Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
77 osób interesuje się tą książką
Matteo uwielbia swoje życie. Nic nie sprawia mu większej przyjemności jak życie w luksusie, piękne kobiety oraz zapach krwi. Noszenie nazwiska Venturi daje mu przywileje, ale również obowiązki, które musi wypełniać.
Mimo że to jego starszy brat zostanie capo, on także musi stwarzać pozory idealnego syna. Mężczyzna jednak jest przekonany, że nie nadaje się do związku. Kocha wszystkie kobiety, a seks traktuje jak zabawę.
Jeden wyjazd do Polski zmienia jego życie na zawsze. Poznaje kobietę, która przy pierwszym spotkaniu sprawia wrażenie pewnej siebie, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Czy Matteo będzie w stanie pokochać dziewczynę? Czy rozkocha jej serce, które należy do innego mężczyzny?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 338
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Skoro masz złamane serce, to znaczy, że się starałaś”
Elizabeth Gilbert, Jedz, módl się i kochaj
PROLOG
Miłość jest przekleństwem. Miłość sprawia, że stajesz się słabszy, a twoja głowa nie działa tak, jak należy. Trzeba wyzbyć się wszystkich uczuć.
Mój ojciec wpajał nam to od najmłodszych lat. Zawsze słuchaliśmy, w jaki sposób mamy rządzić. Antonio jest najstarszy, więc od niego wymagało się o wiele więcej. Idealny następca wielkiego imperium stworzonego przez Andreo Venturiego. Mój brat został wychowany na przywódcę bezwzględnego i twardo stąpającego po ziemi. Ja z kolei mogę cieszyć się tym, że ojciec nie interesuje się mną w tym samym stopniu co Antonio. Jedyne, co muszę robić, to nie przynosić mu wstydu i realizować wszystkie zadania, do jakich zostałem wyszkolony. Uwielbiam to, co mam, i każdy rozkaz wykonuję z uśmiechem na twarzy.
Jestem rezerwowym synem.
Czy kiedykolwiek mi to przeszkadzało? Nie. Jest mi, kurwa, zajebiście i nigdy nie zamieniłbym się z Antonio. Wolę mój styl życia. Wielkie imprezy, gorące i chętne laski, które marzą o tym, aby spędzić ze mną noc. Korzystam z mojego nazwiska i przywilejów, jakie mi daje, ale jednocześnie codziennie płacę za nie krwią.
Nie wierzę w małżeństwa, związki, róże czy jebane serduszka. Obserwowałem małżeństwo brata i po tym, co zrobiła ze sobą Bianca, nie miałem wątpliwości, że w takie gówno w życiu się nie wpakuję. To, co widziałem, przerosło mnie na tyle, że obiecałem sobie nie próbować nawet tego dotknąć.
Żyję w świecie, w którym nie ma czasu na miłosne uniesienia. Mimo że ojciec skrupulatnie szuka mi żony, ja za każdym razem staram się mu pokazać, że ze mną nie ugra tego, co z Antonio. Nawet jeśli miałby mnie wykląć z tej rodziny, to z wysoko uniesioną głową zamknę za sobą drzwi.
Wiem, że ojciec nigdy nie zaryzykuje. Mimo wszystko jestem Venturi. Cieszę się ze swojego kawalerskiego stanu, a jeśli naprawdę będę musiał spełnić ten chory obowiązek, z chęcią przygarnę jakąś Bogu ducha winną dziewicę, która będzie mi się oddawać, kiedy tylko będę tego chciał, a jak mi się znudzi, wrócę do moich dobrych, sprawdzonych koleżanek.
Nie jestem dobry. Nigdy nie byłem i nie będę. Musiałby stać się cud, żebym się zmienił. Jednak wiem, że ten cud nigdy nie będzie miał miejsca.
ROZDZIAŁ 1
ANIA
Zbiegam ze schodów do kuchni w trybie ekspresowym. Po drodze zbieram rzeczy do torebki, a następnie podchodzę do stolika, biorę gryz kanapki i sprawdzam godzinę na telefonie.
– Aniu, możesz chociaż raz spokojnie zjeść śniadanie? – pyta oburzona babcia i popija herbatą swoje leki.
Upijam łyk kawy, po czym wkładam buty. Trampki są dla mnie najwygodniejsze, szczególnie że w pracy muszę stać przez prawie dziesięć godzin.
Dzisiejsza pogoda jest nie do zniesienia. Cholerny deszcz. Nie dość, że mam dziś masę klientek w salonie, to na dodatek jutro wieczorem ruszamy na urodziny do Igora.
– Babciu, doskonale wiesz, że zjem w pracy. Wczoraj dzwoniła do mnie pani Asia i prosiła, żebym zrobiła jej koloryzację. Ma jakieś ważne spotkanie i nie mogłam odmówić.
Kobieta patrzy na mnie spod przymrużonych powiek, a potem uśmiecha się delikatnie. Podchodzę do niej i całuję ją w policzek.
– W południe przyjdzie do ciebie Róża – mówię spokojnym głosem. – Postaram się przyjechać wcześniej.
Zabieram torebkę i ruszam do samochodu. Pogoda nieco złagodniała, a przez burzowe chmury zaczyna się przebijać słońce. Chociaż tyle.
Wyjeżdżam, zastanawiając się, czy zostawiłam babci wszystko, czego potrzebuje. Jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu i jedynym żyjącym krewnym. Moi rodzice na własne życzenie mnie opuścili, gdy byłam dzieckiem. Mama brała narkotyki, a gdy mnie urodziła, zajmowała się mną babcia. Ojciec w tym czasie pił i bawił się tak, jakby jutra miało nie być. Obydwoje zmarli szybciej, niż powinni. Wszystko, co wiem, przekazała mi babcia. Z goryczą i żalem, ale nigdy nie ukrywała przede mną prawdy. Codziennie dziękuję Bogu, że moja kochana Tosia zaopiekowała się mną, kiedy moi starzy bawili się w najlepsze. Gdyby nie ona, trafiłabym do domu dziecka. Wychowała mnie i dała mi wszystko, czego potrzebuję. Dzięki niej miałam coś na kształt rodziny. Oprócz niej mam Wiki, moją przyjaciółkę, którą traktuję jak siostrę. Jest dla mnie cholernie ważna. Rozmawiamy, dzielimy swoje smutki i imprezujemy. Dzięki niej otworzyłam salon fryzjerski. Wsparcie, które od niej dostałam, jest nieocenione.
Wjeżdżam na parking, a następnie standardowo witam się z miłym starszym panem, który sprawuje nad nim nadzór. Płacę mu, po czym biegiem ruszam do budynku. Wpadam jak błyskawica, ale na szczęście jestem przed panią Asią. Łapię się za serce, a moja praktykantka zaczyna się śmiać.
– Jesteś niesamowicie punktualna.
Ja też się śmieję i zerkam na zegar. Równo ósma. Rzucam torebkę na fotel, ściągam kurtkę i odwieszam ją na wieszak. Dziewczyna stoi za ladą recepcyjną i wypełnia jakieś dokumenty.
– Robię kawę, masz ochotę?
Monika patrzy na mnie, a potem szybko podchodzi do ekspresu i zaczyna go uruchamiać. Prycham i delikatnie łapię ją za rękę.
– Zapytałam, czy chcesz kawę, a nie, czy ją zrobisz.
Marszczy brwi i wzdycha głośno. Jej mina wyraźnie mówi, że totalnie nie wie, co robić.
