Erotyczny alfabet: G jak Gadżety - zbiór opowiadań - VER, Ruth Ross, Catrina Curant, Annah Viki M., Maja Sawicka, Victoria Październy, Chrystelle LeRoy - ebook

Erotyczny alfabet: G jak Gadżety - zbiór opowiadań ebook

VER, Ruth Ross, Catrina Curant, Annah Viki M, Maja Sawicka, Victoria Pazdzierny, Chrystelle Leroy

2,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Usiadła, opierając się o ścianę, i mocno rozszerzyła nogi. Wzięła czarny korek analny, wylała na niego oliwkę i chwilę jeździła dłonią po silikonowym przedmiocie. W końcu uznała, że to już, że to odpowiedni czas. Była podniecona i nie chciała czekać. Położyła się na plecach, podniosła wysoko nogi i znalazła swoją drugą dziurkę. Wciągnęła powietrze, wypuściła, rozluźniła się i wepchnęła w siebie korek. Z wrażenia wciągnęła powietrze ze świstem i jęknęła zaskoczona. Już dawno nie czuła takiego wypełnienia. Zapomniała, jak duży jest ten korek. Czasem używali go z Marcinem. Ale nie chciała myśleć o nim, a o sobie".

Bohaterowie i bohaterki zbioru „G jak gadżety" eksplorują rozkosz płynącą z obcowania z gadżetami erotycznymi – od standardowych wibratorów, przez korki analne, po gadżety umieszczane wewnątrz ciała i zdalnie kontrolowane przez partnera lub partnerkę czy bogaty zbiór akcesoriów BDSM. Poznaj opowiadania odsłaniające całe spektrum przyjemności, jakie mogą dać sekszabawki – jeśli tylko znajdą się w odpowiednich rękach.

W skład zbioru wchodzi 10 opowiadań erotycznych:

Czerwona kokarda

Dolce Vita

Podniebne fantazje

Randka z samą sobą

Czarny kot

Robota do zrobienia

Rozbłysk

Błękit

Sylwester: Kraina snów

Kosmiczny orgazm

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 155

Oceny
2,5 (2 oceny)
0
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Chrystelle LeRoy, Victoria Październy, Maja Sawicka, Annah Viki M., Catrina Curant, Ruth Ross,

Erotyczny alfabet: G jak Gadżety - zbiór opowiadań

Lust

Erotyczny alfabet: G jak Gadżety - zbiór opowiadań

Tłumaczenie LUST

Tytuł oryginału Erotyczny alfabet: G jak Gadżety - zbiór opowiadań

Język oryginału francuski

Cover image: Shutterstock

Copyright © 2023 Chrystelle LeRoy, Victoria Październy, Maja Sawicka, Annah Viki M., Catrina Curant, Ruth Ross, VER i LUST

Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN: 9788727114354 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

Czerwona kokarda – opowiadanie erotyczne

Zaczynam zawsze od tej najchłodniejszej, jest jasna, pachnie w niej ziołami. Jestem nago, nigdy nie rozumiałam, jak można iść do sauny w stroju, już ręcznik mnie irytuje. Zresztą zawsze lubiłam nagość, wydaje mi się, że jestem do niej stworzona. Najlepszy moment każdego dnia to ten, w którym mogę ściągnąć oficjalne ubrania, stanik i chodzić nago po mieszkaniu.

Dzisiaj nie ma dużo osób, jest środek tygodnia, zwykle tłumy są w weekend. Po dwudziestu minutach zmieniam pomieszczenie, potem krążę przez chwilę. Przyszłam za szybko, ale za chwilę duża wskazówka najdzie na dwunastkę, mała na ósemkę. Ręcznik zostawiam na zewnątrz i wchodzę do sauny parowej. Tutaj jest ciemno, para lepi się do ciała, które momentalnie wilgotnieje. Nie widać nic, z trudem dostrzegam kontury dwóch siedzących mężczyzn i jakiejś pary. Ci ostatni wychodzą po chwili, muzyka gra cicho, kropla wody zbiera mi się na szyi i spływa w dół. Wchodzą kolejni mężczyźni, ktoś wychodzi, mimo to robi się tłoczno, mężczyzna obok przesuwa się w moją stronę tak, że jego udo dotyka mojego. Kładzie mi dłoń na kolanie i przesuwa rękę wyżej, rozchylam nogi. Pozostali patrzą, gdy tamten nieśpiesznie bawi się moją cipką. Odchylam głowę do tyłu, opierając ją o brzeg siedzenia, przymykam oczy i gdy drugi z nich łapie mnie za pierś, jęczę cicho. Moje zaproszenie nie zostało bez odpowiedzi, wiem, że inni patrzą, chociaż nie widać dużo. Wystarczająco. Jestem mokra, cała, więc ich dłonie ślizgają się na moim ciele, palce, które mnie pieprzą, robią to gorączkowo, coraz mocniej.

