Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy fenomen życia da się zredukować do praw fizyki?
Jak to było „naprawdę”? Czy życie powstało spontanicznie z materii martwej na mocy działania praw fizyki, czy też w momencie zaistnienia życia miała miejsce jakaś „nieciągłość” w funkcjonowaniu praw fizyki? Czy przez tę nieciągłość wdarł się do praw fizyki jakiś niezwykły, zupełnie nieprawdopodobny przypadek? Czy też była to ingerencja Stwórcy w prawa stworzonego świata? Czy może jeszcze coś zupełnie innego, czego działania ani natury zupełnie dziś nie podejrzewamy? Opierając się wyłącznie na dotychczasowych wynikach badań fizyki, biologii i wszystkich innych nauk zaangażowanych w ten problem, odpowiedź może być tylko jedna: nie wiemy. I najprawdopodobniej długo jeszcze wiedzieć nie będziemy.
Michał HellerMichał Heller – uczony, kosmolog, filozof i teolog. Laureat Nagrody Templetona i założyciel Centrum Kopernika w Krakowie. Autor wielu książek, m.in. Bóg i geometria (CCPress 2015) oraz wspólnie z Józefem Życińskim Wszechświat - Maszyna czy Myśl? (CCPress 2014) i Wszechświat i filozofia (CCPress 2015).
Józef Życiński - filozof, teolog, biskup rzymskokatolicki, metropolita lubelski. Autor setek artykułów i ponad 50 książek, m.in. Świat matematyki i jej materialnych cieni (CCPress 2011), Struktura rewolucji metanaukowej (CCPress 2013), Transcendencja i naturalizm (CCPress 2014) oraz Wszechświat i filozofia (CCPress 2015).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 329
Ks. prof. Szczepanowi Śladzez wdzięcznością za Jego niepowtarzalneświadectwo odkrywania niezmiennej Prawdyw wartkim nurcie ewolucyjnych przemian
Autorzy
Wprowadzenie do drugiego wydania
Mówiąc o urodzie świata nie mam na myśli pogodnych obrazów życia. Światy Stendhala, Prousta, Dostojewskiego nie składają się z pogodnych obrazów życia. Jednakże są w nich lśnienia namiętnej, komicznej i wzniosłej urody świata. [...] Widać światło płynące z ukrytego źródła promieniowania.
Kazimierz Brandys, Miesiące 1982–1984, Paryż 1984, s. 237.
Wrażliwość na światło płynące z ukrytego źródła zależy w dużym stopniu od naszych indywidualnych predyspozycji. Można się przyzwyczaić do światła i traktować je jako ignorowany składnik każdej wizji. Skupimy wówczas naszą uwagę na procesach i strukturach obserwowanych w świetlistym kręgu, natomiast samo istnienie światła uznamy za banalne, oczywiste, niewymagające wyjaśnień. Bliskie filozofom i poetom pytanie o urodę życia zostanie wówczas włączone w dziedzinę literatury, natomiast istotnych prawd o człowieku będzie się poszukiwać w gąszczu formuł opisujących fizyko-biologiczne determinanty ludzkiego rozwoju. Ta różnica perspektyw poznawczych sprawia, że w filozoficznych kontrowersjach dotyczących ewolucji uzewnętrzniają się różnice podobne do tych, które sprawiają, iż proza Dostojewskiego tak bardzo różni się od prozy Prousta, zaś doznania bohaterów Kafki mają niewiele wspólnego z doświadczeniem samotności ukazywanym w książkach Flannery O’Connor. Ten sam dramat ludzkich namiętności i bólu uzyskuje całkowicie różny sens w odmiennych perspektywach literackich. Podobnie jest z filozoficzną interpretacją ewolucji. Poza wąskim gronem fundamentalistów nikt nie będzie już obecnie podważał faktów świadczących o występowaniu kosmicznego i biologicznego rozwoju. Świat efektów grawitacyjnych i metabolizmu, tlenu i transkrypcji genów niesie nam jednoznaczne treści, których nie znał nasz praprzodek zamieszkujący jaskinie. Głębokie różnice poglądów ujawniają się natomiast przy próbach określenia ostatecznego sensu, jaki wyjaśniałby naturę i uwarunkowania obserwowanych zjawisk.
Przy próbach określenia tego sensu, teistyczna wizja ewolucji rozwijana przez Teilharda, Thomasa Dobzhansky’ego czy Arthura Peacocke’a różni się radykalnie od wizji ateistycznej, spopularyzowanej przez Edwarda O. Wilsona czy Richarda Dawkinsa. Co więcej, w filozoficznych dyskusjach na temat roli Boga nie należy także i w przyszłości oczekiwać na jednomyślność filozofów. Richard Dawkins, którego bestsellerowe prace zostały przybliżone ostatnio polskim czytelnikom[1], studiował w Oxfordzie biologię razem z Johnem Durantem, znanym ze swych publikacji z dziedziny filozofii biologii. Ich filozoficzne wizje ewoluującej przyrody różnią się jednak radykalnie. Według Dawkinsa przyroda stanowi układ ontycznie zamknięty, którego funkcjonowanie tłumaczą całkowicie fizyczne i biologiczne elementy. Według Duranta racjonalność struktur przyrody oraz istnienie wyróżnionych kierunków w ewolucji układów biologicznych wskazuje na obecność transcendentnego niefizycznego czynnika, który w religii nazywany jest Bogiem. Stanowi On ostateczną racje tłumaczącą przebieg kosmicznej ewolucji.
Próba efektywnego rozstrzygnięcia sporu między Dawkinsem i Durantem wymagałaby wcześniejszych uzgodnień dotyczących racjonalności, tłumaczeń antropomorficznych, uściślenia sensu „fizyczności” układu. Ze względu na utrzymujące się zróżnicowanie stanowisk w tej dziedzinie, nie widać możliwości jednoznacznego zakończenia polemiki. Zależnie od preferencji interpretacyjnych, obie strony mogą zarzucać sobie wzajemnie wprowadzanie antropomorfizmów czy ucieczkę w irracjonalizm przy stawianiu pytania o religijną „urodę życia”. Światło, które dla jednego z nich stanowi absolutny warunek widzenia świata, dla drugiego jest tylko jednym z wielu oślepiających czynników. Ostateczne rozstrzygnięcia zależą od przyjętych wcześniej idei podstawowych oraz korespondujących z nimi podstawowych wizji przyrody[2]. Mają one decydujący wpływ na określone ujmowanie obserwowanych zdarzeń. Jakkolwiek mogą być poddawane krytycznym rewizjom, są jednak relatywnie odporne na krytykę.
Współczesne dylematy filozofów tłumaczących ewolucję kosmiczną wiążą się więc nie z pytaniem „czy zachodzi ewolucja?”, lecz z kwestią „jaka jest najgłębsza natura i jaki najgłębszy ukryty sens ewolucji?”. Nie należy oczekiwać na jednomyślność przy odpowiedzi na to pytanie. Przed laty, w okresie szczególnej popularności książki Przypadek i konieczność, jej autor, Jacques Monod, podkreślał, iż nawet gdyby odkryto genetyczne podstawy przeżyć religijnych i wiary w Boga, byłoby to dla niego jedynie znakiem, iż jakaś złośliwa mutacja genetyczna zadecydowała o obecnym kształcie ludzkiej kultury. Obecnie tę samą postać dogmatycznej argumentacji podtrzymuje Richard Dawkins, traktując ideę Boga jako odpowiednik wirusa, który odgrywał w rozwoju naszego gatunku podobną rolę jak placebo w medycynie, gdyż ułatwiał ludzkości ukojenie bólu i wpływał na kierunek ewolucji kulturowej. John Bowker słusznie zwraca uwagę, iż przyjęcie podobnego stanowiska wyklucza rozstrzygającą krytykę naukową, gdyż w sposób empirycznie uzasadniony nie potrafimy wskazać, jak funkcjonowałaby ludzkość nie dotknięta „wirusem” przekonań religijnych[3].
Większość tekstów zawartych w niniejszej pracy powstawała blisko 10 lat temu. W okresie, jaki upłynął od pierwszego wydania uległ zmianie horyzont zarówno naukowych, jak i filozoficznych kontrowersji wokół teorii ewolucji. Twórca mocnej socjobiologii Edward O. Wilson, który we wczesnych latach osiemdziesiątych bulwersował środowiska uniwersyteckie radykalną prostotą swych interpretacji, obecnie zajmuje się przede wszystkim problematyką ochrony środowiska i niewiele uwagi poświęca swym wcześniejszym mocnym tłumaczeniom. W dziedzinie kosmologii relatywistycznej przedmiotem wielu konferencji i dyskusji stała się zasada kosmologiczna, ukazująca ewolucję naszego gatunku w perspektywie miliardów lat ewolucji kosmicznej. Na polskim rynku wydawniczym pojawiły się prace broniące fundamentalizmu, wnosząc dodatkowe zamieszanie w kręgach osób, które chciałyby łączyć otwartość na odkrycia nauki z religijną wizją świata[4]. W okresie tym opublikowano również nowe dokumenty papieskie, w których fundamentalizm, wprowadzający pozorny konflikt religii z nauką w imię dosłownej interpretacji Pisma Świętego, przedstawiany jest jako niemożliwy do pogodzenia z katolicyzmem. Najnowszy z tych dokumentów, noszący tytuł Interpretacja Biblii w Kościele został przedstawiony 23 kwietnia 1993 r. przez Jana Pawła II podczas audiencji poświęconej setnej rocznicy wydania encykliki Providentissimus Deus przez Leona XIII. W obecności korpusu dyplomatycznego, kardynałów oraz grona biblistów z Papieskiego Instytutu Biblijnego, Ojciec Święty przypomniał wówczas te zasady interpretacji tekstów biblijnych, które mają podstawowe znaczenie dla indywidualnego przeżywania wiary chrześcijańskiej i dla życia całej wspólnoty Kościoła. W alokucji papieskiej znalazło się wyraziste i jednoznaczne treściowo sformułowanie, iż biblista katolicki nie może interpretować Pisma Świętego w taki sposób, jak czynią to fundamentaliści.
Aby uwzględnić sygnalizowane przeobrażenia horyzontu intelektualnego, do treści zawartych w opublikowanym w 1990 r. tomie zostały wprowadzone dwa dodatkowe rozdziały – 16. i 18. Ukazują one trwałość wielkich pytań postawionych w 19-wiecznych dyskusjach wokół ewolucjonizmu oraz rozwijają kosmologiczną perspektywę ewolucji biologicznej, która uwzględnia nowe osiągnięcia fizyki teoretycznej.
Wśród bolesnych zdarzeń, które miały miejsce między dwoma kolejnymi wydaniami niniejszej pracy, należy wspomnieć śmierć ks. prof. Szczepana Ślagi w grudniu 1995 r. Przez jego odejście katolickie środowiska naukowe stały się uboższe o spotykaną bardzo rzadko osobowość człowieka nauki, który w swym niepowtarzalnym stylu potrafił łączyć wierność tradycji chrześcijańskiej z otwartością na najnowsze odkrycia nauk przyrodniczych. Dziś, kiedy w innym wymiarze rzeczywistości ks. Szczepan nie doświadcza już dylematów ewolucji, przeżywając międzyosobowy kontakt z pełnią Prawdy, my pozostający w półmroku poszukiwań i dyskusji dedykujemy mu ten tomik, jako symbol przebytej wspólnie drogi. Fascynującą charakterystykę tej drogi przedstawił Jan Paweł II w okolicznościowym liście wydanym z racji 300-lecia Newtonowskich Principiów. Czytamy tam o wielkiej integracji, do której prowadzi zespolenie odkryć przyrodniczych z myślą religijną: „Wspólnota chrześcijańska zmierzająca tak stanowczo w kierunku jedności, z większą intensywnością realizuje w sobie działanie Chrystusa: ‛Bóg w Chrystusie pojednał świat ze Sobą’ (2 Kor 5,19). Jesteśmy wezwani do kontynuowania tego pojednania istot ludzkich, jednych z drugimi i wszystkich z Bogiem. Zobowiązanie to wynika z prawdziwej natury Kościoła, [...] Jedność, którą dostrzegamy w stworzeniu na podstawie naszej wiary w Jezusa Chrystusa jako Pana Wszechświata oraz współzależna jedność, do której dążymy w ludzkich społecznościach, wydają się być odzwierciedlane, a nawet potwierdzane przez to, co odsłania nam współczesna nauka”[5].
15 marca 1996 r.
Józef Życiński
Wstęp
Pokusa słowa i pokusa idei
Słowo magiczne, lecz i podstępne, jak każda magia, zaprasza do posłużenia się nim, do wykorzystania jego zasobów – toteż bierze się je w ręce i tu sprawa staje się brzemienna w konsekwencje: gdzie doprowadzi ta pokusa słowa?” Cytat ten jest wyjęty z pięknego studium Ewy Bieńkowskiej, poświęconego literaturze Nietzschego i Norwida[6], ale myśl w nim wyrażona równie dobrze odnosi się do słów w ogóle. Słowa są magią, one wyczarowują światy, wynoszą ludzi, niszczą idee, prowadzą do wzlotów i upadków. Szczególne miejsce wśród magicznych słów zajmują słowa-slogany; słowa, które – nagle wydobyte z pożółkłych kartek słownika – wchodzą na usta wszystkich i obiegają świat. Wraz z używaniem słowa nabierają znaczeń, ale przez nadmierne używanie tracą znaczenia, stają się puste.
Do takich słów niewątpliwie należy wyraz „ewolucja”. W łacińsko-polskim słowniku[7] czytam, że czasownik evolvo znaczy: „wytaczam”, „przetaczam”; „wypędzam”, „wypierani”; „wydobywam”; „rozwijam”, „nawijam”; „rozkładam”, „otwieram” (np. książkę); „przedstawiam”, „skreślam”, a rzeczownik evolutio – „odtwarzanie”, „rozwinięcie”, „czytanie”. Spośród tych tętniących codziennym życiem znaczeń biologiczna teoria, zapoczątkowana przez Karola Darwina, postawiła na znaczenie „rozwijam”, ale przykroiła je do własnych celów: rozwój utożsamiła z przechodzeniem jednych gatunków w drugie. A potem nastąpiła lawina kolejnych znaczeniowych przeobrażeń. Nagle wszystko zaczęło „podlegać ewolucji”; od ewolucji gustów zbieraczy naklejek z pudełek od zapałek aż po ewolucję Kosmosu. Ewolucja znaczeń wyrazu „ewolucja” rozmyła te znaczenia zupełnie i sprawiła, że mówiąc o ewolucji nie bardzo wiadomo, o czym się mówi. Na tym właśnie polega dewaluacja słów.
Dewaluacja słów może prowadzić do sytuacji zagrożenia, ponieważ słowa – przy ich normalnym używaniu – odnoszą się do rzeczy, a rzeczami nie zawsze można manipulować bezkarnie. Wyraz „ewolucja” zawiera w sobie odniesienia do zbyt ważnych rzeczy, by należał on do tych nieszkodliwych słów, które pozwalają nadużywać się bez konsekwencji. Ewolucja to sprawa narodzin, wzrostu, śmierci i nowych narodzin. Ciąg, który prowadzi... itd., itd. Już samo zapoczątkowanie tego łańcucha znaczeń pozwala wyczuć, o jak ważne sprawy tu chodzi i jak łatwo je rozmienić na żonglowanie słowem „ewolucja”. Krąg problemów, opatrywany często etykietką „ewolucja”, zawiera w sobie zagadnienia naukowe (zwłaszcza biologii i kosmologii), filozoficzne, światopoglądowe, etyczne, społeczne... Nic dziwnego, że waga „sprawy ewolucji” jest doniosła i warto poświęcić jej nieco uwagi. Robiono to już zresztą niejednokrotnie w odniesieniu do wielu aspektów ewolucyjnej problematyki. I oczywiście nic nie jest w stanie zastąpić fachowych studiów nad jakimś konkretnym zagadnieniem lub nawet wycinki konkretnego zagadnienia. Żadna nauka nie może się odbyć bez rzetelnej analizy. Mało jest jednak zagadnień, które domagałyby się interdyscyplinarnego spojrzenia w takim stopniu, w jakim wymaga go problematyka ewolucji. I to jest właśnie celem rozważań podjętych w niniejszej książce.
