Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Słowianie wierzyli, że bogowie sterują kosmosem i naturą, żywiołami takimi jak światło, woda, ogień, odpowiadają za rytm dobowy i zmieniające się pory roku. Autor szeroko opisuje poszczególnych bogów: jak ich przedstawiano w źródłach pisanych i w sztuce, jakie mieli cechy i atrybuty, jak wyglądał ich kult w różnych odłamach Słowiańszczyzny. Sporo miejsca poświęcono demonom i istotom mitycznym, takim jak wilkołaki, wampiry i strzygi.
Tomasz Kosiński, autor książek „Rodowód Słowian”, „Słowiańskie skarby”, Runy słowiańskie”, wydaje w Bellonie kolejną publikację pt. „Bogowie Słowian”. Przedstawia w niej panteon słowiańskich bogów, bóstw i bohaterów-herosów, zarówno z ziem polskich, jak i Pomorza, Połabia, Czech, Rusi i Bałkanów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 517
Wstęp
O bogach Słowian pisało wielu autorów, zarówno dawnych kronikarzy, jak i współczesnych historyków i religioznawców. Niestety wydawać się może, że im więcej się publikuje na ten temat, tym mniej jest on zrozumiały dla ogółu odbiorców, jak i kolejnych badaczy podejmujących próby jego zgłębienia.
Prawda o rodzimym kulcie Słowian jest bowiem owiana tajemnicą, którą należy wydobyć z przeszłości, oczyścić z propagandowych naleciałości i zakłamań, odnaleźć jej skrawki i ułożyć z nich całość, jak się układa obrazek z puzzli. To nie lada zadanie, ale jakże kuszące i warte podjęcia na nowo.
Podział ról i ustalenie hierarchii w słowiańskim kulcie nastręczało dużych problemów historykom, a wielu autorów, nie rozumiejąc istoty wiary słowiańskiej i nie doceniając wiedzy, jaką Słowianie mieli o kosmosie i prawach rządzących światem, nazbyt często błędnie opisywało funkcje i pozycje poszczególnych bogów w słowiańskim panteonie.
Sam też przekonałem się, że to niełatwa sprawa i moje poglądy w tej materii ewoluowały wraz z poszerzaniem wiedzy z zakresu religioznawstwa, historii, mitologii, etnografii, lingwistyki, kulturoznawstwa, archeologii, etnogenetyki, klimatologii, astronomii i innych dziedzin. Co więcej, myślę, że ten proces poznawczy wciąż powinien trwać, bo uważam, że zdobywanie wiedzy i rozwój osobisty to jedne z ważniejszych celów ludzi myślących.
Zakładam więc, że być może za jakiś czas będę musiał skorygować pewne tezy i idee, jakie zawarłem w tym opracowaniu, jednak już dziś chciałbym się podzielić z Czytelnikami swoją wiedzą i wnioskami w tym zakresie. W kolejnych publikacjach będę mógł zamieścić nowe ustalenia albo też dokonać w nich weryfikacji swoich dotychczasowych poglądów na ten temat. Dlatego nie zwlekając, podjąłem próbę uporządkowania, analizy i rekonstrukcji panteonu słowiańskich bogów i istot mitycznych, korzystając z dostępnych materiałów źródłowych i literatury przedmiotu oraz własnych badań i przemyśleń.
Aby podjąć taki wysiłek, należało poznać przede wszystkim system wierzeń ludów słowiańskich, ich kosmogonię, mitologię, funkcyjność i zależności między bóstwami. Stanowiło to podstawę do ustalenia zweryfikowanego wykazu i hierarchii bogów.
Wielu religioznawców podnosiło jednak problem ubóstwa źródeł, ograniczając się w przypadku historyków wyłącznie do znanych im materiałów pisanych, dokumentów i kronik. Dopiero Zorian Dołęga-Chodakowski, Kazimierz Moszyński, a po nich Aleksander Gieysztor i inni, wysunęli postulat sięgnięcia po źródła etnograficzne, w których przetrwały elementy dawnej wiary.
Imiona bogów słowiańskich możemy odnaleźć także w nazwach miejscowych. Wypisałem kilkanaście z nich, pochodzących tylko z terenu mojego rodzimego województwa świętokrzyskiego, gdzie wokół Łysej Góry mamy m.in. takie miejscowości jak: Makoszyn, Bieliny, Belno, Zbelutka, Czarnocin, Radostów, Radostowa, Radoszyce, Radomice, Radlin, Radkowice, Jasień, Jasieniec, Jasionna, Strawczyn, Skotniki, Marzysz, Morawica, Marzęcin, Szwarszowice, Włoszczowice, Włochów, Włochy, Wisy i Wistka. Do nazw z rdzeniami związanymi z etnogenezą Słowian należą m.in.: Lechów, Lechówek, Sarbice, Samsonów, Mechlin, Tumlin, Serbinów, Węgrzynów, Oblęgorek, Odrowąż i Zbrza.
Można sobie wyobrazić, ile nazw tego typu znaleźlibyśmy w całej Polsce czy na terenie Słowiańszczyzny. W tych toponimach dostrzegamy imiona lub rdzenie teonimów takich jak: Makosz, Wołos, Swaróg, Skotij bóg, Wit, Rad, Bel, Cern, Jasz, Mora (Marza). Jak widać, zarówno relikty dawnych wierzeń, jak i ślady pochodzenia różnych plemion zachowały się w toponimach, które warto studiować uważniej. Lingwiści zajmują się tym od lat, wykonując często mrówczą robotę, ale czasem nie potrafią wielu nazw poprawnie zinterpretować. Niestety historycy, archeolodzy czy religioznawcy w swoich badaniach nazbyt rzadko sięgają po tego typu materiał źródłowy, ograniczając się tylko do wniosków z badań prowadzonych jedynie w ramach własnych dyscyplin. Stąd w ich raportach mamy tak wiele braków i niedomówień.
Dość istotnym problemem w ocenie źródeł były tendencyjne opisy autorów. Dawni kronikarze patrzyli na religię pogańską przez pryzmat interpretacji chrześcijańskiej, która w słowiańskich bóstwach widziała wcielenie szatana. Niemieccy autorzy mieli też skłonności do interpretacji germańskiej, czyli porównywania bóstw słowiańskich do skandynawskich. Wielu kronikarzy, w tym także polscy, jak Długosz, Bielski czy Stryjkowski, pisało o słowiańskich bogach, odnosząc ich do reprezentantów rzymskiego panteonu, co nazywamy interpretacją klasyczną. Wszystkie tego typu wypaczone obrazy rzeczywistości trzeba weryfikować z należytą ostrożnością.
Problematyczną sprawą w badaniach nad wierzeniami Słowian są też zbyt krytyczne podejście, negacja i lekceważenie tematu lub z drugiej strony hurraoptymizm, bezkrytyczność czy nadkreatywność autorów. Wielu religioznawców, jak Lelewel, Brückner, Gieysztor czy Szyjewski, zajmujących się mitologią Słowian, przypisuje wybranym bogom różne cechy i podaje inne pochodzenie ich imion, a nawet zaprzecza istnieniu wielu z nich, choć są to bogowie poświadczeni w źródłach.
Chyba najwięcej szkody słowiańskiej mitologii wyrządził Brückner, podważając przekaz Długosza, co wywołało prawdziwą burzę. Mimo pojedynczych sprzeciwów, jak opinia znakomitego uczonego, jakim był Karol Potkański1, o którym nie tak dawno (1986) Aleksander Gieysztor napisał, że był subtelnym sceptykiem i intuicjonistą, opinia o wątpliwościach co do polskiego i słowiańskiego panteonu poszła w świat, i do tej pory trudno przezwyciężyć ten ugruntowany pogląd. Czas jednak pokazał, że to właśnie Potkański miał rację.
Inni całkiem niepotrzebnie komplikują sprawę, jak Białczyński czy Trentowski (a za nim Szyc), tworząc rozbudowane wykazy bogów i bestariusze, wymyślając przy tym związane z nimi pokrętne nazwy i legendy. Często w ich opracowaniach na temat mitologii Słowian występują ci sami bogowie określani innymi teonimami, choć bardzo zbliżonymi pojęciowo i fonetycznie jak: Marzanna, Mara, Marza, Morena, Mora, Semergla, Semrgieł, Zemerzla czy też: Dziewanna, Dziewa, Dziewonia, Ziewonia, Ziewa, Sieba, Siejba i Siwa. Nie trzeba być tu chyba geniuszem, by wysnuć wniosek, że z powodów różnic językowych występujących u plemion słowiańskich to samo bóstwo mogło występować pod podobnymi, wyżej wymienionymi mianami.
Większym problemem staje się ustalenie tożsamości bóstw o odmiennych teonimach, ale podobnej funkcjonalności, co może świadczyć o kulcie jednego boga, ale pod różnymi imionami nadanymi mu przez poszczególne plemiona. Przykładem może być tutaj chociażby Słońce, które najprawdopodobniej pod tą nazwą było czczone u Lachów (Polanie, Mazowszanie, Chrobaci), ale już u Rusinów (Słowianie wschodni) zwano je Darzbogiem (Dadźbogiem), a Wendowie (Połabianie, Łużyczanie, Rugianie) nazywali je Swarożycem (synem Swaroga).
To samo dotyczy twórcy Słońca, zwanego w ruskich źródłach Swarogiem, którego imię u Lachów i Wendów przybrało, zapewne stabuizowaną, formę On. Sonce, czyli „s on ce” – z On ce (-ce to oczywiście „ciemność”), to po prostu światło w ciemności. Jego twórcą jest On, czyli boski przejaw samego Świętowita, naczelnego bóstwa Słowian, który – jak można rozumieć – przed stworzeniem Słońca oraz innych gwiazd, planet i Pioruna istniał sobie w ciemności. Miano On jest ukryte także w runach wendyjskich, o których więcej pisałem w swojej książce Runy słowiańskie (2019).
Co ciekawe, Lachowie (Polacy) najgorliwiej czcili akurat Jasza, który przez wielu autorów (Długosz i inni) uznawany był za ich naczelnego boga, choć przez samych jego wyznawców traktowany raczej jako jasność, światłość dającą życie, czyli hierarchicznie podrzędne bóstwo w stosunku do Świętowita i On (Swaroga). Możliwe, że kult Jasza był dlatego tak silny, gdyż był on najbliższym przejawem najwyższego boga na Ziemi. W takim rozumieniu to Świętowit był bogiem bogów, panem jasnej (Bel) i ciemnej (Cern) strony życia, a tym samym poprzez swoją siłę sprawczą (On – Swaroga), również stworzycielem Słońca i innych planet, gwiazd, Księżyca i życia na Ziemi (cztery pory roku, cztery strony świata). To jego emanacje rządziły prawami natury personifikowanymi przez ludzi jako bogowie przyrody. Słońce było źródłem boskiej energii, a jasność (Jasz) jej życiodajnym efektem, mającym wpływ na ludzkie życie.
Podobnym kultem otaczano Pioruna (Swarożego syna, władcę gromu, prawie równego Słońcu, którym jednak nie był), uważanego też przez wielu religioznawców za naczelne bóstwo Słowian. Mając na uwadze indoeuropejski mit o synu (bożycu), przejmującym władzę po bogu ojcu (m.in. gr. Zeus i Kronos), niektórzy przyjmowali, że Piorun objął właśnie rządy po Swarogu, który po ukończeniu procesu stworzenia stał się bogiem bezczynnym. To on jako młody bóg nieba i światła miał toczyć bój o Ziemię ze swoim oponentem, bogiem ciemności i zaświatów (Weles, Nyja, Czarnobóg).
Dość ważki jest również problem nazewniczy związany z ustaleniem płci bóstw o imionach typu Sieba (Siew, Siwa), co nie jest czymś nowym, ale wciąż sprawia wiele problemów, w tym także szanowanym uczonym. Poświęcają oni dużo czasu i miejsca na udowadnianie tego, czy Sieba lub Kupała była kobietą, czy też nie. Jak wiemy, nie zawsze wyraz z końcówką -a na końcu oznacza rodzaj żeński. Przykładem mogą być takie określenia i imiona jak: baca, Jaksa i Mitra, które przecież dotyczą postaci rodzaju męskiego.
Dlatego historycy i religioznawcy mieli problem z określeniem płci niektórych słowiańskich bóstw, jak Kupała, Łada, Kolada, Jaryła, Mokosza, Nyja, Podaga, Kostroma itp. Tworzyli oni też bóstwa partnerskie (Rod-Rada, Porewit-Porewita, Kupało-Kupała, ewentualnie Kupało-Kostroma – na wzór znanych w folklorze par Lado-Lada lub Perun-Perperuna) albo przekonywali o prawidłowości niektórych form, uznając je za lepsze, prawdziwsze czy wręcz jedynie akceptowalne. Wiemy też, że Słowianie w zależności od miejsca zamieszkania i przynależności plemiennej oraz językowej różnie zwali to samo bóstwo. Słowianie wschodni wołali np. na boga piorunów Perun, Bałtowie – Perkun, Litwini – Perkunas, Połabianie – Perkunust, Lachowie – Pierun.
Inną, trudną sprawą jest mylenie funkcjonalności, łączenie lub wydzielanie bóstw i tworzenie w ten sposób nazbyt rozbudowanej mitologii w formach, jakich nie było (np. Usład, Sem i Rgieł), albo też nadmierne jej zubożanie (podważanie faktu istnienia mitów o takich bogach jak: Łada, Jasz, Dzidzilela, Perun, Weles itp.). Głoszono więc teorie o tym, że w Polsce nie mógł istnieć kult Peruna, bo Piorunem zwano jedynie pospolitą błyskawicę, albo że Czarnoboga nie było, bo Helmold czarnym bogiem nazwał inne bóstwo, którego imienia nie znał.
Jednym z wielu przykładów funkcjonalnej, wzajemnie się uzupełniającej pary jest Siew-Siwa, choć większość autorów tego nie dostrzega. Jak wiemy ze źródeł, mamy poświadczenia wielu zbliżonych do siebie nazw: Sieba, Siejba, Siwa, Dziewa, Dziwa, Devana, Dziewanna, Żywie, Żywiena, Zewiena, Ziewonia, Dziewonia, Dziewoja itd. Jedni autorzy uznają wszystkie takie określenia za imiona jednego bóstwa, a inni z każdej nazwy tworzą oddzielnego boga lub boginię, jak Trentowski, który zidentyfikował około trzystu słowiańskich bóstw i postaci mitycznych.
Osobiście w tym konkretnym wypadku wyróżniłem dwa bóstwa, męskie – Siew (Sieba, Siejba), znane z wizerunków starca lub młodzieńca siejącego zboże (idole prilwickie, kamienie Hagenowa) i żeńskie – Siwa (Dziewa, Dziwa, Dziewana, Dziewanna, Dziewoja, Dziwiena, Żywie, Żywiena, Ziewonia itp.), wspominane w kronikach i literaturze tematu.
Kolejną sprawą nastręczającą trudności badawcze i poznawcze jest właśnie ta niejednolitość nazw. Jak wcześniej wspomniałem, często jeden bóg był opisywany w źródłach pod różnymi imionami, zarówno podobnymi fonetycznie (Marzanna – Marza – Mara – Mora – Morena), jak też o całkiem odmiennych nazwach (Słońce – Darzbog). Różnice tego typu wynikały oczywiście z bogactwa języka słowiańskiego, rozbudowanego słownika oraz różnic językowych powstałych na skutek rozpadu wspólnoty bałto-słowiańskiej, a później kształtowania się odrębnych tożsamości rodowych (Wiatycze, Radymicze, Krywicze itp.), plemiennych (Polanie, Drewlanie, Redarowie, Ranowie itp.) i związkowych (Związek Lugijski, Lutycki, Wielkie Morawy itp.), tworzących podstawy narodów i państw, jakie dzisiaj znamy.
Łowmiański zauważa, że bóstwa lucickie i rugijskie mają nazwy dwuczłonowe i zrozumiałe (np. Jarowit, Świętowit, Radegast), natomiast imiona bogów Obodrytów i Wagrów są jednoczłonowe i nie bardzo zrozumiałe (Prowe, Podaga, Krodo, Flins), co może świadczyć o ich archaiczności.
Dość istotną informacją jest istnienie tabu przy zapisywaniu i wymawianiu boskich imion, dlatego Słowianie używali anagramów, wstawek liter do podstawowych wersji świętych nazw. Przekręcali też ich brzmienie albo posługiwali się przydomkami, jak np. Święty Pan, Wielka Matka.
Mamy zatem m.in.:
lustrzane wersje: Dola – Lado, Rad – Dar, Ra – Ar (Jar);
przekręcenia, anagramy: Podaga – Pogoda, Prone – Peron;
dodatki przed samogłoskami na początku imienia: Arowit – Jarowit;
skróty: [Po]Rewit do [Po]Rujewit.
Ze względu na trudności w notowaniu słowiańskich nazw i różnice w pisowni w łacinie, grece, języku niemieckim i innych językach istnieją też:
wersje lokalne (różne dialekty): Jarowit – Harewit – Garewit;
błędne zapisy: Pisamar – Wizymir, Tjarnoglofi – Czarnogłów;
różne zapisy tego samego imienia: Radagast, Redigast, Radhost, Radogost, Radagais, Radgoszcz.
Kompletnie zaskakuje używanie przez wielu krytyków argumentu, że owa różnorodność nazewnicza w zakresie słowiańskich nazw bóstw może świadczyć o ludowej fantazji oderwanej od rzeczywistości, jakby zapomnieli, iż to oni starają się analizować wierzenia tego ludu właśnie na polu czystej teorii, jakże odległej od realiów tamtych czasów.
Współcześni naukowcy próbują też przekonywać, że dysponują obecnie lepszym warsztatem naukowym niż dawni kronikarze, i że dzięki temu ich prace mogą być bardziej wiarygodne niż przekazy historyczne. Trudno się z tym zgodzić, gdyż wiedza w tym zakresie wciąż opiera się na przekonaniu, że ktoś pisał prawdę lub też ją zakłamywał. W weryfikacji tego problemu pomaga metoda porównawcza (odniesienie do wierzeń innych ludów, głównie sąsiednich lub spokrewnionych) i statystyczna (liczba poświadczeń). Jednak logika generalnie nakazuje nam bardziej wierzyć historykom (np. Długosz, Helmold, Thietmar), którzy mogli jeszcze stykać się z żywym kultem pogańskim, stopniowo wypieranym przez zabiegi misjonarzy i kaznodziejów, aniżeli ich krytykom, jak: A. Brückner, S. Urbańczyk, H. Łowmiański, J. Strzelczyk, L. Moszyński i D.A. Sikorski, opierającym się często jedynie na ograniczonych źródłach i własnych analizach.
Spory na temat rozumienia dawnych teonimów to kolejny temat rzeka. Przy ustalaniu znaczenia boskich imion należy brać pod uwagę, że prawdopodobnie pochodzą one od słów określających pewne cechy jak: dobroć, jasność czy mądrość, będące przymiotami boga. Brückner przypisywał imionom bóstw słowiańskich rodzimą etymologię i konsekwentnie ignorował możliwości wywodzenia ich z innych języków, na przykład irańskich. Według mnie akurat w tej kwestii miał dużo racji. Prawie wszystkie znane mi teonimy słowiańskich emanacji boga mają rodzimy rodowód. Problem w tym, że etymologie imion bogów Słowian podawane przez Brücknera są wątpliwe, o czym pisali już inni autorzy, jak choćby Gieysztor, Kolankiewicz czy Szyjewski. Warto jednak wziąć sobie do serca uwagę Długosza, a za nim Lelewela: „Język może być źródłem do wyrozumienia bałwochwalstwa”2.
Przykładem tego może być Belbog – biały bóg, bóg światła. Choć możliwe jest też, że określenie „biały bóg” oznaczało pierwotnie „północny bóg”, gdyż takim kolorem Słowianie oznaczali ten kierunek geograficzny. A mogło być to również nawiązanie do legendarnego pochodzenia Ario-Słowian, którzy mieli przybyć z położonej na północy Hyperborei. Jednocześnie słowa „biały” używano jako synonimu dla „wielki”, zatem Biały Bóg to także Wielki Bóg.
W wielu kulturach i religiach jeden bóg ma różne imiona pochodzące od jego przymiotów, które personifikowane są w formie osobnych bóstw lub traktowane jako hipostazy tego samego boga jedynego. Znanym przykładem jest Jezus zwany Chrystusem (bo przyjął chrzest – narodził się jakby na nowo jako zbawca ludzkości). Występuje on też pod innymi określeniami jak: Słowo (Logos), Baranek Boży, Światłość Świata, Jutrzenka, Syn Boży, Zbawiciel. To samo dotyczy jego ojca, Jahwe, zwanego też Jehową, El, Bogiem Ojcem, oraz jego Ducha Świętego, z którym wraz z Jezusem tworzą Trójcę Świętą będącą w istocie jednym i tym samym bogiem najwyższym. Tego typu zależności i różne miana używane dla określania jednego bóstwa mogły istnieć także w słowiańskich wierzeniach.
Wiele problemów w odczytach i rozumieniu znaczeń nastręczają lingwistom i religioznawcom obce zapisy słowiańskich teonimów i nazw własnych. Nie mamy pewności, czy Prone to nazwa odrębnego boga, czy też to połabski zapis imienia Perun albo literowy błąd w zapisie, potwierdzonego przez Helmolda boga Prowe. Na Połabszczyźnie, Pomorzu i w Prusach spotykamy wiele innych nazw własnych zakończonych na -e, jak kapłanów Mike i Kriwe czy siedziby największej staropruskiej świątyni Romowe. Na jednym z idoli prilwickich mamy też wyryty runiczny napis Grikke, który może być również imieniem boga lub kapłana. Dlatego zapis Prone niekoniecznie trzeba traktować jako błąd literowy teonimu Prowe, być może bowiem jest to archaiczny zapis imienia Peruna w języku połabskim. Możliwe też, że jest to anagram Prone – Peron (Pieron), wynikający z powszechnej tabuizacji boskich imion w dawnych czasach, znanej nie tylko plemionom słowiańskim.
Trudno niektórym odczytać, o jakie bóstwo chodzi zarówno w skandynawskich sagach (Tjarnoglofii, Pisamar), jak też w zapisach bizantyjskich (greka) i rzymskich (łacina). Wystarczy wskazać u Konstantyna Porfirogenety zapis Sphendosthlabos (Σφενδοσθλάβος) czyli Świętosław, albo Genseric (łac. Gaisericus, Geisericus), tj. słowiański Gęsiorek, z którego zrobiono germańskiego Genzeryka o niewytłumaczalnym z niemieckiego imieniu. Zwłaszcza ta druga, słowiańska interpretacja wzbudza ostry sprzeciw akademików, choć nie potrafią lub raczej nie chcą oni odpowiedzieć na pytanie, jak dawniej zapisano by w łacinie imię Gęsiorek lub Gęsierzyk. Gęś, jak wiemy, była świętym ptakiem dla Słowian, przenosiła dusze do Wyraju, a gęślarz to pośrednik między bogami i ludźmi. Dlatego imiona odnoszące się do gęsi były popularne w całej Słowiańszczyźnie. Spór o słowiańskość Genzeryka oficjalnie wciąż jest jednak nierozstrzygnięty.
O bogactwie boskich imion u Słowian połabskich (Wendów) i trudności w ich zapisie po łacinie czy niemiecku niech świadczy choćby fakt posługiwania się nie do końca jasnymi dla nas nazwami w pracy niemieckiego historyka i religioznawcy Schediusa z XVII wieku. Opisuje on bogów i herosów Wandalów, Obodrytów i Serbów, często odwołując się do Saxo Gramatyka i Stredowskiego. Wymienia takie teonimy jak: Radegast, Rugiewit, Porewit, Porenut, Zebut (Jodut), Flins (Wandalowie), Visilaus (król Herulów – Stodorzan i Obotrytów), Syeba (królowa Połabian i Herulów; zw. Siwa, Dziwa), Crodo (Sasi), Triglas (Wandalowie i Szczecinianie), Prono (Perone, bóg Słowian i Morawian), Suantewit (Svatovit u Rugian, Witislav u Morawian), Belbuch i Cernebuch, Iuterbuch, Provo, Slota Baba, Ciza, Potrimp, Occopirn, Perkun, Perdoit, Jutrobog, Schwaixtix (Zuicz), Vorskait, Schweibtat, Antymp, Mevit, Ferglub, Curks, Hennil, Trigla, Puscet, Suitibog (Zuttiber), Pustui, Auschweit, Marzava, Flynis, Czernobog (Diabolo), Piccolo, Barstuk, Markopet (Demonib), Coltkis (Kobalis), Podaga.
Te wszystkie problemy związane z imionami słowiańskich bóstw, ich rolą i pozycją w niebiańskiej hierarchii od lat spędzają sen z powiek religioznawcom i niezależnym badaczom Słowiańszczyzny. W niniejszym opracowaniu postaram się trochę rozjaśnić te kwestie, a także przedstawić dość czytelny schemat słowiańskiego panteonu.
Praca obejmuje praktycznie dwie części. W pierwszej przedstawiam znane z literatury, etnografii i innych źródeł opisy słowiańskich bóstw i postaci demonicznych oraz różnego rodzaju straszydeł, często wymyślonych już w okresie chrześcijaństwa. W drugiej natomiast omawiam kult bohaterów, którzy często byli deizowani lub oddawano im cześć równą bogom, będącym głównie personifikacjami sił przyrody.
Mój proces rekonstrukcji słowiańskiego zestawu bogów oraz efekty kilkuletnich badań doprowadziły mnie do przekonania, że pierwotny kult plemion protosłowiańskich sprowadzał się do pokornej czci wobec Słońca, Księżyca (gwiazd, planet, nieba) i Ziemi. Dopiero z czasem zaistniałe podziały w obrębie prasłowiańskiej wspólnoty, a zmiany społeczno-kulturowe i ekonomiczno-polityczne przyczyniły się do tworzenia mniej lub bardziej rozbudowanej hierarchii i układu bóstw nadrzędnych, podrzędnych i pomocniczych o różnych imionach i funkcjach u Słowian zachodnich, wschodnich i południowych.
Książkę zatytułowałem Bogowie Słowian, gdyż ma ona głównie na celu przybliżenie Czytelnikom postaci słowiańskich bóstw oraz najważniejszych bohaterów, często deizowanych lub otaczanych specjalnym kultem. Proces i efekty mojej pracy związanej z rekonstrukcją słowiańskiego panteonu, a także mitologię, obrzędy, symbolikę i inne kwestie związane ze słowiańskimi wierzeniami omówię w mojej kolejnej publikacji Wiara Słowian, która ma stanowić dopełnienie niniejszego opracowania.
Mając na uwadze toczące się dyskusje na temat poprawności używania etnonimu Słowianie czy Sławianie, chciałbym zauważyć, iż według mnie nie ma to większego znaczenia, gdyż jedno z drugim jest związane, o czym pisałem z kolei w mojej pracy Rodowód Słowian (2017). Jak wiemy, czasownik „sławić” znaczy wyrażać swój podziw słowami lub pieśnią. Poświadczeni historycznie Sławianie (Sclaveni) byli ludźmi używającymi słów, pieśniarzami przekazującymi wiedzę o swoich bohaterach, zjednując im tym samym tzw. sławę. Dlatego w swojej pracy używam obu tych określeń jako równoznacznych i z nikim nie zamierzam kruszyć kopii o to, która z nich jest bardziej poprawna.
Oczywiście skupiam się tu głównie na przedchrześcijańskich wierzeniach plemion uznawanych przeze mnie za słowiańskie, które skądinąd w pewnym zakresie przetrwały nawet do naszych czasów. Często także odnoszę się do podobnych bóstw znanych z innych religii, niekiedy dość silnie związanych z rodzimym kultem Słowian.
Swoją pracę dedykuję Kazimierzowi Szulcowi, który nie tylko uznawał idole prilwickie i kamienie mikorzyńskie za wiarygodne świadectwo o słowiańskich bogach, ale także według mnie bardzo trafnie zinterpretował podstawy słowiańskiej wiary, opierając się na właściwym rozumieniu naszej mitologii, legend i tradycji ludowej. Przytaczał on liczne podobieństwa z innych kultur i religii (metoda porównawcza), czym sam zajmę się szerzej w jednej z moich kolejnych publikacji noszącej tytuł Kultura dawnych Słowian.
Pozostaje mi żywić nadzieję, że bogowie Słowian staną się nam bliżsi, a dzięki poznaniu panteonu zapomnianych bóstw czczonych przez naszych przodków zrozumiemy lepiej także ich wierzenia, obyczaje i codzienne życie, jakie prowadzili przed wiekami.
Być może praca ta będzie też zachętą, by jak największą część tego dziedzictwa zachować dla potomności i jeżeli nie uczą dziś o słowiańskich bogach w szkole, to przynajmniej niech nasze dzieci dowiedzą się o nich w rodzinnych domach. Kto wie, czy dzięki temu nie odżyją oni na nowo. Pamiętajmy o tym, że drzewo bez korzeni to drewno.
Tomasz J. Kosiński
Kielce, sierpień 2019
K. Potkański, Wiadomości Długosza o polskiej mitologii, [w:] tegoż, Pisma pośmiertne, t. 2, Kraków 1924, s. 1–93; A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 1986. [wróć]
J. Długosz, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, red. J. Dąbrowski, Warszawa 1961; J. Lelewel, Cześć bałwochwalcza Słowian i Polski, Poznań 1857. [wróć]
Rozdział 1
Słowiańscy bogowie i demony
Jednym z punktów w moim procesie rekonstrukcji słowiańskiego panteonu było zdobycie i poszerzenie wiedzy na temat słowiańskich bóstw na podstawie dostępnych materiałów źródłowych i literatury. W tej części pracy przedstawiam zatem opisy głównych słowiańskich bogów, bóstw pomocniczych i innych istot mitycznych w interpretacjach wybranych autorów wraz z moim komentarzem.
Całość tego rozdziału podzieliłem na trzy części:
bogów głównych – o największej liczbie najbardziej wiarygodnych poświadczeń i istotnej roli;
innych bogów znanych ze źródeł i z literatury – z mniejszą liczbą poświadczeń i o pomniejszej funkcji lub wątpliwym pochodzeniu;
wybrane bóstwa pomocnicze – o pomniejszej roli lub demonicznym charakterze oraz mało wiarygodnych potwierdzeniach;
Ważne jest, by wiedzieć, iż dawniej wszelkie istoty boskie i demoniczne określano jednym słowem „dziw” (psł. dev), nie przypisując im charakteru dobrych lub złych postaci, gdyż miały one zmienne nastroje i bywały zarówno życzliwe, jak i złośliwe. Dlatego, o czym pisał Helmold, czczono tak samo bogów białych, jak i ciemnych. Oznacza to, że nasi przodkowie nie wierzyli w dualizm dobra i zła, a raczej nierozerwalny związek jasności i ciemności jak w azjatyckiej filozofii ying i yang.
Mając na uwadze analizę dostępnych źródeł, teorii i prac wielu uczonych z różnych dziedzin (historia, etnografia, religioznawstwo, lingwistyka itd.) oraz wnioski z moich kilkuletnich badań komparatystycznych i rekonstrukcyjnych, przygotowałem opracowany przeze mnie panteon bogów słowiańskich i postaci mitycznych.
Jest to efekt moich przemyśleń i posiadanej wiedzy w zakresie dostępnych źródeł, rozumienia słowiańskiego systemu wierzeń, kosmologii, funkcjonalności poszczególnych bóstw i innych postaci mitycznych, zależności między nimi i hierarchii oraz odniesień runicznych.
Jest on w dużym stopniu zgodny z podanym przeze mnie w książce Runy słowiańskie (2019) słowiańskim panteonem runicznym, ale ma inną formę i dla osób niewtajemniczonych w wendyjskie runy na pewno będzie bardziej czytelny, choć według mnie możliwe, że nie do końca zrozumiały. Runy bowiem, co wyjaśniłem w poprzedniej publikacji, stanowiły niezwykle ważne źródło wiedzy o wierze dawnych Słowian, w tym oczywiście o ich bogach.
Starałem się ujednolicić cały zestaw, tworząc reprezentację bóstw właściwą praktycznie dla całej Słowiańszczyzny przedchrześcijańskiej, uwzględniając jednak różnice związane z pewną odrębnością kulturową i językową, a często też etniczną (Bułgarzy), poszczególnych ludów związanych wspólnymi wierzeniami.
Z mojej analizy mitologii słowiańskiej wynika, że nasi przodkowie wierzyli w jednego wszechboga Świętowita, którego siłą sprawczą był Swarog (On), boski kowal stwarzający trzech głównych bogów: Słońce, Księżyc i Ziemię. Większość boskich imion to stabuizowane przymioty lub funkcje tych trzech bóstw, czyli Wielkiej Trójcy. Każdy z tych bogów w zależności od pory roku i dnia (Słońce i Ziemia) lub fazy Księżyca miał swoje dodatkowe określenia. Można to wyrazić równaniem:
Na początku bowiem był jeden (1) bóg wszechrzeczy, który oddzielił jasność od ciemności (Bel + Cern), co wyraża liczba 2, stwarzając Słońce, Księżyc i Ziemię, ujęte w liczbie 3. Każdy z trzech bogów (Trzygłów) miał cztery oblicza, w zależności od swojej cykliczności i relacji z innymi bogami, co zawiera się w liczbie 4. Suma tych czterech cyfr daje nam 10, czyli symbol dualizmu świata, w słowiańskim rozumieniu, czyli 1 – jasność, 0 – brak jasności (ciemność). Dziesięć to dwie dłonie po pięć palców, prawa – jasna (sacrum) i lewa – ciemna (profanum), jak to jest do tej pory w hinduizmie. Układ zero-jedynkowy obowiązuje w informatyce i daje się tym systemem zapisać wszystko. Nieprzypadkowo był on też kodem Matriksa w znanym filmie braci Wachowskich.
Oczywiście nie należy uważać tego wnioskowania za jedynie słuszną teorię, ale raczej za autorską analizę problemu i efekt żmudnej pracy pasjonata szukającego prawdy w wierze i wiedzy naszych przodków, a tym samym natchnienia, siły oraz własnej tożsamości.
Poniżej zamieszczam wykres z hierarchią najważniejszych bogów słowiańskich, choć równie dobrze mógłbym tutaj stwierdzić tylko, że Słowianie wierzyli w jednego boga Świętowita (za Prokopem i Lelewelem) i że żadnego panteonu nie ma, bo znane w literaturze i źródłach boskie imiona są tylko jego hipostazami albo przydomkami, wynikającymi z tabuizacji świętych nazw. W sumie mógłbym też narysować wykres jedynie z trójcą bogów: Słońcem, Księżycem i Ziemią oraz jednym naczelnym wszechbogiem, co też by oddawało istotę starosłowiańskiej religii.
Największym problemem było przyporządkowanie dwóch ważnych bogów: Trygława (Trzy) i Strzyboga (Potrzy). Trzygłów z nazwy pasował do przedstawienia słowiańskiej Trójcy. Jednak jego wyobrażenia, czarny koń jako atrybut, wreszcie przedstawienie trójpostaciowego Welesa (trzy fazy Księżyca, bez nowiu) na posągu Świętowita ze Zbrucza, nasunęły mi, że należy go utożsamiać z Księżycem i siłami ciemności. Natomiast Strzybóg jako pan powietrza, eteru, ducha musiał podlegać Bogowi Stwórcy, gdyż znajdował się pomiędzy jego dziełami: Słońcem, Księżycem i Ziemią. Ten układ jest zbieżny z fundamentem chrześcijaństwa, w którym występują: Bóg Ojciec (u Słowian Świętowit/Swarog/Perun), jego syn Jezus (sł. Słońce-Jasz/Darzbog), Matka Boska (sł. Mokosz) i Duch Święty (sł. Strzybóg/Świst/Potrzy). Przy czym kult maryjny powstał dużo później, być może pod wpływem wiary słowiańskiej. Niewykluczone że zaadaptowano pogański kult Wielkiej Bogini Matki Ziemi.
Opracowany przeze mnie schemat jest prosty, jak nieskomplikowany był pierwotny układ słowiańskich bogów i odnosi się on do moich badań nad mitologią i wierzeniami dawnych Słowian. O całym procesie rekonstrukcji tego pocztu słowiańskich bogów oraz o innych tematach związanych z wierzeniami dawnych Słowian (jak mitologia, kosmogonia, święta i obrzędy, symbolika itd.) można więcej przeczytać w kolejnej mojej publikacji pt. Wiara Słowian, która powinna się ukazać na rynku w przyszłym roku.
W książce znalazły się rysunki 33 słowiańskich postaci boskich i demonicznych autorstwa mojej córki Katarzyny Kosińskiej. Ich wyobrażenia są autorskim dziełem, powstałym jednak na podstawie opisów poszczególnych dziwów, a także znajomości właściwej im symboliki i funkcjonalności. Część z nich pokrywa się i stanowi zapewne to samo bóstwo znane pod innymi imionami u różnych plemion, o czym będzie mowa w dalszej części pracy. Niektóre natomiast są wyjątkowe i niepowtarzalne, znane jedynie na określonym obszarze lub z nielicznych źródeł.
Prokopiusz pisał, że Słowianie czczą jednego boga, władcę piorunów. Także Helmold wspominał o jednym bogu w niebie, od którego pochodzą inni bogowie. Ma on być bogiem bezczynnym, nieingerującym w życie na Ziemi. Również J. Lelewel przyjmował istnienie monoteizmu u Słowian, a tacy autorzy jak B. Trentowski czy L. Moszyński widzieli – raczej niesłusznie – w pogańskich wierzeniach Słowian wyraźne wpływy chrześcijaństwa, a tym samym wiarę w jednego Boga Najwyższego.
Na podstawie analizy źródeł możemy wyróżnić bóstwo naczelne, którym moim zdaniem jest Świętowit, jego siłę stwórczą – Swaroga, Boską Trójcę – Trygława (Słońce, Księżyc, Ziemię lub też niebo, ziemię i zaświaty), który skupiał w sobie kulty solarny i lunarny oraz cześć oddawaną Wielkiej Bogini Matce (Ziemi). Te trzy sfery (światy) reprezentowane były przez związanych z nimi bogów i boginie oraz wiele bóstw pomocniczych.
Znany ze źródeł kronikarskich połabski Swantewit to polski Świętowit, u plemion czeskich i łużyckich – Svatyvit, a u Serbów i Chorwatów – Sutvid1. Na Pomorzu czczono bóstwo zwane Witem, któremu w Arkonie nadano przydomek „swanty”. Zwany też był gdzieniegdzie Jasnochem i Witelubem, u Obodrytów – Wiejaszem, a u Czechów – Witeziem. Innym bogiem tożsamym ze Swantewitem był Wizysław (Witysław), bóg światła czczony u Morawców i innych Słowian.
W średniowiecznych kronikach ten teonim zapisywano po łacinie: Suantovit(h)us, Swanteuitus, Suantevit, Szuentevit, Szuenterit, Suenterit, Svantavit, Svantaviz, Szwenzevit, Zuantevit(h), Zuentevith, Zvantevith, Szuentevif bądź Sventevith itp.
Jego najbardziej pierwotne imię Svętovitъ powstało od *svęt – mocny, święty i *vit – pan, władca, zwycięzca, dosł. Mocny/Święty Władca, a to dlatego że słońce każdego poranka wita Ziemię i zwycięża noc.
Swantewit był powszechnie utożsamiany ze słońcem, był jego panem – Słańcewitem. Można założyć, że pierwotnie słowa „Słance” i „Swante” znaczyły to samo. Dopiero w późniejszych czasach rozróżniono je na „słońce” i „święty”.
Zatem możemy przyjąć, że imię Świętowit należy tłumaczyć jako Święty Pan (Wszechbóg), będący Najwyższym Bogiem, któremu podlegały wszystkie światy i pozostali bogowie oraz wszelkie stworzenie.
Świętowit (rys. Katarzyna Kosińska)
Z kolei jego obiegowe miano „Światowid” to neologizm, umowna nazwa wymyślona przez Wawrzyńca Surowieckiego2, przyjęta przez Ludwika Mieczysława Potockiego i powtórzona oraz rozpowszechniona przez Joachima Lelewela po odkryciu posągu ze Zbrucza o czterech twarzach. Nazwa „Światowid” powstała wskutek niezrozumienia nazwy łac. Svantovit (czes. Svatovit), która, jak już wyjaśniono, oznacza „Święty Wit” (Pan), a nie „Widzący Świat”. Miano Światowid przylgnęło jednak do tego boga na dobre i jest chyba dzisiaj jednym z najbardziej rozpoznawalnych słowiańskich teonimów.
Warto dodać, że od słowa svet – światło – pochodzi także słowo „święty” i jego pochodne, jak np. święto, święcić, świątynia, swacić, swat. Niektórzy wywodzą wyraz święty od *svęt – siła, które podobnie jak *bog może być zapożyczeniem z irańskiego3. Natomiast słowo wit – pan, skrót od witeź – zwycięzca, wywodzono z sanskr. vitti – światło. W słowiańskich językach vit występuje często w formie vid (serbski). Co ciekawe, w językach skandynawskich vit to biel, jasność (isl. hvitt, norw. hvit, szw. vit). Widzimy tu zatem korelację znaczeń vit i svet, z którymi można łączyć takie słowa jak: biel, jasność, światło, pan, gospodarz, co oznacza, że jedno – Słońce jako największa jasność było panem, dobrym gospodarzem, Belem, Wielkim Ojcem. Dzięki takiej etymologii określenie Słańcewiti oznaczać może „moc światła” czy „pana światłości”.
Wyraz *svęt oznaczał zatem siłę, słońce, światłość i świętość w dzisiejszym rozumieniu tych słów. Nazwa swante, w znaczeniu „święty”, widnieje m.in. w dokumencie pomorskim z roku 1282, gdzie wspomniana jest wyspa niedaleko Gryfii, nazwana Swantewostroe, to jest „święty ostrów”, oraz strumień (oryg. aqua) Zwantowitz. Również w spisie miejscowości rojańskich (rugijskich) z roku 1314 znajduje się wieś Swantegore. Z imion osobowych natomiast znany jest Swantopelk (Swantopołk, Swantopluk), a w dokumencie księcia Bogusława z roku 1198 wymieniony jest Swantoborus.
Także i we wschodníolechickiej, tj. polskiej, przestrzeni językowej mamy liczne nazwy miejscowe z przymiotnikiem „święty”, chociaż wielu historyków uznaje zapewne niesłusznie, że mają one – przez to słowo właśnie – późniejsze, chrześcijańskie pochodzenie. Chociażby Góra Witosławska w Górach Świętokrzyskich, jak sama nazwa sugeruje, może być związana z kultem Swantewita.
Podobnie na terytorium języka litewskiego, w jego ogólnym znaczeniu, wiele rzek nazywa się świętymi (przykładowo Szwinta uppe na Żmudzi). Staroprusacy również ogień nazywali „szwente panike”, a na Litwie składano ofiary świętym drzewom4.
Końcówka wit – zwycięski, pan, władca – według Andrzeja Szyjewskiego odnosiła się na Połabiu do bóstw płodności, gdyż chodziło o zwycięstwo wiosny nad stanem śmierci, zimy, uśpienia. Teonimy bóstw zawierające słowo wit wiązano z kultem solarnym. Wiele wskazuje na to, że u Połabian wyróżniano bogów właściwych dla różnych pór roku. Z młodym, wiosennym słońcem utożsamiano więc Jarowita, letniemu słońcu miał patronować sam Świętowit, złotym słońcem jesieni rządził Porewit, a zimowym słońcem jaśniejącym w czasie ciemności – Rugiewit.
Warto tu dodać, że samo słowo „słońce” może znaczyć „s łona”. Od tego powstał czasownik „słaniać” dawniej „słanić” oraz „łan”. Słońce słani „ce”, czyli ciemność, co oczywiście znaczy, że oświetla noc, dając światło. Od Świętowita powstało słowo „świt” jako skrót rzeczownikowy oraz czasownik „świtać” i słowo „świtanie”.
Świętowit (rys. R. Jugo5)
Wcześniej Newton zastanawiał się: „Czy ciała stałe i światło nie są zamienialne jedno w drugie, i czy ciała nie mogą większości swojej aktywności otrzymywać od cząstek światła, które wchodzą w ich skład?”. My możemy zapytać zatem, czy aby dawni Słowianie nie byli pierwszymi, którzy wiedzieli, jak jest naprawdę, wyrażając to w brzmieniu słów i ich znaczeniu? Może dlatego nazywają się właśnie Słowianami, czyli tymi, którzy znają znaczenie słów, i Wendami (Wedami), czyli posiadającymi wiedzę.
Saxo pisał, że Swantewit miał świątynie w różnych miejscach, dlatego niektórzy uważają, że wszelkie połabskie bóstwa z końcówką -vit to tylko hipostazy tego boga najwyższego. Swantewit, wymieniany przez kronikarzy Helmolda i Saxo Gramatyka jako naczelny bóg Rugian, miał świątynię w Arkonie na Rugii, gdzie trzymano jego świętego białego konia. Patronował urodzajowi i wojnie. W ręku trzymał róg, który był wypełniany miodem przy oficjalnych wróżbach obfitości.
Znaki Świętowita
Kto wie, czy to nie od owego wróżebnego rogu Ranowie (Rynowie) przyjęli także drugi przydomek – Rugianie. Ten etnonim może być też zgermanizowaną wersją nazwy Rujanie (ruja – płodność). W tym rozumieniu Świętowit byłby tożsamy z Rujewitem (Rynwitem), naczelnym bogiem Ranów, pełniącym również funkcję boga urodzaju.
Posąg Swantewita i koń, na którym miał jeździć; rycina z XVIII wieku
Jak podawał Kraszewski, Helmold zapisał: „Ś w i ę t o w i d, bóg ziemi Rugian, zajął najprzedniejsze miejsce pomiędzy wszystkimi bogami Słowian […]. Wszystkie kraje słowiańskie wyznają, że jest on bogiem bogów [łac. Zuantewith Deus terrae Rugianorum, inter omnia numina Slavorum primatum obtinuerit]”. Oczywiście w oryginalnym tekście mowa jest o Swantewicie, a nie Świętowidzie, jak tłumaczy Kraszewski, który również przyjął przekręconą formę imienia ustaloną przez Surowieckiego.
Według dziejopisarzy cieszył się on większym poważaniem niż inne bóstwa rugijskie i pomorskie w XII wieku. W opinii Helmolda i Sakso Gramatyka był on w jednej osobie bogiem wojny, urodzaju i wróżby. Posąg jego ponadludzkiej wysokości miał cztery głowy, co interpretowano, że jest władcą całego świata. Dla mieszkańców Arkony i okolicy był z pewnością bogiem naczelnym (henoteizm). Pisali o nim także Fryderyk Rudobrody (1170), Adam Bremeński i inni.
Wizerunek jeźdźca z aureolą na koniu (Świętowita) na kamieniu z Serbii6
Świętowit miał świętego białego konia, którego nocami dosiadał, by walczyć z mocami ciemności, dlatego rankiem miano widywać zmęczonego wierzchowca z pianą na pysku i spoconym grzbietem. Z tego też względu uznawano go za boga wojny i zwycięstwa, którego atrybutami były: miecz, proporzec, bo-jowe stanice ze znakiem orła i włócznia, a kolorem wojenna czerwień.
Koń Świętowita był wykorzystywany do wróżb, gdyż przez niego przemawiał sam bóg, u którego szukano rady w sprawach wojny i pokoju. Jako pan światła i jasności miał też wiedzę o przyszłości, dlatego mógł przewidzieć, co się może zdarzyć.
Helmold przyznawał, że słyszał pogłoskę, jakoby Rugianie mieli czcić przez jakiś czas chrześcijańskiego św. Wita, ale potem wrócili do pogańskiej wiary. Ślady jego kultu można odnaleźć w postaci Swantewita, co podchwycił też Saxo Gramatyk. Udowodniono jednak, że plotka o chrześcijańskim pochodzeniu Świętowita została puszczona w świat, aby uzasadnić pretensje klasztoru w Korwey do rugijskich ziem.
Legendą o pierwotnym nawróceniu Rugian (Rujan, Rojan) zajął się Schildgen, wykazując w najdrobniejszych szczegółach, że owa opowieść nie ma żadnej podstawy historycznej7. Mimo to wielu historyków nadal utrzymuje (np. Leszek Moszyński), że Świętowit to pogańskie bóstwo wykreowane pod wpływem chrześcijaństwa.
Kraszewski tak się do tego odnosił: „Helmold, który fałszywie utrzymuje, że Świętowita zrobili poganie ze świętego Wita, co i Saxo Gramatyk potwierdza, opiera się na podaniu, które jakkolwiek przyjęte przez Kollara, utrzymać się nie może”. Przypominał o tym także Stanisław Urbańczyk, uznając całą opowieść o chrześcijańskim rodowodzie Świętowita za ewidentny przykład zakłamanej propagandy ekspansywnego Kościoła katolickiego.
Znane są także przykłady, że było właśnie odwrotnie, jak w Górach Wysokich, wsi w województwie świetokrzyskim, gdzie Iwo herbu Odrowąż na miejscu świątyni Świętowita wybudował w 1217 r. kościół św. Wita.
Saxo Gramatyk pisał o zniszczeniu Arkony i posągu Świętowita, czego miał być osobistym świadkiem. Miało to miejsce 15 czerwca 1168 roku, kiedy to święty posąg został obalony przez duńskiego króla Waldemara II i biskupa Absolona. Tym samym padł ostatni bastion połabsko-pomorskiej, pogańskiej Słowiańszczyzny. Wielką, drewnianą statuę Swantewita porąbano i spalono. Duński kronikarz tak ją opisywał: „W świątyni stał ogromny posąg, wielkością przekraczający wszelki wzrost, godny podziwu dla swoich czterech głów i tyluż karków; dwie głowy zdawały się spoglądać na piersi, a dwie na plecy. Zresztą tak z przednich, jak i tylnych głów jedna patrzyła jakoby w lewo, druga w prawo. Broda ogolona, włosy podstrzyżone, jakby artysta pilnie się starał naśladować rugijski sposób pielęgnowania włosów. W prawicy miał róg wykonany z kilku metali, który kapłan biegły w kulcie raz w roku napełniał winem, ażeby z wyglądu płynu wywróżyć urodzaj w przyszłym roku. Lewica wygięta była w łuk, opierając się o bok. Suknia spływała aż do goleni, które, choć zrobione z innego rodzaju drzew, tak ukrytym spojeniem były połączone z kolanami, że miejsce spojenia dało się zauważyć tylko przy bardzo pilnej obserwacji. Stopy dotykały ziemi, podczas gdy ich podstawa ukryta była w ziemi. Obok widać było uzdę, siodło posągu i liczne oznaki bóstwa, a podziw dla nich powiększał miecz ogromny, którego pochwie i rękojeści dodawało ceny oprócz znakomitej płaskorzeźby także zewnętrzne pokrycie srebrem”.
Jak pisze Saxo, Arkona leżała na półwyspie, który miejscowa ludność (i za nią kronikarze) wyspą nazywała, bo tylko wąski przesmyk ją z główną częścią Rugii (Roi) łączy (łac. lnsula Archonensis, quae Wittowa dicitur – wyspa arkońska, która się Witowa nazywa). Saxo powiada też, że wieża grodu arkońskiego ozdobiona była orłami, a pomiędzy nimi zatknięta była stanica, tj. chorągiew Swantowita, odznaczająca się wielkością i kolorem.
Jak wcześniej wspomniano, Saxo informował, że Świętowit miał świątynie w wielu miejscach, możliwe zatem, że inni znani bogowie połabscy są tylko jego hipostazami i występują pod przydomkami związanymi z jego przymiotami. Niewykluczone, że część ze świątyń tego boga znajdowała się w Gardźcu (niem. Garz), który Saxo Gramatyk nazywa Karentia, a Knytlinga Saga – Gards. Właściwa forma nazwy tej osady brzmiała najpewniej Gardc lub Guardec, po polsku Grodziec. Gród ten, otoczony błotami, był stolicą księcia rujańskiego, a ze źródeł historycznych wiemy, że istniały tam świątynie: Rujewita, Porewita i Porenuta.
Niszczenie posągu Świętowita w Arkonie przez Duńczyków w 1168 roku; ilustracja z duńskiego wydania „Gesta Danorum”, rys. Louis Moe, 1907 rok
Należy też wiedzieć, że miejscowość o podobnej nazwie Graz (słoweń. Gradec, pol. hist. Grodziec) istniała i nadal istnieje w południowo-wschodniej Austrii, dawnej Styrii, gdzie znaleziono słynne hełmy z inskrypcjami runicznymi. Możemy przyjąć, że jest to przesłanka świadcząca o potencjalnej migracji Ranów z tych terenów na północ, co dotyczyć może również Retów, potencjalnych założycieli Retry – największej i najbardziej znanej świątyni na Połabiu.
Wyrocznia Swantewita znajdowała się nie tylko w Arkonie (Arkon, Arken) czy też, jak przypuszczamy, w Gardźcu, ale także w mieście Budece i na górze Rzyp (Rip) w Czechach, gdzie odprawiano Witeziowe wieszczby (wróżby), związane z kultem tego boga. Przy wszystkich gontynach poświęconych Świętowitowi, szczególnie w Arkonie, duchowieństwo utrzymywało szkoły dla młodzieży.
To Świętowit miał być ojcem bogów, najwyższym bóstwem światłości dającej życie we Wszechświecie. Stąd też zapewne wzięły się inne synonimiczne określenia tego samego boga lub jego hipostazy jak Jas (Jasz, Jesse) – Jasny bóg czy Belbog (biały, jasny bóg).
Świętowit uznawany był przez niektórych za pierwszego pomocnika Bielboga i główny słup świetlany, w którym przemieszkiwali Bielbog oraz sam Jasz, wyglądający na świat ze słońca. Uważany był więc za oko boże na niebie, przed którym nic ukryć się nie zdoła, ale nie za samo słońce, a raczej za ducha bożego na słońcu.
Taką interpretację przyjmował m.in. Trentowski, który uznawał Świętowita za manifestację Jasza (Jesse). Miał to być bóg urodzaju, czczony zwłaszcza w czasie żniw. Dopiero z czasem został bogiem wojny, towarzyszącej niestety Połabianom, Ranom i innym Słowianom w czasach chrystianizacji. Na podstawie zapisów kronikarskich o wróżbach przed jego kąciną w Arkonie autor ten uznaje go też za boga przepowiedni i losu, kojarzonego ze Słońcem. Żoną Świętowita miała być Nocena, czyli Księżyc. Jego atrybutami miały być: róg, łuk i miecz. Na białym koniu woził Słońce po niebie. Trentowskiemu znane były dwa niewielkie (10 cm), drewniane posążki z Pomorza, pochodzące z X wieku, które uznawał za wyobrażenie tego boga.
Hanusz natomiast zestawiał słowo „wit” z germańskim Wuotanem, bogiem wiatru. A Krek zgodnie z poglądem Hanusza wywodzi człon „vit” z indoeuropejskiego pierwiastka *va – wiać i łączy z hinduskimi bóstwami wiatru Vata i Vaju. Swantowit oznaczałby więc silny wiatr, czyli boga burzy (kojarzonego raczej ze Strzybogiem), co nijak się ma do znanych opisów jego wizerunku.
Przy okazji warto dodać, że Warunę, bóstwo firmamentu, Indowie nazywali czaturanika, tj. czterotwarzowy, ponieważ sklepienie niebieskie rozciąga się równo na cztery strony. Brahma ma cztery głowy, piątą zerwał mu Sziwa (Siwah). Przypomina to nam cztery twarze u rujańskiego Porewita i piątą na piersiach, co niekoniecznie trzeba uważać za przypadkową analogię.
Wizerunek Swantewita pochodzący z pracy niemieckiego uczonego Arnkiela o bogach Germanów i Wendów z końca XVII wieku8
Światowid ze Zbrucza według odrysu Lelewela (brak symbolu koła z wpisanym ośmioramiennym krzyżem – Słońcem, znajdującego się w oryginale na pustej przestrzeni z najniższego poziomu czwartej strony, będącego znakiem Dadźboga)
Świętowit kojarzony jest z liczbą 4, gdyż według niektórych relacji historycznych miał właśnie tyle głów. Dlatego też kamienny posąg, wyłowiony w 1848 roku z dopływu Dniestru Zbrucza (obecnie Ukraina), datowany na IX–X wiek, nazwano Światowidem, gdyż wyobrażony na nim czterotwarzowy bóg miał patrzeć na cztery strony świata. Jednak cztery strony posągu i głowy to raczej cztery pory roku, a nie kierunki świata, jak najpierw przypuszczano. A może obie te interpretacje są słuszne, a Świętowit skupia w sobie wiele różnych elementów, podziałów i mocy.
Zdaniem Lelewela: „Słup Bohodzki jest obrazem pór roku i nic więcej, a część dolna jest jedynie słupa przystrojeniem”9. Nie wiemy, dlaczego autor ten pominął w swoim rysunku symbol solarny widniejący na czwartej ścianie w najniższej części.
Kraszewski tak pisze o posągu ze Zbrucza: „[…] Światowid ten zgadza się co do cech głównych z opisem Saxo Grammatyka; zwłaszcza w górnej swej części; niższa pozostaje zagadkową, choć nie bez znaczenia”. Miał też chyba słuszne uwagi do opisu Lelewela w zakresie pozycjonowania kierunków odpowiadających porom roku: „Co się tyczy kierunku odpowiedniego porom roku, naturalniejszym się nam zdaje, poczynając od wschodu – wiosna; południe – lato; zachód – jesień; północ – zima”.
Oczywiście nie zabrakło też posądzeń o mistyfikację, a starano się w to wplątać zamieszkałego w pobliskich Liczkowcach Tymona Zaborowskiego, który słynął z zamiłowań literacko-historycznych. Jak widać, wystarczy mieć trochę ogłady intelektualnej i wiedzy historycznej, a szanowne środowisko naukowe zrobi z ciebie fałszerza.
Brückner uważa posąg Światowida ze Zbrucza za fałszerstwo tylko dlatego, że był on kamienny, a nie drewniany, jak ten znany z Arkony, co pokazuje logikę myślenia tego autora, uważanego jeszcze dziś przez wielu za autorytet w dziedzinie mitologii słowiańskiej. Jest to tym dziwniejsze, jeśli weźmiemy pod uwagę jego naiwną tezę, że wszystkie bóstwa połabskie były zmyślone przez niemieckich misjonarzy.
Niestety taką samą argumentację przyjmował Łowmiański, który opierał swój osąd na relacji Latopisu kijowskiego z XI wieku, gdzie podano, „bo to nie są bogowie, lecz drewno”, co ma być dowodem, że Słowianie nie budowali kamiennych posągów, tylko drewniane.
Skupmy się raczej na innych autorach, którzy mają coś mądrzejszego do powiedzenia na ten temat, jak choćby Paweł Jasienica. Powoływał się on na opinię dyrektora Muzeum Archeologicznego w Krakowie, uznającego posąg za bezsprzecznie oryginalny. Badania potwierdziły zdanie profesora i innych uczonych: „Stwierdzono, że posąg był niegdyś polichromowany. Ślady farb odnaleziono także pod warstewką osadu wapiennego, który pozostawiły na rzeźbie wody Zbrucza. Żaden fałszerz tego by wykonać nie potrafił. Światowid jest prawdziwy”10.
Według bardzo przekonującej interpretacji Kazimierza Szulca posąg ze Zbrucza przedstawia trzech bogów: na górze – Słońce, w środku – Ziemia, na dole – Księżyc podczas swoich cyklów rocznych i dziennych. Może dlatego na czwartej stronie posągu w najniższej części nie ma żadnej postaci, bo Księżyc w nowiu znika. Jest tam za to znak solarny, jako triumf Słońca, który Lelewel w swoim odrysie nieopatrznie pomija.
Gieysztor uznawał wiarygodność znaleziska, przypominając, że autentyczność archeologiczną posągu ze Zbrucza potwierdziły analizy petrograficzne i chemiczne, a wykryte ślady zdobiącej go niegdyś barwy czerwonej jeszcze bardziej do tego przekonują. Autor ten widzi w posągu czterolicowego boga Peruna, powołując się na litewskie opisy podobnego bóstwa Perkuna.
Ukraiński archeolog Rybakow uważa, że cztery twarze Światowida patrzące na cztery strony świata odnoszą się do podziału horyzontalnego rzeczywistości. Cztery strony posągu pokryte są płaskorzeźbami ułożonymi na trzech poziomach, co odnosić się ma do trzech sfer kosmosu: Nieba, Ziemi, Podziemi. Na poziomie najwyższym są przedstawione cztery różne bóstwa, na niższym osoby tańczące trzymające się za ręce, a na najniższym trzy bóstwa chtoniczne, podtrzymujące świat. Według niego pierwsza kobieca postać z pierścieniem to Łada, patronka małżeństwa. Drugą postacią jest Makosz z rogiem (wg Gieysztora małżonka Peruna – Perperuna/Dodola), pozostałe to Perun-Światowid z mieczem i koniem, a czwarta, pozbawiona atrybutów, posługując się panteonem z opisu Nestora, może być zidentyfikowana jako Stribog – bóg wiatru. Postać z dolnej części posągu to oczywiście Weles.
Świat środkowy to świat ludzi, bóstwom żeńskim odpowiadają kobiety z wyraźnie zarysowanymi piersiami, a bóstwom męskim – mężczyźni. Natomiast w najniższej sferze podziemnej widać wąsate postacie z podniesionymi rękami, jakby podtrzymujące całą konstrukcję. Jedna z nich stoi, a dwie po obu jej stronach znajdują się w przyklęku. Co istotne, brakuje czwartej postaci, gdyż jedna ze stron posągu jest w tej części pusta. Może to oznaczać, że są tylko trzy podpory kosmosu (jak trzy wieloryby w przekazie Afanasjewa). Postać ustawiona frontalnie to władający podziemiem Weles.
Cała natomiast statua, o fallicznym kształcie, przedstawiać ma boga Wszechświata – Roda, który symbolizuje ideę płodności.
Jednocześnie Rybakow porównuje Roda do Zeusa, który składał się z trzech bogów: Heliosa, Hadesa i Posejdona, tak samo Rod tożsamy z niebiańskim Stribogiem (bóg z trzech) składać się miał ze słonecznego Dażboga, podziemnego Pierepłuta i nieznanego odpowiednika Posejdona. Jak to się ma jednak do wyjaśnienia przez tego autora posągu Światowida ze Zbrucza z czterema postaciami, który ma być Rodem złożonym z czterech innych bogów, tego już ten ukraiński uczony nie objaśnił.
Nie wiedzieć czemu, Rybakow pominął w swojej interpretacji symbol ośmioramiennego krzyża wpisanego w koło, które jest wyobrażeniem Słońca. Prawdopodobnie opierał się on na odrysie Lelewela, na którym go nie widać. A może to świadczyć, że czwartą postacią nie jest Strzybog, a Dadźbog (Słońce).
Zdaniem Thomasa Inmana kapelusz, pod którym kryją się cztery głowy Światowida, to symbol nieba11. Janina Rosen-Przeworska wskazuje na analogie celtyckie, inni badacze porównują posąg do scytyjsko-ałtajskich bab kamiennych. Byli też i tacy, którzy twierdzili, że posąg należał do Waregów, a Włodzimierz Szafrański uważa posąg za tracki traktat teologiczny, „pomnik triumfu boga nieba Gebeleizisa nad chtonicznym Zalmoksisem”12. Co istotne, u Celtów, Traków, ludów irańskich i innych nie spotyka się podobnych słupów o czterostronnej zabudowie.
W latach 1984–1985 dokonano jednak ważnego odkrycia w Miodoborach na północ od Husiatyna, co raczej definitywnie wykluczyło wersję o oszustwie. Na górze Bogit (Bohod) odkopano krąg kultowy, w którego wyłożonym kamieniami centrum rozpoznano miejsce po czworokątnym słupie. Całość założenia otoczona jest wałem z ośmioma ogniskami. Według odkrywców, B.O. Timoszczuka i I.P. Rusanowej, to stąd ma pochodzić posąg Światowida. Widoczne są ślady składania ofiar z X–XIII wieku, co potwierdza funkcje kultowe posągu, a układ jego posadowienia wydaje się też utwierdzać nas w przekonaniu o jego odniesieniach kosmologicznych.
Miejsce kultowe było czynne od końca X wieku do XIII wieku. Badacze przypuszczają, że posąg został przewieziony kilka kilometrów dalej i wrzucony do Zbrucza. Woda wymyła go dopiero w 1848 roku.
Według Winicjusza Kossakowskiego odkrycie niedaleko miejsca znalezienia Światowida sztucznie spłaszczonej góry, na której stały kręgi kamienne i znajdowały się ślady po słupach wapiennych, może potwierdzać to, że posąg pełnił funkcje kultowe, ale mógł być jednocześnie palem wskazującym cienie do odmierzania czasu na planie kalendarza słonecznego. Autor ten przypuszcza, że zapewne znajdowała się tam Słowiańska Świątynia Czasu13.
Zdaniem Andrzeja Szyjewskiego „być może mamy tu do czynienia z ideą kolumny świata, wyobrażeniem, podobnie jak w przypadku pomorskiego Trygława czy saskiego Irminsula, jednocześnie boga i modelu kosmosu. Zwraca tu uwagę ośmiodzielność otoczenia słupa, w pełni odpowiadająca ośmiu ogniskom palonym wokół posągu Peruna na wzgórzu Perynia”. Także Adam Łapiński twierdzi, że kompozycja idola wyobraża oś kosmiczną, zasadę organizującą świat.
Są i tacy, którzy wątpią w to, że zbrucki posąg pochodził ze wzgórza Bogit, gdyż wgłębienia ziemne w odkrytym tam kręgu kultowym są za małe w stosunku do rozmiaru podstawy postumentu. Nie znaleziono do tej pory dolnej części fundamentowej posągu, od której został odłamany. Według mnie są to jednak bardzo słabe przesłanki mające podważyć wiarygodność znaleziska, gdyż szerokość otworów ziemnych mogła z czasem zmniejszyć się wskutek naturalnych procesów terenowych, a brak podstawy tylko potwierdza szybkie burzenie bez wykopywania całej figury z gruntu.
Po potwierdzeniu miejsca pochodzenia posągu Janusz Kotlarczyk przedstawił jeszcze inną jego interpretację. Uważa, że postać górna to Słońce dzienne, dolna – Słońce nocne, a żeńska postać pośrodku ma wyobrażać Jutrzenkę. Miejsce kultowe odkryte w Miodoborach pokazuje nam, że posąg ustawiony był specjalnie w taki sposób, by wskazywał wschody i zachody Słońca w dni przesileń (21 czerwca i 21 grudnia).Wyobraża on zatem młode Słońce, wyprowadzane przez Jutrzenkę z Podziemi na nieboskłon. Górne postacie dzierżą atrybuty tłumaczone przez Kotlarczyka w odmienny od innych autorów sposób, a mianowicie pierścień ma być zapowiedzią nieśmiertelności, róg oznacza konieczność posilenia się napojem nieśmiertelności – miodem, a miecz i koń mają symbolizować najwyższą moc, dzięki której Słońce pokonuje siły ciemności14.
Nie tak dawno uczeni Słupecki i Zaroff twierdzili, że odnaleźli nieznane wcześniej źródło Gesta Rerum Anglorum Williama z Malmesbury (około 1090 – około 1143), mówiące m.in. o religii pogańskich Słowian na Połabiu. Jak się jednak później okazało, „odkryta” Kronika królów angielskich znana była wcześniej Pettazzoniemu, ale nie została przez niego doceniona. W każdym razie z tego tekstu źródłowego możemy się dowiedzieć o kulcie Fortuny u pogańskich Luciców. W dziele angielskiego zakonnika i kronikarza czytamy, że w listopadzie wyrocznia Fortuna miała przepowiadać z rogu pogodę, ewentualne susze, a tym samym przyszłoroczne plony. Czytamy tam też o plemionach połabskich, nazywanych przez autora Vindelikami i Lucicami15.
W staro-cerkiewno-słowiańskim przekładzie Biblii Fortuna jest łączona z Rodzanicą, a źródła etnograficzne mogą wskazywać też na Dolę (Dodolę), słowiańską boginię losu.
O silnym kulcie kobiety-bogini wśród Słowian połabskich dowiadujemy się też z Annales Magdeburgenses, gdzie jest mowa o zniszczeniu w Magdeburgu, mieście zasiedlonym wówczas przez Luciców, świątyni Diany przez Karola Wielkiego w 814 roku16. Być może chodzi o tę samą boginię, choć wszystko wskazuje na to, że Fortuna to na pewno jedna z postaci czteroosobowego Światowita z Arkony. W Gesta Danorum Saxo Gramatyka bowiem znajdujemy podobny opis wróżb z rogu, jak te podane przez Williama, tyle że dokonywanych właśnie w sanktuarium Świętowita w Arkonie na Rugii w 1168 roku. Kto wie, czy wizerunek Świętowita arkońskiego nie obejmował właśnie bogini z rogiem, który to atrybut obcy obserwatorzy mogli przypisać całej postaci o czterech twarzach?
Mając to na uwadze, możemy przyjąć zatem, że posąg Światowida (Świętowita) ze Zbrucza jest z pewnością oryginalny, gdyż obejmuje w sobie postać bogini z rogiem, co potwierdzają nie tylko stare, ale i nowo odkrywane źródła, o jakich potencjalny fałszerz nie mógł mieć pojęcia. Tym samym prawdziwość posągu nie powinna budzić wątpliwości, jest tożsama z wizerunkiem i funkcjonalnością Świętowita arkońskiego, co tylko potwierdza zbieżność wierzeń Słowian wschodnich i zachodnich.
Światowid ze Zbrucza to wieloaspektowe wyobrażenie systemu słowiańskich wierzeń, jak również wizualna księga wiedzy na ten temat. Oczywiście bez podstaw wynikających ze zrozumienia słowiańskiej kosmogonii, zależności między bóstwami, praw rządzących w przyrodzie, stanowiących bazę podziału na poszczególne żywioły, pory roku, moce i inne boskie przejawy, możemy patrzeć na ten posąg jedynie jak na kamienny słup.
Dla dawnych Słowian przesłania tej figury były jasne, bo to były ich wierzenia i codzienne życie. Dzisiaj, próbując odtworzyć tamten świat, musimy się wysilić i poznać różne jego aspekty, aby zrozumieć, z pozoru proste i oczywiste, przekazy zawarte w tego typu boskich wyobrażeniach.
Moim zdaniem większość interpretatorów posągu Światowida (Szulc, Lelewel, Rybakow, Kotlarczyk) ma po części rację, a każda z przedstawionych przez nich wersji może się odnosić do Świętowita jako boga bogów, jednoczącego symbolu kosmologicznego, który skupia w sobie różne podziały, atrybuty, moce i wyobrażenia o świecie.
Poza opisem Swantewita z Arkony u Saxo Gramatyka i znalezionym posągiem Światowida ze Zbrucza znane są także inne wizerunki Świętowita, m.in.:
Kamienna płaskorzeźba wmurowana w ścianę kościoła w Altenkirchen na wyspie Rugii, przedstawiająca mężczyznę z wąsami trzymającego na wysokości piersi róg do picia. Twarz z brodą, głowa nakryta ostro zakończoną czapką. Mężczyzna ma na sobie obszerną suknię, spod której wystają krótkie nóżki. Kraszewski za Kuglerem jednak nie uznaje tej płaskorzeźby za wytwór pogański, a raczej za późniejszą pracę upamiętniającą kult tego bóstwa na Rugii. Jako starosłowiańskie dzieło traktował je natomiast Wolański.
Figura Swantewita z prilwickiej kolekcji idoli Jana Potockiego (T.3f.8), będąca wyobrażeniem postaci z mieczem w ręce i drugą, brodatą głową na piersi. W lewej ręce postać trzyma róg. Napis: Suanthuiti.
Lelewel pisał, że zachował się też maleńki posążek Świętowita, zabrany z Arkony przez Duńczyków i przechowywany w Kopenhadze.
Świętowit woliński, mała drewniana figurka bożka o czterech twarzach.
W Lipnicy Murowanej w województwie małopolskim w kościele stoi 4,5-metrowy słup z czterema obliczami Świętowita.
W Srebrnej Górze (Silberberg) w Austrii, przy granicy czeskiej, znaleziono idola z czterema twarzami (jedna wytarta na lewym policzku). Co ciekawe, dwie twarze wpisane są w jedną dużą, pod którą znajduje się czwarta. Interpretacja takiego wizerunku wydaje się dość jasna. Bóg Świętowit składa się z trzech niebiańskich bytów i jednego dolnego (ziemskiego lub podziemnego, a właściwie – zgodnie ze słowiańską mitologią – to podwodnego). Z tyłu kamiennej głowy idola znajduje się wykuty krzyż, który z pewnością nie jest w tym przypadku chrześcijańskim, ale słowiańskim symbolem Świętej Czwórcy.
Czterotwarzowy idol ze Srebrnej Góry (Silberberg) w Austrii, fot. Andrej Pleterski
Imię Swaroga może być składem swar + og (żar/ogień), czyli jest to boski kowal (swarzący, kujący ogień), pan ognia niebiańskiego, a tym samym twórca Słońca. Chyba że przyjmiemy, iż w jego boskim imieniu są ukryte jego dzieła, a mianowicie swar + og (stwarzający ogień) to Słońce, a swa + rog (święty róg) to rogaty, sierpowaty Księżyc.
Przy „rogatej” etymologii jego imienia i zapisie Swaróg możemy go traktować jako boga stwórcę, a tym samym pana urodzaju, którego symbolem był tenże róg. Wobec tego wszelkie wyobrażenia z rogiem mogą się odnosić do Swaroga, ewentualnie Swarożyca (jego synów: Peruna i Darzboga-Słońca). Jak wiadomo, postać z rogiem umieszczano na kamieniach nagrobnych, co miało zapewnić ponowne odrodzenie. Był to też atrybut Świętowita, którego Swarog jest mocą twórczą.
Kazimierz Moszyński wywodził jego imię od „swarzyć”, czyli gniewać się, i podawał przykład, jak to pewien chłop po usłyszeniu grzmotu miał powiedzieć: „Boh swarytsa”. Moim zdaniem było raczej na odwrót i słowa „swarzyć”/„swary” w znaczeniu „kłócić się”/„kłótnie” powstały od gorącego swaru, dlatego używa się określeń, takich jak „żarliwy spór”, „ognista dyskusja” czy „gorąca kłótnia”.
Językoznawcy wskazują też na podobieństwa z awestyjskim hvar – światło nieba, słońce, a także do sanskr. svaru (swar) – blask, niebo, słońce czy scyt. sovara – blask, grzmot. Mając na uwadze liczne powiązania indoaryjsko-słowiańskie możemy przyjąć, że Swarog to bóg nieba i Słońca, ale nie samo Słońce, tylko jego stworzyciel.
Swarog (rys. Katarzyna Kosińska)
Według Rudego synonimami Swaroga były określenia: Jarog, Rarog, Tvarog17, Hanusz utożsamiał go z Shafarjkiem, ze Swetichem, Swieticzem, Zwaigzdze oraz Swayxtixem18, Ingemann – ze Schwayxtixem (zniemczona wendyjska nazwa Swieticza)19.
Znaki Swaroga
O Swarogu czytamy w Powieści dorocznej. Także Teofilakt z Ochrydy pisał o Swarogu jako o twórcy ognia.
W Postylli Koźmińczyka z 1405 roku jest wymieniony pośród innych polskich bogów nieznany Qui, którego można kojarzyć z Kujem, czyli boskim kowalem, Swarogiem. Od kuja – kowala mamy nazwę Kujawy i taniec kujawiak z przytupem jak uderzenie młota kowalskiego.
Kujava w mitach indyjskich oznacza postać pokrewną greckiemu Faetonowi. Jako władca koła słonecznego pali nim ziemię, powodując susze, które wstrzymują wzrost zbóż i deszcz, a przez to staje się przyczyną głodu u ludzi.
Leeming porównuje Swaroga do rzymskiego Saturna i greckiego Chronosa (Kronosa), uznając go też za boga czasu20. Podobną funkcję sprawował Cisłobog, znany z kolekcji idoli prilwickich.
Václav Machek uważał Swaroga za naczelnego boga Słowian, personifikację Słońca. Według tego autora panteon indoeuropejski był odbiciem ówczesnej ludzkiej rodziny, którą władał ojciec (Swarog), a obok niego ważne funkcje spełniała matka (Mokosz) z gromadką dzieci (m.in. Swarożyc-Dażbog – ziemski ogień). Teonimy, takie jak Švętovit i Jarovit miały być według niego tylko lokalnymi przydomkami Swaroga, a nie imionami osobnych bogów21.
Rudy sądził, że Świętowit, Gerowit, Porewit i Rugiewit są czterema manifestacjami Swaroga22. Również Łowmiański, idąc za Gieorgijem Vernadskim, uznaje Swaroga za boga bogów, gdyż w źródłach jest mowa o jego synach: Dadźbogu i Radegaście23.
Według Szyjewskiego wysoka pozycja Swaroga w słowiańskim panteonie wzięła się głównie z etymologii jego imie-nia wywodzącego się od pie. *svar – blask solarny, obecnego w sanskryckim określeniu nieba Indry Svarga (czyli najniższego, atmosferycznego poziomu) oraz awestyjskiego chwarenah „moc”, będące wyrazem boskiej szczęśliwości i władzy, którego odpowiednikiem miałoby być słowiańskie określenie chwała.
O ile Swarog jest słabo poświadczony w źródłach pisanych i jego imię przywołuje właściwie tylko jeden z ruskich latopisów, o tyle zarówno u Słowian zachodnich, jak i wschodnich spotykamy Swarożyca, który zdaje się być potomkiem Swaroga, słowiańskim bożycem (młodym bogiem).
Jego kult w Polsce i na pozostałych terenach Słowiańszczyzny jest potwierdzony w nazwach miejscowych jak: Swarożyn, Swarzędz, ale też w Meklemburgii, gdzie Schwerin tłumaczy się na Swarzyn.
Na zamku w Dobczycach w województwie małopolskim zidentyfikowano kamienną maskę Swarożyca, a obok w skansenie słup Świętowita przerobiony na kapliczkę.
Gieysztor utożsamia Swaroga z Perunem, uważając, że jest to inna maska tego samego boga. Chyba jednak właściwsze się wydaje porównanie relacji między Swarogiem a Perunem do greckiego Uranosa (lub Kronosa) i Zeusa. Swarog jako boski kowal odpowiadający za ogień niebiański ukuł Słońce i potrafi wykuć błyskawice, które jego syn rzucał na Ziemię. Tak jak Zeus obalił Kronosa, tak Perun zastąpić mógł Swaroga. Jest jego synem Swarożycem, podobnie jak Darzbog-Słońce.
Eliade pisał, że w religiach agrarnych boga nieba zastępuje bóg burzy i pogody jako naczelny bóg, bo od niego najwięcej zależy i do niego wznoszone są najczęściej modły. Zgodnie z takim schematem Swaroga zastąpił gromowładny Perun. Swarog jest bogiem nieba, stwórcą, który właściwie już dokonał swego dzieła, czasem tylko kuje błyskawice, ale ich rzucaniem na ziemię zajmuje się młody, pełen temperamentu bóg Perun, który ingeruje w ziemskie sprawy. To on jest dla ludzi najważniejszym bogiem, bo bogowie wyższego rzędu praktycznie nie mają kontaktu z mieszkańcami Ziemi. Słowianie zdają sobie sprawę z ich istnienia i okazują cześć starym, najwyższym bogom, ale ich stosunek do nich można porównać do uznawania przez hindusów Brahmana, który jest bogiem stwórcą, kompletnie nieingerującym w sprawy ziemskie.
Inne podejście prezentuje Łowmiański, który zauważa, że spis bogów kniazia Włodzimierza opracowany przez Nikona (redaktor Latopisu Nestora) pomija Swaroga. Łowmiański tłumaczy to tym, że kult Peruna można przypisać Antom i Sklawenom, co potwierdza relacja Prokopa o bogu gromowładnym. Swarog musiał pojawić się wraz z migracją Chorwatów, Serbów i Obodrytów w VI wieku. Jest to jednak dziwny argument, który ma świadczyć o późniejszym kulcie Swaroga niż Peruna, ale w ogóle nie tłumaczy, dlaczego cztery wieki później kniaź Włodzimierz pominął go w swoim panteonie.
Łowmiański uznaje Swaroga za bóstwo naczelne Słowian, powołując się na potwierdzenia kultu Swarożyca (przyjmuje za Brücknerem, że to tylko zdrobniałe imię Swaroga) zarówno na Połabiu, jak i u Rusinów (Dadżbog-Swarożyc). Trudno się z tym zgodzić, gdyż Helmold, mający, jak wiemy, bezpośredni kontakt z pogańskimi Połabianami, to właśnie Świętowita uznawał „za boga bogów” wszystkich słowiańskich plemion.
Zdaniem Łowmiańskiego Słowianie nazwali niebo Swarogiem, przejmując tę nazwę od ludności staroeuropejskiej (Neurów i Wenetów). Słowianie kultury zarubinieckiej pod wpływem epigonów scytyjskich nad środkowym Dnieprem zaczęli odnosić również do Swaroga epitet „Perun” odpowiadający Zeusowi gromowładnemu. Scytowie pozostawali z kolei w tamtych czasach pod wpływem kultury greckiej. W Polsce i Czechach miał być on czczony aż do przyjęcia chrztu przez te kraje. W wieku VII druga fala osadnictwa słowiańskiego z terenu obecnej Polski przyniosła na Bałkany kult Swaroga oraz Peruna. Boga Perkuna zaczęli też czcić Bałtowie. Na Połabiu Swarog miał według Łowmiańskiego przetrwać pod zdrobniałym imieniem Swarożyca, choć przemienił się tam w boga bezczynnego.
No cóż, trudno się zgodzić z niektórymi tezami Łowmiańskiego, który widocznie nie wiedział (albo celowo ją pomijał) o historycznej roli Radegasta, zwanego Swarożycem. Poświęcono mu nawet głowę biskupa chrześcijańskiego Jana, co potwierdza, że był patronem wojny, czyli – wbrew twierdzeniom Łow-miańskiego – raczej dość aktywnym bóstwem, a wojna w obronie przed chrześcijaństwem wciąż trwała. W takich czasach potrzebny był silny, aktywny bóg, a nie bóg bezczynny, o jakim pisał Łowmiański.
Motyw boskiego kowala (najczęściej kuternogi) albo bóstwa gromowego znany jest na całym świecie. U Mordwinów bóstwo piorunowe zostało strącone na ziemię, co mogło być powodem kulawości. Ludy ciemnookie lub ciemnowłose często nazywają takiego boga żółtym, białym lub jasnym. Przykładowo Turcy mieli kulawe bóstwo, które zwali Saryg-han, czyli złoty, jasny pan. Fonetyczne i funkcyjne skojarzenie Saryg ze Swarog chyba jest nieprzypadkowe. Ustalenia wymaga tylko, kto od kogo je zapożyczył. Chyba że przyjmiemy teorię, iż wiara w tego typu hefajstosowe bóstwo była uniwersalna i bardzo pradawna i z tego powodu mogła powstać spontanicznie w różnych miejscach, niezależnie od siebie.
