Fraszki - Jan Kochanowski - ebook

Fraszki ebook

Jan Kochanowski

0,0

Opis

Jan Kochanowski, "Fraszki" - wybrane fraszki z tego zbioru to lektura szkolna (klasa 7 - 8). Ebook "Fraszki" zawiera przypisy opracowane specjalnie dla uczennic i uczniów szkoły podstawowej.

Fraszki Jana Kochanowskiego pierwszy raz zostały opublikowane w 1584 roku. Jest to zbiór ponad 300 utworów ujętych w trzech osobnych księgach.

Nie da się oddzielić życiorysu Jana Kochanowskiego od treści fraszek, które przedstawiają realia życia w XVI-wiecznej Polsce. Ukazany obraz człowieka renesansowego w perspektywie jego wad i zalet, niejednokrotnie wyśmiewanych przez autora, podkreśla różnorodność języka i formy, a ich oszałamiająca ilość — tematyki. Kochanowski pisze fraszki o biesiadach, miłości, filozofii, patriotyzmie, ale także o samych fraszkach, czy własnej twórczości.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
 
Epoka: Renesans Rodzaj: Liryka Gatunek: Fraszka

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 129

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jan Kochanowski

Fraszki

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3353-1

Fraszki

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

[Dedykacja]

Fraszki tym książkom dzieją: kto się puści na nie 
Uszczypliwym językiem, za fraszką nie stanie.  

Księgi pierwsze

Do Baltazera

Nie dziw, żeć głowa, Baltazarze, chora; 
Siedziałeś wedle głupiego doktora. 

Do Chmury1

Mówiłem ja tobie, Chmura, 
Że przy kuchni bywa dziura; 
Aleś mnie ty nie chciał wierzyć, 
Wolałeś swym grzbietem zmierzyć. 

O tymże2

Wierzę, od początku świata 
Nie były tak suche lata; 
Oczy nasze to widziały: 
Chmury się w rzekach kąpały. 

Do gospodyniej

Ciebie zła lwica w ogromnej jaskini 
Nie urodziła, moja gospodyni, 
Ani swym mlekiem tygrys napawała; 
Gdzieżeś się wżdy tak sroga uchowała, 
Że nie chcesz baczyć na me powolności 
Ani mię wspomóc w mej wielkiej trudności? 
O którą samażeś mię przyprawiła, 
Że chodzę mało nie tak jako wiła. 
Wprawdzie żeć się już nie wczas odejmować; 
Ja ciebie muszę rad nierad miłować. 
Ty się w tym pomni, masz li mię mieć g’woli 
Z mej dobrej chęci czyli po niewoli. 

Do gościa3

Jeśli darmo masz te książki, 
A spełna w wacku4 pieniążki, 
Chwalę twą rzecz, gościu–bracie, 
Bo nie przydziesz ku utracie; 
Ale jesliś dał co z taszki5, 
Nie kupiłeś, jedno fraszki. 

Do gościa

Nie pieść się długo z mymi książeczkami, 
Gościu, boć rzeką: „Bawisz się fraszkami.” 

Do Hanny

Chybaby nie wiedziała, co znaczy twarz blada 
I kiedy kto nie g’rzeczy, Hanno, odpowiada, 
Często wzdycha, a rzadko kiedy się rozśmieje — 
Tedy nie wiesz, że prze cię moje serce mdleje? 

Do Jakuba

Że krótkie fraszki czynię, to, Jakubie, winisz? 
Krótsze twoje nierówno, bo ich ty nie czynisz. 

Do Jana6

Radzę, Janie, daj pokój przedsięwzięciu swemu, 
Bo bądź krótko, bądź długo, przedsię przydzie k’temu, 
Że się człowiek obaczy, a co mu dziś miło, 
To mu będzie za czasem wstyd w oczu mnożyło. 
Tę rozkosz, którą teraz tak drogo szacujesz, 
Puścisz taniej po chwili, gdy prawdę poczujesz. 
A tak, co ma czas przynieść, uprzedź go ty raczej, 
Odmień swój bieg, a żagle nakręć w czas inaczej! 
Świadomeś słów łaskawych i pięknej postawy, 
Zdradę widzisz, znajże więc, co przyjaciel prawy! 
A ty, o morska Wenus, chluśni z raz tej paniej, 
A pomści się wzdychania i moich złez7 na niej! 

Do Jósta

Wiesz, coś mi winien; miejże się do taszki8, 
Bo cię wnet włożę, Jóstcie, między fraszki! 

Do Kachny

Pewnie cię moje zwierciadło zawstydzi, 
Bo się w nim, Kachno, każdy szpetny widzi. 

Do Marcina

A więc by ty, Marcinie, przed tym nie ugonił, 
Co to siedzi jako wróbl, a oczy zasłonił; 
Niech on chwali Żmudzinki, że bywają trwałe; 
By miał mądzie jako sam, tedy przedsię małe. 

Do Mikołaja Firleja

Jesliby w moich książkach co takiego było, 
Czego by się przed panną czytać nie godziło, 
Odpuść, mój Mikołaju, bo ma być stateczny 
Sam poeta, rym czasem ujdzie i wszeteczny. 

Do Mikołaja Mieleckiego9

Nie dar jaki kosztowny, ale co przemogę, 
Dam ci parę wirszyków, Mielecki, na drogę: 
Boże daj, być się dobrze na wszytkim wodziło, 
Byś we zdrowiu oglądał, na co patrzać miło. 
Na mię bądź łaskaw, jakoś zawżdy okazował; 
Nie był ten łaskaw, kto do końca nie miłował. 

Do miłości

Chyba w serce, Miłości, proszę, nie uderzaj, 
Ale na każdy członek inszy śmiele zmierzaj! 

Do paniej

Co usty mówisz, byś w sercu myśliła, 
Barzo byś mię tym, pani, zniewoliła; 
Ale kiedy mię swym miłym mianujesz, 
Podobno dawnym zwyczajom folgujesz. 

Do paniej

Imię twe, pani, które rad mianuję, 
Najdziesz w mych rymiech często napisane, 
A kiedy będzie od ludzi czytane, 
Masz przed inszymi, jesli ja co czuję10. 
Bych cię z drogiego marmoru postawił, 
Bych cię dał ulać i z szczerego złota 
(Czego uroda i twa godna cnota), 
Jeszcze bych cię czci trwałej nie nabawił. 
I mauzolea, i egiptskie grody 
Ostatniej śmierci próżne być nie mogą11; 
Albo je ogień, albo nagłe wody, 
Albo je lata zazdrościwe zmogą; 
Sława z dowcipu12 sama wiecznie stoi, 
Ta gwałtu nie zna, ta się lat nie boi. 

Do paniej

Pani jako nadobna, tak też i uczciwa! 
Patrząc na twą wdzięczną twarz, rymów mi przybywa,