Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
92 osoby interesują się tą książką
Trzydziestopięcioletni Max Miller to uznany żołnierz marines, który po długiej misji wraca do domu. Chce odpocząć i nabrać sił przed kolejną służbą.
Mężczyzna unika mediów, jednak Maria – kobieta, która jest dla niego jak mama – postanawia zrobić coś innego. Umawia go na wywiad z Amelią – studentką dziennikarstwa. W ostatniej chwili zastępuje ją jej przyjaciółka Sophia, która chce pomóc Amy, dlatego wyrusza do domu Millera. Tam dochodzi do nieporozumienia. Okazuje się, że Max wziął Sophię za dziewczynę do towarzystwa, z którą wcześniej się umówił. Kobieta jest wściekła. Po ostrej wymianie zdań wychodzi i nie chce go nigdy więcej spotkać.
Czy los będzie łaskawy dla Sophii? A może to właśnie tutaj rozpoczęła się ich historia?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 300
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright 2023
Karolina Wilczęga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, elektroniczne przetwarzanie oraz przesyłanie zawartości w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wszelkie rozpowszechnianie fragmentów książki w całości lub w części bez zgody autora powoduje naruszenie praw autorskich.
Redakcja:
Roma Wośkowiak
Korekta:
Roma Wośkowiak
Skład DtP:
PanDawer – www.pandawer.pl
Redakcja techniczna:
Krzysztof Małecki
Projekt okładki:
Katarzyna Małecka
Zdjęcie na okładce:
Depositphotos.com
Druk:
WZDZ Drukarnia LEGA, OPOLE
Wydawnictwo K&D Wilczęga
Karolina Wilczęga
www.kdwilczega.pl
E-mail: [email protected]
Numer ISBN: 978-83-967797-6-2
Powieść ta jest wyłącznie dziełem mojej wyobraźni, dlatego wszelkie zdarzenia, imiona czy miejsca są przypadkowe.
„And if I told you that I loved you
You’d maybe think there’s something wrong
I’m not a man of too many faces
The mask I wear is one
Those who speak know nothing
And find out to their cost
Like those who curse their luck in too many places
And those who fear are lost”
Sting, Shape of my heart
ROZDZIAŁ 1
MAX
Kolejna misja kończy się sukcesem.
Oddycham z ulgą, gdy lądujemy na lotnisku i widzę podstawione busy. Razem z chłopakami nie możemy się doczekać, aż położymy się w swoich łóżkach. Po przyjeździe z Afganistanu nie myślę o niczym innym jak o powrocie do Wirginii. Jestem zmęczony, a cała wyprawa trwała zdecydowanie za długo.
A może to ja się starzeję?
Od początku wiedziałem, co chcę robić w życiu. Kiedy moi rówieśnicy marzyli, aby zostać policjantem czy lekarzem, ja od początku chciałem być żołnierzem. Skończyłem szkołę średnią z wysokimi ocenami, a potem od razu wstąpiłem do jednostki. Wszystkie egzaminy przechodziłem jak burza, a kolejne sprawdziany traktowałem jak wyzwania. Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwa służba. Wojsko uczyło dyscypliny oraz respektowania norm i zasad, jakie panowały w naszym środowisku. Wszystkie sprawy oraz życie prywatne schodziły na dalszy plan. Godziłeś się z tym albo nie. Ja dokonałem wyboru i nigdy go nie żałowałem.
Wsiadamy do pojazdów. Zajmuję miejsce przy oknie i pocieram kark, który zaczyna nieprzyjemnie pulsować. Coś czuję, że za bardzo go nadwyrężyłem. Obok mnie siada Nathan – największa gaduła z naszej jednostki.
– Co tam, Max? Cieszysz się na powrót do domu? – pyta zadowolony, a ja wiem, że mój plan na drzemkę właśnie poszedł się jebać.
– Taaa… Wyjątkowo nie mogłem się doczekać, aż ta misja się skończy.
Mężczyzna przytakuje, a wyraz jego twarzy się zmienia. Doskonale wie, co przeżyliśmy w Afganistanie. Talibowie zgotowali nam piekło na ziemi. Nawet nie myśleli o tym, aby się poddać, a my z całych sił próbowaliśmy odpierać ich ataki. Współczuję naszym następcom, ale służba to służba. Każdy musi wykonywać rozkazy bez mrugnięcia okiem.
– Nie mogę się doczekać, aż zobaczę moją żonę – wyznaje Nathan.
Odwracam się do niego, próbując wykrzesać coś na kształt uśmiechu. Nie rozumiem facetów, którzy pomimo tego, co robią, znajdują czas na życie rodzinne. Oczywiście nie mam z tym żadnego problemu, jednak za dużo razy widziałem, jak małżeństwa się rozpadały z powodu braku czasu, który prędzej czy później dopada każdego wojskowego. Dostajesz rozkaz i nie możesz zasłaniać się tym, że żona jest chora, a dziecko ma ważne przedstawienie w przedszkolu. Nic nie jest ważniejsze niż służba i wie to każdy z nas.
– Na pewno na ciebie czeka – mówię, a on prostuje się zadowolony. – Jesteście krótko po ślubie, prawda?
– Pobraliśmy się dwa tygodnie przed moim wyjazdem na misję. Myślałem, że uda nam się gdzieś wyjechać na parę dni, jednak dostałem telefon z jednostki.
Kiwam głową ze zrozumieniem. Właśnie takie sytuacje są jednym z powodów, dla których nie dopuszczam do siebie żadnych kobiet. Nie wyobrażam sobie, jak by to miało wyglądać. Częściej jestem na misjach niż we własnym domu. Gdybym się ożenił, unieszczęśliwiłbym kobietę, która zapewne chciałaby, abym zaangażował się w życie rodzinne. Później zaczęłyby się pierwsze rozmowy o dziecku, a sama myśl o tym, że nie mógłbym jej pomagać podczas ciąży, a potem po porodzie, napawała mnie strachem.
Wzdycham głęboko, uśmiechając się do siebie. Dzięki Bogu nigdy nie będę musiał martwić się o to. Najbliższą osobą jest dla mnie Maria, która opiekuje się moim domem podczas mojej nieobecności. Traktuje mnie jak syna, a ja ją jak mamę. Poznaliśmy się, gdy przeprowadziłem się do Wirginii. Byłem młodym chłopakiem, a Maria od początku była pomocna i przede wszystkim dawała mi bardzo dużo miłości.
Moi rodzice zginęli w wypadku, kiedy byłem dzieckiem. Trafiłem pod opiekę ciotki, która niezbyt się mną interesowała. Wolała sprowadzać nowych gachów do domu, niż mnie wychowywać. To, co widziałem w jej domu, sprawiło, że jeszcze bardziej pragnąłem iść wyznaczoną przez siebie ścieżką. Marzyłem, aby stać się niezależny, dlatego trenowałem i zdobywałem wiedzę, żeby być w tym miejscu, w którym jestem.
Nathan zaczyna się bawić telefonem, a ja odwracam głowę w stronę okna. Słońce zasłoniły burzowe chmury i po chwili na szybie pojawiają się pierwsze krople deszczu. Mam nadzieję, że w Wirginii będzie ładna pogoda, ponieważ chciałbym popracować w ogrodzie. Mało kto wie, ale uwielbiam pracować wśród zieleni. To mój sposób na rozładowanie stresu, a na dodatek latem mogę podziwiać efekty mojej pracy.
Maria zawsze się zachwyca tym, w jaki sposób potrafię zamienić kawałek ziemi w coś naprawdę imponującego. Drzewa, krzewy oraz kwiaty zawsze mnie interesowały. Wiele o nich czytam, oglądam poradniki w sieci, a przy tym dobrze się bawię i relaksuję. Oprócz prac w ogrodzie uwielbiam siłownię. Od początku mojej przygody z wojskiem, a nawet wcześniej, lubiłem aktywnie spędzać czas. W wojsku sprawność fizyczna jest niezwykle istotna, dlatego przywiązuję do tego ogromną wagę.
Spoglądam na kolegę, jednak ten zdążył już zasnąć. Dzięki Bogu, ponieważ Nathan swoim gadaniem naprawdę potrafi zmęczyć człowieka. Wyciągam z plecaka słuchawki, zakładam je i odpalam na telefonie moją ulubioną playlistę. Opieram wygodnie głowę o zagłówek i zamykam oczy.
***
Powoli otwieram oczy, a następnie przecieram twarz dłonią. Odwracam się w kierunku Nathana, który rozmawia z kimś przez telefon. Zakładam, że z żoną, ponieważ słodkie słówka wypadają z jego ust szybciej, niż naboje z mojego najnowszego karabinu. Nie zamierzam przerywać mu rozmowy. Kiedy dostrzegam ogromny napis: „Witamy w Wirginii” od razu się uśmiecham.
– Wybacz, ale byłem taki zmęczony, że nie wiem, kiedy odpłynąłem – mówi Nathan po zakończeniu rozmowy. – Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Zawsze jestem duszą towarzystwa.
Pakuję słuchawki do plecaka i się śmieję, kręcąc głową. Doskonale znam jego możliwości, dlatego się cieszę, że sytuacja przybrała taki, a nie inny obrót.
– Spoko, Nath. Sam spałem jak zabity, więc się nie przejmuj. Z pewnością zdążymy to jeszcze nadrobić. – Patrzę przed siebie, jednak po chwili pytam: – Nie mieszkasz przypadkiem w Pensylwanii?
– Tak, ale moja żona ma tutaj rodzinę. Umówiliśmy się, że spędzimy tu kilka dni, a potem wrócimy do domu. Może uda nam się wyskoczyć na piwo? Chętnie zobaczę, gdzie mieszka szanowany żołnierz Max Miller.
– Jasne, możemy się zdzwonić.
Ostatnie, czego w tym momencie chcę, to spotkań przy piwie i rozmów o pracy albo, co gorsza, wspominania tego, co tam widzimy. Kiedy zaczynam urlop, wyłączam się i oprócz telefonów z jednostki nic nie jest w stanie zakłócić mojego świętego spokoju.
Wjeżdżamy na dobrze znaną mi ulicę, a następnie widzę swój dom. Mój azyl. Żegnam się z Nathanem i resztą chłopaków, którzy wyruszają w dalszą podróż. Wysiadam i ruszam prosto do domu. Widzę, że u Marii świeci się małe światełko w sypialni, jednak postanawiam złożyć jej wizytę dopiero jutro. Dzisiaj jest już późno, a najpierw chciałbym odpocząć po podróży.
Kiedy otwieram drzwi, uderza mnie zapach domowego obiadu. Tylko Maria Evans mogła specjalnie dla mnie ugotować obiad, a na dodatek zrobić coś, co uwielbiam. Rzucam torbę w przedpokoju i idę do kuchni. Otwieram drzwiczki piekarnika, a gdy dostrzegam znajome czerwone naczynie, od razu się uśmiecham. Makaron z zapiekanym serem niemal prosi, abym natychmiast zaczął posiłek. Myję ręce, a potem wyciągam jeszcze ciepłe jedzenie i kładę na stole. Jem w ciszy, delektując się pyszną potrawą oraz zapachem domu.
Po chwili odsuwam od siebie pusty półmisek i niemal od razu ogarnia mnie zmęczenie. Spanie w busie nie jest szczytem komfortu, jednak jestem przyzwyczajony do takich warunków, a nawet i gorszych. Wychodzę z kuchni, zerkając na komodę ze stosem korespondencji oraz ulotek. Dzisiaj nie mam siły tego ogarniać. Idę do sypialni, a z niej prosto do łazienki. Szybko ściągam ubrania i wchodzę pod prysznic. Zimna woda otula moje zmęczone ciało. Chwytam żel i wyciskam na rękę porządną ilość, po czym zaczynam się myć. Po niespełna dziesięciu minutach opuszczam pomieszczenie i od razu kieruję się do łóżka. Kładę telefon na półce, a potem układam się wygodnie.
ROZDZIAŁ 2
SOPHIA
– Cholerny referat z filozofii! – krzyczę, a moja współlokatorka patrzy na mnie ze współczuciem.
Od dwóch godzin próbuję coś napisać, jednak moja wena wyparowała wraz z zakończeniem zajęć z panią Smith. Myślę, że ta kobieta chciała nas dzisiaj wykończyć, a teraz na dodatek mam do napisania ten referat.
– Mówiłam, żebyś poszła ze mną na dziennikarstwo, to mnie nie słuchałaś.
Przewracam oczami, bo ilekroć narzekam na studia, Amelia dorzuca swoje pięć groszy w postaci „Mówiłam, że to do dupy”. Czasami muszę ugryźć się w język, by nie powiedzieć jej czegoś niemiłego.
Mam dwadzieścia lat i studiuję na Uniwersytecie Wirginii w Charlottesville. Nieopodal uczelni wynajmuję mieszkanie z moją przyjaciółką Amelią. Poznałyśmy się w pierwszym dniu roku akademickiego i od razu złapałyśmy kontakt. Nasza relacja szybko przerodziła się w przyjaźń. Widocznie tak miało być, ponieważ nasze historie są bardzo podobne. Amelia straciła rodziców w wypadku, a ja niestety zostałam oddana do domu dziecka.
Nie mogę narzekać, bo opiekunowie byli dla nas naprawdę wspaniali, jednak sama świadomość, że jesteś kimś niechcianym, bardzo boli. Nikt nigdy nie nauczył mnie pewności siebie. Do dzisiaj czuję się jak szara myszka, która obojętnie co zrobi i tak nie będzie zadowolona ze swoich osiągnięć.
Dzięki poznaniu Amelii zyskałam dodatkową osobę do kochania, a mianowicie jej babcię. Felicia to przeurocza i najcieplejsza kobieta, jaką znam. Odkąd przekroczyłam próg jej domu, czuję tylko i wyłącznie miłość. Obdarzyła nią Amelię po śmierci jej rodziców, a potem mnie. Cały czas powtarza, że jestem wartościowym człowiekiem. Jestem jej wdzięczna, że traktuje mnie w ten sposób, ponieważ dzięki temu pierwszy raz od wielu lat czuję się kochana.
Przyjaciółka od początku wiedziała, że chce studiować dziennikarstwo. Ja nie umiałam się zdecydować. Kierunków jest naprawdę wiele, a ja nie miałam sprecyzowanych planów na życie. Przez to, co przeszłam, bałam się podejmować jakiekolwiek decyzje. Chociaż podjęcie ich nie budziło we mnie takiego przerażenia jak konsekwencje tych decyzji.
Po wielu debatach wybór padł na ekonomię i, oprócz beznadziejnych przemyśleń na temat filozoficznych aspektów życia, bardzo mi się podoba. Dzięki Bogu, że filozofię mam tylko w jednym semestrze. Mam nadzieję, że po ukończeniu studiów dostanę się do korporacji, gdzie zacznę zarabiać dobre pieniądze. Jak na razie podejmuję się różnych prac i staram się oszczędzać każdy grosz, aby nigdy mi na nic nie brakowało.
Patrzę tępo w monitor, aż w końcu się poddaję. Dzisiaj nie mam ochoty na pisanie, dlatego idę się do naszego małego salonu. Amy wystukuje coś wściekle na laptopie, nie zwracając na mnie uwagi. Na blacie zauważam pudełko z pizzą i niemal od razu zaczyna mi burczeć w brzuchu. Biorę kawałek, po czym ruszam w kierunku przyjaciółki.
– Co tam masz? – pytam, siadam obok niej i przykrywam się kocem.
Amelia dopisuje jakieś pytanie, zamyka laptopa i wciska się pod różowy pled. Zabiera mi talerz z pizzą, a po chwili zaczyna ją jeść. Uśmiecham się do niej, kręcąc głową.
– Muszę przeprowadzić wywiad z Maxem Millerem, żołnierzem, który wczoraj wrócił z misji w Afganistanie – odpowiada podekscytowana.
Otulam się ciaśniej kocem. Wiem, że Amy chce wygrać tegoroczny konkurs Złote Pióro, który jest organizowany na naszej uczelni od lat. Studenci dziennikarstwa piszą swoje teksty, które później ocenia komisja. Nagrodą jest stypendium.
– Nie mogłaś wybrać kogoś innego? – pytam i patrzę na nią znacząco. – No wiesz, dla niego to zapewne traumatyczne wydarzenia i nie wiem, czy będzie z tobą tak chętnie rozmawiać.
Zerka na mnie jak na wariatkę, po czym ponownie bierze laptopa na kolana. Po chwili obraca go w moją stronę, uśmiechając się dumnie. Odbieram go od niej i kiedy spoglądam na zdjęcie mężczyzny, dosłownie zamieram. Trwamy w ciszy, a ja po prostu się gapię w cholerny ekran. Amelia, widząc moją reakcję, prycha i zabiera mi komputer.
– Tak, moja droga, Max Miller to nieziemskie ciacho! Z tego, co wiem, ma trzydzieści pięć lat, nie ma żony i jak przyjeżdża do domu, to panienki wchodzą do niego oknem. Zresztą wcale się nie dziwię, ja też bym chętnie go schrupała.
Zaczynamy się śmiać, a potem idę po następny kawałek pizzy i robię sobie herbatę. Muszę jeszcze się pouczyć do jutrzejszego egzaminu, a sądząc po ilości materiału, mogę pomarzyć o łóżku.
Amelia dalej buszuje w internecie, szukając coraz nowszych zdjęć jej przyszłego gościa. Szczerze mu współczuję, bo znając jej temperament, wyciśnie z niego informacje, które będzie chciała uzyskać.
– Sophia! A patrz tutaj! – krzyczy, wskazując palcem na kolejne zdjęcie. – Jak on wygląda w mundurze!
– Co z tego, jak wygląda, skoro nie ma rodziny, a na dodatek jest kobieciarzem i z tego, co mówisz, wcale się tego nie wstydzi.
Przyjaciółka przewraca oczami i wraca do przeglądania kolejnych materiałów. Max jest naprawdę przystojnym mężczyzną i nie można z tym dyskutować. Jednak dla mnie wygląd zewnętrzny to nie wszystko. Poznając wielu chłopaków na studiach, mogę zobaczyć, jak niektórzy budują swoje poczucie wartości poprzez mięśnie. Miałam parę takich randek i nikomu nie polecam. Dla mnie mężczyzna musi mieć dobre serce i kierować się wartościami. Przez to, że wychowałam się w domu dziecka, marzę o tym, aby poznać człowieka, z którym zbuduję wspólną przyszłość.
Amy zamyka laptopa, po czym podchodzi do blatu. Podaję jej kubek z herbatą, a ona uśmiecha się do mnie i z wdzięcznością odbiera gorący napój.
– Na wypadek, gdybyś znowu chciała mi coś podwędzić. – Wskazuję kubek i zaczynamy się śmiać.
– Wiesz, że od ciebie wszystko zawsze lepiej smakuje.
Rozmawiamy jeszcze chwilę, a potem rozchodzimy się do swoich pokoi. Na moim biurku stoi stos podręczników. Oddycham głęboko. Muszę ogarnąć to do jutra, a na dodatek po egzaminie jadę na rozmowę o pracę. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić dobre wrażenie na pani, która będzie mnie rekrutować.
Złożyłam CV do przedszkola, w którym szukają pomocy do pracy przy dzieciach. Lubię spędzać czas z najmłodszymi, na dodatek oferują całkiem dobre wynagrodzenie i to praca wakacyjna, dlatego nie zastanawiałam się ani chwili. Cieszę się, że będę mogła zarobić i sprawdzić się w opiece nad dzieciakami. Mam nadzieję, że zdecydują się na mnie, bo dzięki temu spokojnie zaoszczędzę pieniądze.
