Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
24 osoby interesują się tą książką
Detektywi z podstawówki znów na tropie!
Karol przewraca się na schodach i uderza się w głowę. Choć czuje się znakomicie, lekarze upierają się, że musi zostać na obserwacji w szpitalu. Szybko okazuje się, że czeka tu nowa sprawa do rozwiązania. W nocy znika portfel doktora Kropki.
Nowy kolega z sali, na której leży Karol mówi mu, że w nocy przyłapał panią Wacik na czymś bardzo zagadkowym. Podejrzanych z godziny na godzinę robi się coraz więcej i Karol ma ręce pełne pracy! Kasia i Wojtek pomagają mu jak mogą. Sprawa jednak wydaje się bardzo trudna, tym bardziej, że w portfelu doktora Kropki była drogocenna moneta, o której istnieniu wiedziało kilka osób z oddziału.
Czy ktoś z nich stoi za tą zuchwałą kradzieżą? Detektywi rozpoczynają kolejne śledztwo i nie spoczną dopóki nie doprowadzą sprawy do końca!
Alicja Sinicka kolejny raz zabiera młodych czytelników do szkolnego świata pełnego zagadek i niespodziewanych zwrotów akcji!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 92
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Hani i Oskarkowi
Ksawery biegł w moją stronę, kopiąc piłkę. Bramka, przed którą stałem z rozłożonymi szeroko rękami, nagle wydała mi się szersza i wyższa niż jeszcze chwilę temu. W takich momentach chciałbym być na tyle wielki, aby móc bez problemu zasłonić siatkę swoim ciałem. Nie musiałbym wtedy zastanawiać się, w który róg napastnik strzeli. Do końca meczu zostały dwie minuty, a na razie mieliśmy remis: jeden – jeden. Denerwowałem się coraz bardziej. Wiedziałem, że muszę obronić, w przeciwnym razie przegramy. Co prawda, to nie był żaden ważny mecz, raczej towarzyski, w ramach zajęć sportowych, a jednak wszyscy walczyli na boisku jak lwy. Może dlatego, że w piątek każdy chciał wrócić do domu w dobrym humorze i pozytywnie zacząć weekend.
Ksawery miał groźną minę i zmrużone oczy. Wcześniejszego gola zdobyliśmy, bo przez przypadek strzelił do bramki swojej drużyny. Pewnie miał wyrzuty sumienia i chciał to jakoś nadrobić. Coś mówił pod nosem, ale nie mogłem nic zrozumieć z ruchu jego warg. Chyba jakieś „ja”, a może „dam”? Tak! Mruczał do siebie „dam radę”, więc ja też zacząłem tak powtarzać pod nosem.
– Dam radę, dam radę, dam radę.
Nagle za Ksawerym pojawiła się Kasia. Miała oczy rozwarte do granic możliwości i próbowała go dogonić. On się nie odwracał, ale chyba wyczuł jej obecność, bo na jego twarzy pojawiło się jeszcze więcej zaciętości. Przyspieszył, Kasia też. Na trybunach przysiadła woźna Drucik i jedząc orzeszki ziemne z puszki, przyglądała się naszym zmaganiom. W pewnym momencie Kasia zrównała się z Ksawerym i kiedy był już bardzo blisko bramki, z ogromną siłą kopnęła w piłkę i jednocześnie poślizgnęła się na trawie, wywracając przy tym Ksawerego. Oboje upadli tuż przed bramką. Kasia od razu wstała, a Ksawery złapał się za kolano i z wykrzywioną twarzą zaczął krzyczeć na całe gardło:
– Moje kolano! Faul!!!
Podbiegł do nas trener Bombka.
– Jak się czujesz, chłopaku? – zapytał Ksawerego.
– Źle, trenerze!
– Możesz wstać?
– Nie wiem, Kasia mnie wywróciła.
– Nie zrobiłam tego specjalnie! Przecież widziałeś, że ja też upadłam!
– To w niczym nie przeszkadza! Na tym polegają faule!
– Nie na tym. – Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się z obrażoną miną.
Trener Bombka podrapał się po głowie. Był w kropce. Chyba za dobrze nie widział, co się stało, i nie miał pojęcia, jaką decyzję podjąć. Ksawery jeszcze raz zakołysał się na trawie i trzymając się za kolano, wyjęczał:
– Ach, jak boli!
Trener ciężko westchnął, a potem zawołał:
– Karny dla drużyny Ksawerego!
Kasia zacisnęła pięści i spuściła głowę. Ksawery uśmiechnął się pod nosem i poderwał się z trawy.
– Ksawery, nie musisz strzelać, jeśli boli cię kolano – zwrócił się do niego trener.
– Dam radę, trenerze. Boli coraz mniej.
Kasia przewróciła do mnie oczami, a ja pokręciłem tylko głową, czując, że pocą mi się ręce z nerwów.
– Co ma być, to będzie, Karolu! – zawołała do mnie z trybun woźna Drucik.
Wszyscy zawodnicy zbiegli się pod naszą bramkę. Ksawery wycofał się z piłką za linię rzutów karnych. Oczy znowu miał zmrużone, a minę zaciętą, z tym że nie mówił już nic pod nosem. Jego usta były zaciśnięte w cienką kreskę. Miałem wrażenie, że czas stanął w miejscu. Ksawery podbiegł do piłki, a potem zaczął przy niej przebierać w miejscu nogami! Chyba chciał mnie jeszcze bardziej zdenerwować. Serce galopowało mi w piersi, kiedy czekałem na jego strzał, zastanawiając się, który róg bramki wybierze. Popatrzył w lewy, więc uznałem, że strzeli w prawy. W końcu kopnął i piłka poleciała nieco koślawo w prawy róg! Zdążyłem do niej wyskoczyć, otarła się o czubki moich palców, a potem uderzyła w słupek!
Wszyscy się cieszyliśmy! Kasia do mnie podbiegła i przybiła piątkę, po chwili pojawił się przy nas Wojtek.
– Udało się! – zawołał.
– Ksawery machnął tylko ręką i przybił sobie piątkę z Tolą, bo byli w jednej drużynie.
– Wszystkim świetnie dzisiaj poszło! Gracie jak profesjonaliści – zawołał trener Bombka i się zaśmiał.
Może gdyby się nie zaśmiał, to byśmy mu uwierzyli. Trener odgwizdał koniec meczu i zeszliśmy wszyscy z boiska.