– Wypnij się – mówi cicho ten, którego palce miałam w sobie. Nie tak się umawialiśmy i doskonale o tym wie, niezdecydowana przygryzam wargę. Chcę się pieprzyć, chcę, aby mnie wziął tutaj, przy pozostałych. Chcę, aby ten, który właśnie wali sobie konia, zrobił to na mnie albo we mnie. Powietrze jest duszne, moja cipka pulsuje, wiem, że wystarczy słowo, aby to, co robię, przekształciło się w orgię. Zamiast tego wstaję i wychodzę, uciekam pod lodowaty prysznic.

– Jeden zero. – Piotr się śmieje, a ja kręcę głową, gdy podaje mi ręcznik. Wycieram się, ale nie odrywam od niego wzroku, to przyjemny widok, on i nagość się lubią, nie jest typem człowieka, który sięga po materiał, by ją okryć. On ją oswoił. Nie jest klasycznie przystojny, usta ma wąskie, policzki lekko zapadnięte, pod skóra grają mięśnie – nieprzesadne, sugerujące siłę, ale nie zrobione. Jest w nim coś wężowego. To jego palce były we mnie chwilę wcześniej, to dla niego tu jestem. Prawie wygrał w saunie, prawie dałam sobie odpłynąć tak, by stracić kontrolę i pieprzyć się tam z nim i nieznajomymi. Opanowałam się resztką sił, wygrałam małą rundę, ale spodziewam się, że wojna jest nie do wygrania. Cholernik jest jak diabeł, który kusi mnie na każdym kroku, kusi, bym przekraczała swoje granice.

– Umowa obejmowała sauny? – pytam nagle, a on potwierdza. Wpatruje się we mnie brązowymi oczami, uwielbiam naginać zasady. Uśmiecham się i odwieszam ręcznik. Idę w stronę groty lodowej. Jakkolwiek by było, to nie sauna, prawda? Wybucha śmiechem, domyślił się, że wpadłam na to, jak dostać to, na co mam ochotę, i jednocześnie nie przegrać zakładu, który mówił jasno: przegrywasz, jak zerżnę cię w saunie. Cóż, wprawdzie zakład nie ma stawki, ale przecież to nieważne, chodzi o wygraną. Lubię wygrywać.

Grota lodowa nie jest duża, ale jej niewątpliwym plusem jest to, że od reszty strefy oddziela ją wąski korytarz z podwójnymi drzwiami. Zawsze wiadomo, gdy ktoś ma wejść. Słychać z odpowiednim wyprzedzeniem. Trzymam dłonie, na które spada deszcz kruszonego lodu. Nie odwracam się do niego, nie muszę, to on, zawsze wiem, gdy jest w pobliżu. Nie chodzi o zapach, bardziej o wrażenie obecności, o to, jak moje ciało reaguje na jego pojawienie się w pobliżu. Chodzący afrodyzjak. To było dla mnie największe zaskoczenie, gdy go poznałam. Mężczyznę, który żywi się adrenaliną, kawą i papierosami.

– Zapomnij. – Nie podchodzi do mnie, trzyma się przy drzwiach. No tak, zimno. Piotr nie lubi zimna, ja też nie, ale to całkiem zabawne, że jego drażni tak bardzo. Jakby faktycznie wychował się w piekle.

– O czym? – mówię i wypinam się, moje ciało nadal jest rozgrzane, chociaż w tym pomieszczeniu jest chłodno. Walczy ze sobą, jestem o tym przekonana. Nie ma lekko, nie ma łatwo. Łapie mnie za szyję i przyciąga do siebie, jego usta są przy moim uchu.

– Nie znoszę zimna.

Tego nie przewidziałam, może jednak nie wygram, cholera. Zapominam czasem, jaką ma siłę uścisku, jak potrafi przenosić go zgrabnie z szyi na kark. Nie musi używać jej dużo, abym klęczała przed nim. Nie, tu nie ma lizania i pieszczenia, nie ma ssania. On po prostu pieprzy moje gardło, tak jak pieprzyłby mnie, gdybym go złośliwie nie sprowokowała. Krztuszę się, gdy cofa się na chwilę, i łapię oddech. Piotr przeciąga mi kciukiem po wardze, a potem łapie za włosy i wciska kutasa w usta aż do samego końca, trzyma tak, patrząc mi w oczy. Szarpię się, ale nie odpuszcza, bawi go to, kręci. Kolejny haust powietrza, kolejne pchnięcie, tym razem wychodzi szybciej, patrzy na mnie badawczo.

– Wracamy do ciepła? – proponuje z zadowoloną miną. Kutas. Mój ulubiony, ale jednak.

Idziemy do herbaciarni, lubię to miejsce, mieszankę zapachów, przygaszone światło i ciszę. Siadam na ławie, Piotr, teraz już niestety w ręczniku przepasającym jego wąskie biodra, nalewa nam ciemny płyn do filiżanek. Podoba mi się, jak z brutalnego kochanka zmienia się w czułego towarzysza. Siedzimy przez chwilę w ciszy, trzymam mu głowę na ramieniu, przymykam oczy.

– Zmęczona? – pyta, a ja nie umiem odpowiedzieć. To są intensywne dni, pracujemy, pieprzymy się, jeździmy na spotkania i ogarniamy milion spraw. Jestem zmęczona, wykończona, ale jednocześnie adrenalina wciąż buzuje mi we krwi. Jakbym żyła na kilkudniowym haju, w narkotycznym transie. Ten narkotyk właśnie głaszcze mi kark palcami, ugniata go lekko, zupełnie inaczej niż chwilę wcześniej. Herbata jest gorzka, zostawia posmak na języku, jego usta nie są gorzkie. Zostało nam kilka dni, potem każde z nas wróci do swojego miasta. Cóż, nasze drogi schodzą się i rozchodzą, urok naszej branży i tego romansu. Bo to romans, chwiejny, chociaż trochę gruntuje tę chwiejność fakt, że zdarza nam się wspólnie pracować. Wyszło całkiem zabawnie, miał być nieznajomym na jedną noc. Kimś, kto przyjedzie, wyrwie mnie na chwilę z życia i zniknie z niego tak, jak się pojawił. Co o nim wiem? Nic. Nic osobistego, nic zawodowego, za to mnóstwo rzeczy dotyczących tego, jak się lubi pieprzyć. Tu gra. Ostro. Z fetyszami. Z gadżetami. W różnych miejscach. I jego dopisek: w cieple.

Nie wiem, czemu wtedy zapytałam: „czym się właściwie zajmujesz?”.

Zwykle nie pytam.

Nasze prace się zazębiają, a raczej moja często wchłania jego. To wygodne. Z perspektywy czasu widzę dokładnie, jak bardzo. Patrzę na zegarek, wskazówka nieubłaganie przeskakuje. Tik-tak. Nasz czas, ciągle za mało, za szybko. Za godzinę mamy spotkanie w restauracji, to znaczy, że przez najbliższy kwadrans mogę sprawdzić, czy dalej ma na mnie ochotę.

*

Maluję oczy przy lustrze, kwadrans przemienił się w pół godziny, a potem w kolejny kwadrans, więc zrobienie makijażu jest już na granicy czasu. Na nasze szczęście spotkanie jest w restauracji hotelowej, więc praktycznie jesteśmy na miejscu. Odkładam tusz, gdy Piotr wchodzi do łazienki i staje za mną.

– Nie mamy czasu – mówię, gdy przeciąga palcami po moim boku. Nie komentuje, ale w odbiciu lustrzanym widzę, jak lewa brew lekko mu się unosi.

– Minuta.

Klęka za mną, jego dłonie wędrują wzdłuż moich ud, a potem zahaczają materiał majtek, zsuwa je wolno. Wciągam powietrze, już to wystarczyło, abym zrobiła się wilgotna, mimo że chwilę wcześniej miałam go w sobie.

– Spóźnimy się – protestuję zupełnie bez przekonania, gdy przeciąga palcem po mojej cipce.

