Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Łucja patrzyła zafascynowana na wypiętą kochankę, na jej drobne pośladki. Oto przeżywała swój pierwszy raz z kobietą i od razu eksperymentowała. Poczuła, że chce to zrobić, że ją to podnieca. Dawanie przyjemności ją nakręcało. Nigdy wcześniej nie myślała o tym w ten sposób. Po prostu uprawiała seks. Teraz zrozumiała, że chce, by kobieta, która się jej oddawała, nie tylko miała orgazm, ale miała także ogromną satysfakcję ze zbliżenia z nią. Dlatego najpierw przybliżyła swoje usta do jej wypiętych pośladków i ugryzła je delikatnie. Ewa zamruczała. Łucja ugryzła ją więc mocniej.
Ewa jęknęła błogo”.
Chyba nic nie sprzyja namiętnemu romansowi tak bardzo jak bliskość morza: przekonują się o tym bohaterki jednego z opowiadań ze zbioru „R jak romans”, które przeżywają pełen napięcia, namiętny romans w nadbałtyckim kurorcie. Zbiór „R jak romans” eksploruje podobne uniwersalne motywy: wakacje, Boże Narodzenie, nowi sąsiedzi czy wesele – każda z tych okoliczności mogą stać się początkiem jedynej w swoim rodzaju, namiętnej przygody zakończonej spełnieniem. Część rozpoczyna się od wzajemnej niechęci, ale jak wiadomo... od nienawiści do miłości jeden krok!
W skład zbioru wchodzi 12 gorących opowiadań erotycznych:
Zapukaj dwa razy
Zapukaj dwa razy i wejdź
Zapukaj dwa razy i zostań
(Nie) czekając na cud
Najlepsze odwołane święta
Balijskie przyjemności
Spotkanie we mgle
Ranczo
W drodze do ciebie
Zachwiane fundamenty. Dwa oblicza Sary Larson
Odnaleźć swoje miejsce
Fatalne wesele: Odnaleziona miłość
Opowiadania zostały napisane przez następujące autorki LUST:
Ewelina Nawara
Annah Viki M.
Marlena Rytel
Catrina Curant
Ruth Ross
Liv Water
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 224
Ewelina Nawara, Annah Viki M., Marlena Rytel, Catrina Curant, Ruth Ross, Liv Water
Lust
Erotyczny alfabet: R jak Romans - zbiór opowiadań
Cover image: Shutterstock
Copyright © 2023 Ewelina Nawara, Annah Viki M., Marlena Rytel, Catrina Curant, Ruth Ross, Liv Water i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788727114095
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Jak to możliwe? Zaczął wprowadzać się ledwie tydzień temu, a ja nie mogłam przestać o nim myśleć. Miałam teraz mnóstwo na głowie. Właśnie wprowadziłam się do nowego mieszkania i skończyłam remont, a w pracy urabiam sobie ręce po łokcie, bo szefowa przyjmowała więcej zleceń na ciasta i torty, niż byłyśmy w stanie wykonać. Nazywała to słodkim obowiązkiem, a mnie mdliło, gdy beztrosko wzruszała ramionami i proponowała kolejne nadgodziny. Nie wiedziała, że próbowałam rozkręcać własny biznes, więc potrzebowałam wolnych wieczorów. I spokoju!
A teraz on. Wprowadził się do mieszkania obok i od pierwszego dnia było… dziwnie. Myślałam, że przynajmniej piątkowe popołudnie spędzi na czymś innym niż hałaśliwe zwożenie swoich gratów do nowego mieszkania, ale kiedy usłyszałam odgłosy na klatce, przesuwanie ciężkich sprzętów, przekleństwa i śmiechy, wiedziałam, że nie odpuszcza.
Coś we mnie pękło. Chciałam dziś wykonać szczególnie ważne zlecenie dla absurdalnie bogatego mężczyzny, który zamówił tort dla swojej córki. Potrzebowałam ciszy, by móc się skupić. Westchnęłam i zanim zdążyłam pomyśleć, co robię, otworzyłam drzwi. Nowy sąsiad i jego znajomy zauważyli mnie, dopiero gdy się odezwałam.
– Hej, możecie być trochę ciszej?
Mężczyźni ostrożnie odstawili kanapę na ziemię.
– Kim jesteś? – zapytał sąsiad, marszcząc brwi. Nie wyglądał na zadowolonego, ale miałam to gdzieś.
– Jestem Cora. Mieszkam obok. – Wskazałam kciukiem w tył, na swoje drzwi. – I potrzebuję dziś trochę ciszy.
– A ja potrzebuję kanapy. Wolałbym nie spać na korytarzu. – Nowy sąsiad zacisnął usta, gestem pokazując, że nie ma wyjścia. Jego znajomy, brunet z czupryną loków nad ciemnymi oprawkami okularów, wyciągnął do mnie rękę.
– Jestem Toby. Wybacz. Pudło z dobrymi manierami Liama jeszcze zostało w starym miejscu. – Uśmiechnął się do mnie przepraszająco i spojrzał wymownie na przyjaciela.
