Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Słowa otaczają nas jak niewidzialna aura, są narzędziem, którym opisujemy to, co pragniemy przekazać światu. W zdaniach układamy nasze myśli, starając się w tym procesie zgłębić otaczającą nas rzeczywistość. Każdy z nas, jak podróżnik z unikalną mapą, posiada własny język a więc i indywidualny sposób postrzegania tego, co go otacza.
To właśnie ta subiektywna perspektywa jest źródłem bogactwa interpretacji. Słowa, choć te same, odzyskują swoją odrębność w zależności od kontekstu i doświadczeń każdego z nas. Odkrywając świat poprzez pryzmat słów, możemy dostrzec ich różnorodne oblicza. Czasem warto wyjść poza ograniczenia własnego schematu myślowego i doświadczyć świata „poczuwając” się do słów innych. Tak jak Marek Kamiński eksplorował świat poprzez pryzmat słów Jana Pawła II, Wittgensteina, Hemingwaya, Amundsena i wielu innych wybitnych postaci.
W „Alfabecie” Marka Kamińskiego odnajdujemy istotę, która kierowała nim w podróży życiowej. To miejsce, gdzie słowa stają się kluczami do zrozumienia, a jednocześnie drogowskazami na tej pełnej wyzwań trasie. To tam, w tych słowach, tkwi sedno, które pomogło mu zdobyć własne bieguny, symboliczne i rzeczywiste. Niech słowa te posłużą jako inspiracja, którą wykorzystasz na drodze do twojego własnego bieguna.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 120
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Marek Kamiński
Alfabet
Instytut Marka Kamińskiego
Prawa autorskie: Marek Kamiński 2020
Prawa autorskie: Instytut Marka Kamińskiego 2020
Układ i montaż techniczny: Michał Latusek
ISBN 978-83-934880-9-4
Opublikowany przez:
Instytut Marka Kamińskiego
80-266 Gdańsk, ul. Grunwaldzka 212
e-mail: [email protected]
Jeśli masz jakieś uwagi lub chcesz skontaktować się z autorem, wyślij wiadomość e-mail na adres: [email protected] lub dołącz do Marka Kamińskiego w mediach społecznościowych:
@MarekKaminskiExplorer
@marekkaminskiexplorer
@MarekKaminski
@Marek Kamiński Explorer
@Marek Kamiński
Marek Kamiński (ur. 24 marca 1964 r. w Gdańsku) - filozof, innowator i polarnik. Jako pierwszy na świecie zdobył oba bieguny Ziemi w ciągu jednego roku, bez pomocy z zewnątrz (Biegun Północny - 23 maja 1995 r., Biegun Południowy - 27 grudnia 1995 r.), za co został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. Laureat nagrody „Digital Shapers” w kategorii „Wizjoner” z 2019 roku.
Swoje doświadczenie z pokonywania barier fizycznych i mentalnych wykorzystuje do motywacji w osiąganiu niemożliwych celów. Marek Kamiński jest mentorem i twórcą wielu inspirujących projektów prowadzonych w Polsce i na świecie. Znany jest jako osoba uważna na otaczający świat, która żyje z szacunkiem dla przyrody i propaguje zdrowy styl życia.
Fundacja Marka Kamińskiego
Chcąc dzielić się wiedzą i doświadczeniem, szczególnie z tymi najbardziej potrzebującymi, w 1996 roku założył Fundację, której misją jest dawanie skutecznych narzędzi młodym ludziom do zmiany życia na lepsze, do budowania własnej wartości i realizacji celów. Korzystając z autorskiej motywacyjno-rozwojowej Metody Biegun, Fundacja rozwija międzynarodowy projekt LifePlan Academy, dzięki któremu dzieci z całego świata nauczą się, jak odkrywać i osiągać własne cele, by niemożliwe stało się możliwe. Fundacja realizuje również na zlecenie Ministerstwa Zdrowia projekt motywujący Juniorów i Seniorów do poprawy lub zmiany ich obecnego stylu życia zwłaszcza w obrębie aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, pozytywnego myślenia i ogólnego dobrostanu. Trzonem projektu jest aplikacja Walk4Change stworzona również o Metodę Biegun Marka Kamińskiego.
Marek Kamiński Academy
Misją Akademii jest promowanie wiary w potencjał ludzki. Pomysł powstał w 2020 roku.Marek Kamiński poprzez szkolenia i webinary bazujące na swojej autorskiej Metodzie Biegun, chce dzielić się doświadczeniami zebranymi podczas swoich wypraw ekstremalnych, ale także swoimi życiowymi i biznesowymi kompetencjami. Marek Kamiński Academy poprzez kursy daje skuteczne narzędzia do motywowania, poszukiwania biegunów (celów) w życiu, a potem ich sukcesywnego zdobywania. Uczy, że nie ma rzeczy niemożliwych. W oparciu o elementy, praktyki, zasady, kroki, rytuały i ścieżki naucza, jak zdobywać bieguny biznesu, samorozwoju, zrozumienia siebie i świata, w którym żyjemy.
Aby dowiedzieć się więcej o Marku Kamińskim i jego działaniach, odwiedź:
www.marekkaminski.com
www.marekkaminskiacademy.com
www.marekkaminski.com/lifeplan/
Otaczają nas słowa. Opisujemy nimi to, co chcemy przekazać światu. Dzięki słowom staramy się zrozumieć to, co nas otacza. Na moich wykładach, podczas setek rozmów, kiedy chcę odpowiedzieć na pytania: - Jak tam było? Jak tego dokonałem? Po co? - Szukam najwłaściwszych słów, po to by opisać świat, jaki ukazał mi się dzięki wyprawom i innym życiowym doświadczeniom.
Są słowa, które pojawiają się w tych odpowiedziach częściej. Nieodłącznie związane są z moimi przeżyciami czy refleksjami. Tutaj zobaczysz, co te słowa dla mnie znaczą. Przynajmniej niektóre z nich.
Każdy z nas ma swój własny świat, własny sposób jego spostrzegania. Dlatego te same słowa mogą dla nas znaczyć co innego. Czasem warto wyjść poza schemat i „poczuć” świat słowami innych. Tak jak ja poznawałem świat słowami Jana Pawła II, Wittgensteina, Hemingwaya, Amundsena i wielu, wielu podobnych postaci. W Alfabecie znajdziesz to, co dla mnie było i jest najistotniejsze. To, co pomogło mi dojść na niejeden biegun. Te słowa to swoiste drogowskazy, które chcę postawić na drodze do Twojego własnego bieguna.
Ambicja
Utarte ścieżki i sprawdzone schematy dają nam poczucie stabilności. Ambicja, która kieruje nas na nieznane szlaki i popycha do osiągania rzeczy niemożliwych, daje nam poczucie spełnienia. Ambicja sama w sobie jest cechą neutralną, ani dobrą, ani złą, ale możemy jej źle używać. Jeśli staje się ona celem samym w sobie, jeśli stawiamy ją na piedestale, wtedy kiedy we wszystkim chcemy być najlepsi, może nas to prowadzić do złych wyborów. Jeśli natomiast jest impulsem pobudzającym do szukania możliwości realizowania siebie, na pewno jest czymś dobrym.
Ta właściwa ambicja ma nas prowadzić do przekraczania samego siebie. Chcemy być wtedy lepsi od siebie samych, nie krzywdząc innych ludzi, w harmonii ze światem i otoczeniem. Gdy prowadzi nas do tego, że chcemy być lepsi od innych, a nie od samych siebie, pokazuje swoją ciemną stronę.
Czy nie lepiej mieć ambicję bycia dobrym?
Asekuracja
Nadmiernie asekuracyjne myślenie, takie na wszelki wypadek, może być dużym obciążeniem. Pamiętanie o ryzyku jest oczywiście czymś dobrym, zabezpieczanie się przed wypadkiem jest wręcz niezbędne, ale zbyt asekuracyjne myślenie nie pozwala ruszyć z miejsca. Przed Naturą, przed rzeczywistością i tak nie można się zabezpieczyć w 100 proc. Tak jak zaangażowanie w dany projekt powinno pochłaniać nie 100, tylko 90 proc. naszej energii, po to by się nie spalić, tak samo musimy być zabezpieczeni w 90 proc., bo stuprocenowego bezpieczeństwa nigdy nie osiągniemy, a dążenie do niego powoduje znaczny wzrost potrzebnych środków. Gdybym na Pustyni Gibsona chciał być w 100 proc. bezpieczny na wypadek ukąszenia przez węża musiałbym zabrać ze sobą nie tylko surowicę, ale i lodówkę, w której bym ją przechowywał, a to by oznaczało konieczność zabrania dodatkowego paliwa i pewnie nawet wynajęcia tragarzy. Musimy być zabezpieczeni w takim stopniu, jaki pomoże nam przeprowadzić projekt.
Australia
Większość Australijczyków tak naprawdę nie wie, gdzie mieszka. Australia cywilizowana, takie miejsca jak Sydney czy Melbourne, są czymś sztucznym, tak jakby powstały bazy na Księżycu. Między tymi bazami człowiek przemieszcza się samolotem i widzi pod sobą jedynie czerwoną ziemię, tak jakby widział lód. Wszystko znajduje się tam daleko, nawet problemy.
Kiedy patrzę na to z pewnej pespektywy, przejście Pustyni Gibsona wydaje mi się uzupełnieniem moich wypraw na bieguny. Chodzi mi nie o samą tylko pustynię i samą ekspedycję, ale o Australię jako pewne zjawisko. Świat, który zamieszkujemy, często poznajemy jedynie powierzchownie. Można żyć w jakimś kawałku świata, niczego o nim nie wiedząc albo można starać się ten świat zrozumieć, wejść z nim w jakąś relację. Można przelatywać nad nim w samolocie, ale można też przebyć pustynię.
Autorytet
Autorytetu nie buduje się na perfekcji i nieomylności. Autorytet to prawda i autentyczność, nawet jeżeli trzeba czasem przyznać się do błędu. Autorytetem nie jest się we wszystkich dziedzinach i nie należy próbować być najlepszym na każdym polu. Co buduje autorytet? Kompetencje, osiągnięcia, ale przede wszystkim - osobowość. Wielu ludzi może poszczycić się osiągnięciami, ale niewielu staje się autorytetami, tak samo jak jest wielu perfekcjonistów, a mało autorytetów. Nie sama kompetencja buduje pozycję. Człowiek cieszący się autorytetem kieruje się dobrem innych ludzi, troszczy się o nich. Nie wystarczy być perfekcyjnym w danej dziedzinie, potrzebne jest otwarcie na drugiego człowieka, umiejętność dzielenia się.
Bezsilność
Bezsilność jest stanem, który daje nam informację o nas samych i o otaczającej nas rzeczywistości. Nie można być kimś zawsze silnym i niezłomnym, bo rzeczywistość jest bardziej złożona, niż nasze możliwości radzenia sobie w niej. Bezsilność uczy nas, że jesteśmy zależni od innych ludzi, a także od Boga, od czegoś większego niż my sami.
Na wyprawach życie jest znacznie prostsze niż w „normalnym” życiu. To właśnie tutaj jestem często bezsilny, wobec rodziny, dzieci, wobec problemów osobistych. Dociera tu do mnie, jak niewiele od nas zależy. W czasie wypraw, paradoksalnie, zależy ode mnie samego więcej.
Oczywiście, bezsilność to nie bezradność. Trzeba jednak tę bezsilność zaakceptować. Myślę, że miłość może zamienić bezsilność w siłę. Miłość do życia, świata, ludzi. Naturalną odpowiedzią na bezsilność może wydawać się gniew, frustracja. Miłość, zrozumienie są trudniejsze. Może się to też wydawać niemęskie, bo we współczesnym świecie modne jest bycie zawsze sprawnym. Za wszelką cenę mamy sobie dawać radę. Kiedy wiec czujemy swoją bezsilność, rodzi się frustracja.
Trzeba o siebie walczyć, ale nie za wszelką cenę. Trzeba też uznać swoją słabość, przyjąć, że życie nie polega tylko na tym, by poradzić sobie z każdym problemem. Ważniejsze od tego jest zrozumienie świata i siebie, a tego uczy czasem bezsilność.
Biegun
Każdy może mieć swój biegun. Nie trzeba w tym celu wyjeżdżać na wyprawę.
Biegun odegrał w moim życiu niesamowitą rolę, chociaż nigdy się tego nie spodziewałem. Pamiętam, że kiedyś przeczytałem słowa, iż „kto odkrył tajemnicę biegunów, odkrył także tajemnicę świata”. To zdanie wydawało mi się wtedy dziwne, przesadne. Dopiero teraz widzę, ile słowo „biegun” ma znaczeń, jak często jest używane. Dla jednych Bieguny są Nieporuszonym Poruszycielem, bo cały świat kręci się wokół nich, Inni wierzyli, że pod biegunem północnym znajduje się Atlantyda. Niektóre teorie wiążą z biegunami legendę o Świętym Graalu. Nawet dzisiaj Antarktyda to ciągle Terra Incognita. Biegun południowy to w pewnym sensie oko ludzkości na wszechświat. Badaniami tam prowadzonymi inspirują się najnowsze teorie z fizyki, kosmologii, astronomii. Bieguny to poligon nauki, ale także wciąż tajemnica.
Dla mnie Biegun to Wielki Rehabilitant. Tak było w przypadku wyprawy z Jaśkiem Melą, niepełnosprawnym chłopcem, z którym razem zdobyliśmy oba bieguny. Biegun nauczył mnie, że ile daje się z siebie, tyle dostaje się od niego z powrotem. Przemienił mnie przynajmniej dwu- trzykrotnie. Przy okazji pierwszej wyprawy zmienił mnie z chłopca, który snuł marzenia o dalekich wyprawach, w zdobywcę. Samotna wyprawa na biegun południowy zmieniła odkrywcę w człowieka, który zrozumiał, co tak naprawdę jest najważniejsze. Wyprawa ta była powiązana ze zbieraniem funduszy na dziecięcy oddział chemioterapii w gdańskim szpitalu. Kiedy dotarłem do bieguna, otrzymałem tam maila od tych dzieci. Napisały, że wędrują razem ze mną. Dowiedziałem się o tym dopiero na biegunie, a tymczasem one przeżywały ze mną każdy dzień. Dla większości tych dzieci była to pierwsza i ostatnia wyprawa w życiu, bo wiele z nich zmarło niedługo po wyprawie. Kiedy otrzymałem ów mail, dotarło do mnie, jak ma się takie zdobywanie biegunów do ludzkiego życia. Zdobywca daje coś samemu sobie, ale jest też coś ważniejszego niż zdobywanie świata. Tym „więcej” jest drugi człowiek.
Późniejsze przemiany to wyprawa z Jaśkiem Melą, a także wcześniejsza porażka w Solo Transantarctica, wyprawie, na której czułem się królem lodowej przestrzeni, i właśnie dlatego poniosłem porażkę Uważałem, że wszystko już wiem o polarnym świecie, zaczęła kierować mną rutyna. Wędrowałem w złudnym poczuciu, że bieguny są moim domem, ale okazało się, że wcale tak dobrze ich nie znam. To była porażka na własne życzenie. Wyszło mi to na dobre. Dzięki niej zatrzymałem się, poznałem siebie i własne ograniczenia. Ta przegrana doprowadziła mnie z czasem do wyprawy z Jaśkiem, bo zostawiła we mnie niedosyt, a zarazem pokazała, że w życiu nie można mieć wszystkiego i że życie nie polega na biciu rekordów. Ewentualny sukces tamtej wyprawy pewnie niczego by mnie nie nauczył.
Biegun był Wielkim Rehabilitantem dla Jaśka Meli, ale stał się czymś takim także dla wielu osób w Polsce i na całym świecie. Teoretycznie niepełnosprawne dziecko i krańce Ziemi to sprzeczność. Rozwiązanie tej sprzeczności stało się znakiem, dającym ludziom nadzieję. Czasem trzeba iść na krańce Ziemi by pomóc komuś, kto jest bardzo blisko… Kiedy pytano mamę Jaśka, czy nie boi się go wypuszczać na krańce ziemi z obcym człowiekiem, odpowiedziała, że nie obawia się tego - ponieważ największe nieszczęście spotkało go 150 m od domu, tak wiec może na krańcu ziemi znajdzie szczęście.
Podczas wyprawy Razem na Biegun poczułem brzemię odpowiedzialności i zrozumiałem, jak niewiele ode mnie zależy. O ile przedtem miałem duże zaufanie do siebie, do własnego doświadczenia, o tyle wtedy zrozumiałem, że to prawdziwy cud, iż udało nam się z Jaśkiem dotrzeć na Bieguny. Wróciłem z tych wypraw inny, bardziej świadomy swoich ograniczeń. Zdobywanie i odkrywanie to mały fragment rzeczywistości. Najpierw wierzymy we własne szczęście, własną wyjątkowość , a potem jest to nam stopniowo odbierane. Ale zyskałem dzięki temu wiedzę o sobie.
Moim biegunem jest obecnie moja rodzina. Bieguny leżą tam, gdzie je sobie sami wyznaczymy. „Tam skarb twój, gdzie serce twoje”. Bieguny były kiedyś całym moim życiem teraz są dalekie, zimne, żyją tylko jako wspomnienie. Co więcej, umiejętności zdobywania biegunów okazują się ograniczeniem w życiu rodzinnym. Przyznam się, że bywa mi trudno być przez wiele godzin w domu, nie tylko ciałem, ale i duchem. Nie wędrować w myślach po wielkich przestrzeniach, tylko przebywać z innymi na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Moje umiejętności zdobywcy nie są tu tak potrzebne...
Kiedyś bieguny były moim życiem, teraz życie jest biegunem. Staram się wędrować w głąb siebie, by być lepszym mężem, ojcem, lepszym człowiekiem dla innych ludzi. Tak naprawdę bieguny znajdują się wewnątrz nas, choć wydaje się, że są domeną zewnętrzności.
W tym zewnętrznym świecie często dochodzimy do bieguna po to, by się przekonać, że niczego właściwie to nie zmieniło. Biegun w fizycznej rzeczywistości to tylko pusta przestrzeń. Dopiero to, co przeżyjemy w naszym wnętrzu, może sprawić, że ta pustka stanie się pełnią. Ludziom wydaje się, że pustki trzeba unikać. Idąc na biegun odkrywamy, że to w pustce stajemy się ludźmi, przez to że wypełniamy ją sobą. W codziennym świecie pozornie dużo się dzieje i brakuje czasu, by spojrzeć w głąb siebie. Na biegunach okazuje się, ze to my jesteśmy światem, to w nas jest pełnia, nie w świecie. Gdyby nie było biegunów na mojej drodze, pewnie wydawałoby mi się, że sens życia polega na byciu lustrem – trzeba jak najwięcej zobaczyć, odkryć, zgromadzić. Po biegunach wiem, że to ja jestem światem. Człowiek jest nie tym, co nazbiera, tylko tym, co ma w sobie. Wbrew pozorom w naszym wnętrzu mieści się coś więcej, niż jedynie nasze doświadczenia. Bieguny sprawiły, że to zrozumiałem, Ojcowie Kościoła czy nawet sam Jezus medytowali w pustce. Kiedyś nie rozumiałem tej pustki. Biegun to takie właśnie oderwanie od świata, od rzeczywistości, od tego wszystkiego, co wydaje się nam ważne. Biegun była dla mnie jedną wielką medytacją. Odkrywałem siebie - człowieka, a nie jedynie Marka Kamińskiego, podróżnika, pokonującego kolejne bariery. Dzięki zajrzeniu w samego siebie odkryłem, że jest coś ważniejszego niż fizyczna strona świata, to „coś więcej”, co pozwala ją przekroczyć. Aby to odkryć, nie trzeba wyruszać na wędrówkę przez pola lodowe. Biegun był jedynie sceną, która pozwoliła mi to przeżyć, ale można to przeżyć w każdym miejscu życia. Jest to jednak trudne, bo na co dzień przeszkadza nam nadmiar informacji i wrażeń. To nas niestety pochłania.
Biznes
Przy podejmowaniu przedsięwzięć biznesowych trzeba zastanowić się nad rozłożeniem akcentów: czy chcemy tylko zarabiać pieniądze, czy także coś stworzyć. A może chodzi nam jedynie o to, żeby dobrze się bawić? Jeśli zależy nam przede wszystkim na zarabianiu dużych pieniędzy, to trzeba się temu całkowicie poświęcić i wtedy nie będziemy już mieli czasu na nic innego. Gdybym więcej uwagi poświęcił firmie, nie mógłbym przygotowywać wypraw, a bez wypraw nie wyobrażałem sobie życia; one dodawały mi energii, potrzebnej do organizowania innych przedsięwzięć. Firma może byłaby dzisiaj kilka razy większa, ale ja w pewnym momencie podjąłem decyzję: wystarczy mi taki poziom, jaki jest, ale obok tego muszę mieć czas na organizowanie wypraw. Z drugiej strony, jeśli nie założyłbym firmy, nie zarabiałbym pieniędzy i byłbym pewnie bardziej zależny np. od pracy na etacie „od-do”, urlopów itp. Wydaje mi się, że znalazłem harmonię między biznesem a wyprawami. Lepiej żyć w różnych światach, bo gdzie się schronimy, jeżeli postawimy tylko na pieniądze i powinie nam się noga w interesach? Znamy to przecież już z Biblii: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”. Być może chodzi w tych proroczych słowach o niezgodę na świat tak pełen rzeczy, że nie ma w nim miejsca na miłość do drugiego człowieka i do Boga? Jest w tych słowach Jezusa zawarta jakaś głębsza mądrość, bo nie chodzi przecież o proste potępienie bogacenia się.
Ważna jest nasza perspektywa: czy patrzymy na biznes tylko jak na sposób zarabiania coraz większych pieniędzy, czy chcemy czegoś więcej. Żeby nie było wątpliwości: nie uważam, aby któraś perspektywa była moralnie lepsza, dzielę się jedynie tym, co sam przeżyłem.
Błąd
Tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędu- to znane powiedzenie. Kiedy się podejmuje nowych wyzwań, pojawiają się błędy, to naturalne, nie wolno się ich bać. Ważne, by nie popełnić tego jednego błędu za dużo. Nie warto też uczyć się na błędach, życie jest na to za krótkie.
Wyprawa Solo Transantractica- to był o jeden błąd za dużo. Sięgnąłem po zbyt wiele nowych i niesprawdzonych. Zgubiło mnie nastawienie, że „wszystko będzie dobrze”. Kiedy się tych nowych rozwiązań nie przetestuje, prowadzi to do porażki. Popełniłem, można by powiedzieć, błąd mentalny. Była to mieszanina euforii i rutyny.
Trzeba zachowywać szacunek i pokorę wobec świata. Kiedy opanowaliśmy już dany fragment rzeczywistości, np. pływanie czy jazdę samochodem, wtedy najłatwiej się utopić albo spowodować wypadek. Błędy często wynikają z poczucia, że wszystko już wiemy i nie musimy na nic uważać. Rutyna może nawet zabić. Błędy trzeba starać się przewidywać, znajdować własne słabe punkty.
Bohater
Bohaterem się bywa, człowiekiem się jest.
Ból
Ból to sygnał, informacja, że trzeba działać. Nakleić plaster, iść do lekarza albo zapytać się swojego wnętrza czego potrzebuje. Brzmi to paradoksalnie, ale rzeczywiście ból, negatywne doświadczenie, może mieć pozytywny skutek.
Są różne rodzaje bólu. Istnieje na przykład wewnętrzny przytłumiony ból, z którego nie zdajemy sobie sprawy, ból noszony od dzieciństwa. Kiedy miałem pięć lat, spędziłem ponad rok bez rodziców. Dziecko spycha tego rodzaju doświadczenia do podświadomości.
To trudna sztuka, by otworzyć tę podświadomość i „przepracować” noszony w niej ból. Bóle duszy są trudniejsze od tych fizycznych. Tutaj sami jesteśmy sobie lekarzem.
Nie musimy być przez cały czas szczęśliwi. Kiedy spotyka nas coś złego, lepiej nie spychać tego do podświadomości. Lepiej jest przyjąć, że życie ma swoją bolesną stronę. Ból powoduje, że jesteśmy ludźmi. Niewiele bez bólu wiedzielibyśmy o sobie, a także o innych ludziach.
Być Sobą
Nikt nie rodzi się po to, aby stawać się kimś innym. Nie kopiuj innych, tylko odkrywaj własne nowe drogi, korzystając z daru wolności. Zalewa nas dzisiaj powódź wzorców, modeli życia, schematów. Gdzie jest w tym miejsce dla mnie? Informacji o świecie było kiedyś o wiele mniej. Dzisiaj nawet na spacer po lesie zabieramy ze sobą tablet. Ale przez to wszystko trudniej jest nam być sobą.
Aby być sobą, trzeba się trochę od świata odwrócić, mieć swoją wewnętrzną przestrzeń, w której możemy próbować poznać także siebie, a nie tylko świat.
Cel
Same cele są puste. Cel znajduje się poza wyprawą. Wydaje nam się, że cel jest najważniejszy, bo oświetla całą drogę, jest jej metaforą. Ale cel sam w sobie nie ma aż takiego znaczenia. To droga jest naszym celem, a cel potrzebny jest do tego, by w tę drogę wyruszyć. Gdyby go nie było, nie ruszylibyśmy z miejsca. Od celu zależy droga, taki jest jego cel.
Na naszych celach zawieszamy cały kapitał doświadczenia, ale tak naprawdę liczy się ów kapitał, a nie cel. Osiągnięcie celu jest śmiercią wyprawy, końcem zdobywania doświadczeń. Dlatego właśnie można powiedzieć, że cel sam w sobie jest pusty. Czy nie o tym opowiada wiele bajek? Kiedy ich bohaterowie dochodzą do celu, okazuje się wtedy, że najważniejsza była droga, że kogoś na niej spotkali. Kiedy zacząłem odczytywać bajki przez pryzmat własnych doświadczeń, odkrywałem ten schemat w wielu historiach.
Cena
Za sukcesy płaci się jakąś cenę. Sukces ma zawsze drugą, ciemną stronę, osiąga się go kosztem relacji przyjacielskich czy rodzinnych. W końcu trudno nauczyć się życia rodzinnego na biegunach...
Nie można mieć wszystkiego. Zyskując coś, coś się traci. Warto pytać, jaką ceną warto zapłacić, a jakiej już nie. Lepiej próbować podążać za marzeniami, niż być sfrustrowanym z powodu niespełnienia i obwiniać o to rodzinę. Ale nei za każdą cenę. Robią na mnie duże wrażenie słowa syna Gandhiego, który powiedział kiedyś, że jego ojciec był ojcem Indii, ale nie ojcem swojego syna.
Chytrość
Życie społeczne często polega na grach, kto kogo przechytrzy. Gospodarka na tym się opiera, trzeba kogoś wyprzedzić, coś przewidzieć, wygrać konkurencję, być najlepszym. To nie znaczy, że można kłamać czy być nieetycznym, ale spryt, przechytrzenie konkurencji mieści w granicach etyki. W biznesie to, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Bokser, dopóki nie bije poniżej pasa, nawet mocno bijąc, jest w tym uczciwy.
Z drugiej jednak strony chytrość wydaje mi się przeciwieństwem miłości. Miłość nie może być przecież obłudna. Myślę, że człowiek lepiej się czuje sam ze sobą, jeśli nic nie zmusza go do sprytu i chytrości. A ktoś, komu udało się wszystkich przechytrzyć, jest człowiekiem najbardziej samotnym.
Ciekawość