Almas. Diament pustyni - Jesman Kinga - ebook + audiobook

Almas. Diament pustyni ebook i audiobook

Jesman Kinga

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Jemenka i Marokańczyk. Ogień i woda. Seks, morderstwo, porwanie. Skusisz się?

“Almas. Diament Pustyni” to historia młodej Jemenki, która wraz z mamą i dwiema siostrami opuszcza ojczyznę i wylatuje do słynącego z dobrobytu kraju. Po tym jak odszedł od nich psychopatyczny ojciec, ale też jedyny żywiciel rodziny zostają narażone na śmierć głodową. Pomimo że Zjednoczone Emiraty Arabskie oferują wiele, to Jemenkom ciągle brakuje funduszy. Z tego powodu Almas, najstarsza z córek, za namową kuzynki trafia na owiane tajemnicą imprezy szejka Dubaju. Przekonana, że jej jedynym obowiązkiem będzie zabawianie mężczyzn rozmową, nie spodziewa się, czym naprawdę przyjdzie jej zapłacić za wygodne życie rodziny.

Czy w miejscu takim jak Imprezy Szejka Dubaju można spotkać miłość życia? Sprzedając ciało i stając się dostępną dla każdego z gości pałacu?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 348

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 45 min

Lektor: Klaudia Bełcik
Oceny
4,3 (180 ocen)
107
39
17
13
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kdmybooknow

Nie oderwiesz się od lektury

W powieści "Almas, Diament Pustyni" Kingi Jesman przeniosłam się do fascynującego świata kontrastów Dubaju. Historia rozgrywa się w kręgach luksusu i tajemniczych imprez szejka, ukazując trudne wybory, przed którymi staje młoda Jemenka, Almas. Gdy ojciec opuszcza rodzinę, pozostawiając ją na pastwę głodu, Almas wraz z matką i siostrami decyduje się opuścić rodzinne strony, kierując się ku dobrobytowi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jednak życie w Dubaju nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Brak funduszy sprawia, że Almas podąża ścieżką, której nigdy by się nie spodziewała - wkracza na owiane tajemnicą tereny imprez szejka. Przekonana, że jedynym jej zadaniem będzie towarzyszenie rozmową biznesmenom i gościom szejka Almas wkracza do świata wielkich pieniędzy i blichtru. Szybko orientuje się, że cena wygodnego życia dla jej rodziny jest wyższa, niż mogłaby sobie wyobrazić. Bardzo wciągająca historia, nie tylko o miłości i tęsknocie, ale także o dramatycznych wyborach....
10
lili_zileono_mi

Nie oderwiesz się od lektury

Almas wraz z matką i dwiema młodszymi siostrami, po porzuceniu przez ojca, przeprowadza się do Dubaju. Z powodu długów jej rodziny podejmuje pracę, załatwioną jej przez kuzynkę, ma zabawiać mężczyzna rozmowa w pałacu jednego z szejków. Biedna dziewczyna nie wie naprawdę na co się godzi i naiwnie wykonuje polecenia. Co tak naprawdę dzieje się w pałacu? Do jakiej pracy zabiera Almas kuzynka? Czy w takim miejscu ma szansę poznać prawdziwą miłość i szczęście? Trudna historia o wyborach które podejmujemy dla dobra naszych najbliższych, Almas jest gotowa na naprawdę wiele by jej rodzinie żyło się lepiej, by jej siostry nie musiały przechodzić przez to co ona. Chodź życie kobiety nigdy nie było łatwe, to po przyjeździe do Dubaju miała nadzieję że w końcu będzie mogła realizować swoje marzenia, może nawet zostać lekarzem. Bolało mnie to co musiała przejść i jednocześnie podziwiałam jak silna była mimo przeciwności losu i wszystkiego co ją spotkało. Zakończenie historia było cudowne i daj...
10
do_przeczyt_Ania

Nie oderwiesz się od lektury

• • • „Dla miłości człowiek gotowy jest poświęcić swoje ciało, pogodzić się z cierpieniem i postradać zmysły. Z braku jej - nawet odebrać sobie życie.” • • • 💎Almas to piękna i mądra dziewczyna, ambitnie podchodzi do planów na przyszłość. Pewnego dnia jej ojciec, zostawia rodzinę. Narastające długi, zmuszają kobiety do wyjazdu. Nadzieją na wybrnięcie z kłopotów, jest kuzynka Samira, która pomaga dziewczynie znaleść prace. Szejk potrzebuje towarzystwa i rozrywki. Poszukuje diamentów wśród kobiet, czystych i niewinnych- Almas jest gotowa poświęcić się dla rodziny. 💎Nasir to Marokańczyk, który przyjął posadę ochraniarza w pałacu. Lubna, wyciągając do niego pomocną rękę, w najgorszym momencie jego życia, przypisała sobie tym do niego prawo. Marokańczyk został zraniony, a jego serce odrzuca wszystkie zaloty, nawet tych najpiękniejszych kobiet. To się zmienia, gdy na jego drodze pojawia się czarująca Almas. Dziecina, która rozbudzi, dawno uśpione uczucia. 💎💎💎 Nieznany erotyczny świa...
10
ania83sosnowiec

Nie oderwiesz się od lektury

Witajcie kochani. Zapraszam na recenzję najnowszej książki Kingi Jesman "Klejnoty Dubaju. Almas, Diament Pustyni". Lubicie historię osadzone w Arabskim świecie? Jeśli tak, to dobrze trafiliście. Autorka przenosi czytelnika w bajkowy świat Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jednak to tylko bajka. Almas, Jemenka, główna bohaterka książki, która wraz z mamą i siostrami przenosi się do Dubaju. Myśli, że w bajkowym świecie odnajdzie szczęście. Uciekły przed głodem, niestety w Dubaju również brakuje im funduszy. Za namową kuzynki Almas bierze udział w słynnych przyjęciach szejka Dubaju. Młoda naiwna kobieta, myśli, że jej głównym zadaniem będzie zabawianie mężczyzn rozmową, jednak gdy jej prawdziwe zadanie wyjdzie na jaw, dziewczyna nawet nie wie jaką cenę przyjdzie jej ponieść. Brudny erotyczny świat, pieniądze lejące się strumieniami, prostytucja. Z tym wszystkim będzie musiała zmierzyć się Almas. Czy w świecie seksu, przemocy i wynaturzeń odnajdzie szczęście? Jaką rolę w jej życiu odegr...
10
AdrianS27

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam tę książkę jest napisana ładnym językiem i zawiera ciekawą fabułę ,czyta się szybko .
10

Popularność




Re­dak­cjaAnna Pła­skoń-So­ko­łow­ska
Ko­rektaBo­żena Si­gi­smund Ja­nusz Si­gi­smund
Pro­jekt gra­ficzny okładkiAnna Slo­torsz
Zdję­cia wy­ko­rzy­stane na okładce© Ka­guy­ahime/Ado­be­Stock
Skład i ła­ma­nieAgnieszka Kie­lak
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2024 © Co­py­ri­ght by Kinga Je­sman, War­szawa 2024
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-83293-58-5
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. Bo­row­skiego 2 lok. 24 03-475 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Książkę tę de­dy­kuję mo­jemu mę­żowi Je­sme­nowi oraz dwójce na­szych po­ciech: Ja­ku­bowi i Julce. Są oni po­wo­dem, dla któ­rego za­czę­łam two­rzyć wła­sne po­wie­ści.

DE­KLA­RA­CJA

Po­wieść „Al­mas, Dia­ment Pu­styni” jest dzie­łem fik­cyj­nym. Wszyst­kie imiona, po­sta­cie oraz zda­rze­nia za­warte w tej książce są wy­two­rem wy­obraźni au­torki lub zo­stały użyte w spo­sób fik­cyjny. Wszel­kie po­do­bień­stwo do rze­czy­wi­stych osób, ży­ją­cych czy zmar­łych lub rze­czy­wi­stych wy­da­rzeń jest cał­ko­wi­cie przy­pad­kowe.

PRO­LOG

AL­MAS

Luk­sus i bo­gac­two – tymi dwoma sło­wami mo­gła­bym okre­ślić oto­cze­nie, w któ­rym się zna­la­złam. Wszystko było wy­stawne i za­pewne kosz­to­wało kro­cie. Tu­rec­kie dy­wany na pod­ło­gach, ob­razy ogromne na całe ściany, białe kwiaty w me­tro­wych wa­zo­nach. Przez całą dłu­gość ogrom­nej hali cią­gnęły się pa­sma wy­god­nych ka­nap, a tuż za nimi za­wie­szono de­ko­ra­cyjne za­słony upięte w ele­ganc­kie dra­po­wa­nia. Z su­fi­tów zwi­sały ma­sywne, krysz­ta­łowe ży­ran­dole. Wszystko utrzy­mane było w ja­snych bar­wach, ale dało się tu­taj do­strzec ty­powo arab­skie de­tale: geo­me­tryczne de­ko­ra­cje, zdobne lam­piony usta­wione na cięż­kich, ka­mien­nych sto­łach, tra­dy­cyjne dzbanki do kawy oraz her­baty. No i oczy­wi­ście złoto. Wszystko mie­niło się tym kosz­tow­nym ko­lo­rem.

Kiedy po raz pierw­szy we­szłam do tego po­miesz­cze­nia, nie­mal do­sta­łam ataku pa­niki. Choć sta­łam na ziemi, po­czu­łam się jak na kra­wę­dzi naj­wyż­szego szczytu. To miej­sce do­słow­nie przy­tło­czyło mnie swoim bo­gac­twem. Ale nic w tym dziw­nego. Ja, skromna Je­menka po­cho­dząca z ubo­giej ro­dziny, na­gle zna­la­złam się na dwo­rze kró­lew­skim. Wśród blich­tru i pie­nię­dzy wa­la­ją­cych się po ca­łej tej sali. Pa­mię­tam, że czu­łam się ni­czym zło­dziej, kiedy z mocno bi­ją­cym ser­cem się­gnę­łam po pięć­set dir­ha­mów le­żą­cych przy mo­jej no­dze, któ­rych praw­do­po­dob­nie nie do­strze­gła tan­cerka zbie­ra­jąca za­płatę za chwilę wcze­śniej za­koń­czony wy­stęp. Bo to wła­śnie tu­taj ro­bi­ły­śmy – umi­la­ły­śmy czas męż­czy­znom. Jedne pre­zen­to­wały swoje ta­lenty, inne za­ba­wiały roz­mową, a wy­brane do­stę­po­wały za­szczytu spę­dze­nia nocy z waż­nymi gło­wami pań­stwa, co gwa­ran­to­wało naj­wyż­szą za­płatę. Ko­biety w tym miej­scu cha­rak­te­ry­zo­wała róż­no­rod­ność. Od arab­skich księż­ni­czek, ubra­nych je­dy­nie w krysz­tały za­wie­szone na cie­niut­kich wstą­żecz­kach, przez afry­kań­skie ku­si­cielki, od­waż­nie pre­zen­tu­jące kształtne ciała, po bla­do­lice Eu­ro­pejki w ku­sych mi­niów­kach i moc­nym ma­ki­jażu. Wszyst­kie na­to­miast łą­czył je­den wspólny mia­now­nik – były za­chwy­ca­jąco piękne. Osoba do­ko­nu­jąca ich se­lek­cji bez wąt­pie­nia znała się na rze­czy.

Na owiane ta­jem­nicą im­prezy szejka Du­baju tra­fi­łam z pro­stej przy­czyny – po­trze­bo­wa­łam pie­nię­dzy. I kiedy to mó­wię, nie mam na my­śli speł­nie­nia za­chcianki w stylu naj­now­szego w se­zo­nie mo­delu to­rebki, tylko praw­dziwy kry­zys fi­nan­sowy. Cztery lata temu nasz su­rowy oj­ciec po­sta­no­wił opu­ścić żonę i swoje trzy córki, kiedy inna ko­bieta uro­dziła mu syna. Zo­sta­wił nas na pa­stwę losu, z dnia na dzień, bez pie­nię­dzy. Po­cząt­kowo na­wet nie ro­zu­mia­ły­śmy, że to się stało. Oj­ciec nie wró­cił z pracy jak zwy­kle, nie po­ja­wił się też w domu na noc. Dni mi­jały, a my ro­bi­ły­śmy się co­raz bar­dziej głodne, za­trwa­ża­jąco szybko opróż­nia­jąc spi­żarkę z za­pa­sów. Mama nie miała od­wagi wyjść z domu, żeby pod­py­tać miesz­ka­jące w oko­licy ko­le­żanki. Bała się, że na­tknie się na ojca, ten ją zbije, bo opu­ściła dom bez jego zgody.

In­for­ma­cje do­szły do nas po ty­go­dniu, kiedy na progu na­szego domu sta­nęła wy­stra­szona ciotka. Jej mąż wcale nie trak­to­wał ko­biety le­piej niż nasz oj­ciec matkę, jed­nak za­ry­zy­ko­wała, żeby się upew­nić, że na­dal ży­jemy. Po­noć oba­wiała się za­stać nas w domu za­ka­to­wane na śmierć. Prawda przy­tło­czyła nas ca­łym swym cię­ża­rem. Fakt, że nasz ty­ran znik­nął sam z sie­bie, mógłby na­wet cie­szyć, gdyby nie świa­do­mość, że jego odej­ście nie­mal z mar­szu ozna­czało śmierć gło­dową. W ma­łym mia­steczku, gdzie się wy­cho­wa­ły­śmy, nie­wiele ko­biet mo­gło pra­co­wać. Na­uczy­ciela, bi­blio­te­karka, ewen­tu­al­nie po­łożna i po­moc w szpi­talu. Prze­ciętne ko­biety bez wy­kształ­ce­nia – ta­kie jak moja mama – zmu­szone były do usłu­gi­wa­nia mę­żowi i ży­cia na jego ła­sce. Te­raz, żeby prze­trwać, naj­sen­sow­niej­szą opcją była sprze­daż jej wła­sno­ści. Domu, który odzie­dzi­czyła po tra­gicz­nie zmar­łych ro­dzi­cach. Jesz­cze kilka lat temu w Je­me­nie bar­dzo czę­sto do­cho­dziło do ata­ków ter­ro­ry­stycz­nych. Raz bomby pod­kła­dali re­be­lianci, in­nym ra­zem ar­mia, a na­wet pusz­czeni sa­mo­pas chłopcy ob­rzu­cali domy kok­taj­lami Mo­ło­towa. W Je­me­nie prak­tycz­nie każ­dego dnia do­cho­dziło do walk i bez­sen­sow­nej śmierci. Dla­tego za pie­nią­dze otrzy­mane ze sprze­daży domu mama wy­ro­biła nam pasz­porty, a na­stęp­nie wy­ku­piła wizy i bi­lety do Zjed­no­czo­nych Emi­ra­tów Arab­skich. Bo­ga­tego kraju, gdzie od lat miesz­kała na­sza druga ciotka, a ro­dzona sio­stra mamy. Nie utrzy­my­wały ze sobą kon­taktu, po­nie­waż oj­ciec uwa­żał, iż ota­cza­jąca się fry­wol­no­ścią i grze­chem ko­bieta mo­głaby na­wbi­jać jego żo­nie głu­pot do głowy, w kon­se­kwen­cji czego ta za­czę­łaby spra­wiać mu kło­poty.

Poza wy­lo­tem do Du­baju nie mia­ły­śmy in­nego planu. Mama uznała, że po wy­lą­do­wa­niu udamy się na ko­mi­sa­riat po­li­cji i tam po­pro­simy o od­na­le­zie­nie jej sio­stry. Nie ro­zu­mia­łam, skąd w niej to za­ufa­nie do funk­cjo­na­riu­szy. Gdyby w Je­me­nie pró­bo­wała szu­kać po­mocy u mun­du­ro­wych, ci na­tych­miast we­zwa­liby mo­jego ojca. Więk­szość ko­biet nie miała w na­szej oj­czyź­nie zna­czą­cego głosu. Du­baj jed­nak za­sko­czył nas wszyst­kie. Lu­dzie byli tu nie­zwy­kle mili i wi­tali nas sło­wami al sa­lam alay­kum. Do tej pory by­łam na­uczona, żeby spusz­czać głowę na wi­dok męż­czy­zny, więc tak też ro­bi­łam. Jed­nak po­li­cjan­towi roz­ma­wia­ją­cemu z mamą na ko­mi­sa­ria­cie ta­kie za­cho­wa­nie wy­dało się po­dej­rzane. Emi­rat­czyk wy­szedł na­gle ze swo­jego sta­no­wi­ska i chwy­ta­jąc każdą z nas za pod­bródki, do­kład­nie obej­rzał na­sze twa­rze. Mia­ły­śmy dzie­sięć, trzy­na­ście i ja – naj­star­sza – pra­wie szes­na­ście lat. Nikt nas wcze­śniej nie do­ty­kał, a jed­nak mil­cza­ły­śmy na jego gest. Tak jak wcze­śniej na­ka­zała nam mama. Co­kol­wiek by się działo mamy za­cho­wy­wać się ci­cho.

– Dla­czego twoje córki są ta­kie smutne, wręcz wy­stra­szone? Prze­cież je­ste­ście w Du­baju, nic wam tu­taj nie grozi – za­pew­nił po­li­cjant, nie­świa­domy, że pod wpły­wem jego do­tyku nie­mal po­si­ka­łam się ze stra­chu.

Mama wy­tłu­ma­czyła, że ni­gdy wcze­śniej nie le­cia­ły­śmy sa­mo­lo­tem, a były spore tur­bu­len­cje i dla­tego tak się za­cho­wu­jemy. Naj­wy­raź­niej do tej pory jej nie do­ce­nia­łam, bo oka­zało się, iż do­sko­nale wie, co mó­wić, żeby brzmiało to wia­ry­god­nie. Po­li­cjant wy­ko­nał po­łą­cze­nie te­le­fo­niczne, a po chwili pod­szedł do nas uśmiech­nięty Hin­dus, wrę­cza­jąc każ­dej kar­to­nik soku po­ma­rań­czo­wego i sta­wia­jąc przed nami tackę arab­skich wy­pie­ków. Ba­ły­śmy się po co­kol­wiek się­gnąć, żeby po wyj­ściu mama nie zbiła nas za nie­sub­or­dy­na­cję, jed­nak ona przy­tak­nęła, wy­ra­ża­jąc zgodę, by­śmy się po­czę­sto­wały. Po ty­go­dniach ży­wie­nia się je­meń­skim chle­bem i ry­żem z przy­pra­wami mandi[1] co chwila po­ję­ki­wa­ły­śmy, roz­ko­szu­jąc się sma­kiem nieba w ustach. By­ły­śmy za­chwy­cone, kiedy od­pro­wa­dzono nas do po­cze­kalni, gdzie go­dzi­nami ry­so­wa­ły­śmy i oglą­da­ły­śmy bajki w te­le­wi­zji z brzu­chami wy­peł­nio­nymi je­dze­niem. Dla­tego z ża­lem przy­ję­ły­śmy wia­do­mość, że po­li­cjanci do­tarli do na­szej ciotki, a ta zgo­dziła się nas przy­jąć. Nie wie­dzia­ły­śmy, co nas tam czeka – a tu­taj był raj.

***

Sio­stra mamy miesz­kała w ogrom­nej willi, którą otrzy­mała po roz­wo­dzie z mę­żem wła­snej przy­ja­ciółki. Lata temu ko­biety wpa­dły na po­mysł oszu­ka­nia rządu Zjed­no­czo­nych Emi­ra­tów Arab­skich, który po ślu­bie imi­grantki z Emi­rat­czy­kiem na­tych­miast przy­zna­wał świeżo upie­czo­nej pan­nie mło­dej lo­kalny sta­tus. Kiedy póź­niej do­cho­dziło do roz­wodu, to wła­śnie rząd po­dej­mo­wał się opieki nad ko­bietą, za­pew­nia­jąc jej liczne pro­fity. I dla­tego te­raz, dzięki daw­nym lu­kom w pra­wie, ciotka cie­szyła się do­bro­by­tem. Otrzy­mała nie tylko ten wspa­niały dom, lo­kalny pasz­port, ale też do­ży­wot­nią za­po­mogę fi­nan­sową. Miesz­kała jak księż­niczka, ota­cza­jąc się de­ko­ra­cyj­nymi me­blami, pięk­nymi stro­jami i naj­lep­szym je­dze­niem. Nie mo­gły­śmy się na­dzi­wić, jak bar­dzo róż­nie mogą żyć dwie ro­dzone sio­stry.

Mama nie chciała od razu się przy­znać, od czego ucie­kły­śmy. Wy­tłu­ma­czyła je­dy­nie, że po odej­ściu męża chciała dla có­rek lep­szej przy­szło­ści. Sio­stry usta­liły wtedy, że za­miesz­kamy na pię­trze, które po­noć od za­wsze stało nie­uży­wane i za­glą­dały tam je­dy­nie sprzą­taczki, by co ty­dzień od­świe­żyć po­miesz­cze­nia. Mama za­jęła naj­więk­szą sy­pial­nię, ja, jako naj­star­sza córka, do­sta­łam osobny po­kój, a moje młod­sze sio­stry za­miesz­kały ra­zem. Osta­tecz­nie jed­nak spa­ły­śmy we trzy. Choć mia­łam już szes­na­ście lat, nie by­łam przy­zwy­cza­jona do spa­nia sa­mej.

Po­cząt­kowo nie mia­ły­śmy więk­szych am­bi­cji, jak prze­trwać. Dla­tego nocą na zmianę za­kra­da­ły­śmy się do kuchni ciotki, żeby za­brać nie­zje­dzone pod­czas ko­la­cji resztki. Nie wie­dzia­ły­śmy, jak długo po­trwa ten do­bro­byt, dla­tego prze­ja­da­ły­śmy się, żeby w ra­zie ko­niecz­no­ści mieć w brzu­chach za­pasy na dłu­żej. Ta­kie wła­śnie były kon­se­kwen­cje bez­czyn­no­ści i braku edu­ka­cji. Z nu­dów same two­rzy­ły­śmy teo­rie, które dla nas miały sens.

Po kilku ty­go­dniach spo­koj­nego ży­cia za­częły się po­ja­wić pierw­sze pro­blemy. Naj­pierw była to kwe­stia wi­zowa. Na­sze wizy tu­ry­styczne za mie­siąc miały stra­cić waż­ność. Żeby je prze­dłu­żyć, mu­sia­ły­by­śmy naj­pierw opu­ścić kraj, co ab­so­lut­nie nie wcho­dziło w ra­chubę. Po­trze­bo­wa­ły­śmy wizy re­zy­denta, więc mama albo mu­sia­łaby zna­leźć pracę, albo po­ślu­bić lo­kal­nego męż­czy­znę. To wła­śnie przez to dru­gie roz­wią­za­nie mama stra­ciła tyle czasu. Ra­zem z sio­strą pró­bo­wały zna­leźć dla niej męża, co ze względu na po­sia­da­nie trzech có­rek wcale nie było ta­kie ła­twe. Choć skoń­czyła do­piero trzy­dzie­ści trzy lata, nie było ła­two zna­leźć dla niej przy­zwo­itego czło­wieka. I nie mó­wimy wcale o by­ciu pierw­szą żoną, ale drugą, a na­wet trze­cią. Po­zo­sta­wała opcja po­ślu­bie­nia star­szego lub nie­peł­no­spraw­nego męż­czy­zny, jed­nak świa­do­mość, że już nie­długo osią­gnę peł­no­let­ność i będę w sta­nie pod­jąć się pracy, sku­tecz­nie mamę od tego po­my­słu od­wio­dła. Bo gdyby po­ślu­biła sta­rego Emi­rat­czyka, ten, ad­op­tu­jąc nas, mógłby do­owol­nie de­cy­do­wać o na­szym lo­sie i wy­dać nas za kogo by chciał. Z ko­lei ślub z nie­peł­no­spraw­nym męż­czy­zną ska­zy­wałby mamę na opiekę nad nim aż do śmierci. W na­szym świe­cie nie ist­niała inna opcja roz­wodu, jak tylko z woli męża. A nie są­dzi­ły­śmy, by taki czło­wiek miał ochotę po­zby­wać się dar­mo­wej pie­lę­gniarki. Dla­tego bez­owocne głów­ko­wa­nia nie­mal spro­wa­dziły nam na głowy kło­poty. Gdyby mama za­raz po przy­lo­cie pod­jęła się ja­kie­goś kursu, te­raz mo­głaby już za­cząć pracę. A tak, bez wy­kształ­ce­nia i choćby naj­mniej­szego do­świad­cze­nia, nie miała szans na za­trud­nie­nie.

Osta­tecz­nie z po­mocą przy­szedł są­siad na­szej ciotki. Za­ofe­ro­wał, że za słoną, jak nam się wtedy wy­da­wało, za­płatę wyda ma­mie wizę w jed­nej ze swo­ich firm. Pro­blem w tym, że koszty po­nie­sione na za­kup wiz, naj­pierw mamy, a póź­niej na­szych, znacz­nie uszczu­pliły nasz bu­dżet. Oka­zało się, że w kraju ta­kim jak Zjed­no­czone Emi­raty Arab­skie pie­nią­dze ze sprze­daży je­meń­skiego domu nie star­czą na długo. Ko­lej­nym pro­ble­mem była na­sza edu­ka­cja. W Je­me­nie uczęsz­cza­ły­śmy do is­lam­skiej szkoły dla dziew­cząt, tu­taj jed­nak więk­szość pla­có­wek arab­skich była dla nas nie­osią­galna fi­nan­sowo. Dla­tego za­le­d­wie po kilku mie­sią­cach na­uki ję­zyka an­giel­skiego tra­fi­ły­śmy do hin­du­skiej szkoły mie­sza­nej. Mnie teo­re­tycz­nie po­zo­stał tylko rok, żeby za­koń­czyć edu­ka­cję obo­wiąz­kową, jed­nak zbyt wiele sta­nęło temu na prze­szko­dzie. Po­ziom mo­jej wie­dzy ogól­nej był ka­ry­god­nie ni­ski. Pod­czas jed­nego ze spo­tkań na­uczy­cielka po­rów­nała go do po­ziomu sze­ścio­latka. I tylko chcąc być uprzejmą, po­chwa­liła moją zna­jo­mość Ko­ranu, co jed­nak nie­szcze­gól­nie się przy­da­wało w hin­du­skiej szkole. Chyba nie mu­szę wspo­mi­nać, że za­równo ja, jak i moje sio­stry sta­ły­śmy się po­śmie­wi­skiem ca­łej szkoły, bo osta­tecz­nie wszyst­kie tra­fi­ły­śmy do tej sa­mej klasy. Wy­zy­wano nas od je­meń­skich osłów i bez­mó­zgich ku­kieł, za co na­wet tych dzie­cia­ków nie wi­ni­ły­śmy. Za na­szą nie­wie­dzę nie mo­gły­śmy wi­nić na­wet sa­mego Je­menu. Szkoły rzą­dowe ofe­ro­wały tam go­dziwy po­ziom edu­ka­cji, ale nasz oj­ciec uwa­żał, że tak jak matka, na­da­jemy się je­dy­nie do usłu­gi­wa­nia mę­żowi. Ma­te­ma­tyka ani bio­lo­gia nie były nam we­dług niego do ni­czego po­trzebne. I to wła­śnie z tego po­wodu, kiedy moi ró­wie­śnicy roz­wią­zy­wali za­wiłe rów­na­nia, ja ra­zem z sio­strami uczy­łam się ta­bliczki mno­że­nia oraz ana­to­mii ludz­kiego ciała. I prawdę mó­wiąc, by­łam tym fak­tem za­chwy­cona. Na­resz­cie mo­głam od­kry­wać świat, po­zna­wać inne kul­tury, spo­ty­kać lu­dzi, roz­ma­wiać z nimi i sma­ko­wać wszyst­kiego, co do tej pory było mi za­ka­zane.

ROZ­DZIAŁ 1

KOP­CIU­SZEK, ALE NIE TEN Z BAJKI

– Al­mas, co ty tak długo ro­bisz w tej ła­zience? Schodź na­tych­miast! Ku­zynka na cie­bie czeka, ale je­śli za chwilę się nie po­ka­żesz, zmieni zda­nie i so­bie pój­dzie! – wy­krzy­ki­wała moja mama, sto­jąc na scho­dach i ro­biąc szopkę na cały dom.

Stro­iłam się, bo ku­zynka, o któ­rej ni­gdy wcze­śniej nie sły­sza­łam, zgo­dziła się po­móc w na­szych pro­ble­mach fi­nan­so­wych. Sama po­cho­dziła z ubo­giej ro­dziny, a jed­nak była w sta­nie opła­cić stu­dia na Uni­wer­sy­te­cie Ame­ry­kań­skim i za­pew­nić go­dziwe utrzy­ma­nie ca­łej ro­dzi­nie. Sły­sząc o na­szych kło­po­tach, zgo­dziła się dać nam kilka wska­zó­wek. Szcze­gól­nie mnie, po­nie­waż by­łam już peł­no­let­nia i we­dług ciotki wy­star­cza­jąco ładna, żeby pod­jąć się pracy, o któ­rej ku­zynka miała nam dzi­siaj opo­wie­dzieć.

Trzę­sącą się ręką się­gnę­łam za klamkę. Tak bar­dzo za­le­żało mi, żeby uznała mnie za wy­star­cza­jąco atrak­cyjną, choć jesz­cze nie wie­dzia­łam dla­czego.

– No i co się tak cza­isz? – Mama chwy­ciła mnie za rękę, cią­gnąc za sobą w stronę sa­lonu. – To jest Sa­mira, twoja ku­zynka, o któ­rej ci wspo­mi­na­łam.

Mama wpa­try­wała się w dziew­czynę, jakby ta była ósmym cu­dem świata. I pew­nie nie­wiele jej do tego ty­tułu bra­ko­wało. Sa­mira była nie­zwy­kle atrak­cyjna, ide­alna w każ­dym de­talu. Błysz­czące, kru­czo­czarne włosy się­gały jej aż za po­śladki, które bez wąt­pie­nia go­dzi­nami rzeź­biła na si­łowni. Orze­chowe tę­czówki, pod­kre­ślone ciemną kredką do oczu, wspa­niale kom­po­no­wały się z jej be­żo­wym ko­stiu­mem i krysz­ta­ło­wymi bu­tami, które mie­niły się na jej sto­pach. Ku­zynka wy­datne usta ob­ry­so­wała bor­dową kon­tu­rówką, znacz­nie ciem­niej­szą od ko­loru jej szminki. Obok niej stała mar­kowa to­rebka, rzecz ko­nieczna w sza­fie arab­skiej ko­biety. Choć za­chwy­ca­łam się jej wy­glą­dem, przez głowę prze­szła mi myśl, że to prze­cież bar­dzo nie­grzeczne wcho­dzić do czy­je­goś domu w bu­tach. Jed­nak nikt prócz mnie zda­wał się nie zwra­cać na to uwagi.

– Miło cię po­znać, Sa­miro, na­zy­wam się Al­mas. – Wy­cią­gnę­łam do niej rękę, bo gest ten pod­pa­trzy­łam u na­uczy­cie­lek. Wy­dało mi się to bar­dziej ele­ganc­kie od nie­chluj­nego arab­skiego po­wi­ta­nia, kiedy ko­biety, za­miast zło­żyć po­ca­łu­nek na obu po­licz­kach, zwy­kle prze­chy­lały się w jedną i drugą stronę, przy­trzy­mu­jąc wza­jem­nie za ra­miona.

Moja ku­zynka miała w tej kwe­stii naj­wy­raź­niej inne zda­nie, po­nie­waż zde­cy­do­wa­nym ru­chem przy­cią­gnęła mnie do sie­bie, aż bo­le­śnie od­bi­łam się od jej za­dzi­wia­jąco twar­dych piersi. Czyżby pod tym szy­kow­nym ubra­niem no­siła zbroję? Jej za­pach po­pie­ścił moje noz­drza nutą wa­ni­lii i drzewa san­da­ło­wego. Po­wtó­rzę to raz jesz­cze: Sa­mira była ide­ałem. Na­gle przy­po­mnia­łam so­bie, dla­czego tak długo za­jęło mi szy­ko­wa­nie się. Choć wło­ży­łam na tę oka­zję naj­lep­szą su­kienkę, wy­glą­da­łam przy niej jak Kop­ciu­szek z bajki, którą po raz pierw­szy obej­rza­łam w wieku sie­dem­na­stu lat. Ale to chyba naj­mniej za­wsty­dza­jący fakt, do któ­rego mo­gła­bym się przy­znać. Po tru­dach ży­cia w je­meń­skim pie­kle, w Du­baju ser­wo­wa­łam so­bie po­rażkę za po­rażką. Tylko z pa­sji do na­uki mo­głam być dumna, bo prze­ska­ku­jąc po dwie klasy, udo­wod­ni­łam nie tylko sa­mej so­bie, ale też wy­śmie­wa­ją­cym mnie uczniom, że je­stem warta wię­cej, niż wcze­śniej za­kła­dano.

– Nie bądź już taka ofi­cjalna – ode­zwała się dźwięcz­nym gło­sem Sa­mira. – W końcu je­ste­śmy ro­dziną.

Chwy­ta­jąc mnie za rękę, po­cią­gnęła na sofę, że­bym usia­dła tuż obok niej, po czym za­częła za­chwy­cać się moim wy­glą­dem. Za­chwa­lała dłu­gie, smu­kłe nogi, pła­ski brzuch oraz wy­datne usta. Stwier­dziła, że jak już na­uczy mnie od­po­wied­niego za­cho­wa­nia i po­nęt­nego tańca, ide­al­nie nadam się na damę do to­wa­rzy­stwa arab­skich męż­czyzn. Mnie jej słowa prze­ra­żały moc­niej z każdą se­kundą, ale mama i ciotka wy­da­wały się nie­zwy­kle ura­do­wane tą pro­po­zy­cją. Naj­wy­raź­niej już wcze­śniej roz­ma­wiały z Sa­mirą o jej spo­so­bach za­ra­bia­nia pie­nię­dzy. Ja kom­plet­nie nie zda­wa­łam so­bie sprawy, w co się pa­kuję.

– A co niby ta­kiego mia­ła­bym ro­bić na tych im­pre­zach? – Prócz roz­mowy ze szkol­nymi ko­le­gami nie mia­łam naj­mniej­szego do­świad­cze­nia z płcią prze­ciwną. Dla­tego jak pies wy­rzu­cony na ulicę bła­gal­nym spoj­rze­niem za­czę­łam szu­kać po­mocy na zmianę w oczach mamy i ciotki.

– Uśmie­chać się, tań­czyć, za­ba­wiać męż­czyzn roz­mową – wy­mie­niała moja ku­zynka.

– Ale cóż in­te­re­su­ją­cego mia­ła­bym do po­wie­dze­nia szej­kowi? Prze­cież tylko się ośmie­szę! – Czu­łam, że ogar­nia mnie pa­nika.

Sa­mira za­śmiała się dźwięcz­nie, jak­bym była ma­łym dziec­kiem skar­żą­cym się, że nie może zna­leźć ulu­bio­nej lalki.

– Ni­czym nie mu­sisz się przej­mo­wać, to ra­czej oni będą o cie­bie za­bie­gać. Wy­star­czy, że bę­dziesz się uśmie­chać i po­ta­ki­wać temu, co męż­czyźni mają do po­wie­dze­nia – uspo­ko­iła. – Na­uczę cię ko­kie­te­ryj­nego za­cho­wa­nia i my­ślę, że nie wró­cisz do domu z mniej­szą kwotą niż dwa­dzie­ścia ty­sięcy dir­ha­mów.

Jej słowa do­słow­nie wbiły mnie w sofę. Mia­łam ochotę ucie­kać. Uzna­ła­bym na­wet, że się prze­sły­sza­łam, gdyby oczy mo­jej mamy na­gle nie roz­bły­sły. Choć bar­dzo chcia­łam pro­sić o czas na za­sta­no­wie­nie, wie­dzia­łam, że de­cy­zja już za­pa­dła. Nie ro­zu­mia­łam tylko, dla­czego ktoś chciałby pła­cić tak dużo pie­nię­dzy prze­cięt­nej dziew­czy­nie, którą by­łam, za samo to­wa­rzy­stwo?

– Ale jak to jest moż­liwe? – za­py­ta­łam nie­pew­nie.

– To znu­dzeni ła­twymi dziew­czy­nami męż­czyźni, droga Al­mas, cza­sami po­trze­bują to­wa­rzy­stwa nie­win­nych ko­biet, ta­kich jak ja czy ty – za­ak­cen­to­wała Sa­mira. – Bo je­steś dzie­wicą, prawda?

– Oczy­wi­ście! – na­tych­miast za­pew­niła mama. – Oczy­wi­ście, że Al­mas jest dzie­wicą. To po­rządna dziew­czyna i za­chowa czy­stość aż do nocy po­ślub­nej – tłu­ma­czyła z pew­no­ścią w gło­sie.

– To do­brze, wła­śnie ta­kich nam trzeba – stwier­dziła lekko za­my­ślona ku­zynka, in­ten­syw­nie się we mnie wpa­tru­jąc. Jakby w my­ślach wła­śnie roz­wią­zy­wała za­wiłe rów­na­nia ma­te­ma­tyczne. – W przy­szły week­end zor­ga­ni­zuję dla cie­bie spo­tka­nie z od­po­wied­nią osobą, która osta­tecz­nie po­twier­dzi twoje za­pro­sze­nie. – Po chwili mil­cze­nia kon­ty­nu­owała już zu­peł­nie trzeźwo: – Ale mu­simy spo­tkać się z sa­mego rana. Trzeba cię od­po­wied­nio przy­go­to­wać. Ubra­nie, ma­ki­jaż, do­datki – wy­mie­niała. – To naj­bo­gatsi męż­czyźni w Du­baju, mu­szą czuć, że płacą za ja­kość, a nie ro­bią da­ro­wi­znę.

Czy tylko ja mia­łam po­czu­cie, że Sa­mira wy­raża się o mnie jak o pro­duk­cie na sprze­daż? Serce wręcz dud­niło mi w klatce pier­sio­wej, a strach pa­ra­li­żo­wał co­raz moc­niej. Je­śli moje ciało już te­raz tak sil­nie re­ago­wało na same słowa Sa­miry, to kiedy fak­tycz­nie stanę twa­rzą w twarz z ja­kimś szej­kiem, zejdę przed nim na za­wał. No ale to prze­cież moja ku­zynka. Nie mo­głoby mnie z jej strony nic złego spo­tkać, w końcu to ro­dzina. Nie kła­ma­łaby ma­mie i ciotce pro­sto w oczy. A naj­gor­sze, że nie mia­łam in­nego wyj­ścia, jak po pro­stu jej za­ufać.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

[1] Su­chy miks na ba­zie kar­da­monu łą­czo­nego z róż­nymi przy­pra­wami jak czarny pieprz, ko­len­dra, goź­dziki, su­szony im­bir, cy­na­mon, gałka musz­ka­to­łowa. Ca­łość starta jest na pro­szek. Skład może róż­nić się w za­leż­no­ści od kraju.