Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
Detektywi z podstawówki znów na tropie!
W podstawówce, do której uczęszczają Kasia, Karol i Wojtek ma odbyć się konkurs świąteczny na rysunek najładniejszej choinki. Główną nagrodą jest wyjazd na plażę pod kopułą w Niemczech! Gdy w szkole zaczynają dziać się dziwne rzeczy, znikają ołówki, pędzle, kredki a ostatecznie wszystkie prace uczestników konkursu, detektywi rozpoczynają kolejne śledztwo! Czy nowy kucharz - Wacław Pierniczek – ma coś wspólnego z tymi wydarzeniami? W końcu miał pretensje, że z powodu konkursu szkolna stołówka będzie przez trzy dni nieczynna. Poza tym tylko on został w szkole, gdy policja musiała przerwać konkurs i wszystkich ewakuować...
Detektywi rozpoczynają kolejne śledztwo i nie spoczną, dopóki nie poznają prawdy!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 99
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Hani i Oskarkowi
– Karol, widziałeś plakat, który wisi przed wejściem do szkoły? – zapytał Wojtek, kiedy wszedłem do klasy i rzuciłem plecak na ławkę.
Usiadłem obok mojego przyjaciela i wyciągnąłem śpiocha z prawego oka.
– Nie widziałem – odpowiedziałem smętnie.
Ziewnąłem, a potem oparłem brodę na dłoni i przymknąłem oczy.
– Jak się ziewa, to się zasłania usta – usłyszałem jakiś dziewczęcy głos. W pierwszej chwili go nie rozpoznałem. Dopiero gdy otworzyłem jedno oko, zobaczyłem, że patrzy na mnie Nikola, siedząca przed nami, w pierwszej ławce.
– To dziwne – odpowiedziałem.
– Co jest dziwne? – Koleżanka poprawiła okulary na nosie.
– Ziewanie jest po to, żeby dotlenić mózg. Jak mam to zrobić, skoro powinienem zasłonić usta?
Wojtek parsknął śmiechem, a Nikola pokręciła tylko z rezygnacją głową i odwróciła się z powrotem w kierunku tablicy.
Zimą gorzej mi się wstawało, może dlatego, że trudno wysunąć się spod ciepłej, miękkiej kołdry, wiedząc, że zaraz trzeba wyjść na mróz. Tegoroczny grudzień był wyjątkowo zimny. Od kilku dni utrzymywała się temperatura poniżej zera, choć śniegu jeszcze nie było.
– Co to za plakat? – spytałem, zerkając na Wojtka.
– Naprawdę nie zauważyłeś?
Pokręciłem głową.
– Jest ogromny i czerwony, nie wiem, jak można było go nie zobaczyć!
– Wojtek, powiesz mi wreszcie o co chodzi, czy nie? – Rzuciłem okiem na śnieżnobiały kołnierzyk wystający spod jego brązowego swetra.
– No dobra, słuchaj. – Odwrócił się ciałem w moją stronę. – W szkole odbędzie się konkurs na rysunek choinki.
– Jestem słaby w rysowaniu. – Machnąłem ręką i przypomniałem sobie wszystkie konkursy plastyczne, w których do tej pory brałem udział. Było ich aż trzy. Dziś uważam, że o trzy za dużo. Człowiek napocił się w domu z ołówkiem w ręku albo i z nożyczkami (gdy technika była dowolna), a potem i tak nic z tego nie było, choćby jakiegoś wyróżnienia czy skromnej nagrody za uczestnictwo. Jedyne, na co mogłem liczyć, to pochwała od mamy albo niepokój w oczach młodszej siostry, która martwiła się na zapas, że jeszcze nie daj Boże coś wygram. Niepotrzebnie. Ponoć każdy powinien poznać swoje mocne strony i na nie w życiu stawiać. Cóż, w moim przypadku na pewno nie była to sztuka.
– To nie jest zwykły konkurs – ciągnął mój towarzysz z ławki. – Tu nie liczy się to, czy ładnie narysujesz choinkę, najważniejszy jest pomysł!
– Pomysł? – Skrzywiłem się. Przed ósmą mózg działał mi na wolniejszych obrotach, a Wojtek mówił bardzo szybko. Zmierzyłem go wzrokiem, próbując zrozumieć, skąd o tak wczesnej porze jest w nim tyle entuzjazmu. Z reguły tak jak ja przysypiał przed lekcjami na ławce, ale dziś wyglądał jak wulkan energii.
– Tak! – Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. – Mamy jeszcze trzy minuty do dzwonka, chodź, pokażę ci. – Pociągnął mnie za rękę.
Niechętnie oderwałem się od twardego krzesła i ruszyliśmy do wyjścia.
– Dokąd idziecie? – zapytała Kasia, która siedziała razem z Tolą w ławce obok drzwi.
Po wycieczce do gospodarstwa agroturystycznego w ubiegłym roku szkolnym dziewczyny bardzo się zaprzyjaźniły. Można powiedzieć, że były jak papużki nierozłączki. Tola oderwała głowę od otwartego zeszytu, w którym do tej pory coś zapisywała, założyła czarny kosmyk za ucho i też spojrzała na nas z zaciekawieniem.
– Chcę pokazać Karolowi plakat, który wisi obok drzwi – wyjaśnił Wojtek.
– Ten, w którym mowa o konkursie? – upewniła się Tola.
– Tak!
– Świetna sprawa, myślę, że powinniśmy się zgłosić – wykrzyknęła.
– Zgadzam się. – Kasia pokiwała głową.
Najwyraźniej tylko ja nie zwróciłem uwagi na ten plakat, kiedy wchodziłem do szkoły. Idąc za Wojtkiem w stronę głównych drzwi, byłem już bardzo zaciekawiony, a senność gdzieś ze mnie uleciała. Jak się okazało, duży, czerwony plakat wisiał na ścianie zaraz obok wejścia. Nie wiem, jak mogłem go nie zauważyć. Teraz istniał dla mnie tylko on. Po jego prawej stronie widniał rysunek nietypowej choinki. Drzewko było ułożone z muszli różnego koloru i kształtu, od największych, spiralnych na dole, aż po małe, drobne na górze. Pomiędzy nimi były kamienie, a wokół choinki dorysowano różne ryby. Choinka wyglądała tak, jakby ozdabiała dno oceanu. Zacząłem czytać tekst, który ciągnął się w nierównej kolumnie obok choinki:
Zapraszamy do udziału w konkursie na oryginalne świąteczne drzewko!
W czwartek, 12 grudnia, o godzinie 10.00 w szkolnej stołówce odbędzie się konkurs. Mogą wziąć w nim udział czteroosobowe drużyny, które usiądą na przygotowanych stanowiskach i wspólnie wykonają rysunki lub malunki wyjątkowych choinek. Jury, w którego skład wchodzą: Pan Dyrektor Piotr Bębenek, Pani Woźna Janina Drucik, Pan Trener Grzegorz Bombka oraz ceniona malarka Pani Antonina Robak wybiorą najciekawszą pracę. Pamiętajcie! Wasza choinka nie musi być dziełem sztuki. Liczy się pomysł. Nagrodą dla zwycięskiej drużyny jest trzydniowy wyjazd wraz z opiekunem na Tropikalną Wyspę pod Berlinem. Zwycięzcy zamiast uczestniczyć w lekcjach będą wygrzewać się pod palmami, zjeżdżać ze zjeżdżalni wodnych, pluskać się w ciepłej wodzie i korzystać z wszelkich innych atrakcji tego wyjątkowego miejsca!
Fundatorką nagrody jest pani Antonina Robak.