Liam tylko świdrował mnie wzrokiem w milczeniu. Był wyższy, niż się spodziewałam, i umięśniony tak, jakby właśnie uciekł z billboardu reklamującego męską bieliznę. Miał długie włosy. Brązowe oczy zdawały się przepalać mnie na wylot, a ja w jednej, absurdalnej chwili pomyślałam, że chciałabym zobaczyć, jak Liam oblizuje te idealnie wykrojone wargi. Ale on nawet się nie uśmiechnął. Przypominał drapieżnika.
– W takim razie przywieźcie je jak najszybciej. Mam coś ważnego do zrobienia.
– My też – odparł Liam. – A cisza nocna obowiązuje dopiero od dwudziestej drugiej, prawda? A może coś mnie ominęło?
Zacisnęłam zęby. Za kogo on się uważał? Podeszłam dwa kroki bliżej.
– Wiem, że to nowy blok i wielu ludzi wprowadza się lub remontuje mieszkania. Ale zróbcie to ciszej.
– W porządku… – zaczął Toby, ale Liam mu przerwał.
– Bo co? – rzucił zaczepnie i uśmiechnął się łobuzersko, pokazując rząd równych, białych zębów. Powstrzymałam się, by nie wciągnąć głęboko powietrza na ten widok, i poczułam mrowienie gdzieś w podbrzuszu. Widziałam, że specjalnie się ze mną droczy i najwyraźniej czerpie z tego przyjemność.
– Bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia – odparowałam wojowniczo.
Uniósł brew, wyraźnie zadowolony z tej rozmowy.
– Wobec tego jeszcze dziś organizuję imprezę. Będzie głośno. – Puścił do mnie oko. – Toby, czuj się zaproszony. Przyprowadź… wszystkich.
Przewróciłam oczami i z warknięciem wściekłości pomaszerowałam do swojego mieszkania, zatrzaskując drzwi. Oparłam się o nie i próbowałam wyrównać oddech. Co to miało być? I jakim prawem nieziemsko przystojny sąsiad musiał okazać się dupkiem już podczas pierwszej rozmowy?
Moja przyjaciółka Emi powiedziałaby, że to po prostu równowaga we wszechświecie. Ideałów przecież nie ma. A ja nie mogłam wyrzucić z głowy widoku uśmiechającego się Liama, mięśni odznaczających się pod koszulką i mocno zarysowanej szczęki. Przygryzłam wargę, a kiedy pomyślałam, że ten gość będzie spał dosłownie za moją ścianą, poczułam dreszcz ekscytacji. Musiałam wziąć się w garść i zacząć pracę nad tortem, skoro miał być gotowy na jutrzejszy wieczór. Zimny prysznic powinien pomóc.
Ruszając spod drzwi i kierując się w stronę łazienki, ściągnęłam przez głowę koszulkę i odpięłam biustonosz, uwalniając małe, krągłe piersi, które natychmiast pokryła gęsia skórka. Odpięłam guzik jeansów i zsunęłam nogawki, a potem ściągnęłam czarne, koronkowe majtki, przesuwając dłońmi po pośladkach z nieco większą uwagą niż zazwyczaj. Weszłam pod strumień letniej wody i pozwoliłam, by spływała po mnie przez dłuższą chwilę. Nawet nie wiem, w którym momencie moje dłonie powędrowały w kierunku piersi. Oparłam się plecami o chłodną ścianę i drażniłam sutki palcami. Już po chwili stały się twarde i sterczące, a każda spadająca na nie kropla wywoływała dreszcz i przyjemne mrowienie. Jedna dłoń powędrowała niżej, błądząc po podbrzuszu i udach, aż w końcu trafiła dokładnie w to miejsce, w którym chciałam ją poczuć.
Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam dzwonek telefonu. Akurat teraz?! Wychyliłam się z kabiny i spojrzałam na wyświetlacz. Emi. Czego mogła chcieć?
– Tak? – zapytałam zamiast przywitania.
– Dzwonię zapytać, jak ci idzie z tortem. Może potrzebujesz pomocy? – zaproponowała i choć uwielbiałam jej towarzystwo, to nie był najlepszy moment.
– Za chwilę zaczynam. Dam sobie radę – zapewniłam.
– Na pewno? W razie czego dzwoń, dobrze? – poprosiła, a ja musiałam przyznać, że mam najcudowniejszą przyjaciółkę pod słońcem.
– Jasne. Dziękuję. Pa – pożegnałam się i wróciłam pod prysznic, ale z ciężkim westchnieniem sięgnęłam po żel, odświeżyłam się i wyskoczyłam z kabiny. Musiałam zabierać się do pracy, nawet jeśli za moimi drzwiami właśnie kręcił się przystojny, choć bezczelny typ. Mokre włosy owinęłam ręcznikiem i ruszyłam do dużego aneksu kuchennego z wyspą, o której marzyłam od dawna.
Przygotowałam tablet, który zawsze stał na podpórce w kuchni. Kilkoma kliknięciami otworzyłam przepis, przysięgając sobie, że teraz skupię się na zadaniu. Kiedy sięgałam po mąkę, usłyszałam pukanie do drzwi. Było tak niespodziewane, że aż podskoczyłam, wysypując trochę mąki.
Podeszłam i otworzyłam. Za drzwiami stał nieco zawstydzony Toby.
– Czy masz śrubokręt? Płaski – odezwał się z uroczym uśmiechem na twarzy.