Otwieram podręcznik do analizy ekonomicznej i zaczynam robić notatki. Muszę nadrobić całkiem sporo materiału, ponieważ ostatnio byłam przeziębiona, a przez to nie mogłam chodzić na zajęcia.
Po godzinie do pokoju wchodzi Amelia, która widząc mnie w stosie książek, uśmiecha się smutno.
– Widziałam zapalone światło, dlatego przyniosłam ci gorącą czekoladę.
Moje nozdrza wypełnia zapach pysznego płynu. Szybko podchodzę i biorę od niej kubek. Od razu upijam łyk i zamykam oczy, delektując się smakiem.
– Dziękuję, ratujesz mi życie – mówię i siadam ponownie na łóżku.
Dziewczyna siada obok, po czym bierze do ręki jeden z podręczników. Kiedy widzi ilość zakreślonego na kolorowo materiału, szybko go zamyka.
– Dużo ci jeszcze zostało?
– Najgorzej było zacząć, ale teraz mam już sytuację opanowaną, przynajmniej na jutrzejszy egzamin – odpowiadam. – A ty?
– Pytania mam w pełni opracowane. Nie mogę się doczekać tego wywiadu. Dla mnie to cholerna szansa, a na dodatek temat, którego nikt nie będzie mieć.
Widzę, że jest z siebie dumna. Cieszę się, ponieważ wiem, jak bardzo jej na tym zależy. Niemniej jednak ciekawi mnie jedna kwestia.
– Skąd w ogóle pomysł, aby to on udzielił ci wywiadu? I skąd tyle o nim wiesz?
– Znajoma babci zajmuje się jego domem, kiedy wyjeżdża. Ostatnio przyjechała na kawę do babci, a ja akurat tam byłam. Zapytała, jak idą mi studia, i od słowa do słowa wyszło, że może mi załatwić całkiem ciekawego gościa do wywiadu – mówi z wyraźnym zadowoleniem. – Miller nigdy nie udzielał wywiadów. Jest bardzo skryty, dlatego dla mnie to będzie wielki sukces. Facet jest nieziemsko przystojny, a na dodatek robi imponującą karierę wojskową. Z tego, co mówiła pani Evans, niejeden brukowiec chciał przeprowadzić z nim rozmowę, ale zawsze odmawiał. Teraz będzie miał okazję wyśpiewać wszystko mnie.
Słucham z uwagą tego, co mówi, ponieważ wcześniej o tym nie wspominała. Pamiętam, że kiedy była chora, faktycznie pojechała do babci i pewnie wtedy rozmawiała z tą kobietą.
– Nie boisz się, że będzie unikał trudnych pytań? Wiele przeżył i może nie chcieć rozmawiać o niektórych sprawach.
Amy się uśmiecha, po czym całuje mnie w czoło. Wstaje z łóżka i kieruje się w stronę wyjścia.
– Już moja w tym głowa, żeby odpowiedział na wszystkie pytania.
Zostaję sama w pokoju. Dopijam resztę czekolady, a następnie odkładam kubek na półkę. Opieram się wygodnie o wezgłowie, a gdy zamykam oczy, widzę mężczyznę, o którym zdecydowanie nie powinnam myśleć. Jednak jak można zapomnieć o ciemnobrązowych włosach i wielkich, zielonych oczach, które obserwowałam jeszcze godzinę temu? Max Miller jest niesamowicie przystojny, ale tylko jego wygląd zewnętrzny robi wrażenie. To, co opowiedziała Amelia, wystarczy, abym wiedziała, jaki to typ faceta. Mam nadzieję, że nie zawiedzie, a wywiad okaże się sukcesem dla mojej przyjaciółki. W końcu będzie miała przed sobą samego Maxa Millera.
ROZDZIAŁ 3
MAX
Budzę się zlany potem, a wspomnienia uderzają we mnie ze zdwojoną siłą. Sen za każdym razem jest taki sam i cały czas targają mną emocje.
Wybuch. Strzały. Mój przyjaciel Kevin proszący, abym nigdy nie zapomniał tego, co mu obiecałem. Potem następuje huk. Zapach prochu i krwi unosi się w powietrzu, a ja zamykam oczy.
Razem z Kevinem rozpoczynaliśmy naszą przygodę w wojsku. Młodzi, uparci oraz ambitni wspinaliśmy się po szczeblach kariery. Konkurowaliśmy ze sobą, jednak była to zdrowa rywalizacja. Przyjaźniliśmy się i wspieraliśmy w ciężkich sytuacjach. Można powiedzieć, że naszą znajomość zweryfikowały najgorsze sytuacje, jakie tylko można sobie wyobrazić.
Lata w wojsku sprawiły, że traktowaliśmy się jak bracia. Kevin po paru latach służby związał się z dziewczyną, a kilka miesięcy później stanęli na ślubnym kobiercu. Nie powiem, że nie byłem szczęśliwy z tego powodu. Dakota była dla niego idealna. Dla mnie najważniejsze było to, że się dogadywali, a przede wszystkim, że byli szczęśliwi. Przyjaciel znał mój stosunek do małżeństwa, jednak zawsze mi powtarzał, że miłość przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie. Niemniej jednak wszystko się układało. Służba w wojsku przebiegała sprawnie, a po powrocie do domu każdy z nas zajmował się swoimi sprawami.
Do czasu.
Ten jeden dzień zmienił wszystko.
Rok temu na jednej z misji wpadliśmy w zasadzkę. Nie wiem, jakim cudem, ponieważ zawsze byliśmy przygotowani i umieliśmy wyjść z każdej sytuacji. Tym razem to wróg był parę kroków przed nami, a to, co nam zgotował, było istnym piekłem na ziemi. Strzały padały z każdej strony. Byliśmy otoczeni, a Kevin oberwał w klatkę piersiową. Z rany coraz mocniej sączyła się krew, a ja starałem się uciskać to miejsce. Ukrywaliśmy się w starym, opuszczonym budynku, a do naszej bazy był dość spory kawał drogi. Kiedy leżałem obok niego, złapał mnie za ramię i poprosił, abym nie zostawiał go w jego ostatnich chwilach. Obserwowałem, jak uchodzi z niego życie, a ta sytuacja wyryła się w mojej pamięci na zawsze.
Straciłem przyjaciela, a ja sam ledwo dotarłem do bazy. Pozostawienie go w tej ruinie było dla mnie czymś strasznym. Wiedziałem jednak, że kiedy opanujemy sytuację, wrócę po niego.
Gdy dotarłem do bazy, byłem lekko pokiereszowany, ale mój stan nie był najgorszy. Pragnąłem tam wrócić i zajebać wszystkich, którzy przyczynili się do śmierci Kevina. Jednak nie tylko on zginął podczas zasadzki. Kiedy opowiedziałem o wszystkim, co się wydarzyło, od razu szykowaliśmy się do ataku. Wiedzieliśmy, że wielu naszych chłopaków mogło być w niewoli, dlatego nie chcieliśmy tracić czasu. Pomimo że dowódcy odradzali mi powrót na front, chciałem ponownie się tam pojawić. Musiałem znaleźć Kevina, aby jego rodzina mogła go godnie pochować.
Cała akcja rozegrała się bardzo szybko, dzięki czemu zmusiliśmy wroga do wycofania się z terenu, na którym zostaliśmy zaatakowani. Pamiętałem, gdzie zostawiłem przyjaciela, dlatego w pierwszej kolejności udałem się w tamto miejsce. Jego ciało pozostało nietknięte. Od razu z chłopakami zabraliśmy go na nasze terytorium. Oprócz niego odnaleźliśmy ciała jedenastu żołnierzy. Wszystkich poległych znosiliśmy do bazy, a stamtąd ruszyły procedury, które miały na celu przetransportowanie zwłok do rodzinnych miejscowości żołnierzy.
Obrazy z tego dnia śniły mi się co noc, ukazując to, czego najbardziej się obawiałem. Front to jedno, ale obraz płaczącej żony oraz dzieci nad trumną Kevina to drugi z najgorszych momentów, które przeżyłem. Od tamtego czasu jeszcze bardziej utwierdziłem się w tym, że jeśli będę żył samotnie, nikt nigdy nie będzie za mną płakał.
Przecieram twarz, a następnie udaję się do kuchni. Idę prosto do lodówki, skąd zabieram wodę i wracam do sypialni. Jestem wykończony, choć ten sen budzi mnie codziennie.
Czasami się zastanawiam, co by było, gdybym to ja przyjął te strzały. Z pewnością skończyłbym jak Kevin, ale z jednym małym wyjątkiem. Za mną nie płakałyby żona i dzieci. Wzdycham, przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę oraz obietnicę, którą mu złożyłem. Muszę jej dotrzymać, ponieważ wiem, że on zrobiłby dokładnie to samo.
Czas nie leczy ran, a jedynie je zasklepia. Próbuje połatać zranione miejsce, jednak za każdym razem pozostaje blizna. Ona zawsze będzie przypominać o ludziach, miejscach i wydarzeniach, które doprowadziły do jej powstania. Czas przeminie, a ból nadal będzie taki sam.
***
Dzisiejszy poranek jest piękny. Słońce przebija się przez zasłony, co daje mi motywację, aby od razu wstać z łóżka. Przeciągam się i nareszcie czuję się dobrze. Tak właśnie działa na mnie pobyt w domu. Postanawiam rozpocząć dzień od biegania, dlatego wkładam spodnie dresowe oraz koszulkę.
Sprawność fizyczna to ważny aspekt mojego życia. Wysiłek pomaga rozładować napięcie, które gromadzi się w organizmie. Dzięki prowadzeniu aktywnego trybu życia i treningom na siłowni moje ciało wygląda bardzo dobrze. Mam trzydzieści pięć lat i mam więcej energii niż niejeden jedenastolatek z naszej okolicy. Dzisiaj dzieciaki wolą telefony niż zabawę na świeżym powietrzu.
Kiedy wychodzę na zewnątrz, zamykam oczy, delektując się rześkim powietrzem. Od razu nabieram większej ochoty na ćwiczenia. Zaczynam powolny bieg w stronę parku. Oddycham miarowo, a w słuchawkach leci moja ulubiona playlista. Po drodze mijam kilka osób, które tak jak ja spędzają poranek aktywnie. Po godzinie wracam do domu, czując przyjemne zmęczenie. Bieganie zawsze pobudza i sprawia, że ma się energię na cały dzień.
– Proszę! Kogo moje oczy widzą!
Odwracam się i dostrzegam znajomą twarz. Nie przypuszczałem, że o tej porze właśnie tutaj spotkam swoją bardzo dobrą znajomą. Kobieta wysiada z samochodu i podchodzi bliżej.
– Nadia. – Kiwam głową na przywitanie. – Co robisz w tej okolicy? W dodatku o takiej porze?
Zaczyna się śmiać i odrzuca swoje blond włosy do tyłu. Nie wiem dlaczego, ale robi tak od zawsze. Chodziliśmy razem do szkoły, jednak Nadia miała problem z dyscypliną, a nauka nie była jej mocną stroną. Pewnie dlatego pracuje w klubie go-go, gdzie oprócz tańca oferuje swoim klientom inne rozrywki.
– Podwoziłam nową dziewczynę, która wczoraj wieczorem miała swój pierwszy występ. Musiałyśmy to uczcić i trochę zaszalałyśmy. Ja niestety robię za kierowcę, dlatego jestem tutaj, zamiast w swoim łóżku.
Uśmiecham się delikatnie, a ona lustruje mnie od góry do dołu. W jej oczach oprócz zmęczenia dostrzegam iskrę, którą doskonale znam. Nadia jest jedną z tych dziewczyn, które miały okazję znaleźć się w moim łóżku. Pomimo moich poglądów na temat małżeństwa nadal jestem zdrowym mężczyzną, który ma swoje potrzeby. Niejednokrotnie zapraszałem właśnie Nadię bądź jedną z jej koleżanek, a one z chęcią przychodziły spędzić ze mną kilka godzin.
– Rozumiem. No cóż, w takim razie życzę ci dobrego dnia.
Odwracam się i idę w kierunku drzwi, ale nagle delikatna kobieca dłoń dotyka mojego przedramienia.
– Dopiero co wróciłeś… – mruczy seksownie, przenosząc rękę na mój tors. – Myślę, że potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci się zrelaksować.
Jej słowa nie działają na mnie tak, jak kiedyś. Jest w tym momencie ostatnią kobietą, z którą chciałbym się pieprzyć.
– Jestem zmęczony, a poza tym mam dużo pracy.
Przewraca oczami i krzyżuje ręce na piersi.
– Mamy wiele nowych dziewczyn, które z pewnością będą chciały spędzić czas z Maxem Millerem.
Prycham, kręcąc głową. Nie wiem, co one we mnie widzą, jednak doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak wyglądam. Godziny na siłowni są widoczne, a niektórym kobietom właśnie tyle wystarczy.
