Detektywi z podstawówki. Tajemnica kucharza Pierniczka - Alicja Sinicka - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Detektywi z podstawówki. Tajemnica kucharza Pierniczka ebook i audiobook

Alicja Sinicka,

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

17 osób interesuje się tą książką

Opis

Detektywi z podstawówki znów na tropie!

W podstawówce, do której uczęszczają Kasia, Karol i Wojtek ma odbyć się konkurs świąteczny na rysunek najładniejszej choinki. Główną nagrodą jest wyjazd na plażę pod kopułą w Niemczech! Gdy w szkole zaczynają dziać się dziwne rzeczy, znikają ołówki, pędzle, kredki a ostatecznie wszystkie prace uczestników konkursu, detektywi rozpoczynają kolejne śledztwo! Czy nowy kucharz - Wacław Pierniczek – ma coś wspólnego z tymi wydarzeniami? W końcu miał pretensje, że z powodu konkursu szkolna stołówka będzie przez trzy dni nieczynna. Poza tym tylko on został w szkole, gdy policja musiała przerwać konkurs i wszystkich ewakuować...

Detektywi rozpoczynają kolejne śledztwo i nie spoczną, dopóki nie poznają prawdy!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 99

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 38 min

Lektor: Józef Pawłowski
Oceny
4,7 (99 ocen)
79
13
2
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgnieszkaWozniak78

Nie oderwiesz się od lektury

super
10
osugono

Nie oderwiesz się od lektury

pozdrawiam serdecznie
10
Beti123123

Nie oderwiesz się od lektury

najlepsza książka świata
10
Wiolusia76

Nie oderwiesz się od lektury

Super 👌
10
looklens

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka!
10

Popularność




Re­dak­cjaAgnieszka Czap­czyk
Ko­rektaBe­ata Goł­kow­ska, Agnieszka Czap­czyk
Pro­jekt gra­ficzny okładkiŁu­kasz Sil­ski
Skład i ła­ma­nieAgnieszka Kie­lak
Ilu­stra­cjeŁu­kasz Sil­ski
© Co­py­ri­ght by Skarpa War­szaw­ska, War­szawa 2024 © Co­py­ri­ght by Ali­cja Si­nicka, War­szawa 2024
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie.
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-83296-77-7
Wy­dawca Agen­cja Wy­daw­ni­czo-Re­kla­mowa Skarpa War­szaw­ska Sp. z o.o. ul. K.K. Ba­czyń­skiego 1 lok. 2 00-036 War­szawa tel. 22 416 15 81re­dak­cja@skar­pa­war­szaw­ska.plwww.skar­pa­war­szaw­ska.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Hani i Oskar­kowi

– Ka­rol, wi­dzia­łeś pla­kat, który wisi przed wej­ściem do szkoły? – za­py­tał Woj­tek, kiedy wsze­dłem do klasy i rzu­ci­łem ple­cak na ławkę.

Usia­dłem obok mo­jego przy­ja­ciela i wy­cią­gną­łem śpio­cha z pra­wego oka.

– Nie wi­dzia­łem – od­po­wie­dzia­łem smęt­nie.

Ziew­ną­łem, a po­tem opar­łem brodę na dłoni i przy­mkną­łem oczy.

– Jak się ziewa, to się za­sła­nia usta – usły­sza­łem ja­kiś dziew­częcy głos. W pierw­szej chwili go nie roz­po­zna­łem. Do­piero gdy otwo­rzy­łem jedno oko, zo­ba­czy­łem, że pa­trzy na mnie Ni­kola, sie­dząca przed nami, w pierw­szej ławce.

– To dziwne – od­po­wie­dzia­łem.

– Co jest dziwne? – Ko­le­żanka po­pra­wiła oku­lary na no­sie.

– Zie­wa­nie jest po to, żeby do­tle­nić mózg. Jak mam to zro­bić, skoro po­wi­nie­nem za­sło­nić usta?

Woj­tek par­sk­nął śmie­chem, a Ni­kola po­krę­ciła tylko z re­zy­gna­cją głową i od­wró­ciła się z po­wro­tem w kie­runku ta­blicy.

Zimą go­rzej mi się wsta­wało, może dla­tego, że trudno wy­su­nąć się spod cie­płej, mięk­kiej koł­dry, wie­dząc, że za­raz trzeba wyjść na mróz. Te­go­roczny gru­dzień był wy­jąt­kowo zimny. Od kilku dni utrzy­my­wała się tem­pe­ra­tura po­ni­żej zera, choć śniegu jesz­cze nie było.

– Co to za pla­kat? – spy­ta­łem, zer­ka­jąc na Wojtka.

– Na­prawdę nie za­uwa­ży­łeś?

Po­krę­ci­łem głową.

– Jest ogromny i czer­wony, nie wiem, jak można było go nie zo­ba­czyć!

– Woj­tek, po­wiesz mi wresz­cie o co cho­dzi, czy nie? – Rzu­ci­łem okiem na śnież­no­biały koł­nie­rzyk wy­sta­jący spod jego brą­zo­wego swe­tra.

– No do­bra, słu­chaj. – Od­wró­cił się cia­łem w moją stronę. – W szkole od­bę­dzie się kon­kurs na ry­su­nek cho­inki.

– Je­stem słaby w ry­so­wa­niu. – Mach­ną­łem ręką i przy­po­mnia­łem so­bie wszyst­kie kon­kursy pla­styczne, w któ­rych do tej pory bra­łem udział. Było ich aż trzy. Dziś uwa­żam, że o trzy za dużo. Czło­wiek na­po­cił się w domu z ołów­kiem w ręku albo i z no­życz­kami (gdy tech­nika była do­wolna), a po­tem i tak nic z tego nie było, choćby ja­kie­goś wy­róż­nie­nia czy skrom­nej na­grody za uczest­nic­two. Je­dyne, na co mo­głem li­czyć, to po­chwała od mamy albo nie­po­kój w oczach młod­szej sio­stry, która mar­twiła się na za­pas, że jesz­cze nie daj Boże coś wy­gram. Nie­po­trzeb­nie. Po­noć każdy po­wi­nien po­znać swoje mocne strony i na nie w ży­ciu sta­wiać. Cóż, w moim przy­padku na pewno nie była to sztuka.

– To nie jest zwy­kły kon­kurs – cią­gnął mój to­wa­rzysz z ławki. – Tu nie li­czy się to, czy ład­nie na­ry­su­jesz cho­inkę, naj­waż­niej­szy jest po­mysł!

– Po­mysł? – Skrzy­wi­łem się. Przed ósmą mózg dzia­łał mi na wol­niej­szych ob­ro­tach, a Woj­tek mó­wił bar­dzo szybko. Zmie­rzy­łem go wzro­kiem, pró­bu­jąc zro­zu­mieć, skąd o tak wcze­snej po­rze jest w nim tyle en­tu­zja­zmu. Z re­guły tak jak ja przy­sy­piał przed lek­cjami na ławce, ale dziś wy­glą­dał jak wul­kan ener­gii.

– Tak! – Spoj­rzał na ze­gar wi­szący na ścia­nie. – Mamy jesz­cze trzy mi­nuty do dzwonka, chodź, po­każę ci. – Po­cią­gnął mnie za rękę.

Nie­chęt­nie ode­rwa­łem się od twar­dego krze­sła i ru­szy­li­śmy do wyj­ścia.

– Do­kąd idzie­cie? – za­py­tała Ka­sia, która sie­działa ra­zem z Tolą w ławce obok drzwi.

Po wy­cieczce do go­spo­dar­stwa agro­tu­ry­stycz­nego w ubie­głym roku szkol­nym dziew­czyny bar­dzo się za­przy­jaź­niły. Można po­wie­dzieć, że były jak pa­pużki nie­roz­łączki. Tola ode­rwała głowę od otwar­tego ze­szytu, w któ­rym do tej pory coś za­pi­sy­wała, za­ło­żyła czarny ko­smyk za ucho i też spoj­rzała na nas z za­cie­ka­wie­niem.

– Chcę po­ka­zać Ka­ro­lowi pla­kat, który wisi obok drzwi – wy­ja­śnił Woj­tek.

– Ten, w któ­rym mowa o kon­kur­sie? – upew­niła się Tola.

– Tak!

– Świetna sprawa, my­ślę, że po­win­ni­śmy się zgło­sić – wy­krzyk­nęła.

– Zga­dzam się. – Ka­sia po­ki­wała głową.

Naj­wy­raź­niej tylko ja nie zwró­ci­łem uwagi na ten pla­kat, kiedy wcho­dzi­łem do szkoły. Idąc za Wojt­kiem w stronę głów­nych drzwi, by­łem już bar­dzo za­cie­ka­wiony, a sen­ność gdzieś ze mnie ule­ciała. Jak się oka­zało, duży, czer­wony pla­kat wi­siał na ścia­nie za­raz obok wej­ścia. Nie wiem, jak mo­głem go nie za­uwa­żyć. Te­raz ist­niał dla mnie tylko on. Po jego pra­wej stro­nie wid­niał ry­su­nek nie­ty­po­wej cho­inki. Drzewko było uło­żone z muszli róż­nego ko­loru i kształtu, od naj­więk­szych, spi­ral­nych na dole, aż po małe, drobne na gó­rze. Po­mię­dzy nimi były ka­mie­nie, a wo­kół cho­inki do­ry­so­wano różne ryby. Cho­inka wy­glą­dała tak, jakby ozda­biała dno oce­anu. Za­czą­łem czy­tać tekst, który cią­gnął się w nie­rów­nej ko­lum­nie obok cho­inki:

Za­pra­szamy do udziału w kon­kur­sie na ory­gi­nalne świą­teczne drzewko!

W czwar­tek, 12 grud­nia, o go­dzi­nie 10.00 w szkol­nej sto­łówce od­bę­dzie się kon­kurs. Mogą wziąć w nim udział czte­ro­oso­bowe dru­żyny, które usiądą na przy­go­to­wa­nych sta­no­wi­skach i wspól­nie wy­ko­nają ry­sunki lub ma­lunki wy­jąt­ko­wych cho­inek. Jury, w któ­rego skład wcho­dzą: Pan Dy­rek­tor Piotr Bę­be­nek, Pani Woźna Ja­nina Dru­cik, Pan Tre­ner Grze­gorz Bombka oraz ce­niona ma­larka Pani An­to­nina Ro­bak wy­biorą naj­cie­kaw­szą pracę. Pa­mię­taj­cie! Wa­sza cho­inka nie musi być dzie­łem sztuki. Li­czy się po­mysł. Na­grodą dla zwy­cię­skiej dru­żyny jest trzy­dniowy wy­jazd wraz z opie­ku­nem na Tro­pi­kalną Wy­spę pod Ber­li­nem. Zwy­cięzcy za­miast uczest­ni­czyć w lek­cjach będą wy­grze­wać się pod pal­mami, zjeż­dżać ze zjeż­dżalni wod­nych, plu­skać się w cie­płej wo­dzie i ko­rzy­stać z wszel­kich in­nych atrak­cji tego wy­jąt­ko­wego miej­sca!

Fun­da­torką na­grody jest pani An­to­nina Ro­bak.

– Prze­czy­ta­łeś? – za­py­tał Woj­tek.

Za­nim zdą­ży­łem od­po­wie­dzieć, za­dzwo­nił dzwo­nek i mu­sie­li­śmy wra­cać do klasy. Trudno uwie­rzyć, że jesz­cze pięć mi­nut temu by­łem za­spany. Te­raz na­bra­łem no­wej ener­gii. Ro­zu­mia­łem już, skąd u Wojtka wziął się ten en­tu­zjazm. Wy­jazd w te mroźne, nie­przy­jemne dni na Tro­pi­kalną Wy­spę to było coś wspa­nia­łego! Chcia­łem wie­dzieć wszystko o tym kon­kur­sie. Ory­gi­nalna cho­inka? Jak ona mia­łaby wy­glą­dać? Do­my­śla­łem się, że ta, która znaj­do­wała się na pla­ka­cie, była jej przy­kła­dem. Ode­pchną­łem od sie­bie wszyst­kie złe wspo­mnie­nia zwią­zane z wcze­śniej­szymi kon­kur­sami pla­stycz­nymi i po­sta­no­wi­łem dać so­bie szansę.

Wró­ci­li­śmy do ławki, a za­raz po nas w kla­sie po­ja­wiła się pani Wrona. Za­czy­na­li­śmy wła­śnie go­dzinę wy­cho­waw­czą. Pani Wrona po spraw­dze­niu li­sty obec­no­ści wy­szła na śro­dek klasy i za­py­tała, czy wi­dzie­li­śmy pla­kat wi­szący obok drzwi.

– Tak! – ryk­nęła cała klasa.

Ro­zej­rza­łem się po kla­sie i zo­ba­czy­łem, że wszy­scy z oży­wie­niem wpa­trują się w pa­nią Wronę. Wszy­scy za wy­jąt­kiem Ksa­we­rego, który zda­wał się nie być nim szcze­gól­nie za­in­te­re­so­wany. Wciąż ry­so­wał coś w ze­szy­cie i na­wet nie pa­trzył na wy­cho­waw­czy­nię. Obok niego sie­dział Ju­rek. Do­szedł do na­szej klasy w tym roku i choć jak do­tąd mało z kim roz­ma­wiał, zdą­ży­łem za­uwa­żyć, że po­dob­nie jak Ksa­wery, też lubi so­bie po­na­rze­kać. Na­wet fry­zury mieli po­dobne. On też wią­zał so­bie ku­cyk na czubku głowy, ale miał dużo ja­śniej­sze włosy od Ksa­we­rego.

Pani Wrona uśmiech­nęła się, wi­dząc za­in­te­re­so­wa­nie więk­szo­ści uczniów. Ka­sia pod­nio­sła rękę.

– Tak, Ka­siu?

– Czy może nam pani po­wie­dzieć coś wię­cej o tym kon­kur­sie?

– Oczy­wi­ście. W pią­tek pod­czas rady pe­da­go­gicz­nej dy­rek­tor Bę­be­nek po­ru­szył z nami ten te­mat. Sporo się do­wie­dzia­łam. Co chcie­li­by­ście wie­dzieć?

– Czy my bę­dziemy mu­sieli stwo­rzyć tę cho­inkę wy­łącz­nie w szkol­nej sto­łówce?

– Ow­szem, Ka­siu. Za­ło­że­nie tego kon­kursu po­lega na tym, że ma­lu­je­cie lub ry­su­je­cie cho­inkę w gru­pach pod czuj­nym okiem jury. Cho­dzi o to, aby unik­nąć ry­zyka, że ktoś z ze­wnątrz zro­bił to za was. Mo­że­cie ob­my­ślić so­bie wszystko przed kon­kur­sem, za­pla­no­wać, jak bę­dzie wy­glą­dała wa­sza cho­inka, a na­wet wy­ko­nać coś prób­nego, na brudno. Na kon­kurs jed­nak przy­cho­dzi­cie tylko z gło­wami peł­nymi po­my­słów. W sto­łówce będą na was cze­kać duże kartki, ołówki, kredki, farby i inne przy­bory słu­żące do ry­so­wa­nia lub ma­lo­wa­nia.

– Na przy­kład li­nijki? – za­py­tał na­gle Woj­tek, a ja spoj­rza­łem na niego za­sko­czony. Czy on miał już ja­kiś wstępny po­mysł?

Pani Wrona się ro­ze­śmiała.

– Li­nijkę mo­żesz przy­nieść sam, Wojtku.

– My bę­dziemy ra­zem – szep­ną­łem do ko­legi. Wła­ści­wie wy­da­wało się to oczy­wi­ste, ale wo­la­łem się upew­nić.

Woj­tek po­ki­wał głową.

– Weź­miemy jesz­cze Ka­się i Tolę – do­dał. – Tola po­noć ład­nie ry­suje.

Spoj­rza­łem na dziew­czyny. Ka­sia po­pa­trzyła na mnie po­ro­zu­mie­waw­czo, po­tem wska­zała pal­cem na Wojtka, na mnie, na Tolę i na końcu wy­mie­rzyła nim w sie­bie.

W od­po­wie­dzi ski­ną­łem głową. Mie­li­śmy już grupę.

– Wi­dzę, że nie­któ­rzy z was już się dzielą – sko­men­to­wała pani Wrona. Mu­siała nas za­uwa­żyć. – Bar­dzo do­brze. Im szyb­ciej za­cznie­cie przy­go­to­wa­nia, tym le­piej. Czasu nie ma za wiele. Kon­kurs już za trzy dni.

Pod­nio­słem rękę.

– Tak, Ka­rolu?

– Chcia­łem za­py­tać, kim jest An­to­nina Ro­bak.

– Ma­larką – za­wo­łał Ksa­wery z ostat­niej ławki.

– Tyle to ja też prze­czy­ta­łem na pla­ka­cie! – od­po­wie­dzia­łem.

Pani Wrona z wra­że­nia przy­ło­żyła dłoń do klatki pier­sio­wej.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki