Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ośmiu najlepszych autorów literatury erotycznej w jednej wyjątkowej antologii! Pozwól porwać się gorącym historiom, które łączy muzyka i miłość!
Ekskluzywne kluby, dyskoteki czy sale koncertowe to idealne miejsca, by poznać kogoś interesującego i przeżyć naprawdę niezwykłą noc!
Trzeba tylko wykonać ten pierwszy krok, by życie nabrało zupełnie innych barw! Namiętny seks z nieznajomym, nieoczekiwany powrót dawnego uczucia czy miłość od pierwszego wejrzenia to tylko niektóre sytuacje, w jakich znajdą się bohaterowie opowiadań. Czasem jednak dostaną dużo więcej, niż się spodziewali Czy wyjdzie im to na dobre?
Seks, namiętność, ekscytacja i dobra muzyka co może pójść nie tak?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 486
Za pół godziny miałem grać swój ostatni w najbliższym czasie występ w klubie, a potem zapowiadało mi się trochę wolnego. Nawet trochę więcej niż trochę, bo na najbliższe tygodnie nie miałem żadnych planów zawodowych. Matt, mój niby-menedżer – niby, bo tak naprawdę wcale nie potrzebowałem menedżera i nawet go nie chciałem – próbował na ten okres ustawić mi dwa duże koncerty, choć milion razy mu tłumaczyłem, że te w ogóle mnie nie interesują. W zupełności wystarczało mi granie w klubach czy barach. Byłem rozpoznawalny, ale nie byłem gwiazdą. Na pewno nie taką jak moja przyjaciółka Hazel Fern.
Hazel była niesamowita. Ściągała tłumy na koncerty, nagrywała płyty, była na pierwszych stronach gazet i w sieci. Wcale mnie to nie dziwiło, bo miała ogromny talent, a głos i sposób, w jaki nim operowała, miała opanowane do perfekcji. Po prostu była mistrzynią. Posługiwała się trzyoktawowym sopranem, z mocną, ciemną barwą i o dużej sile brzmienia. Sukces w pełni się jej należał, ciężko na niego pracowała, dawała z siebie więcej niż maksimum, a śpiewanie naprawdę dawało jej radość.
Cieszyłem się, że jeszcze dziś się z nią zobaczę, bo stęskniłem się za moją małą gwiazdeczką. Zawsze traktowała mnie jak starszego brata, a ja żałowałem tylko, że nie widziała we mnie kogoś więcej. Wiedziałem, że możemy być tylko przyjaciółmi, na coś więcej były to dla mnie za wysokie progi i bardzo doceniałem tę przyjaźń. Mimo sukcesu, jaki osiągnęła, i pozycji, jaką zajmowała, w środku Hazel wciąż była tą samą dziewczyną co kiedyś. Nie wywyższała się, nie odbiło jej na punkcie sławy. Prędzej odbijało jej od nadopiekuńczości jej ojca, ale wydawało mi się, że miało to raczej związek z ich przeszłością i z tym, że Hazel wcześnie straciła matkę. Co prawda z jej ojcem raczej słabo się dogadywałem, a właściwie to wiedziałem, że facet mnie nie lubi, ale miałem to szczerze gdzieś. Nie zrezygnowałbym z przyjaźni z Hazel tylko dlatego, że nie spełniałem jego oczekiwań.
– Carson! – Nagłe pojawienie się Matta przerwało moje rozmyślania. – Chłopaki już się rozgrzewają, a ty? – Spojrzał na mnie karcąco.
– A ja mam czas – odpowiedziałem i przejechałem palcami po strunach gitary.
– Carson, Carson, posłuchaj – mówił, krążąc po pomieszczeniu i pocierając czoło. – To miała być niespodzianka, ale wiem, że ich nie lubisz, dlatego wolę cię uprzedzić.
– The Hunters szukają nowego wokalisty – powiedział.
– Okej, niech szukają – rzuciłem obojętnie.
– Są zainteresowani tobą – dodał.
– Ale ja nie jestem zainteresowany nimi! – podkreśliłem.
Wkurwiało mnie, że Matt kompletnie mnie ignorował. Dla niego liczyło się tylko to, żebym był wielką gwiazdą, żeby wszyscy wkoło o mnie gadali, żeby moja twarz była na pierwszych stronach gazet. Najchętniej widziałby we mnie maszynkę do robienia pieniędzy, ale ja naprawdę nie potrzebowałem całej ich góry. Fakt, ostatnio krucho było u mnie z kasą, ale po ostatnich występach wpadnie mi trochę gotówki i spokojnie dam radę.
– Carson, zdajesz sobie sprawę, jak podniósłby się twój status, gdybyś dołączył do ekipy? – Próbował mnie przekonywać. – Sukces gwarantowany. I do tego stałe pieniądze. Nie musiałbyś się martwić tym, czy za tydzień będziesz miał kasę, czy nie.
– A kto się martwi moją kasą?
– Twoje rachunki – rzucił. – Wiesz, ile oni mają zaplanowanych tras koncertowych? Wybierają się nawet do Stanów.
– Ale mnie jest tu dobrze. Chcę wrócić do Birmingham.
– Wrócisz pojutrze – odparł.
– A niby dlaczego? – zdziwiłem się.
– Jutro pogadałbyś z chłopakami. Carson, to jest twoja wielka szansa.
– Zapomnij. – Pokręciłem głową. – Jeszcze dziś muszę zdążyć na koncert Hazel w Sheffield.
– Koncert Hazel… – Spojrzał na mnie wymownie. – Carson, a ty…
– Co ja? – Podniosłem się z miejsca.
– Mógłbyś w końcu skorzystać coś na znajomości z Hazel – rzucił śmiało, a we mnie aż się zagotowało.
– Hazel jest moją przyjaciółką, a nie twoją kurą znoszącą złote jajka. Nie przyjaźnię się z nią dla korzyści – podkreśliłem.
– Jeszcze wiele musisz się nauczyć, Carson. Przygotuj się do występu – dodał, po czym wyszedł.
Jeśli Matt naprawdę myślał, że wykorzystam znajomość z Hazel do osiągnięcia sukcesu, to był w wielkim błędzie. Nigdy bym tego nie zrobił, nie byłem taki.
Stałam na oświetlonej scenie, a tłum skandował moje imię. Dreszcz ekscytacji przebiegł przez moje ciało, a serce przyspieszyło swój rytm. Miałam za sobą już kilkanaście takich koncertów, ale emocje zawsze były niemalże jak za pierwszym razem.
Od najmłodszych lat marzyłam o tym, by śpiewać zawodowo. Po prostu kochałam to najbardziej na świecie. Śpiew był całym moim życiem. Uczyłam się w najlepszych szkołach muzycznych, byłam pod skrzydłami najznakomitszych nauczycieli, latami szlifowałam swój głos i zawsze dawałam z siebie maksimum. Gdybym nie poświęciła się temu całkowicie i nie włożyła w to tyle pracy, nie byłabym w stanie wyśpiewać dźwięków, które dzisiaj były w moim zasięgu. Sporo mnie to kosztowało, ale było warto.
Przyzwyczaiłam się już do tego, że byłam w centrum zainteresowania i że wszystkie spojrzenia skupiały się na mnie. Tym razem czułam jednak, że ktoś obserwuje mnie w wyjątkowy sposób, czułam na sobie czyjeś pojedyncze spojrzenie. Odwróciłam głowę w stronę backstage’u i wtedy go zobaczyłam. Przez chwilę myślałam, że zaraz to ja, a nie publiczność, będę piszczeć z radości.
Zupełnie nie spodziewałam się, że na moim dzisiejszym koncercie będzie mój przyjaciel Carson. Nie widziałam się z nim od trzech miesięcy. Owszem, rozmawialiśmy i mówił, że wkrótce wraca, ale zrobił mi niesamowitą niespodziankę.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i klaskając w dłonie, zachęcił, bym w końcu zaczęła śpiewać.
Chwyciłam mikrofon, przymknęłam na moment oczy i wsłuchiwałam się w pierwsze takty piosenki, którą miałam zaraz wykonać. Obecność Carsona dodała mi sił i mimo zmęczenia w tym ostatnim utworze dałam z sobie sto dziesięć procent.
Po skończonym występie niemalże pobiegłam za scenę, gdzie od razu wpadłam w ramiona Carsona. Ależ mi go brakowało.
– Świetny występ, mała – pogratulował mi.
Miałam wrażenie, że za każdym razem był coraz przystojniejszy, coraz bardziej męski. Był typem niegrzecznego chłopca, ciągle ściągającego na siebie jakieś kłopoty, ale dziewczyny za nim przepadały. Często zatracały się w jego szmaragdowym spojrzeniu. A jego głos? Za każdym razem, gdy słyszałam jego głęboki, mocny wokal, z tą charakterystyczną chrypką, przechodziły mnie dreszcze. Był niesamowity, potrafił tak doskonale operować głosem i różnymi jego barwami, że słuchanie go było czystą przyjemnością. Zresztą nie tylko słuchanie… Tak, to prawda podkochiwałam się w nim, jednak on traktował mnie bardziej jak młodszą siostrę.
No cóż, prawda była taka, że kochałam śpiewać i występować, ale niekoniecznie przed tak dużą publicznością. Chętnie zaśpiewałabym w jakimś mniejszym klubie, dla garstki ludzi, ale to było niemożliwe. Mój ojciec chyba dostałby zawału, gdybym kiedykolwiek dała koncert w jakimś barze. Jeśli już występowałam przed małą publicznością, to tylko na luksusowych bankietach albo dla samych VIP-ów. Czasem zazdrościłam Carsonowi tego, że może być zwyczajnym chłopakiem i robić, co chce. Każde moje potknięcie niestety od razu trafiało na pierwsze strony tabloidów, a nie zawsze odpowiadało mi bycie grzeczną córeczką tatusia.
– Czemu mnie nie uprzedziłeś, że będziesz na koncercie? – Szturchnęłam go w ramię.
– Bo nie wiedziałem, czy zdążę. Dopiero co wróciliśmy i od razu tu przyjechałem.
– Ale się cieszę! – zapiszczałam, a on ponownie chwycił mnie w ramiona i mocno przytulił.
– Zrywamy się stąd? – zapytał, chwytając moją dłoń.
– Chętnie – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Hazel!
Głos ojca szybko sprowadził mnie na ziemię.
Gdy do nas podszedł, odsunęliśmy się z Carsonem od siebie. Od razu zmierzył chłopaka gniewnym wzrokiem, jakby ten kiedykolwiek zrobił mu coś złego.
– Carson? – Ojciec zmarszczył brwi.
– Dobry wieczór, panie Fern – odezwał się Carson, posyłając mu cyniczny uśmiech.
– Hazel, wracamy – powiedział szorstko ojciec.
– Wrócę z Carsonem – rzuciłam.
– Nie ma takiej opcji. – Pokręcił głową. – Jedziemy.
– Przecież on też wraca do Birmingham.
– A my musimy jeszcze podjechać do hotelu. Chodź już, marnujesz czas – podkreślił.
– Odbijemy to sobie – szepnął mi do ucha.
– Zadzwoń – mruknęłam.
– Hazel, samochód czeka – ponaglił mnie ojciec.
Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam z ojcem. Mogłabym jakoś skomentować jego zachowanie, coś mu na ten temat powiedzieć, ale kłótnia z nim była ostatnią rzeczą, której teraz chciałam, no i przecież mój kochany tatuś zawsze wszystko wiedział lepiej i zawsze musiał mieć ostatnie zdanie. Na szczęście będę miała teraz trochę wolnego, więc będę mogła spotkać się z Carsonem.
***
Mieszkałam z ojcem i macochą na przedmieściach Birmingham.
Jedenaście lat temu, gdy miałam dziewięć lat, rodzice spodziewali się drugiego dziecka. Niestety pod koniec ciąży wydarzyła się ogromna tragedia. W wyniku pewnych komplikacji mama dostała silnego krwotoku i trafiła do szpitala. Przerażeni modliliśmy się o to, by nie stało się nic złego, jednak lekarzom nie udało się uratować życia ani jej, ani mojego braciszka. Po ich śmierci strasznie się z tatą załamaliśmy. On, pogrążony w rozpaczy, całkowicie zatracił się w pracy, a ja zrezygnowałam z nauki śpiewu. Nie chciałam już tego robić. Mama również śpiewała, a głos miała wręcz anielski głos przyjemny i aksamitny. Potrafiła poruszyć nim niemal każde serce. W tamtym okresie bardzo zamknęłam się w sobie i dopiero na terapii zrozumiałam, że to właśnie śpiew może być moim remedium. Ponownie zaczęłam pracować z głosem. Powoli, małymi krokami znowu czerpałam z tego przyjemność. Czułam też, jakby mama nadal było blisko mnie. A teraz bez śpiewania nie wyobrażałam już sobie życia.
Z całej naszej rodziny najwięcej czasu w domu spędzała Caroline, moja macocha. Ojciec praktycznie całymi dniami siedział w firmie, choć miałam wrażenie, że od kiedy wzięli ślub, czyli od półtora roku, bywał w domu nieco częściej. Caroline była sporo młodsza od mojego taty, bo miała trzydzieści pięć lat i była naprawdę w porządku. Dobrze się dogadywałyśmy, nawet stawała po mojej stronie, gdy w ręce ojca wpadała gazeta, w której opisano jakąś moją żenującą wpadkę. Oj, w takich sytuacjach ojciec dostawał niemalże białej gorączki, a kazań umoralniających nie było końca.
Dziś tata postanowił zaszczycić nas swoją obecnością w domu na obiedzie.
– Jakie masz plany na najbliższe tygodnie? – zapytał w pewnej chwili.
– Właściwie nie planowałam nic szczególnego. – Wzruszyłam ramionami. – Chciałabym odpocząć.
– Jeremy, Hazel wczoraj miała ostatni występ, jeszcze nawet nie zaczęła wypoczywać – wtrąciła Caroline.
– Chodziło mi o to, żeby pamiętała…
– Tak, wiemy, o co ci chodziło – przerwała mu. – A ty pamiętaj, że dziś wychodzimy.
– Wychodzicie? – zapytałam, kolejno na nich spoglądając, bo nic mi na ten temat nie było wiadomo.
– Chyba zapomniałem ci o tym wspomnieć – powiedział ojciec. – Jedziemy na bankiet do Cunninghama – dodał. – Wrócimy pewnie późno w nocy.
Zamyśliłam się na moment. Ten cały Cunningham był jednym z klientów ojca, w sumie chyba najważniejszym, dlatego go kojarzyłam, wiedziałam też, że mieszkał w Swindon.
– To bawcie się dobrze. – Uśmiechnęłam się do nich, a w głowie już układałam sobie plan na dzisiejszy wieczór.
– A ty nie szalej, Toby i Owen będą mieli na ciebie oko.
– Dzięki za zaufanie, tato – rzuciłam z sarkazmem.
Wiedziałam, co muszę zrobić. Moja ochrona bardzo dobrze wykonywała swoje obowiązki, ojciec był informowany o każdym moim ruchu, dlatego musiałam jakoś przekonać chłopaków, by to, co stanie się dzisiaj, zachowali tylko dla siebie.
– Owen! – zawołałam mężczyznę, który akurat miał wyjść z domu.
– Coś się stało? – zapytał, odwracając się w moją stronę.
– Dziś będę miała gościa i chciałabym, by nie dotarło to do mojego ojca – powiedziałam wprost, a on zmarszczył brwi.
– Ten oficjalny ton to z braku zaufania? – wyrzucił mi.
– Daj spokój – westchnęłam. – Wiem, że Toby’ego tak łatwo nie przekonam.
– Dlaczego założyłaś, że mnie przekonałaś?
– Owen!
– Wiesz, że będę miał na wszystko oko, ale dam ci trochę prywatności.
– Och, dziękuję – prychnęłam.
– Ale z Tobym gadasz sama – podkreślił.
– O czym? – zapytał Toby, niespodziewanie wchodząc do holu.
– Mam plany na dzisiejszy wieczór, ale wolałabym, by mój ojciec o nich nie wiedział – powiedziałam.
– Pan Fern wyraźnie zaznaczył, byś nie wychodziła z domu – odparł, na co przewróciłam oczami.
– Żartujesz sobie? – Skrzyżowałam ramiona. – Nie jestem w więzieniu, a poza tym, kto powiedział, że gdzieś wychodzę? – Spojrzałam na niego gniewnie. – Chcę się spotkać z Carsonem.
– Ale…
Toby pokręcił głową. Wiedział, że nie odpuszczę.
– Bierzesz to na siebie – mruknął do Owena, przechodząc obok niego, po czym wyszedł na dwór.
Dzięki, tato! rzuciłam w myślach. On naprawdę przygotowywał mi złotą klatkę, ale ja nie zamierzałam dać się w niej zamknąć.
Zaraz po obiedzie zadzwoniłam do Carsona i zaprosiłam go na dzisiejszy wieczór. Cieszyłam się, że w końcu będę mogła normalnie z nim pogadać, spędzić z nim czas, po prostu z nim pobyć, zanim któreś z nas znowu ruszy w trasę.
Przyjechał o siódmej, przywożąc ze sobą butelkę mojego ulubionego różowego wina. Siedzieliśmy w moim pokoju, piliśmy i gadaliśmy, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej przez kilka lat.
– Ej, ale mów, co u ciebie, bo ciągle tylko ja nawijam – rzuciłam w którymś momencie.
– No przecież ciebie nie da się przegadać – zaśmiał się.
– Wariat – prychnęłam i rzuciłam w niego małą poduszką. – Opowiadaj. – Wychyliłam lampkę wina.
– Co tu opowiadać? – Wzruszył ramionami. – Grałem głównie po barach i knajpach, jedna większa impreza. Załapałem się nawet na występy z Dark Side i The Centaurs.
– Nadal nie masz stałej kapeli?
– Matt chciał mi załatwić miejsce w jednej kapeli – powiedział tajemniczo.
– Jakiej? – zaciekawiłam się.
– W The Hunters.
– The Hunters? Wow! Oni są świetni! Ale czekaj, co z tego wyszło?
– Właściwie nic – odpowiedział zupełnie na luzie.
– Nie wierzę, że cię nie wzięli. – Pokręciłam głową. – Jestem pewna, że już tego żałują.
– Tyle że ja w ogóle z nimi nie gadałem.
– Jak to? – zdziwiłam się.
– Matt chciał mnie wkręcić, ale znasz mnie, nie lubię do kogoś należeć. Gdzie się zahaczę, tam zagram – odpowiedział swobodnie.
– Zazdroszczę ci – rzuciłam zamyślona.
– Zazdrościsz? – Uniósł brwi. – Chyba to ja powinienem zazdrościć tobie.
– Wiesz, czasem mnie to przytłacza – westchnęłam, obracając kieliszek w dłoniach. – Czasem jest tego za dużo, brakuje mi normalności.
– To zrób sobie dłuższą przerwę.
– Ojciec chyba dostałby szału. – Potrząsnęłam głową. – Coś ty, to nie wchodzi w grę. Już teraz zaczyna wariować, bo mam kilka tygodni wolnego. Musiałabym chyba uciec z domu.
– No to zwalniaj tempo stopniowo – doradził, ale ja zaczęłam zastanawiać nad tym, co sama przed chwilą powiedziałam.
A gdyby tak faktycznie uciec? Nie chciałam ciągle żyć pod dyktando ojca. To on w większości decydował o mojej przyszłości i o mojej karierze, zupełnie jakbym wciąż była małą dziewczynką, ale w końcu miałam już dwadzieścia lat i mogłam sama zająć się swoimi sprawami, swoim rozwojem. Cholera! To naprawdę mogło się udać.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Carsona.
– Hazel! Zawiesiłaś się.
– Ucieknijmy – rzuciłam podekscytowana swoim pomysłem.
– Co? – zdziwił się.
– No ucieknijmy! – powtórzyłam. – Uciekniemy na drugi koniec kraju, będziemy grać po barach, knajpach, małych klubach. – Sama się nakręcałam, ale czułam, że to było właśnie coś, czego potrzebowałam.
– Ty to jednak masz nie po kolei w głowie. – Wstał z podłogi, śmiejąc się ze mnie.
– Ej! – fuknęłam. – No ale czemu nie? Zaczniemy od Szkocji, co ty na to?
– Macie jeszcze może ten fortepian? – zapytał, ignorując moją propozycję.
– Dzięki, że bierzesz moje słowa na poważnie – burknęłam pod nosem. – Mamy – odpowiedziałam na jego pytanie, podnosząc na niego wzrok.
– To prowadź. – Wyciągnął do mnie rękę.
Chwyciłam jego dłoń i poczułam, jak przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Ruszyliśmy do salonu znajdującego się w drugim skrzydle domu. Gdy przekraczaliśmy jego próg, Carson objął mnie jedną ręką w pasie. Zadrżałam. Jego dotyk pobudzał mnie i rozpalał. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że dla niego ten gest nic nie znaczył, że nie traktował go w takich kategoriach jak ja. Miał takie powodzenie u dziewczyn, że zanim pomyślałby o mnie w inny sposób niż o siostrze, zdążyłabym się zestarzeć.
Carson zajął miejsce przy fortepianie. Byłam ciekawa, co chce zagrać. Oparłam się lekko o bok instrumentu, wpatrując się w jego zamyśloną twarz.
– Pamiętasz naszą piosenkę? – Spojrzał na mnie.
– Naszą piosenkę? – Zmarszczyłam brwi.
– Tę o tobie – dodał.
– Chyba o tobie – skwitowałam, bo przypomniałam sobie, o jakim utworze mówił. – Dawaj – zachęciłam go i zaczął grać.
Gdy usłyszałam jego seksowny, ochrypły głos, odpłynęłam myślami.
You tell all the boys „No”
Makes you feel good, yeah
I know you’re out of my league
But that won’t scare me away, oh, no
Och, ta jego barwa… Uwielbiałam go słuchać. Może tak czują się moi fani, kiedy to ja przed nimi występuję?
Razem z nim nuciłam w myślach refren:
Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Carson spojrzał na mnie wymownie, gdy nadeszła kolej na moją partię tekstu. Nie odrywając od niego wzroku, zaśpiewałam:
You let all the girls go
Makes you feel good, don’t it?
Behind your Broadway show
I heard a boy say „Please, don’t hurt me”*
* Labrinth feat. Emeli Sandé, Beneath Your Beautiful, album Electronic Earth, 2012.
Nasze połączone głosy mój ciemny i mocny z jego głębokim i chropowatym brzmiały naprawdę świetnie. A do tego ten magiczny fortepian… To naprawdę mogło się udać, gdyby tylko Carson się odważył. Ja byłam gotowa zaryzykować.
– O czym tak myślisz? – zapytał, gdy skończyliśmy śpiewać.
– O tobie – rzuciłam zadziornie.
– I co wymyśliłaś? – Wstał i stanął naprzeciwko mnie.
W pewnym stopniu byłam przyzwyczajona do bliskości z Carsonem, ale teraz było inaczej. Wszystkimi zmysłami odczuwałam jego obecność i działała ona na mnie w inny, bardziej zmysłowy sposób niż zazwyczaj. On też patrzył na mnie jakoś… dziwnie. Mogłabym nawet powiedzieć, że z pożądaniem, ale nie chciałam robić sobie nadziei. Zamyśliłam się, a on jeszcze zmniejszył dystans między nami.
– Coś niegrzecznego – powiedziałam w końcu.
– Więc co ze mną zrobisz? – Spojrzał na mnie tak łobuzersko, że aż przygryzłam wargę.
Nie umiałam go rozszyfrować. W tym momencie nie odnosił się do mnie jak do przyjaciółki czy młodszej siostry, zachowywał się tak, jakby i on oczekiwał czegoś więcej.
– Carson… – szepnęłam.
Położył dłonie na mojej talii i zmierzył mnie płonącym spojrzeniem.
– Cholera, Hazel, strasznie mnie kręcisz – wychrypiał, przyciągając mnie do siebie. – Tak bardzo cię pragnę.
Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Prawie oszalałam z radości.
– Chodź! – Złapałam go za rękę i pociągnęłam z powrotem do mojego pokoju.
Zamknęliśmy za sobą drzwi, a on od razu wpił się namiętnie w moje usta. To był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Carson smakował niesamowicie dobrze, a jego wargi były takie miękkie, wręcz aksamitne, że nie chciałam się od nich odrywać. W błyskawicznym tempie pozbyliśmy się ubrań i nim położył mnie na łóżku, nakrywając swoim ciałem, choć przez chwilę mogłam go podziwiać. A było na co popatrzeć. Carson dbał o kondycję, był wysportowany i umięśniony. Dostrzegłam też pokrywające jego skórę tatuaże. Sięgnął do kieszeni spodni po prezerwatywę, po czym wdrapał się na łóżko i rozchylił mi nogi.
– Chryste, Hazel, masz zajebistą cipkę – warknął, wbijając wzrok w moją kobiecość, a ja lekko zachichotałam.
Podkurczył mi nogi, pochylił się i zaczął mnie lizać.
– O Boże! – Wysunęłam biodra do przodu, zaciskając dłonie na pościeli.
Carson głęboko wsuwał we mnie język, penetrując każdy zakamarek mojego ciała. Cholera! Ale to przyjemne. Zataczał kółka wokół mojej łechtaczki, a ja aż trzęsłam się z podniecenia. Przyjemne skurcze rozlewały się po całym moim podbrzuszu. Jego język tak sprawnie poruszał się w moim gorącym wnętrzu, że wiłam się pod nim z rozkoszy. Po chwili słodkich tortur podniósł się, oblizując usta. Bardzo seksowny widok.
– Gotowa? – zapytał, po czym rozerwał folię i sprawnie założył gumkę.
– Bardzo – jęknęłam.
– Spójrz na mnie, mała – nakazał, a ja lekko przytaknęłam. – Chcę, byś na mnie patrzyła.
Pochylił się i płynnym ruchem wszedł we mnie do końca. Przeklęłam w myślach, wbijając mu paznokcie w twarde bicepsy. Carson zaczął poruszać się szybciej, wykonując mocniejsze i głębsze pchnięcia. Czułam jego oddech na szyi i słyszałam jego zmysłowe warknięcia, gdy zapamiętale uderzał w moje wnętrze. Oplotłam go nogami w pasie, kiedy poczułam, że po moim ciele rozlewają się przyjemne dreszcze. Nie byłam w stanie nad nimi zapanować. Zacisnęłam się mocno wokół jego męskości, dochodząc głośno i intensywnie z jego imieniem na ustach.
Carson pchnął we mnie jeszcze kilka razy, po czym zastygł w bezruchu, ciężko dysząc. Opadł na mnie swoim ciężarem, a ja objęłam go za szyję.
Jakiś czas później leżeliśmy obok siebie, a ja wtulałam się w jego ramiona.
– Żałujesz?
– No coś ty! Było mega. – Na samo wspomnienie ponownie poczułam dreszcze.
– Mnie też się podobało – powiedział, wodząc palcami po moim ramieniu. – Od dawna miałem na ciebie ochotę – wyznał.
– Co takiego? – Podparłam się na łokciu. – Jakoś nigdy nie wykazywałeś zainteresowania moją osobą.
– Bo nie jesteś z mojej ligi – skwitował.
– Co ty gadasz? – Zmarszczyłam brwi. – Przecież znamy się od lat.
– Owszem, ale jesteś Hazel, jesteś gwiazdą, za wysokie progi dla mnie.
– Weź, przestań – fuknęłam. – Wkurza mnie, gdy faceci właśnie tylko tyle we mnie widzą.
– Fakt, masz coś więcej.
– A co takiego? – zapytałam zaciekawiona, gładząc jego nagi tors.
– Masz świetne cycki i zajebistą cipkę.
– Wariat jesteś. – Potrząsnęłam głową, śmiejąc się z niego.
– A masz jakieś wątpliwości?
– Żadnych. – Podniósł się lekko i przez chwilę z rozkoszą pieścił moje piersi. – Po prostu muszę cię znowu poczuć.
– To mnie namówiłeś – wychrypiałam, po czym ponownie się w sobie zatraciliśmy.
Jakiś czas później obudził nas dźwięk podjeżdżającego pod dom samochodu. O cholera! Ojciec i Caroline już wrócili. Zapewne nie spodziewają się, że mam gościa, a tym bardziej, że jest to Carson, z którym właśnie uprawiałam seks.
– Czas na ewakuację. – Carson cmoknął mnie w czoło i podniósł się z łóżka, by się ubrać.
– Wyprowadzę cię tylnym wyjściem, chyba że chcesz się przywitać z moim ojcem.
– Może tym razem odpuszczę spotkanie z tatusiem, ale pewnej innej sprawy z pewnością już sobie nie odpuszczę. A konkretnie to ciebie. – Przyciągnął mnie do siebie.
– W niedzielę gram w klubie Calisto. Może wpadniesz popatrzeć?
– Bardzo chętnie. Tylko załatw mi VIP-owskie miejsca, żebym nie musiała przedzierać się przez tłum twoich fanek.
Nim ojciec i Caroline zdążyli wejść do domu, udało mi się bezpiecznie wyprowadzić z niego Carsona. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się między nami wydarzyło. Fakt, bujałam się w Carsonie, ale nigdy nawet nie marzyłam o tym, że wylądujemy razem w łóżku, a tym bardziej, że przeżyjemy coś tak niesamowitego. A było naprawdę ekstra. Może i nie byłam zbytnio doświadczona, bo do tej pory miałam tylko jednego chłopaka, ale nigdy nie było mi przyjemniej. Miałam wrażenie, że ja i Carson idealnie do siebie pasowaliśmy. Nie wiedziałam, czy będzie z tego coś więcej. Gdzieś z tyłu głowy kiełkowała tylko mała obawa o to, że jeśli nam się nie uda, nasza przyjaźń się posypie, a tego bym nie chciała.
***
Uwielbiałam występy na scenie, ale potrzebowałam też wolnego, dlatego chciałam w pełni wykorzystać te kilka tygodni, by maksymalnie wypocząć. Pomyślałam nawet, by wyrwać się gdzieś na kilka dni. Oczywiście nie samotnie, bo zawsze towarzyszyła mi ochrona, ale przynajmniej trochę odpoczęłabym od taty. Obawiałam się, że zaraz uzna moje nicnierobienie za szkodliwe dla mojej kariery i zacznie nalegać na skrócenie wakacji, a mnie się naprawdę bardzo dobrze wypoczywało. Rozmyślania przerwał mi dźwięk telefonu. Ucieszyłam się, że zadzwonił akurat Carson. Odebrałam połączenie.
– Hej, co tam?
– Hej, mała – odezwał się. – Masz jakieś plany na dzisiaj? – zapytał.
– W sumie żadnych.
– To wpadnę po ciebie o siódmej. Jest mała imprezka u chłopaków z Damned Souls z okazji premiery ich nowego singla – wyjaśnił.
– Czekaj, czekaj – wpadłam mu w słowo. – Mała imprezka?
– Obiecuję, że będzie spokojnie – zapewnił mnie.
Cholera! Jak ja się wymknę ojcu? To było naprawdę wkurzające, że tak naprawdę nie mogłam się nigdzie ruszyć bez jego zgody. To on zawsze wiedział najlepiej, w których miejscach będę bezpieczna, gdzie mogę chodzić, a gdzie nie. Miałam dość tej kontroli.
– Okej, będę gotowa – przytaknęłam.
– Super! To na razie!
– Na razie!
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Pomyślałam, by poprosić o pomoc Caroline. Z jednej strony było mi głupio, ale z drugiej strony tylko ona mogła mnie kryć przed ojcem. No i był jeszcze jeden malutki problem – moja ochrona. Dobrze się z nimi dogadywałam, zwłaszcza z Owenem, bo Toby był bardziej zasadniczy i bardzo szczegółowy, kiedy przychodziło do zdawania raportów mojemu ojcu. Niestety to właśnie z Tobym miałam zostać dziś wieczorem.
– Hej – odpowiedziała z uśmiechem.
– Caroline, mogłabym mieć do ciebie prośbę? – zapytałam nieśmiało.
– Co się stało?
– Carson zaprosił mnie dziś na imprezę, a wolałabym nie mówić o tym tacie. – Skrzywiłam się.
– Nie będzie zachwycony, ale nie ukryjemy tego przed nim. Mogę go wyciągnąć na kolację, ale na pewno najpóźniej koło dziewiątej będzie chciał wracać – uświadomiła mi.
– Czyli nici z mojego wyjścia – wymamrotałam pod nosem.
– Może po prostu jednak mu powiedz – zasugerowała.
– To się skończy kłótnią.
– Hazel, twój ojciec nie chce dla ciebie źle, on cię chroni. – Spojrzała na mnie z powagą. Twoje życie wygląda inaczej niż u większości nastolatek, a on się zwyczajnie boi. Musicie po prostu znaleźć kompromis w tym wszystkim, bo oczywiste jest, że ty nie możesz za każdym razem odpuszczać, ale też to, że on chce zapewnić ci bezpieczeństwo – wyjaśniła.
– Wiem – westchnęłam. – Tylko z nim tak łatwo się nie da.
– Pogadaj z nim, a ja już tak zajmę mu czas, żeby za bardzo nie panikował – dodała i puściła do mnie oko.
– Dzięki, Caroline.
A więc czekała mnie wycieczka do firmy taty, bo nie zamierzałam dzisiaj odpuścić. Oczywiście, że rozumiałam ochronę, ale niestety mój ojciec przeginał i nie wiedział, kiedy przestać. Pomyślałam, że przy okazji skoczę też na jakieś szybkie zakupy.
Mama uwielbiała kolor zielony, zwłaszcza odcienie miętowy, szmaragdowy i seledynowy. Może się to wydawać dziwne, ale przez te wszystkie lata unikaliśmy tej kolorystyki. Po śmierci mamy tata zadecydował o przemalowaniu ścian w domu, choć ja się z tym nie zgadzałam. Nie kupowaliśmy też żadnych ubrań ani dodatków w tych kolorach. To było trochę tak, jakby tata chciał się pozbyć wszelkich wspomnień o mamie. Dopiero później zrozumiałam, że każde z nas przeżywało ból i żałobę na swój sposób. Oboje nie mogliśmy się pogodzić z tym, co się stało, ale choć wszystko wydawało się nam bez sensu, musieliśmy żyć dalej.
Teraz biuro wyglądało pięknie. Na regale zauważyłam dwa zdjęcia. Jedno wspólne naszej trójki, gdy miałam siedem lat, i drugie ślubne taty i Caroline. Ojciec kochał Caroline, ale wiedziałam też, że w sercu zawsze będzie miał mamę.
Po chwili otworzyły się drzwi i wszedł tata, przyłapując mnie na oglądaniu zdjęć.
– Pamiętam, jak się niecierpliwiłaś, kiedy chcieliśmy zrobić to zdjęcie – powiedział, wspominając tamtą chwilę.
– Nie lubiłam zdjęć. – Zmarszczyłam nos.
– A pięknie na nich wychodzisz, i tak naturalnie.
Odłożyłam fotografię na regał i odwróciłam w jego stronę.
– Tato, wychodzę dziś na imprezę.
– Tato?
– Mogłem się domyślić, że nie przyszłaś tu bezinteresownie. – Poluzował krawat.
– Tato, chyba nie będziesz…
– Przesadzasz – fuknęłam. – Mówisz tak, jakbym była gwiazdą pokroju Beyoncé.
– Dla mnie jesteś większą gwiazdą niż Beyoncé – podkreślił. – A twoje bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze, nawet gdybym miał cię zamknąć w złotej klatce.
– A co, jeśli ja tego nie chcę?
– Hazel…
– Pójdę już, tato.
Musiałam stamtąd wyjść, bo czułam, że zaraz nie wytrzymam i mocno się pokłócimy, a na to naprawdę nie miałam siły. Coraz częściej przekonywałam się o tym, że ja i ojciec po prostu się nie dogadamy. On uważał, że powinnam być szczęśliwa, bo przecież miałam wszystko: talent, pieniądze, popularność, a już niedługo dorobię się także złotej klatki. Niesamowite szczęście, prawda? Szkoda tylko, że ojciec nie widział, że powoli traciłam siebie.
Wróciłam prosto do domu, bo straciłam ochotę na jakiekolwiek zakupy.
– Toby, wychodzę dziś wieczorem – zwróciłam się do ochroniarza.
– Wiem – przytaknął. – Dostałem już wytyczne.
– To dobrze, że ojciec wyciągnął jednak coś z naszej rozmowy – pomyślałam na głos.
– Właściwie powiedział, że i tak się uprzesz na to wyjście, dlatego ściągnął też Owena – dodał Toby.
– Co? – Naprawdę się zdenerwowałam.
Cholera, Owen miał dziś wolne i ojciec doskonale o tym wiedział, a mimo to po niego zadzwonił. Postaram się jakoś wyjaśnić to Owenowi w nadziei, że się za bardzo na mnie nie wkurzy. W przeciwieństwie do mojego ojca liczyłam się z innymi ludźmi i ich planami. Wraz z rozwojem mojej kariery musiałam się przyzwyczaić do różnych zmian w moim życiu. Zmiany te dotyczyły nie tylko sposobu nauki, ale również kwestii bardziej osobistych, jak moja prywatność. Do przydzielonej mi ochrony początkowo podchodziłam bardzo sceptycznie, ale z czasem przywykłam do chłopaków, a nawet się polubiliśmy.
Carson przyjechał po mnie parę minut po siódmej. Widok ochrony go nie zaskoczył, ale wieść o tym, że będą nam towarzyszyć, nie wywołała uśmiechu na jego twarzy.
– Wow, na imprezę podjedziemy opancerzonym SUV-em – zaśmiał się.
– Nie drwij. – Szturchnęłam go w ramię.
Objął mnie od tyłu i szepnął mi do ucha:
– Wiesz, myślałem, że będziemy mieć kilka chwil tylko dla siebie.
Och, momentalnie zapłonęłam. Jego słowa sprawiły, że zaatakował mnie niespodziewany, ale przyjemny dreszcz.
– Coś wykombinujemy – zamruczałam. – Jedziemy! – rzuciłam i po chwili wszyscy wyszliśmy z domu.
Wkrótce dotarliśmy na miejsce. Niestety, nie udało mi się przekonać ani Toby’ego, ani Owena, by zaczekali w samochodzie. Zresztą, na co ja liczyłam? Jasne było, że będą jak moje cienie.
Gdy weszliśmy do środka i nagle wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę, chyba po raz pierwszy w życiu poczułam się aż tak nieswojo. Nie byłam specjalnie nieśmiała, ale dziś to nie ja miałam być w centrum zainteresowania.
– Wyluzuj, mała. – Carson zauważył, że byłam spięta.
– No, stary. – Podszedł do nas jeden z chłopaków z Damned Souls. – Nie mówiłeś, że wpadnie do nas taka gwiazda – dodał i zmierzył mnie wzrokiem. – Jestem Mike. – Wyciągnął do mnie rękę.
– Hazel, i mam nadzieję, że nie popsułam wam imprezy – powiedziałam i ścisnęłam jego dłoń.
– Żartujesz? Dopiero się rozkręcamy. Ale będzie zajebiście! – Mike niemalże krzyczał.
Faktycznie, impreza dopiero się rozkręcała, co chwilę przychodził ktoś nowy, a i alkoholu przybywało, dzięki czemu szybko przestałam być atrakcją wieczoru. W końcu mogłam się wyluzować i dobrze bawić. Nawet obecność Owena i Toby’ego nie była już dla mnie aż tak zauważalna.
– Chodź. – W pewnym momencie usłyszałam głos Carsona za moimi plecami.
Trochę za szybko odwróciłam się przodem do niego, przez co potknęłam się o własne nogi, ale na szczęście wpadłam prosto w jego ramiona.
– Ups… – Zaśmiałam się i wychyliłam drinka, którego trzymałam w ręce, kolejnego tego wieczoru.
– Chyba wystarczy ci już alkoholu – rzucił Carson.
– Nie zamieniaj się w mojego ojca. – Spojrzałam na niego karcąco.
– Nie! – zaprotestowałam. – Chcę tańczyć.
– Hazel, ale… – Urwał, bo pociągnęłam go za rękę i zaczęliśmy tańczyć.
Być może tańczyć to zbyt duże słowo, bo po prostu wtuliłam się w jego ramiona i zaczęliśmy się kołysać, niekoniecznie w rytm muzyki. Przy nim mogłam poczuć się normalnie, bez tej całej showbiznesowej otoczki.
Gdy impreza na dobre się rozkręciła, na parkiecie zrobiło się nieco tłoczno. Wyszliśmy więc z Carsonem do ogrodu, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Poprosiłam ochronę, żeby dali nam trochę prywatności. Toby został w środku, a Owen miał na nas oko z tarasu. Poszliśmy w głąb ogrodu, do samej oranżerii.
– Wow, ale tu pięknie! – Rozejrzałam się po wnętrzu.
W centralnej części pomieszczenia w otoczeniu zieleni stały luksusowe fotele, wygodna sofa i szklany stolik. Niesamowicie prezentował się też mały staw z egzotycznymi rybkami i roślinami. Chyba muszę pomyśleć o takiej oranżerii. Czułam, że w takim miejscu mogłabym się nie tylko relaksować, ale też pracować nad nowymi tekstami.
– Pięknie dziś wyglądasz – odezwał się Carson.
Odwróciłam się w jego stronę, a on złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Przymknęłam na moment oczy, napawając się jego zmysłowym zapachem, a wtedy on wpił się w moje usta w namiętnym pocałunku. Zarzuciłam mu ręce na szyję, odwzajemniając każde muśnięcie jego warg.
– Dziękuję – odpowiedziałam, po czym popchnęłam go na sofę i usiadłam na nim okrakiem.
Był zaskoczony, ale i bardzo zadowolony. Zacisnął dłonie na moich biodrach, a ja naparłam na niego swoim ciałem i zaczęłam go zachłannie całować, aż zabrakło nam tchu. Czułam ciepło jego ciała, gdy wsunął mi dłonie pod bluzkę. Błądził nimi po mojej skórze, zostawiając na niej palące ślady. Tak bardzo go pragnęłam, że płonęłam już od samych pieszczot.
– Co byś powiedziała na to, żebyśmy się stąd zerwali? – zapytał.
– A dokąd pójdziemy? – zaciekawiłam się.
– Może pojedziemy do mnie i dokończymy to, co tu zaczęliśmy – wychrypiał mi w usta.
– Wiesz chyba, że moja ochrona pojedzie razem z nami – przypomniałam mu.
– Jakoś to przeżyję. – Uśmiechnął się lekko.
– Przyniesiesz mi małego drinka?
Zmarszczył lekko brwi.
– Cosmo może być?
– Poproszę – przytaknęłam i podniosłam się z jego kolan.
– Okej, zaraz wracam – powiedział i cmoknął mnie policzek, po czym wyszedł z oranżerii.
Rozsiadłam się wygodnie na wprost magicznego stawu. Byłam już zmęczona, tym bardziej cieszyłam się z tego, że wyjdziemy wcześniej i spędzimy kilka chwil tylko we dwoje.
– Hazel Fern. – Usłyszałam nagle nieznajomy głos i gwałtownie podniosłam się z miejsca. – Najjaśniejsza gwiazda, którą pokochały tłumy – dodał głos z lekką drwiną.
– Pójdę już – powiedziałam nieco wystraszona. – Moi ochroniarze pewnie mnie szukają.
– Ochroniarze? – zaśmiał się. – Ach tak, przepraszam, w końcu jesteś wielką gwiazdą – prychnął, robiąc ukłon w moją stronę.
– Carson to idiota – powiedział. – Choć pewnie ma względem ciebie jakiś plan.
Co? Nie wiedziałam, o czym ten facet mówił, ale nie to było teraz najważniejsze. Chciałam stamtąd uciec.
– Puść mnie! – Próbowałam mu się wyszarpać, ale zacieśnił uścisk i nie pozwolił mi na to.
– Uważaj na niego, gwiazdeczko. – Nachylił się, dmuchając mi prosto w twarz, na co się skrzywiłam. – On chce od ciebie tego samego, czego chcą i inni.
– Carson! – krzyknęłam do niego i widziałam, że natychmiast zaczął biec w naszym kierunku.
Facet odwrócił się, żeby zerknąć za siebie. Wykorzystałam ten moment, odepchnęłam go i wybiegłam na zewnątrz, wpadając prosto w ramiona Carsona.
– Mała, wszystko okej? – Odgarnął mi włosy z twarzy.
Nerwowo przytaknęłam głową, próbując zapanować nad zbyt szybkim oddechem. Carson przyglądał mi się uważnie.
– Ten… ten facet… – dukałam.
– Carson, stój! – Zatrzymałam chłopaka, tym samym pozwalając nieznajomemu wyjść z oranżerii i ruszyć w drugą stronę. – Cholera, Owen. – Wzdrygnęłam się, widząc ochroniarza.
– Co tu się stało? – zapytał zdenerwowany.
– Nic – odpowiedziałam. – Wszystko jest okej.
– Hazel, jestem za ciebie odpowiedzialny.
– Jest okej. – Potakiwałam głową. – Chcę porozmawiać z Carsonem.
– Musimy wracać – upierał się Owen.
– Daj nam chwilę.
– Hazel, ale…
– Dwie minuty – nalegałam.
Musiałam pogadać z Carsonem. Ten gość był dziwny, a to, co powiedział, nie dawało mi spokoju.
– Mała, czy on ci coś zrobił? – zapytał ponownie Carson.
Widziałam zmartwienie na jego twarzy. Był zdenerwowany i wiedziałam, że jedno moje słowo, a zmiótłby kolesia z powierzchni ziemi. Na szczęście nic mi się nie stało, a bójka naprawdę nie była nam teraz potrzebna.
– Carson, on… – Urwałam, bo wciąż miałam mieszane uczucia. – On… Ty go znasz?
– Niestety – burknął.
– Powiesz coś więcej?
– Nie warto.
– Może jednak. – Skrzyżowałam ręce na piersiach. – On ewidentnie ma coś do ciebie.
Chłopak głośno westchnął.
– To Latrell Russo – powiedział w końcu, ale niestety niewiele mi to mówiło. – Dupek, który ubzdurał sobie, że zniszczyłem jego szansę na wielką karierę.
– Co? – Nie bardzo rozumiałam.
– Długa historia. Zdemaskowałem go, bo był zwykłym oszustem, ale on zapowiedział, że mnie zniszczy – wyjaśnił. A potem ujął moją twarz w dłonie i dodał: – Cokolwiek ci o mnie powiedział, skarbie, to kłamstwa.
– Tylko tyle? Hazel, spodziewałem się po nim gorszych rzeczy. Przecież mnie znasz, i to nie od dzisiaj. – Patrzył mi prosto w oczy.
– Wiem, Carson – odparłam. – Po prostu…
– Masz wątpliwości?
– Nie, coś ty. Po prostu nienawidzę, jak ktoś próbuje takich tanich sztuczek. Pamiętam, co mi powiedziałeś, gdy wyjeżdżałam w pierwszą poważną trasę koncertową – wspomniałam.
– Powiedziałeś, żebym uważnie dobierała ludzi, którzy będą najbliżej mnie. Żebym nie zamykała się na nich, ale była ostrożna i ufała swojej intuicji.
– To taka rada, która przydaje się przez całe życie.
– Nigdy mnie nie zawiodła – dodałam, po czym na chwilę wtuliłam się w jego ramiona. – I bardzo się cieszę, że mam ciebie.
– Mam nadzieję, że wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza – szepnął i pocałował mnie we włosy.
– Zmywamy się stąd? Jestem już trochę zmęczona – powiedziałam, delikatnie się od niego odsuwając.
– Jedziemy do mnie? – zapytał.
– Chyba lepiej pojadę do domu. – Podniosłam na niego spojrzenie.
– Jasne. Niedziela aktualna? – upewnił się.
– Tak – przytaknęłam. – Nie odpuszczę takiej okazji.
Wspięłam się na palcach stóp i musnęłam jego usta. Carson szybko mnie nie puścił. Najpierw pogłębił pocałunek, i to z taką namiętnością, że wcale nie chciałam już wracać do domu.
Nie miałam zamiaru rozmyślać nad tym, co powiedział tamten facet. Było oczywiste, że skoro ma z Carsonem na pieńku, nie będzie się o nim pochlebnie wyrażał. Mnie wystarczyło to, że znałam Carsona, ufałam mu i wiedziałam, że nigdy by mnie nie skrzywdził. Nie miałam żadnych podstaw, by uważać inaczej. A obracałam się przecież w sferach, gdzie na zaufanie trzeba sobie było solidnie zapracować. Zdawałam sobie też sprawę z tego, że niektórzy poprzez znajomość ze mną mogli oczekiwać jakichś korzyści. Niestety, takie sytuacje już mi się zdarzyły, dlatego byłam bardzo ostrożna w doborze najbliższych mi osób, a Carson stawał się właśnie kimś więcej niż przyjacielem.
***
Ojciec pojechał dziś na jakieś ważne spotkanie biznesowe. Cieszyłam się, bo wybierałam się do klubu, by spotkać się z Carsonem i posłuchać jego występu. Caroline o wszystkim wiedziała i obiecała mnie kryć, gdyby przypadkiem tata wrócił wcześniej. Miałam tylko nie narozrabiać. Litości, przecież nie byłam małym dzieckiem.
Z Carsonem umówiłam się już na miejscu, bo on musiał podjechać do klubu wcześniej, a mnie i tak miał zawieźć kierowca Joey, no i miał być ze mną również Owen. Do klubu dotarłam piętnaście minut przed planowanym występem Carsona. By uniknąć skupienia na sobie niepotrzebnej uwagi, do środka weszliśmy z Owenem wejściem dla personelu.
– A co takiego zrobił? – zapytałam zaciekawiona.
– Powiedział, że przyjdzie jego laska, największa gwiazda. Mam nie zadawać pytań, tylko ją wpuścić – oznajmił.
– Jego laska? Dobre – prychnęłam, krzyżując ręce na piersiach. – Okej, możesz mi powiedzieć, gdzie on jest?
– Na końcu korytarza, drzwi na wprost. Tylko się pospiesz, bo zaraz wchodzi.
– Dzięki – odpowiedziałam i razem z Owenem udaliśmy się we wskazane miejsce.
– Hej – odezwałam się.
– O matko! – Dziewczyna aż zasłoniła usta dłonią. – Ty… ty przecież jesteś Hazel Fern! – zapiszczała.
– Jestem Amber. – Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja ją uścisnęłam. – Ale się cieszę!
– Miło mi.
– Jasne. Ale mega!
Dałam znak Owenowi, by i on nas zostawił, a po chwili w tej niewielkiej sali byłam już sama z Carsonem. Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w pasie, przyciągając do siebie.
– Bałem się, że jednak nie przyjdziesz – powiedział, opierając swoje czoło o moje.
– Dziwne, bo chłopak przy wejściu spodziewał się, że przyjdzie twoja laska – odpowiedziałam, a Carson się zaśmiał. – Miałeś na myśli mnie, czy pojawi się jakaś inna gorąca laska? – zapytałam zadziornie.
– Ty jesteś najbardziej gorąca, mała – szepnął i delikatnie musnął moje usta.
– Uważaj, żebyś się nie oparzył.
– Chętnie zaryzykuję – odparł stanowczo i tym razem pocałował mnie tak namiętnie, że aż zabrakło mi tchu.
Dosłownie za chwilę miał się odbyć występ Carsona. Zespół, który miał z nim grać, już wchodził na scenę. Chłopak pokazał mi, gdzie mogę usiąść, by go dobrze widzieć, a jednocześnie sama nie być widoczną dla publiczności. Chciał, żebym mogła spokojnie obejrzeć występ i takie rozwiązanie mi to umożliwiało. Poza tym to miał być jego czas, ja byłam tu tylko gościem.
Jak tylko wyszedł na scenę, żeńska część publiczności od razu się ożywiła. Oczywiste było, że te kobiety przyszły tutaj nie tylko po to, by go posłuchać, ale i by zobaczyć go na żywo. Nic dziwnego, Carson był bardzo przystojny i wzbudzał zainteresowanie płci przeciwnej.
– Dziś jest tu ze mną wyjątkowa dziewczyna – powiedział przed wykonaniem ostatniej piosenki. – Jestem pewny, że i wy dobrze ją znacie, dlatego pomóżcie mi ją wywołać, a być może zaśpiewa razem ze mną, co wy na to? – mówiąc to, najpierw patrzył na publiczność, a potem spojrzał w moją stronę. To mnie dopiero zaskoczył. Wszyscy zaczęli klaskać, a on przybliżył się do krawędzi sceny. – A więc zawołajcie ją – zachęcał ich. – Hazel! – Gdy wypowiedział moje imię, oklaskom nie było końca.
Carson wyciągnął rękę w moją stronę, a wtedy wyszłam ze swojego ukrycia. Kątem oka widziałam, że Owen tylko pokręcił głową, bo obiecałam mu, że będzie spokojnie, ale byłam tak podekscytowana możliwością zaśpiewania z Carsonem, że musiałam skorzystać z tej okazji. Pierwszy raz zaśpiewam z nim przed publicznością. Carson właśnie spełniał moje marzenie.
– Zaśpiewamy twoją piosenkę – zasugerował.
– Moją? – zdziwiłam się. – A nie lepiej…
– Take it to hell – przerwał mi, podając tytuł.
– A… ale…
– Chodź, mała. – Chwycił moją dłoń i patrząc mi prosto w oczy, pocałował ją.
To był jeden z moich mocniejszych kawałków i to właśnie Carson pomagał mi w napisaniu tego tekstu.
– Okej – przytaknęłam.
Mimo zaskoczenia byłam niesamowicie podekscytowana. Gdy zaczęliśmy śpiewać, byłam najszczęśliwsza na świecie.
Po występie rozdaliśmy kilka autografów, a potem pobiegliśmy na zaplecze. Żałowałam tylko, że dzisiaj nie mogłam spędzić z Carsonem więcej czasu. Miałam wrócić, gdy tylko Caroline da mi znać, że ojciec również wraca do domu. Lepiej, żeby nie wiedział o moim wyjściu, i to do takiego miejsca, do zwykłej knajpy, a nie do ekskluzywnego klubu dla wyższych sfer.
– Dałaś czadu. – Carson uniósł mnie za biodra i posadził na stole, usadawiając się między moimi nogami.
– Oboje daliśmy czadu – odpowiedziałam i objęłam go za szyję.
– To jak będziemy świętować? – zapytał, zsuwając mi ramoneskę z ramion.
Momentalnie zrobiło mi się tak gorąco, jakby uderzyła we mnie jakaś fala żaru. Jego błądzące po moich ramionach i kręgosłupie dłonie rozpalały mnie do czerwoności. Kiedy wsunął mi je pod bluzkę, pieszcząc moje nagie ciało, nie wytrzymałam.
– Też cię pragnę – jęknęłam. – Teraz! – podkreśliłam.
Carson delikatnie się ode mnie odsunął, ale jego wzrok płonął. Wiedziałam, że nie wyjdę stąd niezaspokojona i cała aż drżałam w oczekiwaniu na to, co się wydarzy.
– Wiesz, że jesteś tylko moja? – zapytał, unosząc mój podbródek tak, bym patrzyła mu prosto w oczy.
– Jeśli tylko mnie chcesz – wyszeptałam.
– Mała, chcę cię jak nigdy nikogo – zapewnił, muskając moje usta.
A potem wpił się w nie namiętnie, całując mnie szaleńczo, z pożądaniem. Pomógł mi zejść ze stołu, po czym zdjął mi spodnie wraz z majtkami i ponownie posadził mnie na zimnym blacie. Rozpiął mi bluzkę, by pieścić moje piersi ukryte pod cienką koronką stanika. Chwyciłam za brzegi jego koszulki, a gdy uniósł ręce, ściągnęłam mu ją przez głowę. Przesuwałam palcami po jego nagim torsie, czując, jak ciało chłopaka pokrywa się gęsią skórką. Było mi na przemian zimno i gorąco, moje zmysły kompletnie szalały i wręcz nie mogłam się doczekać, kiedy Carson mnie wypełni.
Wreszcie sięgnął do kieszeni spodni po prezerwatywę, po czym zsunął je z siebie wraz z bokserkami. Na widok jego nabrzmiałego penisa moim ciałem wstrząsnął rozkoszny dreszcz. Sprawnie założył gumkę, przesunął mnie na brzeg stołu, po czym wszedł we mnie szybkim pchnięciem i zatrzymał się na moment. Głośny jęk opuścił moje gardło, a Carson oparł głowę na moim ramieniu, wgryzając się w nie. Objęłam go nogami w pasie, a on zaczął się we mnie energicznie poruszać.
Przez chwilę pomyślałam o tym, że dobrze by było, gdyby pomieszczenie było dźwiękoszczelne, żeby stojący pod drzwiami Owen nie słyszał, jak się pieprzymy. Ale zaraz odpuściłam. W tamtej chwili zupełnie mnie to nie obchodziło. Czułam tylko Carsona, który zapamiętale we mnie uderzał i słyszałam tylko nasze jęki mieszające się z przyspieszonymi oddechami i głośnym dudnieniem naszym serc. Nie potrzebowałam nic więcej. Carson był wszystkim, czego pragnęłam. Z każdym jego pchnięciem byłam coraz bliżej osiągnięcia upragnionego spełnienia. Przyciągnęłam go mocniej do siebie, wplatając palce w jego włosy i lekko za nie pociągając.
– Boże, Carson! – zajęczałam, gdy poczułam, jak zaczynam się na nim zaciskać.
– Wytrzymaj, skarbie – wydyszał.
Warknął, wbijając się we mnie coraz mocniej i szybciej. Poczułam, jak zaczął pulsować w moim wnętrzu, a wtedy przez moje ciało przetoczyła się fala dreszczy.
– Carson! – krzyknęłam, szczytując.
– Kurwa, Hazel! – przeklął tuż za moim uchem, gdy po raz ostatni we mnie uderzył, po czym zastygł w bezruchu.
Powinniśmy się szybko ogarnąć, choć Owen z pewnością domyślił się już, co tu robiliśmy, więc w gruncie rzeczy nie miało to większego znaczenia. Liczyło się tylko to, że byłam z Carsonem, który rozumiał mnie jak nikt inny. Czułam, że między nami zrodziło się coś znacznie więcej niż przyjaźń.
***
Następnego dnia w porze lunchu ojciec wpadł do domu niczym huragan. Nie wiedziałam, co było powodem jego koszmarnego humoru, ale wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Gdy rzucił na stół kilka różnych gazet, wszystko zrozumiałam.
– Możesz mi to wyjaśnić?! – krzyknął, piorunując mnie wzrokiem.
Wzięłam pierwszą lepszą gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Potem następną. I następną. No tak. Były w nich zdjęcia z mojego wczorajszego wyjścia do klubu i kilka słów na temat tego, czy teraz zamierzam grać po barach i czy będę występować z Carsonem. Po prostu świetnie…
– Hazel! – warknął.
– Nie krzycz na mnie, okej?
– Rozumiem, że ty o wszystkim wiedziałaś?! – Spojrzał gniewnie na Caroline.
– Uspokój się, Jeremy – powiedziała łagodnie. – Przecież nic takiego się nie stało.
– No właśnie – odezwałam się. – A ty robisz z tego tragedię na skalę kolejnej wojny światowej.
– Hazel, nie przeginaj! – syczał. – To na to były moje pieniądze?! Zainwestowałem w ciebie, w twój talent, a ty śpiewasz w jakiejś spelunie! – opieprzał mnie.
– To naprawdę przyzwoity klub – rzuciłam pod nosem.
– Nie wytrzymam z tobą!
– Jeremy, daj jej spokój – wtrąciła Caroline. – Myślę, że to zadziała akurat korzystnie na jej karierę.
– Czy wy siebie w ogóle słyszycie? – Popatrzył na nas, marszcząc brwi. – A powiedz mi, córciu, skoro jesteś taka rozsądna, co skusiło cię, by zaśpiewać z tym chłopakiem? Nie mogłaś go po prostu posłuchać, posiedzieć sobie, popatrzeć?
– Przecież lubię śpiewać.
– Odpowiedz – nalegał.
– O matko, no Carson zaprosił mnie na scenę – odpowiedziałam i przewróciłam oczami.
– Oczywiście – rzucił z sarkazmem. – A przypomnij mi, co zaśpiewaliście?
Co on się tak uparł?
– Take it to hell – odburknęłam.
– To była twoja propozycja? – dociekał.
Zaczynałam mieć tego serdecznie dość.
– Carsona.
– Kochanie, i jakim cudem nie zapaliła ci się czerwona lampka? – drążył temat.
– O co ci chodzi, Jeremy? – Caroline też nie miała pojęcia, co ojciec miał na myśli.
– To może ci przypomnę, że Carson jest uwzględniony jako współautor tekstu. – Przewiercał mnie spojrzeniem.
– No i?
– Ten chłopak chce się wybić na twoim sukcesie – mówił, a ja kręciłam głową z niedowierzaniem. – Liczy na to, że wciągniesz go do tego świata, chce cię wykorzystać. Nie powinnaś mu ufać. Tyle piosenek, a wybrał akurat tę!
– Przestań, tato – przerwałam mu. – Carson nigdy by mi tego nie zrobił.
– Nie bądź naiwna, Hazel. Myślisz, że wszyscy wkoło ciebie to twoi przyjaciele?
– Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie, ale Carson jest kimś więcej – odpowiedziałam.
– Zabraniam ci się z nim spotykać! Nie będziesz go widywać, dopóki mieszkasz pod moim dachem! – zakomunikował tak ostro, że aż Caroline uniosła brwi i odstawiła filiżankę.
– Jeremy. – Popatrzyła na niego ostrzegawczo.
– W porządku, tato. – Wstałam od stołu. – Skoro mieszkanie pod twoim dachem uniemożliwia mi spotykanie się z Carsonem, to się wyprowadzę.
– Hazel, ja…
– Daj spokój, tato. – Pokręciłam głową, po czym wyszłam z salonu.
Bolało mnie, że ojciec mi nie ufał. Znałam Carsona praktycznie od najmłodszych lat, zawsze był moim przyjacielem, wspierał mnie, pomagał mi. On nie był dwulicowy. Rozumiałam, że ojciec w tej kwestii był ostrożny, ale ufałam Carsonowi. I tak naprawdę miałam tylko jego. A teraz, gdy zbliżyliśmy się do siebie, tym bardziej nie wierzyłam w to, że chciałby mnie wykorzystać.
Nie mogłam usiedzieć w domu. Wszystko we mnie aż buzowało, koniecznie musiałam zobaczyć się z Carsonem. Tylko on mógł mnie teraz uspokoić. Szybko się przebrałam i pojechałam z Owenem do domu chłopaka. Carson mieszkał z mamą na drugim końcu miasta. Jego rodzice rozwiedli się dosyć dawno temu, ojciec wyjechał z Birmingham. Kiedyś bywałam w tym domu znacznie częściej, ale z czasem, gdy moja kariera nabrała tempa, a i Carson zaczął częściej koncertować, utrzymywaliśmy kontakt głównie przez telefon, Skype’a czy inne portale społecznościowe. Czułam, że teraz wiele się między nami zmieni.
Kilkanaście minut później byłam już pod domem Carsona. Owen oczywiście czekał na mnie w samochodzie. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili Carson otworzył drzwi.
– Hej – powiedziałam cicho.
– Hej, a co ty tu robisz? – zapytał nieco zaskoczony.
– Potrzebuję cię, Carson. – Spojrzałam na niego ze smutkiem.
– Chodź, mała. – Przyciągnął mnie do siebie, przytulił i pocałował we włosy.
Gdy weszliśmy do kuchni, w oczy rzuciła mi się leżąca na stole gazeta z naszym zdjęciem na pierwszej stronie.
– Ładnie wyszliśmy, co nie? – Wzięłam gazetę do ręki i przyglądałam się zdjęciu.
– Nawet pięknie – odpowiedział i podszedł do mnie od tyłu, by objąć mnie w pasie.
Odłożyłam gazetę i oparłam głowę o jego tors.
– Coś się stało? – zapytał z troską.
– Pokłóciłam się z ojcem – westchnęłam.
– O ten wypad?
– Niestety – przytaknęłam, a Carson wziął mnie za rękę i poprowadził do salonu.
Usiadł na sofie, a ja położyłam się obok niego, układając głowę na jego kolanach. Przy nim czułam się spokojniejsza, bardziej wyluzowana. Przy mogłam być sobą, zwykłą Hazel.
– Bardzo się wściekł? – zapytał, przesuwając palcami po moim ciele.
– Jakbym co najmniej nagle przestała śpiewać – burknęłam.
– Wiesz, że martwi się o ciebie.
– O mnie? – prychnęłam. – Raczej o moją karierę. Wcale nie muszę występować na wielkiej scenie. Wystarczyłyby mi koncerty na przyjęciach, w barach, na różnych uroczystościach, tak jak robiła mama – powiedziałam, wspominając przeszłość.
– Ale wiesz, że z tego nie miałabyś takich pieniędzy.
– Przynajmniej byłabym szczęśliwa.
– A teraz nie jesteś?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
– To nie do końca tak. – Zamyśliłam się. – Jestem szczęśliwa, w końcu robię to, co kocham, ale po prostu chciałabym sama więcej o sobie decydować. Niestety ojciec ciągle mi przypomina, ile zainwestował we mnie pieniędzy, przez co czuję, jakbym była mu coś dłużna.
– Hazel, mała, nie możesz tak do tego podchodzić. Masz wielki talent, który doskonale wykorzystujesz – powiedział. – Owszem, pieniądze umożliwiły ci naukę w najlepszych szkołach, jednak to ty zapracowałaś na sukces. To ty wychodzisz na scenę, śpiewasz, jednoczysz ludzi, i jesteś w tym najlepsza. Fani cię kochają.
Ten facet zawsze wiedział, co powiedzieć, by podnieść mnie na duchu. Gdy tylko nadciągał cień zwątpienia, Carson szybko go odganiał. Owszem, sam też śpiewał, grał i obracał się w muzycznym świecie, ale miał do niego zupełnie inne podejście. Bez tej całej spiny, z większym luzem, na który ja nie do końca mogłam sobie pozwolić.
– Carson… Dlaczego wybrałeś Take it to hell? – zapytałam w pewnym momencie.
– Tak po prostu. – Wzruszył ramionami.
– Nie chciałeś zaśpiewać innej piosenki? – dociekałam.
– Lubię ją, napisałem ją z myślą o tobie – wyjaśnił, pieszcząc moje ciało. – Dlaczego pytasz?
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
– Chyba tak po prostu.
Nie mogłam wyznać mu całej prawdy, bo bym go uraziła. Odsuwałam od siebie myśli, które zasugerował mi tata. Carson nie zrobiłby mi tego, ufałam mu i wierzyłam. Przecież znaliśmy się nie od dziś. On taki nie był.
– A może wyskoczymy na weekend do Penkridge? – zaproponowałam.
– My? – zapytał zaskoczony, jakbym co najmniej proponowała mu lot na Księżyc.
– Co cię tak dziwi? – Podniosłam się z jego kolan.
– Niech zgadnę, twój ojciec nie wie, że tu jesteś – rzucił.
Skąd u niego to nagłe wahanie, skąd te wątpliwości? Może jednak trochę zapędziłam się w moich wyobrażeniach o naszym związku? Może powinnam się trochę wycofać?
– Pójdę już, Carson – powiedziałam, po czym wstałam z sofy i ruszyłam w kierunku wyjścia.
– Hazel, zaczekaj! – zawołał za mną.
Nacisnęłam na klamkę w drzwiach, ale jeszcze ich nie otworzyłam.
– Nie wychodź – szepnął tuż za mną. – Przepraszam – dodał i chwycił mnie za ramiona, odwracając przodem do siebie.
Carson i jego mina zbitego psa kompletnie mnie rozczulały.
– Wiesz, że chętnie wszędzie z tobą pojadę. Nie chcę tylko, byś przeze mnie miała problemy z ojcem.
– Ale my już tak mamy. Kłócimy się średnio co dwa dni. – Wzruszyłam ramionami.
– W takim razie nie będziemy zaniżać średniej. – Uśmiechnął się do mnie, uniósł mój podbródek i czule mnie pocałował.
***
Myślałam, że kiedy wrócę do domu, ojciec będzie już spokojniejszy i odpuści, ale najwyraźniej się myliłam. Gdy tylko przekroczyłam próg salonu, usłyszałam jego podniesiony głos. Chyba rozmawiał z kimś przez telefon, a właściwie to na tego kogoś krzyczał. Kiedy mnie zobaczył, rozłączył się, a cały jego gniew skoncentrował się na mnie.
– Gdzie byłaś? – zapytał szorstko.
– U Carsona. – Postanowiłam, że nie będę kłamać.
– Zabroniłem ci się z nim spotykać! – warknął.
– Przestań traktować mnie jak małe dziecko albo niewolnika. – Zacisnęłam usta.
– Czy ty w ogóle wiesz, co się tutaj dzieje? – Zmarszczył gniewnie brwi.
– Nie – pokręciłam głową.
– Może byś wiedziała, gdybyś odbierała telefony! – zgromił mnie.
No cóż, najwyraźniej w najbliższym czasie podniesiemy średnią naszych kłótni…
– Nie słyszałam dzwonka. Możesz mi po prostu powiedzieć, co się stało? – zapytałam zniecierpliwiona.
– To się stało, że nie możemy opędzić się od telefonów komentujących twój wczorajszy występ!
– Przecież nic takiego się nie stało – powiedziałam spokojnie, wzruszając lekko ramionami.
– Hazel! – Ojciec niemalże wrzasnął, lecz w tym momencie weszła moja menedżerka, Paige. – O! Dobrze, że w końcu jesteś. – Spojrzał na nią z ulgą. – Może ty przemówisz jej do rozsądku.
– Mamy większy problem – powiedziała, patrząc najpierw na niego, a potem na mnie.
Tata wyglądał tak, jakby właśnie usłyszał, że zbliża się koniec świata, a ja kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Aż tak nabroiłam?
– Co się stało? – zapytał.
– Wczoraj nie tylko Hazel poszalała – powiedziała Paige, patrząc na mnie karcąco. – Gary wdał się w bójkę w jakimś barze, spadł ze schodów i złamał rękę. Do tego tak paskudnie, że trzeba było ją operować.
– O mój Boże – zasłoniłam dłonią usta. – Ale co z nim? Jak on się czuje? – zapytałam zmartwiona.
– Poza tą ręką, kilkoma obtarciami i megakacem nic mu nie będzie. Wyjdzie z tego.
– Całe szczęście – odetchnęłam z ulgą.
– Hazel. – Paige popatrzyła na mnie z powagą – Gary będzie długo dochodził do zdrowia.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – Zdawałam sobie sprawę z konsekwencji tego zdarzenia, ale chyba musiałam to od kogoś usłyszeć.
– Nie, to jest jakiś koszmar. – Ojciec nerwowo potrząsał głową. – Przecież Hazel ma zaplanowane kolejne koncerty! Czemu ten chłopak jest taki nieodpowiedzialny?! – wybuchł.
– Tato, Gary miał wypadek – przypomniałam mu, bo ojciec kompletnie się zafiksował i nie zwracał uwagi na to, co się wydarzyło. – Mogło się skończyć o wiele gorzej.
– Hazel, na litość boską, to nie był wypadek, tylko pijacki wybryk!
– Jak to co? Musimy natychmiast znaleźć nowego gitarzystę, a Gary jest zwolniony – rzucił szorstko ojciec.
– Nie możesz tego zrobić, Gary jest moim gitarzystą – zaprotestowałam.
– Był – podkreślił dobitnie.
– Tato!
– Hazel – odezwała się Paige. – Twój ojciec po części ma rację. – Westchnęła. – W razie czego Gary’ego zastąpi Remy, ale potrzebujesz drugiego gitarzysty. Wiem, że masz urlop, jednak będziemy musieli zrobić casting – oznajmiła.
Tata natychmiast jej przytaknął.
– Trudno. Czasami trzeba się poświęcić – powiedział.
– Mam nadzieję, że szybko kogoś znajdziemy, ale sama wiesz, jak to wygląda. – Paige znów na mnie patrzyła. – Musimy znaleźć kogoś, kto idealnie się z tobą zgra, jakbyście grali razem od lat, jakbyście byli bratnimi duszami.
Wsłuchiwałam się w jej słowa, a z każdym kolejnym w mojej głowie rozbrzmiewało tylko jedno imię.
– Carson… – szepnęłam.
– Co? – zapytali chórem tata i Paige.
– Znamy się od lat, gra na gitarze, świetnie się zgrywamy, nasze głosy razem brzmią idealnie – wymieniałam z podekscytowaniem. – To musi być on. – Spojrzałam na Paige z nadzieją.
– Po moim trupie! – warknął ojciec.
– Zabroniłem ci się spotykać z tym chłopakiem – przypomniał surowo. – Przez niego są same problemy.
– Paige, proszę cię – zwróciłam się do mojej menedżerki, ignorując ojca. – Carson jest naprawdę świetny, niesamowicie utalentowany. Przecież dobrze o tym wiesz. – Próbowałam ją przekonać, choć wiedziałam, że liczyła się również ze zdaniem ojca.
– Hazel…
– Powiedziałem, kurwa, nie! – Tata aż się zagotował.
– I tak zaproponuję to Carsonowi. – Uparłam się.
– Nie zrobisz tego. – Ściągnął usta w wąską linię.
– Jeszcze się przekonasz – rzuciłam, po czym pobiegłam do swojego pokoju.
To oczywiste, że chciałabym, by to Carson był moim gitarzystą, ale wiedziałam też, że jemu nie do końca odpowiadało granie przed tyloma ludźmi, na wielkiej scenie. Bycie supergwiazdą nie było dla niego, nie potrzebował tego. Tak naprawdę ja też nie, ale nie znałam już innego życia. Musiałam ochłonąć, przemyśleć to wszystko na spokojnie i pogadać z Carsonem. Pomyślałam, że najlepsza ku temu okazja będzie podczas najbliższego weekendu.
– Hazel! – Usłyszałam głos Paige zza drzwi. – Mogę wejść?
– Jasne – odpowiedziałam i podniosłam się z łóżka.
Kobieta weszła do środka. Widziałam, że coś ją gryzło i byłam pewna, że miało to związek z Garym, jego wypadkiem, no i pewnie z moim występem.
– Hazel. – Usiadła na szezlongu.
– Co jest? Ojciec cię nasłał? – Spojrzałam na nią podejrzliwie.
– Nie – zaprzeczyła. – Wyszedł przed chwilą.
– Wkurzony?
– Delikatnie mówiąc. – Skrzywiła się. – Słuchaj, chodzi mi o tego Carsona – zaczęła niepewnie.
– Paige, on jest najlepszy. Z nikim nie zgram się tak jak z nim. – Próbowałam ją przekonać.
– Hazel, ale czy on w ogóle byłby zainteresowany czymś takim? – zapytała.
– Sama nie wiem – wyznałam.
– No dobrze, a co, jeśli on się nie zgodzi?
Westchnęłam głośno, bo sama też się tego obawiałam. To było sprzeczne z jego przekonaniami, z jego stylem, nawet z jego charakterem. Podskórnie czułam jednak, że Carson chociaż spróbuje. Da mi tę szansę, a moim zadaniem będzie pokazać mu, że razem możemy więcej i że ta zmiana wyjdzie nam tylko na dobre.
– Hazel, ja nie mówię nie, ale mam kilku świetnych gitarzystów. Spróbuj dać im szansę. – Teraz to ona próbowała przekonać mnie.
– Jasne, ale jeśli to nie wypali, obiecaj, że dasz szansę Carsonowi.
– Przecież ja nie chcę dla ciebie źle. Jeśli uznasz, że to z Carsonem gra ci się najlepiej, to ja nie widzę problemu. – Uśmiechnęła się ciepło. – Tylko pamiętaj, że on też musi się zgodzić.
– Oczywiście. – Ucieszyłam się. – Wyjeżdżamy razem na weekend, więc z nim pogadam.
– Jutro przesłuchamy demówki, wybierzemy gitarzystów i zaprosimy ich na przesłuchanie jeszcze na ten tydzień, żebyś podczas rozmowy z Carsonem wiedziała, na czym stoisz.
– W porządku, wchodzę w to.
Odetchnęłam z ulgą. I wręcz nie mogłam się doczekać wyjazdu, a co za tym idzie szansy na to, by w końcu pogadać z Carsonem. Byłam dobrej myśli.
***
Następne dwa dni upłynęły dosyć spokojnie. Przesłuchałam z Paige kilka demówek różnych gitarzystów i wybrałyśmy czterech, których zaprosiła na casting. Przyjechali w środę. Z każdym z nich zaśpiewałam z osobna. Niestety, żaden mi nie odpowiadał. Naprawdę świetnie grali, ale to po prostu nie było to. W głowie wciąż miałam grającego na gitarze Carsona i jego głos, który kompletnie mnie oczarował. Chciałam tylko jego.
Odwiedziłam też Gary’ego w szpitalu. Niestety, ojciec zadziałał błyskawicznie i już poinformował go o tym, że został zwolniony. Cholernie się wściekłam. Byłem przekonana, że zagroził też Paige, że jeśli będzie sprzeciwiała się jego decyzjom, to znajdzie nową menedżerkę. Naprawdę się dziwiłam, jak Caroline z nim wytrzymywała. Zachowywał się jak dyktator. Nikogo nie słuchał, a jego zdanie zawsze musiało być najważniejsze. Przez to po prostu czułam, że mi nie ufa. Wciąż traktował mnie jak małą dziewczynkę, która dopiero stawia pierwsze kroki w dorosłym życiu.
Musiałem przyznać, że występ z Hazel był niesamowity. Publika była zachwycona, a i Hazel wydawała się jakaś radośniejsza, gdy ze mną śpiewała. Byłem niemal pewny, że wątpliwości co do wyboru piosenki zasiał w niej ojciec. Owszem, napisałem część tekstu, ale nigdy nie twierdziłem, że utwór był mój i naprawdę nie miałem nic przeciwko, by Hazel umieściła go w swoim albumie. Nie traktowałem naszej przyjaźni jako dźwigni dla mojej kariery. To, co osiągnąłem, w zupełności mi wystarczało.
Dobrze pamiętam, jak jej ojciec chciał odkupić ode mnie prawa do tekstu. Właściwie to była grubsza sprawa, bo chciał mi zapłacić niezłą sumę za to, bym nie został wymieniony jako jego współautor. Miało być tak, jakby piosenkę napisała tylko Hazel. Oczywiście nie zgodziłem się na ten układ, co on zrozumiał zupełnie opacznie, czyli tak, że w przyszłości będę chciał wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść. Pokręcony gość. Czasami wcale nie dziwiłem się Hazel, że miała go serdecznie dość. Całe szczęście, że to nie ja musiałem się z nim użerać. Nawet nie wspomniałem Hazel o tej akcji z tekstem, bo tylko niepotrzebnie by się wkurzyła. Fern już chyba się przekonał, że mnie nie można kupić. Sądziłem, że to zrozumiał.
W każdym razie wtedy tak myślałem.
Koło południa przyjechał do mnie Matt, co trochę mnie zdziwiło. Chciało mu się tu pofatygować aż z Manchesteru? Ale skoro przyjechał, to musiał mieć ku temu konkretny powód, nie wpadł przecież…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej
Autorzy: Nana Bekher, Camilla En, Iwona Feldmann, Mateusz Gostyński, AT. Michalak, Ana Rose, Anna Wolf, K.A. Zysk
Redakcja: Klaudia Opozda
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Projekt graficzny okładki: Katarzyna Borkowska
eBook: Atelier Du Châteaux
Zdjęcie na okładce: PeopleImages /iStock
Redaktor prowadząca: Natalia Ostapkowicz
Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Ta książka jest fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, autentycznych miejsc, wydarzeń lub zjawisk jest czysto przypadkowe. Bohaterowie i wydarzenia opisane w tej książce są tworem wyobraźni autorów bądź zostały znacząco przetworzone pod kątem wykorzystania w powieści.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2022
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
[email protected], www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-986-4