– Wiem… ale powinnam jakoś się wykazywać. Moje koleżanki muszą robić wszystko w konkurencyjnych salonach, począwszy od kawy dla szefowej, kończąc na sprzątaniu salonu lub robieniu zakupów do domu.
– Posłuchaj mnie uważnie – mówię i siadam na fotelu. – Sama byłam na praktykach. Ciężko trafić na dobry salon, który nauczy cię, co robić z włosami. Ja ze swoich praktyk pamiętam sprzątanie, parzenie kawy i pracę na manekinie ze skołtunionymi włosami. Z jednej strony rozumiem obawy klientów, którzy przychodzą do salonu i widzą praktykantkę, ale każdy kiedyś zaczynał. Musisz obserwować i łapać kontakt z klientem. Mam nadzieję, że odpowiada ci to, w jaki sposób cię prowadzę przez to wszystko.
Monika uśmiecha się do mnie i przytakuje. Przypomina mi mnie i być może dlatego podchodzę do niej inaczej niż do poprzednich dziewczyn, które odbywały u mnie praktykę. Chcę, aby nauczyła się wszystkiego, co sama umiem i czego żadna z moich nauczycielek mi nie pokazała. Zasługuje na to, a na dodatek wiem, z jakiej rodziny pochodzi. Jej rodzice uwielbiają podobne rozrywki do tych, które ubóstwiali moi rodzice, dlatego tak bardzo chcę jej pomóc.
– Dziękuję ci za wszystko.
Wstaję i uruchamiam ekspres. Dźwięk otwieranych drzwi od razu sprowadza nas na ziemię.
– Pani Aniu, jest pani aniołem! – mówi klientka zdenerwowanym głosem, zdejmując kurtkę. – Kiedy się dowiedziałam, że jutro mam konferencję, a potem spojrzałam w lustro, miałam ochotę się rozpłakać. Jak mogę się pokazać z takimi włosami?!
Podchodzę do fotela, po czym ruchem ręki ją zapraszam, a ona dalej nie przestaje gadać. Pani Asia to bardzo specyficzna osoba, ale w dużej mierze przyczyniła się do reklamy mojego salonu. Ile razy dzwoniła do mnie w niedzielę czy święta, bo potrzebowała fryzjera na już. Niejednokrotnie mnie to bawiło, jednak sama bym szalała, gdybym miała do dyspozycji kartę płatniczą męża.
Po dwóch godzinach, które trwały całą wieczność, kobieta wychodzi zadowolona z salonu, a ja oddycham z ulgą. Jej buzia praktycznie się nie zamyka. Zdecydowanie jest wyjątkową klientką.
Podchodzę do recepcji i podaję Monice listę produktów, które muszę zamówić, a ona zapisuje wszystko na laptopie. Nagle mój telefon zaczyna wibrować. Odbieram i odchodzę w głąb salonu.
– Hej, kotku, mam nadzieję, że cały czas o mnie myślisz.
Uśmiecham się pod nosem, ponieważ doskonale wiem, co ma na myśli. Cholerni faceci. Myślą, że cały świat kręci się wokół ich wielkiego ego.
– Igor, jestem w pracy i nie mam czasu myśleć tylko o tobie, ale tak, pamiętam o jutrzejszej imprezie. Będę na pewno.
Mężczyzna zaczyna się śmiać, a w tle słyszę, że jedzie gdzieś samochodem. Igor to brat Wiki. Od pewnego czasu zaczęła mnie z nim łączyć dość dziwna relacja. Zaczęło się od jednej niewinnej sytuacji w salonie, a potem samo poszło.
Czekam na Igora, który miał być tutaj już pół godziny temu. Dzwonił i prosił, żeby go ostrzyc. Za cholerę nie było mi to na rękę, zważywszy na fakt, że babcia czekała z kolacją. Zgodziłam się, ale do cholery! Mógłby być przynajmniej punktualny! Po chwili słyszę, jak wchodzi do pomieszczenia.
– Wybacz, mała, ale były korki – rzuca i zajmuje miejsce na fotelu.
Podchodzę do niego, po czym zakładam mu pelerynę fryzjerską. Zaczynam pracę, doskonale wiedząc, czego oczekuje.
– Mam nadzieję, że nie jesteś zła… – przerywa niezręczną ciszę i zerka na mnie, a ja wzdycham głęboko. – Nie chciałem się spóźnić, naprawdę.
W jego głosie słychać nutę żalu, co działa na mnie tak jak zawsze. Patrzę w lustro i uśmiecham się do niego. Puszcza mi oczko, na co od razu zaczynam się śmiać. Tylko Igor potrafi być tak rozbrajający. Bardzo lubiłam go za to, jak kochał Wiktorię. Sama chciałabym mieć takiego brata. Kochającego i wspierającego. Niejednokrotnie zazdrościłam przyjaciółce ich relacji.
– Gotowe.
Odwiązuję pelerynę, strzepuję resztki włosów, a później wkładam ją do kosza na pranie. Igor przegląda się w lustrze, a następnie całą uwagę skupia na mnie. Ubrany jest w ciemne, dżinsowe spodnie i elegancką koszulę. Zaczynam zamiatać włosy, by jak najszybciej zamknąć salon i wyjść, a atmosfera coraz bardziej gęstnieje. Nie lubię czuć tego, co czuję w tym momencie.
– Wybierasz się gdzieś? – pytam, wskazując na jego ubranie.
Uśmiecha się do mnie i podchodzi bliżej.
– Właściwie to przyszedłem do ciebie.
Przystaję i patrzę na niego. Przecież obciął już włosy, więc nie wiem, co jeszcze mogę dla niego zrobić.
– Nie rozumiem – dukam i zaczynam ponownie sprzątać.
Igor w jednej chwili staje przy mnie, odbiera mi miotłę i opiera ją o ścianę. Patrzy na mnie intensywnie, a ja wyczuwam jego cholernie charakterystyczne perfumy. Mieszkanka drzewa cedrowego uderza w moje nozdrza, powodując totalny chaos. Igor to chaos.
– Widzę, jak na mnie patrzysz, kiedy przychodzisz do Wiktorii… – mówi zachrypniętym głosem, a ja od razu odsuwam się od niego.
Mam ochotę go udusić gołymi rękami! Jak on śmie?! Przychodzi tutaj, a ja, mimo że się śpieszę, staram się go obsłużyć i jestem cholernie miła. Tymczasem on wyjeżdża z takim tekstem! Pieprzony Wasilewski!
– Ty chyba potrzebujesz pomocy okulisty! – krzyczę, a na moje policzki wychodzi rumieniec. – Nie wiem, co sobie myślałeś, ale mnie nie interesujesz! Polecę ci znajomego lekarza, z pewnością coś zaradzi – cedzę przez zaciśnięte zęby.
Zaczyna się cicho śmiać i ponownie skraca dystans między nami. Nienawidzę tego, co ze mną robi oraz jak na mnie patrzy.
– Ja patrzę tak samo na ciebie – odpowiada spokojnym głosem i dotyka mojego policzka. – Mała wojowniczko.
Mój oddech przyśpiesza, a jego oczy sprawiają, że moja skóra płonie. Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko. Igor jest cholernie przystojny i działa na mnie tak, że najchętniej rzuciłabym się na niego w tym momencie. Jego dłonie delikatnie muskają moje ramiona.
