Zniknięcie - K.N. Haner - ebook + audiobook + książka

Zniknięcie ebook

Haner K.N.

4,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Saga rodziny Donellów

Meg razem z Erickiem i paczką przyjaciół leci na weekend do Las Vegas. W planach mają tańce do białego rana, wylegiwanie się w słońcu z dala od paparazzich i koncert Beyoncé. Wspaniałą zabawę psuje jednak kłótnia kochanków. Meg, wściekła na Ericka, nie idzie na koncert. Dziewczyna wraca do hotelu, gdzie znowu trafia w sidła Filipa, który zgrywa przyjaciela. Mężczyzna wykorzystuje sytuację, a skołowana Meg ulega czarowi jednej chwili, co okazuje się wielkim błędem.

W konsekwencji kobieta postanawia wyjechać do Londynu i zacząć żyć tam na własną rękę.

Wydaje się bowiem, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest ucieczka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 162

Oceny
4,3 (76 ocen)
51
10
8
3
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lyzan

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
HERMIONA88

Nie polecam

Główna bohaterka jest okropna: infantylna, ciągle płacze, jej zachowania są conajmniej dziwne. Nie polecam.
00
Karooolinka92

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
Asiek5

Nie oderwiesz się od lektury

ok
00
Fiba1

Nie oderwiesz się od lektury

ok
00

Popularność




Pro­log

Zawsze wie­rzy­łam, że tylko źli ludzie robią złe rze­czy. Ale to było dawno temu, jesz­cze zanim pozna­łam Evansa. Teraz już w nic nie wie­rzę i nikomu nie ufam. A naj­bar­dziej samej sobie…

Roz­dział 1

W ogóle nie jeste­ście do sie­bie podobne z sio­strą – powie­dział Filip, nawi­ja­jąc na wide­lec sporą por­cję maka­ronu.

– Wiem, wiele osób nam to mówi – odpar­łam, gdy prze­łknę­łam łyk soku. Jak na warunki szpi­tal­nej sto­łówki był cał­kiem smaczny.

– Vin­cent z Eric­kiem byli do sie­bie bar­dzo podobni, a mię­dzy nimi też były trzy lata róż­nicy.

Kurde, prze­cież on musiał znać Vin­centa, skoro znają się z Eric­kiem od dzie­ciń­stwa.

– Ni­gdy nie widzia­łam żad­nego zdję­cia Vin­centa. – Wzru­szy­łam ramio­nami.

– Zdzi­wi­ła­byś się, jak byli podobni fizycz­nie, skoro psy­chicz­nie to dwie skraj­no­ści. – Filip uśmiech­nął się smutno.

– Erick nie lubi o tym roz­ma­wiać, a ja nie naci­skam.

– Bar­dzo to prze­żył, obwi­nia się do tej pory.

– Wiem… – Spu­ści­łam głowę i zasta­na­wia­łam się, czy Filip też nie zna prawdy, czy po pro­stu mnie okła­muje.

– Erick naprawdę wiele w życiu prze­szedł, samo­bój­stwo ojca, śmierć Vin­centa, twoje porwa­nie, potem ope­ra­cja i jesz­cze ta sprawa z Monicą – powie­dział cicho.

– Podobno zło­żyła prze­ciwko niemu zawia­do­mie­nie do pro­ku­ra­tury.

– Nie mówię o tej spra­wie, Meg… – Filip spoj­rzał na mnie pyta­jąco.

– A o czym? – Wypro­sto­wa­łam się i wbi­łam w niego wzrok.

Spiął się i zamilkł.

– Filip, o jakiej spra­wie mówisz? – zapy­ta­łam nie­cier­pli­wie.

– Nie powie­dział ci?

– Czego mi jesz­cze nie powie­dział?! – Zro­biło mi się gorąco. Czyżby cze­kała mnie kolejna tajem­nica?

– Skoro nie mówił, to nie było sprawy. Na pewno by nie chciał, byś dowie­działa się tego ode mnie. – Pokrę­cił głową i odwró­cił wzrok.

– Filip! – wark­nę­łam i przy­su­nę­łam się do niego. – Powiedz mi! Jeśli mi powiesz, zapo­mnę o tym, co się mię­dzy nami wyda­rzyło! – Sama nie wie­rzy­łam, że to powie­dzia­łam, ale musia­łam jakoś wycią­gnąć z niego te infor­ma­cje.

– Naprawdę? – Spoj­rzał zasko­czony.

– Tak. – Kiw­nę­łam głową w ocze­ki­wa­niu.

– No dobrze, ale jak coś, to nie ja ci to powie­dzia­łem.

– Jasne. Nie zdra­dzę się, że wiem, póki sam mi nie powie. – Uśmiech­nę­łam się sztucz­nie.

– Zwią­zek Ericka i Moniki był bar­dzo burz­liwy, co chwilę się scho­dzili i roz­sta­wali.

– Aku­rat tego się domy­ślam. – Prze­wró­ci­łam oczami.

– Wiesz, dla­czego Erick roz­stał się z Monicą? – Filip spoj­rzał na mnie.

– Wła­ści­wie to nie mam poję­cia.

– Pod koniec stu­diów Monica zaszła w ciążę. Erick był już wtedy zna­nym biz­nes­me­nem i miał wyro­bioną pozy­cję. Bar­dzo się ucie­szył i chciał zało­żyć rodzinę…

Otwo­rzy­łam oczy ze zdzi­wie­nia, ale pozwo­li­łam mu mówić dalej.

– Ona jed­nak nie chciała zmar­no­wać sobie kariery i bez jego wie­dzy usu­nęła ciążę w dwu­na­stym tygo­dniu w jakiejś pry­wat­nej kli­nice, nie­le­gal­nie. Spa­prali jej to i tra­fiła do szpi­tala. Oczy­wi­ście nie przy­znała się i pró­bo­wała uda­wać, że to poro­nie­nie. Aku­rat byłem wtedy na stażu, zba­da­łem ją i powie­dzia­łem Eric­kowi, co się stało. Zała­mał się i ją znie­na­wi­dził.

– To dla­czego dalej utrzy­my­wali ze sobą kon­takt?! – pisnę­łam obu­rzona, nie mogąc uwie­rzyć w to, co sły­szę.

– Przez wspólne inte­resy. Roz­stali się, ale ona na­dal o niego zabie­gała. Znisz­czyła tę miłość, dla­tego on potem trak­to­wał ją jak laskę do bzy­ka­nia. Bar­dzo się zmie­nił, aż poznał cie­bie… – Filip uśmiech­nął się blado.

– Co za suka! – powie­dzia­łam pod nosem i zaci­snę­łam pię­ści ze zło­ści.

– Spo­koj­nie, jesteś dla niego naj­waż­niej­sza. Na pewno kocha cię bar­dziej, niż kochał ją, nawet w chwi­lach, kiedy dobrze im się ukła­dało – zapew­nił mnie Filip i chwy­cił za dłoń.

– Tylko po co te tajem­nice? Dla­czego Erick sam mi o tym nie powie­dział?

– Może się bał. Wiesz sama… Tyle okrop­nych rze­czy musia­łaś się o nim dowie­dzieć.

– To ma sens, ale w życiu bym nie pomy­ślała… – Byłam zszo­ko­wana.

– Jesteś dla niego wyba­wie­niem, Meg. Gdyby nie ty, pew­nie wciąż by tkwił w tym popie­przo­nym towa­rzy­stwie Moniki i dziew­czyn z agen­cji.

– Wiem o tym. Ale dla­czego ty z tego odsze­dłeś? Erick miał powód, a ty?

– Od dłuż­szego czasu chcia­łem się uwol­nić od tego syfu, ale bra­ko­wało mi moty­wa­cji. Poza tym łatwa, duża kasa też na mnie dzia­łała. Leka­rze wcale nie zara­biają tak wiele, jak wszy­scy myślą, a ja zawsze chcia­łem być bogaty.

– Nawet w ten spo­sób? – zapy­ta­łam, nie rozu­mie­jąc, jak oni mogli się w to wszystko wpa­ko­wać.

