dostał od ojca pięć lat wcześniej z okazji inicjacji.
– My też musimy już jechać. Ceremonia ma się zacząć za czterdzieści pięć minut, a droga zajmie nam przynajmniej pół godziny.
Kościół znajdował się poza miastem. Chciałam, żeby uroczystość odbyła się w odnowionej stodole na wsi, w otoczeniu lasu.
Pokiwałam głową, jeszcze raz spojrzałam w lustro, następnie przyjęłam wyciągniętą rękę brata.
Wyszliśmy z apartamentu pod ramię, po czym ruszyliśmy korytarzem. Ludzie ciągle zerkali w moją stronę i musiałam przyznać, że podoba mi się, iż przyciągam uwagę. Suknia kosztowała fortunę, lecz ten zakup nie był wyrzuceniem pieniędzy w błoto, ponieważ zobaczy mnie w niej mnóstwo osób. Mój ślub miał być największym wydarzeniem towarzyskim w oddziale z Chicago od kilku lat.
Samuel otworzył mi drzwi czarnego bentleya, a ja wślizgnęłam się na tylne siedzenie, próbując zebrać wokół siebie spódnicę. Brat zamknął drzwi i zajął miejsce z przodu obok mojego ochroniarza, który siedział na fotelu kierowcy.
Po tym, jak ruszyliśmy, poczułam motyle w brzuchu. Za niecałą godzinę miałam zostać żoną Danilo. To nadal zdawało mi się niemożliwe. Wkrótce wysokie budynki zniknęły zastąpione rozległymi polami z rosnącymi gdzieniegdzie drzewami.
W pewnym momencie Samuel poruszył się i wyciągnął broń.
– Co się stało? – zapytałam.
Przyspieszyliśmy. Brat zerknął przez ramię, ale nie spojrzał na mnie. Ja też się odwróciłam i zobaczyłam, że tuż za nami jedzie samochód z dwoma mężczyznami. Samuel wyjął telefon i podniósł go do ucha, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, z boku pojawiło się kolejne auto, które wjechało w bagażnik naszej limuzyny; bentley okręcił się wokół własnej osi. Krzyknęłam, chwytając się mocno siedzenia.
– Na dół! – wrzasnął Samuel.
Odpięłam wrzynający mi się w ciało pas i rzuciłam się do przodu, zakrywając głowę rękami. Zderzyliśmy się z czymś i zatrzymaliśmy.
Co się stało?
Samuel otworzył drzwi, po czym wystrzelił. Mój ochroniarz zrobił to samo. Kiedy szyby się rozbiły, krzyknęłam, bo odłamki szkła opadły na moją skórę. Usłyszałam wrzask mężczyzny i szybko uniosłam głowę.
– Samuel?! – zapytałam głośno.
– Uciekaj, Fina!
Przecisnęłam się przez przerwę między przednimi siedzeniami i ujrzałam Samuela. Siedział oparty o samochód, a krew przeciekała mu przez palce przyciśniętej do boku dłoni. Wyszłam z auta na miękkich nogach, upadłam na ziemię obok brata i dotknęłam go.
– Sam?
Posłał mi wymuszony uśmiech.
– Nic mi nie będzie. Uciekaj, Fina. Chcą ciebie. Uciekaj.
– Kto mnie chce? – Zamrugałam, nie potrafiąc pojąć sensu jego słów.
Znowu strzelił do napastników.
– Uciekaj!
Zerwałam się na równe nogi.
Skoro chcą mnie, to pobiegną za mną i zostawią Samuela w spokoju.
– Dzwoń po wsparcie.
Zdjęłam kopniakami buty na wysokim obcasie, chwyciłam spódnicę i puściłam się biegiem przed siebie. Białe płatki ze zniszczonego wieńca przykleiły mi się do palców u stóp. Nikt do mnie nie strzelał. To oznaczało, że zamierzali dopaść mnie żywą i nie była to dobra wiadomość. Skręciłam w prawo, w stronę lasu. Tylko w ten sposób mogłam ich zgubić. Oddychałam coraz szybciej. Byłam w formie i dobrze biegałam, ale ciężki materiał mnie spowalniał. Gałązki wplątywały się w suknię i darły ją, a ja się o nią potykałam.
Choć usłyszałam kogoś za sobą, nie odważyłam się spojrzeć przez ramię, żeby zobaczyć, kto mnie goni. A ten człowiek cały czas się zbliżał.
O Boże, ta suknia zdecydowanie za bardzo mnie spowalnia.
Czy Samuel wezwał już wsparcie?
I wtedy gorsza myśl pojawiła się w mojej głowie: co, jeśli brat nie przeżył?
Skręciłam w prawo, postanawiając pobiec z powrotem do samochodu. Wtedy usłyszałam jeszcze kogoś. Goniły mnie dwie osoby.