– Spokojnie – odpowiada, a potem ją czuję. Kulka jest duża, obła, mości się w moim wnętrzu uśpiona. Zaciskam dłoń na umywalce, Piotr wstaje i liże swoje palce.

– Uwielbiam twój smak – stwierdza, wychodząc.

Uspokajam oddech, chociaż wiem, że to na niewiele się zda, gdy ją odpali. Na razie jest cicha, czuję jej ciężar, czuję, że jest we mnie, i już to uczucie jest zajebiste. Jest jak obietnica albo jak groźba. Nie zakładam majtek, wychodząc, pewnie kazałby mi je ściągnąć w korytarzu albo przy stoliku. Podaje mi ramię, gdy idziemy, a ja wiem, że to podstęp. Gdy tylko zaczynamy schodzić po schodach, włącza kulkę, a ja chwieję się na nogach, gdyby mnie nie trzymał, jak nic bym spadła.

– O. Działa – komentuje, a potem wyłącza, uderzam go w bok łokciem. Przygryzam policzki od środka, obiecując sobie w duchu, że nie dam mu tej satysfakcji przy stoliku. Będę w stanie zachować spokój, przecież to tylko kulka, prawda?

*

Rozmawiamy z potencjalnym sponsorem wydarzenia, które chcemy zorganizować, a ja siedzę jak na szpilkach. Sama nie wiem, co jest gorsze: fakt, że może ją włączyć, czy to, że tego nie robi. Moje policzki są zarumienione, uda trzymam zaciśnięte, rozmawiam i przedstawiam plan imprezy, mówię o korzyściach, a jednocześnie z tyłu głowy mam myśl, że w każdej chwili może uruchomić kulkę, a ja na chwilę stracę oddech. Piotr przejmuje rozmowę, gdy dochodzę do szczegółów technicznych, ja odprężam się lekko, co jest błędem. Wydaje się, że czekał na to, czekał, aż przestanę mówić, bo nagle kulka zaczyna się poruszać, a ja mam wrażenie, że jej wibrowanie słyszą wszyscy. Nasi goście wpatrują się w niego, zadają pytania, a on odpowiada, jednocześnie zmieniając nasilenie wibracji. Kieliszek z winem, który mam w dłoni, drży mi lekko, palce u stóp podwijają się, a ja walczę, aby nie dojść przy stoliku.

– Pani Natalio?

Zgubiłam wątek, jak cholera zgubiłam wątek. Kulka wibruje, ja próbuję sobie przypomnieć, jakie było pytanie, Piotr siedzi z poważną miną i zmienia wibracje na pulsacyjne.

– Tak, możemy się na to zgodzić – mówię, odzyskując skrawek rozsądku – ale wtedy musimy rozbić to na trzy osobne umowy. – Przesuwam teczkę w stronę mężczyzny, jednocześnie kopiąc w łydkę mojego kochanka. Omawiam przez chwilę opcję, na której de facto najbardziej mi zależało, próbując oddzielić to, co dzieje się z moim ciałem, od tego, co mówię. To trudne, ale nie niemożliwe.

– Idealnie – stwierdza pół godziny później pan Kaczmarski. Piotr wyłączył kulkę już dawno, jakkolwiek by było, jemu zależy bardziej na kontrakcie niż na znęcaniu się nad mną. Ciekawe, jak zareaguje, gdy pójdziemy do pokoju i zobaczy niespodziankę.

Kelner dolewa nam wina, na stole pojawiają się zamówione potrawy. Od czasu do czasu czuję w sobie pulsowanie, raz podskakuję na krześle. Kulka jest zdradziecka, jej uśpienie i nagłe włączenie zaskakują za każdym razem, szczególnie gdy pilota ma mężczyzna, który potrafi czekać i wie, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kiedy na chwilę tracę czujność.

*

– Masz ochotę na deser? – pytam, zostaliśmy sami przy stoliku. Nasi goście wyszli chwilę wcześniej, zadowoleni ze spotkania na równi z nami.

– A wiesz, że mam? – odpowiada głosem, który jasno sugeruje, że nie interesuje go nic, co można zamówić z karty. Dobrze, bo prawda jest taka, że nie taki deser miałam na myśli. Absolutnie nie taki.

– To weź wino i złap mnie w pokoju – rzucam, wstając. Nie dochodzę do drzwi, gdy włącza kulkę. Odwracam się i kręcę głową, a on wybucha śmiechem, zaraz straci zasięg, cwaniak.