– Wiktoria… ona… – sapię, kiedy atakuje moją szyję. – To moja przyjaciółka. Nie możemy…
Odrywa się ode mnie i unosi mój podbródek. Patrzy mi w oczy z pożądaniem. Boże! On mnie wykończy.
– Wiki to dorosła kobieta. Na pewno zrozumie. W końcu chce twojego szczęścia, prawda?
Kiwam głową, a jego usta momentalnie lądują na moich. Jego pocałunek jest władczy, dominujący. Wplatam ręce w jego włosy i dociskam go mocniej do siebie. Chcę czuć. Jedyne, czego pragnę w tej chwili, to mężczyzny przede mną. Nie chcę się oszukiwać, a na moment żalu będę miała czas później.
Faceci, których wybieram, zazwyczaj są pomyłką. Nie wiem dlaczego, ale w przypadku Igora chcę, żeby było inaczej. Pragnę stabilizacji. Czegoś, co pozwoli mi żyć w przekonaniu, że tutaj jest moje miejsce. Chcę do kogoś należeć. Mieć rodzinę.
Nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na zapleczu i kiedy zdjął ze mnie ubrania. Jestem w transie. Pierwszy raz czuję się tak dobrze. Igor się nie śpieszy, całuje mój kark i odwraca mnie przodem do ściany. Słyszę, jak odpina klamrę od spodni, po czym jednym ruchem wbija się we mnie. Krzyk wyrywa się z moich ust, a on całuje moją szyję.
– Pamiętaj to, kochanie, zawsze będziesz tylko moja.
– Halo, ziemia do Ani. Jesteś tam? – Głos Igora sprowadza mnie na ziemię.
Wzdycham i zaczynam się bawić rąbkiem kurtki. Powinnam powstrzymać te zbereźne myśli.
– Zamyśliłam się, wybacz.
Śmieje się, a potem słyszę, jak wysiada z samochodu i mówi coś do kogoś. Zapewne dojechał na miejsce.
– Muszę kończyć, widzimy się jutro wieczorem. Pamiętaj, co chcę dostać na urodziny – chrypi.
Rozłączam się, bo nie chcę dłużej kontynuować tej rozmowy. Czuję dziwne uczucie, które towarzyszy mi od pewnego czasu. Ostatnio Igor zachowuje się bardzo dziwnie. Zarabia kolosalne pieniądze, ubiera się w najlepszych sklepach, jeździ sportowym samochodem, na który ja musiałabym pracować kilkanaście lat. Wszystko na pstryknięcie palca. Przez to staje się coraz bardziej obcym człowiekiem. Uwierzyłam, kiedy powiedział, że należę do niego. Do pewnego momentu nawet tak było, ale później stało się coś, co go odmieniło. Martwiłam się, że się zapętlił w pieniądzach, które dawały mu poczucie władzy. Wielokrotnie chciałam porozmawiać o tym z Wiktorią, ale wiedziałam, że ledwo znosi fakt, że się spotykamy. Najzwyczajniej w świecie nie chcę jej do tego mieszać.
Nigdy nawet nie określaliśmy naszej relacji jako związek. Bardziej wygląda to, jak seks bez zobowiązań, który za każdym razem sprawia, że zaczynam wierzyć, że nigdy się nie zakocham, a nawet jeśli, to znowu trafię na takiego człowieka jak Igor. Ciężko przełknąć gorzką czekoladę, skoro pragniesz tej słodkiej.
Mimo że cały czas sobie powtarzam, że zrezygnuję z tej toksycznej relacji, zawsze tchórzę. Uzależniłam się od niego i nie potrafię go wyrzucić z głowy. Łudzę się, że się zmieni. Pragnę tego, ale nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.
Wracam do pracy i przyjmuję nowe klientki. Kobiety rozmawiają o rodzinach, mężach, dzieciach, kolorach kup, a ja się zastanawiam, czy kiedyś będę mogła rozmawiać na te wszystkie tematy z własnego doświadczenia. Czy kiedykolwiek do tego dojdzie? Jedyne, co mogę robić, to uśmiechać się serdecznie i przełykać gorycz, która sprawia, że czuję się bezużyteczna.
W południe postanawiam zadzwonić do Wiki. Mam chwilę, aby wyskoczyć na lunch, dlatego chętnie posłucham o jej problemach finansowych, które rozwiązuje w firmie. Umawiamy się w centrum, ponieważ przyjaciółka chce jeszcze kupić prezent dla Igora. Przewracam oczami, kiedy o tym pomyślę. Teraz, by zrobić mu prezent, trzeba zadłużyć się w banku.
Spędzamy razem czas i standardowo rozmawiamy o moim biznesie, a potem z kolei staram się wbić jej do głowy, że praca to nie wszystko. Wiki kocha swoją pracę, jednak czasem jej perfekcjonizm doprowadza mnie do szału.
– Jak myślisz, będzie zadowolony? – Dziewczyna uśmiecha się do mnie, machając mi przed oczami eleganckim pudełkiem, w którym ułożone są krawaty w różnym kolorze.
Przytakuję głową, po czym wychodzimy z galerii. Nie mam pojęcia, czy Igor będzie zadowolony z krawatów, skoro jego garderoba wypchana jest ubraniami, których nawet nie używa. Do końca pracy zostało nam jeszcze parę godzin, więc się rozchodzimy i umawiamy się na jutro. Wiki doskonale wie, że muszę przygotować wszystko dla babci, zanim gdziekolwiek ruszę się z domu. Róża – nasza serdeczna sąsiadka – pomaga mi w opiece nad babcią. Była pielęgniarką w jednym ze szpitali, dlatego umie się troszczyć o wszystkich, a w szczególności kocha starsze osoby. Zaprzyjaźniłyśmy się, a babcia uwielbia spędzać z nią czas. Kiedy jestem w pracy, nie muszę się o nią martwić. Wiem, że jest w dobrych rękach, a fachowa pomoc Róży zdecydowanie działa na jej korzyść.
Podjeżdżam pod salon i przystaję pod jedną z cukierni. Kuszona pączkami z wystawy zostawiam dietę na chodniku i od razu wchodzę do małego pomieszczenia. Kupuję pączki dla siebie i Moniki, ponieważ podejrzewam, że od rana nic nie jadła. Po chwili jestem już w salonie. Praktykantka przegląda coś w laptopie i popija herbatę.
– Myślę, że do gorącej herbaty będzie w sam raz.
Podaję jej papierową torebkę, a następnie ściągam kurtkę. Dziewczyna otwiera pakunek i wyciąga oblanego lukrem pączka.
– Czyli dieta nieaktualna?
Zaczynam się śmiać, po czym kiwam głową. Wyciągam swój smakołyk i zjadam go z rozkoszą. Zdecydowanie diety nie są moją mocną stroną. Muszę popracować nad silną wolą, bo inaczej sama stanę się jednym wielkim pączkiem.
– Ile jeszcze mamy klientek?
Monika odkłada pączka i zerka na laptopa.
– Jeszcze trzy kolory i dwa męskie strzyżenia.
Patrzę na zegar, a potem wzdycham. Chciałam być dzisiaj wcześniej w domu, ale chyba mi się to nie uda. Babcia będzie musiała trochę dłużej na mnie poczekać. Nawet jeśli zadzwonię, żeby poszła spać, i tak zrobi po swojemu.
– Możesz iść wcześniej – mówię do dziewczyny.
– Nie mam po co wracać wcześniej do domu – odpowiada ponuro. – Wolę być do końca.
Przytakuję i uśmiecham się smutno. Cholernie mi jej szkoda. Angażuje się w szkołę, praktyki, a od rodziców dostaje wiadro zimnej wody i same problemy. W sercu dziękuję Bogu za babcię. Gdyby nie ona, zapewne skończyłabym gorzej. Dzięki niej przynajmniej przez moment zasmakowałam prawdziwego dzieciństwa. Szczęśliwego i spokojnego.
***
Wychodzę z samochodu i dostrzegam zapalone światło w kuchni. Wiedziałam, że babcia nie posłucha, tylko będzie na mnie czekać. Szukam kluczy w torebce i ruszam szybkim krokiem do domu.Po chwili otwieram drzwi, a ciepło otula moje zmarznięte ciało. Od razu mi lepiej. Jestem strasznym zmarzluchem i nawet jeśli jest dodatnia temperatura, ja czuję się tak, jakby było minus piętnaście. To okropne uczucie.
– Chodź, kochanie, zrobiłam gorącą herbatę z cytryną, miodem i imbirem.
Wzdycham, podchodząc do babci, po czym przytulam ją na powitanie.
– Prosiłam, żebyś się położyła.
Przewraca oczami, nie kryjąc swojego niezadowolenia. Ta kobieta potrafi być uparta i żadne słowa nie są w stanie jej przekonać do zmiany zdania. Idziemy do stołu, a ja po drodze zabieram kubek z gorącym napojem. Babunia siada w swoim ulubiony fotelu, ja rozkładam się na kanapie i okrywam się kocem.
– Za dużo pracujesz – zaczyna babcia zmartwionym głosem.
Upijam łyk gorącej herbaty, a mój żołądek się rozgrzewa. Patrzę na kobietę, która podnosi brew, czekając na mój komentarz. Jak zawsze muszę jej spokojnie wszystko wytłumaczyć, ponieważ inaczej będzie mi wiercić dziurę w brzuchu.
– Muszę pracować, dobrze o tym wiesz. Mój salon prężnie się rozwija i jak na razie nie mogę sobie pozwolić na zatrudnienie żadnej fryzjerki. Wolę mieć rękę na pulsie. Nie chcę, aby jedna osoba przekreśliła wszystko to, na co ciężko pracowałam.
– Nie masz nic z życia – wzdycha, a po chwili poprawia fartuszek. – Za naszych czasów wszystko było prostsze. Nie było tej całej gonitwy za bogactwem, a był czas dla rodziny, chłopaków… Randki!
Klaszcze w dłonie, a ja zaczynam się śmiać. Uwielbiam, kiedy opowiada o latach swojej młodości. Zazdroszczę jej, że żyła w czasach, gdy wszystko było spokojne i pełne kolorów. Bez telefonów, presji i całej gównianej otoczki.
– Nie mam czasu na randki, ale mam nadzieję, że nie zostanę starą panną – mówię gorzko, wierząc, że los się do mnie uśmiechnie. – Mam jeszcze sporo czasu.
Może Igor mnie juro zaskoczy. Nie wiem, czy po cichu na to liczę, czy kolejny raz oszukuję swoje serce. Wydaje mi się, że bardziej oczywista jest opcja numer dwa. Nie wiem, dlaczego głupie serce tak bardzo pragnie zmiany. Delikatnego światełka w tunelu dającego nadzieję na przyszłość.
– Rusz dupcię, a na pewno znajdziesz jakiegoś kawalera.
Babcia uśmiecha się figlarnie, a ja otwieram usta, słysząc jej ton. Kręcę głową, po czym dopijam herbatę. Odprowadzam kobietę do pokoju i ruszam pod prysznic. Wchodzę pod deszczownię, a zimna woda boleśnie smaga moje ciało. Szybko się myję, osuszam się ręcznikiem, wkładam piżamę i idę do łóżka. Po drodze zerkam na torbę z butiku, w którym kupiłam bieliznę na jutro.
Dla niego.
Liczę, że jutro wydarzy się coś więcej niż seks. Pragnę, aby w końcu powiedział, co do mnie czuje. Chcę czuć się dla niego ważna, a to jest coś, czego się nie spodziewałam. Myślałam, że mogę oddzielić grubą kreską uczucia od seksu, a tymczasem pogubiłam się we wszystkim niczym dzieciak w labiryncie.
Jestem spragniona miłości i chcę, aby mnie nią obdarzył. Niejednokrotnie rozmawiałyśmy z Wiki o przyszłości. O naszych fikcyjnych mężach, pięknym ślubie i malutkich dzieciach. To ostatnie jest bardziej marzeniem przyjaciółki. Ja również chcę mieć dzieci, ale najpierw chciałabym nacieszyć się tą drugą połową. Po pewnym czasie z pewnością będę chciała mieć maleństwo, jednak obawa przed macierzyństwem jest ogromna. W głębi serca boję się, że popełnię takie błędy jak moi rodzice. Niczego bardziej się nie obawiam niż tego, że mogę skrzywdzić kogoś tak niewinnego i bezbronnego. W końcu spłodzenie dziecka nie jest czymś trudnym, ale wychowanie to już inna bajka.
Wzdycham, biorę z półeczki gazetę z nowymi propozycjami fryzjerstwa artystycznego, a po chwili zapadam w twardy sen.
ROZDZIAŁ 2
MATTEO
Czuję się tak, jakby ktoś uderzył mnie kijem bejsbolowym w głowę. Wiem, że Antonio mnie ostrzegał przed pójściem na imprezę, ale nie mogłem sobie odmówić. Jak zawsze skutki są takie, że siedzę teraz w samolocie, modląc się o szybką śmierć. Lądujemy spokojnie, ale w moim żołądku i w głowie panuje istny szał. Na lotnisko zostaje podstawiony samochód, który ma nas przetransportować do hotelu. Kiedy uderzają we mnie delikatne promienie wychodzącego zza chmur słońca, mam ochotę strzelić sobie w łeb.
Siedzimy w aucie, a Antonio bacznie mnie obserwuje. Kąciki jego ust delikatnie drgają. Wie, jak się czuję, a mimo to sprawia, że mam ochotę rozwalić mu głowę. Dzięki Bogu w samochodzie są tabletki przeciwbólowe. Zażywam dwie i popijam je wodą. Jedziemy ulicami miasta i na szczęście nie ma żadnych korków. W przeciwnym razie naprawdę bym nie wytrzymał. Po dłuższej chwili auto parkuje przed hotelem. Wychodzę, a słońce pali moje oczy. Od razu zakładam okulary przeciwsłoneczne, a następnie ruszam w kierunku recepcji. Omijamy standardowe procedury i dostajemy karty do naszych apartamentów.
Jestem cholernie zmęczony i marzę o łóżku. Kac powoli ustępuje, ale fizycznie czuję się wyczerpany. W tym momencie żałuję, że nie jestem tak powściągliwy, jak Antonio. On zawsze jest wypoczęty i gotowy, a ja mam wrażenie, jakby coś mnie przeżuło i wypluło. Kiedy znajdujemy się na odpowiednim piętrze, z jednego z pokoi wychodzi długonoga blondynka ubrana w służbowy uniform.
Otwieram szerzej oczy, podziwiając piękność idącą wprost na mnie. Dziewczyna patrzy na mnie zalotnie, a kiedy mnie mija, jej słodkie perfumy atakują moje nozdrza. Odwracam się i lustruję jej apetyczny tyłek.
– Może ten kac przejdzie mi szybciej, niż się spodziewałem – mruczę zadowolony.
Słyszę, jak Antonio prycha, a następnie wchodzi do swojego pokoju. Robię to samo, ściągam marynarkę i rzucam ją na fotel. Opadam na łóżko i przecieram twarz. Mam nadzieję, że cała akcja będzie szybka i bez komplikacji. Cholerny Wasilewski od początku mi się nie podobał. Antonio chciał za wszelką cenę mieć kogoś w Polsce. Większość państw jest przez nas opanowana. W każdym kraju mamy co najmniej kilku ludzi, którzy rozprowadzają nasz towar. Oczywiście musimy się pilnować, ponieważ nadal mamy nierozwiązane sprawy z pierdoloną bratwą, a na dodatek chodzą słuchy, że rodzinka Sullivan wróciła do Chicago. Olivier Sullivan – capo cosa nostry wyłonił się spod ziemi, powoli wprowadził ludzi na swoje dawne terytorium, a potem zasiadł na tronie wraz ze swoimi trzema nieobliczalnymi synami. Pieprzone zmory.
Wszystkie osoby, które dla nas pracują, wiedzą, z czym się wiąże złamanie danej nam przysięgi. To nie jest zwykła praca, po której o wyznaczonej godzinie spokojnie wracasz do domu. Nic z tych rzeczy. Trzeba przede wszystkim wykazać się sprytem, lojalnością oraz mózgiem – czego w przypadku Wasilewskiego ewidentnie zabrakło. Gdyby nie jego wybryk, pieprzyłbym teraz jakąś chętną laskę w jednym z klubów, a wkrótce potem zarżnąłbym wroga ojca i poszedł spokojnie spać. Ostatnimi czasy tak wyglądała moja rutyna, ale przez jednego idiotę wszystko trzeba naprawiać.
Muszę się zrelaksować, dlatego szybko wstaję z łóżka i podchodzę do telefonu. Wybieram numer do recepcji i poprawiam kutasa w spodniach. Kac może minąć szybciej, ale ktoś musi mi w tym pomóc.
– Recepcja, słucham.
Melodyjny głos recepcjonistki przyprawia mnie o młodości.
– Proszę pojawić się w moim pokoju za piętnaście minut.
Odkładam telefon i z niecierpliwością czekam na dziewczynę, dzięki której poczuję się lepiej. Czy mam wyrzuty sumienia, że traktuję kobiety przedmiotowo? Nie. Nigdy ich nie miałem. Te piękne istotki same wiedziały, czego ode mnie chcą, a ja nigdy nie obiecywałem im cudów miłości i innych głupot. Zdawały sobie sprawę z mojej pozycji, a ja dawałem im numerek, który pamiętały do końca swoich dni.
Ruszam w kierunku łazienki i biorę szybki prysznic. Moje ciało tężeje, kiedy kaskady zimnej wody spływają po torsie. Biorę głęboki oddech, wychodzę i dokładnie się wycieram. W tym samym czasie po pokoju roznosi się dźwięk pukania do drzwi. Cóż za punktualność. Owijam ręcznik wokół pasa, a potem spokojnym krokiem ruszam w kierunku drzwi i je otwieram. Moim oczom ukazuje się seksowna pracownica hotelu, którą wcześniej mijałem na korytarzu. Kąciki moich ust delikatnie drgają.
– Tak myślałem, że pani tu przyjdzie – mówię zachrypniętym głosem i lustruję ją od góry do dołu.
Kobieta uśmiecha się do mnie, po czym wchodzi w głąb pokoju. Przystaje przy łóżku, a ja zamykam drzwi i odwracam się do niej. Podchodzę do niej powoli, a ona bacznie mi się przygląda. Staję naprzeciwko niej, sunę ręką po jej policzku i schodzę coraz niżej. Dziewczyna nieśmiało dotyka mojego torsu, a następnie wplata palce w moje włosy. Przysuwa usta, ale ja płynnym ruchem ją odwracam i popycham na łóżko. Nigdy nie pozwalałem żadnej kobiecie się całować. Każda zapewne pieprzyła się na prawo i lewo, a ja nie miałem ochoty całować ust, które wcześniej miały w sobie innego fiuta. Poza tym wydawało mi się to mało podniecające. W końcu całowanie było niczym w porównaniu do dobrego rżnięcia.
– Na czworaka, tyłek do góry – warczę i zrzucam z siebie ręcznik.
Posłusznie spełnia polecenie, a mój kutas pręży się zadowolony z widoku, który ma przed sobą. Ona ewidentnie ma doświadczenie, bo wypina się jak profesjonalistka. Nie tracąc czasu na grę wstępną, dotykam jej szparki, która ocieka wilgocią.
– Taka mokra… – mruczę zadowolony, a ona zaczyna cichutko jęczeć. – Zaraz tak cię zerżnę, że nie będziesz mogła chodzić.
Zakładam gumkę, po czym jednym płynnym ruchem wchodzę w nią, rozkoszując się tym, jak zaciska się na moim kutasie. Nie daję jej ani chwili, by przyzwyczaiła się do nagłego wtargnięcia, tylko pcham coraz mocniej, jednocześnie łapiąc ją za włosy. W pokoju słychać jedynie odgłosy uderzających o siebie ciał oraz jej głośne jęki.
Wiem, jak doprowadzić kobietę do szaleństwa. Lata praktyki zrobiły ze mnie pieprzonego znawcę każdego skrawka kobiecego ciała. Jednak po czasie skupiałem się tylko na sobie. Miałem w dupie każdą, która oddawała mi się bez mrugnięcia okiem. Żadna nie miała do siebie krzty szacunku. I to obrzydzało mnie najbardziej, ale mimo to grałem na ich ciałach jak najznakomitszy muzyk.
Zaciskam powieki, przyśpieszając ruchy, aż w końcu fala gorąca zalewa moje ciało. Dochodzę i od razu odczuwam ulgę. Uśmiecham się pod nosem, wychodzę z dziewczyny i ściągam prezerwatywę. Odwracam się od niej, bo nie mam wobec niej żadnych innych planów.
– Możesz się zbierać – mówię odprężonym głosem. Podchodzę do marynarki i wyciągam z niej plik pieniędzy. – Mam nadzieję, że jesteś zadowolona.
Rzucam pieniądze na łóżko, a ona patrzy na mnie ze łzami w oczach. W pośpiechu wstaje i poprawia swój ubiór. Z jej miny wynika, że nie jest zadowolona z obrotu spraw. Patrzy na pieniądze z obrzydzeniem, ale sięga po nie i wkłada do niewielkiej kieszonki na koszuli. Typowe.
– Zamknij za sobą drzwi.
Idę do łazienki i słyszę ciche parsknięcie wymykające się z jej ust. Odwracam się, a w jej oczach widzę jedynie pogardę. Lepiej, żeby mnie nie wkurwiała. Przyszła tutaj z własnej woli, więc lepiej, aby szybko się stąd wyniosła.
– Pierdol się, Venturi!
Uśmiecham się, patrząc wprost na nią, a następnie podchodzę do dziewczyny. Jej pewność siebie umyka z każdym krokiem, który stawiam w jej kierunku. Jeśli myślała, że oferuję coś więcej niż seks, to jest głupsza niż inne, które do tej pory rżnąłem.
– Coś ty powiedziała? – mówię cichym głosem, a ona przełyka ślinę. – Myślisz, że po co dzwoniłem?
– Ja… myślałam… – duka, a na jej policzkach pojawia się rumieniec.
Patrzę na nią wkurwiony do granic możliwości. Zazwyczaj dziewczyny nie zadają zbędnych pytań.
– Co myślałaś? Dziewczyno, zadzwoniłem po ciebie tylko dlatego, że patrzyłaś na mnie, jakbym był ciastkiem z czekoladą, a ja akurat miałem ochotę kogoś przelecieć. Koniec tematu. Jeśli myślałaś, że zaraz wymienimy się numerami telefonów, a jutro pójdziemy na kolację, to niestety, ale to nie ten pokój – mówię drwiącym głosem, po czym odsuwam się od niej.
Patrzy na mnie i robi się coraz bardziej czerwona. Nie ciągnę dalej tej szopki. Podchodzę do drzwi i otwieram je na oścież. Skoro nie potrafi zrobić tego sama, trzeba użyć innego sposobu.
– Rusz tyłek, księżniczko, i szukaj szczęścia gdzie indziej.
Kobieta się prostuje, a następnie wychodzi z pokoju. Zatrzaskuje drzwi, a ja idę do łazienki. Szybko biorę kolejny prysznic, bo chcę zmyć z siebie resztki jej zapachu, a potem kładę się do łóżka. Muszę wypocząć, ponieważ czeka mnie niesamowicie pracowita noc. Szkoda, że nie taka, jaką preferuję, ale i tak zapowiada się obiecująco. Wasilewski zagwarantuje nam dzisiaj świetną zabawę.
***
Antonio zwariował.
Kiedy z Wasilewskim wszystko poszło tak, jak zakładaliśmy, pojawiła się dziewczyna, która totalnie namieszała mu w głowie. Zobaczył jedno jebane zdjęcie i to wystarczyło. Odjebało mu.
Mimo że nie jestem zadowolony z tego, że bierze ją jako gwarancję odzyskania kasy, i tak zauważam zmianę w jego zachowaniu. Nie to miałem na myśli, kiedy mówiłem mu, żeby znalazł sobie kobietę. Myślałem, że będzie myśleć racjonalnie, ale totalnie z dupy zebrało mu się na amory, na dodatek do siostry naszego pieprzonego wroga. Nie mogę jednak nic zrobić. To on jest przyszłym capo i może robić, co chce. Ja standardowo mam ustalić z Wasilewskim, co powinien zrobić, aby odrobić nasze pieniądze. W tym momencie, kiedy jego mieszkanie opustoszało, spoglądam na niego z pogardą.
– To jak, Wasilewski, będziemy teraz ustalać, co nastąpi. Musisz oddać nasze pieniądze co do jednego euro. Wiedziałeś, jakie będą konsekwencje, jeśli nas zdradzisz. Teraz przyniesiesz nam wszystko w zębach razem z odsetkami. Radzę ci nie kombinować, bo następnym razem nie będzie żadnej taryfy ulgowej.
Kiedy Antonio wyszedł z jego siostrą, mogłem przez chwilę się z nim pobawić. Egzekwowanie prawa to jedno z wielu zadań, które wykonuję. Czuję się w tym jak ryba w wodzie. Niektórzy postrzegają mnie jako kogoś od brudnej roboty, ale ja ją uwielbiam.
Wasilewski patrzy na mnie przerażonym wzrokiem, a z jego nosa i wargi sączy się krew. Obracam nożem jak ulubioną zabawką, spoglądając z pogardą na mężczyznę przede mną.
– Odrobię co do grosza. – Jego głos się łamie. – Muszę odzyskać Wiktorię.
Wybucham śmiechem, który roznosi się po całym mieszkaniu. Jeśli ten idiota myśli, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy swoją siostrę, to jest w jebanym błędzie. Najpierw jak ostatni śmieć oddaje ją w zamian za chronienie swojej dupy, a teraz chce ją odzyskać. Choćbym miał zdychać w męczarniach, nigdy nie oddałbym Alice. Nie użyłbym jej jak cholernej karty w monopoly, kiedy tylko pojawia się zagrożenie. Niestety, Wasilewski jest cipą, która sprzedałaby wszystkich, byle ratować swoje nędzne dupsko. Tacy są najgorsi. Po trupach do celu. Bez pieprzonych zasad i honoru, a mówią, że to my jesteśmy mordercami w garniturach.
– Nie wiem, czy jesteś zdrowy na umyśle, ale postaram się wyjaśnić ci pewną kwestię. Odkąd Wiktoria znalazła się w rękach mojego brata, stała się nietykalna. Odejdzie, jeśli Antonio jej, kurwa, pozwoli. Ty sam jej nie uratujesz. Nie oszukuj się, doskonale wiesz, ile masz do odrobienia. Nie wiem, czy kilka lat starczy na kwotę z odsetkami – mówię kpiąco. – Podejrzewam, że twoja siostra stanie u boku mojego brata jako jego kobieta, a na ciebie, po dzisiejszej sytuacji, nawet nie będzie chciała patrzeć.
Dręczę go słowami, bo wiem, że w pełni mu się należy. Niestety, Antonio jest uparty i jeśli będzie chciał zatrzymać przy sobie dziewczynę, zbuduje jej pierdolony zamek, jeśli sobie tego zażyczy.
Mężczyzna klęczy przede mną, a jego wola zaczyna słabnąć. Nagle słyszę stukot szpilek, który z każdą chwilą staje się coraz wyraźniejszy. Kurwa! Jestem przekonany, że nikogo nie ma w mieszkaniu, a tymczasem ktoś dalej tam jest. Wyciągam broń z kabury, drzwi się uchylają i do pomieszczenia wpada struga światła.
– Igor? Jesteś tutaj? Nie mogę znaleźć Wiki, a ostatni raz widziałam ją z…
Dziewczyna zatrzymuje się przerażona i zasłania dłonią usta, gdy dostrzega zmasakrowanego mężczyznę. Celuję do niej z broni, lustrując ją od góry do dołu.
Wiem, kim jest. Kobietą tego skurwysyna, z którym zabawiała się w garażu. Swoją drogą, niezła z niej dupa. Widziałem, co Wasilewski wyprawiał z nią w aucie. Przez ten widok przez moment nie mogłem się skupić.
– Proszę, proszę… – mówię, patrząc z ironią na Igora. – Czy to nie twoja kobieta, z którą zabawiałeś się w samochodzie na parkingu?
Dziewczyna otwiera szerzej oczy, a na jej twarzy pojawia się palący rumieniec. Prycham i podchodzę do niej bliżej. Stoi nieruchomo niczym posąg. Wystarczy chwila, aby każdy, kto choć odrobinę doświadczył naszej brutalności, stał na baczność.
– Oddychaj, kochanie. – Muskam jej policzek, wpatrując się w wielkie, brązowe oczy. – Twój chłoptaś zrobił bardzo złe rzeczy i teraz musi nam za nie zapłacić. Będziesz grzeczna i nikomu nie wspomnisz, co tutaj widziałaś, prawda?
Przytakuje, a jej wzrok pada na klęczącego mężczyznę. Współczucie bijące od niej sprawia, że mam ochotę jeszcze bardziej mu wpierdolić. Gdyby tylko wiedziała, czym się zajmuje, zapewne jej wzrok byłby teraz zupełnie inny. Ciekawe, czy gdyby się dowiedziała, że przehandlował siostrę, zachowywałaby się tak samo.
– Jak masz na imię?
Ponowie skupia na mnie wzrok, a jej ciało zaczyna drżeć. Nie dość, że jest ubrana w to skąpe wdzianko, to na dodatek jej piersi są wystawione na widok, którego nie przepuściłby żaden zdrowy facet. Sutki odznaczają się pod tkaniną, co powoduje, że mój kutas budzi się do życia.
– Ania.
Jej głos drży, ale nie robi to na mnie wrażenia. Jest świadkiem niezbyt przyjemnej sytuacji, a jej mężczyzna to totalna cipa, która klęczy i chlipie pod nosem. Boże, jak zawsze Antonio zostawia mnie z najgorszym gównem, a na dodatek teraz mamy świadka. Wprost, kurwa, idealnie.
– Ania – powtarzam za nią, a kąciki jej ust delikatnie drgają. – Język polski jest kurewsko trudny.
Kurwa, co ja robię? Nie powinienem nawet z nią rozmawiać. Muszę ją nastraszyć i odesłać do domu. Mimo to jej oczy, nawet przerażone, sprawiają, że coś mnie w niej intryguje. Nie wiem, czy to jej postawa, czy to, jak wygląda, ale coś w niej widzę.
Pierdolona słabość – szepcze moja podświadomość. – Nie daj się, bo przegrasz.
– Proszę, nie rób mu krzywdy – zaczyna, a jej głos przybiera na sile. – Nie wiem, co dokładnie zrobił, ale jeśli chodzi o pieniądze, pomogę mu w spłacie. Mam oszczędności, więc jeśli o to chodzi, to mogę w tym momencie wszystko zorganizować.
Marszczę brwi. Ta dziewczyna jeszcze bardziej mnie zaskakuje. Nie dość, że ma za chłopaka totalną szuję, to jeszcze chce spłacać za niego długi. Szkoda tylko, że ani ona, ani żaden inny człowiek nie da rady tego spłacić.
– Wyjdź, Anka.
Wyprany z emocji głos Wasilewskiego przecina powietrze w pomieszczeniu. Dziewczyna patrzy na niego ze zdziwieniem, po czym robi krok w jego stronę. Wygląda tak, jakby chciała podejść bliżej, ale doskonale wie, że jej na to nie pozwolę. Staję z boku i patrzę na całą sytuację z rozbawieniem. I to jest właśnie miłość. Kurewsko obrzydliwa w pełnej chwale.
– Jeśli chcecie rozmawiać, to tylko po angielsku. Inaczej ona wychodzi.
Ania od razu przytakuje, a Igor prycha pod nosem. Nie mam zamiaru się domyślać, o czym mówią, a z chęcią posłucham, jak ten kutas tłumaczy się swojej kobiecie. Choć sądząc po jego głosie, myślę, że nie ma zamiaru tego robić.
– Igor, gdzie Wiktoria? Powiedz mi, co się stało. Pomogę ci, mam w banku oszczędności, tylko musisz mi powiedzieć, co mam robić.
Jej postawa i determinacja w głosie są godne podziwu. Pierwszy raz widzę kobietę, która mimo mojej obecności i całej sytuacji nie ucieka gdzie pieprz rośnie. Ten frajer na nią nie zasługuje.
– Wynoś się, Anka, ta sprawa nie dotyczy ciebie – mówi zachrypniętym głosem, po czym dodaje szybko: – Jeśli Wiktoria będzie chciała, sama się z tobą skontaktuje, a teraz wyjdź i nie mów nikomu, co tutaj widziałaś.
Ania nie odpuszcza i podchodzi bliżej. Klęka przed nim i podnosi jego twarz. Wykonuję krok w ich stronę, jednak coś mnie zatrzymuje. W tym momencie w sercu czuję delikatne ukłucie. Scena przede mną nie powinna wzbudzać we mnie żadnych uczuć. Nie raz widziałem kobiety, które żegnały się ze swoimi mężami przed egzekucją, a jednak to, co teraz widzę, rusza moje kurewsko zimne serce.
– Popatrz na mnie. – Jej głos jest spokojny, ale stanowczy. – Nie zostawię cię. Jesteśmy w tym razem, pamiętasz? Mieliśmy spróbować, a teraz…
Mężczyzna zrzuca gwałtownie jej dłonie ze swojej twarzy, wstaje chwiejnym krokiem i patrzy na nią z góry. Kobieta patrzy na niego, a jej oczy błyszczą. I to nie ze szczęścia. Tak, kochana. Właśnie poznajesz prawdziwego Wasilewskiego.
– Nie, Anka. Kiedyś może chciałem, żebyśmy spróbowali, jednak ty zawsze musiałaś patrzeć przede wszystkim na dobro babci, salonu i każdego innego gówna, które wpadło ci w ręce. Nie mam ci tego za złe, ale nie jesteś dla mnie odpowiednią kobietą. Potrzebuję laski z klasą, dla której to ja będę na pierwszym miejscu.
Dziewczyna szybko wstaje, a w jej oczach po raz pierwszy dostrzegam łzy. Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, ponieważ Igor wygląda teraz jak kupa gówna, a gada o kobiecie z klasą.
– Pieprzyłem wiele dziewczyn. Ty jesteś jedną z wielu, której kazałem kupić seksowną bieliznę i sprawić mi przyjemność w urodziny.
Prostuję się i wbijam w niego wkurwione spojrzenie. Z każdym kolejnym słowem mam ochotę wyciągnąć jeden z moich noży i sprawić, że będzie za wszystko przepraszać. Ania stoi w miejscu i słucha tego, co gada ten debil. Zastanawiam się, w którym momencie granica zostanie przekroczona. Z doświadczenia wiem, że kobiety raczej uciekają z płaczem, gdy słyszą takie wywody. Igor jednak nie przestaje mówić.
– Myślisz, że dzisiaj tylko z tobą się pieprzyłem? Kojarzysz Igę? Jest twoją klientką. Dzisiaj obciągnęła mi jak profesjonalistka, czyli tak, jak ty nie potrafisz.
Nim zdążę zareagować, Ania z całej siły kopie Wasilewskiego w jaja. Mężczyzna zwija się z bólu, ale ona nie ustaje w swoich działaniach. Podchodzi bliżej, a następnie kopie go w brzuch. Na jej twarzy wymalowana jest furia, która miesza się ze łzami spływającymi po policzkach. W tym momencie jest wielką bombą wybuchową, która sama wymierza sprawiedliwość. Dlaczego tak bardzo mnie to podnieca?
– Ty gnoju! Myślałam, że coś dla ciebie znaczę! Obiecywałeś, że będziemy razem, że się zmienisz, a tymczasem wbiłeś mi nóż w plecy! Jesteś jednym wielkim zerem i mam nadzieję, że ten tutaj jeszcze bardziej spierze ci tę parszywą gębę!
Igor dalej zwija się z bólu, a ja patrzę na nią z podziwem. Piękna kobieta, która w szale wygląda jeszcze piękniej. Nie wiem, jakim cudem to możliwe, ale właśnie tak jest. Jej włosy są rozczochrane, makijaż delikatnie rozmazał się od łez, a sukienka i wysokie szpilki dodają jej cholernego seksapilu.
– Dobrze było mieć cię pod ręką – chrypi Igor. – Może gdybyś klękła, byłabyś tą jedyną.
Kiedy słyszę te słowa, sam mam ochotę zdzielić go w pysk. Mam dość słuchania tej błazenady, ale Ania jeszcze raz wymierza mu cios w brzuch, po czym podchodzi do fotela i przyciąga go bliżej skulonego Wasilewskiego. Nie wiem, skąd w jej ciele tyle siły, ale z uśmiechem obserwuję wszystko, co się dzieje przede mną. Nagle dziewczyna odwraca się do mnie, a jej twarz wyraża czystą furię.
– Pomożesz mi? – Wskazuje ręką na leżącego mężczyznę. – Chcę posadzić go na fotelu – wyjaśnia, a ja powoli przytakuję.
Podchodzę, podnoszę Igora i popycham go na fotel. Nie mam pojęcia, dlaczego to robię, ale skoro chce jeszcze bardziej go upokorzyć, to chętnie pomogę. W sumie nie mam nic lepszego do roboty.
– Musisz go związać.
Patrzę na nią, nie wiedząc, czy żartuje, ale po jej minie wnioskuję, że ani trochę nie bawi ją ta sytuacja. Nie mogę jednak spełniać każdej jej zachcianki. Albo doceni fakt, że w ogóle pozwalam jej tutaj być, albo wyleci stąd szybciej, niż zakładałem.
– Nie mam czym, mała. Kończmy tę zabawę, bo nie mam…
– Masz, kurwa, go związać! Niech twoje przydupasy przyniosą linę czy cokolwiek!
Zamieram. Ona właśnie na mnie nawrzeszczała. Pierwszy raz jakakolwiek kobieta – oprócz mamy i Alice – miała na tyle odwagi, żeby podnieść na mnie głos. Zdecydowanie jest to dla mnie niecodzienna sytuacja. Podchodzę do niej bliżej, a mój puls niebezpiecznie przyśpiesza.
– Nigdy więcej masz nie podnosić na mnie głosu – mówię lodowatym tonem.
– Nigdy więcej nie mów mi, co mam robić – odpowiada hardo.
Toczymy walkę na spojrzenia, a żadne z nas nie chce przegrać. Jej brązowe oczy patrzą na mnie z determinacją. Pierwszy raz widzę, aby kobieta nie czuła przy mnie strachu. Upajam się tym uczuciem, bo zdecydowanie mi go brakuje. W końcu ulegam. Skoro chce tę pierdoloną linę, to ją dostanie.
Wyciągam telefon, dzwonię do jednego z moich ludzi i wydaję mu polecenie. Cały czas zerkam w jej stronę, ale ona wydaje się niewzruszona. Jest wręcz zniecierpliwiona, ale w końcu jeden z moich żołnierzy wchodzi z liną w ręku. Podaje mi ją i od razu wychodzi.
– Taka może być? – pytam z przekąsem.
– Zwiąż go – mówi pewnym głosem, po czym szybko dodaje: – Proszę.
Wzdycham, zastanawiając się, po jaką cholerę to robię i dlaczego nie jestem teraz w hotelu, gdzie odpoczywałbym po całym jebanym brudzie, jaki dzisiaj sprzątam. Podchodzę do Wasilewskiego, a potem sprawnie go wiążę. Odsuwam się, a następnie Ania podchodzi do niego i wymierza mu mocny policzek. Mężczyzna od razu otwiera oczy.
– Teraz patrz, kochanie – mówi z sarkazmem, a jej wzrok ponownie przenosi się na mnie.
Podchodzi do mnie pewnym krokiem, a po wystraszonej kobiecie nie ma już ani śladu. W zamian za to dostaję chodzącą seksbombę. Ania popycha mnie na ścianę i nim rejestruję, co się dzieje, wpija się w moje usta. Niemal od razu dociskam ją do siebie, oddając pocałunek z taką samą pasją. Walczymy o dominację, a ja z chęcią podejmuję każde wyzwanie. Jej smak to czyste uzależnienie. Wsuwa ręce w moje włosy, a ja zaciskam dłonie na jej pośladkach. W tle słyszymy krzyki Wasilewskiego, ale w tym momencie mam to w dupie. Jeżeli mam posłużyć jej w zemście, to zrobię to z czystą przyjemnością. Odrywa się ode mnie, oddychając w szaleńczym tempie. Mój kutas stoi na baczność, jakby miał zaraz przebić mi spodnie. Kobieta odwraca się w kierunku związanego mężczyzny, który teraz wygląda tak, jakby przeżywał najgorsze katusze. Widać, że Ania doskonale wie, co robi. Zadaje cierpienie bez użycia żadnego narzędzia.
Kobieta wraca do mnie spojrzeniem i zaczyna sunąć dłońmi po moim torsie. Nagle klęka przede mną, a moje oczy się rozszerzają. Ten widok będzie mnie prześladować do końca życia.
– Jesteś pierwszym facetem, przed którym klęczę – szepcze, ale robi to na tyle głośno, aby usłyszał to nasz widz. – Nie wiem, czy będę tak dobra, jak koleżanki Igora, ale postaram się być dla ciebie kurewsko idealna.
Wiem, że gra. Wiem, że nie jest prawdziwa, ale… kurwa, chciałbym, żeby właśnie teraz mówiła prawdę. Kiedy na nią patrzę, mam ochotę przerzucić ją sobie przez ramię i wypieprzyć bez tego jebanego zdrajcy siedzącego w fotelu. Gdy drżącymi dłońmi dotyka mojej klamry, podejmuję decyzję. Mam wrażenie, że coś mam nie tak z głową, ale jebać to. Łapię ją i stawiam do pionu. Ponownie ją całuję, tym razem z jeszcze większą namiętnością. Podnoszę ją bez większego wysiłku, a ona oplata nogami moje biodra, ale minę ma zdezorientowaną.
– Chcę to zrobić tutaj – mówi stanowczo, a ja się uśmiecham. – Pod ścianą.
Choć jej propozycja jest cholernie kusząca, to pragnę jej w inny sposób. Ruszam przed siebie, spoglądając na rozbitego i totalnie pokonanego Wasilewskiego. Ten widok napawa mnie jeszcze większą satysfakcją. Ten gość przez moment miał w rękach coś, o czym inni mogliby pomarzyć. Słabi mężczyźni nigdy nie będą poważnie traktowani. Będą degradowani przez silniejszych, ponieważ są najzwyczajniej w świecie pizdami bez zasad. Tak jak Wasilewski.
– Uwierz mi, mała, będzie cię słyszeć.
Wychodzimy z pokoju, a następnie stawiam ją na korytarzu i od razu atakuję jej usta. Nie daję jej chwili do namysłu. W tym momencie chcę ją poczuć wszędzie, gdzie się da. Te pieprzone usta są jak najlepsza whisky. Tak dawno nie całowałem żadnej kobiety, że teraz nie potrafię się opanować. Dziewczyna początkowo oddaje pocałunek, jednak po chwili czuję ból. Odrywam się od niej, a ona patrzy na mnie wkurwionym wzrokiem. Dotykam ust i czuję metaliczny posmak krwi.
– Ugryzłaś mnie.
Ania prycha, mija mnie i bez słowa wyjaśnienia rusza w kierunku wyjścia. Biegnę za nią, łapię ją za rękę i odwracam do siebie. Robię to dość gwałtownie, ale mam to gdzieś. Zmuszam ją, aby na mnie spojrzała, a kiedy to robi, w jej oczach dostrzegam łzy. Wyswobadza się z moich objęć, a z jej ust wyrywa się szloch. W jednej chwili jej zachowanie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.