Chociaż strach pulsował mi w żyłach, nie zwolniłam. Kątem oka zobaczyłam jakiś cień i nagle z boku pojawiła się wysoka postać. Krzyknęłam, a sekundę później ktoś złapał mnie w talii. Zrobił to tak gwałtownie, że straciłam równowagę i upadłam. Poczułam, jak miażdży mnie czyjeś ciężkie ciało, powietrze uszło mi z płuc i zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Zaczęłam kopać, rzucać się, drapać oraz krzyczeć z całych sił. Kilka warstw tiulu zakrywało mi twarz, utrudniając osiągnięcie celu. Niemniej jeśli tata i Dante przyjechali już ze wsparciem, to musieli mnie usłyszeć, żeby mieć szansę znaleźć.
Ktoś zasłonił mi usta dłonią, więc ją ugryzłam.
– Kurwa!
Ręka się cofnęła. Głos wydał mi się znajomy, lecz byłam tak spanikowana, że nie rozpoznałam go od razu. Nadal nie widziałam wyraźnie przez materiał. Dostrzegłam jednak nad sobą dwie męskie sylwetki. Masywne. Jeden facet miał ciemne, drugi jasne włosy.
– Musimy się pospieszyć – warknął ktoś.
Zadrżałam na dźwięk słyszalnej w jego głosie brutalności.
Poczułam na biodrach ciężar. Później dwie silne dłonie złapały mnie za nadgarstki i przycisnęły je do ziemi. Starałam się wyrwać, ale bezskutecznie. Znowu przysłonięto mi usta; tym razem nie udało mi się ugryźć napastnika. Z kolei moje ręce znajdowały się nad głową, przez co miałam bardzo ograniczone ruchy. Ktoś odgarnął mi tiul z oczu i wreszcie zobaczyłam trzymających mnie mężczyzn. Ten siedzący na moich biodrach był brunetem o czarnych oczach i z blizną na twarzy. Na widok jego spojrzenia przerażenie ogarnęło całe moje ciało.
Widziałam go już kiedyś, jednak nie byłam pewna gdzie. Mój wzrok powędrował na faceta przytrzymującego moje dłonie. Zamarłam. Znałam tego blondyna o niebieskich oczach. Fabiano Scuderi, chłopiec, z którym bawiłam się, kiedy byłam młodsza. Chłopiec, który uciekł i dołączył do Camorry.
I wreszcie coś w mojej głowie zaskoczyło. Ponownie przyjrzałam się brunetowi. Remo Falcone, capo Camorry. Wzdrygnęłam się gwałtownie napędzana nową falą paniki. Wygięłam plecy w łuk, ale Remo nawet nie drgnął.
– Uspokój się – powiedział Fabiano. Jedna z jego dłoni krwawiła w miejscu, gdzie go ugryzłam.
Uspokoić się? Uspokoić? Camorra próbuje mnie porwać!
Otworzyłam usta, żeby jeszcze raz krzyknąć, lecz Remo zakrył mi je, zanim wydobył się z nich jakikolwiek dźwięk. Tym razem też nie zdążyłam go zranić.
– Podaj jej środek uspokajający – rozkazał.
Zaczęłam gorączkowo kręcić głową, ale wkrótce coś ukłuło mnie w zgięciu łokcia. Poczułam, że moje mięśnie stają się ciężkie, jednak nie odpłynęłam kompletnie. Mężczyźni puścili mnie, a następnie Remo Falcone wsunął ręce pod moje plecy oraz kolana, po czym wyprostował się ze mną w ramionach. Choć moje kończyny wisiały bezwładnie, powieki mi nie opadły; przez cały czas wpatrywałam się w swojego porywacza. Zerknął na mnie, a potem ruszył biegiem przed siebie, co wprawiło w ruch drzewa i niebo.
– Fina! – zawołał Samuel z oddali.
– Sam – wycharczałam prawie bezgłośnie.
Po tym usłyszałam tatę.
– Fina? Fina, gdzie jesteś?
Rozbrzmiało więcej głosów. Wielu mężczyzn przybyło mi na ratunek.
– Szybciej! – krzyknął Fabiano. – W prawo!
Usłyszałam, jak gałązki łamią się pod stopami. Chociaż Remo zaczął ciężej oddychać, nadal mocno trzymał mnie w ramionach. Wybiegliśmy z lasu na ulicę.
Nagle rozległ się pisk opon i wypełniła mnie nadzieja, lecz zgasła, kiedy zostałam usadowiona z tyłu samochodu i Remo wsunął się na siedzenie obok mnie.
– Jedź!
Zapatrzyłam się w szary sufit, z trudem łapiąc powietrze.
– Ale z ciebie piękna panna młoda – powiedział Remo.
Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego ciemne oczy, czego od razu pożałowałam, ponieważ niebezpieczny uśmiech poraził mnie niczym przerażający grom.
W następnej chwili straciłam przytomność.
Remo
Serafina zemdlała, dzięki czemu miałem szansę dokładnie jej się przyjrzeć. Już nie rzucała się ani nie krzyczała, więc mogłem podziwiać ją tak, jak zasługiwała na to każda panna młoda. Przypominające rubiny krople krwi pobrudziły jej sukienkę i zbrukały kremową skórę na szyi.
Czysta perfekcja.
– Chyba im uciekliśmy – wymamrotał Fabiano.
Mój wzrok powędrował z powrotem na okno. W tym momencie nikt za nami nie jechał. Zraniliśmy, ale nie zabiliśmy, dwóch towarzyszy Serafiny, zatem część wysiłków zostanie poświęcona na opatrzenie ich.
– Niezła dupa – skomentował siedzący za kółkiem Simeone.
Pochyliłem się ku niemu.
– Nigdy nawet na nią nie spojrzysz, chyba że będziesz chciał, żebym wyrwał ci gałki oczne i wepchnął ci je do dupy. Jeszcze jedno, kurwa, obraźliwe słowo z twoich ust, a twój język do nich dołączy. Zrozumiano?
Simeone skinął nerwowo głową, natomiast Fabiano z zaciekawieniem popatrzył mi w oczy.
Odchyliłem się i znowu przyjrzałem kobiecie skulonej na siedzeniu obok mnie. Włosy miała ciasno upięte, jakby ona cała musiała zostać poskromiona i opanowana, ale jeden kosmyk uwolnił się, zwinął w lok i opadł na jej skroń. Owinąłem go sobie wokół palca.
Nie mogłem się doczekać, by dowiedzieć się, na ile tak naprawdę Serafina jest poskromiona.
***
Zaniosłem bezwładną Serafinę do pokoju motelowego i położyłem ją na jednym z dwóch łóżek. Wyjąłem gałązkę zaplątaną w jej włosy, po czym je rozplotłem; rozsypały się na poduszce.
Wyprostowałem się, a Fabiano westchnął.
– Cavallaro będzie chciał się zemścić.
– Nie zaatakuje nas, dopóki ją mamy. Dziewczyna znajduje się w trudnej pozycji i on wie, że nie wydostanie jej z Vegas żywej.
Fabiano przytaknął i przeniósł wzrok na leżącą z przechyloną głową Serafinę. Spojrzałem na jej skromną, elegancką suknię – z dekoltem kończącym się pod długą, smukłą szyją kobiety – ozdobioną nad piersiami cienką koronką. W siostrzenicy Dantego nie było niczego wulgarnego ani nazbyt seksownego, a jednak wielu mężczyzn padłoby przed nią na kolana. Ze swoimi blond włosami i jasną skórą wyglądała jak pieprzony anioł, a biała suknia tylko pogłębiała to wrażenie.
Kwintesencja niewinności i czystości.
Musiałem powstrzymać się od śmiechu.
– O czym myślisz? – zapytał ostrożnie Fabiano, wciąż patrząc na pannę młodą.
– Że nie mogliby już bardziej podkreślić jej niewinności, nawet gdyby próbowali. – Przesuwając wzrokiem po wąskich biodrach, podszedłem do łóżka, na którym leżała. – Jej suknia podoba mi się bardziej, kiedy jest pobrudzona krwią.
– To miał być jej ślub. Oczywiście, że podkreślili jej czystość. Wiesz, jak jest. Dziewczyny w naszych kręgach są chronione, dopóki nie wejdą w związek małżeński. A w noc poślubną muszą stracić niewinność. Cavallaro i jej narzeczony z pewnością zrobią, co w ich mocy, by zyskać pewność, że wróci nietknięta. Danilo jest podszefem. Jej ojciec jest podszefem. Dante pieprzony Cavallaro to jej wuj. Dadzą ci wszystko, o co ich poprosisz. Jeśli teraz powiesz, żeby oddali nam mojego ojca, zrobią to i będziemy mieli ją z głowy.
Zaprzeczyłem.
– Na razie o nic ich nie poproszę, nie zamierzam ułatwiać im sprawy. Zaatakowali Las Vegas. Próbowali zabić moich braci. Próbowali zabić ciebie i mnie. Sprowadzili wojnę do mojego miasta, a ja planuję sprowadzić wojnę pośród nich. Zniszczę ich od środka. Złamię ich.
Fabiano zmarszczył brwi.
– Jak?
Przyjrzałem mu się uważnie. Rezerwa w jego głosie była prawie niesłyszalna, ale ja dobrze go znałem.
– Łamiąc kogoś, kogo mieli chronić. Jedną rzecz wiem na pewno: nawet mężczyźni tacy jak my rzadko potrafią sobie wybaczyć, kiedy ludzie, których powinni chronić, zostają zranieni. Jej rodzina zwariuje ze zmartwienia. Każdego dnia będą się zastanawiać, co się z nią dzieje. Będą sobie wyobrażali, jak cierpi. Jej matka obwini za to swojego męża i brata. A oni będą obwiniali siebie. Poczucie winy zacznie zżerać ich od środka niczym rak. A ja będę napędzał ich niepokój. Porozrywam ich na strzępy.
Fabiano spojrzał na Serafinę, która poruszyła się nieznacznie. Rozdarcie na jej sukni ślubnej powiększyło się, odsłaniając długą, nagą nogę z białą, koronkową podwiązką. Fabiano złapał za spódnicę i zasłonił gołą skórę. Przechyliłem głowę, zerkając na niego.
– Ona jest niewinna – stwierdził neutralnym głosem.
– Na razie tak, ale będzie inaczej, kiedy do nich wróci – odpowiedziałem mrocznym głosem.
Popatrzył mi w oczy.
– Robiąc jej krzywdę, nie złamiesz oddziału z Chicago. Staną się sobie bliżsi, żeby cię zniszczyć.
– Jeszcze zobaczymy – wymamrotałem. – Zadzwońmy do Nino i zobaczmy, którą drogę powinniśmy teraz wybrać.
Podeszliśmy do biurka, a ja włączyłem tryb głośnomówiący w telefonie.
***
Właśnie skończyliśmy rozmawiać z Nino, kiedy Serafina stęknęła. Odwróciliśmy się do niej. Obudziła się i wzdrygnęła zdezorientowana. Powoli zamrugała, patrząc w ścianę, po czym przeniosła wzrok na sufit. Poruszała się niespiesznie, ospale. Nagle jej oddech przyspieszył i spojrzała w dół, na swoje ciało, zaczęła dotykać żeber, a później położyła dłonie na podbrzuszu – jakby myślała, że przelecieliśmy ją, gdy była nieprzytomna. To chyba nawet miało sens. Byłaby wtedy obolała.
– Jeśli dalej będziesz się tak dotykać, to nie odpowiadam za swoje czyny.
Jej wzrok powędrował na nas i się spięła.
– Nic ci nie zrobiliśmy, kiedy byłaś nieprzytomna – zapewnił ją Fabiano.
Patrzyła to na niego, to na mnie. Było jasne, że nie wie, czy zaufać jego słowom.
– Uwierz mi, Serafina, wiedziałabyś, gdyby któryś z nas cię przeleciał.
Zacisnęła usta. W jej oczach zatańczyły strach i obrzydzenie. Zaczęła się wiercić, jak gdyby próbowała się podnieść, lecz nie potrafiła zapanować nad ciałem. Po pewnym czasie przymknęła powieki, dysząc ciężko, a jej leżące na kołdrze palce lekko drżały.
– Nadal jest odurzona – stwierdził Fabiano.
Wstałem.
– Pójdę po colę dla niej. Może kofeina ją otrzeźwi. Nie lubię, jak jest taka słaba i nieogarnięta. To żadne wyzwanie.
Serafina
Obserwowałam, jak Remo wychodzi z pokoju, po czym z trudem usiadłam na łóżku.
– Fabiano – wyszeptałam.
Podszedł bliżej i uklęknął przede mną.
– Fina – powiedział po prostu.
Fabiano zawsze bawił się ze mną i moim bratem, gdy byliśmy mali, więc był przyzwyczajony do zwracania się do mnie w ten sposób.
Nie zostałam wychowana na kogoś, kto błaga, lecz w tej chwili byłam zdesperowana. Dotknęłam jego dłoni.
– Proszę, pomóż mi. Kiedyś należałeś do oddziału z Chicago, nie możesz na to pozwolić.
Cofnął rękę i popatrzył surowo w moim kierunku.
– Teraz należę do Camorry.
Wstał i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
– Co się ze mną stanie? Czego twój capo ode mnie chce? – zapytałam zachrypniętym głosem.
Na sekundę wyraz jego niebieskich oczu złagodniał i to była najbardziej przerażająca z odpowiedzi.
– Oddział z Chicago zaatakował nas na naszym własnym terytorium. Remo chce zemsty.
Poczułam się, jakby wnętrzności zamarzły mi z panicznego strachu.
– Ale ja nie mam nic wspólnego z waszymi porachunkami.
– Nie masz, jednak Dante jest twoim wujem, a twój ojciec i narzeczony są wysoko postawionymi członkami oddziału z Chicago.
Zerknęłam na swoje dłonie. Tak mocno chwytałam się sukienki, że aż zbielały mi knykcie. Wtedy zauważyłam na materiale czerwone plamy i puściłam tiul.