Niespodzianki, lubię je robić, szczególnie takie, które nie mają szans się nie udać. Niespodzianka, która czeka w pokoju, ma imię. Asia. Mam jakiś kwadrans, Piotr, jak go znam, właśnie odpala papierosa, po którym zapali następnego, oddzwoni do osób, które dobijały się do niego podczas kolacji. Kwadrans do dwudziestu minut. Akurat tyle, aby zawiązać kokardkę.

– Hej, malutka. – Wchodzę do niej na łóżko i całuję ją delikatnie w usta. Wygląda obłędnie, jest tu od godziny, specjalnie zostawiłam jej klucz od pokoju, aby mogła się rozgościć. Usta ma czerwone, na oczach opaskę, jest naga, z wyjątkiem stóp, na których ma swoje ulubione szpilki – louboutiny. Biorę taśmę, która leży przy łóżku, i wiążę tak, aby zakryć sutki jej dużych, jędrnych piersi. – Nie wierć się – marudzę, bo wiązanie nijak nie wychodzi mi tak, jak chcę, a ten czart zaraz przyjdzie.

– Gilgoczesz. – Parska śmiechem.

– Cicho – furczę na nią i zawiązuję krzywą kokardę, stwierdzając, że i tak efekt jest lepszy, niż przypuszczałam. – No, bosko!

Wstaję z łóżka i patrzę, Asia zdążyła zapalić świece, włączyć muzykę, ogarnąć pobojowisko, które zrobiłyśmy wcześniej, i po raz kolejny dochodzę do wniosku, że ją uwielbiam. Przyjaciółka, kochanka, która jest na równi szalona ze mną… chociaż może bardziej? Uciekam na minutę do łazienki, wywalam stanik spod sukienki i wyciągam kulkę, ogarniam się. Minęło osiem minut, mam poczucie niedoczasu, ale trudno. Nalewam czerwonego wina do kieliszka dla Piotra i siadam w fotelu, jest ustawiony tak, że ja widzę łóżko i wejście, ale on, wchodząc, w pierwszej kolejności zobaczy ją.

To są te momenty, które się dłużą, chwile, gdy emocje się mieszają. Strach, że jednak nie trafiłam i się nie ucieszy, podniecenie, bo przecież powietrze jest od niego ciężkie, niecierpliwość, ciekawość. Miewałam w życiu trójkąty, ale nie taki. Nie przygotowany przeze mnie, nie zaplanowany jako prezent. Piknięcie zamka przy drzwiach sprawia, że podskakuję, nie myślałam, że będę tak zestresowana tą chwilą.

Mój kochanek zamiera, a potem wchodzi i zamyka drzwi. Przenosi spojrzenie na mnie, twarz ma kamienną, nawet mu brew nie drgnęła. Patrzę, jak z niezachwianym spokojem odkłada klucz i telefon, odstawia butelkę wina, jak ściąga buty i skarpetki, jak przechodzi obok łóżka i przeciąga palcem po jej udzie. Och, ten brak pośpiechu jest idealny, cholerny drapieżnik, który wie, że zwierzyna nie ucieknie. Wyciągam w jego stronę kieliszek z bordowym trunkiem. Wino jest wytrawne, mocne w smaku i zapachu. Zupełnie jak on.

– Asia. – To stwierdzenie, nie pytanie. Znają się, trochę, wirtualnie. Poznałam ich, a raczej on sam poznał się z nią, gdy wyszło, że to jej usta i dłonie pojawiają się na zdjęciach, które mu wysyłam. Rozmawialiśmy nawet o tym, by kiedyś spotkać się w trójkę, ale… miałam z tym problem. Lubię utratę kontroli, ale są kwestie, w których muszę ją mieć. Teraz mam ten pakiet, który zapewnia mi bezpieczeństwo. Jego smukłe palce łapią za skraj tasiemki i rozwiązują ją, to fascynujące patrzeć na niego i na nią. Widzę, że Asia oddycha szybciej, że sutki ma twarde, usta lekko uchylone. Przez chwilę jej zazdroszczę, cholernie zazdroszczę tego, że nie wie, że nie widzi, że tak naprawdę może reagować tylko na dotyk. Chciałabym być nią w tej chwili.

