8,90 zł
Strzeżcie się piękna, nie ufajcie poczuciu smaku – zmyli was i nie obroni przed złem.Stefan Chwin – wybitny polski pisarz i humanista – o pięknie, dobru i wolności, w znakomitym eseju „Zwodnicze piękno”. Esej ten jest zapisem wykładu lemowskiego, wygłoszonego przez autora na Copernicus Festival w Krakowie, a zakończonego kilkuminutową owacją na stojąco.Michał Paweł Markowski pisze o „Zwodniczym Pięknie”:W epoce politycznych powikłań, panowania uśrednionych gustów i systemowej przemocy, pytanie „po co nam piękno?” jest niewygodne i słyszane z rzadka.Co zrobić z pięknem, gdy bieda pokrywa coraz większą część Ziemi, brzydota zalewa świat, a kosmos głuchy jest na nasze utyskiwania? Czy piękno rzeczywiście może zbawić świat, jak myśleli zawsze artyści? Albo przynajmniej odrobinę go naprawić? Czy piękno może usprawiedliwić gwałt, niecne intencje, pustkę myśli, brak ludzkiej solidarności? Czy piękno nadal idzie w parze z dobrem i prawdą, czy już dawno drogi tych trzech wartości się rozeszły?Stefan Chwin w pasjonującym autobiograficznym eseju pokazuje, że choć nie ma jednoznacznej odpowiedzi na te pytania, to każdy, komu nieobce są losy współczesnej kultury, powinien je– sobie i innym – zadać.Stefan Chwin pisze:Miliony turystów zachwycają się budowlami, które zostały zbudowane z ludzkiego bólu i krwi, a dzisiaj królują ornamentem pięciu gwiazdek na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO, ku radości roześmianych wycieczek szkolnych i pogodnych emerytów z Niemiec i Japonii. British Museum pełne jest cennych przedmiotów zrabowanych w Indiach, Egipcie i Grecji. Czy ktoś kiedykolwiek zapłacił ludom Afryki za rabowane przez stulecia szlachetne gatunki drewna – mahoń, heban, palisander – z których zbudowano piękno Wersalu, Zamku Królewskiego na Wawelu i pałacu Buckingham? Piękno, ból i krew – nierozerwalna jednia na ziemi?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 40
IDEA Jacek Ślusarczyk
REDAKCJA Piotr Mucharski, Michał OkońskiKOREKTA Grzegorz Bogdał, Sylwia Frołow, Maciej Szklarczyk
OPRACOWANIE GRAFICZNE, ŁAMANIE Marek K. ZalejskiWYBÓR IKONOGRAFII Stefan ChwinFOTOEDYCJA Grażyna Makara, Edward Augustyn, Marek K. Zalejski
COPYRIGHT © by Tygodnik Powszechny, 2016COPYRIGHT © by Stefan Chwin, Marek K. Zalejski, 2016
www.TygodnikPowszechny.plWYDANIE I w tej edycji, 2016ISBN 978-83-65610-00-3
MENADŻERKI PROJEKTU Anna Pietrzykowska, Maja Kuczmińska
DYSTRYBUCJA I ZAMÓWIENIATygodnik Powszechny, tel: 12 422 25 18, mail: [email protected]
SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ Marcin Kapusta
konwersja.virtualo.pl
Czy Piękno jest po stronie Dobra i Wolności?Na tę sprawę chciałbym spojrzeć przez pryzmat wiersza Zbigniewa Herberta „Potęga smaku”1, który odegrał w moim – i jak myślę, nie tylko moim – życiu dość istotną rolę. Wielu bliższych i dalszych mi ludzi – szczególnie z mojego pokolenia – odnalazło w nim cenny wzór własnej postawy wobec świata, projekt miary trafnego sądzenia, duchowy fundament, na którym można oprzeć się w najtrudniejszych nawet chwilach.
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha
lecz piekło w tym czasie było byle jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwu
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Herbert w swoim wierszu proponował pozapolityczną podstawę oporu wobec idei komunistycznej. Sporo Polaków, nastawionych krytycznie wobec systemu, chętnie przyjmowało taki punkt widzenia. Wyzwalając się z brudu polityki, odnajdywali kluczowy argument dla swojej postawy sprzeciwu w „potędze smaku”.
Ideę i komunistyczną praktykę należało odrzucić, ponieważ kolidowały one z pięknem. To brzmiało mocno i dobrze. Fundamentem takiego rozumowania był niewypowiedziany aksjomat: wartość idei jest proporcjonalna do jakości estetycznej jej propagatorów, a także do estetycznej jakości formy architektury, składni, muzyki i obrzędu, w których idea znajduje swój widzialny wyraz. Jeśli więc chcesz się do czegoś przyłączyć, uważnie obwąchuj twarze, ręce, stroje, budynki, pieśni i rytuały. Jeżeli wyczujesz, że są po stronie piękna, możesz zgłosić akces. Jeżeli nie – wstań i wyjdź.
Dlaczego jednak należy całkowicie – jak sugerował Herbert – zaufać nieomylności potęgi smaku, wstać więc i wyjść, kiedy nam potęga smaku każe? Aby znaleźć odpowiedź na to kluczowe pytanie, poeta objaśniał fenomen „potęgi smaku” metaforycznym obrazem „włókien duszy i chrząstek sumienia”. Nie było do końca jasne, co przez to rozumiał, ale można przyjąć, że w swoim obrazie doświadczenia moralnego obdarzał duszę „włóknami”, a sumienie „chrząstkami” po to, by zasugerować, że istnieje niepodważalna – jego zdaniem – podstawa władzy sądzenia: potędze smaku można zaufać, ponieważ jest wrodzona. Biologiczno-spirytualne metafory „włókien duszy” i „chrząstek sumienia” sprowadzały akt sądzenia z abstrakcyjnej sfery duchowej arbitralności na grunt twardych, niewątpliwych odczuć psychofizycznych. Warunkiem naszego życia moralnego jest nietracenie kontaktu z tą wewnętrzną instancją, która prowadzi nas nieomylnie – jak Gwiazda Polarna w ciemnościach nocy.
Herbert nie opierał swojej filozofii moralnej wyłącznie na spirytualno-biologicznym determinizmie estetycznego aspektu sumienia. Mówił też, że potęga smaku, łącząca estetyczne wyczucie z osądem moralnym, kształtuje się w nas drogą edukacji, jest więc dziełem aktywnego dziedziczenia antycznych wzorów, które w czasach greckich i rzymskich stanowiły podstawę i miarę aktów trafnego sądzenia. Miał tu na myśli przede wszystkim wzorce stylu Marka Tulliusza Cycerona, szczególnie składnię koniunktiwu, czyli zdolność do wypowiadania się – i myślenia – w trybie warunkowym.
Dochodziła do tego kategoryczna arystokratyzacja zmysłów. Nie przypadkiem Herbert mówił o „książętach naszych zmysłów”:
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie.
To właśnie oczy i uszy – bo chodziło przede wszystkim o zmysł wzroku i słuchu – które dzięki potędze smaku nie uległy prymitywnej agitacji chłopców o twarzach ziemniaczanych i bardzo brzydkich dziewczyn o czerwonych rękach, wysłanników alkoholicznego demona parcianej ideologii, sprawiły, że ocalenie było możliwe. Wrodzony impuls sumienia miał więc charakter nieuchronnie arystokratyczny, w naturalny sposób współgrając z impulsem estetyczno-moralnym, którego źródłem była wedle Herberta klasyczna, helleńsko-rzymska edukacja.
A sam wiersz – o, sam wiersz Herberta był mocny, przekonywający, sugestywny, ale i niebezpieczny, tak jak niebezpieczne było proponowane w nim rozumowanie…