– Przeczytałeś? – zapytał Wojtek.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek i musieliśmy wracać do klasy. Trudno uwierzyć, że jeszcze pięć minut temu byłem zaspany. Teraz nabrałem nowej energii. Rozumiałem już, skąd u Wojtka wziął się ten entuzjazm. Wyjazd w te mroźne, nieprzyjemne dni na Tropikalną Wyspę to było coś wspaniałego! Chciałem wiedzieć wszystko o tym konkursie. Oryginalna choinka? Jak ona miałaby wyglądać? Domyślałem się, że ta, która znajdowała się na plakacie, była jej przykładem. Odepchnąłem od siebie wszystkie złe wspomnienia związane z wcześniejszymi konkursami plastycznymi i postanowiłem dać sobie szansę.
Wróciliśmy do ławki, a zaraz po nas w klasie pojawiła się pani Wrona. Zaczynaliśmy właśnie godzinę wychowawczą. Pani Wrona po sprawdzeniu listy obecności wyszła na środek klasy i zapytała, czy widzieliśmy plakat wiszący obok drzwi.
– Tak! – ryknęła cała klasa.
Rozejrzałem się po klasie i zobaczyłem, że wszyscy z ożywieniem wpatrują się w panią Wronę. Wszyscy za wyjątkiem Ksawerego, który zdawał się nie być nim szczególnie zainteresowany. Wciąż rysował coś w zeszycie i nawet nie patrzył na wychowawczynię. Obok niego siedział Jurek. Doszedł do naszej klasy w tym roku i choć jak dotąd mało z kim rozmawiał, zdążyłem zauważyć, że podobnie jak Ksawery, też lubi sobie ponarzekać. Nawet fryzury mieli podobne. On też wiązał sobie kucyk na czubku głowy, ale miał dużo jaśniejsze włosy od Ksawerego.
Pani Wrona uśmiechnęła się, widząc zainteresowanie większości uczniów. Kasia podniosła rękę.
– Tak, Kasiu?
– Czy może nam pani powiedzieć coś więcej o tym konkursie?
– Oczywiście. W piątek podczas rady pedagogicznej dyrektor Bębenek poruszył z nami ten temat. Sporo się dowiedziałam. Co chcielibyście wiedzieć?
– Czy my będziemy musieli stworzyć tę choinkę wyłącznie w szkolnej stołówce?
– Owszem, Kasiu. Założenie tego konkursu polega na tym, że malujecie lub rysujecie choinkę w grupach pod czujnym okiem jury. Chodzi o to, aby uniknąć ryzyka, że ktoś z zewnątrz zrobił to za was. Możecie obmyślić sobie wszystko przed konkursem, zaplanować, jak będzie wyglądała wasza choinka, a nawet wykonać coś próbnego, na brudno. Na konkurs jednak przychodzicie tylko z głowami pełnymi pomysłów. W stołówce będą na was czekać duże kartki, ołówki, kredki, farby i inne przybory służące do rysowania lub malowania.
– Na przykład linijki? – zapytał nagle Wojtek, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Czy on miał już jakiś wstępny pomysł?
Pani Wrona się roześmiała.
– Linijkę możesz przynieść sam, Wojtku.
– My będziemy razem – szepnąłem do kolegi. Właściwie wydawało się to oczywiste, ale wolałem się upewnić.
Wojtek pokiwał głową.
– Weźmiemy jeszcze Kasię i Tolę – dodał. – Tola ponoć ładnie rysuje.
Spojrzałem na dziewczyny. Kasia popatrzyła na mnie porozumiewawczo, potem wskazała palcem na Wojtka, na mnie, na Tolę i na końcu wymierzyła nim w siebie.
W odpowiedzi skinąłem głową. Mieliśmy już grupę.
– Widzę, że niektórzy z was już się dzielą – skomentowała pani Wrona. Musiała nas zauważyć. – Bardzo dobrze. Im szybciej zaczniecie przygotowania, tym lepiej. Czasu nie ma za wiele. Konkurs już za trzy dni.
Podniosłem rękę.
– Tak, Karolu?
– Chciałem zapytać, kim jest Antonina Robak.
– Malarką – zawołał Ksawery z ostatniej ławki.
– Tyle to ja też przeczytałem na plakacie! – odpowiedziałem.
Pani Wrona z wrażenia przyłożyła dłoń do klatki piersiowej.