Zmysłowa idealna żona - Meredith Wild, Helen Hardt - ebook + audiobook + książka

Zmysłowa idealna żona ebook

Meredith Wild, Helen Hardt

3,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Kate i Price’a Lewisów łączyło małżeństwo idealne – miłość, udane kariery i wspaniałe mieszkanie w mieście. Kiedy jednak Price ginie w katastrofie samolotu podczas podróży służbowej, bajka umiera razem z nim.

Mija rok, a Kate nadal nie może się z tym pogodzić. Przechodzi żałobę tak intensywnie, jak intensywnie kochała Price’a. Gdy szwagierka namawia ją na babskie wakacje – trzy tygodnie na wyspie na południowym Pacyfiku – Kate się zgadza. W willi równie ustronnej jak sama wyspa zamieszkują we dwie, a przynajmniej tak jej się wydaje do chwili, kiedy na plaży natyka się na ducha. Price żyje.

Ich ponownemu spotkaniu daleko do ideału. Kate dochowała wierności zmarłemu mężowi, ale teraz domaga się wyjaśnień. Zamiast nich otrzymuje zagadkową propozycję – może wrócić za trzy tygodnie do domu sama albo zniknąć z Price’em… Na zawsze.

Emocje szaleją, namiętność płonie jasnym ogniem, a Kate mierzy się z wyborem niemożliwym. Czy Price zdoła odzyskać żonę? A może jego tajemnice rozdzielą ich na zawsze?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 201

Oceny
3,6 (7 ocen)
2
2
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Bunkrowa

Całkiem niezła

mało akcji, dużo seksu
00
Empaga

Nie oderwiesz się od lektury

gorąca🔥🔥🔥🔥 polecam 👍
00

Popularność




Dla Helen – dziękuję, że jesteś przy mnie od pierwszego dnia!

Dla Meredith i Jona – dziękuję za waszą przyjaźń, szczodrość i lojalność

ROZDZIAŁ 1

KATE

Zawsze powtarzał, że mam najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział.

Tak naprawdę moje tęczówki były raczej szare niż błękitne, ale gdy patrzył w nie z twarzą pomiędzy moimi udami, jego oczy płonęły tak mroczną intensywnością, że wierzyłam w ich niebieskość i piękno.

– Lubisz to, najsłodsza? – wyszeptał w moją mokrą skórę, budząc we mnie dreszcz.

Price, gdy mnie tam całował, zawsze patrzył mi w oczy. Od pierwszego razu, jeszcze w college’u. To był szalony romans – miłość od pierwszego wejrzenia, nieważne, jak ckliwie to brzmi. Po dyplomie on zaczął handlować akcjami na Wall Street, a ja zatrudniłam się jako autorka tekstów reklamowych w „The New York Tribune”. Udało nam się też znaleźć urocze mieszkanko w Brooklynie, przytulne i idealne.

Tak, idealne.

Idealnie też czułam się za każdym razem, gdy Price lizał mnie tam i ssał, a jego gardłowy jęk rezonował falami po wrażliwej skórze wnętrza moich ud.

Nie spuszczał przy tym ze mnie wzroku.

– Boże, tak! – westchnęłam. – Tak, tak.

Podciągnął mnie tak, że wsparłam się na kolanach i przedramionach, i wymierzył lekkiego klapsa w pośladek.

– Masz najładniejszy tyłek, Kate.

Przeszły mnie ciarki. Uwielbiałam, gdy ssał mnie w tej pozycji. Już byłam na skraju orgazmu. Wiedziałam, że nie minie dużo czasu, zanim…

– Oooch!

Wsunął dwa palce w moją mokrą szczelinę, a ja zadrżałam konwulsyjnie. Price dostarczał mi niezliczonych orgazmów w trakcie naszych wspólnych lat, z których każdy zawsze wydawał się jeszcze wspanialszy od poprzedniego. Ten przypominał implozję – każda komórka w moim ciele pędziła ku rdzeniowi.

Natarłam, próbując głębiej wciągnąć palce.

– O, tak… Dojdź dla mnie, słodka Kate.

Moje kończyny dygotały, ramiona poddały się w końcu. Już tylko uda podtrzymywały mój tyłek w powietrzu.

– Uwielbiam, gdy dzięki mnie dochodzisz – mruknął niskim chrapliwym głosem. – Masz pojęcie, jak pięknie teraz wyglądasz?

Jego słowa znów porwały mnie na sam szczyt.

– Czuję cię, najsłodsza. Czuję, że jesteś gotowa na kolejny orgazm. – Wysunął palce i zaraz potem znalazł się we mnie.

To wystarczyło. Eksplodowałam wokół niego.

– Price! Boże, Price!

