Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„– Lubisz, jak inni patrzą?
Jej słowa wwiercają mi się w mózg, który wybucha setką fajerwerków. Nie wiem, co chce ze mną zrobić, ale wiem, że chcę tego. Przez chwilę zapominam o tobie. Istnieje tylko ona i ten przedmiot, który rozpycha się w moim wnętrzu. Jestem bezwolna, w sidłach rozkoszy, w sidłach namiętności, która pochłania moje ciało. Przestaje się cokolwiek liczyć poza obietnicą spełnienia. Uczucie jednoczesnego oddania i zniewolenia otula mnie przyjemnym ciepłem. Nie muszę nic robić, nie muszę myśleć, mogę jedynie trwać i brać".
Bohaterka opowiadania „Licytacja", podobnie jak wszyscy bohaterowie i bohaterki zbioru „D jak dominacja", niespodziewanie dla samej siebie odkrywa rozkosz płynącą z dynamiki seksualnej dominacji – w tym przypadku poddania się grupie kobiet i mężczyzn. Poznaj wszystkie odmiany rozkoszy, jaką otwierają praktyki BDSM: w parze i w grupie, prywatnie i publicznie, z punktu widzenia dominujących i zdominowanych. Czy pozwolisz sobie odnaleźć się w tych rolach?
W skład zbioru wchodzi 10 opowiadań erotycznych:
Do usług
Licytacja
Weselna fucha
Błękit
Zakazana rozkosz
Wrześniowe ruiny: Hasło bezpieczeństwa
Brzoskwiniowa rozkosz
Bieguny
Zdominowany
Praktykantka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 167
Elena Lund, Alicia Luz, Nina Alvén, SheWolf, Victoria Październy, Annah Viki M., Catrina Curant
Tłumaczenie Katarzyna Kot
Lust
Erotyczny alfabet: D jak Dominacja - zbiór opowiadań
Tłumaczenie Katarzyna Kot
Tytuł oryginału Erotyczny alfabet: D jak Dominacja - zbiór opowiadań
Język oryginału szwedzki
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 2023 Elena Lund, Alicia Luz, Nina Alvén, SheWolf, Victoria Październy, Annah Viki M., Catrina Curant i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727114293
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Mali, gdzieś na wschód od Mopti
Jules, uwięziony we wnętrzu opancerzonego wozu, rzuca parę żartów. To jego sposób na radzenie sobie ze stresem. Jules jest moim partnerem, przyjacielem od ładnych paru lat. Uczęszczaliśmy razem na zajęcia. Znam go lepiej niż ktokolwiek inny – a on mnie. Przemierzamy razem świat od dziesięciu lat. Potrzebuję ram, dyscypliny. Utrzymują mnie one przy życiu. Dziś planujemy trasę – zabezpieczamy drogę dla lokalnej społeczności.
Wychodzę z wozu już spocony. Kamizelka kuloodporna i hełm ciążą mi nieznośnie, szklany wizjer jest zaparowany, a pot spływa mi po skroniach. A to zaledwie początek. Wkrótce będę spocony od karku po tyłek. Serce bije mi przez chwilę jak szalone, po czym zwalnia, kiedy niebezpieczeństwo mija.
Poszukiwanie min jest niezwykle ekscytującą czynnością, ale też wykańczającą nerwowo. W okolicy wykryto ładunek wybuchowy, więc musimy poruszać się ostrożnie. Każdy nasz ruch jest wykalkulowany. Najmniejszy błąd może nas kosztować życie. Wszystko musi więc działać jak w zegarku.
Świat się kurczy, jesteśmy tylko my dwaj i mina. Czas zwalnia. Słyszę jedynie własny oddech. Naszą rolą jest ocena sytuacji. Druga drużyna ma za zadanie rozbroić ładunek wybuchowy. Delikatnie umieszczam sondę pod miną. W ten sposób można dokładnie zmierzyć rozmiar i wagę ładunku. To krytyczny moment. Następnie okopujemy minę dookoła, z pieczołowitością archeologów. I to by było na tyle. Ociekam potem. Czy byliśmy wystarczająco precyzyjni? Czy nasze pomiary były dość skrupulatne? Spoglądam na Julesa, kiwamy sobie głowami. Możemy wstać i odejść.
