17,90 zł
Człowiek rodzi się samotnie i umiera samotnie. To stara prawda. A są czasem takie chwile jak wigilia, że zakręci się nam, łza w oku, bo zostaliśmy sami przy świątecznym stole.
Bywa też tak, że darmo szukać przyjaznej duszy, gdy mamy poważne kłopoty. To bardzo ważny problem społeczny. Reporter z 50-letnim doświadczeniem, redaktor Mieczysław Kurnatowski postanowił temu się bliżej przyjrzeć i nie kryjąc osobistych porażek i doświadczeń - będąc tez nauczycielem z drugiego zawodu - napisał cykl krótkich opowiadań czy jak kto woli felietonow - pod chwytliwym tytułem: „Czy gryzie cię samotność?”
Wielu znajomych autora wstydziło się do tego przyznać, ale po przeczytaniu tego co napisał, przyznało mu racje, ze człowiek tak naprawdę żyje samotnie mimo posiadania rodziny, przyjaciol - bedac nawet znaną i popularną osobą. Dlatego warto przeczytać te krótkie refleksje i opowiadania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 126
Mieczysław Kurnatowski „Czy gryzie cię samotność?”
Copyright © by Mieczysław Kurnatowski, 2020
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2020
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie
może być reprodukowana, powielana i udostępniana w
jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak
Projekt okładki: Robert Rumak
Obraz na okładce: Ewa Sumińska
Autor zrezygnował z korekty wydawnictwa
Skład epub, mobi i pdf: Kamil Skitek
ISBN: 978-83-8119-699-4
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]
Co to jest samotność? Subiektywny, emocjonalny stan odczuwania izolacji społecznej i poczucia odcięcia od innych. Pojawia się i zanika, gdy zmienia się sytuacja życiowa.
Tak można przeczytać w internecie.
Gryzie wszystkich? Pytam o to w tytule mojej książki, a w felietonach przedstawiam różne sytuacje.
Jedna z sympatycznych prelegentek, którą znalazłem w internecie, uważa, że samotność to ból duszy i, co ciekawe, stara się pomóc każdemu uniknąć go. Jak? Podobno wystarczy poczuć, że nie jest się samotnym, wystarczy wyjść na ulicę, najlepiej do parku, lasu, posłuchać śpiewu ptaków i powiedzieć sam do siebie: nie jestem samotna/y. Koniecznie trzeba dodać: kocham cię, naturo!
Z tym, że trzeba przekonać samego siebie, że mimo wszystko, mimo braku przyjaciół, nie jest się samotnym. Przekonać siebie, drugie ja... To bardzo trudne, ale ponoć wiara czyni cuda. A jak nie ma wiary? Chociaż warto wiedzieć też, że siebie zwyciężyć to największe zwycięstwo.
Samotność drugiego człowieka – jak ją widzimy, daje pewną ulgę, a najważniejsza jest wiedza o samotności, nawet przekonanie, że jest niezwyciężona. Znać wroga to uwierzyć w możliwość walki z nim. A przegrać nie znaczy być na zawsze zwyciężonym.
Przyjemnej lektury.
SAMOTNOŚĆ, ta przeklęta, zła pani, lubi ludzi, którym już nic nie chce się robić.
Te chwile, gdy poczujesz, że najlepiej leżałbyś/leżałabyś na tapczanie i nic ci się nie chce – dosłownie nic, nawet wstać, nalać sobie drinka, wypić jednego, drugiego i następnego, upić się, leżeć bezczynnie, nieruchomo. Patrzeć w sufit i o niczym nie myśleć. Zapomnieć o obowiązkach: domowych, zawodowych, wobec najbliższych, wobec samej/samego siebie. Swędzi cię własne ciało, ale nie weźmiesz prysznica. A niech tam, niech śmierdzę, niech będę brudna/y; co mi zależy, kto będzie o tym wiedzieć. Mam to wszystko gdzieś, mam wszystkich dosyć: najbliższych, dobrych znajomych i samej siebie. Chce mi się siku, ale nie wstanę, nie pójdę do łazienki, będę trzymać mocz, ile się da, a najchętniej nasiusiałabym/nasiusiałbym pod siebie. Zrobi mi się wtedy ciepło, choć nieprzyjemnie mokro – ale niech tam, mam wszystko w d*ie i już.
Zasypiam, to dobrze, zdrzemnę się; obym nie miała/miał jakiegoś głupiego snu i nie budziła/obudził się na wpół przytomna/y, nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduję i co się ze mną dzieje. Oj, wtedy pani Samotność, czarna, złośliwa baba, kłania się nam nisko, przytula się do nas, głaszcze, całuje, świnia okropna jedna. Nie możemy się wyzwolić z jej uścisku, plujemy na nią, a ona tylko paskudnie się śmieje, rechocze, raduje z naszej bezczynności, naszej niemocy. Czujemy się okropnie, ale nie możemy nic zrobić, nogi i ręce odmawiają nam posłuszeństwa, stajemy się bezwładni. Poddajemy się takiemu stanowi, ściskamy tylko zęby, mrugamy nerwowo powiekami, pocieramy stopami o siebie, jedna o drugą, i krzyczymy po cichu w złości – na Samotność i samą/samego siebie.
A gdybym miał kota, nie czułbym się samotny? Nawet miły, ciepły kotek potrafi być złośliwy. Wtedy nasze samopoczucie może być gorsze, niż kiedy siedzimy sami w domu. Sąsiadka skarży się, że kotek robi siku w jej mieszkaniu, gdzie się da, tylko nie do kuwety. Ma przez niego same zmartwienia, bo drze też firanki. Moja sąsiadka przychodzi zmęczona z pracy i, zła na kota, bije go.
– Dlaczego kot nie rozumie, że źle zrobił, sikając pod moje łóżko? – pyta mnie. – Nic nie pomaga, nawet bicie…
– I nie pomoże, bo kot nie rozumie, za co dostaje lanie. Po kilku godzinach nie pamięta już, że nasikał i myśli, że pani go bije z innego powodu. Na przykład za to, że siedział na łóżku, kiedy przyszła gospodyni. Trzeba od razu skarcić,