– O tak, skarbie. Uwielbiam, kiedy wykrzykujesz moje imię. Uwielbiam, kiedy dzięki mnie dochodzisz. – Wbił się we mnie raz jeszcze. – Otulasz mnie tak kompletnie, Kate. Nikt nigdy… Nikt inny na całym świecie, tylko ty…

Wypchnęłam biodra do tyłu, zmuszając go, by przyspieszył. Mocno i szybko.

Tak właśnie lubiłam, zwłaszcza przed jego wyjazdem w kolejną delegację. Zawsze upewniał się, że gdy go nie będzie, będę myśleć wyłącznie o nim.

A ja myślałam zawsze. Price nigdy nie opuszczał moich myśli.

Wdarł się we mnie głębiej i wycofał. A gdy jęknęłam, czując pustkę, przewrócił mnie na plecy, rozłożył moje nogi i wszedł we mnie ponownie.

– Spójrz na mnie, Kate. Chcę patrzeć w twoje piękne niebieskie oczy. – Na jego brwiach pojawiły się kropelki potu. Ciemne pasma włosów przykleiły się do czoła. – Jesteś piękna. Taka piękna… – Pchnął raz jeszcze, z jękiem. – Boże, tak! To takie cudowne uczucie…

Nadwrażliwa po wielokrotnym orgazmie, czułam każdy najdrobniejszy paroksyzm, gdy Price we mnie wystrzelił.

Pewnego dnia zrobimy razem dziecko, pomyślałam. Jeszcze nie nadeszła ta pora, ale pewnego dnia…

Osunął się na mnie, rozpalony i śliski. Po kilku sekundach wymamrotał:

– Wybacz, skarbie. – Przetoczył się na bok.

Odwróciłam się do niego i musnęłam jego wargi ustami.

– Już za tobą tęsknię.

Oparł ramię na czole. Miał zamknięte oczy.

– Ja za tobą też. Ale to zaledwie tydzień.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go znowu.

– Dla mnie tydzień bez ciebie jest jak rok.

Otworzył oczy i odwrócił się do mnie.

– Wiem. Będę dzwonić do ciebie codziennie, jak zwykle – westchnął. – Lepiej zacznę się zbierać, jeśli mam zdążyć na ten samolot. A tobie przyda się popołudniowa drzemka. Zasłużyłaś.

Gdy wstawał, poczułam ugięcie materaca.

Chciałam czuwać, dopóki nie wyjdzie, ale byłam padnięta. Miałam za sobą osiemdziesięciogodzinny tydzień pracy i jeszcze udało mi się wrócić do domu, by zobaczyć się z Price’em przed jego wyjazdem. Nazajutrz była sobota. Zamierzałam rozkoszować się naprawdę zasłużoną sesją długiego snu, a potem późnym lunchem z moją najlepszą przyjaciółką. I pójść na masaż.

– Kocham cię, skarbie – szepnęłam, odpływając.

Jego słowa wróciły do mnie echem.

– A ja kocham ciebie. Zawsze.

Podskoczyłam na łóżku. Co to za wkurzający hałas, do cholery?

To nie mój budzik. Nie nastawiałam go. Przecież chciałam tylko uciąć sobie drzemkę.

Dzwonek do drzwi.

Spałam tak mocno, że nie rozpoznałam jego dźwięku. Szybko sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej. Południe? O cholera! Naprawdę byłam zmęczona.

Ogarnął mnie żal. Przecież chciałam pożegnać się z Price’em, zanim wyjdzie. Teraz jest już pewnie gdzieś nad Atlantykiem.

W pośpiechu naciągnęłam dres i koszulkę, wyszłam chwiejnym krokiem z sypialni i stanęłam przed drzwiami. Nacisnęłam guzik domofonu.

– Tak?

– Pani Lewis? Katherine Lewis?

Odchrząknęłam.

– Tak.

– Tu oficer Trent Nixon, NYPD. Mam, hm, wiadomość dla pani. Mogę wejść?

Serce mi zamarło.

Musiało stać się coś strasznego.

Rok później

– Daj spokój, Kate – namawiała mnie Michelle, moja szwagierka. – Potrzebujesz wakacji.

– Przez cały ostatni rok miałam wakacje. Rzadko pracowałam.

Nie musiałam. Price zostawił mi bardzo wysoką sumę z ubezpieczenia na życie. Przy odpowiednich inwestycjach nie musiałabym pracować już nigdy więcej. I dobrze, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam na to ochoty.

– No właśnie. A co z twoją obiecującą karierą? Obiecującą przyszłością?

Przyszłość bez Price’a? Nie, dziękuję.

Zerknęłam na szwagierkę. Była do niego bardzo podobna, z tymi ciemnymi włosami i wyrazistymi oczami. Cechował ją ten sam waleczny duch i determinacja, którą okazywała teraz. Michelle uznała, że powinnam pojechać z nią w tropiki. W babską podróż na jakąś daleką wyspę na południowym Pacyfiku.

