Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy - Adrian Goldsworthy - ebook

Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy ebook

Adrian Goldsworthy

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Dwaj królowie Macedonii, ojciec i syn, przeobrazili słabe państewko na północy Grecji w imperium na skalę światową i tym samym zmienili bieg historii.

Ekscytująca lektura”. Tom Holland W swym krótkim życiu Aleksander Wielki rozgromił i usunął w cień potęgę Persji, przekroczył Hindukusz i zapanował nad ziemiami należącymi dzisiaj do Pakistanu. Stworzył w ten sposób gigantyczne królestwo rozciągające się od Adriatyku po subkontynent indyjski. Ogromny sukces zawdzięczał jednak nie tylko własnemu geniuszowi i niespożytej energii. Jego fundamentem były dokonania ojca. Historia namalowała Filipa II jako starca, którego śmierć z rąk zamachowca umożliwiła Aleksandrowi przejęcie władzy – był on jednak postacią o wiele bardziej znaczącą. Przez dziesiątki lat twardej wojaczki i przebiegłej dyplomacji zjednoczył swój kraj i podbił całą Grecję. Jego syn odziedziczył to wszystko w najdogodniejszym momencie i wieku, by okryć się jeszcze większą chwałą. We dwóch odegrali wielką rolę w krzewieniu greckiej mowy i kultury na olbrzymim obszarze, czego konsekwencje były liczne i doniosłe. To dzięki temu Nowy Testament spisany jest w grece, a greckojęzyczne cesarstwo „rzymskie” – Bizancjum – przetrwało w Lewancie tysiąc lat od upadku ostatniego cesarza rządzącego w Italii.

Autorytatywna, a przy tym przystępnie napisana książka Filip i Aleksander to najnowsza z cyklu cieszących się uznaniem prac Adriana Goldsworthy’ego o tematyce starożytnej – mistrzowskie dzieło znawcy historii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 823

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
frankowp

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo ciekawa pozycja. według mnie bardzo dobrze opisany kontekst historyczny Grecji
00

Popularność




Tego autora w sprze­daży

PAX ROMANA

UPA­DEK KAR­TA­GINY

Dla Doro­thy z podzię­ko­wa­niem

MAPY I PLANY

1. Zie­mie wokół Morza Egej­skiego, 356 r. p.n.e.

2. Regiony Mace­do­nii, 356 r. p.n.e.

3. Eks­pan­sja mace­doń­ska, 498–336 p.n.e.

4. Ryc. 1a: Klin kon­nicy

Klin 55 jeźdź­ców. Dowódca na prze­dzie szyku; zastępca dowódcy pośrodku tyl­nego sze­regu; przy­boczni na jego skra­jach.

Brak pew­no­ści w kwe­stii stanu liczeb­nego ile oraz jej orga­ni­za­cji unie­moż­li­wia pre­cy­zyjne okre­śle­nie „stan­dar­do­wej” for­ma­cji. Rze­czy­wi­stość kam­pa­nijna nie­uchron­nie musiała pocią­gać za sobą modyfi kacje teo­rii odpo­wied­nio do oko­licz­no­ści.

Ryc. 1b: Ile mace­doń­ska

Hipo­te­tyczny szkic mace­doń­skiej ile ufor­mo­wa­nej w cztery oddzielne kliny. Taka for­ma­cja jest bar­dziej praw­do­po­dobna niż poje­dyn­czy klin zło­żony z 200 lub wię­cej jeźdź­ców, ponadto współ­gra z póź­niej­szym ofi cjal­nym podzia­łem ile na cztery pod­od­działy. O usta­wie­niu poszcze­gól­nych kli­nów źró­dła histo­ryczne mil­czą. W więk­szo­ści przy­pad­ków sen­sowne byłoby utrzy­my­wa­nie – przy­naj­mniej począt­kowo – jakie­goś odwodu.

5. Impe­rium per­skie u szczytu potęgi

Do 336 r. p.n.e. nie­które satra­pie zostały utra­cone lub wchło­nięte przez inne. Podwójna linia łącząca Sar­des i Suzę ozna­cza Drogę Kró­lew­ską.

6. Kam­pa­nie Alek­san­dra

7. Bitwa nad Gra­ni­kiem, 334 r. p.n.e

Skala nie­rze­czy­wi­sta. Topo­gra­fia znacz­nie uprosz­czona. Szcze­góły for­ma­cji hipo­te­tyczne

A – kon­nica tesal­ska

B – kon­nica grecka

C – kon­nica tracka

1 – falanga Mele­agra

2 – falanga Filipa

3 – falanga Amyn­tasa

4 – falanga Kra­te­rosa

5 – falanga Koj­nosa

6 – falanga Per­dik­kasa

7 – hypa­spi­ści Nika­nora

D – pro­dro­moi

E – ile kon­nych hetaj­rów Sokra­tesa

F – sie­dem ile kon­nych hetaj­rów Filo­tasa

8 – łucz­nicy kre­teń­scy

9 – Agria­nie

8. Bitwa pod Issos, 333 r. p.n.e.

Skala nie­rze­czy­wi­sta. Ele­menty topo­gra­fii, w tym rzeka i wybrzeże, uprosz­czone. Koryto Pina­rosu mogło biec pod znacz­nie więk­szym kątem.

A – kon­nica tesal­ska

B – łucz­nicy kre­teń­scy i Tra­ko­wie

1 – falanga Kra­te­rosa

2 – falanga Mele­agra

3 – falanga Pto­le­me­usza

4 – falanga Amyn­tasa

5 – falanga Per­dik­kasa

6 – falanga Koj­nosa

7 – hypa­spi­ści Nika­nora

8? – przy­pusz­czalna pozy­cja grec­kich sprzy­mie­rzeń­ców i najem­ni­ków

C – sześć ile kon­nych hetaj­rów Filo­tasa

D – pro­dro­moi

E – dwie ile kon­nych hetaj­rów

9 – łucz­nicy i Agria­nie

9. Kam­pa­nie w Azji Mniej­szej

10. Oblę­że­nie Tyru

11. Kam­pa­nie w satra­piach środ­ko­wych

12. Kam­pa­nie w satra­piach gór­nych

13. Bitwa pod Gau­ga­melą, 331 r. p.n.e.

Skala nie­rze­czy­wi­sta. Usta­wie­nie armii hipo­te­tyczne.

A – kon­nica tracka Aga­tona

B – gracka kon­nica zaciężna Andro­ma­chosa

C –  kon­nica tesal­ska Filipna

1 – falanga Kra­te­rosa

2 – falanga Simiasa (z-ca Amyn­tas)

3 – falanga Poli­per­chona

4 – falanga Mele­agra

5 – falanga Per­dik­kasa

6 – falanga Koj­nosa

7 – hypa­spi­ści Nika­nora

8 – pie­chota zaciężna

9 – traccy har­cow­nicy

10 – łucz­nicy kre­teń­scy

E – konni hetaj­ro­wie Filo­tasa

F – pro­dro­moi Ane­tesa

G – grecka kon­nica zaciężna Meni­dasa

H – kon­nica pajoń­ska Ary­stona

11 – część Agrian i inna lekke pie­chota

12 – pozo­stali Agria­nie

13 – łucz­nicy

14 – „stara” pie­chota zaciężna

15 – pie­chota sprzy­mie­rzona i zaciężna

Roz­miary tej dru­giej linii oraz to, jak ści­śle była powią­zana z pierw­szą poprzez inne kon­tyn­genty, pozo­stają nie­ja­sne. Armia Alek­san­dra mogła trzy­mać luźny szyk pustego kwa­dratu bądź rów­no­le­gło­boku z liniami skrzy­dło­wymi usta­wio­nymi uko­śnie wzglę­dem fron­to­wej i tyl­nej.

14. Bitwa nad Hyda­spe­sem, 326 r. p.n.e.

Skala nie­rze­czy­wi­sta. Rekon­struk­cja oparta tylko na domy­słach

1 – falanga Mele­agra

2 – falanga Atta­losa

3 – falanga Gor­giasa

4 – falanga Klej­tosa

5 – falanga Koj­nosa

6 – hypa­spi­ści Seleu­kosa

7 – lekka pie­chota

A – konni hetaj­ro­wie

B – konni hetaj­ro­wie Koj­nosa

C – łucz­nicy konni

D – kon­nica azja­tycka

15. Kam­pa­nie w Indiach

16. Trasa pochodu Alek­san­dra i zało­żone prze­zeń mia­sta

Nazwy miast od imie­nia Alek­san­dra pod­kre­ślone. Wiele innych miej­sco­wo­ści zało­żono na nowo, powstały też liczne mniej­sze pla­cówki.

KALENDARIUM

Wszyst­kie daty odno­szą się do czasu przed naszą erą. Jak wyja­śniono w tek­ście, chro­no­lo­gia wielu wyda­rzeń, szcze­gól­nie za pano­wa­nia Filipa, jest nie­pewna.

499–494

Bunt Jonów prze­ciwko Per­sji

498/497

Śmierć Amyn­tasa I (Mace­do­nia).

(Data początku pano­wa­nia nie­pewna)

498/497–ok. 454

Pano­wa­nie Alek­san­dra I (Mace­do­nia)

490

Armia Dariu­sza najeż­dża Gre­cję. Zwy­cię­stwo Ateń­czy­ków i Pla­tej­czy­ków pod Mara­to­nem

480

Kserk­ses doko­nuje dru­giego najazdu na Gre­cję; for­suje prze­smyk Ter­mo­pile, lecz jego flota ponosi klę­skę pod Sala­miną.

479

Klę­ska Per­sów pod Pla­te­jami

454–413

Pano­wa­nie Per­dik­kasa II (Mace­do­nia)

431

Wybuch wojny pelo­po­ne­skiej

415–413

Kata­stro­falna eks­pe­dy­cja ateń­ska na Sycy­lię

413–399

Pano­wa­nie Arche­la­osa (Mace­do­nia)

404

Koniec wojny pelo­po­ne­skiej. Zbu­rze­nie Dłu­gich Murów w Ate­nach i usta­no­wie­nie tyra­nii

403

Odro­dze­nie demo­kra­cji ateń­skiej

399–398/397

Pano­wa­nie Ore­stesa (Mace­do­nia)

398/397–395/394

Pano­wa­nie Are­oposa II (Mace­do­nia)

394–393

Pano­wa­nie Pau­za­nia­sza (Mace­do­nia)

393–370/369

Pano­wa­nie Amyn­tasa III (Mace­do­nia)

386

Zawar­cie pokoju kró­lew­skiego

382

Spar­ta­nie zaj­mują twier­dzę tebań­ską.

ok. 382

Naro­dziny Filipa

379/378

Tebań­czycy gro­mią gar­ni­zon spar­tań­ski.

371

Armia tebań­ska pod wodzą Epa­mi­non­dasa i Pelo­pi­dasa poko­nuje Spar­tan pod Leuk­trami.

370/369–367

Pano­wa­nie Alek­san­dra II (Mace­do­nia)

ok. 368–365

Filip zakład­ni­kiem w Tebach

367-365

Pano­wa­nie/regen­cja Pto­le­me­usza

365–359

Pano­wa­nie Per­dik­kasa III

362

Tak­tyczna porażka Spar­tan pod Man­ti­neją bez roz­strzy­gnię­cia stra­te­gicz­nego (po czę­ści z powodu śmierci Epa­mi­non­dasa).

359

Per­dik­kas III ginie w bitwie. Filip przej­muje przy­wódz­two w Mace­do­nii jako król bądź regent. Odpiera i poko­nuje kilku arge­adz­kich kontr­pre­ten­den­tów.

359–336

Pano­wa­nie Filipa II (Mace­do­nia)

358

Filip pod­po­rząd­ko­wuje sobie Pajo­nię, następ­nie poko­nuje króla Ili­rii Bar­dy­lisa. Inter­wen­cja w Tesa­lii (?)

357

Filip zaj­muje Amfi­po­lis. Ateny uwi­kłane w wojnę ze zbun­to­wa­nymi sojusz­ni­kami. Ślub Filipa z Olim­pias. (Z początku rzą­dził jako regent w imie­niu bra­tanka Amyn­tasa, lecz mniej wię­cej w tym cza­sie stał się peł­no­praw­nym władcą). Filip zawiera sojusz ze Związ­kiem Chal­ki­dyc­kim.

356

Filip zdo­bywa Pydnę i inne mia­sta. Poko­nuje luźną koali­cję Tra­ków, Ili­rów i Pajo­nów. Naro­dziny Alek­san­dra. Filip zaj­muje Poti­daję i prze­ka­zuje ją chal­ki­dyc­kim sprzy­mie­rzeń­com.

355

Dzia­ła­nia Filipa w Tesa­lii (?). Począ­tek oblę­że­nia Metone. Wybuch III wojny świę­tej

354

Filip pod­czas oblę­że­nia traci oko. Upa­dek Metone. Jesienna kam­pa­nia w Tra­cji (?)

353

Filip ponow­nie zja­wia się w Tesa­lii i włą­cza się do III wojny świę­tej, ponosi jed­nak klę­skę w bitwie z Ono­mar­cho­sem.

352

Filip powraca i wygrywa bitwę na Kro­ku­so­wym Polu. Silna armia koali­cyjna blo­kuje Ter­mo­pile i nie dopusz­cza do wtar­gnię­cia Mace­doń­czy­ków do połu­dnio­wej Gre­cji. Pod koniec roku Filip wojuje w Tra­cji, tam zapada na zdro­wiu.

351

Dzia­ła­nia w Tra­cji w oko­licy pół­wy­spu Cher­so­nez oraz w Ili­rii

350

Inter­wen­cja Filipa w Epi­rze

349

Filip ata­kuje Zwią­zek Chal­ki­dycki.

348

Filip zdo­bywa Olint.

347

Filip oblega Halos. Ateń­czycy usi­łują stwo­rzyć sojusz anty­ma­ce­doń­ski, jed­nak bez więk­szego powo­dze­nia. Filip praw­do­po­dob­nie zaczyna kam­pa­nię w Tra­cji.

346

Dzia­ła­nia w Tra­cji. Kon­ty­nu­acja roko­wań z Ate­nami i innymi pań­stwami. Filip cią­gnie na połu­dnie i dzięki umie­jęt­nym mani­pu­la­cjom przyj­muje kapi­tu­la­cję Fokidy. Koniec wojny świę­tej. Jesie­nią Filip prze­wod­ni­czy igrzy­skom pytyj­skim.

345

Kam­pa­nia Filipa prze­ciwko Dar­da­nom

344

Kam­pa­nia Filipa prze­ciwko Ili­rom. Dzia­ła­nia w Tesa­lii. Nego­cja­cje z Ate­nami

343

Filip wysyła posłów do Aten. Demo­ste­nes sta­wia Ajschi­nesa przed sądem.

342

Filip obala króla Epiru i wpro­wa­dza na tron brata Olim­pias, Alek­san­dra z Epiru. Ary­sto­te­les zostaje nauczy­cie­lem Alek­san­dra, syna Filipa i Olim­pias.

341

Kam­pa­nia w Tra­cji

340

Oblę­że­nie Peryntu, Selim­brii i Byzan­tionu. Zagar­nię­cie ateń­skiej floty zbo­żo­wej. Alek­san­der pozo­sta­wiony jako regent poko­nuje trac­kich Maj­dów i zakłada Alek­san­dro­po­lis.

339

Amfik­tio­nia wypo­wiada świętą wojnę Amfi­sie i powie­rza przy­wódz­two Fili­powi. Filip odstę­puje od oblę­że­nia Byzan­tionu i podej­muje kam­pa­nię prze­ciwko Scy­tom. W dro­dze powrot­nej zostaje ranny w potyczce z Try­bal­lami; po wyle­cze­niu masze­ruje na połu­dnie i pod koniec roku zdo­bywa Ela­teję.

338

Filip zwy­cięża pod Che­ro­neą z Tebami, Ate­nami oraz ich sojusz­ni­kami i narzuca im warunki pokoju.

337

Filip wzywa przy­wód­ców grec­kich do Koryntu i zostaje wodzem pan­hel­leń­skiej wojny z Per­sją. Jego ślub z Kle­opa­trą wzbu­dza nie­sna­ski na dwo­rze i dopro­wa­dza do ucieczki Alek­san­dra, który jed­nak póź­niej wraca na ojcow­skie wezwa­nie.

336–323

Pano­wa­nie Alek­san­dra III Wiel­kiego

337

Eks­pe­dy­cja Par­me­niona i Atta­losa z dzie­się­cio­ty­sięczną armią do Azji Mniej­szej. Filip szy­kuje się, by podą­żyć za nimi, lecz zostaje zamor­do­wany. Alek­san­der obej­muje tron w cha­osie egze­ku­cji i zabójstw poli­tycz­nych. Bły­ska­wicz­nie tłumi począt­kowy opór w Gre­cji i zapew­nia sobie nomi­na­cję na hege­mona sił pan­hel­leń­skich w woj­nie z Per­sją.

335

Kam­pa­nia Alek­san­dra prze­ciwko Tra­kom i Ili­rom. Wypo­wie­dze­nie wojny przez Teby zmu­sza go do szyb­kiego powrotu.

334

Alek­san­der masze­ruje lądem ku Dar­da­ne­lom i w maju prze­pra­wia się do Azji. W bitwie nad Gra­ni­kiem poko­nuje miej­sco­wych satra­pów. Zdo­bywa Milet i oblega Hali­kar­nas.

333

Mem­non zaczyna ofen­sywę mor­ską, która jed­nak traci impet po jego śmierci, a potem Dariusz odwo­łuje więk­szość najem­ni­ków słu­żą­cych we flo­cie. Alek­san­der wojuje w Azji Mniej­szej; prze­cina węzeł w Gor­dion. Dotarł­szy póź­nym latem do Cyli­cji, zapada na zdro­wiu, odzy­skuje jed­nak siły i poko­nuje Dariu­sza pod Issos.

332

Oblę­że­nie Tyru. Flota per­ska się roz­pra­sza; więk­szość jed­no­stek prze­cho­dzi na stronę Alek­san­dra. Po upadku mia­sta król zdo­bywa także Gazę. Pod koniec roku zaj­muje nie­bro­niony Egipt.

331

Zało­że­nie Alek­san­drii i wizyta Alek­san­dra w wyroczni Zeusa Amona w oazie Siwa. Następ­nie monar­cha wraca do Tyru i roz­po­czyna natar­cie na samą Per­sję. Roz­bija Dariu­sza pod Gau­ga­melą i zaj­muje Babi­lon. W dru­giej poło­wie roku (nie­wy­klu­czone, że w następ­nym) docie­rają doń wie­ści o bun­cie i klę­sce króla Sparty Agisa III.

330

Złu­pie­nie i spa­le­nie Per­se­po­lis. Kam­pa­nia prze­ciwko Mar­dom. Alek­san­der wzna­wia pościg za Dariu­szem, który zostaje uwię­ziony i zamor­do­wany przez wła­sną ary­sto­kra­cję. Spi­sek na dwo­rze mace­doń­skim. Egze­ku­cja oskar­żo­nego o zdradę Filo­tasa. Bes­sos ogła­sza się kró­lem kró­lów.

329

Mace­doń­czycy najeż­dżają Sog­dianę i Bak­trię. Alek­san­der pro­wa­dzi armię za Hin­du­kusz. Poj­ma­nie Bes­sosa. Powszechna rebe­lia prze­ciwko Mace­doń­czy­kom w Sog­dia­nie i Bak­trii.

328

Bru­talna walka z róż­nymi przy­wód­cami buntu. W prze­rwie w dzia­ła­niach pod koniec roku Alek­san­der w pijac­kiej kłótni zabija Klej­tosa Czar­nego.

328 lub 327

Alek­san­der zdo­bywa Skałę Sog­diań­ską i Skałę Cho­rie­nesa.

327

Kon­ty­nu­acja walk z bun­tow­ni­kami. Wykry­cie spi­sku paziów i egze­ku­cje przy­wód­ców. Eks­pe­dy­cja nad Indus

326

Alek­san­der zwy­cięża Porosa w bitwie nad Hyda­spe­sem. Dociera nad rzekę Hyfa­sis, lecz woj­sko odma­wia jej prze­kro­cze­nia. Król zawraca i masze­ruje w dół Hyda­spesu ku morzu, ata­ku­jąc każdą napo­tkaną spo­łecz­ność, która by odmó­wiła pod­da­nia się. Pod koniec roku (lub na początku następ­nego) zostaje ciężko ranny pod­czas szturmu na mia­sto Mal­lów.

325

Rany wodza spo­wo­do­wały tylko nie­znaczne powstrzy­ma­nie mar­szu. Powsta­nie bra­mi­nów zostaje stłu­mione. Alek­san­der dociera nad Ocean Indyj­ski i rezy­gnuje z dal­szej ofen­sywy. Na drogę powrotną do Per­sji roz­dziela siły. Przo­dem wysyła Kra­te­rosa, drugą kolumnę pro­wa­dzi sam, trze­cią – spóź­nioną wsku­tek złej pogody flotę – powie­rza Near­cho­sowi. Oddział Alek­san­dra musi się zma­gać z tru­dami mar­szu przez pustynną Gedro­zję.

324

Ponowna kon­cen­tra­cja mace­doń­skiej armii i floty w Kar­ma­nii. Alek­san­der zwal­nia oddziały zaciężne najęte przez satra­pów; wysyła też posła do Olim­pii, by obwie­ścić powrót wygnań­ców do miast grec­kich. Jego woj­sko raz jesz­cze pod­nosi bunt w Opis, ulega jed­nak woli króla. Wesele w Suzie – zbio­rowy ślub Alek­san­dra i około dzie­więć­dzie­się­ciu Mace­doń­czy­ków z per­skimi ary­sto­krat­kami. Duży kon­tyn­gent wete­ra­nów wyru­sza pod wodzą Kra­te­rosa w drogę powrotną do Gre­cji. Śmierć Hefaj­stiona

323

Alek­san­der w Babi­lo­nie. Zarzą­dza przy­go­to­wa­nia do wiel­kiej wyprawy do Ara­bii, lecz zło­żony cho­robą umiera przed wyzna­czoną datą jej roz­po­czę­cia.

WSTĘP

„PARĘ SŁÓW O ALEKSANDRZE”

Nie­które jed­nostki odci­skają widoczne piętno na histo­rii. Być może wszy­scy to robimy, przy­naj­mniej w mikro­skali, jed­nak nie­któ­rzy przy­wódcy wywie­rają prze­możny wpływ na kształ­to­wa­nie nie tylko ich świata, lecz i tego, co po nim nastę­puje. Stwier­dze­nie to w żad­nej mie­rze nie depre­cjo­nuje czyn­ni­ków ogól­niej­szych. Tło i kon­tekst roz­kwitu i upadku ludów sta­no­wią sto­sunki spo­łeczne, gospo­darka, trendy demo­gra­ficzne i tech­no­lo­gia danej epoki. Cha­rak­ter i czyny ludz­kie mają jed­nak w tym istotny udział, naj­więk­szy zaś natu­ral­nie przy­pada lide­rom. Weźmy oczy­wi­sty przy­kład: do powsta­nia dyk­ta­tury w Niem­czech po I woj­nie świa­to­wej przy­czy­niło się wiele rze­czy, lecz to oso­bo­wość Hitlera decy­du­jąco wpły­nęła na tra­gizm wyni­kłych z tego wyda­rzeń. Gdyby Roose­velt i Chur­chill zmarli w nie­mow­lęc­twie, Stany Zjed­no­czone i Wielka Bry­ta­nia mia­łyby w tym samym cza­sie innych przy­wód­ców, ale bez decy­zji, jakie podej­mo­wali ci dwaj poli­tycy, prze­bieg II wojny świa­to­wej byłby zupeł­nie inny. Przy­wódcy się liczą – na dobre lub złe – w każ­dej epoce i wie­le­kroć w dzie­jach się zda­rzało, że poczy­na­nia garstki ludzi pocią­gały za sobą donio­słe skutki. Nawet jeśli w licz­nych przy­pad­kach efekt był nie­za­mie­rzony.

Takimi przy­wód­cami byli Filip II i jego syn Alek­san­der. We dwójkę zmie­nili bieg histo­rii, i to z zadzi­wia­jącą szyb­ko­ścią. W nie­całe czter­dzie­ści lat podzie­lone pro­win­cjo­nalne kró­le­stwo mace­doń­skie zdo­było hege­mo­nię w Gre­cji, a następ­nie porwało się na naj­więk­szą potęgę ówcze­snego świata – i zwy­cię­żyło. Dwaj władcy stwo­rzyli i popro­wa­dzili naj­lep­szą siłę bojową, jaką do ich cza­sów widziano. Ich armia rzu­ciła na kolana Ateny i Spartę, znisz­czyła Teby, spa­liła pałac per­skiego króla i zapu­ściła się aż za Hin­du­kusz, na zie­mie dzi­siej­szego Paki­stanu. Nie były to zwy­kłe najazdy; oby­dwaj wodzo­wie zało­żyli wiele miast, osie­dla­jąc swych żoł­nie­rzy na pod­bi­tych tery­to­riach, by trzy­mali je pod kon­trolą. Impe­rium stwo­rzone przez Filipa i Alek­san­dra nie prze­trwało ich wpraw­dzie jako byt poli­tyczny, ode­grało jed­nak wielką rolę jako nośnik grec­kiej mowy i kul­tury na ogrom­nym obsza­rze – i to kul­tury innego rodzaju, już nie tej zdo­mi­no­wa­nej przez wio­dące mia­sta-pań­stwa. Kon­se­kwen­cje były liczne i dale­ko­siężne: to wła­śnie spra­wiło, że Nowy Testa­ment został spi­sany w języku Ary­sto­te­lesa, a grec­ko­ję­zyczne wschod­nie cesar­stwo „rzym­skie” ist­niało jesz­cze tysiąc lat po upadku ostat­niego cesa­rza rzą­dzą­cego z Ita­lii.

Alek­san­der nazwany Wiel­kim należy do grona nie­licz­nych postaci, z któ­rymi ten przy­miot­nik zrósł się na stałe. Dziś już mało kto pamięta, że taki przy­do­mek nosił Rzy­mia­nin Pom­pe­jusz, zostali nam więc tylko Alfred w Anglii, Karol w pań­stwie Fran­ków, Kazi­mierz w Pol­sce, dużo póź­niejsi Piotr i Kata­rzyna w Rosji oraz pru­ski Fry­de­ryk – ostat­nia trójka dzia­łała w tym samym, sto­sun­kowo krót­kim okre­sie. Zwy­cię­stwa i zna­cze­nie Alek­san­dra przy­ćmie­wają doko­na­nia pozo­sta­łych Wiel­kich – tym bar­dziej że ni­gdy nie poniósł kata­stro­fal­nej klę­ski w boju, jak choćby Napo­leon – po czę­ści dzięki uśmie­chom losu i wła­snemu talen­towi, ale też dla­tego, że nie dożył trzy­dzie­stych trze­cich uro­dzin.

Jego histo­ria w znacz­nej mie­rze ukształ­to­wała zachodni wzo­rzec mło­dzień­czego boha­tera; ten nie­wy­soki, chło­pię­cej urody blon­dyn o jasnych oczach kipiał pew­no­ścią sie­bie, dzia­łał nie­kon­wen­cjo­nal­nie i poryw­czo, a ile­kroć sprze­ci­wił się mądro­ści star­szy­zny, bieg wyda­rzeń przy­zna­wał mu słusz­ność. Bił się w spo­sób tyleż zaja­dły, ile sprytny. Dowo­dząc w pierw­szej linii, odniósł wię­cej wik­to­rii niż któ­ry­kol­wiek fik­cyjny heros. Mknąc ścieżką kariery typu „żyj szybko, umrzyj młodo”, na krótko stał się panem więk­szo­ści zna­nego wów­czas świata. Tak naprawdę nie zapła­kał nad tym, że nie zostało już wię­cej krain do pod­bi­cia, ani nie scho­wał mie­cza do pochwy z braku argu­men­tów, ale to w żad­nym razie nie umniej­sza ogromu jego czy­nów doko­na­nych w tak krót­kim cza­sie. Dopiero we współ­cze­snej epoce mecha­ni­za­cji kilku armiom udało się dotrzeć tak daleko i wojo­wać tak długo, jak wia­ru­som Alek­san­dra1.

Filip, nie­okrzyk­nięty „Wiel­kim” (jak zresztą i Alek­san­der do cza­sów rzym­skich), zna­lazł się w cie­niu swo­jej lato­ro­śli. Jeżeli się o nim wspo­mina, to naj­czę­ściej jest to ele­ment histo­rii Alek­san­dra: pamięta się go jako starca zbyt pija­nego, by przejść przez kom­natę, gdy roz­ju­szyło go synow­skie zacho­wa­nie. Jed­no­oki i kule­jący od licz­nych ran, może spra­wiać wra­że­nie czło­wieka znisz­czo­nego, zwy­kłej prze­szkody na dro­dze olśnie­wa­jąco uta­len­to­wa­nego potomka, któ­remu żadna z odnie­sio­nych kon­tu­zji nie znie­kształ­ciła trwale ciała i któ­remu nie było dane się zesta­rzeć. Wieki póź­niej cesarz August nie pozwa­lał, by jaka­kol­wiek rzeźba, obraz czy moneta przed­sta­wiały go star­szego niż dwu­dzie­sto­kil­ku­latka, ale był to wynik ści­słej kon­troli wize­runku publicz­nego, a nie praw­dziwe odbi­cie męż­czy­zny, który dożył sie­dem­dzie­siątki i miał zepsute uzę­bie­nie. Mace­doń­czyk także sta­ran­nie pil­no­wał tej kwe­stii, jed­nak w prze­ci­wień­stwie do ojca i rzym­skiego władcy zmarł, nim wiek mógł stać się pro­ble­mem.

Bez Filipa nie byłoby jed­nak Alek­san­dra, on bowiem prze­kształ­cił Mace­do­nię, uczy­nił ją więk­szą, sil­niej­szą i bar­dziej zjed­no­czoną, od zera zbu­do­wał też armię i nawet stwo­rzył plan ataku na Per­sję. Syn odzie­dzi­czył po nim to wszystko w ide­al­nym wieku i momen­cie, by spró­bo­wać wła­snego szczę­ścia i zdo­być o wiele więk­szą chwałę. Filip zmarł w czter­dzie­stym szó­stym roku życia i łatwo zapo­mnieć, że wstę­pu­jąc na tron, mógł mieć naj­wy­żej dwa­dzie­ścia trzy lata. Był wtedy mło­dym, przy­stoj­nym, cha­ry­zma­tycz­nym władcą nie­na­zna­czo­nym bli­znami, skromny doro­bek mili­tarny zaś kom­pen­so­wał wystar­cza­jącą pew­no­ścią sie­bie i ener­gią, by oca­lić kró­le­stwo balan­su­jące na kra­wę­dzi roz­padu i obró­cić je w woj­skową i gospo­dar­czą potęgę. Jak tego doko­nał, to temat godny osob­nej opo­wie­ści – nie tylko tło nie­zbędne do zro­zu­mie­nia osią­gnięć jego syna.

Nie zmie­nia to faktu, że Alek­san­der wysoko wyra­sta ponad prze­cięt­ność i nie­ła­two innym mło­dym boha­te­rom – nie mówiąc o jego ojcu – dorów­nać takiemu wize­run­kowi. Tak samo Cezar zawsze będzie tylko pod­sta­rza­łym kochan­kiem Kle­opa­try, pod­czas gdy w Marku Anto­niu­szu widzi się dziar­skiego kawa­lera, cho­ciaż w chwili samo­bój­stwa był on dobrze po pięć­dzie­siątce – naj­wy­żej parę lat młod­szy niż Cezar w idy mar­cowe. Rzy­mia­nom zresztą poświęca się znacz­nie wię­cej uwagi w lite­ra­tu­rze, kine­ma­to­gra­fii, a nawet w doku­men­ta­li­styce. Odkry­cie w latach osiem­dzie­sią­tych XX wieku gro­bów kró­lew­skich w Wergi­nie (pół­nocna Gre­cja) i praw­do­po­dobna iden­ty­fi­ka­cja zawar­to­ści jed­nego z nich jako szcząt­ków Filipa II na krótko wzbu­dziły falę zain­te­re­so­wa­nia, lecz nawet motyw Alek­san­dra tylko od czasu do czasu poja­wia się w tele­wi­zji, zazwy­czaj w kon­tek­ście jego bitew. Jego histo­rię pró­bo­wały opo­wie­dzieć dwie hol­ly­wo­odz­kie mega­pro­duk­cje, z Richar­dem Bur­to­nem (1956) i Coli­nem Far­rel­lem (2004) w roli tytu­ło­wej, oba filmy jed­nak z tru­dem ogar­niały temat, zbyt sze­roki, by dać się łatwo upchnąć w paru godzi­nach pro­jek­cji. W jed­nym i dru­gim mamy Filipa jako starca, któ­rego czas mniej wię­cej się skoń­czył; akcja rusza żwa­wiej dopiero, gdy po jego nie­spo­dzie­wa­nym zabój­stwie wła­dzę obej­muje syn.

Moje zami­ło­wa­nie do świata sta­ro­żyt­nego także zaczęło się od Rzy­mian, a ści­ślej mówiąc, od ich armii i obec­no­ści w Bry­ta­nii, ale w miarę rosną­cego zain­te­re­so­wa­nia zda­łem sobie sprawę, jak wszy­scy, że Rzym można zro­zu­mieć tylko w kon­tek­ście Gre­cji kla­sycz­nej i hel­le­ni­stycz­nej. W dzie­ciń­stwie Alek­san­der był dla mnie w zasa­dzie jedy­nie imie­niem. Uwiel­bia­łem natu­ral­nie fil­mowe eposy i z zapar­tym tchem oglą­da­łem w tele­wi­zji ten z Bur­to­nem, nie­wiele jed­nak zostało mi w pamięci poza potknię­ciem Filipa, gdy usi­ło­wał ude­rzyć syna, oraz przed­bi­tewną ora­cją Alek­san­dra zakoń­czoną wezwa­niem, by „zabić Dariu­sza! Zabić Dariu­sza! Zabić Dariu­sza!”. Dopiero jako sie­dem­na­sto­la­tek pierw­szy raz zają­łem się nieco pogłę­bio­nymi stu­diami nad tą posta­cią, na Filipa zaś natkną­łem się poważ­nie jesz­cze póź­niej, zwłasz­cza gdy jako młody wykła­dowca otrzy­ma­łem zada­nie popro­wa­dze­nia semi­na­riów o ojcu i synu.

Grecka histo­ria i kul­tura potrafi ocza­ro­wać, o czym dobrze wie­dzieli już Rzy­mia­nie. Jest coś nie­sa­mo­wi­tego w tej erup­cji kre­atyw­no­ści u ludu zamiesz­ku­ją­cego nie­wielką kra­inę, który w tak krót­kim cza­sie wymy­ślił demo­kra­cję (i debaty poli­tyczne), roz­wi­nął tyle idei filo­zo­ficz­nych i dał pod­wa­liny myśli nauko­wej, a przy tym two­rzył dzieła dra­ma­tur­giczne i lite­rac­kie, które po dziś dzień potra­fią poru­szyć i dać do myśle­nia. Grecy umieli też por­tre­to­wać czło­wieka w sztu­kach pla­stycz­nych tak, że powsta­jące wize­runki były bar­dziej natu­ralne niż kie­dy­kol­wiek przed­tem i zara­zem wyide­ali­zo­wane. Gre­cja kla­syczna jest przede wszyst­kim mikro­ko­smo­sem ludz­ko­ści – oprócz całego tego piękna i geniu­szu były w niej też dzi­kość i okru­cień­stwo, samo­lub­stwo i uprze­dze­nia, pogarda a priori dla reszty świata jako bar­ba­rzyń­ców tudzież trak­to­wa­nie nie­wol­nic­twa jak coś naj­nor­mal­niej­szego pod słoń­cem. Hel­le­no­wie byli zara­zem wielcy i straszni i – jak wszyst­kie ludy w histo­rii – oka­zy­wali się zdolni do naj­wyż­szego dobra i zła. Pod wie­loma wzglę­dami Filip i Alek­san­der byli uoso­bie­niem tego para­doksu jako burzy­ciele i budow­ni­czo­wie kie­ru­jący się w dzia­ła­niu jakże grec­kim dąże­niem do dosko­na­ło­ści dla niej samej (ale oczy­wi­ście rów­nież korzy­ściami oso­bi­stymi).

Moim celem jest przed­sta­wie­nie każ­dego z nich moż­li­wie naj­rze­tel­niej i szcze­gó­łowo, ponie­waż do tej pory żadna publi­ka­cja popu­lar­no­nau­kowa tego nie zro­biła. O Alek­san­drze napi­sano całą biblio­tekę; każ­dego roku poja­wia się co naj­mniej jedna nowa bio­gra­fia lub stu­dium jakie­goś aspektu jego kam­pa­nii; nie­które z nich są bar­dzo dobre i nie jest moim zamia­rem doło­że­nie kolej­nej pozy­cji na tę stertę. Nato­miast Filip to postać zanie­dby­wana: nie­zwy­kle rzadko pisze się o nim samym, a jeśli już, to naj­czę­ściej jest to coś w rodzaju pro­logu do histo­rii jego sław­nego syna. To nie tylko nie­spra­wie­dliwe w oce­nie jego zna­cze­nia, ale także nie pozwala nam w pełni zro­zu­mieć postę­po­wa­nia Alek­san­dra, gdyż podo­bień­stwa w ich spo­so­bach wojo­wa­nia i pro­wa­dze­nia poli­tyki są naprawdę wymowne. Spoj­rze­nie na nich obu pozwala na znacz­nie lep­sze umiej­sco­wie­nie ich w kon­tek­ście, to zaś z kolei tylko jesz­cze bar­dziej uwy­pu­kli ich osią­gnię­cia.

Już sama skala doko­nań ojca i syna może oszo­ła­miać. Nie zna­czy to, że były czymś dobrym dla świata, daleki też jestem od suge­stii, jakoby moty­wa­cja ich obu miała cokol­wiek wspól­nego z altru­izmem. Zada­niem histo­ryka jest odkry­wać i zro­zu­mieć prze­szłość, a rzecz to nie­ła­twa, zwłasz­cza w odnie­sie­niu do sta­ro­żyt­no­ści. W tej pracy nie chcę oce­niać Filipa ani Alek­san­dra, ani też ich współ­cze­snych w kate­go­riach moral­no­ści; pró­buję jedy­nie usta­lić, co się wyda­rzyło, jak do tego doszło i – tam, gdzie to moż­liwe – dla­czego. Wyło­że­nie czy­tel­ni­kowi, co dziś wiemy o tam­tej epoce, jest rów­nie ważne jak uświa­do­mie­nie mu, czego nie wiemy, oraz jasne stwier­dze­nie, że domy­sły i spe­ku­la­cje są tylko tym, czym są – nie zaś fak­tami. Alek­san­dra przed­sta­wiano w dzie­jach na wiele spo­so­bów, od świę­tego do potwora, od geniu­sza mili­tar­nego do spraw­nego zbója, a cał­kiem nie­dawno także jako ikonę homo- lub bisek­su­al­no­ści. Kto patrzy na prze­szłość, by szu­kać uspra­wie­dli­wie­nia swo­ich poglą­dów na teraź­niej­szość, zoba­czy w nim to, co chce ujrzeć, ale takie podej­ście to nie jest dobra histo­ria, gdyż nie przy­bliża nas do zro­zu­mie­nia ani tego, co naprawdę zaszło, ani ogól­niej świata tam­tych ludzi.

Praw­dzi­wej bio­gra­fii Filipa czy Alek­san­dra napi­sać się nie da – zbyt wiele jest w tych posta­ciach, zwłasz­cza gdy cho­dzi o ich myśli, emo­cje i poglądy, aspek­tów, któ­rych pozna­nie jest nie­moż­liwe. W prze­ci­wień­stwie do Cezara czy Augu­sta nie zacho­wało się pra­wie nic z ich wła­snych słów, a już zupeł­nie nic z ich oso­bi­stych prze­my­śleń (przy­naj­mniej takich, co do któ­rych można by mieć pew­ność, że są praw­dziwe). W tej książce sta­ram się opi­sać życie ich obu na tyle wyczer­pu­jąco, na ile pozwala dostęp­ność źró­deł. Trzeba pamię­tać, że i ci dwaj kró­lo­wie, i ich oto­cze­nie byli po pro­stu ludźmi jak my, choć przy tym wytwo­rami zupeł­nie innej kul­tury. Warto natu­ral­nie sta­wiać nie­które z typowo bio­gra­ficz­nych pytań, choć na więk­szość z nich nie ma rze­tel­nej odpo­wie­dzi. Nato­miast jed­nym z naj­więk­szych błę­dów, jakie można popeł­nić przy pisa­niu takiej pozy­cji, byłoby stwo­rze­nie wła­snych Filipa i Alek­san­dra, a następ­nie zale­pie­nie luk domy­słami, że wła­śnie tak czy owak by postą­pili w danych oko­licz­no­ściach. Rze­tel­ność jest istotna zawsze, lecz może szcze­gól­nie wtedy, gdy trzeba przy­znać, co jest nie­wia­dome.

Pod wie­loma wzglę­dami jest to histo­ria pisana po sta­remu, z naci­skiem na wojny i poli­tykę, gdyż takie było nasta­wie­nie źró­deł sta­ro­żyt­nych (jak zresztą samych Filipa i Alek­san­dra), przed­sta­wiona w spo­sób nar­ra­cyjny. Nie będę za to prze­pra­szał. W takim uję­ciu jest to spraw­dzian zro­zu­mie­nia dowol­nej epoki, albo­wiem naj­lep­sze nawet teo­rie histo­ryczne w aspek­cie socjo­lo­gii lub eko­no­mii zawo­dzą, jeżeli nie pasują – lub, w przy­padku ide­al­nym, nie poma­gają ich wyja­śnić – do szer­szej per­spek­tywy biegu wyda­rzeń. Za jeden z celów obra­łem usta­le­nie, gdzie i kiedy Filip i Alek­san­der prze­by­wali i co tam robili. To zna­czy, że wiele tu opi­sów kam­pa­nii, bitew i oblę­żeń, jako że oby­dwaj spę­dzili więk­szość doro­słego życia na wojaczce. Karty książki pełne są zabi­ja­nia, sztur­mów na mia­sta, masa­kry lub nie­wo­le­nia ich miesz­kań­ców; szcze­góły są tyleż ponure, ile powta­rzalne. Kor­ciło mnie, by wiele z tego pomi­nąć, i zda­rza się, że tygo­dnie i mie­siące dzia­łań stresz­czam w kilku rap­tem wier­szach, lecz ogól­nie sta­ra­łem się zwal­czać tę pokusę – ule­ga­nie jej gro­ziło bowiem zapo­mnie­niem, ile czasu obaj kró­lo­wie poświę­cili na drobne wojenki.

Filip i Alek­san­der dowo­dzili swo­imi armiami w stylu znacz­nie bar­dziej ryzy­kow­nym dla nich samych niż rzym­scy wodzo­wie, jak Juliusz Cezar, nie mówiąc już o gene­ra­łach z bliż­szych nam stu­leci. Obaj wie­lo­krot­nie byli ranni i obaj zna­leźli się naj­bli­żej śmierci pod­czas walk z ludami i spo­łecz­no­ściami mar­gi­nal­nie zna­nymi nawet w świe­cie sta­ro­żyt­nym. Zno­sili trudy mar­szów przez naj­róż­niej­sze tereny we wszel­kich warun­kach pogo­do­wych, cały czas w pierw­szej linii bądź w obo­zach wśród żoł­nie­rzy. Żaden z nich nie pozwo­lił sobie na luk­sus dłuż­szego wypo­czynku, kiedy to można roz­waż­nie i sta­ran­nie for­mu­ło­wać poli­tykę. Obcych posłów zdu­mie­wało ponoć, gdy tra­fiali przed obli­cze pogromcy Per­sji i zasta­wali go w zbroi, spo­co­nego i pokry­tego pyłem, nie zaś oto­czo­nego splen­do­rem i cere­mo­nia­łem, jakie się zwy­kle koja­rzy z monar­chami. Ow­szem, zda­rzały mu się chwile syba­ryc­kiego zbytku, znacz­nie czę­ściej miał jed­nak do czy­nie­nia z nie­bez­pie­czeń­stwem, nie­wy­go­dami i zmę­cze­niem2.

Nie da się powie­dzieć, co to wszystko zna­czyło dla któ­re­go­kol­wiek z nich ani jak te doświad­cze­nia mogły ich zmie­nić, ani jaki był dla nich koszt tych tru­dów i ran. Przez więk­szość czasu głów­nymi dorad­cami króla byli męż­czyźni dzie­lący z nim wojenne życie; był jak oni, z tą tylko róż­nicą, że nie dźwi­gali brze­mie­nia wła­dzy. Ileż tu rze­czy przed nami ukry­tych! Matka Alek­san­dra, Olim­pias, musiała mieć silną oso­bo­wość i dużo by nam dało, gdy­by­śmy wię­cej wie­dzieli o niej samej i o sto­sun­kach łączą­cych ją z mężem i synem – mate­ria­łów na ten temat jed­nak nie mamy. W więk­szo­ści histo­rii sta­ro­żyt­nej obec­ność kobiet jest tylko mgli­ście zazna­czona i choć wia­domo, że czę­sto cie­szyły się ogrom­nymi wpły­wami, to jed­nak ich wła­sne głosy się nie zacho­wały i widzimy je wyłącz­nie przez pry­zmat męż­czyzn. Można nad tym ubo­le­wać, ale sytu­acji to nie zmieni.

Kró­lo­wie mace­doń­scy tra­dy­cyj­nie upra­wiali wie­lo­żeń­stwo. Filip miał co naj­mniej sie­dem poło­wic i pię­cioro z jego dzieci dożyło wieku doro­słego. Jeśli wie­rzyć grec­kim dzie­jo­pi­som, pogar­dza­ją­cym nim za cha­rak­ter (choć raczej nie za doko­na­nia), nie stro­nił też od roman­sów i z kobie­tami, i z mło­dzień­cami. Alek­san­der w ostat­nich kilku latach życia żenił się trzy­krot­nie, lecz jego legenda jest zupeł­nie inna: podobno miło­ści fizycz­nej zaznał dopiero jako dwu­dzie­sto­trzy­la­tek, gdy wziął sobie pierw­szą kochankę. Domnie­mywa się, że utrzy­my­wał sto­sunki homo­sek­su­alne z Hefaj­stio­nem, przy­ja­cie­lem od wcze­snej mło­do­ści, a póź­niej także z eunu­chem Bago­asem i praw­do­po­dob­nie innymi, zawsze jed­nak pod­kre­śla się jego wstrze­mięź­li­wość i pano­wa­nie nad popę­dami, wyjąt­kowe jak na ówcze­sne normy, zwłasz­cza w porów­na­niu z roz­wią­złym życiem tatu­sia. Z dostęp­nych źró­deł wynika, że wielu mace­doń­skich wład­ców i ary­sto­kra­tów mie­wało kochan­ków obu płci, choć należy to trak­to­wać ostroż­nie – rela­cje te pisali w końcu ludzie z zewnątrz, ze skłon­no­ścią do malo­wa­nia tego ludu jako bar­ba­rzyń­skiego, a przy tym kie­ru­jący się głę­boko zako­rze­nioną opi­nią, że nad­mierna, czę­sto agre­sywna aktyw­ność sek­su­alna to znak fir­mowy kró­lów i tyra­nów. Tu każdy przy­pa­dek trzeba roz­pa­try­wać kolejno, nawet jeśli rzadko kiedy moż­liwe jest usta­le­nie prawdy. Bo prze­cież nie spo­sób nie zauwa­żyć, jak mało uwagi poświę­cają auto­rzy tek­stów źró­dło­wych życiu ero­tycz­nemu obu naszych boha­te­rów – i zresztą każ­dej wybit­nej postaci świata antycz­nego. Kiedy Grecy i Rzy­mia­nie sta­rali się zro­zu­mieć czyjś cha­rak­ter, sek­su­al­no­ścią nie­zbyt się przej­mo­wali; czy nie powinno to skło­nić nas do spoj­rze­nia na dzi­siej­sze obse­sje z szer­szej per­spek­tywy?

Mate­riały histo­ryczne (peł­niej­szą ich listę podaję w anek­sie 1) spra­wiają sporo pro­ble­mów nawet jak na aka­de­mic­kie normy w stu­diach nad rzym­ską i grecką histo­rią, i nie tylko dla­tego, że nie oma­wiają wielu rze­czy nas inte­re­su­ją­cych. O Fili­pie napi­sano nie­mało za jego życia i bez­po­śred­nio po śmierci, nie licząc jego wła­snych pism publicz­nych i dekre­tów, nic z tego jed­nak nie zacho­wało się w sta­nie nie­na­ru­szo­nym. Dostępne nam infor­ma­cje z jego cza­sów to zale­d­wie urywki takich prac cyto­wane przez auto­rów póź­niej­szych, nie­wielka liczba inskryp­cji oraz mowy ateń­skich ora­to­rów wygła­szane przed audy­to­riami znacz­nie lepiej rozu­mie­ją­cymi swoją epokę, niż nam może to być dane, na doda­tek w atmos­fe­rze poli­tycz­nej, w któ­rej prawda nie miała więk­szego zna­cze­nia. Jedyne oca­lałe histo­rie jego życia powstały dużo póź­niej. Naj­peł­niej­sze stwo­rzyli Dio­dor Sycy­lij­ski w Biblio­tece histo­rycz­nej z I wieku p.n.e. oraz Justyn w Zary­sie dzie­jów powszech­nych sta­ro­żyt­no­ści na pod­sta­wie Pom­pe­ju­sza Tro­gusa (mię­dzy II a IV wie­kiem n.e.). Dla obu auto­rów Filip nie był głów­nym tema­tem i jego kariera jest tylko bar­dzo krót­kim epi­zo­dem w ich ogól­niej­szych stu­diach nad prze­szło­ścią. Pod wzglę­dem rze­tel­no­ści histo­rycz­nej żadna z tych pozy­cji nie byłaby pierw­szym wybo­rem bada­cza, gdyby miał dostęp do cze­go­kol­wiek lep­szego.

Znacz­nie wię­cej źró­deł prze­trwało na temat Alek­san­dra, czę­sto przy tym tak sku­pio­nych na tej postaci, że brak im szer­szego kon­tek­stu histo­rycz­nego. Histo­rycy tra­dy­cyj­nie czer­pali gar­ściami z Arriana i Plu­tar­cha; oby­dwaj pisali jed­nak w II wieku n.e., ponad czte­ry­sta lat po śmierci Mace­doń­czyka, czyli z takiego dystansu chro­no­lo­gicz­nego, jak my patrzymy na czasy elż­bie­tań­skie i naj­wcze­śniej­sze dni kolo­nial­nej Ame­ryki. Grecy piszący w cesar­stwie rzym­skim – oby­dwaj mieli jego oby­wa­tel­stwo, Arrian był sza­no­wa­nym sena­to­rem – żyli w bar­dzo odmien­nym świe­cie i trudno oce­nić, czy i kiedy ich wer­sja jest inter­pre­ta­cją histo­rii według obo­wią­zu­ją­cych wów­czas norm. W jesz­cze więk­szym stop­niu doty­czy to Kur­cju­sza Rufusa, rzym­skiego sena­tora, pisa­rza i histo­ryka z I wieku n.e., któ­rego twór­czość była ewi­dent­nie uwa­run­ko­wana doświad­cze­niami życia pod ber­łem cesa­rzy. Dio­dor wię­cej uwagi poświęca Alek­san­drowi niż Fili­powi, lecz spore par­tie tek­stu zagi­nęły, podob­nie jak istotna część dzieła Kur­cju­sza opi­su­jąca wcze­sne lata króla i nie­które mie­siące u schyłku jego życia.