Bez słowa sięgnęłam do szafki, w której trzymałam skrzynkę z narzędziami, i podałam mu to, o co prosił.
– Dzięki. – Rozpromienił się. – Zaraz ci go odniosę.
– Przy okazji możesz włożyć go swojemu koledze w tyłek. – Uśmiechnęłam się słodko, a on parsknął śmiechem.
– Liam tylko żartował z tą imprezą. I chyba nie jest najlepszy w nawiązywaniu znajomości.
– Delikatnie to ująłeś – odparłam. – Wracam do pracy.
Toby odszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi.
Wykonywałam czynności, które doskonale znałam. Odmierzyłam mąkę na biszkopty, ubiłam białka. Zamierzałam dodać odrobinę barwnika, żeby blaty były niebieskie, a krem – biały. Kiedy wyłączyłam mikser, by ocenić efekt swojej pracy, znów mi przerwało pukanie do drzwi. Podejrzewałam, że to Toby ze śrubokrętem, i otworzyłam.
– Oddaję. Zapewniam, że służył tylko do przykręcenia paru śrubek. Nic zdrożnego. – Liam podał mi narzędzie i przytrzymał je odrobinę zbyt długo, gdy chciałam odebrać swoją własność. Niechcący dotknęłam jego palców i poczułam ten dotyk każdą komórką ciała.
– Super – odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem. – Oszczędziłeś mi zakupu nowego.
– Jeśli ty będziesz czegoś potrzebowała, również możesz przyjść – zaproponował i chyba był ciekaw mojej reakcji.
– Jasne. Zapukam dwa razy. Będziesz wiedział, kiedy nie otwierać – stwierdziłam uszczypliwie, a on… zaśmiał się. Gardłowo i obłędnie, na moment odchylając głowę w tył. Jęknęłam w duchu.
– Uważaj, z kim zadzierasz – rzucił jeszcze. – Wiem, gdzie mieszkasz. – I szczerząc się łobuzersko, odwrócił się na pięcie i pomaszerował do siebie.
Przewróciłam oczami. Musiał mieć z dwadzieścia siedem lat, a zachowywał się jak szczeniak. Choć… chyba byłam niewiele lepsza, bo właśnie rozważałam dokończenie tego, co zaczęłam pod prysznicem. Ale praca nie mogła czekać. Zbyt wiele zależało od tego zlecenia.
Kilkadziesiąt minut później na blacie kuchennym stygły trzy idealne, niebieskie biszkopty, a ja chłonęłam ten widok z taką radością, jakbym piekła pierwszy tort w życiu. Uwielbiałam swoją pracę. Jeszcze tylko krem i dekoracje. Zajrzałam do lodówki i zaczęłam wyciągać śmietanę, mascarpone i inne produkty, z których miał powstać krem, gdy jeden kubeczek kremówki wysunął mi się z rąk i spadł na podłogę, rozbryzgując się dosłownie wszędzie.
Zaklęłam z pasją i odstawiłam resztę produktów na blat. Sprzątanie zajęło parę minut, ale brakowało mi śmietany. Zerknęłam na zegarek. Zrobiło się późno. Sklepy pod blokiem były już zamknięte. Jeśli pójdę na zakupy jutro rano, to i tak zdążę przed wieczorem. Sprzątnęłam blaty i poszłam do sypialni, by przygotować się do snu.
T-shirt i jeansy zastąpiła krótka, jedwabna koszula nocna z koronkowymi detalami. Byłam singielką, ale uwielbiałam zmysłową bieliznę. Kiedy ją nosiłam, humor od razu mi się poprawiał, a samoocena szybowała w górę. Sięgnęłam jeszcze po książkę, ale od razu odłożyłam ją na szafkę nocną. Kolejnego dnia musiałam wcześnie wstać. Jeśli klient będzie zadowolony, z pewnością poleci mnie swoim znajomym, a ja rozwinę swój biznes – i otworzę własną firmę, w której będę piekła torty i ciasta w taki sposób, jaki mi odpowiada. I nigdy więcej nie tknę przestarzałych przepisów szefowej.
Kiedy zasypiałam, przed oczami stanął mi jeszcze Liam. Przystojna twarz pokryta lekkim zarostem, długie włosy niedbale związane w kucyk na karku, wysportowana sylwetka… Może jednak nie był taki zły? Powiedział, że mogę do niego przyjść, gdybym czegoś potrzebowała. Jak by zareagował, gdybym powiedziała, że potrzebuję jego? Nawet przed sobą nie chciałam tego przyznać, ale… taka była prawda.
Pragnęłam Liama i tego, by zobaczył mnie w tej koszuli nocnej. A później ściągnął ją ze mnie.
***
Budzik zadzwonił, kiedy wstawałam z łóżka. Miałam tak od zawsze – gdy czekało mnie ważne zadanie, budziłam się wcześnie i byłam gotowa do działania. Szybko wskoczyłam pod prysznic, związałam włosy w niedbały kok i chwyciłam torebkę, by pójść do sklepu po śmietanę. Upewniłam się jeszcze, czy mam wszystkie inne produkty, włożyłam buty i przekroczyłam próg mieszkania. Gdy zamykałam drzwi na klucz, po schodach wszedł…
Liam.
– Cześć – przywitał się zaskoczony.
Z długich włosów kapała mu woda, a koszulka przykleiła się do umięśnionego torsu. Chyba właśnie wrócił z biegania – miał przyspieszony oddech i wyciągał z uszu słuchawki.
– Nikt ci nie mówił, że przed wejściem pod prysznic trzeba zdjąć ubrania? – zagadnęłam, próbując być śmieszna i żałując tego od razu, gdy usłyszałam własne słowa.
Liam aktorskim gestem palnął się w głowę.
– Wciąż zapominam. – Puścił do mnie oko. – Dokąd idziesz? Strasznie leje.
Nawet nie zauważyłam tego podczas porannych przygotowań! Może jednak wczesne poranki nie zostały stworzone dla mnie?
– Trudno. Muszę skoczyć do sklepu.
– Weź chociaż parasolkę. – Otaksował mnie wzrokiem.
– Wyrzuciłam ją podczas przeprowadzki i jeszcze nie kupiłam nowej – wyjaśniłam, a on przeczesywał palcami włosy, by woda nie kapała mu na twarz. – Dzięki za ostrzeżenie. – Uśmiechnęłam się jeszcze.
– Poczekaj – zawołał, gdy zbliżyłam się do schodów. Odwróciłam się z bijącym mocno sercem.
– Tak?
– Pójdę za ciebie. Bardziej mokry nie będę.
Chciałam powiedzieć, że nie trzeba, ale jeśli poszedłby dla mnie po zakupy, musiałby mi je przynieść, a to oznaczało kolejne spotkanie. Nie zamierzałam z tego rezygnować. W tym czasie podszedł do mnie i musiałam podnieść głowę, by na niego spojrzeć.
– W porządku, dziękuję. Tu jest lista. – Wyciągnęłam karteczkę z kieszeni.
– Nie wiedziałem, że ktoś jeszcze robi listy zakupów… analogowo – zdziwił się i przeczytał, a potem mi ją oddał. – Zapamiętam. – I zbiegł po schodach, a ja nie mogłam oderwać wzroku od szerokich pleców, które wyglądały, jakby całe życie spędzał na basenie i siłowni.
Na miękkich nogach wróciłam do mieszkania i zaczęłam przygotowywać się do dalszej pracy nad tortem, by zająć czymś myśli. Ostrożnie przecięłam oba biszkopty, a później zajęłam się rozpuszczaniem białej czekolady w kąpieli wodnej, aż nagle usłyszałam pukanie.
Zapukał dwa razy i zastanawiałam się, czy zrobił to celowo. Moje tętno od razu przyspieszyło, bo wiedziałam, że to on czeka za drzwiami.
Otworzyłam.
– Nie było śmietany trzydziestki, więc wziąłem dwie piętnastki – wypalił na wstępie. Popatrzyłam na niego, jakby urwał się z choinki, a potem zaśmiałam się głośno. Spojrzał na mnie przeciągle z uśmiechem, wyraźnie zadowolony z siebie. – Żartuję. Masz tu wszystko – powiedział i… wszedł do mojego mieszkania. Po prostu minął mnie i wszedł jak do siebie!
– Masz ręcznik? Czy podzielił los parasolki?
– Mam, ale… nie wolisz ogarnąć się u siebie? I tu wrócić? – zapytałam, a ostatnie pytanie wypadło tak naturalnie, że sama się zdziwiłam. On chyba też, bo zerknął na mnie czujnie.
– Dobra. Chociaż widzę, że wolałabyś, żebym codziennie chodził w mokrej koszulce – odparł, świdrując mnie wzrokiem, a ja zaczerwieniłam się po czubki uszu. Nic sobie z tego nie robił, patrzył na mnie intensywnie, aż przełknęłam ślinę i zupełnie straciłam pewność siebie.
– Idź, zanim się przeziębisz. Drzwi będą otwarte – powiedziałam cicho i wiedziałam, że kiedy tylko przekroczy próg, będę czekać na jego powrót.
Próbowałam skupić się na pracy, a pół godziny ciągnęło się w nieskończoność. Wreszcie wrócił. Z butelką wina.
Otworzył drzwi, wszedł znów jak do siebie i zapytał, gdzie trzymam kieliszki. Wskazałam półkę, próbując nie przerywać smarowania biszkoptów kremem, ale stanął tak blisko, że czułam bijące od niego ciepło i delikatny zapach perfum. Przyszedł w samym dresie i T-shircie. Był boso, a i tak sięgałam mu zaledwie do barków. Przez moment zaglądał mi przez ramię, przyglądając się pracy, a wtedy poczułam na plecach dotyk jego klatki piersiowej i wstrzymałam oddech. Ciepło spłynęło do mojego podbrzusza i mrowiło w czubkach palców. Gdybym teraz odwróciła głowę i odszukała jego usta…
Nie odważyłam się sprawdzić, a on się odsunął. Nalał mi wino do kieliszka, a potem rozsiadł się na kanapie, skąd widział mnie pracującą nad tortem. Niebieskie biszkopty kontrastowały z białym kremem, a tort wreszcie zaczynał pięknie wyglądać.
– Jesteś tu pierwszy raz, a już czujesz się jak u siebie – rzuciłam przekornie, zerkając na niego i próbując ukryć to, jak zadziałała na mnie jego bliskość.
– Wszędzie czuję się jak u siebie – odparł poważnie. – To, co robisz, wygląda obłędnie.
Ostrożnie ułożyłam ostatni biszkopt na torcie i się uśmiechnęłam.
– Dzięki. Właśnie tym chcę się zajmować.
– A nie gnębieniem przystojnych sąsiadów? – spytał zaczepnie, uśmiechając się.
– Problemy z narcyzmem? – odparowałam, a on roześmiał się szczerze. Nie mogłam skupić się na pracy, a równocześnie chciałam jak najszybciej ją dokończyć, by móc usiąść obok Liama. W myślach tworzyłam różne scenariusze tego, jak może potoczyć się to osobliwe spotkanie i… muszę przyznać, że część z nich kończyła się w mojej sypialni.
Część pod prysznicem.
A część na wyspie kuchennej.
Zrobiło mi się gorąco, a obecność sąsiada i myśl o tym, co mogłabym z nim zrobić, sprawiły, że poczułam wilgoć między nogami. Liam popijał wino i obserwował mnie uważnie.
Wreszcie udekorowałam tort owocami i małymi bezami, które przygotowałam wcześniej. Kiedy był gotowy, spojrzałam na niego z odległości i zrobiłam parę zdjęć.
– Chcesz zobaczyć? – zaproponowałam, a Liam podszedł i przyjrzał się mojemu dziełu. Z zaskoczeniem zauważyłam, że szczęka mu opadła. Nie próbował być sztucznie uprzejmy – tort najwyraźniej zrobił na nim ogromne wrażenie! W końcu podniósł na mnie wzrok, całkowicie poważny, i zbliżył się odrobinę.
– Jesteś w tym świetna. Naprawdę. Koniecznie idź w tym kierunku, bo to – pokazał na tort, ani na chwilę nie odrywając ode mnie spojrzenia – to jest coś niesamowitego.
Powiedział to z takim przekonaniem, że aż mnie zatkało.
– Dziękuję – bąknęłam i ostrożnie schowałam tort do lodówki, a kiedy ją zamknęłam i odwróciłam się do niego…
Pocałował mnie. Najpierw delikatnie, jakby sprawdzał, czy też tego chcę, a kiedy odpowiedziałam pocałunkiem, wciągnął głęboko powietrze i przycisnął mnie do drzwi lodówki. Poczułam ich chłód na plecach i dostałam gęsiej skórki. Jego dłonie błądziły po mojej talii i ramionach, palce muskały szyję, wywołując przyjemny dreszcz. Chwilę później znalazły się w tym miejscu jego usta. Całował coraz niżej, aż dotarł do obojczyków. Podniósł na mnie spojrzenie, które zdawało się płonąć.
– Powiedz słowo, a wyjdę – szepnął, patrząc mi prosto w oczy.
– Zostań – poprosiłam. Kiedy zyskał pewność, że też tego chcę, pocałował mnie już zupełnie inaczej.
Mocno, namiętnie wpił się w moje usta, obejmując moją twarz dłońmi. Chwilę później wplótł palce w moje włosy. Każdy jego dotyk czułam jak iskierki przeskakujące po skórze. Intensywnie i nieskończenie przyjemnie. Kiedy jęknęłam, odpowiedział pomrukiem zadowolenia.
Dłońmi odszukał moje piersi i musnął je eksperymentalnie, a gdy wypięłam się w jego stronę, masował je przez chwilę, a później pociągnął za skraj mojej koszulki, próbując mnie z niej wydostać. Pomogłam mu i odrzuciłam ubranie gdzieś na podłogę. On ściągnął swój T-shirt, a moim oczom ukazały się wyraźnie zarysowane mięśnie klatki piersiowej i brzucha, o których już fantazjowałam. Powiodłam po nich dłonią, a potem przesunęłam paznokciami po plecach Liama. Biło od niego ciepło, jakby cały dzień spędził na słońcu. Przylgnął do mnie, całując dalej i szukając zapięcia stanika. Odpiął go jedną dłonią i odrzucił w bok. Nie przestając całować, podniósł mnie z ziemi, mocno trzymając za uda, i posadził na wyspie kuchennej. Stanął pomiędzy moimi nogami, a w jego roziskrzonym wzroku dostrzegłam pytanie. Przygryzłam wargę i oplotłam go nogami, przysuwając do siebie.
To wystarczyło. Przyciągnął mnie bliżej, ustami odszukując moje sutki. Ssał je przez chwilę i drażnił językiem, parę razy skubnął je zębami – aż stały się twarde, sterczące i jeszcze bardziej wrażliwe na jego dotyk. Nie był jednym z tych mężczyzn, którzy tylko czekają na własną przyjemność. Sam dawał ją z dziką rozkoszą.
Jednym ruchem odpiął guzik moich jeansów i pomógł mi je ściągnąć. Również zsunął dresy i bokserki, które wylądowały na ziemi obok moich spodni. Pchnął mnie lekko, żebym położyła się na wyspie kuchennej, i palcami odszukał wilgotne miejsce spragnione jego dotyku. Masował je przez chwilę, a potem wsunął we mnie palec i przez chwilę rozpalał mnie w ten sposób, doprowadzając do szaleństwa. Kiedy go wyciągnął, spojrzałam na niego, chcąc poprosić, by nie przerywał. Chyba zrozumiał tę niemą prośbę.