Serce znów przyspiesza mi jak szalone – to powracająca radość życia. Dlatego właśnie kocham swoją robotę – dzięki niej czuję, że żyję.
W ciągu tego dnia kilkukrotnie powtarzamy całą operację. Następnie, razem z resztą regimentu, uderzamy pod prysznice. Woda jest zimna. Rozluźnia pospinane mięśnie. Jednak nie jest w stanie pozbawić mnie erekcji. Za każdym razem jest tak samo. Po takim dniu pracy jak ten chce mi się bzykać. W tej chwili jednak nie mam nawet czasu zwalić sobie konia. Muszę sporządzić raport. Ale wieczorem… Wieczorem znajdę sobie jakąś pannę. Koniecznie.
To standard po saperskiej robocie. Adrenalina. Pogoń za ekstazą tej chwili, kiedy nie liczy się nic innego oprócz przeżycia.
Potem nadchodzi pora na uwodzenie. Czuję, że znów mam kontrolę nad życiem i nie boję się już niczego. Potrzebuję podrywu, chcę kogoś zaspokoić. Nieważne kogo, byle było miło.
Ogarnia mnie poczucie mocy. Pragnienie zemsty. Chcę dowodzić. Być zimny, precyzyjny. Zamieniam się w urzekającego kata. Pragnę przemocy i rozkoszy. Chcę dominować i zaspokajać swoje rządze.
Dopiero potem – tylko potem – jestem w stanie się uspokoić. Czuję się lepiej. Czuję się dobrze. Mogę znów kochać i smakować życie.
We Francji jest dwudziesta druga. Jak co wieczór o tej porze zasiadam na zewnątrz, by przez chwilę popatrzeć w gwieździste niebo. Na palcu połyskuje obrączka – symbol obietnicy, którą złożyliśmy sobie lata temu. Każdego wieczoru, zanim ona zaśnie, spędzamy te kilka minut razem, patrząc w gwiazdy na dwóch krańcach świata. Niebo nie należy do nikogo. Tam, w górze, nie ma wojny. Jest bezpiecznie. Choć jesteśmy tak oddaleni, nieskończony nieboskłon zbliża nas do siebie. Niezależnie od sytuacji żadne z nas nigdy nie zaniedbuje tych paru minut razem – ani ja, ani Melissa. Czuję to i wiem.
Dzień był długi. Pora na dekompresję. Jutro mam wolne, więc mogę zabalować. Gorzała leje się strumieniami. Babki się wyluzowują, ja też. Muzyka dudni w uszach. Jakaś kobieta mierzy mnie śmiałym wzrokiem. Ma idealne krągłości i odważne spojrzenie. Jej czarne włosy i brązowa skóra lśnią w przydymionym świetle knajpy. W końcu podchodzę do niej, by z nią zatańczyć, wciągnąć w nozdrza jej zapach, podotykać ją. Zbliża się do mnie, a ja czuję, jak moja erekcja budzi się do życia. Podniecenie jest tak silne, że niemal bolesne. Ona zaczyna mnie całować. Smakuje mnie. Przesuwam dłońmi po jej biodrach.
W naszym oddziale krąży powiedzenie „Unikaj nieznanych dup”, co oznacza, by nie zbliżać się do nieznajomych dziewczyn. Jednak ja pragnę jej dupy. Chcę ją dotykać, dawać jej klapsy i ją spenetrować. A ona wydaje się chętna. Przysuwa usta do mojego ucha i szepcze:
– Przerżniesz mnie… tak porządnie?
– Chcesz na ostro? – pytam.
– O tak…
Biorę ją za rękę, by zaprowadzić z powrotem do bazy. Po drodze zrywam z niej stringi. Dokładnie wiem, co chcę jej zrobić. Niemal jej nie dotykam, a ona już pojękuje. Jeśli tak dalej pójdzie, złapią nas.
Zamykam za sobą drzwi i zrywam z niej ubranie.
– Jeśli przesadzę… – zaczynam.
– Powiem ci – dokańcza.
– Nie wiem, czy będziesz w stanie – informuję ją. – Po prostu pokręć głową, okej?
– Okej.
– A teraz zamknij się i klękaj – nakazuję. Krawatem związuję jej ręce za plecami. W jej oczach widzę błaganie. Uwielbiam to spojrzenie. Mam ochotę zerżnąć ją w usta. Wpycham jej tam kutasa. Rozkładam ją na podłodze, rozwieram nogi i liżę z apetytem łechtaczkę. Jest taka mokra. Wspaniale. Zmieniam pozycję, by wejść w nią głębiej.
Przekręcam ją i daję jej klapsa w tyłek. Skóra czerwienieje. Dziewczyna zaczyna pojękiwać z podniecenia. Musi być jednak cicho, bo pobudzi innych.
Wpycham jej majtki w usta, żeby ją zakneblować. Związuję jej kostki i przyciskam jej własne kolana do jej piersi. Obwiązuję ją w tej pozycji liną.
Kutas twardnieje niczym skała. Pragnę ją spenetrować. Jestem napięty jak cięciwa. Nakładam kondoma i wchodzę w nią. Jest tak mokra, że wycieram ją, by móc czuć więcej. Przyspieszam ruchy, rżnąc ją z całych sił. Krople potu z mojej twarzy spadają jej na policzki.
Jeszcze parę gwałtownych ruchów i dochodzę. Napięcie opada. Ona trzęsie się przez chwilę. W końcu wszystko ze mnie uszło – wściekłość, nienawiść, pragnienie władzy.
Szybko ją rozwiązuję i wręczam jej koszulkę, by mogła się ubrać i jak najszybciej iść do domu. Nie jest mi już do niczego potrzebna.
Zamawiam jej taksówkę i dziękuję. Teraz wreszcie mogę spokojnie zasnąć.
Kolejne parę dni mija bez większych przygód. Wpadamy w rutynę. Moje jedyne myśli o kobietach krążą wokół Melissy – tej, której oddałem duszę, życie i lojalność. „Przysięgam ci lojalność”. Zawsze czułem się wobec niej wierny. W swojej miłości, w dzielonych przez nas wartościach. Co do moich skoków w bok – potrzebuję ich, by ulżyć sobie w cierpieniu, by zrzucić je na kogoś innego. Jednak nigdy nie kochałem innej kobiety. Chyba bym nie potrafił.
Za pięć dwudziesta druga. Wychodzę na zewnątrz. Wieje jak cholera. Co gorsza, nie widać ani jednej gwiazdy. Niechętnie wracam do pokoju i kulę się pod kołdrą. Niezależnie od temperatury lubię jej ciężar i to, jak mogę się w niej ukryć.
Zamykam oczy i w myślach przywołuję obraz żony: szczupłej, o mlecznobiałej, jedwabistej skórze, z ramionami okrytymi szalem i twarzą uniesioną ku gwiazdom. Jej duch wędruje po nieboskłonie. Wchodzi do domu i zrzuca ubrania, odsłaniając delikatne ciało. Przenika mnie spojrzeniem. Zbliżam się do niej powoli. Jej kwiatowe perfumy odurzają mnie. Skubię zębami jej ucho i liżę szyję. Delikatnie ujmuję jej dłonie w swoje, liżąc jednocześnie jej piersi. Samym czubkiem języka, zakreślając kółka po sutkach. Kocham ją całą – jej skórę, jej zapach, jej smak, jej głos… Jest moja, na zawsze.
Jej palce przeczesują moje krótkie włosy. Spogląda mi w oczy. Całuję jej brzuch, który napina się automatycznie. Rozsuwa nogi, a ja klękam i zaczynam ją wylizywać. Uwielbiam jej słony smak. Drży z rozkoszy. Wsuwam w nią jeden, a później dwa palce. Jej nadchodzący orgazm dostarcza mi olbrzymiej rozkoszy. Śpiewa dla mnie, co powoduje, że twardnieję jeszcze bardziej – pragnę ją natychmiast posiąść. Wstaję, rozkładam ją na stole, zarzucając sobie jej nogi na ramiona, i zaczynam ją pieprzyć. Jej cipka kurczy się rytmicznie. Słysząc jej jęki, nie mogę już dłużej wytrzymać i dochodzę w niej. Rozluźniam się, a ona siada, by wziąć mnie w ramiona. Łzy spływają mi po policzkach. Kocham ją tak bardzo…
Zasypiam z jej twarzą blisko mojej. Jestem od niej tak daleko, a jednocześnie tak blisko…
Mój alarm odzywa się nieco wcześniej niż budziki moich towarzyszy. Baraki pogrążone są w ciszy. Wczoraj był wolny dzień. Sport, TV, jak każdego wolnego dnia. Osobiście lubię często przebywać sam. Jest piąta rano, mam godzinę na przebieżkę. Wychodząc z pokoju, słyszę dźwięk przypominający fajerwerki. Czasem zapominam, że jesteśmy w strefie wojny.
Któregoś dnia odwiedziłem sierociniec pełen dzieci, które ucierpiały od wybuchu min. A jednak na ich twarzach widziałem radość z życia. Sam potrzebuję odnaleźć ją w sobie. Po dniu pełnym wrażeń jest na to tylko jeden sposób – stać się drapieżnikiem szukającym ofiary. Zaspokoić wszelkie swoje żądze.
Zakładam słuchawki i puszczam się biegiem przed siebie, skupiając się na regularnym oddechu i upale, który już zaczyna nieźle doskwierać. Lana, jedna z naszych pielęgniarek, widocznie też miała ochotę pobiegać. Bez słowa dołącza do mnie. Około kwadransa przed szóstą zwalniamy. Wyjmuję słuchawki z uszu. Nigdy dotąd nie zauważyłem, jaka Lana jest piękna, kiedy nie ma na sobie munduru. Ma umięśnione, szczupłe ciało, długie włosy i słodki uśmiech.
– Dzięki za przebieżkę – mówi.
– Ależ nie ma za co.
Przed odejściem całuje mnie w policzek i szepcze:
– Dziś o dwudziestej trzeciej u ciebie.
To kompletnie surrealistyczne. Dzień mija jednocześnie szybko i powoli. Ciężko mi się skupić, choć od tego zależy moje życie. Na szczęście dzień jest spokojny. Nie podoba mi się to, że myślę kutasem. Wystarczy jeden mały pocałunek, a tracę kompletnie kontrolę.
Jest za pięć dwudziesta trzecia. Czekam w pokoju. Nie mam pojęcia, co się wydarzy, ale i tak czekam. Otwierają się drzwi. Lana wślizguje się do mojego pokoju. Kładzie mi palec na ustach i zaczyna rozpinać bluzkę. Czuję jej perfumy – męski zapach, który świetnie do niej pasuje. Całuje moją szyję, po czym schodzi niżej. Gestem nakazuje mi się nie ruszać. Spełniam posłusznie jej polecenie. Gryzie mnie w sutki, co pobudza erekcję ukrytą w bokserkach. Lana klęka i ściąga mi spodnie do kostek, po czym zdejmuje mi bieliznę. Nie jestem w stanie oderwać od niej wzroku. Ona nie unosi głowy. Wie, co robi – liże główkę kutasa, po czym bierze go głęboko w usta. Mam ochotę pogłaskać ją po głowie, ale odpycha moją rękę. Jestem jedynie widzem własnego orgazmu.
Przyspiesza ruchy. Nie wiem, jak długo wytrzymam… Nagle odsuwa głowę i uśmiecha się szeroko.
Nie mam pojęcia, skąd wyjęła gumę, ale nasuwa mi ją z taką wprawą, że jestem pewien, że robi to często. Każe mi usiąść na krześle. Robię to, nie odrywając od niej wzroku. Bycie pod czyjąś kontrolą to dla mnie nowość. Przyjemna nowość.
Lana podciąga krótką sukienkę w kwiatki i siada na mnie. Tak bardzo pragnę jej dotknąć… Wziąć ją, wejść w nią. Tymczasem to ona bierze mnie – dyktuje pozycję i tempo.
Kładę jej dłonie na biodrach, ale ona strąca je natychmiast.