– Więc oni zapłacą za to w ten sposób, że Remo skrzywdzi mnie? – Mój głos się załamał. Odchrząknęłam, z całych sił starając się zachować zimną krew, ale kompletnie mi to nie wyszło.
– Remo nie zdradził mi swojego planu – odparł Fabiano, lecz mu nie uwierzyłam. – Możliwe, że wykorzysta cię, by przekonać twojego wuja do przekazania części terytorium… albo swojego consigliere.
Wuj Dante nigdy nie przekazałby części terytorium, nawet w zamian za swoją rodzinę, nawet jeśli matka bardzo by go o to błagała, i nie oddałby też żadnego z ludzi, a tym bardziej swojego consigliere. Nie mógłby, nie dla jednej kobiety. Byłam stracona.
Znów zakręciło mi się w głowie i z powrotem opadłam na materac.
Jak przez mgłę usłyszałam głos Remo.
– Zmiana planów. Niech dziewczyna to odeśpi. Wyruszamy w trasę, już zbyt długo tu siedzimy. Nino znowu do mnie dzwonił. Zasugerował, żebyśmy wyjechali teraz. Wysłał helikopter, który ma nas zgarnąć z Kansas. Grigory poinformował, że Cavallaro rozkazał wszystkim swoim żołnierzom wyruszyć na poszukiwanie siostrzenicy, a my nadal przebywamy na skraju jego terytorium.
Dante próbował mnie ocalić. Tata i Danilo też pewnie rozpoczęli poszukiwania. I Samuel, mój Samuel, z pewnością także. Znajdowałam się jeszcze na terenie oddziału z Chicago, więc istniała jakaś nadzieja.
Serafina
Obudziłam się w samochodziezwinięta w kłębek i na wpół zaplątana w suknię. Fabiano siedział tuż obok, ale nie patrzył na mnie. Zamiast tego wyglądał przez tylną szybę. Za kółkiem siedział kolejny mężczyzna, a przy nim znajdował się Remo.
Zastanawiałam się, czy dali mi następną dawkę środka uspokajającego, czy może mój organizm nie potrafił poradzić sobie z efektami wywołanymi przez pierwszy zastrzyk. Nie jadłam przez cały dzień i prawie nic nie piłam. Wydobyło się ze mnie ciche stęknięcie.
Fabiano i Remo zerknęli w moim kierunku. Na widok spojrzenia ciemnych oczu tego drugiego po kręgosłupie przebiegł mi dreszcz, a sposób, w jaki patrzył Fabiano, też nie stanowił żadnego pocieszenia. Znowu przymknęłam powieki, nienawidząc tego, jak słaba się czułam. Nie miałam pojęcia, ile czasu jechaliśmy.
Gdy ponownie się obudziłam, znajdowaliśmy się już w helikopterze. Usiadłam z trudem. Pod nami rozciągał się Strip z kasynami oraz hotelami, a kiedy zaczęliśmy się obniżać, mój żołądek ścisnął się boleśnie. Nie odezwałam się ani słowem do Fabiano ani Remo i oni też nie próbowali ze mną rozmawiać. Atmosferę można było kroić nożem. Im udało się wymknąć oddziałowi z Chicago, a ja byłam teraz w Las Vegas. Na terytorium Camorry.
Na ich łasce.
Tuż po tym, jak wylądowaliśmy, Fabiano pomógł mi wysiąść z helikoptera, podczas gdy Remo rozmawiał z kimś przez telefon. Musiałam umyć twarz i oczyścić głowę, żebym znowu mogła jasno myśleć. Od prawie dwudziestu czterech godzin miałam na sobie suknię ślubną; zrobiła się już cała lepka. Poza tym czułam się ospała i byłam wyczerpana. A oprócz tego w głębi mnie czaiło się przerażenie, które z trudem potrafiłam powstrzymać.
Zostałam wepchnięta do kolejnego samochodu i wreszcie zaparkowaliśmy przed obskurnym klubem ze striptizem o nazwie Sugar Trap.
Fabiano znowu złapał mnie za rękę, a Remo ruszył przodem, nawet się nie oglądając.
– Fabi – spróbowałam, ale on jedynie zacisnął mocniej palce. – Muszę pójść do łazienki i obmyć twarz. Nie czuję się zbyt dobrze.
Poprowadził mnie do opustoszałego budynku, następnie zaprowadził do toalety dla kobiet, gdzie wszedł razem ze mną. Zatrzymał się przy umywalkach. Remo głównie mnie ignorował, lecz wkrótce chyba miało się to zmienić.
Załatwiłam potrzebę, nienawidząc świadomości, że Fabiano wszystko słyszy. Nie znalazłam niczego, czego mogłabym użyć jako broni, a nawet gdyby coś takiego tu było, to w jaki sposób pomogłoby mi teraz, kiedy byłam otoczona przez członków Camorry? Gdy skończyłam, opuściłam spódnicę i wzięłam głęboki oddech. Starałam się ukryć swoje uczucia.