– Wiem, że jesteś już na mnie gotowa. Ale daj mi się jeszcze nacieszyć. – Mówiąc to, kucnął obok mnie, a ja poczułam jego język między nogami. Jęknęłam głośno i zamknęłam oczy. Moje udo opierało się na jego ramieniu, więc drażnił je palcami. Ta pieszczota, w połączeniu z językiem odszukującym najczulsze miejsca i wsuwającym się we mnie w dzikim tańcu, powodowała eksplozję rozkoszy. Wyczuł, że jestem blisko, że jeszcze parę ruchów i dojdę. Wtedy wstał, złapał mnie za biodra i wsunął się dokładnie tam, gdzie chciałam go poczuć.
Mój oddech przyspieszył, a serce biło jak oszalałe. Czułam jego twardą męskość każdym milimetrem swojego ciała. Poruszał się powoli, jakby chciał przeciągnąć tę chwilę w nieskończoność. Trzymał mnie za biodra, a wzrokiem wodził po moim ciele i twarzy, jakby nie mógł nasycić się widokiem. Poruszał się raz szybciej, raz wolniej, doprowadzając mnie do szaleństwa, aż stałam się wrażliwa na dotyk, jakby moja skóra była naelektryzowana. Wtedy delikatnie przesunął palcami między moimi piersiami, wzdłuż brzucha, aż pomiędzy nogi, odszukując wrażliwe miejsce, wilgotne od jego śliny. Dotknął go parę razy, a moje plecy wygięły się w łuk. Wtedy przyspieszył – i po chwili poczułam nadchodzący orgazm.
– Liam – wyrzuciłam z siebie, drżąc, a on poruszył się we mnie jeszcze parę razy i poczułam, że również doszedł. Leżała , nie wierząc w to, co się właśnie wydarzyło. Po chwili ostrożnie usiadłam i popatrzyłam na niego.
Po seksie z moimi byłymi bywało dziwnie i krępująco. Ale oczy Liama spoglądały na mnie cały czas z takim samym pragnieniem jak przed pierwszym pocałunkiem. Zbliżyłam się i skubnęłam zębami jego szyję, a on aż zadrżał od tej pieszczoty i przymknął powieki z pomrukiem zadowolenia.
Wtedy zadzwonił jego telefon. Przewrócił oczami i z bezgłośnym „przepraszam” odsunął się ode mnie, a potem sięgnął po urządzenie. Spojrzał na wyświetlacz i zaklął pod nosem.
– Zaraz przyjdę – powiedział tylko. Szybko wciągnął spodnie dresowe i wychodząc z mieszkania, rozpoczął rozmowę po angielsku. Brzmiał szorstko i zdecydowanie.
Próbowałam wyrównać oddech i odruchowo spojrzałam na zegarek. Niedługo miał przyjść klient! Przez Liama całkowicie zapomniałam, że umówiłam się z mężczyzną zamawiającym tort. Zeskoczyłam z wyspy i sięgnęłam po leżące na ziemi ubrania. Podniosłam jego koszulkę i przysunęłam ją do twarzy, chłonąc zapach mężczyzny. Stałabym tak jeszcze przez długi czas, gdyby nie to, że właśnie czasu miałam teraz mało. Popędziłam się ubrać i wygładzić włosy, a później jeszcze raz upewniłam się, że tort wygląda dokładnie tak, jak powinien.
Klient zdążył pojawić się przed Liamem. Otworzyłam drzwi i z szerokim uśmiechem pokazałam tort. Spojrzał na niego i… uniósł brwi.
– Nie zapłacę za to – stwierdził lodowatym tonem, a mnie ścięło z nóg.
– Coś nie w porządku? – zapytałam zdziwiona. Byłam przekonana, że tort mu się spodoba!
Przyjrzał się tortowi z każdej strony z wyrazem niesmaku, który sprawił, że cała moja duma i pewność siebie wyparowały. Kiedy myślałam, że gorzej być nie może… on przejechał palcem po torcie, nabierając trochę kremu, i wcisnął go sobie do ust.
– Co pan robi? – oburzyłam się. Zgromił mnie wzrokiem, jakbym była jego podwładną.
– Na drugi raz, zanim zaczniesz proponować innym swoje produkty, naucz się piec. Zmarnowałaś mój czas.
Patrzyłam na niego oszołomiona i aż drgnęłam, słysząc głos Liama.
– Nie znajdziesz lepszej cukierniczki niż Cora. Jeśli tego nie widzisz, to z tobą jest coś nie w porządku, a nie z jej pracą – powiedział tak lodowato, że temperatura w mieszkaniu po prostu musiała obniżyć się o kilka stopni.
Nie mogłam usłyszeć, jak wszedł – wciąż był boso i w samych spodniach dresowych, a mimo to klient w garniturze jakby skurczył się w sobie.
– Ten tort nie nadaje się, żeby pokazać go na przyjęciu dla pięćdziesięciu osób.
– Jestem zaskoczony, że znalazłeś aż tylu ludzi, którzy dobrowolnie spędzają z tobą czas – warknął Liam. – A teraz wyjdź. – Wskazał drzwi.
– Należy mi się rekompensata! Gdzie znajdę tort na ostatnią chwilę?
Mięśnie żuchwy Liama poruszyły się ostrzegawczo i podszedł do mężczyzny.
– Cora przygotowała ten tort z taką uwagą, jakiej chyba w życiu nie poświęciłeś czemukolwiek poza sobą samym. I nie wątpię, że jest pyszny. Więc jedyny problem to twoje zbyt duże ego i zbyt mały mózg, by docenić jej pracę.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty! – żachnął się klient.
– Na „pan” trzeba sobie zasłużyć – warknął Liam. – Po prostu wyjdź. – Ponownie wskazał drzwi, a mężczyzna w garniturze fuknął z wściekłością i wyszedł, zatrzaskując je za sobą.
Stałam oparta o wyspę kuchenną, zszokowana tym, co właśnie zaszło. Czułam łzy wzbierające pod powiekami. Odwróciłam się, by popatrzeć na tort. Co było z nim nie tak?
Liam tymczasem musiał wyjść, bo po chwili pojawił się znowu. Trzymał coś w dłoni.
– Dzień dobry – zagadnął miękko, zupełnie inaczej niż przed chwilą, gdy dosłownie ciskał gromy w klienta.
– Dzień… dobry? – odparłam, cały czas patrząc ze łzami na tort.
– Podobno można tu kupić torty. Najlepsze w mieście.
Spojrzałam na niego. Liam… wyciągał banknoty z portfela. I najwyraźniej chciał kupić ten nieszczęsny tort. Uśmiechnęłam się i otarłam oczy.
– Nie trzeba. Naprawdę.
– Przestań. Ile kosztuje taki tort?
– Ten miał kosztować sto pięćdziesiąt złotych. Po oblizaniu przez tego typa nadaje się do wyrzucenia.
– Daj spokój. Miałem trójkę rodzeństwa. Całe życie jadłem oblizane rzeczy.
Chcąc nie chcąc, wybuchnęłam śmiechem. A on wręczył mi pieniądze. Potem podszedł do szafek kuchennych i znalazł nóż i talerzyki. Ukroił dwa kawałki.
– Cora? – zagadnął. Podniosłam na niego wzrok. Mimo że oczy miałam załzawione, w jego spojrzeniu wciąż dostrzegałam ogień, który pojawiał się, gdy na mnie patrzył. – Nie pozwól, żeby taki idiota podważył twoją pewność siebie. Jesteś świetna. – Pochylił się i przygryzł płatek mojego ucha, aż poczułam przyjemny dreszcz. – W każdej sytuacji – zamruczał.
Dwa talerzyki z kawałkami tortu zostały na kuchennym blacie. Musiały poczekać, aż wrócimy z sypialni.
Wolny weekend zapowiadał się cudownie. Słońce wpadające przez okno sypialni oznaczało piękny dzień, a mi wcale się nie spieszyło. Po pracowitym tygodniu chciałam wreszcie wypocząć. Przeciągnęłam się, rozważając dłuższe pozostanie w łóżku, ale wizja porannej kawy była zbyt kusząca. Odrzuciłam kołdrę i wstałam, czując, że dostaję gęsiej skórki, gdy bose stopy dotknęły chłodnej podłogi. Podreptałam do kuchni i włączyłam czajnik, a kiedy mój wzrok padł na wyspę kuchenną, nie mogłam powstrzymać wspomnień ostatniej wizyty Liama.
Wizyty, która skończyła się na wyspie kuchennej z dalszym ciągiem w sypialni i gorącym pożegnaniem pod drzwiami wejściowymi. Przy drzwiach bez romantycznych czułości przyparł mnie do ściany i pocałował tak gorąco, że poczułam to aż w podbrzuszu. Przygryzł moją wargę i po długiej chwili oderwał się ode mnie, a jego usta zamarły milimetry od mojej twarzy. Wpatrywał się bez słowa w moje usta, serce biło mu szybko i bezwiednie oblizał wargi. Ostatni pocałunek zawisł w powietrzu i pękł jak bańka mydlana. Był tak blisko, że doprowadzał mnie do szaleństwa bardziej, niż gdyby znów wpił się w moje usta. A potem Liam wyszedł z tym swoim łobuzerskim uśmiechem, jakby miał pewność, że właśnie o tym będę myśleć przez najbliższy czas.
I miał cholerną rację. Wracałam myślami do tego momentu częściej, niżbym chciała, tym bardziej że od tamtej pory nie miałam z nim żadnego kontaktu. Nie wiedziałam nawet, czy tego chce, a zrobienie następnego kroku wydawało mi się trudne. Dlatego tkwiłam we własnych rozterkach i nawet najlepszej przyjaciółce, Emi, nie powiedziałam o tym, co zaszło. Jakbym chciała mieć całego Liama tylko dla siebie.
Wlałam wrzątek do kubka i się uśmiechnęłam. Cały weekend zamierzałam poświęcić tylko sobie. Nawet jeśli Liam nie chciał się ze mną kontaktować, bycie singielką przecież nigdy mi nie dokuczało – zawsze miałam mnóstwo pomysłów na spędzanie czasu i w ten weekend chciałam wypróbować nowy przepis na muffinki. Ale jeszcze nie teraz. Zabrałam kawę i już wracałam do łóżka, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się gości, więc drgnęłam zaskoczona i poszłam otworzyć.
Za drzwiami nie było nikogo, za to na wycieraczce czekało czerwone pudełko przewiązane wstążką. Podniosłam je, w duchu ciesząc się, że nikt nie czekał. Miałam na sobie króciutką, koronkową koszulę nocną, która odsłaniała więcej, niż powinna, a kiedy się schylałam, cóż, byłam pewna, że nie zakrywała absolutnie nic.
Zamknęłam za sobą drzwi i postawiłam tajemnicze pudełko na blacie kuchennym. Odwiązałam wstążkę i zajrzałam do środka.
Na płatkach róż leżała karteczka z ręcznie napisaną wiadomością.
I coś jeszcze.
Zaufasz mi? L. – brzmiało krótkie pytanie, a podpis wskazywał, że pudełko podrzucił mi Liam. Przeczytałam wiadomość kilka razy, przygryzając wargę i spoglądając na satynową opaskę na oczy, która czekała w pudełku na moją decyzję. Wyjęłam ją ostrożnie, zupełnie zapominając o kawie i spokojnym poranku. Pogładziłam delikatny materiał, zastanawiając się, co takiego wymyślił Liam. To miało być zaproszenie? Jakaś gra?
Wiedziałam jedno: bardzo chciałam sprawdzić, co chodziło po głowie sąsiadowi, którego nagiego ciała nie mogłam wyrzucić z głowy. Chwyciłam długopis i zapisałam pod jego wiadomością kilka słów: Daj mi powód. C .
I podrzuciłam pudełko pod drzwi Liama, zachowując opaskę na oczy. Zapukałam dwa razy, a potem zniknęłam za swoimi drzwiami. Nie znałam go zbyt dobrze, ale sprawiał wrażenie kogoś, kto chętnie podejmuje wyzwanie. I zawsze dostaje to, czego chce.
Nie czekałam długo na wiadomość. Najwyraźniej mój sąsiad miał sporo wolnego czasu i świetnie się bawił.
Przyjdź i sama go sobie weź. Zabierz ze sobą prezent – to Twój bilet wstępu do mojego mieszkania. L.
Wpatrywałam się w wiadomość przez dłuższą chwilę. Liam był bardzo pewny siebie, ale ja również nie należałam do nieśmiałych. Chciałam, żeby o tym wiedział i czekał na spotkanie z takim samym napięciem jak ja. Coś przyszło mi do głowy.
Poszłam do sypialni i wyciągnęłam z szuflady dwa komplety bielizny. Jeden – czarny pas do pończoch, pończochy wykończone koronką i koronkowe stringi w tym samym kolorze, z cienkimi tasiemkami podkreślającymi biodra. Drugi – czerwone majtki z kokardką w tylnej części i sznurowaniami po bokach oraz seksowny biustonosz do kompletu. Ułożyłam je w pudełku – czarny komplet po lewej, czerwony po prawej, a pośrodku wiadomość: Które? C .
Podrzuciłam pudełko na wycieraczkę Liama i zniknęłam za swoimi drzwiami. Chwilę później usłyszałam… pukanie do drzwi sąsiada. Długie i natarczywe.
– Liam, jesteś tam? Wstawaj! – Ktoś dobijał się do mieszkania obok. Sięgnęłam po kubek kawy. Upiłam łyk, tłumiąc chichot i zastanawiając się, czy gość zauważył czerwone pudełko z moją bielizną przed drzwiami.
To Toby? Olśniło mnie po kilku łykach kawy. Odstawiłam kubek w popłochu i podbiegłam do swoich drzwi wejściowych, przytykając do nich ucho niczym detektyw z marnego kryminału.
– Wpuść mnie! – Toby dobijał się do Liama, a ja pomyślałam, że jego kręcone włosy muszą przy tym zabawnie podskakiwać we wszystkie strony.
– Nie! – odpowiedział mu głęboki głos z mieszkania. Zdecydowany, ale chyba rozbawiony. Na ten dźwięk poczułam, że unoszą mi się włoski na karku. Przygryzłam wargę i pociągnęłam łyk z kubka z napojem bogów. Co za dziwaczny poranek.
– Ktoś przyniósł ci prezent! – Toby nie przestawał, a ja zakrztusiłam się kawą. Wstrzymałam oddech, czekając na rozwój wydarzeń.
Drzwi Liama otworzyły się i po chwili zamknęły z hukiem. Musiał zabrać pudełko z rąk Toby’ego i z powrotem zniknąć za drzwiami. Poczułam łaskotanie w brzuchu na samą myśl o minie Liama, gdy zobaczy zawartość przesyłki.
Byłam w tak dobrym humorze, że postanowiłam przywitać Toby’ego. Uchyliłam drzwi i oparłam się o framugę z kubkiem w obu dłoniach. Koszula nocna ledwo zakrywała mi pupę i podkreślała kształt piersi ukrytych za cienkim materiałem.
– Mój niewychowany sąsiad nie chce cię wpuścić? – zagadnęłam z rozbawieniem, a Toby aż podskoczył, zauważając mnie dopiero teraz.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.