– Dziś to ja rżnę ciebie. Jutro ty zerżniesz mnie. A teraz po prostu ciesz się, że tu jesteś – rzuca.
Przyspiesza tempo. Odpływam, patrząc, jak porusza biodrami. W końcu nie wytrzymuję – zamykam oczy i dochodzę. Przez głowę przelatują mi najróżniejsze obrazy. Na przykład wytrysk na jej skórę… Czysta euforia!
Sama dochodzi po cichu, ale czuję, jak jej pochwa kurczy się rytmicznie.
Po wszystkim wstaje szybko i pochyla się ku mnie.
– Jutro spotkamy się w hotelu „Słodkie sny” o dziewiętnastej, pokój 301. Skończymy do dziewiątej, przed capstrzykiem. Będę cała twoja. Masz być twardy i silny – rozkazuje.
– A ty masz udawać, że śpisz. Zerżnę cię i wyjdę, jak skończę. Jeśli w którymś momencie stwierdzisz, że przegiąłem, pokręć głową – odpowiadam, odzyskując nieco kontrolę.
– Lubię mocno – informuje mnie, puszczając do mnie oko. – Do jutra.
Wychodzi, nie całując mnie nawet na dobranoc. Nie wiem, co się właśnie wydarzyło. Nie zamieniliśmy niemal słowa, a jednak bardzo mi się to podobało.
Następnego dnia biorę ze sobą plecak. Jest w nim lina, whisky, kulki analne i analny wibrator. Już mam wyjść, kiedy przychodzi esemes:
„Żeby się dostać do pokoju, skręć przed dziedzińcem z fontanną. Trzecia arkada. Bądź dyskretny. Ja idę spać 😉”.
Ruszam pod murem, kryjąc się przed wzrokiem innych. Gdyby ktoś nas nakrył, moglibyśmy stracić pracę. Hotel jest oddalony o pięć minut piechotą od bazy. Wygodnie i szybko. Rozglądam się uważnie. Jedyną osobą, którą dostrzegam w okolicy, jest ogrodnik. Kiwa mi głową.
Hotel jest przepiękny, w stylu marokańskim. Przemykam pod ścianami, aż docieram do pokoju 301, po czym wślizguję się do środka i po cichu zamykam drzwi.
Jej ubrania wiszą na krześle przy drzwiach. Rozglądam się po pokoju. Lana leży na łóżku w białej, koronkowej bieliźnie. Kładę delikatnie plecak na podłodze i zaczynam się rozbierać. Nie spuszczając z niej oka, zabieram się za masturbację. Powoli zdejmuję jej majtki, którymi zakrywam jej usta, gdy otwiera oczy. Nie opiera się. Chce więcej. Knebluję ją, związuję liną ręce, ramiona i resztę ciała. Kostki przywiązuję do słupków łóżka i w końcu mogę zrobić to wszystko, czego nie mogłem ostatnim razem. Wymierzam jej w tyłek razy tak mocne, że zostawiam odcisk dłoni. Gryzę jej łydki, kąsam wnętrza ud, chcąc ją naznaczyć. Jeśli ktokolwiek zajrzy tam w ciągu paru najbliższych dni, będzie mocno zaskoczony. Wpycham jej język w wilgotną cipkę, po czym przenoszę go na łechtaczkę, czując, jak nabrzmiewa pod wpływem moich zabiegów. Dotykam przy tym kutasa.
Spoglądam na Lanę od czasu do czasu. Daje mi sygnały, że chce więcej. Chwytam więc analne dildo, nawilżam je sokami z cipki i wsadzam je w jej tyłek. Wygina plecy z zaskoczenia. Wyciągam dildo i wsadzam je ponownie, liżąc przy tym jej łechtaczkę, a drugą dłonią dając jej klapsy. Gdy ogarnia ją orgazm, naciągam kondoma i wchodzę w nią gwałtownie. Wbijam się raz za razem, nie wyjmując dilda z jej tyłka. Obracam ją tak, by patrzała na mnie i bym mógł widzieć wyraz rozkoszy na jej twarzy. Znów jej wsadzam, tym razem kutasa w tyłek, a w cipkę cztery palce.
Widzę, że świetnie się bawi. Przyspieszam tempa, szczypię ją w łechtaczkę, po czym wyciągam fiuta i tryskam na jej brzuch.
Przez kilka chwil sycę się doznaniami, po czym uwalniam ją z więzów, dając jeszcze ostatniego klapsa. Zostawiam jej majtki w ustach. Nie mam ochoty jej słuchać.
Przed odejściem szepczę jej na ucho:
– Wracaj do spania. Jeśli dupa nie będzie cię za bardzo boleć, jutro o piątej idę biegać, a o piątej czterdzieści pięć biorę prysznic, jak co rano.
O dwudziestej trzydzieści jestem już w łóżku. Czuję się dobrze, naładowany i pusty jednocześnie. Chcę tylko iść spać. Nastawiam budzik na dwudziestą drugą, by nie przegapić spotkania z miłością mojego życia. Możemy dzwonić do rodziny jedynie raz w tygodniu, przy użyciu zabezpieczonej linii telefonicznej. Moja tura przypada jutro. Zasypiam, patrząc na jej zdjęcie przy moim łóżku.
Następnego ranka budzę się w świetnym humorze i z nową motywacją. Czy Lana dołączy do mnie pod prysznicem? Idę pobiegać. Na dworze jest nieznośny upał, co mnie jednak nie deprymuje. Przyspieszam wręcz, mając nadzieję, że zaraz wybiegnie zza budynku. Nie wybiega.
Woda pod prysznicem chłodzi moją skórę. I tylko moją…
Od spotkania w hotelu minęło piętnaście dni. W tym czasie nie widziałem jej ani razu. Mam nadzieję, że jej się podobało. Że dobrze odebrałem jej spojrzenia, jej potrzeby…
Do wyjazdu do domu został niewiele ponad miesiąc. Dni są ciężkie do wytrzymania. Upał miażdży. Nawet woda w kranach jest gorąca. Wiatraki pracują całą dobę, zasłony w moim małym okienku nadają pokojowi poważnego klimatu, choć jego ściany pomalowane są jasną farbą. Bardzo tęsknię za domem. A zwłaszcza za moją Melissą. Za jej uśmiechem, rozmową z nią, jej pomysłami, jej głosem… Czuję się taki samotny. Potrzebuję kontaktu, uwodzenia, seksu… Zwłaszcza seksu.
Naciągam legginsy i skarpety i zawiązuję buty. Tego poranka powietrze jest nieco bardziej rześkie i pada mżawka. Nadchodzi deszczowa pora roku, co tylko utrudni nam robotę. Zwiększy poziom stresu i adrenaliny. Jednak w tej chwili deszcz stanowi miłą odmianę od upału. Lepiej mi się oddycha, mniej się pocę, a krok mam raźniejszy.
Gdy wracam do domu, rozciągam się przez chwilę w holu. Nagle zauważam, że drzwi do mojego pokoju są lekko uchylone. Spokojnie, bez paniki – to miejsce to prawdziwa forteca.
Otwieram drzwi i słyszę odgłos prysznica. Serce zaczyna bić mi szybciej. Czy to możliwe…?
Tak, pod prysznicem stoi Lana. Naga. Robi sobie dobrze słuchawką, stymulując łechtaczkę. Szybko się rozbieram, chwytam prezerwatywę, nakładam ją i dołączam do niej. Stoi do mnie plecami, spoglądając na mnie kątem oka. Łapię ją za włosy, obracam jej głowę i całuję w usta. Chwytam ją za piersi i wchodzę w nią bez dalszych ceregieli. Wbijam się w nią raz za razem. Jęczy. Zatykam jej dłonią usta, a ona mnie gryzie.
– A więc tak chcesz się bawić?
Kiwa głową. Otwieram jej usta i wsadzam w nie palce. To podnieca mnie tak, że po paru minutach spuszczam się w nią gwałtownie. Po chwili ona również dochodzi.
Obraca się, by mnie pocałować, i mówi:
– Jutro wyjeżdżam. Chciałam się pożegnać. Może spotkamy się ponownie, przy okazji innej misji. Jeśli tak, pozwolę ci się odwiedzić w nocy, bez zapowiedzi.
Wychodzi. Zostaję pod prysznicem kilka minut, myślami błądząc gdzie indziej. Cała samotność i cały ból zniknęły. Wypełnia mnie energia.
Następnego dnia wszyscy są podminowani. Nikt nie wie, dlaczego tak jest, ale w powietrzu unosi się coś niedobrego. Czujemy niebezpieczeństwo. To irracjonalny lęk, o którym nikt nie chce rozmawiać. Pozbawia człowieka radości życia i powoli wysysa duszę.
Wszyscy oprócz kilku drużyn, które mają za zadanie zabezpieczyć perymetr miasta, zostają w barakach. Strzały rozlegają się coraz bliżej. Zamykam się w swoim pokoju, czując kompletny brak kontroli nad przyszłością i lęk przed śmiercią. Robię pompki i skłony na mięśnie brzucha. Ćwiczenie i ruchanie to jedyne rzeczy, które mnie uspokajają. Schowałem zdjęcia bliskich. Za bardzo pragnę dziś być znów z nimi. Bywają takie dni, gdy nienawiść i wściekłość są niemal wyczuwalne w powietrzu. Ludzki gniew i chęć destrukcji.
Mięśnie płoną mi żywym ogniem, ale pompuję nadal. Właśnie tego uczucia pragnąłem. Jestem pozbawioną ludzkich emocji maszyną do zabijania. Pragnę wykonywać jedynie automatyczne ruchy.
Unoszę głowę. W drzwiach do mojego pokoju stoi Lana. Ramiona ma skrzyżowane na piersi.
– Co tu robisz? – pytam.
– Nie mogłam opuścić bazy z powodu alarmu. Potrzebuję cię. Godziny z tobą – wyjaśnia.
– Okej, czego ci potrzeba?
– Chcę cię uderzyć. Patrzeć, jak się boisz. Związać cię i zawiązać ci oczy. Unieruchomić cię. Pozbawić kontroli i zerżnąć tak, jak ty mnie. I chcę, byś mi na to pozwolił. Chcę gryźć cię do krwi i patrzeć, jak mi wsadzasz. Dojść i nie musieć myśleć o tym, co się dzieje na zewnątrz.
– Okej, wezmę tylko prysznic i jestem cały twój…
Gdy wychodzę spod prysznica, Lana ma na sobie bieliznę i obcasy. Jest majestatyczną, wysportowaną dominą. Nigdy nie wymieniliśmy więcej niż parę słów, ale nasza znajomość jest taka niesamowita… i seksowna.
Lana bierze rolkę srebrnej taśmy i owija nią moje ramiona i tors, a także uda i kostki. Nie całuje mnie. Bierze moje jaja w rękę i ściska je tak mocno, że czuję, iż zaraz zemdleję… Jednak ten ból fascynuje mnie. Dostaję potężnej erekcji.
Następnie obwiązuje mi oczy i knebluje usta szalikiem. Wsadza mi zatyczki do uszku. Bawi się moimi jajami, obwiązując je gumką. To niezwykłe wrażenie. Czuję się odcięty od świata zewnętrznego. Mogę skupić się jedynie na doznaniach. Na przykład jej dłoniach na moim tyłku. Uderza mnie coraz mocniej. Nie wiem już czym. Zadaje mi cios w kolana. Padam na podłogę, odsłaniając plecy i tyłek. Czuję zimno między pośladkami, a potem na penisie. Coś jeszcze zimniejszego zatacza kręgi wokół główki kutasa. Następnie przenosi się na brzuch i w dół nóg.
Lana pieści i gryzie mój tyłek. Potem czuję ciepło na kutasie – pewnie jej język. Jej palce dotykają delikatnie mojego odbytu, który zaczyna się rozluźniać. Zawsze lubiłem to uczucie. Tym razem jednak nie wiem, czego się spodziewać. Czuję zimny spokój zmieszany z ekscytacją.
Zaczyna mnie penetrować palcami. Mam ochotę krzyczeć, ale nie mogę. Wsadza mi dwa palce i pieści wnętrze. Istna ekstaza. Przyspiesza gwałtownie ruchy, a ja niemal dochodzę, ale wtedy ona zabiera palce. Nie dotyka mnie przez długą chwilę, która wydaje się wiecznością.
Przetacza mnie po podłodze, tyłek szczypie mnie boleśnie. Teraz leżę na plecach, nadal związany. Nie mogę się ruszyć, nic nie widzę ani nie słyszę. Czuję jakiś płyn na brzuchu. Lana wyjmuje mi szalik z ust i siada na mojej twarzy. Zaczynam ją lizać. Jest lekko słodka, co wywołuje u mnie ślinotok.
Po dłuższej chwili wstaje i ponownie mnie knebluje. Czuję ją teraz na kutasie. Porusza się rwanymi ruchami, zacieśniając i rozluźniając cipkę. Jestem coraz bardziej podniecony.
Zdejmuje mi szalik z oczu. Przez chwilę jestem kompletnie oślepiony, ale szybko odzyskuję wzrok. Lana siedzi na mnie. Jest bliska orgazmu. Wyjmuje mi zatyczki z uszu, bym mógł ją słyszeć. Następnie zdejmuje mi kondoma i wali mi konia, aż dochodzę na jej piersi, cudownie spełniony.
Wyjmuje mi knebel i rozcina więzy nożycami.
– Tym razem to naprawę pożegnanie… Do następnego razu – rzuca na odchodne. Choć jestem cały obolały i poznaczony jej zębami, to był dobry wieczór.
Minęły trzy tygodnie. W bazie panuje spokój. Zaczynam się pakować – jutro wyjazd. Jestem tak podekscytowany, że nie mogę zasnąć. Odliczam każdą minutę, która dzieli mnie od niej.
W domu będę około czternastej, a ona około osiemnastej, co daje mi wystarczająco dużo czasu, aby przygotować dla niej specjalny wieczór.
Po powrocie do naszego miasteczka udaję się prosto do kwiaciarni, by zakupić gigantyczny bukiet peonii. Następnie kupuję kilka dań na wynos i naszyjnik z pereł. Daję jej taki naszyjnik za każdym razem, gdy wracam z misji. Biały, czysty i słodki, reprezentujący moją miłość. Ona zna mnie jak samą siebie. Wie o mojej mrocznej stronie. Jednak przy niej górę bierze delikatność.
Przyciskasz mnie do zimnej ściany w bramie i rozgniatasz moje usta swoimi. To nasz pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk. Ulga chłodu i twojego dotyku jednocześnie. Prowadziłeś mnie przez rozpalone miasto. Tam, na peronie, od razu powiedziałeś mi, bym za tobą poszła, a ja zrobiłam to, ufając, że wszystko, co mnie z tobą czeka, jest odpowiedzią na moje pragnienia. Teraz wciskasz się we mnie całym sobą. Myślę sobie, że gdybym chciała uciec, nie dałabym rady wyswobodzić się z twoich mocnych ramion. Jesteś dużo wyższy, silny. Ale ja nie chcę być nigdzie indziej. Twój zarost drapie boleśnie moją brodę. Zaciskam uda, czując nagły przypływ pożądania. A może to wcale nie tak? Może pragnęłam cię już po pierwszej rozmowie telefonicznej? Albo jeszcze wcześniej, gdy napisałeś, że zbierasz znaczki? Nie znam nikogo, kto zbierałby teraz znaczki. Mój tata zbierał, pamiętam. Razem oglądaliśmy klasery. Fascynował mnie ten miniaturowy, kolorowy świat. Teraz wolę ten prawdziwy, namalowany barwami natury. Słońce maluje obrazy na szarych ścianach kamienicy, którą widzę, gdy mnie puszczasz. Czuję nagły chłód, choć na dworze jest prawie trzydzieści stopni. Biała, krótka sukienka lepi mi się do ciała. Wyciągasz rękę i pocierasz sutek mojej prawej piersi, wyrywając tym samym jęk z mojego gardła. Ruch twoich palców jest szybki i krótki, mój sutek napręża się pod nim. Jak gdyby nigdy nic łapiesz moją dłoń i pociągasz za sobą w oślepiające słońce.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.