– Chodź tu. – Dopiero po sekundzie dociera do mnie, że Piotr te słowa kierował w moim kierunku. Uciekłam myślami, patrząc, jak jego dłoń przejeżdżała po jej szyi, piersiach, by skierować się niżej, by odnaleźć jej kobiecość i zatrzymać na niej. – I ściągnij sukienkę – dodaje, a gdy siadam przy nim nago, łapie mnie za brodę i rozchyla moje usta, wkłada do nich dwa palce. Liże je przez chwilę, wiem, po co to robi, wiem, gdzie znajda się zaraz. Wkłada je w nią leniwie, nie odrywając wzroku od mojej twarzy, słyszę jej jęk, a potem czuję jej smak w ustach, znam go doskonale. – Smaczna? – pyta, a potem nachyla się i wbija w nią językiem. Jest po mnie, ten widok, jej smak, chcę więcej. Chcę jej dotyku, chcę, aby wiła się nie tylko pod nim. Uwielbiam jej piersi, to, jak jej ciało wygina się, gdy je pieszczę, gdy zasysam sutek. To połączenie jest dobre, widzę to, słyszę. Piotr ściąga koszulkę i spodnie, zarzuca sobie jej nogi na ramiona i wchodzi w nią. Jest nakręcony, zresztą nie tylko on, cała nasza trójka. Moja kochanka jęczy w rytm, ja czuję, jak z każdym jej jękiem moja cipka robi się wilgotniejsza, chociaż nie myślałam, że to jeszcze możliwe.

Jest gorąco, coraz cieplej, nie wiem, jak i kiedy znajduję się nad nią, splatając jej język ze swoim, nasze ciała ocierają się o siebie. Palce Piotra muskają mnie po tyłku, jego stojący kutas ociera się o moje pośladki, a potem czuję go w sobie. Pieprzy mnie analnie, a palce Asi znajdują moją łechtaczkę i zaczynają ją pocierać. Jej piersi rozbijają się o moje, dyszę jej w usta i krzyczę, gdy dochodzę, zaskakująco szybko.

Ten wieczór jest przyjemnie mokry, mieszanka ich smaków mnie zniewala, zasysam jej wargę, przeciągam językiem wzdłuż kobiecości, przed chwilą kutas Piotra był w niej, teraz w sumie też jest, bardziej to słyszę, niż widzę, ten dźwięk, którego nie sposób pomylić z niczym innym. Piotr lubi, jak jego penis jest głęboko, lubi, gdy kobieta się krztusi, gdy traci oddech, gdy oczy jej wilgotnieją, a ja doskonale wiem, że Asia jest w tym genialna, że jest stworzona do robienia laski. Wkładam w nią palce, czując, jak się zaciska, jak fakt, że jest pieprzona na dwa fronty, ją nakręca. Teraz nie ma już opaski na oczach, jej źrenice pewnie są lekko rozszerzone. Uwielbiam je, te jej wielkie, zielone oczy.

Leżymy, moje uda są splecione z jej, Piotr nalewa wina do kieliszków, zaplatam palce w długich włosach Asi. Noc jest długa, mamy czas uspokoić oddechy, zapalić, zmoczyć usta. Piotr siada na fotelu i zmienia muzykę, to jakiś leniwy kawałek, idealny, by odpocząć, by palce tylko muskały. Rozmawiamy, ale to takie niewymagające rozmowy, takie o niczym, takie perfekcyjne. Kłócą się przez chwilę o jakiś koncert, oboje znają się na muzyce, oboje nią pasjonują. Cudownie jest sączyć wino i ich słuchać, odpręża mnie to, daje spokój, którego tak potrzebowałam. To ciekawe, ale seks w trójkę jest zupełnie inny, niż zakładałam. Gdy pieprzę się z Piotrem, jest ostro, brutalnie, zresztą takie jest założenie. Szuka moich granic, a potem każe mi je przekroczyć. Jeszcze, mocniej, dalej. Dasz radę. Chwilami mam wrażenie, że to najbardziej go w tym kręci, sprawdzenie, ile wytrzymam, jak daleko pozwolę się zaprowadzić, jak mocno mu zaufam. Z Asią jest zabawnie i delikatnie, co jest o tyle ciekawe, że ma w sobie całe pokłady dominującego sadyzmu. Asia jest Dominą, większość jej relacji damsko-męskich opiera się właśnie na tym, na dominacji i uległości. Dla mnie jest inna, może dlatego, że ja u niej szukam czegoś innego. Czułości, delikatności, dobrego seksu. Czasem nawet to nie jest potrzebne, czasem zwyczajnie pijemy wino, jemy pizzę i oglądamy „Przyjaciół”. Planując ten dzień, zastanawiałam się, jak się dograją, jaki flow będzie miał ten wieczór. To zawsze niewiadoma, może być dobrze, ale może zepsuć wszystko. Moja terytorialność może to strzaskać, bo ja… zwyczajnie jestem zazdrosna. Jest dobrze, jest zaskakująco dobrze i komfortowo.

– Nie śpij. – Czuję na piersi jej usta, faktycznie, przymknęłam oczy. Otwieram je teraz, uświadamiając sobie, że oboje są przy mnie. Jakby czytali mi w myślach. Piotr rozsuwa mi uda i wchodzi między nie, zagłębiając się w moim wnętrzu, a ja łapię się po raz kolejny na tym, że uwielbiam jego penisa. To, że jego długość i grubość są stworzone dla mojej cipki. Pieprzy mnie, patrząc, jak całuję się z Asią, jak jej dłonie pieszczą moje sutki, jak ugniatają cycki. Widok musi być cudowny, ma długie, czerwone paznokcie i śliczne dłonie. Całowanie z nią jest zupełnie inne niż z kimkolwiek na świecie, robi to z wyczuciem, przygryzając od czasu do czasu wargę i pociągając ją zębami, trzymając brodę w dłoni. Piotr wbija się we mnie mocno, niemal boleśnie, po trzech dniach naszych zabaw moja cipka jest nadwrażliwa, o czym doskonale wie, bo zadbał o to, aby taka była. Wychodzi na chwilę i uderza ją otwartą dłonią, a ja podnoszę biodra i kwilę w usta kochanki. Uderza kolejny raz i kolejny, to nie są mocne uderzenia, nie muszą być, bym wiła się i jęczała, i doszła z krzykiem, gdy po piątym uderzeniu wchodzi we mnie, a Asia przygryza mi sutek. Ciągną to, przeciągają, dręczą mnie. Miejsce jego penisa zajmują jej usta, a ja łapię oddech, zaciskam dłonie na pościeli, kolejny orgazm, zbyt mocny. Piotr łapie mnie za włosy i wbija mi się w usta otwarte do krzyku, mam mgłę przed oczami, gdy czuję, jak tryska mi w gardło.

– O kurwa – mówi, opadając obok. Tak, to słowo pasuje. Jestem cudownie wykończona i chyba zasypiam, bo gdy otwieram oczy w pokoju, jest już jasno.

Asi nie ma, zresztą mówiła, że nie nocuje, Piotr śpi z ręką przerzuconą przez mój bok. Leżę przez chwilę, rozkoszując się tym, że mogę nic nie robić, za chwilę wstaniemy i wpadniemy w wir pracy, odpalimy komputery, telefony się rozdzwonią, świat nas dopadnie. Słyszę, jak jego oddech się zmienia. Piotr się budzi, jego ręka przyciąga mnie bliżej.

– Muszę zapalić – marudzi mi w kark – i wypić kawę. I chyba muszę cię zerżnąć, zanim zapalę – dodaje, ocierając się o mnie.

– Jesteś strasznie uzależniony – odpowiadam mu, mając nadzieję, że jestem częścią jego uzależnienia. Układam się wygodniej, ułatwiając mu dostęp, wślizguje się we mnie z poranną leniwością, nieśpiesznie i jak na niego zadziwiająco czule. Jego usta błądzą po moim karku, przyśpiesza, a ja reaguję na każde pchnięcie cichym westchnieniem.

*

Patrzę, jak wsiada do pociągu, siedzę na ławce, nie chce mi się wracać. Pociąg rusza, licznik kilometrów zostaje odpalony, trzysta, czterysta. Spotkamy się, może w przyszłym miesiącu, w jakimś mieście, na chwilę, na moment. Kolejny ukradziony moment w życiu. Za dwa miesiące mamy realizację, w tym czasie każde z nas będzie żyło własnym życiem. Mój telefon dzwoni, imię Asi na wyświetlaczu mnie nie dziwi, odbieram z uśmiechem na ustach, a potem się odwracam, bo słyszę jej głos nie tylko w aparacie.

– Wpadłam z kawą – mówi i podaje mi kubek.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.