– Meg, kiedy zaczy­na­li­śmy pra­co­wać z Monicą, to nie wyglą­dało tak źle. Po pro­stu ja, Erick i Gor­don mie­li­śmy wyszu­ki­wać dla niej super­la­ski i skła­dać im świetne oferty. To one decy­do­wały, czy chcą w to wejść, my mówi­li­śmy, na czym ta praca ma pole­gać. Nie mie­li­śmy poję­cia, że one są do cze­goś zmu­szane, nie wie­dzie­li­śmy, jak ta praca wygląda od kuchni. Byli­śmy, jak to nazwać, takimi… kurie­rami. Prze­ka­zy­wa­li­śmy Monice wyse­lek­cjo­no­waną, spraw­dzoną prze­syłkę i pobie­ra­li­śmy za to opłatę. Na tym eta­pie te kobiety były szczę­śliwe, też chciały zaro­bić grubą kasę, a warunki pracy im odpo­wia­dały – powie­dział Filip i zawsty­dzony spu­ścił wzrok. Chyba usły­szał, jak to brzmi…

– Dobra, Filip, już nic mi wię­cej nie mów, nie mogę tego słu­chać – zakoń­czy­łam jego wyzna­nia. – Możemy się przejść, jak zjesz, muszę pood­dy­chać świe­żym powie­trzem, zanim wrócę do Kim i maleń­stwa.

– Jasne, chodź, ja już skoń­czy­łem.

Uśmiech­nę­łam się i wsta­łam od sto­lika.

Wyszli­śmy na tył szpi­tala, gdzie znaj­do­wał się park dla pacjen­tów. Był cie­pły nie­dzielny wie­czór, mój uko­chany opi­jał naro­dziny mojej bra­ta­nicy z tatą i Robem, Kim spała wyczer­pana po poro­dzie, a mama nie mogła się ode­rwać od małej Evy. Nagle poczu­łam się tym wszyst­kim zmę­czona. Tyle emo­cji naraz, poród, roz­mowa z Fili­pem, na doda­tek nie mia­łam przy sobie cho­ler­nego tele­fonu i nawet nie mogłam zadzwo­nić do Ericka. Spa­ce­ro­wa­li­śmy powoli w mil­cze­niu. O dziwo, nie czu­łam się przy nim nie­kom­for­towo. To, co dziś powie­dział o Monice, wiele dla mnie zna­czyło, może Filip nie był aż taki zły, jak myśla­łam. Z dru­giej jed­nak strony po co to zro­bił? Gor­don powie­dział, że mu nie ufa, czy ja też nie powin­nam? Nie wie­dzia­łam. Posta­no­wi­łam, że pomy­ślę o tym póź­niej, teraz byłam wykoń­czona i nie mia­łam na to siły.

– Dobrze się czu­jesz? – zapy­tał spo­koj­nie Filip, gdy zaczę­li­śmy kolejny obchód parku.

– Tak. – Kiw­nę­łam głową. – Dużo wra­żeń, panie dok­to­rze. – Uśmiech­nę­łam się uprzej­mie.

– Chcia­łem cię prze­pro­sić… – Urwał w pół zda­nia.

Pod­nio­słam wzrok i zoba­czy­łam, jak na mnie patrzy. Przy­po­mniał mi się wzrok Ericka i Micha­ela. To samo bła­galne spoj­rze­nie.

– Nie chcę o tym roz­ma­wiać, Fili­pie – odpar­łam szybko.

– Ale ja chcę! – powie­dział sta­now­czo i zła­pał mnie za rękę. – Usiądźmy, pro­szę – dodał.

– O czym tu roz­ma­wiać? Byłeś pijany… – Wzru­szy­łam ramio­nami i pró­bo­wa­łam zro­zu­mieć, dla­czego tak postą­pił.

– Wiem, że byłem pijany, ale prze­cież mówi­łem ci, że jestem świa­dom tego, co robię.

Usie­dli­śmy na ławce, odsu­nę­łam się od niego instynk­tow­nie.

– To krę­pu­jące… – Obla­łam się rumień­cem, bo pamię­tam, co wtedy mówił.

– Jeste­śmy doro­słymi ludźmi, Meg. Nie wiem, dla­czego tak na mnie dzia­łasz, ale fak­tem jest, że cię pra­gnę, mimo iż jesteś kobietą mojego przy­ja­ciela – powie­dział poważ­nie.

– To chyba nie mój pro­blem… – Poczu­łam się tak mocno zaże­no­wana, że mia­łam ochotę uciec.

– Wiem, że nie powi­nie­nem ci o tym mówić, ale myśla­łem, że też tego chcesz.

– To źle myśla­łeś. Kocham Ericka i nic ani nikt tego nie zmieni! – zapew­ni­łam, a potem doda­łam w myślach: „Przy­naj­mniej tak mi się wydaje. Poca­łu­nek z Micha­elem to była tylko chwila, nic do niego nie czuję”.

– Na początku myśla­łem, że nale­żysz do dziew­czyn z agen­cji, dla­tego tak postą­pi­łem. One ni­gdy nie odma­wiały…

Boże, czy ja w ogóle chcę tego słu­chać? On też korzy­stał z ich usług?

– Ni­gdy nie byłam taką dziew­czyną! Obra­żasz mnie… – wark­nę­łam obu­rzona.

– Wiem, Meg! Myli­łem się, a gdy pozna­łem cię lepiej, zoba­czy­łem, jaka jesteś. – Oczy mu błysz­czały pod­czas tego wyzna­nia.

– Niby jaka?

– Piękna, mądra, opie­kuń­cza, taka deli­katna i słodka – marze­nie każ­dego faceta. Więc nie dziw mi się. Erick ma ogromne szczę­ście, jesteś dla niego wyba­wie­niem od tego całego gówna. – Chwy­cił mnie za dłoń, a ja się wzdry­gnę­łam. – Nie bój się mnie, pro­szę!

– To nie rób tak wię­cej! – Zabra­łam rękę. – Co mam ci niby na to wszystko odpo­wie­dzieć? Tak, Fili­pie, rozu­miem? Czy może: Spoko, nic się nie stało? – zapy­ta­łam z iry­ta­cją.

– Po pro­stu mi wybacz. Wiem, że zacho­wa­łem się jak ostatni dupek. – Wbił wzrok w chod­nik.

– Nie­dawno to sły­sza­łam… – mruk­nę­łam pod nosem, ale tro­chę za gło­śno.

– Słu­cham? – zapy­tał zasko­czony.

– Nie, nic, nic. – „O cho­lera! Donell, opa­nuj się”.

– Więc jak będzie?

– Jak mam cię trak­to­wać nor­mal­nie po czymś takim? Nakła­ma­łeś Gor­do­nowi, że to ja cię poca­ło­wa­łam! – syk­nę­łam.

– Posta­ram się opa­no­wać i o tobie zapo­mnieć.

– Będziemy się czę­sto widy­wać, Erick jest prze­cież twoim przy­ja­cie­lem… – Prze­wró­ci­łam oczami.

– To jakie widzisz wyj­ście z tej sytu­acji? – zapy­tał poważ­nie.

– Na razie nie widzę, to dość skom­pli­ko­wane i trudne. Erick nie może się o tym dowie­dzieć! Nie wiem, co by się stało, gdyby się dowie­dział. – Potrzą­snę­łam głową na samą myśl.

– Gor­don mu nie powie, ja też nie – zapew­nił. W tym momen­cie zadzwo­niła jego komórka. – To Erick – stwier­dził Filip i ode­brał. – Halo… Tak, jest tu ze mną… Nie, wszystko dobrze… W barze? … No, sły­szę, sły­szę… Koń­czę o ósmej… Dobrze, odwiozę. Miłej zabawy… Tak, prze­każę… Na razie. – Roz­łą­czył się i zaczął się śmiać.

Spoj­rza­łam na niego z wycze­ki­wa­niem.

– Filip! – powie­dzia­łam gło­śno i trą­ci­łam go w ramię, ale on dalej się śmiał.

– No co? – zapy­tał uba­wiony, pod­czas gdy poka­zy­wa­łam mu gestami, by wyja­śnił, o co cho­dzi. – Są w barze w New Jer­sey, twój tata i Rob śpie­wają kara­oke, Erick też jest nie­źle wsta­wiony. Pro­sił, żebym cię odwiózł do domu, bo twoja mama chce zostać w szpi­talu na noc z Kim i małą.

– Cudow­nie! – Prze­wró­ci­łam oczami. – Samotna noc w tym wiel­kim domu. No po pro­stu cudow­nie! – Byłam zła.

– Jeśli chcesz, mogę z tobą zostać… – zapro­po­no­wał szybko Filip, a ja od razu spio­ru­no­wa­łam go wzro­kiem. – Okej! Okej! Rozu­miem to spoj­rze­nie. – Roze­śmiał się.

– Wra­cajmy do szpi­tala, chcę posie­dzieć jesz­cze z dziew­czy­nami. Koń­czysz o ósmej?

– Tak. Przyjdę po cie­bie, jak zdam dyżur dru­giemu leka­rzowi.

Poszli­śmy z powro­tem w kie­runku szpi­tala.

***

W sali Kim trzy­mała Evę i chyba wcze­śniej udało się jej małą nakar­mić. Mamy nie było, poszła coś zjeść do bufetu. Filip został na kory­ta­rzu, a potem poszedł do innej pacjentki. Moja sio­stra wyglą­dała cudow­nie z małą na rękach. Roz­ma­wia­ły­śmy chwilę o tym sza­lo­nym dniu. Powie­dzia­łam jej, że Rob pił z tatą i Eric­kiem w barze i że wszystko było pod kon­trolą, cho­ciaż sama nie mia­łam pew­no­ści, że to prawda, bo z nimi nie roz­ma­wia­łam. Kim obdzwo­niła już wszyst­kie kole­żanki, więc jutro można było się spo­dzie­wać nalotu na szpi­tal w New Jer­sey. Dodała nawet zdję­cia na Face­bo­oku, w tym jedno ze mną. Eric­kowi się to pew­nie nie spodoba, ale cóż. Zalo­go­wa­łam się na jej konto i zoba­czy­łam mnó­stwo komen­ta­rzy od zna­jo­mych, w tym od Micha­ela: „Gra­tu­la­cje dla ślicz­nej mamusi i jesz­cze pięk­niej­szej cioci”.

No super! Byle Erick tego nie widział! Mia­łam nadzieję, że Mike nie wybie­rał się do szpi­tala w odwie­dziny. Nie mia­łam ochoty na awan­turę. Wzdry­gnę­łam się na tę myśl. Moja sio­stra popro­siła, żebym prze­czy­tała jej wszyst­kie komen­ta­rze, ale ten od Micha­ela pomi­nę­łam. Co chwila dzwo­nił jej tele­fon, więc nasza roz­mowa wyglą­dała dość dziw­nie i po jakimś cza­sie tro­chę mnie to zaczęło dener­wo­wać. Weszłam z cie­ka­wo­ści na pro­fil Micha­ela. Miał mnó­stwo zdjęć z Afryki, zoba­czy­łam, że zjeź­dził cały świat. Był w Paryżu, Lon­dy­nie, Bar­ce­lo­nie, Moskwie. Pra­wie na każ­dym zdję­ciu towa­rzy­szyły mu piękne dziew­czyny. Przy­po­mniały mi się jego słowa: „Żadna z nich nie była tobą”. Co on we mnie widział? Ni­gdy nie mia­łam powo­dze­nia u face­tów, a teraz nagle trzech. A może po pro­stu nie zwra­ca­łam na to uwagi? Trak­to­wa­łam wszyst­kich jak kole­gów i nie chcia­łam do sie­bie nikogo dopu­ścić? Sama już nie wie­dzia­łam. Erick odmie­nił moje życie, ale też nie­źle je skom­pli­ko­wał.

Kilka minut po ósmej do sali wszedł Filip. Widać było, że jest bar­dzo zmę­czony, musiał mieć ciężki dyżur.

– Jedziemy? – zapy­tał łagod­nie, kiwa­jąc do nas głową.

– Pora­dzisz sobie? – Spoj­rza­łam na Kim, która trzy­mała małą na rękach.

– Jasne, mama pew­nie zaraz wróci. Poże­gnaj się ze swoją chrze­śnicą. – Pod­nio­sła Evę deli­kat­nie, a ja pogła­ska­łam ją po główce i uca­ło­wa­łam.

– Przy­jadę jutro z chło­pa­kami, jak wytrzeź­wieją. Pa, sio­stro.

– Do widze­nia, Kim­berly – powie­dział Filip.

Poszli­śmy w stronę windy i zje­cha­li­śmy na par­king dla pra­cow­ni­ków. Filip pod­szedł do gra­na­to­wego audi RS7 i otwo­rzył mi drzwi. Potem zatrzy­mał się na chwilę, by obej­rzeć samo­chód. Czy on też ma hopla na punk­cie aut – jak mój ojciec i kie­dyś Erick?

– Jeste­ście stuk­nięci! – oznaj­mi­łam gło­śno i zaczę­łam się śmiać.

– Erick takiego jesz­cze nie ma! – zapew­nił z dumą Filip.

– Jesz­cze? – Pod­nio­słam zasko­czona brew.

– Kupi­łem to auto w zeszłym tygo­dniu. Kiedy Erick je zoba­czył, od razu chciał takie samo. Jak tylko sta­nie na nogi finan­sowo, to zoba­czysz, będzie­cie takim jeź­dzić.

– Już ja mu to wybiję z głowy! – Uśmiech­nę­łam się i wsia­dłam do samo­chodu.

– Ale jestem zmę­czony! Dobrze, że jutro mam wolne.

– Gdzie ty w ogóle miesz­kasz? – spy­ta­łam z cie­ka­wo­ści.

– W New Jer­sey, ale po dru­giej stro­nie mia­sta.

– Aha… – Zapię­łam pas i opar­łam się o skó­rzane sie­dze­nie. – Oczy mi się zamy­kają… – powie­dzia­łam cicho.

– Mnie też… – Filip zaśmiał się i trą­cił mnie w ramię.

– Erick pro­sił, byś dowiózł mnie całą i zdrową, więc lepiej skup się na dro­dze! – rzu­ci­łam poważ­nie, ale po chwili także zaczę­łam się śmiać.

Ruszy­li­śmy powoli, z gło­śni­ków roz­le­gły się dźwięki Bene­ath Your Beau­ti­ful. Spoj­rza­łam na Filipa, a on uśmiech­nął się sze­roko. Mia­łam nadzieję, że ta pio­senka to tylko przy­pa­dek, a nie jakaś dziwna alu­zja z jego strony.

– Może coś zjemy po dro­dze? Albo weź­miemy na wynos?

Tym pyta­niem wyrwał mnie z zadumy. Spoj­rza­łam na niego i od razu wpadł mi do głowy pomysł.

– Jedźmy do McDo­nalda, ale Erick nie może o tym wie­dzieć! – Uśmiech­nę­łam się kon­spi­ra­cyj­nie.

– Powięk­szony zestaw Big Mac i shake? – zapy­tał.

Cho­lera, skąd wie­dział? Uśmiech­nę­łam się wymow­nie, na co Filip się roze­śmiał.

Zaje­cha­li­śmy pod okienko McDrive. Filip zamó­wił dwa powięk­szone zestawy, dwa naj­więk­sze shaki i dwa ciastka.

– Zjemy w samo­cho­dzie?

– Ja tak, to ty pro­wa­dzisz! – Posła­łam mu zło­śliwy uśmiech, czym naj­wy­raź­niej bar­dzo go roz­ba­wi­łam.

Ruszył powoli i skie­ro­wał się do domu. Po dwu­dzie­stu pię­ciu minu­tach byli­śmy na miej­scu. Ochrona wpu­ściła nas na pod­jazd, Flory ani Raya nie było.

– No nie mogę, fak­tycz­nie będę sama! – Wydę­łam usta w gry­ma­sie nie­za­do­wo­le­nia. – Zadzwo­nię do Ericka.

Weszli­śmy do środka, Filip skie­ro­wał się do kuchni, a ja poszłam do sypialni po tele­fon. Wybra­łam numer Ericka, a ponie­waż nie odbie­rał, nagra­łam mu się. Pew­nie roz­ła­do­wała mu się komórka, ale i tak zaczę­łam się mar­twić. Zadzwo­ni­łam do taty, ale on też nie ode­brał, podob­nie jak Rob. Cho­lera! „No dobra, nie pani­kuj” – pocie­szy­łam sama sie­bie. „Pew­nie bawią się w naj­lep­sze”.

Zeszłam na dół.

– Smacz­nego – rzu­ci­łam i prze­mknę­łam do łazienki, by prze­brać się w coś domo­wego. Wybra­łam dre­sowe szorty i koszulkę na ramiącz­kach.

– Wszystko w porządku? – spy­tał Filip, gdy usia­dłam przy kuchen­nej wyspie.

– Nie mogę się do nich dodzwo­nić, u Erica włą­cza się poczta, a tata i Rob nie odbie­rają.

– Spo­koj­nie. Jest z nimi Jack i na pewno nic im się nie sta­nie – pocie­szył mnie Filip.

– Masz do niego numer?

– Mam. – Spoj­rzał na mnie.

– Podaj mi, zadzwo­nię do niego. Muszę wie­dzieć, że wszystko w porządku.

– Pro­szę… – Filip pod­su­nął mi swój tele­fon.

Wybra­łam numer. Fak­tycz­nie, bez potrzeby się mar­twi­łam, cały bar z nimi świę­to­wał, mój tata sta­wiał wszyst­kim kolejki, Rob już odle­ciał, ale Erick jesz­cze się trzy­mał. Uspo­ko­iłam się. Jack powie­dział, że nie wie, o któ­rej będą wra­cać, ale że wszystko ma pod kon­trolą i żebym się nie przej­mo­wała. Humor od razu mi się popra­wił. Nie chcia­łam zostać sama w tym wiel­kim domu, ale czy mogłam popro­sić Filipa, by mi towa­rzy­szył? Nie ufa­łam mu, mimo że dziś sobie wszystko wyja­śni­li­śmy. Jed­nak… chyba nie mia­łam wyj­ścia.

– Dobra, to ja będę się zbie­rał, późno już. – Wstał.

– Filip, zacze­kaj… – powie­dzia­łam cicho.

Od razu się zatrzy­mał i spoj­rzał na mnie.

– Zostań ze mną, pro­szę. Nie chcę być sama, a nie wiem, o któ­rej oni wrócą.

– Jesteś pewna? – spy­tał zasko­czony.

– Nie, ale nie mam wyj­ścia. Mógł­byś spać na kana­pie w salo­nie. – Uśmiech­nę­łam się.

– Dostanę cho­ciaż koc? – Mru­gnął do mnie i pod­szedł do barku. – Napijmy się cze­goś.

– Hola! Ja nie mogę pić, a ty nie powi­nie­neś. – Pode­szłam i zamknę­łam mu barek przed nosem.

– Daj spo­kój! Obie­cuję, że będę grzeczny. – Posłał mi nie­winne spoj­rze­nie.

– Nie kuś losu! – odpar­łam sta­now­czo. – Weź sobie od Ericka jakieś czy­ste rze­czy. Możesz spać w sypialni na pię­trze. Tej poło­żo­nej naj­da­lej od mojej – doda­łam i posła­łam mu surowe spoj­rze­nie.

– Masz jed­nak pazurki! Tak jak mówił Erick. – Puścił do mnie oko i poszedł na górę.

Boże, jak on mi dzia­łał na nerwy! Chyba będę musiała zamknąć się w sypialni od środka, by czuć się bez­piecz­nie.

Poszłam pod prysz­nic. Było już dobrze po dzie­sią­tej wie­czo­rem i zro­biło się ciemno. Wybra­łam naj­mniej sek­sowną piżamę, jaką mia­łam w sza­fie, i wło­ży­łam szla­frok. Okej, może jakoś wytrzy­mam tę jedną noc. Gdy zeszłam na dół, Filip sie­dział w salo­nie i oglą­dał jakiś film. Prze­brał się w białą koszulkę i był w samych bok­ser­kach. Czy on osza­lał?

– Nie zna­la­złeś szla­froka? – zapy­ta­łam zawsty­dzona. Sta­ra­łam się na niego nie patrzeć.

– Zna­la­złem, ale jest za gorąco. Daj spo­kój.

– Pod­kręć kli­ma­ty­za­cję, jeśli jest ci za gorąco. – Rzu­ci­łam mu koc, by się zakrył.

– Śliczne misie – sko­men­to­wał i uśmiech­nął się drwiąco. – Przy Ericku też nosisz takie słod­kie piżamy?

– Spa­daj! – Poka­za­łam mu język i zaczę­łam się śmiać. – Co oglą­dasz?

– Nasta­wi­łem pierw­szą część Trans­for­mer­sów.

– Może być… – Usia­dłam na dru­gim krańcu kanapy.

– Macie jakieś chipsy czy coś?

– Powinno coś być. Pocze­kaj, spraw­dzę… – Zaj­rza­łam do naszej spi­żarni, w któ­rej było wszystko. Zna­la­złam wielką paczkę chip­sów serowo-cebu­lo­wych, opa­ko­wa­nie kra­ker­sów, paczkę cze­ko­la­do­wych cia­stek i dwie puszki pepsi. – Może być? – Poło­ży­łam wszystko na niski szklany sto­lik sto­jący przed kanapą.

– Ide­al­nie. – Filip poka­zał mi unie­siony kciuk, a potem otwo­rzył paczkę chip­sów.

– Co za dieta, naj­pierw fast food, teraz śmie­ciowe jedze­nie! Erick od razu wygło­siłby kaza­nie – powie­dzia­łam i zado­wo­lona wzię­łam kilka kra­ker­sów.

– Dba o cie­bie, chce, byś była zdrowa.

– Jutro mam wizytę kon­tro­lną, na pewno wszystko jest okej. Dobrze się czuję.

– Mam nadzieję! – odparł Filip.

Roz­sie­dli­śmy się wygod­nie i zaczę­li­śmy seans. Dawno nie oglą­da­łam tego filmu, zapo­mnia­łam, jaki był fajny. Filip nie robił żad­nych głu­pich pod­cho­dów, sie­dział grzecz­nie i oglą­dał.

Byłam jed­nak tak zmę­czona, że zasnę­łam w poło­wie filmu.

Roz­dział 2

Cholera! Obu­dzi­łam się nagle w naszej sypialni. Nie wiem, jak się tu zna­la­złam. Było ciemno, więc musiała być już późna noc. Mia­łam zły sen, ale nie pamię­tam jaki. Włą­czy­łam lampkę nocną. Leża­łam pod koł­drą – w piża­mie, bez szla­froka, sama. Rozej­rza­łam się po pokoju. Nikogo nie było. Ogar­nęło mnie nie­przy­jemne uczu­cie, jak w dzie­ciń­stwie, gdy budzi­łam się w ciem­nym pokoju bez rodzi­ców.

Wsta­łam szybko i poszłam na dół, Filipa nie było. Chyba mnie nie zosta­wił samej?! Chło­paki jesz­cze nie wró­ciły, ale będą miały kaca! Przy­po­mnia­łam sobie, że pro­si­łam Filipa, by spał w sypialni na górze. Od razu się tam uda­łam. Zaj­rza­łam dys­kret­nie, Filip leżał i czy­tał.

– Hej… – wyszep­ta­łam.

Spoj­rzał znad książki, był wyraź­nie zasko­czony moim wido­kiem.

– Meg, coś się stało? – zapy­tał łagod­nie i odło­żył książkę.

– Mia­łam zły sen… – Weszłam do pokoju.

– Chcesz poga­dać? – zaczął nie­pew­nie, chyba nie wie­dział, jak ma się zacho­wać.

– Nie, chcę spać. Mogę się poło­żyć obok cie­bie?

Jego oczy zro­biły się wiel­kie jak spodki.

– Pew­nie, wska­kuj! – powie­dział wesoło, pod­niósł koł­drę i klep­nął ręką w mate­rac.

– Nie bądź taki zabawny, przy­niosę swoją pościel! – Uśmiech­nę­łam się i pobie­głam po koł­drę.

W swo­jej sypialni owi­nę­łam się nią i wró­ci­łam do Filipa.

– Będę grzeczny, obie­cuję! – powie­dział, gdy zoba­czył moje waha­nie.

– Jeśli mnie dotkniesz choćby naj­mniej­szym pal­cem, to przy­rze­kam, że cię zno­kau­tuję! – ostrze­głam go i poczu­łam ucisk w brzu­chu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki