Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dowcip i mądrość to tysiące głębokich myśli, błyskotliwe gry słów, eseje w pigułce, jednozdaniowe obrazy poetyckie. Innymi słowy: potężna doza racjonalności, tania szczepionka przeciw głupocie; tu nie ma pustych treści ani czczych form językowych. Jest za to gęsta dawka wiedzy i odjazdowa szpryca humoru. Dla każdego coś dobrego, błyskotliwego i śmiesznego. Zdania dobre na czas wojny i pokoju, zdrowia i choroby, radości i smutku, nawet na okresy chronicznego braku czasu.
W książce czeka na czytelnika ponad tysiąc personalnych doradców. Są to zarówno megagwiazdy nauki czy popkultury, jak i twórcy zapomniani, zapoznani, są też filozofowie i żartobliwi prowokatorzy, osoby duchowne i bezduszne, cynicy i święci, intryganci oraz pustelnicy, galernicy słów.
Antologia adresowana jest do studentów i samouków, nudziarzy i dziennikarzy, milczków i mówców, malarzy i żeglarzy, imprezowiczów i samotników, kobiet, mężczyzn i tych niezdecydowanych. Lekkie i poważne zdania zawarte na tych kartach mogą się przysłużyć uczniom, publicystom, literatom, nauczycielom, politykom, uczonym, introwertykom, ekstrawertykom, podrywaczom oraz wszelkiej maści dyskutantom i pieniaczom. Czyhające tu na czytelnika paradoksy i aforyzmy mogą rozbawić niejedno towarzystwo albo rozbroić nastawionych polemicznie oponentów, nadają się do sal balowych, sejmowych, sądowych, szpitalnych i innych. Za pomocą tych niewinnie wyglądających zdań można poprawić nerwową atmosferę, obalić zdanie przeciwnika, uciąć jałową dyskusję, ośmieszyć głupca, zasmucić nadętego mędrka, rozweselić przyjmującego antydepresanty, odwrócić uwagę audytorium od niewygodnego tematu, milutko rzucać impertynencje albo prawić dwuznaczne komplementy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 301
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
NA POCZĄTKU BYŁO SŁOWO
„Na początku był Chaos” – to pierwsze zdanie Mitologii Jana Parandowskiego, który przedstawia starożytne wyobrażenia źródeł bytu; pisze o wielkiej otchłani, pełnej boskich nasion oraz tajemniczej siły twórczej; pod wpływem tych oddziaływań miało dojść do uporządkowania żywiołów ognia, powietrza, wody, ziemi. Być może nigdy się nie dowiemy, jakie były pierwsze chwile istnienia kosmosu.
Czy kosmos to ład wprowadzony do chaosu?
„Na początku była chuć. Nic prócz niej, a wszystko w niej” – tak zaczyna się Requiem aeternam Stanisława Przybyszewskiego. Ale nie to nas tutaj interesuje.
Pytania brzmią: Co jest źródłem człowieczeństwa? Jak zostaliśmy ludźmi? Kiedy, gdzie i dlaczego staliśmy się istotami myślącymi? Walka o byt i selekcja naturalna – twierdził Karol Darwin. Praca uczłowieczyła małpę – dowodzili Karol Marks i Fryderyk Engels. I tak dalej…
A ja? Cóż, niejedna chwiejna odpowiedź na te pytania już padła, a ja nie wiem i nie wiem, i trzymam się tego jak zbawiennej poręczy. A gdy czegoś nie wiem – szukam… i znajduję (bądź nie) wyjaśnienia w słowach autorytetów.
Profesor Jerzy Vetulani twierdził, że homo neanderthalensis przegrał walkę o byt z gatunkiem homo sapiens, choć był wyższy, silniejszy i miał większy mózg. Neandertalczycy pracowali, posiadali technologię wytwarzania narzędzi i umieli się pomiędzy sobą komunikować, a jednak to nasi przodkowie przetrwali. Co o tym zadecydowało? Wyobraźnia, kreatywność, wrażliwość estetyczna, lepiej rozwinięte potrzeby duchowe. Przedstawiciele homo sapiens zajmowali się rzeczami – pozornie – nikomu do niczego niepotrzebnymi, na przykład na ścianach swoich jaskiń wykonywali jakieś malowidła. Odwzorowywali rzeczywistość, ale niekiedy też rysowali czy ryli nieistniejące byty, jak choćby człowieka z głową zwierzęcia – co znaczy, że umieli myśleć i mówić o czymś, co w naturze nie istnieje. Nasi przodkowie potrafili upiększać przedmioty codziennego użytku, produkować ozdoby, posiadali dość skomplikowane rytuały pogrzebowe, co oznacza, iż myślą i wyobraźnią wykraczali poza teraźniejszość, nawet poza czas życia danej jednostki czy społeczności. Natomiast groby neandertalczyków były pragmatyczne, szablonowe, pozbawione wymiaru estetycznego, duchowego – tak jak ich otoczenie.
Ówcześni przedstawiciele naszego gatunku przewyższali swoich rywali przede wszystkim umiejętnościami społecznymi, których utrzymywanie i doskonalenie jest możliwe tylko w sytuacji istnienia dość wyrafinowanego języka, z którym w parze idzie myślenie abstrakcyjne.
Można więc powiedzieć, że na początku cywilizacji było słowo. Ono było przyczyną przewagi organizacyjnej i technologicznej; co w trudnych warunkach bytowych mogło zadecydować o przewadze demograficznej, ewolucyjnej, a zatem i o przetrwaniu.
W walce o byt i rozwój zwyciężyli ci, którzy byli bardziej efektywni i efektowni w eksploatowaniu środowiska naturalnego oraz tworzeniu kultury. Umiejętność rozwijania technologii, innowacyjność, zdolność kreowania złożonych, rozległych sieci społecznych – właśnie te czynniki zadecydowały. Ale to jeszcze nie wszystko. Bardzo istotne jest kumulowanie się w danej populacji umiejętności i wiedzy. A więc transfer międzypokoleniowy, przekazywanie informacji, instrukcji, doświadczeń i mądrości – od przodków do potomków. A to jest możliwe tylko w sytuacji istnienia złożonych systemów i kodów komunikowania się, a zatem rzec można, że mowa jest złotem, najcenniejszym bogactwem ludzi.
Na tym nie koniec. Na terenie Afryki, Azji i Europy żyło wiele różnych grup etnicznych (klany, plemiona, szczepy); egzystowały one we względnej izolacji bądź łączyły się w większe organizmy społeczne, tworząc w wyniku fuzji pierwsze narody. Naród to wspólnota ludzi utworzona w procesie dziejowym na bazie wspólnych doświadczeń historycznych, obyczajów, więzów krwi i więzi kulturowych oraz wspólnego języka; jedność narodu pogłębia się w wyniku kontaktów społecznych i współpracy gospodarczo-politycznej. Są jeszcze inne czynniki narodotwórcze, jak choćby styl życia, sztuka czy religia. Także: wspólne cele i projekty cywilizacyjne. Wszystko to jest zespalane, utrwalane i rozwijane dzięki komunikacji niewerbalnej i werbalnej.
Język łączy przeszłość z przyszłością; mowa tworzy i pogłębia więzi społeczne. Słowa mają magiczną moc!
Narody żyły i żyją obok siebie, traktując się obojętnie, przyjaźnie lub wrogo; współpracują bądź walczą. Na tym poziomie od zarania dziejów dochodziło do rywalizacji (świadomej albo nie). Jedne narody rosły w siłę, inne tkwiły w stagnacji, jeszcze inne podupadały, a nawet znikały z powierzchni naszej planety… Jakie są przyczyny ewolucji, wzrostu znaczenia i potęgi jakiegoś ludu, a które czynniki prowadzą do upadku? O sile państwa i narodu decydują: liczebność populacji, obszar kraju, siła militarna i ekonomiczna, cele strategiczne, wola narodowa, tradycja i kultura.
Yuval Noah Harari w książce Sapiens. Od zwierząt do bogów tłumaczy (nie pomijając istotnego wpływu rewolucji agrarnej w neolicie): niezwykle istotne znaczenie miały pieniądze, struktury władzy oraz religie. Na bieg historii miały wpływ trzy rewolucje: poznawcza, rolnicza i naukowa. Żeby rolnictwo i nauka mogły się rozwijać, konieczny był kosmiczny skok poznawczy, czyli pojawienie się myślenia, które może być przekazywane od jednostki do jednostki za pomocą mowy. A więc słowa – ale nie byle jakie, tylko uporządkowane w systemy idei, w mity i opowieści religijne, w historie prawdziwe bądź fikcyjne, które pomagały ludziom dążyć do wspólnych celów i kooperować ze sobą (nawet mimo braku bezpośrednich kontaktów). Wiara we wspólne wartości pozwalała zachować spójność społeczną: zatem bez zbiorów wspólnych pojęć, znaczeń – nawet stereotypów i mitów – ludzkość nigdy nie osiągnęłaby dzisiejszego poziomu. Niestety, po drodze przegrały i przepadły różne ludy i narody, które gorzej sobie radziły z abstrakcyjnym myśleniem i przekazywaniem go w formie złożonych narracji. Tak oto „rzeczywistość wyobrażona” wywołała całkiem realne skutki.
Fikcja nieraz przeradzała się w potęgę prawdy.
Podobne podejście do tej kwestii przyjmuje Tamim Ansary. W książce Ludzkość. Historia, o jakiej nie mieliście pojęcia dowodzi, że machinę dziejów wprawiały w ruch nie tyle krwawe wojny, sposoby produkcji rolnej i przemysłowej – ile opowieści. Tworzone od zarania ludzkości – pozwalały zgłębiać zagadki świata, budować społeczności, rozumieć sens życia i cel rozumnych dążeń. To właśnie mniej lub bardziej złożone narracje cementowały narody i stawały się podwalinami imperiów, kształtując kulturę i przygotowując różne przełomy intelektualne i duchowe.
Narracja opisuje, interpretuje świat i zmienia rzeczywistość. Najpierw są idee, a dopiero potem – wynalazki, odkrycia, nowe trendy, technologie. Opowieści wpływają na historię i kształtują kulturę. Dzieje odkryć geograficznych, podbojów, bitew, kolonizacji, współpracy, kooperacji, rywalizacji, świętych wojen, krucjat – oto efekt idei ułożonych w opowieści. Najpierw była wiara w pewne ideały i ich wcielanie w życie – a kończyło się to klęską lub sukcesem. Co decydowało? Siła argumentów? Argument siły?
Czasy się zmieniały, na podium wchodzili kolejni triumfatorzy. „Jeśliby nie mieli racji, skąd tak totalne zwycięstwo? Wspólna narracja wzmacniała jedność tych późnych krzyżowców, która z kolei wraz z ich niezachwianą pewnością siebie sprawiała, że stali się tak groźnymi przeciwnikami. Napędzała ich teraz nie tylko narracja chrześcijańska, ale też narracja postępu” – pisze Ansary.
Europejczycy podbili Amerykę, której rdzenni mieszkańcy stracili poczucie sensu istnienia, gdyż doświadczenie porażki podważało prawdziwość ich wcześniejszych opowieści o bogach i herosach, nadwątliło też wiarę we własne wartości, zwyczaje, rytuały. Nowa rzeczywistość sygnalizowała, że najprawdopodobniej byli w błędzie…
Wniosek? „Podtrzymując we własnym gronie, w granicach owej sfery, obieg naszych opowieści i relacji, budujemy obraz rzeczywistości widoczny dla wszystkich, którzy go współtworzą. […] Dwie osoby patrzące na ten sam obraz albo słuchające tej samej muzyki mogą doświadczać dwóch różnych prawd, bo w każdym człowieku te obrazy i dźwięki mogą wywoływać odmienne zestawy wspomnień, idei, przekonań, inne sieci znaczeń. […] O wszystkim decyduje kontekst” (T. Ansary). To dlatego w niespójnym świecie muszą powstawać spójne opowieści. Co jednak niesie z sobą kolejne ryzyko: „Nowa narracja może też wyrosnąć ze splątanych pomniejszych więzi, jednocząc małe grupki w solidarnym oporze przeciw znienawidzonemu przeciwnikowi, a tym samym utwierdzając zażyłe związki między tymi, którzy trzymają się razem. Na oko to recepta na lęk wywołany bezsensownością wszystkiego. Wyrastająca z tego rodzaju solidarności harmonia aż nazbyt prowadzi do okrucieństwa i tragedii” (T. Ansary).
Brak zgody na harmonijną współpracę uznawany był przez Mikołaja Kopernika – twórcę nowoczesności – za główną przyczynę upadku państw i narodów. Niezgoda rujnuje. Tylko zgoda może budować. To dlatego polska „Solidarność” (rok 1980) zmieniła pozytywnie, na dobre obraz ziemi, tej ziemi (vide: Jan Paweł II).
Prawo narracji obowiązuje nie tylko na poziomie dużych skupisk ludzkich, ale wywiera też wpływ na losy poszczególnych jednostek. Osoba, która posiada spójną narrację autobiograficzną, ma przewagę nad osobą nieuporządkowaną, chaotyczną, myślącą i działającą bezładnie. Kto ma swoją piękną i pragmatyczną opowieść – zwycięża. Żyje długo i szczęśliwie.
Życie jest walką o byt. Walką o istnienie podczas życia i o przetrwanie po śmierci. Jak w każdym rodzaju rywalizacji – ważny jest czas. „Nie lata, miesiące, dni czy godziny, lecz minuty. Kto pierwszy opowie historię, ten wygrywa. Kto zrobi to lepiej, pełniej, w sposób obrazowy, zamkniętą całością opowieści, ten wygrywa” – pisze Eryk Mistewicz, wybitny publicysta i naukowiec. Ten znawca marketingu narracyjnego posuwa się do prowokacji: „Nie jest najważniejsza prawda, ale profesjonalne narzucenie swojej narracji. Oparcie jej na tym, co świat już wie. Aby nie trzeba było tłumaczyć – od Adama i Ewy – wykorzystując to, czego ludzie na całym świecie dowiadują się już od najmłodszych lat”.
Archetypy i archetypiczne historie, istniejące w mitach, baśniach i legendach, kształtują nasz obraz świata. Zazwyczaj nie są prawdą w postaci czystej, ale bywają prawdziwsze niż sama prawda, gdyż w formie symbolicznej docierają do tych warstw rzeczywistości, do których nigdy nie dotrze świadomość z jej myśleniem dyskursywnym. Wiedzieli już o tym nasi praprzodkowie, snując opowieści przy ognisku w jaskini czy obok szałasu, lepianki, chaty. W XXI wieku zdajemy się o tym zapominać, zafascynowani nowinkami technicznymi i wszechobecnymi obrazkami. A przecież mózgi mamy takie same, jak ludzie kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Do tego musimy się mierzyć z natłokiem, z zalewem, potopem informacji. „Mózg odbiorcy mediów ma coraz mniejszą pojemność, coraz bardziej fragmentarycznie odbiera rzeczywistość, składa ją z osobnych fraktali. I – co bardzo ważne – mózg oszczędza energię. Nie będzie więc wnikał we wszystkie aspekty sprawy” – pisze Mistewicz. I daje sporo dobrych rad, jak ta: „Zwiększa szansę wygrania wojny narracji ten, kto posiada przygotowane zawczasu narzędzia, aby jego wersja historii rozeszła się po świecie, by uczono jej w szkołach, by trafiła do encyklopedii, stając się prawdą niekwestionowaną”.
Wiele plemion, ludów i narodów miało swoje krwawe i łzawe historie, ale w świadomości historycznej żyją dziś tylko te, które zostały zapisane w sposób porywająco piękny i mądry. Dzieje narodu żydowskiego przetrwały dzięki Biblii; dzieje Greków i Rzymian zostały opowiedziane, a potem zapisane w mitach, eposach, dramatach scenicznych. W historii świata wiele było jednostek nieprzeciętnych, heroicznych, genialnych, a jednak wiemy tylko o tych, po których zostały autobiografie i biografie (odnośniki czy przekierowania do nich znajdujemy w rocznikach, kronikach, almanachach, antologiach) i których żywoty zainteresowały historyków bądź zainspirowały pisarzy.
Wniosek? „Budujmy instytucje i narzędzia, abyśmy w konfliktach współczesnego świata, konfliktach na słowa, opinie, interpretacje, nie byli zdani na narracje innych” (E. Mistewicz).
Zacząłem od pragmatycznej strony opowieści, teraz – antyteza: duchowy wymiar mówionych i pisanych historii.
Anselm Grün, znany niemiecki mistrz duchowy, w książce Jezus jako terapeuta. Uzdrawiająca moc przypowieści, pokazuje, jak efekty praktyk religijnych bywają zbieżne z efektami osiąganymi przez psychologów i psychiatrów. Celem biblijnych przypowieści jest nie tyle pouczanie i moralizowanie, ile uzdrawianie naszych wewnętrznych obrazów. Opowiadanie historii przybliża ludzi do rozwiązania dręczących – bardziej lub mniej – problemów. Bo narracje – krótsze bądź dłuższe – otwierają nam oczy na prawdę o życiu (bowiem przemieszczają naszą egzystencję w inny, wyższy wymiar).
„Podstawowym narzędziem terapeutów jest rozmowa, dialog, w którym każdy może dojść do głosu, w którym jedna osoba niejako naprowadza drugą na rodzące się w niej myśli. Niekiedy jednak terapeuta opowiada klientowi różne historie, aby pokazać mu, w jaki sposób może on dostąpić uzdrowienia. W starożytności opowiadanie stanowiło wręcz podstawową metodę terapii. Również w zbiorze baśni z Księgi tysiąca i jednej nocy księżniczka musi opowiadać historie dopóty, dopóki chory książę nie zostanie uzdrowiony” – wprowadza nas w temat Grün. A potem, po tym ogólnym wstępie, przechodzi do konkretów (które wszak można potem uogólnić): „Jezus bardzo często posługiwał się przypowieściami. Musiał być doskonałym opowiadaczem historii, bo ludzie uwielbiali Go słuchać. Przypowieści można traktować jako element Jego terapii, kryje się w nich bowiem uzdrawiająca moc. W przypowieściach Chrystus opowiada ludziom o sposobach osiągnięcia udanego życia. W historiach tych Jezus pragnie ukazywać nam nową perspektywę życia – nowy wizerunek Boga i nowy wizerunek siebie samego. Obrazy, które w sobie nosimy, determinują nasze życie. Mogą nas albo uzdrawiać, albo wpędzać w chorobę”.
Opowieści potrafią fascynować i prowokować, wywołując nawet wstrząs emocjonalny, który jest niezbędny do duchowej odnowy. Nie chodzi tu o historyjki, które można streścić w kilku prostych zdaniach, budując jakąś alegorię (wad, cnót, zalet, grzechów). Powieści, apoftegmaty, anegdoty i przypowieści oddziałują na słuchaczy i czytelników także swoją formą – muszą być skonstruowane tak, by w odbiorcach mogła się dokonać wewnętrzna przemiana. Efekt? „Przysłuchujący się przypowieściom przeżywają nagłe olśnienie, w jednej chwili zaczynają rozumieć samych siebie i są zdolni do spojrzenia na siebie innymi oczyma. Tej wewnętrznej przemiany naszej perspektywy życia nie da się wywołać za pomocą suchego, teoretycznego przekazu. Konieczna jest do tego sztuka przypowieści” (A. Grün). Dlaczego? Wyjaśnia to Eugen Drewermann, teolog i terapeuta: „Patrząc z perspektywy psychologicznej, istotą udanej przypowieści jest «zaczarowanie» słuchacza w dosłownym znaczeniu tego słowa, tak aby ze świata, który zna ze swego dotychczasowego doświadczenia, przeniesiony został w inną rzeczywistość, która najgłębiej odpowiada jego właściwie pojętym pragnieniom”.
A teraz dopuśćmy do głosu przedstawiciela nauk medycznych. Jon Kabat-Zinn (Centrum Medyczne Uniwersytetu Massachusetts) pisze: „Samo nasze życie to opowieść. Niekiedy jednak, w miarę jej rozwoju, nie wiemy, o czym ona jest. Mamy jedynie mgliste poczucie, że nasza opowieść jest wyjątkowa. I warta kontemplacji. Być może postąpilibyśmy słusznie, medytując na naszej ścieżce życia, zadając sobie co jakiś czas pytania, takie jak: «Kim jestem?», «Dokąd zmierzam?», «Jaka jest moja ścieżka serca?». Później należałoby posłuchać uważnie tego, co po jakimś czasie wyłoni się z bezruchu i ciszy. Każde życie bowiem jest pojedynczą opowieścią, utkaną z wielu różnych podopowieści, wątków, zdarzeń i czasów. Nawet tylko przeczuwanie tej opowieści pozwala nam w większym stopniu być autorem, w mniejszym zaś ofiarą swojego własnego życia. Czasami słuchanie opowieści z innego czasu lub z innej kultury inspiruje nas i pozwala się znaleźć w dokonującym się tkaniu gobelinu własnej opowieści”.
Opowieści są metodą organizowania naszych uczuć i myśli, sposobem przechowywania w pamięci doświadczeń dawnych pokoleń i przekazywania ich następnym generacjom. Generalizując: kultura jest opowieścią. Historia to ciąg różnych opowieści.
Każda opowieść, mimo stałej struktury, zmienia się z czasem. W owych historiach i historyjkach odbija się nasza dusza; tkwią w nich typy (temperamentu, charakteru) i archetypy. To wszystko sprawia, że życie zaczyna realizować scenariusze zapisane w postaci różnych fabuł. Wszystko jest narracją i wszystko to kreuje opowieść naszego życia. Także nauka to narracja, gdyż każde odkrycie jest podróżą i przygodą, doświadczeniem konkretnego uczonego.
To subtelna materia: „Opowieści są jak nieśmiałe żywe stworzenia. Trzeba obchodzić się z nimi łagodnie, z szacunkiem. Najlepiej jest nie nadużywać opowieści, powtarzając ją zbyt często. Każdą należy traktować ze czcią, wykorzystywać odpowiednio i w stosownym czasie, a następnie schować z powrotem do szkatułki, przechowywać i przekazywać, kiedy będzie to konieczne. Opowieści są farmakopeą, magazynem kultury i mądrości. Są nie tylko strawą dla duszy: są dla niej również lekiem. Należy o nich rozmyślać, medytować, odwiedzać je w milczącej kontemplacji” (Jon Kabat-Zinn).
Ale czy każda fabuła jest pokarmem i lekiem? Co cechuje narrację piękną i skuteczną, mądrą i uzdrawiającą? „Dobra opowieść przerzuca most od naszego konkretnego życia do tego, co uniwersalne, łącząc nasze indywidualne życie z wzorem i cudem całości” – piszą Jack Kornfield i Christiana Feldman. I zachwalają terapię narracyjną: „Opowieści o duchowych podróżach innych ludzi krzepią nas, ujawniając głębię psychologicznej i duchowej rzeczywistości, rzucając światło na nieuniknione trudności i świadomość wszystkich, którzy podróżują wraz z nami. Opowieści ukazują ścieżkę, oświetlają naszą drogę, uczą nas, jak patrzeć, przypominają o najwspanialszych możliwościach człowieka. Zapraszają do śmiechu, do przebudzenia, do połączenia naszej podróży z podróżami innych. Ich opowieści są naszymi opowieściami – mają one moc dotykania nas, poruszania i inspirowania”.
Ktoś może teraz postawić takie pytanie: Jaki to ma związek z gatunkiem literackim, którym jest aforyzm?
Niech odpowiedzi – wstępnej, pośredniej – udzieli znakomita aforystka Marie von Ebner-Eschenbach: „Aforyzm jest ostatnim ogniwem długiego łańcucha myśli”. Hans Margolius twierdzi: „Aforyzm jest najstarszą, najprostszą i najpowszedniejszą formą filozoficznych rozważań”. Z kolei Wiesław Kotański jest zdania, iż można go uważać za „przednaukową wiedzę o człowieku, jakąś prehumanistykę, prepsychologię czy presocjologię”.
Kolebką najkrótszego gatunku literackiego był Egipt. Źródłem informacji o narodzinach aforyzmu jest papirus z XII w. p.n.e. (przechowywany w Muzeum Brytyjskim). Podaje on, że pierwszym mistrzem zwięzłości był Im-hotep (XXVIII w. p.n.e.), którego dzieł jak dotąd nie odnaleziono. Natomiast Har-dżedef, syn króla Chufu (albo Cheopsa), jest twórcą pierwszej sentencji (XXVII w. p.n.e.), która dotrwała do naszych czasów. Oto ona: „Zapamiętaj: poniża nas śmierć. Zapamiętaj: wywyższa nas życie. Bądź czysty we własnych oczach; strzeż się, żeby ktoś nie musiał cię oczyszczać”.
Sentencja, gnoma, maksyma, aforyzm – to jakby puenta pewnego procesu myślowego, wniosek wypływający z wytrwałego, wyczerpującego aktu rozumowania, opisywania, opowiadania. Aforyzm może więc być esejem w pigułce, podsumowaniem reportażu czy rozprawy naukowej, może też być morałem zamykającym bajkę lub anegdotę.
Bajka – od czasów Fedrusa, rzymskiego poety pochodzenia greckiego, twórcy pierwszego łacińskiego zbioru bajek – składa się z dwóch części: jedna jest narracją, zamyka obraz dramatyczny, którego akcja toczy się najczęściej wśród zwierząt; druga zawiera morał – albo podany indukcyjnie (uogólnienie licznych doświadczeń) jako wniosek, albo wysnuty dedukcyjnie (od ogółu do szczegółu) z tezy podanej na początku bajki.
W języku polskim do perfekcji gatunek ten doprowadził Ignacy Krasicki – jego błyskotliwe i dowcipne opowiastki wieńczy dosadny morał w formie lapidarnej maksymy, celnego aforyzmu.
Także „bajki” dla dorosłych miewają podobną konstrukcję. W anegdotach, przypowieściach (na przykład tych ewangelicznych), fraszkach, dowcipach czy apoftegmatach również często występuje podział na część narracyjną i część dyskursywną. W pierwszej odbija się Mythos, w drugiej – Logos.
Jan Trzynadlowski w Małych formach literackich wyjaśnia: „Przenikliwy La Bruyére kreślił nader realistyczne obrazki obyczajowe z życia będącego przedmiotem jego własnej obserwacji. Obrazki te, małe formy narracyjne, o układzie niemal fabularnym, zwykł zamykać tezami ogólnymi o charakterze sentencji. Tego typu całość to jakby «bajka prawdziwa»: część ilustracyjna, dowodowa, przykładowa oraz końcowy wniosek w postaci morału, sentencji o szerokim zasięgu filozoficznym i pragmatycznym. Realistyczny czas przeszły tych narracji stał się ostatecznie jedynie czasem konieczności dramatycznej, czas teraźniejszy tezy przeszedł w ponadczasowość twierdzenia filozoficznego. Zupełnie podobnie miałaby się rzecz, gdyby do maksym La Rochefoucauld czy Chamforta «dodać» dowodowe obrazki”.
Aforystę można więc nazwać pisarzem, który nie lubi pisać (vide: Fryderyk Nietzsche). Snuje ów sobie w głowie różne opowieści, przeprowadza rozmaite rozumowania – a notuje jedynie wnioski z tych długich „wędrówek” człowieka myślącego. Zostawia czytelnikowi gołą myśl, bez uzasadnienia, bez dowodu, bez obrazującego ją ciągu narracyjnego. Reszta jest milczeniem – reszta jest zadaniem dla czytelnika. Ten musi daną maksymę życiową opleść własną opowieścią czy własnym systemem filozoficznym. Aforyzm jest wyłącznie drogowskazem – choć niektórzy chcą, by był drogą (a może nawet i samochodem); dlatego jest bardzo wymagającym gatunkiem literackim.
Głębokie aforyzmy potrafią utopić w sobie niejeden płytki umysł.
Antologie aforyzmów są księgami, z których korzystać można przez wiele lat. To źródła, które nigdy się nie wyczerpią. Ale większość czytelników woli powieści, ten barwny świat przygód i emocji; zbiór aforyzmów przypomina im jakiś spis treści; jakby nie potrafili dostrzec, że jest to również spis – i popis – formy. To punkt wyjścia do wielu czytelniczych podróży po świecie słów i sensów. Aforysta rzuca jakąś myśl – czytelnik musi ją złapać i potem ją długo, wytrwale rozwijać. To trudne zadanie. Dobrze, gdy inteligentny odbiorca trafia na utalentowanego aforystę, który oszczędza słowa, ale jest też rozrzutny, gdy idzie o myśli. Minimum słów – maksimum sensu. Ponadto i czytelnik, i pisarz powinni pamiętać, że ścieżki myśli prowadzą przez bezdroża uczuć. Zagubieni na polach i łąkach emocji, woli, wyobraźni i racjonalności – musimy pamiętać, że aforyzm nie może być pokarmem, choć bywa cudownym lekarstwem. Nie da się żyć wyłącznie aforyzmami, nie wolno porzucać powieści biograficznych, wierszy, baśni, reportaży ni esejów. Niech więc aforyści będą jednymi z alchemików słowa, tymi, którzy przemieniają czarne myśli w złote myśli.
LOGIKA AFORYZMU
Aforyzm – to zwięzłe, najczęściej jednozdaniowe sformułowanie, wyrażające ogólną prawdę o charakterze paradoksalnym, która w sposób niespodziewany odkrywa zaskakujące strony istnienia.
Podobnie jak przysłowie, od którego różni się jednak autorskim charakterem, niekiedy i stylem, aforyzm nie posługuje się argumentacją, lecz oddziałuje na świadomość odbiorcy oryginalnością i wyrazistością struktury znaczeniowej oraz udziałem środków poetyckich. Aforyzm nie stroni od dowcipów i prowokacji, cechuje go pewna agresywność, związana z odwagą myślenia, zwięzłość i metaforyczność (część znaczeń jest ukryta).
Aforyzm może powstać jako utwór samodzielny; często jednak jest elementem innego utworu, właściwością stylu – mówi się np. o aforystycznym stylu rozważań filozoficznych Pascala, Nietzschego, Bierdiajewa, Wittgensteina. Czasem aforyzm przekształca się w anonimową mądrość, w powiedzenie całkowicie oderwane od autorskiego kontekstu. W wielu krajach naszego kręgu kulturowego przekłady Biblii kształtowały nowożytną literaturę. Nie może więc dziwić występowanie w języku licznych słów, zwrotów, przysłów i sentencji zaczerpniętych z Biblii bądź nawiązujących do jej słownictwa i metaforyki. Niekiedy jeszcze jesteśmy świadomi ich biblijnego pochodzenia, ale w wielu przypadkach zaledwie przeczuwamy, że są one zapożyczone z Biblii, a często nie towarzyszy im nawet takie odczucie.
Aforyzmy biblijne weszły do skarbnicy języka, stając się „skrzydlatymi słowami”. Przykładami pochodzących z Biblii przysłów są: „Oko za oko, ząb za ząb”; „Jest czas mówienia i czas milczenia”; „Nic nowego pod słońcem”; „Wszystko to marność i pogoń za wiatrem”; „Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju”; „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”; „Kto nie pracuje, ten nie je”; „Gdy ślepy prowadzi ślepego, obaj wpadną do dołu”; „Wiara przenosi góry”; „Nie samym chlebem człowiek żyje”; „Nie można dwóm panom służyć”; „Drzewo poznaje się po owocach”; „Jaką miarką mierzysz, taką ci odmierzą”; „Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą”; „Każda rzecz ma swój czas”.
Również wiele maksym przerodziło się w anonimowe zwroty i powiedzenia. Kto pamięta, że zdanie: „Śpiesz się powoli” wypowiedział cesarz rzymski Oktawian August, a myśl: „Wiedza jest siłą” – filozof angielski Francis Bacon?
Aforyzm jest gatunkiem literackim o bardzo długiej historii. W trakcie swego rozwoju podlegał wielu strukturalnym przeobrażeniom. Dlatego trudno jest podać jego jednoznaczną definicję. Umberto Eco pisze: „Nic z takim trudem nie poddaje się zdefiniowaniu jak aforyzm. Termin grecki, który początkowo określał «rzecz odłożoną na bok w intencji ofiarowania», «oblację», wraz z upływem czasu zaczął znaczyć tyle co «definicja, sentencja, zwięzłe zdanie». Takie są na przykład aforyzmy Hipokratesa. A zatem według słownika Zingarellego aforyzm to «krótka maksyma, która wyraża jakąś zasadę postępowania bądź sentencję filozoficzną»”.
Słownik języka polskiego (pod red. Witolda Doroszewskiego) podaje natomiast taką definicję: „Aforyzm – zwięzłe zdanie wyrażające jakąś myśl filozoficzną, moralną lub regułę życiową”. A w Wielkiej encyklopedii powszechnej znajdujemy następujące hasło: „Aforyzm, zwięzła wypowiedź, najczęściej jednozdaniowa, formułująca myśl ogólną np. natury moralnej, filozoficznej, psychologicznej czy estetycznej, uderzająca błyskotliwością formy; podstawą stylu aforystycznego, formalnie bliskiego ujęciom definicyjnym, są zazwyczaj rozmaite środki retoryczne, zwłaszcza zaś antyteza i paradoks”.
Aforyzmy można również definiować w sposób błyskotliwy, obrazowy, paradoksalny…
„Aforyzmy są dowcipami filozofii” (Luc de Vauvenargues). „Aforyzmy są najwygodniejszymi w przekazie mądrościami, najbardziej wyszukanym ekstraktem myślenia i czucia” (William R. Alger). „Aforyzm jest sprytnym amorkiem, który sztukę i filozofię zespolił we wzajemnej miłości: filozofia zadaje pytania, sztuka formułuje odpowiedzi” (Gerhard Branstner). „Aforyzm to mikrokosmos, który jest odzwierciedleniem makrokosmosu, zawarte jest w nim wszystko (Mikołaj Bierdiajew). „Aforyzm jest ostatnim ogniwem długiego łańcucha myśli” (Marie Von Ebner-Eschenbach). „Sentencje krótkie, aforystycznie skondensowane, bywają wynikiem długich przemyśleń, tak jak długie rozważania bywają spowodowane niedostatkiem przemyśleń” (Stefan Kisielewski). „Jakie są właściwe proporcje maksymy? Minimum dźwięku przy maksimum sensu” (Mark Twain). „Aforyzm nigdy nie pokrywa się z prawdą; jest albo półprawdą, albo mieści w sobie półtorej prawdy” (Karl Kraus). „Aforyzm: ani ryba, ani mięso. Nie jest epigramem ani odkryciem. Z pozoru brakuje mu całościowego ujęcia, łatwości zapamiętania, redukcyjności, jak również jest ruchem bez rezultatu, punktem węzłowym itp. Stąd niechęć do niego” (Robert Musil).
Konkluzja: Aforyzm – jak życie – jest krótki i wieloznaczny, pełen paradoksów i antytez.
ANATOMIA AFORYZMU
Struktura aforyzmu opiera się na paradoksie i antytezie.
Paradoks to zestawienie całości znaczeniowych maksymalnie kontrastowych i ustalenie między nimi stosunku wzajemnego zawierania się (inkluzji). Przykład: „Pierwszym warunkiem nieśmiertelności jest śmierć” (S. J. Lec).
Antyteza jest zestawieniem dwóch opozycyjnych znaczeniowo segmentów wypowiedzi. Na przykład: „Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć”.
Środki stylistyczne, retoryczne i logiczne wyznaczają zasadnicze cechy aforyzmu. Jan Hojnowski pisze: „Zainteresowanie aforystyką w kulturze europejskiej pojawiło się w połowie XIX wieku i odtąd co jakiś czas ukazują się zbiory aforyzmów różnych autorów z rozmaitych epok. Przy katalogowaniu aforyzmów kierowano się jednak więcej wyczuciem niż jakąś powszechnie przyjętą definicją. Stan ten przetrwał do chwili obecnej. Można wszakże wskazać na pewne cechy charakterystyczne, właściwe aforyzmom. Są nimi: zwięzłość, uniwersalność tematyki, oryginalność. Aforyzm ma działać jak ukłucie szpilką, jak światło błyskawicy. Zawdzięcza to zwięzłości, wyrażaniu myśli w kilku słowach. Aforyzm ma zwykle formę jednego zdania; rzadziej kilku zdań. Uniwersalność sprawia, że aforyzmy – niezależnie od czasu pochodzenia – zachowują swoją aktualność z uwagi na zawartą w nich uniwersalną tematykę. Oryginalność dotyczy nie tyle treści, ile raczej sposobu jej wyrażenia. Chodzi o to, by jakiś problem ogólnoludzki otrzymał frapującą oprawę słowną. Rzeczy doniosłe, ale podane w wyświechtanej formie, spadają do rzędu banałów i nie mają nic wspólnego z aforyzmami”.
Dłuższą listę właściwości aforyzmu podaje Kazimierz Orzechowski. Wymienia on „kilka cech, które są zarazem sygnałami gatunku literackiego: 1) samodzielność – aforyzm bez żadnego przygotowania wyłania się z milczenia i bez żadnego rozwinięcia do niego powraca, w samotności i oddzieleniu od wszystkiego, co by go mogło poprzedzać i po nim następować, tkwi jego siła (trzeba go po prostu przeczytać do końca); 2) krótkość – określenie w potocznym rozumieniu nader względne, ale przez aforystów intuicyjnie wyczuwane i stosowane z wielką precyzją, nakazuje sformułować myśl najczęściej w jednym lub dwu zdaniach (możliwie lakońsko lakonicznych); 3) zwartość – cecha wymagająca rezygnacji z wszelkich zbędnych słów, a niekiedy – dla uzyskania pewnych efektów – nawet z połowy krótkiej samogłoski, z której zaoszczędzenia autor sanskryckiej sutry (a może i aforysta) cieszył się tak samo jak z narodzin syna; 4) wieloznaczność – pozwala odróżnić definicję aforystyczną od jednoznacznej definicji naukowej, w sensie dosłownym aforyzmu kryje się co najmniej drugi sens ważniejszy od dosłownego, im więcej znaczeń, tym większe możliwości interpretacyjne i tym większe zadowolenie estetyczne odbiorcy; 5) uniwersalność – aforyzm nie znosi ograniczeń czasowych, używa (i nadużywa) najczęściej czasu teraźniejszego, tego najbardziej «filozoficznego» ze wszystkich czasów, który zapewnia sformułowaniu wieczną aktualność; 6) humor – aforyzm unika powagi, choć często przybiera pozory wzniosłości, broni go przed tym puenta wprowadzająca element niespodzianki i powodująca «wirowanie» sensu, ona też zwykle wyznacza tonację humoru: od pobłażliwości i wyrozumiałości do zjadliwej ironii i sarkazmu; 7) oryginalność – może się wyrażać zarówno w odkrywczej myśli, jak i w sposobie jej przedstawienia, oczywistość i banał są niewybaczalnymi błędami aforyzmu, dlatego dąży on za wszelką cenę do oryginalności, przesadza, lubuje się w antytezach, paradoksach, śmiałych zestawieniach, działa swym retorycznym wystrojem”.
Wnikliwa analiza może doprowadzić do wyodrębnienia jeszcze większej liczby cech aforyzmu. Warto wymienić również następujące wyznaczniki tego gatunku literackiego (choć nie każdy aforyzm musi je zawierać): definicyjność i umiejętność przewrotnego redefiniowania pojęć, komunikatywność, metaforyczność, błyskotliwość oraz sceptycyzm i pesymizm.
Aforyzm to nie tylko wyrafinowana, dowcipna forma – to również głęboka treść, niosąca nowe spojrzenie na sprawy pozornie jasne i oczywiste. Swoiste właściwości aforyzmu sprawiają, że potrafi on – jak sonda – zgłębić ukryte sfery rzeczywistości. Lapidarność pozwala zbadać i wyrazić tajemnicę ludzkiej duszy: „Zwięzłość słowa daje głębię myśli” (Jean Paul). „Cechą wielkich umysłów jest wyrazić wiele w kilku słowach, tak jak cechą umysłów miernych jest w wielu słowach nie powiedzieć nic” (F. de La Rochefoucauld).
Aforyzmy to „błyskawice myśli” – to instrumenty poznawcze, pozwalające uchwycić i wyrazić prawdę będącą efektem (specjalnym) olśnienia, iluminacji. Nie zawsze wgląd w istotę rzeczy jest rezultatem długiego ciągu argumentów, sylogizmów, dowodów – nieraz pojawia się nagle, niespodziewanie, gwałtownie, jako objawienie, oświecenie, satori…
FIZJOLOGIA AFORYZMU
Aforyzm jest najstarszym gatunkiem literackim. Pierwsi aforyści byli kolekcjonerami ludowych przysłów i porzekadeł, kontynuatorami twórców ustnych pouczeń i napomnień (nakazów, zakazów), z bardziej lub mniej rozwiniętymi uzasadnieniami.
Lidia Kośka pisze: „Aforyzm jest formą najstarszej książki świata, za którą uchodzą «nauki» Ptah-hotepa, spisane w 24. stuleciu p.n.e., a także mądrościowych ksiąg Starego Testamentu. W aforystycznej postaci oderwanych i zagadkowych zdań zachowała się dla nas filozofia presokratyków. Można wręcz powiedzieć, że kultura europejska wspiera się na kilku zdaniach, z których fundamentalne brzmi: «Poznaj samego siebie»”.
Aforyzm ewoluował z biegiem lat, wieków i tysiącleci. Różnorodne były drogi rozwoju treści i formy aforystyki, różne jej rozumienie w poszczególnych okresach historycznych i epokach literackich, różne podejście jej najwybitniejszych przedstawicieli. Stąd też trudno mówić o zgodzie na pełną, powszechnie przyjmowaną definicję aforyzmu. Nawet najwybitniejsi historycy i teoretycy aforyzmu nie potrafią podać pełnej, ścisłej, jednoznacznej definicji tej małej formy literackiej. „Sama nazwa aforyzm nie jest powszechnie przyjęta. Wielcy aforyści (od XVII w. po czasy dzisiejsze) bardzo różnie nazywali i nazywają swoje aforyzmy. Można by wyliczyć kilkadziesiąt nazw, którymi określali swą twórczość. Nazwy te odzwierciedlają duży zakres oraz różnorodność treści i formy tego gatunku literackiego. Tak np. Jean Paul, jeden z najpłodniejszych aforystów, określał swoje aforyzmy jako m.in. uwagi, pomysły, nastroje, reguły, improwizacje, błyskawice poszukiwania. Inni określali je jako maksymy, refleksje, fragmenty, powiedzenia, idee, obserwacje, drzazgi, próby, moralia, przemiany, myśli, zmyślenia, paradoksy, apokryfy, sentencje itp. itd.” (Marian Dobrosielski). Do tej (i tak już obszernej) listy można jeszcze dorzucić następujące określenia: skrzydlate słowa, złote myśli, cytaty, zastępcze definicje słownikowe, pomysły do zrealizowania, próby językowe, impresje liryczne i krytyczne, zapiski dziennika, streszczenia, notatki do wyzyskania, ocalałe strzępy dzieł, konkluzje, slogany, hasła, memy, kalambury, apoftegmaty, gnomy, metafory, obrazki, epigramaty, mikroeseje, mikroparodie, anegdoty, dowcipy, definicje o obrazowej treści i dowcipnym ujęciu tematu, definicje paranaukowe, parodystyczne trawestacje przysłów i sloganów, zabawne etymologie, satyryczne hasła słownikowe. Efekt? Silva rerum!
Terminologiczne niejasności i nieporozumienia wynikają z faktu, że wyraz „aforyzm” pochodzi od greckiego słowa aphorismós, co oznacza „oddzielenie”, „określenie”, „osiągnięcie pewności” – czyli „odgraniczam”, „oddzielam”, „definiuję”. Jeszcze w XIX w. termin „aforyzm” funkcjonował w nauce jako określenie wyniku obserwacji i doświadczenia (vide: pisane w poetyce fragmentu filozoficzne przemyślenia Artura Schopenhauera pt. Aforyzmy o mądrości życia). Historycy literatury borykają się więc z rozdzieleniem znaczeń poszczególnych terminów, jak: maksyma, sentencja, aforyzm, fragment – gdyż „po pierwsze, w jednym i tym samym języku te różne nazwy używane są niekiedy synonimicznie, niekiedy zaś tak, jak gdyby graniczyły ze sobą lub zgoła wzajemnie się wykluczały albo przynajmniej uwydatniały odmienne aspekty znaczeniowe. Po drugie, jedna i ta sama nazwa, która występuje w różnojęzycznych, ale etymologicznie tożsamych wariantach – np. aphorisme, aphorism, Aphorismus albo sentence, Sentenz – jeśli w ogóle miałyby oznaczać autentyczny gatunek literacki, to w różnych językach nie zawsze ten sam gatunek. Jeśli ponadto uwzględnić przemiany zachodzące z biegiem czasu w terminologii, to wypadnie stwierdzić, że sytuacja jest dość skomplikowana” (Franz H. Mautner).
Wobec powyższych rozbieżności – Mautner zaproponował słowo rumby (przyjęte przez Paula Valéry’ego z terminologii żeglarskiej) dla oznaczenia wszystkich odmian gatunku. Nie zyskało ono jednak aprobaty w kręgach znawców aforystyki.
Jak wobec tego zdefiniować aforyzm? Jak ustrzec się przed najczęstszymi błędami w definiowaniu? Co zrobić, by definicja nie była za szeroka lub za wąska, by uniknąć błędu przesunięcia kategorialnego, by nie stosować błędnego koła bezpośredniego (idem per idem – czyli to samo przez to samo) czy błędnego koła pośredniego; by nie stosować definiowania typu ignotum per ignotum (nieznane przez nieznane)?
Ze względu na zadanie wyróżnia się definicje sprawozdawcze, analityczne (podające zastane znaczenie wyrażenia) oraz definicje projektujące, syntetyczne (ustanawiające znaczenie słów i wyrażeń w projektowanym sposobie mówienia). Ponieważ nie można określić aforyzmu za pomocą definicji sprawozdawczej – możemy zastosować jedynie definicję projektującą. Ale… to nie takie proste. Dlatego zaproponuję humorystyczną, postmodernistyczną definicję paranaukową… Psycholodzy (nawet ci najbardziej inteligentni), mając trudności ze zrozumieniem istoty inteligencji, stworzyli taką definicję: „Iloraz inteligencji jest tym, co mierzą testy na iloraz inteligencji”. Analogicznie – można więc powiedzieć: AFORYZM jest tym, co antologiści zamieszczają w antologiach aforyzmów.
Niektórzy znawcy tematu zaliczają do kręgu aforystyki przysłowia, fraszki, haiku. „Gnomy, epigramy, haiku – to w antycznej Grecji i Rzymie oraz Japonii popularne, różnorodne, rymowane formy aforyzmów. Aforystyka jest więc tak stara, jak dawna jest tradycja ludzkości. A nawet starsza. Świadectwem tego są przysłowia różnych kręgów kulturowych, powstałe często przed wynalezieniem pisma” (Marian Dobrosielski). Warto dodać, że istotnym elementem formalnym aforyzmu indyjskiego był rym i rytm, który służył lepszemu zapamiętaniu i chronił go tym samym przez zniekształceniami.
Konkluzja: AFORYZM to – po prostu – krótka forma literacka.
POCHWAŁA AFORYZMU
Metodą prób i błędów ludzie zdobywali wiedzę o świecie – o tym, które owoce są jadalne, które rośliny są trujące, a które posiadają właściwości lecznicze. Przez długie bolesne doświadczenia odkrywali granice między tym, co dobre a co złe. Wzbogacali swoje wiadomości i umiejętności – i przekazywali je swoim dzieciom. Najpierw były to jednostkowe, szczegółowe, nieuporządkowane informacje – później wiązano je w twierdzenia ogólne, bardziej abstrakcyjne (metoda indukcyjna). Żeby ten przekaz międzygeneracyjny mógł być skuteczny (a więc pozbawiony deformacji) – pouczenia i dyrektywy prakseologiczne zawierano w formie przysłów i porzekadeł, a więc w atrakcyjnej formie ułatwiającej zapamiętanie (wykorzystywano rytm, rym i inne techniki mnemotechniczne). Transfer międzypokoleniowy tych nauk odbywał się drogą ustną.
Wynalezienie pisma stanowiło przełom kulturowy, mentalny, duchowy. Zaczęła się wykształcać elita intelektualna (mędrcy, kapłani, władcy, wysocy urzędnicy państwowi, nauczyciele mądrości, pisarze, szamani, prorocy). Zaczęto tworzyć literaturę dydaktyczną i mądrościową (sapiencjalną). Forma starszych nauk była stosunkowo prosta (rady, pouczenia, nakazy, zakazy); z czasem właściwe nauki wzbogacono elementami rozbudowanych porad, stanowiących rodzaj barwnych ilustracji do pouczeń.
„Ówcześni nauczyciele i twórcy pism dydaktycznych i mądrościowych wypracowali podstawowe elementy wiedzy o świecie, przekazali wiele rad, wskazówek, napomnień, pouczeń i opisów, dotyczących ziemskiej egzystencji człowieka, a także zwrócili uwagę na niektóre problemy życia ludzkiego” (ks. Stanisław Potocki). Źródłem wiedzy i praktycznej działalności mędrców było doświadczenie i refleksja nad skutkami tegoż doświadczenia. Nauki te były syntezą całej ówczesnej wiedzy. Mądrość w sposób całościowy (holistyczny) ujmowała zjawiska przyrodnicze i społeczne.
Literatura sapiencjalna – oparta na metodzie obserwacji i refleksji – zawierała zbiór informacji o świecie i starała się kierować postępowaniem ludzkim; wytyczała drogi skutecznych i moralnych zachowań. Jednakże nie stanowiło to jeszcze określonego systemu mądrościowego, z uporządkowanymi założeniami, celami i metodami ich osiągania.
Pisma dydaktyczne i mądrościowe, których istotnymi elementami były przysłowia i aforyzmy, tworzyły podwaliny filozofii – całościowego systemu wiedzy o ludzkiej egzystencji. W następnych wiekach filozofia rozwijała się, pączkowała i dzieliła – stając się podłożem dla nauk przyrodniczych i humanistycznych. Wyrastające z jednego pnia gałęzie – dyscypliny naukowe – z biegiem czasu odrywały się, a uprawiający je naukowcy stawali się ekspertami: zdobywali coraz większą wiedzę o coraz węższym wycinku rzeczywistości… aż w końcu (jak to stwierdził pewien dowcipny filozof) wiedzieli już wszystko o niczym…
Redukcjonizm naukowy (vide: scjentyzm) sprawia, że poszczególne segmenty ludzkiej wiedzy stwarzają własną terminologię i tracą ze sobą kontakt. Suma potężnej liczby informacji o świecie, nauka zamknięta w poszczególnych dyscyplinach – to nie jest mądrość, to jeszcze nie umiejętność zrozumienia złożoności współczesnego życia. Potrzebna jest więc interdyscyplinarność – twórcza synteza.
„Naukowy” zakaz myślenia horyzontalnego (interdyscyplinarnego) prowadzi do zamykania się w kręgu własnych badań, w izolacji własnej dyscypliny. A przecież – jak dowodzi Karl Popper – wielkie odkrycia naukowe dokonywane są zazwyczaj na pograniczu dyscyplin. Brak łączności między nimi prowadzi do stagnacji i wypaczeń.
Warto się zastanowić, jak w kreatywny sposób inspirować się odkryciami starożytnych mędrców. Nowych, twórczych dróg poszukuje ezoteryka i antropozofia (vide: R. Steiner), postmodernizm i egzystencjalizm (vide: M. Bierdiajew), memetyka i cybernetyka (vide: J. Trąbka). Również aforystyka proponuje swoje metody i postulaty. Aforyzm, wyrażając odkrywcze treści w oryginalnej formie, łączy sztukę z filozofią i mistykę z informatyką, pozwala dotrzeć do ukrytych sfer rzeczywistości i zrozumieć tajemnicę człowieka.
„Istnieją dwie, zazębione, ale nie identyczne, historie aforyzmu. Termin pojawia się w starożytności jako tytuł – aphorismoi – zbioru reguł medycznych wchodzących w skład Corpus Hippocraticum. Znaczy tyle, co «określenie granic», «oddzielenie», «definicja». Przejęli go w późniejszych wiekach autorzy spisujący rezultaty dociekań z zakresu astronomii, fizyki, polityki, etyki, teologii. Ale aforyzm nie służył tylko wiedzy i pragmatyce życiowej, próbował również wyrazić niewyrażalne. Dla autorów średniowiecznych, później Pascala czy Simone Weil – okazał się doskonałą formą zapisu doświadczenia mistycznego. Te dwa sprzeczne dążenia stale przypominają, że aforyzm bierze swój początek w błogosławionej epoce przedspecjalizacyjnej, nim z religii wyłoniła się filozofia, a z niej nauki szczegółowe i literatura. Nawet aforyzm współczesny, w tym aforyzm Leca, zanurzony w pospolitości i dotkliwej detaliczności dnia codziennego, ale pozbawiony ostrożności filozofii, pedanterii nauki i dogmatyczności religii, zachowuje zdolność docierania jednym skokiem do pierwotnej pełni znaczenia” (Lidia Kośka).
Kierkegaard twierdził, że paradoks jest dla myśliciela źródłem namiętności – a myśliciel pozbawiony paradoksu jest jak kochanek bez uczucia; jest lichą miernotą.
Najwyższym paradoksem jest próba odkrycia czegoś, czego myśl nie może pojąć. „Tam gdzie zawodzi logiczne dowodzenie, obiektywizująca systematyzacja, tam rozciąga się królestwo aforystyki, tam zaczyna krzewić się paradoks. To, co jest prawdziwie nowe, ma często w sobie coś paradoksalnego” (Cezary Rowiński). Aforysta – korzystający z siły i sugestywności paradoksu – posiada umiejętność odkrywania nowych aspektów bytu oraz przedstawiania tych odkryć w nowatorski sposób (synteza treści i formy). Paradoks jest bowiem twierdzeniem niezgodnym z ogólnie przyjętymi mniemaniami, negującym to, co oczywiste, stawiającym pod znakiem zapytania powszechnie uznaną prawdę. Jest więc paradoks sposobem na uwolnienie się od myślowych szablonów i językowych stereotypów.
Socjologia posługuje się pojęciem „kalka” (cliché), które odnosi się do pewnych sposobów (schematów) myślenia lub upraszczającego opisu rzeczywistości. Kalka – to odwołanie się do stereotypów i autostereotypów funkcjonujących w obrębie danej zbiorowości. Uproszczony obraz struktury społecznej wykorzystywany jest w różnych ideologiach w celu mobilizacji społecznej i dokonania zmiany. Z tego względu kalki stanowić mogą dogodne narzędzie manipulacji „Cliché funkcjonuje przez maskowanie jakiegoś stanu rzeczy. To zaś jest równoznaczne z fałszerstwem o tyle, o ile maskuje się jakiś stan rzeczy, spodziewając się, że ujawnienie go nie doprowadziłoby do wyboru zgodnego z zamysłami osoby posługującej się cliché” (J. P. Stern). Tego typu manipulacja występuje często w sferze języka propagandy politycznej oraz reklamy.
Aforyzm może stanowić remedium na te przypadłości i choroby społeczne. Aforysta – posługując się paradoksem, prowokacją artystyczną, eksperymentem psychologicznym – może dokonać szokującej dekonstrukcji schematów myślenia, mówienia i działania. To może służyć wykształcaniu w odbiorcach postawy otwartości, krytycyzmu, dociekliwości. Tego typu intelektualna przekora daje do myślenia, zmusza do weryfikacji wiedzy narzuconej społecznie, wyrabia postawę sceptyczną, nieufną wobec uproszczonych sądów i szablonowych nawyków. Więcej, ta przewrotność heurystyczna nie tylko sprawdza i wzbogaca wiedzę, lecz również trwale rozwija zdolności poznawcze. Jest to terapia szokowa (dekonstrukcja, deautomatyzacja, dezintegracja pozytywna). Do tej metody można również zaliczyć gry słów (vide: gry językowe według Wittgensteina), ironiczną sokratejską technikę nauczania i dyskursu filozoficznego oraz paradoksalną poetykę i paralogikę aforyzmów.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Copyright © 2022, Wojciech Wiercioch, Jolanta Szymska-Wiercioch Copyright © 2022, Wydawnictwo MG
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw.
Zezwalamy na udostępnianie okładki w internecie.
ISBN: 978-83-7779-868-3
Projekt okładki: Anna Slotorsz Ilustracje wykorzystane na okładce: adobe stock oraz polona.pl (domena publiczna)
Korekta: Dorota Ring
www.wydawnictwomg.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Karol Ossowski