O ile tego typu jasnego, kulawego boga znajdujemy na różnych kontynentach, o tyle ich imiona się różnią wyraźnie. W przypadku Saryg-hana i Swaroga mamy zbieżność nazewniczą, zatem można zakładać pożyczkę. Wygląda to dziwnie, gdyż zapożyczenie staroind. *svar wydawałoby się bliższe geograficznie Turkom. Jednak Saryg wygląda na fonetyczne przekręcenie imienia Swarog, który w mitologii słowiańskiej nie był kulawy. Kulawość może być zatem metaforą odmienności, czyli zapożyczenia kultu. Weźmy pod uwagę, że Turcy nie są Ariami i bliżej im do ludów ugrofińskich aniżeli ariosłowiańskich. Jak wiemy z demonologii, kulawość, czyli kusowatość, była domeną biesów, co może być oznaką strącenia z niebios. Jest to znany motyw biblijny dotyczący strącanych z nieba aniołów, które zostają diabłami. Kto wie, czy młodsze mity lub przekształce-nia starych nie nawiązują właśnie do tego wzorca albo też biblijna symbolika sięga do starszych mitów babilońskich, gdzie mógł również istnieć motyw kulejącego bóstwa wygnanego z nieba.
Mimo pewnych podobieństw bóstw greckich, scytyjskich i innych ze słowiańskimi trudno znaleźć podobieństwa nazewnicze bogów nieba (poza tureckim Saryg-hanem i Swarogiem), które brzmiały odpowiednio: Ormuzd (Persja), Zeus (Grecja), Apollo (Rzym), Papai (Scytowie), Perun/Perkun (Słowianie i Bałtowie).
Na podstawie moich badań run słowiańskich temu bogowi przypisana jest runa O (On). Taką nazwę On miało też biblijne miasto Heliopolis, znane z kultu Słońca, co może potwierdzać uniwersalistyczny charakter tego słowa. Swarog – On oznacza stworzyciela. Stąd też „on” jest częstym rdzeniem różnych słowiańskich imion i wyrazów jak: Samon (samotwórca), demon (przeciwieństwo stwórcy, niszczyciel), Ladon (twórca ładu). On może być skrótem od psł. ogn – ogień, sanskr. agni. Odpowiada mu hinduskie Om – słowo stwórcze, u Trentowskiego w brzmieniu – Halu.
On, Łon, Un, Łun (też jako rdzenie: lo, ło, lon, lun, lin, oj, ol, ot, yn, ot, at, ta, od, an) to Bóg Ojciec, stwórca, czyli boskie łono. Rdzeń ten w różnych formach zawierają m.in. takie słowa jak: Slovene, Słowianie, Babilon, lion, otec, tata, syn, son, Perun, Marot, Anu. Ojciec to „ot ciec”, czyli męski rodzic odcinający pępowinę (ciec, ciąć, siec), sieczący, srogi.
Natomiast Ona, Łona, Una, Łuna (też jako rdzenie: la, ła, le, ola, oja, na, ma, ena, ana, anna, ata, ota, oda) to Wielka Bogini Matka, kiedyś pani Księżyca (Luna), a potem utożsamiana z Ziemią. Rdzeń żeński zawierają m.in. takie słowa jak: Sclaveni, Sławianie, Luna, łuna, Dziewanna, Marzanna, Zywiena, Morana, Lada, Lela, Łaba,
Macierz, macier, maciora, mać (mati) to ta, co „ma cierpieć”, rodzić w boleściach. Cier pochodzi od cer, car, cern (czerń). Stąd też i ziarno. Od cierp jest i sierp, służący do cięcia zboża. Matka ma tkać, czyli troszczyć się, tulić – matula.
Najpierw było Słońce (męskie On), potem powstała Luna (Księżyc, żeńska Ona), utożsamiana później z boginią Ziemi. Księżyc wiązano z pierwiastkiem żeńskim zapewne w czasach matriarchatu. Z czasem przeciwnikiem Słońca nie była już kobieta-księżyc (Luna-Łuna), ale męski bóg ciemności Weles, który porywa Ziemię na noc i zimę.
Skoro „On” oznaczało tabuizowane określenie boga stwórcy, to nie dziwi fakt, że na jego przeciwieństwo, czyli boga ciemnych mocy, wołano „Won”, na tej samej zasadzie jak opozycją do Bela jest Wel. Potwierdza to chociażby powiedzenie: „Paszoł won” – idź do diabła, a „won” po huculsku to po prostu diabeł. Określenie „won” znaczyło oczywiście w czasach przedchrześcijańskich „precz”, a właściwie „w ogień”. Słowo „won” wygląda na skrót „w ogn”, co nam uzmysławia też etymologię „On” jako skrótu od „ogn” (ogień, sanskr. agni). Pasowałoby nam to idealnie do Swaroga jako boga ognia niebiańskiego.
Co ciekawe, jeśli przyjmiemy, że war znaczy warzyć, palić, grzać, a sanskr. sawa według Nicolića to słońce, to nazwa miasta Warszawa może oznaczać po prostu „grzejące słońce”24. Gdy natomiast przyjmiemy, że war to sanskr. vaari – woda, to otrzymamy grę ognia – słońca i wody. W polskiej tradycji ludowej mogą te dwa żywioły symbolizować Wars (woda) i Sawa (słońce), co jest o tyle zaskakujące, gdyż to postać męska ma zazwyczaj charakter solarny i grzeje postać żeńską (Ziemię, Wodę), która jest związana ze sferą chtoniczną (ziemską, podziemną).
Jednak potwierdzeniem tej ostatniej etymologii jest nie tylko polska legenda o założeniu obecnej stolicy Polski, ale także mitologia indyjska, która, jak wiemy, wykazuje wiele związków ze słowiańską Bają. Bóg Waruna miał bowiem wiele funkcji, a jedną z nich było chronienie kosmicznych wód, otwierał też niebo, by wypuścić deszcz. Władzę Waruny podważył Indra (por. do słowiańskiego Peruna), który pokonał Wrytrę, smoczego złodzieja kosmicznych wód. Według mitologów ma to być odległe echo wydarzeń, do których doszło w Indiach wraz z najazdem Ariów, a tym samym zmiany panteonu bogów – wzrost znaczenia Indry, Siwy i Wisznu. Walka Waruny i Indry o władzę to znana w indoeuropejskiej mitologii gra żywiołów, ognia i wody.
Możemy na tym przykładzie zrozumieć, dlaczego męski bóg nieba jednocześnie odpowiada za ogień (Słońce i pioruny) oraz deszcz. To typowo ludzka symbolika i efekt personifikacji naturalnych elementów przyrody, a w tym przypadku odniesienie do relacji erotycznych między kobietą i mężczyzną. Wiecznie Wilgotna Matka Ziemia musi zostać podlana deszczem (życiodajnym nasieniem Boga Słońca), aby zostać zapłodnioną i by rodzić plony. Woda deszczowa jest zatem żywiołem łączącym Niebo z Ziemią, rozumiana jako boskie płyny ustrojowe, które dają życie.
Z podań ludowych wiemy, że Perun (Jasz) jako bóg nieba i burzy (pioruny i deszcze) bronił wód z chmur przed smokami, które miały spijać z nich wodę, powodując suszę, co w sposób oczywisty przypomina hinduski mit o Warunie i Indrze. Zatem Swarog (Wars) odpowiadałby tu w pewnym stopniu Warunie, a Perun (Sawa) – Indrze, który zastąpił starego boga. To wskazuje nam, że legenda o Warsie i Sawie (jako kobiecie, a nie młodym bogu Słońca – Swarożycu, następcy Swaroga) niewłaściwie tłumaczy nazwę naszej stolicy, gdyż jest oderwana od istoty słowiańskich wierzeń, boskich zależności, a tym samym sacrum i profanum z tym związanych, gdyż ma po prostu dość młody rodowód i powstała w czasach, gdy już nie rozumiano wielu rzeczy.
Grzmot to kucie w boskie kowadło, naprawianie Słońca przez Swaroga. Wtedy zasłaniają je chmury, pada deszcz, który wylewa się z waru służącego do schładzania ognia, z jakiego jest ono zbudowane. Pioruny jako iskry z boskiego kowadła spadają na ziemię.
Żywy ogień rozpalano w święto przesilenia letniego, a także podczas pomoru jako środek zaradczy. Gaszono wówczas stary ogień i w odpowiedni sposób rozpalano nowy. Ogień zwano na Rusi swarożycem – swaroziti. Końcówka -iti, yc znaczyła potomka, syna, coś pochodnego. Dlatego Swarożyc to syn Swaroga lub ogień pochodzący od niego. Niektórzy uważają, że może chodzić też o młodego Swaroga, a określenie Swarożyc ma być tylko pieszczotliwym zdrobnieniem jego imienia, co raczej nie pasuje do powagi tego boga. Nieznane są też przypadki nazywania ognia Swarogiem, zawsze był to Swarożyc, zatem trudno przyjąć, że to równoważne określenia tego samego podmiotu.
S. Marjanić, The Dyadic Goddess and Duotheism, [w:] Nodilo’s The Ancient Faith of the Serbs and the Croats, Studia mythologica Slavica, 6, Institute of Slovenian Ethnology, 2003. [wróć]
W. Surowiecki, „Rocznik Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk” VIII i XVII. [wróć]
S. Urbańczyk, Dawni Słowianie. Wiara i kult, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991. [wróć]
A. Brückner, Starożytna Litwa, Ludy i Bogi, Warszawa 1904. [wróć]
„Świętokrzyski Magazyn Kulturalno-Artystyczny Dedal”, nr 17, 2008. [wróć]
P.N. Vidusa, Perunovi zapisi, 2014. [wróć]
T. Schildgen, St. Vitus und der slavische Swantovit in iltrer Beziehung zu einander, Monaster 1881. [wróć]
M.T. Arnkiel, Cimbrische Heyden-Religion, t. 1, Hamburg 1691. [wróć]
J. Lelewel, Narody na ziemiach słowiańskich, Poznań 1853. [wróć]
P. Jasienica, Słowiański rodowód, Warszawa 1961. [wróć]
T. Inman, Ancient pagan and modern Christian symbolism, New York 1875. [wróć]
J. Rosen-Przeworska, Spadek po Celtach, Wrocław–Warszawa 1979; W. Szafrański, Prahistoria religii na ziemiach polskich, Wrocław–Warszawa 1987. [wróć]
W. Kossakowski, Polskie runy przemówiły, Białystok 2011. [wróć]
J. Kotlarczyk, W poszukiwaniu genezy wielotwarzowych wyobrażeń Swiatowita, Świętowita, Rujewita i innych, [w:] Wierzenia przedchrześcijańskie na ziemiach polskich, red. M. Kwapiński, H. Paner, Gdańsk 1993. [wróć]
Willelmi Malmesbusiensis Monachi Opera omnia, Patrologia cursus completus: Series Latina, red. J.-P. Migne, v. 179, Paris 1899; L.P. Słupecki, R. Zaroff, William of Malmesbury on Pagan Slavic Oracles: New Sources for Slavic Paganism and its two Interpretations, „Studia Mythologica Slavica”, II, 1999; L.P. Słupecki, William z Malmesbury o wyroczniach słowiańskich, „Acta Universitatis Wratislaviensis”, nr 2675, „Historia” CLXX, Wrocław 2004; M. Łuczyński, „Fortuna” Williama z Malmesbury (Gesta Rerum Anglorum II 12) – próba nowej interpretacji, [w:] „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego” MCCCXXIII, „Prace Historyczne” 139, 2012. [wróć]
C.H. Meyer, Fontes Historiae Religionis Slavicae, Berolini 1931. [wróć]
S. Rudy, Contributions to Comparative Mythology: Studies in Linguistics and Philology, 1972–1982, Walter de Gruyter 1985. [wróć]
I.J. Hanuš, Die Wissenschaft des Slawischen Mythus im weitesten, den altpreussisch-lithauischen Mythus mitumfassenden Sinne. Nach Quellen bearbeitet, sammt der Literatur der slawisch-preussisch-lithauischen Archäologie und Mythologie, 1842. [wróć]
B.S. Ingemann, Grundtræk til En Nord-Slavisk og Vendisk Gudelære [Fundamentals of a North Slavic and Wendish mythology] (in Danish), Copenhagen 1824. [wróć]
D. Leeming, The Oxford Companion to World Mythology, Sydney 2005. [wróć]
V. Machek, Etymologický slovník jazyka českého, Praga 1968. [wróć]
S. Rudy, Contributions to Comparative Mythology…[wróć]
G. Vernadsky, The Origin of Russia, Oxford 1959. [wróć]
P.N. Vidusa, Perunovi zapisi. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki