Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
207 osób interesuje się tą książką
Laura Wasilewska miała trudne życie. Wychowywała ją matka, która zaszczepiła w niej nienawiść do siebie samej. Kobieta krytykowała córkę za najdrobniejsze błędy, co wpłynęło negatywnie na jej poczucie własnej wartości. Dziewczyna decydowała się więc na operacje plastyczne, dążąc do wykreowanego w swoim umyśle ideału. Jednak po tych zmianach zamiast ideału w lustrze zobaczyła kogoś obcego. Postanowiła więc zmierzyć się z własnymi demonami, naprawiła też relacje z najbliższymi. Wydawało się, że wszystko wracało na właściwe tory. Jednak pojawiło się „ale”…
Diego Pazzi był najlepiej opłacanym zabójcą na świecie. Zatrudnianym przez najbogatszych ludzi i wielkie szychy. Był dyskretny, szybki i bezwzględny. Po nieudanej znajomości z Vincentem Russo postanowił ponownie związać się z rodziną Venturi. Na początku Antonio nie chciał przyjąć go do swoich szeregów, ale Diego podjął się kluczowego zadania, aby odzyskać jego zaufanie. Jednak w świecie mafii każda przysługa miała swoją cenę…
Dla Diega tą ceną była siostra Wiktorii – Laura. Kobieta była przerażona i niezadowolona ze swojego losu, ale wiedziała, że Venturi nie podda się jej prośbom. Z goryczą zaakceptowała nową rolę i nowy świat, jednocześnie dając do zrozumienia świeżo upieczonemu mężowi, że nie będzie potulną i oddaną żoną.
Czy jednak mogła się pomylić?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 396
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
PROLOG
DIEGO
Zaufanie.
Szczerość.
Miłość.
To trzy najważniejsze fundamenty, które budują udany związek. W świecie mafijnym ciężko jest znaleźć kobietę, która da radę żyć w świecie tonącym we krwi i śmierdzącym zapachem amunicji. Każdego dnia zabijam, egzekwuję prawo, pozbawiam nadziei tych, którzy liczyli, że ominą nasze zasady. Wymierzam sprawiedliwość, która dla większości kończy się śmiercią. I każdego wieczoru śpię spokojnie, bez wyrzutów sumienia.
Jednak pewnego dnia uwierzyłem jednej kobiecie. Poznałem Natalie i wydawało mi się, że zakochałem się z wzajemnością. Plan był prosty. Nikt nie miał się o niej dowiedzieć. Im mniej osób wiedziało o moich prywatnych sprawach, tym lepiej. Każdy wiedział, kim jestem, i wbrew wszystkiemu ktoś mógł chcieć się zemścić na osobach, na których mi zależy. Chciałem tego uniknąć, więc moje małżeństwo pozostało tajemnicą, której nikomu nie wyjawiłem. Mając żonę obok siebie, nie zatraciłem ostatniej cząstki człowieczeństwa. Myślałem, że akceptowała mnie w stu procentach. Nawet moją ciemną stronę, która budziła w ludziach największy strach.
Jestem jednym z najlepiej płatnych zabójców na świecie. Pracuję dla największych światowych bossów, a teraz zadomowiłem się we Włoszech, gdzie pracuję dla rodziny Venturi, która co rusz daje mi nowe zadania. Za dnia jestem kochającym mężem, a w nocy staję się bestią. Mordercą. Który zabija bez mrugnięcia okiem. Czy kiedykolwiek chciałem takiego życia? Nigdy. Jednak życie to nie telenowela, a możliwości, jakie miałem, nie dawały mi wielkiego wyboru. Chcąc przeżyć, musiałem podjąć taką właśnie decyzję. Przemoc była mi doskonale znana, gdyż w moim domu nie miałem dobrego wzorca. Tak więc obsługa każdej broni czy noża w pewnym momencie życia nie stanowiła już dla mnie problemu, a wręcz stała się codziennością.
Natalie pojawiła się w moim życiu jak brakujący element. Piękna, pełna wdzięku i pasji. Wiedziała, kim jestem i czym się zajmuję. Zdawała sobie sprawę, że świat, w którym żyję, nie jest cukierkowy, ale to zaakceptowała. Niczego tak nie pragnąłem, jak możliwości posiadania spokojnego życia z dala od mordowania, krwi i narkotyków. Od zwyroli, którzy gwałcą kobiety, od ojców, którzy katują swoje dzieci czy dopuszczają się innego gówna. Może byłem naiwny, ale chciałem w tym wszystkim normalności i kobiety, która będzie stać za mną murem. Będzie moim spokojem, którego potrzebowałem po dniu pełnym rzezi. A Natalie zdawała się być idealną kandydatką, szczególnie że sama mnie do tego namówiła. Wyszła z tą propozycją, a ja nie oponowałem. Pragnąłem jej i chciałem, abyśmy byli dla siebie kimś więcej.
Zrobiliśmy ten krok i zostaliśmy małżeństwem. Byłem szczęśliwym dupkiem, a moja żona również zdawała się być pełna radości i nadziei co do naszego związku. Wpadliśmy w naszą rutynę, która pasowała nam obojgu. Aż do pewnego słonecznego dnia, kiedy wróciłem wcześniej do domu…
Chciałem zrobić żonie niespodziankę. Dużo pracowałem, aby ona mogła mieć wszystko, czego zapragnie. Chciałem dać jej czas, czyli coś, czego nie miałem zbyt wiele. Jednak Natalie była kimś, dla kogo chciałem go znaleźć. Czułem się za nią odpowiedzialny, dlatego sprawianie jej przyjemności oraz zarabianie na jej marzenia było dla mnie czymś normalnym. Jednak tego dnia wszystko się zmieniło.
Moja żona, ukochana kobieta, która obiecywała mi, że będzie tylko moja, puściła się z jakimś pierdolonym gościem z gangu motocyklowego. Zastałem ich pieprzących się w naszej sypialni i ten widok zmroził mi krew w żyłach. Dosłownie nie pamiętam momentu, w którym rzuciłem się na tego mężczyznę. Wiem, że zabiłem go gołymi rękami.
Kobieta, która należała do mnie, wybrała innego mężczyznę.
Jej ciało, które mogłem dotykać tylko ja, było dotykane przez innego faceta.
Jej dusza, która pragnęła do niedawna tylko mnie, zapragnęła kogoś innego.
Wszystko poszło się jebać, kiedy ten gość włożył kutasa do jej cipki. Złość odebrała mi zdolność logicznego myślenia. Pragnąłem krwi i ją dostałem. Oboje zapłacili za swoje grzechy i choć nie potrafiłem zabić mojej żony, to ona zrobiła to sama. W momencie, kiedy zabiłem tego kutasa, miałem wrażenie, że najchętniej podzieliłaby jego los. Zresztą nawet kiedy ją przyłapałem, nie czuła się winna, a wręcz przeciwnie. Obwiniała mnie o wszystko, choć wcześniej nawet nie wspomniała o choćby połowie swoich zarzutów. Na poczekaniu wyrzucała argumenty, których wcześniej nie słyszałem. Kurwa, mogłem jej to wszystko dać. Kluczem do poprawnej relacji jest rozmowa, a moja żona o tym zapomniała i wolała pieprzyć się za moimi plecami, a potem bawić się ze mną w rodzinę.
Zostałem oszukany i choć dzisiaj jestem innym człowiekiem, obiecałem sobie, że nigdy żadna kobieta nie dostanie ode mnie tak wielkiego kredytu zaufania. Im byłem starszy, tym krytyczniej patrzyłem na całą instytucję małżeństwa. Widziałem te wszystkie urocze żonki, które przy swoich mężach pełniły rolę idealnych dam, a za kuluarami pieprzyły się ze swoimi ochroniarzami. Przysięgi stanowiły nic nie warte słowa, które były rzucane w eter dla poprawienia swojej pozycji w naszym świecie. Nie znaczyły nic.
Wierność jest dla mnie świętością. Oddaję komuś wszystko włącznie z ciałem i duszą na wyłączność. Moja żona miała mnie całego, a ja jedyne co dostałem, to w pysk wiadrem zimnej wody. I choć obiecywałem sobie, że nigdy więcej nie założę obrączki na palec, to moje myślenie zmieniło się, kiedy zobaczyłem ciemnowłosą, kruchą piękność.
Laura Wasilewska. Przepiękna kobieta o kruczoczarnych włosach i ciemnych oczach, która powaliła mnie jednym spojrzeniem. Miałem czterdzieści lat na karku, a ona była prawie o połowę młodsza ode mnie. Jednak nie tylko jej uroda sprawiła, że zapragnąłem czegoś więcej. Odkąd się poznaliśmy, pokazała mi swoim charakterem więcej, niż niejedna kobieta przez kilka randek. Wykazała się odwagą, chroniąc syna swojej siostry, a także lojalnością wobec swojej rodziny. Jej waleczna postawa niesamowicie mi zaimponowała. Choć sama była poraniona, starała się być dobra dla wszystkich, a przez to ja sam zapragnąłem być dobry dla niej. Chciałem ją chronić.
Zanim mój mózg to zakodował, byłem już w drodze do Antonio, aby ten zgodził się oddać mi jej rękę. Zdawałem sobie sprawę, że to siostra przyszłej żony naszego capo, ale miałem to w dupie. Venturi pragnął martwego Vincenta, a ja ręki Laury. Wiedziałem, że podejmowałem ryzyko, ale jeśli miałem z kimkolwiek jeszcze spróbować, to była to właśnie ona. Dlaczego? Bo od początku nie udawała. Nie kryła swoich emocji, nawet jeśli były one negatywne. I choć wiedziałem, że wizja aranżowanego małżeństwa nie przekona jej szybko do mojej osoby, postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę.
I tak pewnego słonecznego dnia w Katanii w posiadłości Venturiego Laura została moją żoną. W czarnej sukni ślubnej wyglądała niczym królowa piekieł, ale czego mogłem się spodziewać, skoro sam byłem mordercą? Nie oczekiwałem anioła. Jedna już go udawała, a potem bez skrupułów zrobiła mi największe świństwo w życiu. Teraz pragnąłem kobiety zadziornej i pełnej ognia. I taką właśnie dostałem w swoje ręce.
Uśmiecham się, ponieważ wiem, że dopiąłem swojego, i nareszcie kobieta, na którą patrzę, jest moja. Jednak zanim tak się stało, musiałem stoczyć walkę. Laura Pazzi nie byłaby sobą, gdyby nie pokazała mi, gdzie jest moje miejsce. Z góry okazała mi swoje niezadowolenie, a ja z przyjemnością przyjmowałem każdy policzek, jaki mi ofiarowała.
Moja przyszłość jeszcze nigdy mnie tak nie ekscytowała.
ROZDZIAŁ 1
LAURA
Wcześniej…
Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie będzie tak wyglądać, ale najwidoczniej rola męczennika w rodzinie przypadła właśnie mi. Pierwszej córce Niny i Tomasza Wasilewskich. Miałam wrażenie, że po raz kolejny coś, co wywalczyłam, zostało mi bezczelnie wyrwane z rąk.
Moje życie – tak pełne wzlotów i upadków – trafiło ponownie w moje ręce, a potem brutalnie zostało mi odebrane. Nie byłam dobrą kobietą. Moja matka wpoiła mi złość i gniew oraz nienawiść do samej siebie, aby nigdy nie przyszło mi przez myśl, że mogę stać się lepsza od niej. Wychowywała nas sama, ale jej metody wychowawcze były, delikatnie mówiąc, inne od tych, których doświadczały w swoich domach moje koleżanki. Mój ojciec w tym czasie pełnił służbę w policji i nie było go w domu tak często, jakbym tego chciała. Oboje z moim bratem Igorem byliśmy wyrzutkami. Niechcianymi dziećmi, które pojawiły się w związku ludzi, którzy nie mieli ochoty nawet przebywać w jednym domu.
Matka nie szczędziła mi przykrych słów, kiedy dojrzewałam.
Masz szerokie biodra.
Nie masz kompletnie biustu.
Okropne masz te piegi na twarzy.
Gdybyś miała blond włosy, byłabyś ładniejsza.
Codziennie słyszałam, co okropnego we mnie widzi, a potem każdego kolejnego dnia spoglądając w lustro, dostrzegałam w sobie te mankamenty, które kruszyły i tak już liche poczucie pewności siebie. Mój brat nie miał tego problemu. Miał zupełnie inny charakter niż ja i wszystko, co mówiła do niego matka, odbijało się od niego i odlatywało w przestrzeń, kompletnie się tym nie przejmował. A ja cały ból przyjmowałam do siebie, czując się coraz gorzej.
Słaba.
Brzydka.
Niewystarczająca.
Choć ojciec ciężko pracował, aby zapewnić nam wszystko, co trzeba, ciężko mi było słuchać cały czas komentarzy od mamy, która powinna być dla mnie wsparciem, a stała się moim koszmarem. Nawet jej śmierć niczego nie zmieniła. Jej zepsucie żyło we mnie, a nienawiść, którą mi wpoiła, przelewałam na wszystkich, którzy próbowali się dostać do mojego serca. Obiecałam sobie, że ono nigdy nie zostanie odkryte. Będzie moje i nikogo innego. Odtrącałam wszystkich po kolei, włącznie z bratem i przyrodnią siostrą, która była dla mnie wrogiem numer jeden. Wybrałam zło, bo to uczucie było bezpieczniejsze. Każdy z góry zakładał, że coś jest ze mną nie tak, i nie zadawał pytań. Było mi to na rękę. Nie musiałam się tłumaczyć.
Moja przyrodnia siostra, Wiktoria, była piękna. Niebieskooka blondynka, która jednym spojrzeniem roztaczała wokół siebie dobro. Ojciec patrzył na nią jak na siódmy cud świata, bo była córką kobiety, którą kochał nad życie. Lidia była miłością jego życia. Po śmierci mojej mamy Lidia traktowała nas dobrze, ale nie miałam zamiaru dać się jej złamać. Nikomu nie mogłam na to pozwolić. Dobrymi słowami i chęciami nikt nie mógł mnie kupić. Moja siostra była piękna, a ja chciałam, aby wszyscy patrzyli na mnie tak jak na nią. Pogubiłam się w chaosie moich myśli.
Zaczęłam korzystać z medycyny estetycznej, jednak nie w odpowiedni i rozsądny sposób. Poprawiałam się, aby w lustrze widzieć kogoś piękniejszego, jednocześnie pozbawiając się dawnego blasku. Dawnej siebie. W pewnym momencie w lustrze ujrzałam inną, obcą kobietę. Smutną i taką… pozbawioną jakichkolwiek emocji. Nie chciałam nią być. Poczułam, że doszłam do ściany, i podjęłam śmiałą decyzję. Postanowiłam pójść na terapię. To ona pomogła mi wyjść na prostą, pozwoliła zrozumieć moje błędy i pomału zaczęła uleczać moją duszę. Każdego dnia stawałam się innym człowiekiem.
Zaczęłam kochać siebie.
Pewnego dnia uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i poczułam całą sobą, że odniosłam sukces. Moje czarne włosy okalały twarz, a ciemnobrązowe oczy wpatrywały się z dumą w to, co powoli zaczynałam osiągać. Świat zaczął dla mnie istnieć, i to w pięknych barwach. Wreszcie zaczęłam czuć, że żyję. Cudownie było ponownie patrzeć na wszystko z uśmiechem.
Pracowałam wtedy w jednej z warszawskich firm jako analityk finansowy i nie ukrywałam, że sprawiało mi to ogromną frajdę. Uwielbiałam matematykę i wszystko, co było związane z naukami ścisłymi. Moja posada dawała mi możliwość rozwoju, a kiedy przeszłam wewnętrzną przemianę, czułam się jeszcze lepiej. Tata również zauważył moją zmianę, szczególnie kiedy postanowiłam pomóc mu w opiece nad Wiktorią.
Moja siostra została porwana z powodu mafijnych porachunków mojego brata. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że Igor tak bardzo naraził naszą rodzinę. Wydawało mi się, że brat jest rozsądniejszy, jednak po tym, co się stało, stwierdziłam, że zachował się jak samolubny dupek. Wiktoria wróciła do domu, ale nie była sobą. Nic nie pamiętała, a potem na dodatek okazało się, że była w ciąży. Do dzisiaj pamiętam dzień, kiedy sama przyszła do mojego pokoju, a po jej policzkach płynęła rzeka łez.
Siedzę pochylona nad dokumentami, sprawdzając dane z ostatniego miesiąca. Standardowo mamy jutro posiedzenie rady, dlatego chcę być jak najlepiej przygotowana. Czuję dość mocny ból w okolicy piersi, ponieważ zdecydowałam się na zabieg chirurgiczny zmniejszenia biustu. Chcę wrócić do mojego wygląd sprzed operacji. Jestem na dobrej drodze do osiągnięcia celu, ale ból przypomina mi o tym, jak głupia byłam, decydując się na poprawianie urody i ingerencję w moje ciało. Po chwili słyszę ciche pukanie do drzwi.
– Proszę.
Tata wchodzi do mnie bez pukania, więc podejrzewam, że to Wiktoria. Siostra niepewnie otwiera drzwi, po czym nieśmiało robi krok w moją stronę.
– Mogę zająć ci chwilę? – szepcze, a po jej policzkach zaczynają płynąc łzy. – Potrzebuję rozmowy.
Wstaję z fotela, zamykam drzwi i podchodzę do niej, Odkąd przyjechała, nie była jeszcze w tak złym stanie jak teraz. Bez zastanowienia biorę ją za rękę i ciągnę w kierunku łóżka. Dziewczyna siada po turecku, a potem chowa twarz w dłoniach. Z jej ust wydobywa się szloch.
– Nie wiem, co robić, Lari. Jestem taka zagubiona. W mojej głowie panuje chaos, tylko chaos. Nie potrafię się uspokoić. Cały czas myślę o tym, co się stało. Próbuję sobie przypomnieć cokolwiek, ale w mojej głowie jest tylko ciemna plama. Nie mam pojęcia, kim jestem, co mam robić.
Siadam obok niej i dotykam delikatnie jej ramienia. Widząc moją siostrę w takim stanie, jestem wściekła na ojca, że zabronił mi powiedzieć jej prawdę. Powinna była wiedzieć, że Antonio ją tutaj odesłał. Powinna znać pieprzoną prawdę.
– Każdy chaos w końcu ucichnie, Wiki. Musisz dać sobie czas na dojście do siebie – mówię spokojnie. – Szczególnie że teraz nie chodzi tylko o ciebie.
Wiktoria dotyka delikatnie swojego płaskiego brzucha, pociągając nosem.
– Tak bardzo się boję. Jak ja sobie poradzę? Nawet nie wiem, kto jest ojcem mojego dziecka. Jak mogę tego nie pamiętać?!
Dotyka swojej głowy, a ja mam wrażenie, że mój żołądek zaciska się jeszcze bardziej. Kłamstwem wyrządzamy jej jeszcze większą krzywdę, ale ojciec zadecydował, że Wiktoria nie może się dowiedzieć o tym, co się stało. Oczywiście wraz z Antonio stwierdzili, że to świetny pomysł, ale ja od początku byłam temu przeciwna. Karmimy ją iluzją, która ma jej dać złudne poczucie bezpieczeństwa, ale co będzie, kiedy Wiktoria w końcu sobie sama to przypomni?
– Daj sobie czas – powtarzam ponownie. – Skup się teraz na swoim zdrowiu, dziecku, które nosisz pod sercem, oraz na pracy. Kiedy twój umysł będzie gotowy, wszystko sobie przypomnisz.
Dziewczyna kręci głową.
– Nie mogę uwierzyć, że za kilka miesięcy zostanę mamą.
Uśmiecham się do niej delikatnie, odgarniając zbłąkany blond kosmyk z jej twarzy.
– Dasz sobie radę, Wiki. Zawsze chciałaś mieć rodzinę, a twoje dziecko ją dostanie. Zobaczysz, że będziesz najlepszą mamą na świecie.
– Ty w to wierzysz?
– Ja to wiem, Wiki. – Przekręcam oczami, po czym dodaję: – A ja postaram się wspierać cię we wszystkim, co postanowisz.
Siostra uśmiecha się do mnie promiennie i choć jej oczy są czerwone od łez, przysuwa się do mnie i wpada w moje ramiona. Przytulam ją, bo choć nie byłam dobrą siostrą, chcę jej to wynagrodzić.
– Dziękuję, Lari – szepcze w moje ramię. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Uśmiecham się pod nosem, po czym odsuwam ją od siebie. Postanawiamy wspólnie spędzić ten wieczór. Oglądamy film, jednak Wiki zasypia niemal na początku seansu. Zerkam na jej zmęczoną twarz i wiem, że teraz będzie potrzebowała mnie bardziej niż kogokolwiek innego. Postaram się być najlepszą starszą siostrą, którą powinnam być od początku.
To był największy sprawdzian dla naszej rodziny. Niemniej jednak nie uważałam, że kłamstwo jest dobrym sposobem i fundamentem, aby Wiktoria ruszyła do przodu. To było coś, czego nie rozumiałam, ale tata nie chciał mnie słuchać. Moje argumenty go nie przekonywały. Chciał chronić Wiktorię za wszelką cenę, bo nie chciał jej stracić. Być może wiedział, że gdyby przypomniała sobie o Antonio, straciłby ją, bo ona wyruszyłaby za nim. W końcu wszystko potoczyło się tak, jak przewidywałam. Moja siostra urodziła zdrowego, cudownego syna, który przypominał tylko jedną osobę.
Kiedy Michał otworzył oczy, trudno było nie poznać, czyim był synem. Czarne jak smoła oczy oraz włosy wpatrywały się we mnie, a ja odczuwałam coraz większy ból z powodu kłamstwa. Wiktoria powinna była znać prawdę, ale ojciec nadal pozostawał nieugięty. Wydawało mi się, że po urodzeniu małego stał się wręcz jeszcze bardziej zaborczy względem mojej siostry. Ja starałam się z całych sił pomagać Wiki przy małym, kiedy ona pracowała czy po prostu chciała odpocząć. Mój siostrzeniec to rozkoszne dziecko. Niesamowicie spokojne, jednak były momenty, kiedy nie dało się go ujarzmić.
Los chciał, że Wiktoria pewnego dnia odzyskała pamięć, a wraz z nią wróciły wszystkie wspomnienia.
Mężczyzny, którego kochała.
Córki, którą zostawiła w Katanii.
Vincenta, który ją skrzywdził, oraz Igora, który zawiódł nas najbardziej na świecie.
Co najgorsze, Vincent nadal pragnął mojej siostry. Nie potrafił o niej zapomnieć, a Venturi, choć był w ukryciu, dbał o nasze bezpieczeństwo. Nie bez powodu pod naszym domem stał czarny SUV, w którym siedziało kilku mężczyzn obładowanych różnego rodzaju bronią. Jednak moja siostra potrafiła postawić się ojcu i dopięła swojego. Bez zastanowienia ruszyła do miłości swojego życia. Nasz ojciec wiedział, że nie może jej tego zabronić. To było coś, co sam miał z mamą Wiktorii. Miłość, o którą warto walczyć.
Zostawiła syna z tatą, aby sama mogła skonfrontować się z ukochanym, a dopiero potem wyjawić mu tę niespodziankę. Zresztą byłam przekonana, że Antonio będzie zachwycony, kiedy zobaczy Michała. To tak naprawdę jego mała kopia.
Słyszę z głębi domu głosik małego i wyrywa mnie to ze wspomnień. Nie byłam przy rozmowie taty z Wiki, ale kiedy słyszę, że siostra wyszła z domu, od razu postanawiam porozmawiać z tatą.
Kiedy wchodzę do kuchni, widzę, jak trzyma swojego wnuka na rękach.
– Mówiłam, że kłamstwo wyjdzie na jaw. – Zaczynam, podchodząc do lodówki, po czym wyciągam z niej sok. – Nie słuchałeś i teraz Wiktoria może nam już nie zaufać.
Tata wzdycha, a Michał zaczyna wesoło gaworzyć.
– Wiem, że mówiłaś.
Podchodzę do niego i odbieram swojego siostrzeńca, całując jego pulchne policzki. Cudownie jest być dla niego ciocią, jednak posiadanie własnych dzieci nigdy nie było moim powołaniem. Nie czuję, że mogłabym być dobrą mamą, wolałam ten zaszczyt zostawiać takim kobietom jak moja siostra.
– Do ciebie nie będzie mieć żalu, tylko do mnie – mówi tata, spoglądając przez okno. – Chciałem, żeby ruszyła do przodu, jednak gdzieś w głębi serca czułem, że ten mały w końcu jej o tym przypomni.
– Nie przypomniał jej tego syn, a córka Antonio. Niemniej jednak od początku powinna była znać prawdę.
Tata bierze szklankę do ręki, a następnie nalewa sobie wody. Stoi tyłem do mnie, jednak wyczuwam, że jest bardzo spięty.
– Wiem, że martwisz się, że Wiktoria odejdzie, ale musisz jej na to pozwolić, tato. Ona jest dorosła, a jeśli dzisiaj ona i Antonio ponownie się zobaczą, to z pewnością wróci z nim do Włoch, bo tam jest miejsce jej i syna. Stworzą rodzinę, ale to nie znaczy, że zostaniemy z niej wykluczeni.
Mężczyzna odwraca się i wbija we mnie spojrzenie, a potem łagodnie zerka na swojego wnuka.
– Nie chodzi o to, Lari – mówi szeptem. – Chcę, abyście były bezpieczne. Mój syn… – Kręci głową, jakby sama myśl o Igorze napełniała go bólem. – Igor naraził nas wszystkich na ogromne niebezpieczeństwo. Ja wiem, kim są ci ludzie. Przez lata pracy w policji naoglądałem się miejsc zbrodni. Przesłuchiwałem różnych ludzi, którzy byli częścią mafijnego świata, i za każdym razem napawali mnie odrazą. Te ich samosądy, totalne bezprawie…
– On ją ochroni.
Tata unosi brwi i krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Widzę, że nie jest do końca przekonany co do moich słów.
– Tak jak ostatnio?
Wzdycham. Zaufanie to bardzo delikatna sfera. Raz naruszone nie zadziała tak, jak powinno. Tata był bardzo wyczulony na kłamstwo, a niestety Igorowi udało się nas wszystkich oszukać.
– To decyzja Wiktorii – mówię, po czym zerkam na siostrzeńca, który kręci się w moich ramionach. – Idę go przebrać, bo czuję coś nieprzyjemnego.
Tata zaczyna się śmiać, kiedy widzi moją skrzywioną minę, a ja idę z małym do sypialni Wiktorii. Chłopczyk wesoło gaworzy, posyłając mi swój cudowny, niewinny uśmiech. Uwielbiam z nim zostawać, a teraz doceniam tę chwilę jeszcze bardziej. Zapewne Wiktoria wyjedzie z małym do Włoch, gdzie stworzą z Antonio i Vivianne rodzinę. Choć będą daleko, będziemy ich odwiedzać. Ja na pewno, bo bez tego brzdąca nasz dom stanie się cichy. Już wpadam w nostalgię, kiedy tylko sobie o tym pomyślę, ale ciocia Laura znajdzie sposób, aby widywać się z tym szkrabem jak najczęściej. Nie ma innej opcji!
Wieczorem kładę małego do łóżeczka, a następnie sama wchodzę pod kołdrę. Śpię dzisiaj w pokoju siostry, aby nie przenosić małego, kiedy zaśnie. Uwielbia zasypiać w swoim łóżeczku, a to gwarantuje nam wszystkim przespaną noc. Mam nadzieję, że Wiki jest szczęśliwa, bo na to zasługuje. Chyba, że Antonio dostanie udaru, kiedy zobaczy ją przed swoimi drzwiami. Chichoczę w poduszkę, a potem zasypiam z błogim uśmiechem na twarzy, nie spodziewając się, że jutro okaże się dla mnie tak okrutne.
Obecnie…
Siedzę w domu Diego i popijam kawę w fantazyjnie stworzonym ogrodzie. Piękne drzewa owocowe oraz kwiaty dają wrażenie bajkowego świata, w którym każdy chce się zanurzyć. W centralnej części stoi fontanna, a w oddali usytuowane jest oczko wodne. Ten widok naprawdę może cieszyć oczy. Nie ukrywam, że posiadłość Pazziego zrobiła na mnie wrażenie, ale nie sprawiała, że miałam ochotę nagle bawić się w dom i rodzinę.
Od naszego felernego ślubu minęły dwa dni, a ja mam ochotę wyć z bezradności. Odkąd tutaj przyjechałam, nie wychodziłam z pokoju, bo nie chciałam się z nim spotkać. Nie chciałam żadnych rozmów, ustalania czegokolwiek, bo to wszystko po prostu nie mieści się w mojej głowie. Mam dość tego cyrku! Antonio sprzedał mnie jak bydło na targu i choć sama chciałam, aby Vincent zdechnął w męczarniach za to, co zrobił mojej siostrze, to nie moim kosztem. Diego jednak nie wydawał się zniechęcony moimi próbami wyprowadzenia go z równowagi. Jego to nakręcało. Był z natury łowcą, nie chciał czegoś, co było łatwe. Wolał coś, na co potrzebuje zdecydowanie więcej wysiłku. Ale mam dość.
Jedyne, czego pragnę, to wolność. Odzyskałam swoje życie po ciężkich bojach, które toczyłam w mojej głowie, a teraz ponownie jestem od kogoś zależna. Wszystko posypało się jak domek z kart. Pierwsze porwanie Wiki, napaść Vincenta, śmierć taty, a na deser mój ślub. Kręcę głową, kiedy sobie o tym pomyślę. To jakbym obudziła się w innym uniwersum. Jestem pionkiem wrzuconym do gry, której nigdy nie znałam. I w której, do cholery, nie chciałam się znaleźć.
– A jednak wyszłaś z sypialni.
Podskakuję w miejscu, słysząc szorstki i twardy tembr głosu mężczyzny. Wystarczy mi jedno spojrzenie w jego stronę, a moja nienawiść wzrasta. Diego ubrany jest w luźny podkoszulek i spodenki. Najwidoczniej dzisiaj ma wolne, bo kiedy idzie mordować ludzi, ubiera się na czarno i jest obładowany bronią od stóp do głów. Upijam łyk kawy, radośnie go ignorując. Liczę, że zostawi mnie w spokoju, jednak on bez zastanowienia idzie w moją stronę i siada naprzeciwko mnie. Obrączka połyskująca na jego palcu wprawia mnie w jeszcze gorszy humor. On naprawdę ma jakieś chore zapędy. Nie mógł poznać kobiety, która z chęcią bawiłaby się z nim w dom?
– Nie możesz mnie wiecznie ignorować. Powinniśmy porozmawiać, ustalić pewne zasady, abyśmy mogli się do siebie przyzwyczaić. Nie jestem twoim wrogiem, chcę jedynie twojego dobra.
Odstawiam z hukiem kubek na szklany stolik, kompletnie nie przejmując się tym, że mogłam go stłuc. Buzują we mnie tak silne emocje, że trudno mi nad nimi zapanować. Moja postawa ani trochę go nie dziwi, ponieważ siedzi spokojnie i obserwuje mnie, jakbym była jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem.
– Nie jesteś moim wrogiem?! Gdyby tak faktycznie było, dałbyś mi spokój! Nie zmuszałbyś mnie do małżeństwa, nie przywoziłbyś mnie do swojego domu! Tymczasem kupiłeś mnie jak rzecz na targu, licząc, że z dnia na dzień stanę się potulną żoną, która będzie na ciebie czekać z obiadem, kiedy przyjdziesz ze swojej krwawej pracy!
Mężczyzna uśmiecha się mrocznie i opiera się wygodnie o oparcie krzesła, jeszcze bardziej eksponując swoje mięśnie.
– Właśnie dlatego cię wybrałem – mówi spokojnie. – Nie pragnę grzecznej żony, która będzie czekać na mnie z obiadem. Nie chcę kogoś, kto będzie kulić się pod moim wzrokiem. Chcę, żebyś była moją równorzędną partnerką, bo nie potrzebuję wykazywać swojej dominacji czy siły w domu. Obiecałem twojej siostrze, a przede wszystkim mojemu capo, że będę się tobą opiekował, i to chcę zrobić.
Prostuję się na krześle i patrzę mu odważnie prosto w oczy.
– Nie potrzebuję twojej zasranej pomocy, rozumiesz? Niczego od ciebie nie potrzebuję.
Ponownie na jego twarzy pojawia się przeraźliwy uśmiech.
– Wiem.
– Nie będę udawać, że mi się tutaj podoba.
– Wiem.
Mój oddech przyśpiesza, ponieważ jego stoicki spokój jeszcze bardziej wyprowadza mnie z równowagi. Kręcę głową i wstaję gwałtownie, a potem ruszam do mojej sypialni, zostawiając mężczyznę samego. Nie chcę spędzić w jego towarzystwie ani chwili dłużej.
– Laura!
Jego głos sprawia, że zatrzymuję się, jednak nie odwracam się w jego stronę. Stoję w miejscu, czekając na jego słowa.
– Pamiętaj, że niezależnie od tego, co chodzi ci po głowie, jesteś moją żoną. Nie ma ucieczki z tego małżeństwa, jedynie moja śmierć może cię uwolnić, ale teraz uważam na siebie jeszcze bardziej, bo wiem, że chcę do ciebie wracać. Nie kombinuj, bo gdziekolwiek nie uciekniesz, znajdę cię, rozumiesz?
Tym razem nie wytrzymuję, odwracam się do niego i patrzę z mordem w oczach. On naprawdę chce mnie dzisiaj wykończyć.
– Mam nadzieję, że pewnego dnia komuś jednak się uda, a ja wrócę do Polski i zapomnę o wszystkim, co w tym momencie się dzieje! Ty pieprzony egoisto!
– Twój plan jest idealny, jednak nigdy się nie ziści, kochanie. Możesz uciekać przede mną, ale ja zawsze cię złapię.
Kręcę głową zła na całą tę cholerną sytuację i biegnę do swojej sypialni. Nie mam zamiaru z nim więcej rozmawiać. Pieprzony Pan i Władca życia! Może i Wiktoria z Anią przyzwyczaiły się do takiego życia, ale ja nie mam zamiaru tego robić. Nigdy nie chciałam mieć męża, dzieci, a nawet jeśli, to pragnęłam tego na własnych zasadach. Kiedy wpadam do pokoju, rzucam się na łóżko i krzyczę w poduszkę, wyrzucając swoją frustrację. Mam nadzieję, że coś wymyślę. Cholera, muszę, bo inaczej oszaleję. Nie chodzi o to, że czegoś nie mam albo czegoś mi brakuje. Dom Pazziego jest piękny i nowoczesny, ale nadal nie o to chodzi. Pragnę wolności, a to jedyna rzecz, której nie mogę dostać. Słyszę dźwięk przychodzącego SMS-a. Niechętnie odrywam się od poduszki i sięgam po niego, a następnie dostrzegam kilka wiadomości.
Ania:
I jak tam? Mamy przyjechać skopać mu dupę, czy się zachowuje?
Wiktoria:
Jak się czujesz? Jeśli mnie potrzebujesz, mogę przyjechać.
Wzdycham, zerkając na SMS-y, po czym moje oczy wypełniają łzy. Oprócz dziewczyn nie mam tutaj tak naprawdę nikogo. Czuję, jak wszystko wymyka się z moich rąk. Bez kontroli. Bez pytania, czy tego chcę. Ból w klatce piersiowej staje się nie do zniesienia, a żołądek zaczyna się buntować. Zrywam się z łóżka i biegnę do toalety, zwracam kawę, którą wypiłam, a torsje nie ustają.
Jestem słaba.
Jestem wykorzystywana.
Jestem pokonana.
ROZDZIAŁ 2
DIEGO
Obserwuję, jak Laura ucieka ode mnie i zostawia za sobą jedynie swój niesamowicie pociągający zapach. Ten, od którego się uzależniłem i o którym nie potrafię zapomnieć. Kurwa, wiedziałem, że przekonanie jej nie będzie proste. Zdaję sobie sprawę, że zachowuję się jak egoistyczny dupek, ale chcę jej bardziej niż czegokolwiek innego na świecie.
Pragnę ją chronić. Dać jej poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim pokazać, jak bardzo jest piękna. Jej czarne włosy idealnie kontrastują z jej cerą, a brązowe oczy dodają cholernego pazura. W swoim życiu miałem wiele kobiet. Pięknych, chętnych na seks czy nawet na związek. Laura urzekła mnie swoimi oczami, które wołały o pomoc. Widziałem w jej oczach ten krzyk, który mnie wzywał. Choć ona starała się zgrywać twardzielkę, za jej murem dostrzegałem skrzywdzoną kobietę.
Choć mam nadzieję, że Laura zacznie ze mną rozmawiać, zdaję sobie sprawę, że potrzebuje czasu. Próbowałem nawet rozmawiać z jej siostrą, ale ona nie chciała mnie słuchać. Z reguły Wiktoria jest łagodną kobietą, ale w mojej obecności stawała się obrońcą swojej siostry. Nie ukrywała złości, która była skierowana w moją stronę. Ania z kolei jest wierna Wiki, więc jestem w czarnej dupie. Antonio i Matteo od początku mnie ostrzegali przed tym pomysłem, ale ja nie chciałam czekać. Jedyne, czego pragnę, to jej obecności.
Zabieram kubek ze stolika, a następnie idę do kuchni. Od dwóch dni moja żona nic nie jadła. Muszę ją jakoś do tego zmusić, bo nie mogę pozwolić, aby się pochorowała. Dzisiejszy dzień mam wolny, więc postanawiam przyrządzić śniadanie. Nie jestem mistrzem w kuchni, ale potrafię przygotować sobie proste posiłki. Po dwudziestu minutach mam przygotowane tosty, a obok poukładane dżemy o różnych smakach oraz krem czekoladowy. Wiem, że Laura piła kawę, dlatego nalewam jej soku, a sam robię sobie espresso. Układam wszystko na tacy, a następnie ruszam w kierunku jej sypialni. Pukam do drzwi, jednak nic nie słyszę. Uchylam je delikatnie i słyszę niepokojące dźwięki z łazienki. Kładę tacę na stoliku i szybko idę w tym kierunku. Otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się klęcząca Laura, której ciałem wstrząsają torsje. Jej ciemne włosy opadają wokół toalety. Niewiele myśląc, łapię je, biorę z szafki gumkę i zawiązuję je w kucyk, a drugą rękę kładę na jej plecach. Delikatnie je gładzę, a po chwili słyszę ciche łkanie.
– Jestem taka słaba… – szepcze z żalem. – Dlaczego wszyscy chcą mnie tak bardzo skrzywdzić… Co ja ci zrobiłam?
Pomagam jej wstać i delikatnie trzymam ją za ramiona, ignorując jej pytanie. Od razu sięgam po ręcznik. Podaję go Laurze, a ona wyciera usta, po czym podchodzi do umywalki i zaczyna powoli myć zęby. Nawet nie myślę, aby ją teraz zostawić.
– Musisz jeść. – Zaczynam, patrząc na nią cały czas czujnym wzrokiem. – Głodzenie się nic ci nie da.
Laura posyła mi pełne żalu i nienawiści spojrzenie. Kontynuuje mycie zębów, a kiedy kończy i wyciera twarz ręcznikiem, dostrzegam, jak bardzo widać po niej zmęczenie oraz stres. Podchodzę do niej i choć wiem, że wolałaby, abym się do niej nie zbliżał, ryzykuję.
– Wiem, że mnie nienawidzisz. Przez ostatnie dwa dni słyszałem to wielokrotnie. – Jej oczy ponownie zwróciły się w moją stronę, jednak przez moment błysnęły nieznaną emocją. – Wiem, że jestem egoistą, który zmusił cię do ślubu. Nie oczekuję, że pogodzisz się z tym od razu. Proszę cię tylko o szansę. Spróbujmy i zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi.
– Nie masz prawa mnie o to prosić, Diego – stwierdza słabym głosem. – Jestem uwięziona w klatce, w której nie ma ani grama tlenu. Źle się czuję w tym domu i nie będę tego ukrywać. Twoja obecność również mi nie pomaga i wiedziałeś to od początku. Oczekujesz ode mnie, że dam ci szansę, ale ja nie widzę w tym sensu. Zostałam ci podana na tacy przez Antonio. Stałam się rzeczą w tej waszej niedorzecznej wymianie. Nawet nie zapytaliście mnie o zdanie, bo w waszym śmiesznym świecie kobieta nie ma nic do powiedzenia.
Wzdycham, a potem opieram się o komodę.
– Nasz świat jest inny niż ten, w którym się wychowywałaś. Świat mafii jest pełen krwi i okrucieństwa, ale ja zawsze zostawiam to za drzwiami naszego domu. Tutaj chcę być człowiekiem, który pragnie spędzić czas ze swoją kobietą. – Moja szczerość w tym momencie osiąga apogeum. – A co do Antonio… To ja go do tego zmusiłem, i o tym dobrze wiesz. Chciał pozbyć się Vincenta, a nikt nie mógł się do niego zbliżyć tak bardzo, jak ja. Od początku nie miałem wobec ciebie złych intencji. Pragnę znać twoje zdanie i chcę, abyś je śmiało wyrażała. Nie zależy mi na tym, abyś stała się nagle kimś, kim nie jesteś. Wręcz przeciwnie, chcę, żebyś była sobą.
Odpycham się od komody i ruszam w jej stronę. Laura cofa się, aż w końcu uderza plecami o ścianę. Jej wzrok wbity jest we mnie, a ja patrzę na nią z żarem, który rozlewa się w całym moim ciele. Kurwa, ona jest tak piękna.
– Kiedy podjechaliśmy pod wasz dom rodzinny, zobaczyłem, jak idziesz chodnikiem. Od razu wpadłaś mi w oko. Ciemnowłosa piękność. Tak właśnie pomyślałem. Nie mam, kurwa, pojęcia, jak się to stało. Nazwij to, jak chcesz, ale to stało się szybko i nie miałem nad tym kontroli. – Unoszę delikatnie dłoń i dotykam jej policzka, na co ona zaczyna lekko drżeć. – Zdradziłem swojego szefa – dla ciebie. Pomogłem ci wydostać się z małym w bezpieczne miejsce – dla ciebie. Zaryzykowałem spotkanie z Antonio, choć wiedziałem, że mogę dostać kulkę w łeb – dla ciebie. Wszystko, co zrobiłem tamtego pieprzonego dnia, robiłem z myślą o tobie.
Jej oddech przyśpiesza, a ja patrzę na jej usta, które tak kurewsko mnie kuszą. Mam ochotę wpić się w nie i pokazać jej, jak bardzo jest, kurwa, moja. Jak bardzo jej pragnę.
– Wiesz, co powiedziałem Vincentowi, zanim go zabiłem?
Laura niepewnie kręci głową, a ja uśmiecham się mrocznie.
– Powiedziałem, że zawsze będziesz moja, a dzięki jego szaleństwu zyskałem najpiękniejszą kobietę na świecie.
W jej oczach dostrzegam zwątpienie. Ona nie wierzy w to, jak ja ją widzę. Nie mam pojęcia, kto zaniżył jej samoocenę, ale codzienne będę jej mówił, jaka jest piękna. Jak ja ją widzę. Zniżam swoje usta i całuję ją w czoło, a potem łapię ją za rękę i ciągnę w kierunku sypialni. Kobieta jest w lekkim szoku, jednak milczy, co uznaję w tym momencie za dobry znak. Kiedy siada na łóżku, podaję jej tacę z jedzeniem.
– Bez dyskusji – mówię twardym głosem, kiedy widzę jej minę. – Możesz mnie nienawidzić. Zniosę to, ale nie pozwolę, abyś robiła sobie krzywdę.
Po chwili Laura sięga po tosta i wgryza się w niego, a następnie zamyka oczy i mruczy delikatnie. Widząc, jak je kolejnego z dżemem, rozluźniam się i cały czas ją obserwuję. Siedząc naprzeciwko niej, mogę jedynie wyobrazić sobie, co dzieje się w jej głowie.
– Jak sobie to wyobrażasz? – pyta po chwili cichym głosem.
Marszczę brwi.
– To?
– Nasze… – Głos dziewczyny cichnie, jednak po chwili dodaje palące w jej gardle słowo. – Małżeństwo.
Wzruszam ramionami. Nie jestem w stanie odpowiedzieć jej na to pytanie. Na pewno nie będziemy standardowym małżeństwem. Będziemy inni, jednak czy to będzie coś złego? W każdym szaleństwie można znaleźć odrobinę metody. Ja pragnę je znaleźć.
– Spróbujmy żyć razem i przekonajmy się, gdzie nas to zaprowadzi. Dajmy sobie czas na poznanie się, a potem zobaczymy.
Laura prycha, a potem rzuca resztę tosta na talerz. Moja odpowiedz najwidoczniej jej nie usatysfakcjonowała.
– Co konkretnie mam robić? Nie mów, że całe dnie mam siedzieć w domu i wybierać nowe zasłony do poszczególnych pokoi. Albo urządzać tutaj jakieś inne rzeczy. Nawet nie mam na to ochoty.
– Możesz chodzić gdzie chcesz, ale zawsze masz brać ze sobą jednego z moich ochroniarzy. To mój jedyny warunek.
Mam trzech zaufanych ludzi, którym powierzyłbym życie mojej żony. To lojalni ludzie, którzy w razie nawet mojej śmierci wiedzieliby, co zrobić.
– Żadnego tutaj nie widziałam.
– Poznasz ich we właściwym czasie – stwierdzam spokojnie. – Jako moja żona masz dostęp do wszystkich kont bankowych oraz do wszelkich samochodów, które są na terenie posiadłości. Z tego co wiem, masz prawo jazdy, więc możesz korzystać z tych, które stoją w garażu, ale i tak wolałbym, abyś wszędzie jeździła z ochroniarzem. Nie chcę ryzykować.
Kobieta patrzy na mnie zamyślona, jednak milczy. Nie lubię, kiedy to robi, bo wtedy nie wiem, co chodzi jej po głowie.
– Możesz mnie zostawić samą? – pyta cicho, po czym odsuwa tacę z jedzeniem i nakrywa się kołdrą. – Chciałabym odpocząć.
Wiem, że kłamie. Po prostu woli być sama i mnie nie oglądać. Postanawiam jednak rozegrać wszystko na spokojnie. Wywieranie na niej presji nie przyniesie niczego dobrego, więc grzecznie wstaję i zerkam na nią z góry. Dziewczyna odwrócona jest do mnie tyłem, więc jedyne co widzę, to jej ciemną burzę włosów. Co prawda nie tak wyobrażałem sobie nasze małżeństwo, ale nie mogę jej do niczego zmusić. Choć mam dzień wolny, to najwyraźniej spędzę go sam. Klękam na łóżku obok niej, na co ciało Laury wyraźnie się spina. Zniżam się do jej ucha i szepczę:
– Będę w drugiej sypialni, gdybyś zmieniła zdanie. – Całuję ją delikatnie w głowę, a potem dodaję: – Cieszę się, że tutaj jesteś.
Z ust dziewczyny wydobywa się cichy szloch, który dociera do mojego serca i sprawia mi zawód. Oczywiście, że to jej reakcja. Czuję, że czegokolwiek bym nie zrobił, Laura się nie podda. Odrzucony i wkurwiony postanawiam wyjść, zanim powiem coś, czego będę żałować. Muszę znaleźć sobie zajęcie, a przede wszystkim wymyślić, jak przekonać do siebie tę kobietę.
Schodzę na parter, odpalam laptopa, próbując zająć czymś myśli. Wgapiam się w ekran, aż nagle rozbrzmiewa mój telefon. Podnoszę go, a kiedy dostrzegam, kto dzwoni, od razu odbieram.
– Tak, capo?
– Masz zadanie do wykonania. Jutro w dzielnicy Palermo pojawi się grupa motocyklistów, która ostatnimi czasy uwielbia sprawiać nam problemy. Pobili ostatnio jednego z moich zaufanych dilerów. Dowiedziałem się, że za całą akcją stoi ich szef, więc chcę się odwdzięczyć.
Venturi jak zawsze konkretnie przechodzi do interesów. Uważam to za jego ogromną zaletę. Pracowałem wcześniej dla jego ojca i dla Andreo. Choć wzbudzał on strach, nie potrafił zarządzać swoimi ludźmi. Miał w swoim otoczeniu sporo szczurów, którzy potem zemścili się na jego najstarszym synu i kobiecie.
– Jak bardzo?
– Zlikwidować, Diego – mówi bez ogródek. – Kości się zrosną, rany zasklepią, a życia nikt mu nie zwróci.
Odchrząkuję.
– Oczywiście. Wyjadę z samego rana. – Na linii zapada cisza, sugerująca, że rozmowa się jeszcze nie skończyła. Wręcz słyszę w głowie niewypowiedziane przez Antonio pytanie. – Z Laurą wszystko w porządku – stwierdzam, po czym dodaję z przekąsem: – Choć zapewne twoja narzeczona ma lepszy kontakt z moją żoną niż ja sam.
– Uważaj, Diego. – Jego ton jest surowy. – Pamiętaj, że to siostra Wiktorii. Jeśli dowiem się, że dzieje się jej krzywda, to osobiście będę musiał cię zabić.
Kurwa. Wiedziałem, że z pewnością Wiktoria będzie grała drugie skrzypce w naszym małżeństwie. Ja pierdolę, gdyby ktoś wiedział, jaką cipą się stałem przez Laurę, to wszyscy straciliby do mnie szacunek.
– To nie będzie koniecznie – odpowiadam lekko wkurwionym tonem. – Nie jest łatwo, ale pracuję nad tym, aby wszystko zadziałało.
– Oby – odburkuje Venturi, a potem dodaje: – Resztę informacji prześlę ci na e-mail.
Rozłączamy się, a ja przecieram twarz. Mimo że dzisiejszy dzień zapowiada się pięknie, to zapewne spędzę go samotnie. Jutro Laura będzie lepiej się czuć, ponieważ nie będzie mnie obok. Podejrzewam, że tak będzie to działało przez długi czas.
***
– Kto cię nasłał? – pytam spokojnie, jednocześnie przecierając ostrze noża, które przed chwilą tkwiło w brzuchu mojego dzisiejszego gościa. – Jak dla mnie możemy bawić się jeszcze przez kilka godzin. Lekarz poda ci krew, pozszywa i zaczniemy naszą konwersację od nowa. Twój wybór, czy będzie to dla ciebie szybka i łatwa śmierć, czy pełna niespodzianek.
Mężczyzna patrzy na mnie spojrzeniem, które wyraża tylko jedno – ból. Opór, który widziałam na początku, ustępuje, i to jest coś, na co czekałem. Wyciąganie informacji to jedna z moich największych zdolności. On i tak wie, że umrze, ale warto uzyskać od niego konkretne wiadomości, które z pewnością przydadzą się Venturiemu. Jednak jego wola walki ponownie wychodzi na wierzch, kiedy pluje swoją krwią prosto na moją koszulkę.
– Pierdol się! – krzyczy, jednak jego głos jest coraz słabszy. – Dzisiaj wygrasz, Pazzi, ale pamiętaj, moi ludzie upomną się o ciebie i o całą pierdolną rodzinę Venturi.
Prycham.
– Uwierz mi, Antonio nie może się doczekać, aby osobiście rozjebać twój śmieszny gang. Włochy należą do niego i każdy o tym wie. Albo respektujesz jego zasady, albo zdychasz, jak ty dzisiaj.
Dzięki temu, że nie wbiłem noża zbyt głęboko, wiem, że mężczyzna jeszcze chwilę pożyje. Zerkam na zegarek, a potem podchodzę do stolika, gdzie mam inne narzędzia, które z pewnością pomogą mi wydostać z niego ciekawe informacje. Ostatecznie wybieram nóż z ostrym zakończeniem, który idealnie posłuży mi do obcinana różnych części ciała.
– A więc? Zaczniesz mówić, czy nadal będziesz zgrywać twardziela?
Stoję tyłem do niego, nadal zerkając na poszczególne narzędzia. Matteo Venturi jest totalnym pojebem w kwestii zabawek do tortur. Wystarczy pierwszy rzut oka na magazyn, żeby wiedzieć, kto go, kurwa, urządzał.
– Jestem prezesem Hell Gang. Jak myślisz, co zrobią moi ludzie, kiedy dowiedzą się, że nie żyję?
Odwracam się do niego i patrzę wprost w jego rozpierdoloną twarz.
– Hmm… pomyślmy… Spierdolą?
Mężczyzna kipi ze złości, a ja posyłam mu niebezpieczny uśmiech. Podchodzę bliżej niego i mówię:
– Wiem, że nie masz dobrej reputacji wśród swoich kolegów. Wręcz przeciwnie. – Przykładam ostrze do jego brzucha i robię nacięcie z którego zaczyna sączyć się krew. Zaciska powieki, aby zamaskować ból. – Przedstawię ci swój scenariusz tego, co się stanie, kiedy dowiedzą się, że nie żyjesz. Po pierwsze ucieszą się, bo od dawna chcieli cię usunąć. Nie jesteś dobrym prezesem, a szują, która chce się wzbogacać kosztem innych. Masz w dupie swoich braci, kandydatów, którzy chcą do was dołączyć. Wolisz odwalać krzywe akcje i posyłać młodych i niedoświadczonych chłopaków na pewną śmierć. Przejmowanie narkotyków to najmniejszy z twoich grzechów, ale wystarczający, aby odkryć resztę twoich akcji. Handel kobietami? Dziećmi? Brzydzisz mnie.
– A ty czujesz się lepszy? – charczy. – Myślisz, że teraz jesteś na wygranej pozycji? Sprzedałeś swojego szefa, aby móc poruchać sobie przypadkową dupę. Była chociaż tego warta?
Na samo wspomnienie Laury moje głęboko uśpione instynkty wychodzą na wierzch. Bez zastanowienia uderzam go z całej siły w twarz. Mężczyzna spluwa krwią na ziemię, a ja ostatkiem sił opanowuję kłębiące się we mnie pokłady złości.
– Moja żona jest warta wszystkiego – warczę przy jego uchu, akcentując wyraźnie słowo „żona”. – A tobie radziłbym zamknąć mordę, inaczej nie zdechniesz dzisiaj, tylko za tydzień, rozumiesz?
Błysk strachu w jego oczach jest dla mnie największą satysfakcją.
– Dla swojej żony byłbyś w stanie trzymać mnie przy życiu tydzień?
– Tak. I to tylko dlatego, aby przychodzić tutaj i torturować cię każdego dnia. Uwierz mi, to dla mnie czysta przyjemność, aby likwidować takich zwyrodnialców jak ty.
To, co mówię, to czysta prawda. Dla Laury przekraczam własne granice. Dla niej mogę zrobić wszystko. Bez zastanowienia przechodzę do dalszych tortur. Łamanie kości, zrywanie paznokci czy nacinanie różnych miejsc na jego ciele potęgowało moją żądzę krwi. Umiem jednak nad tym panować. Chcę, aby ta kurwa cierpiała. Każdy jego jęk bólu jest dla mnie jak nuta najpiękniejszej melodii. Po niespełna godzinie słyszę słowa, na które czekałem od początku naszego spotkania:
– Powiem wszystko.
Uśmiecham się pod nosem, odnosząc zwycięstwo nad tą kupą gówna. Podchodzę do stolika, biorę ręcznik i wycieram ręce, a następnie odwracam się do mężczyzny. Wycieńczonym głosem opowiada mi o całym przewrocie, który planował na rodzinę Venturi. Wspomina nawet o współpracy z Vincentem, co wcale mnie nie dziwi. Antonio tłumił wszelkie bunty oraz zabijał każdego, kto jakkolwiek był powiązany z Russo. Dla Venturiego nie było miejsca na litość, każdy miał zginąć. Zresztą wcale się nie dziwiłem. Wiktoria jest dla niego kimś, kogo chce chronić za wszelką cenę. Wydaje mi się, że to jedyna osoba, która mogłaby skłonić go do zmiany zdania w jakiejkolwiek kwestii. Dla każdego jest twardy i bezwzględny, a dla niej, dzieci i Matteo jest kimś innym. Zresztą sam fakt tego, jak troszczy się również o Laurę, jest dla mnie czymś niesamowitym i godnym szacunku. Choć postąpił wbrew niej i tak chce wiedzieć, czy jest dobrze traktowana.
Kiedy mężczyzna kończy swoje zeznania, wzdycham, po czym zerkam na zegarek.
– Już czas.
Spogląda na mnie, a w jego spojrzeniu widzę pogodzenie się ze śmiercią. Jeśli ten kutas myśli, że zginie z mojej ręki, to naprawdę jest głupszy, niż myślałem.
– Rób, co musisz.
Obnażam zęby w niebezpiecznym uśmiechu.
– Ja nic nie zrobię – mówię spokojnie, a dźwięk nadjeżdżających motorów dostaje się do magazynu. Po chwili drzwi się otwierają, a moim oczom ukazuje się Matteo, za nim wchodzą mężczyźni ubrani w skórzane kamizelki. – Ale oni już tak.
Młodszy Venturi podchodzi bliżej, a potem zerka na porozbijanego mężczyznę. Ewidentnie widać, że jest zaskoczony metodami, jakie zastosowałem.
– No proszę, nie spodziewałem się, że potrafisz pobrudzić się krwią.
Zerkam na swoje ręce i koszulkę, a następnie mrużę oczy.
– Jestem zabójcą przez większą część swojego życia. To nic specjalnego.
– Tak, ale zazwyczaj zabijasz szybko i bez zbędnego torturowania. Robisz to w ciszy i zdecydowanie preferujesz czystsze metody pracy. Brudną i krwawą robotą zajmuję się ja.
Matteo faktycznie ma zapędy do fantazyjnych metod torturowania. Ten skurczysyn potrafił złamać kogoś w piętnaście minut, a każdy, kto trafił pod jego nóż, wiedział, że nie zazna szybkiej śmierci.
– Jak widzisz, też czasami potrzebuję takiej rozrywki. – Zerkam na mężczyzn stojących za nim. – Jest wasz. Możecie teraz się z nim rozliczyć.
Przed szereg wychodzi ciemnowłosy mężczyzna, który na moje oko ma koło czterdziestu lat. Zapewne on został wybrany na nowego prezesa klubu. Zanim jednak staje naprzeciwko więźnia, Matteo zbliża się do niego i mierzy go surowym spojrzeniem.
– Mam nadzieję, że pamiętacie naszą umowę, prawda?
Jego surowy ton oraz spojrzenie zmroziłoby niejednego człowieka w naszym świecie. Matteo to szaleniec, który nie cofa się przed niczym. Antonio mu ufa, i wcale się mu nie dziwię. Gdyby zaszła taka potrzeba, bracia osłoniliby się nawzajem, byle jeden mógł przeżyć. Ich braterska więź jest naprawdę niesamowita.
– Tak. Nie będziemy sprawiać problemów, póki wy będziecie trzymać się swoich zasad.
Venturi prycha.
– To wy je pierwsi złamaliście. Poza tym mój brat i tak wykazał się aktem dobrej woli, nie zabijając was wszystkich.
Nowy szef bikerów spina się na jego słowa, tak samo jak reszta jego towarzyszy. Matteo opiera się o blat starego stolika i arogancko spogląda na całą ich bandę.
– A uwierzcie mi, ostatnio ma dobrą passę, jeśli chodzi o zabijanie.
Mężczyzna patrzy na niego twardo, a potem przenosi na ułamek sekundy spojrzenie na mnie.
– Zdajemy sobie z tego sprawę – cedzi przez zęby. – Mam nadzieję, że uda nam się wypracować kompromis, który da obydwu stronom satysfakcjonujące korzyści.
– Nie lubię kompromisów, ale niech będzie. – Matteo zerka na mnie, a potem na przywiązanego do krzesła gościa. – Jest wasz. Diego postarał się, aby każdy z was mógł godnie pożegnać się z waszym prezesem. Korzystajcie z narzędzi i wszystkiego, co wam się tutaj spodoba.
Odpycha się od stolika i rusza w kierunku schodów.
– Diego i ja wyjdziemy na zewnątrz, a wy bawcie się w najlepsze.
Rzucam ostatnie spojrzenie mężczyźnie, którym zajmowałem się przez ostatnie godziny, a potem ruszam za Venturim. Słyszę, jak grupa przyjezdnych zaczyna szeptać między sobą, a kiedy otwieram drzwi, słyszę pierwsze krzyki pojmanego mężczyzny. Zamykam drzwi, a następnie podchodzę do Matteo, który opiera się o swój samochód. Wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i zerka na mnie.
– Masz ochotę?
Wyciąga w moją stronę paczkę, a ja częstuję się jednym. Venturi wyciąga swojego, zapalamy i zaciągamy się dymem. Rzadko kiedy palę, ale dzisiejszego dnia przelałem sporo krwi. Potrzebuję chwili, aby się wyluzować i uśpić mrok w mojej duszy.
– Jak tam pożycie małżeńskie? – rzuca Matteo, uśmiechając się przebiegle. – Zamoczyłeś, czy nadal chodzisz na palcach przy swojej żonie?
Mrożę go wzrokiem, ale to jedynie działa na niego pobudzająco. On wie, jak grać mi na nerwach.
– Chodzę jak na palcach, choć nie ukrywam, że nabyłem tę zdolność, widząc, jak ty chodzisz delikatnie koło swojej kobiety. Doskonale, bez zawahania, zupełnie jak baletnica.
Widzę, jak się spina na moje słowa, a kąciki moich ust delikatnie drgają. Każdy z nas miał coś do stracenia i każdy z nas miał swój słaby punkt. Dla Antonio jest to Wiktoria, a dla Matteo – Ania. Bez wątpienia ta druga jest złem wcielonym i wcale nie dziwię się, że młodemu Venturiemu odbiło na jej punkcie. Są siebie warci.
– Uważaj.
– Ty również. Nie jestem typem, który dzieli się szczegółami ze swojego małżeństwa. Tak samo jak ty nie dzielisz się swoimi miodowymi dniami z Anią, więc z całym szacunkiem, ale odpierdol się, Matteo.
Mężczyzna zaczyna się śmiać, po czym ponownie zaciąga się papierosem. Nie umyka mi to, że nadal uważnie mi się przygląda.
– Czyli nadal nic – stwierdza po chwili. – Choć się nie dziwię. Można powiedzieć, że to było do przewidzenia. Ania jest w stałym kontakcie z Wiktorią, która zapewne codziennie dzwoni do siostry. Póki co ich nastawienie nie jest zbyt optymistyczne, dlatego wnioski nasuwają się same.
Wzruszam ramionami. Pierdolone psychoanalizy nie są mi teraz potrzebne, ale widzę, że Venturi nie odpuszcza. Podejrzewam, że to również kolejna z taktyk Antonio. Wyciągnąć informacje, co dzieje się w moim pieprzonym domu.
– Wiktoria przyzwyczaiła się do swojego życia, choć została oddana twojemu bratu za długi Wasilewskiego. Twoja kobieta również zaadaptowała się w naszym świecie, a Laura potrzebuje czasu, który jej daję. Niczego od niej nie wymagam, czekam, aż sytuacja się rozwinie.
– Wiktoria ma gołębie serce, morze cierpliwości i miłości, ale to nie znaczy, że zaakceptowała nasz świat. Ona pokochała mojego brata i tylko dlatego z nim żyje. Ania również nie popiera naszego świata i zasad w nim panujących, ale została ze względu na mnie – mówi głosem pełnym przekonania. – Szanuję ją właśnie za to, bo mnie, kurwa, wybrała. I dlatego zasługuje na cały świat.
Wzdycham, bo z jednej strony jego słowa dają mi pocieszenie, a z drugiej dobijają jeszcze bardziej do ziemi. Wiktoria i Ania zostały w Katanii, bo pokochały swoich mężczyzn. Laura jedyne co do mnie czuje, to nienawiść. Nic więcej.
– W takim razie możliwe, że będzie czekać mnie porażka, ale jak na razie postaram się walczyć. Ona jest tego warta.
Matteo rzuca niedopałka i rozgniata go butem, a jego wzrok ponownie skupia się na mnie.
– Chodzi o to, aby wybrała ciebie. Bez tego nawet nie rób sobie nadziei.
Mężczyzna odchodzi do magazynu, a ja ze złości rzucam papierosa pod nogi. Kurwa. Mimo że nie chcę tego przyznać, Matteo ma rację. Nic innego nie przekona Laury do pozostania u mojego boku, tylko miłość. Skoro Venturim ta sztuka się udała, być może i ja nie jestem stracony, jednak ja mam już za sobą nieudane małżeństwo. Nie chcę tego z Laurą. Pragnę związku opartego na miłości i zaufaniu. Nie wiem, jak do niej dotrę, ale nie spocznę, dopóki nie osiągnę swojego celu.
Dopóki nie rozkocham w sobie mojej upartej żony.
ROZDZIAŁ 3
LAURA
Każdy z nas ma jakieś marzenia. Pragnie ich spełnienia i małymi krokami dochodzi do nich ciężką pracą oraz ambicjami. Odkąd terapia pomogła mi w zrozumieniu, kim jestem oraz kim chcę być, miałam jasno określone cele. Chciałam pracować i piąć się po kolejnych szczeblach kariery, pomagać tacie w prowadzeniu domu oraz podróżować po świecie. Z moich marzeń pozostały jedynie wspomnienia.
Nie mam już nic, o czym mogłabym pomarzyć.
Wczoraj Diego nie naciskał na rozmowę, a ja udawałam, że śpię, starając się przeżyć kolejny dzień bez konfrontacji. Wiem, że pewnego dnia będę musiała z nim porozmawiać, ustalić pewne zasady, ale jak na razie nie jestem w stanie pogodzić się z tym wszystkim, co mnie spotkało.
Rano, kiedy postanawiam wyjść z sypialni, nie słyszę żadnego głosu dochodzącego z głębi domu. Kiedy wchodzę do kuchni, na stole dostrzegam odręcznie napisaną karteczkę.
Wrócę wieczorem. Mam nadzieję, że zjemy wspólnie kolację.
– Nadzieja matką głupich – mówię pod nosem.
Rozglądam się po kuchni, a następnie postanawiam zrobić sobie kawę. Meble oraz blaty zostały wykonane z jasnego drewna, a bogato zdobiona zastawa rzuca się w oczy. Widać, że Diego nie oszczędzał na wykończeniu wnętrz domu. Nalewam do kubka gorącego płynu i patrzę przez okno na krajobraz. Upijam łyk kawy, a z zadumy wyrywa mnie dźwięk telefonu. Kiedy dostrzegam, że to Wiki, uśmiecham się nieznacznie. Odbieram po drugim sygnale.
– Hej, Lari!
– Hej.
W tle słyszę gaworzenie mojego siostrzeńca i to wywołuje u mnie uśmiech, pierwszy raz od kilku dni. Strasznie za nim tęsknię. Kiedyś spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, bawiąc się i wygłupiając. Nie ukrywam, że brakuje mi tego małego brzdąca.
– Co słychać? Jak się czujesz?
W jej głosie słyszę troskę i choć bardzo chcę jej powiedzieć, że wszystko w porządku, wiem, że Wiki od razu wyczuje moje kłamstwo. Odziedziczyła po ojcu radar, który fałsz wyczuwa niemal od razu.
– Moje samopoczucie nie uległo zmianie – odpowiadam smutno. – Nie wiem zresztą, co musiałoby się stać, żebym nagle zmieniła swoje nastawienie.
Siostra wzdycha.
– Wiem, że nie jest to łatwe, ale pamiętaj, że nie jesteś sama. Zawsze możesz do mnie przyjechać.
– Ale i tak muszę tutaj wrócić.
Wiktoria kocha Antonio, więc dla niej to wszystko jest łatwe. Mają to, czego my nigdy nie będziemy mieć. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, choć moja siostra najwidoczniej takiej doświadczyła. Diego jest dla mnie obcym człowiekiem i wątpię, aby kiedykolwiek uległo to zmianie.
– Rozmawiałaś z Diego?
Odkładam kubek na stół, a potem siadam na jednym z krzeseł.
– Nie.