Nie kupowałam tego.

– Nie możesz rozczulać się nad sobą do końca życia – ciągnęła.

– Jakoś nie mogę się powstrzymać, Chelle.

Cóż za niedopowiedzenie! Jak miałam zapomnieć o miłości swojego życia?

Dotknęła mojego przedramienia, bez wątpienia próbując mnie pocieszyć, ale bez powodzenia.

– Ja też za nim tęsknię. Wszyscy tęsknimy. Rozumiem.

Tylko myślała, że rozumie. Nie rozumiała niczego. Była jego młodszą siostrą, a nie bratnią duszą. Nie kobietą, która miała urodzić jego dzieci, te piękne urojone dzieci, których nigdy nie dane mi będzie poznać. Nie kobietą, z którą miał się zestarzeć – śmiać się razem z nią na parkowej ławce, karmić gołębie i obserwować bawiące się wnuki.

Wrota piekieł odebrały mi mojego ukochanego, a nikt tego nie pojmował. Nikt nie rozumiał.

Michelle rozejrzała się po kuchni.

– Kiedy sprzątałaś tu po raz ostatni? Kiedy zjadłaś coś przyzwoitego?

Brudne naczynia piętrzyły się w zlewie, a na stole stały resztki chińszczyzny na wynos sprzed dwóch dni. Nie miałam ochoty ich dojeść.

Milczałam.

– Posłuchaj – oświadczyła Michelle. – Zabieramy się stąd. Dzwonię po ekipę sprzątającą, żeby odkaziła to wszystko, i zapraszam cię na lunch. Podczas którego będziesz jeść. A potem idziemy na zakupy.

Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale uciszyła mnie gestem.

– Nie kłóć się ze mną. Potrzebujesz ubrań. Styl wyspiarski. – Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej jakieś papiery. – To są nasze bilety i plan podróży. Wylatujemy jutro rano.

Po obfitującym w turbulencje locie, rejsie promem, podczas którego prawie się pochorowałam („To nie choroba morska, oświadczyła Michelle, to tylko nerwy”), i przejażdżce po mocno nierównej kamienistej drodze dotarłyśmy w końcu do niewielkiej willi z widokiem na ocean. Na wyspie Leiloa leżącej na południowym Pacyfiku.

Taksówkarz wypakował nasze bagaże. Michelle zapłaciła i mruknęła do niego coś, czego nie zrozumiałam.

Gdy odjechał, odwróciła się do mnie.

– I co myślisz?

– Myślę, że muszę siku. – Wyboje i wstrząsy po drodze zrobiły swoje.

– Na litość boską, Kate! Rozejrzyj się. Tu jest pięknie. Zaraz mamy plażę, zachody słońca podobno są cudowne. To jest raj. Ciesz się nim!

Ucieszyłoby mnie jedynie, gdybym została zabita i zakopana. Sięgnęłam po walizkę i torbę podręczną.

– Chodźmy do środka.

Michelle pokręciła głową z westchnieniem.

– Dobra. – Wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła drzwi. – To miejsce jest podobno super. Cztery sypialnie, w pełni wyposażona kuchnia. Basen i jacuzzi.

– Po co nam cztery sypialnie? – Zaczęłam marudzić.

– Odpuść sobie chociaż ten jeden raz. Dobra, Kate?

Wykazywała się ogromną cierpliwością do mojego pesymizmu, więc w zamian mogłam chociaż spróbować dobrze się bawić podczas wycieczki, którą dla nas zorganizowała. Ewidentnie zadała sobie dużo trudu. Podróż odbyłyśmy w pierwszej klasie. Michelle musiało to sporo kosztować. Mnie przynajmniej było stać na taki luksus.

– Dobra, wygrałaś. Zróbmy to.

Willa była piękna, urządzona wygodnie i nowocześnie. Na wyposażeniu kuchni znajdowała się profesjonalna płyta gazowa, marmurowe blaty i ogromna lodówka ze stali nierdzewnej.

Michelle otworzyła ją i wyjęła butelkę szampana Moët.

– Bąbelki do toastu za początek naszych trzech tygodni w raju!

Nie byłam jeszcze w nastroju do imprezowania.

– Nie, dziękuję.

– Hej, pamiętasz? Obiecałaś, że to zrobimy. – Odpakowała korek i wyjęła go z pyknięciem.

– Masz rację. Tak powiedziałam.

Próbując wypełnić zobowiązanie, przeszukałam szafki i wyjęłam z nich odpowiednie kieliszki. Michelle napełniła je i wręczyła mi jeden.

– Za odnalezienie tego, co straciłyśmy! – wzniosła toast.

Gwałtownie wciągnęłam powietrze.

Interesujący dobór słów. Wiedziałam, że nigdy nie odnajdę tego, co straciłam, ale może jednak spróbowałabym odnaleźć chociaż część siebie. Część wystarczająco silną, która pomogłaby mi przetrwać to, co nadchodziło.

– W porządku. Za odnalezienie tego, co straciłyśmy. – Upiłam łyk musującego płynu. Bąbelki zatańczyły na języku.

– W takim razie – zaproponowała Michelle – przebierzmy się i chodźmy na spacer po plaży. Zainstaluj się na końcu korytarza na piętrze. Ja wezmę sypialnię na dole.

Zaniosłam bagaże na górę, do pokoju, który dla mnie wybrała, i… Gdy weszłam do środka, prawie ­opadła mi szczęka.

Była to najpiękniejsza główna sypialnia, jaką widziałam kiedykolwiek. Nie potrzebowałam aż takiej. I dlaczego w ogóle Michelle wynajęła tę konkretną willę? Spokojnie zadowoliłby nas jeden pokój hotelowy z dwoma łóżkami.

Małżeńskie łoże okrywała jedwabna pościel w odcieniach czerni i srebra. Komody i stoliki nocne wykonano z ciemnego drzewa wiśniowego. To wszystko nie umywało się jednak nawet do łazienki. Czysta dekadencja: srebrzystobiałe marmurowe blaty i czarna ceramika, z bidetem włącznie. Wanna i prysznic parowy pomieściłyby dwie osoby.

Odetchnęłam głęboko. Wokół pachniało różami i lawendą.

Rozpakowałam się i włożyłam seksowne różowe bikini, do kupna którego namówiła mnie Michelle.

– Masz wspaniałe ciało – oświadczyła. – Powinnaś się nim chwalić!

Tylko komu? Nie miałam pojęcia.

W każdym razie włożyłam bikini i owinęłam się w talii czarno-różowym sarongiem. Wsunęłam stopy w klapki, zaczesałam moje miodowe blond włosy do tyłu i zebrałam je wysoko w koński ogon.

Po czym zeszłam na dół.

Michelle czekała na mnie w kuchni, w górze od bikini w odcieniu królewskiego błękitu i w białej zwiewnej długiej spódnicy. Wręczyła mi kolejny kieliszek szampana.

– Bąbelki do spaceru.

– Po publicznej plaży?

– To prywatna plaża, głuptasie. Widziałaś jakieś domy w pobliżu, gdy tu jechałyśmy?

Zauważyłam niewiele. Byłam zbyt zajęta użalaniem się nad sobą.

– Przepraszam. W takim razie to chyba w porządku?

– Oczywiście, że wszystko w porządku – odparła Michelle z uśmiechem. – No, rusz się. Po wyjściu skręć w lewo. Widoki są spektakularne. Zaraz cię dogonię. – Podniosła kieliszek do ust.

– Nie. Zaczekam na ciebie.

– Muszę zadzwonić, a nie chcę, żebyś tu siedziała, gdy pod nosem masz plażę i fale. Idź. Nie chcesz chyba przegapić zachodu słońca?

Co miałam do stracenia? Skoro i tak straciłam wszystko, kilkuminutowy samotny spacer po piasku nie mógł mnie zranić bardziej.

Zacisnęłam palce na nóżce kieliszka, wyszłam na zewnątrz i spojrzałam na ocean. Słońce opadało za horyzont powoli, niczym jaskrawopomarańczowa piłka otoczona promieniami żółci i bieli. Świeciło jeszcze całkiem mocno, więc osłoniłam oczy. Nie pomyślałam, żeby włożyć okulary.

Zaczęłam iść wzdłuż brzegu, spoglądając w dół na miriady muszli i florę wyrzuconą na plażę. Po przejściu kilkuset metrów rozejrzałam się za Michelle, ale jej nie zauważyłam.

Szłam dalej, patrząc na słońce i przed siebie. Aż…

Michelle powiedziała, że to prywatna plaża. Dlaczego zatem w moją stronę idzie jakiś człowiek?

Zmrużyłam powieki, żeby dostrzec coś więcej. Jego pewny siebie krok wydał mi się znajomy.

Moje serce załomotało.

Nie.

To niemożliwe.

Ku mnie szedł duch.

Duch, który twierdził, że mam najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie widział kiedykolwiek.

ROZDZIAŁ 2

PRICE

Marzyłem o tym dniu. Spędzałem w łóżku bezsenne noce, zadręczając się myślami o takiej możliwości. Przez połowę tych nocy próbowałem to sobie wyperswadować.

Mogłem pozwolić jej żyć, zapomnieć o mnie. Może tak właśnie należało postąpić, lecz gdy tylko sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Michelle, zrozumiałem, że nie ma już powrotu. Nawet jeśli Kate zakochała się w innym, znajdę sposób, żeby ją odzyskać. Jest moją żoną i nic nie może tego zmienić.

Nawet moja rzekoma śmierć.

Słońce paliło mi barki, piasek ustępował pod moimi stopami, gdy szedłem ku postaci na plaży. Skierowała twarz w moją stronę i utkwiła we mnie wzrok. Moje serce przyspieszyło. Czyżby mnie rozpoznała?

W głowie miałem każdy chyba scenariusz naszego spotkania. Łzy szczęścia w jej oczach? Zawiśnięcie na mojej szyi? Lądowanie w łóżku, gdy tylko będziemy mogli? Ręce mnie swędziały, żeby znów jej dotknąć.

Moja słodka Kate.

Gdy się do niej zbliżałem, stała nieruchomo jak posąg. Usta miała otwarte, jej ręce zwisały bezwładnie po bokach.

Czyli z rzucania się na szyję nici.

Zwolniłem, a gdy nasze spojrzenia spotkały się, moje serce przestało bić. Te niebieskie oczy! Boże kochany, rzuciły mnie na kolana, kiedy tylko zobaczyłem je w szkole. Przepadłem wtedy na zawsze. I nic się w tej kwestii nie zmieniło.

– Kate.

Wyciągnąłem rękę. Rozpaczliwie pragnąłem jej dotknąć.

Pokręciła głową i podniosła drżącą dłoń do ust.

– To niemożliwe…

– Kate, to ja – powiedziałem z naciskiem. – To ja, Price.

Pokręciła głową tak energicznie, że niemal zatoczyła się do tyłu.

– Nie jesteś prawdziwy. To nie jest prawda. Ty nie żyjesz.

– Jestem prawdziwy, kochanie. To ja. Przysięgam.

Nie potrafiłem dłużej trzymać się na dystans. Dopadłem jej w kilku długich susach, chwyciłem za ramiona i przycisnąłem do piersi.

Wystarczyło, że jej dotknąłem, a z gardła Kate wyrwał się szloch.

Jej ból był tak nagi, tak prawdziwy! Podciął mi nogi i uderzył w żołądek.

Wziąłem ją w ramiona, ukryłem twarz w jej szyi i odetchnąłem głęboko.

Grejpfrut. Boże, nawet pachnie tak samo!

Pożałowałem, że nie wszystko mogło tak pozostać.

Nie przestawała szlochać. Wydawała się taka krucha w moich objęciach. Zeszczuplała. Zauważyłem ciemne sińce pod jej oczami. Obojętność na świat, teraz maskowaną przez szok, jaki wywołało moje pojawienie się.

To wszystko zniknie, postanowiłem. Gdy tylko przestanie płakać, pozwoli mi się pocałować i kochać.

Odsunąłem Kate delikatnie, zaledwie na tyle, by spojrzeć jej w twarz i otrzeć łzy z policzków. Uspokajałem ją.

Nagle mój wzrok przykuła jakaś ciemnowłosa postać.

Na ścieżce, kilka metrów od nas, stała Michelle.

– Chelle.

Zaczęła ku nam biec, gdy tylko wypowiedziałem jej imię. Kate odsunęła się, zanim zdołałem ją przytulić, a moja siostra w mgnieniu oka zajęła jej miejsce.

– Ty draniu…! O mój Boże, nie wierzę, że naprawdę tu jesteś! To naprawdę ty!

Łzy płynęły po jej policzkach, zatrzymywały się na jej uśmiechu i moczyły mi twarz, gdy obsypywała mnie tysiącem pocałunków. Przygarnąłem ją mocno, a łzy Michelle wkrótce zamieniły się w śmiech. Nie słyszałem tego cudownego dźwięku od…

Cóż, od lepszych czasów.

W końcu zrobiła krok do tyłu i oboje spojrzeliśmy na Kate, która ciasno otoczyła się ramionami. Dygotała, pomimo tropikalnego żaru.

Michelle wzięła ją za rękę.

– Chodź. Wejdziemy do środka i dokończymy tę butelkę. Mamy co świętować.

Kate zdobyła się na słaby uśmiech. Zerkała na mnie raz po raz, jakby nie potrafiła uwierzyć, że jestem prawdziwy.

Wszedłem za nimi do środka, zauważając po drodze, że radości przebywania na tropikalnej wyspie nie mąci szum klimatyzatora. Sprawę wietrzenia załatwiał przeciąg.

– Piękne miejsce – powiedziałem z uśmiechem.

Wybrałem willę na tę okazję po krótkich poszukiwaniach. Musiała być ustronna, to jasne, ale dla Kate musiała też być najlepsza. Miałem nadzieję, że się jej podoba. Bez wątpienia biła na głowę łódź, którą przez ostatnie miesiące nazywałem domem.

Kate oparła się na barowym blacie i zapatrzyła w przestrzeń, a Michelle zaczęła biegać pomiędzy lodówką ze stali nierdzewnej a ciemnymi lakierowanymi szafkami. Nalała mi kieliszek szampana.