Interdyscyplinarnie można rozwiązywać problemy (tak na przykład powstała cybernetyka), ale interdyscyplinarnie można również stawiać pytania. Ten drugi rodzaj interdyscyplinarności jest nie tylko wstępem do pierwszego, ale niekiedy, może mieć wartość sam dla siebie. Tak dzieje się zwłaszcza wtedy, gdy różne nauki spotykają się z filozofią lub teologią.
Niewątpliwie zachodzi to w wypadku problematyki ewolucyjnej i dlatego interdyscyplinarność tej książki ma raczej charakter interdyscyplinarnych pytań niż interdyscyplinarnych odpowiedzi. Pytania adresowane do pojęcia ewolucji są szczególnie ważne. Dobrze postawione pytania, pytania wynikające nie z manipulowania słowami, lecz z odpowiedzialnej wiedzy faktycznej, są w stanie zamienić słowa-slogany w pola znaczeń, w których klimacie może rozwijać się zarówno nauka, jak i filozoficzna lub nawet teologiczna refleksja nad nią.
Interdyscyplinarności ujęcia sprzyja fakt, że książka ma dwu autorów (a nawet trzech, gdyż do napisania rozdziału 12 zaprosiliśmy biologa). Spojrzenie na ten sam problem z różnych punktów widzenia, określonych naukowymi specjalnościami piszących, znakomicie ułatwia – a może wręcz umożliwia – odpowiedzialną interdyscyplinarność. Oczywiście ceną, jaką trzeba za to zapłacić, jest pewna niejednorodność książki, a niekiedy niedające się w takich wypadkach uniknąć powtórzenia. Nie staraliśmy się o sztuczną jednolitość. Pisarski temperament każdego z nas niech usprawiedliwia się sam. Nazwiska autorów poszczególnych rozdziałów są uwidocznione w spisie treści i każdy autor jest odpowiedzialny za to, co napisał. Choć oczywiście obaj są odpowiedzialni za to, że postanowili tę książkę napisać razem. Rzecz jasna, gdy idzie o sprawy bardziej zasadnicze, nie mogło być pomiędzy nimi poważniejszych różnic w poglądach. Mamy nadzieję, że oddajemy do rąk Czytelnika całość w miarę spójną i w miarę oryginalną.
Poszczególne rozdziały były pisane z myślą o książce, ale najpierw ukazywały się jako cykl artykułów w „Przeglądzie Powszechnym”. Jest to dobra metoda pisania książek, gdyż już w fazie swego powstawania zapewnia książce kontakt z Czytelnikami. Za stworzenie nam takiej okazji i za cierpliwą współpracę pragniemy wyrazić wdzięczność Zespołowi Redakcyjnemu „Przeglądu”.
Ewolucja to oczywiście więcej niż słowo, ale właśnie dzięki słowu „ewolucja” zespół idei, który się pod nim kryje, stał się tak wpływowy i tak mylący zarazem. Można tu w całej pełni mówić o „pokusie słowa”. Można za Ewą Bieńkowską zapytać: dokąd doprowadzi ta pokusa słowa?
Lipiec 1987 r.
Michał Heller
Część I
Ewolucja – początek dramatu
Słowa mają własne życie. Rodzą się z innych słów. Dojrzewają, zmieniają się, ulegają przeobrażeniom. Słowniki i encyklopedie usiłują zamknąć życie słów w zwięzłych sformułowaniach. Czasem udaje się to lepiej, czasem gorzej. W wypadku słów-kluczy, słów, które nagle zrobiły karierę i stały się obiegowe, nie udaje się to nigdy. Hasło z encyklopedii musi wtedy rozróść się do rozmiarów rozprawy.
Rozdział l tej części wprowadza Czytelnika w kręte drogi biografii wyrazu „ewolucja”. Ale słowa muszą służyć treści, jaką niosą. Jeżeli zapomina się o tym, problemy rzeczowe zamieniają się w werbalne. Ażeby tego uniknąć rozdział 2 opowiada, jak na początku czasów nowożytnych doszło do tego, że treść niesiona przez wyraz „ewolucja” stała się nagle aktualna. Upadek fizyki niezmiennego nieba był tylko pierwszym krokiem ewolucyjnej rewolucji. Właściwa rewolucja dokonała się w biologii. Stanowi to temat rozdziału 3. W ten sposób od wyrazu przeszliśmy do zagadnienia. A zagadnienie jest bogate i wcale nie jest łatwe. Dramat zostaje zawiązany pierwszymi pytaniami, postawionymi w rozdziale 4. Pytania te pochodzą z fizyki i sięgają sedna zagadnienia.
Przypisy
[1] R. Dawkins, Ślepy zegarmistrz, PIW, Warszawa 1994; Rzeka genów, CIS, Warszawa 1995.
[2] Obszernie piszę na ten temat w pracy Bóg Abrahama i Whiteheada, Biblos, Tarnów 1992.
[3] J. Bowker, Is God a Virus? Genes, Culture and Religion, SPCK, London 1995, s. 72n. Por. tenże, The Meaning of Death, Cambridge University Press, Cambridge 1991.
[4] Ważną pomoc w przeciwdziałaniu fundamentalistycznej krytyce ewolucji może stanowić praca Dereka Sankeya, Planeta Ziemia – mój dom, Copernicus Center Press, Kraków 2014.
[5] Jan Paweł II, Posłanie do ks. George’a Coyne’a, dyrektora Obserwatorium Watykańskiego, „Znak-Idee”, nr 5 (1992), s. 8n.
[6]Dwie twarze losu, PIW, Warszawa 1975.
[7] Por. np. Słownik łacińsko-polski, opracował K. Kumaniecki, PWN, Warszawa 1957, s. 190.
[8] Cyt. za C.C. Gillispie, The Edge of Objectivity, Princeton University Press, Princeton 1960, s. 346.
[9] Zob. M. Ruse, Evolutionary Epistemology, [w:] Sociobiology and Epistemology, D. Reidel, Dordrecht 1985, s. 259.
[10] W kręgu Wilsona zagadnienie to interpretują C.J. Lumsden i A.C. Gushurot w art. Gene-Culture Coevolution: Humankind in the Making, [w:] Sociobiology..., dz. cyt., s. 3–28.
[11] Dz. cyt., s. 350.
[12] Zob. np. The Humanist Frame, red. J. Huxley, Harper, New York 1961.
[13]Evolution, [w:] Vocabulaire technique et critique de la philosophie, PUF, Paris 1974, s. 301.
[14] Ch. Bonnet, Oeuvres compléres, t. 7, Neuchâtel 1783.
[15] „Mem. de-l’Ac. des Sc.” 25, 1960.
[16] A. Fouillée, L’Avenir des idèes cartésiennes, „Revue des deux Mondes” 15, 1898, s. 389.
[17] Obszerny wykład ewolucyjnych poglądów Spencera jest zawarty w jego Essays, Scientific, Political and Speculative, Appleton, New York 1896.
[18]The Autobiography of Ch. Darwin, London 1858, s. 108 n, with original omcissions restored by Nora Barlow. We wcześniejszych wydaniach Autobiografii krytyczne uwagi o Spencerze zostały usunięte przez Francisa Darwina.