– Serafina – dobiegł mnie ostrzegawczy głos Fabiano – nie każ mi tam wchodzić. Nie spodoba ci się to.
Wyprostowałam się i wyszłam słaba z odwodnienia.
Pochyliłam się nad umywalką, po czym umyłam twarz i wypiłam kilka łyków wody.
– Możesz napić się coli z baru – oznajmił Fabiano.
Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, złapał mnie za rękę i wyciągnął z toalety. Miałam obolałe stopy; musiałam je sobie poharatać, kiedy biegłam boso przez las. Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu, do którego właśnie weszliśmy. Nie było tu już tak pusto. Kilka skąpo ubranych kobiet zebrało się przy barze, jak gdyby zwabiło je zamieszanie. Starały się na mnie nie patrzeć i zdałam sobie sprawę, że nie mogę liczyć na ich pomoc.
W Las Vegas nie ma pewnie ani jednej osoby, która odważyłaby się mi pomóc.
– Daj colę – warknął Fabiano do stojącego za kontuarem ciemnoskórego mężczyzny.
Ten od razu chwycił butelkę, otworzył ją i wręczył blondynowi, z całych sił powstrzymując się od zerkania w moją stronę.
Dobry Boże. Dokąd oni mnie zabrali? Czy Las Vegas jest jakimś piekłem?
– Pij – rozkazał Fabiano, podając mi napój.
Pociągnęłam kilka sporych łyków. Zimny, słodki płyn zdawał się przywracać do życia mózg oraz ciało.
– Chodź. – Fabiano poprowadził mnie za drzwi.
Ruszyliśmy korytarzem o gołych ścianach, kierując się w stronę następnego pomieszczenia. Kiedy je otworzył i wszedł ze mną do środka, żołądek podszedł mi do gardła.
W pokoju znajdowało się dwóch nieznajomych; zakładałam, że to kolejni bracia Falcone. Obaj byli wysocy, mieli surowy wyraz twarzy i otaczała ich aura nieokiełznanej brutalności, z której słynęli. Jeden z nich, o szarych oczach, wyglądał na starszego od tego drugiego. Próbowałam przypomnieć sobie ich imiona, lecz wtedy mój wzrok powędrował na Remo i wszystkie myśli uleciały mi z głowy.
Capo Camorry pozbył się koszuli. Na lewym boku miał świeże, pozszywane rany. Wokół nich nadal widniała krew.
– Twój brat bliźniak mnie trafił – stwierdził z mrocznym śmiechem. – Ale i tak nie powstrzymał przed porwaniem jego ukochanej siostry. – Słowo „ukochanej” powiedział, jak gdyby mówił o czymś brudnym. Bezwartościowym.
Fabiano puścił mnie i dołączył do pozostałych facetów.
Stałam na środku pokoju, czując się niczym kawałek mięsa, który trzeba przebadać. Przerażenie przeniknęło mnie do szpiku kości, ponieważ może właśnie tym dla nich byłam. Mięsem.
Remo wskazał na szarookiego mężczyznę.
– To mój brat Nino. – Następnie wskazał na młodszego chłopaka obok. – A to mój brat Savio.
Podszedł do mnie. Każdy mięsień górnej części jego ciała się napiął, jakby Remo był drapieżnikiem przygotowującym się do ataku.
Nie zrobiłam choćby kroku do tyłu. Nie zamierzałam dać mu nawet centymetra. Nie zamierzałam dać mu niczego. Ani strachu, ani jednej łzy. Nie mógł tego na mnie wymusić. Nie oszukiwałam siebie: nie zdołałabym go powstrzymać od odebrania mi wszystkiego innego.
– Serafina Cavallaro. – W jego ustach moje imię brzmiało jak pieszczota.
Powoli mnie wyminął i zatrzymał się tuż za mną, tak, że go nie widziałam.
Powstrzymałam się od wzdrygnięcia.
– Nie. Cavallaro to nazwisko mojego wuja, nie moje.
Poczułam na szyi oddech Remo.
– Pod każdym względem, jaki ma znaczenie, jesteś z rodziny Cavallaro.
Wbiłam paznokcie w dłonie. Nino zauważył ten ruch, ale na jego twarzy nie pojawił się choćby ślad emocji. Fabiano przycupnął na biurku, spoglądając na mężczyznę znajdującego się za mną, lecz nie na mnie. Savio przyglądał mi się z mieszanką zaciekawienia i wyrachowania.
Nic nie powiedziałam, tylko patrzyłam uparcie przed siebie.
Remo obszedł mnie i zatrzymał się przede mną. Był wysoki, więc pożałowałam, że nie mam już na stopach szpilek. Nie należałam do niskich kobiet, jednak teraz, kiedy byłam boso, czubek mojej głowy sięgał zaledwie do jego brody. Delikatnie uniosłam podbródek, starając się wyglądać na wyższą.
Usta Remo drgnęły.
– Podobno wczoraj miałaś wyjść za swojego narzeczonego Danilo Manciniego – oznajmił ze strasznym uśmiechem. – Więc okradłem cię z nocy poślubnej.
Przypomniały mi się słowa pocieszenia mojej mamy. Że Danilo będzie dla mnie dobry. Że nie musiałam się bać tego, iż będzie rościł sobie prawa do mnie po naszym ślubie. I zapewnienie Samuela, że dopadnie Danilo, jeśli nie zostanę potraktowana przez niego niczym dama.
Kiedy tak wpatrywałam się w twarz Remo Falconego, obawy przed uprawianiem seksu z moim narzeczonym wydały mi się niedorzeczne. Wiedziałam, że nie mogę liczyć na dobre potraktowanie ze strony Camorry. Nazwisko ich capo szeptano z panicznym strachem nawet wśród kobiet z oddziału z Chicago. I wtedy ogarnęło mnie przerażenie, którego jeszcze nigdy nie doświadczyłam, ale je opanowałam. Duma była jedyną bronią, jaką miałam, i zamierzałam trzymać się jej do samego końca.
– Zastanawiam się, czy dałaś narzeczonemu posmakować kąska przed ślubem – wymamrotał Remo tonem pełnym groźby, mierząc mnie wzrokiem.
Poczułam oburzenie.
Jak on śmie sugerować coś takiego?
– Oczywiście, że nie – odparłam chłodno. – Pierwszy pocałunek każdej szanującej się kobiety z oddziału z Chicago ma miejsce w dniu jej ślubu.
Remo uśmiechnął się szerzej, szczerząc zęby niczym wilk, i wtedy zdałam sobie sprawę z własnego błędu. Wpadłam w pułapkę.
Capo Camorry użył mojej dumy przeciwko mnie.
Remo
Pomimo swojego błędu nadal stała z podniesionym czołem. Jej długie blond włosy spływały w dół pleców. Patrzyła na mnie chłodno niebieskimi oczami, jakbym nie był wart jej uwagi.
Idealnie.
Wysoko urodzona. Upadek będzie długi.
– Taka dumna i zimna – powiedziałem, przesuwając palcem po jej policzku oraz gardle. – Zupełnie jak wujaszek Dante. – Odwróciła z obrzydzeniem głowę.
Zaśmiałem się.
– O tak, ta głupia duma członków oddziału z Chicago. Nie mogę się doczekać, aż pomogę ci się jej pozbyć.
– Zabiorę tę dumę ze sobą do grobu – stwierdziła zuchwale.
Pochyliłem się jeszcze bardziej, przyciskając do niej swoje ciało.
– Uwierz, ostatnie, o czym myślę, to cię zabić. – Zmierzyłem ją wzrokiem. – Do głowy przychodzi mi mnóstwo o wiele ciekawszych rzeczy, jakie mógłbym z tobą zrobić.
Zobaczyłem na jej twarzy przerażenie, choć niemal od razu zniknęło. Więc ta dziewczyna nie bała się śmierci, a przynajmniej tak jej się zdawało, lecz myśl, że mógłbym położyć na niej ręce, tworzyła wyrwę w tej fasadzie dumy.
– Czyli jeszcze nigdy nie całowałaś się z żadnym mężczyzną – stwierdziłem z namysłem, nachylając się tak blisko niej, że nasze usta prawie się zetknęły.
Nie cofnęła się, chociaż zadrżała delikatnie. Zacisnęła wargi, odmawiając odpowiedzi.
– Czeka mnie dobra zabawa – zauważyłem.
– Jeśli mnie skrzywdzisz, moja rodzina i narzeczony obrócą całe Las Vegas w popiół.
– Och, mam nadzieję, że to zrobią, bo wtedy będę mógł wykąpać się w ich krwi – powiedziałem. – Ale raczej nie będziesz warta ich zachodu, kiedy już z tobą skończę. Czy może twój narzeczony zadowoli się resztkami po innym mężczyźnie?
Wreszcie zrobiła krok do tyłu, co sprawiło, że uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Jej wzrok powędrował na coś znajdującego się za moimi plecami. Na kogoś. Spojrzałem w tym samym kierunku.
Fabiano.
Popatrzył na mnie z surowym, bezlitosnym wyrazem twarzy, ale ja zdążyłem poznać go na wylot. Znał Serafinę od dziecka, bawił się z nią. Chociaż w jego oczach widziałem odrobinę napięcia, wiedziałem, że tak jak Nino i Savio on także jej nie pomoże.
Odwróciłem się z powrotem do niej.
– Nikt cię nie ocali, więc lepiej przestań na to liczyć.
Spojrzała na mnie, mrużąc powieki.
– Sama decyduję o tym, na co liczę. Może masz władzę nad Las Vegas i tymi mężczyznami, ale nie masz władzy nade mną, Remo Falcone.
Do tej pory nikt nie wymówił mojego imienia tak, jakby wypluł jakieś plugastwo, i to cholernie mnie nakręciło.
– Och, Serafina – powiedziałem mrocznym głosem. – I tu się bardzo mylisz, a ja ci to udowodnię.
– A ja udowodnię tobie, że to ty nie masz racji.
Patrzyła mi prosto w oczy, znowu opanowana, znowu pełna dumy. Ale wcześniej pokazała mi lukę, pozwoliła zajrzeć pod tę maskę i nie mogła tego cofnąć. Wiedziałem, jak zaleźć jej za skórę.
– Chociaż bardzo podoba mi się ta nasza pogawędka, muszę pamiętać, dlaczego tu jesteś. Masz spłacić długi swojego wuja Dantego.
W jej pełnych dumy oczach pojawił się przebłysk strachu.
Zmierzyłem ją wzrokiem, przyglądając się porwanej, zakrwawionej sukni ślubnej.
– Musimy wysłać twojemu wujowi wiadomość. Jakieś fajne nagranie – wymamrotałem. Skinąłem głową na Fabiano, bo chciałem sprawdzić, jak zareaguje. – Zabierz ją do piwnicy. Dołączę do was za kilka minut.
Fabiano zacisnął szczękę, ale potaknął. Chwycił Serafinę za nadgarstek, a ona spięła się, lecz nie próbowała z nim walczyć; gdybym ja ją złapał, pewnie wyglądałoby to zupełnie inaczej. Pociągnął ją za sobą. Serafina nie zrobiła tego, czego się spodziewałem – nie zaczęła mnie błagać. Zamiast tego ponownie spojrzała na mnie z obrzydzeniem. Myślała, że może mi się tak przeciwstawiać. Myślała, że uda jej się wytrwać w dumie i gniewie. A ja zamierzałem pokazać jej, dlaczego zostałem capo Camorry.
– Co ty chcesz z nią zrobić? – zapytał Savio. Starał się przybrać obojętny ton głosu, lecz on nie był taki jak Nino czy ja. Miał w sobie resztki człowieczeństwa.
– To, co powiedziałem. Pozwolę jej wygłosić mowę do jej wuja Dantego… i nagrać trochę dodatkowego materiału.
– Więc zamierzasz pieprzyć się z nią przed kamerą? – dociekał Savio.
Zerknąłem na Nino, który przyglądał mi się zmrużonymi oczami, jakby on też nie był pewny co do moich motywów.
Uśmiechnąłem się.
– Nie chcę zepsuć wam niespodzianki. Obejrzymy sobie to nagranie, kiedy już będzie gotowe.
Skinąłem im głową, następnie ruszyłem po schodach na dół. Gdy tylko znalazłem się w korytarzu piwnicy, Fabiano wyszedł zza ostatnich drzwi i zamknął je za sobą.
Spojrzał w moim kierunku, podszedł bliżej i złapał mnie za rękę. Uniosłem brwi.
– Jeśli Serafina pozostanie dziewicą, będziemy mogli wykorzystać to przy negocjacjach z Dantem i Danilo – oznajmił.
Zmrużyłem powieki.
– Dziękuję ci za twoją cenną radę, Fabiano. Ale ja tu jestem capo. Nie martw się, dobrze przemyślałem swój plan.
– Na pewno? – wymamrotał, a ja zbliżyłem swoją twarz do jego tak, że prawie stykaliśmy się nosami.
– Ostrożnie. Już raz zdradziłeś mnie dla kobiety. Nie chcę, żeby to się powtórzyło.
Pokręcił głową.
– Kurwa. Nie zdradzę cię. Pojechałem z tobą do Indianapolis i pomogłem ci porwać Serafinę. Zaprowadziłem ją do twojej pieprzonej celi. Nie dorwałem swojego ojca, chociaż bardzo chciałem to zrobić. Jestem lojalny, Remo.
– Dobrze – powiedziałem i się cofnąłem. – Serafina jest moim więźniem, więc to ja decyduję o tym, co się z nią stanie. Zrozumiano?
– Zrozumiano – wycedził Fabiano. – Mogę już iść do Leony?
– Idź. Powiem Simeone, żeby dzisiaj w nocy pilnował celi.
– Remo, Simeone to pierdolony zboczeniec.
– Który wie, że odetnę mu fiuta, jeśli sprzeciwi się moim rozkazom – odparłem. – A teraz idź zabawiać się z twoją dziewczyną, a ja zajmę się swoją.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.