– Zastanowię się, a teraz wybacz, ale się śpieszę – rzucam na odchodne i ruszam w kierunku domu.
Nie mam ochoty z nią rozmawiać, ponieważ doskonale wiem, jak by się to skończyło. Nadia z pewnością chciałaby sama się mną zająć i pomóc mi wypełnić wolny czas. Ja jednak nie miałem zamiaru korzystać z jej usług. Wystarczyło mi kilka razy, po których planowała naszą wspólną przyszłość. Jej natarczywość była w tamtym momencie cholernie wkurwiająca, dlatego dobitnie wytłumaczyłem jej, na czym polega nasz układ. Drugi raz nie popełnię tego błędu. Wolę dziewczyny, które wiedzą, co mają robić i czego od nich oczekuję. Nie lubię tracić czasu na niedomówienia, więc cenię sobie konkretne kobiety.
Wchodzę do domu i od razu idę do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie wkładam robocze ubrania. Mam zamiar wykorzystać piękną pogodę i popracować w ogrodzie. Kilka krzaków jest do delikatnego podcięcia. Najpierw jednak muszę coś zjeść, ponieważ trening zdecydowanie pobudził mój apetyt. Robię sobie naleśniki, które później oblewam ulubionym syropem klonowym. Uwielbiam to połączenie, a słodkie śniadanie to coś, za co dałbym się posiekać.
Po śniadaniu idę na tył domu. Znajduje się tam taras, z którego mam widok na ogród. Wchodzę po schodkach i szeroko się uśmiecham. To miejsce zawsze mnie uspokaja. Sprawia, że czuję się tutaj dobrze.
Niemniej jednak spotkanie Nadii wyprowadziło mnie nieco z równowagi. Po kilku ciężkich miesiącach przydałaby mi się rozrywka. Nie mam ochoty na chodzenie po klubach, więc jej propozycja jest bardzo kusząca. Może podeśle mi jakąś nową dziewczynę, która pomoże mi się zrelaksować.
Studzę swoje myśli i zabieram się do pracy. Muszę się pospieszyć, ponieważ po południu ma być załamanie pogody. Częste opady deszczu to chleb powszedni dla naszego stanu, więc gdy tylko wychodzi słońce, mieszkańcy zabierają się za prace w ogrodach.
Po paru godzinach wracam do domu lekko zmęczony. Idę do kuchni po wodę, ciesząc się, że udało mi się tyle zrobić. W pierwszym dniu wolnym obyło się bez telefonu z jednostki, co uważam za mały sukces. Ostatnim razem dwa dni po powrocie z misji dostałem wezwanie na dwutygodniowe szkolenie. Nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw. Niestety wojsko to rozkazy, które trzeba wykonywać.
Łapczywie piję wodę, a następnie szukam telefonu. Muszę zadzwonić do Mani, ponieważ do mnie nie przyszła, a zapewne widziała wczoraj zaświecone światło w domu. Odbiera za drugim sygnałem.
– Max, kochany mój! Jak ci się spało?
– Dziękuję, Maniu, jak zawsze dobrze – mówię pewnie, jednocześnie przypominając sobie koszmar, który mnie nawiedził. – Myślałem, że wpadniesz rano na kawę i rutynowo przepytasz mnie z całego wyjazdu.
Kobieta zaczyna się śmiać, a ja uśmiecham się pod nosem. Maria zawsze się mną opiekuje i kiedy tylko wracam z misji, wpada do domu niczym inspekcja, sprawdza, czy wszystko ze mną w porządku, oraz zadaje pytania, na które tylko ona może znać odpowiedź.
– Wczoraj późno przyjechałeś i nie chciałam ci przeszkadzać, a dzisiaj rano byłam umówiona z Emmą.
– Z Emmą? Jak dostałaś się do Dillwyn? – pytam zdenerwowany.
Maria doskonale wie, że kiedy jestem w domu, chcę jej pomagać, jednak ta kobieta jest uparta i robi wszystko po swojemu.
– Zamówiłam taksówkę. Nie chciałam wyciągać cię rano z łóżka. Teraz siedzimy sobie na ogrodzie i wspominamy stare czasy.
Wzdycham, ale postanawiam się z nią nie kłócić.
– W takim razie nie będę wam przeszkadzać. Pozdrów i ucałuj ode mnie Emmę. Kiedy mam cię odebrać?
– Nie wiem. Jak na razie wypiłyśmy trochę koniaczku, a co będzie dalej…
Prycham, bo już wiem, co będzie dalej. Zapewne Emma upoi ją swoimi specyfikami, a Maria przez następne dni nie będzie mogła dojść do siebie. Ich spotkania zawsze są takie same. Znają się od dzieciństwa. Wspólna piaskownica, potem praca w szpitalu i radosna emerytura. Obydwie były pielęgniarkami, ale po odejściu z pracy nadal utrzymują kontakt.
– Po prostu zadzwoń po mnie, a ja przyjadę, dobrze?
Słyszę stłumione przez śmiech „tak”, a następnie połączenie zostaje zakończone. Wpatruję się w ekran i sam zaczynam się śmiać. Mam nadzieję, że Mania zadzwoni do mnie, kiedy będzie chciała wrócić do domu.
Ruszam do sypialni, myśląc o propozycji Nadii. Cholera! Przez cały wyjazd miałem celibat, dlatego przyda mi się odrobina przyjemności. Ściągam T-shirt, po czym wykręcam dobrze znany numer.
– Zmieniłeś zdanie?
– Dzisiaj o osiemnastej masz wysłać do mnie jedną z waszych dziewczyn. Cena nie gra roli.
Nadia zaczyna delikatnie kasłać, a w tle słyszę dźwięk muzyki klubowej, która po chwili milknie.
– Nowa dziewczyna nie będzie wiedziała, co lubisz, a ja znam i ciebie, i twoje potrzeby. Zmień zdanie, kochanie, a…
– A teraz znajdź dla mnie dziewczynę i powiedz jej, że o osiemnastej ma być u mnie. Adres znasz i moje upodobania również, więc możesz podzielić się wiedzą z koleżanką. Na razie.
Rozłączam się i rzucam telefon na łóżko. Jedyne, o czym teraz myślę, to długi prysznic. Zanim wybije osiemnasta, zdążę się ogarnąć i coś zjeść. Mam nadzieję, że Mania wróci dzisiaj ze mną do domu, choć boję się, że Emma wypuści ją dopiero jutro.
Wchodzę pod deszczownicę i zaczynam się myć. Mój kutas pręży się na samą myśl o dzisiejszym spotkaniu z kobietą. Kiedy jestem na froncie, nie mam czasu myśleć o przyjemnościach, więc dlaczego w dni wolne mam sobie tego odmawiać? Po dłuższej chwili wychodzę i się wycieram. Owijam ręcznik wokół bioder i idę do sypialni. Wkładam koszulkę i dres, po czym odpalam laptopa. Muszę nadrobić korespondencje. Zrobiłaby to za mnie Maria, ale nie chcę jej bardziej obciążać.
Kiedy widzę sto sześćdziesiąt nieodczytanych wiadomości, głośno wzdycham, a potem biorę się za czytanie i selekcję. Zapowiada się pracowite popołudnie.
ROZDZIAŁ 4
SOPHIA
Budzę się wczesnym rankiem i od razu się uśmiecham na widok promieni słońca wpadających do mojego pokoju. Pogoda w Wirginii bywa kapryśna, dlatego piękną aurę trzeba wykorzystać w stu procentach. Szybko wstaję z łóżka i idę do łazienki. Poranna toaleta zajmuje mi około dziesięciu minut. Wkładam legginsy oraz sportowy top i ruszam do kuchni, gdzie nalewam sobie szklankę wody. Wypijam ją i wychodzę z mieszkania.
Biegnę wolnym tempem, mijając po drodze dość sporo osób, które tak jak ja lubią porządnie się zmęczyć. Uwielbiam aktywnie spędzać czas. Bieganie sprawia, że mój organizm od razu budzi się do życia i lepiej funkcjonuje przez cały dzień. Proponowałam moim znajomym ze studiów, aby do mnie dołączyli, jednak oni kulturalnie odmówili. Wolą dłużej spać, niż wstawać o nieludzkich godzinach i męczyć się na własne życzenie.
Wbiegam do parku i mijam się z innymi biegaczami. Wystawiam twarz do słońca, delektując się ciepłymi promieniami. Pierwsze strużki potu pojawiają się na moim ciele, a oddech staje się coraz cięższy. Nie przeszkadza mi to ani trochę, ponieważ jestem świadoma, dlaczego to robię.
Po godzinie wracam do mieszkania, gdzie zastaję Amelię pochylającą się nad swoim kalendarzem.
– Hejka – mówię i zaczynam przygotowywać kawę. – Ostatnie poprawki przed wywiadem?
Dziewczyna głośno wzdycha i patrzy na mnie ze smutkiem. Nalewam kawę do dwóch kubków, a następnie podaje jeden przyjaciółce.
– Nie będzie żadnego wywiadu – odpowiada przygnębiona. – Mam dzisiaj wizytę u pulmonologa, o której kompletnie zapomniałam. Wizyta jest zaplanowana na tę samą godzinę co wywiad.
Patrzę na nią i widzę, jak łzy napływają jej do oczu. Amelia od dziecka choruje na astmę. Często ma napady kaszlu i duszności. Niejednokrotnie byłam obecna przy atakach i na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki.
– Moje zdrowie jest ważniejsze. Muszę iść na kontrolę, a o wygraną postaram się w przyszłym roku. Mam nadzieję, że Ava da mi szansę i nie zabije mnie za to, że nie dostarczyłam materiałów.
Chwytam jej dłonie. Wiem, że sytuacja jest trudna, ale chcę podtrzymać ją na duchu. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak bardzo czekała na ten dzień.
– Nie możesz przełożyć tego wywiadu? – pytam, starając się wybrnąć z tej sytuacji. – Przecież sama mówiłaś, że dopiero wrócił z misji. Może zadzwoń do niego i umów się na inny termin.
Kręci przecząco głową i ponownie głośno wzdycha. Wiem, że dla niej to wielka szansa, ze względu na nagrodę. Nie pochodzimy z bogatych rodzin, dlatego na wszystko musimy zapracować same.
– Nie ma takiej opcji. Pani Evans już mnie umówiła i od razu zaznaczyła, że Miller nienawidzi ludzi z mediów czy z gazet. Dzięki znajomości mojej babci z panią Evans mam tego człowieka chociaż przez moment na wyłączność.
– Ty jesteś studentką, a nie dziennikarką… – mówię cichym głosem.
– Rozmawianie o takich rzeczach jest dla niego z pewnością ciężkie, a ja chcę usłyszeć o tym, co widział na misji. Muszę mieć emocje w tym wywiadzie, inaczej będzie to historia jak każda inna.
Przytakuję, bo pamiętam, jakie były wygrywające wywiady na naszej uczelni. Historie mroziły krew w żyłach. Zgwałcona dziewczyna, więźniarka obozowa albo więzień, który odsiaduje dożywotni wyrok. Wiadomo, że większość osób, które wygrały, to dzieci bogaczy mających dojścia do takich osób. Nie zmienia to jednak najważniejszego. Zwycięskie tematy były mocne i przejmujące.
Bawię się uszkiem od kubka, po czym podnoszę wzrok na Amelię.
– Pojadę za ciebie – wypalam bez zastanowienia, a po chwili dodaję: – Nie, to zły pomysł! Na pewno sobie nie poradzę…
Amy klaszcze w dłonie i uśmiecha się radośnie. Łapie moją twarz i daje mi buziaka w policzek.
– Genialny pomysł! – świergocze. – Możesz pojechać za mnie, a on nawet się nie zorientuje!
Przełykam głośno ślinę, a żołądek zawiązuje się w ciasny supeł. Z jednej strony się cieszę, że mogę jej pomóc, a z drugiej ogromnie się stresuję. Nigdy nie przeprowadzałam z nikim wywiadu, a co dopiero z człowiekiem, który nie ma najmniejszej ochoty dzielić się swoimi wspomnieniami. Tak bardzo zatapiam się w myślach, że nie zauważam, że przyjaciółka wróciła z teczką.
– Tutaj masz wszystkie informacje, które udało mi się zdobyć. Nie jest tego wiele, ponieważ Miller jest bardzo skryty i dba o swoją prywatność.
Spoglądam na białą teczkę z napisem „Max Miller” i niechętnie przyciągam ją w swoją stronę. Mam wrażenie, że życie robi sobie ze mnie jaja, a na dodatek sama do tego doprowadziłam. Otwieram i wyciągam po kolei dokumenty. Szkoła wojskowa, misje w Afganistanie oraz szkolenia wojskowe to informacje, które zdobyła Amy. Wszystko o jego zawodzie, natomiast nic o życiu prywatnym.
– A tutaj… – wskazuje dwie spięte kartki – …masz pytania, które musisz mu zadać.
Spoglądam na nie i zastanawiam się, dlaczego jestem taką masochistką. Biorę głęboki wdech, a przyjaciółka patrzy na mnie z nadzieją.
