Sytuacje i postaci w książce są wymyślone.
Z wyjątkiem księcia Schwarzenberga
oczywiście.
Mały słowniczek dla tych, którzy nie czytali Ostatniej arystokratki i Arystokratki w ukropie lub czytali, ale już zapomnieli.
Benda – adwokat i wierzyciel rodziny Kostków. Jego była żona wyruszyła w podróż poślubną dookoła świata, a jemu zostawiła na karku ich szaloną córkę Deniskę.
Caryca – otyła kotka, którą rodzina Kostków przywiozła z USA.
Deniska – córka Bendy, anorektyczka i była narkomanka. Benda płaci hrabiemu Kostce apanaże za jej internowanie na zamku Kostka. Słownik Deniski zawiera przede wszystkim słowa psycho i super.
Heinrich Himmler – jeden z głównych przywódców III Rzeszy. Kilka razy nocował w zamku Kostka.
Helenka Vondraczkowa – najpopularniejsza czeska piosenkarka. Brała ślub na Kostce.
Hrabia Franciszek Kostka – największy biedak w historii rodu. Wszyscy chcą od niego wyciągnąć pieniądze.
Hrabina Vivien Kostka – Amerykanka uwielbiająca księżną Dianę i duchy. Jej czeszczyzna wciąż jest fatalna.
Gwiazda – zamek należący do arystokratycznego rodu Launów.
Józef – kasztelan na zamku Kostka. Nie cierpi zmian, hałasu i ludzi, w szczególności muflonów. Służy rodzinie Kostków podobnie jak jego ojciec, dziad i pradziad.
Książę Schwarzenberg – najbardziej znany i najbogatszy czeski arystokrata.
Hrabianka Dora – jej zamiłowanie do polowań i mężczyzn znalazło odbicie w wyglądzie salonu myśliwskiego, w którym wypchane zwierzęta są oznaczone imionami kochanków.
Launowie – duży ród szlachecki żyjący w stanie permanentnej walki o majątek rodowy.
Maria III – narratorka niniejszej powieści oraz powieści Ostatnia Arystokratka i Arystokratka w ukropie. W przyszłości duch na zamku Kostka.
Maks Laun – rówieśnik Marii III. Po wielkiej rodzinnej bijatyce żyje obecnie w jednej z wielu gajówek należących do księcia Schwarzenberga.
Milada – menadżerka wynajęta przez hrabiego Kostkę w celu rozreklamowania zamku Kostka. Wcześniej pracowała dla księcia Schwarzenberga oraz dla rodziny Launów.
Muflon – slangowe określenie turysty.
Ojciec Milady – kasztelan na zamku Gwiazda.
Orlando i Leonardo alias Olek i Leoś – dogi niemieckie mieszkające na Kostce. Ich głównym zajęciem jest gryzienie zamkowych papci.
Pan Spock – ogrodnik zamkowy wyglądający jak pan Spock z serialu Star Trek. Muzyk i hipochondryk obawiający się raka, zawału, cukrzycy, alzheimera, parkinsona i łysienia, ponieważ na te wszystkie choroby cierpiał jego ojciec.
Pani Cicha – sprzątaczka, kucharka i wierna fanka Helenki Vondraczkowej. Uwielbia orzechówkę własnej produkcji.
Prozak – lek przeciwdepresyjny. Hrabina Kostka przywiozła z USA całą walizkę prozaku, a pan Spock zaczął go zażywać z powodu depresji wywołanej łysieniem.
Nazywam się Maria Kostka z Kostki. Jestem trzecią Marią w historii rodu.
Marię I pochowano w 1450 roku w rodzinnym grobowcu, nie sprawdzając, czy jest wystarczająco martwa. Kiedy parę lat później otworzono grobowiec, siedziała na schodach. Od tego czasu nasze zwłoki są chowane w zamkniętych trumnach.
Zamknięta jest również trumna Marii II, która przy jednej z prób wyprodukowania kamienia filozoficznego najwyraźniej wynalazła dynamit. W trumnie zamknięto tylko część jej garderoby i perukę, ponieważ ciało zniknęło wraz z wieżą, w której mieściło się laboratorium.
Obie są naszymi straszydłami. Ani jedna nie dożyła dwudziestu lat. Ja mam lat dziewiętnaście.
Jeśli nie liczyć dziesiątek nieślubnych potomków, które Karol Wacław spłodził podczas swojej działalności misyjnej w równikowej Afryce, jestem jedynym członkiem rodu urodzonym poza Europą. Urodziłam się w Nowym Jorku. Byłam Amerykanką. Dla pozostałych Amerykanów byłam Mary Kostka.
Mój ojciec też był Amerykaninem. Marzył o tym, by być nierzucającym się w oczy nauczycielem literatury, którym zresztą był. Koledzy i studenci zwracali się do niego Frank. Nikt z nich nie miał pojęcia, że jest on czeskim arystokratą. Zapewne nikt z nich nie miał pojęcia również o tym, że istnieją jakieś Czechy.
Dziś naturalnie oboje jesteśmy Czechami. Mój ojciec to Franciszek Antoni Kostka z Kostki, obrońca Bożego Grobu, członek Zakonu Maltańskiego i patron kościoła Wniebowzięcia Maryi Panny w Kostce.
Mimo iż używanie tytułów szlacheckich zostało w Czechach zakazane już w 1918 roku, wszyscy zwracają się do ojca panie hrabio, per Frank mówi do niego tylko moja matka. Matka wciąż jest Amerykanką. Ma na imię Vivien.
Kostka to siedziba naszego rodu. Pierwotnie był to gród, który w XIII wieku wybudował rycerz Mikołaj Kostka i nazwał go Kostka. Od tego czasu jesteśmy Kostkowie z Kostki.
Dwa miesiące po ukończeniu budowy Kostkę zdobyli rycerze zakonu krzyżackiego. Potem Kostkę zdobywał praktycznie każdy, kto akurat obok niej przechodził.
W XVIII wieku moi przodkowie przebudowali Kostkę na zamek barokowy. Z pierwotnej zabudowy zachowały się tylko katakumby i grobowiec.
Pięć razy Kostkę traciliśmy i pięć razy dostawaliśmy ją z powrotem. Po raz pierwszy zabrał ją nam zakon krzyżacki. Po raz drugi husyci. Po raz trzeci Ferdynand II Habsburg, który podarował ją zakonowi krzyżackiemu. Po raz czwarty Kostkę zabrał nam Adolf Hitler, który podarował ją Heinrichowi Himmlerowi, który podarował ją SS.
Po raz piąty Kostkę zabrali nam oczywiście komuniści w 1948 roku.
W 1996 roku po raz piąty dostaliśmy ją z powrotem.
23.06.
Przywieźli dla mnie trumnę. Ma białe wieko z tabliczką, na której jest napisane moje imię i data urodzenia. Na szczęście brakuje daty śmierci.
Trumnę zamówiła Milada, ponieważ przed szczytem sezonu turystycznego musimy wyraźnie odświeżyć trasę zwiedzania. Zapytałam, co jest w mojej śmierci odświeżającego, i czy w celu zwiększenia atrakcyjności naszego zamku zamierza mnie zabić i zabalsamować.
Odparła, iż nie zamierza, a nawet zapewniła, że w najbliższym czasie nie spodziewa się mojego zgonu, ale groźba spełnienia się rodowej klątwy, podkreślona przygotowaną trumną, będzie hitem tegorocznego lata i zmusi do odwiedzenia Kostki nawet tych największych ignorantów, którzy spędzają urlop na zbieraniu grzybów lub robieniu kompotów z moreli.
Milada twierdzi, że ludzie uwielbiają śmierć.
Kiedy pracowała na Orliku dla księcia Schwarzenberga, doszło tam do tragedii podczas włamania do zamkowej zbrojowni – na złodziei spadła olbrzymia witryna z siekierami kata i narzędziami tortur. Liczbę ofiar udało się określić dopiero po testach DNA.
W kolejnych tygodniach Orlik przeżył taki najazd turystów, że trzeba było oprowadzać ich nawet w nocy, szczególnie po tym, kiedy Milada przedstawiła całe wydarzenie jako zemstę byłego zamkowego kata, który nie znosił, gdy ktoś dotyka jego zabawek.
Ojca na początku zamurowało, a protestować zaczął dopiero, kiedy dowiedział się, ile taka trumna kosztuje. Oświadczył, że są to niebezpieczne igraszki z losem, które ponadto będą kosztować „fortunę", po czym kazał pracownikom zakładu pogrzebowego zabrać tę szaleńczo drogą skrzynię tam, skąd ją przynieśli. Milada odparła, że koszty zwrócą się już po pierwszym tygodniu wakacji, bo podniesiemy ceny biletów. Według niej igraniem z losem byłoby niewykorzystanie takiej okazji. Jeśli przeżyję swoje dwudzieste urodziny – a przecież właśnie tak zamierzam zrobić – stanę się jedną z szarych i medialnie nieciekawych arystokratek, jakich są w Czechach dziesiątki.
Milada spodziewa się sezonu ze snów.
Józef oświadczył, że w jego przypadku będzie to sen wieczny, ponieważ zamierza umrzeć, a nam poleca to samo. To, że przeżyliśmy wycieczki szkolne, było cudem, który już się nie powtórzy. Hordy spoconych turystów, dodatkowo ekstremalnie pobudzonych bluźnierczym przesądem, stanowią według niego odpowiednik gradu opisanego w Apokalipsie – z tą różnicą, że miłosierny Bóg koniec świata zmieścił w trzydziestu dniach, natomiast wakacje trwają dwa miesiące, a tego nie przeżyją nawet organizmy, którym niestraszna jest broń jądrowa ani związane z nią promieniowanie.
Oczywiście Józef bardzo przesadza, ale to, że od zakończenia w zeszłym tygodniu wycieczek szkolnych matka co noc krzyczy przez sen, jest dość niepokojące.
Po wysłuchaniu apokaliptycznych wizji Józefa Milada zwróciła się do pracowników zakładu pogrzebowego z prośbą, żeby od razu tego przyszłego nieboszczyka zmierzyli i zaczęli robić trumnę, bo w lecie zwłoki szybko się psują. Mężczyźni z niepewnym uśmiechem zaczęli powoli cofać się w stronę wyjścia. Do ucieczki rzucili się, gdy moja szalona guwernantka Deniska położyła się w trumnie, stwierdziła, że jest „super" i poprosiła, żeby zamknąć wieko.
Ciekawe, jak zareagowaliby na prośbę Józefa, żeby po śmierci wrzucić jego ciało do kompostownika, bo chyba tylko tam nikt nie będzie się na niego gapić.
Przy kolacji rozmawialiśmy o trumnie. Milada już przefaksowała do wszystkich czeskich gazet i czasopism informację prasową, której styl przypominał pierwszą stronę horroru. Słowo klątwa pojawiło się siedem razy. Na uwagę pani Cichej, że „dziewczynie zrobi się we łbie niezły bajzel", Milada odparła, że aktorka grająca w Disneylandzie Królewnę Śnieżkę leży w szklanej trumnie przez osiem godzin dziennie i z pewnością żadnego bajzlu od tego w głowie nie ma. Nie wiem, skąd ta pewność. Kiedy jako dziecko pojechałam do Disneylandu w 1985 roku, Śnieżka była pierwszym człowiekiem, który na moich oczach wciągał kokainę.
Pan Spock oświadczył, że jeśli kostucha ostrzy sobie na kogoś zęby, to z pewnością na niego, bo za sześćdziesiąt pięć dni osiągnie wiek, w którym jego ojciec miał pierwszy udar mózgu połączony z atakiem epileptycznym i kolką nerkową.
Pan Spock jest przekonany, że czeka go to samo, a do trumny włożymy go w krótkich spodenkach, ponieważ z powodu silnej cukrzycy zostaną mu amputowane obie nogi. Twierdzi, że może go uratować jedynie dużo bardziej rozwinięta cywilizacja pozaziemska, która zrobiłaby z niego mutanta. Józef powiedział, że nie musi czekać na kosmitów, bo za miesiąc wszyscy będziemy mutantami.
Wprawdzie jestem przekonana, że w najbliższym czasie nie umrę, ale na wszelki wypadek do swoich wieczornych modlitw dodałam również prośbę o uchronienie przed nagłą śmiercią.
24.06.
Przy śniadaniu Deniska stwierdziła, że „jeśli chcę zmieścić się w trumnie, powinnam trochę wyhamować z ciastem".
Mam prawie takie same wymiary jak księżna Diana na ślubie z Karolem, ale mimo to postanowiłam rozpocząć kilkudniowy post. Dużo bardziej niż ewentualna śmierć przeraża mnie wizja spoczęcia w grobowcu w kredensie i zapisanie się w historii rodu jako Sapiąca Maria lub Tłuścioszek.
Kandydatów do szybkiego zejścia z tego świata jest jednak na Kostce dużo więcej.
Nasz ogrodnik twierdzi, że ma ciśnienie jak żyrafa masajska.
W encyklopedii zwierząt wyczytałam, że żyrafa masajska ma trzy razy wyższe ciśnienie niż człowiek, więc pan Spock prawdopodobnie wkrótce eksploduje. Podobnej śmierci spodziewam się również u matki, gdy dowie się, że – jak to ujęła pani Cicha – księżna Diana zwąchała się z jakimś Arabuchem. „Jakiś Arabuch" to tak naprawdę egipski milioner, z którym Diana według dzisiejszej „Błyskawicy" poznała się, kiedy kupowała torebki w jego centrum handlowym.
Pomimo iż matka nie potrafi przeczytać po czesku nawet daty, na wszelki wypadek spaliłam „Błyskawicę" w piecu. Matka do dziś nie pogodziła się z tym, że Jackie Kennedy wyszła za „tego greckiego marynarza" (miliardera Onassisa).
A ponieważ przy najbliższej okazji zabiję swoją guwernantkę, możliwe, że wakacje przeżyją tylko nasze psy i pani Cicha. Chociaż… na zakończenie dzisiejszych prób tresury ojciec obiecał Olkowi i Leosiowi, że skończą w gulaszu, bo z jakichś niewyjaśnionych przyczyn wszyscy trzej wylądowali w fontannie, gdzie okazało się, że nasze psy boją się wody, więc wskakiwały na ojca jak na łódź ratunkową. Kiedy wreszcie udało mu się wydrapać na stały ląd, wyglądał jak po ataku rekina.
Poszczenie nie jest takie trudne, jak myślałam. Za chwilę będzie północ, a ja prawie nie czuję głodu.
25.06.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCA SIĘ CZESKA KSIĄŻKA 2015 ROKU!
Pamiętnik surrealistyczny. Gwarancja czeskiego humoru.
Przewrotny humor i galeria nietuzinkowych osobowości gwarantują dobrą zabawę. Obok historii opowiedzianej w taki sposób nie można przejść obojętnie. Mamy do czynienia z jedną z najzabawniejszych książek XXI wieku!
Rodzina Kostków powraca z Ameryki do Czech, by przejąć dawną siedzibę rodu – zamek Kostka. W zamku zastają dotychczasowych pracowników: kasztelana, ogrodnika oraz kucharkę. Jak nowi właściciele poradzą sobie w nowej rzeczywistości? Jak odnajdą się w rolach dotychczas nieodgrywanych?
UWAGA: CZYTANIE W MIEJSCACH PUBLICZNYCH NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Ta powieść chwyta za gardło i trzyma do ostatniej strony!
Zmęczony metropolią Wiktor wyjeżdża z Pragi, by zostać kasztelanem morawskiego zamku. Pragnie odnaleźć wewnętrzną równowagę i zażegnać kryzys małżeński. Jednak wizja spokojnego życia wśród zabytkowych mebli i dzieł sztuki szybko odchodzi w zapomnienie. Na zamku czeka dość zagadkowy personel oraz… demony przeszłości.
Tajemnicze odgłosy i niewyjaśnione zdarzenia przejmują władzę nad Wiktorem i jego rodziną. Czy mają swoje wytłumaczenie? Czy racjonalny umysł Wiktora rozwikła tajemnicę zamku?
Pamiętajcie: niczemu się tutaj nie dziwcie!
Zabawna powieść o kobietach i mężczyznach. Tę książkę kupił co setny Czech!
Ekożona stawia wiele aktualnych pytań: Czego oczekujemy od swoich partnerów? Jakie jest znaczenie porodu naturalnego? Co tak naprawdę oznacza życie w zgodzie z naturą i z samym sobą? Czy naturalny jest na przykład ogród? Albo małżeństwo?
Poruszane przez autora poważne tematy zostały ubrane w brawurową narrację. Szczerość, autoironia i humor sprawiają, że mamy do czynienia z powieścią niezwykle inteligentną i nowoczesną.
Kiedy Mojmirowi pęka aorta, jego świat oraz światopogląd ulegają gwałtownym zmianom. Mojmir zmienia się z butnego racjonalisty… no właśnie, w kogo?
W tej brawurowej narracji pełnej ciętych ripost Michal Viewegh z humorem i autoironią opowiada o byciu pacjentem VIP oraz o poszukiwaniu nowej drogi życiowej po osobistym kataklizmie.
Ekomąż to jedna z najważniejszych powieści najpopularniejszego czeskiego pisarza.
Jeden na milion to zbiór czternastu opowiadań jednego
z najpopularniejszych czeskich prozaików. Martin Reiner zabiera nas na łąki pełne hipisów, na próby chóru więziennego, do Ameryki – a szerokiemu wachlarzowi tematów towarzyszą różnorodne formy literackie. Lektura dla smakoszy!
MISTYCZNY PORNO-GASTRO THRILLER Z XIX-WIECZNEJ PRAGI
Nadchodzi nowy rok. Kiedy praski Orloj wybija północ, odkryta zostaje bestialska zbrodnia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi ekscentryczny komisarz Durman. Czy jego nietypowe metody doprowadzą do ujęcia sprawcy? Jak powstrzymać mordercę, który zawsze o krok wyprzedza policję? I czym jest tajemnicze Ordo Novi Ordinis?
Pewien praski bankier z braku innego pomysłu kupuje synowi na Boże Narodzenie świnkę morską. Jak dalece to niewinne wydarzenie zmieni życie rodziny? Jakie sekrety skrywa bank narodowy? I czy przed kryzysem finansowym można schować się w beczce?
W żadnym innym utworze literatura czeska nie zbliżyła się do twórczości Franza Kafki tak bardzo, jak w Świnkach morskich. (Milan Exner)
Powracający w rodzinne morawskie góry praski dziennikarz dokonuje bilansu swojego życia.
Siekiera jest dowodem na to, że sytuacja człowieka w społeczeństwie i w rodzinie nie zmieniła się w przeciągu ostatniego półwiecza tak bardzo, jak zwykliśmy sądzić. Ta powieść wciąż jest niezwykle aktualna.
Mistyczny thriller przesiąknięty strachem.
Po rozpadzie kilkuletniego związku Jożo Karski powraca do rodzinnego Rużomberka. Tam czeka na niego puste mieszkanie rodziców, najmroźniejsza od kilku dziesięcioleci zima i podnóże góry skrywające mroczną tajemnicę.
Wkrótce w sąsiedztwie zaczynają znikać dzieci.
Pamiętacie, jak to jest: mieć czternaście lat i być zagubionym, wrażliwym, lekkomyślnym, romantycznym i niezwykle napalonym nastolatkiem? Przypomni Wam to Nick Twisp – młody buntownik, którego zna cała Ameryka!
Miłość, bunt, inicjacje seksualne, młodzieńcze przyjaźnie, problemy w szkole, problemy w domu – i szalone wakacje. A to wszystko doprawione czarnym humorem i przezabawnymi dialogami.
Uczniowie Cobaina to pełna dzikich przygód i humoru historia grupy nastolatków uwielbiających Johna Lennona i Kurta Cobaina. Razem przeżywają imprezy, zakładają zespoły rockowe i próbują osiągnąć sukces.
To również – a może przede wszystkim – poszukiwanie źródeł wyalienowania i bezradności w dzisiejszym świecie. Co czeka bohaterów, gdy karuzela młodości nieubłaganie się zatrzyma?
Puchar od Pana Boga to zbiór tekstów, w których sport stanowi pretekst do opowieści o sprawach najważniejszych: życiu i śmierci, miłości, przyjaźni i pasji. Ota Pavel mówi o zwycięstwach i porażkach równie pięknie, jak o sarnach i rybach.
Lektura dla czytelników w każdym wieku i wspaniała lekcja życia.
Lucynka, Macoszka i ja to opowieść o sile przeszłości, o miłości do dziecka i tęsknocie za samym sobą. Ta książka – choć w dużej mierze oparta na prawdziwych wydarzeniach – zabiera czytelników do innego świata. Znacznie piękniejszego.
Czytelnik ma tu do czynienia z prozą niemal doskonałą. (Pavel Janoušek, „Tvar”)
Chcesz wygrać z Barceloną, a potem zostać mistrzem świata w piłce nożnej? Musisz być biednym rolnikiem i mieć jedenastu synów. Załóż drużynę piłkarską, a potem będzie już z górki. Rozgrywki ligowe, mistrzostwo kraju...
Książka mądra, z uśmiechem. Podróże, relacje z meczów, niekłamane emocje.
Świetna dla dzieci. Wciągająca dla dorosłych.
Karta redakcyjna
Tytuł oryginału: Aristokratka na koni
Copyright © Evžen Boček, 2016
Copyright © for Polish edition by Stara Szkoła Sp. z o.o., 2018
All rights reserved
Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski
Korekta: Dagmara Ślęk-Paw
Projekt okładki: Joanna Jeżyk
Wydawca:
Stara Szkoła Sp. z o.o.
Rudno 16, 56-100 Wołów
[email protected]
www.stara-szkola.com
ISBN 978-83-66013-01-8
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek