Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jemenka i Marokańczyk. Ogień i woda. Seks, morderstwo, porwanie. Skusisz się?
“Almas. Diament Pustyni” to historia młodej Jemenki, która wraz z mamą i dwiema siostrami opuszcza ojczyznę i wylatuje do słynącego z dobrobytu kraju. Po tym jak odszedł od nich psychopatyczny ojciec, ale też jedyny żywiciel rodziny zostają narażone na śmierć głodową. Pomimo że Zjednoczone Emiraty Arabskie oferują wiele, to Jemenkom ciągle brakuje funduszy. Z tego powodu Almas, najstarsza z córek, za namową kuzynki trafia na owiane tajemnicą imprezy szejka Dubaju. Przekonana, że jej jedynym obowiązkiem będzie zabawianie mężczyzn rozmową, nie spodziewa się, czym naprawdę przyjdzie jej zapłacić za wygodne życie rodziny.
Czy w miejscu takim jak Imprezy Szejka Dubaju można spotkać miłość życia? Sprzedając ciało i stając się dostępną dla każdego z gości pałacu?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 348
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę tę dedykuję mojemu mężowi Jesmenowi oraz dwójce naszych pociech: Jakubowi i Julce. Są oni powodem, dla którego zaczęłam tworzyć własne powieści.
DEKLARACJA
Powieść „Almas, Diament Pustyni” jest dziełem fikcyjnym. Wszystkie imiona, postacie oraz zdarzenia zawarte w tej książce są wytworem wyobraźni autorki lub zostały użyte w sposób fikcyjny. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób, żyjących czy zmarłych lub rzeczywistych wydarzeń jest całkowicie przypadkowe.
PROLOG
ALMAS
Luksus i bogactwo – tymi dwoma słowami mogłabym określić otoczenie, w którym się znalazłam. Wszystko było wystawne i zapewne kosztowało krocie. Tureckie dywany na podłogach, obrazy ogromne na całe ściany, białe kwiaty w metrowych wazonach. Przez całą długość ogromnej hali ciągnęły się pasma wygodnych kanap, a tuż za nimi zawieszono dekoracyjne zasłony upięte w eleganckie drapowania. Z sufitów zwisały masywne, kryształowe żyrandole. Wszystko utrzymane było w jasnych barwach, ale dało się tutaj dostrzec typowo arabskie detale: geometryczne dekoracje, zdobne lampiony ustawione na ciężkich, kamiennych stołach, tradycyjne dzbanki do kawy oraz herbaty. No i oczywiście złoto. Wszystko mieniło się tym kosztownym kolorem.
Kiedy po raz pierwszy weszłam do tego pomieszczenia, niemal dostałam ataku paniki. Choć stałam na ziemi, poczułam się jak na krawędzi najwyższego szczytu. To miejsce dosłownie przytłoczyło mnie swoim bogactwem. Ale nic w tym dziwnego. Ja, skromna Jemenka pochodząca z ubogiej rodziny, nagle znalazłam się na dworze królewskim. Wśród blichtru i pieniędzy walających się po całej tej sali. Pamiętam, że czułam się niczym złodziej, kiedy z mocno bijącym sercem sięgnęłam po pięćset dirhamów leżących przy mojej nodze, których prawdopodobnie nie dostrzegła tancerka zbierająca zapłatę za chwilę wcześniej zakończony występ. Bo to właśnie tutaj robiłyśmy – umilałyśmy czas mężczyznom. Jedne prezentowały swoje talenty, inne zabawiały rozmową, a wybrane dostępowały zaszczytu spędzenia nocy z ważnymi głowami państwa, co gwarantowało najwyższą zapłatę. Kobiety w tym miejscu charakteryzowała różnorodność. Od arabskich księżniczek, ubranych jedynie w kryształy zawieszone na cieniutkich wstążeczkach, przez afrykańskie kusicielki, odważnie prezentujące kształtne ciała, po bladolice Europejki w kusych miniówkach i mocnym makijażu. Wszystkie natomiast łączył jeden wspólny mianownik – były zachwycająco piękne. Osoba dokonująca ich selekcji bez wątpienia znała się na rzeczy.
Na owiane tajemnicą imprezy szejka Dubaju trafiłam z prostej przyczyny – potrzebowałam pieniędzy. I kiedy to mówię, nie mam na myśli spełnienia zachcianki w stylu najnowszego w sezonie modelu torebki, tylko prawdziwy kryzys finansowy. Cztery lata temu nasz surowy ojciec postanowił opuścić żonę i swoje trzy córki, kiedy inna kobieta urodziła mu syna. Zostawił nas na pastwę losu, z dnia na dzień, bez pieniędzy. Początkowo nawet nie rozumiałyśmy, że to się stało. Ojciec nie wrócił z pracy jak zwykle, nie pojawił się też w domu na noc. Dni mijały, a my robiłyśmy się coraz bardziej głodne, zatrważająco szybko opróżniając spiżarkę z zapasów. Mama nie miała odwagi wyjść z domu, żeby podpytać mieszkające w okolicy koleżanki. Bała się, że natknie się na ojca, ten ją zbije, bo opuściła dom bez jego zgody.
Informacje doszły do nas po tygodniu, kiedy na progu naszego domu stanęła wystraszona ciotka. Jej mąż wcale nie traktował kobiety lepiej niż nasz ojciec matkę, jednak zaryzykowała, żeby się upewnić, że nadal żyjemy. Ponoć obawiała się zastać nas w domu zakatowane na śmierć. Prawda przytłoczyła nas całym swym ciężarem. Fakt, że nasz tyran zniknął sam z siebie, mógłby nawet cieszyć, gdyby nie świadomość, że jego odejście niemal z marszu oznaczało śmierć głodową. W małym miasteczku, gdzie się wychowałyśmy, niewiele kobiet mogło pracować. Nauczyciela, bibliotekarka, ewentualnie położna i pomoc w szpitalu. Przeciętne kobiety bez wykształcenia – takie jak moja mama – zmuszone były do usługiwania mężowi i życia na jego łasce. Teraz, żeby przetrwać, najsensowniejszą opcją była sprzedaż jej własności. Domu, który odziedziczyła po tragicznie zmarłych rodzicach. Jeszcze kilka lat temu w Jemenie bardzo często dochodziło do ataków terrorystycznych. Raz bomby podkładali rebelianci, innym razem armia, a nawet puszczeni samopas chłopcy obrzucali domy koktajlami Mołotowa. W Jemenie praktycznie każdego dnia dochodziło do walk i bezsensownej śmierci. Dlatego za pieniądze otrzymane ze sprzedaży domu mama wyrobiła nam paszporty, a następnie wykupiła wizy i bilety do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Bogatego kraju, gdzie od lat mieszkała nasza druga ciotka, a rodzona siostra mamy. Nie utrzymywały ze sobą kontaktu, ponieważ ojciec uważał, iż otaczająca się frywolnością i grzechem kobieta mogłaby nawbijać jego żonie głupot do głowy, w konsekwencji czego ta zaczęłaby sprawiać mu kłopoty.
Poza wylotem do Dubaju nie miałyśmy innego planu. Mama uznała, że po wylądowaniu udamy się na komisariat policji i tam poprosimy o odnalezienie jej siostry. Nie rozumiałam, skąd w niej to zaufanie do funkcjonariuszy. Gdyby w Jemenie próbowała szukać pomocy u mundurowych, ci natychmiast wezwaliby mojego ojca. Większość kobiet nie miała w naszej ojczyźnie znaczącego głosu. Dubaj jednak zaskoczył nas wszystkie. Ludzie byli tu niezwykle mili i witali nas słowami al salam alaykum. Do tej pory byłam nauczona, żeby spuszczać głowę na widok mężczyzny, więc tak też robiłam. Jednak policjantowi rozmawiającemu z mamą na komisariacie takie zachowanie wydało się podejrzane. Emiratczyk wyszedł nagle ze swojego stanowiska i chwytając każdą z nas za podbródki, dokładnie obejrzał nasze twarze. Miałyśmy dziesięć, trzynaście i ja – najstarsza – prawie szesnaście lat. Nikt nas wcześniej nie dotykał, a jednak milczałyśmy na jego gest. Tak jak wcześniej nakazała nam mama. Cokolwiek by się działo mamy zachowywać się cicho.
– Dlaczego twoje córki są takie smutne, wręcz wystraszone? Przecież jesteście w Dubaju, nic wam tutaj nie grozi – zapewnił policjant, nieświadomy, że pod wpływem jego dotyku niemal posikałam się ze strachu.
Mama wytłumaczyła, że nigdy wcześniej nie leciałyśmy samolotem, a były spore turbulencje i dlatego tak się zachowujemy. Najwyraźniej do tej pory jej nie doceniałam, bo okazało się, iż doskonale wie, co mówić, żeby brzmiało to wiarygodnie. Policjant wykonał połączenie telefoniczne, a po chwili podszedł do nas uśmiechnięty Hindus, wręczając każdej kartonik soku pomarańczowego i stawiając przed nami tackę arabskich wypieków. Bałyśmy się po cokolwiek sięgnąć, żeby po wyjściu mama nie zbiła nas za niesubordynację, jednak ona przytaknęła, wyrażając zgodę, byśmy się poczęstowały. Po tygodniach żywienia się jemeńskim chlebem i ryżem z przyprawami mandi[1] co chwila pojękiwałyśmy, rozkoszując się smakiem nieba w ustach. Byłyśmy zachwycone, kiedy odprowadzono nas do poczekalni, gdzie godzinami rysowałyśmy i oglądałyśmy bajki w telewizji z brzuchami wypełnionymi jedzeniem. Dlatego z żalem przyjęłyśmy wiadomość, że policjanci dotarli do naszej ciotki, a ta zgodziła się nas przyjąć. Nie wiedziałyśmy, co nas tam czeka – a tutaj był raj.
Siostra mamy mieszkała w ogromnej willi, którą otrzymała po rozwodzie z mężem własnej przyjaciółki. Lata temu kobiety wpadły na pomysł oszukania rządu Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który po ślubie imigrantki z Emiratczykiem natychmiast przyznawał świeżo upieczonej pannie młodej lokalny status. Kiedy później dochodziło do rozwodu, to właśnie rząd podejmował się opieki nad kobietą, zapewniając jej liczne profity. I dlatego teraz, dzięki dawnym lukom w prawie, ciotka cieszyła się dobrobytem. Otrzymała nie tylko ten wspaniały dom, lokalny paszport, ale też dożywotnią zapomogę finansową. Mieszkała jak księżniczka, otaczając się dekoracyjnymi meblami, pięknymi strojami i najlepszym jedzeniem. Nie mogłyśmy się nadziwić, jak bardzo różnie mogą żyć dwie rodzone siostry.
Mama nie chciała od razu się przyznać, od czego uciekłyśmy. Wytłumaczyła jedynie, że po odejściu męża chciała dla córek lepszej przyszłości. Siostry ustaliły wtedy, że zamieszkamy na piętrze, które ponoć od zawsze stało nieużywane i zaglądały tam jedynie sprzątaczki, by co tydzień odświeżyć pomieszczenia. Mama zajęła największą sypialnię, ja, jako najstarsza córka, dostałam osobny pokój, a moje młodsze siostry zamieszkały razem. Ostatecznie jednak spałyśmy we trzy. Choć miałam już szesnaście lat, nie byłam przyzwyczajona do spania samej.
Początkowo nie miałyśmy większych ambicji, jak przetrwać. Dlatego nocą na zmianę zakradałyśmy się do kuchni ciotki, żeby zabrać niezjedzone podczas kolacji resztki. Nie wiedziałyśmy, jak długo potrwa ten dobrobyt, dlatego przejadałyśmy się, żeby w razie konieczności mieć w brzuchach zapasy na dłużej. Takie właśnie były konsekwencje bezczynności i braku edukacji. Z nudów same tworzyłyśmy teorie, które dla nas miały sens.
Po kilku tygodniach spokojnego życia zaczęły się pojawić pierwsze problemy. Najpierw była to kwestia wizowa. Nasze wizy turystyczne za miesiąc miały stracić ważność. Żeby je przedłużyć, musiałybyśmy najpierw opuścić kraj, co absolutnie nie wchodziło w rachubę. Potrzebowałyśmy wizy rezydenta, więc mama albo musiałaby znaleźć pracę, albo poślubić lokalnego mężczyznę. To właśnie przez to drugie rozwiązanie mama straciła tyle czasu. Razem z siostrą próbowały znaleźć dla niej męża, co ze względu na posiadanie trzech córek wcale nie było takie łatwe. Choć skończyła dopiero trzydzieści trzy lata, nie było łatwo znaleźć dla niej przyzwoitego człowieka. I nie mówimy wcale o byciu pierwszą żoną, ale drugą, a nawet trzecią. Pozostawała opcja poślubienia starszego lub niepełnosprawnego mężczyzny, jednak świadomość, że już niedługo osiągnę pełnoletność i będę w stanie podjąć się pracy, skutecznie mamę od tego pomysłu odwiodła. Bo gdyby poślubiła starego Emiratczyka, ten, adoptując nas, mógłby doowolnie decydować o naszym losie i wydać nas za kogo by chciał. Z kolei ślub z niepełnosprawnym mężczyzną skazywałby mamę na opiekę nad nim aż do śmierci. W naszym świecie nie istniała inna opcja rozwodu, jak tylko z woli męża. A nie sądziłyśmy, by taki człowiek miał ochotę pozbywać się darmowej pielęgniarki. Dlatego bezowocne główkowania niemal sprowadziły nam na głowy kłopoty. Gdyby mama zaraz po przylocie podjęła się jakiegoś kursu, teraz mogłaby już zacząć pracę. A tak, bez wykształcenia i choćby najmniejszego doświadczenia, nie miała szans na zatrudnienie.
Ostatecznie z pomocą przyszedł sąsiad naszej ciotki. Zaoferował, że za słoną, jak nam się wtedy wydawało, zapłatę wyda mamie wizę w jednej ze swoich firm. Problem w tym, że koszty poniesione na zakup wiz, najpierw mamy, a później naszych, znacznie uszczupliły nasz budżet. Okazało się, że w kraju takim jak Zjednoczone Emiraty Arabskie pieniądze ze sprzedaży jemeńskiego domu nie starczą na długo. Kolejnym problemem była nasza edukacja. W Jemenie uczęszczałyśmy do islamskiej szkoły dla dziewcząt, tutaj jednak większość placówek arabskich była dla nas nieosiągalna finansowo. Dlatego zaledwie po kilku miesiącach nauki języka angielskiego trafiłyśmy do hinduskiej szkoły mieszanej. Mnie teoretycznie pozostał tylko rok, żeby zakończyć edukację obowiązkową, jednak zbyt wiele stanęło temu na przeszkodzie. Poziom mojej wiedzy ogólnej był karygodnie niski. Podczas jednego ze spotkań nauczycielka porównała go do poziomu sześciolatka. I tylko chcąc być uprzejmą, pochwaliła moją znajomość Koranu, co jednak nieszczególnie się przydawało w hinduskiej szkole. Chyba nie muszę wspominać, że zarówno ja, jak i moje siostry stałyśmy się pośmiewiskiem całej szkoły, bo ostatecznie wszystkie trafiłyśmy do tej samej klasy. Wyzywano nas od jemeńskich osłów i bezmózgich kukieł, za co nawet tych dzieciaków nie winiłyśmy. Za naszą niewiedzę nie mogłyśmy winić nawet samego Jemenu. Szkoły rządowe oferowały tam godziwy poziom edukacji, ale nasz ojciec uważał, że tak jak matka, nadajemy się jedynie do usługiwania mężowi. Matematyka ani biologia nie były nam według niego do niczego potrzebne. I to właśnie z tego powodu, kiedy moi rówieśnicy rozwiązywali zawiłe równania, ja razem z siostrami uczyłam się tabliczki mnożenia oraz anatomii ludzkiego ciała. I prawdę mówiąc, byłam tym faktem zachwycona. Nareszcie mogłam odkrywać świat, poznawać inne kultury, spotykać ludzi, rozmawiać z nimi i smakować wszystkiego, co do tej pory było mi zakazane.
ROZDZIAŁ 1
KOPCIUSZEK, ALE NIE TEN Z BAJKI
– Almas, co ty tak długo robisz w tej łazience? Schodź natychmiast! Kuzynka na ciebie czeka, ale jeśli za chwilę się nie pokażesz, zmieni zdanie i sobie pójdzie! – wykrzykiwała moja mama, stojąc na schodach i robiąc szopkę na cały dom.
Stroiłam się, bo kuzynka, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, zgodziła się pomóc w naszych problemach finansowych. Sama pochodziła z ubogiej rodziny, a jednak była w stanie opłacić studia na Uniwersytecie Amerykańskim i zapewnić godziwe utrzymanie całej rodzinie. Słysząc o naszych kłopotach, zgodziła się dać nam kilka wskazówek. Szczególnie mnie, ponieważ byłam już pełnoletnia i według ciotki wystarczająco ładna, żeby podjąć się pracy, o której kuzynka miała nam dzisiaj opowiedzieć.
Trzęsącą się ręką sięgnęłam za klamkę. Tak bardzo zależało mi, żeby uznała mnie za wystarczająco atrakcyjną, choć jeszcze nie wiedziałam dlaczego.
– No i co się tak czaisz? – Mama chwyciła mnie za rękę, ciągnąc za sobą w stronę salonu. – To jest Samira, twoja kuzynka, o której ci wspominałam.
Mama wpatrywała się w dziewczynę, jakby ta była ósmym cudem świata. I pewnie niewiele jej do tego tytułu brakowało. Samira była niezwykle atrakcyjna, idealna w każdym detalu. Błyszczące, kruczoczarne włosy sięgały jej aż za pośladki, które bez wątpienia godzinami rzeźbiła na siłowni. Orzechowe tęczówki, podkreślone ciemną kredką do oczu, wspaniale komponowały się z jej beżowym kostiumem i kryształowymi butami, które mieniły się na jej stopach. Kuzynka wydatne usta obrysowała bordową konturówką, znacznie ciemniejszą od koloru jej szminki. Obok niej stała markowa torebka, rzecz konieczna w szafie arabskiej kobiety. Choć zachwycałam się jej wyglądem, przez głowę przeszła mi myśl, że to przecież bardzo niegrzeczne wchodzić do czyjegoś domu w butach. Jednak nikt prócz mnie zdawał się nie zwracać na to uwagi.
– Miło cię poznać, Samiro, nazywam się Almas. – Wyciągnęłam do niej rękę, bo gest ten podpatrzyłam u nauczycielek. Wydało mi się to bardziej eleganckie od niechlujnego arabskiego powitania, kiedy kobiety, zamiast złożyć pocałunek na obu policzkach, zwykle przechylały się w jedną i drugą stronę, przytrzymując wzajemnie za ramiona.
Moja kuzynka miała w tej kwestii najwyraźniej inne zdanie, ponieważ zdecydowanym ruchem przyciągnęła mnie do siebie, aż boleśnie odbiłam się od jej zadziwiająco twardych piersi. Czyżby pod tym szykownym ubraniem nosiła zbroję? Jej zapach popieścił moje nozdrza nutą wanilii i drzewa sandałowego. Powtórzę to raz jeszcze: Samira była ideałem. Nagle przypomniałam sobie, dlaczego tak długo zajęło mi szykowanie się. Choć włożyłam na tę okazję najlepszą sukienkę, wyglądałam przy niej jak Kopciuszek z bajki, którą po raz pierwszy obejrzałam w wieku siedemnastu lat. Ale to chyba najmniej zawstydzający fakt, do którego mogłabym się przyznać. Po trudach życia w jemeńskim piekle, w Dubaju serwowałam sobie porażkę za porażką. Tylko z pasji do nauki mogłam być dumna, bo przeskakując po dwie klasy, udowodniłam nie tylko samej sobie, ale też wyśmiewającym mnie uczniom, że jestem warta więcej, niż wcześniej zakładano.
– Nie bądź już taka oficjalna – odezwała się dźwięcznym głosem Samira. – W końcu jesteśmy rodziną.
Chwytając mnie za rękę, pociągnęła na sofę, żebym usiadła tuż obok niej, po czym zaczęła zachwycać się moim wyglądem. Zachwalała długie, smukłe nogi, płaski brzuch oraz wydatne usta. Stwierdziła, że jak już nauczy mnie odpowiedniego zachowania i ponętnego tańca, idealnie nadam się na damę do towarzystwa arabskich mężczyzn. Mnie jej słowa przerażały mocniej z każdą sekundą, ale mama i ciotka wydawały się niezwykle uradowane tą propozycją. Najwyraźniej już wcześniej rozmawiały z Samirą o jej sposobach zarabiania pieniędzy. Ja kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, w co się pakuję.
– A co niby takiego miałabym robić na tych imprezach? – Prócz rozmowy ze szkolnymi kolegami nie miałam najmniejszego doświadczenia z płcią przeciwną. Dlatego jak pies wyrzucony na ulicę błagalnym spojrzeniem zaczęłam szukać pomocy na zmianę w oczach mamy i ciotki.
– Uśmiechać się, tańczyć, zabawiać mężczyzn rozmową – wymieniała moja kuzynka.
– Ale cóż interesującego miałabym do powiedzenia szejkowi? Przecież tylko się ośmieszę! – Czułam, że ogarnia mnie panika.
Samira zaśmiała się dźwięcznie, jakbym była małym dzieckiem skarżącym się, że nie może znaleźć ulubionej lalki.
– Niczym nie musisz się przejmować, to raczej oni będą o ciebie zabiegać. Wystarczy, że będziesz się uśmiechać i potakiwać temu, co mężczyźni mają do powiedzenia – uspokoiła. – Nauczę cię kokieteryjnego zachowania i myślę, że nie wrócisz do domu z mniejszą kwotą niż dwadzieścia tysięcy dirhamów.
Jej słowa dosłownie wbiły mnie w sofę. Miałam ochotę uciekać. Uznałabym nawet, że się przesłyszałam, gdyby oczy mojej mamy nagle nie rozbłysły. Choć bardzo chciałam prosić o czas na zastanowienie, wiedziałam, że decyzja już zapadła. Nie rozumiałam tylko, dlaczego ktoś chciałby płacić tak dużo pieniędzy przeciętnej dziewczynie, którą byłam, za samo towarzystwo?
– Ale jak to jest możliwe? – zapytałam niepewnie.
– To znudzeni łatwymi dziewczynami mężczyźni, droga Almas, czasami potrzebują towarzystwa niewinnych kobiet, takich jak ja czy ty – zaakcentowała Samira. – Bo jesteś dziewicą, prawda?
– Oczywiście! – natychmiast zapewniła mama. – Oczywiście, że Almas jest dziewicą. To porządna dziewczyna i zachowa czystość aż do nocy poślubnej – tłumaczyła z pewnością w głosie.
– To dobrze, właśnie takich nam trzeba – stwierdziła lekko zamyślona kuzynka, intensywnie się we mnie wpatrując. Jakby w myślach właśnie rozwiązywała zawiłe równania matematyczne. – W przyszły weekend zorganizuję dla ciebie spotkanie z odpowiednią osobą, która ostatecznie potwierdzi twoje zaproszenie. – Po chwili milczenia kontynuowała już zupełnie trzeźwo: – Ale musimy spotkać się z samego rana. Trzeba cię odpowiednio przygotować. Ubranie, makijaż, dodatki – wymieniała. – To najbogatsi mężczyźni w Dubaju, muszą czuć, że płacą za jakość, a nie robią darowiznę.
Czy tylko ja miałam poczucie, że Samira wyraża się o mnie jak o produkcie na sprzedaż? Serce wręcz dudniło mi w klatce piersiowej, a strach paraliżował coraz mocniej. Jeśli moje ciało już teraz tak silnie reagowało na same słowa Samiry, to kiedy faktycznie stanę twarzą w twarz z jakimś szejkiem, zejdę przed nim na zawał. No ale to przecież moja kuzynka. Nie mogłoby mnie z jej strony nic złego spotkać, w końcu to rodzina. Nie kłamałaby mamie i ciotce prosto w oczy. A najgorsze, że nie miałam innego wyjścia, jak po prostu jej zaufać.
PRZYPISY