– Dam sobie radę… – oznajmiam niepewnym głosem. – O której mam tam być?
– Zostałam umówiona na godzinę osiemnastą, dlatego o tej porze masz się tam pojawić – odpowiada spokojnym głosem, a następnie dotyka mojego ramienia. – Ratujesz mi skórę i strasznie ci za to dziękuję.
Mam nadzieję, że wywiad pójdzie gładko, a Miller będzie odpowiadać konkretnie i szybko się stamtąd ulotnię.
Amelia dokładnie opowiada mi o tym, czego dowiedziała się na temat mężczyzny. Każde pytanie, które mam zadać, odnosi się bezpośrednio do tego, co robi. Tłumaczy, jak mam się zachowywać, a przede wszystkim próbuje mnie wyluzować, bo sama nie umiem tego zrobić. Na dodatek jestem dzisiaj umówiona w sprawie pracy. Muszę wyjechać wcześniej, więc szybko idę do sypialni i zabieram przygotowane ubrania. Biegnę do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic. Ubieram się, a potem ekspresowo maluję. Kiedy wchodzę do kuchni, Amy zaczyna przygotowywać dokumenty, które są potrzebne lekarzowi.
– Stresuję się… – wyznaje.
Podchodzę do niej i mocno ją przytulam. Odwzajemnia uścisk, a ja odsuwam się delikatnie i patrzę jej prosto w oczy.
– Wszystko będzie w porządku, zobaczysz.
Wypijam jeszcze szklankę wody, zabieram torebkę z półki i ruszam do wyjścia.
– Pamiętaj, że masz tam być o osiemnastej. Może lepiej, jakbyś była nawet wcześniej.
Przytakuję, a następnie sprawdzam zawartość torebki i czy mam wszystkie materiały, które mi przygotowała.
– Wszystko mam. Napisz SMS-a, jak dojedziesz do lekarza.
– Napiszę, a tymczasem trzymam mocno kciuki za rozmowę!
Przelotnie poprawiam się w lustrze i jak strzała wybiegam z mieszkania. Nie chcę się spóźnić na żadne z dzisiejszych spotkań, dlatego muszę uniknąć korków, które są o każdej porze dnia. Na dodatek mam odebrać moje rzeczy z uczelni, co wiąże się z ogromną stratą czasu. Niestety nie mam wyjścia. Szybko odpalam samochód, modląc się, aby zdążyć ze wszystkimi sprawami na czas.
ROZDZIAŁ 5
MAX
Po ogarnięciu całej korespondencji ruszam do kuchni. Ból głowy jest nie do zniesienia. Muszę zażyć tabletkę przeciwbólową, ponieważ kilka godzin przed laptopem to dla mnie udręka. Zdecydowanie wolę pracę na świeżym powietrzu. Mój organizm jest przyzwyczajony do ogromnego wysiłku, a praca przed monitorem to coś, czego nie mogę sobie wyobrazić.
Sprawdzam telefon, czy przypadkiem nie dzwoniła Maria, jednak nie mam od niej żadnego połączenia. Dochodzi siedemnasta, więc zakładam, że impreza przeciągnie się do jutra. Została godzina do przyjścia dziewczyny. Włączam Netflixa i rozsiadam się wygodnie na sofie. W zasadzie nie wiem, dlaczego go opłacam, skoro przez większość czasu nie ma mnie w domu, jednak chłopaki z jednostki tak zachwalają tę platformę, że zdecydowałem się wykupić pakiet. Przeglądam kategorie z filmami i znajduję tytuł Everest. Kiedyś natrafiłem na ten film w telewizji, dlatego postanawiam odświeżyć sobie tę produkcję.
Nagle słyszę dźwięk dzwonka, który roznosi się po całym domu. Spoglądam zdziwiony na zegarek. Czyżby Nadia miała problem ze słuchem? Wyraźnie podałem dokładną godzinę, ale rozmówię się z nią później. Wstaję i idę w kierunku drzwi, a kiedy je otwieram, zasycha mi w gardle.
Przede mną stoi piękna kobieta, a jej ciemne blond włosy spływają kaskadą na ramiona. Wielkie, brązowe oczy patrzą wprost na mnie, a ja nie umiem sklecić jednego zdania. W ręku trzyma białą teczkę. Zastanawiam się, od kiedy w klubie zatrudniają tak młode dziewczyny. Cholernie młode!
– Dzień dobry – mówi spiętym głosem, a na jej twarz wychodzi delikatny rumieniec. – Udało mi się przyjechać wcześniej. Mam nadzieję, że to nie problem.
Opanowuję swoje myśli, uśmiecham się do niej, a następnie gestem ręki zapraszam ją do środka. Kiedy przechodzi obok, uderza mnie zapach jej perfum. Delikatny i słodki. Ja pierdolę, jeśli wszędzie jest taka słodka, to osobiście podziękuję Nadii za wybranie tej dziewczyny. Prowadzę ją do salonu i wskazuję kanapę. Obserwuję ją i widzę, że jest bardzo zestresowana. Otwiera teczkę, a potem nerwowo wertuje kartki.
– Masz ochotę się czegoś napić, zanim…
– Poproszę wodę – odpowiada szybko, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
Prycham, po czym idę do kuchni. Nalewam wodę do szklanki, a po chwili wracam do mojej towarzyszki. Dostrzegam na stole telefon i kartkę. Uśmiecha się do mnie, jednak nadal jest bardzo zestresowana. Cholera, może ona jest dziewicą? Odrzucam od siebie tę myśl, ponieważ Nadia doskonale wie, jakie dziewczyny lubię. Ta mała albo dobrze gra, albo mam cholerne szczęście.
– Jesteś bardzo spięta – zauważam, siadając obok niej. – Ile masz lat?
Podnosi na mnie wzrok, a jej oczy wyrażają więcej, niż mógłbym chcieć. Sięga po szklankę, a następnie upija łyk. Jej strach czuć dosłownie wszędzie.
– Mam dwadzieścia lat i bardzo przepraszam, ale pierwszy raz robię coś takiego.
Patrzę na nią i w tym momencie mam ochotę zabić Nadię. Dobrze wie, że nie mam czasu na takie gówno, a teraz muszę sam rozwiązać tę sprawę. Podałem jej konkrety, czego oczekuję, a ona tymczasem przysyła mi dziewczynę, która trzęsie się jak osika. Kobieta wyczuwa moje zdenerwowanie i wbija wzrok w ziemię.
– Moja przyjaciółka miała wizytę u lekarza, więc postanowiłam jej pomóc. Mam nadzieję, że jakoś podołam i nie będzie pan zawiedziony.