Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
91 osób interesuje się tą książką
Dwa dodatkowe rozdziały z perspektywy Xadena.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 28
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przeczytaliście Czwarte Skrzydło, ale jeszcze Wam mało?
Czytajcie dalej, aby zapoznać się z dodatkowymi treściami –
dwoma ekskluzywnymi rozdziałami z punktu widzenia Xadena, wydanymi
drukiem po raz pierwszy w historii!
Oto rozdziały 9 oraz 16 przedstawione z perspektywy Xadena.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Xaden
Nie uważasz, że będziesz ich potrzebować? – pyta Sorrengail, zaciskając sztylety w dłoniach. Staje na macie naprzeciwko mnie i, o dziwo, nie drży ze strachu. Więcej, wygląda na bardziej wkurzoną niż przerażoną tym, że mam zamiar ją wykończyć, mimo że przekazałem broń Imogen.
To lekkomyślne, poucza mnie Sgaeyl.
– Nie. Ty przyniosłaś wystarczająco broni dla nas obojga. – Usta wykrzywiają mi się w uśmiechu i przywołuję Violet ruchem palca, a następnie umacniam osłony, bo Aetos kręci się w pobliżu. Ten drugoroczny nieźle radzi sobie na macie, nawet jeśli jest trochę zbyt zasadniczy, by naprawdę być w tej szkole najlepszym.
– Zaczynajmy.
Przyjmuje postawę bojową, a ja zapominam o członkach Drugiej Drużyny otaczających matę, o misji, którą mam wykonać w ten weekend, i skupiam się wyłącznie na przeciwniczce. Violet Sorrengail. Niewysoka córka generały, która zabiła mojego ojca. Według Kodeksu mam pełne prawo ją unicestwić. Może i mi podlega, ale nie należy do mojej drużyny.
Mógłbym skręcić jej kark i nikt w tym pomieszczeniu by się nie wtrącił. Ale sto siedem dusz, za które jestem odpowiedzialny, zapłaciłoby za to cenę. To co ja, kurwa, robię na tej macie?
Jej postawa zmienia się subtelnie, nadgarstek drga i zaraz potem rzuca sztyletem w moją klatkę piersiową.
Łapię go instynktownie i cmokam z dezaprobatą.
– Już widziałem ten ruch.
I właśnie po to tu jestem. Zorientowanie się, że w jakiś sposób odkryła, z kim przyjdzie jej się zmierzyć i otruła swoich przeciwników, zajęło mi dwa tygodnie. Jej błyskotliwy, przebiegły umysł może niestety być podniecający, ale ona zginie, jeśli dalej będzie polegać wyłącznie na tej metodzie – i rzucać sztyletami na prawo i lewo. Ku mojemu zaskoczeniu ta myśl mi się nie podoba. Ona ogólnie mi przeszkadza.
Atakuje typową dla pierwszoroczniaków kombinacją wymachów i kopnięć, które równie łatwo przewidzieć, co zablokować. Wyrywam źle wyważony sztylet z jej uścisku i łapię ją za udo, wykorzystując jej rozpęd i niewielką masę ciała, by powalić ją na matę.
Orzechowe oczy Violet się rozszerzają. Wpatruje się we mnie, walcząc o oddech, a ja upuszczam sztylet i odpycham go kopniakiem w kierunku dowódcy drużyny, który powinien był ją lepiej przeszkolić.
Gdyby była kimś innym, przyłożyłbym ostrze do jej gardła, żeby pokazać, kto jest górą i zakończyć tę potyczkę, ale niestety czuję, że mam dług u pierwszorocznej za trzymanie gęby na kłódkę w sprawie spotkania, którego była świadkiem pod dębem. I odwdzięczam się tym, że nie zabiłem jej, gdy leżała u moich stóp, z trudem łapiąc oddech.
W końcu się uspokaja i podnosi do pozycji siedzącej, a następnie próbuje wbić mi nóż w udo.
Do kurwy nędzy.
Blokuję uderzenie prawym przedramieniem, po czym chwytam jej nadgarstek lewą ręką i rozbrajam ją, nachylając się w jej stronę, zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy.
– Masz dzisiaj ochotę na rzeź, co, Violence? – szepczę.
Wściekłość błyszczy w tych hipnotyzujących oczach, gdy upuszczam jej ostrze na matę i odpycham je kopniakiem. Tak łatwo ją rozbroić, a jej mylne przekonanie, że tak nie jest, doprowadzi ją do śmierci. I dlaczego, do jasnej cholery, nie używa broni dostosowanej do jej typu ciała i stylu walki? Nie żeby miała na ten moment jakiś styl walki.