Czas kompost - Bartczak Kacper - ebook

Czas kompost ebook

Bartczak Kacper

0,0

Opis

 

W nowym tomie – przekraczającym granice poezji i prozy – Kacper Bartczak po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najbardziej osobnych i radykalnych poetów piszących dziś w Polsce. „Czas kompost” ukazuje przygody ponowoczesnego podmiotu, który w sposób bezwzględny wystawia się – czy raczej jest wystawiany? – na zanieczyszczające, wytrawiające i rozpuszczające bodźce, który przymierza się do ról i całkiem w nich zatraca. Autor w każdym tekście z żarliwością rozprawia się z uroszczeniami poezji konfesyjnej, z pomnikowością „wielkiej Filologii”, niestrudzenie bada wyporność wiersza, wnika w tkankę poetyckiego „organizmu mówiącego”, który jest dla niego narządem, zmysłem czy nawet regulatorem pracy zmysłów. Eksperymentuje z prywatnością i autobiografią, z przestrzenią Psychopolis, a także z „czasem kompostem”, na którym wykwita – kwiatem, chwastem? – kolejny świetny wiersz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 30

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




CZĘŚĆ I 

PSY­CHO­PO­LIS

.

Szó­sty zmysł

mleczny wie­czór

nad do­mem sia­teczka

z ga­łą­zek jak dru­ciki

jak mapa nieba

na otwar­tym mó­zgu

na wierz­chu stoję

z mó­zgiem otwar­tym

od plazm i cho­inek

od­porny stad­nie

na wszystko

jak ja­rze­niówkę nieba

wy­pa­lają mnie prą­dziki

fi­li­gran bez fil­tra

ryty w ko­rze

bez pa­mięci stoję

czarne niebo z mleka

otwarty mózg świata

czuję ope­ra­cję

ca­łym sobą

jakby rano stało

nie­ludz­kie nie­bo­skie

ja nie­czy­sta na­tura

w in­nym zmy­śle

.

Cen­trum han­dlowenocą lub bli­żej dnia

za Char­le­sem Bern­ste­inem

w za­ple­czu cen­trum

biał­kowe de­molki

w sen­sie świa­do­mo­ści

wżar­tej fa­na­tycz­nie

w oto­cze­nie dają

ulice po­wle­kane bło­tem

po­li­tyczna ta­peta

ob­la­złe pla­katy anty

nie wni­kam

gra­fik bla­szaka

ham­bur­ger pad thai

małe astro­no­mie

po­żarte o g

ole­jo­wej gra­wi­ta­cji

ze sterty śmieci wyj­dzie

uzwo­jona lo­gi­styka

w strza­ska­nym za­ple­czu

mam umysł kar­miący

prze­pra­szam już wni­kam

ni stąd może bę­dzie

w na­słu­chu tych nisz

ludz­kie zo­wąd

.

Późna re­flek­sja

1.

my się od cie­bie

wy­dzie­liny

w złym kraju

trzesz proszki

się ja ty my

twardo nie oni

ste­rydy my

bryłki z pa­mięci

na­ród

mię­śnio­wej

2.

mie­nisz się

ko­horta wi­ru­sowa

lub nią

twór­cza ma­te­ria ty

nie­real

my z cie­bie

wo­dzimy

wieki wie­ków

po­psute nar­ra­cje

sole mó­zgowe

rzecz sama so­bie

en­ce­fa­lo­dys­gra­fie

.

Prze­mkowi Owczar­kowi