– Jest wspaniałe. Naprawdę potrafisz wybrać idealne miejsce na rodzinne spotkanie po latach – odparła Michelle, po czym znów wybuchnęła radosnym śmiechem.

Kate spojrzała na nią, na mnie i znów na nią.

– Wiedziałaś?

Uśmiech Michelle przygasł nieco.

– Price zadzwonił do mnie w zeszłym tygodniu. Powiedział tylko, że mam zarezerwować ten dom dla nas obu i utrzymać wszystko w tajemnicy. To dlatego zorganizowałam ten wyjazd tak nagle. Musiałam cię tu dostarczyć najszybciej, jak się tylko dało.

Kate znów pokręciła głową. W jej oczach błysnęły nowe łzy, które osiadły na długich rzęsach.

– Kochanie… – Podszedłem do niej.

– Żadne kochanie! – Trzasnęła dłonią w marmur. – Byłeś martwy! Pochowaliśmy cię!

Michelle dała spokój butelce z szampanem.

– Zostawię was samych. Przepraszam – powiedziała łagodnie. – Pozwiedzam trochę wyspę. Wrócę przed zmrokiem.

Przecisnęła się obok mnie ze wzrokiem wbitym w ziemię, ale przedtem wycisnęła jeszcze jeden przelotny pocałunek na moim policzku.

I znikła, pozostawiając mnie sam na sam z żoną. Z moją bardzo złą, namiętną, piękną żoną. Z kobietą, którą potrafiłem doprowadzić do orgazmu w mniej niż minutę. Z kobietą, którą przysiągłem kochać do końca życia.

Z kobietą, która musiała znieść mój pogrzeb.

Zacisnąłem szczęki do bólu na samą myśl. Kate, odziana w czerń, żegnająca się ze mną na zawsze wśród rodziny i przyjaciół.

– W tej trumnie niczego nie było, Kate.

Gdyby znaleziono ciało, nie stałbym teraz tutaj.

Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła cicho szlochać. Oparłem się pokusie, by znów wziąć ją w ramiona.

– Wiem, że jesteś zdenerwowana…

Poderwała głowę i zmrużyła powieki.

– Zdenerwowana? Zostawiłeś mnie samą, Price! Na rok! Zostawiłeś mnie, żebym pozbierała resztki naszego życia! Gdzie byłeś, gdy moje serce umierało? Zwiedzałeś egzotyczne wyspy? Surfowałeś?

Objęła wzrokiem moje opalone umięśnione ciało, jakby myśląc, że odarłem swoją tożsamość ze wszystkich oznak życia, żeby urwać się na dłuższe wakacje.

Nie mogła się mylić bardziej.

Pokonałem dystans między nami i przyciągnąłem ją gwałtownie ku sobie. Tym razem nie zamierzałem jej wypuścić.

– Zrobiłem to dla nas. Zrobiłem to dla ciebie, Kate. Nie rozumiesz, ale spróbuj uwierzyć. Nie było innego sposobu.

Przełknęła ślinę. Jej gniew i płacz jakby nieco osłabły.

– Kocham cię – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Boże drogi, Kate nie ma pojęcia jak bardzo! – Żyję, ale część mnie umarła, gdy spadł ten samolot. Chcę ją odzyskać. Chcę odzyskać ciebie.

Znów zaczęła kręcić głową, ale dotknąłem jej policzka, lekko uniosłem ku sobie jej twarz i unieruchomiłem ją. Nasze wargi znalazły się blisko. Gdybym tylko tym pocałunkiem mógł sprawić, że zrozumie wszystko… Zapewnić ją, że moje serce było jej wierne przez cały ten czas.

W sumie warto spróbować.

Opadłem na jej usta, ominąłem jej wargi i odnalazłem aksamitny język. A potem wziąłem więcej. Wiedziałem, że powinienem celebrować miękki cud jej ust na moich, ale zamiast tego go pożerałem. Pożerałem Kate, aż zabrakło nam tchu. Gdy w końcu się rozdzieliliśmy, dyszałem ciężko i byłem rozpaczliwie sztywny – zarówno zdruzgotany, jak i pełen nadziei, miotany konfliktami i spokojny.

Teraz. Gdy znajdowała się na tyle blisko, bym mógł ją przytulić.

– Kate, muszę z tobą być. – Mój głos łamał się od ledwie wstrzymywanych pragnień.

Stanęła na palcach, przeczesała dłońmi moje długie włosy i znów doprowadziła do spotkania naszych warg.

Coś stopniało we mnie, niczym kostka lodu w letnim słońcu – lęk i wątpliwości, które ogarnęły mnie, gdy wzdrygnęła się przed moim dotykiem. Nie. Wciąż była moją Kate. Postanowiłem pokazać jej, że i ja nadal jestem tym samym mężczyzną.

Pod tymi względami, które się liczą.

Wziąłem ją na ręce, otoczyłem biodra jej udami i wyniosłem ją z salonu do najbliższej sypialni. Kopniakiem zamknąłem za nami drzwi i postawiłem Kate przy łóżku. Jej oczy zamgliło pożądanie, a ja w tej samej chwili przysięgłem sobie, że będzie wyglądać jak teraz przez cały krótki pobyt na tej wyspie.

Powiodłem dłońmi po jej barkach i ramionach. Zamierzałem się z nią kochać. A potem chciałem ją nakarmić. A potem…

Wiedziałem, że na pewnym etapie zażąda odpowiedzi. Najpierw jednak musi dokonać wyboru. Wyboru, który uratuje lub zniszczy naszą przyszłość.

Kochałem ją, lecz decyzja należała do niej.

Wyrwała mnie z zamyślenia, wyciągając do mnie ręce i zsuwając białą lnianą koszulę z moich ramion. Potem pociągnęła za sznurki przy moich szortach.

– Zdejmij je.

Ton jej głosu nie brzmiał żartobliwie ani radośnie. Graniczył z desperacją. Wyczuwałem to, bo sam byłem opętany myślą, by mieć ją – nagą, bezbronną i otwartą na mnie – gdy połączę nasze ciała i zmuszę ją do krzyku.

Wzdrygnąłem się, gdy dotknęła mojego kutasa, twardego jak pieprzony granit.

Szybko pozbyłem się szortów.

Źrenice pod przymkniętymi powiekami Kate rozszerzyły się, ale ja nie byłem w stanie torturować się jej seksownym spojrzeniem ani chwili dłużej. Szarpnąłem za węzeł sarongu i rozsupłałem sznureczki bikini, aż wszystko opadło na podłogę.

Pchnąłem ją na materac i podążyłem za nią, rozchylając jej nogi, by zająć przestrzeń pomiędzy nimi. Wszystko we mnie domagało się wdarcia się w nią od razu, ale obawiałem się, że jest na to zbyt słaba. Ostatnie, czego chciałem, to skrzywdzić ją lub przestraszyć bestią, która żyła we mnie i której nie karmiłem od roku. Bestia ta pragnęła wyłącznie jednej kobiety. Kusiło wyłącznie jej ciało, jej zapach, smak jej idealnej cipki.

Przyszło mi do głowy, że mogła być z innymi. Kto wie, z jakimi pokusami musiała mierzyć się w żałobie, pewna, że odszedłem na zawsze?

Odepchnąłem od siebie tę myśl. Wybaczyłem jej, ponieważ to ja potrzebowałem prawdziwego wybaczenia za piekło, na które ją skazałem.

Z jękiem zsunąłem się niżej i zanurkowałem w słodkie niebo pomiędzy jej udami. Mruczałem zaklęcia w jej mokre ciało, wdzierałem się w nią palcami, testowałem ją, przypominałem ją sobie…

– Wciąż mam wrażenie, że to sen. To nie może być prawda – wyszeptała gardłowo, wplatając palce w moje włosy.

Do kurwy nędzy, nie byłem zjawą! Byłem jej mężem!

Podsunąłem się wyżej. Złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku i wcisnąłem żołądź w jej łechtaczkę.

– Nie śnisz. Jestem prawdziwy. To… – pchnąłem najgłębiej, jak tylko się dało – …jest prawdziwe.

Wygięła się w łuk i jęknęła w moje wargi.

Boże, była taka piękna!

Zaatakowały mnie tuziny pogrzebanych wspomnień. Pierwszy raz, kiedy ją miałem. Ostatni raz. Te chwile, w których zmuszałem ją, by mówiła zwariowane nieprzyzwoite rzeczy pod wpływem chwili. Gdy składałem jej jeszcze bardziej nieprzyzwoite obietnice, a potem ich dotrzymywałem.

Musnąłem wargami jej szyję.

– Gdy sprawię, że dojdziesz, Kate, zrozumiesz, że to prawda. Żaden sen nie może się równać z tym, co ci zrobię.

Wysunąłem się tylko po to, by znów w nią wejść, tym razem powoli, rozkoszując się każdym centymetrem jednoczenia naszych ciał. Krzyknęła cicho i wbiła paznokcie w moje ramię.

Kurwa, tęskniłem za tym dźwiękiem! Śpiew ptaków, fale rozbijające się o skały, orkiestra – reszta świata mogła je mieć. Natomiast jedynym dźwiękiem, jakiego pragnąłem w moich uszach, była muzyka delirycznych krzyków mojej żony, gdy pieprzyłem ją do szaleństwa.

– Czy teraz wydaje ci się to prawdziwe, skarbie? – Każde słowo podkreślałem mocnym pchnięciem, przy którym stykały się nasze biodra.

– Tak… Tak.

Potwierdzenie padło z jej ust jeszcze kilka razy w rytmie moich pchnięć.

Mógłbym tak spędzić całą wieczność.

Mógłbym. Moglibyśmy.

Pocałowałem ją znowu, leniwie i głęboko, marząc o tym, by zatrzymać czas i pozostać w tej chwili na zawsze. Po tym, przez co przeszliśmy, zasłużyliśmy na godziny pieprzenia się i mnóstwo dwudziestominutowych orgazmów. Nie byłem jednak przygotowany na to, jak intensywne okażą się te doznania po roku obywania się bez seksu.

Nagle zaczęło mi zależeć tylko na tym, by doszła przede mną.

Wysunąłem się z niej i pociągnąłem ją na krawędź łóżka, tak aby wsparła na niej pośladki. Całowałem jej gładkie łydki, układając je sobie na barkach.

Powiodła opuszkami palców po moim brzuchu. Ten gest sprawił, że jej piersi złączyły się w uroczy sposób.

– Ale ja chcę cię dotykać – powiedziała.

Znów wsunąłem kutasa w jej mokry żar, powstrzymując jęk płynący z tego niewiarygodnego doświadczenia.

– Możesz mnie dotykać. Zaraz po tym, jak dojdziesz, skarbie. Ja już długo nie wytrzymam.

Po tych słowach zacząłem ją pieprzyć na poważnie. Utrzymywałem jej biodra pod idealnym kątem, uderzałem w jej najczulszy punkt, by posłać ją na orbitę.

Mogłyby upłynąć całe dekady, a ja wciąż pamiętałbym, jaka kombinacja otwiera ten zamek…

Jęczała coraz głośniej, a gdy dotknąłem kciukiem jej łechtaczki, stężała. Zacisnęła dłonie w pięści, podwinęła palce stóp, a ja poczułem, że kurczą mi się jądra.

Tak blisko. Tak cholernie blisko…

– Kocham cię, Kate… Tak bardzo. O kurwa…!

Krzyknęła.

Chyba straciłem przytomność. Straciłem rachubę jej orgazmów, gdy przeszył mnie mój własny. I rozkołysał mnie tak, jak ja rozkołysałem ją ostatnim pchnięciem bioder.

Wysunąłem się z Kate i położyłem się obok niej na łóżku, zanim ugięły się pode mną kolana. Nie pamiętałem, żebym kiedykolwiek czuł zadowolenie podobne do tego, gdy się do niej przytulałem.

Przed naszymi oczami znajdowała się ściana okien z widokiem na ocean i rozsuwane drzwi prowadzące na kolejną prywatną plażę. Ciepła bryza wpadała do pokoju, unosząc jedwabiste zasłony wokół łóżka. Westchnąłem i zalała mnie czysta błogość.

Jeśli umarłem, to było niebo.

Po chwili Kate uniosła się na łokciu i spojrzała na mnie. Była jak niebieskooki anioł. Wyciągnąłem rękę, by dotknąć jej twarzy, zahipnotyzowany jej miękkością. Musnąłem każdą linię, odnowiłem znajomość z bladymi piegami, które pojawiały się na szczytach jej kości policzkowych, gdy wychodziła na słońce.

Zgodzi się. Musi się zgodzić.

W tej chwili wierzyłem w to głęboko.

– Musisz mi wszystko opowiedzieć – odezwała się wreszcie.

Tytuł oryginału: Misadventures of a Good Wife

Copyright © 2017 Waterhouse Press, LLC

Copyright for the Polish Edition © 2018 Edipresse Polska SA

Copyright for the Translation © 2018 Agnieszka Myśliwy

Edipresse Polska SA

ul. Wiejska 19

00-480 Warszawa

Dyrektor ds. książek: Iga Rembiszewska

Redaktor inicjujący: Natalia Gowin

Produkcja: Klaudia Lis

Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk, Beata Gontarska

Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska

Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51), Barbara Tekiel (tel. 22 584 25 73),

Andrzej Kosiński (tel. 22 584 24 43)

Redakcja: Ewa Charitonow

Korekta: Edytorial.com.pl Izabela Jesiołowska, Ewa Mościcka

Projekt okładki i stron tytułowych: Katarzyna Lubańska/studio KARANDASZ – www.karandasz.com.pl

Skład i łamanie: Adam Dąbrowski

Zdjęcie na okładce: Shutterstock

Biuro Obsługi Klienta

www.hitsalonik.pl

mail: [email protected]

tel.: 22 584 22 22

(pon.–pt. w godz. 8.00–17.00)

www.facebook.com/edipresseksiazki

www.instagram.com/edipresseksiazki

ISBN 978-83-8117-719-1

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.