Auto­rzy wszyst­kich zacho­wa­nych źró­deł opie­rali się na wcze­śniej­szych, które nie prze­trwały, napi­sa­nych przez naocz­nych świad­ków lub ludzi żyją­cych znacz­nie bli­żej czasu wyda­rzeń. Arrian przy­znaje, że naj­bar­dziej pole­gał na Ary­sto­bulu z Kasan­drei, dwo­rza­ni­nie Alek­san­dra, oraz Pto­le­me­uszu, jed­nym z jego dowód­ców, który póź­niej wła­dał Egip­tem; ufał ich rela­cjom, ponie­waż z racji pia­sto­wa­nych funk­cji mogli znać prawdę, a poza tym – w dru­gim przy­padku – kró­lowi „wstyd byłoby” kła­mać. Uczeni nie szczę­dzili wysił­ków i inwen­cji przy prze­ko­py­wa­niu ist­nie­ją­cych mate­ria­łów w nadziei na dotar­cie do źró­deł pier­wot­nych i w opar­ciu o to oce­niali wia­ry­god­ność ich tre­ści. Rezul­tat? Domki z kart, chwie­jące się od nad­miaru domy­słów i przy­pusz­czeń. Czę­sto „ofi­cjal­nym” wer­sjom żywota Alek­san­dra, z reguły rze­czo­wym i raczej pochleb­nym, jak na przy­kład u Arriana, prze­ciw­sta­wia się „wul­gatę” Dio­dora i pracę Kur­cju­sza, nasta­wio­nego wrogo i skłon­nego do sen­sa­cji. Tym spo­so­bem, i w naj­lep­szych inten­cjach, pró­bo­wano wykre­ować pew­ność z zamie­sza­nia i sprzecz­no­ści w dowo­dach, nie zwa­ża­jąc na kru­chość przyj­mo­wa­nych zało­żeń i to, z jaką łatwo­ścią cała ta kon­struk­cja może runąć. Uczci­wiej i po pro­stu lepiej jest przy­znać, że posia­dane przez nas mate­riały histo­ryczne są znacz­nie póź­niejszej daty i że zwy­czaj­nie nie da się okre­ślić pre­cy­zyj­no­ści infor­ma­cji dostęp­nych dla ich auto­rów, ani też czy wła­ści­wie je wyko­rzy­stali. Mamy tylko takie, jakie się zacho­wały, i jedno, co nam pozo­staje, to wydo­być z nich moż­li­wie naj­wię­cej, każ­dego z pisa­rzy oce­nia­jąc z osobna według wad i zalet jego dzieł3.

Źró­dła narzu­cają limit tego, co możemy powie­dzieć o Fili­pie i Alek­san­drze, i mimo pracy poko­leń uczo­nych wciąż pozo­sta­jemy w sfe­rze licz­nych nie­po­ro­zu­mień i nie­pew­no­ści. I to jesz­cze jedna przy­czyna, dla któ­rej zde­cy­do­wa­łem się napi­sać tę książkę: chęć uka­za­nia czę­ści tego dorobku czy­tel­ni­kom spoza kręgu spe­cja­li­stów. Zacząć mi wypada od uzna­nia, jak wiele im zawdzię­czamy. Lite­ra­tura na temat obu Mace­doń­czy­ków jest nie­zwy­kle obszerna i wciąż się roz­ra­sta, sta­wiane są nowe pyta­nia, przyj­mo­wane są nowe formy ana­lizy. Obse­sja na punk­cie Alek­san­dra roz­wi­nęła się w ogól­niej­sze stu­dia nad histo­rią Mace­do­nii, obej­mu­jące szer­szy niż kie­dyś zakres zagad­nień. Zain­te­re­so­wany czy­tel­nik w przy­pi­sach i biblio­gra­fii znaj­dzie wstępne doj­ście do lite­ra­tury aka­de­mic­kiej; nie sta­ra­łem się jed­nak spo­rzą­dzać ich wyczer­pu­jąco, gdy­bym bowiem chciał przy­ta­czać każdą pracę na ten temat, roz­ro­słyby się grubo ponad tekst książki4.

Moja główna spe­cjal­ność to Rzym, jestem więc out­si­de­rem, jeśli cho­dzi o histo­rię IV wieku p.n.e., i nie twier­dzę, że potra­fię odpo­wie­dzieć na wszyst­kie pyta­nia, które do tej pory nie docze­kały się wyja­śnie­nia, ani też zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wać naszą wie­dzę o tej epoce. Nato­miast mam nadzieję, że dzięki temu zyskuję szer­szą per­spek­tywę i moje podej­ście okaże się zara­zem świeże i uży­teczne. Jed­nym z naj­więk­szych pro­ble­mów każ­dego histo­ryka jest to, że patrzy na wyda­rze­nia post fac­tum; ich ogląd może mu też zabu­rzyć dłu­go­trwałe obco­wa­nie z tema­tem, zbyt wiele się wtedy bowiem przyj­muje jako oczy­wi­stość. Wzrost potęgi Mace­do­nii pod rzą­dami Filipa i Alek­san­dra był tyleż szybki, ile nie­ocze­ki­wany – i nader łatwo się o tym zapo­mina. Gdy umie­rał Alek­san­der, w jego oto­cze­niu pełno jesz­cze było ludzi pamię­ta­ją­cych cha­otyczne lata przed wstą­pie­niem na tron jego ojca. Ten czas doprawdy nie jest aż tak odle­gły, jed­nakże świa­do­mość, że reformy Filipa zasad­ni­czo zmie­niły cha­rak­ter pań­stwa, obra­ca­jąc je w groźną siłę, i że nie­długo potem jego syn miał poma­sze­ro­wać do samych Indii, zde­cy­do­wa­nie utrud­nia nam zro­zu­mie­nie, jak zaska­ku­jące i szo­ku­jące musiało to wszystko być dla im współ­cze­snych.

Filip zgi­nął z ręki mor­dercy w wieku czter­dzie­stu sze­ściu lat; Alek­san­der umarł krótko przed trzy­dzie­stymi trze­cimi uro­dzi­nami, nie pozo­sta­wia­jąc oczy­wi­stego następcy. Takie są fakty – i ważne jest, by pamię­tać, że nikt wtedy nie wie­dział, iż się wyda­rzą ani że dwaj władcy popro­wa­dzą Mace­doń­czy­ków do tylu zwy­cięstw nad tak roz­ma­itymi prze­ciw­ni­kami w tak odmien­nych warun­kach. Jed­nym z klu­czy do zro­zu­mie­nia tych ludzi jest wła­śnie uświa­da­mia­nie sobie, jak wiele i w jak krót­kim cza­sie doko­nali. W miarę moż­li­wo­ści pod­cho­dzę do tematu tak, jak gdyby zakoń­cze­nie nie było prze­wi­dy­walne, i choć jesz­cze raz pod­kre­ślam, ile zawdzię­czam ogro­mowi pracy, jaką moi poprzed­nicy wyko­nali, stu­diu­jąc obie postaci i ich epokę, to jed­nak wrócę do źró­deł z otwar­tym umy­słem i sam zoba­czę, jaką histo­rię opo­wia­dają.

CZĘŚĆ I

„TWOJE MYŚLI SIĘ­GAJĄ WYŻEJ NIŻ POWIE­TRZE”

FILIP II
359–336 P.N.E.

ROZDZIAŁ 1

POCZĄTEK

Na długo przed Fili­pem i Alek­san­drem była sobie Mace­do­nia, kró­le­stwo w pół­noc­nej Gre­cji rzą­dzone przez dyna­stię Arge­adów. Cha­rak­ter rodu ma istotne zna­cze­nie, albo­wiem jego wyłącz­nego prawa do tronu ni­gdy nie kwe­stio­no­wał nikt z ary­sto­kra­cji. Jed­nym z powo­dów tego stanu rze­czy była odręb­ność klanu wyni­ka­jąca z pier­wot­nej obco­ści w regio­nie. Arge­adzi mieli się wywo­dzić od nobila wygna­nego z Argos na Pelo­po­ne­zie, który w VII wieku p.n.e. prze­niósł się z rodziną i domow­ni­kami na pół­noc i pod­bił tam nowe kró­le­stwo. Jako ary­sto­kraci z Argos twier­dzili, że pocho­dzą od samego Hera­klesa, pół­bo­skiego syna Zeusa. Takich histo­rii nie bra­ko­wało w świe­cie sta­ro­żyt­nym; Rzy­mia­nie, jak wia­domo, utrzy­my­wali, że zało­ży­ciel ich mia­sta, Romu­lus, był synem Marsa, a za pra­przodka po kądzieli miał Ene­asza (który sam zro­dził się z Afro­dyty), przy­wódcę osia­dłej w Ita­lii grupy uchodź­ców ze zbu­rzo­nej Troi. W I wieku p.n.e. Edu­owie, duże ple­mię galij­skie, poda­wali się za potom­ków innych Tro­jan, a więc „braci” Rzy­mian, co uła­twiło im zawar­cie przy­mie­rza z repu­bliką5.

Sta­ro­żytne ludy lubiły tego rodzaju legendy, ocho­czo też je wymy­ślały, gdy im to paso­wało, toteż trudno okre­ślić, czy któ­ra­kol­wiek z nich zawie­rała choćby okru­szek prawdy. Moż­liwe, że Arge­adzi naprawdę pocho­dzili skąd­inąd – ot, watażka z dru­żyną zmu­szony do opusz­cze­nia ojczy­zny lub migranci szu­ka­jący nowych szans – ale tego usta­lić nie spo­sób. Jaka­kol­wiek była przy­czyna, tylko Arge­ada mógł być kró­lem Mace­do­nii i ta zasada pozo­stała nie­zła­mana aż do osta­tecz­nego wyga­śnię­cia linii po zamor­do­wa­niu Alek­san­dra IV, syna wiel­kiego zdo­bywcy, w 310 roku p.n.e. Coś w tej dyna­stii postrze­gano jako wyjąt­kowe i nawet święte (w końcu monar­cha miał wpi­sane w rolę bliż­sze powią­za­nia z bogami). Jak gło­sił prze­kaz, jeden z przod­ków Filipa, intro­ni­zo­wany po śmierci ojca, był jesz­cze nie­mow­lę­ciem, gdy nie­siony na rękach „dołą­czył” do armii mace­doń­skiej toczą­cej bitwę z Ili­rami i gro­żącą jej klę­skę zamie­nił w zwy­cię­stwo. W bar­dziej typo­wych przy­pad­kach doro­sły władca sam dowo­dził woj­skiem w każ­dej waż­niej­szej wypra­wie, cele­bro­wał ofi­cjalne święta, a każdy dzień zaczy­nał, wła­sno­ręcz­nie pod­ci­na­jąc gar­dło zwie­rzę­ciu ofiar­nemu6.

Wyjąt­kowy sta­tus Arge­adów nie zapew­niał jed­nak kró­le­stwu sta­bi­li­za­cji, skoro każdy czło­nek rodu mógł zasiąść na tro­nie, jeśli wystar­cza­jąco dużo pod­da­nych go poparło lub cho­ciaż akcep­to­wało. Z tego, co nam wia­domo, nie było usta­lo­nych reguł doty­czą­cych następ­stwa po zmar­łym królu. Jeżeli naj­star­szy z kró­le­wi­czów zdą­żył osią­gnąć wiek męski, to zapewne trzeba by waż­nych prze­sła­nek, by odrzu­cić jego kan­dy­da­turę, ale nie­wąt­pli­wie było to moż­liwe. Lud mógł pre­fe­ro­wać któ­re­goś z młod­szych braci lub członka innej gałęzi klanu. Intro­ni­za­cję nowego monar­chy sym­bo­licz­nie zatwier­dzało zgro­ma­dze­nie doro­słych wojow­ni­ków, lub przy­naj­mniej naj­waż­niej­szych z nich, przez rytu­alne ude­rza­nie bro­nią o tar­cze, nic jed­nak nie wska­zuje, aby odby­wało się to drogą elek­cji. Ktoś po pro­stu ogła­szał się kró­lem i spraw­dzał, czy znaj­dzie posłuch i czy w ogóle prze­żyje. Dostęp­nych opcji bywało wiele, Arge­adzi pło­dzili bowiem potom­stwo bez umiaru, w czym poma­gał zwy­czaj wie­lo­żeń­stwa. Z reguły byli też dłu­go­wieczni (przy­naj­mniej ci, któ­rych nie spo­tkała gwał­towna śmierć)7.

Znamy imiona kró­lów z naj­wcze­śniej­szych dni dyna­stii, w tym pierw­szego Filipa, poza tym nie­wiele jed­nak wia­domo na pewno. Ród zaczął figu­ro­wać w zapi­sa­nej histo­rii w dru­giej poło­wie VI wieku p.n.e., kiedy to rzą­dził Amyn­tas I, po któ­rym około 498 roku p.n.e. tron objął jego syn Alek­san­der I, a następ­nie w 454 roku p.n.e. wnuk Per­dik­kas II. Po tych trzech dłu­gich pano­wa­niach kró­le­stwo stra­ciło sta­bil­ność; wielu kolej­nych monar­chów ginęło z rąk ludzi z wła­snego oto­cze­nia. W 399 roku p.n.e. Arche­la­osa I zamor­do­wano pod­czas łowów. Spi­skow­com nie naj­zgrab­niej wyszła próba przed­sta­wie­nia tego jako wypadku. Ary­sto­te­les orzekł, że króla zgu­biła wła­sna sła­bostka – zabił go roz­cza­ro­wany młody kocha­nek – choć przy­znał, iż swoją rolę ode­grały też poli­tyka i oso­bi­ste urazy. Arche­laos rzą­dził, i to dość uda­nie, przez czter­na­ście lat i umoc­nił pań­stwo, sam jed­nak też doszedł do wła­dzy po tru­pach. Był synem Per­dik­kasa II, według Pla­tona jed­nak jego matka była tylko nie­wol­nicą jego stryja. Może to zwy­kła insy­nu­acja, przy­pa­dek nie­zro­zu­mie­nia monar­szej poli­ga­mii, ale nie­wy­klu­czone, że taka była prawda – to zaś dowo­dzi­łoby, że dziecko kon­ku­biny mogło być uznane za pra­wo­wi­tego potomka. Tak się składa, że po wstą­pie­niu na tron Arche­laos uśmier­cił i owego stryja, i jego syna, a także przy­rod­niego brata8.

Amyn­tas III został kró­lem w 393 roku p.n.e. – już pią­tym w sze­ściu latach od zabój­stwa Arche­la­osa. Jeden z czte­rech jego poprzed­ni­ków mógł umrzeć wsku­tek cho­roby, pozo­sta­łych jed­nak zamor­do­wano; okresy oraz szcze­góły ich pano­wa­nia pozo­stają trudne do usta­le­nia. Amyn­tas naj­praw­do­po­dob­niej zabił aktu­al­nie rzą­dzą­cego. Był pra­wnu­kiem Alek­san­dra I, który żył długo i spło­dził co naj­mniej sze­ścioro dzieci, w tym dziadka Amyn­tasa, ten jed­nak, podob­nie jak ojciec nowego władcy, sam korony ni­gdy nie wło­żył. Z nie­wia­do­mych powo­dów ich gałąź była pomi­jana – Amyn­tas był już doj­rza­łym męż­czy­zną, lecz naj­wy­raź­niej do tej chwili nie upa­try­wano w nim oczy­wi­stego kan­dy­data do tronu. Mimo dużej w ostat­nich latach śmier­tel­no­ści wśród Arge­adów rywali wciąż nie bra­ko­wało i wkrótce mieli wychy­nąć na powierzch­nię. Na doda­tek kró­le­stwo było oto­czone przez obcych nie­przy­ja­ciół9.

Pierwsi ruszyli do akcji Ili­ro­wie, odwieczni wro­go­wie Mace­doń­czy­ków z pół­noc­nego zachodu – lud liczny i wojow­ni­czy, podzie­lony na wiele ple­mion posłusz­nych róż­nym kró­lom i wodzom. Nazwę tę nadali im Grecy, swoim zwy­cza­jem chęt­nie wrzu­ca­jący różne grupy do jed­nego „bar­ba­rzyń­skiego” worka w rodzaju Cel­tów, Tra­ków czy Scy­tów, wyda­wały się im bowiem podobne, a łatwiej było posłu­gi­wać się takimi zbior­czymi ety­kiet­kami, niż sta­rać się zro­zu­mieć skom­pli­ko­waną rze­czy­wi­stość ple­mienno-kla­nową. Mało jest powo­dów, by podej­rze­wać Ili­rów o jakieś wyraź­niej­sze poczu­cie toż­sa­mo­ści zbio­ro­wej, a już z pew­no­ścią nie o wspól­notę typu naro­do­wego. Nie­mniej na początku IV wieku p.n.e. wodzowi o imie­niu Bar­dy­lis, naj­praw­do­po­dob­niej władcy ple­mie­nia Dar­da­nów, udało się zjed­no­czyć pod swym ber­łem nie tylko wła­sny lud, lecz i wiele sąsied­nich. To on mógł być moto­rem poważ­nej inwa­zji na Mace­do­nię zale­d­wie kilka mie­sięcy po intro­ni­za­cji Amyn­tasa III. Któ­ry­kol­wiek odłam Ili­rów odpo­wia­dał za najazd, świeżo upie­czony król zmu­szony był uciec i przy­pusz­czal­nie schro­nił się u połu­dnio­wych sąsia­dów, Tesal­czy­ków10.

Z ich pomocą Amyn­tas w końcu wró­cił na swoje; Ili­rom z reguły bar­dziej cho­dziło o to, by się obło­wić na gra­bieży i oku­pach, a nie o trwałe zaję­cie ziem prze­ciw­nika, nie musiał więc ich wyrzu­cać siłą. Moż­liwe, że nie­obec­ność króla wyko­rzy­stał nie­jaki Arga­jos, by samemu prze­jąć tron; według nie­któ­rych źró­deł Dio­dora czło­wiek ów rzą­dził dwa lata, jest to jed­nak mgli­sty epi­zod i trudno go dobrze zin­ter­pre­to­wać. Dzie­sięć lat póź­niej Ili­ro­wie zaata­ko­wali ponow­nie; tym razem wro­gie dzia­ła­nia pod­jęły też nie­które spo­łecz­no­ści grec­kie z trój­pal­cza­stego Pół­wy­spu Chal­ki­dyc­kiego na wscho­dzie, na czele z mia­stem Olint, które Amyn­tas wcze­śniej sta­rał się zjed­nać. I znów monar­cha musiał sal­wo­wać się ucieczką; wła­dzę odzy­skał w 382 roku p.n.e., gdy w sukurs przy­szli mu Spar­ta­nie11.

Trudno osza­co­wać, jak dużą czę­ścią kró­le­stwa real­nie wła­dał. Ser­cem pań­stwa była Dolna Mace­do­nia – żyzne rów­niny na pół­noc od Olimpu i wokół Zatoki Ter­maj­skiej na wybrzeżu egej­skim. To była dobra rol­ni­cza kra­ina, z bar­dziej osia­dłą popu­la­cją żyjącą w mia­stach i wsiach. Naj­waż­niej­szymi z nich były stary ośro­dek wła­dzy kró­lew­skiej w Ajgaj, „miej­scu kóz” (obec­nie Wergina), oraz więk­sza od niego Pella, która roz­ro­sła się i zdo­była zna­cze­nie za pano­wa­nia Arche­la­osa I.

Dolną Mace­do­nię ota­czają góry. Za nimi leży Górna Mace­do­nia, rów­nież wci­śnięta mię­dzy pasma gór­skie, z nie­licz­nymi tylko prze­łę­czami. Jej lud­ność, wciąż zaj­mu­jąca się głów­nie paster­stwem, była podzie­lona na kilka regio­nów o sil­nym poczu­ciu toż­sa­mo­ści, jak Lin­ke­stis i Eli­mio­tis, rzą­dzo­nych przez wła­sne dyna­stie. Ci lokalni kró­lo­wie ni­gdy nie pró­bo­wali rywa­li­zo­wać z Arge­adami o pano­wa­nie nad całą Mace­do­nią, sta­wiali jed­nak sta­now­czy opór prze­ciwko wła­dzy cen­tral­nej i byli gotowi bro­nić swej nie­za­leż­no­ści, nie stro­niąc od soju­szów z Ili­rami oraz innymi sąsia­dami, jak Molos­so­wie z Epiru. Sil­niejsi z Arge­adów potra­fili narzu­cić swą wolę więk­szo­ści lub nawet całej Gór­nej Mace­do­nii; słabsi w rodzaju Amyn­tasa musieli budo­wać pozy­cję ugo­do­wo­ścią i per­swa­zją12.

Amyn­tas III miał co naj­mniej dwie żony; o ile nam wia­domo, raczej w tym samym cza­sie, nie kolejno. Poli­ga­mia była obca i wstrętna Hel­le­nom – w każ­dym razie wykształ­co­nym Ateń­czy­kom, któ­rzy w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze kształ­to­wali to, co przy­wy­kli­śmy uwa­żać za grecką opi­nię powszechną. Wie­lo­żeń­stwo postrze­gano jako prze­jaw bar­ba­rzyń­stwa, jak zresztą samą insty­tu­cję monar­chii. W tym świe­cie sta­no­wiło ono cechę tyrana, który z defi­ni­cji miał być sek­su­al­nym dra­pież­ni­kiem i w ogóle typem amo­ral­nym i okrut­nym. (Wszystko to ateń­scy kry­tycy zarzu­cali póź­niej Fili­powi). Obcy kró­lo­wie, zwłasz­cza per­scy, na ogół mie­wali po kilka mał­żo­nek, co tylko umac­niało prze­ko­na­nie, że to zwy­czaj nie­na­tu­ralny i zły. Dla Ateń­czy­ków nie do przy­ję­cia było, aby kró­lowe posia­dały jakie­kol­wiek wpływy poli­tyczne – nic dziw­nego zatem, że gdy w grę wcho­dziło ich wię­cej niż jedna naraz, a każda żądna wła­dzy, rzecz wyda­wała się szcze­gól­nie godna potę­pie­nia13.

Dla nas naj­lep­szego dowodu na mace­doń­ską poli­ga­mię dostar­cza sam Filip, mąż sied­miu lub nawet ośmiu pań. Jego ojciec także miał dwie żony, zresztą sama liczeb­ność rodu świad­czy, że musiała to być usta­lona tra­dy­cja – w prze­ciw­nym razie nasze źró­dła z pew­no­ścią kry­ty­ko­wa­łyby Filipa za tak nie­smaczną inno­wa­cję. Nic nie świad­czy, aby wie­lo­żeń­stwo upra­wiał także szary Mace­doń­czyk, mogło to więc być zastrze­żone wyłącz­nie dla Arge­adów lub – co bar­dziej praw­do­po­dobne – takie prawo miał jedy­nie panu­jący monar­cha.

Miało to jedną zasad­ni­czą kon­se­kwen­cję: poten­cjal­nych kró­lów bywało sporo i tra­fiali się śmiał­ko­wie gotowi rzu­cić wyzwa­nie aktu­al­nie panu­ją­cemu. Jak wia­domo, więk­szość koro­no­wa­nych głów ginęła gwał­towną śmier­cią, nie­rzadko z ręki kogoś bli­skiego; nie ina­czej było z innymi Arge­adami, któ­rych mor­do­wano, bo się­gali – lub po pro­stu mogli zechcieć się­gnąć – po wła­dzę.

Jedna z żon Amyn­tasa III, Eury­dyka, powiła Filipa w 382 roku p.n.e. (moż­liwe, że rok wcze­śniej – jedno ze źró­deł podaje, że umarł w wieku czter­dzie­stu sze­ściu, inne, że czter­dzie­stu sied­miu lat). Ten roz­rzut mógł wyni­kać z róż­nych przy­czyn, jak choćby odmienne metody licze­nia czasu, bądź kwe­stia, czy czło­wieka uzna­wano za osobę już od momentu naro­dzin, czy póź­niej. W Gre­cji posłu­gi­wano się róż­nymi ukła­dami kalen­da­rzo­wymi, zazwy­czaj opar­tymi na mie­siącu księ­ży­co­wym, z któ­rych żaden nie kore­spon­duje z nowo­cze­snym sys­te­mem dwu­na­stu mie­sięcy sło­necz­nych, wywo­dzą­cym się z reformy wpro­wa­dzo­nej przez Juliu­sza Cezara w 46 roku p.n.e. To zaś ozna­cza, że jeśli nawet źró­dło wymie­nia kon­kretną datę jakie­goś zda­rze­nia, rów­nie dobrze mogło ono nastą­pić pod koniec roku – z naszej per­spek­tywy – poprzed­niego. Inna rzecz, że sta­ro­żytni kro­ni­ka­rze i bio­gra­fo­wie naj­czę­ściej nie przej­mo­wali się bliż­szymi oko­licz­no­ściami przyj­ścia kogoś na świat, chyba że kore­lo­wało to z waż­nym wyda­rze­niem lub cho­dziło o przy­ozdo­bie­nie czy­jejś histo­rii post fac­tum wróż­bami przy­szłej wiel­ko­ści dzie­cię­cia. Sku­tek jest taki, że nie mamy pew­no­ści, kiedy się uro­dzili Cezar, Kle­opa­tra czy Marek Anto­niusz, nie wspo­mi­na­jąc już o pomniej­szych posta­ciach antycz­nego świata – mate­riały lite­rac­kie po pro­stu o tym nie mówią14. Ina­czej było tylko w przy­padku nie­licz­nych jed­no­stek, jak Alek­san­der czy August, choć wiele tek­stów to póź­niej­sze wytwory o roman­tycz­nej gene­zie.

Tego rodzaju brak danych doty­czy też naro­dzin i wcze­snego dzie­ciń­stwa Filipa. Histo­rycy rzadko poświę­cali uwagę bio­gra­fiom kobiet i dzie­ciarni. Jeśli cho­dzi o Cezara i innych rzym­skich patry­cju­szy z jego cza­sów, mamy pewne infor­ma­cje co do rytu­ałów oko­ło­po­ro­do­wych przy­ję­tych w ich war­stwie i możemy sobie stwo­rzyć wizję, jak to ogól­nie wyglą­dało. Takich prze­ka­zów o prak­ty­kach mace­doń­skiej dyna­stii kró­lew­skiej w IV wieku p.n.e. naj­zwy­czaj­niej pod słoń­cem nie ma, a jeśli nawet, to nie przed­sta­wiają więk­szej war­to­ści histo­rycz­nej. Filip miał jakoby zdy­mi­sjo­no­wać jed­nego z dowód­ców za bra­nie gorą­cych kąpieli – na taki luk­sus Mace­doń­czycy nie pozwa­lali nawet rodzą­cym kobie­tom. Wia­domo też jed­nak, że w Dion (u stóp Olimpu) miała świą­ty­nię Ejlej­tyja, bogini porodu i połogu. Ponie­waż obrzę­dami i ofia­rami reli­gij­nymi prze­sy­cony był każdy aspekt życia sta­ro­żyt­nych, zwłasz­cza zaś wład­ców mace­doń­skich, możemy spo­koj­nie przy­jąć, że przyj­ście na świat syna Amyn­tasa III uczczono sto­sow­nymi uro­czy­sto­ściami przy­naj­mniej w samym pałacu. Na zewnątrz pew­nie mało kto odno­to­wał to wyda­rze­nie, kró­le­stwo leżało bowiem na rubie­żach – według nie­któ­rych nawet poza nimi – grec­kiego świata i nie było ani wielką potęgą, ani choćby waż­nym ośrod­kiem kul­tury15.

Poród był nie­bez­pieczny i dla matki, i dla dziecka. Rodzi­cielka Filipa wcze­śniej dała mężowi dwóch synów, Alek­san­dra i Per­dik­kasa. Para miała też córkę Eury­noe, nie wiemy jed­nak, które miej­sce zaj­mo­wała w rodzeń­stwie, choć naj­pew­niej była star­sza od Filipa. Bar­dzo moż­liwe, że były też inne dzieci, które zmarły przed­wcze­śnie. Poziom śmier­tel­no­ści nie­mow­ląt był wów­czas szo­ku­jąco wysoki, ryzyko zaś jesz­cze zwięk­szała – według nie­któ­rych bada­czy – plaga prze­no­szą­cych mala­rię koma­rów. W każ­dym razie wymie­niona czwórka i ich matka żyli dłu­żej niż głowa rodziny16.

Amyn­tas III był też żonaty z kobietą o imie­niu Gygea, z którą rów­nież miał trzech synów i wszy­scy oni osią­gnęli wiek męski. Pre­fe­ro­wa­nymi kan­dy­da­tami do tronu były jed­nak dzieci Eury­dyki, co może świad­czyć o ich star­szeń­stwie, jeżeli w grę nie wcho­dziły inne powody owego pomi­nię­cia. Nie­wy­klu­czone, że jakaś inna żona lub żony umknęły uwagi kro­ni­ka­rzy, gdyż u Dio­dora czy­tamy o jesz­cze jed­nym męskim potomku Amyn­tasa. Nie dzi­wi­łoby też spe­cjal­nie uzna­nie nie­ślub­nego syna za pra­wo­wi­tego dzie­dzica. Dla­tego Filip od chwili naro­dzin miał szanse zostać kró­lem, jed­nakże nie była to kan­dy­da­tura oczy­wi­sta, a już na pewno nie prze­szłaby bez rywa­li­za­cji; gdyby starsi bra­cia dłu­żej pożyli, może ni­gdy by nie zasiadł na tro­nie17.

Eury­dyka wywo­dziła się z jed­nej z gór­no­ma­ce­doń­skich dyna­stii; jej dziad­kiem po kądzieli był król Lin­ke­stis. Jej ojciec nosił jed­nak imię Sir­ras i mógł być Ili­rem. Kraj ten był naj­bar­dziej nara­żony na ili­ryj­skie najazdy i taki sojusz przez mał­żeń­stwo byłby sen­sow­nym posu­nię­ciem ze strony lokal­nego władcy. Z tego samego powodu Ili­ryjkę poślu­bił w swoim cza­sie Filip II, praw­do­po­do­bień­stwo zatem ist­nieje, choć część uczo­nych woli wer­sję, że Eury­dyka była czy­stej krwi Lin­ke­styjką. Plu­tarch jed­nak nazywa ją wprost Ili­ryjką, „zatem potrój­nie bar­ba­rzynką”, i twier­dzi, że była anal­fa­betką, dopóki w doj­rza­łym wieku wraz z dziećmi nie nauczyła się pisać i czy­tać po grecku. Bio­graf cytuje zagi­nioną dziś inskryp­cję, którą zade­dy­ko­wała muzom: „Kiedy w duszy odkryła pra­gnie­nie nauki, była już matką mło­dych, jur­nych synów i dzięki pil­no­ści swej poznała litery”18.

W Wergi­nie zacho­wały się dwie zamó­wione przez Eury­dykę inskryp­cje, obie poświę­cone bogini Euklei, uoso­bie­niu chwały i dobrej sławy. Jej świą­ty­nię w Ate­nach wznie­siono dla upa­mięt­nie­nia zwy­cię­stwa nad Per­sami pod Mara­to­nem, jed­nakże w innych mia­stach bóstwo nie miało widocz­nych kono­ta­cji mili­tar­nych. Koja­rzono ją raczej z Arte­midą (dzie­wi­czą łow­czy­nią, bliź­niaczką Apolla), cza­sem też uwa­żana była za córkę Hera­klesa. Przy­bytki Euklei, zwy­kle loko­wane w pobliżu agory, czę­sto odwie­dzały pary narze­czeń­skie, by przed ślu­bem zło­żyć jej ofiarę. Jaki­kol­wiek był cha­rak­ter lokal­nego kultu bogini w Wergi­nie, Eury­dyka była pierw­szą Mace­donką krwi kró­lew­skiej, która pozo­sta­wiła po sobie ślad obec­no­ści publicz­nej, choć mogło to nastą­pić dopiero po śmierci jej męża.

Część ili­ryj­skich kobiet, jak sądzono, odbie­rała wyszko­le­nie woj­skowe. Dało to asumpt do spe­ku­la­cji, jakoby żona Amyn­tasa miała sil­niej­szy cha­rak­ter niż więk­szość mace­doń­skich kró­lo­wych. Ponie­waż tak mało o niej wiemy, nie­mą­drze byłoby posu­nąć się w domy­słach dalej. Może Eury­dyka po pro­stu umiała posta­wić na swoim, a oko­licz­no­ści jej na to pozwo­liły. Wielu Gre­ków, zwłasz­cza Ateń­czy­ków, mier­ziła sama myśl o kobie­cie dzier­żą­cej wła­dzę, nie­przy­pad­kowo więc nie­które źró­dła przed­sta­wiają ją w wyjąt­kowo wrogi spo­sób jako osobę per­fidną i znie­wo­loną przez namięt­no­ści. Podobne motywy poja­wiają się także w wypadku innych wpły­wo­wych przed­sta­wi­cie­lek krwi kró­lew­skiej19.

Amyn­tas III zmarł w 370 roku p.n.e. Jak na ówcze­sne normy w rodzie Arge­adów, prze­trwał bar­dzo długo; prze­żył wiele zagro­żeń z naj­róż­niej­szych stron, choć czę­sto kosz­tem poważ­nych ustępstw na rzecz obcych potęg, przez co pozo­sta­wił kró­le­stwo bar­dzo osła­bione. Odszedł z tego świata śmier­cią natu­ralną, co też można uznać za ewe­ne­ment w krwa­wej poli­tyce wewnętrz­nej Mace­do­nii. Histo­ryk z III wieku Marek Justyn w Zary­sie dzie­jów powszech­nych… przy­ta­cza pogło­skę, jakoby Eury­dyka knuła zamor­do­wa­nie męża. Według tej wer­sji miała romans z zię­ciem, zamie­rzała go poślu­bić i uczy­nić kró­lem. Jaki los cze­kałby wtedy jej córkę, nie wia­domo; na szczę­ście dziew­czyna wykryła spi­sek i ostrze­gła ojca. Plan spa­lił na panewce, monar­cha jed­nak oszczę­dził żonę ze względu na dzieci. Żadne inne źró­dło nie wspo­mina o tej dzi­wacz­nej, nie­praw­do­po­dob­nej histo­rii, za to jest ona jedy­nym dowo­dem ist­nie­nia sio­stry Filipa, Eury­noe20.

Gdy Filip miał około dwu­na­stu lat, tron odzie­dzi­czył naj­star­szy syn Eury­dyki, Alek­san­der II. Musiał mieć co naj­mniej osiem­na­ście lat, gdyż w młod­szym wieku nie mógłby spra­wo­wać rzą­dów bez regenta. Z pew­no­ścią był śmiały i skory do dzia­ła­nia; wkrótce popro­wa­dził wyprawę, by inter­we­nio­wać w walce o wła­dzę w Tesa­lii. Mace­do­nia pozo­sta­wała jed­nak słaba i zewsząd zagro­żona. Ili­ro­wie znowu weszli na ścieżkę wojenną i moż­liwe, że Alek­san­der kupił sobie spo­kój za daninę – jak kró­lo­wie anglo­sa­scy pła­cili wikin­gom dane­geld, czy dzi­siejsi przed­się­biorcy haracz gang­ste­rom. Takie despe­rac­kie metody ni­gdy nie dają trwa­łego efektu, agre­sor wkrótce bowiem powraca. By przy­pie­czę­to­wać poro­zu­mie­nie, Filip mógł być oddany Ili­rom jako zakład­nik. W tym samym cza­sie w Tesa­lii pano­szyły się Teby, nowa potęga po dru­zgo­cą­cej roz­pra­wie ze Spartą pod Leuk­trami w 371 roku p.n.e. Mace­do­nia nie miała szans w rywa­li­za­cji z taką siłą. W 369 roku tebań­ski wódz Pelo­pi­das narzu­cił kró­le­stwu pokój; jed­nym z warun­ków było ode­sła­nie do Teb zakład­ników: wła­śnie Filipa oraz trzy­dzie­stu synów ary­sto­kra­cji21.

Filip spę­dził tam nie­mal trzy lata, z czego więk­szość w gości­nie w domu Pam­me­nesa, zamoż­nego i usto­sun­ko­wa­nego nobila. Nie mógł wpraw­dzie wyje­chać, był to jed­nak bar­dzo luźny i wygodny rodzaj uwię­zie­nia. Arge­adzi od poko­leń chło­nęli grecką, zwłasz­cza zaś ateń­ską kul­turę i chło­piec był już dobrze obe­znany z wiel­kimi dzie­łami lite­rac­kimi i dra­ma­tur­gicz­nymi. Od małego był też uczony jeź­dziec­twa i sztuki walki. Dodat­kowy tre­ning do wojaczki zapew­niało myśli­stwo, ulu­biony sport ary­sto­kra­cji. Dopóki Mace­doń­czyk nie ubił dzika bez uwi­kła­nia go w sieć, na uczcie musiał sie­dzieć, zamiast roz­pie­rać się wygod­nie na sofie. Bez wąt­pie­nia zwy­czaj ten doty­czył tylko nobi­lów i w prak­tyce mógł być mniej rygo­ry­stycz­nie egze­kwo­wany, niż sądzili obcy, na pewno jed­nak od arge­adz­kiego mło­dzieńca wyma­gano odwagi i spraw­no­ści żoł­nier­skiej22.

Miesz­kańcy grec­kich polis postrze­gali monar­chie w rodzaju Mace­do­nii jako sym­bol zaco­fa­nia, jed­nakże ich nobi­lom ten sta­ro­świecki styl był nieco bliż­szy. W Ate­nach i gdzie indziej tę war­stwę śred­nio­za­możną zwano hip­peis – jeźdź­cami. Oni mogli sobie pozwo­lić na utrzy­ma­nie koni dla przy­jem­no­ści, podróży i łowiec­kich pod­niet. Prócz tego mieli wolny czas na edu­ka­cję i dys­ku­sje, odda­wali się też namięt­nie ćwi­cze­niom fizycz­nym i współ­za­wod­nic­twu w gim­na­zjo­nach. Pelo­pi­das znany był z obse­syj­nego wręcz zami­ło­wa­nia do sportu i atle­tyki. Fili­powi, choć doświad­cze­nie miał inne, wszystko to nie było obce. W doro­słym życiu miał do Teb sto­su­nek prag­ma­tyczny, bez wiel­kiej sym­pa­tii, ale też szcze­gól­nej nie­na­wi­ści. Pam­me­nesa trak­to­wał jak przy­ja­ciela; wpraw­dzie miał w tym inte­res poli­tyczny, jed­nak wią­żące ich uczu­cie mogło być szczere. Gościna u ary­sto­kraty, czy to w ramach pry­wat­nej wizyty, czy repre­zen­to­wa­nia pań­stwa lub nawet w roli zakład­nika, sprzy­jała two­rze­niu się obo­pól­nej więzi, jaką znamy z poema­tów Homera. Według jed­nego ze źró­deł Filipa łączył z gospo­da­rzem nawet romans, lecz tego typu histo­rie czę­sto się poja­wiają, kiedy mło­dzie­niec wcho­dzi w rela­cję z męż­czy­zną sław­nym, i trudno orzec, czy aby jest w nich ziarno prawdy23.

Pam­me­nes był ważną per­soną, zdo­był już renomę wojow­nika i miał póź­niej dowo­dzić armiami tebań­skimi. Pozo­sta­wał w bar­dzo dobrych sto­sun­kach z Epa­mi­non­da­sem, który wraz z Pelo­pi­da­sem dopro­wa­dził do odro­dze­nia potęgi mia­sta, dowo­dził woj­skiem i bił się w pierw­szej linii pod Leuk­trami. Tym spo­so­bem, poprzez gospo­da­rza, Filip wszedł w kon­takt z naj­słyn­niej­szym wodzem tam­tych cza­sów. Epa­mi­non­das był czło­wie­kiem poważ­nym, wyznawcą filo­zo­fii pita­go­rej­skiej, co – prócz zain­te­re­so­wa­nia licz­bami i rów­na­niami – skło­niło go do rezy­gna­cji ze spo­ży­wa­nia mięsa i udziału w skła­da­niu ofiar ze zwie­rząt. Z uro­dze­nia ary­sto­krata, nie posia­dał jed­nak majątku i uwa­żano go za eks­cen­tryka, gdyż zda­wał się delek­to­wać pro­stym życiem w pra­wo­ści i aten­cji dla nauki. Jak pisze Plu­tarch, Fili­powi „impo­no­wała spraw­ność wojenna Epa­mi­non­dasa”, jed­nak ani z cha­rak­teru, ani z wyboru nie odpo­wia­dało mu naśla­dow­nic­two jego „powścią­gli­wo­ści, poczu­cia spra­wie­dli­wo­ści, wiel­ko­dusz­no­ści i łagod­no­ści, pod któ­rymi to wzglę­dami był on praw­dzi­wie wielki”24.

Część źró­deł sta­ro­żyt­nych podaje, że lata spę­dzone w Tebach wywarły istotny wpływ na Filipa, nie wdają się jed­nak w szcze­góły. Współ­cze­śni bada­cze czę­sto idą znacz­nie dalej i twier­dzą, że wła­śnie wtedy zazna­jo­mił się z woj­sko­wym sprzę­tem i szko­le­niem, tak­tyką, stra­te­gią, poli­tyką i dyplo­ma­cją. Z całą pew­no­ścią możemy powie­dzieć tylko, że przez kilka lat wiódł życie wśród elity waż­nego grec­kiego mia­sta-pań­stwa i miał oka­zję śle­dzić mean­dry poli­tyki zarówno lokal­nej, jak i w szer­szym kon­tek­ście, w tym cza­sie bowiem Teby cie­szyły się naj­więk­szym pre­sti­żem. Poli­tyka i wojna musiały zaj­mo­wać przy­naj­mniej tyle samo miej­sca w kon­wer­sa­cjach, ile idee i kul­tura. Jak dużo z tego zro­zu­miał i przy­swoił, możemy tylko snuć domy­sły25.

Pod koniec 368 lub na początku 367 roku p.n.e. – dokład­nie nie da się okre­ślić z uwagi na pro­blem z kalen­da­rzową róż­no­rod­no­ścią – Alek­san­der II Mace­doń­ski został zaszty­le­to­wany pod­czas rytu­al­nego tańca wojen­nego (tele­sias) odby­wa­nego w ramach święta. Była to jedna z sytu­acji, w któ­rych król z koniecz­no­ści prze­bywa w pobliżu grupy mło­dych uzbro­jo­nych męż­czyzn. Jed­nego z nich stra­cono za mor­der­stwo, w więk­szo­ści jed­nak uwa­żano, że spi­sek uknuł Pto­le­me­usz z Alo­ros, wymie­niony w inskryp­cji w Ate­nach jako pro­mi­nentny dwo­rza­nin Amyn­tasa III. Według Dio­dora był on synem Amyn­tasa – moż­liwe, że powi­tym przez jego trze­cią, skąd­inąd nie­znaną mał­żonkę – czyli bra­tem mło­dego króla. Rów­nie dobrze mógł być tylko człon­kiem innej gałęzi Arge­adów – jak zwy­kle, po pro­stu tego nie wiemy. Justyn oskarża nato­miast Eury­dykę o mord na wła­snym synu, nie­któ­rzy histo­rycy iden­ty­fi­kują zatem Pto­le­me­usza z nie­na­zwa­nym zię­ciem i kochan­kiem, z któ­rym kilka lat wcze­śniej jakoby spi­sko­wała26.

Per­dik­kas był jesz­cze za młody, by prze­jąć berło, Pto­le­me­usz rzą­dził więc w jego imie­niu jako regent lub opie­kun (epi­tro­pos). Nie bił monety ze swoim wize­run­kiem i zda­nia są podzie­lone, czy rze­czy­wi­ście ogło­sił się kró­lem, nie­wąt­pli­wie jed­nak pod każ­dym istot­nym wzglę­dem był władcą Mace­do­nii. Mógł poślu­bić Eury­dykę, która też w tym cza­sie zaczęła aktyw­niej­szą dzia­łal­ność publiczną. Z jed­nej strony potwier­dza­łoby to wer­sję Justyna o nie­do­zwo­lo­nej, zabój­czej namięt­no­ści, z dru­giej jed­nak kró­lowa mogła nie mieć w tej kwe­stii wyboru i zwy­czaj­nie zro­biła, co musiała, by chro­nić sie­bie i pozo­sta­łych synów. To, że poświę­ciła sta­tuę w przy­bytku bogini dobrego imie­nia – na co mamy dowody – mogło być dzia­ła­niem przy­pad­ko­wym, próbą uci­sze­nia kłam­li­wych plo­tek na swój temat lub nawet bez­czel­nym odwra­ca­niem kota ogo­nem27.

Pozy­cja Mace­do­nii się nie popra­wiała. Krótko po zabój­stwie Alek­san­dra ruszył z inter­wen­cją Pelo­pi­das, spu­ścił jed­nak z tonu i zawarł układ, kiedy Pto­le­me­uszowi udało się prze­ku­pić część jego wojsk zacięż­nych. Tebań­czy­kom prze­ka­zano kolej­nych pięć­dzie­się­ciu zakład­ni­ków, w tym syna Pto­le­me­usza, lecz on sam utrzy­mał wła­dzę. Bar­dziej bez­po­śred­nie zagro­że­nie poja­wiło się w 367 roku p.n.e., kiedy Pau­za­niasz, banita praw­do­po­dob­nie z innej linii Arge­adów, doko­nał inwa­zji z wła­sną armią najem­ni­ków. Uzur­pa­tor przy­go­to­wy­wał się do kam­pa­nii na Chal­ki­diki, gdzie zyskał – czy to dzięki wła­snej repu­ta­cji, czy po pro­stu z powodu nie­po­pu­lar­no­ści Pto­le­me­usza w regio­nie – duże popar­cie. Szybko zdo­był lub prze­cią­gnął na swoją stronę kilka mace­doń­skich miast. Pto­le­me­uszowi bra­ko­wało siły, by się z nim zmie­rzyć, postą­pił więc jak wielu mace­doń­skich wład­ców w prze­szło­ści: poszu­kał wspar­cia z zewnątrz28.

Ifi­kra­tes, słynny stra­teg ateń­ski, żonaty z tracką księż­niczką, wiele lat spę­dził na kam­pa­niach na pół­nocy tak pod sztan­da­rem swej polis, jak i w roli dowódcy najem­ni­ków. Swego czasu miał układ z Amyn­ta­sem III, który podobno go usy­no­wił. W tej chwili aku­rat dowo­dził eska­drą ateń­skich okrę­tów i krę­cił się u wybrzeży Chal­ki­diki w pobliżu Amfi­po­lis, pró­bu­jąc mimo wro­giego nasta­wie­nia tam­tej­szych miast odbu­do­wać obec­ność Aten na pół­wy­spie. Do niego wła­śnie zwró­cił się o pomoc Pto­le­me­usz, choć według naszych źró­deł było to posu­nię­cie Eury­dyki. Dzie­siątki lat póź­niej ateń­ski mówca Ajschi­nes prze­chwa­lał się, jak to wypo­mniał Fili­powi II tę dawną przy­sługę, mówiąc że jego matka „pchnęła twego brata w ramiona Ifi­kra­tesa, a cie­bie posa­dziła mu na kola­nach, bo byłeś led­wie chło­pię­ciem”. Jak twier­dził, Eury­dyka miała odwo­łać się do pamięci wodza o swym zmar­łym mężu Amyn­ta­sie, który „uczy­nił [go] synem i cie­szył się przy­jaź­nią Aten”. Bła­gała, by w imię tej prze­szłej więzi ochro­nił teraz jej synów i Mace­do­nię. Apel poskut­ko­wał, Ifi­kra­tes prze­pę­dził Pau­za­nia­sza z Mace­do­nii i „oca­lił waszą dyna­stię”29.

Ajschi­nes przy­to­czył tę histo­rię w ramach obrony przed zarzu­tem o szko­dliwe dzia­ła­nie pod­czas posło­wa­nia do Filipa, chciał bowiem wyka­zać, że przy­po­mniał kró­lowi, co zawdzię­cza Ate­nom on sam i jego rodzina. Ora­cje tego rodzaju, zwłasz­cza w gorą­cej atmos­fe­rze ateń­skiej poli­tyki, nie sły­nęły ze ści­słej zgod­no­ści z prawdą. Część tej prze­mowy jest wyraź­nie dziwna. Filip miał wtedy czter­na­ście lub pięt­na­ście lat, Per­dik­kas był star­szy odeń co naj­mniej o rok, nie byli więc malu­chami i wizja ich sie­dzą­cych na Ifi­kra­te­so­wych kola­nach nie wydaje się praw­do­po­dobna. Poza tym Filip był wtedy zakład­ni­kiem w Tebach i nie miał szans zna­leźć się na ojcow­skim dwo­rze. Z dru­giej strony tyrada miała na celu prze­ko­nać Ateń­czy­ków o oka­za­nej w prze­szło­ści dobrej woli Filipa; byłoby dziwne, a nawet nie­bez­pieczne dla Ajschi­nesa, gdyby wygło­sił to wszystko, nie mając pod­staw do twier­dze­nia, że Ateny wsparły rodzinę króla w sytu­acji kry­zy­so­wej. Należy przy­jąć, że mówca raczej upięk­szał, niż fał­szo­wał rze­czy­wi­stość. Nieco wcze­śniej powie­dział, że był to czas, kiedy obu synom Eury­dyki gro­ziło nie­bez­pie­czeń­stwo, ją zaś „zdra­dzili ci, któ­rzy poda­wali się za ich przy­ja­ciół”. Być może to alu­zja do zabój­stwa Alek­san­dra i prze­ję­cia ste­rów pań­stwa przez Pto­le­me­usza, z suge­stią, że kró­lowa była raczej pion­kiem uwi­kła­nym w walkę o wła­dzę niż spi­sku­jącą cudzo­łoż­nicą. Jedyna wzmianka Ajschi­nesa o Pto­le­me­uszu jest daleka od pozy­tyw­nej oceny, albo­wiem gdy tylko odparto Pau­za­nia­sza, regent wszedł w układ z Tebami i sprzy­mie­rzył się z Amfi­po­lis prze­ciwko Ate­nom. Mówca nazwał to postęp­kiem „nie­wdzięcz­nym i obu­rza­ją­cym”, choć takie rap­towne zmiany soju­szy były typowe także dla wcze­śniejszych wład­ców Mace­do­nii – jak zresztą i dla samych Aten30.

Pto­le­me­usza zamor­do­wał w 365 roku p.n.e. Per­dik­kas lub ktoś dzia­ła­jący z jego pole­ce­nia. Z tą chwilą drugi z braci Filipa został jedy­no­władcą, już nie­kon­tro­lo­wa­nym przez regenta. Być może po pro­stu osią­gnął już odpo­wiedni do tego wiek, albo też nie chciał się pod­po­rząd­ko­wać i wywo­łał spię­cie, które w kul­mi­na­cji dopro­wa­dziło do tej zbrodni. Przy­jęta prze­zeń poli­tyka nie róż­niła się od Pto­le­me­uszo­wej i na początku nie fawo­ry­zo­wała Aten. Per­dik­kas zaczął od odno­wie­nia przy­mie­rza z Tebami i w ramach tego poro­zu­mie­nia Filip mógł wró­cić do domu. Ni­gdy już nie miał zna­leźć się w rękach nie­przy­ja­ciół ani jakiej­kol­wiek obcej potęgi31.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: Phi­lip & Ale­xan­der: Kings and Conqu­erors

Copy­ri­ght © Adrian Gold­swor­thy 2020

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2022

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Mał­go­rzata Chwa­łek

Mapy: Jamie Whyte

Mapy (opra­co­wa­nie wer­sji pol­skiej): Grze­gorz Kali­siak | Pra­cow­nia Liter­nic­twa i Gra­fiki

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Ewa Skrzy­piec

Foto­gra­fie na okładce

Hober­man/UIG / Brid­ge­man Ima­ges

Pic­tu­res from History / Brid­ge­man Ima­ges

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Filip i Alek­san­der. Kró­lo­wie i zdo­bywcy, wyd. I, Poznań 2023)

ISBN 978-83-8338-715-4

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer