Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Praca ta jest szczególnym studium sposobów walki oraz prowadzenia kampanii przez armię rzymską. Podczas gdy większość autorów zajmujących się tym tematem skupia swoją uwagę wokół armii w czasie pokoju lub patrzy na nią przez pryzmat instytucji państwowych, Goldsworthy podjął się trudu zrekonstruowania struktur armii rzymskiej w kontekście ich wpływu na zachowanie legionistów, podkreślając jej niezwykłą elastyczność. Dokonując analizy czynników mających wpływ na końcowy rezultat zmagań, autor postawił nową tezę, twierdząc, że armia rzymska była przygotowana do każdego rodzaju wojny. W książce tej stworzył wiarygodny obraz wydarzeń mających miejsce w czasie bitwy z uwzględnieniem taktyki, uzbrojenia, dowództwa, zachowania żołnierzy w grupie i morale legionistów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 511
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1645560491247403
e-mail nabywcy:
znak wodny:
Tytuł oryginału
The Roman Army at War 100 BC-AD 200
© Copyright 1996 Adrian Keith Goldsworthy
© All Rights Reserved
The Roman Army at War 100 BC-AD 200, Revised Edition was
originally published in English in 1996. This translation is published by
arrangement with Oxford University Press.
© Copyright for Polish Edition
Wydawnictwo NapoleonV
Oświęcim 2015
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Tłumaczenie:
Łukasz Różycki
Redakcja techniczna:
Dariusz Marszałek
Strona internetowa wydawnictwa:
www.napoleonv.pl
Kontakt:[email protected]
Numer ISBN: 978-83-65855-79-4
konwersja.virtualo.pl
Drogi Czytelniku, trzymasz w ręku niezwykłą książkę, napisaną przez humanistę analizę sposobów prowadzenia wojny w starożytnym Rzymie. Nie jest to kolejna praca opisująca struktury armii oraz jej relacje ze światem cywilnym, jest to książka, w której autor nie bał się napisać, że armia służyła do toczenia wojen, a co za tym idzie do zabijania.
Goldsworthy swoje opus magnum napisał w duchu prac innego wybitnego historyka wojskowości – Keegana, jednego ze współtwórców i propagatorów nowej szkoły badawczej. Keegan w swoich pracach odszedł od badania taktyki i strategii jako samodzielnych, nieulegających zmianom, prawideł wojny i skoncentrował się na czynniku ludzkim, umieszczając go w przeróżnych kontekstach. W taki sam sposób postępuje Goldsworthy i choć nie dysponuje tak pokaźnym korpusem źródeł jak jego protoplasta, to udaje się autorowi stworzyć zupełnie nowe spojrzenie na wielokrotnie badane i omawiane zagadnienia związane z wojskowością rzymską. W świecie naukowym jego praca została niezwykle ciepło przyjęta i umocniła pozycję nowego nurtu w naukach o starożytności. Prace napisane w tym nowym duchu i przetłumaczone na język polski, można zliczyć na palcach dłoni, zwłaszcza w odniesieniu do nauk o starożytności. Tym bardziej należy polecić książkę Goldsworthy’ego każdemu miłośnikowi antyku oraz wojskowości. Wyłania się z niej zupełnie inny obraz armii rzymskiej, bardzo różny od obecnej w polskiej historiografii wizji niepokonanej machiny wojennej, w której legionista był zaledwie jednym z mniej znaczących i ubezwłasnowolnionych trybów. Pomimo pewnych usterek, napisane w duchu współczesnej humanistyki dzieło Goldsworthy’ego zasługuje na uwagę badaczy, pasjonatów i ludzi pragnących dowiedzieć się jak żył, walczył i umierał legionista rzymski, który odczuwał strach, kochał i nienawidził. Dzięki autorowi to znowu człowiek stanął w centrum uwagi, a taktyka, strategia i bronioznastwo zostały umieszczone w odpowiednim kontekście.
dr Łukasz Różycki – tłumacz polskiego wydania
Historia wojskowości, a zwłaszcza rzymskiej, była moją pasją odkąd pamiętam. Jako dziecko pilnie szukałem wzmianek na jej temat w książkach, a zanim potrafiłem czytać oryginalne teksty zapoznałem się już z przekładami takich starożytnych autorów jak Tacyt, Cezar i Józef Flawiusz. Obraz odmalowany w tych źródłach różnił się od współczesnej wizji historyków. Na początku założyłem błąd starożytnych autorów: Tacyt nie był żołnierzem, Cezar i Józef Flawiusz byli propagandzistami. Było to również rozumowanie współczesnych badaczy. Powoli zacząłem zastanawiać się nad powyższym wywodem. Przecież jest logicznym, że starożytni autorzy byli bardziej dokładni niż badacze żyjący prawie dwa tysiące lat po opisywanych wydarzeniach. Autorzy antyczni byli bardziej zainteresowani morale i zachowaniem żołnierzy, a nie detalami technicznymi, tak zajmującymi dzisiejszy świat nauki. Wzmocniło to moją wiarę. Uważam, że wiem dużo więcej o wojnie dzięki rozmowom z prawdziwymi żołnierzami oraz lekturze pamiętników, niż z prac badawczych.
Niniejsza praca jest dziełem cywila, nigdy nie byłem profesjonalnym żołnierzem, ani nie brałem udziału w bitwie. Nie jest to niczym niezwykłym w środowisku historyków, ale mam nadzieję, że swoimi komentarzami oraz uwagami nie obrażę żadnego weterana. Moje jedyne wykształcenie związane z armią pochodzi z akademickiego oficerskiego szkolenia wojskowego, które nauczyło mnie jak trudno manewrować znaczną ilością ludzi. Uważam także, że nauczyłem się czegoś o dumie. Pozostaję w przekonaniu, że dwie jednostki w których służyłem: Cambrai Platoon i Royal Artillery Troop są najlepsze w całej armii. To praktyczne doświadczenie wiele mnie nauczyło, ale pozostałem cywilem. Mam nadzieję, że cywilne spojrzenie może być cennym dodatkiem do niniejszej pracy.
Książka jest oparta na mojej pracy doktorskiej, która powstała w Oxfordzie. Pragnę podziękować członkom personelu i studentom, którzy stworzyli mi odpowiednie warunki do pracy. Muszę również wspomnieć o moim opiekunie, Alanie Bowmanie, któremu wiele zawdzięczam. Pragnę podziękować również recenzentom mojego doktoratu Rogerowi Tomlinowi oraz Makkowi Hassallowi za krytykę i cenne uwagi.
Dziękuję także Ianowi Haynesowi za wsparcie, zainteresowanie i przyjaźń. Uśmiechem losu był fakt, że obaj znaleźliśmy się w tym samym czasie w Oxfordzie, badając różne aspekty wojskowości rzymskiej. Pragnę także wyrazić wdzięczność mojej rodzinie i przyjaciołom, którzy bardzo mi pomogli.
ad Att.
Cicero, Listy do Atticusa
ad Fam.
Cicero, Listy do przyjaciół
AE
L’Année Epigraphique
Ann.
Tacitus, Annales
Appian
Romaica historie
Appian, BC
Bellum Civile
ANRW
H. Temporini, W. Haase (ed.), Aufstieg und Niedergang der römischen Welt (Berlin, 1972-)
BC
Caesar, De bello civili
BG
Caesar, De bello Gallico
BJ
Iosephus Flavius, De bello Iudaico
CIL
Corpus Inscriptionum Latinarum (Berlin, 1862-)
Class. Phil.
Classical Philology
CQ
Classical Quarterly
Dio
Cassius Dio, Historia Romana
Diodorus
Diodorus Siculus, Bibliotheca historica
Ectaxis
Arrian, Expeditio contra Alanos
Gell,
Aulus Gellius, Noctes Atticae
Germ.
Tacitus, De Origine et situ Germanorum
Hist.
Tacitus, Historiae
IGLS
L. Jalabert i R. Mouterde, Inscriptions grecques et latines de la Syrie (Paris, 1929-82).
ILS
H. Dessau, Inscriptiones Latinae Selectae (Berlin, 1892-1916)
JRS
Journal of Roman Studies
Jug.
Sallustius, Bellum Iugurthinum
NH
Plinius Secundus, Naturalis historia
RIB
R. G. Collingwood, R. P. Wright (ed.),
The Roman Inscriptions of Britain (Oxford, 1965)
RMP
R. O. Fink, Roman Military Records on Papyrus (Cleveland, 1971)
Strabo, Geog.
Geographica
TAPA
Transactions of the American Philological Association
Vegetius
Epitoma Rei Militaris
Velleius
Velleius Paterculus, Historiae
Xenophon, Hell.
Hellenica
Xenophon, Mem.
Memorabilia
Fragmenty dzieł klasycznych zostały zamieszczone w polskich tłumaczeniach. W części przypadków, tłumacz wykonał własne przekłady, w oparciu o łacińskie i greckie oryginały. Część wykorzystanych współczesnych przekładów została nieznacznie zmieniona, ażeby uwypuklić tezy autora (z zachowaniem wszelkich reguł tłumaczenia tekstów klasycznych), w większości cytaty pochodzą z następujących dzieł:
Appian z Aleksandrii, Historia rzymska t. 1, t. 2, t. 3, tł. Ludwik Piotrowicz, Wrocław 1957.
Juliusz Cezar, Corpus Caesarianum, tł. Eugeniusz Konik i Wanda Nowosielska, Wrocław 2006.
Kasjusz Dion Kokcejanus, Historia rzymska, tł. Władysław Madyda, Wrocław 1967.
Józef Flawiusz, Wojna żydowska, tł. Jan Radożycki, Warszawa 2001.
Tacyt, Dzieła, tł. S. Hammer, Warszawa 2004.
Niniejsza książka traktuje o sposobach prowadzenia wojny przez armię rzymską. Starałem się zanalizować jej struktury, organizację i ich wpływ na skuteczność bojową w kontekście struktur wojskowych największych przeciwników Rzymu. Następnie, w oparciu o to przesłanie, rozważam sposoby prowadzenia kampanii, strategię i czynniki, które decydowały o zwycięstwach i klęskach armii rzymskiej. Najwięcej uwagi poświęcam armii w trakcie bitwy, oceniając postępowanie żołnierzy wszystkich rang i to czy zawiedli, czy odnieśli sukces. W skrócie, książka ta jest studium rzymskiej armii jako siły bojowej.
Jest potrzeba usprawiedliwienia kolejnej publikacji traktującej o rzymskiej armii. Literatura przedmiotu jest obszerna i cały czas się powiększa. Nie ma roku bez publikacji kilku prac poświęconych przeróżnym aspektom rzymskiej wojskowości, poprzez prace czysto akademickie na popularnonaukowych skończywszy. Po części jest to odbicie naszej wiedzy o starożytnym Rzymie. Wiemy więcej o armii niż o większości innych struktur rzymskiego społeczeństwa1. Armia odgrywała istotną rolę w historii Rzymu. Imperium Rzymskie zostało przez nią podbite i przez nią było bronione. W trakcie serii wojen domowych upadła republika i narodził się pryncypat, było to możliwe tylko dlatego, że rzymski żołnierz godził się walczyć przeciwko rzymskiemu żołnierzowi. Praktycznie wszyscy mężowie stanu byli wcześniej wojskowymi. Zainteresowanie rzymską armią jest w tym kontekście zrozumiałe. Od czasów drugiej wojny światowej obserwujemy wzrost zainteresowania historią wojskową wszystkich okresów. Obok tego, istnieje szczególne zainteresowanie wojskowością rzymską, wykraczające poza fascynację historią wojskowości w ogóle. Ten fenomen można wytłumaczyć samą instytucją armii. Rzymska machina wojenna składała się ze zorganizowanych struktur, posiadała zunifikowane umundurowanie, wyposażenie i taktykę co było czymś wyróżniającym ją. Nie było nigdy wcześniej w Europie, a może i na świecie, żadnej porównywalnej siły wojskowej i nic porównywalnego do rzymskiej machiny wojennej nie istniało przez kolejne tysiąc lat po jej upadku. Poprzez Europę, Bliski Wschód i Północną Afrykę armia pozostawiła po sobie trwałe ślady, na drogach które przemierzała i budowała, w fortach i obozach gdzie mieszkała i potężnych fortyfikacjach granicznych, takich jak Mur Hadriana, których strzegła. Nasze wyobrażenia o armii rzymskiej to wspaniała organizacja, zdyscyplinowana siła i przede wszystkim nowoczesność. Rzymski żołnierz służył w oddziałach przypominających dzisiejsze pułki w armiach. Mógł posiadać stopień lub funkcję, zupełnie jak współcześni żołnierze. Uczestniczył w licznych paradach i ceremoniach, a za wzorową służbę mógł otrzymać medal. Jego dzień zorganizowany był przez rozkład zajęć, który nie jest obcy żołnierzom służącym w XX wieku. Idea armii rzymskiej jest bardzo silna nawet po dziś dzień2.
Zaskakuje, że w ogólnej fascynacji armią rzymską i ogromnej liczbie publikacji jej poświęconych, nie znajduje się choćby jedna pozycja wydana w tym wieku zajmująca się historią porównawczą jej osiągnięć militarnych. Wiele książek posiada rozdziały poświęcone taktyce armii, jej organizacji i uzbrojeniu lecz nie opisuje w jaki sposób ta armia walczyła3. Można zauważyć tendencję do omijania tematu prowadzenia wojny. A przecież jest to główne zadanie każdej armii, nawet jeśli tylko sporadycznie angażuje się w konflikty militarne. Klęska na polu analizy sposobów prowadzenia walki przez armię nie jest jedynie tendencją historyków zajmujących się historią Rzymu. Aby zrozumieć ten fenomen musimy spojrzeć na ogólne piśmiennictwo historyczno- wojskowe.
Styl i konwencja historii wojskowej znajduje się pod bardzo nikłym wpływem środowisk akademickich. Zaledwie kilku zawodowych historyków poświęca swoją uwagę armii4. A nawet wtedy, ich narracja jest pisana z punktu widzenia historyków społeczeństwa, których metody mogą być użyte w odniesieniu do armii w czasach pokoju. W zgodzie z komentarzem Micheala Howarta: problem z takimi książkami tkwi w tym, że ich autorzy zapominają od czego są armie5. Powód takiego omijania tematu wojny i bitew jest niezwykle emocjonalny. W kulturze judeo-chrześcijańskiej zachodniego świata mocno zakorzeniona jest niechęć do przemocy, a co za tym idzie wojny. Dokładne studium przemocy może sugerować zgodę na jej stosowanie, a w dalszym rozrachunku, zaakceptowanie istnienia i przyznanie dużego znaczenia wojnie, idei nie do przyjęcia dla żadnego liberalnego naukowca pracującego na współczesnej uczelni. Te same emocje możemy zaobserwować w trakcie obrad konferencji poświeconej behawioryzmowi oraz naukom społecznym, której wynikiem było „Sewilskie oświadczenie na temat przemocy” w roku 1986. Oświadczenie to zostało następnie wykorzystane przez Amerykańskie Stowarzyszenie Antropologiczne, całkowicie odrzucające pomysł jakoby człowiek był gatunkiem naturalnie predysponowanym do przemocy i wojny6. Niezależnie od tego czy wnioski w nim zawarte były prawdziwe, czy nie, oświadczenie miało mały wpływ na naukę i ogromny na to jak naukowcy myślą i postrzegają świat.
Historia wojskowości została wydalona z uniwersytetów. W dużej mierze ze względu na przebieg konfliktów mających miejsce w ostatnich 150 latach, pisana jest w języku angielskim. Jednym z dzieł, które miały największy wpływ na nią jest książka Edwarda Creasy’ego Fifteen Battles of the World (1851). Creasey dostarczył historykom wybiegu pozwalającego pisać o historii wojskowości bez moralnego obciążenia, bitwy są ważne ponieważ decydowały o biegu historii, kształt dzisiejszego świata jest wynikiem stuleci wojen. Był to typowy koncept rodem z epoki wiktoriańskiej. W tym samym czasie, historycy ustroju rozważali rozwój państwowości Wielkiej Brytanii poprzez lata rozlewu krwi, wojen domowych oraz buntów, aż do czasów majestatu wiktoriańskiej Anglii. Niedługo później, Darwin ogłosił swoją teorię ewolucji, wraz z jej tezą o rozwoju poprzez współzawodnictwo. Creasy nie rozważał tylko bitew ale i czynniki, które zadecydowały o ich znaczeniu, zwłaszcza taktykę i strategię. Takie podejście do historii wojskowości stało się bardzo popularne.
Była jeszcze jedna grupa historyków, którzy nie czuli tak silnej potrzeby usprawiedliwiania wyboru tematu swoich badań. Mowa tu o byłych lub czynnych żołnierzach (zwykle posiadających stopień oficera i doświadczenie polowe), którzy zaczęli pisać o historii wojskowej. Wraz z wyborem tematu badań przenosili oni swoje doświadczenia i wiedzę o życiu w armii. Często zapominamy, że wielu z nich starało się wpłynąć na wojskową doktrynę swoich czasów. Kapitan Basil Liddell Hart i generał major J.F.C. Fuller, dwaj najbardziej znaczący brytyjscy historycy wojskowości XX wieku, stworzyli w okresie międzywojennym doktrynę wykorzystania wojsk pancernych, z przeznaczeniem dla armii brytyjskiej. Obaj zostali usunięci ze służby ale nadal starali się wpływać na współczesną sobie taktykę, częściowo poprzez swoje piśmiennictwo historyczne. Ich własne pomysły odnośnie współczesnej wojny mogły niejednokrotnie wpływać negatywnie na ich postrzeganie przeszłości7. Co bardzo ważne, zainteresowania współczesną wojną skoncentrowały ich badania nad tymi jej aspektami, które wydają się wspólne dla wszystkich okresów historii. Prowadziło to głownie do badań nad taktyką, strategią i sylwetkami wodzów.
Esencją tego stylu uprawiania historii było przekonanie, że wojną żądzą pewne prawidła niezmienne na przestrzeni wieków. Zwyciężał ten dowódca, który lepiej wprowadzał te zasady w życie. Kampanie Aleksandra Macedońskiego, Cezara, Fryderyka Wielkiego, Napoleona, Rommla i Montgomery’ego oparte były na tych samych zasadach. Teorie Clausewitza wyrażały praktycznie ten sam pomysł. Poza granicami Niemiec takie koncepcje nie znajdowały wielu naśladowców, aż do czasów zimnej wojny. Wielu, w tym Liddel-Hart, obwiniało Clausewitza za rozwój niemieckiego militaryzmu, a tym samym za wybuch wielkiej wojny i odrzucało jego doktryny8. Niemniej jednak, nikt nie polemizował z pomysłem, że istnieje jedna teoria, którą można zastosować do całych dziejów historii wojskowej. Własne prace Clausewitza poświęcone analizom kampanii nie były ani tak imponujące, ani wpływowe jak O wojnie. Jego teorie były nierozerwalnie powiązane z czasami w których żył, założenie istnienia państw narodowościowych posiadających stałą armię wykluczały możliwość wartościowego wykorzystania tych teorii w odniesieniu do innych okresów9.
Te dwie idee, o niezmiennych prawidłach wojny oraz znaczeniu wyniku bitwy, zdominowały historię wojskowości. Działalność wodzów, taktyka i strategia jaką stosowali była głównym obiektem zainteresowań historyków. Bitwa została zredukowana do uproszczonych schematów taktycznych, a prawdziwa walka i zabijanie zostały wyrzucone poza margines, zaprowadzono złudny porządek w chaosie. W rezultacie autorzy tacy jak John Keegan opisywali w detalach bitwy, pomijając wyjaśnienia tego co rzeczywiście się wydarzyło10. Taktyka, prezentowana na dokładnych ale sztucznych i schematycznych mapach, znaczyła więcej niż doświadczenia i zachowanie uczestników wydarzeń. Zasady strategii oraz taktyki są zrozumiałe nawet dla laików, czyniąc ten typ narracji niezwykle atrakcyjnym. Chaos bitwy został zredukowany do uporządkowanych wykresów, rozlew krwi oraz przemoc stały się tak odpersonalizowane, że aż pozbawione wszelkich moralnych dylematów.
Wielu zawodowych żołnierzy musiało rozumieć, że ich narracje dotyczące bitew były w wielu miejscach sztuczne, jednakże zawiedli w przekazaniu tego swoim czytelnikom, sprawiając, że mniej doświadczeni autorzy uwierzyli, iż pojęli prawidła wojny. Niektórzy żołnierze utrzymywali, że można więcej nauczyć się z historii wojskowej, jeśli autorzy skupiliby się mniej na taktyce i prawidłach wojny, a bardziej na tym co rzeczywiście się wydarzyło. W latach trzydziestych marszałek polny lord Wavell, w trakcie wykładu dla kadetów akademii wojskowej, stwierdził:
Nauczenie się, że w roku 1796 Napoleon z armią składającą się z 20 tys. żołnierzy pokonał połączone siły 30 tys. żołnierzy dzięki wykorzystaniu ekonomi sił, jest zwykłą stratą czasu. Jeśli jednak potraficie zrozumieć w jaki sposób młody, nikomu nieznany człowiek zainspirował wygłodzony, obszarpany, skłonny do rebelii tłum, jak napełnił ich żołądki, w jaki sposób wymanewrował, przechytrzył, zablefował i pokonał ludzi, którzy całe swoje życie studiowali sztukę wojny i prowadzili ją w zgodzie z podręcznikami swoich czasów, nauczycie się wtedy czegoś wartościowego11.
Gdzieindziej Wavell sugerował Liddel-Hartowi, że powinien bardziej skoncentrować swoje wysiłki badawcze na codzienności wojny: efekcie zmęczenia, głodzie, strachu, braku snu i pogodzie12.
W XIX wieku francuski żołnierz, pułkownik Ardant Du Picq, starał się zrobić tylko to. Skoncentrował się na zachowaniu pojedynczego żołnierza w trakcie starcia. Du Picq przeprowadził także analizę dzieł Cezara i Polibiusza uznając, że antyczni autorzy byli bardziej szczerzy w podawaniu powodów ucieczki żołnierza z pola bitwy13. Podejście Du Picqa nie było historyczne, nie zamierzał zrozumieć przeszłości ale wprowadzić reformy we francuskiej armii jego czasów. Podobne cele przyświecały członkom American Army’s Official Historians w trakcie drugiej wojny światowej, a zwłaszcza generałowi S.L.A. Marshallowi14. Grupa analizowała zachowanie amerykańskich żołnierzy w trakcie walki, dochodząc do wielu zaskakujących wniosków. Wiele z nich miało wpływ na dalszy rozwój amerykańskiej taktyki oraz doktryny po wojnie. Zarówno Du Picq, jak i Marshall zasugerowali, że bitwy są czymś zupełni innym niż ich obraz w dziełach historyków, ich wnioski pozostały jednak bez żadnej recepcji w środowisku historyków wojskowych.
Relacje o bitwach nadal były skoncentrowane na przebiegu starcia i taktyce stosowanej przez wielkich wodzów. Wtedy John Keegan opublikował pracę radykalnie różniącą się od reszty: The Face of Battle. Keegan odrzucił standardowe podejście do historii wojskowej i starał się ukazać co rzeczywiści zaszło podczas trzech wybranych bitew: Azincourt, Waterloo i Sommą. Skoncentrował swoje analizy na zachowaniu pojedynczego człowieka, jak grupy ludzi współpracowały ze sobą i walczyły, opierając swoje analizy, jak tylko to możliwe, na relacjach uczestników wydarzeń. Rezultat badań był dużo bardziej satysfakcjonujący niż wyniki tradycyjnych prac. Armie przestały być anonimowymi grupami lub figurami przedstawiającymi jednostki na mapie, a stały się zbiorowością ludzi zrzeszającą jednostki mierzące się ze stresem, chaosem i przemocą bitwy, ich zachowanie odzwierciedlało społeczeństwa z których pochodzili. Należy wyróżnić także nowsze prac Keegana: The Mask of Command (1987) i History of Warfare (1993). Pierwsza z nich zajmuje się rolą dowódców w historii, wyjaśniając w jaki sposób oczekiwania kulturowe wpływały na ich różnorakie zachowania. Druga książka odrzuca pogląd, że wszystkie wojny są takie same i stawia tezę, że każda społeczność definiowała wojnę i metody jej prowadzenia na swój sposób.
Kolejni historycy poszli tropem pomysłów Keegana wydając ciekawsze i bliższe prawdzie prace na temat wojny i wojowników. Richard Holmes w Firing line (1986) przeprowadził analizę zachowań pojedynczych żołnierzy na przestrzeni kilku ostatnich stuleci. Koncentrując się na podobnym okresie Paddy Griffith, przykład najrzadszego z rodzajów – historyka taktyki – przyjrzała się doktrynom, ich wprowadzaniu oraz dlaczego odniosły sukces lub zawiodły15. Inni wprowadzili metody badawcze z The Face of Battle ażeby spojrzeć na wybrane konflikty w pełniejszy sposób. Książka Victora Davisa Hansona The Western Way of War (1987) zrewolucjonizowała nasze myślenie o sposobach walk hoplitów greckich pochodzących z państw miast. Praca Charlesa Carltona Going to the Wars (1992) prezentuje bardziej oświecone i ludzkie ujęcie angielskiej wojny domowej. Nie wszystkie próby naśladowania prac Keegana były tak udane. Książka Roberta Egertona Like Lions The Fought (1988) była próbą badań wykorzystujących metody Keegana i analizę antropologiczną aby przedstawić wojnę zulusko-angielską, przyczyną porażki autora była jego znikła znajomość armii brytyjskiej i realiów brytyjskiego społeczeństwa w badanych czasach.
Podejście Keegana oferuje lepsze zrozumienie wojskowości oraz bitew. Nie zmieniło jednak w całości sposobu pisania historii wojskowej. Gatunek opisujący schematycznie bitwy jest nadal mocny, co roku powstają prace prezentujące takie spojrzenie na to zagadnienie16. Niektórzy autorzy uznają dokonania Keegana we wstępach do swoich prac, jednak ich badania nie wykazują najmniejszego wpływu książki The Face of Battle. Pomimo, że badania nad bitwami stały się na nowo respektowaną dziedziną nauki, nadal jest zaledwie kilku zawodowych historyków zajmujących się tym problemem, zwalnia to znacząco proces zmian w historii wojskowej.
We wstępie do tej części pracy zostało powiedziane, że literatura odnośnie armii rzymskiej jest niezwykle bogata, jednak zawiera mało informacji o tym jak armia rzeczywiście walczyła. Kilka znaczących zmian w naszym rozumieniu armii rzymskiej zostało poczynionych od czasów monumentalnej pracy Hansa Delbrücka Geschichte der Kriegskunst im Rahmen der politischen Geschichte17. Parker, Harmand i inni czynili starania aby zmienić część wniosków Delbrücka, jednakże nie kwestionując jego metod badawczych18. Rzymski żołnierz w pracy Delbrücka nie jest indywidualnością, której osobiste emocje mają znaczenie dla jego zachowania w czasie bitwy, jest raczej trybem w wielkiej machinie. Zadaniem historyka miało być zrekonstruowanie tej machiny, element po elemencie, tak aby poznać jej organizację, szyki stosowane przez oddziały i taktykę. Uznawano, że o skuteczności armii decydowała zakładana odgórnie formuła, nadająca się do zastosowania w każdych warunkach. Naukowcy wciąż usiłują poznać tę formułę19. Ten pogląd na rzymskie legiony, jako machinę wojenną z jej karnymi legionistami, którzy nigdy nie łamali swojego szyku, jest bliski popularnemu wyobrażeniu o rzymskiej armii20. Wyobrażenie to nie jest autorstwa Delbrücka. Niektórzy uważają, że jest ono wynikiem wiedzy antycznych autorów. Keegan zauważył: żadna inna wojskowa instytucja, o której mamy tak dokładne i obiektywne relacje, nie otrzymała takiego monumentalnego, praktycznie monolitycznego kształtu jaki antyczni autorzy przypisują legionom21. Keegan mylił się w tym założeniu, a przynajmniej jego części, klasyczni autorzy prezentowali rzymskich legionistów jako pozbawioną emocji i ludzkich odruchów maszynę do walki. Jednakże ten pogląd nie był podzielany przez małą grupę autorów piszących podręczniki wojskowe. Największy wpływ spośród nich miał Wegecjusz.
Dzieło Wegecjusza Epitoma Rei Militaris napisane pod koniec wieku IV lub na początku wieku V n.e. postulowało powrót do dawnej rzymskiej armii, jej organizacji i cnót22. Dzięki temu praca ta daje nam dokładny obraz rzymskiej armii w jej najbardziej chwalebnych czasach. Wegecjusz, poza tym, przedstawiał praktyczne sposoby prowadzenia wojny, był to jeden z powodów dla których jego praca w całości, bądź we fragmentach pochodzących z działa Modestusa, bądź streszczeń Ogólnych zasad prowadzenia wojny (Wegecjusz, 3.26), była tak chętnie kopiowana w średniowieczu i u progu czasów nowożytnych23. Nie jest jednak jasne jak dalece pomysły Wegecjusza wpłynęły na sposoby prowadzenia wojen w średniowieczu. W XVI i XVII wieku podejmowano próby wprowadzenia w życie pomysłów antycznych autorów, należy w tym miejscu wymienić działania Holendrów Maurycego Orańskiego oraz Szwedów pod wodzą Gustawa Adolfa. Jednym z przykładów myśli wojskowej tamtych czasów jest edycja i angielski przekład The Tacticks of Aelian wydana w roku 1616 przez Johna Binghama. Tekst był uzupełniony o ilustracje przedstawiające szyki proponowane przez Eliana, a wykonywane przez XVII wiecznych pikinierów. Do dzieła dołączony był dodatek wyjaśniający w jaki sposób Holendrzy wprowadzili w życie antyczne szyki. Najlepiej filozofię stojącą za tą pracą wyjaśnia ilustracja z okładki przedstawiająca Aleksandra Wielkiego przekazującego swój miecz, czyli w domyśle swój autorytet wojskowy Maurycemu Orańskiemu. W próbach stworzenia nowożytnego legionu traktaty Eliana czy Wegecjusza okazywały się dużo bardziej użyteczne niż dzieła narracyjne Cezara czy Tacyta, które w tym okresie były również na nowo odkrywane. Zwłaszcza dzieło Cezara zdawało się potwierdzać doskonałość rzymskiej machiny wojennej i było dokładnie analizowane w poszukiwaniu wszelkich informacji o szykach i taktyce. Nie były to analizy historyczne, których celem byłaby rekonstrukcja przeszłości, a próby rzeczywistego jej odtworzenia. Gdy XVII-wieczne legiony zawiodły jako machina wojenna, to współczesny żołnierz był winiony za porażkę, a nie taktyka i pomysły antycznych autorów24. Najwyraźniej współcześni żołnierze nie potrafili dorównać niepokonanym legionistom.
Pomimo, że antyczne szyki szybko odeszły w zapomnienie, wyobrażenie rzymskich legionów, ich przejrzystej organizacji, zunifikowanego ekwipunku i zachowania pozostało silne po dziś dzień. Wyobrażenie to równie mocno wpływa na współczesnych naukowców zajmujących się rzymską armią. Traktaty wojskowe, a wśród nich Wegecjusz, a także wyidealizowany opis armii przedstawiony przez Polibiusza (Polibiusz 6. 19-42) i Józefa Flawiusza (BJ 3.70-109) zdają się służyć rekonstrukcjom przeprowadzanym przez Delbrücka i innych. Coraz częściej studia nad armią rzymską zaczynają skupiać się wokół jej codzienności, zamiast na jej znaczeniu militarnym, jest to naukowa tendencja przedstawiania armii w czasach pokoju, zamiast wojny. Niedawno w artykule Work to be Done on the Roman Army M. P. Speidel, jeden z najbardziej wpływowych naukowców ostatnich lat badających rzymską armię, wymienił Wegecjusza jako najprzydatniejsze źródło pisane25.
Naukowcy często zapominają, że traktaty wojskowe traktują o teorii, a nie praktyce. Ich autorzy opisują stan idealny, armię taką jaką powinna być, a nie jest. Zakładanie, jak to robią liczni, że taki idealny stan był czymś normalnym dla armii rzymskiej jest zarówno naiwnością jak i niezwracaniem uwagi na inne źródła26. Cechą charakterystyczną traktatu wojskowego była chęć zaprowadzenia porządku i uproszczenia złożoności bitwy. Rozważania na temat ćwiczeń żołnierzy nic nam nie powiedzą o tym co miało miejsce kiedy dwie grupy uzbrojonych w miecze i włócznie mężczyzn ścierały się ze sobą. Rozważanie tego drugiego przyniesie nam dużo więcej wiedzy o przebiegu starcia niż tego pierwszego.
Możemy wykazać w jaki sposób armia rzymska rzeczywiście walczyła w trakcie bitew i kampanii stosując analizy wykorzystywane w pracach Keegana. Opisy wojen, a zwłaszcza bitew, zajmują ważne miejsce w narracjach starożytnych historyków. Autorzy tych prac byli bardziej zainteresowani psychiką żołnierza, zarówno jednostki, jak i członka pewnego kolektywu, niż opisami topograficznymi lub detalicznymi informacjami o taktyce. Źródła przedstawiają nam obraz armii rzymskiej, która była niezwykle sprawną machiną, daleką jednak od perfekcji i legionistów rzymskich, którzy byli karni ale nie przypominali bezdusznych machin. Do wypisu źródeł należy dodać inskrypcje poświęcone pojedynczym żołnierzom i całym jednostkom oraz monumentalne świadectwa triumfów legionów. Źródła archeologiczne dostarczają nam fascynujących informacji o ekwipunku i uzbrojeniu żołnierzy, a czasem, tak jak w przypadku grobów w Maiden Castle niedaleko Dorchaster, skutki użycia tej broni na przeciwniku. Niemniej jednak, źródła archeologiczne są naznaczone pewnymi problemami interpretacyjnymi. Spójrzmy na przykład na rozwój budynków wewnątrz fortów wojskowych, taka informacja nie przekaże nam wiedzy na temat tego co żołnierze robili na co dzień w takim obozie.
Celem tej książki jest przedstawienie jak armia rzymska rzeczywiście funkcjonowała w trakcie kampanii. Już ten cel jest ciekawym założeniem, dodatkowym zamiarem jest zbadanie przeróżnych aspektów wojskowego życia i umieszczenie ich w odpowiedniej perspektywie. Ogrom informacji i dyskusji akademickich na temat: rekrutacji, kariery wojskowej, wierzeń i ceremoniałów religijnych, artystycznego i użytecznego rozwoju ekwipunku oraz detali konstrukcyjnych musi zostać umieszczony w odpowiedniej perspektywie. Armia istniała po to aby toczyć wojny. Wszystkie inne jej zachowania i artefakty przez nią pozostawione, jakkolwiek mogłyby być ciekawe, nie powinny przysłonić tej prawdy. Ażeby je poprawnie zrozumieć, musimy najpierw zrozumieć militarne znaczenie armii.
1 Zobacz recenzję pracy: Speidel, Roman Army Studies, t. 2 (1992) napisaną przez N. Purcell, Classical Review 44 (1944), 138-9.
2 E. N. Luttwak, współczesny analityk, uznał, że sytuacja Imperium Rzymskiego była bardzo podobna do tego z czym musiał mierzyć się świat zachodu w trakcie zimnej wojny. Długodystansowe zwycięstwo armii rzymskiej w obronie granic miało być wzorem do naśladowania dla NATO. Studium Luttwacka poświęcone naczelnej doktrynie rzymskiej pisane było właśnie z takim zamierzeniem, zachowania armii były w nim wyidealizowane, a samo myślenie o strukturach wojskowych przestarzałe. Zobacz: E. Luttwak, The Grand Strategy of the Roman Empire (Baltimore, 1976), s. XI-XII.
3 Na przykład G. Webster, The Roman Imperial Army (London, 1985) posiada rozdział zatytułowany: The army in the field zawierający wiele długich cytatów z Cezara, Wegecjusza i Józefa Flawiusza bez jakiejkolwiek rzeczywistej analizy, także fragmenty poświęcone: służbie medycznej, żołdowi, i wyżywieniu, 257-68.
4 G. R. Elton, Political History: Principles and Practice (London, 1970), 53.
5 J. Keegan, The Face of Battle (London, 1976), 28.
6 Zobacz: J. Keegan, A History of Warfare (London, 1993), 80-1.
7 Fuller uważał, że można wyciągać wnioski z kampanii Aleksandra Wielkiego i odnosić je do doktryny wykorzystania wojsk pancernych. Przekonanie to miało ogromny wpływ na jego porównanie armii rzymskiej z macedońską. Zobacz rozdział 4.
8 Zobacz M. Howard, ‚The Influence of Clausewitz’, [w:] Carl von Clausewitz, On War, ed. tł. M. Howard P. Paret (Princeton, 1976), 43-4.
9 Dyskusja na ten temat znajduje się w: Keegan, History of Warfare, s. 3-23. Krytykę podejścia Keegana prezentuje: C. Bassford, ‚John Keegan and the Grand Tradition of Trashing Clausewitz: A Polemic’, War in History I.3 (1994), 319-36.
10 Zobacz: Keegan, Face of Battle, 28-9, 35-45, 61-7.
11 Cytat za J. Connell, Wavell, Scholar and Soldier (London, 1964), 161-2.
12 Cytat za J. Connell, ‚Talking about Soldiers’, Journal of the Royal United Services Institute (1965), 224.
13 Ardant Du Picq, Etues sur le combat (1914).
14 S. L. A. Marshall, Men against Fire (New York, 1947).
15 Zobacz: P. Griffith, Forward into Battle (Swindon, 1990), Military Thought in the French Army, 1815-1851 (Manchester, 1989), Rally Once Again: Battle Tactics in the American Civil War (Marlbo-rough, 1989).
16 N. Bagnall, The Punic Wars (London, 1990). Autor, były Szef Sztabu Generalnego, wykazał ciekawe zbieżności pomiędzy sytuacją w III wieku p.n.e. a dzisiejszymi wyzwaniami stojącymi przed NATO.
17 H. Delbrück, History of the Art of War within the Framework of Political History, I, Antiquity, tł. W. J. Renfroe (Westport, 1975).
18 H. M. D. Parker, The Roman Legions (Oxford, 1971), i J. Harmand, L’Armée et le soldat à Rome de 107 à 50 avant nôtre ère (Paris, 1967).
19 M. P. Speidel, The Framework of an Imperial Legion, the Fifth Annual Caerleon Lecture (Cardiff, 1992).
20 Niedawno wydana książka oddaje ten pomysł, prawdopodobnie niezamierzenie, już w swoim tytule. J. Peddie, The Roman War Machine (Gloucester, 1994).
21 Keegan, Face of Battle, 68.
22 Ogólne informacje o Wegecjuszu znajdziesz w: N. P. Milner, ‚Vegetius and the Anonymus De Rebus Bellicis’, doktorat (Oxford, 1991).
23 Zobacz: N. P. Milner Vegetius: Epitome of Military Science (1993), s. XIII.
24 Keegan, Face of Battle, 67-8.
25 M. P. Speidel, ‚Work to be Done on the Roman Army’, Roman Army Studies, 2 (1992), 13-16, s. 15.
26 Za przykład można podać wiele doskonałych tekstów autorstwa R. Daviesa zebranych w tomie: R. Davies, Service in the Roman Army (Edinburgh, 1989). Autor ma tendencję do idealizowania armii rzymskiej, wynika to z częstego korzystania z dzieła Wegecjusza, 3, 28-30, 68, 205-6, 230-1.
Myślą przewodnią tej książki jest zbadanie metod operacyjnych armii rzymskiej. Kolejne rozdziały będą traktowały o sposobach przemieszczania się armii w trakcie kampanii, strategiach przez nią stosowanych i taktyce w czasie bitew. Jeśli wszystkie te aspekty rzymskiej wojskowości mają zostać poprawnie zrozumiane, niezwykle ważne jest przedstawienie jej organizacji. Wpływa ona bezpośrednio na wszystkie dziedziny życia żołnierskiego. Celem tego rozdziału będzie przedstawienie struktur armii rzymskiej oraz ich rozwoju w badanym okresie.
Wiele informacji o wielkości jednostek i ich organizacji zostało zebranych w toku cierpliwej pracy licznych pokoleń historyków. Źródła literackie często są trudne w interpretacji, a niejednokrotnie zaprzeczają sobie kiedy przychodzi do opisu struktur jednostek, ale wiele wiadomości udało się uzyskać ze źródeł epigraficznych oraz papirologicznych. W rezultacie tych badań, otrzymano w miarę dokładny obraz systemu organizacji armii rzymskiej. Pierwsza część tego rozdziału będzie w dużej mierze podsumowaniem i streszczeniem tej wiedzy. Armia rzymska w badanym okresie była przedmiotem intensywnych badań, pomimo tego wiele aspektów jej organizacji pozostaje niejasnych. Niemożliwością jest omówienie ich w niniejszej pracy bez uciekania w dygresje, nie mające znaczenia dla badanego tematu. W tym rozdziale zaprezentuję więc powszechnie akceptowaną strukturę armii rzymskiej, jednakże należy pamiętać, że jest miejsce na wątpliwości w niektórych przypadkach. Nowe odkrycia mogą całkowicie odmienić nasze spojrzenie na badany temat.
Ten rozdział podsumowuje pracę wielu naukowców zajmujących się strukturami armii. Zostaną podniesione tylko dwie kwestie wykraczające poza typowe badania. Pierwsza z nich to ostrzeżenie przed szablonowym myśleniem o strukturach i sile rzymskich jednostek. Żadna armia w historii nie potrafiła zachować swojego teoretycznego stanu liczbowego i struktury, przez cały czas funkcjonowania. Widać to zwłaszcza w trakcie kampanii, kiedy to stan jednostek cały czas się zmniejsza ze względu na choroby, walkę, wypadki oraz dzielenie oddziałów w celu wykonania przeróżnych zadań. Istnieją dowody wskazujące na to, że armia rzymska nie różniła się w tym aspekcie od innych sił wojskowych. Lokalne warunki niejednokrotnie powodowały, że skład i wielkość jednostek musiały ulegać zmianom. Dzięki elastyczności rzymskiego systemu było to możliwe.
Druga kwestia jest bezpośrednio powiązana z pierwszą. Łączenie ludzi w oddziały i nadawanie nad nimi dowództwa nie jest końcem żadnego procesu, ale sposobem aby armia poprawnie funkcjonowała. Wszystkie aspekty organizacji armii mają swój cel, nawet jeśli nie są powiązane bezpośrednio z jej militarnymi zadaniami. Wielkość jednostki oraz jej wewnętrzna struktura, a także liczba oficerów, bezpośrednio wpływają na to jak będzie ona manewrować i walczyć na polu bitwy i jak szybko będzie się przemieszczać pomiędzy miejscami starć. Wielkość najważniejszych jednostek w armii ukazuje nam skalę konfliktu i jego typ. Każde zmiany sugerują nam zmianę sytuacji wojskowej. Jak do tej pory nikt nie podjął się zadania ukazania prawdziwej roli struktur jednostek wojskowych1. Ostatnia część tego rozdziału będzie próbą oceny wpływu organizacji jednostek na sposób prowadzenia wojny przez armię. Jest to temat do którego powrócimy jeszcze w kolejnych rozdziałach.
ORGANIZACJA JEDNOSTEK: TEORIA I PRAKTYKA
W trakcie trwania omawianego okresu legiony rzymskie były największymi jednostkami w całej historii Rzymu2. Każdy legion składał się z dziesięciu kohort. Każda kohorta liczyła w sumie 480 żołnierzy podzielonych na podsekcje (centurie), liczące po 80 żołnierzy i dowodzone przez centuriona3. Ranga centurionów zależała od starszeństwa i przedstawiała się następująco:
pilus prior4
pilus posterior
princeps prior
princeps posterior
hastatus prior
hastatus posterior
Centurie zwykle identyfikowane były za pomocą imienia centuriona, zdarzało się jednak, że identyfikowano je po jego tytule5. Przed centurionem odpowiadali trzej principales, optio, signifer i tesserarius. Żołnierze podzieleni byli na dziesięć contubernia, każda po ośmiu żołnierzy, żyli oni i mieszkali razem. Pośród nich byli żołnierze w randze immunes (wyznaczeni do specjalnych zadań w legionie) oraz beneficiarii sprawujący funkcje pomocnicze w sztabie. Trudno jest określić czy ktokolwiek dowodził contubernium, możliwe, że takie zadanie przypadało immunis, jedno jest pewne, takie małe grupy żołnierzy były niezwykle ważne dla morale całej armii6.
Przez przynajmniej część badanego okresu pierwsza kohorta legionu miała siłę 800 zamiast 480 żołnierzy7. Tych 800 legionistów podzielonych było na pięć centuriae, każda po 160 żołnierzy. Pięciu centurionów primus pilius, princeps, princeps posterior, hastatus i hastatus posterior stanowiło primi ordines i cieszyło się ogromnym szacunkiem oraz prestiżem w legionie. W stałych fortyfikacjach tych pięciu centurionów nie żyło w zespole pokojów na końcu baraków, tak jak żyli zwykli centurionowie, ale w swoich własnych obszernych domostwach. Trudno jest stwierdzić kiedy pierwsza kohorta została powiększona, ale najlepsze informacje o niej pochodzą z okresu panowania Flawiana. Nie jest również jasne dlaczego pierwsza kohorta została powiększona. Nie ma dowodów na to, że w jej skład wchodzili specjaliści i część personelu administracyjnego legionu. Pierwsza kohorta była obsadzona przez najlepszych dowódców jakich posiadał legion i broniła jego największego skarbu: sztandaru – legionowego orła. W takim razie możemy założyć, że ta kohorta składała się z elitarnych żołnierzy. Zdaniem Wegecjusza, wybierano do niej wyższych legionistów, co tylko potwierdza tezę o jej elitarności8. Informacje o legionowych kohortach zostały posumowane w tabeli I.
Kohorta była przede wszystkim jednostką taktyczną, a nie administracyjną. Było to głównie spowodowane faktem, że kohorta nie posiadała w swoich strukturach nikogo odpowiedzialnego za żołd9. Oczywiście nie było dowódcy równego prefektowi lub trybunowi w podobnych wielkością jednostkach pomocniczych. Tym niemniej, jeśli grupa ludzi ma funkcjonować jako jednostka na polu bitwy to musi posiadać kogoś kto będzie wydawał rozkazy i mówił co należy zrobić. Jeśli go nie ma, to będzie niczym więcej jak tłuszczą niezdolną do manewrowania. Jest bezdyskusyjne, że centurionowie dowodzili przez starszeństwo, jeśli nie rangę. W takim razie, naturalnym wydaje się szukanie dowódcy kohorty pośród starszych centurionów – pilus prior. Jest również prawdopodobne, że tych pięciu centurionów primi ordines było wzywanych przez dowódcę legionu na naradę – consilium10. Tacyt wspomina o stracie przez Legion VII w roku 69 n.e. sześciu centurionów primorum ordinum (Hist. 3. 22). Jeśli primi ordines składali się tylko z centurionów pierwszej kohorty powinno ich być pięciu, maksymalnie sześciu (zależnie od tego czy była to kohorta tysięczna, czy nie)11. Jeśli kohorta była tysięczna to mamy jednego dodatkowego centuriona. Jeśli mniejsza, to czemu Tacyt nie napisał omnes zamiast sześciu? Powodem może być fakt, że Tacyt nie był zainteresowany wojskowymi detalami, a jego informacja miała charakter ogólnikowej ciekawostki. Nigdzie nie ma informacji, że pilus prior dowodził kohortą, ale wydaje się to więcej niż prawdopodobne.
Tabela IOrganizacja legionowej kohorty
Jednostka
Centurie
Siła każdej
Siła łącznie
Pierwsza kohorta
5
160
800
Od drugiej do dziesiątej kohorty
6
80
480
Jedynymi wyróżniającymi się jednostkami w legionie była jazda i weterani. Oddział jazdy liczący 120 żołnierzy, został włączony w szyk bitewny w pierwszych latach cesarstwa12. Liczba weteranów wahała się w zależności od tego ilu było dostępnych ludzi. Jazda legionu dostarczała cennych zwiadowców i posłańców. Wielu jeźdźców otrzymywało szybsze awanse i zdaje się, że byli lepiej wykształceni i posiadali większą inicjatywę niż inni żołnierze13. Jeśli ci żołnierze mieli służyć jako samotni zwiadowcy, to dobra ocena taktycznej sytuacji była ważną umiejętnością14. Weterani nie byli zmuszani do służby, aż do czasów Augusta, który ustanowił nową długość służby pod orłami: legionista 20 lat, następnie jako weteran 5 kolejnych lat. Prawdopodobnie tworzyli oni oddzielne jednostki wykorzystywane do służby garnizonowej15. Posiadamy jedną wzmiankę o centurio veteranorum i inną o praefectus veteranorum16, jednakże ich organizacja nie jest jasna. Jest możliwe, że pierwsza kohorta została powiększona właśnie o weteranów, co potwierdzałoby jej elitarny charakter17.
Pomimo, że nie było już więcej podjednostek w legionie, w jego skład wchodziło wielu ekspertów. Mowa tu o architektach, inżynierach i wszelkiej maści technikach. Większość legionistów posiadała pewne zdolności budowlane, zwłaszcza kiedy przychodziło do oblężeń18. Innymi specjalistami wchodzącymi w skład legionu byli żołnierze zajmujący się jego machinami miotającymi. Zwykle używanymi w trakcie oblężeń, choć mniejsze urządzenia mogły być również przydatne na polu bitwy19. Wegecjusz sugerował przypisanie jednej balisty do każdej centurii oraz jednej machiny miotającej głazy do każdej kohorty, nie jest jednak jasne, czy pisał o pomyśle, czy o rzeczywistej sytuacji, która miała miejsce kiedyś w przeszłości (Vegetius, 2. 25). Ogólnie, legion dysponował prawdopodobnie znaczną liczbą machin, a wykorzystywał liczbę adekwatną do wykonywanych zadań. Zakłada się, że tylko legiony miały prawo wykorzystywać artylerię lub posiadały personel do tego zdolny. W pewnych wypadkach mogło to być prawdą. W trakcie powstania Ciwilisa, pomocnicze kohorty batawskie wykazywały małe zdolności do prowadzenia oblężeń (Hist. 4. 28). Jednakże, zgodnie z opinią Józefa Flawiusza, żydowscy buntownicy używali machin miotających zdobytych na garnizonie Jerozolimy i oddziałach Cestiusa Gallusa. Było to możliwe, ponieważ zostali poinstruowani przez jeńców (BJ 5. 267). Jeśli teoria, że ci żołnierze pochodzili z lokalnych garnizonów, jest prawdziwą, to musieli być to żołnierze kohort pomocniczych. Możliwe, że legioniści zostali wysłani do garnizonu w Antonii przed wybuchem powstania, jednakże jest równie prawdopodobne, że nie było żadnych ograniczeń w używaniu machin miotających przez wojska pomocnicze, a artyleria była rozmieszczana tam gdzie zachodziła taka potrzeba20.
W interesującym nas okresie, legioniści pełnili służbę w formacjach ciężkiej piechoty21. Ekwipunek ochronny składał się z brązowego lub żelaznego hełmu, kolczugi, zbroi segmentowej lub łuskowej oraz dużej pół cylindrycznej tarczy (pierwotnie owalnej ale przycinanej często do bardziej poręcznych kształtów). Broń legionisty składała się z ciężkiego oszczepu (pilum), krótkiego, służącego do pchnięć, miecza (gladius) i prawdopodobnie sztyletu. Niektóre, rekrutowane w pośpiechu, jednostki mogły nie posiadać pełnego rynsztunku. Były również i inne wyjątki w wyposażeniu legionistów, według Arriana legiony pochodzące z Kapadocji dzielone były na contophoroi i lanchophoroi, oddziały posiadające pilum, bądź lancea. Nie wspominał on, czy każda kohorta była uzbrojona jednakowo, czy połowa żołnierzy posiadała inny rynsztunek. Późniejsze pisma Lukiana zawierają informacje o takim samym podziale jednostek pochodzących z Kapadocji (Lucianus, Alexander 55). Mogła być to tylko lokalna praktyka, której celem było przystosowanie żołnierzy do walki w specyficznych warunkach, nie mamy żadnych dowodów, że taki system obowiązywał w całym państwie. Nie trzeba było przechodzić specjalnego szkolenia aby rzucać lżejszą od pilum lancą, gdy zachodziła taka potrzeba. Jest możliwe, że wszystkie jednostki posiadały takie zdolności (Ectaxis 16-17).
W fortecy legionu III Augusta w Lambaesis magazyny z bronią posiadały inskrypcje odnoszące się do arma antesignana i arma postsignana22. Zostały także odnalezione dwa nagrobki antesignani, jeden w Sztrasburgu datowany na rok 70 n.e., a drugi w Syrii, datowany na 172 rok23. Juliusz Cezar nawiązywał w swoich dziełach do antesignani cztery razy24. W dwóch z tych wzmianek żołnierze mieli mniej rynsztunku, możliwe, że był to standard i walczyli jako wsparcie jazdy na wzór Germanów. Przy innej okazji antesignani byli częścią ochotniczego oddziału, składającego się w dużej mierze z centurionów, oddelegowanego do walki na pokładach okrętów. W ostatniej ze wzmianek, zostali wysłani przed armią, aby zdobyć korzystnie położone wzgórze i utrzymać je do nadejścia odsieczy (BC I. 43-46). W tym przypadku, zostali pokonani przez legionistów Pompejusza, używających taktyki hiszpańskiej lekkiej piechoty. Każda ze wzmianek sugeruje, że mamy do czynienia z elitarnym oddziałem. Nie możemy jednak określić, czy ten elitarny status wynikał z morale żołnierzy, czy z charakteru jednostki25.
Od czasów republiki armia rzymska polegała na oddziałach pomocniczych i jednostkach dostarczanych przez sojuszników. Trudno jest dokładnie określić liczby tych oddziałów, jest jednak prawdopodobnym, że auxilia w badanym okresie dorównywały liczebnie żołnierzom posiadającym obywatelstwo rzymskie26. Ten stosunek zmienia się drastycznie około II wieku, kiedy wojsk pomocniczych jest znacznie więcej niż legionistów27. Liczba wojsk pomocniczych przy legionach wahała się przez cały czas. Warus w 9 roku n.e. posiadał przy swoich trzech legionach zaledwie sześć kohort i trzy alae pomocnicze (Velleius 2.117), podczas gdy Germanus, posiadając podobne siły, miał znacznie więcej wojsk pomocniczych (Ann. I. 49). Możliwe, że Agrykola walczył pod Mons Graupius armią składającą się w połowie z wojsk pomocniczych28. Ogólne liczby wahają się w zależności od dostępności rekruta oraz lokalnej sytuacji. Ta sama zasada dotyczy rodzaju zaangażowanych w konflikt jednostek. Kapadocka armia Arriana składała się w dużej mierze z konnych i pieszych łuczników. W innej sytuacji, w tym samym okresie, na przykład w Brytanii, podobne wielkością siły posiadały znacznie mniej żołnierzy uzbrojonych w łuki29.
Auxilia były wykorzystywane w różnych sytuacjach. Jazda uzupełniała legiony o ważne jednostki, których brakowało30. Większość jeźdźców mogła toczyć zarówno walkę podjazdową, jak i pełnić rolę siły uderzeniowej, zaledwie kilka jednostek specjalizowało się tylko w jednym zadaniu. Jazda auxilia była lepiej zorganizowana, zdyscyplinowana i wyszkolona niż jakakolwiek formacja jazdy do końca istnienia republiki. Wiele informacji o jej wewnętrznych strukturach pozostaje w mrokach historii. Na przykład, czy niektórzy dekurionowie posiadali starszeństwo nad innymi? Jeden prefekt stałby przed niewykonalnym zadaniem kontrolowania na polu bitwy szesnastu turmae, a w skład każdej wchodziło 30 jeźdźców. Taka jednostka byłaby zdolna jedynie do najprostszych manewrów. Jazda Arriana była zdolna do działania przynajmniej w dwóch sekcjach ale prefekt mógł być tylko w jednej, co oznacza, że drugą też ktoś musiał dowodzić (Ectaxis 1-2, 27-8). Prawdopodobnie, tak jak w przypadku centurionów, niektórzy dekurionowie mieli więcej władzy i kontrolowali inne jednostki ponad swoją turmę31. Przynajmniej niektóre oddziały turmae posiadały podwojoną liczbę żołnierzy32. Jazda była przydatna podczas rekonesansu i do utrzymywania linii komunikacyjnych, a także w czasie bitwy. Możliwe, że jej kluczowa rola objawiła się nieco później, kiedy samodzielnie mogła zadecydować o losach bitwy, przemieniając odwrót w skoncentrowany pościg za wrogiem.
Łucznicy odpowiadali za walkę dystansową, tak jak i procarze, choć nie posiadamy informacji o ich samodzielnych kohortach33. Rola zwykłej pomocniczej piechoty jest mniej jasna. Tradycyjnie uważa się ją za lekką piechotę, do takiej argumentacji wykorzystuje się fragmenty z działa Tacyta, który przy kilku okazjach porównywał auxilia do legionów (Ann. 12. 35, Hist. 4. 20). Gdzieindziej, wojska pomocnicze walczą w zwartym szyku, wykorzystując rzymskie techniki walki mieczem, pokonując legionistów, na przykład w 70 roku n.e. (Agricola 36, Hist. 4. 20). Józef Flawiusz wspominał o psiloi (lekkiej piechocie) ale były to raczej wojska dostarczone przez sojuszników, a nie jednostki auxilia (BJ 2. 116). Wyposażenie jednostek pomocniczych, przedstawione na Kolumnie Trajana i nagrobkach, jest zaskakująco jednolite34. Większość żołnierzy posiadała hełm (zwykle wykonany z brązu), kolczugę lub napierśnik, długą owalną płaską tarczę, miecz (spatha lub gladius) i kilka oszczepów, albo włócznię. Oszczepy mogły dawać im większą siłę w walce dystansowej niż posiadali ją legioniści, chyba że ci również posiadali lekkie oszczepy. Zbroja nie mogła być dużo lżejsza od tej w którą wyposażone były jednostki składające się z obywateli rzymskich. Nie było to uzbrojenie lekkiej piechoty przeznaczonej do walki podjazdowej. Zarówno legioniści, jak i żołnierze wojsk pomocniczych, mogli operować w luźnym szyku, możliwe nawet, że w oddziałach znajdowali się żołnierze specjalnie szkoleni w tej sztuce. Przez większość czasu auxilia operowały w zwartych formacjach na wzór legionistów i tak jak oni miały przewagę nad większością przeciwników. Wojska pomocnicze były tańsze, a dzięki organizacji stanowiły elastyczne uzupełnienie armii. To w tym sensie, a nie w sposobach walki, uzupełniały one legionistów.
Dzięki zbliżonym metodom walki do legionów auxilia były ważną i bardzo efektywną częścią rzymskiej armii. Wiele z oddziałów pomocniczych Cezara nie było szkolonych na rzymski sposób i wymykało się spod kontroli35. Taka sama sytuacja zachodziła w armiach doby wczesnego pryncypatu36. Pomimo tego, Józef Flawiusz w roku 60 n.e. rzadko podkreślał różnicę pomiędzy poszczególnymi jednostkami37. Tacyt wspominał o batawskich buntownikach, którzy byli dowodzeni przez własne elity plemienne, była to niezwykła praktyka nawet w jego czasach. Żołnierze ci byli tak skuteczni jak rzymska armia (Hist. 4. 20). W jego czasach, jak i później, kohorty Batawów i innych wojsk pomocniczych, cieszyły się dobrą reputacją. Zwiększająca się regularność auxilia nie świadczy o zatracaniu przez te oddziały ich specjalistycznej roli, określonej w trakcie rekrutacji, a raczej o coraz większej i lepszej ich integracji z legionami rzymskimi. W związku z tym, stworzenie numeri oraz jednostek etnicznych w drugim wieku n.e. jest wynikiem nowego podejścia do strzeżenia granic, a nie świadectwem utraty zapału do walki wojsk pomocniczych38. Podobnie jest z tezą, że jednym z zadań legionów było pilnowanie wojsk pomocniczych i zapobieganie ich rebelii, dlatego też legioniści posiadali lepsze wyposażenie niż żołnierze auxilia – jest to wymysł współczesnej historiografii. Nie ma żadnej wskazówki w starożytnych źródłach wskazującej na coś takiego39.
Rzeczywiste rozmiary i organizacja jednostek pomocniczych były przedmiotem ożywionej debaty naukowej, w dużej mierze opartej na uszkodzonym i trudnym w interpretacji tekście Hyginusa, kilku dokumentach mówiących o sile jednostek i wykopaliskach na terenach fortów obsadzanych przez auxilia40. Ostatni ze sposobów analiz jest najtrudniejszy, ponieważ nie zawsze jesteśmy w stanie ustalić jaka jednostka stacjonowała w forcie, ani ilu żołnierzy w jednym momencie w nim mieszkało. Siła jednostek odnotowana w spisach raczej nie wyraża ich prawdziwych stanów, więc nie stanowi rozwiązania tego problemu. Liczebność jednostek przedstawiona w tabeli numer 2 prezentuje ogólnie akceptowane liczby, choć zdaję sobie sprawę, że i te mogą stanowić przedmiot dyskusji. Mniejsze jednostki były zwykle dowodzone przez prefekta, a większe przez trybuna41.
Tabela 2 Wielkość i organizacja jednostek pomocniczych
Jednostka
Piechota
Jazda
Centurie
Turmy
Cohors Quingenaria Peditata
480
6
Cohors Quingenaria Equitata
480
120
6
4
Cohors Milliaria Peditata
800
10
Cohors Milliaria Equitata
800
240
10
8
Ala Quingenaria
512
16
Ala Milliaria
768
24
Żadna armia w historii nie potrafiła przez cały czas utrzymać swojego nominalnego stanu liczebnego. Warunki lokalne często wymuszały zmiany w organizacji jednostek. Struktura armii ma pozwolić jej na wypełnianie powierzonych zadań. Nie istnieje dla samego istnienia. Dlatego też, przystosowanie jej do lokalnych potrzeb lub dostępnej siły żywej, jest rozsądnym posunięciem, a nie oznaką porażki systemu. Wszystkie przesłanki wskazują, że organizacja armii rzymskiej była tak samo chaotyczna i pogmatwana, jak organizacja każdej innej porównywalnej siły.
Legiony w czasach Cezara liczyły zwykle poniżej stanu osobowego. W czasie kampanii aleksandryjskiej Legion VI miał co najwyżej 1000 żołnierzy42. Jest to oczywiście ekstremalny przykład oddziału zaangażowanego w ciągłe konflikty militarne od ponad dekady. Legiony w czasach pryncypatu posiadały już swoje bazy, gdzie rekruci byli cały czas szkoleni, nawet kiedy oddział brał udział w kampanii. Zapobiegało to drastycznemu spadkowi stanu liczbowego. Pomimo wszystko, Legion X w czasie oblężenia Masady miał niecałe 3500 żołnierzy43. Sądząc po ustawieniu namiotów kohorty miały około 200-300 żołnierzy. Rozkład zajęć kohorty z Legionu III Cyrenajka pokazuje, że posiadała ona zaledwie 50% stanu liczbowego44. Zapiski o zakończeniu służby, pochodzące z różnych legionów z II wieku, wahają się pomiędzy 200-300 żołnierzami w jednym roku, a średnią 213 w innym45. To zaledwie połowa tego czego powinniśmy się spodziewać po jednostce liczącej 5000 żołnierzy. W takim razie, chyba, że w armii panowała niezwykle wysoka śmiertelność, większość jednostek nie posiadała pełnego stanu liczbowego46. Mała ilość weteranów może wskazywać, że przynajmniej w niektórych wypadkach, mamy do czynienia z dużą śmiertelnością.
Informacje o jednostkach pomocniczych przedstawione w tabeli numer 3 pokazują nam tę samą zasadę. Wszystkie trzy jednostki posiadają mniejszą siłę, niż ich stan teoretyczny, który powinien wynosić 600 żołnierzy. I Apanenorum o około 20%. Co ciekawe, we wszystkich jednostkach stan liczbowy lepiej opłacanej jazdy był zbliżony do teoretycznej siły. Żołnierze piechoty otrzymywali awanse do jednostek jazdy, jest to znana praktyka w wyniku której skład lepiej opłacanych jednostek był bliższy pełnej siły47. Kohorta XX Palmyrenorum milliaria equitata pochodząca z Dura Europos do pewnego stopnia odwraca ten trend48. Ta jednostka nie była podporządkowana typowym modelom wojskowym (dowód na to, że jednostki posiadały organizację odpowiadającą lokalnym potrzebom) i jest trudno ocenić jej siłę, ale w roku 219 posiadała 1210 ludzi, a w roku 222 n.e. 1040 żołnierzy. Jej skład był więc zbliżony do pełnego, albo nawet lekko go przekraczał. Na koniec, siła kohorty I Tungrorum z Vindolandy około roku 90 n.e. wynosiła 752 żołnierzy odpowiadających przed sześcioma centurionami49. Jeśli była to większa jednostka (Cohors Milliaria) to posiadała 6% żołnierzy poniżej stanu. Trudno jest w takim razie ocenić dokładny stan liczbowy rzymskich oddziałów, musimy zgodzić się z tezą, że liczby te ulegały znacznym wahaniom.
Tabela 3 Skład kohort quingenarine equitatae
Źródło
Jednostka
Data
Ogółem
Piesi
Konni
RPM 63
I Hispanorum veterana
Około 100
546
417
119
RPM 64
I Augusta Lusitanorum
156
477
363
114
P. Brooklin 241
I Apanenorum
213-16
434
334
100
1 A. K. Bowman i J. D. Thomas, ‚A Military Strength Report from Vindolanda’, JRS 81 (1991), 62-73.
Jednostka mogła stracić część stanu w wyniku bitwy, choroby lub nieudanej rekrutacji. Poważnym osłabieniem było również odsyłanie żołnierzy do służby tyłowej. Musimy pamiętać, że armia posiadała wiele obowiązków niezwiązanych z jej podstawowymi zadaniami militarnymi, zwykle wynikało to z braku jakiejkolwiek innej siły, która mogłaby się tym zająć. Źródła zwierają informacje, że w Egipcie i na całym Wschodzie, armia pełniła funkcje policyjne50. Takie obowiązki oznaczały znaczne rozproszenie sił. Legionowe kontyngenty nie wydają się niczym niezwykłym we wschodnich miastach51. W listach dotyczących obowiązków gubernatora Bitynii Pliniusza odnajdujemy liczne informacje o legionistach oddelegowanych ze swoich legionów i pełniących przeróżne funkcje, jak eskortowanie prokuratorów, czy nadzór ruchu. Pliniusz urzeczywistniał zamiary Trajana, który pragnął ograniczyć skład legionów do niezbędnego wypełniania obowiązków minimum52. Pridiana odnosi się do nieobecnych z różnych podwodów legionistów. Kohorta I Hispanorum Veterana Quingenaria Equitata posiadała żołnierzy w Galii zajmujących się ubiorem, końmi oraz prawdopodobnie ziarnem, a także w kopalniach w Dardanie – wszyscy z nich byli uważani za przebywających poza prowincją. Spośród nich kolejne grupy zostały przydzielone prokuratorowi oraz legatowi odbywającym misję wzdłuż Dunaju, do zadań zwiadowczych, do sztabu, do opieki nad zwierzętami oraz innych obowiązków. Całkowita liczba żołnierzy oddelegowanych do tych zadań nie jest znana, ale wiemy, że pośród nich znajdował się jeden centurion i trzech dekurionów53. W Vindolandzie stacjonowało tylko 295 legionistów (wliczając w to 31 nienadających się do służby), pod komendą jednego centuriona, reszta przebywała w takich dalekich miejscach jak Londyn, czy Corbridge.
Ciągła nieobecność żołnierzy, a zwłaszcza dowódców, musiała obniżyć gotowość bojową i efektywność oddziału. Rozproszony na małe kontyngenty oddział nie miał możliwości ćwiczyć jako bojowa całość. Takie oddelegowywanie personelu wojskowego pozbawiało oddział spójności i obniżało morale. Najskuteczniejszymi jednostkami w rzymskiej armii były te, które brały udział w długich kampaniach, jak osiem kohort batawskich w roku 70 n.e. (Hist. 4. 20). Sporadyczny charakter niektórych konfliktów sprawiał, że jednostka potrzebowała dużo czasu ażeby osiągnąć szczyt swojego przygotowania bojowego. Opis autorstwa Hircjusza armii Cezara jest pouczający:
Posiadał on trzy doświadczone legiony VII, VIII i IX, a także XI, legion, który składał się z mężczyzn w sile wieku, którzy służyli już siedem lat i co do których miał wielkie nadzieje, choć nie mieli jeszcze takiego doświadczenia oraz reputacji jak pozostałe (BG 8. 8).
W trakcie wojen domowych, poprzedzających upadek republiki, doświadczone legiony miały niewspółmiernie duże znaczenie w trakcie bitew w stosunku do liczby legionistów (Wojna aleksandryjska 76, Wojna hiszpańska 31).
Dowody sugerują, że nawet w okresach, które możemy nazwać czasami pokoju, stan liczbowy legionów nie był stały. Pod koniec I wieku n.e. wiele jednostek zajęło stałe miejsca, w których pozostały przez dekady, a czasem nawet stulecia54. Przyjęło się takie miejsca opisywać mianem fortu jeśli zajęte było przez oddział pomocniczy i fortecy jeśli stacjonował tam legion55. Żadne z tych określeń nie jest prawidłowe, ponieważ oba sugerują defensywę jako podstawową rolę. W porównaniu do średniowiecznych zamków, fortyfikacje strzegące takich obozów wydają się być bardzo słabe. Rzymskie obozy były budowane w miejscach łatwych do obrony dzięki naturze, składały się z niskiego kurtynowego muru z wieżami w każdym rogu, podatnej na ataki bramy oraz jednej lub więcej fos. Tylko dla wroga niezaznajomionego ze sztuką oblężniczą (a trzeba przyznać, że wielu podpadało pod tę kategorię) takie fortyfikacje mogły stanowić przeszkodę. Nie było żadnych technologicznych przeszkód uniemożliwiających Rzymianom budowanie potężniejszych fortyfikacji, jak to czynili od III wieku. Skromne środki obronne rzymskich fortów wskazują, że były to raczej miejsca zamieszkania żołnierzy, a nie punkty oporu. Zwykle jednostki wymaszerowywały na otwarte pole, aby spotkać się z wrogiem, a nie czekały biernie za murami56. W czasach pokoju, żołnierze byli wysyłani tam gdzie byli potrzebni. W przypadku kohorty wspomnianej wcześniej, więcej jej żołnierzy znajdowało się w Corbridge niż w Vindolandzie, gdzie znajdowała się jej baza, sztab i archiwum. Z materiału pozyskanego z Vindolandy dowiadujemy się, że kilka jednostek stanowiło garnizon w tym forcie w krótkim przedziale czasowym. Nie ma podobnych wzmianek w epigrafice, jest także niewiele wzmianek o legionistach. W takim razie, założenie, że inne forty były przez stulecia zajmowane przez te same jednostki, wydaje się być wielce ryzykownym57.
Ostatnimi czasy trwa dyskusja na temat identyfikowania jednostek stacjonujących w danym forcie po znajdowanym w nim uzbrojeniu58, uznano nawet, że skoro w fortach wielkością odpowiadających jednostkom pomocniczym znajdowane jest uzbrojenie legionistów, to takie uzbrojenie nie było zarezerwowane tylko dla oddziałów składających się z Rzymian. Jest to możliwe, jednak nie ma żadnego dowodu za i bardzo niewiele przeciwko59. Dużo bardziej prawdopodobne jest to, że oddziały operowały daleko od swoich rodzimych castra formując część lub całość mniejszych garnizonów. Dowody na obecność łączonych garnizonów piechoty i jazdy, a także legionistów wraz z wojskami pomocniczymi, są mocne. Takie garnizony były powszechne w czasie podboju Brytanii różniąc się w sile: Hod Hill posiadało 1 centurię i 7 turm, Longthorpe 2500-2800 żołnierzy, a część znajdowała się w bardziej obronnych, stałych, miejscach takich jak Newstead60. Termin ‚fort wojsk pomocniczych’ został stworzony w stosunku do miejsc w których nie mieściły się żadne jednostki standardowe. Staje się coraz bardziej prawdopodobne, że tych nieregularnych fortów było tyle, że była to pewna norma, a nie wyjątek61.
Wykorzystywanie przez Rzymian wydzielonych oddziałów najlepiej wyraża możliwości adaptacji armii. Kiedy zmiana miejsca stacjonowania całej jednostki wydawała się niepotrzebna lub niemożliwa, tworzono wydzielony oddział: vexillatio. Takie jednostki różniły się liczebnie, od 16 ludzi oddanych przez Pliniusza prokuratorowi Maximusowi z Paflagonii (Pliniusz 10. 27. 28), do nawet kilku tysięcy, tak jak oddział 1000 jazdy i 6000 piechoty wysłany przez Wespazjana wraz z trybunem jako garnizon Seforis w roku 67 n.e. (BJ 3. 59.). Wiele vexillatio posiadało cywilne zadania, takie jak górnictwo, czy budownictwo, te o wojskowym charakterze można podzielić na dwa typy. Pierwszy, to oddziały wysłane do wsparcia armii operującej na jakimś terenie. Takie jednostki miały operować w ramach armii, a nie niezależnie, więc nie składały się z mieszanych rodzajów broni (piechoty i jazdy). Oddział 2000 żołnierzy pochodzący z egipskich legionów, służący pod Tytusem w Jerozolimie w roku 70 n.e., jest wyjątkiem od tej zasady (BJ 5.43 i 287-8). Wzmocnili oni armię osłabioną przez pobory Wespazjana, mając ułatwić mu realizację swoich ambicji w Europie. Pomocnicze vexillatio stworzone z żołnierzy z kliku alae są znane, jednak oddziały składające się z legionistów były bardziej popularne62. W vexillatio żołnierze nie pochodzili z tych samych kohort, czy centurii63. Jest to kolejny powód posiadania jednostek mających zawyżony stan liczbowy, nadwyżkę można było oddelegować do tworzonej kohorty. Jako że takie oddziały posiadały strukturę podobną do standardowej i zwykle musiały długo przemieszczać się do rejonu działań, był czas na wytworzenie się więzi pomiędzy żołnierzami oraz zaufania do dowódców. Jeśli jednostka była w pełni siły, wydaje się niepożądanym aby ją rozbijać przed podjęciem akcji. Podstawy selekcji do wydzielonych oddziałów musiały być różne. Jeśli vexillatio miało reprezentować rodzimy legion w innej armii, a żołnierze po wykonaniu zadania mieli powrócić do swoich oddziałów, możliwe, że wtedy wybierano najlepszych żołnierzy. Jeśli jednak oddział miał wejść na stałe w skład obcego legionu, pojawiała się pokusa aby wysłać najgorszych i sprawiających najwięcej kłopotów. Takie posiłki mogły być śmierdzącym jajem dla innego legionu. W wyjątkowych okazjach vexillatio ochotników lub elity jednostki były formowane do wyjątkowo trudnych zadań, na przykład szturmowania Świątyni w Jerozolimie w 70 roku n.e.64.
Drugim typem vexillatio były oddziały mieszane, jednostki formowane na czas bitwy, składające się zarówno z piechoty jak i jazdy, przydzielone do jednego zadania. Czasem, tak jak w armii Arriana, działały całe podjednostki w składzie armii, miało to ułatwić dowódcy kontrolę nad podległą mu armią65. Gdzieindziej, ich zadania były niezależne. Komendę nad nimi sprawował najstarszy rangą dowódca z jednostek oddelegowanych do vexillatio, często prefekt wojsk pomocniczych, jak Antoniusz, który dowodził garnizonem w Askalon (BJ 3.12). Większe jednostki mogły znajdować się pod komendą nawet legata, który mógł, ale nie musiał, posiadać również swoje macierzyste oddziały pod komendą66. Takie rozwiązania, pomimo, że fakty mogą temu przeczyć, miały zawsze charakter czasowy. Oczywiście im dłużej oddział ze sobą przebywał tym lepiej działał na polu bitwy, jednakże stałe mieszanie rodzajów wojska zmniejszało możliwości taktyczne67.
Zanim przystąpimy do badania efektów organizacji armii, warto jest zatrzymać się na chwilę i zastanowić jacy żołnierze wchodzili w jej skład. Większość żołnierzy doby pryncypatu to ochotnicy. Powszechny pobór – dilectus odbywał się czasem w trakcie wojny, aby uzupełnić liczby w legionach lub aby stworzyć nowe68. Legio I Minervia, powstał w czasach Nerona, składał się tylko z legionistów mających ponad 180 centymetrów wzrostu, a rekruci pochodzili z przymusowego poboru (Suetonius, Nero 19. 2). Pobór mógł być odgórnie zorganizowanym procesem lub działaniem przypominającym brankę69. Pliniusz opisywał rodzaj rekrutów zwany vicarii (zastępcy), którzy byli przeciwnością voluntarii (ochotników) oraz lecti (poborowych) (Pliniusz, Epistulae 10.29). Pobór mógł być bardziej powszechny w jednostkach pomocniczych, w państwie lub plemieniu zobowiązanym przez umowy do dostarczenia kontyngentu dla armii rzymskiej. Tak było w przypadku Batawów (Germ. 29). Brutalne zachowanie dowódców odpowiedzialnych za pobór było przyczyną buntu Batawów w roku 70 n.e. (Hist. 4. 14).
Wegecjusz podawał najlepszy typ rekruta, uwzględniając jego region pochodzenia, jego wcześniejszy zawód, wiek, atrybuty fizyczne i wykształcenie (Vegetius 1. 2-7). Większość naukowców uważa, że te wysokie standardy były spełniane przez przeciętnego rekruta, a nie prezentują ideał, do którego należało dążyć70. Rygorystyczna selekcja kandydatów na legionistów miała być odpowiedzialna za jakość rzymskiej armii71. Posiadamy jednak wiele dowodów na to, że legiony nie mogły być tak wybredne przy wyborze rekrutów. Tyberiusz narzekał na brak zadowalających rekrutów. W Italii tylko najbiedniejsi włóczędzy zgłaszali się pod orły (Ann. 4. 4). W swoim dziele Kasjusz Dio przypisuje Mecenasowi mowę, w której to miał domagać się od Augusta zwiększenia ilości stałych żołnierzy, ponieważ służba wojskowa przyciągała ludzi, którzy w innej sytuacji zostaliby bandytami (Dio 52. 28). Prawa zawarte w Digestach przekazują nam również wiele cennych informacji na ten temat. Człowiek skazany na rzucenie dzikim zwierzętom, zesłany na wyspę, pozostający wciąż na wygnaniu, jeśli został odkryty pośród żołnierzy, miał zostać usunięty z rang i ukarany. Ludzie którzy w strachu przed wymiarem sprawiedliwości uciekali w szeregi armii również mieli zostać wyrzuceni72. Istnienie takich praw świadczy to tym, że przestępcy byli odkrywani w składzie legionów. Co znaczące, tylko winni poważnych przestępstw byli usuwani. Amia musiała w takim razie składać się z wielu pomniejszych kryminalistów.
Starożytne źródła mogły wychwalać czyny armii, jednakże były wrogie w stosunku do pojedynczych żołnierzy, przedstawiając ich jako nieposłusznych brutali73. Rabunki na cywilnej ludności musiały być nagminne74. W Nowym Testamencie Jan Chrzciciel pouczał żołnierzy, którzy mogli należeć do rzymskich wojsk pomocniczych lub wojsk Heroda, „Nie czyńcie złego żadnym ludziom, nie oskarżajcie fałszywie i bądźcie zadowoleni ze swojego żołdu”. Wiek wcześniej jeden z zarządców Cylicji wymusił na miejscowych miastach pieniądze, strasząc mieszkańców wysłaniem do nich wojska na służbę garnizonową (Cicero, Ad Att. 6). Po części groźba ta mogła odnosić się do kosztów wyżywienia legionistów, ale i zachowanie żołnierzy mogło być jej częścią.
Armia jawi nam się jako najlepszy sposób na karierę dla biedoty. Dla takich ludzi służba w legionach oznaczała dach nad głową, stałe posiłki, żołd, możliwe że poczucie celu w życiu oraz usankcjonowaną prawnie lepszą pozycję społeczną. Ogólnie, życie żołnierza było bardziej stabilne niż wędrownego pracownika. W teorii pozycja żołnierza względem cywila była gorsza tylko pod jednym względem – nie mógł on legalnie zawrzeć małżeństwa pozostając na służbie. W praktyce ten przepis prawny był ignorowany przez większość oddziałów. Wielu żołnierzy żyło w stałych związkach z kobietami wychowując dzieci, często synowie zrodzeni z takich związków wstępowali w szeregi armii75. Musimy jednak pamiętać, że żołnierka nie posiadała tylko jasnych stron. Żołnierz musiał nie tylko liczyć się z tym, że zostanie zabity, bądź stanie się kaleką wskutek walki lub choroby, ale godził się również na surową dyscyplinę wojskową. Było to prawdopodobnie jednym z głównych powodów dezercji w omawianym okresie76.
Niektóre stanowiska w armii obsadzane były przez członków innych grup społecznych. Najbardziej poważani dowódcy armii – legaci i tribuni angusticlavii pochodzili z szeregów senatu rzymskiego77. Pięciu tribuni angusticlavii, czyli młodszych trybunów z każdego legionu oraz trybuni i prefekci wojsk pomocniczych, wywodzili się ze stanu ekwickiego78. Ażeby zostać centurionem nie trzeba było należeć do żadnej grupy społecznej. Znamy przykłady ludzi rekrutujących się jako zwykli miles i osiągających stopień centuriona po 15-20 latach służby. Z drugiej strony, istnieją przykłady ludzi, niektórzy z nich byli nawet ekwitami, którzy byli werbowani jako centurioni. To naturalne, że znamy więcej przykładów tych pierwszych niż drugich, ale materiał źródłowy nie jest wystarczający do tworzenia żadnych daleko idących tez79. Wielu centurionów służących w wojskach pomocniczych pochodziło z prowincjonalnej arystokracji80.
Ze stopniem centuriona wiązał się ogromny prestiż. Świadczy o tym gotowość ekwitów do służby w legionach w stopniu centuriona. Awans na centuriona był wielkim osiągnięciem dla zwykłego żołnierza. Zarówno jego płaca jak i warunki bytowe ulegały znaczącej poprawie. Kiedy jeden z zauszników Pliniusza Młodszego imieniem Metilius Crispus, otrzymał awans na centuriona, jego opiekun podarował mu 40 000 sestercji na ekwipunek (Plinius 6. 25. 2). Taka suma była równowartością wieloletniego żołdu zwykłego żołnierza. Wielu centurionów posiadało niewolników i pokaźne domostwa81.